Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Loch Ness
Ruiny zamku
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ruiny zamku
Umieszczony na wysokim brzegu zamek mugolom jawi się jako zwyczajne ruiny, które lata swojej świetności mają dawno za sobą. Czarodzieje jednak dostrzegają to, co zaklęcia kryją przed wzrokiem niemagicznych - dawną chwałę starej warowni. W nocy bowiem ruiny zaczynają tętnić życiem. Pojawiają się dawno zburzone ściany, na suficie rozkwitają brylantowe żyrandole, a w powietrzu rozbrzmiewa muzyka. Po zachodzie słońca zamek staje się widmem samego siebie sprzed lat i choć budulec swoją materią przypomina ciało ducha, to tyle nieraz wystarczy, by poczuć choć namiastkę dawno minionych czasów i przyjrzeć się balom, jakie niegdyś się tu odbywały, a niekiedy nawet i bitwom, jakie stoczono. Kręcące się wówczas po ruinach postaci, pozostając całkowicie niematerialne, zdają się nie zauważać nawet żyjących i zamknięte w przeszłości w dalszym ciągu, nieustannie od setek lat kontynuują swe dawno już zakończone życia.
Wymacał krawędź. Odwrócił się na chwilę, w nadziei, że ta nie była tylko wymysłem jego wyobraźni. Zobaczył swoją potencjalną drogę ucieczki i na chwilę odzyskał nadzieję, że być może uda mu się z całej tej sytuacji wyjść… jakoś. Być może nie cało, ale jakoś. Nim jednak zdołał zareagować, zetknął się z kolejną falą nienawiści dawnego przyjaciela.
– Nie zabiłem z przyjemności – odpowiedział mu oschle na pytanie. Między nimi była ogromna różnica. Poza tym nie zamierzał mu niczego tłumaczyć. Nie, kiedy wiedział, że nic do niego nie docierało. W głowie powtarzał sobie, że nie był mordercą, a na pewno nie takim jak Schmidt.
Tym większym zaskoczeniem była dla niego własna skuteczna obrona. Przymrużył oczy, kiedy błękitne światło na chwilę rozświetliło otoczenie. W porę zauważył kolejny ruch różdżką i usłyszał kolejną inkantację.
– Expecto Patronum – zareagował najszybciej jak tylko potrafił, chcąc wchłonąć nagle rzucone przez Schmidta zaklęcie, obawiając się, że nie zdołałby wyczarować porządnej tarczy. Rzucając urok sięgnął po wspomnienie z błogiego dzieciństwa i do fragmentów jego ulubionej bajki o wrończykach.
st 35
– Nie zabiłem z przyjemności – odpowiedział mu oschle na pytanie. Między nimi była ogromna różnica. Poza tym nie zamierzał mu niczego tłumaczyć. Nie, kiedy wiedział, że nic do niego nie docierało. W głowie powtarzał sobie, że nie był mordercą, a na pewno nie takim jak Schmidt.
Tym większym zaskoczeniem była dla niego własna skuteczna obrona. Przymrużył oczy, kiedy błękitne światło na chwilę rozświetliło otoczenie. W porę zauważył kolejny ruch różdżką i usłyszał kolejną inkantację.
– Expecto Patronum – zareagował najszybciej jak tylko potrafił, chcąc wchłonąć nagle rzucone przez Schmidta zaklęcie, obawiając się, że nie zdołałby wyczarować porządnej tarczy. Rzucając urok sięgnął po wspomnienie z błogiego dzieciństwa i do fragmentów jego ulubionej bajki o wrończykach.
st 35
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k3' : 2
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k3' : 2
Zielone ślepia uważnie przyjrzały się dawnemu przyjacielowi ze złością, pogardą oraz czymś jeszcze, czego nie dało się jasno określić.
- Ja też nie. - Syknął ze złością, odrobinę kłamiąc, lecz jedynie odrobinę. Satysfakcję przynosiły mu złote monety zapełniające jego skrytkę, czystszy świat oraz chaos, w samym mordowaniu nie upatrywał jednak wiele przyjemności... Nie licząc mordów dokonanych z czystej, wręcz palącej żądzy zemsty.
Ledwie dwa kroki dzieliły go od dawnego przyjaciela. Dwa, niewielkie kroki po których mógłby dopaść Anthonego. Złapać go w swoje paskudne łapy, zabrać ze sobą by dopilnować, iż otrzyma odpowiednią karę za porzucenie go i te wszystkie oszczerstwa, jakie padały w jego stronę. Nie mógł wybaczyć zdrady, nie potrafił wybaczyć braku choćby odrobiny wdzięczności za poświęcenia oraz przysługi, jakie wykonał w jego kierunku. Ze złością wypisaną na twarzy Friedrich zrobił dwa kolejne kroki, stając nad dawnym przyjacielem. Powstrzymał chęć skopania go; połamania wszystkich żeber ciężkimi butami. Miast tego sprawnie rzucił się na Macmillana, by przygwoździć goswoją miłością ciężarem swojego ciała do ziemi tak, by ten nie mógł mógł po prostu wstać i od niego uciec. By był zdany tylko i wyłącznie na jego łaskę bądź nie łaskę... A tej nie zwykł mieć w sobie wiele.
| Próbuję sobą przygwoździć Tonika do ziemi (nie wiem czy mam na to rzucać, więc jak coś to poproszę o informację bo nie ogarniam troszkę)
- Ja też nie. - Syknął ze złością, odrobinę kłamiąc, lecz jedynie odrobinę. Satysfakcję przynosiły mu złote monety zapełniające jego skrytkę, czystszy świat oraz chaos, w samym mordowaniu nie upatrywał jednak wiele przyjemności... Nie licząc mordów dokonanych z czystej, wręcz palącej żądzy zemsty.
Ledwie dwa kroki dzieliły go od dawnego przyjaciela. Dwa, niewielkie kroki po których mógłby dopaść Anthonego. Złapać go w swoje paskudne łapy, zabrać ze sobą by dopilnować, iż otrzyma odpowiednią karę za porzucenie go i te wszystkie oszczerstwa, jakie padały w jego stronę. Nie mógł wybaczyć zdrady, nie potrafił wybaczyć braku choćby odrobiny wdzięczności za poświęcenia oraz przysługi, jakie wykonał w jego kierunku. Ze złością wypisaną na twarzy Friedrich zrobił dwa kolejne kroki, stając nad dawnym przyjacielem. Powstrzymał chęć skopania go; połamania wszystkich żeber ciężkimi butami. Miast tego sprawnie rzucił się na Macmillana, by przygwoździć go
| Próbuję sobą przygwoździć Tonika do ziemi (nie wiem czy mam na to rzucać, więc jak coś to poproszę o informację bo nie ogarniam troszkę)
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
Macmillan był gotów do ucieczki, ale jeśli chciał to uczynić, musiał przynajmniej częściowo stanąć na nogach. Sytuacja robiła się coraz trudniejsza, a perspektywa zostawienia za sobą byłego przyjaciela coraz bardziej odległa. Wyciągnął różdżkę przed siebie, ale magia go nie usłuchała, a z krańca różdżki nie wyłonił się świetlisty patronus, będący jego ostatnią nadzieją. Magia z różdżki austriaka uformowała się w świetlistą choć bardzo krótką włócznię, niemalże od razu po powstaniu uderzając w przyrodzenie arystokraty. Dotkliwy ból przeszył niczym elektryczna wiązka całe ciało, a później rozlał się ciepłem w okolicy kroku i brzucha. Mężczyźnie brakło tchu, a świat i rzeczywistość przysłoniło tylko okropne uczucie między nogami. Anthony, przez chwilę sparaliżowany, leżąc na ziemi nie był w stanie zachować trzeźwości umysłu i spróbować resztkami sił uciec od siadającego na nim Rycerza Walpurgii. Austriak bez żadnych trudności przygniótł go swoim ciężarem do ziemi. Choć ciało dorosłego, silnego mężczyzny wgniatało arystokratę w ziemię, jego ręce były wolne, podobnie jak nogi i wciąż mógł bez skrępowania nimi poruszać.
| Na odpis 48h. Anthony, w każdej turze rzucasz dodatkowo kością k3.
Żywotność:
Friedrich:
185/217; Kara: -5
Anthony:
79/226 (5 – duszenie; 60 – tłuczone; 28 – cięte, 21 – złamane żebro, 8 – pęknięta przegroda nosowa, 25 – odmrożenia) Kara: -40
| Na odpis 48h. Anthony, w każdej turze rzucasz dodatkowo kością k3.
Żywotność:
Friedrich:
185/217; Kara: -5
Anthony:
79/226 (5 – duszenie; 60 – tłuczone; 28 – cięte, 21 – złamane żebro, 8 – pęknięta przegroda nosowa, 25 – odmrożenia) Kara: -40
Patronus zawiódł. Właściwie to on zawiódł i nadzieja, która najwyraźniej nie była wystarczająco silna. Gdyby tylko mógł, to sam sobie zaśmiałby się w twarz.
Wyglądał na zaskoczonego, ale wyraz jego twarzy szybko zmienił się na niekontrolowany grymas. Ból ponownie przeszedł przez ciało, choć tym razem zdawał się większy i mocniejszy niż ten spowodowany wbitym nożem w plecy czy kopnięciem w żebra. Nie wiedział co się z nim przez chwilę działo. Leżał na plecach, zwijał się z bólu i jęczał, a w jego oczach pojawiły się łzy. Nie potrafił zapanować nad swoim ciałem i w duchu przeklinał Schmidta najgorzej jak tylko potrafił za tak podły cios.
Dopiero po dłuższej chwili, spędzonej na uspokojeniu się, zrozumiał swoją sytuację. Uśmiechnął się, przypominając sobie dawne bójki, ale w jego grymasie nie było szczęścia, tylko zawód. Leżał w ruinach zamku bez możliwości ucieczki, choć droga do niej zdawała się być tak blisko. Czuł dziwny niepokój, że to miały być jego ostatnie chwile. Dźganie w żebrach i rana na plecach dawały o sobie znać jeszcze bardziej w takiej pozycji, szczególnie kiedy Schmidt przygniatał go całym ciałem.
– Prawie jak za dawnych lat – ledwie wymruczał, bo wciąż brakowało mu tchu. Czuł posmak własnej krwi w ustach. Oczy wciąż miał czerwone od krwi. Niepewnie wyciągnął lewą dłoń i poklepał dawnego przyjaciela po poliku, jak gdyby na chwilę zapominając o tym, że przecież leżał połamany właśnie przez niego. Zaraz jednak jak gdyby się ocknął. Zacisnął prawą dłoń wokół różdżki, wykonał odpowiedni ruch i rzucił w stronę brody Schmidta urok: – Incendio.
Być może chciał go sprowokować jeszcze bardziej... albo zwyczajnie odwrócić jego uwagę.
Wyglądał na zaskoczonego, ale wyraz jego twarzy szybko zmienił się na niekontrolowany grymas. Ból ponownie przeszedł przez ciało, choć tym razem zdawał się większy i mocniejszy niż ten spowodowany wbitym nożem w plecy czy kopnięciem w żebra. Nie wiedział co się z nim przez chwilę działo. Leżał na plecach, zwijał się z bólu i jęczał, a w jego oczach pojawiły się łzy. Nie potrafił zapanować nad swoim ciałem i w duchu przeklinał Schmidta najgorzej jak tylko potrafił za tak podły cios.
Dopiero po dłuższej chwili, spędzonej na uspokojeniu się, zrozumiał swoją sytuację. Uśmiechnął się, przypominając sobie dawne bójki, ale w jego grymasie nie było szczęścia, tylko zawód. Leżał w ruinach zamku bez możliwości ucieczki, choć droga do niej zdawała się być tak blisko. Czuł dziwny niepokój, że to miały być jego ostatnie chwile. Dźganie w żebrach i rana na plecach dawały o sobie znać jeszcze bardziej w takiej pozycji, szczególnie kiedy Schmidt przygniatał go całym ciałem.
– Prawie jak za dawnych lat – ledwie wymruczał, bo wciąż brakowało mu tchu. Czuł posmak własnej krwi w ustach. Oczy wciąż miał czerwone od krwi. Niepewnie wyciągnął lewą dłoń i poklepał dawnego przyjaciela po poliku, jak gdyby na chwilę zapominając o tym, że przecież leżał połamany właśnie przez niego. Zaraz jednak jak gdyby się ocknął. Zacisnął prawą dłoń wokół różdżki, wykonał odpowiedni ruch i rzucił w stronę brody Schmidta urok: – Incendio.
Być może chciał go sprowokować jeszcze bardziej... albo zwyczajnie odwrócić jego uwagę.
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'k3' : 3
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'k3' : 3
Teraz Anthony nie mógł mu już uciec. Przynajmniej nie będzie to łatwym, musiałby wpierw go zrzucić bądź obezwładnić, a w tym stanie z pewnością nie dałby temu rady. Dziwny pomruk wyrwał się z jego piersi, gdy kolejne słowa uleciały z ust dawnego przyjaciela. - Prawie. - Przyznał odruchowo, z niemieckim akcentem wybrzmiewającym w głosie.Prawie było dziwnym słowem, zwłaszcza jeśli przyrównało się to do ich relacji. Już nie bili się dla zabawy, lecz wyrównując dawne porachunki, a jeden z nich mógł nie wyjść z tego cały. Dziwna melancholia pojawiła się gdzieś w jego środku. Zniknęła jednak szybko, gdy tylko dłoń dawnego przyjaciela poklepała go po policzku. W automatycznym, niemal naturalnym dla siebie odruchu Austriak uniósł dłoń, by uderzyć pięścią wprost w twarz Macmillana.
Niech sobie nie sądzi, że może miziać go po policzku po tym wszystkim, co mu zrobił.
| Silny cios w żuchwę.
Niech sobie nie sądzi, że może miziać go po policzku po tym wszystkim, co mu zrobił.
| Silny cios w żuchwę.
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 81
--------------------------------
#2 'k8' : 3
#1 'k100' : 81
--------------------------------
#2 'k8' : 3
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością
'k8' : 7, 2
'k8' : 7, 2
Anthony był już bardzo słaby. Leżenie na plecach, na nierównej ziemi i kamieniach, gdy mokra od krwi koszula drażniła ranę po nożu, sprawiało arystokracie ból z każdą chwilą coraz większy. Bród lepił się do mokrych od posoki ubrań, drobiny ziemi i trawy przyklejały się do ciała. Macmillan słabł z każdą chwilą. Powoli zaczynał odczuwać skutki krwotoku, który wyraźnie utrudniał walkę. Fried zdawał się wykorzystywać swoją przewagę. Siadając na swoim przeciwniku częściowo utrudnił mu ucieczkę i wyprowadzenie ataku. Ale wciąż wolne dłonie Anthony'ego pozwoliły mu skierować różdżkę na twarz austriaka i rzucić na niego proste, pozornie nieszkodliwe zaklęcie. W tym samym czasie szmalcownik postanowił wyprowadzić precyzyjny cios w żuchwę, leżącego na ziemi czarodzieja.
| Czas na odpis: Fried 24h, po odpisie Frieda, Anthony 24h. Anthony, w każdej turze rzucasz dodatkowo kością k3.
Fried, w Twoją stronę "leci" incendio.
Anthony, w Twoją stronę leci pięść Frieda.
Żywotność:
Friedrich:
185/217; Kara: -5
Anthony:
74/226 (5 – duszenie; 60 – tłuczone; 33 – cięte, 21 – złamane żebro, 8 – pęknięta przegroda nosowa, 25 – odmrożenia) Kara: -40
| Czas na odpis: Fried 24h, po odpisie Frieda, Anthony 24h. Anthony, w każdej turze rzucasz dodatkowo kością k3.
Fried, w Twoją stronę "leci" incendio.
Anthony, w Twoją stronę leci pięść Frieda.
Żywotność:
Friedrich:
185/217; Kara: -5
Anthony:
74/226 (5 – duszenie; 60 – tłuczone; 33 – cięte, 21 – złamane żebro, 8 – pęknięta przegroda nosowa, 25 – odmrożenia) Kara: -40
Nie przejmował się zaklęciem, jakie wędrowało w jego kierunku, bardziej przejęty swoją złością, wyrzutami oraz pretensją, błyszczącą w zielonych ślepiach. - Protego - wypowiedział inkantację, chcąc uchronić brodę przed płomieniem.
- Powinienem cię zamordować. Dopilnować, żebyś zgnił podczas publicznej egzekucji... - Wyrzucił z nienawiścią w głosie będąc pewnym, że to właśnie powinien zrobić. Zabrać go ze sobą do Tower, zamordować na oczach czarodziejskiego społeczeństwa i zgarnąć niezwykle korzystną nagrodę wprost do swojej skrytki. Wtedy jednak piękny plan zemsty pojawił się w jego głowie domagając się spełnienia. Mógł nie zadowolić się jednym poszukiwanym, a za jego pomocą dotrzeć do innych i jeśli dobrze to rozegra, zgarnąć jeszcze więcej złota. - Wspominasz stare czasy... I tylko dlatego daję ci możliwość. Oszczędzę cię, w zamian za obietnicę przysługi. Zwrócę się o nią kiedyś, nie będziesz wiedział kiedy. Jeśli jej dotrzymasz, zostawię cię w spokoju... Jeśli nie, zamorduję wszystkich. Na Twoich oczach. Dobrze wiesz, że wiem gdzie mieszkasz i jak się tam dostać. - Wysyczał pewien, iż plan będzie tym, niemal niezawodnym. Znał w końcu Macmillana jak nikt inny i doskonale wiedział, jakich argumentów używać oraz gdzie naciskać, by uzyskać odpowiednie rezultaty. A to dopiero miało się zacząć. - To jak? Przysługa czy śmierć w ruinach? - Mruknął, uważnie przyglądając się twarzy dawnego przyjaciela. Czy zawrze pakt z diabłem?
| przepraszam za obsuwę, zdrowie nie chce ze mną współpracować :c
- Powinienem cię zamordować. Dopilnować, żebyś zgnił podczas publicznej egzekucji... - Wyrzucił z nienawiścią w głosie będąc pewnym, że to właśnie powinien zrobić. Zabrać go ze sobą do Tower, zamordować na oczach czarodziejskiego społeczeństwa i zgarnąć niezwykle korzystną nagrodę wprost do swojej skrytki. Wtedy jednak piękny plan zemsty pojawił się w jego głowie domagając się spełnienia. Mógł nie zadowolić się jednym poszukiwanym, a za jego pomocą dotrzeć do innych i jeśli dobrze to rozegra, zgarnąć jeszcze więcej złota. - Wspominasz stare czasy... I tylko dlatego daję ci możliwość. Oszczędzę cię, w zamian za obietnicę przysługi. Zwrócę się o nią kiedyś, nie będziesz wiedział kiedy. Jeśli jej dotrzymasz, zostawię cię w spokoju... Jeśli nie, zamorduję wszystkich. Na Twoich oczach. Dobrze wiesz, że wiem gdzie mieszkasz i jak się tam dostać. - Wysyczał pewien, iż plan będzie tym, niemal niezawodnym. Znał w końcu Macmillana jak nikt inny i doskonale wiedział, jakich argumentów używać oraz gdzie naciskać, by uzyskać odpowiednie rezultaty. A to dopiero miało się zacząć. - To jak? Przysługa czy śmierć w ruinach? - Mruknął, uważnie przyglądając się twarzy dawnego przyjaciela. Czy zawrze pakt z diabłem?
| przepraszam za obsuwę, zdrowie nie chce ze mną współpracować :c
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 100
'k100' : 100
W przejawie chwilowych majaków spowodowanych wciąż rozchodzącym się po ciele bólem uśmiechnął się słabo na odpowiedź „prawie”. Później jednak wyszczerzył oczy i odchylił głowę najmocniej jak tylko był w stanie, by tylko uniknąć nadchodzącego ciosu w twarz.
– To zamorduj – rzucił w odpowiedzi po chwili, śmiejąc się przy tym, jak gdyby zwariował, bez względu na odczuwany ból. Zupełnie, jak gdyby się droczył i chciał sprowokować go do tego, czym się wygrażał. Lepiej, żeby umarł tutaj, ze wszystkimi informacjami, które wiedział o Zakonie niż w Azkabanie, zdradzając pod zaklęciami i eliksirami wszystkich swoich kompanów. – Boisz się? – Dodał wyzywająco.
Nie spodziewał się jednak usłyszeć propozycji z ust Friedricha. Uśmiech natychmiast zrzedł mu z twarzy. Być skonsternowany. Na jego czole pojawiła się pionowa zmarszczka, oczy błądziły po twarzy byłego przyjaciela. Możliwość? Przysługa? Te słowa rozbrzmiewały w jego głowie jak jakieś dziwne i nieprzyjemne echo. Nie, nie było mowy, odpowiadział sobie natychmiast. Wspomnienie plotek tego, co stało się z Justine przeszło mu ostrzegawczo przez głowę nim zdołał odpowiedzieć przecząco. Jeżeli miał być stracony w publicznej egzekucji, to wcześniej zmusiliby go do wyjawienia wszystkiego, co wiedział. Ale Friedrich na końcu wspominał o śmierci w ruinach, a to wyjątkowo go zdezorientowało. Gdyby zgodził się na przysługę, zawsze mógł jej nie dotrzymać… ale wtedy stawiał całą swoją rodzinę na świecznik mordercy i psychopaty jakim stał się Schmidt. Obraz ciała dawnej ukochanej natychmiast wrócił do jego głowy. Przymknął oczy nie wiedząc, co odpowiedzieć. Głowił się i kłócił sam ze sobą. Nie potrafił nawet przełknąć śliny. Gdyby się zgodził, zawsze mógł poinformować Zakon o całym zajściu i o fałszywie danej obietnicy… ale jak oni by na to zareagowali? Uznaliby, że zachował się nieodpowiednio. Na pewno. A może to był wytwór jego dziwnego honorowego podejścia? Chciał też żyć i zobaczyć swoje dziecko, ale ten przeklęty własny honor nie pozwalał mu na taką formę przeżycia. Musiał znaleźć rozwiązanie, które przede wszystkim ochroniłoby Zakon… ale czy to oznaczało postawienie rodziny w niebezpieczeństwie mimo wszystko?
– Jeżeli się zgodzę to nie tkniesz mojej rodziny? – zapytał, próbując zagadać dawnego przyjaciela i rozmyślając dalej nad planem wyjścia z obecnej sytuacji. – A jeżeli powiedziałbym nie… zabijesz mnie… tutaj? – Dodał, próbując negocjować. Być może gadał zbyt wiele i obawiał się tego, żeby w tym momencie nie rozzłościć zupełnie Friedricha, który i tak przypominał wściekłego byka. – Zrobiłbyś to… ze względu na dawne lata? – Dodał, uznając że śmierć tutaj, ze wszystkimi informacjami, byłaby najbezpieczniejsza, a i on nie czułby się jak zdrajca… o ile Schmidt naprawdę spełniłby jego ostatnie życzenie. Być może dlatego też starał podkreślić ich dawną znajomość, skoro i on się niej uczepił. – I obiecałbyś, że nie tknąłbyś mojej rodziny?
| na unik przed pięścią
– To zamorduj – rzucił w odpowiedzi po chwili, śmiejąc się przy tym, jak gdyby zwariował, bez względu na odczuwany ból. Zupełnie, jak gdyby się droczył i chciał sprowokować go do tego, czym się wygrażał. Lepiej, żeby umarł tutaj, ze wszystkimi informacjami, które wiedział o Zakonie niż w Azkabanie, zdradzając pod zaklęciami i eliksirami wszystkich swoich kompanów. – Boisz się? – Dodał wyzywająco.
Nie spodziewał się jednak usłyszeć propozycji z ust Friedricha. Uśmiech natychmiast zrzedł mu z twarzy. Być skonsternowany. Na jego czole pojawiła się pionowa zmarszczka, oczy błądziły po twarzy byłego przyjaciela. Możliwość? Przysługa? Te słowa rozbrzmiewały w jego głowie jak jakieś dziwne i nieprzyjemne echo. Nie, nie było mowy, odpowiadział sobie natychmiast. Wspomnienie plotek tego, co stało się z Justine przeszło mu ostrzegawczo przez głowę nim zdołał odpowiedzieć przecząco. Jeżeli miał być stracony w publicznej egzekucji, to wcześniej zmusiliby go do wyjawienia wszystkiego, co wiedział. Ale Friedrich na końcu wspominał o śmierci w ruinach, a to wyjątkowo go zdezorientowało. Gdyby zgodził się na przysługę, zawsze mógł jej nie dotrzymać… ale wtedy stawiał całą swoją rodzinę na świecznik mordercy i psychopaty jakim stał się Schmidt. Obraz ciała dawnej ukochanej natychmiast wrócił do jego głowy. Przymknął oczy nie wiedząc, co odpowiedzieć. Głowił się i kłócił sam ze sobą. Nie potrafił nawet przełknąć śliny. Gdyby się zgodził, zawsze mógł poinformować Zakon o całym zajściu i o fałszywie danej obietnicy… ale jak oni by na to zareagowali? Uznaliby, że zachował się nieodpowiednio. Na pewno. A może to był wytwór jego dziwnego honorowego podejścia? Chciał też żyć i zobaczyć swoje dziecko, ale ten przeklęty własny honor nie pozwalał mu na taką formę przeżycia. Musiał znaleźć rozwiązanie, które przede wszystkim ochroniłoby Zakon… ale czy to oznaczało postawienie rodziny w niebezpieczeństwie mimo wszystko?
– Jeżeli się zgodzę to nie tkniesz mojej rodziny? – zapytał, próbując zagadać dawnego przyjaciela i rozmyślając dalej nad planem wyjścia z obecnej sytuacji. – A jeżeli powiedziałbym nie… zabijesz mnie… tutaj? – Dodał, próbując negocjować. Być może gadał zbyt wiele i obawiał się tego, żeby w tym momencie nie rozzłościć zupełnie Friedricha, który i tak przypominał wściekłego byka. – Zrobiłbyś to… ze względu na dawne lata? – Dodał, uznając że śmierć tutaj, ze wszystkimi informacjami, byłaby najbezpieczniejsza, a i on nie czułby się jak zdrajca… o ile Schmidt naprawdę spełniłby jego ostatnie życzenie. Być może dlatego też starał podkreślić ich dawną znajomość, skoro i on się niej uczepił. – I obiecałbyś, że nie tknąłbyś mojej rodziny?
| na unik przed pięścią
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
#1 'k10' : 2
--------------------------------
#2 'k3' : 3
#1 'k10' : 2
--------------------------------
#2 'k3' : 3
Kiedy Anthony wyciągnął dłoń z różdżką w stronę brody Friedricha, kiedy ten czynił zamach, pozornie nieszkodliwa iskra pomknęła w kierunku twarzy Austriaka. Jego pięść bezlitośnie uderzyła Macmillana w żuchwę. Czarodziej poczuł tępy, silny ból, który wpierw niczym wiązka elektryczna przeszył go po całej twarzy, a później rozlał się ciepłem po żuchwie, policzku i prawym uchu. Na chwilę go zamroczyło. Uderzenie było na tyle mocne, by osłabiony Anthony nie był w stanie dostrzec, co działo się w tej samej chwili z jego przeciwnikiem, po chwili mógł jednak zareagować.
Znikomy dystans, jaki dzielił kraniec różdżki Zakonnika, od twarzy Rycerza Walpurgii uniemożliwił Schmidtowi sięgnięcie po różdżkę i wyczarowanie tarczy, która ochroniłaby go przed płomieniem. Drobny ognik błysnął mu przed twarzą, wplątując się między ciemną, gęstą brodę, a później buchnął płomieniem rozpalonym jak ognisko od sterty pergaminu. Swąd palonych włosów uderzył w nozdrza Austriaka równie szybko, co gorąc zajął jego twarz. Ogień zaczął parzyć czarodzieja, a pieczenie ogarnęło całą jego szczękę.
| Czas na odpis: Anthony 24h, po nim Fried 24h.
Żywotność:
Friedrich:
180/217;
5 oparzenia Kara: -5
Anthony:
52/226 (5 – duszenie; 77 – tłuczone; 38 – cięte, 21 – złamane żebro, 8 – pęknięta przegroda nosowa, 25 – odmrożenia), Kara: -50
Znikomy dystans, jaki dzielił kraniec różdżki Zakonnika, od twarzy Rycerza Walpurgii uniemożliwił Schmidtowi sięgnięcie po różdżkę i wyczarowanie tarczy, która ochroniłaby go przed płomieniem. Drobny ognik błysnął mu przed twarzą, wplątując się między ciemną, gęstą brodę, a później buchnął płomieniem rozpalonym jak ognisko od sterty pergaminu. Swąd palonych włosów uderzył w nozdrza Austriaka równie szybko, co gorąc zajął jego twarz. Ogień zaczął parzyć czarodzieja, a pieczenie ogarnęło całą jego szczękę.
| Czas na odpis: Anthony 24h, po nim Fried 24h.
Żywotność:
Friedrich:
180/217;
5 oparzenia Kara: -5
Anthony:
52/226 (5 – duszenie; 77 – tłuczone; 38 – cięte, 21 – złamane żebro, 8 – pęknięta przegroda nosowa, 25 – odmrożenia), Kara: -50
Ruiny zamku
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Loch Ness