Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Jezioro Loch Morar
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Loch Morar
Na dalekiej północy, w malowniczej Szkocji, leży jedno z licznych jezior - Loch Morar. Ma ponad dziewiętnaście kilometrów długości, a jego głębokość sięga ponad trzystu metrów, co czyni go najgłębszym jeziorem Wysp Brytyjskich.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
Gwałtowna jazda w dół zdawała się nie mieć końca. Utrata równowagi nastąpiła momentalnie; uroki magii przysparzały solidny zawrót głowy, gdy razem z resztą ekipy mknął zjeżdżalnią Magnusa w dół, słysząc coraz większe i silniejsze błagania o udzielenie pomocy. Chciał im odpowiedzieć, chciał pomóc, lecz czuł się tak słaby i bezsilny, że zdołał jedynie zamknąć oczy, niemal całkowicie poddając się ogarniającej go niechęci i słabości, by cała jazda skończyła się nagłą utratą grunt pod nogami (czy też pośladkami) oraz upadkiem na coś miękkiego i mokrego. Pomimo całej utraty sił będącej czymś, co nazwałby jedną z klątw zabezpieczających przed złodziejami, zdołał zidentyfikować miejsce, w którym się znaleźli. Z niemym przerażeniem rozrywającym maskę dotychczasowego oblicza uniósł głowę, chcąc odnaleźć kogokolwiek z pozostałych.
— To diabelskie sidła. Zachowajcie spokój, to będą łagodniejsze — odezwał się, odruchowo zwalniając mocny uścisk na różdżce, postępując powoli wedle własnej wskazówki. Tylko spokój mógł go uratować, choć posiadanie go w obecnej sytuacji stawało się czymś, co nazwałby niewykonalnym. Jednak tliło się w nim poczucie, że dało się z tym coś zrobić i ta namiastka nadziei sprawiła, że powoli chwycił mocniej różdżkę i wycelował ją w roślinę oplatającą nogi oraz tułów. Zdawał się poddawać jej woli, lecz nie taki był w tym cel. Chciał wykorzystać ją wedle własnej woli.
— Planta auscultatoris — wypowiedział cicho formułę zaklęcia, próbując uzyskać dostateczne skupienie pomimo głosów wołających o pomoc, aby przebić się przez nie i nakazać sidłom uwolnić ich, pozwolić bezpiecznie przejść dalej; odwrócić od obranej drogi i uduszenia.
— To diabelskie sidła. Zachowajcie spokój, to będą łagodniejsze — odezwał się, odruchowo zwalniając mocny uścisk na różdżce, postępując powoli wedle własnej wskazówki. Tylko spokój mógł go uratować, choć posiadanie go w obecnej sytuacji stawało się czymś, co nazwałby niewykonalnym. Jednak tliło się w nim poczucie, że dało się z tym coś zrobić i ta namiastka nadziei sprawiła, że powoli chwycił mocniej różdżkę i wycelował ją w roślinę oplatającą nogi oraz tułów. Zdawał się poddawać jej woli, lecz nie taki był w tym cel. Chciał wykorzystać ją wedle własnej woli.
— Planta auscultatoris — wypowiedział cicho formułę zaklęcia, próbując uzyskać dostateczne skupienie pomimo głosów wołających o pomoc, aby przebić się przez nie i nakazać sidłom uwolnić ich, pozwolić bezpiecznie przejść dalej; odwrócić od obranej drogi i uduszenia.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Ciarki mi przeszły po plecach, a mózg już mi się kompletnie zatrzymał w chwili w której zwierzęcy szczek zakołatał się w głowie raz jeszcze. Cały się spiłem, każąc ciału po prostu uciekać w dół skoro pies zdawał się być na górze. Zrodzona w żyłach adrenalina sprawiła że na szczęście bez większych trudności wyrwałem się oślizgłej ręce i jak popierdolony zacząłem tłuc się na dół. Początkowo na nogach, a potem gdy stopnie stopiły się w gładką powierzchnię - to na tyłku. Sunąłem nim po tej spirali spierdolenia mając nadzieję, że robię to szybciej niż pies którego nie widziałem, a którego zobaczyć nie chciałem bo chyba bym się osrał. Gdy dobiegła końca wturlałem się z niej w miękkie i jak się miało później okazać mordercze sidła. Zachować spokój. Ja pierdolę...
- Mam tu stać i czekać aż ten jebany pies tu zejdzie i mnie zapierdoli?! - nie byłem świadomy że nikt poza mną nie słyszał czworonożnej bestii - Pierdolę. Przed nami coś błyska może to wyjście! Idę tam - i chuj. Może to wyjście z tego pomieszczenia. Starałem się wyrwać siłą z pnączy. W dłoni zaciskałem różdżkę z tym niemrawym lumosem. Miałem zamiar zbliżyć się do drzwi. Biegiem.
- Mam tu stać i czekać aż ten jebany pies tu zejdzie i mnie zapierdoli?! - nie byłem świadomy że nikt poza mną nie słyszał czworonożnej bestii - Pierdolę. Przed nami coś błyska może to wyjście! Idę tam - i chuj. Może to wyjście z tego pomieszczenia. Starałem się wyrwać siłą z pnączy. W dłoni zaciskałem różdżkę z tym niemrawym lumosem. Miałem zamiar zbliżyć się do drzwi. Biegiem.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 14
'k100' : 14
-Pierdol się - wrzasnął Rowle, machnąwszy zajadle ręką, jakby chciał uderzyć urojonego uzdrowiciela prosto w twarz. Nie chciał tego słuchać, nie mógł tego znieść. Zagryzł wargę, przywołując do siebie obraz syna leżącego w drewnianej kołysce i ściskającej w małej rączce rąbek kocyka. Chłopak był magiczny, wiedział o tym doskonale, odziedziczył moc po utalentowanej matce i po nim, swoim ojcu; nie musiał słuchać pieprzenia tych dziwów.
Zaklęcie podziałało po myśli Magnusa i mozolna wędrówka została gwałtownie ukrócona. Nawet gwałtowniej, niżby sobie tego życzył. Upadając boleśnie obtłukł sobie siedzenie, ale raptem po kilku sekundach znalazł się na dole. Podłoże nie przypominało jednak twardej, stabilnej ziemi: dziwacznie miękkie, obślizgłe i ruchome.
-Co do...?! - mruknął, poruszony nieco niezbadaną materią - wciąż było ciemno, nawet patronus Edgara nie zdołał rozgonić lejącego się mroku. Niemal od razu Zachary odpowiedział na jego niedokończone pytanie, diabelskie sidła - pierwsze słyszał, podstawowa wiedza z zielarstwa pozostawała dla niego czarną magią. Jeśli zdoła się stąd wyrwać, chyba powróci do szkoły na korepetycje z przesadzania roślinek. Instynktownie szarpnął stopą, kiedy poczuł, jak roślina owija wokół jego kostki swoje pędy, jednak nie przyniosło to większych efektów. Czuł, że reszta też walczy, odgłosy szamoczących się członków nie uszły jego uwadze. Nie mając nic do stracenia, zdecydował się rozpłynąć się w czarnej mgle, wydostać spoza zasięgu rośliny i wysysającej siły ciemności. Bott wspomniał o złotym świetliku - tędy droga?
Zaklęcie podziałało po myśli Magnusa i mozolna wędrówka została gwałtownie ukrócona. Nawet gwałtowniej, niżby sobie tego życzył. Upadając boleśnie obtłukł sobie siedzenie, ale raptem po kilku sekundach znalazł się na dole. Podłoże nie przypominało jednak twardej, stabilnej ziemi: dziwacznie miękkie, obślizgłe i ruchome.
-Co do...?! - mruknął, poruszony nieco niezbadaną materią - wciąż było ciemno, nawet patronus Edgara nie zdołał rozgonić lejącego się mroku. Niemal od razu Zachary odpowiedział na jego niedokończone pytanie, diabelskie sidła - pierwsze słyszał, podstawowa wiedza z zielarstwa pozostawała dla niego czarną magią. Jeśli zdoła się stąd wyrwać, chyba powróci do szkoły na korepetycje z przesadzania roślinek. Instynktownie szarpnął stopą, kiedy poczuł, jak roślina owija wokół jego kostki swoje pędy, jednak nie przyniosło to większych efektów. Czuł, że reszta też walczy, odgłosy szamoczących się członków nie uszły jego uwadze. Nie mając nic do stracenia, zdecydował się rozpłynąć się w czarnej mgle, wydostać spoza zasięgu rośliny i wysysającej siły ciemności. Bott wspomniał o złotym świetliku - tędy droga?
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 5
'k100' : 5
Głos Cedrika nie dawał za wygraną, a słuchanie tego pieprzonego impotenta doprowadzało Caley do szaleństwa. Najchętniej zaczęłaby odganiać się od niego rękami i zaklęciami, jednak ostatkiem rozsądku powstrzymała się przed ciśnięciem urokiem w obojętnie którą stronę. Nienawidziła męża całym sercem, ale przecież widziała, jak ginął, wiedziała doskonale, że tak naprawdę nie mogło go tutaj być. Jego groźby wzniecały w niej jednak wspomnienia, o których wolałaby nie przypominać sobie właśnie teraz, gdy jej losy zależały w dużej mierze od podjęcia kilku następnych decyzji. I o dziwo wyczarowanie wielkiej zjeżdżalni mogło się okazać całkiem dobrą.
Mimo obitych pośladków, w pierwszym momencie po zetknięciu się z podłożem Caley miała nadzieję, że wreszcie znaleźli się u celu wędrówki. Choć dookoła wciąż było pieruńsko ciemno, a z każdą chwilą ochota na przebywanie w Avendon malała, Goyle odnalazła w sobie tyle samozaparcia, by spróbować podnieść się i ruszyć dalej. Ale nie mogła.
Wylądowała wszakże na czymś niepokojąco miękkim, a głos Zachary’ego szybko potwierdził jej obawy. Diabelskie sidła zaczęły oplatać ją zanim w ogóle zdążyła się ruszyć, dlatego jak najmocniej ścisnęła różdżkę i zadbała o to, by torba znalazła się w bezpiecznym miejscu. Nie zamierzała tutaj ginąć, starała się uspokoić i wyślizgnąć z sideł, wylądować w bezpiecznym miejscu. Usłyszała wskazówkę Matta i spróbowała obrócić głowę by mieć szansę dojrzenia tego, co widział Bott. Silne macki oplatały ją coraz wyżej i ciaśniej, lecz nie poddawała się i próbowała wciąż obracać tak, by w końcu złowroga roślina dosłownie wypluła ją na jakiś boczny korytarz lub w inne, względnie bezpieczne miejsce.
| próbuję się wydostać na korytarz z prawej strony
Mimo obitych pośladków, w pierwszym momencie po zetknięciu się z podłożem Caley miała nadzieję, że wreszcie znaleźli się u celu wędrówki. Choć dookoła wciąż było pieruńsko ciemno, a z każdą chwilą ochota na przebywanie w Avendon malała, Goyle odnalazła w sobie tyle samozaparcia, by spróbować podnieść się i ruszyć dalej. Ale nie mogła.
Wylądowała wszakże na czymś niepokojąco miękkim, a głos Zachary’ego szybko potwierdził jej obawy. Diabelskie sidła zaczęły oplatać ją zanim w ogóle zdążyła się ruszyć, dlatego jak najmocniej ścisnęła różdżkę i zadbała o to, by torba znalazła się w bezpiecznym miejscu. Nie zamierzała tutaj ginąć, starała się uspokoić i wyślizgnąć z sideł, wylądować w bezpiecznym miejscu. Usłyszała wskazówkę Matta i spróbowała obrócić głowę by mieć szansę dojrzenia tego, co widział Bott. Silne macki oplatały ją coraz wyżej i ciaśniej, lecz nie poddawała się i próbowała wciąż obracać tak, by w końcu złowroga roślina dosłownie wypluła ją na jakiś boczny korytarz lub w inne, względnie bezpieczne miejsce.
| próbuję się wydostać na korytarz z prawej strony
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Caley Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 96
'k100' : 96
Poczuł jak potężna magia przechodzi przez jego ciało, by po chwili wyczarować silnego patronusa. Minęło naprawdę dużo czasu odkąd miał okazję podziwiać go w pełnej okazałości - świetlisty sokół zmaterializował się nad jego głową, ale nie rozgonił czarnomagicznej ciemności. Nawet on? To go zdziwiło; sądził, że tak biała magia będzie w stanie choć trochę rozjaśnić otaczający ich mrok.
Rozejrzał się nerwowo, słysząc w oddali bicie dzwonów. - Dzwony - podzielił się informacją, która w tamtym momencie wydała mu się istotna, ale po chwili do dzwonów dołączył przejmujący szept. Aldora i Arnora? Przecież jeszcze dzisiaj rano widział jak bawią się na dziedzińcu, to niemożliwe. - Nie! - Mimo wszystko wyrwał mu się z gardła krzyk bezsilnego sprzeciwu, po którym od razu przyleciał do niego patronus, uciszając niepokojące głosy.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko - schody zamieniły się w zjeżdżalnię i dzięki temu dość szybko dotarli na dół, o dziwo nie za bardzo się przy tym obijając. Nie mogło być jednak tak prosto. - Jak niby mamy być spokojni - stęknął, szamocząc się niegorzej od Botta. Czuł uścisk macek na swoim ciele, nie wiedział w jaki inny sposób mógłby się z nich uwolnić jeżeli nie tak. To naturalna reakcja - ktoś łapie to trzeba się wyrwać.
Wyrywam się
Rozejrzał się nerwowo, słysząc w oddali bicie dzwonów. - Dzwony - podzielił się informacją, która w tamtym momencie wydała mu się istotna, ale po chwili do dzwonów dołączył przejmujący szept. Aldora i Arnora? Przecież jeszcze dzisiaj rano widział jak bawią się na dziedzińcu, to niemożliwe. - Nie! - Mimo wszystko wyrwał mu się z gardła krzyk bezsilnego sprzeciwu, po którym od razu przyleciał do niego patronus, uciszając niepokojące głosy.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko - schody zamieniły się w zjeżdżalnię i dzięki temu dość szybko dotarli na dół, o dziwo nie za bardzo się przy tym obijając. Nie mogło być jednak tak prosto. - Jak niby mamy być spokojni - stęknął, szamocząc się niegorzej od Botta. Czuł uścisk macek na swoim ciele, nie wiedział w jaki inny sposób mógłby się z nich uwolnić jeżeli nie tak. To naturalna reakcja - ktoś łapie to trzeba się wyrwać.
Wyrywam się
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
Próbował przygotować się do tej szalonej jazdy, kiedy tylko usłyszał, po jakie zaklęcie sięga jeden z idących z nim towarzyszy, bodajże Magnus - wyglądało jednak na to, że trudno było zapobiec wszelkim możliwym utrudnieniom czy niedogodnościom. Pędzili w dół, a on spinał się w sobie, zastanawiając się, kiedy nastąpi koniec trasy... i na czym się zatrzymają. Powpadają na siebie? Pogruchoczą sobie przy tym kości? I co z Cillianem? Przecież słyszał jego błagalne krzyki, słyszał odpowiedź na swój ryk. Z drugiej jednak strony - widział go przecież w domu, z matką. Catriona nie spuściłaby go z oka, nie pozwoliłaby go skrzywdzić. Prawda?
Nie wiedział, ile minęło już czasu, gdy w końcu wylądowali na samym dole. Nie słyszał krzyków, nie słyszał jęków, jedynie trzask czegoś, czego nie był w stanie zidentyfikować. Zaś podłoże, na którym leżał, było podejrzanie miękkie, ale przy tym wilgotne, nierówne. Nie zdążył wstać, a jeden z mężczyzn polecił im zachować spokój; jakieś obślizgłe macki zaczęły zaciskać się na jego ciele. Diabelskie sidła? Nie znał się na roślinach, musiał wierzyć na słowo. Wtedy też ktoś inny - Bott? - zwrócił jego uwagę na błysk w oddali. Czy to naprawdę mogło być wyjście?
- Do kurwy nędzy - mruknął cicho, do siebie, próbując stłumić narastającą złość; miał dosyć tej przytłaczającej ciemności, która odbierała pewność siebie, zachęcała do zaprzestania wszelkich starań. Poprawił chwyt na różdżce, nie chcąc, by przepadła w tych ciemnościach, w towarzystwie tej paskudnej rośliny. Zgodnie z przykazaniem Zachary'ego próbował się uspokoić, nie szarpać, choć instynkt podpowiadał mu coś zgoła innego. Skupił się na tym błysku, a jednocześnie na uśpieniu czujności pułapki. Chciał wyślizgnąć się z pnączy i podążyć w kierunku światła.
| wydostaję się z sideł i próbuję ruszyć w stronę błysku
Nie wiedział, ile minęło już czasu, gdy w końcu wylądowali na samym dole. Nie słyszał krzyków, nie słyszał jęków, jedynie trzask czegoś, czego nie był w stanie zidentyfikować. Zaś podłoże, na którym leżał, było podejrzanie miękkie, ale przy tym wilgotne, nierówne. Nie zdążył wstać, a jeden z mężczyzn polecił im zachować spokój; jakieś obślizgłe macki zaczęły zaciskać się na jego ciele. Diabelskie sidła? Nie znał się na roślinach, musiał wierzyć na słowo. Wtedy też ktoś inny - Bott? - zwrócił jego uwagę na błysk w oddali. Czy to naprawdę mogło być wyjście?
- Do kurwy nędzy - mruknął cicho, do siebie, próbując stłumić narastającą złość; miał dosyć tej przytłaczającej ciemności, która odbierała pewność siebie, zachęcała do zaprzestania wszelkich starań. Poprawił chwyt na różdżce, nie chcąc, by przepadła w tych ciemnościach, w towarzystwie tej paskudnej rośliny. Zgodnie z przykazaniem Zachary'ego próbował się uspokoić, nie szarpać, choć instynkt podpowiadał mu coś zgoła innego. Skupił się na tym błysku, a jednocześnie na uśpieniu czujności pułapki. Chciał wyślizgnąć się z pnączy i podążyć w kierunku światła.
| wydostaję się z sideł i próbuję ruszyć w stronę błysku
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Ciche jęki zostały prędko stłumione, ucichł też trzask łamanych kości. Czymkolwiek było stworzenie, które zaatakowało jednego z czarodziejów, zniknęło pod grubymi, wilgotnymi mackami diabelskich sideł. Zachary zaklęciem próbował zmusić je do posłuszeństwa. Niewiele zabrakło do tego, by roślina usłuchała: zatrzymała się na kilka uderzeń serca, ale urok był za słaby. Znów zaczęła oplatać się wokół nóg i bioder uzdrowiciela, a nacisk był coraz silniejszy. We własnej głowie Zachary wciąż słyszał agonalne krzyki. Znajdujący się nieopodal Matthew, choć najmocniej wyróżniał się spośród wszystkich tężyzną i sprawnością fizyczną, nie zdołał wyrwać się diabelskim sidłom. Ich uścisk był za mocny, a jego siła rosła z każdą chwilą. W identycznej sytuacji znajdował się Caelan. Żeglarz próbował zachować spokój, lecz roślina okazała się sprytniejsza i silniejsza. Zaczęła oplatać jego lewą rękę.
Umiejętność podarowana przez Czarnego Pana uratowała Magnusowi zdrowie, albo nawet życie. Ciało Śmierciożercy zdematerializowało się, rozpłynęło w czarnej mgle, której nie mógł ujrzeć w tych ciemnościach nikt. Uniósł się ponad diabelskie sidła i zawisł w gęstej od stęchlizny przestrzeni.
Caley oswobodziła się z uścisku morderczej rośliny, lawirowała pomiędzy mackami ze zwinnością godną tancerki, a Edgar ruszył jej śladem. Uniknęli kolejnych, próbujących spętać ich macek, a w kilku nerwowych chwil później poczuli pod stopami kamienną posadzkę. Znaleźli się w bezpiecznej odległości od diabelskich sideł i nie stanowiły już dla nich zagrożenia. W oddali majaczyło złote światło, jedyny dostrzegalny punkt w otaczającej ich czerni. Srebrzysty patronus Edgara rozpłynął się bowiem w powietrzu.
Z każdym krokiem w jego kierunku czuli, że powietrze jakby rzednie, staje się świeższe, a głosy w ich głowach cichły, poczucie niemocy i niechęci słabło. Mogli podążyć w stronę światła, lecz za ich plecami z diabelskimi sidłami wciąż walczył Zachary, Caelan i Matthew, dręczeni przez głosy i krzyki, wwiercające się w ich uszy.
| Czas na odpis to 48h.
Każda tura w ciemnościach zadawać będzie 10 punktów obrażeń psychicznych.
Magnus, powrót do materialnej postaci nie jest liczony jako akcja, możesz pojawić się w dowolnym miejscu na mapie wewnątrz czarnego kształtu.
Każda tura w uścisku diabelskich sideł zadaje 15 punktów obrażeń tłuczonych. ST wydostania się z uścisku diabelskich sideł wynosi 70, doliczana jest zwinność/sprawność x2 (liczona wyższa).
Magicus Extremos - Zachary, Caley, Magnus, Matthew, Caelan +11 3/3
Umiejętność podarowana przez Czarnego Pana uratowała Magnusowi zdrowie, albo nawet życie. Ciało Śmierciożercy zdematerializowało się, rozpłynęło w czarnej mgle, której nie mógł ujrzeć w tych ciemnościach nikt. Uniósł się ponad diabelskie sidła i zawisł w gęstej od stęchlizny przestrzeni.
Caley oswobodziła się z uścisku morderczej rośliny, lawirowała pomiędzy mackami ze zwinnością godną tancerki, a Edgar ruszył jej śladem. Uniknęli kolejnych, próbujących spętać ich macek, a w kilku nerwowych chwil później poczuli pod stopami kamienną posadzkę. Znaleźli się w bezpiecznej odległości od diabelskich sideł i nie stanowiły już dla nich zagrożenia. W oddali majaczyło złote światło, jedyny dostrzegalny punkt w otaczającej ich czerni. Srebrzysty patronus Edgara rozpłynął się bowiem w powietrzu.
Z każdym krokiem w jego kierunku czuli, że powietrze jakby rzednie, staje się świeższe, a głosy w ich głowach cichły, poczucie niemocy i niechęci słabło. Mogli podążyć w stronę światła, lecz za ich plecami z diabelskimi sidłami wciąż walczył Zachary, Caelan i Matthew, dręczeni przez głosy i krzyki, wwiercające się w ich uszy.
| Czas na odpis to 48h.
Każda tura w ciemnościach zadawać będzie 10 punktów obrażeń psychicznych.
Magnus, powrót do materialnej postaci nie jest liczony jako akcja, możesz pojawić się w dowolnym miejscu na mapie wewnątrz czarnego kształtu.
Każda tura w uścisku diabelskich sideł zadaje 15 punktów obrażeń tłuczonych. ST wydostania się z uścisku diabelskich sideł wynosi 70, doliczana jest zwinność/sprawność x2 (liczona wyższa).
Magicus Extremos - Zachary, Caley, Magnus, Matthew, Caelan +11 3/3
- Informacje:
1. Matthew: 126/216 (-30 kąsane. -40 psychiczne, -20 tłuczone), -20
2. Edgar: 182/223 (-9 kąsane, -27 psychiczne, -5 tłuczone), -5
3. Caley: 160/209 (-9 kąsane, -40 psychiczne), -10
4. Caelan: 168/230 (-7 kąsane, -40 psychiczne, -15 tłuczone), -10
5. Magnus: 225/280 (-15 oparzenia, -40 psychiczne), -10, wykorzystanie mgły: 1/3
6. Zachary: 100/210 ( -50 gorączka, -40 psychiczne, -20 tłuczone) - Febris, -30
- Mapa:
Mapa ma charakter poglądowy. Nie obowiązują na niej zasady poruszania się po kratkach stosowane przy pojedynkach.
Cudem udało jej się wydostać z morderczego uścisku rośliny; gdy poczuła, że jej nogi dotknęły wreszcie posadzki, odetchnęła głęboko, lecz nie było czasu na cieszenie się ze swojej sytuacji. Caelan wciąż pozostawał w tyle, a przynajmniej tak sądziła, gdy usłyszała jego przekleństwo. Wiedziała, że ktoś wylądował obok niej i w przebłyskach jasnego światła rozpoznała Edgara.
- Spróbuję im pomóc - zapowiedziała prostując się i wyciągając przed siebie różdżkę - Biegnij do tego światła.
W oplatającej ich ciemności liczyła się każda sekunda, dlatego nie mogli pozwolić sobie na utratę ani jednej. Lord nestor musiał więc wybaczyć czarownicy poufałość, z jaką się do niego zwróciła.
- Calidi - wypowiedziała mocnym głosem, celując w diabelskie sidła.
Chciała osłabić je możliwie jak najbardziej, by pozostali członkowie wyprawy wydostali się szybko z uścisku, który kosztować mógł ich zdrowie lub nawet coś więcej.
Nie potrafiła uczynić roślinie więcej szkody, na myśl nie przychodziło jej inne rozwiązanie, dlatego niemal od razu po rzuceniu zaklęcia, ile sił w nogach pobiegła w stronę światła.
| zielarstwo I
- Spróbuję im pomóc - zapowiedziała prostując się i wyciągając przed siebie różdżkę - Biegnij do tego światła.
W oplatającej ich ciemności liczyła się każda sekunda, dlatego nie mogli pozwolić sobie na utratę ani jednej. Lord nestor musiał więc wybaczyć czarownicy poufałość, z jaką się do niego zwróciła.
- Calidi - wypowiedziała mocnym głosem, celując w diabelskie sidła.
Chciała osłabić je możliwie jak najbardziej, by pozostali członkowie wyprawy wydostali się szybko z uścisku, który kosztować mógł ich zdrowie lub nawet coś więcej.
Nie potrafiła uczynić roślinie więcej szkody, na myśl nie przychodziło jej inne rozwiązanie, dlatego niemal od razu po rzuceniu zaklęcia, ile sił w nogach pobiegła w stronę światła.
| zielarstwo I
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Caley Goyle' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Jezioro Loch Morar
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja