Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Jezioro Loch Morar
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Loch Morar
Na dalekiej północy, w malowniczej Szkocji, leży jedno z licznych jezior - Loch Morar. Ma ponad dziewiętnaście kilometrów długości, a jego głębokość sięga ponad trzystu metrów, co czyni go najgłębszym jeziorem Wysp Brytyjskich.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Przekroczenie tajemnego przejścia mogło być początkiem ich końca; jego końca. Nie uwierzyłby w żadne zapewnienia, że mogli przejść bezpiecznie do samego końca. Anomalie odpowiadające na jego próby uśmierzenia bólu były wystarczającym dowodem zagrożenia, w którym się znaleźli, a ciasny korytarz oświetlany zaledwie jedną różdżką przypominał mu te, które zwiedził w piramidach i jedynie dzięki obecności swoich krewnych nie wpadł w żadną pułapkę. Opływająca go zewsząd ciemność wzbudzała czujność; palce nerwowo zaciskał na różdżce, czując się powoli coraz gorzej.
Zatrzymał się zgodnie z poleceniem Magnusa wypowiedzianym niemal prosto w jego uszy. Wpadł na kogoś, potrącił, ale chyba nic się nie stało. Poczuł tylko, jak ktoś go dotyka w znajomy, uzdrowicielski sposób.
— Anomalia, mówiłem — odpowiedział cicho. — Nie wiem, czy to na pewno to, ale uwierz mi, czuję się coraz gorzej, jakby rozkładała mnie gorączka — uzupełnił, nie siląc się na większe wyjaśnienia. W samym sobie nie potrafił rozgryźć tego dziwnego momentu, w którym zaczął czuć się gorzej; towarzyszący gorącu ból głowy stanowił kolejny element dopadającej go choroby, czyniącej go słabym i bezużytecznym. Mógł ją jakoś powstrzymać, tego był absolutnie pewien.
— Musimy znaleźć jakąś pracownię... może laboratorium. Powinno być tam coś, co mi pomoże — wymamrotał jeszcze, nim zabrał się za podciąganie nogawki swoich spodni, w ciemności odsłaniając ukąszenie węża. Nie widział go, zaledwie czuł i właśnie tam skierował koniec własnej różdżki, przytykając ją do skóry.
— Curatio Vulnera.
Zatrzymał się zgodnie z poleceniem Magnusa wypowiedzianym niemal prosto w jego uszy. Wpadł na kogoś, potrącił, ale chyba nic się nie stało. Poczuł tylko, jak ktoś go dotyka w znajomy, uzdrowicielski sposób.
— Anomalia, mówiłem — odpowiedział cicho. — Nie wiem, czy to na pewno to, ale uwierz mi, czuję się coraz gorzej, jakby rozkładała mnie gorączka — uzupełnił, nie siląc się na większe wyjaśnienia. W samym sobie nie potrafił rozgryźć tego dziwnego momentu, w którym zaczął czuć się gorzej; towarzyszący gorącu ból głowy stanowił kolejny element dopadającej go choroby, czyniącej go słabym i bezużytecznym. Mógł ją jakoś powstrzymać, tego był absolutnie pewien.
— Musimy znaleźć jakąś pracownię... może laboratorium. Powinno być tam coś, co mi pomoże — wymamrotał jeszcze, nim zabrał się za podciąganie nogawki swoich spodni, w ciemności odsłaniając ukąszenie węża. Nie widział go, zaledwie czuł i właśnie tam skierował koniec własnej różdżki, przytykając ją do skóry.
— Curatio Vulnera.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
We wnętrzu studni, służącej za sekretne przejście, było zimno i wilgotno. Pachniało stęchlizną i starym, spróchniałym drewnem, które zaczęło skrzypieć pod butami poszukiwaczy zaginionego kryształu. Część schodów załamała się pod ciężarem Matthew. Mężczyzna zapadł się w zimną, lepką ciemność. Przez to zaklęcie Caley minęło Botta i jego wiązka po chwili zniknęła. On sam zdążył zareagować w porę; koniec różdżki rozbłysł, a promień wchłonął się w jego klatkę piersiową. Udane Lento uratowało mu skórę; zamiast runąć z pełną mocą na niższą kondygnację schodów i najpewniej zniszczyć i ją, zawisł na kilka chwil nad starymi deskami i opadł na nie łagodnie. Zatrzeszczały pod jego ciężarem złowieszczo. Wciąż leżąc dojrzał nieopodal siebie wyraźnie czerwoną, okrągłą kulę. Lśniła, ale nie rozganiała mroku.
Magnus z powodzeniem wyczarował kulę światła, która zawisła w centralnym punkcie okrągłego wnętrza studni. Lumos Maxima nie przyniosło jednak pożądanego efektu. Widzieli kulę tę niby okrągłą tarczę księżyca w pełni na niebie. Widzieli ją, ale nic wokół. Rozpraszała ciemność na zaledwie kilka centymetrów wokół siebie.
Caley, tuż po rzuceniu chybionego Lento, poczuła, że ogarnia ją słabość, jeszcze innego rodzaju. Kątem oka dostrzegła, że kilka metrów wyżej, na lewo od niej, gdy spoglądała za siebie, majaczyła pomarańczowa plama. Zaczęła rozmazywać się jednak w jej oczach, rozpływać w czerni. Gdyby tylko mogła ujrzeć więcej, wszystko i tak by zniknęło. Kiedy zachwiała się i spuściła spojrzenie na wyrwę w schodach, dostrzegła inną pomarańczową plamę, która szybko zniknęła - nie wiedziała, czy jej się to jedynie przywidziało, czy naprawdę to zauważyła. Poczucie słabości minęło jednak kilka chwil później. Plama pomarańczowego światła majaczyła gdzieś wyżej, na lewo, przy ścianie.
Edgar, który opanował podstawy magii leczniczej, z powodzeniem rzucił zaklęcie Pugno Febris. Nie przyniosło ono Zacharemu wyraźnej ulgi; było zbyt słabe, aby przełamać działanie silnej, czarnomagicznej klątwy. Na kilka chwil zdołało jednak spowolnić wzrost temperatury ciała lorda Shafiq.
On sam zdołał uleczyć ranę po ukąszeniu przez węża. Nie mógł w ciemnościach dostrzec jak rana znika, ale poczuł lekką ulgę.
Wszyscy poczuli, że magiczna moc, którą otrzymali dzięki Edgarowi, ich opuszcza. Tym razem to Caelan podjął próbę wzmocnienia drużyny, jednakże bezskuteczną - zamiast wiązki czaru Magicus Extremos, z jakarandowego drewienka wydobył się potężny promień. Utworzył wielką, świecącą kulę wokół głowy żeglarza, który natychmiast poczuł mrowienie skóry; jednocześnie kamienne ściany studni i schody zaczęły drżeć. Kula światła na wysokości głowy Caelana nieco skuteczniej rozpraszała mrok, niż zaklęcia Lumos - mężczyźni, którzy stali przed wyrwą w schodach, mogli dostrzec wilgotne kamienie, z których zbudowane były ściany.
Zarówno Matthew, Caley, Magnus, Edgar, Zachary i Caelan czuli się coraz słabiej. Wszyscy zaczęli słyszeć dziwne szepty, ale nie potrafili rozróżnić poszczególnych słów.
| Czas na odpis to 48h.
Każda tura w ciemnościach zadawać będzie 10 punktów obrażeń psychicznych.
Zaklęcie Pugno Febris zatrzymało działanie klątwy Febris na najbliższe 3 tury.
W tej turze każdy z was rzuca dodatkowo kością k10.
Magnus z powodzeniem wyczarował kulę światła, która zawisła w centralnym punkcie okrągłego wnętrza studni. Lumos Maxima nie przyniosło jednak pożądanego efektu. Widzieli kulę tę niby okrągłą tarczę księżyca w pełni na niebie. Widzieli ją, ale nic wokół. Rozpraszała ciemność na zaledwie kilka centymetrów wokół siebie.
Caley, tuż po rzuceniu chybionego Lento, poczuła, że ogarnia ją słabość, jeszcze innego rodzaju. Kątem oka dostrzegła, że kilka metrów wyżej, na lewo od niej, gdy spoglądała za siebie, majaczyła pomarańczowa plama. Zaczęła rozmazywać się jednak w jej oczach, rozpływać w czerni. Gdyby tylko mogła ujrzeć więcej, wszystko i tak by zniknęło. Kiedy zachwiała się i spuściła spojrzenie na wyrwę w schodach, dostrzegła inną pomarańczową plamę, która szybko zniknęła - nie wiedziała, czy jej się to jedynie przywidziało, czy naprawdę to zauważyła. Poczucie słabości minęło jednak kilka chwil później. Plama pomarańczowego światła majaczyła gdzieś wyżej, na lewo, przy ścianie.
Edgar, który opanował podstawy magii leczniczej, z powodzeniem rzucił zaklęcie Pugno Febris. Nie przyniosło ono Zacharemu wyraźnej ulgi; było zbyt słabe, aby przełamać działanie silnej, czarnomagicznej klątwy. Na kilka chwil zdołało jednak spowolnić wzrost temperatury ciała lorda Shafiq.
On sam zdołał uleczyć ranę po ukąszeniu przez węża. Nie mógł w ciemnościach dostrzec jak rana znika, ale poczuł lekką ulgę.
Wszyscy poczuli, że magiczna moc, którą otrzymali dzięki Edgarowi, ich opuszcza. Tym razem to Caelan podjął próbę wzmocnienia drużyny, jednakże bezskuteczną - zamiast wiązki czaru Magicus Extremos, z jakarandowego drewienka wydobył się potężny promień. Utworzył wielką, świecącą kulę wokół głowy żeglarza, który natychmiast poczuł mrowienie skóry; jednocześnie kamienne ściany studni i schody zaczęły drżeć. Kula światła na wysokości głowy Caelana nieco skuteczniej rozpraszała mrok, niż zaklęcia Lumos - mężczyźni, którzy stali przed wyrwą w schodach, mogli dostrzec wilgotne kamienie, z których zbudowane były ściany.
Zarówno Matthew, Caley, Magnus, Edgar, Zachary i Caelan czuli się coraz słabiej. Wszyscy zaczęli słyszeć dziwne szepty, ale nie potrafili rozróżnić poszczególnych słów.
| Czas na odpis to 48h.
Każda tura w ciemnościach zadawać będzie 10 punktów obrażeń psychicznych.
Zaklęcie Pugno Febris zatrzymało działanie klątwy Febris na najbliższe 3 tury.
W tej turze każdy z was rzuca dodatkowo kością k10.
- Informacje:
1. Matthew: 176/216 (-30 kąsane. -10 psychiczne), -5
2. Edgar: 204/223 (-9 kąsane, -10 psychiczne)
3. Caley: 190/209 (-9 kąsane, -10 psychiczne)
4. Caelan: 213/230 (-7 kąsane-10 psychiczne)
5. Magnus: 255/280 (-15 oparzenia, -10 psychiczne)
6. Zachary: 160/210 ( -40 gorączka, -10 psychiczne) - Febris, -10
— Dziękuję — odpowiedział Edgarowi, gdy ten rzucił zaklęcie, a jego starania najwyraźniej odniosły jakiś skutek. Nie zniwelowało to jednak tkwiących w nim obaw. Nagłe objawienie się oraz nasilająca z czasem się choroba nie mogła zostać unicestwiona tak banalnym zaklęciem. Nie, kiedy przedstawiała objawy typowe dla gorączki, a wydawała się dużo bardziej złożona, jakby była klątwą mającą zepchnąć go poza ziemski padół. Zmartwienie było dla niego słuszne; nie zamierzał dać się pogrzebać w tym przeklętym miejscu. Musiał, musieli dotrzeć do jakiegoś laboratorium i tylko to interesowało go w obecnej sytuacji. Oczywiście nie umniejszało to zmartwień związanych ze schodami, na których tkwili ani tego, że jeden z nich przepadł, ani nie mogli dojrzeć się wzajemnie, choć wyczuwali swoją obecność, pozostając w ścisku.
Towarzyszące całej sytuacji osłabienie nie pokrzepiało go. Musiało istnieć na nie remedium skuteczniejsze, jeśli nie mieli wszyscy paść wycieńczeni i zdani na zbłąkaną magię zamczyska. Palce mocniej zacisnął na różdżce i skierował ją w Edgara, nieco na oślep trafiając w głowę. To chyba była głowa, jeśli jeszcze nie dopadły go żadne majaki.
— Paxo — wyszeptał cicho inkantację, próbując skoncentrować się na załagodzeniu osłabienia.
|Leczę Edgarowe obrażenia psychiczne
Towarzyszące całej sytuacji osłabienie nie pokrzepiało go. Musiało istnieć na nie remedium skuteczniejsze, jeśli nie mieli wszyscy paść wycieńczeni i zdani na zbłąkaną magię zamczyska. Palce mocniej zacisnął na różdżce i skierował ją w Edgara, nieco na oślep trafiając w głowę. To chyba była głowa, jeśli jeszcze nie dopadły go żadne majaki.
— Paxo — wyszeptał cicho inkantację, próbując skoncentrować się na załagodzeniu osłabienia.
|Leczę Edgarowe obrażenia psychiczne
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 3
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 3
Syknęła, niezadowolona niepowodzeniem zaklęcia, na całe szczęście usłyszała jednak, że Matt poradził sobie sam i choć znajdował się pod nimi, nic poważniejszego mu się nie przytrafiło. Za to samą Caley spowił nagle mrok. Zamrugała, lecz niknąca łuna Lumos Maximy ani poruszająca się plama ciepła nie wykwitły na nowo przed jej oczami. Złapała kilka szybkich wdechów, ponieważ bardzo nie chciałaby teraz oddawać się panice – musiała się uspokoić, odczekać chwilę. Zamknęła więc powieki, a głos brata dotarł do niej jakby sponad powierzchni wody.
- Wszystko w porządku – odparła automatycznie, zapewniając Caelana, że nie powinien martwić się jej stanem. Nic nie mogło go rozpraszać, jeśli mieli zdobyć to, po co tutaj przyszli.
Przytrzymała się zimnej ściany, a przenikliwy chłód wywołał ciarki na jej skórze. Ciemność panoszyła się coraz bardziej, a pesymistyczne myśli wdzierały do umysłu czarownicy. Coraz ciężej było jej się zmotywować, lecz nagle – po kolejnym mrugnięciu – odzyskała wzrok. Dookoła wciąż było mrocznie i wilgotno, lecz przynajmniej mogła ocenić w jakiej sytuacji znajduje się cała wyprawa.
- Reparo – spróbowała naprawić schody, bowiem przepaść oddzielała od niej współtowarzyszy tego poszukiwania skarbów – Oko Ślepego sugeruje, że nie jesteśmy tu sami! – krzyknęła, mając nadzieję, że zostanie usłyszana przez wszystkich pozostałych.
Miała wielką nadzieję, że towarzyszą im co najwyżej szczury lub nietoperze, a nie kolejne dziwaczne zjawy, chociaż sądząc po nastroju, w jaki powoli zapadała, niczego nie mogła być już pewna. Ostrożnie postąpiła kilka kroków do przodu, dłonią wciąż wodząc po ścianie, jakby miało jej to pomóc w razie upadku. Chciała już znaleźć się na dole, odkryć cokolwiek, co upewniło by ją, że ta cała wyprawa miała w ogóle jakikolwiek sens. Zamierzała powoli wędrować w dół, dopóki obecność w tej twierdzy nie zacznie jej się wreszcie opłacać.
| rzucam zaklęcie + wędruję w dół ile mogę
- Wszystko w porządku – odparła automatycznie, zapewniając Caelana, że nie powinien martwić się jej stanem. Nic nie mogło go rozpraszać, jeśli mieli zdobyć to, po co tutaj przyszli.
Przytrzymała się zimnej ściany, a przenikliwy chłód wywołał ciarki na jej skórze. Ciemność panoszyła się coraz bardziej, a pesymistyczne myśli wdzierały do umysłu czarownicy. Coraz ciężej było jej się zmotywować, lecz nagle – po kolejnym mrugnięciu – odzyskała wzrok. Dookoła wciąż było mrocznie i wilgotno, lecz przynajmniej mogła ocenić w jakiej sytuacji znajduje się cała wyprawa.
- Reparo – spróbowała naprawić schody, bowiem przepaść oddzielała od niej współtowarzyszy tego poszukiwania skarbów – Oko Ślepego sugeruje, że nie jesteśmy tu sami! – krzyknęła, mając nadzieję, że zostanie usłyszana przez wszystkich pozostałych.
Miała wielką nadzieję, że towarzyszą im co najwyżej szczury lub nietoperze, a nie kolejne dziwaczne zjawy, chociaż sądząc po nastroju, w jaki powoli zapadała, niczego nie mogła być już pewna. Ostrożnie postąpiła kilka kroków do przodu, dłonią wciąż wodząc po ścianie, jakby miało jej to pomóc w razie upadku. Chciała już znaleźć się na dole, odkryć cokolwiek, co upewniło by ją, że ta cała wyprawa miała w ogóle jakikolwiek sens. Zamierzała powoli wędrować w dół, dopóki obecność w tej twierdzy nie zacznie jej się wreszcie opłacać.
| rzucam zaklęcie + wędruję w dół ile mogę
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Caley Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 6
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 6
W tej ciemności nie potrafił określić czy jego zaklęcie się powiodło. Jego znajomość magii leczniczej ograniczała się do prostych podstaw, ale już wiele lat temu nauczył się, że to konieczna wiedza jeżeli chce się brać udział w podobnych wyprawach. Nie tylko dlatego, że nie zawsze uzdrowiciel jest w stanie dołączyć do grupy, ale też dlatego, że uzdrowiciel może po prostu paść. Nie zareagował na podziękowania; w tak beznadziejnej sytuacji nie robił tego tylko z myślą o jego zdrowiu. Czuł się coraz słabej, jakby ta otaczająca go ciemność wysysała z niego wszelkie pokłady energii. Był coraz bardziej poddenerwowany i naprawdę chciał już zejść na dół, ale zanim zrobił pierwszy krok w dół, usłyszał krzyk Caley. Oczywiście pomyślał, bo to by było za proste, ot tak wejść do zamku i zabrać co chcieli. Upewnił się, że za pazuchą wciąż ma fiolkę z krwią, po czym skierował różdżkę nad siebie. - Magicus extremos - powtórzył kolejny raz; te plamy ciepła nie zwiastowały niczego dobrego, a Edgar wyznawał zasadę, że należy nastawiać się na najgorsze. - Co to był za krzyk, dlaczego nie idziemy? - Zapytał Caelana, który stał przed nim. Wciąż mrużył oczy, łudząc się, że coś zobaczy, ale wciąż miał przed sobą jedynie ciemność.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 2
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 2
Życzył sobie skoku adrenaliny, więc ją dostał. Wydarzenia Stonhenge mimo wszystko zapewniły Magnusowi więcej rozrywki, niż tułanie się w całkowitych ciemnościach śmierdzącym zgnilizną korytarzem. Od ilu lat, nikt tu nie zaglądał? Wolał nie myśleć, co mają pod stopami. Jedyny plus otaczającej ich zewsząd cienistej, klejącej mgły. Zdecydowanie magicznej, zmarszczył brwi, kiedy wyczarowana przez niego kula światła ledwie rozbłysła. Cały czas unosiła się przed nimi, ale nie rozganiała ciemności. Widział w przód ledwie na kilka cali, jakby jej blask się zatrzymał i skumulował w jednym miejscu. Coś było nie tak, ale przecież wybrali dobrze. To nie była wieża z klątwą. Czyżby coś przeoczyli?
-Gorączka, osłabienie, dreszcze - wymienił po kolei, niejako powtarzając za Zacharym jego objawy. Już nie było mu do śmiechu, kpiny straciły swój urok, kiedy pojął, jak dużego mężczyzna miał pecha. Ja pierdolę - to może być Febris - zawyrokował ponuro, gdyby mógł, skonsultowałby się z Edgarem, choćby wzrokowo - bez eliksiru ci nie pomożemy, bo nie rzucił go nikt z nas - stwierdził, rejestrując, że padają jakieś nieznane mu inkantację. Rozpoznał ochrypły głos Shafiqa oraz interwencję Edgara. A więc leczą się nawzajem? Doskonale, może nosze nie będą potrzebne tak prędko. Poruszanie się po omacku nie wzbudzało w nim entuzjazmu, lecz gdy Caley naprawiła schody, wraz z grupą ruszył za nią, czując narastający niepokój. Ciemność jakby wżerała się w jego organizm, przejmując kontrolę nad myślami. Już wyłącznie czarnymi, zahaczającymi o scenariusze z nieprzyjemnym zakończeniem. Okrzyk kobiety podsunął mu pewien pomysł - dość szalony, biorąc pod uwagę, że jego umiejętności transmutacyjne prezentowały poziom, cóż, żaden. A jeśli, to żałosny, nawet studiując nie wiódł prymu w tej dziedzinie, niezbyt się do niej przykładając. Skoro jednak nie dało się walczyć z mrokiem w tradycyjny sposób, warto było spróbować rozwiązań nieoczywistych.
Fera Ecco - wypowiedział wyraźnie, kierując różdżką na samego siebie i skupiając się na zmienieniu własnych oczu w kocie ślepia. O tych stworzeniach wiedział co nieco, natura drapieżcy predestynowała ich do świetnego wzroku, zwłaszcza w nieprzeniknionej nocy.
-Jeśli to jest klątwa, powinniśmy natknąć się na runy. Na razie jest jednak tak cholernie ciemno, że nie widzę nawet czubka pieprzonego nosa - mruknął, postępując ostrożnie w dół. Czy schody wytrzymają pod ich ciężarem?
|idę ile się da
-Gorączka, osłabienie, dreszcze - wymienił po kolei, niejako powtarzając za Zacharym jego objawy. Już nie było mu do śmiechu, kpiny straciły swój urok, kiedy pojął, jak dużego mężczyzna miał pecha. Ja pierdolę - to może być Febris - zawyrokował ponuro, gdyby mógł, skonsultowałby się z Edgarem, choćby wzrokowo - bez eliksiru ci nie pomożemy, bo nie rzucił go nikt z nas - stwierdził, rejestrując, że padają jakieś nieznane mu inkantację. Rozpoznał ochrypły głos Shafiqa oraz interwencję Edgara. A więc leczą się nawzajem? Doskonale, może nosze nie będą potrzebne tak prędko. Poruszanie się po omacku nie wzbudzało w nim entuzjazmu, lecz gdy Caley naprawiła schody, wraz z grupą ruszył za nią, czując narastający niepokój. Ciemność jakby wżerała się w jego organizm, przejmując kontrolę nad myślami. Już wyłącznie czarnymi, zahaczającymi o scenariusze z nieprzyjemnym zakończeniem. Okrzyk kobiety podsunął mu pewien pomysł - dość szalony, biorąc pod uwagę, że jego umiejętności transmutacyjne prezentowały poziom, cóż, żaden. A jeśli, to żałosny, nawet studiując nie wiódł prymu w tej dziedzinie, niezbyt się do niej przykładając. Skoro jednak nie dało się walczyć z mrokiem w tradycyjny sposób, warto było spróbować rozwiązań nieoczywistych.
Fera Ecco - wypowiedział wyraźnie, kierując różdżką na samego siebie i skupiając się na zmienieniu własnych oczu w kocie ślepia. O tych stworzeniach wiedział co nieco, natura drapieżcy predestynowała ich do świetnego wzroku, zwłaszcza w nieprzeniknionej nocy.
-Jeśli to jest klątwa, powinniśmy natknąć się na runy. Na razie jest jednak tak cholernie ciemno, że nie widzę nawet czubka pieprzonego nosa - mruknął, postępując ostrożnie w dół. Czy schody wytrzymają pod ich ciężarem?
|idę ile się da
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Zawisłem, a potem za skrzypnięciem opadłem na niższą kondygnację schodów ze stęknięciem wypuszczając powietrze, które wstrzymałem.
- Żyję!- zakomunikowałem z entuzjazmem. Ostrożnie i powoli jako-tako się podniosłem. Potem zmarszczyłem brwi widząc nieopodal siebie czerwoną kulkę. Przeniosłem spojrzenie na tą białą będącą źródłem maximy, a potem znów na czerwoną, na pierścień na palcu, na nowo na czerwień, wysłuchałem zapowiedź czarownicy, a potem sięgnąłem do tej czerwonej kulki ręką, i chuj. Trochę mnie to zaciekawiło, że jakoś tak niecicho się zachowałem, a plama nie uciekła lub nie została sprowokowana do ataku i czemu była taką cieplutką kuleczką. Więc to nie tak, że bez reszty mnie pojebało. Prócz zbadania czym była kulka starałem się innymi zmysłami wyłapać jakieś podpowiedzi - dźwięki schodząc niżej. Nie wiem, jakiś przeciąg, czy co. Musiałem się zdawać na nieco inne zmysły kiedy ten mój pierdołowaty lumos nie wiele pomagał. Ale kij, byle do przodu. Chwila, chwila...czy ktoś do mnie szeptał...?
|Spostrzegawczość
- Żyję!- zakomunikowałem z entuzjazmem. Ostrożnie i powoli jako-tako się podniosłem. Potem zmarszczyłem brwi widząc nieopodal siebie czerwoną kulkę. Przeniosłem spojrzenie na tą białą będącą źródłem maximy, a potem znów na czerwoną, na pierścień na palcu, na nowo na czerwień, wysłuchałem zapowiedź czarownicy, a potem sięgnąłem do tej czerwonej kulki ręką, i chuj. Trochę mnie to zaciekawiło, że jakoś tak niecicho się zachowałem, a plama nie uciekła lub nie została sprowokowana do ataku i czemu była taką cieplutką kuleczką. Więc to nie tak, że bez reszty mnie pojebało. Prócz zbadania czym była kulka starałem się innymi zmysłami wyłapać jakieś podpowiedzi - dźwięki schodząc niżej. Nie wiem, jakiś przeciąg, czy co. Musiałem się zdawać na nieco inne zmysły kiedy ten mój pierdołowaty lumos nie wiele pomagał. Ale kij, byle do przodu. Chwila, chwila...czy ktoś do mnie szeptał...?
|Spostrzegawczość
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k10' : 4
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k10' : 4
Nie tego się spodziewał, kiedy wypowiadał inkantację Magicus Extremos; potężny promień, który wydobył się z różdżki, utworzył nad jego głową kulę światła. Śmiało mogła ona konkurować ze stłumionym przez przytłaczającą ciemność Lumosem. Czym, do cholery, mieli rozproszyć ten mrok? A może wcale nie musieli nad tym dumać, tylko wydostać się stąd możliwie jak najszybciej. Wtedy też poczuł mrowienie skóry głowy, jednakże było to niczym w obliczu faktu, że wszystko zaczęło się trząść - ściany studni, podniszczone schody, po których próbowali zejść na dół. Próbował wytężyć wzrok; dzięki wiszącej nad głową kuli był w stanie dostrzec kamienie, z których wniesiono ściany, jednak to niczego nie ułatwiało.
- Ten wyszczekany spadł na dół - odpowiedział krótko stojącemu tuż za nim arystokracie; okazało się, że nie musiał tego robić, wszak prawie w tej samej chwili dotarł do nich krzyk Botta. Goyle nie podzielał jego entuzjazmu, jednak może i lepiej, że nie zostali pozbawieni jednego z członków wyprawy na jej tak wczesnym etapie. Wlepił wzrok w miejsce, gdzie powinna znajdować się Caley; nie odpowiedział jej słowem, wciąż nie był zadowolony z faktu, że puścili ją przodem, a z każdą kolejną chwilą jego zaniepokojenie rosło, wypracowane latami opanowanie zaczęło go opuszczać. Zdawało mu się nawet, że do jego uszu zaczęły docierać jakieś szepty; mieszały się one z inkantacjami zaklęć, po które sięgali jego towarzysze.
Caley spróbowała naprawić schody odpowiednim zaklęciem; kiedy zdał sobie z tego sprawę, użył stopy, by sprawdzić, czy przed nim na powrót rozciągają się drewniane deski.
- Carpiene - spróbował raz jeszcze, po czym ruszył śladem swej siostry; nie mieli czasu do stracenia, zwłaszcza, że jeden z nich nie czuł się najlepiej.
| idę ile można
- Ten wyszczekany spadł na dół - odpowiedział krótko stojącemu tuż za nim arystokracie; okazało się, że nie musiał tego robić, wszak prawie w tej samej chwili dotarł do nich krzyk Botta. Goyle nie podzielał jego entuzjazmu, jednak może i lepiej, że nie zostali pozbawieni jednego z członków wyprawy na jej tak wczesnym etapie. Wlepił wzrok w miejsce, gdzie powinna znajdować się Caley; nie odpowiedział jej słowem, wciąż nie był zadowolony z faktu, że puścili ją przodem, a z każdą kolejną chwilą jego zaniepokojenie rosło, wypracowane latami opanowanie zaczęło go opuszczać. Zdawało mu się nawet, że do jego uszu zaczęły docierać jakieś szepty; mieszały się one z inkantacjami zaklęć, po które sięgali jego towarzysze.
Caley spróbowała naprawić schody odpowiednim zaklęciem; kiedy zdał sobie z tego sprawę, użył stopy, by sprawdzić, czy przed nim na powrót rozciągają się drewniane deski.
- Carpiene - spróbował raz jeszcze, po czym ruszył śladem swej siostry; nie mieli czasu do stracenia, zwłaszcza, że jeden z nich nie czuł się najlepiej.
| idę ile można
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jezioro Loch Morar
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja