Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Głębia lasu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Głębia lasu
W południowej części Szkocji znajduje się osnuty dziwną aurą las - wydaje się, że aż pulsuje on magią. Mieszkający w pobliżu czarodzieje doskonale wiedzą, że na zarośnięty niebosiężnymi drzewami teren nałożona jest niezliczona ilość zaklęć ochronnych, nikt nie ma jednak pojęcia, z jakiego powodu. Pewne jest jedno: zaklęcia są zbyt silne, by je złamać i tak stare, że wyłącznie legendy opowiadają o ich źródle.
Powietrze w lesie zawsze jest świeże, jakby na podobieństwo tego towarzyszącego burzy. Wśród gęsto rosnących drzew nie mieszkają jednak żadne zwierzęta - w koronach drzew nie świergolą ptaki, przy grubych korzeniach nie wylegują się jeże, a na horyzoncie nie skaczą nawet wiewiórki. Niekiedy tylko pomiędzy nogami przybyszów przemykają żądne magii chropianki.
Powietrze w lesie zawsze jest świeże, jakby na podobieństwo tego towarzyszącego burzy. Wśród gęsto rosnących drzew nie mieszkają jednak żadne zwierzęta - w koronach drzew nie świergolą ptaki, przy grubych korzeniach nie wylegują się jeże, a na horyzoncie nie skaczą nawet wiewiórki. Niekiedy tylko pomiędzy nogami przybyszów przemykają żądne magii chropianki.
The member 'Robert Lupin' has done the following action : rzut kością
'k100' : 33
'k100' : 33
Przez moment patrzyła jak zahipnotyzowana, obserwując pająka, który z nieprzyjemnym piskiem wywrócił się i znieruchomiał; niestety, obezwładnienie jednego ze stworzeń nie oznaczało jeszcze zwycięstwa, a mimo że dwie włochate bestie (wystraszone?) zniknęły w ciemnościach lewego korytarza, to ostatnia, czwarta, rzuciła się prosto na Bena. Margaux drgnęła gwałtownie, odrywając wreszcie spojrzenie od połyskujących odnóży zwierzęcia i kierując różdżkę w stronę wciąż skorego do ataku napastnika. Nie śmiała jednak rzucać zaklęcia od razu; bojąc się, że jej urok mógłby trafić w przyjaciela, zaczekała aż ten uwolni się z pajęczego uścisku, zanim podjęła kolejną próbę unieszkodliwienia stworzenia. – Arania Exumei – rzuciła, wybierając tę samą formułę po raz drugi, licząc na to, że i tym razem okaże się skuteczna.
Dopiero gdy (i o ile) zagrożenie zostało zażegnane, odwróciła się do Roberta, zastanawiając się przez sekundę nad jego pytaniem. Ani trochę nie uśmiechała jej się pogoń za pająkami. – Zaczekajcie – mruknęła, zbliżając się do zwisającego z sufitu, podłużnego kształtu, który zwrócił jej uwagę zanim zostali zaatakowani. Przyjrzała się kokonowi z mieszaniną przestrachu, obrzydzenia i irracjonalnej ciekawości, powstrzymując odruch szturchnięcia go różdżką. – Czy myślicie, że to to o czym ja myślę? – zapytała chaotycznie; nie ośmieliła się zadać pytania bezpośrednio, nie do końca przekonana, czy bardziej niepokoiło ją podejrzenie, że być może nie byli pierwszymi, którzy próbowali odnaleźć tajemnicze serce Grindelwalda, czy może fakt, że wkrótce mógł spotkać ich podobny los, co ich poprzedników.
Dopiero gdy (i o ile) zagrożenie zostało zażegnane, odwróciła się do Roberta, zastanawiając się przez sekundę nad jego pytaniem. Ani trochę nie uśmiechała jej się pogoń za pająkami. – Zaczekajcie – mruknęła, zbliżając się do zwisającego z sufitu, podłużnego kształtu, który zwrócił jej uwagę zanim zostali zaatakowani. Przyjrzała się kokonowi z mieszaniną przestrachu, obrzydzenia i irracjonalnej ciekawości, powstrzymując odruch szturchnięcia go różdżką. – Czy myślicie, że to to o czym ja myślę? – zapytała chaotycznie; nie ośmieliła się zadać pytania bezpośrednio, nie do końca przekonana, czy bardziej niepokoiło ją podejrzenie, że być może nie byli pierwszymi, którzy próbowali odnaleźć tajemnicze serce Grindelwalda, czy może fakt, że wkrótce mógł spotkać ich podobny los, co ich poprzedników.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 58
'k100' : 58
Cassian tak naprawde nie mial czasu zastanawiac sie nad propozycja Herewarda. Ogien szybko cisnal w ich kierunku. Morisson otaksowal Bartemiusa wzrokiem. Mial dziwne przeczucie, ze ta propozycja miala glebszy sens. Problem w tym, ze swojemu przeczuciu nie ufal. Mimo to, mial wrazenie, ze ten ogien nie mial prawa tu istniec. Grindelwald musial byc mistrzem czarnej magii, ale nie az rakim, zeby ogien wszczynal sie samoistnie na jakims wypizdowie. Zanim wiec mężczyzna dluzej przeanalizowalby sugestie Herewarda, skinal glowa, wycofując sie, mimo wszystko niechętnie. Skoczyl do tylu kilka schodow, patrzac jeszcze na ogien i Barty'ego przez ramie.
- Puszczaj flary! - zazrzadzil, bo opcja z calkowitym porzuceniem towarzysza nie do końca mu pasowala.
- Czerwona, zle. Zielona, ok.
I czmychnal w tyl, liczac, ze los jednak im dopisze, bo na modlenie sie o laske Boza nie bylo czasu.
- Puszczaj flary! - zazrzadzil, bo opcja z calkowitym porzuceniem towarzysza nie do końca mu pasowala.
- Czerwona, zle. Zielona, ok.
I czmychnal w tyl, liczac, ze los jednak im dopisze, bo na modlenie sie o laske Boza nie bylo czasu.
I don't want to understand this horror
Everybody ends up here in bottles
There's a weight in your eyes
I can't admit
Everybody ends up here in bottles
Cassian Morisson
Zawód : UZDROWICIEL ODDZ. URAZÓW POZAKLĘCIOWYCH
Wiek : 33 LATA
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
I will not budge for no man’s pleasure, I
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Cassian Morisson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Benjamin, Robert, Margaux, brutalnie odepchnięty pająk został szybko unieruchomiony dobrze rzuconym zaklęciem; wygiął rozpaczliwie odnóża i zamarł. Dopiero teraz, gdy niebezpieczeństwo odeszło, mogliście zauważyć, jak przerażająco głucha jest cisza panująca w grocie. Zdawało wam się, że nawet wasze oddechy niosły się echem. Chłód kąsał was po twarzach, czuliście woń wilgoci oraz pleśni, a także... coś dziwnego, kwaskowatego, drażniącego nozdrza - zapach ten miał swoje źródło w obezwładnionym cielsku pająka.
Benjamin, twoja upuszczona różdżka zagubiła się w ciemności; musiała skryć się pomiędzy którymiś ze skał.
ST odnalezienia różdżki to 75, liczbę oczek sumuje się z punktami biegłości spostrzegawczości. W przypadku oświetlenia groty za pomocą magii, ST zmniejsza się do 50.
---
Hereward, mogłeś poczuć nieprzyjemną falę ciepła, gdy płomień zaczął wspinać się po nogawce twoich spodni. Parzona skóra niewyobrażalnie piekła, przywabiała do oczu łzy, a usta układała w cierpiętniczym okrzyku. Trwało to jednak tylko chwilę, choć i tak ogień zdążył sprawić ci wiele bólu. Wkrótce płomyki dalej rozprzestrzeniały się po twoim ubraniu, mogłeś jednak dostrzec, że nie spopieliły materiału. Tańczyły dalej po twojej skórze, teraz nawet jej nie drażniąc, choć na twoich łydkach z pewnością pojawiły się bolesne oparzenia.
Cassian, twoja próba ucieczki zakończyła się sromotną klęską. Zbyt pospiesznie starałeś się pokonać kolejne, strome stopnie, podwinęła ci się noga i przewróciłeś się, a potem zacząłeś boleśnie zsuwać się w dół, schodek po schodku, prosto w paszczę złowieszczych płomieni. Po upadku i sturlaniu się po schodach twoje plecy pulsowały bólem, były odrapane niemalże do krwi. Tak jak Hereward, nie zdołałeś uciec przed ogniem - najpierw zaatakował twoje ramiona, prażąc i paląc ich skórę tak boleśnie, że na twoje usta wdarł się krzyk. Czułeś, jak płoniesz żywcem. Niespodziewanie to uczucie zniknęło, płomyki zaczęły przemykać po twojej skórze, nie wywołując przy tym żadnego bólu, ale na twoich ramionach pozostały oparzenia.
Przebywanie wśród płomieni przestało być bolesne, ale pozostawało bardzo nieprzyjemne. Możecie kontynuować drogę w dół po stromych schodkach albo wycofać się, w obu przypadkach obowiązuje was rzut kością k100.
W związku z obrażeniami Cassian otrzymuje karę -5 do wszystkich kolejnych rzutów, a Hereward -3. Karę możecie zlikwidować opatrując rany. Pamiętajcie, że biegłość siła woli niweluje karę do kości za odniesione obrażenia lub zmęczenie.
---
| Na odpis macie 48h.
Benjamin, twoja upuszczona różdżka zagubiła się w ciemności; musiała skryć się pomiędzy którymiś ze skał.
ST odnalezienia różdżki to 75, liczbę oczek sumuje się z punktami biegłości spostrzegawczości. W przypadku oświetlenia groty za pomocą magii, ST zmniejsza się do 50.
---
Hereward, mogłeś poczuć nieprzyjemną falę ciepła, gdy płomień zaczął wspinać się po nogawce twoich spodni. Parzona skóra niewyobrażalnie piekła, przywabiała do oczu łzy, a usta układała w cierpiętniczym okrzyku. Trwało to jednak tylko chwilę, choć i tak ogień zdążył sprawić ci wiele bólu. Wkrótce płomyki dalej rozprzestrzeniały się po twoim ubraniu, mogłeś jednak dostrzec, że nie spopieliły materiału. Tańczyły dalej po twojej skórze, teraz nawet jej nie drażniąc, choć na twoich łydkach z pewnością pojawiły się bolesne oparzenia.
Cassian, twoja próba ucieczki zakończyła się sromotną klęską. Zbyt pospiesznie starałeś się pokonać kolejne, strome stopnie, podwinęła ci się noga i przewróciłeś się, a potem zacząłeś boleśnie zsuwać się w dół, schodek po schodku, prosto w paszczę złowieszczych płomieni. Po upadku i sturlaniu się po schodach twoje plecy pulsowały bólem, były odrapane niemalże do krwi. Tak jak Hereward, nie zdołałeś uciec przed ogniem - najpierw zaatakował twoje ramiona, prażąc i paląc ich skórę tak boleśnie, że na twoje usta wdarł się krzyk. Czułeś, jak płoniesz żywcem. Niespodziewanie to uczucie zniknęło, płomyki zaczęły przemykać po twojej skórze, nie wywołując przy tym żadnego bólu, ale na twoich ramionach pozostały oparzenia.
Przebywanie wśród płomieni przestało być bolesne, ale pozostawało bardzo nieprzyjemne. Możecie kontynuować drogę w dół po stromych schodkach albo wycofać się, w obu przypadkach obowiązuje was rzut kością k100.
W związku z obrażeniami Cassian otrzymuje karę -5 do wszystkich kolejnych rzutów, a Hereward -3. Karę możecie zlikwidować opatrując rany. Pamiętajcie, że biegłość siła woli niweluje karę do kości za odniesione obrażenia lub zmęczenie.
---
| Na odpis macie 48h.
Obleśne stworzenie zostało unieszkodliwione. Odpada od Wrighta na ziemię i Robert rozgląda się, a później podchodzi bliżej.
- Wszystko dobrze? - upewnia się co do stanu Benjamina, po czym mówi krótko - Lumos i zaczyna z nim przeszukiwać skaly. Jednocześnie odzywa się do Margo. - Ale śmierdzi ten bydlak
Czy nie sądzi podobnie? Bo według Roberta to okropnie śmierdzi. Aż się skrzywił trochę.
- Wszystko dobrze? - upewnia się co do stanu Benjamina, po czym mówi krótko - Lumos i zaczyna z nim przeszukiwać skaly. Jednocześnie odzywa się do Margo. - Ale śmierdzi ten bydlak
Czy nie sądzi podobnie? Bo według Roberta to okropnie śmierdzi. Aż się skrzywił trochę.
+smoke rings of my mind+If you missed the train I'm on You will know that I am gone You can hear the whistle blow a hundred miles
Robert Lupin
Zawód : magiczny policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
For somethin' that he never done.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Robert Lupin' has done the following action : rzut kością
'k100' : 59
'k100' : 59
Benjamin w duchu podziękował Merlinowi za wyczerpujące treningi Qudditcha, dzięki którym mógł bez większych problemów odepchnąć od siebie włochate cielsko pająka. Kontakt z skórą zwierzęcia nie należał do najprzyjemniejszych, ale na szczęście Wright przywykł do mało puszystych stworzonek i nie doznał tragicznej w skutkach traumy. Co nie oznaczało, że udane starcie z posiadaczem sześciu odnóż nie wpłynęło na jego morale lub nastrój. Ciągle przecież znajdowali się w jaskini wypełnionej lodowatym, oślizgłym powietrzem, wzbogaconym wątpliwym bukietem zapachów, buchającym z cielska pająka.
- Tak, chyba jestem cały. Dzięki - mruknął, zerkając na Margaux i Roberta. - Zgubiłem różdżkę - dodał, wzdychając ciężko i otrzepując dłonie o materiał spodni. Dopiero potem podniósł wzrok na wiszący kształt, starając się dość szybko połączyć wątki. Czyżby w kokonie tkwił ktoś, kto także zamierzał dostać się do serca Gellerta? - Może powinniśmy to rozciąć? - rzucił, nie wiedząc do końca, czy chce zobaczyć co czas i jad pająków zrobił z nieszczęśnikiem, którego personaliów zapewne nie znali. Na razie jednak wolał skupić się na odnalezieniu różdżki wśród wilgotnych skał, co w półcieniu nie było łatwe. Na szczęście Robert wykazał się zdrowym rozsądkiem i nieco rozjaśnił wnętrze jaskini zaklęciem, ułatwiając poszukiwania.
- Tak, chyba jestem cały. Dzięki - mruknął, zerkając na Margaux i Roberta. - Zgubiłem różdżkę - dodał, wzdychając ciężko i otrzepując dłonie o materiał spodni. Dopiero potem podniósł wzrok na wiszący kształt, starając się dość szybko połączyć wątki. Czyżby w kokonie tkwił ktoś, kto także zamierzał dostać się do serca Gellerta? - Może powinniśmy to rozciąć? - rzucił, nie wiedząc do końca, czy chce zobaczyć co czas i jad pająków zrobił z nieszczęśnikiem, którego personaliów zapewne nie znali. Na razie jednak wolał skupić się na odnalezieniu różdżki wśród wilgotnych skał, co w półcieniu nie było łatwe. Na szczęście Robert wykazał się zdrowym rozsądkiem i nieco rozjaśnił wnętrze jaskini zaklęciem, ułatwiając poszukiwania.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Cassian nie spodziewałby się, ze zachowa się tak niechlujnie, że zaraz wywinie orla na schodach. Mimo to, noga podwinęła mu się bardzo łatwo. Droga jaką pokonało bezwładnie jego ciało z góry schodów, w dół, była bardzo bolesna, nie mówiąc już o tym, ze kompromitująca. Gdyby w tym momencie życie jggo czy Herewarda zależało od ucieczki Morissona, polegliby na calej linii. Tak jak Cassian, w linii prostej, leciał cały czas w dół, dopóki nie zatrzymał go ból i języki ognia trawiące jego skorę. Mężczyzna przysiagłby, ze w pierwszym momencie poczuł swąd własnego, palonego ciała. Wrażenie to zaraz jednak zniknęło. Podobnie jak ból, który zdążył z ust obu panów wyrwać głośne okrzyki. Cassian długi moment nie wiedział czy slyszy wlasny krzyk, czy krzyk Herewarda. Dopiero po uplywie kilku sekund, kiedy zdał sobie sprawę, że ogień przestaje pozostawiać parzące rany na ich ciele, pozbierał się, ledwie co, z ziemi. Zadowolony, że wziął ze sobą grubą kurtkę. Gdyby nie ona, miałby poparzone nie tylko ramiona, ale plecy zdarte aż do mięsa. Teraz już i tak czuł niewyobrażalny ból w plecach i rękach, uniemożliwiający mu proste chodzenie. Zanim jednak dobrze przeanalizował ten agoniczny stan, uśmiechnął się kwaśno do Herewarda:
— Co nas nie zabije to wzmocni, nie? Wydostańmy się stąd. Jak tylko wyjdziemy na stabilny grunt, opatrzę Cię. Jak uda nam się to szybko, nie powinna zostać nawet blizna.
Przynajmniej taką miał nadzieję. Jakby nie patrzeć, mieli do czynienia z oparzeniami magicznymi, te wydawały się cięższe od standardowych, fizycznych.
Swój ból na chwilę ignorował. Miał wrażenie, że trzeźwość i brak rozproszenia bólem Herewarda przyda im się bardziej niż jego umiejetności. Być moze nawet też bójki, w które niegdyś się wdawał uodporniły go na doświadczanie bólu.
— Co nas nie zabije to wzmocni, nie? Wydostańmy się stąd. Jak tylko wyjdziemy na stabilny grunt, opatrzę Cię. Jak uda nam się to szybko, nie powinna zostać nawet blizna.
Przynajmniej taką miał nadzieję. Jakby nie patrzeć, mieli do czynienia z oparzeniami magicznymi, te wydawały się cięższe od standardowych, fizycznych.
Swój ból na chwilę ignorował. Miał wrażenie, że trzeźwość i brak rozproszenia bólem Herewarda przyda im się bardziej niż jego umiejetności. Być moze nawet też bójki, w które niegdyś się wdawał uodporniły go na doświadczanie bólu.
I don't want to understand this horror
Everybody ends up here in bottles
There's a weight in your eyes
I can't admit
Everybody ends up here in bottles
Cassian Morisson
Zawód : UZDROWICIEL ODDZ. URAZÓW POZAKLĘCIOWYCH
Wiek : 33 LATA
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
I will not budge for no man’s pleasure, I
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Cassian Morisson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
Nie miała ochoty zostawać w grocie ani chwili dłużej. Cisza, która zapadła po unieruchomieniu drugiego pająka – martwa, ogłuszająca, poprzetykana nieprzyjemnym zapachem śmierci i rozkładu – kojarzyła jej się z grobowcem. Oddychała płytko, przez usta, starając się nie myśleć o zalegającej ponad nimi, przytłaczającej warstwie ziemi i skały, ale jej myśli jakoś nie chciały przedostać się przez wąskie korytarze z powrotem na powierzchnię.
Odwróciła się przez ramię, dopiero po słowach Roberta dopasowując kwaskowatą woń do kudłatego cielska pająka. Skrzywiła się. – Jest kilka miejsc, które przypomina mi ten zapach i w żadnym z nich nie chciałabym się teraz znaleźć – mruknęła, odrzucając od siebie irracjonalne przeczucie, że pająk za moment ożyje i znów wyrwie się do ataku.
Chciała pomóc Benowi odszukać zgubioną różdżkę, ale wyglądało na to, że poradził sobie sam, więc zmierzyła go tylko uważnym spojrzeniem, szukając na ciele ewentualnych obrażeń – na szczęście, bez skutku. – Rozciąć? – powtórzyła, z niechęcią i lekkim przestrachem. Spojrzała raz jeszcze na kokon, mimowolnie wyobrażając sobie wszystkie te paskudztwa, które mogły czaić się w środku. – Nie dotykam tego – rzuciła już bardziej stanowczo. Serca Grindelwalda raczej by tam nie znaleźli, co do reszty – istniało wysokie prawdopodobieństwo, że była to zwyczajnie jedna z czekających na nich pułapek. – Chodźmy stąd. Lumos – dodała, kierując się w stronę prawego korytarza; jeżeli pozostałe dwa pająki pobiegły po pomoc do mamy, wolała uniknąć rodzinnego spotkania.
Odwróciła się przez ramię, dopiero po słowach Roberta dopasowując kwaskowatą woń do kudłatego cielska pająka. Skrzywiła się. – Jest kilka miejsc, które przypomina mi ten zapach i w żadnym z nich nie chciałabym się teraz znaleźć – mruknęła, odrzucając od siebie irracjonalne przeczucie, że pająk za moment ożyje i znów wyrwie się do ataku.
Chciała pomóc Benowi odszukać zgubioną różdżkę, ale wyglądało na to, że poradził sobie sam, więc zmierzyła go tylko uważnym spojrzeniem, szukając na ciele ewentualnych obrażeń – na szczęście, bez skutku. – Rozciąć? – powtórzyła, z niechęcią i lekkim przestrachem. Spojrzała raz jeszcze na kokon, mimowolnie wyobrażając sobie wszystkie te paskudztwa, które mogły czaić się w środku. – Nie dotykam tego – rzuciła już bardziej stanowczo. Serca Grindelwalda raczej by tam nie znaleźli, co do reszty – istniało wysokie prawdopodobieństwo, że była to zwyczajnie jedna z czekających na nich pułapek. – Chodźmy stąd. Lumos – dodała, kierując się w stronę prawego korytarza; jeżeli pozostałe dwa pająki pobiegły po pomoc do mamy, wolała uniknąć rodzinnego spotkania.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Plan w pierwszej chwili zdawał się nie działać. Hereward czuł potworny ból. Był pewien, że jego nogi płynęły żywym ogniem. Czy to właśnie czuła Bella tuż przed śmiercią? Czy naprawdę umierała w takich męczarniach? Barty nieraz się poparzył ogniem, doskonale wiedział, że to boli, jest nieprzyjemne. Ale nigdy wcześniej nie płonął. Schowany pod tiarą i szatą nie powstrzymał głuchego jęku, kiedy zdał sobie sprawę, co przeszła jego starsza siostra, w jak okrutny sposób pożegnała się z życiem. Miał wyrażenie, że jego tortura trwa wieczność. Wydawało mu się, że nigdy się nie skończy. Ale nagle płomienie przestały zadawać mu ból. Czuł pieczenie łydek w miejscach, w których miał poparzoną skórę. Ale oprócz tego wszystko ustało. Ogień nie rozszedł się dalej. Hereward stał przez chwilę niepewny, co się stało. Czy ja żyję? Po chwili zdał sobie sprawę, że zrobiło się cicho. Dopiero wtedy uprzytomnił sobie, że ktoś cały czas krzyczał. Nie potrafił jednak powiedzieć kto. To mógł być on albo ktoś inny, albo oni razem. Wreszcie ściągnął tiarę, obciągnął szatę. Wtedy zobaczył Morissona. On chyba wyszedł na ucieczce nieco gorzej. Skinął mu głową i spróbował się nawet uśmiechnąć, choć było to wyjątkowo trudne.
- Po tej podróży będziemy niezniszczalni - miał lekko zahrypnięty głos. - Nic mi nie jest - dodał, kiedy Cassian zaczął go opatrywać. Morisson wyglądał jednak nieco gorzej.
- Po tej podróży będziemy niezniszczalni - miał lekko zahrypnięty głos. - Nic mi nie jest - dodał, kiedy Cassian zaczął go opatrywać. Morisson wyglądał jednak nieco gorzej.
Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Głębia lasu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja