Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Cumberland
Tajny Bunkier
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Tajny Bunkier
Skryty w środku lasu bunkier wybudowany w czasach II Wojny Światowej. Po zaprzestaniu walk przejęty, zagospodarowany i dostosowany do potrzeb mugolskich bojowników. Bardzo trudno do niego trafić, jest pilnie strzeżony, a przypadkowi przechodnie są narażeni na atak strażników, którzy nieustannie patrolują okolice prowadząc regularne warty. Wszelkie pojazdy chowane są w bezpiecznej odległości, byle tylko odciągnąć uwagę od przesuwanej, masywnej płyty umożliwiającej wejście do środka.
Wszystko znajdujące się pod ziemią owiane jest tajemnicą.
Wszystko znajdujące się pod ziemią owiane jest tajemnicą.
[bylobrzydkobedzieladnie]
The member 'Percival Blake' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Ostatecznie, skrzyneczkę wpakował pod lewe ramię. Prawdopodobnie Burke był szansą na odczytanie wypalonego rysu na brzegach znaleziska, ale zanim miało to nastąpić, było kilka pilniejszych rzeczy do zrobienia - Popilnuję - odpowiedział smokologowi cicho, wskazując ruchem głowy na rzeczoną skrzynkę. Podobną, dostrzegł wcześniej w pomieszczeniu, do którego zmierzali. Chciał ją zlokalizować, by przy najbliższej okazji, móc pozyskać. Oczywiście, jeśli umykająca w pośpiechu, dwójka pseudo-naukowców, nie zabrała jej ze sobą. Zerknął jeszcze na towarzyszącego mu Foxa, odnajdując też aurorkę, która sięgnęła po jeden z leżących w celi ochłapów. Czy jeszcze ktoś chciał zostać treserem bestii? Może sam powinien spróbować?
Od czasu do czasu, ból przypominał o sobie. Za każdym razem, gdy starał się głębiej wciągnąć powietrze, płuca zdawały się zmniejszać swoja objętość bolesnym skurczem. (Nie)szczęśliwie, zalatujący ciężko odór, w którym wcześniej przetrzymywano trzy psidwacze bestyjki, zmusił go do wstrzymania oddechu. Odruch pospieszny, ale niewystarczająco skuteczny. Mimo to nie skrzywił się, skupiając się na swoim celu. Jak nic, przydałyby mu się teraz papierosy. Tytoniowy dym mógł choć na chwile zminimalizować obrzydliwa woń całego śmierdzącego więzienia. I być może zastosować placebo rozluźnienia, jakie oferował.
Rozgrywająca się niedaleko scenka, przypominała jedno z niedawnych deja vu. Zupełnie, jakby widział już podobną scenę. I chociaż wrażenie minęło po chwili, pewniej zacisnął palce na ciepłej od magii różdżce. Mimo, że efekt zaklęcie nie obejmował jego samego, czuł przyjemne, pulsujące ciepło płynące po wiodącej dłoni. Magia zawsze była w tej materii fascynująca. Ruszył zaraz za Percivalem, ale zatrzymał się wcześniej, stając plecami do drzwi?, tym samym dając ewentualne przejście do środka innym. Clint mógł okazać się wartościowym źródłem informacji, ale najpierw musieli go przekonać do współpracy. Widząc, że za cel obrał go Blake, swoją różdżkę skierował w stronę jednego z mugoli. Broń palna, którą trzymał, mimo, że jeszcze nie użyta, stanowiła wystarczające zagrożenie, by je unieszkodliwić - Petrificus Totalus - inkantacja pojawiała się dzisiejszego wieczoru? nocy? (ile czasu już tu przebywali?) - stracił rachubę czasu już dawno - tyle razy, że wypowiadał ją niemal intuicyjnie, nie wahając się, ale pamiętając, że wciąż mogły go czekać z tej okazji bardzo dziwne niespodzianki.
| poruszam się pole w lewo-dół
zaklęcie w mugola - wg mapki, na prawo od Clinta, znacznik jasnozielony)
Od czasu do czasu, ból przypominał o sobie. Za każdym razem, gdy starał się głębiej wciągnąć powietrze, płuca zdawały się zmniejszać swoja objętość bolesnym skurczem. (Nie)szczęśliwie, zalatujący ciężko odór, w którym wcześniej przetrzymywano trzy psidwacze bestyjki, zmusił go do wstrzymania oddechu. Odruch pospieszny, ale niewystarczająco skuteczny. Mimo to nie skrzywił się, skupiając się na swoim celu. Jak nic, przydałyby mu się teraz papierosy. Tytoniowy dym mógł choć na chwile zminimalizować obrzydliwa woń całego śmierdzącego więzienia. I być może zastosować placebo rozluźnienia, jakie oferował.
Rozgrywająca się niedaleko scenka, przypominała jedno z niedawnych deja vu. Zupełnie, jakby widział już podobną scenę. I chociaż wrażenie minęło po chwili, pewniej zacisnął palce na ciepłej od magii różdżce. Mimo, że efekt zaklęcie nie obejmował jego samego, czuł przyjemne, pulsujące ciepło płynące po wiodącej dłoni. Magia zawsze była w tej materii fascynująca. Ruszył zaraz za Percivalem, ale zatrzymał się wcześniej, stając plecami do drzwi?, tym samym dając ewentualne przejście do środka innym. Clint mógł okazać się wartościowym źródłem informacji, ale najpierw musieli go przekonać do współpracy. Widząc, że za cel obrał go Blake, swoją różdżkę skierował w stronę jednego z mugoli. Broń palna, którą trzymał, mimo, że jeszcze nie użyta, stanowiła wystarczające zagrożenie, by je unieszkodliwić - Petrificus Totalus - inkantacja pojawiała się dzisiejszego wieczoru? nocy? (ile czasu już tu przebywali?) - stracił rachubę czasu już dawno - tyle razy, że wypowiadał ją niemal intuicyjnie, nie wahając się, ale pamiętając, że wciąż mogły go czekać z tej okazji bardzo dziwne niespodzianki.
| poruszam się pole w lewo-dół
zaklęcie w mugola - wg mapki, na prawo od Clinta, znacznik jasnozielony)
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
- Just - wypowiedziałem bezgłośnie, spoglądając przenikliwie na Samuela. Moje brwi zbiegły się ze sobą w gniewnym wyrazie. Niczego z tego nie rozumiałem. Czy kilku mugoli był w stanie złapać wszystkich naszych bliskich, czy ktoś bezkarnie spenetrował nasze uymysły? Clint? - Nie ufam mu. Nie możemy mieć pewności, że zamiast zdjąć klątwy po prostu nie przeklnie przedmiotu, by nas wszystkich wykończył. - Powiedziałem cicho - tak, że tylko idący obok mnie Percival i Samuel mogli to usłyszeć. Wystarczyło tylko wydostać się z tego cholernego więzienia i przekazać skrzynię jednemu z łamaczy z Zakonu Feniksa.
Przecisnąłem się przez jedyne drzwi zaraz za Samem i Percym - zupełnie niezaskoczony obecnością strażników oraz Clinta. Przypływ mocy płynący z zaklęcia Skamandera mógł pomóc - tym bardziej, że doskonale zdawałem sobie sprawę, iż silne zaklęcia ochronne będą utrudnić cyrkulację magii.
- Powinniśmy stać po jednej stronie. - Zawtórowałem Percyemu, stając w nieznacznej odległości po jego lewej stronie *. - Petrificus Totalus- poszedłem w ślad za Samem, celując w drugiego strażnika.
celuję w strażnika oznaczonego pomarańczową kropką, st petryfikusa mam obniżone o 5
*zajmuję pierwszy 'pełny' heksagon poniżej ściany korytarza na wprost zielonej kropki
Przecisnąłem się przez jedyne drzwi zaraz za Samem i Percym - zupełnie niezaskoczony obecnością strażników oraz Clinta. Przypływ mocy płynący z zaklęcia Skamandera mógł pomóc - tym bardziej, że doskonale zdawałem sobie sprawę, iż silne zaklęcia ochronne będą utrudnić cyrkulację magii.
- Powinniśmy stać po jednej stronie. - Zawtórowałem Percyemu, stając w nieznacznej odległości po jego lewej stronie *. - Petrificus Totalus- poszedłem w ślad za Samem, celując w drugiego strażnika.
celuję w strażnika oznaczonego pomarańczową kropką, st petryfikusa mam obniżone o 5
*zajmuję pierwszy 'pełny' heksagon poniżej ściany korytarza na wprost zielonej kropki
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie przyszło jej na myśl, że klatka, a tym bardziej kości, były umazane nieczystościami. Posiadała niewielką wiedzę o zwierzętach i sądziła, że nie trzeba było być znawcą tej dziedziny, żeby wiedzieć, że nawet ptaki nie srały do gniazda, a psy raczej brudnych, śmierdzących kości nie ruszały. W jakich warunkach musieli trzymać je mugole, że chwyciła za kość będą w takim stanie? Smród trafił do jej nozdrzy, choć na razie czuła zaledwie jego część, jak jej się zdawało. Zawrzało w niej, widząc kawałek szaty i dłonie umazane w odchodach, ale wciąż - na takie zmartwienia nie było czasu. Jeśli będzie musiała, wykorzysta to na swoją korzyść - w jaki sposób? Nie miała zielonego pojęcia. Ale na coś na pewno wpadnie.
Najważniejsze było zaklęcie. Carpienne wyraźnie pokazało jej kilka sylwetek, największą uwagę zwróciła na te, które uciekały. Zacisnęła zęby, dwójka uciekała. Dobrze. Skoro nie mieli kluczy, to sami zrobią sobie miejsce. Zastanowiła ją tylko ta jedna samotna sylwetka, którą wskazał promień. Podeszła bliżej psa, mając nadzieję, że zapach go odstraszy, a uświniona kość nie będzie stanowiła łakomej przekąski. Wyjrzała na otwarte przejścia, ale zanim zdążyła zareagować, w dwóch mugoli trzymających broń palną Fred i Sam już celowali swoimi różdżkami. Wycofała się, kierując swoje kroki do przodu, do przejścia w ścianie, które prowadziło korytarzem prosto.
- Abspectus - wycelowała w ścianę po swojej lewej stronie, chcąc zobaczyć, czy nie było tam czegoś, co mogłoby im pomóc stąd uciec.
| próbuję zrobić coś w ten dezseń
Najważniejsze było zaklęcie. Carpienne wyraźnie pokazało jej kilka sylwetek, największą uwagę zwróciła na te, które uciekały. Zacisnęła zęby, dwójka uciekała. Dobrze. Skoro nie mieli kluczy, to sami zrobią sobie miejsce. Zastanowiła ją tylko ta jedna samotna sylwetka, którą wskazał promień. Podeszła bliżej psa, mając nadzieję, że zapach go odstraszy, a uświniona kość nie będzie stanowiła łakomej przekąski. Wyjrzała na otwarte przejścia, ale zanim zdążyła zareagować, w dwóch mugoli trzymających broń palną Fred i Sam już celowali swoimi różdżkami. Wycofała się, kierując swoje kroki do przodu, do przejścia w ścianie, które prowadziło korytarzem prosto.
- Abspectus - wycelowała w ścianę po swojej lewej stronie, chcąc zobaczyć, czy nie było tam czegoś, co mogłoby im pomóc stąd uciec.
| próbuję zrobić coś w ten dezseń
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Jackie Rineheart' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Byli na dobrej drodze - a przynajmniej taką Burke miał nadzieję. Szlamowaci agresorzy postanowili opuścić pole walki, a przeciwko nim pozostał tylko Clint oraz dwójka jego mugolskich kundli.
- Clint, daj spokój. Czy naprawdę jesteś aż tak głupi? - sarknął, słysząc, jakie polecenie wydał im mężczyzna. Jeśli chcieli się bawić w eksperymenty, trzeba było nie wypuszczać ich z opancerzonej, zamkniętej celi bunkra. Koniec końców na pewno i tak znaleźliby wyjście, korzystając z pożyczonych różdżek oraz magii bezróżdżkowej. Ale Clint i jego koleżka przynajmniej mieliby nieco więcej czasu by przemyśleć swój plan działania. Najwyraźniej jednak woda sodowa oraz pragnienie zaobserwowania prawdziwych czarów na własne oczy uderzyły Joshuy nieco zbyt mocno do głowy. Swoją różdżkę trzymał w gotowości, z zadowoleniem zauważył jednak, że dwójka aurorów, a także zdrajca rycerzy zabrali się do roboty. Zamierzał więc skorzystać z okazji, aby nieco wzmocnić swoją osobę - zaklęcie rzucone wcześniej przez jednego z mężczyzn dodało mu sił, wciąż jednak czuł się osłabiony - głównie za sprawą nieudolnej próby skorzystania z czarnej magii. A jednak teraz znów zamierzał się nią posłużyć. Przesunął się krok ku drzwiom, a swoją różdżkę wycelował w jednego ze strażników.
- Malesuritio - syknął cicho, po cichu mając nadzieję, że inni nie rozpoznają zaklęcia.
mogę tu? | i celuję w jasnozieloną kropkę-strażnika
- Clint, daj spokój. Czy naprawdę jesteś aż tak głupi? - sarknął, słysząc, jakie polecenie wydał im mężczyzna. Jeśli chcieli się bawić w eksperymenty, trzeba było nie wypuszczać ich z opancerzonej, zamkniętej celi bunkra. Koniec końców na pewno i tak znaleźliby wyjście, korzystając z pożyczonych różdżek oraz magii bezróżdżkowej. Ale Clint i jego koleżka przynajmniej mieliby nieco więcej czasu by przemyśleć swój plan działania. Najwyraźniej jednak woda sodowa oraz pragnienie zaobserwowania prawdziwych czarów na własne oczy uderzyły Joshuy nieco zbyt mocno do głowy. Swoją różdżkę trzymał w gotowości, z zadowoleniem zauważył jednak, że dwójka aurorów, a także zdrajca rycerzy zabrali się do roboty. Zamierzał więc skorzystać z okazji, aby nieco wzmocnić swoją osobę - zaklęcie rzucone wcześniej przez jednego z mężczyzn dodało mu sił, wciąż jednak czuł się osłabiony - głównie za sprawą nieudolnej próby skorzystania z czarnej magii. A jednak teraz znów zamierzał się nią posłużyć. Przesunął się krok ku drzwiom, a swoją różdżkę wycelował w jednego ze strażników.
- Malesuritio - syknął cicho, po cichu mając nadzieję, że inni nie rozpoznają zaklęcia.
mogę tu? | i celuję w jasnozieloną kropkę-strażnika
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 9
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 9
Clint znieruchomiał obserwując jak czarodzieje ignorują jego polecenie, choć nie było to dla niego wielkim zaskoczeniem. Nie miał czasu na wymyślenie awaryjnego planu, a dodatkowa pomoc w postaci dwójki strażników była tylko odwróceniem uwagi, typowym mięsem armatnim, aby od razu wszystkie działa nie zostały skierowane przeciw niemu. Doskonale wiedział o ich liczebnej przewadze, o dzierżonych w rękach różdżkach, a także o uspokojonych psach, które z broni stały się zabawkami. Byli niebezpieczni, choć każdy na swój sposób i to martwiło go jeszcze bardziej.
Percival bez większego wahania wymierzył pierwszy cios – silny i celny, jednakże nieprzynoszący oczekiwanego skutku. Mężczyzna nawet nie podjął próby obrony, najwyraźniej wiedział, że czar jest mu niegroźny, a ryzyko anomalii było nader duże. -Ja nie znam wyjścia.- powiedział kątem oka zerkając na ścianę po swej prawej stronie. Znajdowały się tam drzwi, były uchylone, ale mimo to nie zdecydował się przez nie uciec.
Tuż przed głośnym huknięciem sztywnych ciał o ziemię dosłyszalny był charakterystyczny wystrzał broni. Pociągnięcie za spust było ostatnim, co strażnicy zdążyli zrobić przed bolesnym i bliskim spotkaniem z chłodnym podłożem. Jeden z nich spędził pod wpływem zaklęcia większość nocy i doskonale wiedział czego się spodziewać, natomiast drugiego ogarnęła niesamowita panika, choć nie mógł w żaden sposób tego po sobie pokazać.
Clint nie zareagował w żaden sposób, tylko zacisnął mocniej palce na rękojeści różdżki. -Stoimy po tej samej stronie.- rzucił cicho, po czym powędrował wzrokiem do drzwi, a następnie malutkich krateczek w przysufitowym rogu pomieszczenia. Były one identyczne do tych, którymi wypełnione było dolne piętro i wydobywał się przez nie głos Joshuy. -Nie jestem głupi.- dodał przez zaciśnięte zęby powracając spojrzeniem do grupy czarodziejów, gdy tylko usłyszał czarnomagiczne zaklęcie. Wiedział, że byli do tego zdolni, sam znał owe tajniki, jednakże nie przychodziło mu nader często z nich korzystać. Mimo chęci i determinacji zaklęcie nie powiodło się, Craig nie odczuł żadnego przypływu sił.
Jackie starała się przejść do końca korytarza, jednakże natrafiła na przeszkodę w postaci zamkniętych drzwi. Zaklęcie pozwoliło jej utworzyć magiczną szybę na samym ich środku, dzięki czemu mogła spostrzec, iż na końcu krótkiego korytarza znajdowały się kolejne przejścia; w prawo, które prowadziło zapewne do laboratorium oraz w lewo. Nim zdążyła przyjrzeć się wnętrzu poczuła nietypową wibrację, a już po chwili mogła być przekonana, że magia otuliła ją stając się widoczną, wręcz namacalną materią. Zaczęła przybierać różne kształty; wpierw nie przypominały niczego konkretnego, choć z czasem mogła dostrzec, iż zaczynały się formować w wielkiego czworonoga. Anomalia zdawała się zagrać na jej największych, najbardziej skrytych lękach, a zbliżanie się do jej źródła tylko pogłębiało owe mary.
Momentalnie poczuliście jak otacza was chłód. Zimno nie było przenikliwe i drażniące, przypominało bardziej powiew mroźnego wiatru, z którym Percivalowi przyszło się już spotkać owego wieczoru.
-Widzisz Clint, nie zawsze można wygrać.- w pomieszczeniu rozległ się głos, a następnie duch Anthonego przeniknął ścianę i pomknął w kierunku fotela, który tuż po waszym przyjściu zajmował Clint, a wówczas postanowił on. -Poradziliście sobie.- uśmiechnął się lekko, a jego warga nieznacznie drgnęła. -Percival, przyjacielu. Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? To właśnie on jest wszystkiemu winien, to on doprowadził do momentu, w którym wy nie chcieliście mi pomóc. Ty nie chciałeś mi pomóc.- zwrócił się bezpośrednio do Blake’a wbijając w niego spojrzenie. Zignorował przerażonego oponenta grupy, który na widok ducha dosłownie uchylił wargi – z pewnością nie spodziewał się tu jego obecności. -To niemożliwe.- rzucił w przypływie rozsądku i wykonał kilka kroków do tyłu. -Ty nie powinieneś, nie, ty powinieneś odejść na zawsze.- przełknął ślinę sprawiając wrażenie dosłownie porażonego nowym towarzystwem. -Zabili cię, on cię zabił.- wskazał palcem na strażnika, a następnie kopnął go z impetem w brzuch. -Mówiłeś, że on nie żyje!- wykrzyczał do nieruchomego mugola, który jedynie zlustrował go spojrzeniem, bowiem nic innego nie mógł zrobić.
-Wiecie co zrobić prawda?- spytał ze spokojem Anthony po krótkiej, nędznej scence w wykonaniu Clinta. -Zabijał naszych ludzi, zdradził nas.- dodał pewnym tonem skupiając tym razem swe spojrzenie na Craigu. -Wyrok śmierci to i tak zbyt mało.- pokręcił wolno głową sprawiając wrażenie, jakoby wzdychał.
-Nie, nie. Nie słuchajcie go.- czarodziej wysunął różdżkę przed siebie, jakoby obawiał się ataku. -On kłamie, zawsze kłamał. Pytania, odpowiedzi.- mruknął, a jego oddech znacznie przyspieszył swego tempa. -Pavor veneno.- wypowiedział celując wprost w Burke , na co Anthony zdawał się tylko uśmiechnąć.
| Kula wystrzelona z broni palnej leci w kierunku prawego uda Fredericka, drugi strzał okazał się niecelny i spowodował jedynie dziurę w ścianie. Kula zadaje 20 PŻ obrażeń.
W kierunku Craiga leci zaklęcie Pavor veneno (st96).
W chwili przekroczenia progów drzwi obowiązują pojedynkowe zasady poruszania się na mapie. Pomieszczenie objęte jest zaklęciem ochronnym Salvio Hexia (ST +15 do każdego zaklęcia).
Statystyki Clinta opierają się o zaokrągloną średnią arytmetyczną waszych punktów w poszczególnych dziedzinach magii. Dodatkowo posiada 25 punktów w magii leczniczej.
OPCM: 28
Uroki: 16
Leczenie: 25
Transmutacja: 2
Eliksiry: 0
Czarna magia: 9
Zwinność: 8
Sprawność: 9
Ściąganie klątw odbywa się zgodnie z mechaniką.
Percival - Magicus Extremos 2/3 (+25)
Sigrun – Magicus Extremos 2/3 (+25)
Craig – Magicus Extremos 2/3 (+25)
Frederick – Magicus Extremos 2/3 (+25)
Jackie - Magicus Extremos 2/3 (+25)
Na odpisy czekam do 3.02 do godziny 22:00.
Percival bez większego wahania wymierzył pierwszy cios – silny i celny, jednakże nieprzynoszący oczekiwanego skutku. Mężczyzna nawet nie podjął próby obrony, najwyraźniej wiedział, że czar jest mu niegroźny, a ryzyko anomalii było nader duże. -Ja nie znam wyjścia.- powiedział kątem oka zerkając na ścianę po swej prawej stronie. Znajdowały się tam drzwi, były uchylone, ale mimo to nie zdecydował się przez nie uciec.
Tuż przed głośnym huknięciem sztywnych ciał o ziemię dosłyszalny był charakterystyczny wystrzał broni. Pociągnięcie za spust było ostatnim, co strażnicy zdążyli zrobić przed bolesnym i bliskim spotkaniem z chłodnym podłożem. Jeden z nich spędził pod wpływem zaklęcia większość nocy i doskonale wiedział czego się spodziewać, natomiast drugiego ogarnęła niesamowita panika, choć nie mógł w żaden sposób tego po sobie pokazać.
Clint nie zareagował w żaden sposób, tylko zacisnął mocniej palce na rękojeści różdżki. -Stoimy po tej samej stronie.- rzucił cicho, po czym powędrował wzrokiem do drzwi, a następnie malutkich krateczek w przysufitowym rogu pomieszczenia. Były one identyczne do tych, którymi wypełnione było dolne piętro i wydobywał się przez nie głos Joshuy. -Nie jestem głupi.- dodał przez zaciśnięte zęby powracając spojrzeniem do grupy czarodziejów, gdy tylko usłyszał czarnomagiczne zaklęcie. Wiedział, że byli do tego zdolni, sam znał owe tajniki, jednakże nie przychodziło mu nader często z nich korzystać. Mimo chęci i determinacji zaklęcie nie powiodło się, Craig nie odczuł żadnego przypływu sił.
Jackie starała się przejść do końca korytarza, jednakże natrafiła na przeszkodę w postaci zamkniętych drzwi. Zaklęcie pozwoliło jej utworzyć magiczną szybę na samym ich środku, dzięki czemu mogła spostrzec, iż na końcu krótkiego korytarza znajdowały się kolejne przejścia; w prawo, które prowadziło zapewne do laboratorium oraz w lewo. Nim zdążyła przyjrzeć się wnętrzu poczuła nietypową wibrację, a już po chwili mogła być przekonana, że magia otuliła ją stając się widoczną, wręcz namacalną materią. Zaczęła przybierać różne kształty; wpierw nie przypominały niczego konkretnego, choć z czasem mogła dostrzec, iż zaczynały się formować w wielkiego czworonoga. Anomalia zdawała się zagrać na jej największych, najbardziej skrytych lękach, a zbliżanie się do jej źródła tylko pogłębiało owe mary.
Momentalnie poczuliście jak otacza was chłód. Zimno nie było przenikliwe i drażniące, przypominało bardziej powiew mroźnego wiatru, z którym Percivalowi przyszło się już spotkać owego wieczoru.
-Widzisz Clint, nie zawsze można wygrać.- w pomieszczeniu rozległ się głos, a następnie duch Anthonego przeniknął ścianę i pomknął w kierunku fotela, który tuż po waszym przyjściu zajmował Clint, a wówczas postanowił on. -Poradziliście sobie.- uśmiechnął się lekko, a jego warga nieznacznie drgnęła. -Percival, przyjacielu. Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? To właśnie on jest wszystkiemu winien, to on doprowadził do momentu, w którym wy nie chcieliście mi pomóc. Ty nie chciałeś mi pomóc.- zwrócił się bezpośrednio do Blake’a wbijając w niego spojrzenie. Zignorował przerażonego oponenta grupy, który na widok ducha dosłownie uchylił wargi – z pewnością nie spodziewał się tu jego obecności. -To niemożliwe.- rzucił w przypływie rozsądku i wykonał kilka kroków do tyłu. -Ty nie powinieneś, nie, ty powinieneś odejść na zawsze.- przełknął ślinę sprawiając wrażenie dosłownie porażonego nowym towarzystwem. -Zabili cię, on cię zabił.- wskazał palcem na strażnika, a następnie kopnął go z impetem w brzuch. -Mówiłeś, że on nie żyje!- wykrzyczał do nieruchomego mugola, który jedynie zlustrował go spojrzeniem, bowiem nic innego nie mógł zrobić.
-Wiecie co zrobić prawda?- spytał ze spokojem Anthony po krótkiej, nędznej scence w wykonaniu Clinta. -Zabijał naszych ludzi, zdradził nas.- dodał pewnym tonem skupiając tym razem swe spojrzenie na Craigu. -Wyrok śmierci to i tak zbyt mało.- pokręcił wolno głową sprawiając wrażenie, jakoby wzdychał.
-Nie, nie. Nie słuchajcie go.- czarodziej wysunął różdżkę przed siebie, jakoby obawiał się ataku. -On kłamie, zawsze kłamał. Pytania, odpowiedzi.- mruknął, a jego oddech znacznie przyspieszył swego tempa. -Pavor veneno.- wypowiedział celując wprost w Burke , na co Anthony zdawał się tylko uśmiechnąć.
| Kula wystrzelona z broni palnej leci w kierunku prawego uda Fredericka, drugi strzał okazał się niecelny i spowodował jedynie dziurę w ścianie. Kula zadaje 20 PŻ obrażeń.
W kierunku Craiga leci zaklęcie Pavor veneno (st96).
W chwili przekroczenia progów drzwi obowiązują pojedynkowe zasady poruszania się na mapie. Pomieszczenie objęte jest zaklęciem ochronnym Salvio Hexia (ST +15 do każdego zaklęcia).
Statystyki Clinta opierają się o zaokrągloną średnią arytmetyczną waszych punktów w poszczególnych dziedzinach magii. Dodatkowo posiada 25 punktów w magii leczniczej.
OPCM: 28
Uroki: 16
Leczenie: 25
Transmutacja: 2
Eliksiry: 0
Czarna magia: 9
Zwinność: 8
Sprawność: 9
Ściąganie klątw odbywa się zgodnie z mechaniką.
Percival - Magicus Extremos 2/3 (+25)
Sigrun – Magicus Extremos 2/3 (+25)
Craig – Magicus Extremos 2/3 (+25)
Frederick – Magicus Extremos 2/3 (+25)
Jackie - Magicus Extremos 2/3 (+25)
- Żywotność psów:
- Żywotność:
1. 100/100 - brak ataku
2. 100/100 - Petrificus Totalus
3. Burek - 100/100 - nieszkodliwy
- Żywotność:
- Żywotność postaci:
1. Sigrun "Nem" - 164/213 -10 (obrażenia: -35 psychiczne, -14 kąsane)
2. Craig - 177/248 -10 (obrażenia: -35 psychiczne, -36 kąsane), użycia mgły 1/2
3. Frederick "Ed" - 225/270 -5 (obrażenia: -20 psychiczne, -25 kąsane)
4. Samuel - 168/266 -15 (obrażenia: -80 psychiczne, -18 kąsane)
5. Jackie - 116/211 -20 (obrażenia: -60 psychiczne, -36 kąsane)
6. Percival - 246/266 (obrażenia: -20 kąsane)
7. ? - 137/160 - Petrificus Totalus
8. ? - 124/160 - Petrificus Totalus
9. Clint - 223/223
- Ekwipunek:
- Ekwipunek:
1. Sigrun "Nem" - różdżka, Rewolwer Enfield No.2 (4 kule w magazynku), pęk kluczy, różdżka należąca do innego czarodzieja, list
2. Craig - różdżka, ręcznie rysowana mapa, zaklęta księga wraz z kartką w środku, list
3. Frederick "Ed" - różdżka, radiotelefon, różdżka należąca do innego czarodzieja, list
4. Samuel - różdżka, list
5. Jackie - różdżka, karteczka z fragmentem listu, kilka papierosów, list, dwie ludzkie kości
6. Percival - różdżka, uszkodzona różdżka należąca do innego czarodzieja (k10 na powodzenie), skrzynia, list
- Zawartość skrzynki - pierwszy dokument:
Kliknięcie umożliwi powiększenie obrazu.
- Kartka znajdująca się w księdze:
Kliknięcie umożliwi powiększenie obrazu.
- Mapa:
Na odpisy czekam do 3.02 do godziny 22:00.
Obserwował promień własnego zaklęcia lecący w stronę Clinta, uderzający w niego i… nieprzynoszący absolutnie żadnego skutku. Otworzył usta w wyrazie zaskoczenia, wiedział, czuł, że rzucił czar właściwie – czy czarodziej był w jakiś sposób na niego odporny? Do głowy przychodziło mu tylko jedno, musiał być oklumentą; czy potrafił równie skutecznie wniknąć w umysł innych, co chronić własny? Czy stąd mugole tyle o nich wiedzieli? – Co to znaczy: nie znam wyjścia? – zapytał przez zaciśnięte zęby, robiąc krok do przodu, trzymając się jednak blisko ściany. Niepokoiła go otwarta przestrzeń po lewej stronie, ale przynajmniej mógł mieć pewność, że nikt nie zaatakuje go z prawej ani zza pleców. Chyba. – Nie trzymali cię tu przecież wbrew twojej woli, musiałeś... – dodał, ale nie zdążył dokończyć tego zdania, bo w następnej chwili kilka rzeczy stało się jednocześnie: w strażników pomknęły zaklęcia, a jego uszy znów rozdarł znajomy już huk wystrzałów, który miał go zapewne prześladować jeszcze przez długie tygodnie po opuszczeniu tego przeklętego miejsca. Podniósł odruchowo różdżkę, instynkt nakazywał mu obronę – ale później uświadomił sobie, że żaden z mugoli nie celował w niego. Fox był zbyt daleko, żeby mógł mu pomóc – jeśli ofiarą miał paść Burke, z pewnością był w stanie sobie poradzić, tak samo, jak zrobił to w celi.
Następne słowa również zatrzymały się gdzieś na poziomie jego strun głosowych, gdy rozproszył go chłód; pamiętał to uczucie, żyło w jego umyśle wyjątkowo wyraźnie, dlatego nie zdziwił się, widząc pojawiającego się w pomieszczeniu ducha. Przyglądał się nietypowej wymianie zdań z rosnącą niecierpliwością, z każdą chwilą rozumiejąc coraz mniej; początkowo był przekonany o prawdomówności martwego czarodzieja, ale jego podjudzające do morderstwa zdania kazały mu zastanowić się raz jeszcze; czyżby zbytnio pospieszył się z oceną sytuacji? – Dosyć – warknął, widząc, jak Clint, najwyraźniej tracąc panowanie nad sobą, kopie nieprzytomnego strażnika. – Nikt więcej nie będzie umierał. I nikt stąd nie wyjdzie, dopóki nie zadamy paru pytań, i nie dostaniemy na nie odpowiedzi – powiedział, siląc się na zachowanie spokojnego tonu głosu, celowo powtarzając słowa bezsensownie wyrzucane w przestrzeń przez czarodzieja. – Skoro jesteśmy po tej samej stronie... – zaczął – ale równie dobrze mógłby mówić do dziecka; po pokoju przetoczyła się inkantacja zaklęcia, a Percival dobrze wiedział, co Clint próbował osiągnąć: oślepić ich, uniemożliwić walkę, a później zbiec przez te same drzwi, w które tak uparcie zerkał.
Zaklął pod nosem, oceniając w myślach swoje szanse – psidwakosyn znajdował się za daleko, żeby mógł do niego podbiec, rzucenie Protego Totalum nie miało sensu – co prawda ochroniłby się w ten sposób przed mgłą, ale jednocześnie sam odebrałby sobie możliwość rzucania zaklęć, bariera działała w obie strony. Jedynym rozwiązaniem było wydostanie się poza obszar działania mgły, która za chwilę miała ich otoczyć, ale na to potrzebował czasu, którego nie miał. Czy był w stanie go sobie dołożyć? Zawahał się; zaklęcie było trudne, nigdy jeszcze nie udało mu się rzucić go z powodzeniem – ale liczył na to, że jeżeli mu się nie uda, to inni spróbują powstrzymać Clinta przed opuszczeniem pomieszczenia. – Horatio – wypowiedział staranie, mając nadzieję, że wspomagające go zaklęcie Samuela pozwoli mu zmusić magię do posłuszeństwa; przynajmniej tym razem.
| rzucam na zaklęcie + idę jedną kratkę pionowo w dół
Następne słowa również zatrzymały się gdzieś na poziomie jego strun głosowych, gdy rozproszył go chłód; pamiętał to uczucie, żyło w jego umyśle wyjątkowo wyraźnie, dlatego nie zdziwił się, widząc pojawiającego się w pomieszczeniu ducha. Przyglądał się nietypowej wymianie zdań z rosnącą niecierpliwością, z każdą chwilą rozumiejąc coraz mniej; początkowo był przekonany o prawdomówności martwego czarodzieja, ale jego podjudzające do morderstwa zdania kazały mu zastanowić się raz jeszcze; czyżby zbytnio pospieszył się z oceną sytuacji? – Dosyć – warknął, widząc, jak Clint, najwyraźniej tracąc panowanie nad sobą, kopie nieprzytomnego strażnika. – Nikt więcej nie będzie umierał. I nikt stąd nie wyjdzie, dopóki nie zadamy paru pytań, i nie dostaniemy na nie odpowiedzi – powiedział, siląc się na zachowanie spokojnego tonu głosu, celowo powtarzając słowa bezsensownie wyrzucane w przestrzeń przez czarodzieja. – Skoro jesteśmy po tej samej stronie... – zaczął – ale równie dobrze mógłby mówić do dziecka; po pokoju przetoczyła się inkantacja zaklęcia, a Percival dobrze wiedział, co Clint próbował osiągnąć: oślepić ich, uniemożliwić walkę, a później zbiec przez te same drzwi, w które tak uparcie zerkał.
Zaklął pod nosem, oceniając w myślach swoje szanse – psidwakosyn znajdował się za daleko, żeby mógł do niego podbiec, rzucenie Protego Totalum nie miało sensu – co prawda ochroniłby się w ten sposób przed mgłą, ale jednocześnie sam odebrałby sobie możliwość rzucania zaklęć, bariera działała w obie strony. Jedynym rozwiązaniem było wydostanie się poza obszar działania mgły, która za chwilę miała ich otoczyć, ale na to potrzebował czasu, którego nie miał. Czy był w stanie go sobie dołożyć? Zawahał się; zaklęcie było trudne, nigdy jeszcze nie udało mu się rzucić go z powodzeniem – ale liczył na to, że jeżeli mu się nie uda, to inni spróbują powstrzymać Clinta przed opuszczeniem pomieszczenia. – Horatio – wypowiedział staranie, mając nadzieję, że wspomagające go zaklęcie Samuela pozwoli mu zmusić magię do posłuszeństwa; przynajmniej tym razem.
| rzucam na zaklęcie + idę jedną kratkę pionowo w dół
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Blake' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
- Wszyscy ochoczo obrzucacie się mianem kłamców. A więc wszyscy nimi jesteście. - Matematyka była prosta. Podobnie jak fakt, że Clint, który rzekomo stał po naszej stronie, miotnął w odwecie w kierunku Burke'a zaklęci, które mogło objąć nas wszystkich. Cholerna szuja, podobnie jak Burke, po którym jednak mogłem spodziewać się podobnie nieczystej zagrywki. Nie zamierzałem go chronić - ale jednocześnie musiałem coś zrobić, bo ostry huk broni palnej oznaczał tylko jedno. Cholerny ból. Ruszyłem przed siebie*, byle jak najdalej od punktu, w które mknęło zaklęcie. Ułamek sekundy wystarczył, by w mojej głowie pojawił się plan awaryjny - ryzykowny. Nie czułem jednak, bym miał jakieś wyjście. - Abesio - wyszeptałem inkatnację, w myślach widząc już siebie pod drzwiami w narożniku pomieszczenia.
*czyli moim pierwszym ruchem jest krok o 1 oczko po skosie w kierunku prawego dolnego rogu monitora
* chcę, aby Abesio przeniosło mnie na heksagon przy przejściu w prawym dolnym rogu pokoju
*czyli moim pierwszym ruchem jest krok o 1 oczko po skosie w kierunku prawego dolnego rogu monitora
* chcę, aby Abesio przeniosło mnie na heksagon przy przejściu w prawym dolnym rogu pokoju
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Niewiele mogła z tym zrobić – zaklęcie nie pokazało zbyt wiele, żadnych rewelacji, jedynie korytarz i kolejne przejścia. Chciała podjąć kolejny krok, rzucić prostą Alohomorę, uparcie wierząc, że dalej odnajdą wyjście, gdzieś ono w końcu musiało być! Ale zanim podjęła jakikolwiek krok w tym kierunku, poczuła nieprzyjemną wibrację w drewnie swojej różdżki. Odruchowo zacisnęła na niej dłoń, żeby w razie nie bezpieczeństwa ochronić się przed atakiem, ale gdy zobaczyła upiorny kształt rysujący się niedaleko niej, zasłaniający niemal widok dookoła, jej umysł nagle opustoszał. Nie przyszło jej na myśl żadne zaklęcie, które mogłoby zatrzymać ten teatr cieni. Czarna pustka oblekała się w kształt na jej oczach, a kiedy zobaczyła długie tylne łapy i pysk, zrozumiała, że ta pustka zaglądała w głąb jej duszy. Strach, choć próbowała go przemóc, sparaliżował ją na kilka cennych sekund. A kiedy czarna kurtyna opadła, zastępując ją harmidrem walki, zrozumiała, że to musiał być atak anomalii. Widziała ją. Namacalną, niemal fizyczną. Musiała wziąć kilka głębokich wdechów, żeby zacząć znów trzeźwo myśleć. Poniekąd. Straciła zbyt dużo siły, w korytarzu było za dużo osób. Zdecydowała się otworzyć drzwi, które pokazały jej dalszy korytarz. Smród, koszmary, mugolskie badania nad magią, anomalie. To za dużo bodźców jak na jeden dzień.
- Sezam materio – wypowiedziała, kierując różdżkę na zamek.
- Sezam materio – wypowiedziała, kierując różdżkę na zamek.
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Tajny Bunkier
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Cumberland