Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight
Wyjałowiona ziemia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wyjałowiona ziemia
Szeroki pas wyjałowionej ziemi na wschodzie wyspy sprawia wrażenie jakby został wypalony ogniem - jeśli tak się stało, musiał to być ogień bardzo potężny - najdawniejsze zapiski nie wspominają bowiem, jakoby te tereny kiedykolwiek mogły wyglądać inaczej. Tereny te czasem nazywane są potocznie smoczym cmentarzyskiem, znane są bowiem z wyjątkowo obfitych kości zakopanych w tutejszej ziemi. Większość kości jest olbrzymia - dziś tak wielkie smoki już nie istnieją, szczątki pochodzą najprawdopodobniej z czasów jeszcze prehistorycznych. Czasem sztorm lub dzikie zwierzę odkopie mniejszą czaszkę, czasem kości odkryje przypływ morza. Ziemię otacza gęstwina nagich drzew pobliskiego ponurego lasu, między którego konarami świszcze nadmorski wiatr.
Zdecydowanie okolica nie napawała optymizmem, gdy poza nieprzyjemnym otoczeniem posiadała historie krążące o niej od lat. Nie zamierzała się w nie zagłębiać, gdy niebyły niezbędne, ale było to praktycznie niemożliwe, kiedy chciała posiadać, jak najszersze pojęcie o tym w co mają się wpakować obie już za chwilę. Mimo wszystko chciała osiągnąć cel, który postawiono przed nimi. Nawet jeśli nie popierała wszystkiego bez wahania, to była zbyt ambitna, aby zaakceptować porażkę tak po prostu. Zawsze dążyła do sukcesu w każdym wyzwaniu, jakie pojawiało się na horyzoncie. Teraz miało być tak samo. Od chwili, gdy dołączyła do niej Hella, pojawiła się również uciążliwa myśl, że czas im uciekał nieubłaganie i musiały odnaleźć Rowston możliwie najszybciej, aby najwyżej później posiadać odpowiedni zapas czasu na przekonanie Ursuli do mądrego wyboru strony oraz ulotnienie się z okolicy nim księżyc zawiśnie na niebie, czyniąc okolicę zwyczajnie niebezpieczną. Kiedy ruszyły w kierunku możliwego pobytu poszukiwanej kobiety, spojrzała na towarzyszącą jej dziewczynę, słuchając z uwagą.- Nie sprowokowana nie powinna uciekać ani atakować, czyż nie? – spytała, zaciskając nieco nerwowo palce na materiale cienkiego czarnego płaszcza, który spoczywał na ramionach, chroniąc przed chłodniejszym morskim powietrzem. Nie miała nawet najmniejszego pojęcia o klątwach, stąd nie wiedziała, jak takowa mogła oddziaływać na nieznajomą, a więc jak mocno mącić w jej logicznym myśleniu i na ile czyniła z niej zagrożenie dla Nich. - Za kilka minut dotrzemy do miejsca, które ma być ponoć jej kryjówką. Liczmy, że naprawdę się tam zaszyła przed pełnią.- nie miała pewności co tam zastaną, co odrobinę ją martwiło. Nie znała dokładnego zakresu umiejętności swej towarzyszki, ale wątpiła, aby ta potrafiła wytropić wilkołaka na tak rozległym terenie, stąd opcja odnalezienie Ursuli w kryjówce, była jedyną możliwością, gdy sama również nie umiałaby czegoś takiego zrobić.- Musimy to załatwić możliwie bezkonfliktowo.- szepnęła, nieświadomie reagując na to, jak Hella ściszyła głos przy kolejnych słowach. Powiodła wzrokiem po otoczeniu, ale nic nie zwracało jej szczególnej uwagi. Drzewa, kości i nic ponadto. Dlatego szła dalej, może odrobinę po omacku, ale musiały rozejrzeć się po okolicy.
Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Belvina wyszła z logicznego wniosku. Bez prowokowania nie będzie się miało trudnego zadania. Wyjdzie się od czystej kartki, rozmowę będzie można pokierować w sposób dowolny, a efekt uzyskać taki, jaki jest zaplanowany. Tyle tylko, że tej nierówno jest pod sufitem. Syndrom proroka, ja wiem lepiej, a wy się nie znacie. Wszyscy jesteśmy straceni, objawi się nam prawda.
- A wiesz jak nie sprowokować szurniętego wilkołaka? Raczej trudno. Pewnie prędzej zachęcę cię do jakiegoś głupstwa. I to bez użycia magii. - choć szeptała, nie sposób było nie posłyszeć pewności siebie w jej głosie.
Przystanęła i postąpiła dwa kroki wstecz. Przyjrzała się obumarłemu drzewu, które tyle co minęła, a zwróciło jej uwagę. Jego korzenie były w połowie odkryte, ziemia osunięta, a pień przechylony. Naparła ręką na pniaka, lecz nie chciał ruszyć się w żadną ze stron.
- Trzeba przyłożyć trochę siły, żeby nim ruszyć. A jednak ktoś to zrobił. - skomentowała swoje zainteresowanie.
Dotknęła dłonią podłoża w paru miejscach, chcąc poznać, czy temperatura gruntu różni się w sposób zauważalny. Nagrzany od słońca piasek różniłby się od okrywającego nagie korzenie, gdyby tylko zdarzenie miało miejsce niedawno. Nie wyczuła jednak tego i wypuściła ze spokojem powietrze z ust.
- Jakiś czas temu już zostało przesunięte, więc możemy dalej zyskać na efekcie zaskoczenia.
Ruszyła dalej, zgarniając z dłoni drobiny piasku. Słońce coraz bardziej chyliło się ku horyzontowi, a cienie wydłużały, lecz nadal błękit nieba połyskiwał nad nimi.
- Oby tak było. - skomentowała jej wyliczenia. Przyjrzała się tez dokładniej temu, co w oddali. - Tam jest więcej drzew, myślisz, ze może bliżej nich, na granicy lasu, znajdziemy ją lub jej kryjówkę? - zapytywała, woląc zdać się na jej rozeznanie w terenie. Hella co prawda nabrała wrażenia, że Belvina wie dokąd iść, ale lubi się też wtrącać z jedną czy drugą uwagą.
- A wiesz jak nie sprowokować szurniętego wilkołaka? Raczej trudno. Pewnie prędzej zachęcę cię do jakiegoś głupstwa. I to bez użycia magii. - choć szeptała, nie sposób było nie posłyszeć pewności siebie w jej głosie.
Przystanęła i postąpiła dwa kroki wstecz. Przyjrzała się obumarłemu drzewu, które tyle co minęła, a zwróciło jej uwagę. Jego korzenie były w połowie odkryte, ziemia osunięta, a pień przechylony. Naparła ręką na pniaka, lecz nie chciał ruszyć się w żadną ze stron.
- Trzeba przyłożyć trochę siły, żeby nim ruszyć. A jednak ktoś to zrobił. - skomentowała swoje zainteresowanie.
Dotknęła dłonią podłoża w paru miejscach, chcąc poznać, czy temperatura gruntu różni się w sposób zauważalny. Nagrzany od słońca piasek różniłby się od okrywającego nagie korzenie, gdyby tylko zdarzenie miało miejsce niedawno. Nie wyczuła jednak tego i wypuściła ze spokojem powietrze z ust.
- Jakiś czas temu już zostało przesunięte, więc możemy dalej zyskać na efekcie zaskoczenia.
Ruszyła dalej, zgarniając z dłoni drobiny piasku. Słońce coraz bardziej chyliło się ku horyzontowi, a cienie wydłużały, lecz nadal błękit nieba połyskiwał nad nimi.
- Oby tak było. - skomentowała jej wyliczenia. Przyjrzała się tez dokładniej temu, co w oddali. - Tam jest więcej drzew, myślisz, ze może bliżej nich, na granicy lasu, znajdziemy ją lub jej kryjówkę? - zapytywała, woląc zdać się na jej rozeznanie w terenie. Hella co prawda nabrała wrażenia, że Belvina wie dokąd iść, ale lubi się też wtrącać z jedną czy drugą uwagą.
Może i była zbyt optymistyczna względem tego, co ich czekało, ale naprawdę liczyła na niewielkie przeszkody na drodze. Najpewniej był to błąd i gdzieś na skraju myśli pojawiała się ta jedna, która prezentowała się zdecydowanie bardziej pesymistycznie. Miała przecież do czynienia z osobami, które postradały zmysły, a z takowymi rozmowy wcale nie były lekkie i łatwe. Obie strony męczyły się równie mocno, jedna szukając zrozumienia, a druga próbując pojąć, co kryło się pod potokiem bezsensownych słów i wniosków. Zwykle jednak były to choroby, odkrywane w warunkach całkowicie kontrolowanych. Tutaj brakowało tego najważniejszego, kontroli. Spojrzała na Hellę, kiedy usłyszała słowa wypowiedziane ledwie szeptem.- Zobaczymy.- mruknęła jedynie, najwyraźniej trzeba było pójść na żywioł. Niekoniecznie jej się to podobało, ale cóż skoro Borgin miała jakikolwiek pomysł na swoje dalsze poczynania, to zamierzała zdać się na nią. Jeśli naprawdę sprowokują Rowston, trzeba będzie zmierzyć się z tym kłopotem. Wolała już nie myśleć o kiepskich umiejętnościach ofensywnych i defensywnych.
Zatrzymała się i obejrzała na Hellę, kiedy najwyraźniej coś zwróciło uwagę dziewczyny. Podeszła bliżej, by rzucić okiem na to.- Więc jesteśmy w dobrym miejscu.- szepnęła, przesuwając wzrokiem po otoczeniu. Dobre chociaż tyle, bo upewniało, że nie błądziły bezcelowo po otoczeniu i informacje, jakie dostały mogły być prawdziwe, a nie jedynie plotkami.
- Wydaje mi się, że tak. Skoro ukrywa się w okolicy… to miejsce wydaje się idealne, aby zniknąć z oczu innym.- nie miała co prawda całkowitej pewności, ale logicznie było odpowiednie.
Pokonując kolejne metry w ciszy, nerwowo zaciskała palce na różdżce schowanej w rękawie płaszcza. Rdzeń był niezastąpiony, jeśli chodzi o alarmowanie o zagrożeniu czyhającym w pobliżu, ale póki co pozostawał obojętny. Zdecydowanie było to pocieszające i pozwalało pewnie iść naprzód. Zatrzymała się w końcu, gdy pomiędzy drzewami zaczął majaczyć zarys budynku, niewielkiej chatki zdającej się ledwo trzymać w całości. To miała być kryjówka Ursuli Rowston? Pozornie pasowało, wypadało jedynie upewnić się w tym. Spojrzała na Hellę, nim powoli ruszyła dalej, aby zbliżyć się. Jeśli zrobią to ostrożnie i cicho, dowiedzą się czegokolwiek, bez alarmowania kogokolwiek kto mógł znajdować się w środku. Na atrakcje przyjdzie jeszcze pora, coraz bardziej była tego pewna.
Zatrzymała się i obejrzała na Hellę, kiedy najwyraźniej coś zwróciło uwagę dziewczyny. Podeszła bliżej, by rzucić okiem na to.- Więc jesteśmy w dobrym miejscu.- szepnęła, przesuwając wzrokiem po otoczeniu. Dobre chociaż tyle, bo upewniało, że nie błądziły bezcelowo po otoczeniu i informacje, jakie dostały mogły być prawdziwe, a nie jedynie plotkami.
- Wydaje mi się, że tak. Skoro ukrywa się w okolicy… to miejsce wydaje się idealne, aby zniknąć z oczu innym.- nie miała co prawda całkowitej pewności, ale logicznie było odpowiednie.
Pokonując kolejne metry w ciszy, nerwowo zaciskała palce na różdżce schowanej w rękawie płaszcza. Rdzeń był niezastąpiony, jeśli chodzi o alarmowanie o zagrożeniu czyhającym w pobliżu, ale póki co pozostawał obojętny. Zdecydowanie było to pocieszające i pozwalało pewnie iść naprzód. Zatrzymała się w końcu, gdy pomiędzy drzewami zaczął majaczyć zarys budynku, niewielkiej chatki zdającej się ledwo trzymać w całości. To miała być kryjówka Ursuli Rowston? Pozornie pasowało, wypadało jedynie upewnić się w tym. Spojrzała na Hellę, nim powoli ruszyła dalej, aby zbliżyć się. Jeśli zrobią to ostrożnie i cicho, dowiedzą się czegokolwiek, bez alarmowania kogokolwiek kto mógł znajdować się w środku. Na atrakcje przyjdzie jeszcze pora, coraz bardziej była tego pewna.
Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Miały cel, szły ku niemu. Hella niecierpliwiła się, nie natknęła się bowiem na kolejne wskazówki, a obawiała się straty czasu na spacerowanie. Gdyby miała winko i sceneria była choć trochę ładniejsza (romantyczna?), nie zamartwiałaby się błąkaniem na bezludnej wyspie, lecz w okolicznościach powierzonego im zadania musiała utrzymać trzeźwość i skupić się na jego wypełnieniu. W końcu jednak charakterystyczny kształt zaczął rozpościerać się na tle drzew chatka.
- Okej. Zajdę od drugiej strony. Nie ujawniaj swojej obecności, chyba, że zostaniesz zaatakowana. Musimy mieć ją jak na widelcu - wyjawiła swój plan i liczyła, że tak właśnie postąpią. Poczęła oddalać się na prawo, aby po łuku zajść chatkę z drugiej strony. Trzymała w dłoni różdżkę i stąpała ostrożnie, z każdym metrem rzucając okiem na otoczenie chatki.
- Vigilia - uzbroiła się w szósty zmysł, aby niczego nie przeoczyć. Wydawało jej się, że natknęła się na zruszaną ziemię, a postępując parę kroków wzdłuż niej, odkryła układającą się z nich prostą ścieżkę, prowadząca prosto do chaty, którą najpewniej poszukiwana kursowała co najmniej parę razy. Postanowiła iść za drogą, a właściwie to skradać się, będąc przy tym nisko pochyloną. Po minucie, może dwóch, błądzenia między kilkoma drzewami i ciągłej obserwacji otoczenia, znalazła się przed chatką i udała się na jej tyły. Następnie zbliżyła się do ściany, przylgnęła i skuliła. Dotychczas magia nie zawiadomiła jej o stanie zagrożenia, ale teraz odczuwała lekkie mrowienie. Może to szósty zmysł, a może strach i adrenalina? Nie mogła zatrzymać się na rozmyślaniach, a działać. Znalazła się pod pobliskim oknem i starannie otworzyła je. Dobiegł ją zapach stęchlizny, grzybni i ciche, kobiece pochrapywanie. Zdjęła plecak, rozsunęła główną kieszeń i przeniosła go do wnętrza, osuwając po ścianie, a następnie samej weszła oknem.
Wewnątrz musiała odczekać chwilę, przywyknąć do burzliwych zapachów i znikomej ilości światła. Następnie złapała plecak w dłoń i podążyła za dźwiękiem. Znajdowała się najpierw w małym pokoiku, a poprzez uchylone drzwi dostała się do większego, jakby salonu, gdzie na bujanym krześle kołysała się pewna postura.
- Incarcerare - wyszeptała. Chciała, aby ich rozmówczyni pozostała wraz z nimi w tej zgniłej ruderze. I przeklęła w myślach, omal nie na głos, bo poczuła, jak jej magia na nic się zdała. Potrzebowała planu B. Oczekiwała teraz ruchu ze strony Belviny. Ostrożnie odstawiła plecak na ziemie i w pogotowiu trzymała nad nim dłoń, aby w razie potrzeby szybko wydobyć znajdujący się w nim łańcuch.
Vigilia
Incarcerare
- Okej. Zajdę od drugiej strony. Nie ujawniaj swojej obecności, chyba, że zostaniesz zaatakowana. Musimy mieć ją jak na widelcu - wyjawiła swój plan i liczyła, że tak właśnie postąpią. Poczęła oddalać się na prawo, aby po łuku zajść chatkę z drugiej strony. Trzymała w dłoni różdżkę i stąpała ostrożnie, z każdym metrem rzucając okiem na otoczenie chatki.
- Vigilia - uzbroiła się w szósty zmysł, aby niczego nie przeoczyć. Wydawało jej się, że natknęła się na zruszaną ziemię, a postępując parę kroków wzdłuż niej, odkryła układającą się z nich prostą ścieżkę, prowadząca prosto do chaty, którą najpewniej poszukiwana kursowała co najmniej parę razy. Postanowiła iść za drogą, a właściwie to skradać się, będąc przy tym nisko pochyloną. Po minucie, może dwóch, błądzenia między kilkoma drzewami i ciągłej obserwacji otoczenia, znalazła się przed chatką i udała się na jej tyły. Następnie zbliżyła się do ściany, przylgnęła i skuliła. Dotychczas magia nie zawiadomiła jej o stanie zagrożenia, ale teraz odczuwała lekkie mrowienie. Może to szósty zmysł, a może strach i adrenalina? Nie mogła zatrzymać się na rozmyślaniach, a działać. Znalazła się pod pobliskim oknem i starannie otworzyła je. Dobiegł ją zapach stęchlizny, grzybni i ciche, kobiece pochrapywanie. Zdjęła plecak, rozsunęła główną kieszeń i przeniosła go do wnętrza, osuwając po ścianie, a następnie samej weszła oknem.
Wewnątrz musiała odczekać chwilę, przywyknąć do burzliwych zapachów i znikomej ilości światła. Następnie złapała plecak w dłoń i podążyła za dźwiękiem. Znajdowała się najpierw w małym pokoiku, a poprzez uchylone drzwi dostała się do większego, jakby salonu, gdzie na bujanym krześle kołysała się pewna postura.
- Incarcerare - wyszeptała. Chciała, aby ich rozmówczyni pozostała wraz z nimi w tej zgniłej ruderze. I przeklęła w myślach, omal nie na głos, bo poczuła, jak jej magia na nic się zdała. Potrzebowała planu B. Oczekiwała teraz ruchu ze strony Belviny. Ostrożnie odstawiła plecak na ziemie i w pogotowiu trzymała nad nim dłoń, aby w razie potrzeby szybko wydobyć znajdujący się w nim łańcuch.
Vigilia
Incarcerare
Nie kłóciła się z tym co postanowiła dziewczyna, bo miała rację. Czas było się rozdzielić, sprawdzić co kryje się wewnątrz niepozornej chatki i uwinąć z tym najszybciej jak tylko się dało. Odprowadziła wzrokiem Hellę, by zaraz samej podejść bliżej drewnianej konstrukcji domku, który wyglądał na stary. Miała pewność, że poruszanie się po starych deskach nie będzie ani trochę ciche, a to źle wróżyło. Będąc już przed drzwiami, zerknęła w okno, ale w środku nie widać było ruchu, a pomieszczenie oświetlała jedynie dopalająca się już świeca. Wyciągnęła z rękawa różdżkę, gotowa rzucić zaklęcie, które pomoże jej się dostać do środka maksymalnie cicho. Przechyliła jednak minimalnie głowę, widząc, że drzwi nie były zamknięte… wręcz przeciwnie pozostawały uchylone. W każdej innej sytuacji zaskoczyłoby ją to, ale teraz w głowie pobrzmiewały słowa Borgin. Ursula Rowston była szalona, postradała zmysły w wyniku czegoś więcej niż likatropia, która dyktowała jej życiem od pełni do pełni. Nie powinna więc spodziewać się logicznych działań, ostrożności jaką zachowałaby każda przeciętna osoba, mieszkająca pośrodku lasu wypełnionego drapieżnikami. Chociaż z drugiej strony czy istniała w okolicy istota groźniejsza niż wilkołak, który za kilka godzin ruszy w teren szukając ofiary i przeciwników. Odetchnęła cicho, by zaraz ostrożnie popchnąć drzwi i zaciskając nerwowo palce na ohii, gdy rozległo się skrzypnięcie. Na całe szczęście dość ciche, aby niknęło w chrapnięciach dobiegających z wnętrza. Wślizgnęła się do środka, pokonując ostrożnie nieduży, brudny korytarzyk, w których unosił się zapach stęchlizny. Niezbyt miłe powitanie, ale nie skupiała na tym swojej uwagi. Wchodząc do większego pokoju, zatrzymała ciemne tęczówki najpierw na Ursulii, która najwyraźniej próbowała przespać ostatnie godziny, jakie pozostały przed nocą, a później na Helli znajdującej się po drugiej stronie pomieszczenia. Uniosła powoli różdżkę, kiedy Rowston podniosła niespodziewanie głowę, zbudzona może ruchem, obecnością albo wypowiedzianą chwilę wcześniej inkantacją. Nie znajdowała się często w podobnych sytuacjach, ale praca pod presją czasu nauczyła ją opanowania i działania, dlatego zareagowała szybciej niż zbudzona kobieta.-Amicus.- mruknęła, posyłając zaklęcie w Ursulę. Nie próbowała być już cicho, chcąc, aby ta zwróciła na nią swoją uwagę. Zaklęcie miało zmienić jej nastawienie wiec, nawet jeśli poczuła się zagrożona… miała odnaleźć w niej przyjaciela, a nie wroga.
- Ursulo.- podjęła łagodnie.- Nie znasz mnie, ale ja wiem, kim jesteś i jak wiele przeszłaś w ostatnim czasie. Razem z moją przyjaciółką, chciałybyśmy ci pomóc.- uśmiechnęła się delikatnie, opuszczając lewą rękę, w której dzierżyła różdżkę.
- Kim jesteś? Nie powinno Cię tu być. Cię? Was? - jeszcze zaspany kobiecy głos rozszedł się po pomieszczeniu, gdy Rowston próbowała zrozumieć co się dzieje.- Nic nie wiesz, nie rozumiesz, co przeżyłam i co jeszcze przede mną. Mój koniec się zbliża, nic mnie nie uratuje. Nic! Dzień i noc… może to już dziś? Ta noc stanie się ostatnią? – stopniowo zdawała się mówić bardziej do siebie niż do którejś z nich.
- Ursulo.- podjęła łagodnie.- Nie znasz mnie, ale ja wiem, kim jesteś i jak wiele przeszłaś w ostatnim czasie. Razem z moją przyjaciółką, chciałybyśmy ci pomóc.- uśmiechnęła się delikatnie, opuszczając lewą rękę, w której dzierżyła różdżkę.
- Kim jesteś? Nie powinno Cię tu być. Cię? Was? - jeszcze zaspany kobiecy głos rozszedł się po pomieszczeniu, gdy Rowston próbowała zrozumieć co się dzieje.- Nic nie wiesz, nie rozumiesz, co przeżyłam i co jeszcze przede mną. Mój koniec się zbliża, nic mnie nie uratuje. Nic! Dzień i noc… może to już dziś? Ta noc stanie się ostatnią? – stopniowo zdawała się mówić bardziej do siebie niż do którejś z nich.
Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Belvina także znalazła się w środku, a Hella próbowała stać nieruchomo, lecz niedługo później nie miała już ku temu potrzeby - fałszywa prorokini przebudziła się. Na początku runistka milczała, pozwalała jej zająć się prezentacją wizji o ostatniej nocy, lecz gdy pod koniec swoich słów kobieta postanowiła powstać z fotela, Hella zasięgła głębokiego wdechu i podeszła o krok bliżej.
- Bez obaw, to jeszcze nie ta noc - rzekła pogodnie, a musiała wiele z siebie dawać, aby tak jej słowa rozbrzmiały. Dla Helli nie było to zachowanie naturalne, lecz wyuczone przez powierzaną jej robotę. Ursula nie była pierwsza i nie będzie ostatnia, obiecała sobie Hella. Skończy ten kontrakt, zacznie następny, a w międzyczasie może będzie mieć czas dla siebie.
- Ale masz rację, to się stanie i być może nie ma przed tym ucieczki. Lecz bądźmy dobrej myśli. - kolejne pogodne słowa skierowała do przeklętej kobiety.
Zbliżyła się o kolejne centymetry i powoli wyciągnęła wolną, otwartą dłoń w jej kierunku. Dotychczas spotkanie przebiegało spokojnie, lecz Hella czuła, że długo to trwać nie będzie. Atmosfera była gęsta i napięta.
- Skąd możesz wiedzieć że nie dzisiaj, skoro nie wiesz, kiedy? - zadała całkiem trafne pytanie, którego Hella spodziewała się. Toczyła się gra.
- Bo dzisiaj jesteśmy twoimi gośćmi i nie wypada, żeby to się tak skończyło.
Sięgnęła ręką jej dłoni i posłała jej serdeczny uśmiech. Dojrzała jedną runę na jej czole i kolejne dwie na wierzchu złapanej dłoni. Były słabo widoczne, a dostrzegalne tylko dzięki temu, że Hella wiedziała czego i gdzie szukać. Te znaki i wymiana słów jej wystarczyła, pewności i dowodów miała aż nadto. Potrzebowała tylko udanego zaklęcia łamiącego klątwę fałszywego proroka. Wciąż jednak nieprzyjemne zapachy kłębiły się w jej nożdżach, a i sama wilczyca też swoje cuchnęła. Borginowa nie takie smrody już wdychała, swoje w katakumbach przeszła, choć i tak zawsze to jest dodatkowy element rokajarzający i zbliżający ku pośpiechowi. Póki co jednak trzymała zimną krew w żyłach.
- Może się mylisz? Może nie mylisz. Cokolwiek to i tak... Wszystkich czeka ten sam los... - Ursula pogrążyła się w rozmyślaniach i zaczęła niespokojnie przebierać nogami...
- Bez obaw, to jeszcze nie ta noc - rzekła pogodnie, a musiała wiele z siebie dawać, aby tak jej słowa rozbrzmiały. Dla Helli nie było to zachowanie naturalne, lecz wyuczone przez powierzaną jej robotę. Ursula nie była pierwsza i nie będzie ostatnia, obiecała sobie Hella. Skończy ten kontrakt, zacznie następny, a w międzyczasie może będzie mieć czas dla siebie.
- Ale masz rację, to się stanie i być może nie ma przed tym ucieczki. Lecz bądźmy dobrej myśli. - kolejne pogodne słowa skierowała do przeklętej kobiety.
Zbliżyła się o kolejne centymetry i powoli wyciągnęła wolną, otwartą dłoń w jej kierunku. Dotychczas spotkanie przebiegało spokojnie, lecz Hella czuła, że długo to trwać nie będzie. Atmosfera była gęsta i napięta.
- Skąd możesz wiedzieć że nie dzisiaj, skoro nie wiesz, kiedy? - zadała całkiem trafne pytanie, którego Hella spodziewała się. Toczyła się gra.
- Bo dzisiaj jesteśmy twoimi gośćmi i nie wypada, żeby to się tak skończyło.
Sięgnęła ręką jej dłoni i posłała jej serdeczny uśmiech. Dojrzała jedną runę na jej czole i kolejne dwie na wierzchu złapanej dłoni. Były słabo widoczne, a dostrzegalne tylko dzięki temu, że Hella wiedziała czego i gdzie szukać. Te znaki i wymiana słów jej wystarczyła, pewności i dowodów miała aż nadto. Potrzebowała tylko udanego zaklęcia łamiącego klątwę fałszywego proroka. Wciąż jednak nieprzyjemne zapachy kłębiły się w jej nożdżach, a i sama wilczyca też swoje cuchnęła. Borginowa nie takie smrody już wdychała, swoje w katakumbach przeszła, choć i tak zawsze to jest dodatkowy element rokajarzający i zbliżający ku pośpiechowi. Póki co jednak trzymała zimną krew w żyłach.
- Może się mylisz? Może nie mylisz. Cokolwiek to i tak... Wszystkich czeka ten sam los... - Ursula pogrążyła się w rozmyślaniach i zaczęła niespokojnie przebierać nogami...
Spojrzała krótko na Hellę, gdy ta ruszyła się z miejsca i tym samym zwróciła na siebie uwagę również Ursulii. Na całe szczęście sytuacja wydawała się póki co pod kontrolą, nawet jeśli miała świadomość, że w każdej chwili coś może pójść nie tak. Ich krótka rozmowa przed wejściem do środka, całkowicie zniszczyła optymistyczny pogląd na sytuację. Spodziewała się teraz wszystkiego. Obserwowała, słuchając słów Borgin, jej pogodnego tonu, który nie prowokował przebudzonej dopiero chwilę temu kobiety. Szło całkiem dobrze, swoje bez wątpienia robiło też rzucone moment wcześniej zaklęcie, które odrobinę ograniczało możliwość ataku. Przynajmniej Blythe była bezpieczna, a to pozwalało utrzymać pewność siebie oraz łagodny uśmiech, jaki nie schodził jej z twarzy. Powiodła wzrokiem na Rawston, oceniająco i uważnie, zauważając zapadniętą skórę poniżej kości policzkowych, wychudłe dłonie i ogólną mizerność sylwetki, której nie ukrywały nawet obszerne ubrania. Zastanawiała się na ile ów stan jest spowodowany dodatkowymi obciążeniami z jakimi zmagał się organizm, a na ile to wynik zbliżającej się pełni. Nie wiele miała do czynienia z wilkołakami przed nocą, gdy księżyc miał znaleźć się na niebie, odsłaniając przed światem pełną tarczę. Odrobina wiedzy jaką posiadała, pozwalała przypomnieć sobie jedynie o słabości ciała i nerwowości, z którą musieli się zmagać. Wiedziała już jakich zaklęć użyć z magii leczniczej, musiała się jedynie upewnić, że to wszystko, co dolegało kobiecie, lecz w tym celu koniecznym było zbliżyć się do niej. Zrobiła to powoli, by jednak zatrzymać się, gdy Hella postanowiła podejść bliżej. Ostatnim czego zdecydowanie chciały to wzbudzić w wilkołaku poczucie osaczenia. Przesunęła kciukiem po trzymanej w dłoni ohii, mając na końcu języka zaklęcie, jednak wstrzymując się z tym przez chwilę. Widząc nagłą nerwowość w zachowaniu kobiety, podeszła bliżej, bez zawahania i zwlekania. Nadal przecież była kimś, kogo nie wypadało zaatakować, a przynajmniej póki sama tego nie zniszczyła. Uniosła różdżkę, zbliżając ją do skroni Ursulii.
- Już wszystko dobrze, spokojnie. Paxo.- szepnęła miękko, łagodnie, a kiedy delikatna jasna poświata zabłysła, miała pewność, że zaklęcie spełniało swą rolę. Obserwowała, jak ta uspokaja się, spoglądając na nie nieco przytomniej, ale nadal była pod wpływem klątwy.- Pomożemy Ci, a później porozmawiamy, dobrze? Nie chcemy twojej krzywdy. – innego planu nie było, a wybrzmiałe wcześniej inkantacje, miały z tym pomóc. Zerknęła na Hellę, cofając się o kilka kroków, aby dać jej pole manewru, niech działa… niech robi swoje, bo nie wątpiła w jej umiejętności.
- Już wszystko dobrze, spokojnie. Paxo.- szepnęła miękko, łagodnie, a kiedy delikatna jasna poświata zabłysła, miała pewność, że zaklęcie spełniało swą rolę. Obserwowała, jak ta uspokaja się, spoglądając na nie nieco przytomniej, ale nadal była pod wpływem klątwy.- Pomożemy Ci, a później porozmawiamy, dobrze? Nie chcemy twojej krzywdy. – innego planu nie było, a wybrzmiałe wcześniej inkantacje, miały z tym pomóc. Zerknęła na Hellę, cofając się o kilka kroków, aby dać jej pole manewru, niech działa… niech robi swoje, bo nie wątpiła w jej umiejętności.
Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Liczyła na udany ciąg zdarzeń, który będzie pod jej kontrolą. Czuła też, że z każdym kolejnym zdaniem kończą się jej pomysły na prowadzenie tej filozoficznej rozmowy. Wciąż jednak potrzebowała wyczuć ten odpowiedni moment.
Kolejne zaklęcie, ocieplenie wizerunku, trochę ciszy że strony Ursuli. Czas działać, pomyślała rubistka.
Skierowała różdżkę na kobietę.
- Pomożemy ci, zależy nam na Tobie.
- A to ciekawe... - odparła w pośpiechu Ursula, kręcąc się w miejscu i niezręcznie, niepewnie odpychając dłoń Helli, tę z różdżką.
- A jeśli teraz też się mylisz. I cały świat się myli, wiesz? Cały! - zabłądziła w swoich rozważaniach, spojrzała w sufit i wydawała się być nieobecna. Sekundy, decyzja
- Będzie dobrze. finite incantatem! - zdecydowana, nie mając już odwrotu, skupiła się na zdjęciu z Ursuli klątwy fałszywego proroka.
Niestety, przystawiona do skroni różdżka nie błysnęła tak, jaki tego się Hella spodziewała. Klątwa nie udała się, nie doszło skutku jej złamanie, a ona sama zechciała się ujawnić. Złośliwość rzeczy martwych i klątw.
Hella odsunęła różdżkę, oddaliła się do tyłu i sięgnęła dłonią do swojego plecaka.
-wybacz, ale planowałam to spotkanie w lepszych barwach. - rzekła wyraźnie załamana.
- Ale nadal możesz mi opowiedzieć o tym końcu świata, który ma nadejść.- próbowała zagadać kobietę, świadoma tego, że niebawem może być ona w ogóle niezdatna do rozmowy. A świat za oknem ogarniała stopniowo ciemność. Słońce schowało się za drzewami, w chacie panował półmrok.
Ursula chwyciła się gwałtownie za głowę, a potem pchnęła Hellę na ścianę.
- namieszałaś mi, wszystko namieszałaś! To nie tak, nie po kolei. - protestowała, nie mogąc skupić się na tym, co widziała.
- Ursulo, chcemy ci pomóc, nie motaj się, zależy nam na twoim zdrowiu. Nie chcemy cię skrzywdzić. - próbowała swoich sił w dyplomacji, ale z góry już wiedziała że jest na straconej pozycji. Mimo to wciąż miała w sobie tę małą część nadziei na to, że uda się ją przekonać, a koniec końców Czerny Pan będzie zadowolony z wypełnienia misji.
Rzut: https://www.morsmordre.net/t9067p210-rzuty-koscia-ii#276147
Kolejne zaklęcie, ocieplenie wizerunku, trochę ciszy że strony Ursuli. Czas działać, pomyślała rubistka.
Skierowała różdżkę na kobietę.
- Pomożemy ci, zależy nam na Tobie.
- A to ciekawe... - odparła w pośpiechu Ursula, kręcąc się w miejscu i niezręcznie, niepewnie odpychając dłoń Helli, tę z różdżką.
- A jeśli teraz też się mylisz. I cały świat się myli, wiesz? Cały! - zabłądziła w swoich rozważaniach, spojrzała w sufit i wydawała się być nieobecna. Sekundy, decyzja
- Będzie dobrze. finite incantatem! - zdecydowana, nie mając już odwrotu, skupiła się na zdjęciu z Ursuli klątwy fałszywego proroka.
Niestety, przystawiona do skroni różdżka nie błysnęła tak, jaki tego się Hella spodziewała. Klątwa nie udała się, nie doszło skutku jej złamanie, a ona sama zechciała się ujawnić. Złośliwość rzeczy martwych i klątw.
Hella odsunęła różdżkę, oddaliła się do tyłu i sięgnęła dłonią do swojego plecaka.
-wybacz, ale planowałam to spotkanie w lepszych barwach. - rzekła wyraźnie załamana.
- Ale nadal możesz mi opowiedzieć o tym końcu świata, który ma nadejść.- próbowała zagadać kobietę, świadoma tego, że niebawem może być ona w ogóle niezdatna do rozmowy. A świat za oknem ogarniała stopniowo ciemność. Słońce schowało się za drzewami, w chacie panował półmrok.
Ursula chwyciła się gwałtownie za głowę, a potem pchnęła Hellę na ścianę.
- namieszałaś mi, wszystko namieszałaś! To nie tak, nie po kolei. - protestowała, nie mogąc skupić się na tym, co widziała.
- Ursulo, chcemy ci pomóc, nie motaj się, zależy nam na twoim zdrowiu. Nie chcemy cię skrzywdzić. - próbowała swoich sił w dyplomacji, ale z góry już wiedziała że jest na straconej pozycji. Mimo to wciąż miała w sobie tę małą część nadziei na to, że uda się ją przekonać, a koniec końców Czerny Pan będzie zadowolony z wypełnienia misji.
Rzut: https://www.morsmordre.net/t9067p210-rzuty-koscia-ii#276147
Wyjałowiona ziemia
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight