Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight
Appley Tower
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Appley Tower
Wieża znajdująca się daleko na samotnych obrzeżach miasteczka Ryde stanowi doskonały punkt orientacyjny na pobliską okolicę. Nieco pokraczna przypomina raczej wysoki komin lub pracownię szalonego alchemika niż latarnię, a jednak służy przede wszystkim zaczarowanym okrętom kursującym na pobliskich wodach. Nad nią unosi się błękitny płomień widoczny tylko dla czarodziejów. Do środka prowadzą drewniane, skrzypiące drzwi, a na pierwszym piętrze znajduje się tylko kominek. Dla mugoli wydaje się całkowicie bezużyteczny, choć czasem palą w nim ogień; czarodzieje wiedzą, że wystarczy wsypać do środka nieco proszku Fiuu, żeby przenieść się na sam jej szczyt, otwarty balkon pod gołym niebem, nad którym gorze zimny szafirowy ogień oświetlający balkon niebieską poświatą.
Sapnęła zirytowana. Teraz, gdy w końcu miała szansę, kompletnie przypadkową, ale lepszą niż każda inna, właśnie teraz zawodziła ją jej własna magia. Nie mogła tego tak zostawić. Nie mogła pozwolić na to, by wyspiarka nie odnalazła swojego miejsca w ich rezerwacie. Była przecież Rosierem, na Merlina. Chciała tego smoka, potrzebowała go, oni go potrzebowali. Ale żeby być w stanie go schwytać zaklęcie musiało się udać. Przestąpiła z nogi na nogę, trochę niecierpliwie - widocznie już zła na własne braki, ale teraz nie miała już jak ich załatać, mogła tylko liczyć na przychylność magi. Uniosła ponownie dłoń.
- Inumbravi contra. - wypowiedziała raz jeszcze, po raz kolejny.
- Inumbravi contra. - wypowiedziała raz jeszcze, po raz kolejny.
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Melisande Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Benjaminowi udało się powstrzymać duszności Morgotha a Percivalowi - skutecznie powstrzymać atakującą go smoczycę. Niestety, trudne zaklęcie z zakresu transmutacji, którego próbowała podjąć się Melisande, okazało się nieudane a wyspiarka dalej pozostawała nieuchwytna, rozwścieczona i niemożliwa do poskromienia na znane wam sposoby. Widocznie cała nadzieja na powodzenie wyprawy spoczywała teraz na barkach poważnie osłabionego Yaxleya i znacznie mniej doświadczonej w sztuce transmutacji lady Rosier. Szczęście w nieszczęściu: stworzenie, rozbestwione brakiem zagrożenia z waszej strony, ponownie przeszło do ofensywy, wybierając sobie na ofiarę Percivala. Przemknęła tuż obok niego a potem opadła na piach obozowiska - nie wzniecając jednak kurzu - po czym smagnęła ogonem w stronę mężczyzny, starając się powalić go na ziemię. Siła ataku wyspiarki wynosi 52.
I show not your face but your heart's desire
Kiedy już miał wrażenie, że skończy w szponach rozwścieczonej smoczycy, świetlista tarcza uratowała go po raz kolejny; odetchnął, orientując się, że wstrzymywał powietrze dopiero, gdy bestia oddaliła się od niego, łopocząc niezwykłymi skrzydłami. Nie rozluźnił się jednak, wciąż nie zbliżyli się ani o milimetr do ujarzmienia wyspiarki; zaklęcie Melisande nawet jej nie drasnęło, a przynajmniej on nie zauważył żadnej zmiany, gdy różdżka lady Rosier rozpaliła się jaśniejszym blaskiem. Niedobrze; nie wiedział, jak długo będą jeszcze w stanie unikać gniewnych ataków, zwłaszcza, że ich przeciwniczka zdawała się coraz bardziej zawzięta.
Zanim zawróciła, po raz kolejny kierując się ku niemu, zdążył jeszcze kątem oka dostrzec siną skórę Morgotha, który już jednak się nie dusił; wyglądało na to, że Benjaminowi udało się wreszcie uratować go przed przykrą śmiercią z braku powietrza. Zerknął na Yaxleya z nadzieją, licząc na to, że oprócz oddechu, odzyskał także zdolności magiczne, ale nie miał czasu przyglądać się jego działaniom, bo jego uwagę skutecznie zaskarbiła sobie wyspiarka, lądując miękko i całkowicie bezgłośnie w piaszczystym kręgu. Gdyby nie walczył o własne życie, zapewne zachwyciłby go moment, w którym przeleciała tuż obok; tymczasem wpatrywał się głównie w jej ogon, który – dokładnie tak samo, jak w podziemnej grocie – pomknął w jego kierunku.
Tym razem wiedział, że nie zdąży wyczarować tarczy, nie uniósł więc różdżki, zdając się tylko i wyłącznie na własny refleks – odskoczył do tyłu, licząc na to, że ostre łuski nie rozorają mu skóry.
Zanim zawróciła, po raz kolejny kierując się ku niemu, zdążył jeszcze kątem oka dostrzec siną skórę Morgotha, który już jednak się nie dusił; wyglądało na to, że Benjaminowi udało się wreszcie uratować go przed przykrą śmiercią z braku powietrza. Zerknął na Yaxleya z nadzieją, licząc na to, że oprócz oddechu, odzyskał także zdolności magiczne, ale nie miał czasu przyglądać się jego działaniom, bo jego uwagę skutecznie zaskarbiła sobie wyspiarka, lądując miękko i całkowicie bezgłośnie w piaszczystym kręgu. Gdyby nie walczył o własne życie, zapewne zachwyciłby go moment, w którym przeleciała tuż obok; tymczasem wpatrywał się głównie w jej ogon, który – dokładnie tak samo, jak w podziemnej grocie – pomknął w jego kierunku.
Tym razem wiedział, że nie zdąży wyczarować tarczy, nie uniósł więc różdżki, zdając się tylko i wyłącznie na własny refleks – odskoczył do tyłu, licząc na to, że ostre łuski nie rozorają mu skóry.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 58
'k100' : 58
Czas zdawał się płynąć jeszcze dziwniej niż w jaskini, w której znaleźli wyspiarkę. Szum skrzydeł, wrzask rozwścieczonego smoka, inkantacje wypowiadane przez Percivala i Melisande. Wright zmarszczył krzaczaste brwi, z ulgą przyjmując gwałtowny wdech, nabrany przez Yaxleya. Udało się. W końcu. Do miliona razy sztuka; Jaimie westchnął, spoglądając na łapczywie nabierającego powietrze smokologa. Mógł oddychać, uchronił go od gwałtownej śmierci, lecz mężczyzna dalej nie prezentował się zbyt dobrze - przy czym owo dobrze było wielkim eufemizmem. Należało postawić go na nogi a przynajmniej spróbować dodać mu nieco sił. Nie znał wielu zaklęć, potrafił goić nacięcia, łagodzić poparzenia, a nie wpływać na skomplikowane duszności - wywołane strachem? Anomalią? Chorobą genetyczną? Odpowiedź pozostawała poza jego zasięgiem, postanowił się więc skupić na ogólnym wzmocnieniu organizmu Morgotha.
- Vis Ricora - zaryzykował, kierując różdżkę na jego pierś, zapadającą się pod wpływem gwałtownych oddechów, niezbyt wierząc w powodzenie potężnego zaklęcia. Przed chwilą udowodnił przecież swą uzdrowicielską nieudolność - a teraz porywał się na klątwę znacznie potężniejszą.
- Vis Ricora - zaryzykował, kierując różdżkę na jego pierś, zapadającą się pod wpływem gwałtownych oddechów, niezbyt wierząc w powodzenie potężnego zaklęcia. Przed chwilą udowodnił przecież swą uzdrowicielską nieudolność - a teraz porywał się na klątwę znacznie potężniejszą.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie wyglądało to dobrze, głównie dlatego że prawdopodobnie mieszanka podniecenia, ale i strachu znacząco wpływały na jej opanowanie. Nigdy wcześniej nie znalazła się w takiej sytuacji. Nigdy wcześniej też nie musiała mierzyć się z tak wielkim stworzeniem. Nie nabrała praktyki z upływem czasu, tak więc nie potrafiła zapanować nad emocjami, uczynić z nich swą siłę napadową, jednak teraz miała szansę, szansę, której w ogóle nie była w stanie wykorzystać. Przestąpiła ponownie z nogi na nogę unosząc dłoń raz jeszcze. Ile to raz ćwiczyła tą samą pozę baletową, aż do znudzenia, aż nie była ona odpowiednio perfekcyjna? Miliony. Teraz też zamierzała podejmować próbę, za próbą, tak długo, jak długo czas miał jej na to pozwolić.
- Inumbravi contra. - wypowiedziała więc raz jeszcze.
- Inumbravi contra. - wypowiedziała więc raz jeszcze.
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Melisande Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 98
'k100' : 98
The member 'Melisande Rosier' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Jego dwór płonął, jego siostry, matka, zmarły ojciec; płonęło wszystko, płonęło ogniem pradawnego, starożytnego smoka - czym była ta wizja? Przepowiednią, groźbą czy wizualizacją pragnień rozbudzonej smoczycy? Drzemała długo, dość długo, by się tą drzemką znudzić, a oni igrali z ogniem - dosłownie - chcąc ją oswoić i zmusić do własnej woli. Powróciwszy do obozu Tristan udał się na odpoczynek w swoim namiocie - gdzie wspomnienia starcia z jaszczurem wracały do niego żywym echem ilekroć zamykał oczy. Chciał ruszyć w dalszą drogę od razu i zrobiłby to, gdyby nie przedłużająca się nieobecność Benjamina i Percivala. Może - powinni ruszyć ich śladem? Przesłać sowę? Odnaleźć ich: może zatrzymało ich coś ważnego, może nie podołali agresji, może potrzebowali pomocy w okiełznaniu bestii. Nic bardziej mylnego, ale przemyślenia te przerwał nagły hałas; obozwisko ogarnął harmider i krzyk, zerwał się jak żyw i wyjrzał na zewnątrz, dostrzegając szybujące po niebie smoczę, które kładło cień na wszystkim wokół. Ale to nie wszystko: pojawiła się również druga, która w mig zgniotła jeden z namiotów; straty nie były dla niego istotne, zawładnęła nim obsesją tego smoka - pragnął go, za wszelką cenę. Ale sam, sam z Morgothem, nie zdoła jej pojmać. Odruchowo zacisnął na rękojeści różdżki dłoń, musiał być w stanie się ochronić, siebie i Melisande - musieli dotrwać do powrotu czarodziejów, których sylwetki szczęśliwie właśnie w tej chwili zamajaczyły na horyzoncie. Kątem oka dostrzegł Yaxleya, jego zaklęcie w kilka chwil połączyło dwie żyjące jaźnie w jedną, ale wciąż widmową, niematerialną i śmiertelnie niebezpieczną. Wahając się przez chwilę, nim dołączył do pozostałych, biegiem pomknął do jednego z pobliskich namiotów, gdzie chowane były smocze oporządzenia; przewiesił przez ramiona łańcuchy, zabrał stalowy knebel i razem z owymi przedmiotami dołączył do pozostałych. Pozostałych, wśród których - zgrozo - dostrzegł swoją siostrę; dopiero jej zaklęcie sprawiło, że smocze ciało nabrało materialnego kształtu.
- Melisande - zwrócił się do niej podniesionym głosem, by przedrzeć się przez wicher wzniecany przez smocze skrzydła; jego głos był stanowczy i zdecydowany, wydawał rozkaz. - Melisande, uciekaj - prawdopodobnie jej pomoc była nieoceniona, wyznawała się na sztuce transmutacji znacznie lepiej, niż ktokolwiek z nich - oprócz Morgotha, którego w jednej chwili zmogła choroba - nie mogli mieć większego pecha. Ale to już koniec, musiała się natychmiast ratować. Knebel upadł pod jego nogi, nieistotne, kto go weźmie, jeszcze nie było na to czasu; cisnął na ziemię również łańcuchy służące do wiązania smoków, jeszcze nie mogli z nich skorzystać. Wyspiarka była rozjuszona - i wyglądało na to, że mogli dopiero próbować ją uspokoić. Uczynił to jako pierwszy, zachodząc drogę siostrze, zasłaniając ją przed smoczycą - i wolnym, zdecydowanym krokiem zbliżając się w jej kierunku jako pierwszy. Szedł wyprostowany, nie pokazując lęku, który tak okrutnie nadawał rytm jego sercu, patrząc smoczycy w oczy i lekko wyciagając przed siebie dłoń. Już w porządku, mała, jesteś w dobrych rękach. Daj sobie pomóc. W całej swojej okazałości była jeszcze piękniejsza i jeszcze bardziej fascynująca.
- Spokojnie - zwrócił się do smoczycy, nie odejmując od niej przepełnionego zachwytem spojrzenia. Jego głos był równie zdecydowany, co jego krok i postawa, tylko głos: cichszy, spokojniejszy, niż zdradzały to iskry w czarnych źrenicach. - Tylko spokojnie. - Pozwól nam podejść.
- Melisande - zwrócił się do niej podniesionym głosem, by przedrzeć się przez wicher wzniecany przez smocze skrzydła; jego głos był stanowczy i zdecydowany, wydawał rozkaz. - Melisande, uciekaj - prawdopodobnie jej pomoc była nieoceniona, wyznawała się na sztuce transmutacji znacznie lepiej, niż ktokolwiek z nich - oprócz Morgotha, którego w jednej chwili zmogła choroba - nie mogli mieć większego pecha. Ale to już koniec, musiała się natychmiast ratować. Knebel upadł pod jego nogi, nieistotne, kto go weźmie, jeszcze nie było na to czasu; cisnął na ziemię również łańcuchy służące do wiązania smoków, jeszcze nie mogli z nich skorzystać. Wyspiarka była rozjuszona - i wyglądało na to, że mogli dopiero próbować ją uspokoić. Uczynił to jako pierwszy, zachodząc drogę siostrze, zasłaniając ją przed smoczycą - i wolnym, zdecydowanym krokiem zbliżając się w jej kierunku jako pierwszy. Szedł wyprostowany, nie pokazując lęku, który tak okrutnie nadawał rytm jego sercu, patrząc smoczycy w oczy i lekko wyciagając przed siebie dłoń. Już w porządku, mała, jesteś w dobrych rękach. Daj sobie pomóc. W całej swojej okazałości była jeszcze piękniejsza i jeszcze bardziej fascynująca.
- Spokojnie - zwrócił się do smoczycy, nie odejmując od niej przepełnionego zachwytem spojrzenia. Jego głos był równie zdecydowany, co jego krok i postawa, tylko głos: cichszy, spokojniejszy, niż zdradzały to iskry w czarnych źrenicach. - Tylko spokojnie. - Pozwól nam podejść.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 94
'k100' : 94
Percivalowi udało się odskoczyć od ogona smoczycy - po raz kolejny tego dnia uniknął nieprzyjemnego, bezpośredniego kontaktu z mitycznym stworzeniem, a biorąc pod uwagę serię udanych zaklęć Tarczy, Nott mógł mówić o dużym szczęściu. Lub - o świetnym przygotowaniu do tego typu wypraw.
Benjaminowi nie udało się wzmocnić Morgotha, obrażenia Yaxleya utrzymały się na tym samym poziomie. Mógł oddychać a także podnieść się z ziemi, lecz pozostawał obolały i osłabiony. Natomiast zaklęcie Melisande w końcu odniosło skutek - i to wręcz spektakularny. Promień klątwy trafił prosto w szykującą się do kolejnego ataku wyspiarkę, przeszywając ją na wskroś. Byliście jednocześnie świadkiem jej ucieleśnienia, mogąc po raz pierwszy spojrzeć na wyspiarkę rybojadkę w pełnej, rzeczywistej krasie. Bez zakłóceń anomalii, bez złudnych odbić rozdwojonych jaźni, bez aury widma. Opadła przed wami na ziemię, materialna, nieco oszołomiona, wyraźnie nastroszona, łypiąc dookoła wielkimi ślepiami. Nie miała więcej niż trzech metrów długości, jej łuski lśniły żywym fioletem a baśniowe skrzydła, przypominające te zdobiące motyle, trzepotały nerwowo. Błyszczące pazury orały ziemię, na którą spadła. Drżała tuż przed wami, jak najbardziej materialna, żywa, przywrócona z przeszłości. Piękna i przerażająca.
Tristan, który powrócił do akcji wraz z przedmiotami niezbędnymi przy okiełznaniu stworzenia, udowodnił swój talent do obchodzenia się ze smokami. Pewny siebie, doświadczony i nieustępliwy, zbliżył się do smoczycy, skutecznie ją uspokajając. Prawie całkowicie: smoczyca wydała z siebie dziwny, niski warkot.
| W tej turze uspokojona smoczyca nikogo nie atakuje. Etap I - 194/200.
Poniżej przypominam zasady okiełznania smoczycy.
Benjaminowi nie udało się wzmocnić Morgotha, obrażenia Yaxleya utrzymały się na tym samym poziomie. Mógł oddychać a także podnieść się z ziemi, lecz pozostawał obolały i osłabiony. Natomiast zaklęcie Melisande w końcu odniosło skutek - i to wręcz spektakularny. Promień klątwy trafił prosto w szykującą się do kolejnego ataku wyspiarkę, przeszywając ją na wskroś. Byliście jednocześnie świadkiem jej ucieleśnienia, mogąc po raz pierwszy spojrzeć na wyspiarkę rybojadkę w pełnej, rzeczywistej krasie. Bez zakłóceń anomalii, bez złudnych odbić rozdwojonych jaźni, bez aury widma. Opadła przed wami na ziemię, materialna, nieco oszołomiona, wyraźnie nastroszona, łypiąc dookoła wielkimi ślepiami. Nie miała więcej niż trzech metrów długości, jej łuski lśniły żywym fioletem a baśniowe skrzydła, przypominające te zdobiące motyle, trzepotały nerwowo. Błyszczące pazury orały ziemię, na którą spadła. Drżała tuż przed wami, jak najbardziej materialna, żywa, przywrócona z przeszłości. Piękna i przerażająca.
Tristan, który powrócił do akcji wraz z przedmiotami niezbędnymi przy okiełznaniu stworzenia, udowodnił swój talent do obchodzenia się ze smokami. Pewny siebie, doświadczony i nieustępliwy, zbliżył się do smoczycy, skutecznie ją uspokajając. Prawie całkowicie: smoczyca wydała z siebie dziwny, niski warkot.
| W tej turze uspokojona smoczyca nikogo nie atakuje. Etap I - 194/200.
Poniżej przypominam zasady okiełznania smoczycy.
- Jak wytresować smoka:
Rzucamy kością k100 na biegłość ONMS, dodajemy bonus przysługujący z biegłości. Czynności, które kolejno musimy wykonać, to:
1. Uspokojenie smoka, próbujemy do niego podejść bliżej – odniesiemy sukces, kiedy suma rzutów przekroczy 200.
2. Założenie knebla na pysk – odniesiemy sukces, kiedy suma rzutów przekroczy 250
3. Zarzucenie łańcuchów krępujących ruchy – odniesiemy sukces, kiedy suma rzutów przekroczy 450
4. Powalenie smoka przez ciągnięcia łańcuchów – odniesiemy sukces, kiedy suma rzutów przekroczy 500
Każdą czynność musimy jednak wykonać osobno: oznacza to, że jeżeli postać A próbuje wykonać czynność 1, ale mu nie wychodzi i osiąga wynik równy 150, a kolejna postać będąca postacią B osiągnie wynik 250, ale pomagała wykonać czynność 1 postaci A , więc nie mogła pisać o czynności 2, nie wykonuje automatycznie również czynności B.
I show not your face but your heart's desire
Benjamin zaczynał tracić wiarę w powodzenie całego przedsięwzięcia. Udało im się pokonać jaźnie, sprowadzić je tutaj, ba, nawet złączyć w jedną istotę, ale bez sprawnego Morgotha ucieleśnienie smoczycy wydawało się czymś niemożliwym. Nie znał Melisande, podejrzewał więc, że porywa się z motyką na słońce - albo z zakurzonymi umiejętnościami, wyniesionymi jeszcze z szkolnych zajęć transmutacji, na mityczne stworzenie. Jakże więc wielkie było zdziwienie Wrighta, gdy usłyszał inkantację zaklęcia, świst promienia i ryk wyspiarki. Odwrócił się gwałtownie od Yaxleya, wybałuszając oczy na smoczycę, opadającą na ziemię. Jak najbardziej żywą, realną, nabierającą dzikich barw - dopiero teraz, ujrzawszy ją w pełnej krasie, docenił jej piękno, zwinne ciało, błyszczącą łuskę, ostre zęby. Na kilka długich chwil po prostu zdrętwiał, wgapiając się prosto w stworzenie i ignorując wszystko wokół. Ocknął się dopiero na widok Rosiera, podchodzącego do smoczycy wraz z poskramiającym ekwipunkiem. No, na coś się szumowina przydała - Ben jednak nie mógł skupić się na negatywnych emocjach, nie, gdy miał do czynienia z czymś tak zachwycającym i dzikim. Poderwał się na nogi, na razie porzucając próby doprowadzenia Yaxleya do stanu względnej używalności. Oddychał, to było najważniejsze: a lepiej zajmie się nim później, gdy wyspiarka przestanie stanowić realne zagrożenie. Odważnie ruszył śladami Tristana, po drodze zgarniając część osprzętowania w poznaczone odciskami ręce. Czas działać. W końcu z nadzieją na powodzenie. Nie mówił nic, nie wydawał żadnych dźwięków, podchodził jednak do stworzenia łagodnie i zdecydowanie zarazem, powoli okrążając ją z drugiej strony, nieśpiesznie, acz ciągle utrzymując kontakt wzrokowy. Należało osaczyć ją i tym samym uspokoić, sprawić, by choć na chwilę położyła po sobie skrzydła i pozwoliła im się unieszkodliwić.
| dorzucam na uspokajanie, ONMS na III, +70
| dorzucam na uspokajanie, ONMS na III, +70
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Appley Tower
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight