Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Jezioro Loch Morar
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Loch Morar
Na dalekiej północy, w malowniczej Szkocji, leży jedno z licznych jezior - Loch Morar. Ma ponad dziewiętnaście kilometrów długości, a jego głębokość sięga ponad trzystu metrów, co czyni go najgłębszym jeziorem Wysp Brytyjskich.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
Caley wpadła na pomysł nietypowy. Rzuciła zaklęcie z pewnością poprawnie, a jego promień wchłonął się w grube, potężne macki diabelskich sideł. Nic się jednak nie stało, przynajmniej nie od razu. Diabelskie sidła to potężna, ogromna roślina, mająca stały dostęp do wody, dzięki zaawansowanemu systemowi korzennemu. Miały minąć całe tygodnie nim zaklęcie Caley w pełni je wysuszy. Ono bowiem jedynie przyśpieszało ten proces.
Silne macki wciąż oplatały kończyny Caelana, Zacharego i Matthew.
| To tylko post uzupełniający. W związku z oczekiwaniem na niego czas na odpis zostaje wydłużony o 24h.
Silne macki wciąż oplatały kończyny Caelana, Zacharego i Matthew.
| To tylko post uzupełniający. W związku z oczekiwaniem na niego czas na odpis zostaje wydłużony o 24h.
Coraz mocniej ogarniająca go słabość oraz poczucie beznadziejności zagłuszane przez agonalne krzyki własnych wytworów wyobraźni stawały się mu przeszkodą, z którą nie umiał walczyć w nieskończoność. Wiedział, że tracił coraz więcej sił, że zaklęcie Edgara wkrótce przestanie działać, lecz nie zamierzał poddawać się. Zamierzał znaleźć laboratorium bądź jakąś pracownię, choćby miał zrobić to ostatkiem własnych sił. Ulegnięcie własnym słabościom oznaczało oddanie zwycięstwa, a przede wszystkim znaczyło o utraceniu wszystkich zaszczytów, które dzień po dniu nosił na własnych barkach.
Widział, jak inni próbowali i udawało im się, lecz nie wszystkim. Jeśli mógł w jakiś sposób im pomóc, chciał to zrobić, bowiem sam niedługo będzie potrzebował ich pomocy.
Raz jeszcze, usilnie próbując zignorować oplatające się wokół niego sidła, chwycił mocniej różdżkę, wierząc, że jego starania zostaną w końcu docenione. Wolał, by stało się to prędzej niż później; prędzej, bo nie wybierał się ku poznaniu życia pozagrobowego.
— Planta auscultatoris — wypowiedział formułę zaklęcia, kolejny raz skupiając roztrzęsione myśli na opanowaniu diabelskich sideł i zmuszeniu ich, aby ustały w swych instynktach i pozwoliły im iść dalej. Nie prosił przecież o wiele, choć zdawało mu się, że dokonanie tego było ponad jego siły.
Widział, jak inni próbowali i udawało im się, lecz nie wszystkim. Jeśli mógł w jakiś sposób im pomóc, chciał to zrobić, bowiem sam niedługo będzie potrzebował ich pomocy.
Raz jeszcze, usilnie próbując zignorować oplatające się wokół niego sidła, chwycił mocniej różdżkę, wierząc, że jego starania zostaną w końcu docenione. Wolał, by stało się to prędzej niż później; prędzej, bo nie wybierał się ku poznaniu życia pozagrobowego.
— Planta auscultatoris — wypowiedział formułę zaklęcia, kolejny raz skupiając roztrzęsione myśli na opanowaniu diabelskich sideł i zmuszeniu ich, aby ustały w swych instynktach i pozwoliły im iść dalej. Nie prosił przecież o wiele, choć zdawało mu się, że dokonanie tego było ponad jego siły.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Uciekł w pustkę. Czarna mgła otuliła jego ciało, rozwiewając je po chwili w strzępie bezkształtnego dymu. Niematerialny, z łatwością umknął diabelskim sidłom, jak nazwał je Zachary, bez przeszkód wydostając się spomiędzy ich morderczych splotów. Odpłynął nieco i na powrót przyjął swą człowieczą postać, otrząsając się z dojmującej pustki i niechęci, jak psidwak z wody. Na nogi stanął pewnie, tuż przed Edgarem i Caley - jedynie im udało się ujść z potrzasku. Nadal nie widział wiele, ciemność zlewała się w nieprzenikniony mrok, a złoty błysk spozierający z krańca korytarza, nadal go nie rozganiał.
-Carpiene - zaryzykował, szarpiąc różdżkę, skoro mieli iść dalej po omacku, niech chociaż magia wskaże im punkty kontrolne. Obejrzał się za siebie - Shafiq wynalazł dość sprytny sposób, by poskromić diabelskie sidła. Oby tym razem były posłuszne; w odwodzie pozostawało wyczarowanie siekiery i rozprawienie się z pnączami tradycyjnie. Miał już wprawę w machaniu łopatą, więc i z tym narzędziem by sobie poradził.
-Żyjecie? - dość to ironiczne i pewnie nie na miejscu, przeczuwał, że wszyscy odczuli działanie rozlanej ciemności podobnie jak on. A Rowle wciąż miał się paskudnie. Zza pazuchy szaty wyjął tabliczkę czekolady, już palcami wyczuwając, że nieco się połamała podczas ich akrobacji, lecz rozerwał ją i poczęstował wszystkich. Działała na dementory, może i tu nieco pomoże - jeśli nie, przynajmniej odrobinę wzmocni. Ruszył na przód, za światłem - na Salazara, czyżby zbliżał się koniec? - ostrożnie stawiając kroki na kamiennym podłożu. Głupio byłoby się potknąć o wystającą kostkę, czyż nie?
-Carpiene - zaryzykował, szarpiąc różdżkę, skoro mieli iść dalej po omacku, niech chociaż magia wskaże im punkty kontrolne. Obejrzał się za siebie - Shafiq wynalazł dość sprytny sposób, by poskromić diabelskie sidła. Oby tym razem były posłuszne; w odwodzie pozostawało wyczarowanie siekiery i rozprawienie się z pnączami tradycyjnie. Miał już wprawę w machaniu łopatą, więc i z tym narzędziem by sobie poradził.
-Żyjecie? - dość to ironiczne i pewnie nie na miejscu, przeczuwał, że wszyscy odczuli działanie rozlanej ciemności podobnie jak on. A Rowle wciąż miał się paskudnie. Zza pazuchy szaty wyjął tabliczkę czekolady, już palcami wyczuwając, że nieco się połamała podczas ich akrobacji, lecz rozerwał ją i poczęstował wszystkich. Działała na dementory, może i tu nieco pomoże - jeśli nie, przynajmniej odrobinę wzmocni. Ruszył na przód, za światłem - na Salazara, czyżby zbliżał się koniec? - ostrożnie stawiając kroki na kamiennym podłożu. Głupio byłoby się potknąć o wystającą kostkę, czyż nie?
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
- Co do kurwy... - mruknąłem zaskoczony tym, że tak właściwie ani drgnąłem, a pnącza wciąż mnie ciasno oplatały. Wkurwiło mnie to tak, że przez chwilę byłem bardziej poirytowany niż wystraszony. Wypuściłem powoli powietrze. Dawać mi ten spokój, już, już. Część grupy była już wolna, uzdrawiający ziomek coś czarował, a ja ponownie spróbowałem się oswobodzić i tak jak poprzednio zbliżyć się do jedynego w pomieszczeniu źródła światła bo tego co dyndało mi z różki nie można było nawet nazwać błędnym ognikiem. Takie światełko w tunelu. Starałem się mieć oczy szeroko otwarte by się przypadkiem nie wyjebać i znowu nie zmienić dotykiem jakichś przypadkowych kulek w...ręce albo znów nie uruchomić jakiejś klątwy, czy co.
|rzucam na wyrwanie ale jeżeli dzięki zaklęciu Zacharego nie ma potrzeby to prosiłabym by uznać, że na spostrzegawczość :X
|rzucam na wyrwanie ale jeżeli dzięki zaklęciu Zacharego nie ma potrzeby to prosiłabym by uznać, że na spostrzegawczość :X
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Nie sądził, że ma w sobie aż tyle siły, ale najwidoczniej wystarczyło mu jej, żeby wyrwać się ze szponów diabelskich sideł. Odsunął się na bezpieczną odległość zanim skontrolował sytuację i spojrzał na swoich towarzyszy. Nie wiedział jak im pomóc, nie znał się na roślinach. Wydawało mu się, że po prostu muszą się wyrwać tak jak on, więc po raz kolejny machnął różdżką, rzucając - Magicus extremos - zazdroszcząc Magnusowi jego umiejętności przemiany w mgłę. Coraz częściej męczyło go bycie niżej w hierarchii, szczególnie teraz, kiedy już został nestorem swojego rodu.
| Rzucam magicusa!
| Rzucam magicusa!
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Choć próbował się uspokoić, wyślizgnąć z wilgotnych macek diabelskich sideł, nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów - odczuwał coraz silniejszy ucisk. Ta przeklęta roślina nie miała go zamiaru puścić. Cały czas skupiał się na utrzymaniu w dłoni różdżki, choć z każdą chwilą było to coraz trudniejsze; emocje w nim buzowały, tracił swój charakterystyczny spokój. Czyżby miał umrzeć zgnieciony przez roślinę? Napiął mięśnie, zacisnął mocniej wargi i szarpnął się raz, drugi. Nie wierzył już w gadki o uspokajaniu się, nie miał też zamiaru poddać się bez walki.
Ktoś jednak zdołał się uwolnić, tak mu się zdawało, nie było jednak czasu, by dłużej nad tym rozmyślać. W oddali widział ten złotawy błysk, obietnicę ulgi od przytłaczającej ciemności. Gdzie podział się Cillian? Nie, o nim też nie mógł teraz myśleć. Walczył tak dalej, mając nadzieję, że w końcu jego starania przyniosą jakiś skutek, że uda mu się zwalczyć narastający z każdą chwilą uścisk, a jeśli nie - że towarzysze pracują nad ratunkiem. Ktoś próbował rzucać czary, nie był jednak w stanie odgadnąć kto.
Gdyby udało mu się wyrwać z sideł, próbowałby jak najszybciej dotrzeć do końca korytarza, skąd dochodził kuszący błysk.
| próbuję dotrzeć do światła
Ktoś jednak zdołał się uwolnić, tak mu się zdawało, nie było jednak czasu, by dłużej nad tym rozmyślać. W oddali widział ten złotawy błysk, obietnicę ulgi od przytłaczającej ciemności. Gdzie podział się Cillian? Nie, o nim też nie mógł teraz myśleć. Walczył tak dalej, mając nadzieję, że w końcu jego starania przyniosą jakiś skutek, że uda mu się zwalczyć narastający z każdą chwilą uścisk, a jeśli nie - że towarzysze pracują nad ratunkiem. Ktoś próbował rzucać czary, nie był jednak w stanie odgadnąć kto.
Gdyby udało mu się wyrwać z sideł, próbowałby jak najszybciej dotrzeć do końca korytarza, skąd dochodził kuszący błysk.
| próbuję dotrzeć do światła
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Miały minąć całe tygodnie nim potężne, wielkie diabelskie sidła wypełniające całe dno studni uschną całkowicie, jednakże Zachary poradził sobie z nimi w inny sposób. Zaklęcie tym razem przyniosło oczekiwany skutek. Mordercze macki okazały mu posłuszeństwo, usłuchały niemego życzenia, zaczęły się cofać, natychmiast poluźniając uścisk. Pozwoliły odejść zarówno jemu, jak i Matthew oraz Caelanowi, którzy bez przeszkód, choć obolali mogli dołączyć do reszty.
Na zaledwie kilka sekund opuściły czarodziejów i czarownicę dodatkowe siły, Edgar bowiem zdecydował się ponowić zaklęcie i i znów przyniosło ono wyczekiwany skutek. Zachary, Caley, Magnus, Matthew i Caelan poczuli przypływ czarodziejskich mocy.
Wszyscy podążali ponurym korytarzem, a z każdym krokiem widzieli coraz wyraźniej. Koniec różdżki Botta wciąż błyszczał od zaklęcia Lumos i dopiero teraz działało tak jak powinno. Czymkolwiek były gęste, nieprzeniknione ciemności, pozostawili je chwilowo za sobą. Wszyscy widzieli się wzajemnie i dostrzegli, że znajdują się w nisko sklepionym korytarzu, o ścianach pokrytych mchem. Ujrzeli też jego koniec - gładką, kamienną ścianę, na środku której tkwiło okrągłe, złote koło, źródło błysku przyciągającego uwagę czarodziejów. Nim jednak zdążyli cokolwiek uczynić - wniknęło w ścianę, znikając za nią.
Magnus, rzuciwszy poprawnie zaklęcie, wyczuł, że kilkanaście metrów dalej znajduje się nieduże pomieszczenie, w którym czyhało na nich zagrożenie, nie potrafił jednak dokładnie określić na czym polegało. Wyczuł w nim także obecność nieludzkiej istoty.
Zbliżywszy się do końca korytarza Matthew usłyszał dochodzący zza ściany huk, jak gdyby ktoś tłukł szkło. W blasku Lumos kątem oka dostrzegł kamień, wyglądający nieco inaczej, niż pozostałe, wystawał lekko i był ciemniejszy, znajdował się niemal przy ziemi.
| Czas na odpis to 48h.
Magicus Extremos - Zachary, Caley, Magnus, Matthew, Caelan +11 1/3
Na zaledwie kilka sekund opuściły czarodziejów i czarownicę dodatkowe siły, Edgar bowiem zdecydował się ponowić zaklęcie i i znów przyniosło ono wyczekiwany skutek. Zachary, Caley, Magnus, Matthew i Caelan poczuli przypływ czarodziejskich mocy.
Wszyscy podążali ponurym korytarzem, a z każdym krokiem widzieli coraz wyraźniej. Koniec różdżki Botta wciąż błyszczał od zaklęcia Lumos i dopiero teraz działało tak jak powinno. Czymkolwiek były gęste, nieprzeniknione ciemności, pozostawili je chwilowo za sobą. Wszyscy widzieli się wzajemnie i dostrzegli, że znajdują się w nisko sklepionym korytarzu, o ścianach pokrytych mchem. Ujrzeli też jego koniec - gładką, kamienną ścianę, na środku której tkwiło okrągłe, złote koło, źródło błysku przyciągającego uwagę czarodziejów. Nim jednak zdążyli cokolwiek uczynić - wniknęło w ścianę, znikając za nią.
Magnus, rzuciwszy poprawnie zaklęcie, wyczuł, że kilkanaście metrów dalej znajduje się nieduże pomieszczenie, w którym czyhało na nich zagrożenie, nie potrafił jednak dokładnie określić na czym polegało. Wyczuł w nim także obecność nieludzkiej istoty.
Zbliżywszy się do końca korytarza Matthew usłyszał dochodzący zza ściany huk, jak gdyby ktoś tłukł szkło. W blasku Lumos kątem oka dostrzegł kamień, wyglądający nieco inaczej, niż pozostałe, wystawał lekko i był ciemniejszy, znajdował się niemal przy ziemi.
| Czas na odpis to 48h.
Magicus Extremos - Zachary, Caley, Magnus, Matthew, Caelan +11 1/3
- Informacje:
1. Matthew: 126/216 (-30 kąsane. -40 psychiczne, -20 tłuczone), -20
2. Edgar: 182/223 (-9 kąsane, -27 psychiczne, -5 tłuczone), -5
3. Caley: 160/209 (-9 kąsane, -40 psychiczne), -10
4. Caelan: 168/230 (-7 kąsane, -40 psychiczne, -15 tłuczone), -10
5. Magnus: 225/280 (-15 oparzenia, -40 psychiczne), -10, wykorzystanie mgły: 1/3
6. Zachary: 100/210 ( -50 gorączka, -40 psychiczne, -20 tłuczone) - Febris, -30
- Mapa:
Mapa ma charakter poglądowy. Nie obowiązują na niej zasady poruszania się po kratkach stosowane przy pojedynkach.
Przeliczyła się; oczekiwała natychmiastowych efektów, lecz te nie nadeszły. Widocznie diabelskie sidła były o wiele większe i potężniejsze, niż zakładała. Nie mogła jednak ich dostrzec, przestała więc wyrzucać sobie własną niemoc i postanowiła skupić na dalszych poszukiwaniach. Poczuła ulgę, gdy wyrwała się wreszcie z macek ciemności, a po dojrzeniu obok siebie pozostałych członków wyprawy ruszyła energicznym krokiem przed siebie. Nie mogli tracić już więcej czasu, wszyscy na pewno czuli podobnie. Poddenerwowani, zirytowani, wściekli - Goyle mogła się założyć, że nie tylko ona doświadczyła złowrogich wizji, że nie tylko jej towarzyszyły szepty sączące do umysłu zatrute i nieprawdziwe teorie. Wolała nie myśleć o tym, że czeka ich jeszcze droga powrotna.
Wędrując za iskrzącym się kołem dotarli do gładkiej ściany, tak różnej od tego, co otaczało ich teraz. Czując przypływ dodatkowej, czarodziejskiej mocy, Caley poczuła także dozę optymizmu - być może znajdowali się właśnie w miejscu, którego tak uparcie poszukiwali?
Zanim jednak zdecydowała się uczynić cokolwiek, zerknęła na Zacharego; trawiąca go gorączka nie uszła jej uwadze. Sięgnęła więc do torby wypełnionej fiolkami i wyciągnęła jedną z nich.
- To eliksir niezłomności - wyjaśniła, przekazując naczynie uzdrowicielowi; wierzyła, że wykorzysta zawartość w odpowiednim momencie. Bez jego umiejętności powrót z Avendonu mógł stanąć pod znakiem zapytania.
Niemal w tym samym momencie migoczące przed nimi światło wniknęło w ścianę. Zaskoczona czarownica zapragnęła szybko dowiedzieć się, co czai się przed nimi.
- Abspectus - wypowiedziała więc inkantację celując różdżką w ścianę, za którą zniknęła złota kula, a dzięki efektowi zaklęcia miała nadzieję na spełnienie swojego życzenia.
| przekazuję Zacharemu eliksir niezłomności ze swojego ekwipunku.
Wędrując za iskrzącym się kołem dotarli do gładkiej ściany, tak różnej od tego, co otaczało ich teraz. Czując przypływ dodatkowej, czarodziejskiej mocy, Caley poczuła także dozę optymizmu - być może znajdowali się właśnie w miejscu, którego tak uparcie poszukiwali?
Zanim jednak zdecydowała się uczynić cokolwiek, zerknęła na Zacharego; trawiąca go gorączka nie uszła jej uwadze. Sięgnęła więc do torby wypełnionej fiolkami i wyciągnęła jedną z nich.
- To eliksir niezłomności - wyjaśniła, przekazując naczynie uzdrowicielowi; wierzyła, że wykorzysta zawartość w odpowiednim momencie. Bez jego umiejętności powrót z Avendonu mógł stanąć pod znakiem zapytania.
Niemal w tym samym momencie migoczące przed nimi światło wniknęło w ścianę. Zaskoczona czarownica zapragnęła szybko dowiedzieć się, co czai się przed nimi.
- Abspectus - wypowiedziała więc inkantację celując różdżką w ścianę, za którą zniknęła złota kula, a dzięki efektowi zaklęcia miała nadzieję na spełnienie swojego życzenia.
| przekazuję Zacharemu eliksir niezłomności ze swojego ekwipunku.
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Caley Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
W chwili, gdy Caley rzuciła zaklęcie, w centralnym punkcie w ścianie zostało utworzone magiczne okno, przez które wszyscy mogli zajrzeć. Jeśli Matthew zdecydowałby się unieść różdżkę i nieco poświecić, to wszyscy dostrzegliby, że ściana miała kilka metrów grubości, co najmniej dziesięć. Za nią znajdowało się pomieszczenie pogrążone w półmroku, a w nim lewitował okrągły stół (stały na nim naczynia alchemiczne) i obracał się nieśpiesznie wokół własnej osi. W pewnym momencie mignęła wam utworzonym oknie wysoka, jakby ludzka sylwetka. Długie włosy uniemożliwiły jednak ujrzenie twarzy.
| To tylko post uzupełniający. Trwa ta sama tura.
| To tylko post uzupełniający. Trwa ta sama tura.
On był bezpieczny: raz jeszcze moc dana mu przez Czarnego Pana okazała się nie tyle przydatna, co nieoceniona. Ratował nią swoją skórę zbyt wiele razy, by lekceważył tę umiejętność, która być może, jeszcze okaże się pomocna. Nie musiał liczyć na siłę mięśni - pozostawała mu magia. Znowu poczuł, jak ta wrze mu w żyłach (ponowne ukłony w stronę Edgara, który chyba przez nową rolę nestora postanowił, że będzie nad nimi czuwać?), rozszerzając je i dodając mu sił oraz energii. Również uwięziona w potrzasku trójka musiała nasycić się tą mocą, bo po chwili, co Magnus zauważył z odległości, sidła odpuściły. Zwinęły się potulnie i znieruchomiały, znowu byli w komplecie, a Zachary nie wyglądał dobrze. Kwaśne blady jesteś, odpuścił, spekulacje dotyczące aparycji tudzież stanu po wypadkach nie wymagały roztrząsania. Czar, jaki rzucił wcześniej wyostrzył intuicję Rowle'a i wskazał mu na zagrożenie czyhające za litą ścianą tuż przed nimi. Zamknięte pomieszczenie ze strażnikiem w środku, jako że stali w ślepym zaułku, jedyny i wiadomy cel. Złota tarcza, która ich tu przywiodła, zamigotała i znikła, Magnus cały się najeżył, mocniej zaciskając palce na różdżce. Tylko czekać, aż ściany zaczną się do siebie zbliżać, a z sufitu wystrzelą zaostrzone końce.
Pomysłowość Caley sprawiła, że mogli zajrzeć do komnaty ukrytej za ścianą. Nic ciekawego - blat, alchemiczne przyrządy i postać o przypominającej ludzką sylwetkę, która jednak człowiekiem być nie mogła.
-To jakiś stwór - odezwał się pewnie, podchodząc bliżej i delikatnie sprawdzając litą ścianę zwinnymi palcami. Szukał zdobień, żłobień, run, które mogłyby nakierować go na jakiś trop - i nie ma dobrych zamiarów - oznajmił, odpalając papierosa. Zestresował się w tej dziurze, należało mu się. Zaciągnął się i kątem ust wypuścił kłąb dym, po czym klęknął, korzystając, że wyrostek wciąż przyświecał im różdżką i zbadał podłoże - żadnych progów, literalny koniec korytarza, ale może dojrzy tam coś więcej, coś, co im pomoże przejść na drugą stronę. Prosto w łapy monstrum. Z którego ściągną skórę i zrobią sobie dywan, jeśli się poszczęści.
Pomysłowość Caley sprawiła, że mogli zajrzeć do komnaty ukrytej za ścianą. Nic ciekawego - blat, alchemiczne przyrządy i postać o przypominającej ludzką sylwetkę, która jednak człowiekiem być nie mogła.
-To jakiś stwór - odezwał się pewnie, podchodząc bliżej i delikatnie sprawdzając litą ścianę zwinnymi palcami. Szukał zdobień, żłobień, run, które mogłyby nakierować go na jakiś trop - i nie ma dobrych zamiarów - oznajmił, odpalając papierosa. Zestresował się w tej dziurze, należało mu się. Zaciągnął się i kątem ust wypuścił kłąb dym, po czym klęknął, korzystając, że wyrostek wciąż przyświecał im różdżką i zbadał podłoże - żadnych progów, literalny koniec korytarza, ale może dojrzy tam coś więcej, coś, co im pomoże przejść na drugą stronę. Prosto w łapy monstrum. Z którego ściągną skórę i zrobią sobie dywan, jeśli się poszczęści.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jezioro Loch Morar
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja