Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Wzgórze
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wzgórze
Znajdujące się tuż przy brzegu morza wzgórze stanowi doskonały punkt widokowy. Nieporośnięte drzewami, wystawione na działanie mocnego, nadmorskiego wiatru, pozwala na obejrzenie terenu Festiwalu Miłości z góry. Przez pierwsze trzy dni sierpnia na szczycie wzniesienia stoi Wiklinowy Mag: kilkunastometrowy drewniany posąg czarodzieja. Zostaje on magicznie ożywiony oraz podpalony trzeciego dnia Festiwalu, przyciągając śmiałków chcących zademonstrować swoją odwagę. Gdy opadają popioły, wzgórze staje się miejscem spacerów zakochanych - gwarantuje ono intymną atmosferę, ciszę oraz niezapomniane widoki.
Jeśli do tej pory uważaliście, że na wzgórzu zapanował chaos, to w momencie pojawienia się na nim dziesiątek węży, byliście już o tym przekonani. Wzdłuż szeregu gapiów rozległy się krzyki i szmery, kilka grupek zaczęło uciekać wgłąb lasu - a kilkoro mężczyzn, stojących najbliżej Brendana, posłało mu wrogie spojrzenia.
- To czarnoksiężnik! Widzieliśmy! To on wyczarował te węże! - wrzasnął jeden z nich, wysoki i łysy, wskazując muskularną dłonią na Weasleya. - Brać go! - zawył tak, że przekrzyczał panikujący tłum. - Czy są tu jacyś aurorzy? - wykrzyknął donośnie, rozglądając się dookoła.
- Nie, co ty mówisz, to ten, co się chowa za skałą. Widziałem, jak unosił różdżkę i przywoływał te węże! A potem błysnęło. I ta czarna mgła. To musi być czarnoksiężnik - dobiegł kolejny głos. Rosły, barczysty mężczyzna, wysunął się przed tłum po lewej stronie i oskarżycielsko wyciągnął różdżkę w stronę Foxa. - Wyłaź z ukrycia, oślizgły wężousty kmiocie! - ryknął, zerkając chełpliwie w stronę omdlewających nieco kobiet. Te odważniejsze nie uciekły do lasu, z coraz większymi emocjami przypatrując się starciu. W chwilach zagrożenia z mężczyzn, nieco wstawionych alkoholem i przejętych aurą festiwalu lata, wstępował bohaterski rycerz, gotów walczyć z wyimaginowanym złem.
Z drugiej strony wzgórza również doszukiwano się kogoś, kto mógł wywołać wężową epidemię. - To olbrzym! Psia mać, one zawsze niszczą wszystko, co napotkają! Pewnie spalił Ministerstwo Magii! - pisnęła głośno jakaś wiekowa matrona o dość rozczochranej fryzurze; podskakiwała nad tłumem, wskazując prosto na Oliego.
Czarodzieje nie ustępowali w próbach zaatakowania Maga oraz obrony przed potężnym przeciwnikiem, wzbogaconym o dekoncentrującą obecność węży. Tylko jeden z nich zniknął - Brendan uratował Anthony'ego przed ukąszeniem, sam jednak padł ofiarą ostrych szczęk stworzenia. Podobnie sytuacja miała się z resztą zgromadzonych, choć niektórych uchroniły wyczarowane tarcze, odpychające węże na dalszą odległość.
Bertie i Florean odczuli na sobie także bolesne skutki anomalii. Botta oblał zimny pot, zaczął słabnąć, przed oczami przemknęły mu mroczki - z każdą chwilą czuł się coraz gorzej, przechodziły go dreszcze. Dłoń Floreana natomiast pokryła się ropą i zrogowaciałą skórą, rękę przeszył potężny ból - lecz na szczęście dolegliwości trwały niezwykle krótko i Fortescue znów był gotowy do dalszej walki.
Titusowi udało się zmniejszyć węża, lecz ten i tak zaatakował, zadając mu jednak mniejsze obrażenia. Bertie natomiast zdołał pokierować atakiem gada, tak, by ten podpełznął w stronę Wiklinowego Maga. Niestety, stworzenie było za małe i zbyt nisko, by mogło zrobić potężnemu posągowi jakąkolwiek krzywdę. Kręciło się jednak dalej wokół rzeźby, starając się zadać jej jakieś obrażenia.
Drew został wypchnięty zza skały przez Oliego. Upadł na ziemię, jęcząc z bólu. Uderzenie, które posłał w jego stronę półolbrzym, odebrało mu dech i poważnie stłukło organy wewnętrzne. Schronienie przejął Ogden.
Węże dalej was atakują - mechanika obrony i rzucania zaklęć jak w poprzedniej kolejce. Jedynie Bertie oraz Anthony oraz ci, którzy skutecznie obronili się przed zwierzętami jakąś formą obrony lub Protego (odrzuciliście je na jedną kolejkę dalej) nie muszą bronić się przed stworzeniami.
ST wykonania odskoku przed atakiem węża wynosi 65. Przed wężem można się także obronić odpowiednim zaklęciem lub zaklęciem Protego. W związku ze specyfiką nagłego zdarzenia, fabularnie ta kolejka potrwa dłużej, dzięki czemu będziecie mogli wykonać więcej akcji. Dwie w przypadku osób niezaatakowanych przez Wiklinowego Maga (dowolna obrona przed wężem + zaklęcie) oraz trzy w przypadku osób, w których stronę mkną ogniste kule (dowolna obrona przed wężem + obrona przed kulą + zaklęcie). Można użyć zaklęcia Protego jeden raz, gdy sytuacja to umożliwia.
Pociski ognia poleciały w Anthony'ego Macmillana, Anthony'ego Skamandra, Fredericka, Brendana, Titusa i Ulyssesa Aby się obronić, musicie skutecznie rzucić odpowiednie do waszego obecnego miejsca znajdowania się zaklęcie. Kule są zbyt szybkie i potężne, by wykonać fizyczny unik lub zejść z toru ich lotu w inny sposób. Jeśli nie zdołacie się obronić, otrzymujecie obrażenia (poparzenia) w wysokości 25.
Bonusy dla przebywających za skałami oraz zasady walki nie zmieniają się.
Pamiętajcie o minusach do kości i uaktualnianiu żywotności.
Sprawność węża: 15.
Żywotność węża: 90
| Żywotność Wiklinowego Maga: 337/1000
Udane zaklęcia w tej turze:
Frederick: Caeruleusio (25)
Florean: Deprimo (25)
Titus: Lamino (45)
Drew: Caeruleusio (20)
Otrzymane obrażenia (całość):
Bertie: 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 10 (gorączka): 164/224, -10 do rzutów
Siergiej: 25 (oparzenia), 10 (tłuczone), 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 20 (kąsane): 95/225, -30 do rzutów
Oli: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 20 (kąsane): 454/534, -5 do rzutów
Brendan: 25 (oparzenia), 20 (kąsane): 287/332, -5 do rzutów
Drew: 57 (tłuczone, pęknięta śledziona), 20 (kąsane); 136/213, -15 do rzutów
Anthony S: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 20 (kąsane); 176/276, -10 do rzutów
Anthony M: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia),
Titus: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia), 10 (kąsane), proszę o uzupełnienie żywotności we wsiąkiewce i uwzględnienie minusa do kości
Ulek: 20 (kąsane), -5 do wrzutów
Fox: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia),20 (kąsane) wyzerowane eliksirem: 235/270, -5 do rzutów
Constantine: 25 (poparzenia), 5 (psychiczne), 20 (kąsane); 140/190 - 10 do rzutów
Florean: 25 (oparzenia), 25 (oparzenia): 165/205, -10 do rzutów
Na odpis macie czas do 17:00 22.06.
Przypomnienie zasad: tutaj. Losowanie ofiar Wiklinowego Maga, jak zwykle, do wglądu w temacie Rzuty kością MG. W razie wątpliwości co do kolorów postaci lub innych kwestii lub zauważonych błędów zapraszam na PW do Deirdre.
- To czarnoksiężnik! Widzieliśmy! To on wyczarował te węże! - wrzasnął jeden z nich, wysoki i łysy, wskazując muskularną dłonią na Weasleya. - Brać go! - zawył tak, że przekrzyczał panikujący tłum. - Czy są tu jacyś aurorzy? - wykrzyknął donośnie, rozglądając się dookoła.
- Nie, co ty mówisz, to ten, co się chowa za skałą. Widziałem, jak unosił różdżkę i przywoływał te węże! A potem błysnęło. I ta czarna mgła. To musi być czarnoksiężnik - dobiegł kolejny głos. Rosły, barczysty mężczyzna, wysunął się przed tłum po lewej stronie i oskarżycielsko wyciągnął różdżkę w stronę Foxa. - Wyłaź z ukrycia, oślizgły wężousty kmiocie! - ryknął, zerkając chełpliwie w stronę omdlewających nieco kobiet. Te odważniejsze nie uciekły do lasu, z coraz większymi emocjami przypatrując się starciu. W chwilach zagrożenia z mężczyzn, nieco wstawionych alkoholem i przejętych aurą festiwalu lata, wstępował bohaterski rycerz, gotów walczyć z wyimaginowanym złem.
Z drugiej strony wzgórza również doszukiwano się kogoś, kto mógł wywołać wężową epidemię. - To olbrzym! Psia mać, one zawsze niszczą wszystko, co napotkają! Pewnie spalił Ministerstwo Magii! - pisnęła głośno jakaś wiekowa matrona o dość rozczochranej fryzurze; podskakiwała nad tłumem, wskazując prosto na Oliego.
Czarodzieje nie ustępowali w próbach zaatakowania Maga oraz obrony przed potężnym przeciwnikiem, wzbogaconym o dekoncentrującą obecność węży. Tylko jeden z nich zniknął - Brendan uratował Anthony'ego przed ukąszeniem, sam jednak padł ofiarą ostrych szczęk stworzenia. Podobnie sytuacja miała się z resztą zgromadzonych, choć niektórych uchroniły wyczarowane tarcze, odpychające węże na dalszą odległość.
Bertie i Florean odczuli na sobie także bolesne skutki anomalii. Botta oblał zimny pot, zaczął słabnąć, przed oczami przemknęły mu mroczki - z każdą chwilą czuł się coraz gorzej, przechodziły go dreszcze. Dłoń Floreana natomiast pokryła się ropą i zrogowaciałą skórą, rękę przeszył potężny ból - lecz na szczęście dolegliwości trwały niezwykle krótko i Fortescue znów był gotowy do dalszej walki.
Titusowi udało się zmniejszyć węża, lecz ten i tak zaatakował, zadając mu jednak mniejsze obrażenia. Bertie natomiast zdołał pokierować atakiem gada, tak, by ten podpełznął w stronę Wiklinowego Maga. Niestety, stworzenie było za małe i zbyt nisko, by mogło zrobić potężnemu posągowi jakąkolwiek krzywdę. Kręciło się jednak dalej wokół rzeźby, starając się zadać jej jakieś obrażenia.
Drew został wypchnięty zza skały przez Oliego. Upadł na ziemię, jęcząc z bólu. Uderzenie, które posłał w jego stronę półolbrzym, odebrało mu dech i poważnie stłukło organy wewnętrzne. Schronienie przejął Ogden.
Węże dalej was atakują - mechanika obrony i rzucania zaklęć jak w poprzedniej kolejce. Jedynie Bertie oraz Anthony oraz ci, którzy skutecznie obronili się przed zwierzętami jakąś formą obrony lub Protego (odrzuciliście je na jedną kolejkę dalej) nie muszą bronić się przed stworzeniami.
ST wykonania odskoku przed atakiem węża wynosi 65. Przed wężem można się także obronić odpowiednim zaklęciem lub zaklęciem Protego. W związku ze specyfiką nagłego zdarzenia, fabularnie ta kolejka potrwa dłużej, dzięki czemu będziecie mogli wykonać więcej akcji. Dwie w przypadku osób niezaatakowanych przez Wiklinowego Maga (dowolna obrona przed wężem + zaklęcie) oraz trzy w przypadku osób, w których stronę mkną ogniste kule (dowolna obrona przed wężem + obrona przed kulą + zaklęcie). Można użyć zaklęcia Protego jeden raz, gdy sytuacja to umożliwia.
Pociski ognia poleciały w Anthony'ego Macmillana, Anthony'ego Skamandra, Fredericka, Brendana, Titusa i Ulyssesa Aby się obronić, musicie skutecznie rzucić odpowiednie do waszego obecnego miejsca znajdowania się zaklęcie. Kule są zbyt szybkie i potężne, by wykonać fizyczny unik lub zejść z toru ich lotu w inny sposób. Jeśli nie zdołacie się obronić, otrzymujecie obrażenia (poparzenia) w wysokości 25.
Bonusy dla przebywających za skałami oraz zasady walki nie zmieniają się.
Pamiętajcie o minusach do kości i uaktualnianiu żywotności.
- mapka:
Linia Startu jest już nieaktualna, znajduje się tam po prostu legenda waszych kolorów.
Zielona poświata obok każdego z was to węże.
Sprawność węża: 15.
Żywotność węża: 90
| Żywotność Wiklinowego Maga: 337/1000
Udane zaklęcia w tej turze:
Frederick: Caeruleusio (25)
Florean: Deprimo (25)
Titus: Lamino (45)
Drew: Caeruleusio (20)
Otrzymane obrażenia (całość):
Bertie: 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 10 (gorączka): 164/224, -10 do rzutów
Siergiej: 25 (oparzenia), 10 (tłuczone), 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 20 (kąsane): 95/225, -30 do rzutów
Oli: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 20 (kąsane): 454/534, -5 do rzutów
Brendan: 25 (oparzenia), 20 (kąsane): 287/332, -5 do rzutów
Drew: 57 (tłuczone, pęknięta śledziona), 20 (kąsane); 136/213, -15 do rzutów
Anthony S: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia), 25 (oparzenia), 20 (kąsane); 176/276, -10 do rzutów
Anthony M: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia),
Titus: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia), 10 (kąsane), proszę o uzupełnienie żywotności we wsiąkiewce i uwzględnienie minusa do kości
Ulek: 20 (kąsane), -5 do wrzutów
Fox: 10 (tłuczone), 25 (oparzenia),
Constantine: 25 (poparzenia), 5 (psychiczne), 20 (kąsane); 140/190 - 10 do rzutów
Florean: 25 (oparzenia), 25 (oparzenia): 165/205, -10 do rzutów
Na odpis macie czas do 17:00 22.06.
Przypomnienie zasad: tutaj. Losowanie ofiar Wiklinowego Maga, jak zwykle, do wglądu w temacie Rzuty kością MG. W razie wątpliwości co do kolorów postaci lub innych kwestii lub zauważonych błędów zapraszam na PW do Deirdre.
- Ja jestem aurorem, idioto! - odkrzyknął w kierunku łysego. - Zachowajcie spokój - zwrócił się gdzieś do tłumu, w stronę, z której dobiegał głos oskarżający kogoś innego - Foxa? Robiło się coraz bardziej absurdalnie. - Anomalia wypaczyła zaklęcie - Przeniósł spojrzenie w kierunku, z którego ktoś wyrzucał oskarżenia w kierunku półolbrzyma - wyglądał na takiego, którego łatwo sprowokować, a on nie chciał, żeby ten plac boju przeobraził się w prawdziwe pole wojny. Wąż przy Anthonym zniknął - to dobrze - ale na wzgórzu wciąż pełzał niemal tuzin tych obrzydliwych stworzeń.
- Vipera Evanesca - wypowiedział, celując różdżką w węża atakującego Floreana. Nie zamierzał pozwolić im się rozpierzchnąć po całym wzgórzu, nie mogli sobie na to pozwolić. Należało je wyeliminować jak najszybciej - zanim odpełzną w stronę widowni, w stronę kobiet, w stronę dzieci. - Vipera Evanesca - powtórzył przeciwzaklęcie, usiłując usunąć węża znajdującego się przed sobą.
- Vipera Evanesca - wypowiedział, celując różdżką w węża atakującego Floreana. Nie zamierzał pozwolić im się rozpierzchnąć po całym wzgórzu, nie mogli sobie na to pozwolić. Należało je wyeliminować jak najszybciej - zanim odpełzną w stronę widowni, w stronę kobiet, w stronę dzieci. - Vipera Evanesca - powtórzył przeciwzaklęcie, usiłując usunąć węża znajdującego się przed sobą.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 8, 98
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 8, 98
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Udało się! Wąż odszedł w stronę maga. W tej chwili jednak stało się coś dziwnego - coś co bardzo mu się nie podobało. Niewątpliwie czarnomagiczna anomalia, poczuł się koszmarnie. Rozważał przez chwilę wycofywanie się do kamieni, póki co jednak stał w miejscu.
Bertie liczył iż wężowi uda się jakoś uszkodzić Wiklinowego Maga, jednak nie miał ku temu wielkich nadziei. Teraz w sumie bardziej liczył, że wiklinowy potwór po prostu zadepcze zwierzę, którego trzeba się pozbyć. Dostrzegał, że między obserwatorami pojawił się niemały chaos w związku z tym wszystkim, ignorował to jednak. Nie sądził by faktycznie wyszło z tego coś złego, to konkurencja, a wszyscy wiedzą, że anomalie dzisiaj szaleją.
Korzystając z chwili spokoju czy chociaż chwili bez konieczności obrony, uniósł różdżkę w kierunku Maga.
- Commotio!
Poruszył różdżką energicznie, wypowiadając zaklęcie. I zaraz idąc za ciosem spróbował znowu.
- Deprimo!
Znów poruszył różdżką w nadziei iż któryś z jego ataków dosięgnie wielkiego magicznego przeciwnika.
1. commito 2. deprimo
Bertie liczył iż wężowi uda się jakoś uszkodzić Wiklinowego Maga, jednak nie miał ku temu wielkich nadziei. Teraz w sumie bardziej liczył, że wiklinowy potwór po prostu zadepcze zwierzę, którego trzeba się pozbyć. Dostrzegał, że między obserwatorami pojawił się niemały chaos w związku z tym wszystkim, ignorował to jednak. Nie sądził by faktycznie wyszło z tego coś złego, to konkurencja, a wszyscy wiedzą, że anomalie dzisiaj szaleją.
Korzystając z chwili spokoju czy chociaż chwili bez konieczności obrony, uniósł różdżkę w kierunku Maga.
- Commotio!
Poruszył różdżką energicznie, wypowiadając zaklęcie. I zaraz idąc za ciosem spróbował znowu.
- Deprimo!
Znów poruszył różdżką w nadziei iż któryś z jego ataków dosięgnie wielkiego magicznego przeciwnika.
1. commito 2. deprimo
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 63
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 63
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
Być może gdyby nie to, że pół życia spędził z Ogdenem jak z prawdziwym bratem (w końcu to jego ojciec poniekąd go wychował) dałby się nabrać na ten tekst; na całe szczęście wiedział, że półolbrzymy ludzi nie jedzą (a przynajmniej Oli nigdy dotąd tego przy nim nie robił). Uśmiechnął się krzywo na ten wątpliwy komplement, mając nadzieję, że nie zabrzmiało dla innych dziwacznie
Tak go to zdziwiło, że się zagapił i ten pieprzony dziad ukąsił go w łydkę. Cholera jasna! Niech ktoś coś z tym zrobi.
- Dokładnie tak - odparł ironicznie na pytania Drew, który postanowił z niego zadrwić. A kiedy Ogden wymierzył mu cios w brzuch tak cholernie silny, że szatyn zgiął się w pół, roześmiał się głośno i szyderczo. - Teraz to chyba tobie trzeba wezwać niańkę do podcierania dupy, psidwakosynu - skomentował wyraźnie ucieszony. Dobrze było mieć po swojej stronie półolbrzyma. - Ta jest, Ogden! - zawołał do brata. - Weźże rzuć mi fiolkę tego eliksiru, albo przesuń się - Ogdena to żadna siła zza tej skały nie wyrzuci, musiał więc odwołać się do jego braterskich więzi.
Byłby się wykłócał z poskładanym szatynem dalej, gdyby nie ten gad, który znowu chciał go zaatakować.
- Protego! - krzyknął; czy w końcu wyjdzie mu to przeklęte zaklęcie? - TO TWOJA WINA RUDY - wrzasnął na Brendana, bo ktoś z tłumu krzyknął, że to jego wina, a były solidne powody, by dać temu wiarę.
Brendan był rudy.
- ZAWSZE WIEDZIAŁEM, ŻE RUDZI NIE MAJĄ DUSZY - wrzeszczał dalej, tym razem zwracając różdżkę ku Wiklinowemu Magowi. - Caeruleusio!
Tak go to zdziwiło, że się zagapił i ten pieprzony dziad ukąsił go w łydkę. Cholera jasna! Niech ktoś coś z tym zrobi.
- Dokładnie tak - odparł ironicznie na pytania Drew, który postanowił z niego zadrwić. A kiedy Ogden wymierzył mu cios w brzuch tak cholernie silny, że szatyn zgiął się w pół, roześmiał się głośno i szyderczo. - Teraz to chyba tobie trzeba wezwać niańkę do podcierania dupy, psidwakosynu - skomentował wyraźnie ucieszony. Dobrze było mieć po swojej stronie półolbrzyma. - Ta jest, Ogden! - zawołał do brata. - Weźże rzuć mi fiolkę tego eliksiru, albo przesuń się - Ogdena to żadna siła zza tej skały nie wyrzuci, musiał więc odwołać się do jego braterskich więzi.
Byłby się wykłócał z poskładanym szatynem dalej, gdyby nie ten gad, który znowu chciał go zaatakować.
- Protego! - krzyknął; czy w końcu wyjdzie mu to przeklęte zaklęcie? - TO TWOJA WINA RUDY - wrzasnął na Brendana, bo ktoś z tłumu krzyknął, że to jego wina, a były solidne powody, by dać temu wiarę.
Brendan był rudy.
- ZAWSZE WIEDZIAŁEM, ŻE RUDZI NIE MAJĄ DUSZY - wrzeszczał dalej, tym razem zwracając różdżkę ku Wiklinowemu Magowi. - Caeruleusio!
I'm here to tell ya honey
That I'm bad to the bone
That I'm bad to the bone
The member 'Siergiej Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 52
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 52
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
Wąż ukąsił go boleśnie, a zbliżająca się kula ognia oparzyła go boleśnie. Wypuścił z płuc powietrze przez zaciśnięte szczęki z towarzyszącym temu syknięciem bólu. To nie był jego dzień i prawdopodobnie nie tylko jego. Brendan wyraźnie nie miał lepszego - anomalia wypaczyła jego zaklęcie w bardzo niefortunny sposób. Do tego tłum naznaczał go winą. Skamander myślał o tym, że należy czym prędzej pokonać Maga, jednak wyglądało na to, że był na to za słaby.
- Protego Maxima! - wyinkantował chcąc najpierw osłonić się przed ogniem, jak również i atakiem węża.
Po swojej lewej dostrzegł Bertiego. Wiedział, że był bardzo uzdolniony pod kątem uroków. Skierował różdżkę na chwilowo zajętego miotaniem się u podnóży Wiklinowego Maga węża nękającego Botta. Bertie stał blisko maga, a wiec mógł mu wyrządzić również większą krzywdę niż reszta uczestników. Ważnym było więc by w kolejnej turze mógł się skupić wyłącznie na tym - Vipera Evanesca!
Na koniec skierował różdżkę na Maga. Im więcej było czarodziei mogących faktycznie ranić maga tym szybciej mogli to zakończyć, a gdy zakończą - szybciej będzie można uporać się z rosnącym niebezpieczeństwem sytuacji. - Lamino!
|kratka na lewo
- Protego Maxima! - wyinkantował chcąc najpierw osłonić się przed ogniem, jak również i atakiem węża.
Po swojej lewej dostrzegł Bertiego. Wiedział, że był bardzo uzdolniony pod kątem uroków. Skierował różdżkę na chwilowo zajętego miotaniem się u podnóży Wiklinowego Maga węża nękającego Botta. Bertie stał blisko maga, a wiec mógł mu wyrządzić również większą krzywdę niż reszta uczestników. Ważnym było więc by w kolejnej turze mógł się skupić wyłącznie na tym - Vipera Evanesca!
Na koniec skierował różdżkę na Maga. Im więcej było czarodziei mogących faktycznie ranić maga tym szybciej mogli to zakończyć, a gdy zakończą - szybciej będzie można uporać się z rosnącym niebezpieczeństwem sytuacji. - Lamino!
|kratka na lewo
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 32, 18, 85
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 32, 18, 85
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
454|534, -5
Robi się coraz agresywniej, dobrze, lubię to. Trochę mniej lubię kolejną kulę ognia, która zmierza prosto we mnie. Przecież jestem taki zajebisty z obrony przed czarną magią, na pewno mi się uda wyczarować tarczę. Jakie kurwa jest moje zdziwienie, kiedy to mi się nie udaje, no naprawdę. Szczęście mnie opuściło, co za pieroństwo. No ale co zrobić, nic nie mogę zrobić, muszę przyjąć ten żar maga na klatę. Piecze jak skurwysyn, ale dam radę, takie rzeczy też przetrzymywałem już kiedyś. Ta karczma co się kiedyś paliła, wow, to był ogień. Nie to co takie tam kuleczki, chociaż naprawdę wolałbym już więcej nie obrywać. To zaburza moje procesy myślowe, a wiecie, że ja dużo myślę.
Potem jeszcze ten gad cholerny mnie kąsa po kostce, ja nie wiem co to za czary, ale naprawdę wierzę, że to taka specjalna atrakcja dla utrudnienia życia zawodnikom. A tu się okazuje, że niekoniecznie. Najpierw jakieś chłystki z tłumu drą japę, że to jakieś czarnoksiężniki. Śmieję się w głos, bo naprawdę, czarnoksiężników nie widzieli na oczy, co za debile. No, ale kiedy jakaś byle rozczochrana kobieta mnie obraża to już jestem zły, bo dajcie spokój, porządny ze mnie człowiek.
- Nie spaliłem, ale zaraz spalę ciebie jak się nie zamkniesz stara prukwo - odkrzykuję tamtej babci, bo jestem wielki i groźny. Nie wiem, powinni jakieś domy starców robić dla takich wrednych pasożytów. Tylko zabawę z całej konkurencji zabierają jakimiś durnymi oskarżeniami. Nie chcę znowu iść do paki.
- Patrzcie lepiej na tamtego, co wężem steruje - dodaję donośnie, pokazując na chłopaka, co nie wiem, że się Bott nazywa. Taki ze mnie jebany konfident, a co. - Ej, Serż, tu są psy - mówię już ciszej do Dolohova, bo jestem trochę przerażony jak słyszę, że aurorzy się tu kręcą. - Ale jakieś takie chuderlaki - komentuję już głośniej. Cóż, dla półolbrzyma każdy przeciętny człowiek będzie ledwie przecinkiem.
Dobra, dosyć tych pogaduszek. Biorę nogi za pas i chowam się za skałą wypychając tamtego buca. Ja nie wiem czemu on taki niegrzeczny i niemiły, od nianiek wyzywa. Ale Siergiej dobrze mu dogadał, pewnie aż mu w pięty pójdzie. Zresztą w dupie to mam. Piję ten tajemniczy eliksir, póki jestem za tym głazem, a potem próbuję się bronić.
- Protego - mówię władczo, bo kiedyś musi wreszcie wyjść. Spieprzaj wężu, idź się przyssać do kogoś innego, ja tu zarobiony jestem i nie mam czasu na głupie zabawy. - Caeruleusio - rzucam jeszcze, powoli oddalając się od kamienia. Celuję naturalnie w pozostałe ramię maga. Nie wiem czy to coś da, tęsknię za moim poprzednim szczęściem, ale ponoć nie można mieć wszystkiego. Mniejsza o to.
Najpierw protego, potem zaklęcie. Przesuwam się na dawne miejsce czyli kratka w tył po skosie, w lewo, przy skale.
Robi się coraz agresywniej, dobrze, lubię to. Trochę mniej lubię kolejną kulę ognia, która zmierza prosto we mnie. Przecież jestem taki zajebisty z obrony przed czarną magią, na pewno mi się uda wyczarować tarczę. Jakie kurwa jest moje zdziwienie, kiedy to mi się nie udaje, no naprawdę. Szczęście mnie opuściło, co za pieroństwo. No ale co zrobić, nic nie mogę zrobić, muszę przyjąć ten żar maga na klatę. Piecze jak skurwysyn, ale dam radę, takie rzeczy też przetrzymywałem już kiedyś. Ta karczma co się kiedyś paliła, wow, to był ogień. Nie to co takie tam kuleczki, chociaż naprawdę wolałbym już więcej nie obrywać. To zaburza moje procesy myślowe, a wiecie, że ja dużo myślę.
Potem jeszcze ten gad cholerny mnie kąsa po kostce, ja nie wiem co to za czary, ale naprawdę wierzę, że to taka specjalna atrakcja dla utrudnienia życia zawodnikom. A tu się okazuje, że niekoniecznie. Najpierw jakieś chłystki z tłumu drą japę, że to jakieś czarnoksiężniki. Śmieję się w głos, bo naprawdę, czarnoksiężników nie widzieli na oczy, co za debile. No, ale kiedy jakaś byle rozczochrana kobieta mnie obraża to już jestem zły, bo dajcie spokój, porządny ze mnie człowiek.
- Nie spaliłem, ale zaraz spalę ciebie jak się nie zamkniesz stara prukwo - odkrzykuję tamtej babci, bo jestem wielki i groźny. Nie wiem, powinni jakieś domy starców robić dla takich wrednych pasożytów. Tylko zabawę z całej konkurencji zabierają jakimiś durnymi oskarżeniami. Nie chcę znowu iść do paki.
- Patrzcie lepiej na tamtego, co wężem steruje - dodaję donośnie, pokazując na chłopaka, co nie wiem, że się Bott nazywa. Taki ze mnie jebany konfident, a co. - Ej, Serż, tu są psy - mówię już ciszej do Dolohova, bo jestem trochę przerażony jak słyszę, że aurorzy się tu kręcą. - Ale jakieś takie chuderlaki - komentuję już głośniej. Cóż, dla półolbrzyma każdy przeciętny człowiek będzie ledwie przecinkiem.
Dobra, dosyć tych pogaduszek. Biorę nogi za pas i chowam się za skałą wypychając tamtego buca. Ja nie wiem czemu on taki niegrzeczny i niemiły, od nianiek wyzywa. Ale Siergiej dobrze mu dogadał, pewnie aż mu w pięty pójdzie. Zresztą w dupie to mam. Piję ten tajemniczy eliksir, póki jestem za tym głazem, a potem próbuję się bronić.
- Protego - mówię władczo, bo kiedyś musi wreszcie wyjść. Spieprzaj wężu, idź się przyssać do kogoś innego, ja tu zarobiony jestem i nie mam czasu na głupie zabawy. - Caeruleusio - rzucam jeszcze, powoli oddalając się od kamienia. Celuję naturalnie w pozostałe ramię maga. Nie wiem czy to coś da, tęsknię za moim poprzednim szczęściem, ale ponoć nie można mieć wszystkiego. Mniejsza o to.
Najpierw protego, potem zaklęcie. Przesuwam się na dawne miejsce czyli kratka w tył po skosie, w lewo, przy skale.
no one cares
Oli Ogden
Zawód : zbir
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
- Kup mi whiskey.
- Będziesz pił whiskey? Jest 10 rano.
- W takim razie kup whiskey i płatki.
- Będziesz pił whiskey? Jest 10 rano.
- W takim razie kup whiskey i płatki.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym
Nieaktywni
The member 'Oli Ogden' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 100
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 100
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
| - 15 do kości / 136/213
Nie udało mu się rzucić poprawnie zaklęcia, co spowodowało paskudne ugryzienie tuż nad kostkami. Warknąwszy gniewnie pod nosem ponownie wymierzył w cholernego węża, który z pewnością nie zamierzał dać za wygraną. -Animatoris- wypowiedział pewnym tonem licząc, iż tym razem magia go nie zawiedzie i nie będzie musiał dłużej użerać się z owym gadem.
Atak zwierzęcia okazał się jedynie małym problemem w porównaniu do tego, co miało czekać szatyna po krótkiej chwili. Spostrzegając pędzącego półolbrzyma uniósł wysoko brwi zdając sobie sprawę, iż był gorszy niż ta pieprzona kula ognia i jedyną opcją uniknięcia zderzenia ze skałą był unik - niestety równie nieudany, co gęba Dolohova. W chwili uderzenia zgiął się w pół - dosłownie i w przenośni - czując jak coś w okolicy jego brzucha mocno zakuło i w następstwie nieustannie dawało o sobie znać przy każdym najmniejszym ruchu.
Wypchnięty zza skały na nowo skazany był na atak ich głównego celu. Słysząc szyderczy głos Rosjanina zaśmiał się kpiąco pod nosem kierując spojrzenie wprost na jego twarz. -Dostając pięścią od twojej niańki i tak trzymam się lepiej niżeli Ty w walce z kukłą. Każda lalka spuszcza Ci takie manto?- uniósł brew, a jego wargi wygięły się w szyderczym wyrazie.
Wracając wzrokiem do Wiklinowego Maga uniósł dłoń, w której zaciskał różdżkę w kolejnej próbie wykonania prawidłowego zaklęcia. -Caeruleusio.- wypowiedział starając skupić się na magii, a nie paskudnym bólu zdecydowanie utrudniającym zachowanie równowagi i prawidłowej koordynacji.
Nie udało mu się rzucić poprawnie zaklęcia, co spowodowało paskudne ugryzienie tuż nad kostkami. Warknąwszy gniewnie pod nosem ponownie wymierzył w cholernego węża, który z pewnością nie zamierzał dać za wygraną. -Animatoris- wypowiedział pewnym tonem licząc, iż tym razem magia go nie zawiedzie i nie będzie musiał dłużej użerać się z owym gadem.
Atak zwierzęcia okazał się jedynie małym problemem w porównaniu do tego, co miało czekać szatyna po krótkiej chwili. Spostrzegając pędzącego półolbrzyma uniósł wysoko brwi zdając sobie sprawę, iż był gorszy niż ta pieprzona kula ognia i jedyną opcją uniknięcia zderzenia ze skałą był unik - niestety równie nieudany, co gęba Dolohova. W chwili uderzenia zgiął się w pół - dosłownie i w przenośni - czując jak coś w okolicy jego brzucha mocno zakuło i w następstwie nieustannie dawało o sobie znać przy każdym najmniejszym ruchu.
Wypchnięty zza skały na nowo skazany był na atak ich głównego celu. Słysząc szyderczy głos Rosjanina zaśmiał się kpiąco pod nosem kierując spojrzenie wprost na jego twarz. -Dostając pięścią od twojej niańki i tak trzymam się lepiej niżeli Ty w walce z kukłą. Każda lalka spuszcza Ci takie manto?- uniósł brew, a jego wargi wygięły się w szyderczym wyrazie.
Wracając wzrokiem do Wiklinowego Maga uniósł dłoń, w której zaciskał różdżkę w kolejnej próbie wykonania prawidłowego zaklęcia. -Caeruleusio.- wypowiedział starając skupić się na magii, a nie paskudnym bólu zdecydowanie utrudniającym zachowanie równowagi i prawidłowej koordynacji.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 36, 89
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 36, 89
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
| 165/205, -10 do rzutów
Nie poczułem ugryzienia węża - to znak, że udało mi się wyczarować tarczę. Za to chwilę później ponownie dostałem ognistą kulą ognia. Zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem nie stoję za blisko Wiklinowego Maga - większość postaci znajdowała się za mną w pobliżu skały. Ach, tchórze! Nie miałem zamiaru się chować (tak, to był mój pierwotny plan, ale mimo wszystko poczułem nagły przypływ odwagi) tylko dalej walczyć. Szczególnie, że moje caeruleusio okazało się trafione.
Próbowałem nie myśleć zbyt dużo o czarnomagicznym wężu. Jego obecność w tym miejscu była niepokojąca, ale równie niepokojące były ogniste pociski, które leciały w moją stronę. Na razie musiałem się skupić na Magu. - Vipera evanesca! - Rzuciłem mimo wszystko, celując w przeklętego węża. - Caeruleusio! - Rzuciłem chwilę potem, celując już w kukłę.
| 1. W węża, 2. W kukłę
Nie poczułem ugryzienia węża - to znak, że udało mi się wyczarować tarczę. Za to chwilę później ponownie dostałem ognistą kulą ognia. Zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem nie stoję za blisko Wiklinowego Maga - większość postaci znajdowała się za mną w pobliżu skały. Ach, tchórze! Nie miałem zamiaru się chować (tak, to był mój pierwotny plan, ale mimo wszystko poczułem nagły przypływ odwagi) tylko dalej walczyć. Szczególnie, że moje caeruleusio okazało się trafione.
Próbowałem nie myśleć zbyt dużo o czarnomagicznym wężu. Jego obecność w tym miejscu była niepokojąca, ale równie niepokojące były ogniste pociski, które leciały w moją stronę. Na razie musiałem się skupić na Magu. - Vipera evanesca! - Rzuciłem mimo wszystko, celując w przeklętego węża. - Caeruleusio! - Rzuciłem chwilę potem, celując już w kukłę.
| 1. W węża, 2. W kukłę
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wzgórze
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset