Sala świstoklików
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sala świstoklików
W tej sali znajdują się świstokliki przygotowane na specjalne potrzeby przez najznamienitszych czarodziejów w Ministerstwie; są szczególnie pomocne w przypadku pracowników Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, Kontroli Magicznej oraz Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, którzy często udają do miejsc, w których teleportacja została zablokowana bądź podróżują poza granice państwa. Pomieszczenie jest raczej niewielkie, znajduje się w nim wyłącznie stolik, na którym zazwyczaj kładziony jest niepozorny przedmiot zaklęty w świstoklik - but, zepsuty parasol, połamany grzebień czy zardzewiały śrubokręt. Aby zadbać o bezpieczeństwo, świstokliki najczęściej likwidowane są krótko po wykorzystaniu ich przez określone służby.
Przez krótką chwilę przyglądał się nowemu ministrowi kątem oka, analizując jego postać z perspektywy badań, których wyniki wyniósł z Departamentu Tajemnic. Ignacy Tuft, minister pragnący przejąć całkowitą władzę nad istotami pozbawionymi duszy, dementorami, pragnął je udomowić i nie był zadowolony z dotychczasowo uzyskanych efektów. Czy gdyby wiedział, że oni są w stanie tego dokonać, a Mulciber wierzył, że byli — czy ruszyłby z nimi do Azkabanu bez oporu? Czy gdyby miał szansę, przyłączył by się do Czarnego Pana? Pewnie nigdy się tego nie dowiedzą, pewnie nigdy tej szansy nie otrzyma. Spojrzał na przedmiot, który jego asystent trzymał w dłoniach. Klucz powstały z połączanie trzech prozaicznie wyglądających przedmiotów. Kwestia bezpieczeństwa, przypomniał sobie. Ministerstwo było słabe, nieudolne a oto oni byli tego dowodem. Nic nie mogło już stanąć im na drodze.
Nadszedł ten długo wyczekiwany moment. Świstoklik został aktywowany, gotowy do przeniesienia ich do samego serca Azkabanu. Zupełnie niczego nieświadomy Cameron, dał wrogowi sygnał do ataku. Nie zwlekał — spojrzał wpierw na Tristana, ukrytego pod parszywą gębą członka Oddziału Kontroli Magicznej, a później na swojego ojca, którego miał po lewej stronie, upewniając się, że wszyscy są gotowi. Nie musiał przypominać Alexandrowi, co ma robić — wiedział, że musi obezwładnić Ministra i od razu chwycić świstoklik, aby nie odłączyć się od reszty. Błyskawicznie uniósł różdżkę, kierując ją w stronę cofających się urzędników. Szatańska Pożoga nie potrzebowała próchna ani rozpałki, by zaistnieć. Potrzebowała wyłącznie mocy, którą skoncentrował w wiodącej dłoni. Mocno ściskał różdżkę wypełnioną rzadkim rdzeniem, jadem bazyliszka, czuł, jak przez oznaczone mrocznym znakiem przedramię przepływa energia, wypełniająca go od stóp po czubek głowy moc. Zdawało mu się, że wąż, który wypełzał z otwartej czaszki na jego skórze nagle ożył i oplótł się wokół przegubu; jak zatruta jadem krew budzi drzemiącą w nim czarnomagiczną siłę. I tak rozpoczął koniec pierwszego aktu — od szatańskiej pożogi. A potem chwicił świstoklik.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Nadszedł ten długo wyczekiwany moment. Świstoklik został aktywowany, gotowy do przeniesienia ich do samego serca Azkabanu. Zupełnie niczego nieświadomy Cameron, dał wrogowi sygnał do ataku. Nie zwlekał — spojrzał wpierw na Tristana, ukrytego pod parszywą gębą członka Oddziału Kontroli Magicznej, a później na swojego ojca, którego miał po lewej stronie, upewniając się, że wszyscy są gotowi. Nie musiał przypominać Alexandrowi, co ma robić — wiedział, że musi obezwładnić Ministra i od razu chwycić świstoklik, aby nie odłączyć się od reszty. Błyskawicznie uniósł różdżkę, kierując ją w stronę cofających się urzędników. Szatańska Pożoga nie potrzebowała próchna ani rozpałki, by zaistnieć. Potrzebowała wyłącznie mocy, którą skoncentrował w wiodącej dłoni. Mocno ściskał różdżkę wypełnioną rzadkim rdzeniem, jadem bazyliszka, czuł, jak przez oznaczone mrocznym znakiem przedramię przepływa energia, wypełniająca go od stóp po czubek głowy moc. Zdawało mu się, że wąż, który wypełzał z otwartej czaszki na jego skórze nagle ożył i oplótł się wokół przegubu; jak zatruta jadem krew budzi drzemiącą w nim czarnomagiczną siłę. I tak rozpoczął koniec pierwszego aktu — od szatańskiej pożogi. A potem chwicił świstoklik.
[bylobrzydkobedzieladnie]
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ostatnio zmieniony przez Ramsey Mulciber dnia 29.01.18 19:14, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k10' : 3
'k10' : 3
Świetnie. Jeden wielki burdel właśnie otwierał swoje drzwi, a oni byli niedoświadczonymi dziwkami mającymi zagrać głównej role szalonych dziewic. Nie było się już nad czym zastanawiać. Musieli działać i to w tym momencie, który zbliżał się szybko i nieubłaganie. Pewne podniecenie wdarło się do jego ciała, gdy obserwował świstoklik mający zabrać ich tam, gdzie nikt nie chciał trafić. Równocześnie nigdy nie zamierzał się tam pojawić, lecz również pchała go ciekawość, by dosięgnąć tego, co było zakazane. Szybko dostrzegł odpowiednie porozumienie między niektórymi ze zgromadzonych, a zaraz po nim również i wyciągniętą różdżkę w pozostałych pracowników Ministerstwa Magii. Ci chyba nie spodziewali się podobnych działań, jednak kto był na tyle szalony by podejmować się ataku na więzienie? Porwanie Ministra Magii i cholera wie jeszcze czego? Do czego dążyli jeśli właśnie nie do całkowitego zbicia morali ówczesnych czarodziejów i czarownic? Nie było już na co czekać. Quinlan odsunął się od Tufta, przy którym tkwił. Skoro taki był plan to trzeba było mu się poddać zupełnie. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek rzucał to zaklęcie, jednak czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Niech i będzie Szatańska Pożoga i strawi wszystko, czym stało się to cholerne Ministerstwo. Przywołał odpowiedni czar i nie odwracając się już w stronę reszty, złapał świstoklik, który miał go zabrać dalej. W jeszcze gorsze miejsce niż to.
Lasciate ogne speranza, voi ch’intrate.
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
Quinlan Runcorn
Zawód : szpieg wiedźmiej straży
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
For every life you save, there's a million new ways to die
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Quinlan Runcorn' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 8
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 8
Polecenia wydawane jedne za drugim. Można było się pogubić w tej fałszywej atmosferze pewności siebie. Niemal wyczuwał duchotę tego miejsca i odczuć, które temu towarzyszyły. Nikt nie chciał przenosić się do Azkabanu. Na pewno nie po to, żeby odwiedzić matkę Ministra Magii. Patrzył na przebywających, obserwując ich twarze. Jedni wyglądali na spiętych, reszta miała nieodgadnione grymasy jakby zastygłe w półuśmiechu. Czas się skończył, dlatego też zerknął jedynie na świstoklik. Wysunął z rękawa swoją różdżkę, zostawiając tę, która należała do Burtona w kieszeni płaszcza. Inni mieli się zająć Ministrem, dlatego specjalnie nie zwracał na niego uwagi, chociaż dłoń zacisnęła się na drewnie zupełnie jakby czuł na sobie czyjś wzrok. Nikt nie mógł przecież wiedzieć, co zamierzali zrobić i to mogło być przewagą. Albo mieli skończyć tutaj swoją wędrówkę. Już nie mogli zawrócić. Rzucił więc z Mulciberem zaklęcie pożogi i złapał świstoklik.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Morgoth Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 1
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 1
Nie chcieli odejść - niech im będzie, obawiał się, czy nie zdążą zawołać posiłków, teraz jednak tym bardziej musieli postarać się, żeby tak się nie stało. Wiedział, że pożałują tej decyzji szybciej, niż im się wydawało. Wypełniająca ich magia, zarówno jego zaklęcia, jak i rzuconego przez Runcorna, dopełniała sił: sił, które musiały wystarczyć, żeby wykrzesać z siebie moc pozwalającą na zrujnowanie tego miejsca - moc pozwalająca zyskać im dokładnie tyle czasu, ile wciąż potrzebowali. Z umiarkowanym zainteresowaniem przyglądał się Ignotusowi pod makabryczną maską Masona przekazującego urzędnikom tajemniczy klucz, nie przejmując się zanadto kwestią składania świstoklika, zbyt zajęty i zafrasowany planami, które przed nimi majaczyły, wizją podróży do miejsca, do którego tak naprawdę nikt - żaden czarnoksiężnik - nigdy nie chciałby się udać. Wziął głęboki wdech, zacisnął dłoń na różdżce, lewą wyciągając w kierunku więziennego drelicha, w okół którego stanęli okręgiem - czuł, że nieznacznie pobladł, jedynie wyobrażając sobie sylwetki sunących ku nim dementorów. Pasiasta szmata budziła najgorsze i najpodlejsze skojarzenia, ale ten fakt nie mógł przysłonić im oceny rzeczywistości i rozproszyć absolutnej koncentracji; nawet najmniejszy błąd mógł zaważyć zarówno na ich życiu, jak i na powodzeniu misji. A Czarny Pan nie wybaczał błędów, nawet po śmierci. Uniósł spojrzenie wpierw na Mulcibera, dostrzegając jego porozumiewawczy gest, później na Perseusa - krycie się ze swoimi zamiarami nie miało już w tym momencie większego sensu, kości zostały rzucone - wyartykułował więc ich zamiary na głos.
- Pożoga, Avery - zażądał od śmierciożercy, przedstawienie czas zacząć. Nie oglądając się na Mulcibera, Runcorna i Yaxleya wysunął różdżkę, nieco zbyt mocno zaciskając palce na jej rękojeści, nim uczynił oczywisty gest szatańskiej pożogi, zamierzając wywołać płomienie, których zadaniem miało być spełnienie marzeń niejednego czarodzieja - zniszczenie tej biurokratycznej maszyny powinno pozwolić im zyskać przynajmniej trochę czasu. Niemal jednocześnie, ułamek sekundy po, utkwiwszy spojrzenie na twarzy Deirdre, uchwycił materiał świstoklika.
- Pożoga, Avery - zażądał od śmierciożercy, przedstawienie czas zacząć. Nie oglądając się na Mulcibera, Runcorna i Yaxleya wysunął różdżkę, nieco zbyt mocno zaciskając palce na jej rękojeści, nim uczynił oczywisty gest szatańskiej pożogi, zamierzając wywołać płomienie, których zadaniem miało być spełnienie marzeń niejednego czarodzieja - zniszczenie tej biurokratycznej maszyny powinno pozwolić im zyskać przynajmniej trochę czasu. Niemal jednocześnie, ułamek sekundy po, utkwiwszy spojrzenie na twarzy Deirdre, uchwycił materiał świstoklika.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 12
--------------------------------
#2 'k10' : 8
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 12
--------------------------------
#2 'k10' : 8
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Mężczyźni nie usłuchali jej prośby - ich strata, Deirdre, a właściwie Emily nie kryła jednak oburzenia. Uniosła nieco brwi, pozwalając, by usta, węższe i ciągle nieco obce, wykrzywiły się odrobinę w grymasie niezadowolenia. - Czy tak samo powątpiewaliby panowie w wagę poufnych informacji, dotyczących kwestii technicznych oraz poruszania się po Azkabanie, gdybym była mężczyzną? - spytała lodowato, chociaż nie niegrzecznie, nie tyle naprawdę poruszona decyzją Camerona i Pinkstone'a o pozostaniu w pomieszczeniu, co chcąc wprowadzić jeszcze nieco zamieszania, przykuwając uwagę do siebie a nie do stojących wokół świstoklika Śmierciożerców, próbujących ruchami różdżek posłać całe Ministerstwo w płomienie Szatańskiej Pożogi. - Doskonale, dokończymy więc kwestie organizacyjne już na miejscu - dodała sztywno, podchodząc bliżej świstoklika, tak, by stać pomiędzy Alanem a Tristanem. W rękawie szaty trzymała własną różdżkę, ściskając ja mocno, kurczowo, potężne zaklęcie musiało się powieść. A oni - zmieścić się w wyznaczonym czasie i pochwycić szarą, więzienną szatę wraz z Ministrem. - Bennett, chwyć świstoklik i zrób wszystko, by Minister także nie oderwał od niego dłoni - poleciła, starając się brzmieć troskliwie a nie dwuznacznie; dbała o bezpieczeństwo ich ważnego gościa. Odetchnęła głębiej i w końcu zamilkła, chwytając niewiodącą ręką świstoklik, mocno wpijając palce w szorstki materiał, symbolizujący to, czego się obawiała. Nie mogła go wypuścić, skupiała się jednak na drugiej dłoni, w jakiej dzierżyła własną różdżkę; na mocy, jaką otrzymała od Czarnego Pana, na najplugawszej magii, jaką ją obdarował, pozwalając okiełznać to potworne zaklęcie. Szatańska Pożoga, to właśnie tę klątwę starała się rzucić wykonując odpowiedni gest nadgarstkiem, skupiając myśli na ogniu i potędze, żarze i płomieniach - zerkając na Tristana, by wspólnie połączyć ich magię w jedno. Później - mogło stać się już wszystko, przymknęła na sekundę oczy, czekając na to, co stanie się tuż za chwilę.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
The member 'Deirdre Tsagairt' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 85
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 8
#1 'k100' : 85
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 8
Nieudane zaklęcia zaczynały mnie mierzić. Nie podobało mi się, że był to już trzeci czar, który nie zadziałał. Innym poszło jednak lepiej. Co wcale nie wpływało pozytywnie na moją urażoną niepowodzeniami dumę. Odebrałem podany klucz z poważną miną.
- To tylko zaklęcia wzmacniające, kto wie, co nas czeka na miejscu - odrzekłem zgodnie z prawdą uśmiechając się nieznacznie. Bo czary, które pojawiły się później z zaklęciami wzmacniającymi nie miały już nic wspólnego. Skupiłem się na szatańskiej pożodze, morderczym ogniu pochłaniającym wszystko wokół. Niepowstrzymanym żywiole trawiącym każdy przedmiot i każdego człowieka, jaki stanie mu na drodze. Magia musiała się wreszcie posłuchać, ugiąć do mojej woli, zadziałać. Nie zamierzałem przepuścić jedynej w swoim życiu okazji do spopielenia tego znienawidzonego gmachu, w którym pozwala się na deprawację świata, odbieganie od zasad czystości krwi, od gmachu, w którym skazano mnie na dwadzieścia siedem lat więzienia. Jeśli nie to, nie wiem, co innego miałoby mi dać motywację do działania. Skupiłem się więc na zaklęciu wykonując niezbędny ruch różdżką, a następnie szybko chwyciłem świstoklik.
- To tylko zaklęcia wzmacniające, kto wie, co nas czeka na miejscu - odrzekłem zgodnie z prawdą uśmiechając się nieznacznie. Bo czary, które pojawiły się później z zaklęciami wzmacniającymi nie miały już nic wspólnego. Skupiłem się na szatańskiej pożodze, morderczym ogniu pochłaniającym wszystko wokół. Niepowstrzymanym żywiole trawiącym każdy przedmiot i każdego człowieka, jaki stanie mu na drodze. Magia musiała się wreszcie posłuchać, ugiąć do mojej woli, zadziałać. Nie zamierzałem przepuścić jedynej w swoim życiu okazji do spopielenia tego znienawidzonego gmachu, w którym pozwala się na deprawację świata, odbieganie od zasad czystości krwi, od gmachu, w którym skazano mnie na dwadzieścia siedem lat więzienia. Jeśli nie to, nie wiem, co innego miałoby mi dać motywację do działania. Skupiłem się więc na zaklęciu wykonując niezbędny ruch różdżką, a następnie szybko chwyciłem świstoklik.
Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss. The abyss gazes also into you.
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Ignotus Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'k10' : 5
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'k10' : 5
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Dyskusja trwała. Cadan uważnie słuchał wymiany zdań między Deirdre, a urzędnikami. Nieco zdziwiony, że tamci nie dali się przekonać jej gładką przemową, lecz może oczekiwał zbyt dużych cudów. Pójście w ofensywę doprawioną bazowaniu na stereotypach uznał za trafną, chociaż mężczyźni chyba nie słuchali już tej przemowy. Trudno. Nie przyszli tu na pogaduszki, ich zadaniem było dostać się do Azkabanu. Wszystko na niebie oraz ziemi wskazywało na to, że fortuna im sprzyjała, pomimo drobnych przeciwności napotkanych po drodze. Obecność sojuszników wśród eskorty była na to najlepszym dowodem.
Wreszcie dotarła do niego informacja o Sigrun, jakby musiał ją przetrawić. Nie zareagował na nią w żaden sposób. Zastanawiał się czy Eir o tym wiedziała, lecz chyba nie miała skąd się dowiedzieć. Nikt nie skomentował sprawy na tyle głośno, żeby odnieść się do planów względem Rookwood. Przedstawiony wcześniej konspekt działania oscylował wokół Craiga i Bagmana, zaś kuzynka jego żony została pominięta milczeniem, co mogło świadczyć o tym, że nie zmierzali do oswobodzenia jej z celi. Cokolwiek działoby się dalej z tą sprawą, nie zamierzał działać na własną rękę. Jego zadaniem było podporządkowanie się, w czym czuł się najlepiej, jak pokazała zresztą historia. Goyle miał wiele wad, był arogantem, jednakże wolał stać w cieniu i nie buntować się zwierzchnictwu. Idealny dowód stanowił jego kobiecy wygląd, jakże uwłaczający.
Przypomniał sobie o rozkazie Tristana. Sięgnął lewą ręką do lewej kieszeni, w której spoczywała jego różdżka. Zażądał od niej zaklęcia Szatańskiej Pożogi, rzucając ją wraz z Ignotusem. To potężne, straszne zaklęcie i nie wiedział czy aby na pewno podoła inkantacji, lecz musiał spróbować. Nie mógł się wyłamać, zwłaszcza, że do tego nie wymagano od niego wypowiedzenia formuły na głos. Niski głos jeszcze mógłby wszystko zepsuć.
Drugą ręką zgodnie z poleceniem sięgnął do świstoklika, żeby zaraz po rzuceniu klątwy przenieść się wraz z innymi do najpilniej strzeżonego więzienia. A więc zaczęło się. To był ten moment, w którym wszystko miało się rozegrać. Na korzyść lub niekorzyść. Nadchodziła przełomowa chwila tejże misji.
Wreszcie dotarła do niego informacja o Sigrun, jakby musiał ją przetrawić. Nie zareagował na nią w żaden sposób. Zastanawiał się czy Eir o tym wiedziała, lecz chyba nie miała skąd się dowiedzieć. Nikt nie skomentował sprawy na tyle głośno, żeby odnieść się do planów względem Rookwood. Przedstawiony wcześniej konspekt działania oscylował wokół Craiga i Bagmana, zaś kuzynka jego żony została pominięta milczeniem, co mogło świadczyć o tym, że nie zmierzali do oswobodzenia jej z celi. Cokolwiek działoby się dalej z tą sprawą, nie zamierzał działać na własną rękę. Jego zadaniem było podporządkowanie się, w czym czuł się najlepiej, jak pokazała zresztą historia. Goyle miał wiele wad, był arogantem, jednakże wolał stać w cieniu i nie buntować się zwierzchnictwu. Idealny dowód stanowił jego kobiecy wygląd, jakże uwłaczający.
Przypomniał sobie o rozkazie Tristana. Sięgnął lewą ręką do lewej kieszeni, w której spoczywała jego różdżka. Zażądał od niej zaklęcia Szatańskiej Pożogi, rzucając ją wraz z Ignotusem. To potężne, straszne zaklęcie i nie wiedział czy aby na pewno podoła inkantacji, lecz musiał spróbować. Nie mógł się wyłamać, zwłaszcza, że do tego nie wymagano od niego wypowiedzenia formuły na głos. Niski głos jeszcze mógłby wszystko zepsuć.
Drugą ręką zgodnie z poleceniem sięgnął do świstoklika, żeby zaraz po rzuceniu klątwy przenieść się wraz z innymi do najpilniej strzeżonego więzienia. A więc zaczęło się. To był ten moment, w którym wszystko miało się rozegrać. Na korzyść lub niekorzyść. Nadchodziła przełomowa chwila tejże misji.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Sala świstoklików
Szybka odpowiedź