Wydarzenia


Ekipa forum
Pub Rozbrykany Hipogryf
AutorWiadomość
Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]05.04.15 21:00
First topic message reminder :

Pub Rozbrykany Hipogryf

-
W powietrzu czuć przyjemny zapach piwa, smażonej ryby, frytek oraz papierosowego dymu. Do uszu dociera odgłos cichej muzyki, szmer rozmów, a od czasu do czasu głośniejszy toast. Za barem kobieta z zapamiętaniem poleruje kufel, żeby po chwili nalać do niego złocistego płynu ozdobionego białą pianą. W znajdującym się w Dolinie Godryka pubie czas płynie leniwie, spokojnie, a wszystkie zmartwienia życia codziennego wydają się błahostkami wobec przyjemności płynącej z kontemplacji uroków życia zapijanych whisky z lodem, tutejszym specjałem. Wnętrze urządzone jest ze smakiem, typowo dla podobnych lokali rozsianych po małych mieścinach na całych Wyspach Brytyjskich. Przy barze ciągnie się rząd wysokich stołków bez oparcia, na brązowej, nieco zakurzonej miejscami podłodze przy stoikach ustawione są obite skórą krzesła. Na oknach naklejono ruchome wycinki z różnych gazet. Do pubu przychodzą wyłącznie czarodzieje, a sam budynek skryty jest za prostą iluzją podniszczonej kamienicy z zablokowanym wejściem.

Możliwość gry w darta.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:01, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Rozbrykany Hipogryf - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]08.12.15 21:05
Gdyby Thomas mógł czytać w jej myślach, z pewnością zapewniłby ją, że należy do grupy kobiet pięknych. W jej urodzie było to "coś". Co do jego pobudek? Był po prostu sobą, nie zachowywał się w żaden dla siebie sposób nienaturalnie. Nie znała go jeszcze, to nie mogła potwierdzić, ale jeśli przyjdzie im się spotkać jeszcze kiedyś, to na pewno zobaczy, że jest taki sam.
- Podróżniczka, huh? - zapytał z uśmiechem spoglądając w jej stronę. - Zawsze ja mogę cię trochę oprowadzić po mieście jeśli chcesz. Mój apartament jest całkiem przyjemny.
Zaśmiał się, bo jakoś nie mógł sobie odmówić tych żartów. Co zrobić, taki już był. Chociaż naprawdę nie miałby nic przeciwko, gdyby ta niewiasta go odwiedziła w jego "skromnych" progach. Uśmiechnął się do siebie zastanawiając się, jak to się dziś wieczór potoczy.
- Same ciekawe rzeczy - uśmiechnął się tajemniczo, kiedy niosła brew. Podjęła grę, więc chyba była zainteresowana dalszą wymianą zdań. - Ale musielibyśmy się udać w bardziej prywatne miejsce.
Oh, więc lubiła mugoli? To by tłumaczyło jej strój. Ale czy to miało jakieś znaczenie? Nie dla Thomasa, bo dziewczyna normalna raczej. Nie zamierzał jej skreślać, bo ojcu by się nie podobało, że rozmawia z taką osobą.
- O tak, sztywność jest do kitu - powiedział, kiwając energicznie głową. - Ja też nie lubię tych gości, którzy połknęli kij od szczotki, a każdy żart jest odbierany na poważnie. Zwykle wtedy jeszcze bardziej z nich żartuję.
Wyszczerzył zęby i zastanowił się, co Elizabeth by teraz powiedziała. Jego kochana, młodszo-starsza siostrzyczka.
- To gdzie mieszkałaś wcześniej? Stawiam na Amerykę - ten akcent da się rozpoznać praktycznie wszędzie. - I co cię skłoniło do przyjazdu tutaj?
Urząd Łączności z Mugolami.. hm, w sumie nie zapuszczał się na to piętro, ale był ciekaw, czy kiedyś nie spotkali się w hallu albo na jakimś korytarzu. Gdyby tak, to pewnie nawet nie zwrócili na siebie uwagi, zajęci swoimi sprawami.
- Jak ci się pracuje w naszym Ministerstwie poza sztywnymi współpracownikami? - zapytał z ciekawości. Patrzył na nią, jakby nic innego na świecie nie było, jakby była najciekawszą rozmówczynią jaką kiedykolwiek spotkał.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]09.12.15 17:27
Uśmiechnęła się znowu.
- Można tak powiedzieć. Sporą część życia spędziłam w rozjazdach. Mój ojciec pracuje w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów i często zabierał mnie ze sobą – wyjaśniła. Była naprawdę dumna z ojca, który mimo mugolskiego pochodzenia zaszedł tak daleko i powierzano mu odpowiedzialne zadanie bycia łącznikiem między brytyjskim i amerykańskim ministerstwem. Stanowił żywy przykład tego, że bycie mugolakiem wcale nie przekreśla szans, chyba że ma się pecha trafić na wyjątkowo nietolerancyjne otoczenie. – Jeśli tylko ci to nie przeszkadza i nie masz żadnych swoich planów, możemy gdzieś pójść.
Wyczuła dwuznaczność w jego propozycji, więc rzuciła mu znaczące spojrzenie. Nie obraziła się jednak ani nie stała się opryskliwa. O tak, Alice zdecydowanie była osobą o beztroskim podejściu do życia i dawno minęły czasy, kiedy była całkowicie niewinna. Dlaczego więc miała obrazić się na mężczyznę, który na swój własny, uroczy sposób wydawał się zabiegać o jej uwagę? Biorąc pod uwagę niektóre jej wybryki z młodości, okazałaby się hipokrytką. Była jednak zaskakująco powściągliwa, kiedy odnosiła się do jego słów.
- Też ich nie lubię. To takie... irytujące, że nawet ludzie w moim wieku zachowują się bardziej staroświecko niż moi dziadkowie – parsknęła cichym śmiechem. Jej dziadkowie ze strony ojca (pomijając fakt, że byli mugolami), mieszkający od wielu lat w Ameryce i będący już w podeszłym wieku, byli dużo bardziej postępowi niż czarodzieje, z którymi miała do czynienia w tutejszym ministerstwie. Cóż, co kraj to obyczaj. Choć nie planowała zostać tutaj na stałe, była jednak ciekawa, jak potoczy się sytuacja w przyszłości: czy Brytyjczycy wciąż będą obstawać przy swoich podziałach i szufladkowaniu na podstawie statusu krwi, czy nadejdzie dzień, kiedy od tego odejdą? Póki co nic nie wskazywało na zmiany. Dla wielu czarodziejów mugolskie pochodzenie ze strony ojca wciąż stawiało ją na niższej pozycji. I z tego też powodu została porzucona przez osobę, na której jej zależało.
- Właściwie to... dobrze pracuje mi się w tym dziale, nie narzekam. Pomijając oczywiście pewne aspekty.
Nie wdała się w dokładniejsze szczegóły.
- Tak, mieszkałam w Ameryce przez ostatnich kilka lat – potwierdziła z uśmiechem nostalgii. – Przyjechałam, żeby odwiedzić ojca.
Nie zamierzała wdawać się w dokładniejsze szczegóły przy zupełnie obcym mężczyźnie, dlatego ani słowem nie napomknęła o Glaucusie, który ją tu ściągnął, a potem zostawił, zasłaniając się zakazami rodziny. Nie wspomniała też o problemach zdrowotnych ojca. Takie wyjaśnienie, jakie przedstawiła, musiało mu wystarczyć.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Rozbrykany Hipogryf - Page 3 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]09.12.15 23:11
Uśmiechnął się, gdy wspomniała o jej tacie. To takie osobiste.
- Ciekawe, kiedyś też zastanawiałem się nad tym Departamentem. Okazało się jednak, że jestem powołany do innych rzeczy - powiedział, ale zanim za wiele jej wyjawi, postanowił obrócić to wszystko w żart. - Do imprezowania i zabawy.
W końcu nie mógł wyjawić jej co tak naprawdę robi na co dzień. Nikomu nie mógł. Zawsze albo się wykręcał albo twierdził, że jest koneserem sztuki - sam w końcu malował i doceniał talent innych. A wizyty w Ministerstwie argumentował różnorako. Zawsze dało się wymyślić coś wiarygodnego.
- Jasne, mam w domu kilka dzieł sztuki, które powinnaś zobaczyć - powiedział znów bardzo dwuznacznie, po czym dodał: - Kilka z nich sam namalowałem.
To w sumie była prawda, że w jego domu pełno było obrazów. Te które sam narysował i te, które naprawdę kolekcjonował - głównie po to, żeby mieć alibi. Ale naprawdę bardzo cenił te obrazy i miały ogromną wartość.

Kiwnął głową słysząc wzmiankę o jej znajomych i zaśmiał się wesoło. Cóż, dziadkowie z pewnością mieli wkład w wychowanie, więc nic dziwnego, że tak wiele czarodziejów jest sztywnych. Jego w sumie również wychowywali dziadkowie, ale oni są najlepsi pod słońcem i bądź co bądź, dali z siebie wszystko. I Thomas jakoś nie jest jakimś mega sztywniakiem nie?
Nie wnikał też o jakie aspekty chodziło. Wiedział, że jeśli chodzi o pracę, można mieć swoje tajemnice. On wręcz musi je mieć. Tak czy inaczej, nie naciskał, by mówiła mu cokolwiek ponad to, co chciała.
- No, no. Jaka jest Ameryka? Lepsza niż Anglia? - zapytał z ciekawości, bo nigdy nie był w tej odległej krainie, choć miał na to wielkie chęci. - Pogoda na pewno lepsza.
Odchrząknął i zastanawiał się, czy może zapytać ją o coś jeszcze. W sumie nic takiego, ale nie chciał wyjść na wścibskiego. Ale i tak to zrobi, alkohol wyzwolił w nim śmiałość, której być może na co dzień, by mu brakło.
- Masz jakieś zainteresowania, Alice? - znów spojrzał jej w oczy, dopijając swój trunek i zamawiając kolejny, zarówno dla siebie, jak i dla swojej towarzyszki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]10.12.15 11:08
Dla Alice ojciec był bardzo ważną osobą, nic więc dziwnego, że mówiła o nim z taką dumą.
- Naprawdę? – uniosła do góry jedną brew, nie przestając go obserwować. – Więc jesteś malarzem? Nie pracujesz w ministerstwie?
Cóż, w końcu nie każdy musiał tam pracować, chociaż ten mężczyzna w pierwszej chwili wyglądał na typka z ministerstwa. Czyżby się pomyliła? Niemniej jednak, malarz wydawał się równie, jak nie bardziej interesujący. Alice kompletnie nie znała się na sztuce (przynajmniej tej czarodziejskiej, bo jeśli chodzi o mugolską, w Nowym Jorku odwiedziła swego czasu kilka galerii) i nie posiadała za knut talentu, więc tym bardziej podziwiała osoby, które go miały.
- Co takiego malujesz? Gdybyś kiedyś potrzebował kogoś do pozowania do jakiegoś obrazu, chętnie się zgłoszę – zaproponowała nagle. To mogło być ciekawe doświadczenie. O ile Alice w ogóle udałoby się siedzieć kilka godzin prawie nieruchomo. Przy jej energiczności nie było to łatwe.
- Jest po prostu zupełnie inna. Choć gdybym miała wybierać, gdzie żyło mi się lepiej, to myślę, że właśnie tam – zaczęła, gdy spytał o życie w Ameryce. To tam czuła się najbardziej swobodnie, zawsze chciała tam wracać, i w przyszłości (póki co, bliżej nieokreślonej) także planowała tam wrócić. – Z pewnością jest bardzo zróżnicowana. W wielkich miastach czarodzieje są otwarci na postęp i przychylni mugolom, nie tworzą takiej zamkniętej, hermetycznej społeczności, jak tutejsi. Staramy się wtopić w otoczenie, ukrywać swoją magiczność i zachowywać tak, jak mugole.
To wyjaśniało mugolski wygląd Alice, będący nie tylko kwestią wygody i upodobań, ale także nawyków z Nowego Jorku. Żaden czarodziej nie chodził po mieście w szatach, z kolei ze swoją modą również starali dopasowywać się do mugoli.
Nad kolejnym pytaniem zamyśliła się na moment.
- Interesuję się... Szeroko pojętymi nowinkami ze świata mugoli – wyjaśniła w dużym skrócie; wahanie brało się z tego, że nie wiedziała, jak możliwie krótko scharakteryzować swoje (kontrowersyjne jak na czarownicę) pasje. Interesowała ją rozwijająca się mugolska kultura, muzyka, książki i filmy, najnowsze wynalazki z pozamagicznego świata, i oczywiście, odwiedzanie ciekawych miejsc. I nie wstydziła się tego, nawet mimo świadomości, że sympatia do mugoli nie jest czymś mile widzianym w pewnych kręgach.
- A ty, czym interesujesz się poza malowaniem? – dopytywała, bo nadal nie zaspokoił pełni jej ciekawości.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Rozbrykany Hipogryf - Page 3 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]11.12.15 1:01
Uśmiechnął się na jej pytanie. Ciekawe, czy widziała go gdzieś w Ministerstwie, skoro to pytanie padło. Może go kojarzyła? Kto wie.
- Można powiedzieć, że jestem malarzem - uśmiechnął się tajemniczo. - Jednak często bywam w Ministerstwie. Ciągle coś tam załatwiam.
Musiał mieć jakieś alibi, czyż nie? Często rzucał takim tekstem, wtedy ludzie przestawiali swój tok myślenia na tę informację i nie zastanawiali się więcej. Bo po co miałby ich ktoś okłamywać? Niestety w jego branży to tak nie działa. Musiał zawsze być przygotowany na drugą stronę medalu, że ktoś chce coś osiągnąć albo wyciągnąć. Teraz jednak nie podejrzewał dziewczyny o jakieś ukryte cele. W końcu to on do niej podszedł, a wyglądała na prawdomówną osobę... nie żeby nie był nauczony oceniać po pozorach.
- Różne rzeczy - powiedział po krótkim zastanowieniu, bo tematy jego obrazów były naprawdę zróżnicowane. Po jej propozycji uśmiechnął się szeroko, w głowie mając już odpowiedź. - Świetnie się składa. Właśnie szukam modelki do aktu, będziesz idealna. To kiedy zaczynamy?
Żart, nie żart, bo gdyby się zgodziła to nie miałby nic przeciwko. Przyjemne z pożytecznym, jeśli do czegoś by doszło. Miał doświadczenie w takich obrazach, więc nie musiała się martwić, że ją oszpeci na płótnie.
- Rozumiem... może kiedyś będzie okazja, byś oprowadziła mnie po ulicach Nowego Jorku - uśmiechnął się. Kto wie, co szykuje los? Jego szef może go wysłać w teren w każdym momencie, chociaż mało prawdopodobne, żeby akurat tam. Zawsze trafia na jakieś zadupia. - Nie wszyscy nasi czarodzieje tworzą zamkniętą na mugoli społeczność. Trzeba zrozumieć co szlachetniejsze rody, że nie mają ochoty wtapiać się w zwykłych mugoli, gdy sami są ponad nimi.
Takie miał wpojone wartości. Mugol też człowiek, trzeba go szanować, można się z nim zaprzyjaźnić nawet... ale mimo wszystko stoi niżej. Nie każdy to rozumiał, a Thomas nie zamierzał nikogo przekonywać do swoich racji. Każdy jakieś miał.
- Naprawdę? - zapytał z lekkim niedowierzaniem. A więc była fascynatką mugoli. Niesamowite. - Skąd taka pasja? Czym sobie zasłużyli na twoje zainteresowanie?
Zastanawiał się, co tacy ludzie mieli w głowie. Absolutnie ich nie krytykował, może trochę się im dziwił, ale nie miał nic do nich.
- Alkoholem i tu nie żartuję, bo mam kolekcję całkiem dobrych jakościowo trunków - powiedział szczerze. To co aktualnie popijał nawet się nie umywało do jego małej kolekcji. - Oprócz tego lubię aktywność fizyczną, jeśli wiesz co mam na myśli.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]11.12.15 21:47
Całkiem możliwe, że kiedyś go widziała, nawet jeśli w tej chwili nie umiała go połączyć z konkretnym wspomnieniem. Może tylko jakiś nikły przebłysk pozostał w jej świadomości, nic poza tym. Właściwie sama nie wiedziała, dlaczego wydawało jej się, że mógł pracować w ministerstwie. Może po prostu wyglądał na takiego?
Nie miała żadnych ukrytych celów. Nie próbowała go uwieść, ani tym bardziej dyskretnie wyciągnąć od niego jakieś fakty. Traktowała to spotkanie po prostu jako okazję do poznania nowej, interesującej osoby. Która w dodatku nie uciekła, kiedy usłyszała jej nazwisko kojarzące się jednoznacznie z nieczystą krwią. Już za to miał u niej dużego plusa: że dał jej szansę.
- Jeszcze nigdy nie pozowałam żadnemu malarzowi – przyznała. Była naprawdę ciekawa jego umiejętności. – To może być ciekawe doświadczenie, więc... Kiedy masz czas, żeby się tego podjąć?
Zdarzało jej się pozować co najwyżej do zdjęć, gdy prosiła jakichś znajomych w Ameryce o uwiecznianie jej na tle interesujących obiektów. Ale do obrazu malowanego przez najprawdziwszego malarza? Nie. Co nie znaczyło, że nie chciała. Elliott lubiła w końcu doświadczać nowych rzeczy.
- Nowy Jork jest naprawdę wspaniały. Nie na darmo mówi się o nim, że to miasto, które nigdy nie zasypia – rzekła. Zawsze, gdy je opuszczała, szybko zaczynała tęsknić. Nie inaczej było teraz.
- Ale wcale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że czarodzieje są bardziej wartościowi niż mugole. - Wiedziała jednak, że na uprzedzenia trwające od wieków nie ma żadnej rady. Mogła ich nie lubić, mogła uważać je za absurdalne, ale nie była w stanie zrobić absolutnie nic, by coś zmienić. – Myślę, że są wyjątkowi – odrzekła w odpowiedzi na jego pytanie. – Potrafią poradzić sobie w życiu bez użycia czarów, a to większa sztuka, niż machnięcie różdżką i wypowiedzenie paru słów.
Biorąc pod uwagę to, że wielu czarodziejów bez różdżek nie potrafiła zbyt wiele zrobić, tym bardziej utwierdzała się w takim przekonaniu. Gdy patrzyła na niektórych znajomych, którzy bez czarów nie potrafili nawet zrobić sobie śniadania, ogarniało ją politowanie. Nigdy nie kwestionowała przydatności magii, ale nie uważała jej też za jedyną możliwość. Tym bardziej, że żyjąc wśród mugoli, nie zawsze mogła po nią sięgać. To, wraz ze wzorcami wpojonymi przez ojca, nauczyło ją pokory i szacunku wobec niemagicznych.
- Mam mugoli w rodzinie - dodała jeszcze. – Wychowywałam się wśród nich. Znam ich świat i szanuję ich.
Była pewna swoich słów i nie wstydziła się swoich poglądów. Nie chciała być konformistką nawet za cenę zyskania powszechnej akceptacji w nowym otoczeniu.
- Chyba wiem, co masz na myśli – mrugnęła do niego, pijąc łyk nowego trunku, który chwilę wcześniej zamówił Thomas dla nich obojga. Po pewnym czasie zaczęła czuć w ciele przyjemne ciepło, ale daleko jej było do upojenia. Dopisywał jej po prostu wyjątkowo dobry humor.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Rozbrykany Hipogryf - Page 3 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]14.12.15 16:48
Chyba nie wzięła jego słów o akcie na poważnie... chociaż kto wie? Może nawet akt jej nie przerażał? Pozowanie nago to zdecydowanie zadanie dla odważnych, bo większość dziewczyn było mocnych tylko w gadaniu, a jeśli chodziło o czyny, to później bardzo łatwo się wykręcały. Przekonał się już o tym mnóstwo razy.
- Choćby zaraz. Mieszkam sam, więc nie powinnaś się krępować - powiedział z cieniem uśmiechu na ustach. Oczywiście zapewniłby jej wszystkie wygody, czemu nie? Jak dla niego, mogli się już wynosić z tego zatęchłego baru. W mieście są dużo lepsze źródła rozrywki. Nie żeby picie trunku w tak miłym towarzystwie było złym, chodziło mu bardziej o ogólną atmosferę tu panującą.

Kiwnął głową, bo już słyszał to określenie na Nowy Jork. Na pewno kiedyś się tam uda. I nie tylko tam. Zwiedzi połowę świata, a co! Taki był plan. Na kolejne stwierdzenie, wzruszył jedynie ramionami. Nie chciał kontynuować tematu mugoli, skoro już znał jej opinię. On miał swoje zdanie, ale nikomu go nie narzucał. Dla niego to, że nie używają czarów w normalnym życiu nie było czymś wyjątkowym. Są tego nauczeni od wieków, dla nich to jest normalne i nie tęsknią za czymś, co według nich nie istnieje. Życie czarodzieja było bardziej skomplikowane właśnie przez ten dar, który posiedli. To "machanie różdżką" mogło mieć różne skutki i najważniejsze to wybrać dobrze i używać magii tylko w dobrych celach. Nie zamierzał nigdy szykanować mugoli, bo to było poniżej jego godności, ale nie uważał ich też za biedne stworzenia albo wyjątkowe.
Tak czy inaczej nie chciał wdawać się w zbędne dyskusje, bo i po co miałby to robić? Uśmiechnął się i słuchał dalej.
- Rozumiem - powiedział, kiedy oznajmiła że ma mugoli w rodzinie. Pewnie każdy czarodziej miał, ale nikt się tym nie afiszował. - Pewnie dlatego masz takie a nie inne podejście. Gdybyś urodziła się w rygorystycznej, czystokrwistej rodzinie, do głowy by ci nie przyszło, żeby lubić mugoli.
Nie chciał kontynuować tematu, więc zaśmiał się wesoło na jej kolejne słowa.
- Oj nie wiesz- powiedział z przekonaniem, po czym wyjaśnił. - Chodziło mi o to, że dużo ćwiczę. Biegam, podnoszę ciężary i inne takie. Lubię aktywność fizyczną. Chociaż to o czym pomyślałaś też lubię.
Uśmiechnął się i również wzniósł do ust swoją szklankę. Patrzył na nią dłuższą chwilę, po czym stwierdził, że zaryzykuje pytaniem. W końcu nie chciał tu dłużej siedzieć, ale rozstawać się z nią również nie.
- To co, pójdziemy do mnie? - zapytał wprost. - Obiecuję, że nie jestem mordercą. U mnie panuje zdecydowanie przyjemniejsza atmosfera.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]14.12.15 23:51
Wyczuła, że nie miał ochoty rozmawiać na temat podejścia do mugoli. Ale może to i lepiej, przynajmniej nie dojdzie między nimi do sprzeczki z powodu różnicy zdań. Alice nie miała ochoty na kłótnię, a niewątpliwie byłaby zmuszona wysuwać kolejne argumenty. Choć chyba powinna już wreszcie pojąć, że na Brytyjczyków przyzwyczajonych do określonego stylu życia nie było żadnej rady. W większości byli nieprzemakalni na argumenty. Cóż poradzić?
- Może. Ale jestem córką szlamy, jak wy to niezbyt ładnie nazywacie. Moja rodzina była tak daleko rygorystycznej, jak to tylko możliwe.
Wzruszyła ramionami, dokańczając swój alkohol. Dopiero teraz zaczynała powoli czuć jego wpływ na siebie, stawała się stopniowo jeszcze bardziej wyluzowana i chętna do poszukiwania nowych wrażeń. Propozycja Thomasa wydawała jej się coraz bardziej kusząca.
Alice lubiła szukać przygód, zdecydowanie była osóbką specyficzną, o własnym, niekiedy kontrowersyjnym podejściu do życia. Niezobowiązujące pozowanie do obrazu, nawet aktu było i tak naprawdę małą rzeczą w porównaniu do romansu z szefem, przez który zresztą musiała odejść z pracy, kiedy ten zorientował się, że Elliott miała na boku drugiego mężczyznę, który mocniej skradł jej zainteresowanie. A może po prostu znalazł inną chętną, żądną wrażeń młódkę? Nieważne. Był to jednak kolejny powód, poza stanem ojca, dla którego nie wróciła jeszcze do Nowego Jorku, a postanowiła na pewien czas przyczaić się w Anglii.
Była to jego propozycja, nie jej. Na pewno była ryzykowna i kontrowersyjna, ale swoją opinią zbytnio się nie przejmowała, skoro i tak najpewniej skończy jako stara panna z gromadką kotów. Oczywiście, mogłaby się nie zgodzić, mogłaby w każdej chwili wykręcić się i odmówić... Tyle, że brakowało jej jakiegoś intensywnego, zakazanego przeżycia. Czegoś, co sprawiłoby, że nie musiałaby tak się obawiać, że z biegiem czasu da się wdrożyć w sztywne ramy konserwatywnego brytyjskiego społeczeństwa. Bała się tego, więc potrzebowała odrobiny przekory, zrobienia czegoś, co pasowałoby do tej amerykańskiej Alice Elliott, bo przecież pragnęła za wszelką cenę nią pozostać. Szukała więc zaprzeczenia temu, że powinna zacząć się statkować. Schematy i ograniczenia nie były dla niej.
Ta przekora malowała się wyraźnie w wyrazie jej twarzy.
- Umowa stoi – rzekła. – W życiu trzeba próbować różnych rzeczy. Mam nadzieję, że zademonstrujesz mi swój talent, panie malarzu?
Mrugnęła do niego, w jej oczach błyszczało zaciekawienie. Wstała z wysokiego stołka. Nie chwiała się, jednak jej krok był lekki, a humor wyjątkowo pogodny i beztroski. Dobrze, że nie przyjechała tu samochodem.
Zaczekała na mężczyznę, po czym oboje opuścili wnętrze pubu.

/zt.
możesz kontynuować w mieszkanku
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Rozbrykany Hipogryf - Page 3 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]26.10.16 15:42
Gdybym była młodsza pewnie już próbowałabym dać mu w zęby i tym razem to Sam musiałby być tym mądrzejszym Przeszło jej przez myśl gdy usłyszała jak Bott ją przedrzeźnia. Z drugiej strony nie mogła powstrzymać się od lekkiego uśmiechu. Cóż nawet ona potrafi czasem się z siebie pośmiać. Później wszystko szło całkiem nieźle. Dostała bardzo subtelne rozgrzeszenie u Matta i Just. Na razie wolała się nie zajmować się rozważaniami nad tym jak mogłaby wyglądać rozmowa obu kuzynów. Wiedziała, że straszy Bott będzie chciał wszystko wyjaśnić…przecież to marnie splecione kłamstwo nie mogło trwać wiecznie. Zresztą czy naprawdę mógł ktoś w to uwierzyć?! Dobra, to już nie ważne bo i tak chwilę później myśli Judith skupiły się na czymś zupełnie innym. Naprawdę chciała zapanować nad gniewem jaki poczuła widząc co robi jej brat. Można powiedzieć, że nawet się jej udało bo inaczej wyjątkowo kościste kolano panny Skamander pozbawiłoby męskości drogiego Samuela. Ociągnął ją na bok i próbował przemówić do rozsądku ale ona nie była wstanie go słuchać. Mówiąc szczerze nawet nie mogła na niego patrzeć. Szare oczy wkręcała w postać Matta. Czy on to widział?! Czy widział jak ten dupek ( czytaj: drogi i wspaniały braciszek) po raz kolejny znęcał się nad biedną Just? Mógł przecież o niczym nie wiedzieć. Lista adoratorek Samuela już dawno nie była aktualizowana. Albo po prostu na jeden dzień miał już dość tych dramatów miłosnych rodem z mugoslkich telenoweli. W końcu musiała spojrzeć w oczy bratu…i niech już wyczyta sobie z nich co tam chce. Zrzuciła jego dłonie ze swoich ramion. - Przesadzasz - fuknęła na niego. - To było tylko echo głupiego młodzieńczego zauroczenia. Było minęło i koniec tematu. Zresztą gdy wyjadę i tak więcej na się nie spotkamy - mówiła głośno, mówiła za głośno. Matt i Just mieli słyszeć każde słowo. Chciała przekonać całą trójkę, że jeśli kiedykolwiek czuła coś do Botta było to tylko i wyłącznie głupie zauroczenie. Nie ważne, że Sam tyle razy widział jak płacze przez to niewiele warte uczucie. Nieważne, że Just dostała tysiące listów opisujących te trywialną więź. Nie ważne, że Matt wbrew własnej woli musiał wysłuchiwać pretensji jednej i drugiej strony. Mieli w to uwierzyć tak jak ona w to wierzyła. - Sam jeszcze jedno. Dowiem się, że coś mu zrobiłeś obiecuje, że tego pożałujesz - groziła mu a w tych groźbach była śmiertelnie poważna. Nawet jeśli cała sytuacja wydawała się wyjątkowo komiczna bo niby co taka drobna dziewczyna mogła zrobić postawnemu aurrorowi ? - Wkraczasz na nie swoje terytorium i dotykasz spraw, których nie rozumiesz - warknęła znacznie ciszej. Tak chodziło o bliznę na jej ramieniu. Przecież zawsze chodziło tylko o to. - Nie chce więcej słyszeć słowa na ten temat - ostrzegła go po raz kolejny i zaraz popędziła w stronę Just chwytając ją pod ramie. Nie dała mu nawet okazji do odpowiedzi no bo niby po co? Mieli się kłócić właśnie teraz przy świadkach?
Judith zatrzymała się przed wejściem do lokalu pozbywając się w miarę możliwości wszystkich ozdób morskiego stroju. I tak czuła się już przecież jak ostatnia idiotka. Weszła do środka kierując kroki w chyba oczywiste miejsce. Dopadła barmana jako pierwsza zamawiając cztery szklanki ognistej. Postawiła je przed przyjaciółmi oznajmiając wyzywająco - Kto ostatni ten stawia następną kolejkę - po czym bezceremonialnie wypiła całą zawartość swojego naczynia w kilku większych haustach. Po czym pociągnęła Just za ramię - Chodź idziemy tańczyć! Gdzieś tu przecież musi być szafa grająca - zaproponowała przyklejając do twarzy sztuczny uśmiech.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]27.10.16 13:43
Udałem, że nie słyszę uwagi Justine bo zgodnie z tą teorią cały świat był winny głupoty Beriego, Judy i mojej. Samo myślenie o tym, że miało to choć odrobinę sensu budziło we mnie irracjonalne pokłady współczucia. Do rzeczywistości przywróciła mnie jednak deklaracja Skamandera. Wzruszyłem bezradnie ramionami.
- Ciotka nie będzie zadowolona - rzuciłem kwaśno, trochę żartobliwie bo jak inaczej miałem mu na to odpowiedzieć? Nie miałem władzy ani nad jednym, ani nad drugim. Sam, jak sobie postanowi tak już pewni zrobi. Bertie zaś nie był aż tak głupi i na pewno zdawał sobie sprawę z konsekwencji (a przynajmniej chciałem w to wierzyć). Mogłem jedynie starać się na nich uważać, by żaden z nich nie przysporzył sobie w tym wszystkich większych kłopotów niż zamierzał.
Potem...cóż nie mógłbym nie spostrzec tego świrującego spojrzenia ze strony Jud, kiedy to Samuel był...sobą.  Bezradnie wywróciłem oczami i przywdziałem pobłażliwy uśmiech. Nie doszukiwałem się w tych oczach skargi na coś więcej. Nie wiedziałem w końcu, że Just zniewolona była uczuciem do Skamandera. Uważałem ją za wyjątkowo wolną duszę. Sama Tonks dawała mi ku temu wystarczająco wiele...powodów.
Słuchając deklaracji Jude starałem się by moja twarz nie zdradzała moich myśli. Zbyt wiele razy przyszło mi słuchać podobnych kwestii by brać je na poważnie, a do teko skoro to dla niej takie bez znaczenia to po co farsa? Kobiety...Pokiwałem jedynie potakująco głową. Tak, tak, dokładnie tak będzie Jud, a potem się lekko uśmiechnąłem. Mogłem sobie myśleć co chcę, lecz to co zrobi Jud i czy zrealizuje swoje postanowienia to jej sprawa. A przynajmniej sprawa między Jud, a Bertim - nie mną. Nie zamierzałem się mieszać bardziej niż było to konieczne. Miałem co robić z wolnym czasem, serio.
Wyszczerzyłem się łobuzersko do Justine, gdy ta rzuciła wyzwanie, a potem ochoczo podążyłem jej tropem, jak cała reszta. Prawie jak ćmy o światła, albo jak spragnieni o wodopoju wnioskując po tym, jak Judith ochoczo przechyliła szkło, a potem ciągnęła Justine do szafy.
Upijając swój przydział rzuciłem badawcze spojrzenie Skamanderowi, a moje usta przeobraziły się w wymowną poziomą kreskę. W powietrzu zawisło nieme pytanie - Czy jesteś pewien, Sam, że dasz radę ją upilnować, jak sobie wychylisz trochę ognistej? Bo nie żebym w niego wątpił, wiedziałem, że miał mocniejszą głowę ode mnie, lecz od ostatniego razu, kiedy to miałem styczność z Judith trochę minęło i...obecnie Mała Złośnica wydawała się być poza jeszcze większą kontrolą. Choć może sobie to tylko wyobrażałem i był to efekt dzisiejszych wydarzeń.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]13.11.16 22:03
Mógłby się zirytować zachowaniem siostry. Jasne. Tylko ostatnimi czasy brał poprawkę na zupełnie inne kwestie, które miarkowały jego zachowanie. A na dokładkę drażnił go farbowany magią kolor jego włosów, czy podmalowane cieniem oczy, bynajmniej nie wywołanych bezsennością. Stawiał, ze i tak Morfeusz nie zaszyci go dziś zbyt dużo dawką snu.
Zmarszczył brwi, tworzące rysę na jego czole i tylko na moment się skrzywił, gdy Jude odrzuciła jego ramiona. Zignorował gest, wracając dłońmi na miejsce. Tylko na moment.
- Nie, nie przesadzam. Gdyby tak było, do głowy by ci nie przyszło, żeby się tam wybierać - odpowiedział odwrotnie do dziewczyny - cicho, nachylając się nad jej głową. W głos znowu wkradła się cięższa nuta, która zniknęła, gdy w końcu odsunął się, opuszczając dłonie. Miał wrażenie, że Jude zbyt często zapominała kim Samuel był odsuwając go za mur swojej złości.. Kim był dla niej? Młodsza Skamander próbowała gniewem odrzucać wszystkich, oddzielając od centrum bólu, który się w niej kumulował. Wiedział to. działał podobnie, kryjąc swoje problemy daleko przed innymi. Nauczył się jednak z pewnymi wyjątkami, że na dłuższa metę nie miało to sensu. I to próbował przekazać siostrze zanim sięgnie cienia, która zalegnie w jej sercu zbyt mocno. Nie mógł jej stracić. Nawet jeśli sama szukała destrukcyjnego "odkupienia".
- Nie próbuj mnie straszyć Mała - uniósł głowę i tym razem mówił już głośniej - jestem Skamanderm i Twoim starszym bratem, więc to raczej zadziała w drugą stronę - żart przyobleczony w równie prawdziwą groźbę. Może był nadopiekuńczy, ale na dzień dzisiejszy, miał wystarczająco powodów, by nie dać sobie więcej wejść na głowę. A Jude była w tym niekwestionowaną mistrzynią - Rozumiem więcej, niż ci się wydaje - dodał jeszcze, znowu zniżając głos. Coś boleśnie zakołatało się w piersi, ale zbył emocję. Był autentycznie zmęczony, ale nie miał zamiaru ustąpić. Była tak samo (może nawet bardziej) uparty jak jego młodsza siostra i jeśli już zaczął swoją przemowę, to musiał dokończyć. Podobno taka natura starszych braci.
nie było potrzeba wiele czasu, by cała ich czwórka znalazła się w lokalu, a Jude wyraźnie cieszyła się, nie musząc wysłuchiwać jego dalszego kazania. Usiadł przy stoliku, odsuwając się na krześle i odchylając mocniej, by sięgnąć plecami ściany baru. nawet nie wyciągnął dłoni po postawioną szklankę. Założył dłonie za głowę i zmierzył wzrokiem całe towarzystwo, by na koniec zatrzymać spojrzenie na twarzy Matta. Uniósł znacząco brew i kiwnął głową, zachęcając akurat jego, by wychylił zawartość jego naczynia. Wolał, by w takim tempie zrobił to jego przyjaciel, a nie..siostra, czy Just - Zdążysz opróżnić jeszcze drugą? - Rzucił kolejne wyzwanie, zupełnie, jakby zapomniał, że sam nie tknął alkoholu. I że tknąć go dzisiejszego wieczoru nie miał zamiaru - Ktoś was musi odnieść do mieszkania - dodał jeszcze, wracając wzrokiem do obu kobiet. dziś jego zadaniem i punktem honoru, było robienie za straż przyboczną. I niedoczekanie dla śmiałków, którzy dziś próbowaliby zburzyć ten wzór.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Pub Rozbrykany Hipogryf - Page 3 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]21.11.16 20:19
Cała ta sytuacja która wydarzyła się w Ruderze pozostawiała w moich ustach lekko nieprzyjemny kwaskowy smak. Nie wnikałam jednak i nie drążyłam dalej uparcie twierdząc że ludziom – nawet tym najbliższym – trzeba zostawić przestrzeń, pozwolić by sami doszli do wniosku że chcą się jakąś informacją podzielić. Ciągnięcie za język nigdy się nie sprawdzało. A w moim osobistym odczuciu nawet działało na niekorzyść sprawiając, że wypytywana osoba zamykała się w sobie.
Maszerowałam więc dziarsko obok Botta pozwalając by Skamandery ucinały sobie rodzinne pogawędki. W końcu znaleźliśmy się w Rozbrykanym Hipogryfie i szybciej niż dążyłabym wymówić choć jedno nazwisko założyciela Hogwartu na stole Judith stawia szklanki z ognistą. Spoglądam najpierw na nią, potem na Matta a na samym końcu na Sama – na nim spojrzenie zatrzymując na dłużej. Unoszę szklankę dość niepewnie – jak nie ja. Bo niby napiłabym się, ale nie chcę. Chcę, bo lubię. Ale nie chcę bo będzie patrzył jak doprowadzam się do stanu nieużywalności. W końcu pocieszam się myślą że i on będzie pijany więc jakoś będzie. Unoszę naczynie ale zanim zdążę ja wypić do końca Judtih ciągnie mnie za rękaw. Śmiesznie to wygląda gdy tak targa mnie za sobą. W ostatnim geście udaje mi się odłożyć, nie do końca opróżnioną, szklankę na stolik. Daję się ciągnąć jeszcze kilka kroków rzucając spojrzenie mężczyznom po czym obracam się w odpowiednią stronę i idę już jak człowiek, a nie jak skrzyżowanie homosapiens z rakiem.
Czas mija w rytmie przechylanych szklanek i grającej szafy. Trochę chyba mi już uderzył procentowy napój do głowy, ale swoim zwyczajem staram przekonać się siebie i każdego kto twierdzi inaczej że wcale pijana nie jestem. Trochę rozpłynęło mi się też poczucie czasu więc nie bardzo wiem jaki czas jest. Ale jedno jest pewne – czas zejść z parkietu. To na pewno i tak stoję na nim tylko już i ruszam się z boku na bok bo nie mam siły na więcej. Ale też dostrzegam okazję. Okazję w tym, że Sam siedzi sam. Właściwie nie bardzo wiem co chcę zrobić ale ruszam (moim zdaniem pewnym ) krokiem w jego stronę. Krok za krokiem idę. Ciągle do przodu. A jednak mam wrażenie jakbym w miejscu stała. I nagle wieje mocno z lewej. Robię krok w prawo i na nowo błędnik ustawiam. Uff.. niewiele brakowało. Ponownie podejmuję wędrówkę. Krok, krok, za krokiem krok. Pół drogi za mną. Gnam do przodu jak szalona gazela. Albo łania. Łanie jakoś bardziej klimatyczne mi się wydają. Kolorowa łania w głowie mi się pojawia i teraz razem z jej myślą idą do przodu. Znaczy chciałabym bo teraz na lewo mnie halny zwiewa. Naprawdę powinni coś zrobić z przeciągami w tym barze. Wpadam na stolik. Ale z gracją. Jak łania. Ona też ma grację. Odpycham się od niego i podejmuję dalej wędrówkę kompletnie zapominając że o łani myślałam. O nagle dziwna myśl mnie trafia. Zaczynam zastanawiać się czy Samuel byłby tak samo przystojny jako piżmak. Przez to nawet nie zauważam że już blisko jestem, na wyciągnięcie ręki wręcz. I w sumie też przez to trochę rytm gubię. Zapominam że po lewej jest prawa więc po lewej idę lewą raz jeszcze i nagle na ziemi się znajduje.
Trochę mnie to z tropu zbija. Ale tylko na sekund kilka. Tyle mi zajmuje podniesie się do pionu w tempie ekspresowym – jak chcę to potrafię bez jęczenia i stękania wstać. Zrobiłam to tak szybko, że może nawet nie zauważył że upadłam? Nadzieję taką mam jeśli już szczera mam być.
W końcu docieram, ale jeszcze nic nie mówię. Bo chwilę zajmuje mim zanim udaje mi się na miejsce wgramolić. I nagle w dziwnym odruchu głupoty i odwagi zamierzam poderwać Samuela Skamandera. A żeby to wyszło postanawiam zadziornie oprzeć twarz na dłoni i zarzucić jakimś tekstem od którego ugną mu się kolana. Nie do końca pewna jestem czy mężczyzną też się uginają kolana ale postanawiam to zostawić na kacowe rozważania. Unoszę więc dłoń by ulokować łokieć na stoliku – niestety nie jest to takie proste jak się wydaje. Najpierw wywracam jakąś na pół pełną szklankę rozlewając jej zawartość na stolik. Potem ona sama – wrednie próbując odciągnąć uwagę ode mnie – stacza się i spada ku podłodze. W końcu łokieć ląduje w kałuży alkoholu. Chociaż jednej sukces. Nawet nie narzekam że mokro mi w ten łokieć. Spoglądam wiec na dłoń i zmierzam do niej twarzą – by zrealizować plan do końca. Ale coś idzie na tak, chyba źle wymierzyłam, bo mi się twarz na dłoni omsknęła. Na szczęście twarz nie trafia w kałużę na stole. Po drugiej próbie jest tak gdzie chciałam żeby była. Zawieszam niebieskie spojrzenie na Samuelu.
-Lubię jabłka. – mówię mu ale czuję że to jeszcze nie to. Że na takie zwykłe jabłka to nie poderwę go przecież. Może powinnam zaszaleć i jakiś inny owoc dać. Mniej oczywisty. Ale pustkę w głowie czuję. I choć nie chcę, to moje uczucia jakoś same przebijają się przez zabezpieczania. Jutro będzie płacz i zgrzytanie zębów, ale dzisiaj wszystko zdaje się możliwe. Dlatego pochylam się lekko w jego stronę i przytykam drugą dłoń do ust tak, by nikt poza nami nie usłyszał tego co mówię. Oczy mi się rozszerzają i unoszę brwi do góry. Widać że zbiera mi się na jakieś jeszcze bardziej powalające wyznanie niż to o jabłkach. – Lubię też mieć cię w łóżku. - wyznaję, a potem odchylam głowę ku górze a potem opuszczam ją na dół w długim i przekonującym – przynajmniej mnie – geście przyznania mi samej sobie racji. Jestem super – chciałabym powiedzieć. Ale zamiast tego odchylam się do tyłu mając nadzieję że to na czym siedzę ma oparcie – bardzo mocno muszę się o coś oprzeć.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pub Rozbrykany Hipogryf - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]02.12.16 18:37
Alkohol nie pomagał. Nigdy nie pomagał. Procenty krążące po jej organizmie pozwalały jej się śmiać i żartować ale nigdy w pełni nie pomagały. Wciąż słyszała śmiech Botta, wbrew własnej woli wspominała tych kilka najpiękniejszych chwil. Tańczyła, wychlała kolejne szklanki a jej wesoły śmiech znikał wśród dźwięków muzyki i innych rozmów. Miała swoją namiastkę szczęścia. Nie ważny Sam i jego badacze spojrzenie, nie ważna Just z jej problemy z koordynacją psychoruchową i nie ważny Matt z tym swoim udawaniem że przecież nic go nie obchodzi. Ona dala się wciągnąć w ten wir dziwacznej zabawy i nie ważne, że to nie alkohol sprawiał iż nie mogła utrzymać się na własnych nogach.  Nie, to tylko poczucie winy, może jeszcze trochę smutku i tęsknoty. Przecież tym razem zwykłe „przepraszam” nie wystarczy.
Wysunęła się z ramion kolejnego partnera i przeszła kilka kroków w stronę baru. Nie byłaby wstanie odpowiedzieć na pytanie czy sama zamówiła sobie drinka czy ktoś jej go postawił. Nie ważne, ścisnęła naczynie w dłoni i w kilku łykach opróżniła całą szklankę. Nawet gdyby to była zwykła woda  i tak uderzyła jej do głowy. Skamander zachwiała się lekko na nogach i tylko dla tego, że opierała się na blacie baru nie wylądowała na ziemi. Otępiały umysł podsunął jej pewien plan, pewną cudowną wiję. Zaraz wyjdzie z tego lokalu tak by nikt jej widział. Wróci do tej Rudery i odnajdzie Bertiego. Nie ważne, że pewnie by ją odepchnął i tak miała zamiar go pocałował. A może właśnie nie? Może jej nie odepchnie tylko zatrzyma w swoich ramionach i nie ośmieli się już nigdy wypuścić? Czy to nie byłaby wspaniała wizja? Kolejna szklanka  rozwiała wszystkie te cudowne plany. Judth wróciła na parkiet i znów się uśmiechała. Znów tańczyła z Just i Mattem. Chciała utonąć w tej „zabawie” i już nigdy się nie obudzić.  Just gdzieś jej zniknęła.  Skamander zatrzymała się gdzieś pomiędzy jednym wesoły podskokiem i drugim obserwując jak przyjaciółka nieporadnie podchodzi do ich stolika. Odnalazła czy prędzej Botta i wplotła mu dłoń pod ramię głównie dla tego by się na nim oprzeć. - Myślisz, że wreszcie mu powie? - spytała posyłając mu przy tym konspiracyjny uśmiech i ruchem brody wskazała na parę przyjaciół. Nie zapamięta tych słów. Nie przypomni sobie, że prawie wygadała jeden z największych sekretów Tonks. Ale przecież Matt też już trochę wypił, może nawet tego nie usłyszał. - Idziemu podsłuchiwać czy zatańczyć? - tym razem wyglądała jak mała dziewczynka, która nie może się doczekać otwarcia prezentów świątecznych. Pociągnęła Botta za ramię próbując go zmusić do podjęcia decyzji.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]06.12.16 15:00
Zaśmiałem, a potem łypnąłem na niego niedowierzająco kręcąc głową. Czy on siebie słyszał? Co za głupie pytania zadawał. Rozbawiony przechyliłem kolejny kieliszek dając się podjudzić. Nie zamierzałem stawiać oporu, tym bardziej, że parszywy był to dzień. Tak więc pewnym było (a przynajmniej tak mi się wydawało), że ja dziś żałować niczego nie będę. Klepnąłem go tylko przyjacielsko po ramieniu widząc, jak patrzy na dziewczyny, zupełnie jakbym chciał przez ten gest powiedzieć 'ta jest, kapitanie'. Doskonale bowiem wiedziałem co miał na myśli. On nigdy się chyba nie zmieni w tej kwestii.
Porwałem się na parkiety z dziewczynami (wybacz, Sam, może następnym razem), a czas od pewnego momentu zaczął płynąć szybciej. W końcu. Ciężar dzisiejszych wydarzeń spełzał mi z ramion, sprawiając, że nogi były bardziej skore do zabawy, tak jak zresztą po pewnym czasie dziewczyny, jak i ja.
przystanąłem trochę na uboczu, chcąc złapać trochę tchu bo ten parkiet to coraz mniej stabilny się robił, a utrzymanie się na nim coraz to bardziej męczące się robiło. Świecącymi się od alkoholu oczami ślizgałem się po przestrzeni pub, jak po lodowisku próbując coś pochwycić nie bardzo wiedząc co. Ach, Sam. Wyłowiłem jego sylwetkę, nie bardzo wiedząc czy mnie widzi, czy nie - jakby to w tym momencie miało jakiekolwiek znaczenie. Po prostu popatrzyłem na niego, szczerząc się przy tym jak kartofel do noża po czym mu zasalutowałem w pijackim geście na znak, że wszystko było pod kontrolą. Co z tego, że wcale nie było i Jud zniknęła mi za pola widzenia już jakiś czas temu (och, pewnie po to się ślizgałem tymi oczyma...) by gasić pragnienie przy innym wodopoju. Zarejestruję to dopiero (o ile w ogóle) prawdopodobnie za dłuższą chwilę. A tak, czując beztroskę, próbuję sobie zapalić papierosa, gdy nagle mną zachwiało. Skrzywiłem się, gdy fajek wypadł mi z palców, lecz zaraz patrzę na przyczynę - Jud. Uśmiecham się do niej i przygarniam do się wesoło bo jakoś jak tak bardziej zwarto się stoi to trochę mniej wieje. Ruchem wolnej ręki przystawiłem do ust paczkę papierosów i pochwyciłem tytoniowy zwitek ustami. Podsuwam paczkę Jud, proponując poczęstunek i znów patrzę w miejsce w którym siedzi jej brat. Już nie sam, a z Just. Poczułem się trochę zmieszany zważywszy na różne...rzeczy. Między innymi słowa Judith...czy ona wiedziała to co ja wiedziałem, że...
-... mowy nie ma - kończę myśl na głos pewny mimo wszystko swego i trochę niepewny wszystkiego innego. Nie kleję faktów, że ja i Jud mamy na myśli różne rzeczy dlatego też gdy dała mi tak podejrzany wybór to decyzja była oczywista. Jakieś tam bowiem skrawki świadomości mówiły mi, że Justine niekoniecznie musi kontrolować dziś tego co mówi, a ja miałem powody by nie chcieć by przypadkiem powiedziała coś za dużo. Przynajmniej nie dziś.
Konspiracyjnie więc uniosłem brew i niczym strute walerianą koty niby to konspiracyjnym i pełnym gracji krokiem zaczęliśmy zbliżać się do celu. Wetknięty w moje usta papieros w końcu zajął się ogniem przy pomocy zapalniczki. Płonął jak pojebana świeca, lecz ja chyba tego nie zarejestrowałem będąc zadowolony ze swojego incognito image.



I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Pub Rozbrykany Hipogryf [odnośnik]22.01.17 23:27
Nie zdarzało się często, by Skamander spędzał wieczór w lokalu w ten sposób. Siedział przy stoliku, co jakiś czas dolewając sobie wodę ze stojącego obok dzbanka. Musiał wyglądać co najmniej dziwnie, pośród tańczących i niezbyt trzeźwych ludzi. Tym bardziej, ze bezwzględnie odmawiał każdej kobiecie, która "przypadkiem" zaczepiała go lub dosiadała się, próbując wyciągnąć go na parkiet, czy...zupełnie inne miejsce. Nie przyszedł się bawić. Odmawiał i obserwowała trzy sylwetki poruszające się po parkiecie lub opierające się o bar. jedna teoretycznie miała służyć, jako przedłużenie jego spojrzenia, ale to...stawało się równie mętne, co pozostałe. I chociaż nie wątpił, ze Matt wciąż pamiętał o milczącym porozumieniu, pewne fakty musiały mu umykać. Albo nawet więcej.
Przyglądał się Jude przez dłuższa chwile, by ostatecznie zatrzymać wzrok..na wstającej z ziemi Just. A może mu się wydawało? Krok ma chwiejny i Skamander już wie, ze jego przyjaciółce - wystarczy. Zanim jednak podniósł się ze swego obserwacyjnego punkty, dociera do niego, że dziewczyna zmierza do stolika. Chyba. Bo trajektoria poruszania przypominała chwilami tańczącego żurawia...czy jakoś tak. Zmrużył oczy, by odchylić się na krześle. Tak zapobiegawczo, gdyby jednak musiał asekurować jej podróż. Ale Just dotarła, siadając przy stoliku ze wdzięcznie zamglonym spojrzeniem. Obserwowanie pijanych ludzi było zazwyczaj całkiem zabawnym zajęciem. Przynajmniej dopóki nie robiło się gorąco. Dlatego teraz przymknął jedno oko, widząc jak dziewczyna układa się, najpierw opierając chwiejnie łokieć, potem policzek na dłoni, zsuwający się co chwilę.
Zareagował dopiero, gdy łokieć sunie po blacie stolika i strąca stojącą na środku szklankę. Zawartość chybocze się niebezpiecznie, by w końcu kiwnąć się mocniej, rozlewając...wodę na drewniana powierzchnię. Kałuża powiększa się, a Tonks nie zwracając nawet uwagi, wciąż dziarsko próbuje otrzymać na nim spojrzenie. Na pewno byłby się zaśmiała, ale tylko drgały kąciki warg, coraz mocniej rozciągające się w uśmiechu. Pochylił się, chwytając w dłoń szkło, które stoczyło się z zamiarem gwałtownego spotkania z podłogą. I nim drobiny naczynie rozgryzły się na niezbyt już czystej podłodze - Skamander przejął szklankę w locie, odstawiając ją bliżej ściany. Tak zapobiegawczo.
- Jabłka? - powtórzył, opierając się na łokciu, w podobnej pozie - Czemu? - uniósł wyżej brwi, zaintrygowany niecodzienną, nawet jak na Just wypowiedź. Wciąż próbował utrzymać w ryzach, wyrywające się do śmiechu usta, ale nie cofa się, gdy dziewczyna pochyla się bardziej, konspiracyjnie nadstawiając gest. Miał być dziś poważny - ktoś musiał wszystkich oddelegować w całości do mieszkania. I doskonale wiedział, że wszyscy mieli spać u niego. Wcale nie śmieszna? A może własnie odwrotnie?
- Nie powinnaś mi mówić takich rzeczy Just - opuścił jedną dłoń na blat stolika i przesunął ja bliżej dziewczyny - bo uznam za pewnik - zakończył zmrużeniem oczu i by zbić łobuzerską iskrę powagi, czającą się w jego źrenicach, podniósł rękę, by musnąć kciukiem kobiece wargi i ostatecznie pacnąć po nosie.
Odsunął się, opierając się o brzeg krzesła - Chyba zbieramy się? Matt i Jude widzę już się czają do ataku - na nas - zerknął w stronę, gdzie dostrzegł stojącą parę. Ich spojrzenia z zainteresowaniem śledziły Samuela i Tonks i mógł przypuszczać, ze ich pomysły wcale by mu się nie spodobały.

zt?


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 24.02.17 21:27, w całości zmieniany 1 raz
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Pub Rozbrykany Hipogryf - Page 3 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340

Strona 3 z 14 Previous  1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14  Next

Pub Rozbrykany Hipogryf
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach