Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Wzgórze
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wzgórze
Znajdujące się tuż przy brzegu morza wzgórze stanowi doskonały punkt widokowy. Nieporośnięte drzewami, wystawione na działanie mocnego, nadmorskiego wiatru, pozwala na obejrzenie terenu Festiwalu Miłości z góry. Przez pierwsze trzy dni sierpnia na szczycie wzniesienia stoi Wiklinowy Mag: kilkunastometrowy drewniany posąg czarodzieja. Zostaje on magicznie ożywiony oraz podpalony trzeciego dnia Festiwalu, przyciągając śmiałków chcących zademonstrować swoją odwagę. Gdy opadają popioły, wzgórze staje się miejscem spacerów zakochanych - gwarantuje ono intymną atmosferę, ciszę oraz niezapomniane widoki.
Zaklęcie się nie powiodło co powoli przestawało być dla Anthonego zaskoczeniem. To chyba po prostu nie był jego dzień. Gdy pojawiła się przed nim czarnomagiczna żmija będąca efektem anomalii jedynie się w tym utwierdził.
- Vipera Evanesca! - skierował różdżkę na węża chcąc się go permanentnie pozbyć nim go zaatakuje teraz bądź później. Niewiele później Mag go zaatakował. Anthony będąc zmuszonym się bronić zażądał od siebie, jak i swej różdżki zaklęcia tarczy - Protego Maxima! - jednocześnie spróbował sięgnąć po raz ostatni po bardziej skomplikowane zaklęcie w stronę Maga, przeczuwając, że prawdopodobnie za moment nie będzie miał na to za wielkich szans - Lamino Glacio!
- Vipera Evanesca! - skierował różdżkę na węża chcąc się go permanentnie pozbyć nim go zaatakuje teraz bądź później. Niewiele później Mag go zaatakował. Anthony będąc zmuszonym się bronić zażądał od siebie, jak i swej różdżki zaklęcia tarczy - Protego Maxima! - jednocześnie spróbował sięgnąć po raz ostatni po bardziej skomplikowane zaklęcie w stronę Maga, przeczuwając, że prawdopodobnie za moment nie będzie miał na to za wielkich szans - Lamino Glacio!
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 19, 11, 14
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 19, 11, 14
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Siarczyste przekleństwo bezwiednie wymknęło się z jego ust, kiedy z przerażeniem obserwował skutki swojego zaklęcia - węże zaczęły pojawiać się na wzgórzu w ogromnej ilości - anomalia wypaczyła jego zaklęcie. Tutaj, na festiwalu, na obszarze wokół którego znajdowali się widzowie - w tym kobiety i dzieci. Bez zawahania skieroawł kraniec różdżki na węża znajdującego się przed sobą i wypowiedział odpowiednie przeciwzaklęcie:
- Vipera Evanesca - ze zdecydowaniem i gorliwością, wiedząc, że natychmiast musieli sprzątnąć cały ten bałagan. Odnalazł spojrzeniem Foxa, a potem Skamandera - wiedząc, że i oni wtem spróbują pozbyć się tych potworów ze wzgórza. Ale zabawa musiała trwać, choć pozostali czarodzieje wciąż ciskali zaklęciami w kukłę - on zamierzał najpierw zająć się bezpieczeństwem imprezy. Niewiele myśląc, skierował różdżkę na węża atakującego Anthony'ego Macmillana - zamierzając usunąć gada pełzającego u stóp kuzyna. - Vipera Evanesca - powtórzył z mocą, ignorując gorąc bijący od wiklinowego maga.
- Vipera Evanesca - ze zdecydowaniem i gorliwością, wiedząc, że natychmiast musieli sprzątnąć cały ten bałagan. Odnalazł spojrzeniem Foxa, a potem Skamandera - wiedząc, że i oni wtem spróbują pozbyć się tych potworów ze wzgórza. Ale zabawa musiała trwać, choć pozostali czarodzieje wciąż ciskali zaklęciami w kukłę - on zamierzał najpierw zająć się bezpieczeństwem imprezy. Niewiele myśląc, skierował różdżkę na węża atakującego Anthony'ego Macmillana - zamierzając usunąć gada pełzającego u stóp kuzyna. - Vipera Evanesca - powtórzył z mocą, ignorując gorąc bijący od wiklinowego maga.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 44, 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 44, 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
115/225, -20 do rzutów
Poparzona skóra bolała przy każdym, najdrobniejszym ruchu. Cholera, nie spodziewał się, że tak szybko zostanie znokautowany. Zazwsze pewny siebie, butny, przejechał się na tym po raz kolejny (i jak zawsze nie nauczy się na własnych błędach niczego), aby zaliczać widowiskowe porażki jedna, za drugą. Nie dość, że jego czary spełzały na niczym, to i nawet ten szatyn ani drgnął. Dolohov odychał ciężko, wkurwiony, sfrustrowany. Zwłaszcza, gdy nagle zrobiło mu się ciemno przed oczyma i nie widział nic.
To juz koniec zabawy?
Czy nie poczuł nawet, gdy wiklinowy mag zrobił z niego Dolohova na rożnie? Przeklął pod nosem siarczyci, lecz gdy odzyskał wzrok - stwierdził, że w sumie to wolałaby jednak nie widzieć. Zmaterializował się przed nim gad, wściekły i rozjuszony, gotowy, aby atakować.
- DO STU GALOPUJĄCYCH GUMOCHŁONÓW-KURWA-MAĆ - wrzasnął Rosjanin, unosząc różdżkę na węża. Jezcze tego brakowało, aby ugryzł go pieprzony wąż. - Protego! - wyrzekł, choć głos, przez osłabienie, nie był już tak pewny.
Po chwili zwrócił różdżkę, ku Wiklinowemu Magowi, aby powiedzieć: - Caeruleusio!!
Zwrócił spojrzenie na Ogdena i zawołal: - Weźże wypierdol go stamtąd, brachu. - Skoro Ogden oferował mu pomoc, nie zamierzał odmawiać, a co. Jak się Ogden zamachnie...
Poparzona skóra bolała przy każdym, najdrobniejszym ruchu. Cholera, nie spodziewał się, że tak szybko zostanie znokautowany. Zazwsze pewny siebie, butny, przejechał się na tym po raz kolejny (i jak zawsze nie nauczy się na własnych błędach niczego), aby zaliczać widowiskowe porażki jedna, za drugą. Nie dość, że jego czary spełzały na niczym, to i nawet ten szatyn ani drgnął. Dolohov odychał ciężko, wkurwiony, sfrustrowany. Zwłaszcza, gdy nagle zrobiło mu się ciemno przed oczyma i nie widział nic.
To juz koniec zabawy?
Czy nie poczuł nawet, gdy wiklinowy mag zrobił z niego Dolohova na rożnie? Przeklął pod nosem siarczyci, lecz gdy odzyskał wzrok - stwierdził, że w sumie to wolałaby jednak nie widzieć. Zmaterializował się przed nim gad, wściekły i rozjuszony, gotowy, aby atakować.
- DO STU GALOPUJĄCYCH GUMOCHŁONÓW-KURWA-MAĆ - wrzasnął Rosjanin, unosząc różdżkę na węża. Jezcze tego brakowało, aby ugryzł go pieprzony wąż. - Protego! - wyrzekł, choć głos, przez osłabienie, nie był już tak pewny.
Po chwili zwrócił różdżkę, ku Wiklinowemu Magowi, aby powiedzieć: - Caeruleusio!!
Zwrócił spojrzenie na Ogdena i zawołal: - Weźże wypierdol go stamtąd, brachu. - Skoro Ogden oferował mu pomoc, nie zamierzał odmawiać, a co. Jak się Ogden zamachnie...
I'm here to tell ya honey
That I'm bad to the bone
That I'm bad to the bone
The member 'Siergiej Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 68
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 68
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
| 185/210 (-5)
Żadne zaklęcie mi nie wyszło, ale to nieudane protego zabolało najbardziej. Ognista kula uderzyła we mnie z impetem aż przed oczami pojawiły mi się mroczki. Chciałbym powiedzieć, że miały jakiś określony kształt (na przykład gwiazdek) ale niestety jedynie przeszkadzały mi przez parę sekund w widzeniu. A najgorsze było to, że ledwie się podniosłem i: a) przede mną pojawił się nagle rozwścieczony wąż, b) ognista kula kolejny raz poleciała w moim kierunku. Nie wiedziałem od czego zacząć! Przez milisekundę stałem jak wryty, by w końcu - Protego! - Krzyknąć i zaraz potem - Protego maxima! - dodać i w tym ferworze walki dorzuciłem - Deprimo! - Bo czemu nie.
| 1. Protego; 2. Protego maxima; 3. Deprimo
Żadne zaklęcie mi nie wyszło, ale to nieudane protego zabolało najbardziej. Ognista kula uderzyła we mnie z impetem aż przed oczami pojawiły mi się mroczki. Chciałbym powiedzieć, że miały jakiś określony kształt (na przykład gwiazdek) ale niestety jedynie przeszkadzały mi przez parę sekund w widzeniu. A najgorsze było to, że ledwie się podniosłem i: a) przede mną pojawił się nagle rozwścieczony wąż, b) ognista kula kolejny raz poleciała w moim kierunku. Nie wiedziałem od czego zacząć! Przez milisekundę stałem jak wryty, by w końcu - Protego! - Krzyknąć i zaraz potem - Protego maxima! - dodać i w tym ferworze walki dorzuciłem - Deprimo! - Bo czemu nie.
| 1. Protego; 2. Protego maxima; 3. Deprimo
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 8
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#5 'k100' : 88
--------------------------------
#6 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 8
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#5 'k100' : 88
--------------------------------
#6 'Anomalie - CZ' :
167
Zaklęcia leciały we wszystkich kierunkach, tylko nie w Wiklinowego Maga, który wciąż górował na wzgórzu ponad grupą czarodziejów. Titus zatrzymał się na sekundę, rzucając okiem naokoło - to był kompletny chaos! Ale jaki piękny w tym wszystkim! Ludzie krążyli wokół, klątwy przecinały powietrze, ogniste kule sięgały kolejnych ciał, wokół panowała wrzawa, kibice krzyczeli...! Gdzieś obok siebie dostrzegł swoich kuzynów, a później parszywego gada tuż przed sobą. Węże, fuj, zawsze go trochę obrzydzały, a ten w dodatku zdawał się agresywny i już szykował do skoku, więc Titus zatoczył koło nadgarstkiem, kierując nań koniec swojej różdżki.
- Reducio! - wypowiedział zaklęcie. Jak mu się uda pomniejszyć to oślizgłe stworzenie do rozmiarów dżdżownicy to może zmiażdży mu łeb obcasem, byle pozbyć się tego ohydztwa...
Ale to nie był koniec problemów, bo oto w jego kierunku pognała kolejna kula ognia - nie było więc czasu na odpoczynek - Protego! - kolejne gesty i słowa, układające się w magiczne zaklęcie (oby udane). I kolejne, bo oto znowu machnął różdżką, układając usta w odmienną inkantację.
- Lamino! - a niech tam, do dwóch razy sztuka, a nuż tym razem się uda.
1 - poskramiam węże, 2 - bronię się przed ogniem, 3 - atakuję
Zaklęcia leciały we wszystkich kierunkach, tylko nie w Wiklinowego Maga, który wciąż górował na wzgórzu ponad grupą czarodziejów. Titus zatrzymał się na sekundę, rzucając okiem naokoło - to był kompletny chaos! Ale jaki piękny w tym wszystkim! Ludzie krążyli wokół, klątwy przecinały powietrze, ogniste kule sięgały kolejnych ciał, wokół panowała wrzawa, kibice krzyczeli...! Gdzieś obok siebie dostrzegł swoich kuzynów, a później parszywego gada tuż przed sobą. Węże, fuj, zawsze go trochę obrzydzały, a ten w dodatku zdawał się agresywny i już szykował do skoku, więc Titus zatoczył koło nadgarstkiem, kierując nań koniec swojej różdżki.
- Reducio! - wypowiedział zaklęcie. Jak mu się uda pomniejszyć to oślizgłe stworzenie do rozmiarów dżdżownicy to może zmiażdży mu łeb obcasem, byle pozbyć się tego ohydztwa...
Ale to nie był koniec problemów, bo oto w jego kierunku pognała kolejna kula ognia - nie było więc czasu na odpoczynek - Protego! - kolejne gesty i słowa, układające się w magiczne zaklęcie (oby udane). I kolejne, bo oto znowu machnął różdżką, układając usta w odmienną inkantację.
- Lamino! - a niech tam, do dwóch razy sztuka, a nuż tym razem się uda.
1 - poskramiam węże, 2 - bronię się przed ogniem, 3 - atakuję
Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,
why not us?
If they can do it,
why not us?
The member 'Titus F. Ollivander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 33, 61, 94
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 33, 61, 94
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
499|534
Całkowity pogrom. Tu coś wybucha, tam coś wybucha, odlot. Początkowa apatia spowodowana odrzuceniem moich niezwykle finezyjnych zalotów powoli opada, bo tłocząca się w moich żyłach adrenalina znów niebezpiecznie zwiększa swój poziom. Bach, bach i już widzę, że tu kula ognia w moim kierunku mknie, ale to nie koniec tych zajebistych atrakcji. Otóż kurwa nagle przy wszystkich pojawiają się węże. Takie prawdziwe, syczące i w ogóle wyglądające na oślizgłe. Nie znam się na zwierzątkach, ale nie wyglądają one przyjaźnie. I jeszcze szykują się do ataku. Ja pierdolę, ale akcja. Nie wiedziałem, że ci gospodarze przybytku to takie hardkory. Przecież nie myślę, że to jakieś anomalie sralie, aż tak bystry to ja nie jestem. To cud, że jeszcze w ogóle żyję i próbuję walczyć.
Niestety, tym razem moje magiczne fifirifi nie udaje się. Ani tarcza nie osłania mnie przed ogniem, ani zaklęcie nie mrozi lewego ramienia tamtego szubrawcy. Wielka szkoda. Czuję się trochę poparzony, ale nie takie obrażenia przeżywałem, więc zaciskam zęby i będę nakurwiać dalej. I znowu zostaję zaatakowany, wszyscy chcą mnie tylko ukatrupić, a nikt przytulić. Wiem, wiem, biorę udział w męskiej konkurencji dla prawdziwych wojowników. Cud, że jeszcze nikt nikomu nie odgryza głowy.
Ale wtedy widzę Siergieja, co mu tak mocno nie idzie, mocniej niż mi nawet. Oj brachu.
- O kurwa, stary, ale zajebiście pachniesz - rzucam mu komplement, bo przecież dobrze zrumieniony Dolohov i jego chrupiąca skórka aż działają na ślinę. I burczy mi w brzuchu, no masz ci los. Aż sobie myślę, że można byłoby sobie takiego węża upichcić na tej kukle, o, to byłoby super. Ale dobra, nie czas na pierdolenie.
- Protego - mówię najpierw, chcąc się obronić. Najlepiej i przed płazem, co nie wiem, że jest gadem, i przed buchającymi kulami śmierci. Tak, to byłaby najlepsza opcja, chociaż najbardziej to bym wolał ochronę przed tym pieruńskim ogniem, nie chcę mieć chrupiącej skórki. - Caeruleusio - rzucam zaraz potem, celując w jedyne pozostałe ramię tego całego wyklynowego maga. Nic lepszego nie zrobię. Dopiero wtedy postanawiam pomóc Serżowi, skoro tak mu słabo idą przepychanki. Podchodzę wreszcie do skały i staram się wymierzyć silny cios w brzuch fagasowi, który od kilku rund okupuje kamień. Niech spierdala wreszcie. Nawet nie wiem, że to ten buc Drew, ale gdybym wiedział, to bym powiedział, że dobrze mu tak, kurwa.
Najpierw protego, jeśli mogę to przed wężem i ogniem, jak nie to wybieram ochronę przed ogniem. Potem zaklęcie, a na koniec cios.
Całkowity pogrom. Tu coś wybucha, tam coś wybucha, odlot. Początkowa apatia spowodowana odrzuceniem moich niezwykle finezyjnych zalotów powoli opada, bo tłocząca się w moich żyłach adrenalina znów niebezpiecznie zwiększa swój poziom. Bach, bach i już widzę, że tu kula ognia w moim kierunku mknie, ale to nie koniec tych zajebistych atrakcji. Otóż kurwa nagle przy wszystkich pojawiają się węże. Takie prawdziwe, syczące i w ogóle wyglądające na oślizgłe. Nie znam się na zwierzątkach, ale nie wyglądają one przyjaźnie. I jeszcze szykują się do ataku. Ja pierdolę, ale akcja. Nie wiedziałem, że ci gospodarze przybytku to takie hardkory. Przecież nie myślę, że to jakieś anomalie sralie, aż tak bystry to ja nie jestem. To cud, że jeszcze w ogóle żyję i próbuję walczyć.
Niestety, tym razem moje magiczne fifirifi nie udaje się. Ani tarcza nie osłania mnie przed ogniem, ani zaklęcie nie mrozi lewego ramienia tamtego szubrawcy. Wielka szkoda. Czuję się trochę poparzony, ale nie takie obrażenia przeżywałem, więc zaciskam zęby i będę nakurwiać dalej. I znowu zostaję zaatakowany, wszyscy chcą mnie tylko ukatrupić, a nikt przytulić. Wiem, wiem, biorę udział w męskiej konkurencji dla prawdziwych wojowników. Cud, że jeszcze nikt nikomu nie odgryza głowy.
Ale wtedy widzę Siergieja, co mu tak mocno nie idzie, mocniej niż mi nawet. Oj brachu.
- O kurwa, stary, ale zajebiście pachniesz - rzucam mu komplement, bo przecież dobrze zrumieniony Dolohov i jego chrupiąca skórka aż działają na ślinę. I burczy mi w brzuchu, no masz ci los. Aż sobie myślę, że można byłoby sobie takiego węża upichcić na tej kukle, o, to byłoby super. Ale dobra, nie czas na pierdolenie.
- Protego - mówię najpierw, chcąc się obronić. Najlepiej i przed płazem, co nie wiem, że jest gadem, i przed buchającymi kulami śmierci. Tak, to byłaby najlepsza opcja, chociaż najbardziej to bym wolał ochronę przed tym pieruńskim ogniem, nie chcę mieć chrupiącej skórki. - Caeruleusio - rzucam zaraz potem, celując w jedyne pozostałe ramię tego całego wyklynowego maga. Nic lepszego nie zrobię. Dopiero wtedy postanawiam pomóc Serżowi, skoro tak mu słabo idą przepychanki. Podchodzę wreszcie do skały i staram się wymierzyć silny cios w brzuch fagasowi, który od kilku rund okupuje kamień. Niech spierdala wreszcie. Nawet nie wiem, że to ten buc Drew, ale gdybym wiedział, to bym powiedział, że dobrze mu tak, kurwa.
Najpierw protego, jeśli mogę to przed wężem i ogniem, jak nie to wybieram ochronę przed ogniem. Potem zaklęcie, a na koniec cios.
no one cares
Oli Ogden
Zawód : zbir
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
- Kup mi whiskey.
- Będziesz pił whiskey? Jest 10 rano.
- W takim razie kup whiskey i płatki.
- Będziesz pił whiskey? Jest 10 rano.
- W takim razie kup whiskey i płatki.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym
Nieaktywni
The member 'Oli Ogden' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 3
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 26
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#5 'k100' : 75
#1 'k100' : 3
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 26
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#5 'k100' : 75
Oba zaklęcia okazały się nieskuteczne na co zaklął w myślach, bowiem nie było czasu do stracenia. Wszyscy czarodzieje usilnie starali się uszkodzić Wiklinowego Maga i był pewien, że znajdował się daleko poza czołówką. Nie wiedział czy skutkiem tego była zachowawcza odległość tudzież po prostu brak odpowiednich umiejętności z dziedziny zaklęć, którą w owych zawodach posługiwano się w głównej mierze. Kolejny unik przed atakiem Rosjanina skwitował tylko krótkim, kpiącym śmiechem. -Zawsze wołasz niańkę, jak coś idzie nie po Twojej myśli? Dupę też Ci podciera?- zadrwił z prośby o pomoc, którą Dolohov skierował do Ogdena.
Nagle zerwał się dziwny wiatr, a powietrze jakoby – o dziwo – zgęstniało. Duchota momentalnie została odczuta przez szatyna na co poruszył się dość niespokojnie, bowiem znając czarną magię mógł spodziewać się niełatwych do pokonania konsekwencji zapewne spowodowanych anomaliami. Syk węży doszedł uszu szatyna i zacisnąwszy mocniej różdżkę dojrzał tego, który ruszył w jego kierunku z otwartym pyskiem oraz gotowymi do ukąszenia kłami. Spotkał się w ostatnim czasie z podobną sytuacją, dlatego też nie był nader mocno zaskoczony. - Vipera Evanesca.- rzucił licząc, że czym prędzej pozbędzie się paskudnych „szkodników”.
Nie mając czasu do stracenia wymierzył ponownie w Wiklinowego Maga. - Caeruleusio.- wypowiedział pewnym tonem tym razem licząc, iż nic mu nie przeszkodzi. - Caeruleusio.- zawtórował, po czym chwycił odnowiony eliksir wzmocnienia i upił go do dna. Gdyby tylko wiedział, że pędzi w jego stronę ten mutant to sam usunąłby się zza skały, którą z zapewne z łatwością zgniótłby swoim cielskiem. Dolohov i jego nieudolność, a padnij od kolejnej kuli uderzającej najlepiej poniżej pasa.
Nagle zerwał się dziwny wiatr, a powietrze jakoby – o dziwo – zgęstniało. Duchota momentalnie została odczuta przez szatyna na co poruszył się dość niespokojnie, bowiem znając czarną magię mógł spodziewać się niełatwych do pokonania konsekwencji zapewne spowodowanych anomaliami. Syk węży doszedł uszu szatyna i zacisnąwszy mocniej różdżkę dojrzał tego, który ruszył w jego kierunku z otwartym pyskiem oraz gotowymi do ukąszenia kłami. Spotkał się w ostatnim czasie z podobną sytuacją, dlatego też nie był nader mocno zaskoczony. - Vipera Evanesca.- rzucił licząc, że czym prędzej pozbędzie się paskudnych „szkodników”.
Nie mając czasu do stracenia wymierzył ponownie w Wiklinowego Maga. - Caeruleusio.- wypowiedział pewnym tonem tym razem licząc, iż nic mu nie przeszkodzi. - Caeruleusio.- zawtórował, po czym chwycił odnowiony eliksir wzmocnienia i upił go do dna. Gdyby tylko wiedział, że pędzi w jego stronę ten mutant to sam usunąłby się zza skały, którą z zapewne z łatwością zgniótłby swoim cielskiem. Dolohov i jego nieudolność, a padnij od kolejnej kuli uderzającej najlepiej poniżej pasa.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 53, 63, 89
--------------------------------
#2 'k100' : 10, 28, 27
#1 'k100' : 53, 63, 89
--------------------------------
#2 'k100' : 10, 28, 27
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Wzgórze
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset