Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Cumberland
Tajny Bunkier
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Tajny Bunkier
Skryty w środku lasu bunkier wybudowany w czasach II Wojny Światowej. Po zaprzestaniu walk przejęty, zagospodarowany i dostosowany do potrzeb mugolskich bojowników. Bardzo trudno do niego trafić, jest pilnie strzeżony, a przypadkowi przechodnie są narażeni na atak strażników, którzy nieustannie patrolują okolice prowadząc regularne warty. Wszelkie pojazdy chowane są w bezpiecznej odległości, byle tylko odciągnąć uwagę od przesuwanej, masywnej płyty umożliwiającej wejście do środka.
Wszystko znajdujące się pod ziemią owiane jest tajemnicą.
Wszystko znajdujące się pod ziemią owiane jest tajemnicą.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć - mruknął, gdy strażnik zakończył swoją wypowiedź - Ich też nie chciał zabić? - wskazał dłonią na cele wypełnione ciałami przykutymi do ścian. Nie mówił już głośno o dwójce mężczyzn, która znajdowała się z nimi za kratkami - jeden z nich był martwy jeszcze zanim się ocknęli, a drugiego zamordowano z zimną krwią. Splunął na ziemię, nie chcąc już strzępić języka, nie sądził, by mógł dowiedzieć się więcej od mugola, który najwyraźniej był tu tylko pachołkiem. Nie oczekiwał z resztą, by mężczyzna odpowiedział mu na ostatnie zadane mu pytania. Burke wyprostował się, a potem rozejrzał zdezorientowany, kiedy do jego uszu dobiegł cichy syk. I proszę, o wilku mowa. Nawet jeśli wcześniej w pomieszczeniach nie było żadnego niewidocznego gazu, stan rzeczy właśnie miał ulec zmianie. Craig momentalnie odkaszlnął, czując jak nacisk na tchawicę. Odruchowo przytknął rękaw do twarzy, chcąc choć minimalnie ograniczyć wdychaną truciznę. Zaczął gorączkowo rozglądać się po korytarzu, jakby miał wypatrzyć coś, co wcześniej pominęli - ale właśnie wtedy podeszła do niego jedna z kobiet. Odruchowo wyciągnął rękę i przyjął to, co mu przekazywała. Jego brwi zbiegły się ze sobą, tworząc na czole zmarszczkę, kiedy Burke spojrzał na czarownicę w zdziwieniu. To mrugnięcie go zastanowiło. No i skąd mogła wiedzieć, że owszem, istotnie, znał się na runach? Przez chwilę nawet pomyślał o postaci Sigrun - w Azkabanie widział jej metamorfomagiczne zdolności. Ciężko mu jednak było uwierzyć w aż tak fortunny zbieg okoliczności.
Obserwował kobietę jeszcze przez chwilę, potem jednak postanowił w końcu przeniósł wzrok na książkę. Ciężko było mu się skupić, bo gardło drapało go coraz mocniej, a syk gazu nieprzyjemnie dźwięczał w uszach. Najpierw postanowił dokładnie zbadać okładkę - runa na grzbiecie była bardzo wyraźna. Burke miał głęboką nadzieję, że wśród kart księgi znajdzie jakieś odpowiedzi, bo czuł, że powoli kończy im się czas.
Starożytne runy II
Obserwował kobietę jeszcze przez chwilę, potem jednak postanowił w końcu przeniósł wzrok na książkę. Ciężko było mu się skupić, bo gardło drapało go coraz mocniej, a syk gazu nieprzyjemnie dźwięczał w uszach. Najpierw postanowił dokładnie zbadać okładkę - runa na grzbiecie była bardzo wyraźna. Burke miał głęboką nadzieję, że wśród kart księgi znajdzie jakieś odpowiedzi, bo czuł, że powoli kończy im się czas.
Starożytne runy II
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
The member 'Percival Blake' has done the following action : Rzut kością
'k10' : 8
'k10' : 8
Czar Fredericka okazał się nieudany – z sufitu poleciał jedynie kurz, który osiadł wprost na jego twarzy. Mimo wszystko wydawało się to lepsze niżeli drapiący w płucach dym, przed jakim nie udało mu się umknąć nawet na szczycie wąskich schodów.
-Zostało wam niewiele czasu Ed.- z głośników rozbrzmiał znajomy już głos, a w jego tle można było usłyszeć męski, ale nienależący do rozmówcy, śmiech. -To już ostatnia chwila, abyście załatwili wszystkie sprawy tam na dole.- dodał, a Fox mógł mieć pewność, że w tym samym momencie pewien niewidoczny i zapewne nieznany mu mechanizm, znajdujący się ponad jego głową, charakterystycznie zatrzeszczał. Mimo to właz nawet nie drgnął. -Tick tock, przyjacielu.- zwieńczył wyłączając trzymane przez siebie urządzenie.
Z pewnością jego uszu dobiegła inkantacja wypowiedziana przez Samuela, jednak zamiast oczekiwanych efektów przyniosła ona agresywnego węża, który pojawił się dwa schodki niżej i od razu zapragnął wbić kły w nogę aurora.
W oczach Skamandera wydobywająca się mgła z każdą chwilą stawała się coraz bardziej przezroczysta, aż w końcu wydawała się kompletnie zniknąć. Czuł jej obecność, kolejny oddech wręcz palił w płucach, lecz mimo to nie mógł jej dostrzec. Zaklęcie Veritas Claro wciąż działało.
Próba wykrycia ukrytych przejść spełzła na niczym. Jasny promień czaru momentalnie zmienił swą barwę i rozdzielił się na kilka mniejszych wiązek, które poleciały w kierunku wszystkich żywych osób. Momentalnie przekształciły się w gotowe do ataku, syczące węże. Samuel był świadkiem, jak strażnik z przerażeniem spoglądał na bestię, a z jego ust wydał się pisk. Taki sam gad ukazał się tuż przed nim i w tej samej chwili zaatakował.
Mimo próśb Percivala duch nie powrócił. Słyszał go i dał mu to wyraźnie do zrozumienia, gdy szafka z której wyciągnął dokumenty zamknęła się z hukiem. Czyżby skrył się w jej środku? Jedno było pewne, nie miał ochoty pomóc.
Zaklęcie bąblogłowy okazało się skuteczne – mógł złapać głęboki oddech bez obawy o dawkę trucizny paraliżującą płuca. Gdy tylko otworzył drzwi ukazała się przed nim kolejna przeszkoda, tym razem jednak niespowodowana kapryśnym humorem mugola, a anomalią. Wąż syknął ukazując kły i ruszył w kierunku jego łydki.
Jackie trafnie rozpoznała fotografię pokoju, w którym znajdowała się. Wyrzucenie wszystkich dokumentów nie przyniosło oczekiwanego rezultatu – gablota była pusta. Czujny wzrok aurorki spostrzegł, że nieznacznie nad meblem kafelki wydawały się nieco obluzowane i zdecydowanie czystsze niżeli inne. Mogła mieć pewność, że coś skrywało się za szafką.
Nim zdążyła ów kwestie zbadać jej uszu doszedł nieprzyjemny syk. Zwierzę ewidentnie nie zamierzało czekać na ruch kobiety i ruszyło do ataku. Jackie wydawała się bezbronna, a spłycony oddech i ból w klatce piersiowej niczego nie ułatwiał.
Sigrun udała się do Craiga dzierżąc w dłoni różdżkę, która jednak odmówiła jej posłuszeństwa. Czyżby odbijał się tu fakt, iż nie należała do niej? Wiązka światła zniknęła właściwie od razu, a kobieta mogła poczuć, jak toksyczny dym zwężał jej krtań.
-Oni sami zabijali się. Ta kobieta chciała im pomóc, ale oni… sami.- mruknął otępiony strażnik. Burke był pewien, że mugol reagował na wypuszczoną mgłę podobnie jak on. -Clint, Sarah, Joshua. Dowodzą tutaj. Clint jest najgorszy, parszywy dziwak.- czarodziej, jednak to słowo nie przeszło mu przez gardło.
Na podstawie wyrytej runy oraz krótkiej inskrypcji Craig od razu rozpoznał, iż księga objęta była Klątwą Pułapki. Wiedza pozwoliła mu również zauważyć, że takowa nie została aktywowana i wciąż można było zdjąć ją z przedmiotu.
Nim jednak mógł pomyśleć nad próbą i sensem pozbycia się przekleństwa ukazały się przed nim i Rookwood krwiożercze gady. Musieli czym prędzej zareagować.
|
Trujący dym odbiera 20PŻ/tura.
Węże zaatakowały kończyny dolne waszych postaci (wyważony cios), zaś NPC zaatakowały w oczy (wyważony cios). Obowiązuje ogólna mechanika walki wręcz. Rzuty --> klik
Znalezione różdżki nie należą do was zatem nie obowiązują dodatkowe punty statystyk za takowe.
Samuel - Veritas Claro - 4/5
Percival - Bąblogłowa - 1/5
Na odpisy czekam do 30.01 do godziny 18:00.
-Zostało wam niewiele czasu Ed.- z głośników rozbrzmiał znajomy już głos, a w jego tle można było usłyszeć męski, ale nienależący do rozmówcy, śmiech. -To już ostatnia chwila, abyście załatwili wszystkie sprawy tam na dole.- dodał, a Fox mógł mieć pewność, że w tym samym momencie pewien niewidoczny i zapewne nieznany mu mechanizm, znajdujący się ponad jego głową, charakterystycznie zatrzeszczał. Mimo to właz nawet nie drgnął. -Tick tock, przyjacielu.- zwieńczył wyłączając trzymane przez siebie urządzenie.
Z pewnością jego uszu dobiegła inkantacja wypowiedziana przez Samuela, jednak zamiast oczekiwanych efektów przyniosła ona agresywnego węża, który pojawił się dwa schodki niżej i od razu zapragnął wbić kły w nogę aurora.
W oczach Skamandera wydobywająca się mgła z każdą chwilą stawała się coraz bardziej przezroczysta, aż w końcu wydawała się kompletnie zniknąć. Czuł jej obecność, kolejny oddech wręcz palił w płucach, lecz mimo to nie mógł jej dostrzec. Zaklęcie Veritas Claro wciąż działało.
Próba wykrycia ukrytych przejść spełzła na niczym. Jasny promień czaru momentalnie zmienił swą barwę i rozdzielił się na kilka mniejszych wiązek, które poleciały w kierunku wszystkich żywych osób. Momentalnie przekształciły się w gotowe do ataku, syczące węże. Samuel był świadkiem, jak strażnik z przerażeniem spoglądał na bestię, a z jego ust wydał się pisk. Taki sam gad ukazał się tuż przed nim i w tej samej chwili zaatakował.
Mimo próśb Percivala duch nie powrócił. Słyszał go i dał mu to wyraźnie do zrozumienia, gdy szafka z której wyciągnął dokumenty zamknęła się z hukiem. Czyżby skrył się w jej środku? Jedno było pewne, nie miał ochoty pomóc.
Zaklęcie bąblogłowy okazało się skuteczne – mógł złapać głęboki oddech bez obawy o dawkę trucizny paraliżującą płuca. Gdy tylko otworzył drzwi ukazała się przed nim kolejna przeszkoda, tym razem jednak niespowodowana kapryśnym humorem mugola, a anomalią. Wąż syknął ukazując kły i ruszył w kierunku jego łydki.
Jackie trafnie rozpoznała fotografię pokoju, w którym znajdowała się. Wyrzucenie wszystkich dokumentów nie przyniosło oczekiwanego rezultatu – gablota była pusta. Czujny wzrok aurorki spostrzegł, że nieznacznie nad meblem kafelki wydawały się nieco obluzowane i zdecydowanie czystsze niżeli inne. Mogła mieć pewność, że coś skrywało się za szafką.
Nim zdążyła ów kwestie zbadać jej uszu doszedł nieprzyjemny syk. Zwierzę ewidentnie nie zamierzało czekać na ruch kobiety i ruszyło do ataku. Jackie wydawała się bezbronna, a spłycony oddech i ból w klatce piersiowej niczego nie ułatwiał.
Sigrun udała się do Craiga dzierżąc w dłoni różdżkę, która jednak odmówiła jej posłuszeństwa. Czyżby odbijał się tu fakt, iż nie należała do niej? Wiązka światła zniknęła właściwie od razu, a kobieta mogła poczuć, jak toksyczny dym zwężał jej krtań.
-Oni sami zabijali się. Ta kobieta chciała im pomóc, ale oni… sami.- mruknął otępiony strażnik. Burke był pewien, że mugol reagował na wypuszczoną mgłę podobnie jak on. -Clint, Sarah, Joshua. Dowodzą tutaj. Clint jest najgorszy, parszywy dziwak.- czarodziej, jednak to słowo nie przeszło mu przez gardło.
Na podstawie wyrytej runy oraz krótkiej inskrypcji Craig od razu rozpoznał, iż księga objęta była Klątwą Pułapki. Wiedza pozwoliła mu również zauważyć, że takowa nie została aktywowana i wciąż można było zdjąć ją z przedmiotu.
Nim jednak mógł pomyśleć nad próbą i sensem pozbycia się przekleństwa ukazały się przed nim i Rookwood krwiożercze gady. Musieli czym prędzej zareagować.
|
Trujący dym odbiera 20PŻ/tura.
Węże zaatakowały kończyny dolne waszych postaci (wyważony cios), zaś NPC zaatakowały w oczy (wyważony cios). Obowiązuje ogólna mechanika walki wręcz. Rzuty --> klik
Znalezione różdżki nie należą do was zatem nie obowiązują dodatkowe punty statystyk za takowe.
Samuel - Veritas Claro - 4/5
Percival - Bąblogłowa - 1/5
- Żywotność węży + siła ataku:
- Żywotność:
1. 75/75, udany atak = 7 punktów obrażeń (cios połowicznie udany)
2. 75/75, udany atak = 18 punktów obrażeń
3. 75/75, udany atak = 18 punktów obrażeń
4. 75/75, udany atak = 18 punktów obrażeń
5. 75/75, udany atak = 18 punktów obrażeń
6. 75/75, udany atak = 18 punktów obrażeń
7. 75/75, udany atak = 5 punktów obrażeń (cios połowicznie udany)
8. 75/75, udany atak = 18 punktów obrażeń
- Żywotność:
- Żywotność:
1. Sigrun "Nem" - 193/213 (obrażenia: -20 psychiczne)
2. Craig - 228/248 (obrażenia: -20 psychiczne), użycia mgły 1/1
3. Frederick "Ed" - 250/270 (obrażenia: -20 psychiczne)
4. Samuel - 246/266 (obrażenia: -20 psychiczne)
5. Jackie - 191/211 (obrażenia: -20 psychiczne)
6. Percival - 266/266
7. ? - 160/160
8. ? - 160/160
- Ekwipunek:
- Ekwipunek:
1. Sigrun "Nem" - fragmenty listu, Rewolwer Enfield No.2 (4 kule w magazynku), pęk kluczy, różdżka
2. Craig - ręcznie rysowana mapa
3. Frederick "Ed" - różdżka
4. Samuel -
5. Jackie - pełna butelka alkoholu, karteczka z fragmentem listu, kilka papierosów
6. Percival - uszkodzona różdżka (k10 na powodzenie)
? - Karabin Lee-Enfield (5 kul w magazynku).
? - 160/160 Rewolwer Enfield No.2 (4 kul w magazynku)
- Kartka i zdjęcia znalezione przez Jackie oraz Sigrun:
- Mapa:
Na odpisy czekam do 30.01 do godziny 18:00.
Tak, jak się spodziewał, jego pytania pozostały bez odpowiedzi, czy może – odpowiedziało mu jedynie wystarczająco wymowne trzaśnięcie drzwiami szafki, odbijające się głucho od wykafelkowanych ścian i przez moment dudniące w ogłuszonych nagłą ciszą uszach. Być może próbowałby dalej, wbrew wszelkiej nadziei licząc na to, że przynajmniej część poczynionych przez nich szkód dało się jeszcze odwrócić, ale nie miał na to czasu; wydobywający się z kratki trujący gaz skutecznie odwrócił jego myśli od ducha.
Miał wątpliwości co do użycia znalezionej, uszkodzonej różdżki, ale zaklęcie – ku jego uldze – okazało się udane; przejrzysta kopuła otoczyła jego głowę dosłownie w ostatniej chwili, zatrzymując toksyczne powietrze, zanim zdążyło na dobre dostać się do jego płuc. Wiedział, że było to jedynie rozwiązanie chwilowe, ale na razie musiało wystarczyć.
Gdy tylko uchylił drzwi prowadzące na korytarz (na szczęście – otwarte) przywitało go wściekłe syczenie, które w pierwszej chwili błędnie przypisał kolejnym porcjom wtłaczanego do pomieszczeń gazu; dopiero po pełnej sekundzie jego spojrzenie powędrowało w dół, zatrzymując się na obnażającym kły wężu. I to nie jednym; po swojej lewej zauważył Skamandera, kawałek dalej Foxa, a obok nich dwa kolejne gady, zwinne, wściekłe, rozdrażnione. Rozpoznał je – nie dosłownie rzecz jasna, nie miał jednak problemu z domyśleniem się, jaka anomalia je wywołała, chociaż gdyby miał wybór, wyrzuciłby wspomnienie z feralnej walki w malinowym lesie całkowicie. – Psidwacza mać – zaklął pod nosem, podnosząc różdżkę; nie liczył na to, że uda mu się umknąć przed atakiem węża, bo pod lewą pachą wciąż mocno ściskał skrzynię wraz z dokumentami, nie chcąc upuścić ani jednego ani drugiego – ale skoro znaleźna różdżka usłuchała go raz, to może znów miało mu się poszczęścić. – Vipera Evanesca – wypowiedział wyraźnie, celując w atakującego go gada. Wiedział doskonale, jak bardzo bolało ugryzienie tych paskudnych bestii i bardzo nie miał ochoty przekonać się o tym ponownie – zwłaszcza, że wciąż musieli wymyślić, jak wydostać się z przeklętej pułapki.
| celuję w węża nr 6!
Miał wątpliwości co do użycia znalezionej, uszkodzonej różdżki, ale zaklęcie – ku jego uldze – okazało się udane; przejrzysta kopuła otoczyła jego głowę dosłownie w ostatniej chwili, zatrzymując toksyczne powietrze, zanim zdążyło na dobre dostać się do jego płuc. Wiedział, że było to jedynie rozwiązanie chwilowe, ale na razie musiało wystarczyć.
Gdy tylko uchylił drzwi prowadzące na korytarz (na szczęście – otwarte) przywitało go wściekłe syczenie, które w pierwszej chwili błędnie przypisał kolejnym porcjom wtłaczanego do pomieszczeń gazu; dopiero po pełnej sekundzie jego spojrzenie powędrowało w dół, zatrzymując się na obnażającym kły wężu. I to nie jednym; po swojej lewej zauważył Skamandera, kawałek dalej Foxa, a obok nich dwa kolejne gady, zwinne, wściekłe, rozdrażnione. Rozpoznał je – nie dosłownie rzecz jasna, nie miał jednak problemu z domyśleniem się, jaka anomalia je wywołała, chociaż gdyby miał wybór, wyrzuciłby wspomnienie z feralnej walki w malinowym lesie całkowicie. – Psidwacza mać – zaklął pod nosem, podnosząc różdżkę; nie liczył na to, że uda mu się umknąć przed atakiem węża, bo pod lewą pachą wciąż mocno ściskał skrzynię wraz z dokumentami, nie chcąc upuścić ani jednego ani drugiego – ale skoro znaleźna różdżka usłuchała go raz, to może znów miało mu się poszczęścić. – Vipera Evanesca – wypowiedział wyraźnie, celując w atakującego go gada. Wiedział doskonale, jak bardzo bolało ugryzienie tych paskudnych bestii i bardzo nie miał ochoty przekonać się o tym ponownie – zwłaszcza, że wciąż musieli wymyślić, jak wydostać się z przeklętej pułapki.
| celuję w węża nr 6!
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Blake' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 10
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 5
#1 'k100' : 10
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k10' : 5
Craig odebrał od niej książkę, uchwyciła jego spojrzenie.
- Sigrun, a tam są aurorzy. Uważaj - szepnęła niemal bezgłośnie, tak, by jedynie Burke mógł ją usłyszeć; był Śmierciożercą, powinni byli ze sobą współpracować, by się stąd wydostać - cóż za ironia losu, że znów wtrącił akurat ich dwójkę w podobną sytuację. Po stokroć bardziej wolała jednak to miejsce, choć nieprzyjazne i w towarzystwie aurorów. Była pewna, że się stąd wydostaną - a wtedy oderwie każdemu pieprzonemu mugoli łeb od parszywego ciała. Azkaban był po stokroć gorszy. Niewyobrażalnie wręcz straszniejszy.
Toksyczny dym zwężał jej krtań, a wiązka zaklęcia zgasła od razu. Zatruje się tym dymem, jeśli czegoś nie zrobi. Unosiła znów różdżkę, gdy usłyszała syk - a przed nią pojawił się wąż.
Cóż za ironia losu, że ta cholerna anomalia spotyka ją znów, gdy w pobliżu był Percival. Ten wieczór był pełen zadziwiających zbiegów okoliczności. Gad rzucił się na nią, ale nie wyglądał na jadowitego - tak sądziła. Większym problemem był dym, który wdzierał się w płuca i mocno ją osłabiał.
- Bąblogłowa! - wyrzekła Sigrun, celując we własną głowę. - Sprawdzę czy coś znalazła - szepnęła do Craiga i nie zważając na to, czy wąż dosięgnie jej nogi, starała się przebiec obok niego, czy może przez niego, by wbiec do pomieszczenia, gdzie zostawiła Rineheart.
- Sigrun, a tam są aurorzy. Uważaj - szepnęła niemal bezgłośnie, tak, by jedynie Burke mógł ją usłyszeć; był Śmierciożercą, powinni byli ze sobą współpracować, by się stąd wydostać - cóż za ironia losu, że znów wtrącił akurat ich dwójkę w podobną sytuację. Po stokroć bardziej wolała jednak to miejsce, choć nieprzyjazne i w towarzystwie aurorów. Była pewna, że się stąd wydostaną - a wtedy oderwie każdemu pieprzonemu mugoli łeb od parszywego ciała. Azkaban był po stokroć gorszy. Niewyobrażalnie wręcz straszniejszy.
Toksyczny dym zwężał jej krtań, a wiązka zaklęcia zgasła od razu. Zatruje się tym dymem, jeśli czegoś nie zrobi. Unosiła znów różdżkę, gdy usłyszała syk - a przed nią pojawił się wąż.
Cóż za ironia losu, że ta cholerna anomalia spotyka ją znów, gdy w pobliżu był Percival. Ten wieczór był pełen zadziwiających zbiegów okoliczności. Gad rzucił się na nią, ale nie wyglądał na jadowitego - tak sądziła. Większym problemem był dym, który wdzierał się w płuca i mocno ją osłabiał.
- Bąblogłowa! - wyrzekła Sigrun, celując we własną głowę. - Sprawdzę czy coś znalazła - szepnęła do Craiga i nie zważając na to, czy wąż dosięgnie jej nogi, starała się przebiec obok niego, czy może przez niego, by wbiec do pomieszczenia, gdzie zostawiła Rineheart.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wyrzucenie papierów z szafki nic nie dało, pomyliła się… ale niewiele, jak zorientowała się, patrząc do góry. Kafelki jasno wskazywały na to, że coś kryło się za szafką. Jeśli to będzie sejf, o którym wcześniej wspominali, przechylą szale w tym konflikcie na swoją korzyść. O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem – bo nie szło.
Między swoimi płytkimi oddechami usłyszała syk. Od razu pomyślała, że źródłem była górna kratka, ale szybko dotarło do niej, że tamten syk brzmiał zupełnie inaczej. Zakaszlała, siłą uciskając szatę przy ustach i obróciła się, szukając pod ręką czegokolwiek, co mogłoby jej pomóc. Z planu nici, bo co niby ochroniłoby ją przed wężem? Wyglądały znajomo, a pojawienie się ich nagle oznaczało, że to ich wina. Wina magii.
– Pieprz się, mały gadzie – warknęła i zaryzykowała bólem, nie unikając jego ataku. Zamiast tego rzuciła się do szafki, próbując przesunąć ją szybko od ściany. Zacisnęła zęby, płuca znów zareagowały suchym kaszlem.
| przyjmuję cios węża; odsuwam szafkę od ściany
Między swoimi płytkimi oddechami usłyszała syk. Od razu pomyślała, że źródłem była górna kratka, ale szybko dotarło do niej, że tamten syk brzmiał zupełnie inaczej. Zakaszlała, siłą uciskając szatę przy ustach i obróciła się, szukając pod ręką czegokolwiek, co mogłoby jej pomóc. Z planu nici, bo co niby ochroniłoby ją przed wężem? Wyglądały znajomo, a pojawienie się ich nagle oznaczało, że to ich wina. Wina magii.
– Pieprz się, mały gadzie – warknęła i zaryzykowała bólem, nie unikając jego ataku. Zamiast tego rzuciła się do szafki, próbując przesunąć ją szybko od ściany. Zacisnęła zęby, płuca znów zareagowały suchym kaszlem.
| przyjmuję cios węża; odsuwam szafkę od ściany
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Jackie Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 31
'k100' : 31
Poleganie na własnych zmysłach i wrażeniach, wykraczało poza realność. Jakkolwiek mógł ją nazwać. To co widział mieszało się z tym co czuł ciałem. A wszystko wykręcało się w umyśle, wywracając wrażenia na jeszcze jedną stronę. W co miał wierzyć? Czemu zaufać, gdy zawodziło wszystko, na czym do te pory polegał?
Magia prawdziwości działa, tego był pewien, czuł wciąż delikatne ciepło wiążące jego krew w z mocą zaklęcia. Ale nie rozumiał? Tego co widział. Rozprzestrzeniająca się, trująca mgła powoli znikała, ale ból pozostawał ten sam. Płuca pracowały ciężko, jakby zalane wodę. Czy to znaczyło, że trujący dym zniknął, a oni działali tylko na halucynacjach? Czy było w tym coś więcej?
I oczywiście. Węża. Mieli wystarczająco zabawy i zajęcia ze zrozumieniem co się właściwie dzieje i próbą wydostania. To dołożył rozrywki. Cudownie kurwa mać. To jednak co wytrąciło go z równowag dodatkowo to fakt, że anomalia dopadła nie tylko jego towarzyszy. Musiała dotrzeć także do mugoli, w tym - wcześniej przez niego spetryfikowanego. Nie sądził, by zdołał sie sam obudzić, a tym bardziej - chociaż spróbować obronić przez wężem - Finite Incantatem - wypowiedział w myślach, skupiając wolę na tym, by zdjąć z mugola zaklęcie. Przynajmniej, będzie miał szansę pozbyć się gada. Leżąc na ziemi, był zdany wyłącznie na bolesną agonię. Nie mógł pozwolić zginać mu w taki sposób. Nie, przez niego.
Sam nie był w lepszej sytuacji. Sycząca paskuda nie czekała na przyzwolenie do ataku. Akurat, gdy były szlachcic wyszedł z przylegającego o jego boku drzwi - Mobilicorpus - pomysł mógł być idiotyczny, ale używalny. Postąpił kilka pospiesznych kroków w stronę wejścia do pomieszczenia z diabelskimi pnączami. Jeśli miało się udać, chciał magią wepchnąć oślizgłe gadzisko wprost w ramiona magicznej rośliny, która chowała się przy ścianach pokoju, w którym jeszcze niedawno był Skamander. Światło lumosa na środku wciąż zmuszało zielarska bestię do krycia, ale może zechce przygarnąć gadziego pupilka? Jeśli czar nie wyjdzie, wąż i ta powinien powędrować za nim.
1. Anomalia do finite na spetryfikowanym mugolu (nie zabiera akcji)
2. Zaklęcie
3. Anomalia do zaklęcia
Magia prawdziwości działa, tego był pewien, czuł wciąż delikatne ciepło wiążące jego krew w z mocą zaklęcia. Ale nie rozumiał? Tego co widział. Rozprzestrzeniająca się, trująca mgła powoli znikała, ale ból pozostawał ten sam. Płuca pracowały ciężko, jakby zalane wodę. Czy to znaczyło, że trujący dym zniknął, a oni działali tylko na halucynacjach? Czy było w tym coś więcej?
I oczywiście. Węża. Mieli wystarczająco zabawy i zajęcia ze zrozumieniem co się właściwie dzieje i próbą wydostania. To dołożył rozrywki. Cudownie kurwa mać. To jednak co wytrąciło go z równowag dodatkowo to fakt, że anomalia dopadła nie tylko jego towarzyszy. Musiała dotrzeć także do mugoli, w tym - wcześniej przez niego spetryfikowanego. Nie sądził, by zdołał sie sam obudzić, a tym bardziej - chociaż spróbować obronić przez wężem - Finite Incantatem - wypowiedział w myślach, skupiając wolę na tym, by zdjąć z mugola zaklęcie. Przynajmniej, będzie miał szansę pozbyć się gada. Leżąc na ziemi, był zdany wyłącznie na bolesną agonię. Nie mógł pozwolić zginać mu w taki sposób. Nie, przez niego.
Sam nie był w lepszej sytuacji. Sycząca paskuda nie czekała na przyzwolenie do ataku. Akurat, gdy były szlachcic wyszedł z przylegającego o jego boku drzwi - Mobilicorpus - pomysł mógł być idiotyczny, ale używalny. Postąpił kilka pospiesznych kroków w stronę wejścia do pomieszczenia z diabelskimi pnączami. Jeśli miało się udać, chciał magią wepchnąć oślizgłe gadzisko wprost w ramiona magicznej rośliny, która chowała się przy ścianach pokoju, w którym jeszcze niedawno był Skamander. Światło lumosa na środku wciąż zmuszało zielarska bestię do krycia, ale może zechce przygarnąć gadziego pupilka? Jeśli czar nie wyjdzie, wąż i ta powinien powędrować za nim.
1. Anomalia do finite na spetryfikowanym mugolu (nie zabiera akcji)
2. Zaklęcie
3. Anomalia do zaklęcia
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#2 'k100' : 23
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#2 'k100' : 23
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Aurorzy? Burke zjeżył się na sam dźwięk tego słowa, jednocześnie jednak zyskał odrobinę otuchy - głównie dzięki temu, że jego podejrzenia okazały się prawdziwe. A więc naprawdę miał przed sobą Sigrun. Zdecydowanie lepiej poczuł się ze świadomością, że nie jest tu sam.
- Ta księga jest obłożona klątwą pułapki - oznajmił, kiedy udało mu się odczytać runę oraz inskrypcję. Dobrze że żadne z nich nie próbowało jej do tej pory otwierać - Ale ja nie znam się na ściąganiu klątw. - zaklął cicho pod nosem. Niewiele im było po wiedzy, że zawartości księgi nie da się bezpiecznie odczytać. Może by tak zmusić któregoś z mugoli, aby aktywował klątwę?
Gada na chwilę zignorował, mimo że wąż postanowił go zaatakować. Dużo ważniejsze okazało się oddychanie, Burke sapnął cicho, powoli coraz ciężej było mu się skupić. I mimo ze nie chciał odkrywać się ze swoją zdolnością, teraz musiał.
- Bąblogłowa - warknął, sięgając po płynącą w jego krwi magię i próbując ukształtować ją tak, by zaklęcie się powiodło.
- Ta księga jest obłożona klątwą pułapki - oznajmił, kiedy udało mu się odczytać runę oraz inskrypcję. Dobrze że żadne z nich nie próbowało jej do tej pory otwierać - Ale ja nie znam się na ściąganiu klątw. - zaklął cicho pod nosem. Niewiele im było po wiedzy, że zawartości księgi nie da się bezpiecznie odczytać. Może by tak zmusić któregoś z mugoli, aby aktywował klątwę?
Gada na chwilę zignorował, mimo że wąż postanowił go zaatakować. Dużo ważniejsze okazało się oddychanie, Burke sapnął cicho, powoli coraz ciężej było mu się skupić. I mimo ze nie chciał odkrywać się ze swoją zdolnością, teraz musiał.
- Bąblogłowa - warknął, sięgając po płynącą w jego krwi magię i próbując ukształtować ją tak, by zaklęcie się powiodło.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Gdy głos ponownie przemówił, przez moment zastanawiałem się, o jakich sprawach na dole mówił. Wszystko było mgliste, niewyraźne - być może należało szukać dalej, aby otrzymać pełen obraz tego, w czym w zasadzie się znajdowaliśmy. Nie wiedziałem także, czym była groźba czasu. Miał zamiasr wysłać na nas czarodzieja? Zatruć na dobre? Nie rozumiałam już niczego - poza tym, że gdzieś musiało kryć się rozwiązanie tej pieprzonej zagadki.
Węże, które pojawiły się wraz z inkatnację wypowiedzianą przez Samuela spowolniły ucieczkę. Należało się ich pozbyć - w pierwszej chwili jednak, widząc, że pomysł Percivala okazał się skuteczny, poszedłem w jego ślady, nie chcąc, by gaz całkowicie zalał moje płuca.
- Bąblogłowa! - Wycelowałem różdżką w siebie, biegnąć w górę - jak najdalej od gadów.
Węże, które pojawiły się wraz z inkatnację wypowiedzianą przez Samuela spowolniły ucieczkę. Należało się ich pozbyć - w pierwszej chwili jednak, widząc, że pomysł Percivala okazał się skuteczny, poszedłem w jego ślady, nie chcąc, by gaz całkowicie zalał moje płuca.
- Bąblogłowa! - Wycelowałem różdżką w siebie, biegnąć w górę - jak najdalej od gadów.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Tajny Bunkier
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Cumberland