Ruiny
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Korzenie Brón Trogain sięgają legend o celtyckim bogu Lugh, który wyprawił pierwsze uroczystości związane z Festiwalem Lata (wyścigi i gry połączone z zawieszeniem broni) na cześć pamięci swojej przybranej matki, bogini ziemi, Tailtiu. Zgodnie z tradycją, na festiwalu od wieków wspomina się zmarłych i pali ogniska na ich cześć. Na wzgórzu, z którego widać całą panoramę Londynu, w pobliżu ruin, rozpalono wielkie ognisko na cześć czarodziejów poległych na wojnie. Każdy może dorzucić do ognia gałązkę by wspomnieć bliskich sobie zmarłych lub oddać hołd anonimowym bohaterom.
Obok ogniska przygotowane są wiązki chrustu, który można dorzucić do ognia. Jeśli zdecydujesz się cisnąć w płomienie gałąź, pomyśl o zmarłych i rzuć kostką k100:
1: wymagana interwencja Mistrza Gry
2-10: nic się nie dzieje, a płomienie zdają się przygasać - czyżbyś niedostatecznie skupił/a się na zmarłych?
11-20: słyszysz ciche łkanie, a nad płomieniami materializuje się duch małego, zaledwie trzyletniego dziecka. W odpowiedzi na próbę rozmowy jedynie szlocha, ale możesz spróbować je uspokoić - wtedy wzbije się w powietrze i rozpłynie w chmurze dymu.
21-30: płomienie buchają mocniej i nagle unosi się nad nimi duch mężczyzny w mugolskim mundurze, który zaczyna wyzywać magów od odmieńców. Pobliscy czarodzieje w popłochu odsuwają się od ogniska, spanikowani, a na miejsce przybiega policjant z pobliskiego patrolu. Odgania ducha zaklęciem, a potem pyta podejrzliwie, czy ktoś ze zgromadzonych znał tego rebelianta. Masz szansę się oddalić, zanim ktoś z tłumu wskaże na ciebie. Jeśli jesteś Rycerzem Walpurgii lub należysz do arystokracji, nikt nie oskarży Cię o znajomość z duchem - ale samemu możesz spróbować obarczyć podejrzeniami kogokolwiek ze zgromadzonych.
31-40: przy ognisku materializuje się duch młodej dziewczyny o długim warkoczu. -Czy widzieliście gdzieś tego, komu oddałam serce? - pyta, rozchylając sukienkę. W miejscu jej serca widać jedynie pustą dziurę, przez którą prześwituje krajobraz Londynu.
41-50: płomienie zdają się przygasać, ale nagle wśród nich pojawia się duch starego czarodzieja o długiej, srebrnej brodzie i surowym spojrzeniu. -Nie odejdę stąd, dopóki nie powiesz mi czy wygraliśmy! Co dzieje się na froncie? - zwraca się wprost do Ciebie, z naciskiem.
51-60: za ogniskiem materializuje się postać kobiety o smutnych oczach i lekko zaokrąglonym brzuchu. W miejscu prawej dłoni ma jedynie kikut. -Pomszczono już nas? - pyta łagodnym, smutnym tonem.
61-70: płomienie buchają jaśniej, a wśród nich unosi się duch młodego, zaledwie osiemnastoletniego chłopaka w mundurze szeregowców Ministerstwa Magii. Uśmiecha się wesoło, rozgląda z podziwem po jarmarku. -To dla nas? Zostałem bohaterem? Jeśli pracujesz w Ministerstwie Magii w Londynie, masz szansę kojarzyć tego chłopaka z widzenia - był entuzjastycznym rekrutem i zawsze uprzejmie witał się ze wszystkimi w windzie.
71-80: między płomieniami materializuje się blada, ledwo wyraźna zjawa - rozpoznajesz w duchu kogoś bliskiego, kogoś, za kim tęsknisz. Spoglądasz w twarz bliskiej osoby przez sekundę - wydaje się spokojna, pogodzona z losem. Masz szansę powiedzieć jej lub jemu kilka słów pożegnania, po których kiwnie lekko głowę by rozpłynąć się w powietrzu.
81-90: robi się zimniej i nagle obok materializuje się duch średniowiecznego rycerza w lśniącej zbroi. Zdejmuje hełm, odrzuca do tyłu, błyszczą jasne loki. -Co tu się dzieje? Kto wezwał Gilderoya Białego? - przygląda ci się uważnie. Jeśli jesteś kobietą - nachalnie oferuje ci pomoc i towarzystwo, a jeśli mężczyzną - próbuje cię wyzwać na pojedynek. Możesz porozmawiać z Gilderoyem i przekonać go do zostawienia cię w spokoju albo w inny sposób odwrócić jego uwagę - albo pomachać do najbliższego magicznego policjanta, który od razu odgoni natrętnego ducha.
91-99: za twoimi plecami materializuje się duch druida w długiej, białej szacie. Starzec uśmiecha się łagodnie, a potem kłania lekko, z wdzięcznością. -Przybyłem dzięki twoim wspomnieniom. Zawsze służę radą tym, którzy pamiętają o poległych czarodziejach. - jeśli zdecydujesz się spytać czarodzieja o radę, usłyszysz złote myśli, których nie będziesz potrafił zinterpretować, ale które tchną w Ciebie dziwne przekonanie, że wszystko się ułoży. Do końca trwania festiwalu (13 sierpnia) nie będą Cię dotyczyć efekty krytycznych porażek.
100: wymagana interwencja mistrza gry
[bylobrzydkobedzieladnie]
/ Neleus; pamiętaj, że możesz korzystać wyłącznie z wiedzy posiadanej przez Twoją postać. To, że wątek z grą wilkołaków nie jest schowany, nie upoważnia Cię do wykorzystywania wiedzy zdobytej przez śledzenie tego wątku. Tak długo, jak długo MG nie napisze, że krzyk pochodzi od wilkołaka, który wpadł we wnyki i że macie szansę go w tych wnykach dopaść, tak długo tego NIE wiecie.
Każdy kolejny krok, każdy sus oddany nad twardą, nieprzystępną ziemią zbliżał ją do celu. Jeśli gdzieś w mrokach ludzkiej świadomości czaiło się przekonanie o tym, by zachować ostrożność, przyczaić się, obserwować i zaatakować w odpowiedniej chwili, zostało wyparte wilczym instynktem. Żądzą polowania, zabijania, żądzą krwi, która z odległości kilkunastu metrów była już tak bliska, a jednocześnie boleśnie daleka. Stanęła na zranionej łapie, wydając z siebie skowyt bólu, zanim mocne odbicie tylnych łap nie wyrzuciło jej gwałtownie do przodu, wprost na szamoczącą się we wnykach ofiarę.
Rhian nawet przez chwilę nie poczuła współczucia; nie liczyło się to, że ich oboje łączył jakiś dziwny, chory pakt, jakaś dziwna, chora zależność; że Rhian kilkanaście minut temu była na miejscu swojej obecnej ofiary, ze skórą, mięśniami, z kośćmi uszkodzonymi brutalną pułapką. Zroszona krwią ziemia była jak wilkołaczy narkotyk. Wskazywała miejsce ataku i zabraniała okazywania jakiejkolwiek litości. Skoczyła, ignorując ból w łapie, ignorując niebezpieczeństwo ze strony innych łowców, z płonącymi oczami wpatrując się w swój bezbronny cel i mierząc rozszerzonymi w straszliwym grymasie zębami prosto w szyję Neleusa.
'k100' : 19
Na okres pełni ograniczał się do instynktownych odruchów wbudowanych w jego umysł, odsuwał od życia prywatnego, stawał się kimś obcym i jednocześnie tak prawdziwym i idealnym w swej ludzkiej fizycznej naturze.
To mogłoby być ekscytujące. Adrenalina była sycąca, nie paraliżująca jak strach, który pętał go kilka lat wcześniej. Częstował się nim jednak po troszku, gdy puszczał ją w głąb lasu niemal osamotnioną – jak każdy z nich – z myślami, z ciążącą na ramieniu zemstą. Ślepą, oczywiście.
Jak i ślepi byli, przez emocje, gdy znów napotykali się na potencjalne ofiary (?).
Kilka rzeczy zbiegło się ze sobą, kilka dźwięków: Neleus wpadł w pułapkę, cóż za ironia zresztą!, a z lasu przy akompaniamencie głosów lasu, wyłoniła się bestia.
Lubił je tak nazywać, choć najchętniej nie nazywałby ich w ogóle – nie byli ludźmi, nie byli kimś, kto był godzien, aby określać ich w jakikolwiek, nawet nieprzychylny, sposób. Zakała społeczeństwa nadal brzmiało nazbyt słodko, dla jego uszu.
-Petrificus Totalus – wyrecytował starając się wycelować w szybki, zwinny cel.
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
'k100' : 55
Wtem - jedna z potencjalnych ofiar pościgu zniknęła za ścianą lasu, wydostała się z tego gęsto zazielenionego pudła. Potwór wbiegł w krzaki, które rosły na skraju i rzucił okiem na sytuację. Pociągnięcia nosem.
Warknięcie.
Łowcy. Oko Weasleyówny spoczęło jednak nie na tym uwięzionym w szponach tej nieszczęsnej, metalowej pułapki, a na mężczyźnie niedaleko jego. Brunet z różdżką w gotowości. Coś drgnęło w wilkołaku. Rzucił się w krwiożerczej szarży w stronę czarodzieja, gotów wygryźć mu flaki, jak to straszliwe bestie mają w zwyczaju.
To nie była nawet sekunda.
Bystre, zwierzęce oko zauważyło w ofierze przerażającą siłę, która czyniła ją nie ofiarą, a zagrożeniem - za to oko ludzkie, zauważyło Caesara Lestrange'a, współczłonka Rycerzów Walpurgii, który był silnym czarodziejem, wyszkolonym łowcą i zagorzałym mordercą wilkołaków.
To wzbudziło w sercu stwora nieopisany i z pewnością nieoczekiwany strach i zmusiło do szybkiej, nieudolnej zmiany zamiarów. Zamiast wlecieć w mężczyznę z zębami i pazurami w celu ataku, stwór jedynie spróbował przebiec przez niego, zwalając go na ziemię i uciec czym prędzej do lasu.
Te dwie gryzące się ze sobą natury w tym były zgodne - z Caesarem nie powinno się zadzierać.
'k100' : 43
W jednej chwili poczuł ból tak silny, że na ułamek sekundy go zamroczyło. Zacisnął zęby z bólu i zawył, niczym ten wilkołak, dosłownie nie kontrolując tej sytuacji. Poczuł jak krew spływa po nodze a wnyki zaciskają się na niej. Nie chciał myśleć o tym jak bardzo jest w tym momencie pocharatana. Puścił jednocześnie z ust mega soczystą wiązankę zarówno na temat wnyk jak i wilkałaków wyzywając od najgorszych te zapchlone kundle. Miał wręcz na nie alergię, a alergii trzeba unikać i się jej pozbywać. Potem już nie było lepiej.
Usłyszał wycie wilkołaka, widział jak ten zbliżał się do niego w zastraszającym tempie. Całe życie przebiegło mu przed oczami niczym film przewijany na kamerze. Jego ukochana córeczka, rodzina a także zmarła żona, która patrzyła na niego z góry. Ogarnął się w jednej chwili, a adrenalina i strach który wtedy poczuł sprawił, że chwilowo praktycznie w ogóle nie czuł bólu. Pewnie później odczuje go ze zdwojoną siłą, ale w tym momencie myślał tylko o tym by nie stracić głowy. Nie chciał się przyglądać Bestii w tym mroku. Wiedział jak wygląda wilkołak. Te zapchlone kundle były wręcz identyczne, kupa futra, rządza mordu i smród z pyska oraz piękna kolekcja kłów i pazurów. Uwielbiał wilkołacze kły i pazury. Miał nawet kilka kłów przy sobie, nosił niczym ozdobę. Nie wachał się ani chwili by potraktować potwora zaklęciem. Miał do wyboru: noga , albo unieszkodliwienie bestii. No więc....własnie... .
W sytuacji zagrożenia nie czuł bólu więc z pozycji pół siedzącej praktycznie rzucał zaklęcie prosto w paszczę lecącego na niego wilczka. Pierwsze zaklęcie, które w tym momencie przyszło mu do głowy.
-Petrificus totalus- jego głos pełen bólu a zarazem gniewu rozległ się głośno i wyraźnie. Jeżeli Cesar rzucał to samo zaklęcie w tego samego wilka była szansa, że może zostanie ono silniej rzucone na tego pchlarza.
Ostatnio zmieniony przez Neleus Travers dnia 20.10.15 18:21, w całości zmieniany 1 raz
'k100' : 66
Wilkołaki pod wilczą postacią otrzymują premię do sprawności +25; Rhian -5 (20) za zranioną łapę, Neleus od kolejnej rundy -5 do wszystkiego i stan będzie się pogarszał, jeśli nie wyswobodzi się z sideł. Rhian jest oszołomiona i nie może nic zrobić w tej turze.
-Orbis – wyrzucił celując w stworzenie, które przed momentem pchnęło go na ziemię i nadal znajdowało się wystarczająco blisko, aby mógł dosięgnąć je zaklęciem.
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
'k100' : 29
Gdzie uciec?
Tylko to pytanie przebijało się przez milion innych myśli i kierowało tym, już zmąconym wilczym instynktem, umysłem Samanthy. Cielsko stwora zwróciło się nagle całe w kierunku, z którego ten wcześniej wbiegł na teren ruin. To była jedyna droga, jaką znał nos i oczy stworzenia. Tylko tej mógł zaufać. Potwór spiął się więc w skurczu determinacji i zdecydowania, po czym zerwał do szarży. W pędzie, nie wiedzieć czemu (czy to jeszcze umyślnie, czy już nieświadomie), wskoczyć chciała jeszcze na Neleusa, by przebiec po nim do swojej kryjówki, ratunkowej drogi.
On wydawał się wilkowi niestraszny, bo przecież w pułapce. A co z wilczym towarzyszem? Nie była do niego zbytnie przywiązana, nawet nie znała ludzkiej postaci tego wilkołaka, więc czemu miałaby się o niego martwić?
'k100' : 55
-Lanare- wypowiedział poprawnie zaklęcie transmutujące wnyki w najzwyklejszą na świecie poduszkę jaśka. Błysnęło światło. Dopiero po wyczarowaniu tego zaklęcia mógł owego "jaśka" rozpruć i wyswobodzić swoją nogę z wnyk. To jednak nie zmieniało faktu że gdy próbował stanąć to praktycznie się przewrócił. Stał tylko przez moment, wykombinował więc, że podejdzie bliżej drzewa i to o nie się oparł by teraz być w pozycji stojącej a nie leżącej czy też pół siedzącej jak wcześniej. Słyszał w oddali Cezara i Mili. Więc nadal żyli. Oczywiście w całej tej akcji najbardziej ucierpiał on sam. Miał ochotę za moment podciąć gardło temu spetryfikowanemu pchlarzowi i potem z jego futra zrobić sobie jakąś garderobę. Zaś kły tego wilczka by powędrowały do kolekcji innych, które już nosił na swej szyi.
Po powrocie jak zwykle jego córeczka ukochana i jedyna zapyta jak było na akcji, a on będzie musiał skłamać dziecku, że wszystko poszło idealnie. Zanim uda się do domu będzie musiał odwiedzić Carrowa i oddać mu pod opiekę swoją nogę. Córka nie mogła go zobaczyć bowiem w tak fatalnym stanie.