Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight
Krucza wieża
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Krucza wieża
Położona na na wzgórzach wyspy Wight, sprawiająca wrażenie opuszczonej, wieża stanowi niezwykłe centrum zainteresowania kruków. Trudno stwierdzić, dlaczego miejsce jest tak licznie obsiadane przez czarnoskrzydłe, wieszcze stworzenia. Jedno jest pewne: jeśli rzeczywiście wybierasz się w te okolice, nie próbuj samotnie zwiedzać ciemnych zakamarków i strzelistej wieży, otulonej ciężkim zapachem piór i ciszy naruszanej tylko przez pojedyncze skrzeki.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
Wyrwa w ścieżce nie wydawała się czymś, co mogłoby przerosnąć moje umiejętności, a jednak jeden źle postawiony krok zaważył na tym, że zamiast znaleźć się po drugiej stronie, runąłem wprost do zimnej wody, kurczowo łapiąc się za fragment zerwanego wcześniej chodnika. Woda w jednej chwili przesiąknęła przez moje ubranie; podskórnie czułem, że podciągnięcie się z powrotem na ścieżkę może zająć mi czas, którego nie mieliśmy. Błyskawicznie sięgnąłem do kieszeni płaszcza, gdzie nadal spoczywał metalowy pęk kluczy, po czym z głuchym brzękiem popchnąłem je po posadzce w stronę Floerana.
- Fortescue. - Wysapałem. Kątem oka widziałem, jak jeden z inferiusów zaczyna przecinać wodę w szaleńczym amoku, podążając prosto w moją stronę. - Weź te klucze. Biegnijcie prosto do krat. - Weasley miał cholerną rację. - Zabezpieczę przejście dla Waldy'ego i dziewczynki. - I w ostatniej chwili, już niemal czując oddech umarlaka na swoim karku, podciągnąłem się na ramionach, jednocześnie silnie wyrzucając nogi do tyłu, licząc na to, że zanim wespnę się z powrotem na ścieżkę, zdołam obić inferiusowi zgniłą szczękę.
- Fortescue. - Wysapałem. Kątem oka widziałem, jak jeden z inferiusów zaczyna przecinać wodę w szaleńczym amoku, podążając prosto w moją stronę. - Weź te klucze. Biegnijcie prosto do krat. - Weasley miał cholerną rację. - Zabezpieczę przejście dla Waldy'ego i dziewczynki. - I w ostatniej chwili, już niemal czując oddech umarlaka na swoim karku, podciągnąłem się na ramionach, jednocześnie silnie wyrzucając nogi do tyłu, licząc na to, że zanim wespnę się z powrotem na ścieżkę, zdołam obić inferiusowi zgniłą szczękę.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Momentami cała akcja wydawała się Floreanowi wyrwana ze snu, a chodzące dookoła inferiusy były wyjęte z najgorszego koszmaru. Widział je, był o tym przekonany, lecz i tak nie mógł w to uwierzyć. Skąd się tu wzięły, kto je stworzył, jak dawno temu? Wiele zupełnie niepotrzebnych pytań obijało się w jego głowie, ale nie miał teraz czasu na jakiekolwiek rozmyślania. Obserwował jak jego zaklęcie omija inferiusa szerokim łukiem, klnąc pod nosem przez to niepowodzenie. Udało mu się za to przeskoczyć przez wyrwę, ale i tak jego serce zatrzymało się na krótką chwilę, kiedy usłyszał plusk. Odwrócił się, a w tym samym czasie doszły do niego słowa Brendana. Nie chciał się z nim kłócić; doskonale wiedział, że nie było czasu na niesubordynację. Poza tym razem z Fredem mieli doświadczenie, może nie w walce z inferiusami, ale w walce w ogóle. Florean sprzedawał lody, nie mógł się wymądrzać. Kiwnął więc głową Lisowi, szybko podnosząc klucze i puszczając się biegiem w kierunku krat. Modlił się w duchu o bezpieczną przeprawę Waldy'ego i dziewczynki, o Frederica i w zasadzie o całą resztę włącznie z sobą. Nie wiedział jeszcze co zrobi jak wyjdzie z tego cało, ale obiecał sobie, że coś wymyśli. Podbiegł do krat, starając nie skupiać się na nieprzytomnych ludziach ani zbliżających się inferiusach. Drżącą dłonią włożył pasujący według niego klucz, czekając z nadzieją na charakterystyczny dźwięk otwieranego zamka.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
W czasie, kiedy wszyscy zajęci byli walką z inferiusami starszemu panu udało wziąć się w garść. Nachylił się wpierw nad swoją żoną i po chwili prób udało mu się ją ocucić. To samo uczynił z Suzanne; gdy obie były już świadome przyciągnął je w kąt przy kracie, jak najdalej się dało od stopni prowadzących na brzeg jeziora. Trzymał przed sobą wyciągniętą pochodnię, żonie wręczając tę, którą wcześniej upuściła. W powietrzu nadal jednak wyczuwalny był zapach gazu, a każda próba walki przy pomocy pochodni mogła zaowocować wybuchem.
Alan nie chybił - inferius (6) pochylający się nad bezbronną dziewczyną został spetryfikowany. Catherine, w ostatniej chwili zauważając monstrum zamarła, lecz gdy ono padło znów się poruszyła, rozglądając się wokoło za swoim wybawcą. Alan niewątpliwie uratował jej życie. Bennett w mgnieniu oka znalazł się przy niej.
- Dz-dziękuję - wydusiła słabym głosem, a łzy wciąż spływały po jej policzkach. Zaraz jednak wstrząsnął nią spazm i łzy przybrały na sile, a młoda kobieta zaczęła rozpaczliwie podejmować próby nabrania oddechu. - Moja... głowa... - powiedziała jeszcze tylko, nim nie pochyliła się i zwymiotowała. Dla Alana objawy były jednoznaczne i świadczyły o skutkach potężnego ciosu w splot słoneczny, które nasiliły się kiedy kobietę zaczął opuszczać szok. Catherine nie była w stanie samodzielnie unieść się z podłoża, a tym bardziej podejść do krat.
Z różdżki Margaux wystrzelił strumień światła, który uformował się szybko w kształt malutkiego kolibra. Patronus pomknął w kierunku wejścia do jaskini, po chwili znikając w prowadzącym doń tunelu. Vance natomiast udało się dotrzeć do krat, wymijając po drodze wszystkie przeszkody.
Michael zdołał wyślizgnąć się z zabójczych objęć inferiusa (3) i wydostać się na kamienny chodnik. Nieumarły był jednak również nieugięty. Natychmiast wykonał zwrot i rzucił się w kierunku Michaela. Jego łapa wystrzeliła w kierunku kostki mężczyzny - chciał złapać go za nogę i wciągnąć z powrotem do wody. Wszystkie monstra były w amoku, rzucały się na najbliżej stojące osoby gotowe rozszarpać je żywcem.
Frederick również szczęśliwie umknął z wody, jednak wyrzucone w tył nogi nie starczyły, by wyrządzić potworowi większą krzywdę. Buty aurora z lekka ześlizgnęły się po bladozielonkawej skórze na głowie inferiusa (1). Ten jednak wydawał się być tylko jeszcze bardziej rozsierdzony poczynaniami aurora i wgramolił się pokracznie na chodnik zaraz za nim. Ten widok właśnie zastał Waldy'ego i bezimienną dziewczynkę, która podążała jego krokiem. Przybyli do jaskini zgodnie z instrukcją, którą przekazał wysłany przez Margo patronus. Staruszek zatrzymał się od razu, opiekuńczo zasłaniając sobą małą. Wyciągnął przed siebie różdżkę i krzyknął: - Petrificus Totalus!
Jego zaklęcie jednak się nie udało. Różdżka Wallace'a nie była mu posłuszna, jej koniec ledwo się rozjarzył pod wpływem wymówionej inkantacji. W drugiej ręce mężczyzny znajdowała się fiolka z miksturą, którą wcześniej Brendan pozostawił w przejściu. Frederick bez problemu rozpoznał fiolkę w ręce Waldy'ego i tylko on był na tyle blisko, by ją zauważyć.
Brendan chybił, ponieważ inferius (4) w którego celował wykonał nagły skok, gdy dotarł do niego krzyk aurora. Potwór zamachnął się w stronę Weasleya, wymierzając silny cios w jego lewe ramię. Dzięki temu Sally udało się umknąć inferiusowi i dotrzeć do kraty oddzielającej ich od kolejnego tunelu, z jej skroni nadal jednak płynęła mocno czerwona krew. Chwilę później do krat dotarł również Florean. Połączenie ze sobą zamku i klucza oznaczonych symbolem trójzębu nie było trudne. Zamknięcie szczęknęło, a krata stanęła przed nimi otworem na długi i ciemny korytarz. W tej chwili dotarli do niej również Carolynn i Everett, jednak inferius (7) deptał młodej kobiecie po piętach. Teraz rzucił się przed siebie, wymierzając silny cios w tułów pierwszej stojącej z brzegu osoby - Floreana.
| Każda postać z przynajmniej II poziomem mugoloznastwa jest w stanie trafnie zidentyfikować zapach gazu. Postaci z biegłością na poziomie I są w stanie stwierdzić, że zapach ten wyczuwalny jest w pobliżu mugolskich mieszkań z otwartymi oknami, zwłaszcza w porach posiłków.
Alan, na pomoc Catherine nie musisz wykonywać rzutu kością. Jeżeli postanowisz jej pomóc to musisz liczyć się z tym, że będziesz spowolniony i Twój zakres ruchu w przestrzeni zostanie ograniczony.
Frederick, za wykonane przez Ciebie uderzenie nogami inferiusowi (1) zadane zostało 5 punktów obrażeń.
Michael, został wymierzony w Ciebie cios o sile = 46. Inferius (3) zamachnął się na Twoją prawą nogę.
Brendan, został wymierzony w Ciebie cios o sile = 73. Inferius (4) zamachnął się na Twoje lewe ramię.
Florean, został wymierzony w Ciebie cios o sile = 99. Inferius (7) zamachnął się na Twój tułów.
Rzut Waldy'ego, atak inferiusa (7), atak inferiusa (4), atak inferiusa (3).
Kolejka osiemnasta.
Na odpis macie 48 godzin.
Alan nie chybił - inferius (6) pochylający się nad bezbronną dziewczyną został spetryfikowany. Catherine, w ostatniej chwili zauważając monstrum zamarła, lecz gdy ono padło znów się poruszyła, rozglądając się wokoło za swoim wybawcą. Alan niewątpliwie uratował jej życie. Bennett w mgnieniu oka znalazł się przy niej.
- Dz-dziękuję - wydusiła słabym głosem, a łzy wciąż spływały po jej policzkach. Zaraz jednak wstrząsnął nią spazm i łzy przybrały na sile, a młoda kobieta zaczęła rozpaczliwie podejmować próby nabrania oddechu. - Moja... głowa... - powiedziała jeszcze tylko, nim nie pochyliła się i zwymiotowała. Dla Alana objawy były jednoznaczne i świadczyły o skutkach potężnego ciosu w splot słoneczny, które nasiliły się kiedy kobietę zaczął opuszczać szok. Catherine nie była w stanie samodzielnie unieść się z podłoża, a tym bardziej podejść do krat.
Z różdżki Margaux wystrzelił strumień światła, który uformował się szybko w kształt malutkiego kolibra. Patronus pomknął w kierunku wejścia do jaskini, po chwili znikając w prowadzącym doń tunelu. Vance natomiast udało się dotrzeć do krat, wymijając po drodze wszystkie przeszkody.
Michael zdołał wyślizgnąć się z zabójczych objęć inferiusa (3) i wydostać się na kamienny chodnik. Nieumarły był jednak również nieugięty. Natychmiast wykonał zwrot i rzucił się w kierunku Michaela. Jego łapa wystrzeliła w kierunku kostki mężczyzny - chciał złapać go za nogę i wciągnąć z powrotem do wody. Wszystkie monstra były w amoku, rzucały się na najbliżej stojące osoby gotowe rozszarpać je żywcem.
Frederick również szczęśliwie umknął z wody, jednak wyrzucone w tył nogi nie starczyły, by wyrządzić potworowi większą krzywdę. Buty aurora z lekka ześlizgnęły się po bladozielonkawej skórze na głowie inferiusa (1). Ten jednak wydawał się być tylko jeszcze bardziej rozsierdzony poczynaniami aurora i wgramolił się pokracznie na chodnik zaraz za nim. Ten widok właśnie zastał Waldy'ego i bezimienną dziewczynkę, która podążała jego krokiem. Przybyli do jaskini zgodnie z instrukcją, którą przekazał wysłany przez Margo patronus. Staruszek zatrzymał się od razu, opiekuńczo zasłaniając sobą małą. Wyciągnął przed siebie różdżkę i krzyknął: - Petrificus Totalus!
Jego zaklęcie jednak się nie udało. Różdżka Wallace'a nie była mu posłuszna, jej koniec ledwo się rozjarzył pod wpływem wymówionej inkantacji. W drugiej ręce mężczyzny znajdowała się fiolka z miksturą, którą wcześniej Brendan pozostawił w przejściu. Frederick bez problemu rozpoznał fiolkę w ręce Waldy'ego i tylko on był na tyle blisko, by ją zauważyć.
Brendan chybił, ponieważ inferius (4) w którego celował wykonał nagły skok, gdy dotarł do niego krzyk aurora. Potwór zamachnął się w stronę Weasleya, wymierzając silny cios w jego lewe ramię. Dzięki temu Sally udało się umknąć inferiusowi i dotrzeć do kraty oddzielającej ich od kolejnego tunelu, z jej skroni nadal jednak płynęła mocno czerwona krew. Chwilę później do krat dotarł również Florean. Połączenie ze sobą zamku i klucza oznaczonych symbolem trójzębu nie było trudne. Zamknięcie szczęknęło, a krata stanęła przed nimi otworem na długi i ciemny korytarz. W tej chwili dotarli do niej również Carolynn i Everett, jednak inferius (7) deptał młodej kobiecie po piętach. Teraz rzucił się przed siebie, wymierzając silny cios w tułów pierwszej stojącej z brzegu osoby - Floreana.
| Każda postać z przynajmniej II poziomem mugoloznastwa jest w stanie trafnie zidentyfikować zapach gazu. Postaci z biegłością na poziomie I są w stanie stwierdzić, że zapach ten wyczuwalny jest w pobliżu mugolskich mieszkań z otwartymi oknami, zwłaszcza w porach posiłków.
Alan, na pomoc Catherine nie musisz wykonywać rzutu kością. Jeżeli postanowisz jej pomóc to musisz liczyć się z tym, że będziesz spowolniony i Twój zakres ruchu w przestrzeni zostanie ograniczony.
Frederick, za wykonane przez Ciebie uderzenie nogami inferiusowi (1) zadane zostało 5 punktów obrażeń.
Michael, został wymierzony w Ciebie cios o sile = 46. Inferius (3) zamachnął się na Twoją prawą nogę.
Brendan, został wymierzony w Ciebie cios o sile = 73. Inferius (4) zamachnął się na Twoje lewe ramię.
Florean, został wymierzony w Ciebie cios o sile = 99. Inferius (7) zamachnął się na Twój tułów.
Rzut Waldy'ego, atak inferiusa (7), atak inferiusa (4), atak inferiusa (3).
Kolejka osiemnasta.
Na odpis macie 48 godzin.
- Mapa:
Spalone inferiusy zaznaczone są czarną kropką. Nieprzytomni czarodzieje są oznaczeni szarą kropką. Okrąg z żółtych kropek oznacza zasięg rażenia ewentualnego wybuchu pochodni.
Legenda:
Alan | Brendan | Florean | Frederick | Margaux | Michael | Dziewczynka | Waldy | Sally | SP - starszy pan | SPi - starsza Pani | E - Everett | S - Suzanne | Ct - Catherine | Cr - Carolynn | Inferiusy
- Żywotność postaci:
Postać Wartość Kara ALAN 215 Brak BRENDAN 312 Brak FLOREAN 210 Brak FREDERICK 245 Brak MARGAUX 205 Brak MICHAEL 210 [-15 do czarów] SALLY 186 -10
- Żywotność NPC:
Postać Wartość Kara Carolynn 165/215 Catherine 100/200 -30; blokowanie ciosów Dziewczynka 80/80 Everett 137/215 -15; zaklęcia z ST > 90; potężne ciosy Starszy pan 200/200 Starsza pani 200/200 Suzanne 100/100 Waldy 210/210 [-15 do czarów]
- Żywotność inferiusów:
Inferius Wartość Kara 1 30/75 2 75 petryfikacja (pięć tur) 3 75 4 75 5 57/75 petryfikacja (trzy tury) 6 55/75 petryfikacja (dwie tury) 7 70/75
Wszystko działo się zbyt szybko. Uwięzieni czarodzieje dobili do krat - wszyscy oprócz dziewczyny uratowanej przez Alana. Musieli utrzymać jej drogę przejścia - musieli też umożliwić przejście dziewczynce, która wciąż została z Waldym - i jemu samemu również. Nie miał czasu oglądać się na Foxa, był z nim Tonks i Brendan wierzył, że sobie poradzą. W najgorszym położeniu wydawał się być Alan: i pozostali, za którymi wciąż mógł runąć pościg, a których nie mogli dać zabić.
- Jest z nami mała dziewczynka i dwaj mężczyźni - zwrócił się do walecznej dziewczyny, o której nie wiedział, że ma na imię Sally - wydawała się być najprzytomniejsza umysłem. - To wszyscy? W wieży nie było nikogo więcej? - Rozwidlenie dróg wcześniej prowadziło w jeszcze jeden korytarz, w który nie wszedł jednak nikt z nich. Mimo wszystkiego co działo się wokół, skoncentruj się, Brendan. Byłeś już przecież w takich sytuacjach - zimna krew to jedyne, co może ocalić was wszystkich. Kątem oka dostrzegł inferiusa, który się na niego rzucił - ale nie zareagował, zamiast tego wyciągając różdżkę w kierunku ożywieńca atakującego Floreana.
- Petrificus totalus - warknął przez zaciśnięte zęby, przygotowany na ból. - Margie, Florean - wychrypiał, ledwie błysnęło zaklęcie. - Idźcie przodem, musimy ich stąd wyprowadzić jak najszybciej. - Nie wiedzieli, co czekało na nich na końcu korytarza - wybawienie lub śmierć; mogła znajdować się tam kolejna grota zatłoczona inferiusami. Jeśli tak, osłabieni więźniowie nie mogli tam wejść jako pierwsi. A starszym - prawdopodobnie trzeba było pomóc biec. Brendan ruszył się tylko o krok, z zamiarem znalezienia się pośrodku zwężonego przejścia, trzeba było jeszcze wyprowadzić stąd dziewczynkę - i zatrzymać inferiusy tak długo, jak długo się dało - nie mogli się od nich odgrodzić, póki na drugą stronę krat nie przeszli jeszcze wszyscy. Jeśli nieumarli wpełzną do tunelu - ucieczka przed nimi okaże się znacznie trudniejsza. Kątem oka, między inferiusami, usiłował odnaleźć Alana - pośpiesz się.
- Jest z nami mała dziewczynka i dwaj mężczyźni - zwrócił się do walecznej dziewczyny, o której nie wiedział, że ma na imię Sally - wydawała się być najprzytomniejsza umysłem. - To wszyscy? W wieży nie było nikogo więcej? - Rozwidlenie dróg wcześniej prowadziło w jeszcze jeden korytarz, w który nie wszedł jednak nikt z nich. Mimo wszystkiego co działo się wokół, skoncentruj się, Brendan. Byłeś już przecież w takich sytuacjach - zimna krew to jedyne, co może ocalić was wszystkich. Kątem oka dostrzegł inferiusa, który się na niego rzucił - ale nie zareagował, zamiast tego wyciągając różdżkę w kierunku ożywieńca atakującego Floreana.
- Petrificus totalus - warknął przez zaciśnięte zęby, przygotowany na ból. - Margie, Florean - wychrypiał, ledwie błysnęło zaklęcie. - Idźcie przodem, musimy ich stąd wyprowadzić jak najszybciej. - Nie wiedzieli, co czekało na nich na końcu korytarza - wybawienie lub śmierć; mogła znajdować się tam kolejna grota zatłoczona inferiusami. Jeśli tak, osłabieni więźniowie nie mogli tam wejść jako pierwsi. A starszym - prawdopodobnie trzeba było pomóc biec. Brendan ruszył się tylko o krok, z zamiarem znalezienia się pośrodku zwężonego przejścia, trzeba było jeszcze wyprowadzić stąd dziewczynkę - i zatrzymać inferiusy tak długo, jak długo się dało - nie mogli się od nich odgrodzić, póki na drugą stronę krat nie przeszli jeszcze wszyscy. Jeśli nieumarli wpełzną do tunelu - ucieczka przed nimi okaże się znacznie trudniejsza. Kątem oka, między inferiusami, usiłował odnaleźć Alana - pośpiesz się.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 72
'k100' : 72
Widok świetlistego, trzepoczącego maleńkimi skrzydełkami kolibra, podniósł ją na duchu tylko na moment – wystarczający jednak, żeby odzyskała odrobinę jasności umysłu. A być może była to po prostu kwestia wpadnięcia w bardziej utarty schemat; w końcu, czy ich misja nie mogłaby być jedną z interwencji pogotowia ratunkowego? Uchwyciła się tej myśli kurczowo, pokonując pozostałą część pomieszczenia, uchylając się odruchowo przed oślizgłymi łapskami inferiusów, ze wzrokiem skupionym na kracie oddzielającej ich od niknącego w mroku korytarza. Zatrzymała się dopiero w skalnej niszy, czekając, aż Florean znajdzie odpowiedni klucz i otworzy przejście, wykorzystując dodatkowe sekundy na zorientowanie się w sytuacji. Grota była pełna ludzi; dopiero teraz dostrzegła stłoczonych w przejściu mugolaków, bez problemu rozpoznając wśród nich Everetta. Starsza para nie wyglądała najlepiej, to samo tyczyło się dziewczyny z krwawiącą obficie raną głowy i Margaux po raz kolejny musiała użyć sporych pokładów silnej woli, żeby odruchowo nie rzucić się do opatrywania obrażeń. Nie było na to czasu, wiedziała o tym – a jednak ta świadomość wcale nie dzieliła otaczającego ją świata na kontrastujące wyraźnie odcienie czerni i bieli.
Poderwała głowę na dźwięk własnego imienia, padającego z ust Brendana, ale jej spojrzenie, zamiast na aurorze, zatrzymało się na czającym się zaraz obok inferiusie (4). Uniosła różdżkę niemal automatycznie. – Petrificus totalus – rzuciła, tym razem starając się wycelować lepiej niż uprzednio i dopiero po wybrzmieniu zaklęcia skinęła głową. Wciąż skanując wzrokiem otoczenie, zaczęła się wycofywać i nagły ruch powietrza sprawił, że dotarł do niej charakterystyczny zapach, który – co uświadomiła sobie dopiero teraz – towarzyszył jej już od jakiegoś czasu, przytłaczany jednak nagromadzeniem innych bodźców i ignorowany. Zatrzymała się, z przestrachem łącząc ze sobą fakty i przyglądając się płonącym pochodniom tak, jakby za moment miały eksplodować. Co wcale nie musiało być aż tak dalekie od prawdy. – Bren, uważajcie na ogień! – krzyknęła, co prawda słowa kierując do Weasleya, ale upewniając się, że mogli usłyszeć ją wszyscy dookoła. – Powietrze cuchnie gazem, może wybuchnąć w każdej chwili – dodała. Skąd wziął się tutaj gaz? Miała nadzieję, że nie z korytarza, w stronę którego właśnie zmierzali. – Everett – zwróciła się jeszcze do znajomego ratownika; wiedziała, że miał doświadczenie w pracy w terenie, liczyła też na to, że ją rozpoznawał. – Pomóż im wyprowadzić stąd tych ludzi – powiedziała, w domyśle dodając: możesz im zaufać, i dopiero potem odwracając się już całkowicie. Obejrzała się przez ramię, upewniając się, że ma obok siebie Floreana i zgodnie z poleceniem Brendana ruszyła w głąb groty, powtarzając w myślach milczące modlitwy, żeby pozostawienie przyjaciół za sobą nie skończyło się tak, jak ostatnio.
Poderwała głowę na dźwięk własnego imienia, padającego z ust Brendana, ale jej spojrzenie, zamiast na aurorze, zatrzymało się na czającym się zaraz obok inferiusie (4). Uniosła różdżkę niemal automatycznie. – Petrificus totalus – rzuciła, tym razem starając się wycelować lepiej niż uprzednio i dopiero po wybrzmieniu zaklęcia skinęła głową. Wciąż skanując wzrokiem otoczenie, zaczęła się wycofywać i nagły ruch powietrza sprawił, że dotarł do niej charakterystyczny zapach, który – co uświadomiła sobie dopiero teraz – towarzyszył jej już od jakiegoś czasu, przytłaczany jednak nagromadzeniem innych bodźców i ignorowany. Zatrzymała się, z przestrachem łącząc ze sobą fakty i przyglądając się płonącym pochodniom tak, jakby za moment miały eksplodować. Co wcale nie musiało być aż tak dalekie od prawdy. – Bren, uważajcie na ogień! – krzyknęła, co prawda słowa kierując do Weasleya, ale upewniając się, że mogli usłyszeć ją wszyscy dookoła. – Powietrze cuchnie gazem, może wybuchnąć w każdej chwili – dodała. Skąd wziął się tutaj gaz? Miała nadzieję, że nie z korytarza, w stronę którego właśnie zmierzali. – Everett – zwróciła się jeszcze do znajomego ratownika; wiedziała, że miał doświadczenie w pracy w terenie, liczyła też na to, że ją rozpoznawał. – Pomóż im wyprowadzić stąd tych ludzi – powiedziała, w domyśle dodając: możesz im zaufać, i dopiero potem odwracając się już całkowicie. Obejrzała się przez ramię, upewniając się, że ma obok siebie Floreana i zgodnie z poleceniem Brendana ruszyła w głąb groty, powtarzając w myślach milczące modlitwy, żeby pozostawienie przyjaciół za sobą nie skończyło się tak, jak ostatnio.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
Prawdopodobnie miał dużo szczęścia, a może to była zasługa determinacji, ale udało mu się uwolnić i dopłynąć do kamiennego podestu. Ociekając wodą, wygramolił się na suchy chodnik i podniósł się. Rozejrzał się, wciąż ściskając w dłoni różdżkę, której podczas ucieczki przed inferiusem starał się nie upuścić. Choć nie do końca posłuszna, była teraz jego najważniejszą bronią.
Za nim pozostał Frederick oraz Waldy z dziewczynką, którzy przyszli do sali z inferiusami i w tej chwili znajdowali się po drugiej stronie wyrwy w chodniku. Między nimi a przejściem na drugą stronę czaił się kolejny inferius, przed którym Waldy próbował osłonić małą. Przez ten krótki czas, kiedy Michael widział jej wystraszoną twarzyczkę, miał wrażenie, jakby zobaczył Meagan. Może stało się to za sprawą zagrożenia i świadomości, że jeśli stąd nie wyjdą, nigdy więcej jej nie zobaczy; trwało to ułamek sekundy, ale wystarczyło, bo szybko podjął decyzję i skierował różdżkę w inferiusa zagradzającego drogę ucieczki Waldy’emu i dziewczynce. Był świadomy, że stwór któremu dopiero co uciekł wciąż stanowił dla niego zagrożenie i lada chwila mógł spróbować go znowu pochwycić, ale w tej chwili bardziej martwił się o dobro małej, która w starciu z nieumarłymi była praktycznie bezbronna.
- Jinx! – krzyknął pierwsze zaklęcie, które przyszło mu w tamtej chwili do głowy. To powinno jednak wystarczyć, żeby zrzucić stwora do wody i zyskać odrobinę czasu dla uciekających. Miał nadzieję, że jeśli mu się uda, tamci zdołają się bezpiecznie przedostać.
Za nim pozostał Frederick oraz Waldy z dziewczynką, którzy przyszli do sali z inferiusami i w tej chwili znajdowali się po drugiej stronie wyrwy w chodniku. Między nimi a przejściem na drugą stronę czaił się kolejny inferius, przed którym Waldy próbował osłonić małą. Przez ten krótki czas, kiedy Michael widział jej wystraszoną twarzyczkę, miał wrażenie, jakby zobaczył Meagan. Może stało się to za sprawą zagrożenia i świadomości, że jeśli stąd nie wyjdą, nigdy więcej jej nie zobaczy; trwało to ułamek sekundy, ale wystarczyło, bo szybko podjął decyzję i skierował różdżkę w inferiusa zagradzającego drogę ucieczki Waldy’emu i dziewczynce. Był świadomy, że stwór któremu dopiero co uciekł wciąż stanowił dla niego zagrożenie i lada chwila mógł spróbować go znowu pochwycić, ale w tej chwili bardziej martwił się o dobro małej, która w starciu z nieumarłymi była praktycznie bezbronna.
- Jinx! – krzyknął pierwsze zaklęcie, które przyszło mu w tamtej chwili do głowy. To powinno jednak wystarczyć, żeby zrzucić stwora do wody i zyskać odrobinę czasu dla uciekających. Miał nadzieję, że jeśli mu się uda, tamci zdołają się bezpiecznie przedostać.
The member 'Michael Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 21
'k100' : 21
Klucz bez problemu wszedł w zamek, dzięki czemu krata stanęła przed nim otworem. Kąciki ust uniosły mu się nieznacznie, ciesząc się z tego małego zwycięstwa. Marzył jedynie o wydostaniu się z tego miejsca. Może właśnie przez tą euforię nie zwrócił uwagi na inferiusa, który postanowił go zaatakować. Odwrócił się w ostatniej chwili, nie mając nawet czasu na reakcję. Spojrzał na niego z przerażeniem i kiedy już spodziewał się najgorszego, ten padł spetryfikowany. Florean spojrzał na Brendana będąc w zbyt wielkim szoku, by podziękować czy zrobić cokolwiek innego. Za to kątem oka spostrzegł inferiusa zmierzającego na Brendana i nawet za wiele nie myśląc, podniósł różdżkę i wycelował w niego (5 ). - Petrificus totalus - krzyknął, choć wydawało mu się, że ten głos wcale nie wychodzi z jego organizmu. Nie czekając na atak kolejnego inferiusa, upewnil sie czy ludzie idą za nimi zgodnie z poleceniem Margo i również ruszył dalej wewnątrz groty.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
W jednej chwili oglądałem plecy biegnącego w stronę krat Floreana, by po chwili odwrócić się i ujrzeć wspinającego się po moich śladach inferiusa. Tuż nad jego pobielałą głową coraz wyraźniej rysowały się dwie sylwetki, w których rozpoznałem Waldy'ego i małą dziewczynkę. Mężczyzna może i słusznie zamienił cegłę na różdżkę, ale ta druga na niewiele się zdała. Bardziej zmartwił mnie jednak błysk szkła w pobliżu jego drugiej dłoni. Jeśli mikstura buchorożca o której mówił Alan rzeczywiście była tak śmiercionośna, musiałem ukraść trochę czasu.
- Mało ci?! - Warknąłem do umarlaka, powoli wycofując się w stronę krat i licząc na to, że sprowokowany inferius za mną podąży, tym samym torując drogę dla Jenkinsa i małej dziewczynki. Tonks musiał podchwycić mój tok rozumowania, ale obca różdżka w jego rękach wydawała się wyjątkowo kapryśna. Zwrócony plecami w kierunku marszu pilnowałem nacierającego inferiusa, jednocześnie bacząc na własne kroki, by przypadkiem nie zafundować sobie ponownej kąpieli. Choć za chwilę mogło się zrobić całkiem gorąco. - Waldy. - Zacząłem powoli, jakbym obchodził się z wydmuszką. W zasadzie prawie tak było. Z małą różnicą, że ta konkretna wydmuszka mogła wszystkich zabić. - Trzymasz miksturę buchorożca. Nawet lekki wstrząs może wywołać wybuch. - Dodałem już nieco bardziej wartko. - Pomóż jej przeskoczyć, ja zajmę się tym pomiotem. - Nie byłem jeszcze pewien, w jaki sposób dokładnie, z pewnością jednak nie zamierzałem mu pozwolić tknąć małej dziewczynki. - Ale jeśli chcesz wyjść stąd cały, nie radziłbym tego robić z tą fiolką w ręce. - Wykrzyczałem, niemal równając się z Tonksem. - Petrificus totalus! - Wycelowałem w końcu w inferiusa (1), gotów wepchnąć go do wody, jeśli petryfikacja miała okazać się nieskuteczna.
- Mało ci?! - Warknąłem do umarlaka, powoli wycofując się w stronę krat i licząc na to, że sprowokowany inferius za mną podąży, tym samym torując drogę dla Jenkinsa i małej dziewczynki. Tonks musiał podchwycić mój tok rozumowania, ale obca różdżka w jego rękach wydawała się wyjątkowo kapryśna. Zwrócony plecami w kierunku marszu pilnowałem nacierającego inferiusa, jednocześnie bacząc na własne kroki, by przypadkiem nie zafundować sobie ponownej kąpieli. Choć za chwilę mogło się zrobić całkiem gorąco. - Waldy. - Zacząłem powoli, jakbym obchodził się z wydmuszką. W zasadzie prawie tak było. Z małą różnicą, że ta konkretna wydmuszka mogła wszystkich zabić. - Trzymasz miksturę buchorożca. Nawet lekki wstrząs może wywołać wybuch. - Dodałem już nieco bardziej wartko. - Pomóż jej przeskoczyć, ja zajmę się tym pomiotem. - Nie byłem jeszcze pewien, w jaki sposób dokładnie, z pewnością jednak nie zamierzałem mu pozwolić tknąć małej dziewczynki. - Ale jeśli chcesz wyjść stąd cały, nie radziłbym tego robić z tą fiolką w ręce. - Wykrzyczałem, niemal równając się z Tonksem. - Petrificus totalus! - Wycelowałem w końcu w inferiusa (1), gotów wepchnąć go do wody, jeśli petryfikacja miała okazać się nieskuteczna.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
Moje nogi poruszyły się i zaczęły ciągnąć moje ciało w tył - byle dalej od zagrożenia, byle poza zasięg rąk nieumarłego. Chciałam być bezpieczna, chciałam by się to skończyło.
Zachwiałam się i wytrzeszczyłam mocniej oczy, gdy przede mną wyrósł mężczyzna. Mówił do mnie. Szumiało mi w uszach. Dźwięki dochodziły do mnie zupełnie jak gdyby z oddali, a pomimo tego boleśnie odbijały się po wnętrzu mojej czaszki. Rozumiałam co do mnie mówił. Czy to wszyscy. Dwóch mężczyzn i dziewczynka. Mówił o Michaelu, prawda? Pokiwałam potakująco głową - głos mi uwiązł w gardle już dawno. Potem nie wiem jak to się stało, lecz gdy w kolejnej chwili mrugnęłam znajdowałam się już za blokowanymi wcześniej kratami. Czarna dziura wypełniła przestrzeń w mojej głowie. Przynajmniej do czasu w którym nie poczułam nieprzyjemnego, ostrego szczypania - wciąż miałam szeroko otwarte oczy, nie mrugałam, a krew wciąż spływała mi po skroni zalewając obraz i wywołując dyskomfort. Przetarłam rękawem przedramienia kącik oka i po raz pierwszy rozejrzałam się i zaczęłam rozumieć co się dzieje.
Ratują nas...prawda?
Pustym, przerażonym spojrzeniem skakałam pomiędzy walczącymi przede mną. Everett - zwróciła się do niego z prośbą kobieta. No tak, musieliśmy uciekać. Dziwnie oczywistym stał się fakt w mojej głowie, że nas nie wyniosą. Zaczęłam więc stąpać w głąb korytarza. Jeśli może być tam wyjście to będę tam szła. Idąc wytężałam swoje spojrzenie. Strach płynący w żyłach sprawiał, że wszystko zdawało się być nieprzyjemne wyraźnie, a każdy ruch niezwykle gwałtowny.
|Rzucam na spostrzegawczość
Zachwiałam się i wytrzeszczyłam mocniej oczy, gdy przede mną wyrósł mężczyzna. Mówił do mnie. Szumiało mi w uszach. Dźwięki dochodziły do mnie zupełnie jak gdyby z oddali, a pomimo tego boleśnie odbijały się po wnętrzu mojej czaszki. Rozumiałam co do mnie mówił. Czy to wszyscy. Dwóch mężczyzn i dziewczynka. Mówił o Michaelu, prawda? Pokiwałam potakująco głową - głos mi uwiązł w gardle już dawno. Potem nie wiem jak to się stało, lecz gdy w kolejnej chwili mrugnęłam znajdowałam się już za blokowanymi wcześniej kratami. Czarna dziura wypełniła przestrzeń w mojej głowie. Przynajmniej do czasu w którym nie poczułam nieprzyjemnego, ostrego szczypania - wciąż miałam szeroko otwarte oczy, nie mrugałam, a krew wciąż spływała mi po skroni zalewając obraz i wywołując dyskomfort. Przetarłam rękawem przedramienia kącik oka i po raz pierwszy rozejrzałam się i zaczęłam rozumieć co się dzieje.
Ratują nas...prawda?
Pustym, przerażonym spojrzeniem skakałam pomiędzy walczącymi przede mną. Everett - zwróciła się do niego z prośbą kobieta. No tak, musieliśmy uciekać. Dziwnie oczywistym stał się fakt w mojej głowie, że nas nie wyniosą. Zaczęłam więc stąpać w głąb korytarza. Jeśli może być tam wyjście to będę tam szła. Idąc wytężałam swoje spojrzenie. Strach płynący w żyłach sprawiał, że wszystko zdawało się być nieprzyjemne wyraźnie, a każdy ruch niezwykle gwałtowny.
|Rzucam na spostrzegawczość
Krucza wieża
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight