Wybrzeże
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wybrzeże
Pokryte zaczarowanym drobnym, białym piaskiem wybrzeże, zejście do którego prowadzi od sali balowej; szerokie, o miękkiej, przyjemnej dla bosych stóp powierzchni jest doskonałym miejscem do dalekich spacerów bez towarzystwa zbędnych gapiów. Przyjemna bryza stanowi rześkie orzeźwienie w trakcie dusznych przyjęć, a na co dzień - pozwala na zaznanie odpoczynku. Od tej strony wybrzeża można obserwować imponujące wschody słońca.
Wybrzeże szybko się zaludniało, przenosząc gwar rozmów z ogrodów czy sali balowej na tereny, gdzie miało się odbyć polowanie. Avery zaczerpnął po raz ostatni w płuca chłodnego, morskiego powietrza, nim zwrócił się w przeciwnym kierunku, by rozejrzeć się naokoło i dostrzec znajome sylwetki, w tym sylwetkę Lilith. Kiedy skończyła rozmowę z jedną ze swoich znajomych i postanowiła dołączyć do gonitwy? Usta szlachcica drgnęły w lekkim uśmiechu, gdy przybliżył się do dam, by ukłonić się płytko.
- Lady Carrow - przywitał ciemnowłosą, ujmując jej dłoń, by złożyć na jej wierzchu przelotny pocałunek i nadrabiając w ten sposób wcześniejszy brak sposobności powetowania uprzejmościom. - czy zamierzasz dziś komukolwiek dać szansę cię prześcignąć? - zapytał tonem, w którym zatańczyła nuta rozbawienia nim dostrzegł zbliżającego się w ich kierunku Mulcibera.
- Ciesz oczy oszczędnie - zasugerował, ni to żartobliwie, ni z powagą, ściskając dłoń Ramseya, po czym uśmiechnął się krótko, wysłuchując słów Rycerza. - Względy bezpieczeństwa - oznajmił, zniżając głos do szeptu. - Grubych ludzi trudniej porwać - a może nie? Sykes z pewnością nie potwierdzał tej teorii.
Nim jednak rozmowa potoczyła się dalej, przyprowadzono konie, a polowanie weszło w fazę ostatecznych przygotowań do startu. Avery życzył powodzenia zebranym, po czym płynnie wskoczył na siodło przydzielonego mu narowistego rumaka. Gdy tylko lis pomknął przed siebie, docisnął pięty do boków konia, by ten ruszył z kopyta.
- Lady Carrow - przywitał ciemnowłosą, ujmując jej dłoń, by złożyć na jej wierzchu przelotny pocałunek i nadrabiając w ten sposób wcześniejszy brak sposobności powetowania uprzejmościom. - czy zamierzasz dziś komukolwiek dać szansę cię prześcignąć? - zapytał tonem, w którym zatańczyła nuta rozbawienia nim dostrzegł zbliżającego się w ich kierunku Mulcibera.
- Ciesz oczy oszczędnie - zasugerował, ni to żartobliwie, ni z powagą, ściskając dłoń Ramseya, po czym uśmiechnął się krótko, wysłuchując słów Rycerza. - Względy bezpieczeństwa - oznajmił, zniżając głos do szeptu. - Grubych ludzi trudniej porwać - a może nie? Sykes z pewnością nie potwierdzał tej teorii.
Nim jednak rozmowa potoczyła się dalej, przyprowadzono konie, a polowanie weszło w fazę ostatecznych przygotowań do startu. Avery życzył powodzenia zebranym, po czym płynnie wskoczył na siodło przydzielonego mu narowistego rumaka. Gdy tylko lis pomknął przed siebie, docisnął pięty do boków konia, by ten ruszył z kopyta.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
The member 'Perseus Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 71
'k100' : 71
(bonus - czaprak)
Drgnęła zaskoczona, czując obok siebie obecność. Ale głos rozpoznała bezbłędnie, z miejsca obdarowując przyjaciółkę uśmiechem. A jednak pani Avery nie odpuściła gonitwy, co - mile przypomniało Inarze ich własne wędrówki - Jestem aż tak przewidywalna? - zaśmiała się, zaciskając mocniej pace na ramieniu, które przesunęła ku niej Lilith. Prawdopodobnie każdy, kto znał pannę Carrow, wiedział, że nie przepuściłaby żadnej okazji, w której biorą udział jakiekolwiek gonitwy. Co prawda nigdy nie przepadała za polowaniami, ale jazda konna zawsze ją przyciągała i pociągała.
Nim się obejrzała, obok nich zatrzymał się Perseus. Odwróciła się, by z kolejnym uśmiechem przyjąć przywitanie, a z rozbawieniem przyjąć kierowane ku niej słowa - Lordzie Avery, odkąd stałam się takim postrachem gonitw? - nachyliła się nieco mocniej - ...ale dziś możecie liczyć na wytchnienie - mrugnęła wesoło i zatrzymała się w kolejnych słowach. Wszystko przez zbliżającą się ku nim sylwetkę - znajomego nieznajomego - Witaj Drogi...Wieszczu - tylko przez moment zawahała się, by odpowiednio przywitać przybyłego. Znajome ogniki błysnęły i w jej ciemnych źrenicach - Szczęście widocznie dopisuje panu od jakiegoś czasu. czy dziś będzie Pan udzielał lekcji? - dopowiedziała ciszej. Wciąż stała blisko przyjaciółki. Spojrzała na zebranych przelotnie szukając jednej konkretnej postaci, ale - nie dostrzegłszy - wróciła wejrzeniem do swych towarzyszy.
Wystarczył moment, by pośród bieli pojawiły się wierzchowce - Pozwolą panowie - dygnęła lekko i pociągnęła za sobą przyjaciółkę, odbierając tuptającego niespokojnie ogiera. Miał - jak większość jasne ubarwienie i miękką sierść - Powodzenia Lil - zdążyła ucałować jeszcze Lilith i lekko wskoczyła na grzbiet rumaka. Nie trzeba było czekać długo, by nastał sygnał do ruszenia. Zebrała wodze i usiadła luźniej w siodle. Chciała by i jej wierzchowiec przestał nerwowo spinać mięśnie, które drgały pod skórą.
- Dalej Przyjacielu - nachyliła się nad końskim łbem, by szepnąć kilka słów do strzygącego ucha zwierzęcia. Była gotowa, by ruszyć, ale nie próbowała spinać się bez potrzeby. Puściła jedną dłonią wodze, by przejechać palcami, po miękkiej, bielącej się sierści rumaka. Dobrze.
Spięła łyski, by wyrwać z miejsca, wpatrzona w umykający, ledwie widoczny punkt.
Drgnęła zaskoczona, czując obok siebie obecność. Ale głos rozpoznała bezbłędnie, z miejsca obdarowując przyjaciółkę uśmiechem. A jednak pani Avery nie odpuściła gonitwy, co - mile przypomniało Inarze ich własne wędrówki - Jestem aż tak przewidywalna? - zaśmiała się, zaciskając mocniej pace na ramieniu, które przesunęła ku niej Lilith. Prawdopodobnie każdy, kto znał pannę Carrow, wiedział, że nie przepuściłaby żadnej okazji, w której biorą udział jakiekolwiek gonitwy. Co prawda nigdy nie przepadała za polowaniami, ale jazda konna zawsze ją przyciągała i pociągała.
Nim się obejrzała, obok nich zatrzymał się Perseus. Odwróciła się, by z kolejnym uśmiechem przyjąć przywitanie, a z rozbawieniem przyjąć kierowane ku niej słowa - Lordzie Avery, odkąd stałam się takim postrachem gonitw? - nachyliła się nieco mocniej - ...ale dziś możecie liczyć na wytchnienie - mrugnęła wesoło i zatrzymała się w kolejnych słowach. Wszystko przez zbliżającą się ku nim sylwetkę - znajomego nieznajomego - Witaj Drogi...Wieszczu - tylko przez moment zawahała się, by odpowiednio przywitać przybyłego. Znajome ogniki błysnęły i w jej ciemnych źrenicach - Szczęście widocznie dopisuje panu od jakiegoś czasu. czy dziś będzie Pan udzielał lekcji? - dopowiedziała ciszej. Wciąż stała blisko przyjaciółki. Spojrzała na zebranych przelotnie szukając jednej konkretnej postaci, ale - nie dostrzegłszy - wróciła wejrzeniem do swych towarzyszy.
Wystarczył moment, by pośród bieli pojawiły się wierzchowce - Pozwolą panowie - dygnęła lekko i pociągnęła za sobą przyjaciółkę, odbierając tuptającego niespokojnie ogiera. Miał - jak większość jasne ubarwienie i miękką sierść - Powodzenia Lil - zdążyła ucałować jeszcze Lilith i lekko wskoczyła na grzbiet rumaka. Nie trzeba było czekać długo, by nastał sygnał do ruszenia. Zebrała wodze i usiadła luźniej w siodle. Chciała by i jej wierzchowiec przestał nerwowo spinać mięśnie, które drgały pod skórą.
- Dalej Przyjacielu - nachyliła się nad końskim łbem, by szepnąć kilka słów do strzygącego ucha zwierzęcia. Była gotowa, by ruszyć, ale nie próbowała spinać się bez potrzeby. Puściła jedną dłonią wodze, by przejechać palcami, po miękkiej, bielącej się sierści rumaka. Dobrze.
Spięła łyski, by wyrwać z miejsca, wpatrzona w umykający, ledwie widoczny punkt.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
Ostatnio zmieniony przez Inara Carrow dnia 02.12.16 16:12, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 61
'k100' : 61
Słowa kuzyna nie odbiegały wcale tak bardzo od moich wyobrażeń i nie mogłam ukryć uśmiechu, widząc jego wyraz twarzy. Przez tyle lat powinien już się był przyzwyczaić.
- Nie wykluczam przecież tańców - odparłam grzecznie. - Nie mogłam się jednak zdecydować, więc postanowiłam wziąć udział we wszystkich atrakcjach - skłamałam trochę, bo gdyby mogła wybrać tylko jedno, to chociaż lubiłam tańczyć, na pewno zdecydowałabym się na coś, co było związane z jazdą konną.
Tymczasem moją uwagę zwróciły wprowadzane konie nad którymi mogłabym się zachwycać godzinami. Same w sobie wyglądały przepięknie, a haftowane ogłowia z różami Rosierów jeszcze je uświetniały. Cieszyłam się, że zaraz będę mogła siedzieć w jednym z siodeł. Czekając aż zostanie mi przydzielony rumak, sięgnęłam po winogrono, z daleka posyłając wesoły uśmiech Evelyn. Przypatrywałam się również lisowi, który zamknięty w klatce i przestraszony, wcale nie wyglądał na takiego, którego bym chciała zabić. Co innego jeśli pomyślałam o jego ślicznym futerku, które na pewno mogłoby pięknie wyglądać na moich ramionach.
W końcu mogłam wskoczyć na siodło i już z góry gładziłam grzywę konia, czekając na linii startu na resztę uczestników. Kiedy tylko rozbrzmiał sygnał, wbiłam pięty w boki zwierzęcia i popędziłam przed siebie.
- Nie wykluczam przecież tańców - odparłam grzecznie. - Nie mogłam się jednak zdecydować, więc postanowiłam wziąć udział we wszystkich atrakcjach - skłamałam trochę, bo gdyby mogła wybrać tylko jedno, to chociaż lubiłam tańczyć, na pewno zdecydowałabym się na coś, co było związane z jazdą konną.
Tymczasem moją uwagę zwróciły wprowadzane konie nad którymi mogłabym się zachwycać godzinami. Same w sobie wyglądały przepięknie, a haftowane ogłowia z różami Rosierów jeszcze je uświetniały. Cieszyłam się, że zaraz będę mogła siedzieć w jednym z siodeł. Czekając aż zostanie mi przydzielony rumak, sięgnęłam po winogrono, z daleka posyłając wesoły uśmiech Evelyn. Przypatrywałam się również lisowi, który zamknięty w klatce i przestraszony, wcale nie wyglądał na takiego, którego bym chciała zabić. Co innego jeśli pomyślałam o jego ślicznym futerku, które na pewno mogłoby pięknie wyglądać na moich ramionach.
W końcu mogłam wskoczyć na siodło i już z góry gładziłam grzywę konia, czekając na linii startu na resztę uczestników. Kiedy tylko rozbrzmiał sygnał, wbiłam pięty w boki zwierzęcia i popędziłam przed siebie.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Liliana Yaxley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
To nie był najlepszy start. Ciężka kusza ciążyła mi w ręku, przez co nie mogłam pewnie trzymać wodzy obiema dłońmi, nie mówiąc już o całkowicie stabilnym trzymaniu się w siodle. Zachwiałam się niebezpiecznie, niemalże opuszczając kuszę na ziemię, co byłoby przecież zupełnie niewybaczalne, bo jakbym miała wtedy próbować upolować lisa? Chociaż moje umiejętności strzelania z tej dziwnej broni były właściwie żadne, wolałam nadal ją trzymać.
Koń zwolnił, niemalże stając, a mi udało się nie spaść chyba tylko dlatego, że niemalże przytuliłam się do jego szyi. Piękny początek! Nie myślałam jednak o tym za dużo, wierząc, że jeszcze mogę to wszystko poprawić, nawet jeśli w gonitwie miesiąc temu wcale się ta zasada nie sprawdziła. Popędziłam więc konia jeszcze raz i jeszcze raz, aby szybko przeszedł do galopu. Tym razem starałam się trzymać kuszę mocniej i uwzględnić fakt, iż była wyjątkowo nieporęczna.
Koń zwolnił, niemalże stając, a mi udało się nie spaść chyba tylko dlatego, że niemalże przytuliłam się do jego szyi. Piękny początek! Nie myślałam jednak o tym za dużo, wierząc, że jeszcze mogę to wszystko poprawić, nawet jeśli w gonitwie miesiąc temu wcale się ta zasada nie sprawdziła. Popędziłam więc konia jeszcze raz i jeszcze raz, aby szybko przeszedł do galopu. Tym razem starałam się trzymać kuszę mocniej i uwzględnić fakt, iż była wyjątkowo nieporęczna.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Liliana Yaxley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
Czy mogło być jeszcze gorzej? Nie wątpiłam w to, że tak. Mogło się zdarzyć na przykład, że leżałabym cała w piasku na ziemi, a inny galopując nie dostrzegłby tego i z radością przebiegł po moim ciele. Tymczasem jeszcze jakoś się trzymałam, a rumak... chyba trochę gorzej. Czy to się ślizgał (na piasku?) czy grzęzły mu kopyta, nie byłam pewna, inni jakoś dawali sobie radę... zła na siebie, że zaraz zostanę w tyle, próbowałam przemówić do zwierzęcia łagodnym głosem i przekonać je, że naprawdę cudownie by było gdybyśmy spróbowali biec chociaż trochę szybciej. Bo to przecież nie wypadało być ostatnim. Swoje prośby wzmacniałam wbijaniem łydek w jego boki, chociaż już nie byłam pewna czy na wiele się to zda.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Liliana Yaxley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Po – niewiele różniącej się od innych – weselnej uroczystości, błądzeniu w ogrodach i kilku zdaniach które wypowiedziałam na sali do przypadkowych osób polowanie na lisa na wybrzeżu zdawało się swojego rodzaju dobrą odskocznią. Mimo, że obecność Sorena nienachalnie wspomagała mnie i pozwala wytrzymać w tym dniu, tak wiedziałam że wzięcie udziału w polowaniu choć na chwilę wyrwie mnie z salonowych zasad i przesłodzonych słów.
Wiatr lekko rozwiewający moje włosy sprawiał że prawie automatycznie przymknęłam na chwilę powieki by pozwolić owiać się mu i musnąć lekko moją twarz. Nie spodziewałam dojrzeć się nikogo przed sobą po ich otworzeniu – pomyliłam się. Uchyliłam powieki, po czym uważnym spojrzeniem zmierzyłam stojącego przede mną lorda Avery’ego. Przez chwilę zastanawiałam się jaka odpowiedź będzie odpowiednio wyważona. Swoim zwyczajem najchętniej nie odpowiadałabym wcale, jednak zignorowanie brata własnego narzeczonego było sporym nietaktem. Dlatego z niewielką ulgą przyjęłam do wiadomości fakt, że na wybrzeże wprowadzono rumaki. Złapałam za lejce jednego z nich przeznaczonego dla mnie.
-Lordzie Avery. – przywitałam się spokojnie odpowiadając skinieniem głowy. Bez większych trudności dosiadłam dostojnego konia i dopiero gdy zajęłam miejsce w siodle spojrzałam na niego ponownie. – Nie jest tajemnicą dla nikogo że jesteście spokrewnieni nie było wiec potrzeby by sam Sroen mnie w tej kwestii jeszcze utwierdzał. – stwierdziłam w końcu nie bardzo mogąc zrozumieć jakiekolwiek odniesienie do czegokolwiek w jego żartobliwym tonie. O samym lordzie wiedziałam niewiele, jednak w swoim zwyczaju chęć poznania go mocniej nie klasyfikowała się wysoko na liście moich priorytetów. – Powodzenia. – rzuciłam jeszcze w jego kierunku, chcąc tym – niewiele wartym – słowem zakończyć zbędną rozmowę. Czas zacząć polowanie.
Czerwony snop iskier wystrzelił z różdżki czarodzieja informując o rozpoczętym wyścigu. Obcy wierzchowiec jak i dość trudny teren z pewnością stawił wyzwanie. Nie mogłam powstrzymać się od uniesienia leciutko kącika ust i ściągnięcia lejców przy jednoczesnym uderzeniu konia w boki.
Wiatr lekko rozwiewający moje włosy sprawiał że prawie automatycznie przymknęłam na chwilę powieki by pozwolić owiać się mu i musnąć lekko moją twarz. Nie spodziewałam dojrzeć się nikogo przed sobą po ich otworzeniu – pomyliłam się. Uchyliłam powieki, po czym uważnym spojrzeniem zmierzyłam stojącego przede mną lorda Avery’ego. Przez chwilę zastanawiałam się jaka odpowiedź będzie odpowiednio wyważona. Swoim zwyczajem najchętniej nie odpowiadałabym wcale, jednak zignorowanie brata własnego narzeczonego było sporym nietaktem. Dlatego z niewielką ulgą przyjęłam do wiadomości fakt, że na wybrzeże wprowadzono rumaki. Złapałam za lejce jednego z nich przeznaczonego dla mnie.
-Lordzie Avery. – przywitałam się spokojnie odpowiadając skinieniem głowy. Bez większych trudności dosiadłam dostojnego konia i dopiero gdy zajęłam miejsce w siodle spojrzałam na niego ponownie. – Nie jest tajemnicą dla nikogo że jesteście spokrewnieni nie było wiec potrzeby by sam Sroen mnie w tej kwestii jeszcze utwierdzał. – stwierdziłam w końcu nie bardzo mogąc zrozumieć jakiekolwiek odniesienie do czegokolwiek w jego żartobliwym tonie. O samym lordzie wiedziałam niewiele, jednak w swoim zwyczaju chęć poznania go mocniej nie klasyfikowała się wysoko na liście moich priorytetów. – Powodzenia. – rzuciłam jeszcze w jego kierunku, chcąc tym – niewiele wartym – słowem zakończyć zbędną rozmowę. Czas zacząć polowanie.
Czerwony snop iskier wystrzelił z różdżki czarodzieja informując o rozpoczętym wyścigu. Obcy wierzchowiec jak i dość trudny teren z pewnością stawił wyzwanie. Nie mogłam powstrzymać się od uniesienia leciutko kącika ust i ściągnięcia lejców przy jednoczesnym uderzeniu konia w boki.
You say
"I can fix the broken in your heart You're worth saving darling".
But I don't know why you're shooting in the dark I got faith in nothing.
The member 'Wynonna Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
- Tylko w tej kwestii moja droga. - Odparłam lekko, darząc swą przyjaciółkę szerokim uśmiechem. Chwilę później Perseus postanowił pozbyć się swego pochmurnego oblicza i dołączyć do naszej dwójki, nim zdążyłyśmy zacząć jakąkolwiek rozmowę. Ramseyowi, który wyrósł jak spod ziemi, rzuciłam jedynie badawcze spojrzenie, gryząc się w język by nie rzucić mu komentarza na temat jego narzeczeństwa - wszak to nie miejsce i czas, na tego typu docinki. Nie umknął jednak memu oku fakt, w jaki sposób przebiegła ta krótka wymiana zdań pomiędzy mężczyznami. Nim jednak zdążyłam się nad tym zastanowić, Inara pociągnęła mnie w stronę wierzchowców a ktoś inny wręczył mi w dłoń pięknie zdobioną kuszę. Poświęciłam jej chwilę, po czym obeszłam swego towarzysza pościgu by należycie się z nim przywitać. Następnie zgrabnie odbiłam się od podłoża i wskoczyłam na konia, mocno chwytając lejce. - Powodzenia Inaro. - Odpowiedziałam jej z uśmiechem. - I wam, moi drodzy. - Tym razem zwróciłam się już w stronę męża i pana Mulcibera, racząc ich przy tym zadziornym uśmiechem.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
- Jest w środku - odpowiada, ciesząc się na widok swojej kuzynki. Od razu przypomina sobie o sprawie sprzed dwóch miesięcy i o tym, że muszą się jak najszybciej spotkać. Stwierdza jednak, że kwestia zaklętego naszyjnika to niekoniecznie temat na tą chwilę. - Parę osób porwało ją do rozmowy - dodaje zgodnie z prawdą, poza tym wątpi, by Zivie chciało się przychodzić na polowanie. To nigdy nie były jej klimaty - Edgara za to jak najbardziej. - To prawda. Idealna również na polowanie - stwierdza i choć ślubów nigdy nie lubił, to musi sam przed sobą przyznać, że gdyby padał deszcz to spędzenie miło tego dnia byłoby jeszcze trudniejsze. Zerknął na siostrę, która do niego podeszła, ale nie wypowiedział żadnych słów. Odpowiedział jedynie równie znaczącym spojrzeniem, by sobie nie myślała, że będzie jej dawał fory! Nawet jeżeli nigdy tego nie robił. - Lordzie Avery - wita się kulturalnie i... to by było na tyle, gdyż w końcu zaczyna się polowanie. Podchodzi więc do najbliższego rumaka i siada na jego grzbiecie, oczekując na właściwie rozpoczęcie. W międzyczasie zauważa lisa i rusza, kiedy tylko słyszy sygnał startu.
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wybrzeże
Szybka odpowiedź