Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Wiltshire
Leśne mokradła
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Leśne mokradła
Kilka kilometrów od cmentarza w Salisbury łagodne pagórki zamieniają się w gęsty, porośnięty cierniami las. W samym jego sercu kwitną mokradła. Nikt o zdrowym rozsądku nie zapuszcza się tam samotnie. Mokradła pełne są niebezpiecznych magicznych stworzeń, które tylko na to czekają. Wśród nich są Zwodniki - bagienne demony o jednej nodze, wabiące zbłąkanych wędrowców na trzęsawiska. Miejscowi bajarze powiadają, że na mokradłach mieszka Ambrozjusz Bzik, który dobrych czarodziejów nagradza, wskazując im drogę do jaskini pełnej skarbów, a złych porywa i przywiązuje do drzewa.
Na terenie lasu nie można się teleportować.
Na terenie lasu nie można się teleportować.
The member 'Crispin Russell' has done the following action : rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Samatha udało ci się dotrzeć na tyle daleko, że przez gęstą mgłę unoszącą się na całym terenie mokradeł, ledwo co mogłaś dojrzeć brzeg, z którego weszłaś na śliskie kamienie; na tyle śliskie, że co rusz chwiałaś się niebezpiecznie, próbując odzyskać równowagę. Kolejny z głazów okazał się jednak mniej stabilny niż pozostałe, przez co wylądowałaś w wodzie nim zdążyłaś się zorientować w sytuacji. Szczęśliwie, nie jest głęboko, a ty nie poobdzierałaś się podczas mokrego upadku.
Ramsey, twoja wędrówka przebiegała odrobinę wolniej niż przejście Samanthy - znajdowałeś się kilka metrów za dziewczyną - brodzenie utrudniały ci szuwary ale także narastający opór wody, której poziom lekko się podniósł. Przy kolejnym kroku poczułeś jak coś pochwyciło cię za łydkę i najwyraźniej próbowało wrzucić cię do wody. Masz jednak szczęście, bo uścisk nie należy do najsilniejszych.
Zaklęcie Samaela nie powiodło się, wokół końca jego różdżki zalśniła tylko niewielka łuna czaru niewybaczalnego, natomiast atak Caesara okazał się niecelny - zaklęcie uderzyło w jeden z konarów, który z trzaskiem opadł na ziemię pomiędzy mężczyznami. Crispin zdecydowałeś się na obserwacje tej walki, lecz może lepiej interweniować nim znów wszyscy się pogubicie?
Ramsey, ST wyszarpnięcia nogi z uścisku wynosi 15. Samantha może ci pomóc poskromić stworzenie.
Caesar, Crispin, Samael, jeśli zdecydujecie się ruszyć za pozostałymi ścieżką, którą podążyła Samantha, ST jej odnalezienia wynosi 75. Możecie także spróbować przejść w brud, wtedy ST odnalezienia grupy wynosi 50.
Na odpis macie 48 godzin.
Ramsey, twoja wędrówka przebiegała odrobinę wolniej niż przejście Samanthy - znajdowałeś się kilka metrów za dziewczyną - brodzenie utrudniały ci szuwary ale także narastający opór wody, której poziom lekko się podniósł. Przy kolejnym kroku poczułeś jak coś pochwyciło cię za łydkę i najwyraźniej próbowało wrzucić cię do wody. Masz jednak szczęście, bo uścisk nie należy do najsilniejszych.
Zaklęcie Samaela nie powiodło się, wokół końca jego różdżki zalśniła tylko niewielka łuna czaru niewybaczalnego, natomiast atak Caesara okazał się niecelny - zaklęcie uderzyło w jeden z konarów, który z trzaskiem opadł na ziemię pomiędzy mężczyznami. Crispin zdecydowałeś się na obserwacje tej walki, lecz może lepiej interweniować nim znów wszyscy się pogubicie?
Ramsey, ST wyszarpnięcia nogi z uścisku wynosi 15. Samantha może ci pomóc poskromić stworzenie.
Caesar, Crispin, Samael, jeśli zdecydujecie się ruszyć za pozostałymi ścieżką, którą podążyła Samantha, ST jej odnalezienia wynosi 75. Możecie także spróbować przejść w brud, wtedy ST odnalezienia grupy wynosi 50.
Na odpis macie 48 godzin.
Gniew kumulował się w każdej komórce jego ciała, powodując że dosłownie płonął z nienawiści. B y ł furią i mógł myślec tylko o cierpieniu Caesara. Zadanym mu jego własną ręką, karzącą słusznie, lecz okrutnie. Porównywał się do starotestamentowego Boga, zsyłającego niewyobrażalne męki na krnąbrnych ludzi, lecz to było stanowczo za mało. Powinien u m r z e ć, rozpaść się w pył, zgnić, zostać wchłoniętym przez łapczywą ziemię i trafić do królestwa, w którym nareszcie byłby wsród swoich - robactwa, czerwi, larw. Poddani może objawiliby jego szlachetność, wywlekając na wierzch upiorną biel kości, czyszcząc go z brudów i grzechów doczesnego świata. Naga prawda, Lestrange był jedną z pełzających pluskiew, wszy, pasożytujących na ludziach godnych.
Avery niemalże zapomniał o przyczynie, desperacko pragnąc zgnieść Lestrange'a w imadle swojego uścisku. Wydłubać mu oczy. Wyrwać język, by więcej nie ważył się na podobne bluźnierstwa. Dziwił się, że nie poraził go grom z jasnego nieba - mitologiczny piorun, symbol nadnaturalnego gniewu. Musiał więc sam wyegzekwować karę i ubrudzić sobie ręce jego plugawą krwią. Wciąż drżał ze złości, twarz była ściągnięta grymasem bólu, wyrytym w jego obliczu głęboko, jakby miał pozostać tak już na zawsze. Avery ledwie widział na oczy, przesłonięte groteskową mgłą zemsty. Tylko jej pragnienie utrzymywało go na nogach, słaniał się jedynie z niemożności wyduszenia z tego... z tego podczłowieka ostatniego tchnienia. I nie rezygnował, plując na wszystkie świętości.
-Crucio! Crucio! Crucio! - wywrzaskiwał, chcąc by ze łzami w oczach prosił go o łaskę. Której nie dostąpi.
Avery niemalże zapomniał o przyczynie, desperacko pragnąc zgnieść Lestrange'a w imadle swojego uścisku. Wydłubać mu oczy. Wyrwać język, by więcej nie ważył się na podobne bluźnierstwa. Dziwił się, że nie poraził go grom z jasnego nieba - mitologiczny piorun, symbol nadnaturalnego gniewu. Musiał więc sam wyegzekwować karę i ubrudzić sobie ręce jego plugawą krwią. Wciąż drżał ze złości, twarz była ściągnięta grymasem bólu, wyrytym w jego obliczu głęboko, jakby miał pozostać tak już na zawsze. Avery ledwie widział na oczy, przesłonięte groteskową mgłą zemsty. Tylko jej pragnienie utrzymywało go na nogach, słaniał się jedynie z niemożności wyduszenia z tego... z tego podczłowieka ostatniego tchnienia. I nie rezygnował, plując na wszystkie świętości.
-Crucio! Crucio! Crucio! - wywrzaskiwał, chcąc by ze łzami w oczach prosił go o łaskę. Której nie dostąpi.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 78
'k100' : 78
Nie wiedział, która część tego absurdalnego pojedynku bawi go bardziej: czy to Avery, który odsłonił swoje szlachetne lico ukazując nareszcie wszystkim swoją ludzką powłokę, przesiąkniętą na wskroś bólem i gniewem, czy może perspektywa sczeźnięcia u jego stóp, co wydawało się tak absurdalne, że niemal nierzeczywiste. Tak łatwo wykrzesać z człowieka pokłady jego pierwotnych instynktów, doprowadzić na skraj i wydusić z gardła najstraszliwsze klątwy – ku własnej zgubie. Samael był idealnym przykładem człowieka s ł a b e g o. Chwiejącego się u podstaw, przesiąkniętego tragedią. Dumnego, a jakże. Lecz za tytułem (i w murach swych posiadłości) ukrywający najstraszliwsze obrzydlistwa.
Także drogi Avery, jesteśmy do siebie bardzo podobni.
Spanikowany (?) Avery wrzeszczał próbując dosięgnąć go zaklęciem. Zdenerwowanie? Śmiech, których wydobył się z jego gardła – ten szyderczy, histeryczny? I unik, który próbował wykonać przed porażającym strumieniem zaklęcia, które próbował go dosięgnąć.
Także drogi Avery, jesteśmy do siebie bardzo podobni.
Spanikowany (?) Avery wrzeszczał próbując dosięgnąć go zaklęciem. Zdenerwowanie? Śmiech, których wydobył się z jego gardła – ten szyderczy, histeryczny? I unik, który próbował wykonać przed porażającym strumieniem zaklęcia, które próbował go dosięgnąć.
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Caesar Lestrange' has done the following action : rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
Cruccio. Jedno z tych doskonałych zaklęć, które sprawiają ofierze niewyobrażalny ból. Dla kogoś ich pokroju to ulubiona forma rozrywki, a przynajmniej jeśli chodziło o Ramseya. I choć to nie należało do najczęściej przez niego używanych przystanął w miejscu, kiedy usłyszał je po raz pierwszy. Obrócił się przez ramię, patrząc w stronę, z której przyszedł, widząc jedynie stróżkę bladego światła z tamtej strony. Zastygł w bezruchu, nasłuchując krzyku — c z y j e g o — krzyku, ale zaraz później rozbrzmiał głos Cezara. Wierzył, że Crispin, jako najspokojniejszy i najbardziej rozważny z całej ich ekipy został z dzieciakami. Wiedział, że uda mu się ich rozdzielić i doprowadzić do porządku, choć liczył się z tym, że jeśli obaj wpadną w furię to może być cieżko.
Obejrzał się więc w bok, w stronę, którą poszła Samanta, znacznie go wyprzedzając. Sama trzymała różdżkę w dłoni gotowa do tego by zainterweniować, ale zdecydowała się ruszyć dalej, tak jak po chwili i on. Nie uszedł jednak zbyt daleko, bo kolejne cruccio poleciały w rozpaczliwym krzyku Avery'ego. Desperacja i gniew w jego tonie nie wróżyły nic dobrego.
Och?
Był sfrustrowany, był poirytowany. Ba, był wściekły do granic możliwości i bynajmniej nie dlatego, że urządzają sobie pojedynki w środku misji b e z n i e g o. Flary pochodzące z rzucanych zaklęć, krzyki... Wszystko oddalało ich od celu, jeżeli Bzik miałby mieć Księgę przy sobie. Jeśli w ogóle miałby mieć księgę i tu być. Dużo niewiadomych — lecz dostał jasne ostrzeżenie, z czym miałby się mierzyć. Jeśli go tu nie było — panowie zapewnili sobie wysoki poziom zabawy w ramach nudy.
— Banda idiot...— warknął wściekle pod nosem, lecz nie skończył bo coś złapało go za nogę. Druzgotek zapewne. Teraz mógł być to nawet ożywiony trup, który miał go wciągnąć w mokradła. Nieważne. Skakali sobie do gardeł jak rozwścieczone młode wilczki, ujadając pyskami na wszystkie strony, odganiając potencjalną kolację od siebie. Czekała ich noc z pustymi żołądkami, a koleżków z jednej kompanii dalszy ciąg poszukiwań, które mogły trwać w nieskończoność bo żaden z nich nie odważyłby się powiedzieć Tomowi, że spieprzyli sprawę z powodu prywaty. Albo, że im się już nie chciało błądzić po mokradłach. Super.
Miał szczęście. Mulciber zawsze był cholernym farciarzem, los mu sprzyjał, więc był pewien, że to ledwie złapanie za jego łydkę mu nie przeszkodzi w tym by pójść dalej lub wrócić do tych partaczy, jeśli Russell nie ogarnął tematu.
Obejrzał się więc w bok, w stronę, którą poszła Samanta, znacznie go wyprzedzając. Sama trzymała różdżkę w dłoni gotowa do tego by zainterweniować, ale zdecydowała się ruszyć dalej, tak jak po chwili i on. Nie uszedł jednak zbyt daleko, bo kolejne cruccio poleciały w rozpaczliwym krzyku Avery'ego. Desperacja i gniew w jego tonie nie wróżyły nic dobrego.
Och?
Był sfrustrowany, był poirytowany. Ba, był wściekły do granic możliwości i bynajmniej nie dlatego, że urządzają sobie pojedynki w środku misji b e z n i e g o. Flary pochodzące z rzucanych zaklęć, krzyki... Wszystko oddalało ich od celu, jeżeli Bzik miałby mieć Księgę przy sobie. Jeśli w ogóle miałby mieć księgę i tu być. Dużo niewiadomych — lecz dostał jasne ostrzeżenie, z czym miałby się mierzyć. Jeśli go tu nie było — panowie zapewnili sobie wysoki poziom zabawy w ramach nudy.
— Banda idiot...— warknął wściekle pod nosem, lecz nie skończył bo coś złapało go za nogę. Druzgotek zapewne. Teraz mógł być to nawet ożywiony trup, który miał go wciągnąć w mokradła. Nieważne. Skakali sobie do gardeł jak rozwścieczone młode wilczki, ujadając pyskami na wszystkie strony, odganiając potencjalną kolację od siebie. Czekała ich noc z pustymi żołądkami, a koleżków z jednej kompanii dalszy ciąg poszukiwań, które mogły trwać w nieskończoność bo żaden z nich nie odważyłby się powiedzieć Tomowi, że spieprzyli sprawę z powodu prywaty. Albo, że im się już nie chciało błądzić po mokradłach. Super.
Miał szczęście. Mulciber zawsze był cholernym farciarzem, los mu sprzyjał, więc był pewien, że to ledwie złapanie za jego łydkę mu nie przeszkodzi w tym by pójść dalej lub wrócić do tych partaczy, jeśli Russell nie ogarnął tematu.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ostatnio zmieniony przez Ramsey Mulciber dnia 05.04.16 9:26, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Niepewność to najgorszy błąd i właśnie go popełniłem. Nie należy stać w miejscu, bo gdy wszystko idzie do przodu to zostaje się w tyle. To właśnie działo się na moich oczach. Głupio założyłem, że jeśli zaklęcie się nie udało to zapewne sobie odpuszczą. Jednak dwóch dorosłych mężczyzn tytułujących się rycerzami Walpurgii nie odpuszczało tak łatwo. Zwłaszcza, kiedy szło o wartość najważniejszą dla szlachciców, czyli dumę i honor. Nie można pominąć także faktu, że już od dłuższego czasu ich relacje nie należały do przyjacielski. Nic więc dziwnego, że znów rzucili się sobie do gardeł żądni krwi.
Nie mogę więc już stać w miejscu, chociaż to ostatni konflikt, w który chciałbym się mieszać. Zarówno z Averym, jak i z Lestrangem łączą mnie przecież w miarę poprawne stosunki jak na kogoś o moim statusie. Opowiedzenie się po jednej stronie oznaczać będzie zdradę drugiego, a tego starałem się przecież uniknąć. Być może za długo udało mi się utrzymać tę kruchą równowagę, więc teraz mściwa karma mści się na mnie podwójnie. Muszę jednak ruszyć się z miejsca, bo krzyczący crucio Avery na pewno sam nie uzna, że poznęcał się już wystarczająco. Tylko nie jesteśmy w pieprzonej piaskownicy, nie szwendamy się po lesie dla własnej radości czy dla zacieśnienia towarzyskich relacji. Wysłał nas Riddle i raczej się nie ucieszy, że przekładaliśmy swoje własne sprawy ponad powierzone zadanie. My, bo za niepowodzenie ukaże nas wszystkich, to oczywiste.
Nie ufam dziś swojej różdżce na tyle, żeby użyć jej w takiej sytuacji. Zrobię z niej użytek dopiero w ostatniej chwili. Zamiast tego podbiegam do Avery'ego i siłą rozpędu spycham go na bok, aby przerwać działanie zaklęcia. Nie mam jednak zamiaru sam stać się teraz celem. Potrząsam, więc jego ramieniem i wołam.
- Samael, na Salazara, ogarnij się do kurwy nędzy. Nie daj się sprowokować, nie teraz. Co ci da, że zniszczy go teraz? Będziesz musiał targać truchło i tłumaczyć się z ostatniego zaklęcia, które padło z twojej różdżki. Nawet jak rzucisz potem inne to i tak nie uciekniesz. Aurorzy cię wykryją, rozumiesz? Akurat to ci mogę zagwarantować, bo sam jednym jestem. Więc zbierz się w kupę i pomóż nam odnaleźć tego Bzika, bo inaczej Riddle potraktuje cię tym samym zaklęciem albo jeszcze innym niewybaczalnym. A ty masz córkę, do której musisz wrócić, pamiętasz? - Mam nadzieję, że Lestrange nie jest na tyle świadom, żeby słyszeć, co mówię, a jeśli tak, to wie, że to próbuję uratować mu tę niezwykle wyszczekaną dupę.
w sumie nie wiem po co rzucałam, ale pewnie nie musiałam, oby nie, bo inaczej wszyscy zginiemy, ech
Nie mogę więc już stać w miejscu, chociaż to ostatni konflikt, w który chciałbym się mieszać. Zarówno z Averym, jak i z Lestrangem łączą mnie przecież w miarę poprawne stosunki jak na kogoś o moim statusie. Opowiedzenie się po jednej stronie oznaczać będzie zdradę drugiego, a tego starałem się przecież uniknąć. Być może za długo udało mi się utrzymać tę kruchą równowagę, więc teraz mściwa karma mści się na mnie podwójnie. Muszę jednak ruszyć się z miejsca, bo krzyczący crucio Avery na pewno sam nie uzna, że poznęcał się już wystarczająco. Tylko nie jesteśmy w pieprzonej piaskownicy, nie szwendamy się po lesie dla własnej radości czy dla zacieśnienia towarzyskich relacji. Wysłał nas Riddle i raczej się nie ucieszy, że przekładaliśmy swoje własne sprawy ponad powierzone zadanie. My, bo za niepowodzenie ukaże nas wszystkich, to oczywiste.
Nie ufam dziś swojej różdżce na tyle, żeby użyć jej w takiej sytuacji. Zrobię z niej użytek dopiero w ostatniej chwili. Zamiast tego podbiegam do Avery'ego i siłą rozpędu spycham go na bok, aby przerwać działanie zaklęcia. Nie mam jednak zamiaru sam stać się teraz celem. Potrząsam, więc jego ramieniem i wołam.
- Samael, na Salazara, ogarnij się do kurwy nędzy. Nie daj się sprowokować, nie teraz. Co ci da, że zniszczy go teraz? Będziesz musiał targać truchło i tłumaczyć się z ostatniego zaklęcia, które padło z twojej różdżki. Nawet jak rzucisz potem inne to i tak nie uciekniesz. Aurorzy cię wykryją, rozumiesz? Akurat to ci mogę zagwarantować, bo sam jednym jestem. Więc zbierz się w kupę i pomóż nam odnaleźć tego Bzika, bo inaczej Riddle potraktuje cię tym samym zaklęciem albo jeszcze innym niewybaczalnym. A ty masz córkę, do której musisz wrócić, pamiętasz? - Mam nadzieję, że Lestrange nie jest na tyle świadom, żeby słyszeć, co mówię, a jeśli tak, to wie, że to próbuję uratować mu tę niezwykle wyszczekaną dupę.
w sumie nie wiem po co rzucałam, ale pewnie nie musiałam, oby nie, bo inaczej wszyscy zginiemy, ech
Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Ostatnio zmieniony przez Crispin Russell dnia 06.04.16 19:35, w całości zmieniany 1 raz
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Crispin Russell' has done the following action : rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
To ironia losu, czy hipokryzja Samanthy? Jeszcze jakiś czas temu mówiła o czekaniu na siebie i nie oddalaniu się od grupy. A gdzie teraz była? Z dala od reszty, zanurzona po pas w mokradłach, a mokra od stóp do głów.
To był moment, chwila. Ledwo zdążyła rozeznać się, że coś jest nie tak, a już nurkowała w bagnie. I tyle by było z przejścia suchą stopą, pomyślała, kiedy już jakoś porządnie stanęła na nogach. Obejrzała się za siebie. Widziała jedynie Ramseya, Crispin i ta dwójka nadmuchanych baloników zostali pewnie tam, gdzie ich zostawiła. Teraz, gdy była już tak daleko, cała mokra i pośrodku bagna, nie opłacało jej się wracać do zagryzających się na śmierć psów. Zamiast tego, wolała znaleźć drugi brzeg i tam poczekać na tę ekipę - w pełnym, czy nie, składzie. Miała nadzieję, że Mulciber zrobi tak samo i nie wróci sprawdzić czy jego ukochany Caesar jeszcze żyje.
Otrząsnęła się więc z "porażki" i brnęła dalej w głąb bagniska. Różdżkę miała w ręce, głowę na karku, a oczy dookoła głowy. Może szczęście do nich wróci?
To był moment, chwila. Ledwo zdążyła rozeznać się, że coś jest nie tak, a już nurkowała w bagnie. I tyle by było z przejścia suchą stopą, pomyślała, kiedy już jakoś porządnie stanęła na nogach. Obejrzała się za siebie. Widziała jedynie Ramseya, Crispin i ta dwójka nadmuchanych baloników zostali pewnie tam, gdzie ich zostawiła. Teraz, gdy była już tak daleko, cała mokra i pośrodku bagna, nie opłacało jej się wracać do zagryzających się na śmierć psów. Zamiast tego, wolała znaleźć drugi brzeg i tam poczekać na tę ekipę - w pełnym, czy nie, składzie. Miała nadzieję, że Mulciber zrobi tak samo i nie wróci sprawdzić czy jego ukochany Caesar jeszcze żyje.
Otrząsnęła się więc z "porażki" i brnęła dalej w głąb bagniska. Różdżkę miała w ręce, głowę na karku, a oczy dookoła głowy. Może szczęście do nich wróci?
The member 'Samantha Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Nienawiść Samaela była prawdziwa i na tyle mocna, by poprawnie użyć jednego z zakazanych czarów. Caesar, gdy uderzyło w ciebie zaklęcie niewybaczalne, momentalnie ugięły się pod tobą kolana. Fala trudnego do opisania cierpienia rozlała się po twoim ciele. Po raz pierwszy na własnej skórze doświadczyłeś takiego bólu; bólu, o którym marzyłeś, by się skończył - dla chwili wytchnienia zrobiłbyś wszystko. Przestała liczyć się duma, ból wypełniał cię całego, tylko na nim potrafiłeś skupić swoje myśli. Ciszę przeciął twój krzyk, doskonale słyszalny nawet na dalekim obszarze.
Fizyczne interwencja Crispina na niewiele się zdała - popchnięcie, potrząsanie... Może uda mu się dotrzeć do Samaela za pomocą odpowiednio dosadnych argumentów?
Samantha, brnęłaś dalej przed siebie - nie było ci jednak dane dostrzec niczego interesującego, tylko to samo światło migotało zachęcająco; gdybyś miała wcześniej do czynienia ze zwodnikami, wiedziałabyś, że różni się od tego znajdującego się w ich latarni. Najprawdopodobniej było to coś innego - znacznie wyższego... Mogłabyś przysiąść, że dostrzegłaś kontury podobne do starej chaty ulokowanej nad powierzchnią wody. Nim udało ci się podejść bliżej i się upewnić, po swojej prawej stronie usłyszałaś głuchy dźwięk, przypominający stłumione warczenie, dobiegające z pobliskich szuwar oddalonych zaledwie kilka kroków od ciebie. W tej samej chwili dobiegł cię krzyk należący do lorda Lastrange'a.
Ramsey poradziłeś sobie z pochwyceniem, dodatkowo wydawało się, że stworzenie, które cię zatrzymało, odpuściło na jakiś czas. Widziałeś coraz to bardziej oddalające się plecy Samanthy, która dopiero co zaliczyła przymusową kąpiel. Zdecydujesz się pójść za nią, czy może wrócisz do pozostałej części grupy, szczególnie że do twoich uszu dopiero co dobiegły wrzaski należące do Caesara? Zdążysz jednak na czas? Dość znacznie oddaliłeś się od brzegu.
Caesar zostałeś trafiony klątwą Cruciatus, póki co odczuwasz tylko ból uniemożliwiający ci jakiekolwiek działanie.
Samantha coś znajduje się blisko ciebie i najwyraźniej nie jest przyjaźnie nastawione.
Ramsey ruszysz za panną Weasley, czy może spróbujesz interweniować w sprawie narastającej prywaty dwóch członków waszej drużyny?
Na odpis macie 48 godzin.
Fizyczne interwencja Crispina na niewiele się zdała - popchnięcie, potrząsanie... Może uda mu się dotrzeć do Samaela za pomocą odpowiednio dosadnych argumentów?
Samantha, brnęłaś dalej przed siebie - nie było ci jednak dane dostrzec niczego interesującego, tylko to samo światło migotało zachęcająco; gdybyś miała wcześniej do czynienia ze zwodnikami, wiedziałabyś, że różni się od tego znajdującego się w ich latarni. Najprawdopodobniej było to coś innego - znacznie wyższego... Mogłabyś przysiąść, że dostrzegłaś kontury podobne do starej chaty ulokowanej nad powierzchnią wody. Nim udało ci się podejść bliżej i się upewnić, po swojej prawej stronie usłyszałaś głuchy dźwięk, przypominający stłumione warczenie, dobiegające z pobliskich szuwar oddalonych zaledwie kilka kroków od ciebie. W tej samej chwili dobiegł cię krzyk należący do lorda Lastrange'a.
Ramsey poradziłeś sobie z pochwyceniem, dodatkowo wydawało się, że stworzenie, które cię zatrzymało, odpuściło na jakiś czas. Widziałeś coraz to bardziej oddalające się plecy Samanthy, która dopiero co zaliczyła przymusową kąpiel. Zdecydujesz się pójść za nią, czy może wrócisz do pozostałej części grupy, szczególnie że do twoich uszu dopiero co dobiegły wrzaski należące do Caesara? Zdążysz jednak na czas? Dość znacznie oddaliłeś się od brzegu.
Caesar zostałeś trafiony klątwą Cruciatus, póki co odczuwasz tylko ból uniemożliwiający ci jakiekolwiek działanie.
Samantha coś znajduje się blisko ciebie i najwyraźniej nie jest przyjaźnie nastawione.
Ramsey ruszysz za panną Weasley, czy może spróbujesz interweniować w sprawie narastającej prywaty dwóch członków waszej drużyny?
Na odpis macie 48 godzin.
Ciało drżące w konwulsjach. Znienawidzona postać, padająca na kolana, wijąca się pod wpływem niewyobrażalnego bólu, jaki atakował i przeszywał każdą komórkę i porażał każdy mięsień. Krzyki, bliskie potępieńczym wrzaskom, wygrywające niebiańską melodię dla uszu Avery'ego, pean na cześć jego wielkości. O to zabrzmiała chłodna pieśń zemsty, przedzierająca martwą ciszę panującą w zatopionym lesie. Hymn ku czci Samaela, sycącego się przegraną Caesara, jego upodleniem i upokorzeniem. Mógł go teraz przygnieść i zdeptać jak robaka, patrzeć, jak cierpienie odbiera mu zmysły i doprowadza do szaleństwa, jak przygnieciony ciężarem (zasłużonej) męki rzuca się na wilgotnej ziemi. Mógł obserwować jego katusze w nieskończoność i z prymitywną satysfakcją przyjmować każdy grymas na jego skrzywionej twarzy, każdy jęk dobywający się z jego gardła, lecz... Rozsądek powoli mu wracał, a gniew słusznie abdykował i usunął się w cień. Avery wciąż pozostawał niezaspokojony, pragnął, by jego wrzask dzwonił mu w uszach, by rozszerzone źrenice zapisały się na zawsze w jego pamięci, by Lestrange co nocy budził się zlany potem z koszmaru, w którym z jego ręki doświadcza niesamowitego bólu. Nie wyrównał rachunków a Caesar nawet nie miał pojęcia, że próg jego wytrzymałości nie został nawet nadszarpnięty... lecz cofnął zaklęcie, nie zwracając uwagi na pokrzykującego moralitety Russela.
-To nie koniec, Lestrange - rzekł cicho, odnajdując wzrok Caesara swoimi granatowymi tęczówkami - wstawaj - warknął, po czym z premedytacją kopnął go w twarz. Z nadzieją, że zaleje go krew: mógł się założyć, że pochodził z ludu i że będzie broczyć identycznym szkarłatem, jaki spływał z ran mugolaków.
-To nie koniec, Lestrange - rzekł cicho, odnajdując wzrok Caesara swoimi granatowymi tęczówkami - wstawaj - warknął, po czym z premedytacją kopnął go w twarz. Z nadzieją, że zaleje go krew: mógł się założyć, że pochodził z ludu i że będzie broczyć identycznym szkarłatem, jaki spływał z ran mugolaków.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Leśne mokradła
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Wiltshire