Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Wybrzeże
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wybrzeże
Nad nadmorskim brzegiem zachwyca nade wszystko krajobraz, słońce, gdy zachodzi, mieni się w czarnej morskiej wodzie feerią barw pomimo porywistego wiatru. Wody wokół jednak nie są bezpieczne, oprócz bogatych ławic śledzi i makreli, zamieszkują je też płaszczki, zdarzają się niekiedy zagubione kałamarnice i samotne skorpeny. Nad wodą można czasem zaobserwować wynurzające się ogony morskich węży. Biała magia uformowana w błędne ogniki, które topią się w wodzie nadaje temu miejscu wyjątkowej atmosfery. Wybrzeże jest nierówne, piaski gdzieniegdzie formują się w wydmy, pomiędzy którymi częściowo ukryta jest przysypana piachem wąska szczelina. Wypełniona jest wilgotnym, mokrym piachem, ale w ciepłe dni piach się usypuje głębiej, a każdy śmiałek, który w nią wejdzie może utknąć.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 26.09.22 18:42, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Randall Lupin' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
ANTHONY, RANDALL, GABRIEL
Gabriel usiłował odgrodzić się od więźnia tarczą, jednak nie zdołał - istota wgryzła zęby w jego nogę, tuż nad kolanem, zmuszając Tonksa do upadku; paraliżujący ból przeszedł całe jego ciało - a tuż przy nim: znajdowała się istota, która nie zamierzała odpuszczać. Gabriel czuł własną ciepłą krew wypływającą z rany, zraszającą kamienie korytarza Azkabanu. Więzień szarpał jego nogę dalej, być może zamierzając odgryźć ją całkiem i nie wypuścił jej ze szczęk (siła ciosu). Stało się jednak coś znacznie gorszego; świetlista tarcza, która miała odgrodzić Gabriela od stwora, zaszła cieniem który wnet przywołał kolejną bestię. Cień zlał się z czarnymi pnączami, te - z wolna zaczęły kształtować się w sylwetkę identyczną do tej, która wciąż szarpała się z gęstym ruchomym piaskiem; zmaterializowana kłapnęła potężną szczęką. Bliźniaczy wilk stanął za Gabrielem i Anthonym.
Zaklęcie Anthony'ego nie sięgnęło celu, zostało wypaczone przez anomalię - wiązka pomknęła w korytarz skryty w mroku, ale widoczny dla jego wyostrzonych eliksirem zmysłów. Wyraźnie dostrzegł, jak promień zaklęcia zamienił się w Piersa; większego i wyższego niż ten z wizji przed momentem, był nieco zbyt daleko, a odwróconego tyłem Anthony nie był w stanie zbadać wzrokiem zbyt dokładnie, ale mogło mu się wydawać, że przypominał siebie takiego, jakim Zakonnicy widzieli go dzisiaj - był też tak samo ubrany. Biegł przed siebie, nerwowo oglądał się przez ramię; coś go goniło; pnącza pod jego stopami falowały, usiłując zacisnąć się na jego stopach, ale Piers skakał między nimi zwinnie jak sarna. W pewnym momencie jedno z pnączy podniosło się i owinęło wokół jego dłoni, mocno, ciasno, ale chłopiec zdołał wyszarpnąć rękę i pobiec dalej, Anthony dostrzegł schody, którymi chłopiec ruszył - zbiegł w dół.
Drugi jednak, nieumarły, wciąż był z nimi, chłopiec uniósł głowę do góry, wyglądając niepewnie ze swojej pozycji po każdym z was po kolei.
- Johnny - odpowiedział niepewnie Gabrielowi. Zaraz otworzył oczy szerzej, zrywając się na nogi - zamierzając zapewne pobiec za Anthonym - zatrzymał się jednak, kiedy jeden z trójki skierował się bliżej niego. - Ty też! Uciekaj! Przychodzi ich więcej, nie! - Wystraszony, zawahał się ruchem, zbyt długą chwilę - pozostając ostatecznie w miejscu. Zaklęcie Randalla chybiło celu.
Obowiązuje was mechanika poruszania się w trakcie pojedynku. Możecie wykonać w tej turze jedną lub dwie akcje w jednym lub dwóch postach, jeśli potrzebujecie posta uzupełniającego mistrza gry - zgłoście się po niego.
JESSA, SAMUEL, SOPHIA, ARTUR
Zaklęcie Samuela zadziałało dziwnie, niepokojąco, inaczej, niż zwykle - znajdował się w gnieździe anomalii, która wypaczała magię, oddziałując w ten sposób na cały kraj. Auror miał wrażenie, że obecność otaczała go zewsząd, wyczuwał dziesiątki, jeśli nie setki bytów, mniej lub bardziej wyraźnych, większość z nich pozostawała jednak nieruchoma; wśród nich niewątpliwie znajdowali się ci więźniowie, którzy przetrwali kataklizm, ale wśród nich czaiło się coś więcej, coś potężniejszego, coś trudnego do ujęcia. Wyraźne natomiast, i wyraźnie poruszające się, były dwie postaci przemieszczające się korytarzem w ich stronę.
Sophia i Samuel, trzymający wciąż półprzytomną Jessę pod ramię, wydostali się z sali tortur na korytarz; zamek bez trudu otworzył jeden z kluczy. Zgodnie z przewidywaniem Samuela, roślinne pnącza wiły się dalej - zdawały się jednak wić nieskończenie. Rozwidlać wąskim korytarzem na prawo i na lewo - prawy koniec zakrywała ciemność, lewa - jaśniała światłem, które pozwoliło dostrzec cień dwóch sylwetek. Jedna, znajdująca się dalej - gdy tylko znaleźliście się na zewnątrz - zamarła, a zaraz rzuciła się w dal, w ucieczkę - łoskot i hałas dał wam jednak jasno do zrozumienia, że daleko nie uciekł; musiał być osłabiony, upadł - światło rzucane z krańca korytarza wystarczało, aby zlokalizować obcą sylwetkę.
Jeśli zbliżyliście się do sylwetki znajdującej się bliżej, mogliście rozpoznać Artura. Był ranny, osłabiony, jego ciało nosiło ślady zadrapań, ugryzień i potłuczeń, ubranie zlepione było krwią; właśnie wydzierał się z objęć sunących pnączy. Artur rozejrzał się za prowizoryczną bronią - wyłamane fragmenty krat, stalowe pręty, mógł ujrzeć w sali obok, wciąż tętniącej nie-życiem. Samuel i Sophia mogli poczuć silny zapach zgnilizny i podązając za wzrokiem Longbottoma dostrzec to, co Artur ujrzał wcześniej - wewnątrz osmolonej celi obok pnącza splatały się w kwiat, czarny, oblepiony czarnym śluzem, którego płatki poruszały się subtelnie jak rybie płetwy, a wnętrze - pulsowało jak ludzkie serce. Korytarz ciągnął się dalej, do światła, zewsząd otoczony kolejnymi celami. Był jednak zupełnie cichy.
Możecie wykonać w tej turze jedną lub dwie akcje w jednym lub dwóch postach, jeśli potrzebujecie posta uzupełniającego mistrza gry - zgłoście się po niego.
Jessa: 216/236 (15 - poparzenia, 5 - psychiczne)
Anthony: 219/249 (15 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte)
Sophia: 184/244 (35 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 10 - osłabienie); kara: -10
Randall: 167/232 (60 - tłuczone, 5 - cięte); -10; -15 do zaklęć wymagających celowania ( złamany oczodół, wylew krwi do oka)
Gabriel: 165/240 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 60 - szarpane); -15
Samuel: 193/266 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 28 - szarpane, 15 - tłuczone, 15 - poparzenia); kara: -10
Artur: 92/242 (50 - cięte, 30 - tłuczone, 70 - szarpane); kara: -40
Samuel wykorzystana moc Zakonu 1/5
Gabriel usiłował odgrodzić się od więźnia tarczą, jednak nie zdołał - istota wgryzła zęby w jego nogę, tuż nad kolanem, zmuszając Tonksa do upadku; paraliżujący ból przeszedł całe jego ciało - a tuż przy nim: znajdowała się istota, która nie zamierzała odpuszczać. Gabriel czuł własną ciepłą krew wypływającą z rany, zraszającą kamienie korytarza Azkabanu. Więzień szarpał jego nogę dalej, być może zamierzając odgryźć ją całkiem i nie wypuścił jej ze szczęk (siła ciosu). Stało się jednak coś znacznie gorszego; świetlista tarcza, która miała odgrodzić Gabriela od stwora, zaszła cieniem który wnet przywołał kolejną bestię. Cień zlał się z czarnymi pnączami, te - z wolna zaczęły kształtować się w sylwetkę identyczną do tej, która wciąż szarpała się z gęstym ruchomym piaskiem; zmaterializowana kłapnęła potężną szczęką. Bliźniaczy wilk stanął za Gabrielem i Anthonym.
Zaklęcie Anthony'ego nie sięgnęło celu, zostało wypaczone przez anomalię - wiązka pomknęła w korytarz skryty w mroku, ale widoczny dla jego wyostrzonych eliksirem zmysłów. Wyraźnie dostrzegł, jak promień zaklęcia zamienił się w Piersa; większego i wyższego niż ten z wizji przed momentem, był nieco zbyt daleko, a odwróconego tyłem Anthony nie był w stanie zbadać wzrokiem zbyt dokładnie, ale mogło mu się wydawać, że przypominał siebie takiego, jakim Zakonnicy widzieli go dzisiaj - był też tak samo ubrany. Biegł przed siebie, nerwowo oglądał się przez ramię; coś go goniło; pnącza pod jego stopami falowały, usiłując zacisnąć się na jego stopach, ale Piers skakał między nimi zwinnie jak sarna. W pewnym momencie jedno z pnączy podniosło się i owinęło wokół jego dłoni, mocno, ciasno, ale chłopiec zdołał wyszarpnąć rękę i pobiec dalej, Anthony dostrzegł schody, którymi chłopiec ruszył - zbiegł w dół.
Drugi jednak, nieumarły, wciąż był z nimi, chłopiec uniósł głowę do góry, wyglądając niepewnie ze swojej pozycji po każdym z was po kolei.
- Johnny - odpowiedział niepewnie Gabrielowi. Zaraz otworzył oczy szerzej, zrywając się na nogi - zamierzając zapewne pobiec za Anthonym - zatrzymał się jednak, kiedy jeden z trójki skierował się bliżej niego. - Ty też! Uciekaj! Przychodzi ich więcej, nie! - Wystraszony, zawahał się ruchem, zbyt długą chwilę - pozostając ostatecznie w miejscu. Zaklęcie Randalla chybiło celu.
Obowiązuje was mechanika poruszania się w trakcie pojedynku. Możecie wykonać w tej turze jedną lub dwie akcje w jednym lub dwóch postach, jeśli potrzebujecie posta uzupełniającego mistrza gry - zgłoście się po niego.
JESSA, SAMUEL, SOPHIA, ARTUR
Zaklęcie Samuela zadziałało dziwnie, niepokojąco, inaczej, niż zwykle - znajdował się w gnieździe anomalii, która wypaczała magię, oddziałując w ten sposób na cały kraj. Auror miał wrażenie, że obecność otaczała go zewsząd, wyczuwał dziesiątki, jeśli nie setki bytów, mniej lub bardziej wyraźnych, większość z nich pozostawała jednak nieruchoma; wśród nich niewątpliwie znajdowali się ci więźniowie, którzy przetrwali kataklizm, ale wśród nich czaiło się coś więcej, coś potężniejszego, coś trudnego do ujęcia. Wyraźne natomiast, i wyraźnie poruszające się, były dwie postaci przemieszczające się korytarzem w ich stronę.
Sophia i Samuel, trzymający wciąż półprzytomną Jessę pod ramię, wydostali się z sali tortur na korytarz; zamek bez trudu otworzył jeden z kluczy. Zgodnie z przewidywaniem Samuela, roślinne pnącza wiły się dalej - zdawały się jednak wić nieskończenie. Rozwidlać wąskim korytarzem na prawo i na lewo - prawy koniec zakrywała ciemność, lewa - jaśniała światłem, które pozwoliło dostrzec cień dwóch sylwetek. Jedna, znajdująca się dalej - gdy tylko znaleźliście się na zewnątrz - zamarła, a zaraz rzuciła się w dal, w ucieczkę - łoskot i hałas dał wam jednak jasno do zrozumienia, że daleko nie uciekł; musiał być osłabiony, upadł - światło rzucane z krańca korytarza wystarczało, aby zlokalizować obcą sylwetkę.
Jeśli zbliżyliście się do sylwetki znajdującej się bliżej, mogliście rozpoznać Artura. Był ranny, osłabiony, jego ciało nosiło ślady zadrapań, ugryzień i potłuczeń, ubranie zlepione było krwią; właśnie wydzierał się z objęć sunących pnączy. Artur rozejrzał się za prowizoryczną bronią - wyłamane fragmenty krat, stalowe pręty, mógł ujrzeć w sali obok, wciąż tętniącej nie-życiem. Samuel i Sophia mogli poczuć silny zapach zgnilizny i podązając za wzrokiem Longbottoma dostrzec to, co Artur ujrzał wcześniej - wewnątrz osmolonej celi obok pnącza splatały się w kwiat, czarny, oblepiony czarnym śluzem, którego płatki poruszały się subtelnie jak rybie płetwy, a wnętrze - pulsowało jak ludzkie serce. Korytarz ciągnął się dalej, do światła, zewsząd otoczony kolejnymi celami. Był jednak zupełnie cichy.
Możecie wykonać w tej turze jedną lub dwie akcje w jednym lub dwóch postach, jeśli potrzebujecie posta uzupełniającego mistrza gry - zgłoście się po niego.
Jessa: 216/236 (15 - poparzenia, 5 - psychiczne)
Anthony: 219/249 (15 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte)
Sophia: 184/244 (35 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 10 - osłabienie); kara: -10
Randall: 167/232 (60 - tłuczone, 5 - cięte); -10; -15 do zaklęć wymagających celowania ( złamany oczodół, wylew krwi do oka)
Gabriel: 165/240 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 60 - szarpane); -15
Samuel: 193/266 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 28 - szarpane, 15 - tłuczone, 15 - poparzenia); kara: -10
Artur: 92/242 (50 - cięte, 30 - tłuczone, 70 - szarpane); kara: -40
Samuel wykorzystana moc Zakonu 1/5
Kilka chwil po inkantacji, gdy moc wypłynęła z różdżki, Skamander miał wrażenie, że znalazł się w innej rzeczywistości. Lepkiej, żywej, jakby otaczające go powietrze było obecnością - Anomalia? - wyszeptał bardziej do siebie, nieruchomo wpatrując się w przestrzeń, nawet jeśli widział "za dużo" i nie umiał oddzielić jednej, prawdziwej tożsamości. Ale było coś jeszcze - Dwie sylwetki przed nami, w korytarzu - zakomunikował pospiesznie - Idziemy, bądź w gotowości - podparł mocniej Jessę, prowadząc ją dalej, w głąb, gdzie dostrzegł sylwetki. Jedna, umykająca... umykająca? Jeśli miał być to wróg, nie powinien ich atakować? Druga, bardziej pochylona, znajdowała się bliżej - Petryfikus... - zdążył wypowiedzieć pierwszą frazę czaru, ale wstrzymał się, gdy tylko zrozumiał kim był nieznajomy - Na Godryka, Artur! - ciężka gula, którą do tej pory utrzymywał w piersi, opadła. Zostawili go na pastwę śmierci, a jednak tu był. Poważnie ranny, osłabiony i chwiejący się, ale żył. Tylko przez moment przemknęła mu myśl, że spotyka kolejną, szaloną zagrywkę anomalii, ale tym razem pozwolił sobie na przyjęcie prawdy - Musisz użyć eliksirów, wciąż mamy ich wystarczająco - wciąż podtrzymywał towarzyszkę, ale wydawało się, że powoli odzyskiwała przytomność. Powoli, wyciągnął jeden z eliksirów (maść z wodnej gwiazdy) i podał go rannemu mężczyźnie - Kto jest z Tobą? - Liczył, że Longbottom będzie w stanie użyczyć swojej mocy - Potrzebny nam będzie patronus - patrzył na rozwidlenie korytarzy. jasny i ciemny i zdawało się z jednej strony, że odpowiedź była prosta, w którą stronę mieli pójść, a jednak nie tak oczywiste. Tym bardziej, że musieli znaleźć Piersa - szybciej niż piekielna anomalia i głos, które wcześniej próbował wbić kły w jego umysł. Jeśli patronus ruszy za zagubionym chłopcem - przynajmniej wskaże im drogę.
- Sophia... patrz - wskazał na budzący obrzydzenie kwiat. Woń zgnilizny wdzierała się w nozdrza i nieprzyjemnie wywracała nie tylko żołądek, ale myśli - To obrzydlistwo, to fragment anomalii... - zmarszczył brwi - Pomóż mi. Razem - zakończył myśl, wyciągając różdżkę bardziej przed siebie, celując jej koniec w otwarty, tętniący żywym mrokiem, kwiat. Metoda naprawy, którą uczył się od Bathildy, mocą białej magii, która pętała plugawą czerń. Być może, byli w stanie przynajmniej zwrócić jej uwagę bardziej ku sobie, nim sięgnie chłopca, Musieli znaleźć go pierwsi. Przymknął na moment powieki, przypominając sobie spojrzenie Bathildy, gdy darowała mu medalion. Czy miał zapamiętać ją taką? Chroniła ich. Nie wiedział w jaki sposób, ale wypaczona magia, która towarzyszyła im z każda inkantacją, nie zawsze odzywała się wynaturzeniem.
podaję eliksir dla Artura i używam metody zakonu na brzydkim kwiatku
- Sophia... patrz - wskazał na budzący obrzydzenie kwiat. Woń zgnilizny wdzierała się w nozdrza i nieprzyjemnie wywracała nie tylko żołądek, ale myśli - To obrzydlistwo, to fragment anomalii... - zmarszczył brwi - Pomóż mi. Razem - zakończył myśl, wyciągając różdżkę bardziej przed siebie, celując jej koniec w otwarty, tętniący żywym mrokiem, kwiat. Metoda naprawy, którą uczył się od Bathildy, mocą białej magii, która pętała plugawą czerń. Być może, byli w stanie przynajmniej zwrócić jej uwagę bardziej ku sobie, nim sięgnie chłopca, Musieli znaleźć go pierwsi. Przymknął na moment powieki, przypominając sobie spojrzenie Bathildy, gdy darowała mu medalion. Czy miał zapamiętać ją taką? Chroniła ich. Nie wiedział w jaki sposób, ale wypaczona magia, która towarzyszyła im z każda inkantacją, nie zawsze odzywała się wynaturzeniem.
podaję eliksir dla Artura i używam metody zakonu na brzydkim kwiatku
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 82
'k100' : 82
Udało jej się otworzyć drzwi jednym z kluczy, dzięki czemu mogli wyjść na korytarz. Mogła dostrzec na posadzce pnącza, biegnące w obie strony korytarza. Prawa wydawała się ciemna, ale po lewej dostrzegła światło i dwie czające się tam sylwetki, z których jedna zaczęła uciekać, choć zasłyszane dźwięki kazały podejrzewać, że prawdopodobnie się potknęła. Druga została, a Sophia po chwili mogła rozpoznać w niej... Artura. Wyglądał fatalnie, był poważnie ranny, ale żył, choć byli pewni, że zginął na ścieżce rozszarpany przez zmutowane wilki. Najwyraźniej zdołał jakoś uciec, a potem znalazł się tu, gdzie oni.
- Jak się tu znalazłeś? Myśleliśmy, że już po tobie – odezwała się, a w jej głosie zabrzmiała ulga. Dobrze było przekonać się, że ich towarzysz żył, że wcale nie zostawili go na pewną śmierć. Samuel podał mu opakowanie z maścią, wyglądał jakby zdecydowanie jej potrzebował. Oboje mieli też baczenie na osłabioną Jessę. – Widziałeś gdzieś pozostałych? Co się z tobą działo?
- Patronus to dobry pomysł – zgodziła się, ale jej uwagę przyciągnął obrzydliwy kwiat wyrastający z plątaniny pnączy w celi obok, cuchnący zgnilizną, pulsujący niczym serce i zdający się niemal zionąć czarną magią. Jego widok budził skojarzenie z jakimś chorym, rozkładającym się organem wewnętrznym. Był częścią anomalii?
Samuel również go zauważył, a gdy się odezwał, zrozumiała, co chciał zrobić. Skinęła głową – mogli spróbować obejść się z tym jak z innymi anomaliami. Naprawiali już w końcu razem ognisko wypaczonej mocy, oboje znali sposób stworzony przez Bathildę i mogli go użyć. Zapewne nie mieli szans uleczyć w ten sposób całej anomalii, ale może przynajmniej jej fragment? Nie wiadomo, czy to poskutkuje, ale musieli spróbować zadziałać na kwiat i pnącza siłą białej magii.
Uniosła własną różdżkę, zamierzając połączyć swoją moc z mocą Samuela, wesprzeć go tak jak kiedyś, w przeszłości, gdy razem naprawiali anomalię. Użyła sposobu Zakonu Feniksa, próbując wyzwolić z siebie czystą, białą moc.
| próbuję sposobu naprawy Zakonu!
- Jak się tu znalazłeś? Myśleliśmy, że już po tobie – odezwała się, a w jej głosie zabrzmiała ulga. Dobrze było przekonać się, że ich towarzysz żył, że wcale nie zostawili go na pewną śmierć. Samuel podał mu opakowanie z maścią, wyglądał jakby zdecydowanie jej potrzebował. Oboje mieli też baczenie na osłabioną Jessę. – Widziałeś gdzieś pozostałych? Co się z tobą działo?
- Patronus to dobry pomysł – zgodziła się, ale jej uwagę przyciągnął obrzydliwy kwiat wyrastający z plątaniny pnączy w celi obok, cuchnący zgnilizną, pulsujący niczym serce i zdający się niemal zionąć czarną magią. Jego widok budził skojarzenie z jakimś chorym, rozkładającym się organem wewnętrznym. Był częścią anomalii?
Samuel również go zauważył, a gdy się odezwał, zrozumiała, co chciał zrobić. Skinęła głową – mogli spróbować obejść się z tym jak z innymi anomaliami. Naprawiali już w końcu razem ognisko wypaczonej mocy, oboje znali sposób stworzony przez Bathildę i mogli go użyć. Zapewne nie mieli szans uleczyć w ten sposób całej anomalii, ale może przynajmniej jej fragment? Nie wiadomo, czy to poskutkuje, ale musieli spróbować zadziałać na kwiat i pnącza siłą białej magii.
Uniosła własną różdżkę, zamierzając połączyć swoją moc z mocą Samuela, wesprzeć go tak jak kiedyś, w przeszłości, gdy razem naprawiali anomalię. Użyła sposobu Zakonu Feniksa, próbując wyzwolić z siebie czystą, białą moc.
| próbuję sposobu naprawy Zakonu!
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 16
'k100' : 16
Tarcza nie powstrzymała ataku wynaturzonego więźnia, a ten mimo skrępowanych kończyn postanowił zrobić użytek ze swoich szczęk, które zacisnęły się na nodze powyżej jego kolana. I chociaż bardzo chciał, nie potrafił powstrzymać wiązanki nieprzyzwoitych słów, która wypłynęła z jego ust po tym jak zębiska tej poczwary - która kiedyś była człowiekiem, o czym z dziwną łatwością zapominał - zatopiły sie w jego nodze. Krew trysnęła i rozlała się szkarłatem na kamiennej posadzce. Czuł, jak ciepła ciecz wylewa się ze świeżej rany, w której nadal tkwiły w jego nodze. Zmarszczył czoło, musiał jakoś wyrwać się z tego zacisku. Ta ludzka pijawka musiała się w końcu odczepić, prawda? Musiał tylko wymyślić coś naprawdę szybko, jeżeli nie chciał stracić nogi. Może gdyby sparaliżować to coś? Przynajmniej przestałoby piłować jego nogę. - Petrificus Totalus - wymamrotał formułę zaklęcia, różdżką celując w postać więźnia. Starał się naprawdę skupić. Póki jeszcze nie utracił aż tak dużo krwi.
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Gabriel Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Zaklęcie które rzucił ponownie zostało wykrzywione przez anomalie. Rozdarło oś czasu sprawiając, że na krótką chwilę panujące wokół zamieszanie straciło na istotności w chwili w której Anthony dostrzegł w oddali prawdopodobnie kolejną wizję przeszłości. Tym razem bliższą. Widział uciekającego Piersa. To jak wymykał się czarno-magicznym pnączom. Dobiegł do schodów. Zbiegł po nich w dół. Duch wydał mu się mu momentalnie zbędny. Zignorował więc go.
- Widziałem go. Pobiegł w dół - rzucił szybko zaciskając zaraz usta w wąską kreskę niezadowolenia czując napływ kolejnej obecności od swojej prawej strony. I tak, nie wydawało mu się - przybył kolejny cień - Randal, orientuj się - fuknął widząc jak ten odbiegł w przeciwnym kierunku. Chwilę później ludzkie zwierze zawzięcie przetrzymywało Gabriela spowalniając cały pochód. Ogarnęła go frustracja. Odnosił wrażenie że stoją w miejscu. Poruszył różdżką bez wahania wskazując głąb tunelu.
- Abesio
|Pierwsza akcja: teleportuję się tu
- Widziałem go. Pobiegł w dół - rzucił szybko zaciskając zaraz usta w wąską kreskę niezadowolenia czując napływ kolejnej obecności od swojej prawej strony. I tak, nie wydawało mu się - przybył kolejny cień - Randal, orientuj się - fuknął widząc jak ten odbiegł w przeciwnym kierunku. Chwilę później ludzkie zwierze zawzięcie przetrzymywało Gabriela spowalniając cały pochód. Ogarnęła go frustracja. Odnosił wrażenie że stoją w miejscu. Poruszył różdżką bez wahania wskazując głąb tunelu.
- Abesio
|Pierwsza akcja: teleportuję się tu
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 42
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 42
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Magia nie do końca chciała mu sprzyjać. Poczuł szarpnięcie w nieokreślonym miejscu swego ciała będące jednoznaczne z konsekwencją nieudanego zaklęcia. Nie potrafił określić gdzie. Zacisną zęby i w takim wypadku przesunął się do przodu tyle ile mógł. Czuł napierającą zewsząd anomalię. Czarno-magiczne cienie wiły się w roślinnych kształtach. Pokraczne kreatury pochylały się nad nimi. A czas uciekał.
- Spróbujmy je rozproszyć białą magią - on sam raz próbował, lecz efekt był za słaby. Skoro jednak nie mogli sprawnie się przemieścić w głąb korytarza pozwalając się spowalniać to wypadałoby przynajmniej spróbować nie pozwolić się w dalszym ciągu osłabiać. Próbował więc ponownie spróbować naprawić anomalię wyuczoną metodą chcąc pozbyć się czarno-magicznych upiorów. Nie był pewien na jaki obszar uda im się wpłynąć lecz zdecydowanym priorytetem była, która pojawiła się na ich tyłach.
|Akcja druga: metoda naprawcza + jeśli Gabriel się przesunie to przemieszczam się na prawy górny heks na którym stał, a jak nie to stoję tam gdzie stałam
- Spróbujmy je rozproszyć białą magią - on sam raz próbował, lecz efekt był za słaby. Skoro jednak nie mogli sprawnie się przemieścić w głąb korytarza pozwalając się spowalniać to wypadałoby przynajmniej spróbować nie pozwolić się w dalszym ciągu osłabiać. Próbował więc ponownie spróbować naprawić anomalię wyuczoną metodą chcąc pozbyć się czarno-magicznych upiorów. Nie był pewien na jaki obszar uda im się wpłynąć lecz zdecydowanym priorytetem była, która pojawiła się na ich tyłach.
|Akcja druga: metoda naprawcza + jeśli Gabriel się przesunie to przemieszczam się na prawy górny heks na którym stał, a jak nie to stoję tam gdzie stałam
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Ból był zbyt mocny, albo to Jessa była za słaba. Przeszywał ją do głębi, doprowadzał do frustracji, do szaleństwa. Madejowe łoże raniło ją nie tylko fizycznie; bezsilność zamieniła się w strach. A co, jeśli nie uda jej się uciec? Jeśli to coś po prostu ją rozerwie? Zacisnęła zęby i spróbowała jeszcze raz, a nieudaną próbę oswobodzenia się przypłaciła głośnym jękiem. Starała się złapać oddech, lecz przerażenie zaczęło brać górę. Nie chciała się poddać, nie w takim momencie, lecz wszystkie mięśnie krzyczały prośby o koniec męki. Przegrała, a ból uderzył ze zdwojoną siłą.
Całą wieczność zajęło jej odzyskanie świadomości. Zemdlała? A może po prostu odpłynęła tak bardzo, że nie wiedziała co działo się w ich celi. Nagle znalazła się poza narzędziem tortur, rude włosy Sophii stanowiły punkt zaczepienia dla jej wzroku, lecz powieki po chwili na moment jej opadły. Starała się ustabilizować oddech, gdy drugie ramię pomogło jej powstać i iść. Wiedziała, że to Carter i Skamander uratowali jej właśnie tyłek, ale jedyne, o czym mogła myśleć w tej chwili, to odrobina odpoczynku. Wzięła jeden oddech, później kolejny, zamrugała i spróbowała na dłużej otworzyć oczy, wyprostować się. Przestać być zbędnym balastem.
Wydawało jej się, że przez tę nieskończoność straciła zbyt wiele, Piersa wciąż z nimi nie było, ale słyszała przecież jego krzyk. A może to były tylko majaki? Ostatni głęboki oddech przywrócił ją do względnej używalności.
- Dziękuję – wychrypiała, podnosząc głowę i dostrzegając swoją różdżkę w garści Sophii.
Gdy odzyskała ją wreszcie, zacisnęła palce mocniej na palisandrowym drewnie, a myśli chciała skupić już tylko i wyłącznie na zadaniu. Nie mogła teraz myśleć o swoich słabościach, musiała udowodnić sobie i pozostałym, że wciąż jest zdolna iść dalej.
Ale gdzie podziewał się Piers? Rozwidlenie nie dawało powodów do radości, jedna z dróg mogła okazać się niewłaściwa. Diggory wydawało się jednak, że znalazła na to sposób.
- Expecto Patronum – wymówiła najgłośniej, jak potrafiła – Biegnij do Piersa – zarządziła, marząc o tym, by jej pointer nie tylko doprowadził ich do chłopca, ale także przyniósł mu ochronę. Gdziekolwiek się znajdował.
Całą wieczność zajęło jej odzyskanie świadomości. Zemdlała? A może po prostu odpłynęła tak bardzo, że nie wiedziała co działo się w ich celi. Nagle znalazła się poza narzędziem tortur, rude włosy Sophii stanowiły punkt zaczepienia dla jej wzroku, lecz powieki po chwili na moment jej opadły. Starała się ustabilizować oddech, gdy drugie ramię pomogło jej powstać i iść. Wiedziała, że to Carter i Skamander uratowali jej właśnie tyłek, ale jedyne, o czym mogła myśleć w tej chwili, to odrobina odpoczynku. Wzięła jeden oddech, później kolejny, zamrugała i spróbowała na dłużej otworzyć oczy, wyprostować się. Przestać być zbędnym balastem.
Wydawało jej się, że przez tę nieskończoność straciła zbyt wiele, Piersa wciąż z nimi nie było, ale słyszała przecież jego krzyk. A może to były tylko majaki? Ostatni głęboki oddech przywrócił ją do względnej używalności.
- Dziękuję – wychrypiała, podnosząc głowę i dostrzegając swoją różdżkę w garści Sophii.
Gdy odzyskała ją wreszcie, zacisnęła palce mocniej na palisandrowym drewnie, a myśli chciała skupić już tylko i wyłącznie na zadaniu. Nie mogła teraz myśleć o swoich słabościach, musiała udowodnić sobie i pozostałym, że wciąż jest zdolna iść dalej.
Ale gdzie podziewał się Piers? Rozwidlenie nie dawało powodów do radości, jedna z dróg mogła okazać się niewłaściwa. Diggory wydawało się jednak, że znalazła na to sposób.
- Expecto Patronum – wymówiła najgłośniej, jak potrafiła – Biegnij do Piersa – zarządziła, marząc o tym, by jej pointer nie tylko doprowadził ich do chłopca, ale także przyniósł mu ochronę. Gdziekolwiek się znajdował.
when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water
The member 'Jessa Diggory' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 48
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 48
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Super. Naprawdę super. To znaczy, podejrzewałem, że zaklęcie mi nie wyjdzie, ale to akurat mój najmniejszy problem. Największym jest to, że Tonks wylosował w szczęśliwej trzynastce kolejnego potwora z cienia. Naprawdę ekstra, tego nam było trzeba. Dobra, wiem, że to nie jego wina, ale i tak czuję się trochę zły. Rozczarowany. Bo prawda jest taka, że nie umiem się do niczego przydać. Nawet kierunki mi się pomyliły. To chyba przez to oko, nie widzę ścian ani nic. Zresztą, miałem przyjrzeć się też temu dziwnemu kwiatowi, ale w połowie drogi stwierdzam, że to bez sensu. Nie znam się przecież na roślinach, wzrok też mam aktualnie nietęgi, więc lepiej po prostu odpuścić. Bo to prowadzi donikąd, słowo daję. Więc, ech, rezygnuję z mojego planu wymyślonego na poczekaniu i bezsensownego jak kalesony w upalne dni, więc wracam się do towarzystwa. Z powrotem. Ale uważnie, nie chcę wdepnąć w piaski ani zostać zagryzionym na śmierć. Zresztą, na pewno jestem bardzo niesmaczny.
- Sorry, zagapiłem się - mruczę gdzieś pomiędzy krokami, po czym jak już dołączam do reszty, to też przyłączam się do tej naprawy. To znaczy, nie wierzę w moje zdolności w tym stanie, ale no, tak jak już stwierdziłem tysiąc razy wcześniej, muszę próbować. Dlatego unoszę różdżkę i usiłuję zapanować nad mroczną anomalią, tak jak robiliśmy to do tej pory. Według instrukcji. Mam nadzieję, że może ze zmasowanym atakiem nas trzech, to się uda. Oby. Byłoby miło, w sensie.
Jestem nieogarem, więc się wracam tu, na czerwone R. I próbuję pomóc w naprawie mym towarzyszom
- Sorry, zagapiłem się - mruczę gdzieś pomiędzy krokami, po czym jak już dołączam do reszty, to też przyłączam się do tej naprawy. To znaczy, nie wierzę w moje zdolności w tym stanie, ale no, tak jak już stwierdziłem tysiąc razy wcześniej, muszę próbować. Dlatego unoszę różdżkę i usiłuję zapanować nad mroczną anomalią, tak jak robiliśmy to do tej pory. Według instrukcji. Mam nadzieję, że może ze zmasowanym atakiem nas trzech, to się uda. Oby. Byłoby miło, w sensie.
Jestem nieogarem, więc się wracam tu, na czerwone R. I próbuję pomóc w naprawie mym towarzyszom
I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda