Wydarzenia


Ekipa forum
Szachy czarodziejów
AutorWiadomość
Szachy czarodziejów [odnośnik]04.04.15 20:25
First topic message reminder :

Szachy czarodziejów

Tuż przy głównej ulicy, niedaleko Lodziarni Floriana Fortescue, znajduje się niewielki, zadaszony placyk, na którym postawiono kilka stołów z planszami do gry w szachy. Nad każdym z nich lewitują zaczarowane świece. Szachy cieszą się na ulicy Pokątnej dużym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród starszych czarodziejów i wiedźm. Zdarza się też - szczególnie wtedy, gdy pogoda dopisuje - że przechodzący tędy czarodzieje zatrzymują się i obserwują grę, a także obstawiają zakłady. Co kilka miesięcy Departament Magicznych Gier i Sportów Ministerstwa Magii organizuje czarodziejskie zawody, w których można wygrać króliczą łapkę i 200 galeonów.

Magiczne szachy: postaci przez trzy tury rzucają kością k100, do rzutu dodając bonus (lub karę) z biegłości numerologia. Wyższy wynik ukazuje przewagę jednej z postaci. Zwycięża postać, która ostatecznie otrzyma wyższy wynik, ale musi on wynosić przynajmniej 100. Krytyczny sukces oznacza natychmiastowe zwycięstwo (szach-mat) a krytyczna porażka natychmiastową przegraną. Efekty krytyczne mają zastosowanie wyłącznie na korzyść tych postaci, które posiadają biegłość numerologii (Przykładowo, jeśli postać wyrzuci krytyczną porażkę, a jego oponent biegłości nie posiada - nie jest w stanie zauważyć błędu swojego przeciwnika i wykorzystać go na swoją korzyść. Podobnież postać, która nie posiada biegłości, nie jest w stanie wykorzystać krytycznego sukcesu na swoją korzyść.
Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Szachy czarodziejów - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]27.04.17 0:46
|29 kwietnia

Korzystając z przerwy w pracy uznała, że świetnym pomysłem będzie krótki spacer i zaczerpnięcie względnie świeżego powietrza. Spędzanie czasu w zamkniętym pomieszczeniu wśród mąk, składników różnej maści i kurzu nie było odpowiednie dla jej zdrowia, a w ostatnim czasie coraz częściej męczyła się tkwiąc w jednym miejscu przez dłuższy czas. Rzadko kiedy pracowała sama, ze względu na dużą ilość cukierników - dzielili się po równo obowiązkami, jednak to działało na nią nadzwyczaj frustrująco. Miała dużo pomysłów, niejednokrotnie eksperymentalnych i ekstrawaganckich połączeń smakowych, które można było pokochać albo znienawidzić, w związku z czym swoje autorskie słodycze tworzyła głównie po godzinach, jeśli nie po nocach, gdy nikogo nie było w cukierni. Na szczęście właścicielce nie przeszkadzały ambicje młodych pracowników, w zasadzie całkiem je sobie chwaląc.
Tym razem zabrała ze sobą jedno z całkiem zwyczajnych, małych ciast, które zamierzała zjeść w formie spóźnionego śniadania. Lubiła je, bo połączenie ciasta cytrynowego z delikatnym kremem waniliowym i niewielką ilością lukru przypominało jej o lecie i słonecznych dniach, które przeważnie spędzała wśród natury. A najchętniej nad morzem z daleka od ludzkości - tylko wtedy udawało jej się nie myśleć o bagnie, w jakie się kiedyś wpakowała i w jakie pakowała się ponownie. Idąc przed siebie dość leniwym krokiem zainteresowała się samotnym chłopcem siedzącym przy jednej z planszy szach czarodziejów. Niemal od razu mogła przypisać go do jednej z grup społecznych ich magicznego półświatka; nie lubiła nikogo oceniać po okładce, jednak osoby z tej rzekomo najlepszej grupy zawsze wyglądały idealnie. I nie wiedziała co wpadło jej do głowy, żeby zboczyć z trajektorii swojego docelowego lotu, by bez słowa usiąść naprzeciwko Alastaira.
- O tej porze dnia nikt tutaj nie bywa, marna szansa na znalezienie przeciwnika - powiedziała jakby nigdy nic, jakby znali się od lat. Ariadna przeważnie stroniła od towarzystwa osób o szlachetnej krwi, a wynikało to głównie z jej opinii na ten temat. Niepochlebnej, obśmiewającej i dość pogardliwej, której przeważnie i tak nie wyjawiała. Potem położyła małe pudełko na stole w zachęcającym geście podając chłopakowi widelczyk.
Zawsze wyznawała zasadę, że jedzenie łagodziło obyczaje. W przypadku dziewczyny potrafiło załagodzić nawet konflikt i zmienić jej punkt widzenia w danym momencie - a poza tym była ciekawa jak wybredne podniebienia mają tak eleganccy mężczyźni.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]03.05.17 17:52
O tej godzinie faktycznie ciężko kogokolwiek tu spotkać - może poza wiatrem wyjącym w ślepych zaułkach i poza sprzedawcami, wiecznie krzątającymi się dookoła. Dlatego odgłos kroków zwraca moją uwagę, najwyraźniej przez lata pracy wyczuloną na cudzą obecność. I tak dostrzegam Ciebie - ciemnowłosą kobietę, zapewne niewiele ode mnie młodszą, choć dość sporo niższą. Zdecydowanie nie wyglądasz jak bogata szlachcianka, ani jak czystokrwista trzpiotka próbująca wkręcić się na salony. Nie zwracam jednak na to uwagi. Może dlatego, że nie mam siły. Może dlatego, że czystość krwi ani stan majątkowy nie jest pierwszym o co pytam - z pewnością unikam szlam, nie mam jednak absolutnie nic przeciwko dzieciom innych czarodziejów, choćby nawet o mniej szlachetnym rodowodzie. Czasami chciałbym nawet nieco poszerzyć swoje towarzystwo, lecz najwyraźniej nie mogę przekroczyć pewnej granicy bycia złotym chłopcem z idealnymi lokami, w idealnie skrojonych szatach i o idealnie szmaragdowych oczach. Równie dobrze mógłbym mieć wypisane na czole "jestem Nottem".
Moją uwagę przyciąga jednak coś innego. Masz bardzo nietypowy kolor oczu, w południowym słońcu mieniących się niemal czystym złotem. Kiedy sprawy przyjmują nieoczekiwany obrót i zamiast zupełnie mnie zignorować, przysiadasz się, w moich oczach pojawia się iskierka zaciekawienia. Nie mam problemu z tym, że nasze spotkanie może być niecodzienne. Wręcz przeciwnie. Potrzebuję odrobiny niecodzienności.
- Obawiam się, że to prawda, ale zawsze warto próbować - mówię, przejmując od Ciebie ton "jakby nigdy nic", zupełnie tak jakbyśmy znali się długie lata.
Jestem trochę zdziwiony pudełkiem na stole, ale nie daję tego po sobie poznać i z wdzięcznością przyjmuję widelczyk. Wiele rzeczy mogę o sobie powiedzieć, a jedną z nich jest z pewnością to, że kocham jedzenie. Szczególnie dobre jedzenie. Szczególnie słodycze. Więc nie mogę oprzeć się tej dziwnej propozycji i znów zachowuję się jakbyśmy znali się całe wieki.
Ciasto ma wyśmienity smak - jakby ktoś zamknął lato w kawałku tortu. Cytryna z nutą wanilii i słodkim lukrem, to zdecydowanie było połączenie warte fortuny. Idealna konsystencja, niemal rozpływająca się w ustach.
- Toż to prawdziwe arcydzieło! - mówię, prawie wymachując widelcem.
Domyślam się, że jest ręcznie robione i najwyraźniej przez kogoś obdarzonego niemałym talentem.


Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3799-alastair-nott https://www.morsmordre.net/t3820-iuventas https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3990-skrytka-bankowa-nr-909 https://www.morsmordre.net/t3821-alastair-nott
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]04.05.17 23:57
Gdybyś tylko wiedział jak bardzo niecodzienna potrafię być, to bardzo szybko byś uciekł. W końcu jej zuchwała osoba budziła wiele kontrowersji wśród znajomych z magicznego półświatka, nawet jeśli próbowała się hamować. Zadowolona poprawiła się na miejscu naprzeciwko, posyłając chłopakowi uśmiech, wszak do tej pory nie spotykała się ze zbyt miłym traktowaniem ze strony osób o błękitnej krwi. Nie rozumiała z czego wynikało ich zachowanie i czy faktycznie byli wychowywani w tak sztywnym tonie, ale po pewnym czasie przestała próbować; znacznie bardziej odnajdywała się w towarzystwie osób swojego pokroju, gdy niespecjalnie musiała zważać na słowa, czyny i gesty, które w tych wyższych sferach mogły przekreślić ją na zawsze w oczach innych rodów.
Nie powiedziała już ani słowa, obserwując Alastaira. Była wyraźnie zainteresowana jego reakcją na ciasto, a szczególnie na jego smak; gdy takową uzyskała skłoniła się teatralnie.
- Cieszę się. To znaczy, że można ci ufać - stwierdziła żartobliwie, zgarniając pojedyncze kosmyki włosów za ucho. - Jeśli ktoś nie lubi słodyczy to znaczy, że jest coś z nim nie w porządku. Przeważnie się to sprawdza - dodała konspiracyjnym szeptem, jakby właśnie zdradzała mu tajemnicę pokroju ministerstwa magii. I chociaż żartowała, tak w jej słowach było ziarenko prawdy, w które wierzyła; naturalnie nie mierzyła każdego jednakową miarą.
Niewiele potem zmieniła temat.
- Jeśli chcesz, to mogę z tobą zagrać. Mam kilka minut, pogoda jest ładna. Mamy ciasto i spokój - zaoferowała, gestem ręki wskazując na prawie opustoszałą okolicę. Miała wrażenie, że skądś go kojarzy; nie wyglądał na wiele starszego ani młodszego od niej, jednak odrzucała okolice Nokturnu i bary, w których kiedyś spędzała sporo czasu. Może Hogwart? Co prawda w szkole izolowała się od poważanego towarzystwa i od ludzi w ogóle, ukrywając się przez pewien czas po kątach, jednak co trzeba było jej przyznać - zawsze była na bieżąco ze szkolnymi plotkami. To dawało jej w jakiś sposób odetchnąć od problemów, które śniły się jej po nocach. - A jeśli nie, to możemy porozmawiać. Co cię sprowadza akurat w te rejony? - oparłszy łokieć o kamienny stół a zaciśniętą w piąstkę dłoń o podbródek, wlepiła spojrzenie w towarzysza dzisiejszego popołudnia.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]05.05.17 14:17
Nie sądzę bym uciekał przed niecodziennością - nie widzę bowiem nic straszniejszego od sylwetki własnego ojca, z potworami spod łóżka przyjaźnię się nie od dziś. Wszystkie wydają się nadzwyczaj miłe przyrównując je do postaci mego rodzica.
Uśmiecham się gdy kłaniasz się teatralnie i zaraz przytakuję Twoim późniejszym słowom.
- Zgadzam się w zupełności - rozpoczynam. - Niemniej jednak sądzę, że tak dobre ciasto smakowałoby każdemu.
Sam jestem ogromnym fanem słodkości i nie wyobrażam sobie do końca życia bez nich. Osoby z talentem kulinarnym szybko zyskują sobie moją przychylność. Wszakże uwielbiam dobre jedzenie, zwłaszcza już ciasta i wypieki. Niektórzy śmieją się, że za kilka ciasteczek mógłbym nawet zabić. Może nie jest to tak dalekie od prawy? Najpierw słucham uważnie wszystkiego co masz do powiedzenia by następnie udzielić Ci zbiorczej odpowiedzi.
- Czkawka teleportacyjna - rzucam w odpowiedzi na ostatnie pytanie.
Mówię to z pewnym szelmowskim uśmiechem na twarzy, jakbym zupełnie nie przejmował się już wizją roztoczoną przede mną przez Jocelyn. Może wierzę Daphne, a może... Jestem po prostu zbyt beztroski? Tak, to zapewne to. To uczucie o którym już bardzo dawno temu zapomniałem. Mam ochotę nawet zaśmiać się pod nosem, zdziwiony, że jestem jeszcze zdolny do jego odczuwania.
- Możemy zatem zagrać, lecz obawiam się, że w połowie partii możesz stracić przeciwnika. Nie mam też nic przeciwko rozmowie, zwłaszcza przy cieście i w spokoju - mówię, nie przestając się szczerzyć.
Im dłużej Ci się przyglądam tym większe mam wrażenie, że gdzieś się widzieliśmy. Z pewnością nie była to długa znajomość - może przemknęłaś kiedyś przede mną na Hogwarckich korytarzach? Staram się wytężyć umysł jednak w szkolnych latach nie starałem się jeszcze tak mocno kojarzyć wszystkich i nie widziałem w tym szczególnej przewagi. Tak, to z pewnością było to. Gdybyśmy znali się z pracy czy z późniejszego okresu mojego życia z pewnością nie miałbym teraz problemów z dopasowaniem do Twojej twarzy imienia i nazwiska. Wydajesz mi się jednak dziwnie znajoma, z pewnością nie przegapiłbym też tych osobliwych, złotych oczu. Może to dormitorium Ravenclawu które odwiedzałem wraz z Lucindą? A może jakiś mecz Quiddticha?


Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3799-alastair-nott https://www.morsmordre.net/t3820-iuventas https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3990-skrytka-bankowa-nr-909 https://www.morsmordre.net/t3821-alastair-nott
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]05.05.17 23:51
Nie przypominała sobie takiego przypadku w swoim życiu, ale słyszała o czkawce rzucającej człowieka z miejsca na miejsce; z jednej strony była to dość nieciekawa sprawa skoro wbrew woli zmieniało się miejsce pobytu, jednak jakby przyjrzeć się temu bliżej - w ile ciekawych miejsc można było trafić! Niewiele myśląc musiała o to zapytać, inaczej nie byłaby sobą:
- Byłeś w jakichś interesujących okolicach? - a jeśli trafiały mu się takie okolice, jak ta, to cóż, mogła mu tylko współczuć. Za ciekawe okolice naturalnie uważała wszystko poza ścisłym centrum. Zastanawiała się też czy chłopak umiałby powrócić do danej okolicy, jeśli znalazłby się w niej po raz pierwszy. - Długo już błąkasz się po świecie? - dodała z troską. Choćby chciała pomóc, to chyba nie miała takiej mocy. Był w ogóle jakiś sposób na tego typu dolegliwość? Bo jeśli jej pamięć nie myliła i dobrze pamiętała rozmowy z ojcem, to chyba nie było niczego, by się od niej uwolnić.
Uznała, że niedokończona partia szachów mogłaby być pretekstem do kolejnego spotkania, ale jak miało do niego dojść, skoro nie wiedziała z kim ma do czynienia? Miała pamięć do twarzy, ale w ostatnim czasie coraz ciężej było jej zapamiętywać najprostsze rzeczy - chyba musiała wreszcie się wyspać. Wzruszając więc ramionami, przejęła widelczyk od chłopaka, nabierając kawałek ciasta i kosztując go. W końcu to miał być jej obiad. Albo zabrała je w zwyczajnym odruchu, jak to przeważnie czyniła; i czasami zdarzało się, że ciasto wracało z nią powrotem do pracy, czy domu.
- Czuję się obserwowana. Ubrudziłam się i nikt mi o tym nie powiedział? - spytała żartobliwie, unosząc wzrok na ciasta i ponownie krzyżując spojrzenie wraz z Alastairem. Najwidoczniej oboje myśleli w tej chwili o tym samym, ale na co komu była rozmowa i zadawanie pytań, skoro można było gdybać w głowie?
- Chodziłeś może do Hogwartu? Twoja twarz wydaje mi się bardzo znajoma. Bynajmniej nie kojarzę cię stąd - stąd, czyli z Pokątnej, czy tej ciemniejszej dzielnicy. - Ale był taki chłopiec w szkole, który dość często kręcił się koło wieży biednych Krukonek. Macie bardzo podobne rysy twarzy, ale tamten więcej mówił. Kiedyś jak przypadkiem na niego wpadłam to zaróżowił się jak dyptam i cóż, zdeptał mi podręcznik - nie martwiła się szczególnie tym, że być może była nietaktowna. Czy w takiej przyjemnej atmosferze dało się na kogoś gniewać?

Gość
Anonymous
Gość
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]06.05.17 21:50
Nie miałem specjalnego doświadczenia z czkawką teleportacyjną - był to dla mnie pierwszy tego rodzaju przypadek. Wbrew ostrzeżeniom Daphne i Jocelyn czułem się beztrosko i nie zamierzałem kłopotać tą przypadłością uzdrowicieli w Mungu. Mieli w końcu na głowie o wiele ważniejsze sprawy niż jakiś biedny czarodziej przenoszący się z miejsca na miejsce. Nie znam się co prawda na magii leczniczej lecz wydaje mi się to niezbyt ciężką chorobą i mam wrażenie, że niebawem przeminie. Może błędne. Nie wiem i zupełnie mnie to nie obchodzi. Może po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Hmm, obawiam się, że nie. Nie podróżuję tak już bardzo długo. Trafiłem co prawda do Dzielnicy Portowej, do jakiegoś podejrzanego korytarza, ale natrafiłem tam raczej na starą znajomą, nie na dziwne przygody - mówię i choć cieszę się ze spotkania z Daphne - zbyt rzadko się widujemy - to myśl o jakimś szalonym zdarzeniu sprawia, że zaczynam żałować.
Uważam, że niedokończona partia szachów mogłaby być ciekawym wyborem, ale żeby spotkać się ponownie zapewne musielibyśmy się znać. Uśmiecham się, słysząc Twój żart i to powinno być wystarczającą odpowiedzią. Ty także bacznie mnie obserwujesz, więc zapewne myślimy o tym samym.
- Obawiam się, że to nie ja. Może w innym życiu - mówię żartobliwie.
Co prawda nie przypominam sobie bym na kogoś wpadł, a już szczególnie bym deptał jakiejś damie po podręczniku, ale nie ukrywam, że dość często kręciłem się przy wierzy Ravenclawu. W końcu moja szkolna dziewczyna - nasz super związek i prawdziwa miłość trwały całe dwa dni - a teraz najlepsza przyjaciółka, była Krukonką.
- Ja byłem wszakże idealnym Ślizgonem i jak mógłbym kręcić się w pobliżu wieży innego domu? - pytam niewinnie.
Później wywracam oczyma, by znów uśmiechnąć się pod nosem. Zdaję sobie sprawę, że nawet nie wiem jak masz na imię, postanawiam więc wyjść na przeciw.
- Alastair - dodaję zapoznawczym tonem, jakbym przed imieniem dodał coś w rodzaju tak przy okazji.
Nie mówię miło Cię poznać, bo przecież rozmawiamy jakbyśmy znali się od lat. Nie mówię też lord Nott, bo nie czuję się w obowiązku by tak rzec. Nie w takiej sytuacji. Zresztą to dość oczywiste.


Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3799-alastair-nott https://www.morsmordre.net/t3820-iuventas https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3990-skrytka-bankowa-nr-909 https://www.morsmordre.net/t3821-alastair-nott
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]07.05.17 12:46
Westchnęła na pozór zawiedziona jego słowami, prezentując to mniej więcej swoim wyrazem twarzy. A spodziewała się jakichś ciekawych przygód; walk ze smokami, dementorami, uratowaniem księżniczki... czymkolwiek, co mogłoby ją zaskoczyć i pobudzić jej wyobraźnię. Najwidoczniej Alastair nie miał szczęścia do przyciągania do siebie przygód i kłopotów, chociaż z drugiej strony było to godne pozazdroszczenia. W końcu mógł prowadzić spokojne życie, bez zastanawiania się, czy nie znajdzie się ktoś, kto zechce się nagle zemścić za krzywdy wyrządzone w przeszłości, o których zdążyło się już dawno zapomnieć.
Nie skomentowała już tej kwestii, skupiając się bardziej na podanej jej informacji. Hogwart i idealny Ślizgon. Cóż... w szkole każdy ze Ślizgonów uważał się za chodzący ideał, zbiór cnót domu Węża i usposobienie zła, więc ciężko było jej dopasować twarz do nazwiska. Teraz, po kilku latach, zastanawiała się nad tym, czy w ogóle kiedykolwiek była w bliskich relacjach ze Ślizgonami, skoro ona jako Krukonka, do tego półkrwi, była nieprzydatna i wyszydzana, pomijając naturalnie Mię, z którą zbliżyła się nie wiedzieć czemu. Może połączyła ją wspólna niedola i nieakceptowanie społeczeństwa? Wszystko na to wskazywało. Przyglądała mu się dalej, lustrując jego twarz mieniącymi się żywym złotem tęczówkami; nie robiła tego jednak na tyle nachalnie, by czuł się skrępowany.
- Ariadna - odparła machinalnie, po raz kolejny podsuwając mu widelczyk z ciastem pod nos. - Obawiam się, że nie mieliśmy okazji poznać się w szkole. Wielka szkoda. Chociaż z taką twarzą pewnie musiałabym się ustawić na końcu wianuszka dziewcząt - uznała otwarcie, nie przerywając tej wzrokowej nici porozumienia między nimi. Dziwiła się, w końcu nie lubiła tak długo wpatrywać się w ludzi, a tym bardziej w ich oczy, obawiając się, że w bliżej nieokreślony sposób odczytają jej duszę; przecież: oczy są zwierciadłem duszy. Co do tego wianuszka dziewcząt - bardziej żartowała, niż mówiła poważnie; ona sama nie biegała za chłopcami w szkole, znacznie odnajdując się w swoich prywatnych zajęciach. Zaskakującym był fakt, że chłopcy i tak interesowali się nią, co zrzucała na karb zwykłej, szczenięcej nudy, niż czegoś poważnego.
- Zatem Alastairze, czym się zajmujesz? Sądząc po idealnym ubiorze z pewnością nie jest to fizyczna praca - nie była niemiła, stwierdzając oczywisty fakt. - Albo daj mi zgadnąć! Pewnie obejmujesz wysoką posadę w jednej z placówek? - przywołując na usta jeden z ładniejszych uśmiechów, zastanawiała się, czy chociaż tym razem udało jej się zgadnąć.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]07.05.17 23:49
Słyszę Twoje ciche westchnięcie i uśmiecham się do siebie pod nosem. Zazwyczaj kłopoty trzymały się mnie bardzo blisko, nigdy nie wypuszczając ze swoich szponów. Ten dzień, pozornie tak szalony… Wydaje mi się w istocie jednym z najspokojniejszych w minionych kilku miesiącach. Choć z pewnością nigdy nie powiedziałbym nie walce z potworami by uratować księżniczkę. Zwłaszcza taką piękną i na dodatek mądrą. Chociaż skoro sama nie umiałaby sobie poradzić, to czy w istocie mógłbym być nią zainteresowany?
Ariadna. Jak biedna, porzucona, mitologiczna księżniczka. Ironicznie. Czy Ty także zostałaś zostawiona sama sobie przez pewnego aroganckiego Tezeusza? Okłamana. Oszukana. Poniżona. Nie do końca dostrzegam jak ktoś mógłby wybrać takie imię dla własnej córki. Poniekąd sam prosił się o nieszczęście. Owszem, Ariadna była i może mądra i piękna i w końcu dobrze skończyła - przynajmniej tak mi się wydaje, jednak słysząc to imię myślę głównie o zdradzie. O tym, jak ludzie potrafią być okropni.
Przez idealnego Ślizgona rozumiałem raczej idealnego przedstawiciela tego domu, odzwierciedlenie cech tak uwielbianych przez Salazara. Nie zaś chodzącą perfekcję. Nie powstrzymuję śmiechu na wspomnienie wianuszka dziewcząt - wiem, że miał to być żart, lecz zdziwiłabyś się jak bardzo trafny. Mógłbym nawet rzec, że zbyt boleśnie prawdziwy. Nigdy nie uganiałem się za dziewczętami i na niewielu z nich w istocie mi zależało lecz muszę przyznać, że ładna twarz może w życiu zdziałać bardzo wiele.
Ja sam lubię wpatrywać się w cudze oczy, bo lubię znać innych, a to jedna z pierwszych rzeczy która pomaga mi do tego dotrzeć. Ludzie rzadko potrafią kłamać spoglądając prosto w oczy i zazwyczaj są one jedną z podstawowych dróg kontaktu.
Bardzo widocznie przewracam oczyma na wspomnienie pracy. Zaskakujące, ale można by rzec, że także pracuję fizycznie. Albo raczej - pracowałem.
- Wiesz, zaskoczę Cię… - rozpoczynam, ale nie dane mi jest dokończyć ponieważ momentalnie czuję lekkie ukłucie mdłości.
Świat rozmywa się na tysiące barw i doznaję znajomych zawrotów głowy. Czuję jak żołądek przewraca mi się na drugą stronę, po czym znikasz mi sprzed oczu, zarówno Ty, jak i cała ulica Pokątna oraz Twoje ciasto.
Hep!

z.t


Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3799-alastair-nott https://www.morsmordre.net/t3820-iuventas https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3990-skrytka-bankowa-nr-909 https://www.morsmordre.net/t3821-alastair-nott
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]09.05.17 15:49
Cóż mogła poradzić, że ojciec zażartował w okrutny sposób nadając jej takie imię? Nie była pewna, czy przypadkiem nie przesądził nim jej dalszego losu; w końcu została zdradzona, oszukana i w istocie poniżona, przez samego rodziciela, z którym nie miała kontaktu od kilku lat. Nie wiedziała gdzie był, co robił i czy w ogóle jeszcze żył. I chociaż czasami się zastanawiała nad tym, nie chciała go spotkać. Nie po krzywdzie, jaką skutecznie jej wyrządzał od dziecka, nie po tym, jak potoczyło się ich ostatnie spotkanie. Nie odczuwała wobec niego żadnej litości, ani skruchy.
To było dziwne spotkanie, ale pojęcie dziwności było przecież bardzo względne. Chciała tylko się przespacerować i w spokoju zjeść kawałek ciasta, zapalając potem papierosa, a tymczasem wpadła na byłego Ślizgona, który niemalże zakochał się w jej cieście cytrynowym. Nim jednak uzyskała odpowiedź na swoją zgadywankę, chłopak zniknął, co przyjęła bez większego entuzjazmu - przecież ostrzegał. Nie rozglądała się za nim, nie szukała go, zamiast tego śmiejąc się pod nosem.
Przystąpiła więc do swojego planu na końcówkę przerwy obiadowej, po chwili opalając bladą twarz w wiosennych promieniach słońca, a wreszcie podniosła się i wróciła do pracy.

zt

Gość
Anonymous
Gość
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]01.02.18 16:19
|16 maja, wieczór

Dziwne poczucie bycia obserwowaną nie opuszczało kobiety od dłuższej chwili. Odkąd tylko pojawiła się w pobliżu Pokątnej, w celu odebrania kilku przesyłek i zaczerpnięcia świeżego powietrza po porannej pracy w herbaciarni, miała wrażenie, że jej cień stał się podwójny lub nawet potrójny. Starała się jednak nie zwracać na to szczególnej uwagi, wiedząc, że przecież jej obecność gdziekolwiek zazwyczaj wzbudza zainteresowanie. Uznała też, że wśród tłumu ludzi jest względnie bezpieczna, choć Pokątna do bezpiecznych już dawno nie należała. Żadne miejsce nie należało, łącznie z jej domem, który wciąż nie był strzeżony żadnymi zaklęciami a próby rozmów z wujostwem przynosiły zazwyczaj marny efekt. W butiku u swojej serdecznej znajomej zatrzymała się na dłużej, niespokojnie jednak wyglądając przez sklepową witrynę; tłum ludzi zdawał się żyć według wyznaczonego rytmu dnia, z czasem zmniejszając się do pojedynczych jednostek, poza mężczyzną, którego dostrzegła po przeciwnej stronie ulicy, bliżej ślepego zaułka. Stał tam od pewnego czasu, jakby w oczekiwaniu na kogoś, co wydało się Solange na tyle dziwne, że podzieliła się swoimi obawami ze znajomą, lecz ta nie pojęła obaw jasnowłosej - w końcu zwykłe kobiety nie rozumiały czym są próby porwań w wiadomych celach.
Pożegnała się z nią kilka minut później i opuściła lokal, gdy zrobiło się już dość ciemno, co skutecznie pobudziło czujność blondynki. Nawet aż za bardzo, bo kiedy idąc odwracała się ciągle za siebie, nie spostrzegła, w którym momencie weszła na zmierzającego z przeciwnej strony mężczyznę. Przerażona krzyknęła, odskakując do tyłu, ale widok Gideona spowodował, że prawie krzyknęła i drugi raz. Nie widziała go od trzech lat lub nawet trochę dłużej, gdy ich mały związek zakończył się w miarę polubownie, kiedy oboje uznali, że praca jest ważniejsza i zresztą, nie mieli nawet dla siebie czasu, a ówcześnie złamane serce potomkini nie pozwalało jej na obdarzenie głębszymi uczuciami kogokolwiek. Stojąc w miejscu z nadzwyczaj głupią miną spoglądnęła na niego, potem nerwowo za siebie, ale nie dostrzegając tam nikogo, skupiła się na Fenwicku. Uśmiechnęła się skonsternowana, posyłając mu niezrozumiałe spojrzenie, a wyraz bladej twarzy wyglądał tak, jakby co najmniej pierwszy raz w życiu ujrzała ducha. Duch stojący przed nią wyglądał całkiem żywo i jedynie resztki opanowania spowodowały, że nie dźgnęła go palcem w celu sprawdzenia, czy nie ma halucynacji.
W zasadzie, nie wierzyła, że spotkają się ponownie, nie po przeczytaniu gazety tamtego poranka, która jasno mówiła, że zginął i szansa, że przeżył była bliska zeru. Nie rozumiała też z czego wynikał fakt, że przez ostatnie kilka dni walczyła ze swoimi zmorami z przeszłości. Kumulacja majowych nieszczęść chyba nie miała końca. - Jakim cudem... co ty tu robisz? - Spytała cicho, nie potrafiąc spojrzeć w jego szafirowe oczy, które od samego początku niezmiernie ją fascynowały. Nie przyznała się nigdy przed nikim, że to właśnie z jego powodu szafir stał się jednym z jej ulubionych kolorów.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Szachy czarodziejów - Page 6 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]21.02.18 16:14
Chodzenie po ulicach z niezmienioną twarzą wciąż wprawia mnie w swego rodzaju konsternację. Dziwnie jest czuć wiatr we włosach i wdychać to dziwne, londyńskie powietrze. Przesiąknięte wilgocią i ludzkim zepsuciem, to z pewnością. A już w szczególności tym drugim. Są jednak też jasne strony Londynu – jest w tym mieście coś co kocham, choć w zupełnie inny sposób niż pokochałem jasne brzegi Norwegii.
Ciężko mi teraz nawet o niej myśleć. Coś w tych myślach bowiem boli mnie bardzo dotkliwie. Przechadzam się więc wzdłuż ulicy, przechodząc niedaleko lodziarni, ale nie zatrzymuję się na żadną przekąskę. Nie jestem chyba w nastroju. Może już nigdy nawet nie będę, choć szczerze wątpię: słodyczom ciężko jest się oprzeć. Niemal bezwiednie docieram do miejsca, które kiedyś tak bardzo lubiłem. Szachy czarodziejów. Chyba już w ogóle zapomniałem jak się gra. Jest w tym miejscu jakaś pozytywna, spokojna aura, jakiś ulotny klimat. Bardzo często cisza towarzysząca skupieniu, a jeśli jest coś czego bardzo lubię słuchać, to właśnie ciszy. Jakby zdając się na własny instynkt zasiadam przy jednym ze stolików, chociaż nie mam nawet partnera do gry. Przez chwilę wpatruję się w pustkę, jakby miała mi nagle ukazać jakieś wyjaśnienia i odpowiedzi, ale rzecz jasna nic takiego się nie dzieje. Nawet już chyba nie wierzę w takie rzeczy.
Wtedy słyszę kroki. Delikatne, zapewnie damskie i kątem oka dostrzegam Twoją sylwetkę. Jasne włosy i jasna cera, stale otaczająca aura, nierozerwalnie związana z krwią. Niektórzy rodzą się tragedią w krwi, niektórzy z oszałamiającym pięknem. Które wcale nie musi być lepsze od tego pierwszego, zapewne przywodzi równie wiele kłopotów. Trochę mam nadzieję, że może Cię z kimś pomyliłem, ale kiedy pada pytanie, nie mam już żadnych wątpliwości. To była część mojej pracy. Zapamiętuj twarze, ale co ważniejsze zapamiętuj do kogo należą – twarz można zmienić, zmiana głosu na przykład, wymaga o wiele więcej pracy.
Chłonę piękno i brzydotę londyńskich nocy, nic zbyt ciekawego – odpowiadam prozaicznie.
Nie mam ochoty na tłumaczenie niczego, ani na udzielanie odpowiedzi. Nie jestem jeszcze gotowy, a może nawet jestem, ale mam tego wszystkiego dość. Brak mi siły. Brak mi chęci do wracania do przeszłości. Staram się unikać Twojego wzroku i pytających spojrzeń. Pozwól przeszłości umrzeć. Muszę zacząć nowe życie, chociaż w starym miejscu. Ty tego nie zrozumiesz. Ani moja rodzina. Nikt, kto wcześniej znał mnie dobrze, bo po tamtym człowieku nie pozostało bardzo wiele.
Zagramy? – pytam, z szyderczym uśmieszkiem i wskazuję dłonią planszę do gry.
Nie jestem mistrzem w szachy, powiedziałbym nawet, że zupełnym przeciwieństwem. Lata poświęcone runom zupełnie już pochłonęły moje zdolności, jeśli kiedykolwiek takie posiadałem. W moim pytaniu pobrzmiewa dziwna nuta: nie mówię w co mamy grać. Może możemy porozmawiać. Ale nie na zasadzie przesłuchania, ani przypadkowej rozmowy starych znajomych na ulicy. Bo nic nie jest już takie jak było kiedyś.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]03.03.18 16:45
Bez problemu wyczuła dystans i może nawet lekką niechęć, bijącą od Gideona, a już na pewno to, że zatrzymał się ze zwykłej grzeczności, niż chęci. Potrafiła zrozumieć jego negatywne uczucia; w końcu nie każdy zmartwychwstawał po kilku latach i z pewnością chciał uniknąć męczących pytań o powód, dlaczego i w jaki sposób właściwie przetrwał tamtą noc. Nie zamierzała jednak o to pytać; chociaż znali się raczej krótko, mógł być pewien, że nie poruszy tego tematu, dopóki sam nie zechce opowiedzieć jej o tym, jak było naprawdę, nawet jeśli powątpiewała w tym momencie, że kiedykolwiek do tego dojdzie. Nigdy nie pytała, podobnie zresztą było z Ramseyem, spotkanym niedawno, niezależnie od ciekawości, która brała górę - teraz też była ciekawa, jej zapał jednak ostudził dystans. Uśmiechnęła się lekko, dopiero po chwili podnosząc wzrok gdzieś z brudnego chodnika i czubka butów na obcasie, na twarz mężczyzny i nie wiedziała za bardzo co powiedzieć. Nie każdego dnia miało się przecież okazję do porozmawiania z żywym duchem, a na tę nie była przygotowana. Jego pytanie było więc zbawieniem, choć na początku nie zrozumiała drugiego dna, którym było podszyte.
- Zagrajmy. - Odparła jednak, siadając na miejscu przy planszy. Również i ona nie była mistrzem gry, znała mimo to mniej więcej zasady i ruchy figur. A to było już coś. - Więc, mój drogi, zaobserwowałeś coś ciekawego? - W pięknie i brzydocie londyńskich nocy, które skąpane w ponurej pogodzie przechylały się w kierunku brzydoty. W międzyczasie przyglądnęła się planszy i szachom, palcem przesuwając po smukłej, czarnej figurze konia. Uczucie bycia obserwowaną powróciło ponownie, dlatego zdecydowała się dyskretnie rozglądnąć dookoła, co niekoniecznie jej się udało - nie była mistrzem dyskrecji, ale przy okazji nie zauważyła nikogo ani niczego podejrzanego.
- Nie masz wrażenia, że ktoś nam się przygląda? - Spytała nagle, konspiracyjnym szeptem i ze skonsternowanym grymasem spoglądając na Gideona. Powątpiewając w swoje zdolności, nie mogła odmówić ich byłemu? aurorowi. - Odkąd pojawiłam się na Pokątnej czuję lekki niepokój. - Wiedziała, że nawet Pokątna nie jest już bezpieczna a po zmroku nikt - a na pewno nie półwila, czy inna kobieta - nie powinien zapuszczać się te okolice, ale wokół przecież kręciły się patrole, prawda?

no nie wiem, zt??


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Szachy czarodziejów - Page 6 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]21.03.19 15:11
stąd

Furkot skrzydeł rozpaczliwie przecinał powietrze, kiedy usiłowała wydostać się poza zasięg straszliwej burzy; nie powinna wykonywać tak gwałtownych ruchów, nie powinna przemęczać się aż tak, jednak szybka kalkulacja zysków i strat wystarczyła, by uznać to za jedyne rozsądne wyjście. Lepsza matka zmęczona - niż trafiona piorunem. Musiała żyć. Nie dla siebie, dla nich. Wciąż nie wybrała imienia dla drugiej córki. Na przekór wiatrowi, który nawałnicą parł do anomalii i pomimo błysków towarzyszących kolejnym grzmotom, wyfrunęła ku jaśniejszemu niebu. Dopiero, kiedy była pewna, że znalazła się poza zasięgiem gwałtowniejszej burzy - skierowała się pod zadaszenie nieopodal szachów znajdujących się na Pokątnej i pofrunęła ku ziemi, gdzie przeobraziła się z powrotem w ludzką postać - pozostając na ziemi w skulonej, w pół klęczącej pozycji, z zamkniętymi powiekami wsłuchując się tak w rytm swojego serca, jak oddechu i ciała. Chcąc upewnić się w ten sposób, że wszystko było w porządku: że potrafiła wyczuć ruchy swojego dziecka, że nie czuła bólu, że mimo zmęczenia poradziła sobie ze wszystkim, co się wydarzyło. Odetchnęła głębiej, raz i drugi, mocniej wspierając się na twardym żwirze bladą smukłą dłonią - kątem oka dostrzegając biegnącego z oddali mężczyznę. W pierwszej chwili pobladła, zatrzymując w płucach oddech: zaraz jednak dostrzegła, że nie biegł za nią jej oprawca, dawny znajomy, a mężczyzna, który pomógł jej tamtego dnia w zaułku. Nieczęsto zdawało się jej doznawać ludzkiej bezinteresownej dobroci, nie posądzała go zatem o empatię. Miał w tym wszystkim  swój interes - i była o tym całkowicie przekonana. Nie wiedziała tylko jaki. Znalazł się tam przypadkiem, szukał jej? Szukał jego? Nie został z nim - nie zabrał go też ze sobą, był sam. Ostatki chmur kłębiły się nad jego głowami, jednak piorun uderzył w pobliskie drzewo, zajmując ogniem jego imponującą koronę - niwecząc kilkudziesięcioletnie dzieło matki natury. Jak mogli zrobić światu coś tak potwornego, sprowadzając tu te dziwaczne anomalie?
- Stój - wychrypiała w jego stronę, ostrzegawczo wyciągając przed sobą dłoń w tożsamym geście; jej głos był zmęczony, z trudem łapała powietrze, lecz wciąż nie miała w dłoni różdżki. Schowana pozostała na podorędziu w głębokiej kieszeni czarnej spódnicy. - Kim jesteś? - Nim zadała pytanie, odnalazła spojrzeniem szmaragdowych tęczówek jego źrenice, z odbitym w nich lękiem, ale i stanowczością, w matce chroniącej swoje dzieci zawsze tkwiła wyjątkowa moc.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]21.03.19 15:30
stąd

Michael biegł przez ulicę, usiłując znaleźć się jak najdalej od burzy. Nie zatrzymał się nawet, gdy piorun uderzył w pobliskie drzewo, choć kątem oka zobaczył płomienie. Dobrze, że nie uderzył prosto w niego. Celem aurora było teraz znaleźć się w bezpiecznym miejscu. To, że pobliski piorun nie zbił go z tropu, mogło dać do myślenia obserwującej Michaela kobiecie. Miała do czynienia z kimś szybkim i konkretnym w działaniu, zarówno podczas rozbrajania wariatów, jak i ucieczki przed anomalią.
Michael zerknął w górę, na jaśniejące chmury. Zwolnił i obejrzał się za siebie. Powietrze nie było już naelektryzowane, wyglądało na to, że burza spowodowana przez anomalię wyładowała się na drzewie. Przystanął i oparł dłonie na kolanach, pozwalając sobie na głębsze złapanie oddechu. Zaczynała mu dawać w kość zadyszka - irytująca słabość, która nie imała się go tak szybko gdy jeszcze nie był wilkołakiem.
Upewniwszy się, że nie padnie zaraz ofiarą czarnomagicznej błyskawicy, chciał się rozejrzeć za wroną, tudzież kobietą. Ale to ona dostrzegła go pierwsza.
Wyprostował się i spojrzał w jej stronę. Najpierw na ręce, ale nie celowała w niego różdżką. Zgodnie z logiką powinna być mu teraz wdzięczna, ale jako auror był świadkiem zbyt wielu nieoczywistych sytuacji - ofiar, które atakowały swoich wybawców pod wpływem szoku, albo które wcale nie były ofiarami. Teraz, gdy minęło niebezpieczeństwo, do jego świadomości dochodziły świeże wspomnienia z niedawnej konfrontacji. Szalony czarodziej, oskarżający ją o wywołanie anomalii. Czy zaatakował ją będąc niespełna rozumu, czy miał jakiś motyw?
Mike chciał się dowiedzieć - i jako postronny zaangażowany przypadkiem w sytuację, i jako auror.
-Tonks, Biuro Aurorów. - odparł służbowo, ale jego mina podświadomie złagodniała, gdy spojrzał na twarz nieznajomej. Jak każdy mężczyzna, był nieco mniej stanowczy wobec ładnych kobiet...a poza tym zaimponowała mu tam, szybkim przydeptaniem różdżki i błyskawiczną ucieczką. W dodatku mogłaby odlecieć na drugi koniec miasta, ale najwyraźniej czekała tu...na niego?
-Michael. - dodał z bladym uśmiechem. -Byłem tam przypadkiem, nie w pracy. Zobaczyłem, że tamten czarodziej za tobą idzie i...wiesz czemu cię zaatakował? - jego ton był swobodny, jakby prowadzili pogawędkę. Ale nie wybrał tego pytania przypadkowo, w końcu był aurorem. A to wszystko było podejrzane.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Szachy czarodziejów - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Szachy czarodziejów [odnośnik]21.03.19 16:59
Biuro aurorów. Świetnie. Z deszczu pod rynnę, może szedł za nią z innego powodu, może wcale nie zamierzał jej ocalić - może był oprawcą, który pragnął jej bardziej, niż pierwszy. Może wiedział kim była i kogo znała, może miał nadzieję uzyskać informacje, rozkazem, groźbą, torturą. Świdrowała go spojrzeniem czujnej wrony, która w każdym momencie mogła zebrać się i ulecieć w powietrze, uciekając przed drapieżnikiem. Jego nazwisko nic jej nie mówiło, tak jak jej zapewne niewiele powiedziałoby jemu. Nie była przekonana, co sądzić o łagodniejącej twarzy, mogła być tylko zmyłką, przybraną na twarz maską lub wyrazem nadmiernej pewności siebie, która musiała ostrzegać: lata spędzone w krainie tak dzikiej i nieprzewidywalnej, jak zakryty cieniem Nokturn, nauczyły ją podejrzliwości i ostrożności. Przesunęła smukłą dłoń z twardego żwiru na ścianę obok, delikatnie wspierając się na niej, by wstać do stabilniejszej pozycji - jej serce wciąż łopotało, nie słabiej, niż maleńkie serce w szerokiej piersi wrony. Dziecko poruszyło się niespokojnie, ale nie czuła bólu. Miała dużo szczęścia, to mogło skończyć się gorzej - wciąż mogło.
- Legitymacja? Odznaka? - Czymkolwiek odznaczali się aurorzy? Słowa wyrzucała z siebie z każdym głębszym oddechem, łapczywie nabierając wciąż brakującego powietrza; jej stan stabilizował się powoli. Na potwierdzenie tezy miała wyłącznie jego słowo, to niewiele - mógł być kolejnym zakamuflowanym drabem. Zakonnikiem, co gorsza. Nie zdradziła swojego imienia - jeszcze nie. - Wyglądał na szaleńca - odparła na jego pytanie, zgodnie zresztą z prawdą, choć nie całkowitą. To ona z niego szaleńca uczyniła. - Nie na kogoś, komu potrzeba powodu. - Wzięła głębszy oddech, jej serca wracało do normalnego rytmu. Jego głos był swobodny i ciepły, tylko dlatego nie wzięła jego słów jako zawoalowanej groźby, przy pomocy której zamierzałby rozpocząć odwet. Miała obawy się lękać, więcej niż kilka. - Skąd to pytanie? - Czy teraz przesłuchiwano ofiary, nie ich oprawców?
- Daruj - wtrąciła, nim zdążył odpowiedzieć, jej opryskliwość nie była potrzebna. Gdyby nie on, być może nie opuściłaby tamtego zaułka o własnych siłach. - Należna ci jestem podziękowania za ten bohaterski ratunek. Bez ciebie pewnie straciłabym życie. - Choć tak jej głos, jak oczy, nie wyzbyły się ostrożności, z jaką świdrowała jego sylwetkę uważnym spojrzeniem.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Szachy czarodziejów
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach