Crimson Street
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Crimson Street
Londyńska Crimson Street nie wygląda zachęcająco. Ulica leżąca nieopodal cmentarza, otoczona gęstymi zabudowaniami i magazynami odstrasza potencjalnych spacerowiczów stertami śmieci zalegającymi po kątach, powybijanymi oknami i odrapanymi ścianami w większości opuszczonych domów, a także panującymi tu zazwyczaj mgłami, które tworzą atmosferę grozy. W powietrzu unosi się intensywny odór stęchlizny, a kilka starych dachówek spadło na brukowaną ulicę, roztrzaskując się z hukiem. Zewsząd słychać straszliwe zawodzenie głodnych kotów mieszające się z szumem wody - zardzewiałe rynny popękały i zwisają teraz żałośnie z dachów, rozbryzgując dookoła wodospady deszczu. Crimson Street sprawia wrażenie wymarłej i opuszczonej.
Wiedział, że czas się kończył. Wywołany z dziupli Francuz nie wyłaniał się przez drzwi, co mogło sugerować jedno - albo wróg go przekonał albo unieruchomił. Nie było to jednak najistotniejsze, bowiem wciąż byli w budynku i Macnair musiał to wykorzystać. To była jego ostatnia szansa. Wykonawszy krok do przodu i tym samym zbliżając się do drzwi obrócił się w kierunku towarzysza zastanawiając się, co było dla nich lepsze; działać dalej w pojedynkę, a może podjąć próbę wybudzenia go z paskudnego zaklęcia? Crouch znał francuski, mógł podjąć dyskusję z celem, jednakże samo osłabienie nie działało nader mobilizująco. Nie miał zbyt wielkich szans na powodzenie, lecz postanowił podjąć jedną próbę - a może właśnie tym razem magia stanie po jego stronie? -Finite Incantatem. pomyślał zaciskając dłoń na wężowym drewnie, które skierowane było na druha. Chciał przerwać petrificusa.
|idę kratka w górę
|idę kratka w górę
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
— Szlag— warknęła pod nosem, kiedy mgła przeleciała tuż obok niej. Odwróciła się za nią, aby ujrzeć dokąd poleciała, tam dalej, gdzieś do obcego pokoju, mieszkania. Araud, jeśli to w ogóle był on, biegł w przeciwną stronę. Mogła ruszyć schodami w dół i spróbować go wyprzedzić, ale znacznie szybciej było przeciąć mu drogę na skróty. Czuła, że starszy czarodziej nie będzie miał jej tego za złe, postąpiła jednak instynktownie, chowając różdżkę i zaciskając dłonie na trzonku. Siedząc już na miotle ruszyła do przodu, jak najszybciej tylko umiała, starając się wyminąć zgrabnie pana Rinehearta, wokół którego wciąż wirowały ostrza mogące zranić nie tylko wrogów, ale i ją samą. Zatrzymała się dopiero przed mężczyzną i chwyciła go za przedramię, chcąc zatrzymać nim zbiegnie ze schodów i wypadnie prosto na ulice, gdzie mogło czyhać na niego niebezpieczeństwo.
— Panie Araud, musi pan poczekać, musi pan nas wysłuchać — odezwała się do niego, spoglądając przez jego ramię na starszego aurora. Mężczyzna uprzednio zareagował na nazwisko przez niego wypowiedziane, musiała się tego uchwycić. — Przysłał nas minister Longbottom. Mamy panu pomóc — powiedziała powoli, spoglądając na mężczyznę i jednocześnie puszczając jego przedramię i własną dłoń unosząc do góry w geście kapitulacji. Nie zamierzała go przecież krzywdzić i nie chciała aby się bał, więc próbowała brzmieć najłagodniej jak tylko mogła — a przecież pomimo krwi, zarówno tej na twarzy sączącej się z łuku brwiowego, jak i ran na ciele, wciąż pozostawała zwykłą dziewczyną o niezbyt groźnej aparycji. — Przybyliśmy panu p o m ó c — wyartykułowała powoli i wyraźnie, nie spuszczając z niego wzroku. — Zabierzemy pana w bezpieczne miejsce. Mam na imię Hannah, a to jest pan Kieran Rineheart, szef biura aurorów. Nie chcemy panu nic zrobić, staramy się pomóc. — Nie znała francuskiego, ani właściwie żadnego innego języka, którym mogłaby spróbować do niego przemówić, więc w każdej chwili posiłkowała się gestami, które miały na celu uspokoić go i przekonać do swoich dobrych zamiarów. — Wołałam pana wcześniej. Tam na zewnątrz czeka zły czarodziej. A na pana czeka tam śmierć, albo coś o wiele gorszego. Ale my do tego nie dopuścimy, tylko musi nam pan z a u f a ć, dobrze?— Zerknęła na jego miotłę i zsiadła ze swojej, powoli, starając się go nie przestraszyć. — Wiemy, że ma pan problem z miotłą — wskazała ją i podsunęła mu swoją. — Proszę wziąć moją, a ja zajmę się pańską. Znam się na tym — Wskazała narzędzia, które miała opasane wokół bioder w specjalnym pasie. — Proszę — szepnęła ciszej, patrząc mu w oczy, licząc, że zgodzi się spróbować im zaufać. Musieli działać szybko i myśleć przede wszystkim o nim. Przybyli tu, żeby go zabrać do oazy, nie mogli pozwolić, by wpadł w ręce wroga.
| Lecę na miotle i zatrzymuję się pole przed Araudem (pole niżej niż on)
— Panie Araud, musi pan poczekać, musi pan nas wysłuchać — odezwała się do niego, spoglądając przez jego ramię na starszego aurora. Mężczyzna uprzednio zareagował na nazwisko przez niego wypowiedziane, musiała się tego uchwycić. — Przysłał nas minister Longbottom. Mamy panu pomóc — powiedziała powoli, spoglądając na mężczyznę i jednocześnie puszczając jego przedramię i własną dłoń unosząc do góry w geście kapitulacji. Nie zamierzała go przecież krzywdzić i nie chciała aby się bał, więc próbowała brzmieć najłagodniej jak tylko mogła — a przecież pomimo krwi, zarówno tej na twarzy sączącej się z łuku brwiowego, jak i ran na ciele, wciąż pozostawała zwykłą dziewczyną o niezbyt groźnej aparycji. — Przybyliśmy panu p o m ó c — wyartykułowała powoli i wyraźnie, nie spuszczając z niego wzroku. — Zabierzemy pana w bezpieczne miejsce. Mam na imię Hannah, a to jest pan Kieran Rineheart, szef biura aurorów. Nie chcemy panu nic zrobić, staramy się pomóc. — Nie znała francuskiego, ani właściwie żadnego innego języka, którym mogłaby spróbować do niego przemówić, więc w każdej chwili posiłkowała się gestami, które miały na celu uspokoić go i przekonać do swoich dobrych zamiarów. — Wołałam pana wcześniej. Tam na zewnątrz czeka zły czarodziej. A na pana czeka tam śmierć, albo coś o wiele gorszego. Ale my do tego nie dopuścimy, tylko musi nam pan z a u f a ć, dobrze?— Zerknęła na jego miotłę i zsiadła ze swojej, powoli, starając się go nie przestraszyć. — Wiemy, że ma pan problem z miotłą — wskazała ją i podsunęła mu swoją. — Proszę wziąć moją, a ja zajmę się pańską. Znam się na tym — Wskazała narzędzia, które miała opasane wokół bioder w specjalnym pasie. — Proszę — szepnęła ciszej, patrząc mu w oczy, licząc, że zgodzi się spróbować im zaufać. Musieli działać szybko i myśleć przede wszystkim o nim. Przybyli tu, żeby go zabrać do oazy, nie mogli pozwolić, by wpadł w ręce wroga.
| Lecę na miotle i zatrzymuję się pole przed Araudem (pole niżej niż on)
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
W tak ważnej chwili magia go zawiodła. Był wściekły, ale musiał szybko to przetrawić i zająć się celem tej misji. Czarodziej wydawał mu się mocno zagubiony, zapewne wciąż był wystraszony całym zajściem, ale wróg zdecydował się wycofać. Być może szybko powróci do wnętrza kamienicy pod postacią mgły, tego nie mogli być pewni, nie znali wszystkich możliwości tego parszywca. Najważniejsze było, żeby w tej chwili jakoś się z obcokrajowcem porozumieć, a Kieran przeczuwał, że ten niekoniecznie dobrze zna angielski, skoro wydawał się zainteresowany jedynie znajomym nazwiskiem, które, na całe szczęście, zdołało przyciągnąć jego uwagę. Postanowił więc komunikować się z nim językiem bardzo prostym, nie uciekając się już do donośnych krzyków.
– Tak, sir Longbottom – przytaknął wyraźnie, ale również pokiwał energicznie głową, próbując wspomóc się gestykulacją. W prawej dłoni poruszył różdżką, gdy w myślach wypowiedział Finite Incantatem, rezygnując z wyczarowanej przez siebie magicznej bariery złożonej z ostrzy. Musiał podkreślić, że ma przyjacielskie zamiary względem uciekającego przed władzą czarodzieja. Dalszą część namów poprowadziła już Wright, którą przemawiała zdecydowanie bardziej spokojnie od niego. Przedstawiła ich i spróbowała wytłumaczyć całą sytuację. Rineheart zbliżył się powoli do mężczyzny, zachowując jednak minimalny dystans, aby nie przytłoczyć go swoją masywną sylwetką, przez którą szybko uznawany był za groźnego człowieka. Rozejrzał się wokół po zajęciu nowej pozycji, po jednej stronie znajdując wyniszczoną łazienkę, po drugiej zaś pokój, gdzie znajdowało się całkiem duże okno, przez co trudno byłoby go nie wypatrzeć. Czarodziej siedzący na miotle powinien bez problemu przez nie wylecieć. Kieran nie namyślał się zbyt długo.
– Wejdźmy tutaj – przemówił cicho, spokojnie, ręką wskazując pokój, do którego mogli z łatwością wejść. – Wylecimy przez okno, ominiemy tym samym każdego, kto czeka na nas przed budynkiem – spojrzał na Francuza, mając nadzieję, że ten zrozumie ich intencje i nie będzie stawiał oporu. Naprawdę przybyli po to, aby uratować go z opresji, to było ich głównym celem. W innych okolicznościach bez zwłoki ruszyłby w pościg za tamtą szumowiną, ale ich obowiązkiem było eskortowanie czarodzieja do Oazy.
| poruszam się 3 pola na dół
– Tak, sir Longbottom – przytaknął wyraźnie, ale również pokiwał energicznie głową, próbując wspomóc się gestykulacją. W prawej dłoni poruszył różdżką, gdy w myślach wypowiedział Finite Incantatem, rezygnując z wyczarowanej przez siebie magicznej bariery złożonej z ostrzy. Musiał podkreślić, że ma przyjacielskie zamiary względem uciekającego przed władzą czarodzieja. Dalszą część namów poprowadziła już Wright, którą przemawiała zdecydowanie bardziej spokojnie od niego. Przedstawiła ich i spróbowała wytłumaczyć całą sytuację. Rineheart zbliżył się powoli do mężczyzny, zachowując jednak minimalny dystans, aby nie przytłoczyć go swoją masywną sylwetką, przez którą szybko uznawany był za groźnego człowieka. Rozejrzał się wokół po zajęciu nowej pozycji, po jednej stronie znajdując wyniszczoną łazienkę, po drugiej zaś pokój, gdzie znajdowało się całkiem duże okno, przez co trudno byłoby go nie wypatrzeć. Czarodziej siedzący na miotle powinien bez problemu przez nie wylecieć. Kieran nie namyślał się zbyt długo.
– Wejdźmy tutaj – przemówił cicho, spokojnie, ręką wskazując pokój, do którego mogli z łatwością wejść. – Wylecimy przez okno, ominiemy tym samym każdego, kto czeka na nas przed budynkiem – spojrzał na Francuza, mając nadzieję, że ten zrozumie ich intencje i nie będzie stawiał oporu. Naprawdę przybyli po to, aby uratować go z opresji, to było ich głównym celem. W innych okolicznościach bez zwłoki ruszyłby w pościg za tamtą szumowiną, ale ich obowiązkiem było eskortowanie czarodzieja do Oazy.
| poruszam się 3 pola na dół
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Na ulicy panowała cisza - nikt nie opuszczał budynku ani nie próbował się dostać do środka. Dwójka rycerzy pozostawała sama, nie niepokojona nawet przez bezpańskie zwierzęta. Drew postanowił podjąć próbę zbudzenia kompana - wybudzenie Croucha spod siły zaklęcia z pewnością mogłoby mu pomóc w dalszych poczynaniach. Przez krótką chwilę Macnair mógł mieć wrażenie, że pomimo osłabienia, uda mu się pomóc lordowi. Różdżka rozgrzała mu się w dłoni, jednakże finalnie nic się nie wydarzyło. Jakiś drobny błąd zniweczył jego próbę i Hesperos nadal pozostawał uwięziony - znów nie dał rady uwolnić się samemu.
Tymczasem w środku budynku dwójka zakonników podjęła próbę porozumienia się z nieznajomym mężczyzną. Hannah, która wcześniej dosiadła swojej miotły, teraz szybkim ruchem poszybowała ku ich celowi. Manewrowanie w tak ciasnych przestrzeniach nie było proste, szczególnie że gdy wymijała Kierana, aurora nadal chroniła tarcza z ostrzy. Jeden ze sztyletów prawie musnął jej rękę, na szczęście nic się jej nie stało. Gdy wylądowała obok nieznajomego i złapała go za ramię, instynktownie wyrwał rękę z jej uścisku, odsuwając się pół kroku.
- Ne me touche pas! - zawołał po francusku, przestraszony - Nie dotykaj! - dodał zaraz potem łamaną angielszczyzną. Nadal spoglądał na nich nieufnie, czuł się nieco zapędzony w kozi róg pomiędzy dwójkę nieznajomych, chociaż nazwisko Longbottoma faktycznie sprawiło, że był zaintrygowany. Od czasu wydarzeń, podczas których zginął jeden z rebeliantów, Araud ukrywał się - i aż do tej pory tylko nieliczni wiedzieli, gdzie go odnaleźć. Gdy usłyszał krzyki Hannah, bardziej się przeląkł niż był skory, by się ukazać. Później za to wiedział już, że i tak zostanie w końcu odnaleziony, dlatego postanowił w końcu, że musi uciec. Gdyby nie ta przeklęta miotła...
- Pomóc - powtórzył znów za kobietą. Zrozumiał, smakował jednak to słowo, zastanawiając się czy na pewno takie są ich intencje. Jego przeciwnicy byli w końcu wyśmienitymi kłamcami. Gdy jednak Hannah przedstawiła towarzyszącego jej mężczyznę, francuz spojrzał na Kierana z pewnym niedowierzaniem. - Chef des aurors - znów zaintonował w swoim języku. Słyszał o nim i czytał w gazecie. Wysłuchał Hannah, nie zdradzając jednak ile zrozumiał z jej wywodu. Nie próbował jednak uciekać, przyjął także ofiarowaną mu miotłę. Poczuł się chyba nieco pewnie, bo jego ramiona rozluźniły się. Widział w końcu, że miotła, której używała Hannah była sprawna - i w razie czego mógł próbować uciec.
Sztyletowa osłona Kierana opadła, gdy auror uwolnił moc zaklęcia. Dzięki temu Araud faktycznie spojrzał na niego nieco spokojniejszym wzrokiem. Mimo to, gdy zdecydował się przejść do pokoju, wskazanego przez mężczyznę, miotłę ściskał dość kurczowo. Dwójka zakonników mogła być pewna, że różdżkę także na pewno gdzieś ma, choć nie mogli jej dostrzec. Pomieszczenie z oknem, które zainteresowało Kierana, było dość obszerne - chociaż sporo miejsca zajmowała tam duża, podniszczona kanapa. Przez lekko porysowaną, zabrudzoną szybę wpadało dość światła, by móc dostrzec ogólny zarys pokoju, choć ciężko było dojrzeć wszystkie szczegóły. Na pierwszy rzut oka pomieszczenie wyglądało jednak tak, jakby było używane. Chociaż było podniszczone, a sprzęty zaniedbane, panował tu nawet względny porządek. Po prawej stronie od wejścia na ścianie wisiały półki - a na nich kilka książek, ułożonych jedne na drugich. Naprzeciwko zaś, pod oknem znajdowała się drewniana szafka z urwanymi drzwiczkami - stosunkowo niska, choć jej blat wystawał kilka centymetrów ponad dolną krawędź okna. Nie stanowiło to jednak żadnej przeszkody, gdyby dorosła osoba postanowiła skorzystać z tej drogi, aby wydostać się na zewnątrz.
Araud tymczasem spojrzał na dwójkę zakonników z pewnym oczekiwaniem w oczach.
- Gdzie? - zapytał krótko, odrobinę niewyraźnie.
Działające zaklęcia:
Casa Aranea [pod zabudowaną wyrwą w ścianie] (z pająkami)
Casa Aranea [na środku pokoju] (z pająkami)
Petryficus Totalus (Hesperos) - ST wybudzenia się = 82, do rzutu dolicza się odporność magiczną.
Esposas (Hesperos)
Duna
Salvio Hexia
Protecta
Wszyscy -10 do rzutów na czarną magię
Użycie mgły:
Drew: 2/3
Uznawane określenia słowne używane do poruszania się:
góra
dół
do góry po skosie w lewo
do góry po skosie w prawo
na dół po skosie w lewo
na dół po skosie w prawo
Kolejność odpisów:
Zakon Feniksa (24h), Rycerze (24h)
Tymczasem w środku budynku dwójka zakonników podjęła próbę porozumienia się z nieznajomym mężczyzną. Hannah, która wcześniej dosiadła swojej miotły, teraz szybkim ruchem poszybowała ku ich celowi. Manewrowanie w tak ciasnych przestrzeniach nie było proste, szczególnie że gdy wymijała Kierana, aurora nadal chroniła tarcza z ostrzy. Jeden ze sztyletów prawie musnął jej rękę, na szczęście nic się jej nie stało. Gdy wylądowała obok nieznajomego i złapała go za ramię, instynktownie wyrwał rękę z jej uścisku, odsuwając się pół kroku.
- Ne me touche pas! - zawołał po francusku, przestraszony - Nie dotykaj! - dodał zaraz potem łamaną angielszczyzną. Nadal spoglądał na nich nieufnie, czuł się nieco zapędzony w kozi róg pomiędzy dwójkę nieznajomych, chociaż nazwisko Longbottoma faktycznie sprawiło, że był zaintrygowany. Od czasu wydarzeń, podczas których zginął jeden z rebeliantów, Araud ukrywał się - i aż do tej pory tylko nieliczni wiedzieli, gdzie go odnaleźć. Gdy usłyszał krzyki Hannah, bardziej się przeląkł niż był skory, by się ukazać. Później za to wiedział już, że i tak zostanie w końcu odnaleziony, dlatego postanowił w końcu, że musi uciec. Gdyby nie ta przeklęta miotła...
- Pomóc - powtórzył znów za kobietą. Zrozumiał, smakował jednak to słowo, zastanawiając się czy na pewno takie są ich intencje. Jego przeciwnicy byli w końcu wyśmienitymi kłamcami. Gdy jednak Hannah przedstawiła towarzyszącego jej mężczyznę, francuz spojrzał na Kierana z pewnym niedowierzaniem. - Chef des aurors - znów zaintonował w swoim języku. Słyszał o nim i czytał w gazecie. Wysłuchał Hannah, nie zdradzając jednak ile zrozumiał z jej wywodu. Nie próbował jednak uciekać, przyjął także ofiarowaną mu miotłę. Poczuł się chyba nieco pewnie, bo jego ramiona rozluźniły się. Widział w końcu, że miotła, której używała Hannah była sprawna - i w razie czego mógł próbować uciec.
Sztyletowa osłona Kierana opadła, gdy auror uwolnił moc zaklęcia. Dzięki temu Araud faktycznie spojrzał na niego nieco spokojniejszym wzrokiem. Mimo to, gdy zdecydował się przejść do pokoju, wskazanego przez mężczyznę, miotłę ściskał dość kurczowo. Dwójka zakonników mogła być pewna, że różdżkę także na pewno gdzieś ma, choć nie mogli jej dostrzec. Pomieszczenie z oknem, które zainteresowało Kierana, było dość obszerne - chociaż sporo miejsca zajmowała tam duża, podniszczona kanapa. Przez lekko porysowaną, zabrudzoną szybę wpadało dość światła, by móc dostrzec ogólny zarys pokoju, choć ciężko było dojrzeć wszystkie szczegóły. Na pierwszy rzut oka pomieszczenie wyglądało jednak tak, jakby było używane. Chociaż było podniszczone, a sprzęty zaniedbane, panował tu nawet względny porządek. Po prawej stronie od wejścia na ścianie wisiały półki - a na nich kilka książek, ułożonych jedne na drugich. Naprzeciwko zaś, pod oknem znajdowała się drewniana szafka z urwanymi drzwiczkami - stosunkowo niska, choć jej blat wystawał kilka centymetrów ponad dolną krawędź okna. Nie stanowiło to jednak żadnej przeszkody, gdyby dorosła osoba postanowiła skorzystać z tej drogi, aby wydostać się na zewnątrz.
Araud tymczasem spojrzał na dwójkę zakonników z pewnym oczekiwaniem w oczach.
- Gdzie? - zapytał krótko, odrobinę niewyraźnie.
Działające zaklęcia:
Casa Aranea [pod zabudowaną wyrwą w ścianie] (z pająkami)
Casa Aranea [na środku pokoju] (z pająkami)
Petryficus Totalus (Hesperos) - ST wybudzenia się = 82, do rzutu dolicza się odporność magiczną.
Esposas (Hesperos)
Duna
Salvio Hexia
Protecta
Wszyscy -10 do rzutów na czarną magię
Użycie mgły:
Drew: 2/3
Uznawane określenia słowne używane do poruszania się:
góra
dół
do góry po skosie w lewo
do góry po skosie w prawo
na dół po skosie w lewo
na dół po skosie w prawo
Kolejność odpisów:
Zakon Feniksa (24h), Rycerze (24h)
- MAPA ULICY:
Jasnozielona kropka C - Hesperos
Ciemnozielona kropka D - Drew
Różowe pola - salvio hexia
Brązowe pola - dziura po orcumiano
Głębokość dziury należy liczyć jako 6 kratek mapy.
- MAPA BUDYNKU:
Widok z I piętra
Wejście po schodach nie jest osobną akcją. Schody liczone są jako 1 kratka.
Mlecznoszare pola - pajęczyna
Brązowy pas - murusio
Jasnoniebieska kropka H - Hannah
Ciemnoniebieska kropka K - Kieran
Ciemnoczerwona kropka A - Araud
- ŻYWOTNOŚĆ:
- Kieran: 244/244
Hannah: 162/222 (kara: -10) | Obrażenia: 10 (rozcięty łuk brwiowy), 20 (tłuczone), 30 (kłute)
Drew: 140/215 (kara: -15) | Obrażenia: 60 (psychiczne), 15 (cięte)
Hesperos: 120/213 (kara: -20) | Obrażenia: 20 (tłuczone), 72 (rozszczepienie: naderwana lewa ręka, od ramienia do łokcia)
- EKWIPUNEK:
- Kieran: różdżka, miotła (zwykła), różdżka odebrana Hesperosowi
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 23, moc = 106)
- eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117)
- wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 20),
- eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
Hannah: różdżka,miotła, podręczne narzędzia ślusarskie,kryształ, niesprawna miotła
-eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28),
- ? eliksir lodowego płaszcza (1 porcja, stat. 28)
Drew: różdżka
-eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 17),
-kameleon (1 porcje, stat. 22, moc 116),
-smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5)
- wieczny płomień (1 porcje, stat. 29, moc +10)
Hesperos:różdżka
Kiedy mężczyzna odebrał od niej jej własną miotłę, spojrzała ponad jego ramię na Kierana. Miotła była stara, wyeksploatowana, ale uwielbiała ją i nigdy dotąd nie przyszło jej przez myśl, aby się jej pozbyć. Dziś jednak zaszła wyższa konieczność. Przypuszczali przecież, że jego własna miotła mogła sprawiać problemy, była tu więc potrzebna. Jeśli to była prawda, mogła się tym zająć i uciec na niej, kiedy tylko doprowadzi ją do porządku.
— Tak, pomóc— powtórzyła po mężczyźnie, uśmiechając się w końcu łagodnie do niego. Odetchnęła z ulga, że nie próbował uciekać. Nie w kierunku wyjścia. Nie wiedziała, gdzie podział się czarnoksiężnik przemieniony we mgłę, ani w jakim stanie znajdował się ten, z którym walczył pan Rineheart, ale była pewna, że musieli znaleźć inną drogę ucieczki, jeśli chcieli go stąd szybko ewakuować.
Nie widziała tego, co auror, ale ruszyła powoli za Araudem, patrząc, jak znika w pomieszczeniu. Sama zatrzymała się na jego miejscu, na szczycie schodów prowadzących w dół i przyjrzała się uważnie miotle. Przesunęła dłonią po trzonku — jeśli była wadliwa, lot na niej mógł kosztować ją życie, więc postanowiła sprawdzić ją, nim zostanie zmuszona do jej użycia. Podążyła więc wzrokiem po kawałku drewna, aż do wici i pętającej ją obręczy, upewniając się, że kawałki nie są luźne i nie rozpadną się podczas lotu. Następnie usiadła na niej i spróbowała lekko unieść się nad ziemię, kilka cali, ledwie odrywając stopy od podłoża, upewniając się, czy jej stabilizacja jest prawidłowa, czy sprzęt w ogóle jest zdatny do latania. Chciała pojąć na czym mógł polegać problem.
| przesuwam się pole w górę i sprawdzam miotłę
— Tak, pomóc— powtórzyła po mężczyźnie, uśmiechając się w końcu łagodnie do niego. Odetchnęła z ulga, że nie próbował uciekać. Nie w kierunku wyjścia. Nie wiedziała, gdzie podział się czarnoksiężnik przemieniony we mgłę, ani w jakim stanie znajdował się ten, z którym walczył pan Rineheart, ale była pewna, że musieli znaleźć inną drogę ucieczki, jeśli chcieli go stąd szybko ewakuować.
Nie widziała tego, co auror, ale ruszyła powoli za Araudem, patrząc, jak znika w pomieszczeniu. Sama zatrzymała się na jego miejscu, na szczycie schodów prowadzących w dół i przyjrzała się uważnie miotle. Przesunęła dłonią po trzonku — jeśli była wadliwa, lot na niej mógł kosztować ją życie, więc postanowiła sprawdzić ją, nim zostanie zmuszona do jej użycia. Podążyła więc wzrokiem po kawałku drewna, aż do wici i pętającej ją obręczy, upewniając się, że kawałki nie są luźne i nie rozpadną się podczas lotu. Następnie usiadła na niej i spróbowała lekko unieść się nad ziemię, kilka cali, ledwie odrywając stopy od podłoża, upewniając się, czy jej stabilizacja jest prawidłowa, czy sprzęt w ogóle jest zdatny do latania. Chciała pojąć na czym mógł polegać problem.
| przesuwam się pole w górę i sprawdzam miotłę
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Przez ułamek sekundy obawiał się, że Francuz jednak znów zacznie uciekać, gdy wystraszył się dotyku, ale na całe szczęście zaraz się uspokoił. Podanie ich nazwisk okazało się dobrym posunięciem, czarodziej przyjrzał się wówczas Rineheartowi, przy okazji zgarniając sprawną miotłę, w zamian oddając swoją zepsutą, choć na pierwszy rzut oka nie wyglądała na zniszczoną w jakikolwiek sposób.
– Panie Araud, proszę mnie uważnie posłuchać – zwrócił się do mężczyzny bardzo spokojnie, czując, że wywieranie na nim jakiejkolwiek presji nie odniosłoby oczekiwanego skutku. Unikał krzyku również z powodu obecności wroga, kiedy nie mógł znać jego dokładnego położenia. Wciąż jednak w jego głosie obecna była siła stanowczości, z którą korespondowała chłodna powaga zastygła na twarzy, bo naprawdę wolał w tym momencie nie dyskutować z nikim. – Chcemy pana zaprowadzić w bezpieczne miejsce, które stworzył sam lord Longbottom – oznajmił spokojnie, próbując przygotować już mniej wystraszonego jegomościa chociaż mentalnie do zbliżającej się ucieczki. Miał już w głowie zarysowany plan i nie zamierzał z niego rezygnować, w swojej prostocie był jak najbardziej dobry. – Dotrzeć do niego można tylko z naszą pomocą, takie środki bezpieczeństwa są konieczne. Proszę się od nas nie oddalać, chyba że sami o to poprosimy, dobrze? – z jeszcze większą intensywnością spojrzał na czarodzieja, szukając jakiegokolwiek potwierdzenia gotowości do współpracy z jego strony. Starał się używać jak najprostszych słów, mówił też powoli, aby wszystko zostało w miarę możliwości zrozumiane. Ale przede wszystkim nie omawiał szczegółowo powód, które miałyby skłonić ich do rozdzielenia się podczas eskorty. – Zostaliśmy poinformowani, że z pańską miotłą są pewne problemy. Jeśli nie uda się jej szybko naprawić, poleci pan tylko z moją towarzyszką. Wiem, że sobie poradzi, naszej dwójce zależy na pana bezpieczeństwie – poświęcił Wright jedno przelotne spojrzenie, aby zaraz powrócić nim do męskiej twarzy. – Teraz spróbuję otworzyć okno, ale proszę nie lecieć bez nas. Musi pan poczekać na nasz znak i wylecieć dopiero za moją towarzyszką. Ja będę leciał za panem – wyjaśnił podstawowe założenia swojego planu, po czym uniósł różdżkę, mierząc nią prosto w okno. – Alohomora – wymówił inkantację bez zająknięcia, mocniej zaciskając palce na różdżce.
– Panie Araud, proszę mnie uważnie posłuchać – zwrócił się do mężczyzny bardzo spokojnie, czując, że wywieranie na nim jakiejkolwiek presji nie odniosłoby oczekiwanego skutku. Unikał krzyku również z powodu obecności wroga, kiedy nie mógł znać jego dokładnego położenia. Wciąż jednak w jego głosie obecna była siła stanowczości, z którą korespondowała chłodna powaga zastygła na twarzy, bo naprawdę wolał w tym momencie nie dyskutować z nikim. – Chcemy pana zaprowadzić w bezpieczne miejsce, które stworzył sam lord Longbottom – oznajmił spokojnie, próbując przygotować już mniej wystraszonego jegomościa chociaż mentalnie do zbliżającej się ucieczki. Miał już w głowie zarysowany plan i nie zamierzał z niego rezygnować, w swojej prostocie był jak najbardziej dobry. – Dotrzeć do niego można tylko z naszą pomocą, takie środki bezpieczeństwa są konieczne. Proszę się od nas nie oddalać, chyba że sami o to poprosimy, dobrze? – z jeszcze większą intensywnością spojrzał na czarodzieja, szukając jakiegokolwiek potwierdzenia gotowości do współpracy z jego strony. Starał się używać jak najprostszych słów, mówił też powoli, aby wszystko zostało w miarę możliwości zrozumiane. Ale przede wszystkim nie omawiał szczegółowo powód, które miałyby skłonić ich do rozdzielenia się podczas eskorty. – Zostaliśmy poinformowani, że z pańską miotłą są pewne problemy. Jeśli nie uda się jej szybko naprawić, poleci pan tylko z moją towarzyszką. Wiem, że sobie poradzi, naszej dwójce zależy na pana bezpieczeństwie – poświęcił Wright jedno przelotne spojrzenie, aby zaraz powrócić nim do męskiej twarzy. – Teraz spróbuję otworzyć okno, ale proszę nie lecieć bez nas. Musi pan poczekać na nasz znak i wylecieć dopiero za moją towarzyszką. Ja będę leciał za panem – wyjaśnił podstawowe założenia swojego planu, po czym uniósł różdżkę, mierząc nią prosto w okno. – Alohomora – wymówił inkantację bez zająknięcia, mocniej zaciskając palce na różdżce.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Magia znów sprawiła mu figla - był przekonany o tym, iż zaklęcie się udało, dzięki czemu wyswobodzi towarzysza z uroku, jednak finalnie próba okazała się fiaskiem. Warknął pod nosem oglądając się jeszcze na moment za siebie; Crouch leżał bez ruchu i z pewnością wiele wyciągnie z tej walki. Musiał potrenować odporność własnego umysłu.
Wiedząc, że czas mu się kończył nie podejmował kolejnej akcji ratowniczej tylko wyciągnął różdżkę przed siebie i zacisnął na niej mocniej palce. Wężowe drewno zapędziło go tej nocy w kozi róg, jednak nie tracił w podobne wiary - każdy miał gorsze momenty i najwidoczniej dzisiaj padło na niego.
-Ascendio.- wypowiedział pragnąć przemieścić się do środkowego wejścia.
|Chcę zatrzymać się przed środkowym wejściem do budynku. 7 kratek w górę.
Wiedząc, że czas mu się kończył nie podejmował kolejnej akcji ratowniczej tylko wyciągnął różdżkę przed siebie i zacisnął na niej mocniej palce. Wężowe drewno zapędziło go tej nocy w kozi róg, jednak nie tracił w podobne wiary - każdy miał gorsze momenty i najwidoczniej dzisiaj padło na niego.
-Ascendio.- wypowiedział pragnąć przemieścić się do środkowego wejścia.
|Chcę zatrzymać się przed środkowym wejściem do budynku. 7 kratek w górę.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Próbując przełamać zaklęcie, nie zauważył nawet próby pomocy ze strony Drew. Niestety tak samo nieudanej, co dość wyraźnie pokazywało, że magia nie była po ich stronie tego dnia, ewentualnie to jemu nie było pisane ruszyć się z tej cholernej ulicy. Zerknął w bok, gdy w polu widzenia nadal znajdował się kompan. Domyślał się, co ten kombinuje i liczył, że mu się uda. Nie mogli ponieść aż takiej porażki...
Podjął kolejną próbę, licząc, że to moment, gdy da radę wybudzić się z zaklęcia.
Podjął kolejną próbę, licząc, że to moment, gdy da radę wybudzić się z zaklęcia.
Hesperos Crouch
Zawód : znawca prawa międzynarodowego, tłumacz
Wiek : 38 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Jeśli twoje marzenia zaczynają się nagle spełniać, strzeż się.
Bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie.
Bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Hesperos Crouch' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
Obaj rycerze znów ponieśli porażki - Hesperos pomimo swoich nadziei nadal leżał uwięziony na bruku. Gdyby poczuł, że Drew wcześniej próbował mu pomóc, wstąpiłyby w niego większe siły. Niestety, nadal pozostawał bezwolny. Macnair nie podejmował drugiej próby pomocy towarzyszowi. Zamiast tego skupił się na budynku, w którym nadal przebywali zakonnicy. Najwyraźniej planował niespodziankę dla swoich przeciwników, jednak miał do przejścia kawałek - który chciał pokonać zaklęciem, nic jednak z tego nie wyszło.
Tymczasem wewnątrz budynku Hannah rozpoczęła badanie miotły Arauda. Ledwie wsiadła na jej trzonek, mogła wyczuć, że uniosła się zdecydowanie niżej, niż planowała. Miotła zachowywała się tak, jakby nie miała w sobie wiele mocy - mógł być to wynik obluzowanych obręczy, ściskających wici. Ponadto rączka miotły pokryta była sporą ilością szpar oraz pęknięć w drewnie - a to zaburzało równowagę i nie pozwalało miotle skupić magii potrzebnej do lotu. Hannah wiedziała, że aby je naprawić, starczyło zwykłe reparo, rzucone jednak przez kogoś, kto posiadał wiedzę z zakresu konstruowania, naprawiania i budowy mioteł. Araud z pewnością wypróbowywał już to zaklęcie na swojej miotle, ale brak tej wiedzy powodował, że jego wysiłki spełzły na niczym.
Kieran tymczasem skupił się na mężczyźnie, po którego tu przybyli. Słowotok padający z jego ust nieco jednak zestresował Francuza. Język, którym auror się posługiwał, wcale nie należał do najprostszych, a dla osoby, która ledwie dukała po angielsku, tym trudniej było wywnioskować coś logiczniejszego. Wyłapywał pojedyncze słówka, "bezpieczeństwo", "miotła", "pomoc", no i oczywiście nazwisko swoje oraz Longbottoma.
- Vous parlez trop vite et trop. Je ne te comprends pas du tout, mec. J'ai deviné que vous vouliez m'aider et que monsieur Longbottom vous avait envoyé, mais c'est tout*. - odezwał się zirytowany, być może chcąc jednocześnie zobrazować starszemu aurorowi, ile zrozumiał z jego wypowiedzi. - Wolno - poprosił zaraz potem po angielsku.
Gdy auror użył zaklęcia na oknie, zamek trzymający je puścił. Jedna połowa okna otworzyła się z przenikliwym skrzypnięciem na oścież. Druga tylko lekko uchyliła, starczyło jednak tylko popchnąć by okno było całkowicie otwarte.
*
Działające zaklęcia:
Casa Aranea [pod zabudowaną wyrwą w ścianie] (z pająkami)
Casa Aranea [na środku pokoju] (z pająkami)
Petryficus Totalus (Hesperos) - ST wybudzenia się = 82, do rzutu dolicza się odporność magiczną.
Esposas (Hesperos)
Duna
Salvio Hexia
Protecta
Wszyscy -10 do rzutów na czarną magię
Użycie mgły:
Drew: 2/3
Uznawane określenia słowne używane do poruszania się:
góra
dół
do góry po skosie w lewo
do góry po skosie w prawo
na dół po skosie w lewo
na dół po skosie w prawo
Kolejność odpisów:
Rycerze (24h), Zakon Feniksa (24h)
Tymczasem wewnątrz budynku Hannah rozpoczęła badanie miotły Arauda. Ledwie wsiadła na jej trzonek, mogła wyczuć, że uniosła się zdecydowanie niżej, niż planowała. Miotła zachowywała się tak, jakby nie miała w sobie wiele mocy - mógł być to wynik obluzowanych obręczy, ściskających wici. Ponadto rączka miotły pokryta była sporą ilością szpar oraz pęknięć w drewnie - a to zaburzało równowagę i nie pozwalało miotle skupić magii potrzebnej do lotu. Hannah wiedziała, że aby je naprawić, starczyło zwykłe reparo, rzucone jednak przez kogoś, kto posiadał wiedzę z zakresu konstruowania, naprawiania i budowy mioteł. Araud z pewnością wypróbowywał już to zaklęcie na swojej miotle, ale brak tej wiedzy powodował, że jego wysiłki spełzły na niczym.
Kieran tymczasem skupił się na mężczyźnie, po którego tu przybyli. Słowotok padający z jego ust nieco jednak zestresował Francuza. Język, którym auror się posługiwał, wcale nie należał do najprostszych, a dla osoby, która ledwie dukała po angielsku, tym trudniej było wywnioskować coś logiczniejszego. Wyłapywał pojedyncze słówka, "bezpieczeństwo", "miotła", "pomoc", no i oczywiście nazwisko swoje oraz Longbottoma.
- Vous parlez trop vite et trop. Je ne te comprends pas du tout, mec. J'ai deviné que vous vouliez m'aider et que monsieur Longbottom vous avait envoyé, mais c'est tout*. - odezwał się zirytowany, być może chcąc jednocześnie zobrazować starszemu aurorowi, ile zrozumiał z jego wypowiedzi. - Wolno - poprosił zaraz potem po angielsku.
Gdy auror użył zaklęcia na oknie, zamek trzymający je puścił. Jedna połowa okna otworzyła się z przenikliwym skrzypnięciem na oścież. Druga tylko lekko uchyliła, starczyło jednak tylko popchnąć by okno było całkowicie otwarte.
*
- gugle translejt:
- Mówisz za szybko i za dużo. W ogóle cię nie rozumiem, człowieku. Domyśłam się, żę chcecie mi pomóc i że wysłał was pan Longbottom, ale to wszystko.
Działające zaklęcia:
Casa Aranea [pod zabudowaną wyrwą w ścianie] (z pająkami)
Casa Aranea [na środku pokoju] (z pająkami)
Petryficus Totalus (Hesperos) - ST wybudzenia się = 82, do rzutu dolicza się odporność magiczną.
Esposas (Hesperos)
Duna
Salvio Hexia
Protecta
Wszyscy -10 do rzutów na czarną magię
Użycie mgły:
Drew: 2/3
Uznawane określenia słowne używane do poruszania się:
góra
dół
do góry po skosie w lewo
do góry po skosie w prawo
na dół po skosie w lewo
na dół po skosie w prawo
Kolejność odpisów:
Rycerze (24h), Zakon Feniksa (24h)
- MAPA ULICY:
Jasnozielona kropka C - Hesperos
Ciemnozielona kropka D - Drew
Różowe pola - salvio hexia
Brązowe pola - dziura po orcumiano
Głębokość dziury należy liczyć jako 6 kratek mapy.
- MAPA BUDYNKU:
Widok z I piętra
Wejście po schodach nie jest osobną akcją. Schody liczone są jako 1 kratka.
Mlecznoszare pola - pajęczyna
Brązowy pas - murusio
Jasnoniebieska kropka H - Hannah
Ciemnoniebieska kropka K - Kieran
Ciemnoczerwona kropka A - Araud
- ŻYWOTNOŚĆ:
- Kieran: 244/244
Hannah: 162/222 (kara: -10) | Obrażenia: 10 (rozcięty łuk brwiowy), 20 (tłuczone), 30 (kłute)
Drew: 140/215 (kara: -15) | Obrażenia: 60 (psychiczne), 15 (cięte)
Hesperos: 120/213 (kara: -20) | Obrażenia: 20 (tłuczone), 72 (rozszczepienie: naderwana lewa ręka, od ramienia do łokcia)
- EKWIPUNEK:
- Kieran: różdżka, miotła (zwykła), różdżka odebrana Hesperosowi
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 23, moc = 106)
- eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117)
- wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 20),
- eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
Hannah: różdżka,miotła, podręczne narzędzia ślusarskie,kryształ, niesprawna miotła
-eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28),
- ? eliksir lodowego płaszcza (1 porcja, stat. 28)
Drew: różdżka
-eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 17),
-kameleon (1 porcje, stat. 22, moc 116),
-smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5)
- wieczny płomień (1 porcje, stat. 29, moc +10)
Hesperos:różdżka
Magia po raz kolejny z niego zakpiła; gorzej już być nie mogło z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Istniała jakakolwiek szansa, iż cokolwiek dzisiaj pójdzie zgodnie z planem? Nadzieja na sukces już dawno została bestialsko zdeptana i choć nie zamierzał się poddawać do ostatniego momentu, to brak współpracy z wężowym drewnem uniemożliwiał mu jakiekolwiek ruchy. Sam Crouch nie miał większego szczęścia - trwał w tym swoim błogim półśnie już kilkanaście minut i nie wydawałoby się, aby prędko miał się z podobnego uwolnić. Zaśmiał się pod nosem kpiąco, sam do siebie, z ironią i dezaprobatą wobec dzisiejszej porażki. Zrobił co mógł, uciekł, bowiem miał jeszcze jeden ratunkowy plan, ale nawet ten póki co okazywał się nędzną próbą naprawy błędów.
Nie patrzył na Hesperosa. Widok spetryfikowanego kompana był niczym paskudne déjà vu. Przemieszczając się krok do przodu pomyślał o zaklęcie pola antymagicznego i takową inkantację wymówił w swoich myślach zaciskając mocno różdżkę. Był na nie nader słaby, ale musiał próbować.
|idę kratkę do góry
Nie patrzył na Hesperosa. Widok spetryfikowanego kompana był niczym paskudne déjà vu. Przemieszczając się krok do przodu pomyślał o zaklęcie pola antymagicznego i takową inkantację wymówił w swoich myślach zaciskając mocno różdżkę. Był na nie nader słaby, ale musiał próbować.
|idę kratkę do góry
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Crimson Street
Szybka odpowiedź