Wydarzenia


Ekipa forum
Kolorowy skwerek
AutorWiadomość
Kolorowy skwerek [odnośnik]04.12.16 0:46
First topic message reminder :

Kolorowy Skwerek

Niewielki skwerek w magicznej części Londynu. Liście tutejszych drzew przybierają wszelkie możliwe kolory. Nie sposób wyodrębnić spośród roślin konkretnych gatunków, odróżniają się od siebie jedynie kształtami i odcieniami - jedne są bardziej jaskrawe, inne pastelowe. Barwne powierzchnie delikatnie mienią się na wietrze. Jest to bardzo popularne miejsce schadzek, często można tu zobaczyć parę leżącą na kocu i cieszącą oczy pięknymi widokami czy spacerującą po okolicy, jeśli pogoda dopisuje. Jesienią liście opadają, jednak szybko zastępują je kolejne, zimą drzewa znów są kolorowe, choć często częściowo przykryte śniegiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 22:29, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kolorowy skwerek - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]29.03.17 22:42
Cóż, on się lubował w ciałach niebieskich a ona w ciasteczkach. Była hedonistką. Niezwykłą przyjemność sprawiało jej myślenie o tym, co zaraz zje lub komuś poda, bo i przyrządzanie wprawiało ją w dobry nastrój. A kiedy nie mogła w danym momencie spełnić swojej zachcianki stawała się trochę rozdrażniona. Zazwyczaj nie odmawiała sobie niczego, jeśli nie musiała i wcale nie jest tak, że nic na to nie poradzi. Mogłaby, oczywiście, ale czemu miałaby to robić, skoro jest wtedy szczęśliwsza i ten na co dzień paskudny świat jest piękniejszy? Prawdopodobnie Jayden odczuwał to samo patrząc w gwiazdy, każdy osobnik, bawiący się w zadawanie bólu i cierpienia, kiedy patrzył na swoją ofiarę... w gruncie rzeczy każdy był poniekąd hedonistą a ona nie poznała jeszcze takiego, co by nie miał sposobu na przyjemność.
Ale chwila. Czy on skomplementował jej imię? No przecież! Uśmiechnęła się jeszcze raz i kolejny.
- Powiedzmy, że źle mi się kojarzy - odparła trochę pokrętnie, nie mając ochoty opowiadać jak tatuś robił jej na złość zdrabniając ironicznie to imię, czy rzucając nim co chwilę, gdy grał jej na emocjach. Nie wspominając tu o żadnym prawdziwym uczuciu, którego chyba nigdy nie było. Na szczęście Vane zainteresował się bardziej połączeniem ciastka i gwiazd w jednym zdaniu, co niezmiernie uradowało dziewczynę. Czyżby znalazła sposób? Chcąc to mądrze rozegrać, odparła:
- Tajemnica państwowa. Miejsce pracy zdradzam po kolejnym spotkaniu - mrugając przyjaźnie do mężczyzny. Strategia wyszła sama, więc Roots uznała wspaniałomyślnie, że nie będzie nic więcej planować a jedynie kontrolować sytuację. Wysłuchała uważnie kolejnych słów swojego obiektu pożądania z lat szkolnych, w sumie nie tak bardzo odległych, i doszła szybko do wniosku, że mogłaby go tak słuchać w nieskończoność. O jaki miły miał głosik! A z jaką pasją jej o tym opowiadał. To taka rzadkość w czasach, kiedy ludzie paplają bez większego składu i ładu o dupie Maryni.
- Ja to wszystko rozumiem, ale... - zawiesiła głos, chcąc jak najładniej ułożyć słowa, by się nie pogniewał przypadkiem o nietakt. - Nie sądzisz, że to taka ucieczka od życia? Ja rozumiem, że to twoja praca i pasja, ale kiedy tak myślisz wciąż o jednym i tym samym uciekasz od świata, nie żyjesz pełnią życia. Poślubiłeś już jakąś gwiazdkę, czy nie? - na ostatnie słowa pochyliła się w konspiracyjnym geście w stronę mężczyzny a on z kolei mógł poczuć woń jej perfum, delikatnych, ale jednocześnie hipnotyzujących. O ile ktoś lubił nieco korzenne zapachy, przypominające jeszcze o minionej zimie, tęsknocie do chwilowej stagnacji.
- W każdym razie to ciekawe, o czym mówisz. Ludzie myślą, że nic się nie dzieje, bo niebo jest po prostu dla nich zagadką. Nieodgadnionym polem, którego nie sposób ogarnąć rozumem. A jak ludzie czegoś nie wiedzą, to to wypierają i udają, że nie istnieje lub jest głupie. Tak jest prościej. Przecież astronomia wcale nie jest taka łatwa - filozof na ćwierć etatu wygłosił swój wywód, nie poruszając się ani o milimetr. Nie zwróciła uwagi na to jak zmniejszyła dzielący ich wcześniej dystans, jak i na to, że trochę rozplątał jej się język.
- Nie wspominając o numerologii, wróżbach, czy takich runach. Uznają to za bezsensowne i niesłuszne. A jedyną niesłusznością jest uznawanie, że te rzeczy nie mają żadnego znaczenia i wpływu na nas. No bo popatrz, może wkrótce odkryjesz nową gwiazdę i dokonasz przełomowego odkrycia, a ktoś ci pomoże posługując się kulą, czy odczytywaniem znaków... - mądrze, choć chyba nie do końca w temacie, skończyła i odwróciła wzrok spoglądając przed siebie z bliżej nieokreśloną miną. Och, jaka była piękna pogoda. Niech sobie teraz poobserwuje jej piękny prawy profil.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]29.03.17 23:15
Tu się bardzo myliła i nawet nie wiedziała jak daleka była od prawdy. Jayden na pewno nie był hedonistą. Nie unikał cierpienia za wszelką cenę, nie był ślepy na ból innych ludzi ani na ich bolączki. Gdyby był ponad to i uważał cały świat za szczęśliwy, nigdy nie wstąpiłby do Zakonu Feniksa, nie opowiedziałby się po stronie walczącej o dobro i sprawiedliwość. Po prostu były egoistą i zmierzał ku temu by zadowalać tylko własne potrzeby i zachcianki. Nie wypierał również przeszłości - nie skupiał się na tu i teraz. Analizował wszystko by w przyszłości być gotowym i równocześnie wyciągać wnioski z dawnych przeżyć. Vane nie wyznawał również poglądu, że unikanie wszelkich negatywnych emocji jest warunkiem osiągnięcia szczęścia. Dla hedonisty szczęście było jedynym celem, a sposób w jaki do niego dotrze nie miał znaczenia. To był błąd. Chwilowe przyjemności nie były przyjemnościami w ogóle. Owszem. Lubił to jak mógł zaczytywać się w kolejnych opisach kosmosu, gdy mógł go badać, przemierzać wyobraźnią. Nie miało to jednak żadnego związku z omijaniem cierpienia. Po prostu astronomia była pracą indywidualną, nie potrzebował do tego towarzystwa, więc jedyną osobą, która mogła ucierpieć w tym czasie był on sam. Ale dlaczego miał cierpieć przy czymś co kochał?
- Rozumiem - powiedział jedynie na jej słowa, by nie zwracać się do niej pełnym imieniem. Nie wnikał w powód. Wystarczyło mu jej słowo, zresztą zdarzały się różne sytuacje i nie każdy musiał lubić swoje imię. On na szczęście nie miał z tym większego problemu. - W takim razie odwiedzę każdą cukiernię w Londynie, aż znajdę ciasteczka w kształcie gwiazd i znajdę też ciebie - odparł, uśmiechając się szeroko. Nie widział żadnego problemu, żeby chodził po krainach słodkości. Były przecież niezwykle pochłaniające, a on potrafił w nich spędzić całe dnie. Szczególnie gdy teraz Roots opowiedziała mu o swojej pracy, nabrał na to jeszcze większej ochoty. Gdy tylko skończą rozmawiać, uda się do pierwszej piekarni po drodze i kupi coś słodkiego. Koniecznie. - A czy pisarz nie ucieka do krainy fikcji? Rysownicy? Nawet piekarze, którzy z taką starannością przygotowują chleb każdego dnia? Dla nich to rytuał bez którego nie potrafiliby żyć. Nie odbieraj mi tego samego. Bez gwiazd po prostu nie istnieję. Nie myśl, że siedzę całymi dniami zamknięty w czterech ścianach i nie znam świata - odparł, zanosząc się szczerym śmiechem na samą myśl o zafiksowanym sobie odizolowanym od świata w dzikim obserwatorium. - Nie zawsze wyglądam jak bezdomny, ale... - wytłumaczył jeszcze nieco żartobliwie, bo przecież czasem zdarzało mu się w tym pędzie nie zauważyć, że koszulę miał rozdartą na prawym ramieniu lub z marynarki wystawały jakieś nitki. Gdy się przysunęła, poczuł naturalnie jej perfumy. Chyba tylko ktoś ślepy na zapachy by tego nie wyczuł. Spojrzał na nią, gdy mówiła. Zgadzał się z jej słowami, chociaż dla niego niewiedza była nie powodem do wypierania, a powodem do wstydu. Jeśli ktoś czegoś nie wiedział, próbował zawoalować to, ciskając właśnie taką astronomię do kosza z nazwą głupota, bo nie znali odpowiedzi. Jednak tak było z każdą dziedziną i każdy człowiek posiadał to coś. - Cóż... Co to wróżbiarstwa zawsze byłem sceptyczny. Może z tego względu że nigdy nie usłyszałem wróżby, która by się sprawdziła i dlatego że astronomia i astrologia są z nią notorycznie mieszane. A nie mają ze sobą nic wspólnego. Na szczęście za moje wyznaczniki do poszukiwań oznak na niebie mam swoje badania - zaśmiał się lekko, widząc, że jego rozmówczyni nie tylko potrafiła stanąć przy swoim zadaniu, ale równocześnie wytłumaczyć owe stanowisko. Nawet jeśli się z nią nie zgadzał. Jayden jednak nie miał w zwyczaju podziwiania profili pięknych panien tylko zamknął oczy i lekko się odgiął w tył, łapiąc nieco słońca. Po prawdzie mógłby nawet tak został cały dzień - nic nie robiąc i czekając na zachód. Bo każdy zachód był dla niego jak wschód nowej nocy. - Jak na cukiernika masz błyskotliwe uwagi - mruknął, nie otwierając oczu.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]29.03.17 23:37
Oj i coś już poszło nie po jej myśli, kiedy Jayden tak sprytnie uniknął tematu kolejnego spotkania. Ale Aria, jak to Aria, szła w zaparte, więc niewiele myśląc wzruszyła ramionami, odpowiadając:
- Takie ciastka są specjalnie na zamówienie. Od ręki nigdzie ich nie znajdziesz - nie, żeby dalej próbowała go przekonać do swoich słów. Po prostu stwierdziła fakt, że we wszystkich cukierniach były zwykłe kształty, ze zwykłej formy. Zwykłe smaki, normalne i przeciętne, bez polotu i finezji. A tylko ona chyba była tak ekstrawagancka, żeby łączyć ze sobą smaki robiąc dziwne mieszanki, jak na przykład czekolada z lekką nutą ostrej papryczki i cynamonu. Lubiła próbować i smakować, a jako rasowemu cukiernikowi się to bardzo opłacało. Może w końcu zrobi coś świetnego, za czym oszaleje cały Londyn i potem założy własny biznes? Póki co zużywała dane jej produkty i robiła to, o co prosili. Przymknęła na moment powieki wsłuchując się w wypowiedź Vane'a, choć tak naprawdę jej myśli zmierzały powoli w stronę obiadu.
- Ty to powiedziałeś - nie odbierała mu świata. Niczego nie miała zamiaru mu nawet odbierać - może poza skradnięciem buziaka na pożegnanie - więc nie rozumiała czemu tak odebrał jej słowa. - Chodziło mi o to, że czasami nasze pasje stają się bezpowrotną drogą ucieczki - westchnęła. I albo się myliła albo tylko ona była tak powalona na umyśle, żeby uciekać w pieczenie i pisanie, by nie rozwiązywać swoich problemów. Ba, żeby o nich nie myśleć! Tak funkcjonowała kilkanaście lat a teraz nawet nie wiedziała kim jest. Poza pseudo-wesołą panienką od pieczenia ciastek i ciasteczek. Słuchała dalej i na litość Boga, czy on naprawdę nie zwrócił na nią uwagi? Kolejny strzał w kolano powodujący, że skłaniała się ku myśleniu usilnie o tym, że wciąż ma ją za młodszą o siebie dziewczynkę. Nie kobietę, dziewczynkę.
- W takim razie powróżę ci z ręki. To się zawsze sprawdza - zaproponowała, a właściwie poinformowała, wystawiając swoją dłoń w stronę Jaydena. Umiała we wróżby, umiała w tarota i dobrze się bawiła odczytując komuś jego pozorny los. - Wróżbiarstwo się sprawdza, czy ci się to podoba, czy nie. W naszym świecie istnieją osoby, które są jasnowidzami. Najwidoczniej takich nie spotkałeś - ona chyba też nie, ale wierzyła w to, że coś można odczytać z kart. Niewiele, ale jednak.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]30.03.17 0:14
- Nie zadowoliłbym się byle czym - odpowiedział, zerkając na nią. Wyglądała na lekko urażoną, a może tylko mu się wydawało? Przecież nie powiedział nic takiego, co mogłoby doprowadzić do spowodowania smutku u młodej panny. A może znowu walnął jakąś głupotę, o której nawet nie miał pojęcia? Tak. To było do niego bardzo podobne, a jedną z osób, które lubiły mu o tym mówić była jego ukochana kuzynka, chociaż Pomona też nie potrafiła nie rzucić odpowiedniego komentarza, gdy podobna sytuacja miała miejsce. No, ale mógł się do tych uwag przyzwyczaić. Podobnie zresztą jak ludzie w jego otoczeniu do jego stylu bycia. To było jak z lukrecją. Albo kochał jej smak, albo nienawidził. Jayden natomiast dla wszystkich był zawsze równie przyjacielski i miły, chociaż nie dało się nie zauważyć, że posiadał bliskie grono przyjaciół, których się trzymał i potrafił nie tylko darować im przemowę o ciałach niebieskich i nieskończonych tajemnicach kosmosu, ale równocześnie dać pochłonąć się ich światom. Lorri była idealną matką i uwielbiał, gdy opowiadała o swoich dzieciach, Harold miał swoje zegary, w których pracował jak szalony, Glaucus morze, a Pomona... No, cóż. Pomona była Pomoną i tego nie można było jej odebrać, co wcale nie było powiedziane w negatywnym sensie. Lubił swoją sąsiadkę, z którą wspólnie szli do pracy i rozprawiali każde o swoich problemach.
Nie odezwał się, gdy odrzuciła jego słowa jak lekką piłeczkę zgrabnymi słowami, jednak wcale nie to miał na myśli. Zwyczajnie dla niego jego pasja była całym życiem. Dlaczego miałby z tego zrezygnować w mniejszym lub większym stopniu? Zaraz jednak dopowiedziała resztę swojej wypowiedzi i już wiedział, co miała na myśli.
- Czasem chciałbym, żeby tak było, Aria... Naprawdę chciałbym... - mruknął, wpatrując się przez chwilę w jasne niebo, po którym wolno przewijały się barankowe chmury. Zapowiadały dobrą pogodę przez cały dzień, co było pokrzepiające dla tych, którzy swój nastrój poddawali warunkom atmosferycznym. Chciałby zapomnieć o tych morderstwach, zaginięciach, porwaniach, które miały miejsce w ostatnich miesiącach i to nasilających się z taką gwałtownością. Jednak nawet będąc w świecie astronomii zdawał sobie sprawę, że tym nie ocali świata. Cieszył się więc że przyśnił mu się feniks, a jego starszy kolega po fachu odgadł, że mężczyzna został powołany do wyższych celów - do służenia swoją pomocą w szeregach organizacji założonej przez nikogo innego a Albusa Dumbledore'a. Wyprostował się na kolejną propozycję wysuniętą przez Roots. Nie wyglądał na przekonanego, ale uśmiechnął się, wiedząc, że chwila rozrywki jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Podał jej dłoń bez dalszych pytań. - Jeden z nich jest moim dobrym przyjacielem, ale jakoś nigdy nie starał się wyprowadzić mnie z błędu - odparł, uśmiechając się szeroko, a lekki pomruk wydobył się z jego wnętrza. Harold nie był zbyt wylewny w tych sprawach i zawsze potrafili całymi godzinami rozprawiać o takich sprawach. Czy naprawdę był to dar, czy zaburzenie psychiczne. I chociaż mogło brzmieć dla postronnych dość poważnie, oni zawsze potrafili rozmawiać o tym ze śmiechem i bez wzajemnego zniechęcenia.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]30.03.17 0:42
Nie odniosła się do jego słów, kwitując je zdawkowym uśmiechem a zamiast tego ujęła dłoń Jaydena, zaciskając na niej swoje palce. Pierwsze co mógł poczuć to to, jak zimne ręce miała. Ale co miała poradzić na to, że od dziecka chyba coś nie grało z jej krążeniem? Wiecznie zimne palce, nos, szybkie marznięcie, niemal od razu po wyjściu na mróz, czy z ciepłej kąpieli. Nie znała przyczyny i tego, czy mogła coś na to poradzić i póki co nie szukała, bo nie przeszkadzało jej to wyjątkowo. Chociaż miała powróżyć, tak zajęła się odczytywaniem znaczenia linii papilarnych.
- To, że nie ma identycznych linii chyba wiesz, prawda? - rzuciła bardziej w przestrzeń, niż do mężczyzny, pochylając się i skupiając na jego dłoni. - Jest ich aż osiemnaście a najlepsze jest to, że nie każda linia musi się pojawić na dłoni - tak przynajmniej pamiętała, więc równie dobrze mogła sobie gderać bez większego sensu.
- Tutaj jest linia serca... twoja zaczyna się pod palcem wskazującym, co oznacza, że jesteś umiarkowany w uczuciach a to, że jest krótka i prosta oznacza stałe uczucia, niż przelotne znajomości - no kto by, kurna, pomyślał... - Ta tutaj, linia głowy, krótka oznacza to, że wolisz rzeczy namacalne a nie duchowe, do których podchodzisz sceptycznie - przesunęła opuszkiem palca na kolejną linię, zauważając jak delikatną skórę ma.
- Linia życia, w twoim przypadku nawet potrójna, mówi o miłości do swojego hobby - i skończyła swój wywód uznając, że tyle mu wystarczy. Częściowo zdążyła zapomnieć o reszcie linii, ale te wymienione były najważniejsze w jej odczuciu. Nie puściła jednak dłoni Vane'a, przesuwając po niej ponownie palcem. 
- A jednak wszystko się zgadza, chociaż niekoniecznie musisz mi wierzyć. Na jakiejś podstawie zostało to wymyślone, prawda? - odwróciła głowę, spoglądając na wyjątkowo opustoszałą okolicę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]30.03.17 1:03
Jayden znowu przyłożył łokieć do podparcia ławki i oparł na prawej dłoni twarz, obserwując jak panna Roots zamierzała przepowiedzieć mu przyszłość lub wywróżyć z ręki jego charakter. Cóż. Zawsze podchodził do tego tematu sceptycznie i raczej nie miało się to zmienić, ale nie zamierzał odbierać Ariadnie tej przyjemności. Zresztą najwyraźniej zależało jej, żeby udowodnić mu jak bardzo się mylił w sprawach wróżbiarstwa, chociaż dla niego dalej było to zwykłe kuglarstwo i wodzenie ludzi za nos. Nie przeszkadzał jednak dziewczynie i nie zamierzał. Mogło się to wydawać dziwne, że miał takie podejście do, zdawać by się mogło, pokrewnej dziedziny do astronomii, ale jak już wcześniej wspomniał, jedno z drugim w ogóle się nie łączyło. Sam nie był zbytnym zwolennikiem wróżb, jednak nie na tym polegała astronomia. Połączenie tego z astrologią nie było przepowiadaniem przyszłości. Było obserwacją przeszłości, a niebo mogło im pomóc ją analizować. Owszem że można było wyczytać z niej to, co miało nadejść. Fazy księżyca mówiły o tym że ludzie będą wtedy bardziej podatni na stres oraz że będą wyzwalać swoją zmysłową, namiętną naturę. Nawet zanotowano że ma to wpływ na żer ryb. Czy była to przyszłość? W pewien sposób tak, jednak nie było to wróżbą. Było wpisane w zwyczajowy cykl życia ziemskiego. Toczyło się zawsze i wszędzie niezależnie czy ktoś przepowiedział, że podczas pełni człowiek ugryziony przez wilkołaka się w takiego zamieni. Albo że nadejście chmur oznacza deszcz. Wszystko co się działo w kosmosie miało wpływ na Ziemię, na nich. Bywały czasem pewne zjawiska raz na przykład na tysiąc lat, podczas których działo się coś niesamowitego. Można było się jedynie domyślać co to może być. Układ planetarny mógł pomóc na przykład gdy miałoby dochodzić do zaćmienia, a było wiele udokumentowanych wydarzeń katastroficznych związanych z tą chwilą. Można było więc przypuszczać, że podczas następnego zaćmienia wydarzyć się mogło coś podobnego. Lub że ósmego maja dwa tysiące czterdziestego roku nastąpi Wielka Koniunkcja. Ma się wtedy podobno zapobiec przemianie likantropów, ale czy mieli dożyć by to sprawdzić? Nie wiadomo. Astronomia to nauka. Nie domysły.
Wciąż oparty z palcami we włosach patrzył raz na swoją dłoń raz na Roots jakby próbował rozgryźć czym się kierowała. Wpierw wprowadziła go do teorii, a następnie nastąpiła praktyka. Jaydenowi wydawało się to nawet całkiem zabawne, szczególnie dlatego że nie widział żadnego sensu w badaniu cech charakteru przez dłoń. Nigdy nie wiedział anwet jak to zrobić, chociaż podstawy kojarzył jak przez mgłę z czasów szkolnych. Do tego całkiem dobrze rozmawiało się z nauczycielem wróżbiarstwa, który siedział po jego lewej stronie w Wielkiej Sali w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Szanował go jako człowieka, szanował pasję, ale nie musiał wierzyć przecież w skuteczność przedmiotu. Każdy miał swoje zdanie i to ich wszystkich wyróżniało. Słuchał Arii dość uważnie, wiedząc, że wszystko co mówiła mogło być prawdą, ale niekoniecznie. W końcu nie powiedziała mu o wszystkim.
- Twierdzisz więc, że każdy ma już wpisany charakter od urodzenia? Oznaczałoby to, że człowiek nie miałby wolnej woli, a jego los został przesądzony już na samym początku - odezwał się w pewnym momencie, pomijając jej ostatnie pytanie, na które odpowiedź była bardziej niż oczywista. - To nieco okrutne - dodał, podnosząc ponownie głowę. Z tego co wiedział dochodziła chyba trzecia popołudniu, czyli spędził na przechadzaniu się prawie dwie godziny... Niedługo będzie musiał wracać do Hogwartu, a może od razu do Hogsmeade... Przydałby mu się odpoczynek przed nocą pełną wrażeń.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]30.03.17 14:26
Tak po prawdzie w pewnym momencie sama zaczęła rozważać słuszność swoich słów i próbę przekonania Jaydena do swoich racji. Z jednej strony była skłonna uwierzyć, że los, karma, czy cokolwiek innego może kierować życiem i niejako mieć na nie wpływ, zaś ona - jako ta trochę obeznana w odczytywaniu znaków - może ujrzeć to i owo w kartach. W końcu każdy człowiek lubił zrzucać winę za niepowodzenie na złośliwość niewidzialnej siły, zamiast poszukać problemu po swojej stronie. Z drugiej jednak pojawiał się konflikt interesów, skoro była pragmatystką. W związku z tym, skoro przeważnie preferowała działanie i myślenie w sposób praktyczny, niemalże namacalny, jej próba przekonana Vane'a do słuszności wróżb była jak jeden wielki pic na wodę fotomontaż. Oczywiście zamierzała wyjść z tego z twarzą, nie dając po sobie poznać, że nagle zmieniła zdanie i w sumie przez ostatnie kilka minut chciała zaprezentować minimum siły perswazji i tego jak ładnie potrafi pieprzyć głupoty.
- Każdy człowiek wierzy w co chce - wzruszyła ramionami, po raz kolejny przesuwając kciukiem po dłoni mężczyzny. W zasadzie to zapomniała, że w ogóle dalej ją trzyma. - Jedni wierzą we wróżby, inni, tak jak ja, w praktykę i namacalność pewnych rzeczy nas kształtujących. A ty z kolei wierzysz w gwiazdy, których dotknąć nie możesz, a więc robi się tu problem czy nie są tyle warte co wróżby, numerologia i runy - i znowu wracała do krytycznej oceny jego profesji, chociaż już chyba nie miała ochoty na kontynuowanie tematu gubiąc po drodze wątek.
- Ale nie neguję. Podobno ułożenie planet ma wpływ na samopoczucie danego znaku zodiaku a podczas pełni budzą się potwory i nie da się spać - zakończyła żartobliwie wypuszczając dłoń Jaydena i uśmiechając się półgębkiem. Co mogła więcej dodać? Była przecież tylko młodym cukiernikiem, niespełnionym pisarzem oraz niedoszłym alchemikiem, który najchętniej każdej nielubianej osobie dodawałby potrójną dawkę jadu boomslanga do jedzenia.
- Właściwie to powinniśmy chyba zacząć rozmowę od: co właściwie u ciebie słychać? - w przypadku Vane'a była akurat ciekawa tej kwestii, w przypadku innych osób - nie bardzo. Chociaż pytała o to z powodu wyćwiczonych manier i kultury osobistej, tak zaraz po tym pytaniu przeważnie przestawała słuchać. Zresztą, szybko też oceniała ludzi i niemal po kilku sekundach wiedziała czy chce z daną osobą dalej przebywać, czy nie, ale teraz oczywistym było to, że Jayden zgarniał całą jej uwagę. Mogłaby znowu wlepiać w niego swoje maślane oczęta, chociaż zauważyła już wcześniej, że jest oporny jak skała a jego serce najwidoczniej nie odtajało po przebytej zimie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]31.03.17 9:09
Jay słuchał jak mówiła i musiał przyznać, że całkiem przyjemnie się tego słuchało, chociaż nie musiał się z nią zgadzać. Widać było, że chciała go przekonać do swoich racji, a z czasów nauki dziewczyny w Hogwarcie pamiętał jej upór. Im dłużej teraz z nią przebywał, tym więcej rzeczy wracało związanych z jej osobą. W sumie nie było to takie dziwne. Z jego pamięcią było różnie, chociaż niedługo miał się przekonać, że więcej ludzi nawet z okresu jego uczenia się w Szkole Magii i Czarodziejstwa rozpozna jego twarz od razu. On zrobi to w nieco późniejszym czasie, ale na pewno nie bardzo odległym. Z opóźnieniem niecałej minuty. Teraz gdy patrzył na Ariadnę, zastanawiał się jak to było, że w sumie jej nie poznał. Zmieniła się od czasów szóstej i siódmej klasy, jednak nie była to niesamowicie odmienna metamorfoza. Powinien dostrzec w niej swoją dawną uczennicę, która ambitnie podchodziła do przedmiotu i mógł powiedzieć, że gdyby chciała, mogłaby ubiegać się o staż u zamkowego dyrektora. Postawiła jednak na coś innego i najwyraźniej również cieszyła się z wykonywanego zawodu. Jaydenowi wydawało się, że ostatnio spotykał coraz mniej takich ludzi, co było niezwykle zasmucające. Dotyczyło się to głównie tych młodszych od niego. Wierzył, że młodzi ludzie wcale nie byli taką skazą jak to zdarzało się mówić innym profesorom czy nawet jego znajomym. On miał zaufanie do swoich uczniów i wiedział, że stać ich na wiele. Być może nawet to oni mieli uratować magiczny świat przed całkowitą zagładą i chaosem, który nadciągał, a w ostatnich miesiącach tak wyraźnie się nasilił. Nie wiadomo dokąd miała zmierzać Anglia, jeśli by zabrakło tej części magicznego społeczeństwa - mugoli. Nie miał nic przeciwko nim. Ba! Nawet widział wśród nich czarodziejów o wiele zdolniejszych i ambitniejszych od tych z krwią czystą czy nawet szlachetną. Było to godne podziwu, bo jedni nie mieli styczności nigdy z magią, inni obcowali z nią od urodzenia. Miał nadzieję, że się to zmieni... Miał wielką nadzieję i wierzył, że będzie dobrze.
Jego rozmyślania zostały przerwane przez kolejne słowa Arii, na które mógł się odezwać, ale tego nie zrobił. Wiedział, że nie było sensu znowu stawać w obronie tego, co robił. Jedno miało takie zdanie, drugie inne. Co było w tym dziwnego? Nic. Byli ludźmi i mieli do tego prawo, a Vane szanował zdanie innych ludzi. Szczególnie gdy ktoś swoje stanowisko potrafił poprzeć. Nie można było tego odmówić pannie Roots. Zanim go puściła, uścisnął lekko jej delikatną dłoń w geście podziękowania. Bo może i mogli się nie zgadzać, ale zawsze można dowiedzieć się czegoś nowego, nieprawdaż? Zaraz też wrócił do swojego wcześniejszego ułożenia na ławce, czyli oparł łokcie na podparciu, a lewą kostkę dał na prawe kolano. Wpatrywał się w pustawy skwerek, który jeszcze chwilę temu był przecież pełen życia. Cóż... Rotacja również leżała w naturze, ale dobrze że on na razie nie musiał się nigdzie wybierać.
- U mnie? - powtórzył za nią, przenosząc na chwilę na nią spojrzenie z wyrazem twarzy, który mówił, że się zastanawia. Przymknął jedno oko, co musiało wyglądać śmiesznie, ale zaraz kontynuował:
- Nie zmieniałem pracy, ale dostałem podwyżkę na czwartym roku. Tak. Pomieszkuję dalej w Hogsmeade i wykupuję na pół Miodowe Królestwo z koleżanką z pracy. Powiem ci, że naprawdę powinnaś tam wpaść. Ostatnio wprowadzili nową serię słodyczy. Przysięgam, że to prawdziwe niebo w gębie. Może mogłabyś nawet wykraść im przepis, co ty na to? A prócz tego znasz mnie - podziwiam piękne ciała niebieskie - zakończył nieco rozmarzony z uśmiechem na ustach. Tak naprawdę wiele się u niego nie działo, chociaż mógłby opowiedzieć o wykradaniu jedzenia z hogwarckiej kuchni po nocach lub szalonych meczach quidditcha, gdzie kibicował jak dziecko. Tylko czy ona tego chciała słuchać? - A u ciebie? Bo widzę, że zmieniło się dość sporo - mruknął, patrząc na Ariadnę z zainteresowaniem. Zawsze ciekawiły go ludzkie losy. A szczególnie tych których znał.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]31.03.17 13:17
Ptaszki ćwierkały, roślinność budziła się leniwie do życia po przebytej zimie, wyjątkowo mroźnej i niezbyt przyjemnej, a pulchny grubasek chyba pogodził się z faktem zdartej skóry na twarzy. Czas płynął bardzo powoli, wręcz leniwie, jednak Arii średnio to odpowiadało. Owszem, czasami lubiła przystanąć w miejscu i pokontemplować sobie, chociaż bardziej odpowiadało jej życie w ciągłym pędzie. Cóż, w końcu żyli w takim miejscu i w takim czasie, że większość z ludzi była przesterowana na bieg, niż tkwienie w miejscu i z perspektywy dziewczęcia nie było w tym nic dziwnego. Zastanawiała się nawet co zrobi później, kiedy już się pożegnają, ale nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. Co było dość frustrujące, bo nie przepadała za tak rozwalonymi dniami.
- Mam za dużo słodyczy w ostatnim czasie, ale pewnie i tak się skuszę. Znając życie wprowadzili serię limitowaną i za jakiś czas już jej nie będzie - rzuciła, bardziej do siebie, niż do Jaydena spoglądając przed siebie. W zasadzie powoli robiła się głodna, a to nie wróżyło nic dobrego. - Nie rozumiem, po co właściwie wykupujesz Miodowe Królestwo? - spytała jednak, nie rozumiejąc właściwie sensu jego działań. Vane nie wyglądał na osobę, której zależałoby na pieniądzach i na taką, która stawiałaby je za priorytet a wykupienie lokalu hobbystycznie również wydawało jej się dziwne. Z kolei na jego pytanie wzruszyła wątłymi ramionkami, uśmiechając się pod nosem.
- Niewiele się zmieniło, poza tym, że piszę i piekę. Wciąż sama, bez dzieci i konkretnego planu co będę robić za pięć lat - odparła zdawkowo, omijając tym samym kwestię tego co robiła w okresie po szkole-teraz. Nie chciała zepsuć dobrego zdania, które prawdopodobnie o niej miał, opowieścią o czarnej magii, narkotykach i wieczornym przesiadywaniu w barach a co tydzień to nawet u innego mężczyzny.
- Rozważałam jednak otworzenie własnej cukierni, bo nie lubię pracować dla kogoś. Ale z drugiej strony nie potrzebuję długów, gdyby coś poszło nie tak, więc chwilowo odkładam ten pomysł na później - dodała, odwracając się tym razem i spoglądając na Jaydena. No, wyprzystojniał od ich ostatniego spotkania na ostatnim roku pobytu Arii w szkole a to frustrowało ją chyba bardziej od nieułożonego dnia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]31.03.17 15:47
Dla Vane'a dzień mógłby być paskudny, a miałby równie dobry humor. Wszystko zależało od tego czy nadchodziła piękna noc lub zbliżało się jedno ze zjawisk na niebie, które mógłby zaobserwować i poddać badaniom. To był właśnie ten pierwiastek, który nigdy nie gasł we wnętrzu astronoma i na razie nie zapowiadało się, żeby coś miało się zmienić. Przynajmniej gdy ktoś miał gorszy humor, zawsze mógł odwiedzić JJa i zapomnieć na jakiś czas o zmartwieniach, dając się wplątać w aurę pozytywnej energii otaczającą profesora. W parze z panną Sprout chyba uchodzili za dwójkę największych dziwaków Hogwartu w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Gdyby jednak Jayden miał się przejmować słowami innych ludzi na swój temat, zapewne już dawno by zwariował. Niektórzy nie potrafili za bardzo zrozumieć jak on to robił, że można było o nim mówić wszystko, a on dalej zachowywał swój uśmiech i dobry humor. Może niektórych to drażniło, ale nie można było zadowolić wszystkich, prawda? A Vane'owi najmniej na tym zależało.
Cieszył się, że spotkał Roots na swojej drodze. Zawsze był zadowolony z faktu, że mógł spotkać kogoś, z kim wiązały się tak pozytywne wspomnienia dawnych lat. I chociaż było to na początku jego pracy i jeszcze nie był w pełni obeznany w przeróżnych sprawach dotyczących nauczania, uczniowie w jakimś stopniu mu w tym pomagali nawet bezwiednie. A każde miłe słowo skierowane w stronę nauk astronomicznych było dla niego bardzo ważne. Właśnie częścią jego małej armii ambitnych była też Aria - przypadkowe spotkanie na pewno miało utrwalić w jego głowie obraz Krukonki. Jayden słysząc pytanie z ust Ariadny, początkowo nie wiedział, co się stało, po czym zrozumiawszy, odchylił głowę i zaśmiał się szczerze. Zupełnie się nie zrozumieli, nie było to jednak w żaden sposób przykre, a wręcz odwrotnie. Całkiem rozbrajające.
- Nie wykupuję go, by zostać właścicielem - odparł, dalej się śmiejąc i patrząc na dziewczynę. Lub właściwie młodą kobietę. Mógl się domyślić, że jej dość praktyczny umysł zinterpretuje jego słowa w ten, a nie w inny sposób. - Raczej jestem tam stałym klientem - wytłumaczył, po czym przechylił się w jej stronę i trącił ją ramieniem, kręcąc przy tym głową. Nie sądził, że ktoś może go zrozumieć w ten sposób, a może to właśnie on wyraził się niejasno? Tak czy inaczej było to całkiem zabawne nieporozumienie. - Piszesz? - spytał, na chwilę poważniejąc i patrząc na nią z ciekawością. Próbował wyszukać jakiegoś znajomego pisarza w myślach, ale nikt nie przychodził mu do głowy... Cóż... No, może poza naukowymi pracami, których też sam był autorem. - Można wiedzieć co? Zapewne nie dorastam ci do pięt. I tak spieszno ci do dzieci? Mogę ci przywieźć jakieś z pierwszej klasy - zadał kolejne pytania, tym razem jednak jego policzki znowu podjechały w górę, gdy usta wykrzywiły się w tak charakterystycznym grymasie. - Ważne, że masz do czego dążyć. Może nie będzie to jutro, za miesiąc czy nawet za rok, ale zobaczysz. Uda ci się, a ja już będę czekał jako pierwszy w kolejce po jedno z twoich kosmicznych ciastek.
Mrugnął do niej porozumiewawczo, by zatrzymać na chwilę spojrzenie na jej twarzy. Doszukiwał się tych zmian, które nastąpiły od czasu gdy widział ją po raz ostatni, ale nie miał do tego głowy. Zresztą im dłużej z nią przebywał, tym obraz z przeszłości się zamazywał, a zastępował go wizerunek Ariadny znajdującej się tuż przed nią. W końcu zerknął na zegarek i uświadomił sobie, że za jakąś godzinę powinien być w Hogwarcie.
- Głodna? - rzucił pytaniem, przy okazji mając plan, w który wstępują do tej jednej cukierni, którą mijał po drodze. Tak mu się wydawało, że to właśnie było tam gdzie myślał. Niedaleko stąd, a jeśli panna Roots nie będzie miała czasu, podejdzie sam i wypróbuje ten mały suflet, który stał przy oknie.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]31.03.17 17:14
A ona cieszyła się, że spotkała Jaydena, który niejednokrotnie poprawiał jej humor w szkole tym, że się uśmiechnął, czy że w ogóle był w pobliżu. Gdy patrzyła na swoje zachowanie z dzisiejszej perspektywy nie umiała odpowiedzieć dlaczego trafiło akurat na niego. Jednak nie dorabiałaby tutaj ideologii, że brakowało jej solidnego, męskiego wzorca, czy mężczyzny w ogóle, chociaż nie pamiętała już co miała wtedy w głowie. Zawsze przecież była inna i robiła na przekór przyjętym normom - po co jej byli rówieśnicy, skoro równie dobrze mogła ulokować swoje uczucia w obiekcie zakazanym? Poniekąd czuła się z tym dobrze, wchodząc w strefę komfortu: Jayden był nauczycielem, trochę starszym od niej a więc nie potraktowałby nawet na poważnie jej miłosnego wyznania. To sprawiało, że nie mogła mieć złamanego serca, co wiązało się z lokowaniem uczuć w rówieśnikach. Pokrętna logika, ale taka właśnie była Aria - pokrętna i nie do końca logiczna, z drugiej strony miłująca się w pragmatycznym podejściu do życia.
Zamrugała kilkakrotnie, kiedy uświadomił jej niezrozumienie a to z kolei spowodowało, że uśmiechnęła się speszona. Faktycznie, jej praktyczny umysł nie wziął pod uwagę tego, że "wykupywanie" mogło oznaczać wykupywanie towaru a nie lokalu. Cóż. Nie dogadali się, chociaż żadne na tym nie ucierpiało.
- Ach, w tym sensie... - mruknęła pod nosem, mrużąc oczy, kiedy trącił ją ramieniem. A może jednak jego serduszko odtajało po zimie? Dobrze, dobrze, bez szaleństw. Ale przecież był taki przystojny... cholera jasna. Spodobało jej się to, że Jayden zainteresował się jej zajęciami, bo nie doświadczała tego zbyt często. Ludzie przeważnie wzruszali ramionami, bądź kwitowali temat głupim uśmieszkiem; w końcu co to za zawód - cukiernik i pisarz - skoro w ich świecie było więcej fascynujących zajęć, od alchemików, po łowców i wielu innych. Tylko Serah była wyraźnie podekscytowana jednym i drugim: miała przecież bratnią duszę w niedoli, a do tego oglądała sobie różne kulinarne eksperymenty, urządzane przez Arię.
- Dziełem mojego życia jest pamiętnik spisywany od dziecka - przyznała ironicznie, pomijając to, że nikt nigdy nie widział tego pamiętnika na oczy, bo zawsze tak dobrze go ukrywała. - A poza tym różne opowiadania i przepisy. Spisuję prawie każdy pomysł - dodała, by następnie wyciągnąć z torby opasły notes w czarnej okładce. Brudny od mąki, z plamami po wylanym atramencie, który przypadkowo trąciła usypiając na własnej ręce i ze śladami po cukierkowych posypkach... w takiej formie wręczyła go Vane'owi, bo jedynie ten notes był czymś, czego nie kryła. Chyba, że przed konkurencją. Upodobała sobie nawet jeden z mugolskich sposobów zapisywania niektórych rzeczy, mianowicie sokiem z cytryny, który dopiero po podgrzaniu się ukazywał. Męczące zajęcie, choć musiała przyznać, że bardzo skuteczne. I tak tym sposobem na kilku pozornie niezapisanych stronach mieściły się przepisy z "bonusami", gdzie bonus oznaczał czarodziejski narkotyk, bądź truciznę. Przecież każdy robił w życiu głupoty...
- Nie lubię dzieci, ale tego od nas oczekują, prawda? Żebym w młodym wieku urodziła jak najwięcej, coby potem na mnie pracowały - westchnęła wiercąc się na niewygodnej ławce i spoglądając kontrolnie na swój notes. Nawyk.
Kwestii własnego biznesu nie skomentowała uznając to za zbędne a zamiast tego uśmiechnęła się i kiwnęła głową na znak, że rozumie i gdy już otworzy biznes to będzie pierwszą osobą, którą o tym poinformuje. I tak miała dziki plan wysłania mu kosmicznych ciastek przy najbliższej okazji. Najlepiej z wyznaniem miłosnym. A jeszcze lepiej z amortencją, bo musiała sobie jakoś radzić i manipulować dla własnej korzyści. Dopiero na pytanie o jedzenie rozpromieniła się jak nigdy dotąd.
- Zawsze - entuzjastycznie nastawiona do jedzenia nie mogła zaprzeczyć ani skłamać. Jedzenie łagodziło u niej większość konfliktów i co najważniejsze: w magiczny sposób nie tyła, więc jadła ile mogła i kiedy mogła.
Ostatecznie chwilę później poszli do pobliskiej cukierni na suflet, który zachęcająco wzywał ich z wystawy.

zt oboje
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]01.04.17 17:36
kontynuacja wcześniejszego wąciszu :x

Nienawidziła się spóźniać. Powinna być już na kolorowym skwerku kwadrans temu, niestety nie mogła zjawić się wcześniej. Miała jedynie nadzieję, że Rowan nie poczuję się urażone z tego powodu.
Znały się od czasów szkolnych, co ciekawe utrzymując ze sobą wciąż stały kontakt. Ciszyło ją to. Rudowłosa była zawsze dobrą słuchaczką i najlepszą powierniczką wszelkich trosk. Sama była dość małomówna, choć na jej gust były to jedynie pozory, tak samo jak ta cała chłodna otoczka. Były arystokratkami, maski były w tym świecie czymś zwyczajnym. Kto zdołał opanować ich sztukę dość dobrze zyskiwał dzięki temu całkiem dobrą przewagę. Bycie szczerym i otwartym było niemożliwe na salonach, a nawet wręcz nieokrzesane. Guwernantki całkiem dobrze to już im wpoiły.
Z ulgą weszła na teren skwerku mijając pierwsze drzewa z kolorowymi liśćmi. Naprawdę urokliwe miejsce. Teraz już nie dziwiła się dlaczego Rowan postanowiła spotkać się z nią akurat tu. Mijała kolejne to osoby próbując wypatrzeć swoją znajomą. Dopiero po dłuższej chwili natrafiła na nią wzrokiem, co jednak było ciekawe nie była ona sama.
- Rowan - Niepewnie podeszła do dwóch kobiet zwracając się do tej rudowłosej. Nie chciała im przeszkadzać, ale uznała, że powinna dać znać, że zjawiła się już na miejscu.
- Przepraszam za spóźnienie. Spieszyłam się jak tylko mogłam.- Uśmiechnęła się do niej przepraszająco kierując zaraz jednak wzrok na drugą kobietę czekając, aż Rowan je sobie przedstawi.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Kolorowy skwerek - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]01.04.17 17:51
To jakże osobliwe spotkanie przerwane zostało rychłym nadejściem Stephani. Może i lepiej. Szczerze mówiąc nie miała szczególnej ochoty dalej ciągnąć tej rozmowy. Oczywiście okoliczności spotkania były dość zabawne, ale sam fakt, iż Judith jest byłą, niedoszłą kochanką jej brata wystarczająco był odpychający.
Przeniosła wzrok na nowo przybyłą kobietę uśmiechając się lekko w jej kierunku.
- Nie szkodzi. Nie czekałam zbyt długo. - Uspokoiła ją szybko machając ręką jakby chciała zakończyć ten małostkowy i niepotrzebny temat. Co prawda Rowan ceniła sobie punktualność, ale to miejsce było na tyle urokliwe, że czas w nim znacznie szybciej płynął. Może i pochodziła z rodziny jakiej pochodziła, i może też wychowała się w wiecznie mrocznym Durham, ale może dlatego też doceniała tak bardzo tą feerię barw. Oczywiście nie miało to też znaczyć, że od dziś będzie się ubierać w jaskrawe róże, bądź nieprzyjemne żółcie. Nie popadajmy w skrajność i znajmy jednak umiar.
Zamiast jak maniery nakazywały przedstawić obie kobiety sobie uznała, że jest to całkowicie niepotrzebne. Stanęła u boku Soph po raz ostatni patrząc na Judith.
- Zadziwiająco miło było poznać. - Stwierdziła prawdę, bo choć nie miała zamiaru kontynuować tej znajomości, to rozmowa była całkiem miła. Kiwnęła kobiecie zdawkowo głową w ramach pożegnania, złapała Sophie pod ramię i pociągnęła ją z dala od panny Skamander zanim ta jeszcze zdążyła zadać jej jakiekolwiek pytanie. Widząc jednak po chwili jak ta otwiera usta w wiadomym celu odezwała się pierwsza.
- Długa historia. - Stwierdziła krótko wzdychając cicho, a następnie skierowała ich rozmowę na zupełnie inny tor. W końcu miały spędzić przyjemnie to popołudnie.

|ztx2


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Kolorowy skwerek - Page 2 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]21.12.17 21:17
02.06

Magiczny port był miejscem raczej mało popularnym w Londynie. Nie zapuszczano się tutaj bez konkretnego powodu bo choć nie istniało miejsce podobne do Nokturnu to w dokach często działy się podobne rzeczy. Jednak tak jak we wszystkich miejscach na świecie; zło splatało się z dobrem i nawet tutaj można było znaleźć coś przydatnego. Nawet Lucinda mogła znaleźć coś tutaj dla siebie. Wbrew pozorom to nie poszukiwanie adrenaliny czy tęsknota za stęchłą wonią Tamizy ją tutaj przywiodła. To miejsce miało swój urok, pokazywało, że nie tylko centrum Londynu prawdziwie żyje chociaż i nie urok tego miejsca ją dzisiaj tutaj przyprowadził. Śmiertelna bladość coraz częściej dawała jej o sobie znać, a ona nigdy nie ukrywała faktu, że do szpitala św Munga jej nie po drodze. Uzdrowiciele zawsze napawali ją lękiem. Kto wie czy to przez długie do ziemi kilty czy też równie długie igły spoczywające w ich dłoniach. Selwyn kiedy tylko mogła unikała tego miejsca jak ognia i ratowała się dosłownie wszystkim. W ostatnim czasie przez pech, który przyczepił się do niej niczym rzep psiego ogona ciągle trafiała na niewygodne łóżka szpitala. Czy to atak choroby, czy to przegrany pojedynek, czy ten nieszczęsny incydent, który nadal siedział jej w głowie i często przyprawiał niemal o szaleństwo. Starała się o nim zapomnieć, ale psychika ma to do siebie, że gdy ciało mówi „idź, jesteś zdrowy” to ona krzyczy „stój”. Więc co dokładnie robiła w magicznym porcie? Jeden z jej dobrych informatorów powiadomił ją, że na jednym ze statków znajdzie coś co powinno pomóc jej na dolegliwości związane z chorobą. Tak też się stało. Kiedy już jedno z niekomfortowych spotkań miała za sobą przyszedł czas na kolejne. Nie lubiła nie wiedzieć na czym stoi. Łatwiej by było gdyby mogła się przygotować, ułożyć sobie w głowie czego ten znowu może od niej chcieć, ale zaczynała się już przyzwyczajać do tego, że tak naprawdę… nawet jeśli by wiedziała o co mu chodzi to nic by nie wiedziała. Może gdyby chodziło o kogoś innego to łatwiej byłoby jej włożyć w to więcej zaufania, albo czegoś na kształt zaufania. Tutaj patrząc na historię ich znajomości mogła się jedynie spodziewać, że cokolwiek to jest to na pewno nie wyjdzie na tym dobrze. Nie wiedziała czy to ciekawość zwyciężyła czy jakaś potrzeba po prostu bycia dla kogoś niemiłym. Cokolwiek to było zaprowadziło ją tutaj; wprost do miejsca, w którym listownie się umówili. Czerwcowe wieczory miały to do siebie, że przyciągały spacerowiczów niczym ćmy do światła. Jednak nie tutaj. Ludzi była garstka nawet tak daleko od wody. Wszyscy, którzy chcieli coś tutaj załatwić szli wprost do źródła, ci którzy przyszli tutaj się zabawić szli wprost do baru. Miała nadzieje, że niewielka ilość spacerowiczów spełni wymagania mężczyzny co do dyskrecji i Lucinda dowie się o co w ogóle chodziło. Marnowanie czasu to jedna z tych rzeczy, których prawdziwie nienawidziła, chociaż to właśnie dla ludzi najczęściej go marnowała. Selwyn usiadła na ławce zaglądając do torebki by sprawdzić czy wszystkie fiolki leżą bezpiecznie na jej dnie. Kiedy prześladuje cię pech jesteś gotowy na wszystko… no może na prawie wszystko,


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Kolorowy skwerek - Page 2 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Kolorowy skwerek [odnośnik]21.12.17 22:56
Nokturn, doki, obrzeża Londynu – cóż przyzwyczaił się, iż miejscem jego spotkań przeważnie były bary, bądź niechlubne okolice, w które rzadko zapuszczały się gapiowskie oczy szukające sensacji lub nowych wrażeń. Blefem byłoby stwierdzenie, że taka kolej rzeczy zupełnie mu nie odpowiadała, bowiem uważał zupełnie odwrotnie. Ceniąc sobie prywatność oraz samotność mniejsza ilość osób postronnych i tych szczególnie wysoko postawionych ( w tym związanych z prawem) sprawiała, że czuł o wiele większy komfort podczas rozmowy. Rzadko zdarzało mu się umawiać na dialog o niczym; był człowiekiem ceniącym czas innych, ale przede wszystkim swój, który wedle zasad był dosłownie bezcenny. Marnowanie go na paplanie o bzdurach nie wchodziło w grę tym bardziej, jeśli po drugiej stronie miała stanąć osoba nie ciesząca się w jego oczach nader wielką sympatią – właściwie czy on w ogóle takową czuł wobec kogokolwiek? Towarzysze byli dla niego kompanami do nocnych wojaży, bądź elementem układanki, którą prowadził dla osiągnięcia założonego celu, zatem nawet nie było mowy o jakichkolwiek wiążących emocjach.
Pojawiając się na skraju skwerku nie sądził, iż dziewczyna zjawi się jako pierwsza. Prawdę mówiąc nawet nie przyszło mu na myśl, że przyjmie jego propozycje i zgodzi się na owe spotkanie, gdyż uważał, że wolała unikać go jak ognia i cóż zbyt wiele się nie mylił. Przytłaczał ją, napawał niepewnością i grozą, której każdy rozsądny człowiek wolał unikać niżeli pakować się wprost w jej sidła. Nie mniej jednak jej widok sprawił, że kąciki ust szatyna wygięły się w paskudnie kpiącym wyrazie, a dłonie spoczęły w kieszeniach długiej, czarnej szaty oplatając palcami jednej z nich niezawodną różdżkę.
Podchodząc do ławki nie odezwał się od razu. Spoglądał na kobietę z góry, jakoby starał się rozgryźć jej ruchy mówiące wiele o emocjonalnym stanie; szukał słabego punktu. Nie zauważając nic nadzwyczajnego przewrócił oczami z rozczarowania i okrążając ławkę usiadł obok niej beztrosko, jakoby byli najlepszymi znajomymi i właśnie spotkali się po latach. Wysunąwszy ręce przed siebie zwinnym ruchem zarzucił jedno z ramion na barki dziewczyny przytulając ją dość ściśle do klatki piersiowej, a ironiczny uśmiech znikł z jego twarzy przeobrażając się w klasyczną troskę. -Udawaj, że jesteś szczęśliwa kwiatuszku, bo inaczej zaraz będziemy mieć kłopoty.- dodał szeptem, jakoby ktoś właśnie miał ich obserwować.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Kolorowy skwerek
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach