Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Loch Ness
Brzeg jeziora
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brzeg jeziora
Kamienista plaża przy jeziorze niemal w całości pokryta jest różnobarwnymi kamykami, które, według miejscowej legendy, są wypluwane przez potwora z Loch Ness jako drobny podarunek za skromne życie mieszkańców pobliskiej wioski. Przy wschodzie i zachodzie słońca plaża lśni tysiącami barw, tworząc swój naturalny pokaz świateł. Wśród nich znajduje się kilka z nich, które ponoć mają szczególną moc. Wierzy się, że kamień turkusowy, włożony na najwyższą półkę szafy, chroni dom przed bahankami; kamień purpurowy, zostawiony w szafce na buty, chroni domowników przed chochlikami kornwalijskimi, które uwielbiają kraść damskie obuwie; kamień karmazynowy, położony na kuchennym parapecie, strzeże dom przed plagą smutku.
By odnaleźć właściwy kamień, rzuć kością k100 (nie dolicza się bonusu za spostrzegawczość). Wyrzucenie wyniku 47 pozwala odnaleźć kamień turkusowy; wyrzucenie wyniku 73 pozwala odnaleźć kamień purpurowy; wyrzucenie wyniku 100 pozwala odnaleźć kamień karmazynowy.
By odnaleźć właściwy kamień, rzuć kością k100 (nie dolicza się bonusu za spostrzegawczość). Wyrzucenie wyniku 47 pozwala odnaleźć kamień turkusowy; wyrzucenie wyniku 73 pozwala odnaleźć kamień purpurowy; wyrzucenie wyniku 100 pozwala odnaleźć kamień karmazynowy.
Ta lokacja zawiera kości.
Każdy powód do radości był dobry. Ale wiadomo że w granicach rozsądku. Wszystko było dla ludzi, jednak niektórzy nie dostrzegali specjalnej różnicy między wszystkim a przesadą. Tego dnia nie trzeba było się obawiać fanatyzmu czy przesadnego dbania o jakieś zwyczaje. Tłum składał się z przeróżnych, naprawdę przeróżnych czarodziejów i czarownic. Niektórzy pewnie nie byli nawet z Brytanii, a to znaczyło, że nie mogli znać zwyczajów. Jay też widział niektóre po raz pierwszy mimo, że Hogwart leżał w Szkocji. Szkoła nie narzucała jednak kultury, będąc koedukacyjną stolicą wielu młodych ludzi, którzy pochodzili z każdego zakątka wysp. Vane uwielbiał inność i niepowtarzalność w ludzkiej aparycji czy zachowaniu, które tworzyły kogoś wyjątkowego. Trzeba było jednak przyznać profesorowi, że postrzegał tak cały świat - najmniejsze źdźbło trawy, kosmiczny meteoryt, każde wyjście słońca ponad horyzont. Czy był romantykiem? Na pewno nie i tak siebie nie postrzegał, dostrzegając w romantyzmie zgubę i przekładanie go nad wszystko inne. Gdyby postrzegał jedynie przez ten koncept świat, zapewne nie tańczyłby teraz z Pomoną. Lub właściwie nie próbował doprowadzić się do porządku po wielkiej wywrotce. We włosach wciąż miał resztki zielonej rośliny, ale nie zwracał na to uwagi. Na pewno wyglądał dzięki temu bardziej uroczo. Otrzepał się i w tym samym momencie usłyszał słowa Pomony. Podniósł na nią spojrzenie, zauważając, że faktycznie może już miała dość.
- W takim razie nie ma co się już męczyć - odparł, rozumiejąc jej wytłumaczenie. Sam miał jeszcze w sobie wiele energii, ale musiał zadbać o swoją partnerkę do tańca. Lub właściwie teraz to już do jedzenie, bo oboje byli smakoszami, prawda? Uśmiechnął się więc porozumiewawczo w stronę panny Sprout i zaoferował jej ramię, które miało być wspólną decyzją o zejściu z podestu i udaniu się do ciast. Jayden wiedział, że dla niego zabawa jeszcze się nie skończyła, ale czy to grzech rozkoszować się pysznym weselnym jedzeniem? Cóż. Właściwie niewybaczalnym błędem byłoby, gdyby nie poszli jeść. Ot co!
|zt x2
- W takim razie nie ma co się już męczyć - odparł, rozumiejąc jej wytłumaczenie. Sam miał jeszcze w sobie wiele energii, ale musiał zadbać o swoją partnerkę do tańca. Lub właściwie teraz to już do jedzenie, bo oboje byli smakoszami, prawda? Uśmiechnął się więc porozumiewawczo w stronę panny Sprout i zaoferował jej ramię, które miało być wspólną decyzją o zejściu z podestu i udaniu się do ciast. Jayden wiedział, że dla niego zabawa jeszcze się nie skończyła, ale czy to grzech rozkoszować się pysznym weselnym jedzeniem? Cóż. Właściwie niewybaczalnym błędem byłoby, gdyby nie poszli jeść. Ot co!
|zt x2
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Na ten wieczór Morie nie stroiła się specjalnie. Koszula w kwiaty, modna ostatnio, choć ta moda dopiero wchodziła, spodnie z wysokim stanem i czarny płaszczyk od Madame Malkin, który ostatnio kupiła w strasznych bólach przez anomalie. Cóż, chodziła w nim teraz codziennie, więc chyba był tego wart. Za ciepło było jednak żeby nosić szalik czy się zapinać pod szyję, więc wsuwała tylko dłonie w kieszenie rozpiętego okrycia. Niesforne loki miała spięte w nierówny kok, z którego trochę wystawały pojedyncze pasma włosów, kręcąc się przy tym w zabawne śrubki. Niespecjalnie się starała, ale wiedziała, że akurat przy Elorze nie musi się ciągle pilnować. Czuła się przy tej dziewczynie tak swobodnie jak przy nikim innym. W dodatku od dawna udało jej się namówić na wolny dzień, który miał być tym następnym - wiedziała, że na pewno przyda jej się dużo odpoczynku po dzisiejszym dniu.
Spotkały się w Dziurawym Kotle, z którego zaczęły swoją wielką podróż. Najpierw po lampce wina, wznosząc toast za spotkanie. Gdy już się nie bylo w jednej szkole, a każdy miał swoje życie i swoją pracą nie było już tak dużo czasu, żeby po prostu usiąść i gadać jak za dawnych czasów. Ten dzień nazwałaby dniem wspomnień. Niezliczoną ilość razy wspominały Hogwart, swoje dziecinne wybryki, pierwsze zauroczenia. Morie podchodziła do tych wspomnień z nostalgią, ale bez smutku. Cieszyła się z tego, że te wspomnienia były, ale nie chciała wracać do tamtego czasu. Głównie z powodu tego, że trochę wstydziła się tego jakim typem nastolatki była. Musiała oberwać trochę po tyłku, żeby zrozumieć w jaki sposób naprawdę działa świat. Przestała być tak wymądrzająca się i wyniosła, nie chwaliła się na prawo i lewo co to by nie ona. Teraz była spokojną i bardzo analitycznie myślącą młodą kobietą. A kiedy opróżniała pół butelki wina stawała się nagle również mistrzynią satyry w towarzystwie, świetną tancerką, po prostu wszystkim co było super i co przyciągało. Aż szkoda, że tylko po alkoholu.
Po jakimś czasie (bo Morie tego kompletnie nie liczyła) opuściły kominkiem Dziurawy Kocioł, żeby udać się do innego pubu, który znajdował się dosyć daleko. Chociaż czasami gubiły się nawzajem w tłumie ludzi to zawsze w jakiś sposób udawało im się odnaleźć w tych wszystkich miejscach. Morie już nie liczyła też ile razy tańczyła swing z jakimś nieznajomym facetem, ale bawiła się świetnie.
Gdy emocje trochę zaczęły opadać, dziewczęta zaczęły rozmyślać nad dalszym pociągnięciem tego wieczoru. W końcu wolne nie zdarzało się tak często i trzeba było to wykorzystać w stu procentach. Było już całkiem późno, kiedy upijały wino z kieliszków w barze w Szkocji, do którego przeniosły się jakąś godzinę wcześniej. I ten pomysł przyszedł kompletnie znikąd, ale obie stwierdziły, że jest niesamowity - powinny wybrać się na biwak w lesie, bo to przecież taki genialny pomysł! Morie wzięła więc pod pachę butelkę wina i wyszła z baru razem z Elorą, skąd udały się nad brzeg jeziora Loch Ness.
Nocą było niesamowicie piękne, zwłaszcza po lekkiej ilości alkoholu, która idealizowała widziany przez ciemnowłosą świat. Grunt pod podeszwami jej butów był nierówny i twardy, pełen kamieni. Nie było zimno zupełnie, nawet mimo delikatnej bryzy tworzącej się na brzegu jeziora. Morrigan kucnęła, niezbyt dobrze trzymając się na nogach, ale podparła się dłonią, którą od razu złapała za jeden z kamieni leżących tuż przy jej prawej nodze.
In all the good times
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
Morie Cunningham
Zawód : redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
don't underestimate
the seductive power of
a decent vocabulary
the seductive power of
a decent vocabulary
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Morie Cunningham' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 12
'k100' : 12
To była gorączka piątkowej nocy, zdecydowanie. Zaczęło się niewinnie, zaledwie spotkanie towarzyskie w Dziurawym Kotle, w którym jej twarz o zgrozo zaczynała być kojarzona. Butelka wina i swobodna pogawędka, wspomnień czar zawiódł ich o kilka lat wstecz, ale dobrze było się tak z siebie pośmiać za młodu.
Elora doszła jednak do wniosku, że nie przeżyła od tamtego czasu wielkiej transformacji i dalej robi te same błędy, niczym obłąkaniec, który wierzy iż powtarzanie w kółko tego samego przyniesie w końcu inny rezultat. Za to Morie, to już była inna historia. W szkole była częstym obiektem jej kpin, ale nie było już pomiędzy nimi urazy, bo te zawsze potrafiła odbić, czasem nawet nazbyt celnie.
Aż w szoku była jak teraz dobrze się z nią przebywało.
Po kieliszku, dwóch, stawała się idealnym kompanem do zabawy i z nią Elora nie musiała się wcale obawiać, że ją zagada. Zresztą genialny pomysł, aby zrobić sobie rundkę po kilku pubach, zamiast zatrzymywać się przy jednym, należał właśnie do niej!
Wina było więcej i więcej, a wieczór z każdym kieliszkiem stawał się coraz piękniejszy. Podczas gdy jej towarzyszka śmiało wywijała na parkiecie, ona wolała trzymać się raczej baru i to właśnie w tamtych okolicach rozsiewać swój urok szerokim uśmiechem, przyjemnym słówkiem lub dwoma, no bo skoro nastrój ma tak świetny, dlaczego miała by go psuć innym?
Wiedziała, że jutrzejszego poranka z trudem przyjdzie jej poprawnie wymienić chociaż jedną nazwę lokalu, w którym zabawiły, ale nie spodziewała się, że z Londynu wywieje je aż na północne krańce, prosto do Szkocji!
Gdyby nie jej całkiem częste wycieczki w te okolice, może by i miała większa trudność w zrozumieniu miejscowych, a tak mogła przynajmniej się pośmiać z koleżanki. W końcu jednak gorączka osiągnęła punkt krytyczny.
W głowie niebezpiecznie wirowało, na twarzy czuła palące rumieńce, wiedziała, że na to pomóc może jedynie świeże powietrze, dlatego spacer po okolicy wydał się całkiem oczywisty. Po zaopatrzeniu się na drogę, złapały się po rękę i wytoczyły w mrok nocy, niepomne na swój stan, wiek czy chociażby fakt iż w kraju panuje stan wojenny. Któż by się tym przejmował?
Z dala od powietrza gęstego od dymu papierosowego i oparów alkoholu, w głowie im trochę pojaśniało. Na tyle, iż do jasnej głowy bardzo szybko zawitał całkiem nowy pomysł.
- Ale tu ślicznie- zamruczała z zachwytem, patrząc na delikatnie falującą powierzchnie jeziora, w którym odbijał się chłodny blask księżyca. W oczach jednak tak bardzo jej się wszystko mieniło, że musiała zaraz dodać z chichotem:- A ile dzisiaj księżyców mamy!
I chwała Merlinowi, że trzymały się jeszcze przez chwilę pod ramię, bo już by leżała tu rozciągnięta. Plaża była kamienista, co nie było wcale takie miłe dla stóp obutych w niewysoki obcas.
Zaczerpnęła wielki haust powietrza i spojrzała na towarzyszkę, niepewna co ta robi. Coś się stało? Niedobrze jej? Miała nadzieję iż nie, bo wtedy musiała by się nią zająć jakoś i dobry nastrój by prysł. Przynajmniej dla jednej z nich i nie mowa tu wcale o niej samej. Wyglądało jednak na to, iż rozgląda się ona za czymś.
- Nie wiem co tu można znaleźć, ale raczej nie złoto- zaśmiała się, sama także rozglądając dookoła, ciekawa czy coś przykuje jej słabnący wzrok.- Jutro zajrzysz do kieszeni i co najwyżej garść ślimaków tam zastaniesz.
To było idealne miejsce na rozpalenie ognia i dopicie ostatniej butelki, ale żeby znaleźć tu gdzieś jakiś chrust czy suche patyki? Powinny były pomyśleć o tym po drodze.
Odsunęła się od Morie, podchodząc do wody, do której pochyliła się, zanurzając w niej opuszki palców. Nie była wcale zimna i nieprzyjemna tak jak się spodziewała.
- Wiesz, co zawsze chciałam zrobić?- zapytała na głoś, czując że język przestaje jej powoli słuchać i traci zwinność, której by się po nim spodziewała.- Popływać w nocy. Hej Morie! A ty umiesz pływać?
Z tymi słowami zrzuciła z ramion okrywający ją płaszcz i przykucnęła, rozsznurowując buty. Wyglądało na to, że ona już decyzję podjęła, ledwie pomysł pojawił się jej w głowie. Od dawna już miała wybrać się na wodę, ale ciągle brakowało jej okazji, a niebawem już miało zrobić się na to za zimno. To była ostatnia okazja.
Elora doszła jednak do wniosku, że nie przeżyła od tamtego czasu wielkiej transformacji i dalej robi te same błędy, niczym obłąkaniec, który wierzy iż powtarzanie w kółko tego samego przyniesie w końcu inny rezultat. Za to Morie, to już była inna historia. W szkole była częstym obiektem jej kpin, ale nie było już pomiędzy nimi urazy, bo te zawsze potrafiła odbić, czasem nawet nazbyt celnie.
Aż w szoku była jak teraz dobrze się z nią przebywało.
Po kieliszku, dwóch, stawała się idealnym kompanem do zabawy i z nią Elora nie musiała się wcale obawiać, że ją zagada. Zresztą genialny pomysł, aby zrobić sobie rundkę po kilku pubach, zamiast zatrzymywać się przy jednym, należał właśnie do niej!
Wina było więcej i więcej, a wieczór z każdym kieliszkiem stawał się coraz piękniejszy. Podczas gdy jej towarzyszka śmiało wywijała na parkiecie, ona wolała trzymać się raczej baru i to właśnie w tamtych okolicach rozsiewać swój urok szerokim uśmiechem, przyjemnym słówkiem lub dwoma, no bo skoro nastrój ma tak świetny, dlaczego miała by go psuć innym?
Wiedziała, że jutrzejszego poranka z trudem przyjdzie jej poprawnie wymienić chociaż jedną nazwę lokalu, w którym zabawiły, ale nie spodziewała się, że z Londynu wywieje je aż na północne krańce, prosto do Szkocji!
Gdyby nie jej całkiem częste wycieczki w te okolice, może by i miała większa trudność w zrozumieniu miejscowych, a tak mogła przynajmniej się pośmiać z koleżanki. W końcu jednak gorączka osiągnęła punkt krytyczny.
W głowie niebezpiecznie wirowało, na twarzy czuła palące rumieńce, wiedziała, że na to pomóc może jedynie świeże powietrze, dlatego spacer po okolicy wydał się całkiem oczywisty. Po zaopatrzeniu się na drogę, złapały się po rękę i wytoczyły w mrok nocy, niepomne na swój stan, wiek czy chociażby fakt iż w kraju panuje stan wojenny. Któż by się tym przejmował?
Z dala od powietrza gęstego od dymu papierosowego i oparów alkoholu, w głowie im trochę pojaśniało. Na tyle, iż do jasnej głowy bardzo szybko zawitał całkiem nowy pomysł.
- Ale tu ślicznie- zamruczała z zachwytem, patrząc na delikatnie falującą powierzchnie jeziora, w którym odbijał się chłodny blask księżyca. W oczach jednak tak bardzo jej się wszystko mieniło, że musiała zaraz dodać z chichotem:- A ile dzisiaj księżyców mamy!
I chwała Merlinowi, że trzymały się jeszcze przez chwilę pod ramię, bo już by leżała tu rozciągnięta. Plaża była kamienista, co nie było wcale takie miłe dla stóp obutych w niewysoki obcas.
Zaczerpnęła wielki haust powietrza i spojrzała na towarzyszkę, niepewna co ta robi. Coś się stało? Niedobrze jej? Miała nadzieję iż nie, bo wtedy musiała by się nią zająć jakoś i dobry nastrój by prysł. Przynajmniej dla jednej z nich i nie mowa tu wcale o niej samej. Wyglądało jednak na to, iż rozgląda się ona za czymś.
- Nie wiem co tu można znaleźć, ale raczej nie złoto- zaśmiała się, sama także rozglądając dookoła, ciekawa czy coś przykuje jej słabnący wzrok.- Jutro zajrzysz do kieszeni i co najwyżej garść ślimaków tam zastaniesz.
To było idealne miejsce na rozpalenie ognia i dopicie ostatniej butelki, ale żeby znaleźć tu gdzieś jakiś chrust czy suche patyki? Powinny były pomyśleć o tym po drodze.
Odsunęła się od Morie, podchodząc do wody, do której pochyliła się, zanurzając w niej opuszki palców. Nie była wcale zimna i nieprzyjemna tak jak się spodziewała.
- Wiesz, co zawsze chciałam zrobić?- zapytała na głoś, czując że język przestaje jej powoli słuchać i traci zwinność, której by się po nim spodziewała.- Popływać w nocy. Hej Morie! A ty umiesz pływać?
Z tymi słowami zrzuciła z ramion okrywający ją płaszcz i przykucnęła, rozsznurowując buty. Wyglądało na to, że ona już decyzję podjęła, ledwie pomysł pojawił się jej w głowie. Od dawna już miała wybrać się na wodę, ale ciągle brakowało jej okazji, a niebawem już miało zrobić się na to za zimno. To była ostatnia okazja.
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Elora Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Stan w którym teraz była sprawiał, że wszystko wydawało się dobrym pomysłem, a humor niesamowicie jej dopisywał, ale daleko jeszcze było do momentu, w którym zrobiłoby się jej niedobrze. Wątroba wprawdzie nie była najszczęśliwszym z jej organów, ale za to została nieźle zaprawiona w boju. Przykucając chciała sprawdzić czy ziemia rzeczywiście jest chłodna. Nie była. Nic pod jej palcami nie było zimne, nawet lekki wiatr, porywający lekko jej włosy spięte w dwa zadziorne kucyki wydawał się wcale niezimny. Chociaż Morie czuła całkiem dobrą świadomość, która pozwalała jej pamiętać każdy dzisiejszy krok, zdecydowanie daleka była od stanu normalnego.
Wyprostowała się ponownie i oparła rękę o ramię koleżanki, bo inaczej pewnie wbiłaby te kamienie w tyłek i byłoby naprawdę niefajnie. Ostatnie czego chciała to mieć jakieś bliskie spotkanie z twardym i w dodatku mokrym gruntem, nawet jeśli zapewne średnio odczułaby ból tego zdarzenia. Wpatrzyła się w rozciągającą się przed nią zupełnie ciemną taflę wody, w której odbijało się calusieńkie nocne niebo. Wyglądało to cudownie - jakby ciemny firmament z masą złocistych punkcików rozdwoił się przed ich oczami.
- Fe, jeszcze wlezą mi te ślimaki do szafy. Wiesz, że one jedzą papier? Moje biedne książki. - jęknęła niezadowolona. Jakie to okropne by było, gdyby jakieś okropne, oślizłe ślimaki zjadłyby jej notatki, rękopisy, opasłe tomiszcza od Historii Magii! Co za okropność, nawet sobie tego nie wyobrażała, ale aż lekko pobladła, kiedy ta myśl pojawiła się w jej głowie, przez co rzeczywiście Elora mogła myśleć, że ją zemdliło. Jej stan zdecydowanie poprawiał jej wyobraźnię, wspaniale działał.
- Chwila, że co? - spytała nie do końca dowierzając, że dziewczyna naprawdę to zaproponowała. Czy to nie było tak jakby wybitnie niebezpieczne? Morie często bywała ostoją rozsądku w takich sytuacjach, nawet w takim stanie w jakim teraz była... Blondynka jednak nawet nie czekała na jakąkolwiek reakcję ze strony dziewczyny. Zaczęła od ściągania ciuchów, co sprawiło, że Morrigan uniosła wysoko brwi. - No umiem pływać, ale... to nie jest dobry pomysł.
Nie, przecież nie mogły tak postąpić! Nie miały nic na przebranie, żadnego planu, no i pewnie będzie im zimno. W dodatku plaża była strasznie kamienista i będzie trzeba zdjąć buty, żeby wejść do wody, co będzie jak poranią sobie nogi? Tysiąc czarnych scenariuszy spłynęło do jej głowy.
- H-hej, chwila! - Morie złapała koleżankę za ramię, choć wyglądało to bardziej jak próba oparcia się o nią niż zatrzymania jej przed czymkolwiek w tej chwili. Cunningham trochę się słaniała na słabych nogach. - Naprawdę chcesz pływać? Przecież... średnio cokolwiek widać! Co jak tutaj są topielce? Uwielbiają atakować w nocy...
Tak, trzeba bylo przyznać - Morie to trochę strachajło. Raczej nie praktykowała takich niebezpiecznych rzeczy nawet jesli, często unosiła się głupim honorem, mówiąc Ja nie zrobię?! Potrzymaj mi piwo!
Wyprostowała się ponownie i oparła rękę o ramię koleżanki, bo inaczej pewnie wbiłaby te kamienie w tyłek i byłoby naprawdę niefajnie. Ostatnie czego chciała to mieć jakieś bliskie spotkanie z twardym i w dodatku mokrym gruntem, nawet jeśli zapewne średnio odczułaby ból tego zdarzenia. Wpatrzyła się w rozciągającą się przed nią zupełnie ciemną taflę wody, w której odbijało się calusieńkie nocne niebo. Wyglądało to cudownie - jakby ciemny firmament z masą złocistych punkcików rozdwoił się przed ich oczami.
- Fe, jeszcze wlezą mi te ślimaki do szafy. Wiesz, że one jedzą papier? Moje biedne książki. - jęknęła niezadowolona. Jakie to okropne by było, gdyby jakieś okropne, oślizłe ślimaki zjadłyby jej notatki, rękopisy, opasłe tomiszcza od Historii Magii! Co za okropność, nawet sobie tego nie wyobrażała, ale aż lekko pobladła, kiedy ta myśl pojawiła się w jej głowie, przez co rzeczywiście Elora mogła myśleć, że ją zemdliło. Jej stan zdecydowanie poprawiał jej wyobraźnię, wspaniale działał.
- Chwila, że co? - spytała nie do końca dowierzając, że dziewczyna naprawdę to zaproponowała. Czy to nie było tak jakby wybitnie niebezpieczne? Morie często bywała ostoją rozsądku w takich sytuacjach, nawet w takim stanie w jakim teraz była... Blondynka jednak nawet nie czekała na jakąkolwiek reakcję ze strony dziewczyny. Zaczęła od ściągania ciuchów, co sprawiło, że Morrigan uniosła wysoko brwi. - No umiem pływać, ale... to nie jest dobry pomysł.
Nie, przecież nie mogły tak postąpić! Nie miały nic na przebranie, żadnego planu, no i pewnie będzie im zimno. W dodatku plaża była strasznie kamienista i będzie trzeba zdjąć buty, żeby wejść do wody, co będzie jak poranią sobie nogi? Tysiąc czarnych scenariuszy spłynęło do jej głowy.
- H-hej, chwila! - Morie złapała koleżankę za ramię, choć wyglądało to bardziej jak próba oparcia się o nią niż zatrzymania jej przed czymkolwiek w tej chwili. Cunningham trochę się słaniała na słabych nogach. - Naprawdę chcesz pływać? Przecież... średnio cokolwiek widać! Co jak tutaj są topielce? Uwielbiają atakować w nocy...
Tak, trzeba bylo przyznać - Morie to trochę strachajło. Raczej nie praktykowała takich niebezpiecznych rzeczy nawet jesli, często unosiła się głupim honorem, mówiąc Ja nie zrobię?! Potrzymaj mi piwo!
In all the good times
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
Morie Cunningham
Zawód : redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
don't underestimate
the seductive power of
a decent vocabulary
the seductive power of
a decent vocabulary
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Widząc zaskoczenie towarzyszki uśmiechnęła się łobuzersko, kontynuując ściąganie butów. Trochę słabo widziała i można by rzec, że i place lekko niedomagały, ale ostatecznie poradziła sobie i z nimi, zsuwając je ze stóp.
Pod palcami momentalnie poczuła wilgoć i piasek, przed którymi pończocha nie była absolutnie żadnym niezabezpieczeniem. I chociaż coś z tyłu jej głowy szeptało, że to faktycznie szalony pomysł, tak teraz nie potrafiła się tym przejąć. Nie dotykało jej zimno, a wilgoć i szorstkie drobinki nie szły w parze z komfortem, zresztą nie było to nic czym zaraz nie zajmie się skutecznie woda.
- Niedobry, bo co?- zachichotała pod nosem, nie potrafiąc wziąć na poważnie zaniepokojenia Morie. Cały wieczór upłynął im tak wyjątkowo zgodnie i zabawnie, że nie można było pozwolić aby teraz się z czegoś wyłamała.- Jesteś czarownicą czy nie?
Wykrzywiła wargi w bardziej ironicznym wyrazie i zerknęła na brunetkę, odwracając się do niej powoli przodem. Oczywiście łażenie po tych kamulcach na boso nie było bezpieczne, ale czy stan nietrzeźwości cokolwiek tu zmieniał? Wcale się jej tak nie wydawało- nie teraz i przynajmniej nie będzie bolało jak cholera jeżeli się skaleczy.
A jutro na wszystkie bolączki znajdzie się lekarstwo, ale to jutro, na razie nie ma co się u,umartwiać na zapas.
- Nie będziemy się oddalać nigdzie, spokojnie- sił swoich przeceniać nie zamierzała.
Bez słowa sięgnęła pomiędzy połami płaszczyka do kokardy zawiązanej pod jej szyją, pociągając lekko za jeden z ogonków- ta nie stawiała najmniejszego nawet oporu, z łatwością rozsupłując się i ukazując fragment jasnej, gładkiej skóry.- Czyżby ślizgonkę straszek obleciał?
Uniosła wyżej jasną brew z drwiącym wyrazem twarzy, cofając się o krok. Nie zamierzała rezygnować, bo na wszystko jej zdaniem jest rozwiązanie, jeżeli tylko się chce. No teraz co prawda życie im lekko komplikowały te całe przeklęte anomalie, ale da się to obejść, albo też się zaryzykuje..
Sama w tym czasie sięgnęła do wstążki w pasie, za którą pociągnęła, uwalniając nieco swoje ciało od ciasno przylegającego materiału, by móc w spokoju zająć się guzikami z boku, po uporaniu z którymi już tylko krok dzielił ją od rozstania się z odzieniem.
- No w sumie, nie spodziewałabym się po slizgonie niczego więcej- przyznała, z nieznacznym wzruszeniem ramion, w przerwach memłając pod nosem przekleństwa na oporne i skomplikowane zapięcie.- Bez obrazy Morie, ale o was najlepszego zdania nie mam. Wiesz.. tchórzliwi, mocni tylko w gębie i odważni tylko w kupie, dlatego gryfoni byli ZAWSZE o krok przed wami, cokolwiek byście nie mówili.
Uporała się, w końcu! Złapała za spódnicę i pociągnęła w górę, z niemałym już trudem pozbywając się jej przez głowę, chwiejąc przy tym niebezpiecznie. Została w samej bieliźnie i śnieżnobiałej, cienkiej podkoszulce, rzucając Morie ostatnie spojrzenie przed odważnym zanurzeniem w atramentową toń.
- Rozumiem, że czytanie o takich rzeczach jest o wiele.. łatwiejsze. I do tego nudne. Biedna, biedna Cunningham.
Pokręciła głową z ubolewaniem i odwróciła się w stronę brzegu, powoli zanurzając w wodzie stopy. Była chłodna, ale nie aż tak zimna jakby się tego obawiała, czuła jak łaskoczące uczucie podchodzi do kostek, następnie pnie się wyżej i wyżej wzdłuż łydek, aż do kolan, w chwilę potem obejmuje już uda.. w miarę jak krok po kroku zanurzała się coraz bardziej.
Obejmował ją chłód, ale wiedziała, jak skutecznie go przepędzi. Uznawszy, że jest dostatecznie głęboko, rzuciła się całym ciałem w przód, mimowolnie piszcząc.
Było zimno!
Pod palcami momentalnie poczuła wilgoć i piasek, przed którymi pończocha nie była absolutnie żadnym niezabezpieczeniem. I chociaż coś z tyłu jej głowy szeptało, że to faktycznie szalony pomysł, tak teraz nie potrafiła się tym przejąć. Nie dotykało jej zimno, a wilgoć i szorstkie drobinki nie szły w parze z komfortem, zresztą nie było to nic czym zaraz nie zajmie się skutecznie woda.
- Niedobry, bo co?- zachichotała pod nosem, nie potrafiąc wziąć na poważnie zaniepokojenia Morie. Cały wieczór upłynął im tak wyjątkowo zgodnie i zabawnie, że nie można było pozwolić aby teraz się z czegoś wyłamała.- Jesteś czarownicą czy nie?
Wykrzywiła wargi w bardziej ironicznym wyrazie i zerknęła na brunetkę, odwracając się do niej powoli przodem. Oczywiście łażenie po tych kamulcach na boso nie było bezpieczne, ale czy stan nietrzeźwości cokolwiek tu zmieniał? Wcale się jej tak nie wydawało- nie teraz i przynajmniej nie będzie bolało jak cholera jeżeli się skaleczy.
A jutro na wszystkie bolączki znajdzie się lekarstwo, ale to jutro, na razie nie ma co się u,umartwiać na zapas.
- Nie będziemy się oddalać nigdzie, spokojnie- sił swoich przeceniać nie zamierzała.
Bez słowa sięgnęła pomiędzy połami płaszczyka do kokardy zawiązanej pod jej szyją, pociągając lekko za jeden z ogonków- ta nie stawiała najmniejszego nawet oporu, z łatwością rozsupłując się i ukazując fragment jasnej, gładkiej skóry.- Czyżby ślizgonkę straszek obleciał?
Uniosła wyżej jasną brew z drwiącym wyrazem twarzy, cofając się o krok. Nie zamierzała rezygnować, bo na wszystko jej zdaniem jest rozwiązanie, jeżeli tylko się chce. No teraz co prawda życie im lekko komplikowały te całe przeklęte anomalie, ale da się to obejść, albo też się zaryzykuje..
Sama w tym czasie sięgnęła do wstążki w pasie, za którą pociągnęła, uwalniając nieco swoje ciało od ciasno przylegającego materiału, by móc w spokoju zająć się guzikami z boku, po uporaniu z którymi już tylko krok dzielił ją od rozstania się z odzieniem.
- No w sumie, nie spodziewałabym się po slizgonie niczego więcej- przyznała, z nieznacznym wzruszeniem ramion, w przerwach memłając pod nosem przekleństwa na oporne i skomplikowane zapięcie.- Bez obrazy Morie, ale o was najlepszego zdania nie mam. Wiesz.. tchórzliwi, mocni tylko w gębie i odważni tylko w kupie, dlatego gryfoni byli ZAWSZE o krok przed wami, cokolwiek byście nie mówili.
Uporała się, w końcu! Złapała za spódnicę i pociągnęła w górę, z niemałym już trudem pozbywając się jej przez głowę, chwiejąc przy tym niebezpiecznie. Została w samej bieliźnie i śnieżnobiałej, cienkiej podkoszulce, rzucając Morie ostatnie spojrzenie przed odważnym zanurzeniem w atramentową toń.
- Rozumiem, że czytanie o takich rzeczach jest o wiele.. łatwiejsze. I do tego nudne. Biedna, biedna Cunningham.
Pokręciła głową z ubolewaniem i odwróciła się w stronę brzegu, powoli zanurzając w wodzie stopy. Była chłodna, ale nie aż tak zimna jakby się tego obawiała, czuła jak łaskoczące uczucie podchodzi do kostek, następnie pnie się wyżej i wyżej wzdłuż łydek, aż do kolan, w chwilę potem obejmuje już uda.. w miarę jak krok po kroku zanurzała się coraz bardziej.
Obejmował ją chłód, ale wiedziała, jak skutecznie go przepędzi. Uznawszy, że jest dostatecznie głęboko, rzuciła się całym ciałem w przód, mimowolnie piszcząc.
Było zimno!
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Czy nie było oczywistym dlaczego ten pomysł nie jest dobry? Widoczność była ograniczona przez czynniki zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne. W dodatku nawet mimo tego, że jej percepcja mówiła trochę inaczej, zdawała sobie sprawę, że jest naprawdę zimno. Nic dziwnego, że miała pewne opory, nawet pomimo tego jak odurzona się czuła. Jej wzrok spoczął na koleżance, którą widziała dobrze tylko ze względu na to jak niewielka odległość je dzieliła. Zacisnęła lekko palce obu dłoni, gdy zobaczyła, że dziewczyna nie widzi w tym żadnego powodu do zmartwień - powoli odsłaniała coraz więcej, nawet nie drżąc z chłodu. Przez to Morie przez chwilę pomyślała, że może powinna również sprawdzić, czemu ciało Elory nie reaguje jak na jej umysł logicznie. Chciała już coś powiedzieć. Odwieść ją od głupich pomysłów, ale wtedy odezwała się blondynka, sprawiając, że coś w niej drgnęło mocno i sprawiło, że aż zacisnęła zęby. Na tyle, że dało się zauważyć, że jej twarz wykrzywiła się w grymasie.
Czy naprawdę Elora znała już ją na tyle dobrze, że doskonale wiedziała, gdzie uderzyć, żeby dziewczyna poczuła złość? Przecież nie była głupia! Doskonale wiedziała i czuła, że to podpuszczanie i to w najjaśniejszy sposób jaki da się wyobrazić. Nie trzeba było mieć dwieście IQ, żeby to wyczuć ani nawet być trochę trzeźwym. Z jakiegoś powodu pomimo pełnej świadomości, poczuła się strasznie urażona przez te oskarżające słowa. Spędziła naprawdę mnóstwo czasu, broniąc swojego honoru jako części domu węża. Była nietypowym nabytkiem Slytherinu - daleko jej było do czystości krwi, ale za to bardzo blisko do braterstwa i ambicji, których wąż miał być symbolem w Hogwarcie. Próbowała udowodnić wszystkim wokół, że jest najlepsza, lepsza od jakiegokolwiek Gryfona (zwłaszcza od jej największej rywalki - Minervy). Nigdy jednak nie próbowała wybić na piedestał całego swojego domu. Jak rasowa Ślizgonka myślała o sobie i nigdy nie chciała, żeby ktokolwiek oceniał jej przez pryzmat historii całego Slytherinu.
Elora odwróciła się i w tym momencie Morrigan rozpięła duże guziki płaszcza, wyrzuciła go za siebie, a zaraz po tym dołączyła chustka. Buty rozwiązała, szybko zdjęła je, a żeby ochronić stopy przez zimnem i bólem przy dotyku nogami kamieni, przystanęła na swoim płaszczu. Rozpięła i zdjęła spodnie z wysokim stanem, a po nich beżowy golf. Dopiero, kiedy miała tylko biały podkoszulek i bieliznę, objęła się ramionami. Poczuła, że to naprawdę głupi pomysł, ale nadal miała w głowie słowa obrażające ją niesamowicie. Mocna tylko w gębie?! Chyba tylko wtedy, kiedy opróżniała kolejną butelkę alkoholu szybciej niż mała Elorka! Więc żeby przebić się przez chłód i przestać się trząść, co ją dopadło bardzo szybko - zaczęła biec. Wbiegła do wody chlapiąc na wszystkie strony i szybko zanurzyła ciało w ciemnej wodzie aż po ramiona, przez co aż jęknęła głośno, przez chwilę trzęsąc się jak podczas jakiegoś ataku dziwnej choroby.
- Na co czekasz? Czyżbyś sama bała się niewinnej wody?! - spytała dumna z siebie niesamowicie, że jednak udało jej się wyprzedzić Elorę, a co więcej - zamachnęła się i falą wody pochlapała wszystko to, co zostało na jej ciele suche.
Czy naprawdę Elora znała już ją na tyle dobrze, że doskonale wiedziała, gdzie uderzyć, żeby dziewczyna poczuła złość? Przecież nie była głupia! Doskonale wiedziała i czuła, że to podpuszczanie i to w najjaśniejszy sposób jaki da się wyobrazić. Nie trzeba było mieć dwieście IQ, żeby to wyczuć ani nawet być trochę trzeźwym. Z jakiegoś powodu pomimo pełnej świadomości, poczuła się strasznie urażona przez te oskarżające słowa. Spędziła naprawdę mnóstwo czasu, broniąc swojego honoru jako części domu węża. Była nietypowym nabytkiem Slytherinu - daleko jej było do czystości krwi, ale za to bardzo blisko do braterstwa i ambicji, których wąż miał być symbolem w Hogwarcie. Próbowała udowodnić wszystkim wokół, że jest najlepsza, lepsza od jakiegokolwiek Gryfona (zwłaszcza od jej największej rywalki - Minervy). Nigdy jednak nie próbowała wybić na piedestał całego swojego domu. Jak rasowa Ślizgonka myślała o sobie i nigdy nie chciała, żeby ktokolwiek oceniał jej przez pryzmat historii całego Slytherinu.
Elora odwróciła się i w tym momencie Morrigan rozpięła duże guziki płaszcza, wyrzuciła go za siebie, a zaraz po tym dołączyła chustka. Buty rozwiązała, szybko zdjęła je, a żeby ochronić stopy przez zimnem i bólem przy dotyku nogami kamieni, przystanęła na swoim płaszczu. Rozpięła i zdjęła spodnie z wysokim stanem, a po nich beżowy golf. Dopiero, kiedy miała tylko biały podkoszulek i bieliznę, objęła się ramionami. Poczuła, że to naprawdę głupi pomysł, ale nadal miała w głowie słowa obrażające ją niesamowicie. Mocna tylko w gębie?! Chyba tylko wtedy, kiedy opróżniała kolejną butelkę alkoholu szybciej niż mała Elorka! Więc żeby przebić się przez chłód i przestać się trząść, co ją dopadło bardzo szybko - zaczęła biec. Wbiegła do wody chlapiąc na wszystkie strony i szybko zanurzyła ciało w ciemnej wodzie aż po ramiona, przez co aż jęknęła głośno, przez chwilę trzęsąc się jak podczas jakiegoś ataku dziwnej choroby.
- Na co czekasz? Czyżbyś sama bała się niewinnej wody?! - spytała dumna z siebie niesamowicie, że jednak udało jej się wyprzedzić Elorę, a co więcej - zamachnęła się i falą wody pochlapała wszystko to, co zostało na jej ciele suche.
In all the good times
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
Morie Cunningham
Zawód : redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
don't underestimate
the seductive power of
a decent vocabulary
the seductive power of
a decent vocabulary
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Słysząc plus rozchlapywanej wody za sobą, domyśliła się, że dopięła swego. Zachichotała pod nosem zadowolona, bo wcale nie była pewna, czy udałoby się wciągnąć jej brunetkę do wody wbrew jej woli, bo i owszem, taka myśl także pojawiła się w jasnej głowie.
W chwilę potem już miała natomiast wrażenie, że sam mózg za chwilę jej zamarznie, gdy zimna fala uderzyła ją prosto w twarz, mocząc także włosy.
Wrzasnęła, po chwili zmuszona wyparsknąć całą wodę, która naleciała jej do ust.
- Niecna! - krzyknęła, wbijając spojrzenie w ciemną sylwetkę nieopodal, gdyż twarz Morie stała się ledwie widocznym, rozmytym dyskiem jasności w otaczającym je półmroku.- Bała? Ja? Dobre sobie!
Parsknęła, czując jak stopy ślizgają się na omszałych kamieniach zaścielających dno. Nie przewracała się jednak, ruchami ramion utrzymując górą cześć ciała w jako takim pionie.
No i proszę, kto by pomyślał, że woda taka przydatna po pijanemu?
Po chwili jednak znudziło ją balansowanie, dlatego odbiła się stopami od dna i ruszyła wpław dalej. Nie zdarzyło się jej jeszcze pływać w takim stanie i musiała przyznać, że jest jej dziwnie, czuła się niczym oderwana od fizyczności i praw jakimi rządził się ten świat.
Jej ruchy raz wolniejsze, a raz szybsze sprawiały, że traciła orientacje. Jak daleko odpłynęła? Czy w ogóle się poruszyła, czy może ani odrobinę i jej kolana potrą zaraz o kamieniste dno?
Do tego bujało nią lekko, czuła lekkie odrętwienie i.. brak własnego ciężaru, to wszystko sprawiło, iż na myśl przyszło jej.. latanie.
Nie jednak na miotle czy na zwierzęciu, a za pomocą swego ciała. Tak jakby cały wszechświat poruszał się dookoła niej, znieruchomiałej, zastygłej w niemym oczekiwaniu.
Drgnęła, niczym wybudzona ze snu, słysząc zbliżający się doń chlupot wody.
- Czekam sobie tylko na topielce!- krzyknęła, kpiąc sobie z jej niepokojów.- Chyba już tu są..
Dodała już ciszej i wbiła spojrzenie w wodę przed sobą, jak gdyby istniała najmniejsza szansa, że jej zaszklone oczy przebiją ciemność toni.
I nagle, bez uprzedzenia zanurkowała. Planowała złapać Morie za kostkę i wciągnąć pod wodę, ale okazało się to fatalnym pomysłem.
Zamykanie oczu i zanurzanie, kiedy i bez tego łatwo traciło się orientację góra-dół. Wypychało ją, ale walczyła z tym uparcie, aż do momentu kiedy nie wypuściła nieoczekiwanie całego powietrza z płuc, opijając przy tym wodą. Gwałtownie zerwała się do wynurzenia, wpadając na drugą dziewczynę.
Podtrzymując się jej, dotarła w końcu do powietrza, łapiąc je łapczywie i próbując zaśmiać w głos, przez co zakrztusiła się tylko mocniej. Przez bardzo krótką chwilę, to było nawet przerażające uczucie.
- Marna ze mnie syrena po winie.
Przyznała z rozżaleniem dosłyszalnym w głosie, rozglądając się, w którą stronę jest brzeg, a znalezienie go wcale nie było taka prostą sprawą, jakby się mogło wydawać. Wszystko stapiało się w mroku w jedno i ląd i woda, których granic od nieba nie odcinało nawet pojedyncze światełko, które niczym latarnia morska, mogłoby wskazać im drogę.
Musiała naprawdę wytężyć wzrok.
W chwilę potem już miała natomiast wrażenie, że sam mózg za chwilę jej zamarznie, gdy zimna fala uderzyła ją prosto w twarz, mocząc także włosy.
Wrzasnęła, po chwili zmuszona wyparsknąć całą wodę, która naleciała jej do ust.
- Niecna! - krzyknęła, wbijając spojrzenie w ciemną sylwetkę nieopodal, gdyż twarz Morie stała się ledwie widocznym, rozmytym dyskiem jasności w otaczającym je półmroku.- Bała? Ja? Dobre sobie!
Parsknęła, czując jak stopy ślizgają się na omszałych kamieniach zaścielających dno. Nie przewracała się jednak, ruchami ramion utrzymując górą cześć ciała w jako takim pionie.
No i proszę, kto by pomyślał, że woda taka przydatna po pijanemu?
Po chwili jednak znudziło ją balansowanie, dlatego odbiła się stopami od dna i ruszyła wpław dalej. Nie zdarzyło się jej jeszcze pływać w takim stanie i musiała przyznać, że jest jej dziwnie, czuła się niczym oderwana od fizyczności i praw jakimi rządził się ten świat.
Jej ruchy raz wolniejsze, a raz szybsze sprawiały, że traciła orientacje. Jak daleko odpłynęła? Czy w ogóle się poruszyła, czy może ani odrobinę i jej kolana potrą zaraz o kamieniste dno?
Do tego bujało nią lekko, czuła lekkie odrętwienie i.. brak własnego ciężaru, to wszystko sprawiło, iż na myśl przyszło jej.. latanie.
Nie jednak na miotle czy na zwierzęciu, a za pomocą swego ciała. Tak jakby cały wszechświat poruszał się dookoła niej, znieruchomiałej, zastygłej w niemym oczekiwaniu.
Drgnęła, niczym wybudzona ze snu, słysząc zbliżający się doń chlupot wody.
- Czekam sobie tylko na topielce!- krzyknęła, kpiąc sobie z jej niepokojów.- Chyba już tu są..
Dodała już ciszej i wbiła spojrzenie w wodę przed sobą, jak gdyby istniała najmniejsza szansa, że jej zaszklone oczy przebiją ciemność toni.
I nagle, bez uprzedzenia zanurkowała. Planowała złapać Morie za kostkę i wciągnąć pod wodę, ale okazało się to fatalnym pomysłem.
Zamykanie oczu i zanurzanie, kiedy i bez tego łatwo traciło się orientację góra-dół. Wypychało ją, ale walczyła z tym uparcie, aż do momentu kiedy nie wypuściła nieoczekiwanie całego powietrza z płuc, opijając przy tym wodą. Gwałtownie zerwała się do wynurzenia, wpadając na drugą dziewczynę.
Podtrzymując się jej, dotarła w końcu do powietrza, łapiąc je łapczywie i próbując zaśmiać w głos, przez co zakrztusiła się tylko mocniej. Przez bardzo krótką chwilę, to było nawet przerażające uczucie.
- Marna ze mnie syrena po winie.
Przyznała z rozżaleniem dosłyszalnym w głosie, rozglądając się, w którą stronę jest brzeg, a znalezienie go wcale nie było taka prostą sprawą, jakby się mogło wydawać. Wszystko stapiało się w mroku w jedno i ląd i woda, których granic od nieba nie odcinało nawet pojedyncze światełko, które niczym latarnia morska, mogłoby wskazać im drogę.
Musiała naprawdę wytężyć wzrok.
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Chłód wody powodował, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Czuła jak sztywnieją jej palce. Pomysł to nie był najwspanialszy. Wiedziała jedynie, że musi się ruszać, wtedy szybciej przyzwyczai się do otaczającego ją chłodu.
Nie, żeby to był pierwszy raz, kiedy działo się coś podobnego. Nie sądziła jednak, że tak łatwo wskoczy do wody w samej podkoszulce. W dodatku jezioro nie było zbyt przyjazne. Stopy bolały od ocierania się o twarde kamienie, którymi usłane było ciemne dno zbiornika. Nie było tak przyjemne jak jasny piasek rekreacyjnych plaż. Nie, one akurat musiały wybrać kamienną plażę szkockiego jeziora, w którym jeszcze podobno pływał słynny potwór. Cóż, Morie nie nazwałaby tego trafionym pomysłem.
I tak narzekała sobie do siebie, jak zwykle z resztą, bo bycie okropnym czarnowidzem do czegoś zobowiązuje. Nie dawała jednak poznać, że uważa ten pomysł za wybitnie głupi i może skończyć się tragicznie dla obu dziewczyn. Morie stała na płyciźnie, chociaż zamoczona już po szyję. Nadal jej stopy pewnie trzymały się podłoża i nie miała zamiaru wypływać dalej. Nie zabraniała też tego Elorze. Niech się bawi. Jej stan doprowadził ją do pewnego rodzaju obojętności na to co się stanie, głowa ciągnęła w dół. To okropne, ale musiała powoli trzeźwieć, bo powieki same jej opadały...
Złapała Elorę ramionami, kiedy ta próbowała wypłynąć tuż obok niej i lekko oklepała ją po plecach. Kiedy wszystko wróciło już do normy, zaśmiała się z rozbawieniem i zbliżyła swoją twarz do twarzy blondynki. Zupełnie jakby chciała zacząć konspiracyjny szept.
- Ej... Ej. Musimy wrócić na brzeg, potrzebuję więcej wina. - powiedziała cicho po czym pociągnęła lekko nosem. Chłód sprawiał, że miała zupełnie zawalone zatoki. Jej ciemne loki przylgnęły do twarzy i ramion, okalając jej skórę. Mozliwe, że to był nawet pierwszy raz kiedy blondynka widziała Morie bez iście lwiej burzy loków, a gdy jej fryzura była oklapnięta wyglądąła trochę jak zmokła kura. Bo w sumie zmokła była. Na pewno wydawała się od razu nieco drobniejsza i niższa. - Lepiej nie bądź syreną, bo jeszcze się nam tu jacyś żeglarze zlecą.
Zaśmiała się pod nosem. Nie puszczała koleżanki ani na chwilę i probówała się rozejrzeć gdzie dokładnie znajdzie brzeg. Była dosyć pewna kierunku z którego przyszła... A może nie była? Sama już nie wiedziała co jest prawdziwe w tym miejscu.
Nie, żeby to był pierwszy raz, kiedy działo się coś podobnego. Nie sądziła jednak, że tak łatwo wskoczy do wody w samej podkoszulce. W dodatku jezioro nie było zbyt przyjazne. Stopy bolały od ocierania się o twarde kamienie, którymi usłane było ciemne dno zbiornika. Nie było tak przyjemne jak jasny piasek rekreacyjnych plaż. Nie, one akurat musiały wybrać kamienną plażę szkockiego jeziora, w którym jeszcze podobno pływał słynny potwór. Cóż, Morie nie nazwałaby tego trafionym pomysłem.
I tak narzekała sobie do siebie, jak zwykle z resztą, bo bycie okropnym czarnowidzem do czegoś zobowiązuje. Nie dawała jednak poznać, że uważa ten pomysł za wybitnie głupi i może skończyć się tragicznie dla obu dziewczyn. Morie stała na płyciźnie, chociaż zamoczona już po szyję. Nadal jej stopy pewnie trzymały się podłoża i nie miała zamiaru wypływać dalej. Nie zabraniała też tego Elorze. Niech się bawi. Jej stan doprowadził ją do pewnego rodzaju obojętności na to co się stanie, głowa ciągnęła w dół. To okropne, ale musiała powoli trzeźwieć, bo powieki same jej opadały...
Złapała Elorę ramionami, kiedy ta próbowała wypłynąć tuż obok niej i lekko oklepała ją po plecach. Kiedy wszystko wróciło już do normy, zaśmiała się z rozbawieniem i zbliżyła swoją twarz do twarzy blondynki. Zupełnie jakby chciała zacząć konspiracyjny szept.
- Ej... Ej. Musimy wrócić na brzeg, potrzebuję więcej wina. - powiedziała cicho po czym pociągnęła lekko nosem. Chłód sprawiał, że miała zupełnie zawalone zatoki. Jej ciemne loki przylgnęły do twarzy i ramion, okalając jej skórę. Mozliwe, że to był nawet pierwszy raz kiedy blondynka widziała Morie bez iście lwiej burzy loków, a gdy jej fryzura była oklapnięta wyglądąła trochę jak zmokła kura. Bo w sumie zmokła była. Na pewno wydawała się od razu nieco drobniejsza i niższa. - Lepiej nie bądź syreną, bo jeszcze się nam tu jacyś żeglarze zlecą.
Zaśmiała się pod nosem. Nie puszczała koleżanki ani na chwilę i probówała się rozejrzeć gdzie dokładnie znajdzie brzeg. Była dosyć pewna kierunku z którego przyszła... A może nie była? Sama już nie wiedziała co jest prawdziwe w tym miejscu.
In all the good times
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
Morie Cunningham
Zawód : redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
don't underestimate
the seductive power of
a decent vocabulary
the seductive power of
a decent vocabulary
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Tak poważna sprawa wymagała stanowczego, natychmiastowego działania. Nie można było pozwolić, aby akurat teraz zaczęła przyświecać im trzeźwość umysłu, jeszcze nie teraz. Skinęła zatem głową i czując jak chwieje się wraz z ruchami wzburzonej wody, pociągnęła ją w kierunku brzegu. Czy może raczej tam gdzie się jej wydawało, że on będzie. Niestety instynkt zdawał się zwodzić ją, jak i przy każdej innej nadarzającej się okazji, co zrozumiała także ona sama, kiedy woda dosięgnąwszy jej warg, zostawiła na nich paskudny, rybi posmak. Nie wiedziała jak to możliwe, że nie wyczuła go wcześniej, ale kontemplacja tego na nic by się jej zdała tu i teraz, dlatego mozolnie, wyjątkowo niezgrabnie zawróciła, prowadząc je w przeciwnym kierunku. Wiedziała, że prędzej czy później dotrą do tego przeklętego brzegu.
- Chodź, chodź już wiem gdzie- wymamrotała, unosząc twarz jak najwyżej, by nie musieć pić już więcej tej ohydnej wody.- Na pewno gdzieś jest.. o wiem, szukaj Wielkiego Wozu!
Spojrzała w niebo przelotnie, ale ciężko jej było dostrzec na nim cokolwiek poza sierpem księżyca, a nawet i ten rozmywał się jej w nieforemną, jasną plamę. Pamiętała, że ta konstelacja wskazuje północ, tylko od której strony był brzeg..?
Nieważne! Znajdą go i tak.. o, o! Woda się chyba obniża jak idą w tą stronę!
Na jej wargach wykwitł triumfalny uśmiech, którego nawet nie zatarło potknięcie się tuż przy samym brzegu. Bolesne zapewne, ale to dopiero jutro.
Teraz musiały tylko jeszcze znaleźć swoje rzeczy, a w nich różdżkę..
- A można było rozpalić ognisko- mruknęła pod nosem, przez chwilę czując lekki stres, że być może właśnie zostały oto bez ubrań, a co gorsza bez różdżek!- I chyba rozumiem już po co ludziom magia.. ta, no jak ona.. bezzaklęciowa..
Coś jest fonetycznie nie pasowało w nazwie, której właśnie użyła, ale kto by się tym przejmował. Wzruszyła ramionami do siebie, ze wzrokiem wbitym w ziemię, kontynuując poszukiwania ich rozwalonych rzeczy.
Wtem kopnęła coś i usłyszała dźwięk upadającej, szklanej butelki. Wino! Chyba się nie zbiło. Oby, bo Morie to nie zadowo.. Och, a oto były chyba i jej buty, no wreszcie! Schyliła się do nich chwiejne, zdrętwiałymi palcami przeszukując leżąca obok kupkę materiału w poszukiwaniu znajomego kawałka drewna.
- Czas na suszenie- oznajmiła, po dłuższej chwili prostując się z różdżką w dłoni.
Od czasu kiedy wszystko zaczęło wariować dookoła, rzuciła już wiele zaklęć, więc nie sądziła, aby teraz miało coś nagle pójść nie tak. Skierowała ją na siebie i wypowiedziała formułkę, gotowa w dokładnie ten sam sposób zająć się koleżanką, zaraz po sobie. Wygłupy wygłupami, ale nie chciała przechodzić przez początki przeziębienia i kaca w tym samym czasie.
Dwa rzuty:
1. Może się rzuci jakiś kamyk w oczy
2. Zaklęcie
- Chodź, chodź już wiem gdzie- wymamrotała, unosząc twarz jak najwyżej, by nie musieć pić już więcej tej ohydnej wody.- Na pewno gdzieś jest.. o wiem, szukaj Wielkiego Wozu!
Spojrzała w niebo przelotnie, ale ciężko jej było dostrzec na nim cokolwiek poza sierpem księżyca, a nawet i ten rozmywał się jej w nieforemną, jasną plamę. Pamiętała, że ta konstelacja wskazuje północ, tylko od której strony był brzeg..?
Nieważne! Znajdą go i tak.. o, o! Woda się chyba obniża jak idą w tą stronę!
Na jej wargach wykwitł triumfalny uśmiech, którego nawet nie zatarło potknięcie się tuż przy samym brzegu. Bolesne zapewne, ale to dopiero jutro.
Teraz musiały tylko jeszcze znaleźć swoje rzeczy, a w nich różdżkę..
- A można było rozpalić ognisko- mruknęła pod nosem, przez chwilę czując lekki stres, że być może właśnie zostały oto bez ubrań, a co gorsza bez różdżek!- I chyba rozumiem już po co ludziom magia.. ta, no jak ona.. bezzaklęciowa..
Coś jest fonetycznie nie pasowało w nazwie, której właśnie użyła, ale kto by się tym przejmował. Wzruszyła ramionami do siebie, ze wzrokiem wbitym w ziemię, kontynuując poszukiwania ich rozwalonych rzeczy.
Wtem kopnęła coś i usłyszała dźwięk upadającej, szklanej butelki. Wino! Chyba się nie zbiło. Oby, bo Morie to nie zadowo.. Och, a oto były chyba i jej buty, no wreszcie! Schyliła się do nich chwiejne, zdrętwiałymi palcami przeszukując leżąca obok kupkę materiału w poszukiwaniu znajomego kawałka drewna.
- Czas na suszenie- oznajmiła, po dłuższej chwili prostując się z różdżką w dłoni.
Od czasu kiedy wszystko zaczęło wariować dookoła, rzuciła już wiele zaklęć, więc nie sądziła, aby teraz miało coś nagle pójść nie tak. Skierowała ją na siebie i wypowiedziała formułkę, gotowa w dokładnie ten sam sposób zająć się koleżanką, zaraz po sobie. Wygłupy wygłupami, ale nie chciała przechodzić przez początki przeziębienia i kaca w tym samym czasie.
Dwa rzuty:
1. Może się rzuci jakiś kamyk w oczy
2. Zaklęcie
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Elora Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'k100' : 95
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'k100' : 95
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Bryza wydawała się taka przyjemna jeszcze chwilę temu. Taka delikatna, poruszała nieznacznie ciemnymi włosami dziewczyny, niemal się nie czuło jej chłodu. Teraz ten delikatny wiatr był wręcz boleśnie zimny. A coraz bardziej wynurzały się z wody z każdym krokiem. Jej włosy wyprostowały się i wydawało jej się to odejmowac trochę wzrostu i przykleiły się mocno do mokrej skóry. Objęła ramię Elory, żeby trzymać się jak najbliżej niej. Jeszcze by się zgubiły, a tak przynajmniej mogła podtrzymać koleżankę, kiedy ta prawie się potknęła. Mogło się to źle skończyć, mogła się potłuc, a Morie nie była dobra w magii leczniczej i pobrudziłyby swoje ubrania.
- Co brzęczysz? - spytała ciężkim tonem. Miała gęsią skórkę na całym ciele, to było straszne. Przecież ona trzeźwiała, tak nie może być! Nawet zaczynała ją boleć głowa... Trzask szklanej butelki od razu ją obudził. Rozejrzała się niepewnie po najbliższym terenie. Wydawało się w porządku... Przynajmniej na początku.
Gdy znalazły się ich ubrania, znalazły się też różdżki. Morie chwyciła swoją (prawdopodobnie). Nim jednak to zrobiła, zauważyła, że coś jest trochę nie tak. Jej stopa była jakaś ciepła i mocniej mokra niż już powinna. Zwłaszcza to zauważyła, gdy Elora rzuciła na nie suszące zaklęcie. Chwilę trzeba było poczekać, czy zaraz nie stanie się coś złego dodatkowo... Nie, raczej się nie stało.
Po chwili dopiero się zorientowała, że to jednak była butelka ich wina i upadła prosto na kamień, który ją rozbił, zaś szkło wbiło się w nogę brunetki. Jęknęła cicho.
- El... Ell, ja umieram... - pisnęła przerażona. Za mocno trzeźwiała... I jeszcze wino! Kompletnie się rozlało! To było nie do pomyślenia... - N-nasze wino... Ratuj co zostało!
Machnęła po chwili różdżką. Chciała cokolwiek zobaczyć w tej ciemności zanim zacznie się ubierać. Byłoby głupio zacząć ubierać spodnie na głowę czy coś...
- Lumos!
- Co brzęczysz? - spytała ciężkim tonem. Miała gęsią skórkę na całym ciele, to było straszne. Przecież ona trzeźwiała, tak nie może być! Nawet zaczynała ją boleć głowa... Trzask szklanej butelki od razu ją obudził. Rozejrzała się niepewnie po najbliższym terenie. Wydawało się w porządku... Przynajmniej na początku.
Gdy znalazły się ich ubrania, znalazły się też różdżki. Morie chwyciła swoją (prawdopodobnie). Nim jednak to zrobiła, zauważyła, że coś jest trochę nie tak. Jej stopa była jakaś ciepła i mocniej mokra niż już powinna. Zwłaszcza to zauważyła, gdy Elora rzuciła na nie suszące zaklęcie. Chwilę trzeba było poczekać, czy zaraz nie stanie się coś złego dodatkowo... Nie, raczej się nie stało.
Po chwili dopiero się zorientowała, że to jednak była butelka ich wina i upadła prosto na kamień, który ją rozbił, zaś szkło wbiło się w nogę brunetki. Jęknęła cicho.
- El... Ell, ja umieram... - pisnęła przerażona. Za mocno trzeźwiała... I jeszcze wino! Kompletnie się rozlało! To było nie do pomyślenia... - N-nasze wino... Ratuj co zostało!
Machnęła po chwili różdżką. Chciała cokolwiek zobaczyć w tej ciemności zanim zacznie się ubierać. Byłoby głupio zacząć ubierać spodnie na głowę czy coś...
- Lumos!
In all the good times
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
I find myself longing for change
and in the bad times
I fear myself
Morie Cunningham
Zawód : redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
don't underestimate
the seductive power of
a decent vocabulary
the seductive power of
a decent vocabulary
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Morie Cunningham' has done the following action : Rzut kością
#1 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#2 'k100' : 35
#1 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#2 'k100' : 35
Po błyskawicznym wysuszeniu się, od razu zrobiło się jej lepiej. Cieplej. Czując jak cały świat kołysze się dookoła, niczym wzburzony przez niewidoczne fale, pochyliła się nad rzeczami, które jak się jej wydawało należą do niej.
Po chwili jednak skapitulowała i klapnęła na niewygodnych kamieniach chichocząc pod nosem.
- Trochę chyba mi to zajmie- ubranie się w ciemności i to pijaku, wydawało się jej nie lada wyzwaniem, szczególnie wciągnięcie delikatnych rajstop. Co do sukienki także miała pewne obiekcje, bo żeby aż tyle otworów..? I nagle przestała ona się jej wydawać świetnym wyborem na ten wieczór. Mogła też zrobić inaczej, mogła w niej wejść po prostu do wody, a że nie pomyślała o tym wcześniej to teraz ma małe utrudnienie.
Mozolnie jej to wychodziło, a jeszcze jakby tego było mało po chwili Morie zaczęła jej rozpaczać, że umiera. Nie wątpiła, że to zwykłe dramatyzowanie, ale ostatnie czego potrzebowała to spanikowanej, spitej i półnagiej koleżanki na totalnym odludziu.
- To się kac nazywa skarbie- wybełkotała, pewna, że to o tym mowa, odwracając w jej stronę dopiero na słowa o rozbitej butelce. Była pewna, że nie uszkodziła jej przecież! - O nienienie..- wymamrotała, pochylając się na rozbitym szkłem, gotowa sprawdzić czy cokolwiek się ostało, gdy wtem przy odrobinie światła dostrzegła krew.
We krwi okazała się być także cała stopa Morie, co mogło oznaczać tylko jedno.
- O Merlinie!- wyrwało się jej niemalże piskliwie.- Nie uleczę cię, nie umiem! Trzeba to zawinąć, szybko, siadaj! Zapomnij o cholernym winie!
Rozgorączkowana zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu czegokolwiek zdatnego na zaimprowizowany bandaż, gdy wtem jej wzrok spoczął na rajstopach, które w połowie wciągnęła już na nogi. Jej zdaniem nadawało się, było lepsze niż nic. Miękkie i elastyczne! Zerwała je szybko z nóg, gotowa opatrzyć koleżankę. Martwiła się trochę, bo w obecnym stanie nie bardzo była w stanie stwierdzić jak poważna jest rana i.. gdzie dokładnie się znajduje, nie przy tej całej krwi..
Musiały się zaraz szybko ubrać i chyba najlepiej, aby wzięła ją do siebie do domu teraz, tam była pewna, że znajdzie się ktoś kto im pomoże. Nie zostawi jej samej w takim stanie, bo co jeżeli zasłabnie gdzieś we własnym mieszkaniu?
Pozostawała tylko jeszcze jedna kwestia.
- Mmm.. Morie.. - nie sądziła, aby brunetce były teraz w głowie długie spacery, będzie zatem musiała jej jakoś pomóc, chociaż na barana jej daleko raczej nie zaniesie. Może by ją tak przelewitować zatem, to dla drugiej czarownicy mogłoby być nawet fajne, jakby sobie tak o tym pomyśleć.- Masz jakiś pomysł jak się stad zabrać?
Uniosła spojrzenie na twarz brunetki, dalej przykucając przy jej nogach, gdzie starała się uciskać krwawienie. Niezwiązane włosy zaczynały lecieć jej na twarz, przysłaniając cały widok dookoła. Próbowała je strząsnąć z buzi, potem zdmuchać, ale nic to nie dawało, postanowiła zatem odgarnąć je grzbietem dłoni, nieświadoma iż zostawia na policzku czerwoną mazę, co nie pomogło jej na nazbyt długo. Złapała ją zatem bezceremonialnie za nadgarstki i gestami nakazała trzymać wilgotny już lekko gałgan przy kostce.
- Czekaj, ubiorę się najpierw ja, a potem.. a potem coś się wymyśli- rzekła z determinacją, którą jasno wskazywała na to iż wierzy we własne słowa, bo jak trudne może być też dla dwóch czarownic powrócenie do domu? Na pewno znajdą jakiś sposób, bo nie uśmiechało się jej spędzić tu nocy, trzeźwieć z bólem głowy na kamienistej plaży i telepać z zimna, czując przy okazji od siebie wypity poprzedniego wieczoru alkohol, a na dostatek pokazywać w podobnym stanie ludziom! Nie, nie, to zdecydowanie nie wchodziło w rachubę, jeszcze dzisiaj musiały znaleźć się pod gorącym prysznicem, a potem w wygodnych, ciepłych łóżkach z eliksirami na wzmocnienie pod ręką.
Próbując nadać swoich ruchom tempa, wznowiła wysiłki ponownego przyodziania się, przez co wszystko zdawało się iść jedynie gorzej. Plątała się, zataczała, aż trzykrotnie próbowała narzucić na siebie materiał przez głowę, aż ostatecznie się jej to udało. Co za utrapienie! Na drobne guziczki nawet nie spojrzała, z góry będąc w stanie przewidzieć wynik tego starcia, zamiast tego przewiązując się mocno w pasie wstęgą, a następnie narzucając na siebie płaszcz. Była nareszcie gotowa, teraz kolei na Morie.
Po chwili jednak skapitulowała i klapnęła na niewygodnych kamieniach chichocząc pod nosem.
- Trochę chyba mi to zajmie- ubranie się w ciemności i to pijaku, wydawało się jej nie lada wyzwaniem, szczególnie wciągnięcie delikatnych rajstop. Co do sukienki także miała pewne obiekcje, bo żeby aż tyle otworów..? I nagle przestała ona się jej wydawać świetnym wyborem na ten wieczór. Mogła też zrobić inaczej, mogła w niej wejść po prostu do wody, a że nie pomyślała o tym wcześniej to teraz ma małe utrudnienie.
Mozolnie jej to wychodziło, a jeszcze jakby tego było mało po chwili Morie zaczęła jej rozpaczać, że umiera. Nie wątpiła, że to zwykłe dramatyzowanie, ale ostatnie czego potrzebowała to spanikowanej, spitej i półnagiej koleżanki na totalnym odludziu.
- To się kac nazywa skarbie- wybełkotała, pewna, że to o tym mowa, odwracając w jej stronę dopiero na słowa o rozbitej butelce. Była pewna, że nie uszkodziła jej przecież! - O nienienie..- wymamrotała, pochylając się na rozbitym szkłem, gotowa sprawdzić czy cokolwiek się ostało, gdy wtem przy odrobinie światła dostrzegła krew.
We krwi okazała się być także cała stopa Morie, co mogło oznaczać tylko jedno.
- O Merlinie!- wyrwało się jej niemalże piskliwie.- Nie uleczę cię, nie umiem! Trzeba to zawinąć, szybko, siadaj! Zapomnij o cholernym winie!
Rozgorączkowana zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu czegokolwiek zdatnego na zaimprowizowany bandaż, gdy wtem jej wzrok spoczął na rajstopach, które w połowie wciągnęła już na nogi. Jej zdaniem nadawało się, było lepsze niż nic. Miękkie i elastyczne! Zerwała je szybko z nóg, gotowa opatrzyć koleżankę. Martwiła się trochę, bo w obecnym stanie nie bardzo była w stanie stwierdzić jak poważna jest rana i.. gdzie dokładnie się znajduje, nie przy tej całej krwi..
Musiały się zaraz szybko ubrać i chyba najlepiej, aby wzięła ją do siebie do domu teraz, tam była pewna, że znajdzie się ktoś kto im pomoże. Nie zostawi jej samej w takim stanie, bo co jeżeli zasłabnie gdzieś we własnym mieszkaniu?
Pozostawała tylko jeszcze jedna kwestia.
- Mmm.. Morie.. - nie sądziła, aby brunetce były teraz w głowie długie spacery, będzie zatem musiała jej jakoś pomóc, chociaż na barana jej daleko raczej nie zaniesie. Może by ją tak przelewitować zatem, to dla drugiej czarownicy mogłoby być nawet fajne, jakby sobie tak o tym pomyśleć.- Masz jakiś pomysł jak się stad zabrać?
Uniosła spojrzenie na twarz brunetki, dalej przykucając przy jej nogach, gdzie starała się uciskać krwawienie. Niezwiązane włosy zaczynały lecieć jej na twarz, przysłaniając cały widok dookoła. Próbowała je strząsnąć z buzi, potem zdmuchać, ale nic to nie dawało, postanowiła zatem odgarnąć je grzbietem dłoni, nieświadoma iż zostawia na policzku czerwoną mazę, co nie pomogło jej na nazbyt długo. Złapała ją zatem bezceremonialnie za nadgarstki i gestami nakazała trzymać wilgotny już lekko gałgan przy kostce.
- Czekaj, ubiorę się najpierw ja, a potem.. a potem coś się wymyśli- rzekła z determinacją, którą jasno wskazywała na to iż wierzy we własne słowa, bo jak trudne może być też dla dwóch czarownic powrócenie do domu? Na pewno znajdą jakiś sposób, bo nie uśmiechało się jej spędzić tu nocy, trzeźwieć z bólem głowy na kamienistej plaży i telepać z zimna, czując przy okazji od siebie wypity poprzedniego wieczoru alkohol, a na dostatek pokazywać w podobnym stanie ludziom! Nie, nie, to zdecydowanie nie wchodziło w rachubę, jeszcze dzisiaj musiały znaleźć się pod gorącym prysznicem, a potem w wygodnych, ciepłych łóżkach z eliksirami na wzmocnienie pod ręką.
Próbując nadać swoich ruchom tempa, wznowiła wysiłki ponownego przyodziania się, przez co wszystko zdawało się iść jedynie gorzej. Plątała się, zataczała, aż trzykrotnie próbowała narzucić na siebie materiał przez głowę, aż ostatecznie się jej to udało. Co za utrapienie! Na drobne guziczki nawet nie spojrzała, z góry będąc w stanie przewidzieć wynik tego starcia, zamiast tego przewiązując się mocno w pasie wstęgą, a następnie narzucając na siebie płaszcz. Była nareszcie gotowa, teraz kolei na Morie.
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Brzeg jeziora
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Loch Ness