Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Wzgórze
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wzgórze
Znajdujące się tuż przy brzegu morza wzgórze stanowi doskonały punkt widokowy. Nieporośnięte drzewami, wystawione na działanie mocnego, nadmorskiego wiatru, pozwala na obejrzenie terenu Festiwalu Miłości z góry. Przez pierwsze trzy dni sierpnia na szczycie wzniesienia stoi Wiklinowy Mag: kilkunastometrowy drewniany posąg czarodzieja. Zostaje on magicznie ożywiony oraz podpalony trzeciego dnia Festiwalu, przyciągając śmiałków chcących zademonstrować swoją odwagę. Gdy opadają popioły, wzgórze staje się miejscem spacerów zakochanych - gwarantuje ono intymną atmosferę, ciszę oraz niezapomniane widoki.
Obserwował ramię kukły, odrywające się i upadające w iskrach; stał dość blisko, by poczuć gorąc ognia - jednak nie ruszył się z miejsca. Jego zaklęcie znów chybiło, ale chybiło większość zaklęć; tak naprawdę wciąż miał szanse - jeśli tylko zbierze się do walki i wykorzysta drzemiącą w nim siłę.
Ale wpierw - musiał zatrzymać kulę ognia, która została ciśnięta prosto na niego. Z pierwszą poradził sobie bez trudu - nie sądził, by mógł miec problemy z kolejną, toteż unosząc różdżkę wywołał silną tarczę, ostrożnie wypowiadając znajomą inkantację:
- Protego maxima - ze zdecydowaniem, obronnym gestem wyciągając różdżkę przed siebie - i nie czekając aż tarcza zalśni przed nim jasnym, silnym blaskiem strzegącym przed ogniem, wypowiedział formułę tego samego silnego zaklęcia - jeśli chciał się jeszcze liczyć w tej grze, musiał czym prędzej nadrobić stracone punkty:
- Lamino!
Ale wpierw - musiał zatrzymać kulę ognia, która została ciśnięta prosto na niego. Z pierwszą poradził sobie bez trudu - nie sądził, by mógł miec problemy z kolejną, toteż unosząc różdżkę wywołał silną tarczę, ostrożnie wypowiadając znajomą inkantację:
- Protego maxima - ze zdecydowaniem, obronnym gestem wyciągając różdżkę przed siebie - i nie czekając aż tarcza zalśni przed nim jasnym, silnym blaskiem strzegącym przed ogniem, wypowiedział formułę tego samego silnego zaklęcia - jeśli chciał się jeszcze liczyć w tej grze, musiał czym prędzej nadrobić stracone punkty:
- Lamino!
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 29, 2
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 29, 2
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Węże wyczarowane przez anomalię Brendana wprowadzą chaos na wzgórzu dopiero od następnej tury, wtedy też je zauważycie.
To tylko post uzupełniający, termin odpisu nie zmienia się.
To tylko post uzupełniający, termin odpisu nie zmienia się.
| PŻ: 205/215; OB.:10 (tłuczone)
Nie był zadowolony swoimi „zdolnościami”, a właściwie ich brakiem. Dotychczas trafił swój cel tylko jednym zaklęciem i nic nie mógł na to poradzić. Być może to wina braku skupienia, kto mógł to zresztą wiedzieć. Teraz przynajmniej znalazł się dość blisko Maga, co być może mogło odbić się i pomóc mu w większej celności. Nie zamierzał nigdzie ruszać się ze swojej dotychczasowej pozycji, nie zamierzał też wracać do skały.
Uśmiechnął się szeroko, gdy inni uczestnicy zabawy doprowadzili do rozpadnięcia się jednego z ramion kukły. Radość jednak natychmiast się zmniejszyła, gdy tylko dostrzegł (po swojej skutecznej obronie), że Mag nie pozostawał dłużny i trafił kilku czarodziei. Teoretycznie byli oni jego przeciwnikami, ale współczuł im tego bolesnego spotkania z płomieniami. W końcu, w tym starciu chodziło przede wszystkim o dobrą zabawę, a przynajmniej on podchodził do tego w taki, a nie inny sposób.
Jego skupienie zaraz przeszło na wrzeszczący tłum, który najwyraźniej przeraził się iskier i płonącej wiklinowej ręki. Zaraz jednak otrząsnął się ze swojego zagapienia. Kukła znowu wystrzeliła pociski, na szczęście, tym razem, żaden nie pomykał w jego stronę. Nie myśląc dłużej, chwycił pewniej różdżkę, wycelował w Maga i wypowiedział kolejną inkantację, prosząc w myślach o to, żeby w końcu zadziałała:
– Deprimo!
| Stoję w miejscu
Nie był zadowolony swoimi „zdolnościami”, a właściwie ich brakiem. Dotychczas trafił swój cel tylko jednym zaklęciem i nic nie mógł na to poradzić. Być może to wina braku skupienia, kto mógł to zresztą wiedzieć. Teraz przynajmniej znalazł się dość blisko Maga, co być może mogło odbić się i pomóc mu w większej celności. Nie zamierzał nigdzie ruszać się ze swojej dotychczasowej pozycji, nie zamierzał też wracać do skały.
Uśmiechnął się szeroko, gdy inni uczestnicy zabawy doprowadzili do rozpadnięcia się jednego z ramion kukły. Radość jednak natychmiast się zmniejszyła, gdy tylko dostrzegł (po swojej skutecznej obronie), że Mag nie pozostawał dłużny i trafił kilku czarodziei. Teoretycznie byli oni jego przeciwnikami, ale współczuł im tego bolesnego spotkania z płomieniami. W końcu, w tym starciu chodziło przede wszystkim o dobrą zabawę, a przynajmniej on podchodził do tego w taki, a nie inny sposób.
Jego skupienie zaraz przeszło na wrzeszczący tłum, który najwyraźniej przeraził się iskier i płonącej wiklinowej ręki. Zaraz jednak otrząsnął się ze swojego zagapienia. Kukła znowu wystrzeliła pociski, na szczęście, tym razem, żaden nie pomykał w jego stronę. Nie myśląc dłużej, chwycił pewniej różdżkę, wycelował w Maga i wypowiedział kolejną inkantację, prosząc w myślach o to, żeby w końcu zadziałała:
– Deprimo!
| Stoję w miejscu
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 51
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 51
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie wiedział, czego spodziewać się po anomalii, gdy patrzył na dłoń pokrytą granatowymi plamami, niezdolną w żaden sposób do czarowania, dlatego podjął próby uiszczenia zaklęć drugą - szybko jednak jasne okazało się, że wiodąca nie została uszkodzona na stałe, skoro magia nie usłuchała jego poleceń - najwyraźniej nie spieszyło jej się do drugiej. Plamy zaczynały powoli znikać, nie zwlekał więc, decydując się na kolejną próbę, lecz nie chciał pozostawać w tym samym miejscu. Wyglądało na to, że bezpiecznie może ruszyć do przodu, wreszcie dołączając do brata, którego sylwetka majaczyła na horyzoncie - niebezpiecznie blisko kukły. Ulysses zacisnął szczękę, przyspieszając i zostawiając skałę w tyle, lecz na widok nieudanego Protego Constantine'a, pobladł, z trwogą obserwując, jak kula ognia odrzuca chłopaka do tyłu i brutalnie toczy po ziemi. Szybko znalazł się blisko niego, ale jeszcze zanim schylił się by mu pomóc, celujował w Wiklinowego Maga.
- Lamino - warknął ze złością, sam nie wiedział, czy na rzeźbę, czy na brata, wystawiającego się na ogień. Szlag by ich wszystkich. Rycerz od siedmiu boleści. Co on tu w ogóle robił? Zgromił go tylko prawdziwie gniewnym spojrzeniem, licząc na to, że umknie za skałę zamiast koziołkować po polanie w ogniu, jak idiota.
| kratka do przodu, obok Constantine'a (? nie jestem pewna, czy docieram do tamtej, czy jedną niżej, w każdym razie jedna kratka) + zaklęcie
- Lamino - warknął ze złością, sam nie wiedział, czy na rzeźbę, czy na brata, wystawiającego się na ogień. Szlag by ich wszystkich. Rycerz od siedmiu boleści. Co on tu w ogóle robił? Zgromił go tylko prawdziwie gniewnym spojrzeniem, licząc na to, że umknie za skałę zamiast koziołkować po polanie w ogniu, jak idiota.
| kratka do przodu, obok Constantine'a (? nie jestem pewna, czy docieram do tamtej, czy jedną niżej, w każdym razie jedna kratka) + zaklęcie
psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
and somehow
the solitude just found me there
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Ulysses Ollivander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 23
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 23
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Cóż, za szybko się ucieszyłem. Ledwie ognista kula poleciała w kierunku Kostka, a już następna leciała prosto we mnie. Skłamałbym mówiąc, że nie wywołało to we mnie żadnych emocji. Wywołało ich mnóstwo, całą gamę, lecz przede wszystkim strach. Szczególnie, kiedy zobaczyłem jak siła ognistej kuli odrzuciła mojego przyjaciela na niespodziewanie dużą odległość. Przed oczami przemknęły mi wszystkie nieudane zaklęcia, a ostatnio było ich naprawdę wiele, jakby moja magiczna moc zaczęła się wyczerpywać. Właśnie dlatego poważnie zwątpiłem, ale uniosłem różdżkę - Protego maxima! - rzuciłem, jednocześnie kuląc się nieznacznie, przygotowując się w ten sposób na uderzenie ognistej kuli (jak już wspomniałem, nie za bardzo wierzyłem w swoje umiejętności). Po chwili postanowiłem jednak zaatakować Maga, przecież musiałem się zrewanżować za ten nieprzyjemny atak z jego strony. - Caeruleusio! - Tak, znowu to samo, ale nie wiedziałem co innego może go unieszkodliwić.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 27
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 35
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 27
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 35
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
| 160/190 (-5) :c
Zapowiadało się fatalnie. Rzeczywistość okazała się znacznie gorsza.
Pyłek odwagi, który zachęcił go do wystawienia się na taką bliskość posągu teraz zniknął bezpowrotnie; przemknęło mu przez myśl, czy przypadkiem nie wykazywał się nieuzasadnioną brawurą, czy ta pustka w miejscu obawy nie była zgubna, lecz to zdecydowanie był zbyt późny czas na przeżywanie rozterek. Zdążył już się przekonać, że świat wymagał wyprowadzania konsekwencji z popełnianych czynów, czasami wycofywanie się z decyzji kosztowało więcej niż doprowadzenie ich do końca. Zarejestrował jeszcze drobinki szronu, formujące się na ogromnym ramieniu – wysiłki nabierały realnej wagi – kiedy jego tarcza rozpadała się pod naporem ognistego pocisku. Jego brwi wygięły się w łukach zdziwienia. W następnej chwili zaciskał szczękę, by zatrzymać zgromadzony w płucach jęk. Przy zetknięciu z ziemią był jednak zmuszony uchylić wargi, a spomiędzy nich wydobyło się przykre stęknięcie. Całe powietrze uszło z niego i choć nie dostrzegał już płomieni, które bez wątpienia wcześniej ogarniały jego ubranie, to nadal odczuwał igły bólu. Starał się oddychać spokojnie, łapał wdechy jeden za drugim i nie pozwolił się tak łatwo wyeliminować pomimo odniesionych ran, pomimo przerażającego wrażenia, pomimo świadomości, że jego brat na pewno na długo nie zapomni tej porażki. Ale to nie była jego pierwsza, zapewne też nie ostatnia. Bez zwlekania stanął na nogach, chwiejąc się tylko w sekundzie wznoszenia się. Będzie trudniej, to nie podlegało rozważaniom, aczkolwiek był na to przygotowany. Posłał pewniejszy uśmiech w stronę Floreana, żeby się nie przejmował tym tymczasowym opóźnieniem, próbując nie zwracać zbytniej uwagi na zbliżającego się Ulyssesa. Nie chciał nawet zgadywać treści komentarzy, które bez słów chciał mu przekazać. Zamiast tego wycelował w pierś kukły, szepcząc w skupieniu:
— Deprimo!
Po wypowiedzeniu inkantacji zdecydował się cofnąć do tyłu, rozważając zbadanie obecnej tam skały w poszukiwaniu eliksirów. Nie wiedział, czy jakieś tam pozostały, acz chciał się o tym przekonać.
| rzucam zaklęcie i następnie idę kratkę do tyłu jak najbliżej skały
Zapowiadało się fatalnie. Rzeczywistość okazała się znacznie gorsza.
Pyłek odwagi, który zachęcił go do wystawienia się na taką bliskość posągu teraz zniknął bezpowrotnie; przemknęło mu przez myśl, czy przypadkiem nie wykazywał się nieuzasadnioną brawurą, czy ta pustka w miejscu obawy nie była zgubna, lecz to zdecydowanie był zbyt późny czas na przeżywanie rozterek. Zdążył już się przekonać, że świat wymagał wyprowadzania konsekwencji z popełnianych czynów, czasami wycofywanie się z decyzji kosztowało więcej niż doprowadzenie ich do końca. Zarejestrował jeszcze drobinki szronu, formujące się na ogromnym ramieniu – wysiłki nabierały realnej wagi – kiedy jego tarcza rozpadała się pod naporem ognistego pocisku. Jego brwi wygięły się w łukach zdziwienia. W następnej chwili zaciskał szczękę, by zatrzymać zgromadzony w płucach jęk. Przy zetknięciu z ziemią był jednak zmuszony uchylić wargi, a spomiędzy nich wydobyło się przykre stęknięcie. Całe powietrze uszło z niego i choć nie dostrzegał już płomieni, które bez wątpienia wcześniej ogarniały jego ubranie, to nadal odczuwał igły bólu. Starał się oddychać spokojnie, łapał wdechy jeden za drugim i nie pozwolił się tak łatwo wyeliminować pomimo odniesionych ran, pomimo przerażającego wrażenia, pomimo świadomości, że jego brat na pewno na długo nie zapomni tej porażki. Ale to nie była jego pierwsza, zapewne też nie ostatnia. Bez zwlekania stanął na nogach, chwiejąc się tylko w sekundzie wznoszenia się. Będzie trudniej, to nie podlegało rozważaniom, aczkolwiek był na to przygotowany. Posłał pewniejszy uśmiech w stronę Floreana, żeby się nie przejmował tym tymczasowym opóźnieniem, próbując nie zwracać zbytniej uwagi na zbliżającego się Ulyssesa. Nie chciał nawet zgadywać treści komentarzy, które bez słów chciał mu przekazać. Zamiast tego wycelował w pierś kukły, szepcząc w skupieniu:
— Deprimo!
Po wypowiedzeniu inkantacji zdecydował się cofnąć do tyłu, rozważając zbadanie obecnej tam skały w poszukiwaniu eliksirów. Nie wiedział, czy jakieś tam pozostały, acz chciał się o tym przekonać.
| rzucam zaklęcie i następnie idę kratkę do tyłu jak najbliżej skały
by the sacred grove, where the waters flowwe will come and go, in the forest
Constantine L. Ollivander
Zawód : badacz i ilustrator flory magicznej
Wiek : 21/22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
broken boy
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
The member 'Constantine Ollivander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Udane zaklęcie pomknęło w stronę Wiklinowego Maga na co uśmiechnął się pod nosem. Skała stanowiła naturalną barierę i chroniła przed magicznymi kulami ognia, więc nie zamierzał nader szybko opuszczać owego miejsca. Wykonując poprawny unik pogrzebał nadzieje nachalnego Dolohova na zajęcie jego pozycji, ale zdawał sobie sprawę, iż ten tak łatwo się nie podda. Był osłabiony, zatem usilnie starał się wypchnąć szatyna, który nieustannie czuł na plecach jego oddech.
Kolejne fale żaru i iskier ruszyły w ich stronę, Mag nie dawał za wygraną choć z każdą chwilą konstrukcja znacznie osłabiała się. Byli coraz bliżej finału, Macnair zdawał sobie sprawę, iż musi skuteczniej atakować, jeśli chciał w ogóle liczyć się w ów stawce. -Caeruleusio.- wypowiedział wychylając się zza przeszkody i kierując różdżkę w stronę kukły. Nie zamierzał zmieniać taktyki skoro takowa póki co przynosiła pozytywny rezultat. -Caeruleusio.- zawtórował ponownie wykonując ruch dłonią.
Kolejne fale żaru i iskier ruszyły w ich stronę, Mag nie dawał za wygraną choć z każdą chwilą konstrukcja znacznie osłabiała się. Byli coraz bliżej finału, Macnair zdawał sobie sprawę, iż musi skuteczniej atakować, jeśli chciał w ogóle liczyć się w ów stawce. -Caeruleusio.- wypowiedział wychylając się zza przeszkody i kierując różdżkę w stronę kukły. Nie zamierzał zmieniać taktyki skoro takowa póki co przynosiła pozytywny rezultat. -Caeruleusio.- zawtórował ponownie wykonując ruch dłonią.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 10, 19
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 10, 19
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Jak dotąd to udawało mi się Ulyssesa co najwyżej delikatnie połaskotać. Znaczy, zawsze starałem się go traktować jakoś tak bardziej ulgowo, chyba za bardzo weszło mi to w krew. Jeszcze nigdy nie rozwaliliśmy sobie nosów. Czego o pozostałych kompanach z lat szkolnych nie mogłem powiedzieć.
W obecnych czasach zaś jeden z huncwotów zasługiwał na znacznie więcej niż nieefektownie wykrzywiony kinol.
- Oczywiście. Za długo siedzisz w ukryciu. - I nie chodziło wyłącznie o tę chwilę; rzuciłem w stronę Ollivandera ostre spojrzenie i zdaje się, ze poskutkowało lepiej, niż moje marne próby wypchnięcia go poza skałę. Mogłem bez trudu zająć jego miejsce, zanim jednak do tego doszło, zgodnie z tradycją musiałem powstzrymać pikującą w moją stronę kulę ognia. - Protego! - Zażądałem. - Deprimo! - Wyinkantowałem zaraz za formułą zaklęcia tarczy, po czym czmychnąłem na miejsce Ollivandera.
1. obrona 2. atak 3. wchodzę za skałę
W obecnych czasach zaś jeden z huncwotów zasługiwał na znacznie więcej niż nieefektownie wykrzywiony kinol.
- Oczywiście. Za długo siedzisz w ukryciu. - I nie chodziło wyłącznie o tę chwilę; rzuciłem w stronę Ollivandera ostre spojrzenie i zdaje się, ze poskutkowało lepiej, niż moje marne próby wypchnięcia go poza skałę. Mogłem bez trudu zająć jego miejsce, zanim jednak do tego doszło, zgodnie z tradycją musiałem powstzrymać pikującą w moją stronę kulę ognia. - Protego! - Zażądałem. - Deprimo! - Wyinkantowałem zaraz za formułą zaklęcia tarczy, po czym czmychnąłem na miejsce Ollivandera.
1. obrona 2. atak 3. wchodzę za skałę
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 7, 3, 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 7, 3, 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wzgórze
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset