Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Cumberland
Tajny Bunkier
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Tajny Bunkier
Skryty w środku lasu bunkier wybudowany w czasach II Wojny Światowej. Po zaprzestaniu walk przejęty, zagospodarowany i dostosowany do potrzeb mugolskich bojowników. Bardzo trudno do niego trafić, jest pilnie strzeżony, a przypadkowi przechodnie są narażeni na atak strażników, którzy nieustannie patrolują okolice prowadząc regularne warty. Wszelkie pojazdy chowane są w bezpiecznej odległości, byle tylko odciągnąć uwagę od przesuwanej, masywnej płyty umożliwiającej wejście do środka.
Wszystko znajdujące się pod ziemią owiane jest tajemnicą.
Wszystko znajdujące się pod ziemią owiane jest tajemnicą.
[bylobrzydkobedzieladnie]
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 29
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 29
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Mimo obaw Percival ponownie musiał zmierzyć się z paskudnymi kłami gada, które boleśnie wbiły się w jego łydkę. Wypowiedziana inkantacja okazała się nieudana, wiązka światła nikle rozbłysła na krańcu różdżki, a następnie rozmyła się w powietrzu wraz z nadzieją na szybkie pozycie się problemu.
Sigrun zignorowała atak węża próbując w teorii prostym zaklęciem uchronić się od trującego dymu i wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby nie momentalnie ogarniająca ją słabość i silne mdłości. Czarownica upadła na ziemię, koszmarne zawroty głowy zakończyły się wymiocinami na chłodnej posadzce, jednak mimo momentalnego spadku formy mogła w końcu złapać haust świeżego powietrza. Bańka z tlenem otoczyła jej głowę podobnie jak zwierzę kłami łydkę.
Śmierciożerca bez trudu posłużył się zaklęciem bąblogłowy, ale pozwolił tym samym na atak gada, który boleśnie przebił skórę jego nogi. Ten przyniósł tylko chwilowe obrażenia, bowiem nim mężczyzna zdążył się z nimi zmierzyć poczuł zastrzyk siły, nietypowej energii płynącej wprost od dotkniętej anomalią Rookwood. Wiedział, iż to właśnie jej kosztem pozostawał w pełni zdrów.
Znak na grzbiecie przeklętej księgi spoczywającej w jego dłoniach zalśnił, jakoby ktoś właśnie dotknął go różdżką, choć Craig mógł mieć pewność, iż było to niemożliwe. Widział też wysuniętą kartkę, którą w środku pozostawiła Sigrun.
Szafka przesunęła się o kilka milimetrów, kurz uniósł się w powietrzu, jednak Jackie nie poradziła sobie z masywnym meblem. Niczego nie ułatwiał ból w łydce, którą za cel wziął sobie stworzony przez anomalię wąż. Wiedziała, że potrzebuje pomocy albo… różdżki. Każdy oddech kosztował ją coraz więcej; płuca zdawały się zmieniać w lodowatą bryłę uniemożliwiając płynne ruchy klatką piersiową. Poczuła nieznaczny zawrót głowy, ręce silnie zadrżały, zaczynało jej brakować tlenu.
Mugol ocknął się tuż po ściągnięciu z niego zaklęcia i mimo obecności węża sprawił wrażenie zdecydowanie bardziej pewnego siebie (a może po prostu szalonego?) niżeli jego towarzysz. Wąż zasyczał ruszywszy na jego twarz i mimo próby uniku refleks mężczyzny okazał się zbyt słaby na szybkość zwierzęcia. Echem wzdłuż brudnych ścian rozszedł się krzyk strażnika, z którego oczodołu pociekła krew. Dźwignąwszy się na nogi „pijanym” krokiem ruszył, z uniesioną lufą broni, w kierunku kolegi oraz Burke, kompletnie ignorując pełzającego za nim gada. -Pierdolone pomyleńce.- rzucił zaczynając się nieznacznie trząść, a z kącika jego ust uleciała posoka.
Samuel poprawnie wypowiedział inkantację wykazując się niemałym cwaniactwem. Wąż zdążył go zaatakować, ale tuż po tym uniósł się nieznacznie ponad powierzchnię ziemi, by zgodnie z wolą aurora przemieścić się do wypełnionego diabelskimi sidłami pomieszczenia. Zaraz po tym gruchnął o posadzkę pomiędzy pnączami, zostając tym samym skazanym na łaskę Skamandera. Mężczyzna, mimo małego sukcesu, poczuł jak jego krtań zwęża się coraz bardziej, a płuca wypełniają toksycznym dymem. Zakaszlał, a w jego ustach zebrała się wydzielina z oskrzeli zmieszana z krwią.
Czar Foxa okazał się bezbłędny i już po chwili mógł odetchnąć z ulgą mając choć przez chwilę pewność, iż bańka zapewni mu niezbędny tlen. Wąż nie okazał jednak litości szybko zatapiając kły w łydce aurora, co z pewnością boleśnie odczuł.
Momentalnie właz znajdujący się tuż nad głową Fredericka zaskrzypiał donośnie, a następnie uchylił się uwalniając spore ilości pyłu, które opadły wprost na twarz mężczyzny. Przez sporej wielkości szparę nie można było zobaczyć nic - to co tam kryło się skąpane było w zupełnej ciemności. Poczuć można było jedynie powiew paskudnie chłodnego powietrza ze świstem wpadającego na niższe piętro. Tylko Skamander mógł dostrzec uwalniającą się mgłę – zdecydowanie większą jej ilość niżeli wcześniej.
-Zabawmy się. Policzę do sześciu.- uwolniony głos z głośników wcale nie przypominał tego, z którym mieli okazję spotkać się wcześniej. -Raz.- rozpoczął śmiejąc się pod nosem.
-Chyba wciąż nie traktujecie mnie poważnie. Dwa.- kontynuował z lekką ironią, choć nie była ona typowa, zdradzała nutę niepewności. -Po tym czasie właz już nigdy nie zostanie otwarty. Na zawsze zapomniane zostaną jego tajemnice. Trzy.- czas uciekał.
Mugole zwrócili swe spojrzenia w kierunku schodów i ruszyli w owym kierunku. Ten, spoczywający jeszcze chwilę wcześniej na posadzce, podniósł się jednym ruchem ignorując atak węża, który pozbawił go gałki ocznej. Wszyscy zebrani na korytarzu mogli to widzieć. Krew popłynęła po jego policzku, ale targany adrenaliną i strachem jedynie przyłożył dłoń poniżej czoła. Percival poczuł otaczający go chłód, mógł odnieść wrażenie, iż tuż za jego plecami ponownie pojawił się duch zamordowanego czarodzieja. -Weźcie wszystko to co wam niezbędne. Pamiętaj o naszej rozmowie, przyjacielu. To wasza ostatnia szansa.- rzekł, by znów rozmyć się w powietrzu.
|
Trujący dym odbiera 20PŻ/tura.
Węże nie atakują w tej turze. Obowiązuje ogólna mechanika walki wręcz.
Ściąganie klątw odbywa się zgodnie z mechaniką.
Znalezione różdżki nie należą do was zatem nie obowiązują dodatkowe punkty statystyk za takowe.
Samuel - Veritas Claro - 5/5
Percival - Bąblogłowa - 2/5
Sigrun – Bąblogłowa - 1/5
Craig – Bąblogłowa - 1/5
Frederick – Bąblogłowa - 1/5
Na odpisy czekam do 06.01 do godziny 23:59. (czym szybciej tym lepiej!) Tick tock.
Sigrun zignorowała atak węża próbując w teorii prostym zaklęciem uchronić się od trującego dymu i wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby nie momentalnie ogarniająca ją słabość i silne mdłości. Czarownica upadła na ziemię, koszmarne zawroty głowy zakończyły się wymiocinami na chłodnej posadzce, jednak mimo momentalnego spadku formy mogła w końcu złapać haust świeżego powietrza. Bańka z tlenem otoczyła jej głowę podobnie jak zwierzę kłami łydkę.
Śmierciożerca bez trudu posłużył się zaklęciem bąblogłowy, ale pozwolił tym samym na atak gada, który boleśnie przebił skórę jego nogi. Ten przyniósł tylko chwilowe obrażenia, bowiem nim mężczyzna zdążył się z nimi zmierzyć poczuł zastrzyk siły, nietypowej energii płynącej wprost od dotkniętej anomalią Rookwood. Wiedział, iż to właśnie jej kosztem pozostawał w pełni zdrów.
Znak na grzbiecie przeklętej księgi spoczywającej w jego dłoniach zalśnił, jakoby ktoś właśnie dotknął go różdżką, choć Craig mógł mieć pewność, iż było to niemożliwe. Widział też wysuniętą kartkę, którą w środku pozostawiła Sigrun.
Szafka przesunęła się o kilka milimetrów, kurz uniósł się w powietrzu, jednak Jackie nie poradziła sobie z masywnym meblem. Niczego nie ułatwiał ból w łydce, którą za cel wziął sobie stworzony przez anomalię wąż. Wiedziała, że potrzebuje pomocy albo… różdżki. Każdy oddech kosztował ją coraz więcej; płuca zdawały się zmieniać w lodowatą bryłę uniemożliwiając płynne ruchy klatką piersiową. Poczuła nieznaczny zawrót głowy, ręce silnie zadrżały, zaczynało jej brakować tlenu.
Mugol ocknął się tuż po ściągnięciu z niego zaklęcia i mimo obecności węża sprawił wrażenie zdecydowanie bardziej pewnego siebie (a może po prostu szalonego?) niżeli jego towarzysz. Wąż zasyczał ruszywszy na jego twarz i mimo próby uniku refleks mężczyzny okazał się zbyt słaby na szybkość zwierzęcia. Echem wzdłuż brudnych ścian rozszedł się krzyk strażnika, z którego oczodołu pociekła krew. Dźwignąwszy się na nogi „pijanym” krokiem ruszył, z uniesioną lufą broni, w kierunku kolegi oraz Burke, kompletnie ignorując pełzającego za nim gada. -Pierdolone pomyleńce.- rzucił zaczynając się nieznacznie trząść, a z kącika jego ust uleciała posoka.
Samuel poprawnie wypowiedział inkantację wykazując się niemałym cwaniactwem. Wąż zdążył go zaatakować, ale tuż po tym uniósł się nieznacznie ponad powierzchnię ziemi, by zgodnie z wolą aurora przemieścić się do wypełnionego diabelskimi sidłami pomieszczenia. Zaraz po tym gruchnął o posadzkę pomiędzy pnączami, zostając tym samym skazanym na łaskę Skamandera. Mężczyzna, mimo małego sukcesu, poczuł jak jego krtań zwęża się coraz bardziej, a płuca wypełniają toksycznym dymem. Zakaszlał, a w jego ustach zebrała się wydzielina z oskrzeli zmieszana z krwią.
Czar Foxa okazał się bezbłędny i już po chwili mógł odetchnąć z ulgą mając choć przez chwilę pewność, iż bańka zapewni mu niezbędny tlen. Wąż nie okazał jednak litości szybko zatapiając kły w łydce aurora, co z pewnością boleśnie odczuł.
Momentalnie właz znajdujący się tuż nad głową Fredericka zaskrzypiał donośnie, a następnie uchylił się uwalniając spore ilości pyłu, które opadły wprost na twarz mężczyzny. Przez sporej wielkości szparę nie można było zobaczyć nic - to co tam kryło się skąpane było w zupełnej ciemności. Poczuć można było jedynie powiew paskudnie chłodnego powietrza ze świstem wpadającego na niższe piętro. Tylko Skamander mógł dostrzec uwalniającą się mgłę – zdecydowanie większą jej ilość niżeli wcześniej.
-Zabawmy się. Policzę do sześciu.- uwolniony głos z głośników wcale nie przypominał tego, z którym mieli okazję spotkać się wcześniej. -Raz.- rozpoczął śmiejąc się pod nosem.
-Chyba wciąż nie traktujecie mnie poważnie. Dwa.- kontynuował z lekką ironią, choć nie była ona typowa, zdradzała nutę niepewności. -Po tym czasie właz już nigdy nie zostanie otwarty. Na zawsze zapomniane zostaną jego tajemnice. Trzy.- czas uciekał.
Mugole zwrócili swe spojrzenia w kierunku schodów i ruszyli w owym kierunku. Ten, spoczywający jeszcze chwilę wcześniej na posadzce, podniósł się jednym ruchem ignorując atak węża, który pozbawił go gałki ocznej. Wszyscy zebrani na korytarzu mogli to widzieć. Krew popłynęła po jego policzku, ale targany adrenaliną i strachem jedynie przyłożył dłoń poniżej czoła. Percival poczuł otaczający go chłód, mógł odnieść wrażenie, iż tuż za jego plecami ponownie pojawił się duch zamordowanego czarodzieja. -Weźcie wszystko to co wam niezbędne. Pamiętaj o naszej rozmowie, przyjacielu. To wasza ostatnia szansa.- rzekł, by znów rozmyć się w powietrzu.
|
Trujący dym odbiera 20PŻ/tura.
Węże nie atakują w tej turze. Obowiązuje ogólna mechanika walki wręcz.
Ściąganie klątw odbywa się zgodnie z mechaniką.
Znalezione różdżki nie należą do was zatem nie obowiązują dodatkowe punkty statystyk za takowe.
Samuel - Veritas Claro - 5/5
Percival - Bąblogłowa - 2/5
Sigrun – Bąblogłowa - 1/5
Craig – Bąblogłowa - 1/5
Frederick – Bąblogłowa - 1/5
- Żywotność węży + siła ataku:
- Żywotność:
1. 55/75
2. 55/75
3. 55/75
4. 55/75
5. 55/75
6. 55/75
7. 55/75
8. 55/75
- Żywotność:
- Żywotność:
1. Sigrun "Nem" - 171/213 -10 (obrażenia: -35 psychiczne, -7 kąsane)
2. Craig - 225/248 (obrażenia: -5 psychiczne, -18 kąsane), użycia mgły 1/1
3. Frederick "Ed" - 232/270 -5 (obrażenia: -20 psychiczne, -18 kąsane)
4. Samuel - 208/266 -5 (obrażenia: -40 psychiczne, -18 kąsane)
5. Jackie - 154/211 -10 (obrażenia: -40 psychiczne, -18 kąsane)
6. Percival - 248/266 (obrażenia: -18 kąsane)
7. ? - 155/160
8. ? - 142/160
- Ekwipunek:
- Ekwipunek:
1. Sigrun "Nem" - fragmenty listu, Rewolwer Enfield No.2 (4 kule w magazynku), pęk kluczy, różdżka
2. Craig - ręcznie rysowana mapa, zaklęta księga wraz z kartką w środku
3. Frederick "Ed" - różdżka
4. Samuel -
5. Jackie - pełna butelka alkoholu, karteczka z fragmentem listu, kilka papierosów
6. Percival - uszkodzona różdżka (k10 na powodzenie), skrzynia
? - Karabin Lee-Enfield (5 kul w magazynku).
? - Rewolwer Enfield No.2 (4 kul w magazynku)
- Kartka znajdująca się w księdze:
Kliknięcie umożliwi powiększenie obrazu.
- Mapa:
Na odpisy czekam do 06.01 do godziny 23:59. (czym szybciej tym lepiej!) Tick tock.
Wyrzekłszy inkantację zaklęcia dopadła ją znów słabość. Pierdolone anomalie. Miała ich szczerze dość, a winę za nie ponosił nie kto inny jak Zakon Feniksa. Dwoje ich członków miała nieopodal. Czy powinno ją więc dziwić, że nawet tutaj, w mugolskim więzieniu, dręczyły ją anomalie? Zwiotczały jej ręce i nogi, upadła na ziemię, a trzewiami wstrząsnęły torsje. Nie potrafiła ich powstrzymać. Zwymiotowała, ale ulgę poczuła dopiero wówczas, gdy wokół jej głowy pojawiła się bańka z tlenem. Świeże, pozbawione trującego dymu powietrze podziałało na nią zbawiennie. Jedynie z ust wyrwało się syknięcie, gdy wąż zatopił kły w jej łydce. Wyszarpnęła kończynę i dźwignęła się na nogi. Wierzyła, że Śmierciożerca upora się z zagadką książki z runą w mugolskim więzieniu, a ona odnajdzie ich różdżki.
Ignorując mugola bez oka, którego makabryczny widok nie zrobił na niej większego wrażenia i umykając przed tą całą bronią palną drugiego, wróciła do pomieszczenia, w którym ujrzała Rineheart siłującą się z meblem. Zamknęła za sobą drzwi, mając nadzieję, że zdąży, nim atakujący ją gad wlezie tu za nią. Odwróciła się w kierunku Jackie i wycelowała różdżką w ciężki mebel - czy tam krył się ten cały sejf?
- Odsuń się, spróbuję zaklęciem. Wingardium Leviosa - wyrzekła Sigrun, zbliżywszy się do Jackie, chcąc unieść mebel i przenieść gdzieś w bok, by odsłonił to, co się za nim kryło.
Ignorując mugola bez oka, którego makabryczny widok nie zrobił na niej większego wrażenia i umykając przed tą całą bronią palną drugiego, wróciła do pomieszczenia, w którym ujrzała Rineheart siłującą się z meblem. Zamknęła za sobą drzwi, mając nadzieję, że zdąży, nim atakujący ją gad wlezie tu za nią. Odwróciła się w kierunku Jackie i wycelowała różdżką w ciężki mebel - czy tam krył się ten cały sejf?
- Odsuń się, spróbuję zaklęciem. Wingardium Leviosa - wyrzekła Sigrun, zbliżywszy się do Jackie, chcąc unieść mebel i przenieść gdzieś w bok, by odsłonił to, co się za nim kryło.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Magia go zawiodła, wąż nie zniknął, zamiast tego zatapiając kły w jego łydce. Syknął głośno, gdy ostry ból przeszył jego nogę, paraliżując zakończenia nerwowe i sprawiając, że mimowolnie szarpnął kończyną, starając się zrzucić z siebie gada, jednocześnie w myślach zaklinając rzeczywistość, żeby nie okazał się jadowity. Nie mógł pozwolić sobie na zatrucie organizmu – dymem, jadem, niczym; już i tak ich szanse przeraźliwie się kurczyły, a wznoszące się dookoła ściany bunkra zdawały się zbliżać klaustrofobicznie do siebie, szepcząc milczącą obietnicę że nigdy się stąd nie wydostanie. Opanowało go nieprzyjemne i uporczywe uczucie déjà vu, gdy powróciły wspomnienia z zalewanych wodą podziemi manufaktury kominków. Wtedy wydawało mu się, że niewiele miał już do stracenia; dzisiaj – paradoksalnie – czuł się, jakby pozostawiał po sobie nieznośnie wiele.
Głos dobiegający z góry tylko wprawił go w większe zdenerwowanie, nie podsuwając jednak żadnych odpowiedzi. Nie miał pojęcia, co robić; rozsądek podpowiadał kolejną próbę pozbycia się węża, instynkt – że nie było na to czasu. Trzecie rozwiązanie przyszło wraz z lodowatym powiewem za plecami, ze słowami wypowiadanymi przez ducha. Dopiero wtedy przypomniał sobie o wciąż trzymanych pod pachą dokumentach. Chociaż na mapę posiadaną przez Craiga spojrzał tylko raz, był niemal pewien, że pokój, z którego przed chwilą wyszedł, oznaczony był właśnie symbolem zapisanych kartek; symbolem wyrysowanym przez martwego mężczyznę, któremu – tym razem – zdecydował się zaufać.
Rozejrzał się jeszcze dookoła, zauważając, że Fred zdołał już odciąć się od gryzącego dymu, ale że wciąż narażony był na niego drugi z aurorów. Wyciągnął więc różdżkę w jego stronę; chciał dać mu możliwość działania, posiadał w końcu umiejętności, którymi Percival nie mógł się poszczycić. – Bąblogłowa – wypowiedział po raz drugi, tym razem jednak kierując różdżkę na głowę Skamandera. Dopiero później odłożył na posadzkę wciąż zatrzaśniętą skrzynię, w rękach wertując zabrane z szafy dokumenty. Szukał czegokolwiek – podpowiedzi, wskazówek, sposobu na otworzenie zamka, który nie istniał – mając nadzieję, że zamordowany w celi czarodziej naprawdę nie wyrysował skrytych ma mapie znaków bez wyraźnej przyczyny.
Głos dobiegający z góry tylko wprawił go w większe zdenerwowanie, nie podsuwając jednak żadnych odpowiedzi. Nie miał pojęcia, co robić; rozsądek podpowiadał kolejną próbę pozbycia się węża, instynkt – że nie było na to czasu. Trzecie rozwiązanie przyszło wraz z lodowatym powiewem za plecami, ze słowami wypowiadanymi przez ducha. Dopiero wtedy przypomniał sobie o wciąż trzymanych pod pachą dokumentach. Chociaż na mapę posiadaną przez Craiga spojrzał tylko raz, był niemal pewien, że pokój, z którego przed chwilą wyszedł, oznaczony był właśnie symbolem zapisanych kartek; symbolem wyrysowanym przez martwego mężczyznę, któremu – tym razem – zdecydował się zaufać.
Rozejrzał się jeszcze dookoła, zauważając, że Fred zdołał już odciąć się od gryzącego dymu, ale że wciąż narażony był na niego drugi z aurorów. Wyciągnął więc różdżkę w jego stronę; chciał dać mu możliwość działania, posiadał w końcu umiejętności, którymi Percival nie mógł się poszczycić. – Bąblogłowa – wypowiedział po raz drugi, tym razem jednak kierując różdżkę na głowę Skamandera. Dopiero później odłożył na posadzkę wciąż zatrzaśniętą skrzynię, w rękach wertując zabrane z szafy dokumenty. Szukał czegokolwiek – podpowiedzi, wskazówek, sposobu na otworzenie zamka, który nie istniał – mając nadzieję, że zamordowany w celi czarodziej naprawdę nie wyrysował skrytych ma mapie znaków bez wyraźnej przyczyny.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Blake' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 5
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 8
#1 'k100' : 5
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 8
Pełen oddech został okupiony ukąszeniem - odczułem je, jednak nie byłem w stanie walczyć z wężem. Nie było na to czasu. Dobrze znany głos ponownie rozbrzmiał w pomieszczeniu - wywołując falę złości, która rozlała się gorącem po moich żyłach. Gdy uniosłem głowę, drobinki pyłu opadły na maskę stworzoną przez bańkę powietrza. Byłem pewien, że kiedy tylko opadną, zdołam dojrzeć, co znajdowało się za włazem - ale panowała tam nieprzenikniona ciemność. Nie wiedziałem, czy była to droga ucieczki, czy wręcz przeciwnie. Skamander i Percival byli obok, ale Jackie nadal nie wyłoniła się z pokoju. Nie mogłem jej tutaj zostawić.
- Arresto Momentum! - Wypowiedziałem inkantację, celując we właz - i licząc na to, że zaklęcie pozwoli dotrzeć Jackie na czas.
- Arresto Momentum! - Wypowiedziałem inkantację, celując we właz - i licząc na to, że zaklęcie pozwoli dotrzeć Jackie na czas.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 37
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 37
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Oddech przyprawiał go o coraz większy ból. Płuca zdawały się palić coraz mocniej, a kaszlnięcie, które zatrzymał wierzchem dłoni, zakończyło się krwawym wyciekiem. Alle to wciąż był jeden z mniejszych problemów, które sypały się w ich eksperymentalnym więzieniu, część - sam sprowadził na znajdujących się tu czarodziei. Zacisnął zęby, gdy oślizgłe gadzisze wbiło się w jego nogę, by chwile potem mógł cisnąć stworzenie w objęcia magicznych pnączy - Zdychaj - warknął w myślach, gdy poruszył się, zamykając drzwi do pomieszczenia, w którym znajdowały się diabelskie sidła.
Głos, który rozbrzmiał w małego pudełka, nie należał do znajomego. Ktoś inny, z zupełnie nowym nastawieniem postanowił zabawić się ich kosztem. za dużo problemów, z którymi należało poradzić sobie na raz, a do tego mgła, która wcześniej przerzedziła się i znikła, na nowo zaczęła wylewać się po pomieszczeniach - Ta mgła wraca - mówił głośno, wskazując wyraźnie miejsce, w której dostrzegł nadchodzący dym. Wierzył w prawdziwość tego co widział. Moc zaklęcia, które rzucił jeszcze przez chwile miało działać. Magiczna? Czy też wywołana anomalią? Wychodziło, że ci, którzy z nich drwili, potrafili nad nią zapanować - przynajmniej częściowo - Czego oni tak właściwie chcą? Bo nadal nie rozumiem - pytanie rzucił obracając się przez ramię, do Foxa. Przychodziło mu do głowy, by spróbować czegoś jeszcze. Anomalia. Jeśli rzeczywiście tutaj gdzieś byłą, a tajemnicza mgła, która powtórnie miała rozlać się wszędzie, była jej działaniem, czy zadziała na nią metoda, którą znał? Nim jednak moc zakonu mogła zadziałać, należało "unieruchomić" najbardziej widoczne działania anomalii. czy była nim złowroga mgła czy też diabelskie sidła, z których udało mu się uwolnić?
Dostrzegł mugoli, którzy ruszyli w stronę uchylonego włazu. Czasu było coraz mniej - na wszystko. Potrzebowali sił. Dla wszystkich. Niezależnie od tego, jakimi uczuciami darzył niektórych.
Przeszedł pospiesznie w stronę drzwi, w których jeszcze niedawno zniknęła Jackie, a do których kierowała się Sigrun. zatrzymał się, obejmując spojrzeniem zebranych - Magicus Extremos - Skamander liczył, że moc zaklęcia obejmie wszystkich zebranych. Chwilowo nie mógł pozwolić sobie na luksus podziału na wrogów i sojuszników. Druga dłonią przysłonił twarz, traktując zaporę z rękawa, jak placebo, przeciw napływającemu dymowi.
Głos, który rozbrzmiał w małego pudełka, nie należał do znajomego. Ktoś inny, z zupełnie nowym nastawieniem postanowił zabawić się ich kosztem. za dużo problemów, z którymi należało poradzić sobie na raz, a do tego mgła, która wcześniej przerzedziła się i znikła, na nowo zaczęła wylewać się po pomieszczeniach - Ta mgła wraca - mówił głośno, wskazując wyraźnie miejsce, w której dostrzegł nadchodzący dym. Wierzył w prawdziwość tego co widział. Moc zaklęcia, które rzucił jeszcze przez chwile miało działać. Magiczna? Czy też wywołana anomalią? Wychodziło, że ci, którzy z nich drwili, potrafili nad nią zapanować - przynajmniej częściowo - Czego oni tak właściwie chcą? Bo nadal nie rozumiem - pytanie rzucił obracając się przez ramię, do Foxa. Przychodziło mu do głowy, by spróbować czegoś jeszcze. Anomalia. Jeśli rzeczywiście tutaj gdzieś byłą, a tajemnicza mgła, która powtórnie miała rozlać się wszędzie, była jej działaniem, czy zadziała na nią metoda, którą znał? Nim jednak moc zakonu mogła zadziałać, należało "unieruchomić" najbardziej widoczne działania anomalii. czy była nim złowroga mgła czy też diabelskie sidła, z których udało mu się uwolnić?
Dostrzegł mugoli, którzy ruszyli w stronę uchylonego włazu. Czasu było coraz mniej - na wszystko. Potrzebowali sił. Dla wszystkich. Niezależnie od tego, jakimi uczuciami darzył niektórych.
Przeszedł pospiesznie w stronę drzwi, w których jeszcze niedawno zniknęła Jackie, a do których kierowała się Sigrun. zatrzymał się, obejmując spojrzeniem zebranych - Magicus Extremos - Skamander liczył, że moc zaklęcia obejmie wszystkich zebranych. Chwilowo nie mógł pozwolić sobie na luksus podziału na wrogów i sojuszników. Druga dłonią przysłonił twarz, traktując zaporę z rękawa, jak placebo, przeciw napływającemu dymowi.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Mebel był zdecydowanie dla niej zbyt ciężki i chociaż włożyła w to wszystkie swoje siły, co okazało się błędem z uwagi na jej pogarszający się stan, zdołała zmusić go do przesunięcia się o zaledwie kilka milimetrów – nic nieznacząca zmiana w stosunku do czasu, jaki jej został. Kaszel wzmagał się z chwili na chwilę, słabła – dokładnie tak, jak w Nurmengardzie pod wpływem eliksiru Garota. Czymkolwiek bym ten gaz wnikający do ich płuc, na pewno miał z tym cholernym magicznym specyfikiem wiele wspólnego.
– On stoi – odsunęła się, widząc, że celuje różdżką nie w nią, a w mebel; kaszel niemal rozrywał jej płuca na strzępy, nie mogła przez niego mówić, a im dłużej kaszlała, tym większe czuła zawroty głowy. – Na iksie – powiedziała do kobiety, która zdecydowała się jej pomóc. – Tam musi być sejf! A jeśli nie sejf, na pewno coś ważnego. – znów ten przeklęty kaszel. Aż w kącikach oczu szkliły się łzy – nie bólu, nie cierpienia, po prostu zmęczenia odruchem. – Na zdjęciu zaznaczony był tu krzyżyk. Coś tu musi być.
Powtarzała to jak mantrę. Obejrzała się w stronę drzwi, a potem spojrzała na węża. Słyszała ciskane gdzieś zaklęcia, znajome głosy. Szybciej.
– On stoi – odsunęła się, widząc, że celuje różdżką nie w nią, a w mebel; kaszel niemal rozrywał jej płuca na strzępy, nie mogła przez niego mówić, a im dłużej kaszlała, tym większe czuła zawroty głowy. – Na iksie – powiedziała do kobiety, która zdecydowała się jej pomóc. – Tam musi być sejf! A jeśli nie sejf, na pewno coś ważnego. – znów ten przeklęty kaszel. Aż w kącikach oczu szkliły się łzy – nie bólu, nie cierpienia, po prostu zmęczenia odruchem. – Na zdjęciu zaznaczony był tu krzyżyk. Coś tu musi być.
Powtarzała to jak mantrę. Obejrzała się w stronę drzwi, a potem spojrzała na węża. Słyszała ciskane gdzieś zaklęcia, znajome głosy. Szybciej.
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Odczuł wyraźną ulgę - zarówno z powodu zaklęcia, które zadziałało, pozwalając mu oddychać swobodnie, jak i z powodu nagłego zastrzyku energii. Nieco mniej ucieszony był z faktu, że moc, która wypełniła jego ciało, pochodziła od Sigrun. Jeśli mówiła prawdę - a nie miał powodów by jej nie wierzyć - był zamknięty w bunkrze z co najmniej dwójką aurorów. Po prostu pięknie. Postanowił jednak skupić się ponownie na książce, która w pewnym momencie zwyczajnie zaczęła świecić. Tego się nie spodziewał. Zbadał ją jeszcze uważniej, próbując dostrzec, czy przypadkiem czegoś nie przegapił. Wyciągnął także ze środka kartkę, która wystawała spomiędzy stron i odczytał ją po cichu. Jej treść na pierwszy rzut oka nie wydawała się pomocna. Dostrzegł, że zarówno notatka jak i mapa podpisane były tym samym nazwiskiem... nie był jednak w stanie go dokładnie odczytać.
spostrzegawczość?
spostrzegawczość?
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 78
'k100' : 78
Jasny promień zaklęcia pomknął w kierunku mebla, który momentalnie oderwał się od ziemi przemieszczając pod sam prawy (patrząc z perspektywy Sigrun) górny róg pokoju. Fragment ściany znajdujący się za nim znalazł się w zasięgu wzroku obu kobiet, które spostrzegły jak pojedyncze kafelki, zakrywające niewielką wnękę, opadły na posadzkę roztłukując się na kilka mniejszych części. W prowizorycznej skrytce ukryte zostały różdżki i gdy tylko Jackie dostrzegła swoją mogła przypuścić, że wśród wielu odnalezionych były też te należące do reszty żyjących czarodziejów.
Zdobycz Percivala ewidentnie nie służyła mu swą mocą. Nikłe wiązki uwolniły się z krańca drewna, by finalnie rozpłynąć się w powietrzu nie dając oczekiwanego efektu – Skamander wciąż narażony był na trujący dym leniwie osiadający się na brudnych kaflach. Przejęte dokumenty nie były w żaden sposób przydatne, bowiem poza licznymi notatkami z mugolskich eksperymentów oraz przerażających zdjęć (1,2) Blake nie odnalazł nic interesującego. Sposób na otwarcie skrzyni nadal pozostawał tajemnicą.
Sukcesem okazała się próba Foxa, którego czar objął nieruchomy właz. Nie mógł jednak wiedzieć, czy inkantacja przyniesie zamierzony skutek, gdyż klapa otwartego przejścia pozostawała w bezruchu.
Kapryśność magii nie pomogła zebranym. Samuel ewidentnie osłabiony toksycznym dymem nie był w stanie wzmocnić swych towarzyszów, jednak cwany zamach na węża przyniósł pozytywne efekty – nie zagrażał on już aurorowi, tylko musiał nacieszyć się przyjazną naturą diabelskich sideł.
Craig trafnie dostrzegł zbieżność podpisów na mapie oraz kartce. Czujne oko wyłapało również podobieństwo pisma; cyfry na ręcznym planie bunkra musiały być zapisane przez tę samą osobę, która odpowiadała za krótki list. Błysk na książce zniknął równie szybko, co się pojawił, Burke nie dostrzegł niczego czego jeszcze nie był świadom.
-Ed.- w głośnikach ponownie odezwał się ten sam mężczyzna, co chwilę wcześniej. -Z mugolami mógłbyś sobie pogrywać w podobny sposób, ale chyba już zdążyłeś się domyślić, że obydwoje preferujemy walkę na różdżki. Cztery.- starał się zachować pewny ton, ale Frederick, Jackie oraz Samuel mogli bez trudu wyłapać drżenie głosu.
-Nudzi mnie już ta zabawa. Sześć.- dodał ignorując wcześniejsze założenia.
Ściany zadrżały, a węże zaatakowały wyraźnie rozjuszone hałasem. Waszych uszu dobiegł nieprzyjemny zgrzyt – właz zaczął się zamykać. Dwójka mugoli bez zawahania przepchnęła się między trójką czarodziejów stojących na końcu korytarza, by następnie wspiąć się po schodach i zniknąć w ciemności. Obydwoje kuleli, gady ukąsiły ich wyjątkowo mocno.
Jackie i Sam zaczęli się dławić, pojawiły się zawroty głowy utrudniające koncentrację, a tym bardziej zachowanie równowagi. Istniało ryzyko, że sami nie będą w stanie pokonać stromych schodów.
Nie wiedzieliście ile pozostało wam czasu, ale jeśli mężczyzna nie kłamał był to ostatni moment na ucieczkę.
|
W tej turze macie możliwość podjęcia dwóch akcji.
W przypadku chęci przejścia przez właz postać musi dokładnie zaznaczyć, co bierze ze sobą.
Znalezione wcześniej różdżki nie należą do was zatem nie obowiązują dodatkowe punkty statystyk za takowe. Jeśli wyrazicie chęć wzięcia swojej różdżki ze skrytki jest to liczone jako akcja.
Jackie oraz Samuel w przypadku chęci wejścia po schodach rzucają dodatkowo kostką k100. St utrzymania równowagi = 50. Nieudana próba kończy się upadkiem i tym samym brakiem możliwości opuszczenia pomieszczenia. Istnieje możliwość zdeklarowania pomocy przez inne postaci - wtem nie jest wymagany rzut, jednak postać pomagająca wykorzystuje do tego jedną swoją akcję.
Węże atakują w tej turze (poza tym zamkniętym w pokoju). Obowiązuje ogólna mechanika walki wręcz. Rzuty ---> w tym wątku.
Ściąganie klątw odbywa się zgodnie z mechaniką.
Trujący dym odbiera 20PŻ/tura.
Percival - Bąblogłowa - 3/5
Sigrun – Bąblogłowa - 2/5
Craig – Bąblogłowa - 2/5
Frederick – Bąblogłowa - 2/5
Na odpisy czekam do 09.01 do godziny 23:59. (czym szybciej tym lepiej!) Tick tock.
Zdobycz Percivala ewidentnie nie służyła mu swą mocą. Nikłe wiązki uwolniły się z krańca drewna, by finalnie rozpłynąć się w powietrzu nie dając oczekiwanego efektu – Skamander wciąż narażony był na trujący dym leniwie osiadający się na brudnych kaflach. Przejęte dokumenty nie były w żaden sposób przydatne, bowiem poza licznymi notatkami z mugolskich eksperymentów oraz przerażających zdjęć (1,2) Blake nie odnalazł nic interesującego. Sposób na otwarcie skrzyni nadal pozostawał tajemnicą.
Sukcesem okazała się próba Foxa, którego czar objął nieruchomy właz. Nie mógł jednak wiedzieć, czy inkantacja przyniesie zamierzony skutek, gdyż klapa otwartego przejścia pozostawała w bezruchu.
Kapryśność magii nie pomogła zebranym. Samuel ewidentnie osłabiony toksycznym dymem nie był w stanie wzmocnić swych towarzyszów, jednak cwany zamach na węża przyniósł pozytywne efekty – nie zagrażał on już aurorowi, tylko musiał nacieszyć się przyjazną naturą diabelskich sideł.
Craig trafnie dostrzegł zbieżność podpisów na mapie oraz kartce. Czujne oko wyłapało również podobieństwo pisma; cyfry na ręcznym planie bunkra musiały być zapisane przez tę samą osobę, która odpowiadała za krótki list. Błysk na książce zniknął równie szybko, co się pojawił, Burke nie dostrzegł niczego czego jeszcze nie był świadom.
-Ed.- w głośnikach ponownie odezwał się ten sam mężczyzna, co chwilę wcześniej. -Z mugolami mógłbyś sobie pogrywać w podobny sposób, ale chyba już zdążyłeś się domyślić, że obydwoje preferujemy walkę na różdżki. Cztery.- starał się zachować pewny ton, ale Frederick, Jackie oraz Samuel mogli bez trudu wyłapać drżenie głosu.
-Nudzi mnie już ta zabawa. Sześć.- dodał ignorując wcześniejsze założenia.
Ściany zadrżały, a węże zaatakowały wyraźnie rozjuszone hałasem. Waszych uszu dobiegł nieprzyjemny zgrzyt – właz zaczął się zamykać. Dwójka mugoli bez zawahania przepchnęła się między trójką czarodziejów stojących na końcu korytarza, by następnie wspiąć się po schodach i zniknąć w ciemności. Obydwoje kuleli, gady ukąsiły ich wyjątkowo mocno.
Jackie i Sam zaczęli się dławić, pojawiły się zawroty głowy utrudniające koncentrację, a tym bardziej zachowanie równowagi. Istniało ryzyko, że sami nie będą w stanie pokonać stromych schodów.
Nie wiedzieliście ile pozostało wam czasu, ale jeśli mężczyzna nie kłamał był to ostatni moment na ucieczkę.
|
W tej turze macie możliwość podjęcia dwóch akcji.
W przypadku chęci przejścia przez właz postać musi dokładnie zaznaczyć, co bierze ze sobą.
Znalezione wcześniej różdżki nie należą do was zatem nie obowiązują dodatkowe punkty statystyk za takowe. Jeśli wyrazicie chęć wzięcia swojej różdżki ze skrytki jest to liczone jako akcja.
Jackie oraz Samuel w przypadku chęci wejścia po schodach rzucają dodatkowo kostką k100. St utrzymania równowagi = 50. Nieudana próba kończy się upadkiem i tym samym brakiem możliwości opuszczenia pomieszczenia. Istnieje możliwość zdeklarowania pomocy przez inne postaci - wtem nie jest wymagany rzut, jednak postać pomagająca wykorzystuje do tego jedną swoją akcję.
Węże atakują w tej turze (poza tym zamkniętym w pokoju). Obowiązuje ogólna mechanika walki wręcz. Rzuty ---> w tym wątku.
Ściąganie klątw odbywa się zgodnie z mechaniką.
Trujący dym odbiera 20PŻ/tura.
Percival - Bąblogłowa - 3/5
Sigrun – Bąblogłowa - 2/5
Craig – Bąblogłowa - 2/5
Frederick – Bąblogłowa - 2/5
- Żywotność węży + siła ataku:
- Żywotność:
1. 35/75 udany atak = 7 punktów obrażeń (cios połowicznie udany)
2. 35/75 udany atak = 18 punktów obrażeń
3. 35/75 udany atak = 7 punktów obrażeń (cios połowicznie udany)
4. 35/75 -
5. 35/75 udany atak = 18 punktów obrażeń
6. 35/75 udany atak = 7 punktów obrażeń (cios połowicznie udany)
7. 35/75 udany atak = 18 punktów obrażeń
8. 35/75 udany atak = 18 punktów obrażeń
- Żywotność:
- Żywotność:
1. Sigrun "Nem" - 171/213 -10 (obrażenia: -35 psychiczne, -7 kąsane)
2. Craig - 225/248 (obrażenia: -5 psychiczne, -18 kąsane), użycia mgły 1/1
3. Frederick "Ed" - 232/270 -5 (obrażenia: -20 psychiczne, -18 kąsane)
4. Samuel - 188/266 -10 (obrażenia: -60 psychiczne, -18 kąsane)
5. Jackie - 134/211 -15 (obrażenia: -60 psychiczne, -18 kąsane)
6. Percival - 248/266 (obrażenia: -18 kąsane)
7. ? - 137/160
8. ? - 124/160
- Ekwipunek:
- Ekwipunek:
1. Sigrun "Nem" - fragmenty listu, Rewolwer Enfield No.2 (4 kule w magazynku), pęk kluczy, różdżka
2. Craig - ręcznie rysowana mapa, zaklęta księga wraz z kartką w środku
3. Frederick "Ed" - różdżka, radiotelefon
4. Samuel -
5. Jackie - pełna butelka alkoholu, karteczka z fragmentem listu, kilka papierosów
6. Percival - uszkodzona różdżka (k10 na powodzenie), skrzynia
? - Karabin Lee-Enfield (5 kul w magazynku).
? - Rewolwer Enfield No.2 (4 kul w magazynku)
- Kartka znajdująca się w księdze:
Kliknięcie umożliwi powiększenie obrazu.
- Mapa:
Na odpisy czekam do 09.01 do godziny 23:59. (czym szybciej tym lepiej!) Tick tock.
Głupia była, że od razu nie użyła Bąblogłowy, a próbowała użyć zaklęcia Glacius na tym otworze. Na całe szczęście jeszcze przez chwilę dym jej nie zagrażał; dzięki Bąblogłowie oddychała świeżym powietrzem i mogła skoncentrować się na rzucanym zaklęciu.
- Jeśli to nie różdżki... - warknęła Rookwood w odpowiedzi, ale nie dokończyła, przypominając sobie z kim ma do czynienia. W myślach już snuła fantazje o doprowadzeniu tych pieprzonych mugoli na skraj fizycznej wytrzymałości za to, że ją tu uwięzili. Błysnęło zaklęcie i mebel uniósł się w powietrze. Sigrun lekkim, szybkim ruchem przeniosła go w miejsce, gdzie wił się wąż, który zakradł się do komnaty za nią, podchodząc jednocześnie w stronę Jackie. Zakończyła działanie zaklęcia i miała nadzieję, że mebel węża przygniecie - dzięki czemu nie zdąży jej ukąsić.
- Ej, ty z książką! - krzyknęła Sigrun, celowo nie używając ani imienia, ani nazwiska Craiga - lepiej, by Rineheart nadal nie wiedziała kim jest naprawdę. Kilka kafelków odpadło, a oczom jej i aurorki ukazały się różdżki. Sigrun podbiegła do niej, obce drewienko wsunęła za pazuchę, a zdecydowanym ruchem prawej ręki zacisnęła palce na własnej. Poczuła znajome ciepło, które przeniknęło całą rękę aż do kości. Teraz wszystko było jak należy.
Nigdzie nie widziała swojej torby. Musiała zostać ukryta gdzie indziej. Teraz - pora była w końcu się stąd wynieść. Spojrzała jednak na słaniającą się, krztuszącą Rineheart - powinna była ją tu zostawić.
Powinna była udusić się tym dymem, skoro nie zrobiła tego wtedy, w rezerwacie jednorożców.
Za drzwiami miała jednak zdrajcę Percivala i długowłosego, z którymi tkwiła tu uwięziona... W głowie zakiełkowała myśl, że Rineheart będzie miała u niej dług wdzięczności. Tacy jak ona pilnowali swego honoru.
- Chodź - rzuciła beznamiętnie, wsuwając broń palną do kieszeni szaty, gdzie miała także fragmenty listu i pęk kluczy. Kiedy Jackie wyciągnęła już ze skrytki swoją różdżkę, złapała jej rękę i pociągnęła w stronę wyjścia, w stronę włazu, po stromych schodach - by wyjść przez właz.
To nie był czas i miejsce na śmierć Rineheart; zasługiwała przecież na długą i powolną, którą pewnego dnia z pewnością jej zagwarantuje.
pierwsza akcja to łapie różdżkę, a druga pomagam Jackie
- Jeśli to nie różdżki... - warknęła Rookwood w odpowiedzi, ale nie dokończyła, przypominając sobie z kim ma do czynienia. W myślach już snuła fantazje o doprowadzeniu tych pieprzonych mugoli na skraj fizycznej wytrzymałości za to, że ją tu uwięzili. Błysnęło zaklęcie i mebel uniósł się w powietrze. Sigrun lekkim, szybkim ruchem przeniosła go w miejsce, gdzie wił się wąż, który zakradł się do komnaty za nią, podchodząc jednocześnie w stronę Jackie. Zakończyła działanie zaklęcia i miała nadzieję, że mebel węża przygniecie - dzięki czemu nie zdąży jej ukąsić.
- Ej, ty z książką! - krzyknęła Sigrun, celowo nie używając ani imienia, ani nazwiska Craiga - lepiej, by Rineheart nadal nie wiedziała kim jest naprawdę. Kilka kafelków odpadło, a oczom jej i aurorki ukazały się różdżki. Sigrun podbiegła do niej, obce drewienko wsunęła za pazuchę, a zdecydowanym ruchem prawej ręki zacisnęła palce na własnej. Poczuła znajome ciepło, które przeniknęło całą rękę aż do kości. Teraz wszystko było jak należy.
Nigdzie nie widziała swojej torby. Musiała zostać ukryta gdzie indziej. Teraz - pora była w końcu się stąd wynieść. Spojrzała jednak na słaniającą się, krztuszącą Rineheart - powinna była ją tu zostawić.
Powinna była udusić się tym dymem, skoro nie zrobiła tego wtedy, w rezerwacie jednorożców.
Za drzwiami miała jednak zdrajcę Percivala i długowłosego, z którymi tkwiła tu uwięziona... W głowie zakiełkowała myśl, że Rineheart będzie miała u niej dług wdzięczności. Tacy jak ona pilnowali swego honoru.
- Chodź - rzuciła beznamiętnie, wsuwając broń palną do kieszeni szaty, gdzie miała także fragmenty listu i pęk kluczy. Kiedy Jackie wyciągnęła już ze skrytki swoją różdżkę, złapała jej rękę i pociągnęła w stronę wyjścia, w stronę włazu, po stromych schodach - by wyjść przez właz.
To nie był czas i miejsce na śmierć Rineheart; zasługiwała przecież na długą i powolną, którą pewnego dnia z pewnością jej zagwarantuje.
pierwsza akcja to łapie różdżkę, a druga pomagam Jackie
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Tajny Bunkier
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Cumberland