Brama Zdrajców
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brama Zdrajców
Brama Zdrajców jest jedynym zejściem do więzienia Tower of London, zanurzonym w głębokiej wodzie - co znacznie utrudnia ucieczkę. Jedynym sposobem na dostanie się do środka (oraz na opuszczenie budynku) jest pokonanie wody przy pomocy łodzi.
Czarodzieje, sterując łodzią, muszą udać się w boczny korytarz po lewej stronie i przesunąć poluzowaną cegłę, by otworzyć tajemne przejście do podziemnego czarodziejskiego aresztu. Mugolscy strażnicy instynktownie je omijają; część ze względu na zaklęcia ochronne, a część - będąca o czarodziejskim więzieniu doskonale poinformowana.
Lądują tutaj przestępcy, którzy popełnili czyny, które nie zasługują na zesłanie do Azkabanu.
Czarodzieje, sterując łodzią, muszą udać się w boczny korytarz po lewej stronie i przesunąć poluzowaną cegłę, by otworzyć tajemne przejście do podziemnego czarodziejskiego aresztu. Mugolscy strażnicy instynktownie je omijają; część ze względu na zaklęcia ochronne, a część - będąca o czarodziejskim więzieniu doskonale poinformowana.
Lądują tutaj przestępcy, którzy popełnili czyny, które nie zasługują na zesłanie do Azkabanu.
Niewiele pojmował z tego, co robili Augustus i Maghnus, obserwował ruchy ich dłoni, śledził magię błyskającą z różdżek i zmrużonym okiem przyglądał się krajobrazowi, jakby spodziewając się dostrzec drgania zwiastujące powodzenie ich działań - nic takiego nie zaszło, ale zapewnienia obu czarodziejów niosły dobre wieści - nawet bardzo dobre, Augustus zdawał się płynąć z otaczającą go magią, bez trudu radząc sobie z kolejnymi zadaniami, nie mniej sprawnie radził sobie Maghnus: nic w tym dziwnego, byli zdolnymi czarodziejami, a Zakon Feniksa - wciąż pozostawał tylko zbieraniną rozhisteryzowanych buntowników mimo woli. Czy byli w stanie zabezpieczyć więzienie pośrodku pilnie strzeżonej stolicy? Wydawało się, że nie, nie rozumiał, nie pojmował, jak mogli dopuścić do podobnych zaniedbań - i przepuścić Zakon dosłownie pod swoim nosem. Podchwycił jej spojrzenia, spodziewając się zasygnalizowania odniesionego sukcesu - po chwili przeniósł je na Macnaira, który podjął się ostrzeżenia przed znajdującymi się w okolicy czarodziejami. Tristan pochwycił mocniej w ręku różdżkę, muśnięciem palca wyczuwając magię różanego drewna.
- Nie pozwólmy im czekać. Jeszcze się zgubią - mruknął, chwast taki jak ten należało wyplewić z korzeniami - i upewniając się, że nie było tu na niego miejsca. Przemknął wzrokiem po profilu Schmidta, który chciał dokładniej i dogłębniej zbadać więzienie w Tower, niewątpliwie upewnienie się, że każdy jeden korytarz był odpowiednio zabezpieczony i nie pozwalał na przeciek na zewnątrz było im teraz absolutnie potrzebne. Nie mogli skutecznie dochodzić posłuszeństwa, jeśli kara za niesubordynację nie jawiła się jako nieuchronna. Stąd nikt nie powinien móc tak po prostu wyjść - a co dopiero Zakonnicy. - Zdaj mi raport - odparł na jego deklarację, z jakiegoś powodu kwestia więzienia mierziła go wyjątkowo mocno - i zamierzał domknąć tę sprawę w sposób ostateczny. Błysnęły zaklęcia czarodziejów - mniej więcej w tym samym czasie, w którym aktywowana została ostatnia z pułapek; stary szewc uderzył przedwcześnie, przytwierdzając podeszwy wszystkich czarodziejów do podłoża. Przeklął w duchu, czując dokuczliwe mrowienie pod stopą, ale nie było to najgorsze, co mogło im grozić - dostrzegłszy majaczące na horyzoncie sylwetki zbliżających się czarodziejów nie podjął się próby obrony przed pułapką, zamiast tego kierując różdżkę na tego, który wyszedł jako pierwszy (zbieg A) - wypowiadając inkantację:
- Vulnerario - zamierzając, bez zbędnych ceregieli, rozciąć gardło nieszczęśnika.
Pułapki: aktywowaliśmy tylko starego szewca
Magicus extremos: +23 do rzutów dla wszystkich oprócz Tristana 1/3
Mico: Cillian i Friedrich 2 akcje 1/1
Zbieg A (OPCM 20, uroki 40, żywotność 130) będzie atakował kolejno zaklęciami: lamino, fulgoro, orcumiano oraz bronił się zawsze wtedy, kiedy wymaga od niego tego sytuacja. Należy uznać, że postać uwięziona w dole po orcumiano nie jest w stanie celować w zbiegów.
Zbieg B (OPCM 40, uroki 20, żywotność 130) nie będzie atakował; będzie bronił siebie i swoich kompanów wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja, rzucając zaklęcia: protego, protego maxima, protego horribilis.
Zbieg C (OPCM 20, transmutacja 40, żywotność 130) będzie atakował kolejno zaklęciami: duna, fluctus, lapifors oraz bronił się zawsze wtedy, kiedy wymaga od niego tego sytuacja. Należy uznać, że duna działa na wszystkie postacie w wątku oprócz postaci NPC (zbieg rzuca je z bezpiecznej odległości).
- Nie pozwólmy im czekać. Jeszcze się zgubią - mruknął, chwast taki jak ten należało wyplewić z korzeniami - i upewniając się, że nie było tu na niego miejsca. Przemknął wzrokiem po profilu Schmidta, który chciał dokładniej i dogłębniej zbadać więzienie w Tower, niewątpliwie upewnienie się, że każdy jeden korytarz był odpowiednio zabezpieczony i nie pozwalał na przeciek na zewnątrz było im teraz absolutnie potrzebne. Nie mogli skutecznie dochodzić posłuszeństwa, jeśli kara za niesubordynację nie jawiła się jako nieuchronna. Stąd nikt nie powinien móc tak po prostu wyjść - a co dopiero Zakonnicy. - Zdaj mi raport - odparł na jego deklarację, z jakiegoś powodu kwestia więzienia mierziła go wyjątkowo mocno - i zamierzał domknąć tę sprawę w sposób ostateczny. Błysnęły zaklęcia czarodziejów - mniej więcej w tym samym czasie, w którym aktywowana została ostatnia z pułapek; stary szewc uderzył przedwcześnie, przytwierdzając podeszwy wszystkich czarodziejów do podłoża. Przeklął w duchu, czując dokuczliwe mrowienie pod stopą, ale nie było to najgorsze, co mogło im grozić - dostrzegłszy majaczące na horyzoncie sylwetki zbliżających się czarodziejów nie podjął się próby obrony przed pułapką, zamiast tego kierując różdżkę na tego, który wyszedł jako pierwszy (zbieg A) - wypowiadając inkantację:
- Vulnerario - zamierzając, bez zbędnych ceregieli, rozciąć gardło nieszczęśnika.
Pułapki: aktywowaliśmy tylko starego szewca
Magicus extremos: +23 do rzutów dla wszystkich oprócz Tristana 1/3
Mico: Cillian i Friedrich 2 akcje 1/1
Zbieg A (OPCM 20, uroki 40, żywotność 130) będzie atakował kolejno zaklęciami: lamino, fulgoro, orcumiano oraz bronił się zawsze wtedy, kiedy wymaga od niego tego sytuacja. Należy uznać, że postać uwięziona w dole po orcumiano nie jest w stanie celować w zbiegów.
Zbieg B (OPCM 40, uroki 20, żywotność 130) nie będzie atakował; będzie bronił siebie i swoich kompanów wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja, rzucając zaklęcia: protego, protego maxima, protego horribilis.
Zbieg C (OPCM 20, transmutacja 40, żywotność 130) będzie atakował kolejno zaklęciami: duna, fluctus, lapifors oraz bronił się zawsze wtedy, kiedy wymaga od niego tego sytuacja. Należy uznać, że duna działa na wszystkie postacie w wątku oprócz postaci NPC (zbieg rzuca je z bezpiecznej odległości).
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'k10' : 3
--------------------------------
#3 'k8' : 1, 8, 5, 3, 3, 1, 4, 1, 1, 4, 2, 4, 6
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'k10' : 3
--------------------------------
#3 'k8' : 1, 8, 5, 3, 3, 1, 4, 1, 1, 4, 2, 4, 6
Mógłby śmiało powiedzieć, że zdejmowanie imponującej ilości pułapek, jakie na nich czekały, w ostatecznym rozrachunku wyszło lepiej niż początkowo zakładał jego scenariusz, lecz nie dał po sobie poznać, że bieg początkowego etapu misji okazał się być pozytywnym zaskoczeniem i nie chełpił się nawet przez chwilę tym niebywałym sukcesem Augustusa i jego skromnej osoby, ograniczając całość reakcji wyłącznie do posłania Rookwoodowi spojrzenia pełnego uznania - należało przyznać, że z powierzonym zadaniem poradził sobie lepiej niż niejeden licencjonowany łamacz klątw. Na otwieranie szampana było jednak za wcześnie, to było zaledwie preludium.
Trzy osoby, jakieś dziesięć metrów od nas. Nie brzmiało to nazbyt groźnie, jednak wrodzony pragmatyzm nakazywał Maghnusowi nie chwalić dnia przed zachodem słońca; wszak o tym, z jakim przeciwnikiem przyjdzie im się zmierzyć, mieli się dowiedzieć dopiero za parę chwil. Sam nie był typem wojownika, natura badacza dawała mu się mocno we znaki, a ostatnie potyczki wykraczające poza dżentelmeński klub pojedynków, potyczki jak najbardziej poważne, wymagające spontaniczności, której nie żądały od niego przeklęte artefakty sprawiały, że był boleśnie świadom swoich braków w pewnych dziedzinach. Malujących się tym wyraźniej na tle towarzyszy, którzy wynieśli Czarnego Pana na szczyty. Musiał nadrobić te braki, musiał się rozwijać, równać w górę, do pozostałych. Na chwilę obecną pozostawało mu tylko liczenie na to, że zdoła wspomóc zawezwaną przez Tristana grupę. I że z czasem prawdziwie rozwinie skrzydła.
Cisza przed burzą nie trwała długo. Zgodnie z zapowiedzią, zaledwie chwilę później w zasięgu ich wzroku zamajaczyły sylwetki trzech mężczyzn, a tym samym obecność Rycerzy Walpurgii i ich sojuszników w Bramie Zdrajców przestała być tajemnicą. Zacisnął mocniej palce na różdżce i chciał zrobić krok w kierunku przeciwników, lecz ostatnie z zabezpieczeń, jedyne, którego nie udało im się zdjąć, zatrzymało go w miejscu. W duchu zaczął się żegnać z eleganckimi butami, lecz miał świadomość tego, że aktywowali najmniej szkodliwą z pułapek. Uniósł różdżkę i wycelował ją w czarodzieja, który nawinął się w jego linii prostej (zbieg C).
- Regressio - zainkantował, pragnąc uniemożliwić czarodziejowi podjęcie jakichkolwiek działań. Nie wątpił, że chwilowe cofnięcie zbiega w rozwoju zapewniłoby im aż nadto czasu, by go unieszkodliwić.
Trzy osoby, jakieś dziesięć metrów od nas. Nie brzmiało to nazbyt groźnie, jednak wrodzony pragmatyzm nakazywał Maghnusowi nie chwalić dnia przed zachodem słońca; wszak o tym, z jakim przeciwnikiem przyjdzie im się zmierzyć, mieli się dowiedzieć dopiero za parę chwil. Sam nie był typem wojownika, natura badacza dawała mu się mocno we znaki, a ostatnie potyczki wykraczające poza dżentelmeński klub pojedynków, potyczki jak najbardziej poważne, wymagające spontaniczności, której nie żądały od niego przeklęte artefakty sprawiały, że był boleśnie świadom swoich braków w pewnych dziedzinach. Malujących się tym wyraźniej na tle towarzyszy, którzy wynieśli Czarnego Pana na szczyty. Musiał nadrobić te braki, musiał się rozwijać, równać w górę, do pozostałych. Na chwilę obecną pozostawało mu tylko liczenie na to, że zdoła wspomóc zawezwaną przez Tristana grupę. I że z czasem prawdziwie rozwinie skrzydła.
Cisza przed burzą nie trwała długo. Zgodnie z zapowiedzią, zaledwie chwilę później w zasięgu ich wzroku zamajaczyły sylwetki trzech mężczyzn, a tym samym obecność Rycerzy Walpurgii i ich sojuszników w Bramie Zdrajców przestała być tajemnicą. Zacisnął mocniej palce na różdżce i chciał zrobić krok w kierunku przeciwników, lecz ostatnie z zabezpieczeń, jedyne, którego nie udało im się zdjąć, zatrzymało go w miejscu. W duchu zaczął się żegnać z eleganckimi butami, lecz miał świadomość tego, że aktywowali najmniej szkodliwą z pułapek. Uniósł różdżkę i wycelował ją w czarodzieja, który nawinął się w jego linii prostej (zbieg C).
- Regressio - zainkantował, pragnąc uniemożliwić czarodziejowi podjęcie jakichkolwiek działań. Nie wątpił, że chwilowe cofnięcie zbiega w rozwoju zapewniłoby im aż nadto czasu, by go unieszkodliwić.
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Maghnus Bulstrode' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Rozpracowywanie magicznych węzłów wydawało mu się iść nad wyraz dobrze. Z jednej strony, mógł się tego spodziewać - nie był przecież laikiem. Znał się na swojej pracy, ale też gdyby było inaczej, po prostu by go dzisiaj tutaj nie było, a jego miejsce pewnie zająłby ktoś inny. Sam chyba nie do końca spodziewał się, że magia przez niego prowadzona popłynie tak gładko, rozwiązując kolejne supły pułapki, z którą właśnie próbował się uporać. Co jednak zauważył, to wyraźne drżenie jego różdżki. Była to raczej nietypowa przypadłość, tym bardziej, że drewno wyraźnie zaczęło emanować wyższą temperaturą. Potem przyszedł dreszcz, który wspiął się po plecach, a magia pułapki wreszcie rozmyła się i popłynęła dalej. Augustus zmarszczył lekko brwi, przyglądając się, jak eteryczne echo ostatniego tanga pełznie w kierunku stracha na gremliny. Zaiskrzyło, a zaraz potem do uszu zgromadzonych dotarł trzask, zwiastujący rozbrojenie kolejnej pułapki.
Opuścił różdżkę, wyraźnie nie spodziewając się, za cały proces pójdzie tak gładko, a do tego zakończy się tak przyjemnym finiszem. Udało mu się podchwycić spojrzenie, które posłał mu Bulstrode, na które odpowiedział skinieniem głowy. Uznania były miłe, ale tak jak powiedział Cillian, zbliżało się do nich towarzystwo. Praca nie była więc skończona, musieli jeszcze uporać się i z tym. Spodziewał się, że mogło być ciężko, przynajmniej dla niego. O wiele więcej czasu spędzał nad zagadnieniami teoretycznymi, niż poszerzając swoje umiejętności posługiwania się różdżką w podobnych sytuacjach. Ale i też przez to, już wybierając się do bramy, wliczał swoją ewentualną porażkę w potyczce w tak zwane koszty.
Augustus zacisnął palce mocniej na różdżce, jednocześnie unosząc dłoń w gotowości i oczekiwaniu na nieproszonych gości. Poczuł też zaraz, jak podeszwy butów przyklejają mu się do podłoża, co dało znać, że oto została aktywowana ostatnia z pułapek, jakie zostały tutaj założone, stary szewc. Poszedł jednak w ślady swoich poprzedników; nie próbował się przed nią bronić, zamiast tego celując różdżką w jednego z intruzów (zbieg C).
- Adolebitque - rzucił. Pozbawienie kogoś przynajmniej chwilowej zdolności do rzucania czarów, wydawało się obiecujące.
Marynowana narośl ze szczuroszczeta; +5 do OPCM i uników; 3/10
Opuścił różdżkę, wyraźnie nie spodziewając się, za cały proces pójdzie tak gładko, a do tego zakończy się tak przyjemnym finiszem. Udało mu się podchwycić spojrzenie, które posłał mu Bulstrode, na które odpowiedział skinieniem głowy. Uznania były miłe, ale tak jak powiedział Cillian, zbliżało się do nich towarzystwo. Praca nie była więc skończona, musieli jeszcze uporać się i z tym. Spodziewał się, że mogło być ciężko, przynajmniej dla niego. O wiele więcej czasu spędzał nad zagadnieniami teoretycznymi, niż poszerzając swoje umiejętności posługiwania się różdżką w podobnych sytuacjach. Ale i też przez to, już wybierając się do bramy, wliczał swoją ewentualną porażkę w potyczce w tak zwane koszty.
Augustus zacisnął palce mocniej na różdżce, jednocześnie unosząc dłoń w gotowości i oczekiwaniu na nieproszonych gości. Poczuł też zaraz, jak podeszwy butów przyklejają mu się do podłoża, co dało znać, że oto została aktywowana ostatnia z pułapek, jakie zostały tutaj założone, stary szewc. Poszedł jednak w ślady swoich poprzedników; nie próbował się przed nią bronić, zamiast tego celując różdżką w jednego z intruzów (zbieg C).
- Adolebitque - rzucił. Pozbawienie kogoś przynajmniej chwilowej zdolności do rzucania czarów, wydawało się obiecujące.
Marynowana narośl ze szczuroszczeta; +5 do OPCM i uników; 3/10
Augustus Rookwood
Zawód : Poszukiwacz Śmierci, badacz, naukowiec, numerolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Quiet, crawl to the in-between
Silent, secretive feeling
Of fearsome hatred that reaches the skies
Silent, secretive feeling
Of fearsome hatred that reaches the skies
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Augustus Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'k10' : 5
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'k10' : 5
Odkąd rzucone wcześniej zaklęcie, pozwoliło mu dostrzec to, co jeszcze przez chwilę było niezauważalne dla reszty, błękitne tęczówki skupione były na tym konkretnym kierunku. Wyraźne sylwetki rozświetlone inkantacją, co prawda zniknęły mu już z oczu, ale kwestią czasu było, jak pojawią się znów w zasięgu wzroku. Tym razem widoczne dla wszystkich i nie miał wątpliwości, że tylko stamtąd mogą nadejść przeciwnicy. Trzej nieświadomi i głupio odważni, którzy postanowili wyrwać się z Tower. Na słowa Śmierciożercy zareagował tylko skinieniem głową, nie widząc sensu w rzucaniu jakimkolwiek przypadkowym komentarzem. Zwłaszcza gdy zdecydowanie był za tym, za działaniem niż zbyt długim czekaniem, aż nieznajomi dotrą do nich.
Mimo to nie ruszył się z miejsca, lecz po chwili spojrzał na Schmidta. Domyślał się jego złości, ale nie był to najlepszy moment, aby tę kwestię rozważać lub jakkolwiek reagować. Dopiero słowa Austriaka, wywołały ciche prychnięcie. Co prawda był to możliwy scenariusz, gdy wiele rzeczy mogło pójść nie po jego myśli i był oswojony z tym, nawet jeśli nienawidził porażek.
- Jasne.- mruknął tylko, skupiając swą uwagę ponownie na miejscu, gdzie spodziewał się zaraz zobaczyć obce sylwetki.
Kolejna wypowiedziana przed momentem inkantacja, zadziałała od razu. Czuł, że może działać szybciej, wyprzedzić jeszcze bardziej niczego niespodziewających się intruzów. Wcześniej jednak stało się to, czego od początku się spodziewał przy takiej liczbie pułapek. Ostatnia, niezdezaktywowana i na całe szczęście, zdecydowanie najlżejsza ze wszystkich zaczęła działać. Zerknął przelotnie ku ziemi, czując już, że nie może się ruszyć. Trudno, będą musieli wszyscy pozbyć się butów, ale jeszcze nie teraz. Podobnie, jak pozostali nie tracił czasu na pułapkę.
Uniósł różdżkę, gdy tylko nieproszeni goście pojawili się w polu widzenia.
- Gladium.- wypowiedział od razu, wykonując najbardziej precyzyjny ruch judaszowca w kierunku drugiego z mężczyzn (zbieg B). Chciał, by popłynęła krew, lecz jedno zaklęcie to zbyt mało.- Ignitio.- rzucił cicho, zmieniając jedynie cel (zbieg C).
Mimo to nie ruszył się z miejsca, lecz po chwili spojrzał na Schmidta. Domyślał się jego złości, ale nie był to najlepszy moment, aby tę kwestię rozważać lub jakkolwiek reagować. Dopiero słowa Austriaka, wywołały ciche prychnięcie. Co prawda był to możliwy scenariusz, gdy wiele rzeczy mogło pójść nie po jego myśli i był oswojony z tym, nawet jeśli nienawidził porażek.
- Jasne.- mruknął tylko, skupiając swą uwagę ponownie na miejscu, gdzie spodziewał się zaraz zobaczyć obce sylwetki.
Kolejna wypowiedziana przed momentem inkantacja, zadziałała od razu. Czuł, że może działać szybciej, wyprzedzić jeszcze bardziej niczego niespodziewających się intruzów. Wcześniej jednak stało się to, czego od początku się spodziewał przy takiej liczbie pułapek. Ostatnia, niezdezaktywowana i na całe szczęście, zdecydowanie najlżejsza ze wszystkich zaczęła działać. Zerknął przelotnie ku ziemi, czując już, że nie może się ruszyć. Trudno, będą musieli wszyscy pozbyć się butów, ale jeszcze nie teraz. Podobnie, jak pozostali nie tracił czasu na pułapkę.
Uniósł różdżkę, gdy tylko nieproszeni goście pojawili się w polu widzenia.
- Gladium.- wypowiedział od razu, wykonując najbardziej precyzyjny ruch judaszowca w kierunku drugiego z mężczyzn (zbieg B). Chciał, by popłynęła krew, lecz jedno zaklęcie to zbyt mało.- Ignitio.- rzucił cicho, zmieniając jedynie cel (zbieg C).
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 10
--------------------------------
#2 'k10' : 6
--------------------------------
#3 'k100' : 32
--------------------------------
#4 'k8' : 8
#1 'k100' : 10
--------------------------------
#2 'k10' : 6
--------------------------------
#3 'k100' : 32
--------------------------------
#4 'k8' : 8
Szmalcownik skinął głową w kierunku lord Rosier, gdy ten zażyczył sobie raportu z jego kolejnych działań, jednocześnie odnotowując w głowie informację. Był pewien, że nie zapomni ani o dokładnym sprawdzeniu więzienia ni wysłaniu odpowiedniego listu do odpowiedniej osoby. Z pewnością będzie trzeba sprawdzić tę jedną, drobną kwestię. Bystre ślepi uważnie przyglądały się sojusznikom, w czasie gdy oni pracowali nad zdjęciem zabezpieczeń, jakie pozostawił po sobie przeciwnik, a do żył Austriaka powoli napływały kolejne porcje adrenaliny. Podejrzewał, że przyjdzie im dziś walczyć przeciwnikiem; na swój dziwny sposób posiadał tego pewność, nie wiedząc czy bardziej to przeczuwał czy zwyczajnie liczył na taki obrót sytuacji, nudzony monotonią codzienności oraz polowań, przepełnionych tymi samymi schematami.
- Scheiße - Wyrwało się z jego piersi, gdy ostatnia z pułapek została uruchomiona do działania, przytwierdzając ich buty do podłoża. Nigdy nie lubił poczucia uwięzienia, uznając je za niezwykle irytujące oraz nie pasujące do jego postaci. W tym jednak momencie nie miał większego wyboru bądź możliwości zadziałania czegoś w tej materii. Mógł jednak zrobić coś innego; coś co przyspieszyłoby przebieg wydarzeń doprowadzając do ich zwycięstwa - nie było innej możliwości. Silne palce zacisnęły się na rękojeści różdżki, gdy wypowiedział pierwsze ze swoich zaklęć. Poczuł, jak magiczna moc przepełnia jego ciało, dodając mu odpowiedniej szybkości, by nabrać choćby odrobiny przewagi już w tych pierwszych chwilach starcia, jakie miało mieć miejsce. Zielone ślepia ignorowały towarzyszących mu czarodziejów, skupiając się w pełni na zbiegach, którzy pojawili się w linii ich spojrzenia.
- Casa Aranea - Wypowiedział inkantację celując w jednego z czarodziejów (zbieg C) chcąc go unieruchomić choć na chwilę. Nie chciał marnować szansy, jaka wiązała się ze wcześniejszym zaklęciem, to też niemal od razu skierował różdżkę w stronę innego czarodzieja (zbieg A) z wilczym uśmiechem wyrysowanym na ustach. - Circo Igni. - Wypowiedział jedną z silniejszych, znanych mu inkantacji bojowych. Destrukcjo trwaj.
- Scheiße - Wyrwało się z jego piersi, gdy ostatnia z pułapek została uruchomiona do działania, przytwierdzając ich buty do podłoża. Nigdy nie lubił poczucia uwięzienia, uznając je za niezwykle irytujące oraz nie pasujące do jego postaci. W tym jednak momencie nie miał większego wyboru bądź możliwości zadziałania czegoś w tej materii. Mógł jednak zrobić coś innego; coś co przyspieszyłoby przebieg wydarzeń doprowadzając do ich zwycięstwa - nie było innej możliwości. Silne palce zacisnęły się na rękojeści różdżki, gdy wypowiedział pierwsze ze swoich zaklęć. Poczuł, jak magiczna moc przepełnia jego ciało, dodając mu odpowiedniej szybkości, by nabrać choćby odrobiny przewagi już w tych pierwszych chwilach starcia, jakie miało mieć miejsce. Zielone ślepia ignorowały towarzyszących mu czarodziejów, skupiając się w pełni na zbiegach, którzy pojawili się w linii ich spojrzenia.
- Casa Aranea - Wypowiedział inkantację celując w jednego z czarodziejów (zbieg C) chcąc go unieruchomić choć na chwilę. Nie chciał marnować szansy, jaka wiązała się ze wcześniejszym zaklęciem, to też niemal od razu skierował różdżkę w stronę innego czarodzieja (zbieg A) z wilczym uśmiechem wyrysowanym na ustach. - Circo Igni. - Wypowiedział jedną z silniejszych, znanych mu inkantacji bojowych. Destrukcjo trwaj.
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'k100' : 86
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'k100' : 86
To, co miało być idealną nocą na ucieczkę okazało się być niezwykle ryzykownym przedsięwzięciem. Z uwzględnieniem tego, że oczywiście sama ucieczka z najbardziej strzeżonego miejsca w Londynie należała już do zadań niezwykle karkołomnych i na granicy z niemożliwym, zakrawając właściwie o szaleństwo. Tylko ludzie niezwykle zdesperowani, zdeterminowani lub niespełna rozumu próbowali opuścić mury Tower of London, lecz nasi bohaterowie mieli w sobie po trochu wszystkiego, na przedzie z determinacją. Poza trudnościami wynikającymi z planu samego w sobie trójkę odważnych czarodziejów czekało jednak jeszcze kilka niezbyt przyjemnych, nieprzewidzianych przeszkód.
Alden, Barnaby i Cameron dziś mieli wydostać się z więzienia, do którego trafili bez jakiegokolwiek procesu, jedynie w podejrzeniu współpracy z wrogiem. Trafili w złe miejsce o złym czasie, lecz teraz, gdy domniemany wróg pomógł im opuścić więzienne cele, zorganizował tę możliwość powrotu na wolność... widzieli się już całkowicie po tej stronie barykady. Dość mieli opresji rządu i szlachty, ich planem po udanej ucieczce było dołączenie do siatki czarodziejów współpracujących z Zakonem Feniksa. Niestety, pokonanie kamienia milowego jakim była Brama Zdrajców nie miało być ich ostatnią przeszkodą.
Ledwo wydostali się z łódki i po kamiennych schodkach weszli na zewnętrzny krąg Tower, z którego wiodła już otwarta droga na wolność, zostali postawieni przed przed liczniejszą grupą czarodziejów. Zrozumienie intencji pięciorga nieznajomych nie było ciężkie, różdżki poszły w ruch właściwie w tym samym momencie.
– Bombarda Maxima! – krzyknął Alden, wycelowując różdżką w wybrane miejsce.
– Magicus Extremos! – zawołał Barnaby, chcąc wzmocnić swoich towarzyszy w rozpoczynającym się starciu.
– Saxio – Cameron ze spokojem i opanowaniem wycelował różdżką w Barnaby'ego.
Alden (OPCM 20, uroki 40, żywotność 130) / rzuty #1+#2+#3
Barnaby (OPCM 40, uroki 20, żywotność 130) / rzuty #4+#5
Cameron (OPCM 20, transmutacja 40, żywotność 130) / rzut #6
| Bonjour, z drugiej strony lustra pozdrawia Alexander Farley.
Gramy na ogólnych zasadach pojedynków (równoczesna kolejka, którą niniejszy post zamyka - w rozpoczynającej się turze reagujemy na zakończoną).
Tutaj mapka (X oznacza miejsce rzucenia Bombardy), zapraszam do rozstawienia się i na dalszą część otwieram przed wami drzwi do szafki.
Alden, Barnaby i Cameron dziś mieli wydostać się z więzienia, do którego trafili bez jakiegokolwiek procesu, jedynie w podejrzeniu współpracy z wrogiem. Trafili w złe miejsce o złym czasie, lecz teraz, gdy domniemany wróg pomógł im opuścić więzienne cele, zorganizował tę możliwość powrotu na wolność... widzieli się już całkowicie po tej stronie barykady. Dość mieli opresji rządu i szlachty, ich planem po udanej ucieczce było dołączenie do siatki czarodziejów współpracujących z Zakonem Feniksa. Niestety, pokonanie kamienia milowego jakim była Brama Zdrajców nie miało być ich ostatnią przeszkodą.
Ledwo wydostali się z łódki i po kamiennych schodkach weszli na zewnętrzny krąg Tower, z którego wiodła już otwarta droga na wolność, zostali postawieni przed przed liczniejszą grupą czarodziejów. Zrozumienie intencji pięciorga nieznajomych nie było ciężkie, różdżki poszły w ruch właściwie w tym samym momencie.
– Bombarda Maxima! – krzyknął Alden, wycelowując różdżką w wybrane miejsce.
– Magicus Extremos! – zawołał Barnaby, chcąc wzmocnić swoich towarzyszy w rozpoczynającym się starciu.
– Saxio – Cameron ze spokojem i opanowaniem wycelował różdżką w Barnaby'ego.
Alden (OPCM 20, uroki 40, żywotność 130) / rzuty #1+#2+#3
Barnaby (OPCM 40, uroki 20, żywotność 130) / rzuty #4+#5
Cameron (OPCM 20, transmutacja 40, żywotność 130) / rzut #6
| Bonjour, z drugiej strony lustra pozdrawia Alexander Farley.
Gramy na ogólnych zasadach pojedynków (równoczesna kolejka, którą niniejszy post zamyka - w rozpoczynającej się turze reagujemy na zakończoną).
Tutaj mapka (X oznacza miejsce rzucenia Bombardy), zapraszam do rozstawienia się i na dalszą część otwieram przed wami drzwi do szafki.
I show not your face but your heart's desire
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 92
--------------------------------
#2 'k8' : 5, 7, 1, 8, 4, 5, 5, 4
--------------------------------
#3 'k10' : 5
--------------------------------
#4 'k100' : 14
--------------------------------
#5 'k8' : 7, 2, 7, 1, 8, 6, 7, 2
--------------------------------
#6 'k100' : 97
#1 'k100' : 92
--------------------------------
#2 'k8' : 5, 7, 1, 8, 4, 5, 5, 4
--------------------------------
#3 'k10' : 5
--------------------------------
#4 'k100' : 14
--------------------------------
#5 'k8' : 7, 2, 7, 1, 8, 6, 7, 2
--------------------------------
#6 'k100' : 97
| wracamy zwycięsko z szafki i dziękujemy lusterku!
Nie potrafiłby określić ile dokładnie czasu spędzili w Bramie Zdrajców, jak długo zajęło im zneutralizowanie zabezpieczeń ani samo starcie ze zbiegami. Mieli nad nimi przewagę liczebną, mało tego, mieli po swojej stronie najbardziej zaufanego człowieka Czarnego Pana, Bulstrode był więc spokojny o ostateczne efekty ich misji, jednak musiał przyznać, że uciekinierzy zaskoczyli go swoimi umiejętnościami i swoją zaciętością - ze szczególnym uwzględnieniem mężczyzny, który pomimo rozharatanego brutalnym zaklęciem gardła, pomimo szkarłatnej krwi tryskającej spomiędzy palców próbujących uchronić go przed nieuchronnym, wciąż był w stanie skutecznie atakować nim padł zemdlony na kamienną posadzkę z dala od towarzyszy. Krzyżowa wymiana zaklęć przez pewien czas pozostawała w impasie, jednak wystarczyło jedno drobne potknięcie, niepowodzenie w obronie zbiegów, a świetliste wiązki ugodziły ich jedna za drugą, przywołując spektakl obrażeń, agonalnego krzyku i elektrycznych konwulsji. Jeśli do tego momentu, choć było to wątpliwe, odgłos i wstrząs mocnego wybuchu nie przyciągnął jeszcze uwagi krążących gdzieś w labiryncie chłodnych korytarzy strażników, tak pokutne wycie uciekiniera musiało już zaalarmować wszystkich naokoło. Rzucili różdżki i unieśli ręce do góry, wiedząc, że tej walki wygrać nie byli już w stanie.
Nie musieli czekać, zaledwie po chwili uszu wszystkich dobiegło echo zbliżających się w pośpiechu kroków, a następnie od strony, z której przybyła trójka zbiegów, wyległa grupa strażników. Na pierwszy rzut oka, dość zdziwionych zastanym widokiem; omiatali spojrzeniami zgromadzone sylwetki i ślad w miejscu, w którym uderzyła silna Bombarda maxima i próbowali połączyć kropki w całość, próbując zrozumieć, co właściwie się wydarzyło. Jeden z nich rozpoznał lorda Rosiera, a jego twarz pobladła, gdy niemalże zgiął się wpół przed nestorem, przed Śmierciożercą i zaczął bełkotać marne wytłumaczenia bez ładu i składu. Bulstrode musiał przyznać, że było coś szalenie satysfakcjonującego w tych poddańczych gestach i strachu malującym się w ich oczach. Chociaż wciąż czuł osłabienie po posiłkowaniu się kapryśną czarną magią, opuścił różdżkę i wyprostował plecy, podłapując spojrzenie jednego ze strażników.
- Wasz system zabezpieczeń jest dziurawy jak ser szwajcarski - oznajmił pogardliwie słowem wstępu, nim wskazał na zbiegów. Nie trzeba było mówić kim byli ani tego, że nie powinno ich tu wcale być. - Zabierzcie ich i tym razem zadbajcie o to, by już nie uciekli.
| czekamy 48h na ewentualne odwiedziny przyjaciół z Zakonu
Nie potrafiłby określić ile dokładnie czasu spędzili w Bramie Zdrajców, jak długo zajęło im zneutralizowanie zabezpieczeń ani samo starcie ze zbiegami. Mieli nad nimi przewagę liczebną, mało tego, mieli po swojej stronie najbardziej zaufanego człowieka Czarnego Pana, Bulstrode był więc spokojny o ostateczne efekty ich misji, jednak musiał przyznać, że uciekinierzy zaskoczyli go swoimi umiejętnościami i swoją zaciętością - ze szczególnym uwzględnieniem mężczyzny, który pomimo rozharatanego brutalnym zaklęciem gardła, pomimo szkarłatnej krwi tryskającej spomiędzy palców próbujących uchronić go przed nieuchronnym, wciąż był w stanie skutecznie atakować nim padł zemdlony na kamienną posadzkę z dala od towarzyszy. Krzyżowa wymiana zaklęć przez pewien czas pozostawała w impasie, jednak wystarczyło jedno drobne potknięcie, niepowodzenie w obronie zbiegów, a świetliste wiązki ugodziły ich jedna za drugą, przywołując spektakl obrażeń, agonalnego krzyku i elektrycznych konwulsji. Jeśli do tego momentu, choć było to wątpliwe, odgłos i wstrząs mocnego wybuchu nie przyciągnął jeszcze uwagi krążących gdzieś w labiryncie chłodnych korytarzy strażników, tak pokutne wycie uciekiniera musiało już zaalarmować wszystkich naokoło. Rzucili różdżki i unieśli ręce do góry, wiedząc, że tej walki wygrać nie byli już w stanie.
Nie musieli czekać, zaledwie po chwili uszu wszystkich dobiegło echo zbliżających się w pośpiechu kroków, a następnie od strony, z której przybyła trójka zbiegów, wyległa grupa strażników. Na pierwszy rzut oka, dość zdziwionych zastanym widokiem; omiatali spojrzeniami zgromadzone sylwetki i ślad w miejscu, w którym uderzyła silna Bombarda maxima i próbowali połączyć kropki w całość, próbując zrozumieć, co właściwie się wydarzyło. Jeden z nich rozpoznał lorda Rosiera, a jego twarz pobladła, gdy niemalże zgiął się wpół przed nestorem, przed Śmierciożercą i zaczął bełkotać marne wytłumaczenia bez ładu i składu. Bulstrode musiał przyznać, że było coś szalenie satysfakcjonującego w tych poddańczych gestach i strachu malującym się w ich oczach. Chociaż wciąż czuł osłabienie po posiłkowaniu się kapryśną czarną magią, opuścił różdżkę i wyprostował plecy, podłapując spojrzenie jednego ze strażników.
- Wasz system zabezpieczeń jest dziurawy jak ser szwajcarski - oznajmił pogardliwie słowem wstępu, nim wskazał na zbiegów. Nie trzeba było mówić kim byli ani tego, że nie powinno ich tu wcale być. - Zabierzcie ich i tym razem zadbajcie o to, by już nie uciekli.
| czekamy 48h na ewentualne odwiedziny przyjaciół z Zakonu
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Oponenci zostali obezwładnieni, nie mrugnął nawet, gdy brutalne zaklęcie sięgnęło celu, trzeci z czarodziejów padł już omdlały; łagodny podmuch wiatru szarpał płomieniami otaczających jego nieprzytomne ciało, gdy od wejścia do więzienia pojawili się tutejsi strażnicy, skinął na nich nagląco głową, gdy zaczęli wykonywać polecenia Maghnusa. Powinni zostać straceni jak najprędzej, stracił nimi zainteresowanie już w momencie, w którym zniknęli w korytarzach prowadzących głębiej w korytarze Tower of London.
- Schmidt - zwrócił się do szmalcownika, oglądając się na niego przez ramię. - Kiedy skończymy, weź ze sobą kogoś i znajdź tych uciekinierów w celi. Powinien ich przesłuchać ktoś, kto zrobi to umiejętniej, niż ci ludzie. - Chyba nie miał juz dobrego mniemania o tutejszych strażnikach, nie po tym, jak pozwolili tym ludziom chachmęcić tyle czasu przy bramach więzienia. W samym centrum całkowicie okupowanego miasta. - Nie wiemy, jak długo tu byli, ilu osobom pomogli, i jakie były tego konsekwencje. Nie wiemy, czy mieli coś wspólnego z przedostaniem się do środka członków Zakonu Feniksa. Nie wiemy nawet, czy nie współpracowała z nimi więcej czarodziejów, którzy wciąż mogą stanowić zagrożenie dla porządku. Mogli mieć kontakty ze strażnikami, skoro wytrwali tu tak długo. Czas domknąć tę sprawę do końca - Pewien był, że szmalcownik operował siłą perswazji, która była w stanie wyciągnąć z nich te wiadomości. Niekoniecznie przeżyją zabawy tego człowieka, ale tak czy inaczej winni zostać poddani egzekucji. Jeśli przed śmiercią mogli ofiarować mu nieco radości, tym lepiej, morale były przecież ważne. Więzienie w Londynie było ważne - naprawdę ważne. Nie mogli sobie pozwolić na to, by budziło w ludziach śmieszność, nie grozę.
- Nie traćmy czasu, trzeba zabezpieczyć teren. Zakon Feniksa nie wedrze się w to miejsce ponownie - zwrócił się do pozostałych, mamrocząc inkantację finite, która teraz - gdy kurz bitewny opadł - oswobodziła go z nieprzyjemnej pułapki, po czym wyciągnął przed siebie różdżkę, wywabiając ukrytą w murach magię: zamierzał zakląć na tym miejscu silne zabezpieczenie będące iluzją wielkiej bitwy; ten dziedziniec widział ich zapewne wiele, ale ta konkretna miała ochronić to miejsce przed kolejną. Szepcząc inkantację, wyruszył wzdłuż murów ogradzających przejście, oznaczając różdżką jego granice. Biała magia miała zatrzymać wszelkich intruzów, którzy wedrą się na to miejsce - każdego, kto nie był pracownikiem więzienia i kto nie został przez nich legitymowany. Im iluzja i tak nie będzie straszna.
nakładam Zawieruchę
- Schmidt - zwrócił się do szmalcownika, oglądając się na niego przez ramię. - Kiedy skończymy, weź ze sobą kogoś i znajdź tych uciekinierów w celi. Powinien ich przesłuchać ktoś, kto zrobi to umiejętniej, niż ci ludzie. - Chyba nie miał juz dobrego mniemania o tutejszych strażnikach, nie po tym, jak pozwolili tym ludziom chachmęcić tyle czasu przy bramach więzienia. W samym centrum całkowicie okupowanego miasta. - Nie wiemy, jak długo tu byli, ilu osobom pomogli, i jakie były tego konsekwencje. Nie wiemy, czy mieli coś wspólnego z przedostaniem się do środka członków Zakonu Feniksa. Nie wiemy nawet, czy nie współpracowała z nimi więcej czarodziejów, którzy wciąż mogą stanowić zagrożenie dla porządku. Mogli mieć kontakty ze strażnikami, skoro wytrwali tu tak długo. Czas domknąć tę sprawę do końca - Pewien był, że szmalcownik operował siłą perswazji, która była w stanie wyciągnąć z nich te wiadomości. Niekoniecznie przeżyją zabawy tego człowieka, ale tak czy inaczej winni zostać poddani egzekucji. Jeśli przed śmiercią mogli ofiarować mu nieco radości, tym lepiej, morale były przecież ważne. Więzienie w Londynie było ważne - naprawdę ważne. Nie mogli sobie pozwolić na to, by budziło w ludziach śmieszność, nie grozę.
- Nie traćmy czasu, trzeba zabezpieczyć teren. Zakon Feniksa nie wedrze się w to miejsce ponownie - zwrócił się do pozostałych, mamrocząc inkantację finite, która teraz - gdy kurz bitewny opadł - oswobodziła go z nieprzyjemnej pułapki, po czym wyciągnął przed siebie różdżkę, wywabiając ukrytą w murach magię: zamierzał zakląć na tym miejscu silne zabezpieczenie będące iluzją wielkiej bitwy; ten dziedziniec widział ich zapewne wiele, ale ta konkretna miała ochronić to miejsce przed kolejną. Szepcząc inkantację, wyruszył wzdłuż murów ogradzających przejście, oznaczając różdżką jego granice. Biała magia miała zatrzymać wszelkich intruzów, którzy wedrą się na to miejsce - każdego, kto nie był pracownikiem więzienia i kto nie został przez nich legitymowany. Im iluzja i tak nie będzie straszna.
nakładam Zawieruchę
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Speszeni strażnicy nie wiedzieli chyba do końca jak powinni się zachować jako spontaniczni odtwórcy nieznanych ich ról w tym dziwnym spektaklu, na którego końcowy akt natrafili. Wymieniali się zadziwionymi spojrzeniami, dygali uniżeni, wykonując służalcze gesty i zginając miękkie karki w poddańczych pozach. Przez parę chwil znak zapytania w głowie lorda Bulstrode zaświecił się wraz z myślą czy obcy mu mężczyźni zareagują odpowiednio na wypowiadane przez niego w pogardliwy sposób słowa, czy podejmą się wykonania rozkazu, który rzucił im jak ochłap on, a nie Tristan. Ale ostatecznie strażnicy przyjęli jednak do wiadomości, że towarzysząc Rycerzom Walpurgii przemawia również w ich imieniu, a ponaglający gest Rosiera zmusił ich do znacznego przyspieszenia ociężałych kroków. Maghnus przeniósł spojrzenie piwnych tęczówek na nieruchome ciało trzeciego zbiega, który jeszcze przed paroma chwilami był żywą fontanną krwi i przyglądał mu się przez parę sekund z nieskrywaną ciekawością. Czy wciąż żył? Czy odpowiednio wykwalifikowany uzdrowiciel byłby w stanie posklejać jego żałosną powłokę cielesną w całość i zapewnić odpowiednią formę na czekające go przesłuchanie w zatęchłych murach mikroskopijnej celi w Tower? Friedrich z pewnością dołożyłby wszelkich starań, by zbieg śpiewał arie operowe. Brunet rzadko kiedy miał szansę być naocznym światkiem tak brutalnych, tak pięknych w swej nieokiełznanej naturze zaklęć, które w oka mgnieniu były w stanie rozprawić się z przeciwnikiem w niewybredny sposób. Właśnie ta potęga, te możliwości oferowane przez kuszącą czarną magię - przyciągały go tak, jak ogień przyciągał ćmę. I choć liczył się z możliwością poparzenia (ba, być może nawet spopielenia), nie potrafił sobie odmówić podążania w dół śliskiej ścieżki, jaką obrał na dobre ponad dwa lata temu, gdy Rosier zerwał mu z oczu klapki i nakreślił prawdziwą sytuację w kraju, łącząc rozrzucone, niemające większego sensu kropki w spólną całość.
- Nałożę Widzimisię - oznajmił informacyjnie współtowarzyszom, gdy strażnicy wraz ze zbiegami i bezwładnym ciałem zniknęli w chłodnych korytarzach więzienia, a on sam wyswobodził swoje buty odpowiednim zaklęciem i przywdział je ponownie. Kto wie jakie obrzydlistwa miały wcześniej kontakt z kamienną posadzką? Wzdrygnął się na samą myśl, odnotowując w pamięci obowiązek spalenia zbezczeszczonych skarpet z wełny z domieszką kaszmiru oraz nakazania skrzatowi trzykrotnego wyszorowania każdego cala skórzanego obuwia, zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Następnie przeszedł do zabezpieczania ledwo co zdobytej Bramy Zdrajców, zgodnie z myślą, że jeśli jeśli raz Zakonowi Feniksa udało się tu wedrzeć i zostawić po sobie ślad, tym razem musieli postarać się bardziej i zadbać o to, by podobna sytuacja nie miała już miejsca. Ten punkt był zbyt kluczowy na mapie Londynu. Maghnus uniósł różdżkę w górę i zaczął wykonywać nią pionowe i prostopadłe gesty, jakby z niewidzialnych nici pragnął utkać ścisłą sieć oplatającą kamienne mury. Wszystkie swe myśli skupiał na wizji, jaka miała się objawiać wszelkiego rodzaju intruzom, wszelkim jednostkom, które nie uzyskały pozwolenia na przebywanie w murach - mieli dojrzeć naczelnika Tower, mierzącego do nich różdżką i przyzywającego do siebie strażników.
| nakładam Widzimisię
- Nałożę Widzimisię - oznajmił informacyjnie współtowarzyszom, gdy strażnicy wraz ze zbiegami i bezwładnym ciałem zniknęli w chłodnych korytarzach więzienia, a on sam wyswobodził swoje buty odpowiednim zaklęciem i przywdział je ponownie. Kto wie jakie obrzydlistwa miały wcześniej kontakt z kamienną posadzką? Wzdrygnął się na samą myśl, odnotowując w pamięci obowiązek spalenia zbezczeszczonych skarpet z wełny z domieszką kaszmiru oraz nakazania skrzatowi trzykrotnego wyszorowania każdego cala skórzanego obuwia, zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Następnie przeszedł do zabezpieczania ledwo co zdobytej Bramy Zdrajców, zgodnie z myślą, że jeśli jeśli raz Zakonowi Feniksa udało się tu wedrzeć i zostawić po sobie ślad, tym razem musieli postarać się bardziej i zadbać o to, by podobna sytuacja nie miała już miejsca. Ten punkt był zbyt kluczowy na mapie Londynu. Maghnus uniósł różdżkę w górę i zaczął wykonywać nią pionowe i prostopadłe gesty, jakby z niewidzialnych nici pragnął utkać ścisłą sieć oplatającą kamienne mury. Wszystkie swe myśli skupiał na wizji, jaka miała się objawiać wszelkiego rodzaju intruzom, wszelkim jednostkom, które nie uzyskały pozwolenia na przebywanie w murach - mieli dojrzeć naczelnika Tower, mierzącego do nich różdżką i przyzywającego do siebie strażników.
| nakładam Widzimisię
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Brama Zdrajców
Szybka odpowiedź