Wybrzeże
Strona 2 z 19 • 1, 2, 3 ... 10 ... 19
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wybrzeże
Pokryte zaczarowanym drobnym, białym piaskiem wybrzeże, zejście do którego prowadzi od sali balowej; szerokie, o miękkiej, przyjemnej dla bosych stóp powierzchni jest doskonałym miejscem do dalekich spacerów bez towarzystwa zbędnych gapiów. Przyjemna bryza stanowi rześkie orzeźwienie w trakcie dusznych przyjęć, a na co dzień - pozwala na zaznanie odpoczynku. Od tej strony wybrzeża można obserwować imponujące wschody słońca.
Przyprowadzono konie, elegancko zaprzężone w ekwipunek wykonany z ciemnej skóry, dopasowane do zwierząt siodła oraz eleganckie ogłowia, haftowane w kolczaste gałązki róż na miękkich naczółkach. Konie były zwykłe - nie skrzydlate - większość o śnieżnym umaszczeniu, narowista. Przy linii wybrzeża, skąd dmuchał delikatny wiatr, lewitowały srebrne tace z francuskimi winami oraz szampanem, a także przekąskami - ostrygami, wykwintnymi serami i winogronami, którymi można było się raczyć przed rozpoczęciem zabawy. Zostały wam rozdane kusze myśliwskie o wyjątkowo dbałym wykonaniu.
Lis - puchate, nieco wystraszone stworzenie, zamknięte w klatce lewitującej nieopodal - wszystkiemu przyglądał się z wyraźną niechęcią. Miał miękkie, białe futro - idealnie maskujące się na pozostałościach śniegu pokrywającym część plaży oraz, zapewne, pobliskich lasów. Mistrz ceremonii, smukły czarodziej, którego zadaniem było wypuszczenie lisa, odczekał, aż wszyscy jeźdźcy dosiądą swoich wierzchowców - dopiero wówczas zamaszyście machnął różdżką, z której w powietrze wybuchł czerwony snop iskier, a drzwi klatki z lisem otworzyły się z cichym skrzypnięciem - zwierzak zeskoczył z niej na piasek, na cztery łapki i pomknął wzdłuż plaży.
Czas ruszyć jego tropem - konie zerwały się do biegu, rozmokły śnieg bryznął spod kopyt. Nagły zryw, nieznajomość jeźdźca i wielość pobliskich gości na przyjęciu sprawiły, że wierzchowce są niespokojne. ST stabilnego utrzymania się w siodle wynosi 60.
Rzucacie kością k100.
Do wyniku dodaje się:
wynik rzutu kością + statystyka sprawności + biegłość jazdy konnej + 10 punktów za każdą osobę, która odpisze po Tobie przed końcem kolejki (liczone są wyłącznie postaci biorące udział w gonitwie). Jeśli rzut Cię nie satysfakcjonuje, w myśl zasady do trzech razy sztuka, możesz rzucać drugi i trzeci raz, podejmując kolejną próbę pogonienia konia, ale wówczas liczy się wyłącznie ostatnia wyrzucona kość. MG może przerwać ciąg prób, wrzucając kolejną turę.
W ostatniej kolejce dodana zostanie również biegłość kusznictwa.
W każdym podsumowaniu podane zostanie aktualne ułożenie jeźdźców. Jeżeli ktoś posiada przedmioty oraz niedokonane aktualizacje, których MG nie jest w stanie wyciągnąć z tabeli statystyk i biegłości, należy ten fakt wyraźnie wskazać w kolejnym poście.
Na odpis macie 24h, chyba, że wszystkie postaci odpiszą wcześniej.
Lis - puchate, nieco wystraszone stworzenie, zamknięte w klatce lewitującej nieopodal - wszystkiemu przyglądał się z wyraźną niechęcią. Miał miękkie, białe futro - idealnie maskujące się na pozostałościach śniegu pokrywającym część plaży oraz, zapewne, pobliskich lasów. Mistrz ceremonii, smukły czarodziej, którego zadaniem było wypuszczenie lisa, odczekał, aż wszyscy jeźdźcy dosiądą swoich wierzchowców - dopiero wówczas zamaszyście machnął różdżką, z której w powietrze wybuchł czerwony snop iskier, a drzwi klatki z lisem otworzyły się z cichym skrzypnięciem - zwierzak zeskoczył z niej na piasek, na cztery łapki i pomknął wzdłuż plaży.
Czas ruszyć jego tropem - konie zerwały się do biegu, rozmokły śnieg bryznął spod kopyt. Nagły zryw, nieznajomość jeźdźca i wielość pobliskich gości na przyjęciu sprawiły, że wierzchowce są niespokojne. ST stabilnego utrzymania się w siodle wynosi 60.
Rzucacie kością k100.
Do wyniku dodaje się:
wynik rzutu kością + statystyka sprawności + biegłość jazdy konnej + 10 punktów za każdą osobę, która odpisze po Tobie przed końcem kolejki (liczone są wyłącznie postaci biorące udział w gonitwie). Jeśli rzut Cię nie satysfakcjonuje, w myśl zasady do trzech razy sztuka, możesz rzucać drugi i trzeci raz, podejmując kolejną próbę pogonienia konia, ale wówczas liczy się wyłącznie ostatnia wyrzucona kość. MG może przerwać ciąg prób, wrzucając kolejną turę.
W ostatniej kolejce dodana zostanie również biegłość kusznictwa.
W każdym podsumowaniu podane zostanie aktualne ułożenie jeźdźców. Jeżeli ktoś posiada przedmioty oraz niedokonane aktualizacje, których MG nie jest w stanie wyciągnąć z tabeli statystyk i biegłości, należy ten fakt wyraźnie wskazać w kolejnym poście.
Na odpis macie 24h, chyba, że wszystkie postaci odpiszą wcześniej.
I show not your face but your heart's desire
Z narastających szeptów Avery wywnioskował, iż większość weselników trafiła na wybrzeże nie przypadkiem, nie w poszukiwaniu ciszy, widoku pięknych krajobrazów a prostej rozrywki. Coraz głośniej mówiono o mającym rozpocząć się niedługo polowaniu na lisa - i rzeczywiście, już po chwili, jeszcze zanim Wynonna zdążyła odpowiedzieć na jego jakże zawoalowane przedstawienie się, służba Rosierów przyprowadziła wspaniale przybrane, mlecznobiałe konie. Każdy bogato przystrojony, każdy bił kopytami o ziemię, każdy wyrywał się z niezdarnych rąk pachołków, każdy parskał gniewnie, wypuszczając z aksamitnych nozdrzy kłęby pary. Avery z zaskoczeniem przyjął wodze jednego z ogierów i mimowolnie doprowadził go na wytyczoną linię, po drodze uśmiechając się przepraszająco do przyszłej lady Avery. Dosiadłszy rumaka, pogładził zwierzę po chrapach, ale mimo to nadal nie przestawało rzucać głową na boki, wstrząsać grzywą, najrywaźniej spragnione biegu. Dopiero, kiedy prowadzący polowanie mężczyzna wypuścił z klatki główny cel wszystkich zgromadzonych na wybrzeżu, Samael uderzył piętami w bok konia, przynaglając go do biegu.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
Cyneric palił swojego papierosa spokojnie obserwując jak wybrzeże zapełnia się - niewielkim, bo nie wielkim, ale jednak - tłumem ludzi. Z każdym witał się kiwnięciem głowy, niezainteresowany raczej pogawędką. Pochłonęły go jego własne myśli oraz koncentracja na gonitwie, którą przyjdzie im niedługo - miał nadzieję - rozpocząć. Wiatr nadal owiewał chłodem, bliskość od wybrzeża robiła swoje. Kiedy podeszła do niego Liliana, właśnie wyrzucał niedopałek na mokrą, jeszcze zziębniętą ziemię.
- W różanych ogrodach Rosierów. Zaraz powinna się zjawić - wyjaśnił, spoglądając na kuzynkę. Jego twarz nabrała łagodniejszych rys niż dotychczas. Przynajmniej na krótką chwilę, zaraz bowiem mina mu nieco zrzedła usłyszawszy, że półwila zamierza wziąć udział w polowaniu.
- Nie powinnaś raczej tańczyć z jakimś kawalerem na sali balowej? - spytał nie kryjąc zdziwienia. Nawet nie odnotował, że Rosalie faktycznie właśnie zjawiła się w pobliżu. Zaraz całą jego uwagę pochłonął prowadzący polowanie. Po wysłuchaniu wszystkich zasad, Yaxley bez słowa zbliżył się do jednego z koni podejmując pierwszą próbę wspięcia się na wierzchowca oraz utrzymania w jego siodle. Podobno początki są najtrudniejsze.
- W różanych ogrodach Rosierów. Zaraz powinna się zjawić - wyjaśnił, spoglądając na kuzynkę. Jego twarz nabrała łagodniejszych rys niż dotychczas. Przynajmniej na krótką chwilę, zaraz bowiem mina mu nieco zrzedła usłyszawszy, że półwila zamierza wziąć udział w polowaniu.
- Nie powinnaś raczej tańczyć z jakimś kawalerem na sali balowej? - spytał nie kryjąc zdziwienia. Nawet nie odnotował, że Rosalie faktycznie właśnie zjawiła się w pobliżu. Zaraz całą jego uwagę pochłonął prowadzący polowanie. Po wysłuchaniu wszystkich zasad, Yaxley bez słowa zbliżył się do jednego z koni podejmując pierwszą próbę wspięcia się na wierzchowca oraz utrzymania w jego siodle. Podobno początki są najtrudniejsze.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
niedokonana aktualizacja - zakupione siodło oraz czarodziejska kusza
Siedzę już w siodle - odrobinę zbyt sztywno, łopatki ściągnięte, mięśnie karku boleśnie naprężone. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem okazję jeździć konno, niemniej jednak z największą przyjemnością wezmę udział w polowaniu, przypominając sobie szaleńcze gonitwy po bezkresnych terenach należących do mego kuzynostwa. Konie Carrowów lubiły ścigać się z wiatrem, a z czasem i ja to pokochałem. Czas przypomnieć sobie, jak smakuje wolność w najczystszej, skondensowanej postaci.
Z nieba posypały się czerwone iskry. Pochyliłem się do przodu, gdy ruszyliśmy niemalże ramię w ramię. Czułem, że mój wierzchowiec nie należy do najspokojniejszych, co zdecydowanie utrudniało zadanie, niemniej jednak starałem się skoncentrować przede wszystkim na tym, aby po pierwsze nie spaść z siodła i prowadzić zwierzę pewną ręką, a po drugie - żeby jakimś cudem dostrzec lisa zlewającego się z upstrzonym pozostałościami śniegu morzem piasku.
Siedzę już w siodle - odrobinę zbyt sztywno, łopatki ściągnięte, mięśnie karku boleśnie naprężone. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem okazję jeździć konno, niemniej jednak z największą przyjemnością wezmę udział w polowaniu, przypominając sobie szaleńcze gonitwy po bezkresnych terenach należących do mego kuzynostwa. Konie Carrowów lubiły ścigać się z wiatrem, a z czasem i ja to pokochałem. Czas przypomnieć sobie, jak smakuje wolność w najczystszej, skondensowanej postaci.
Z nieba posypały się czerwone iskry. Pochyliłem się do przodu, gdy ruszyliśmy niemalże ramię w ramię. Czułem, że mój wierzchowiec nie należy do najspokojniejszych, co zdecydowanie utrudniało zadanie, niemniej jednak starałem się skoncentrować przede wszystkim na tym, aby po pierwsze nie spaść z siodła i prowadzić zwierzę pewną ręką, a po drugie - żeby jakimś cudem dostrzec lisa zlewającego się z upstrzonym pozostałościami śniegu morzem piasku.
The member 'Mortimer Flint' has done the following action : rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Na plaży zebrało się całkiem sporo innych uczestników najwyraźniej pragnących wziąć udział w polowaniu na lisa. Evelyn nie była też jedyną kobietą; krótko po niej pojawiły się tutaj Wynonna i Liliana. Panna Slughorn obu dziewczętom skinęła głową i posłała im lekki uśmiech. Ciekawe, czy któraś z nich przegoni mężczyzn, którzy zapewne byli pewni, że to oni pochwycą lisa?
Patrząc na śnieżnobiałe stworzenie, które niedługo później przyniesiono w klatce, aż poczuła żal na myśl o tym, że wkrótce straci życie z rąk któregoś z obecnych tutaj czarodziejów. Przyprowadzono także konie, wyraźnie niespokojne na widok tłumu obcych im jeźdźców. Evelyn próbowała jakoś uspokoić swojego, by po chwili go dosiąść. Mimo że warunki były raczej dobre, wyczuwała, że wcale nie będzie tak łatwo, choćby z tego względu, że konie wyglądały na niespokojne i nie wiadomo, jak zareagują.
Mając nadzieję, że nie spadnie, na sygnał startu ponagliła swojego do biegu. Nie liczyła na wygraną, ale nie chciała się skompromitować przed tyloma obecnymi tu czarodziejami ze znakomitych rodów.
Patrząc na śnieżnobiałe stworzenie, które niedługo później przyniesiono w klatce, aż poczuła żal na myśl o tym, że wkrótce straci życie z rąk któregoś z obecnych tutaj czarodziejów. Przyprowadzono także konie, wyraźnie niespokojne na widok tłumu obcych im jeźdźców. Evelyn próbowała jakoś uspokoić swojego, by po chwili go dosiąść. Mimo że warunki były raczej dobre, wyczuwała, że wcale nie będzie tak łatwo, choćby z tego względu, że konie wyglądały na niespokojne i nie wiadomo, jak zareagują.
Mając nadzieję, że nie spadnie, na sygnał startu ponagliła swojego do biegu. Nie liczyła na wygraną, ale nie chciała się skompromitować przed tyloma obecnymi tu czarodziejami ze znakomitych rodów.
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Evelyn Slughorn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Stoję samotnie gnany własnymi myślami, dopóki na wybrzeżu nie zjawiają się kolejne osoby. Każdemu kiwam głową w geście powitania - mnożą się, ale nie tak bardzo, jakbym się tego spodziewał. Dostrzegam brata, który już odnalazł kogoś do rozmowy, siostrę, kuzynostwo, praktycznie same znajome twarze. Wzdycham trochę cierpiętniczo nie mogąc doczekać się właściwej atrakcji dzisiejszego dnia. W końcu czuję rękę na swoim ramieniu, bliskość innej osoby, stojącej właśnie za moimi plecami. Następnie drżenie kiedy ciepły oddech otula moje ucho oraz kark - przełykam ślinę. Zaraz potakuję głową, po raz kolejny. Trochę w to nie wierzę, ale z drugiej strony nie dostrzegam pana młodego. Może więc mówisz prawdę?
Nie analizuję tego długo, gdyż właśnie zjawił się mistrz ceremonii. Spoglądam na białego lisa uwięzionego w klatce, przerzucam wzrok na stojące nieopodal konie. Wyglądające przepięknie, nawet bez magii płynącej w ich żyłach. Słucham uważnie tego, co mówi mężczyzna; wiatr nie zachęca do podbojów końskiego grzbietu, ale właśnie pojawia się sygnał. Dlatego idę szybko w stronę pierwszego wolnego rumaka, starając się na niego wskoczyć. Lub nie zrobić z siebie pośmiewiska, co wcale nie jest takie łatwe. I ta myśl, że po co mi to było, nadal wwierca się w mój umysł.
Nie analizuję tego długo, gdyż właśnie zjawił się mistrz ceremonii. Spoglądam na białego lisa uwięzionego w klatce, przerzucam wzrok na stojące nieopodal konie. Wyglądające przepięknie, nawet bez magii płynącej w ich żyłach. Słucham uważnie tego, co mówi mężczyzna; wiatr nie zachęca do podbojów końskiego grzbietu, ale właśnie pojawia się sygnał. Dlatego idę szybko w stronę pierwszego wolnego rumaka, starając się na niego wskoczyć. Lub nie zrobić z siebie pośmiewiska, co wcale nie jest takie łatwe. I ta myśl, że po co mi to było, nadal wwierca się w mój umysł.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
Niestety, ale szczęście mi nie dopisuje - noga spada ze strzemienia, a ja znów ląduję na piasku, na szczęście nie twarzą do ziemi, co byłoby chyba najgorsze. Marszczę niespokojnie brwi, starając się nie zniechęcać już po pierwszych porażkach. Biorę głęboki wdech z myślą, że kiedyś się uda. Może wtedy, kiedy wszyscy będą strzelać w stronę lisa, ale mawiają, że lepiej późno niż wcale. W myśl tej zasady ignoruję własne poczucie zażenowania oraz smagający wiatr, a także to, że mój wierzchowiec denerwuje się tym wszystkim tak samo jak ja. Wdech i wydech.
Kolejne podciągnięcie się, nieśmiała, chociaż stanowcza próba utrzymania się na grzbiecie, płonna nadzieja, że tym razem się uda. Warto marzyć, podobno. Może gdybym był optymistą, byłoby mi łatwiej. Niestety wychowany w Durham raczej nie wierzę w szczęśliwe zbiegi okoliczności, ale może dnia dzisiejszego zmienię zdanie, kto wie.
Kolejne podciągnięcie się, nieśmiała, chociaż stanowcza próba utrzymania się na grzbiecie, płonna nadzieja, że tym razem się uda. Warto marzyć, podobno. Może gdybym był optymistą, byłoby mi łatwiej. Niestety wychowany w Durham raczej nie wierzę w szczęśliwe zbiegi okoliczności, ale może dnia dzisiejszego zmienię zdanie, kto wie.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Polowanie traktował jak rozrywkę. Pewnie byłoby inaczej, gdyby w dzieciństwie przykładał się do nauki, poważnie traktował swoje obowiązki. Dziś nie pozostało już nic innego niż z przymróżeniem oka brać udział w takich wydarzeniach jak to. Chłopięca zabawa okraszona szczyptą męskiej, zdrowej rywalizacji.
Miał życzyć im powodzenia, skinając głową po raz kolejny i obdarzając ich typowym dla siebie uśmiechem. Kiedy sprowadzono konie, spojrzał w ich kierunku, dostrzegając od razu ich nerwowość. Chwycił wodze swojego wierzchowca, któremu przyglądał się przez krótką chwilę. Spojrzał mu w oczy, jakby dzięki temu miał nawiązać z nim więź, na której obaj zyskają. Pogładził go po grzbiecie i dosiadł, usadawiając się wygodnie w siodle. W wolnym stępie w stronę reszty sprawdził popręg, upewniając się, że nie jest zapięte zbyt luźno i dopasował pod siebie wysokość strzemion. Kiedy był gotów chwycił wodze pomiędzy palce i cmoknął lekko, choć był pewien, że niewiele mu trzeba, by wyrwać się do przodu.
Dostrzegł mistrza ceremonii i białego lisa, którego przyjdzie im schwytać. Etola z królika wyszła mu całkiem przyzwoicie. Miły podarek dla młodej czarownicy. Liczył, że doceni jego poczucie humoru. Miło byłoby to samo sprawdzić na puchatym lisie, który stałby się ładnym wypchanym trofeum, lub ozdobą czyiś rękawiczek.
Kiedy zabrzmiał sygnał startu, spiął się i dźgnął wierzchowca, popędzając go do biegu.
Miał życzyć im powodzenia, skinając głową po raz kolejny i obdarzając ich typowym dla siebie uśmiechem. Kiedy sprowadzono konie, spojrzał w ich kierunku, dostrzegając od razu ich nerwowość. Chwycił wodze swojego wierzchowca, któremu przyglądał się przez krótką chwilę. Spojrzał mu w oczy, jakby dzięki temu miał nawiązać z nim więź, na której obaj zyskają. Pogładził go po grzbiecie i dosiadł, usadawiając się wygodnie w siodle. W wolnym stępie w stronę reszty sprawdził popręg, upewniając się, że nie jest zapięte zbyt luźno i dopasował pod siebie wysokość strzemion. Kiedy był gotów chwycił wodze pomiędzy palce i cmoknął lekko, choć był pewien, że niewiele mu trzeba, by wyrwać się do przodu.
Dostrzegł mistrza ceremonii i białego lisa, którego przyjdzie im schwytać. Etola z królika wyszła mu całkiem przyzwoicie. Miły podarek dla młodej czarownicy. Liczył, że doceni jego poczucie humoru. Miło byłoby to samo sprawdzić na puchatym lisie, który stałby się ładnym wypchanym trofeum, lub ozdobą czyiś rękawiczek.
Kiedy zabrzmiał sygnał startu, spiął się i dźgnął wierzchowca, popędzając go do biegu.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Strona 2 z 19 • 1, 2, 3 ... 10 ... 19
Wybrzeże
Szybka odpowiedź