Mokradło
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Mokradło
Znajdujące się w pobliżu moczary są jednym z głównych elementów dworku. Na swój sposób ozdabiają posiadłość. Większość gości stwierdza jednak, że są wyraźnie przerażające.
Istnieją legendy mówiące o tym, że mokradło jest nawiedzane przez tajemniczego ducha czarodzieja, który tragicznie zmarł podczas polowania. Inni mówią, że nieszczęśliwiec zgubił się we mgle i z tego powodu wprowadza w błąd każdego, kogo spotka na drodze.
Zaleca się aby na tym terenie korzystać z wodoodpornego, wysokiego obuwia.
Istnieją legendy mówiące o tym, że mokradło jest nawiedzane przez tajemniczego ducha czarodzieja, który tragicznie zmarł podczas polowania. Inni mówią, że nieszczęśliwiec zgubił się we mgle i z tego powodu wprowadza w błąd każdego, kogo spotka na drodze.
Zaleca się aby na tym terenie korzystać z wodoodpornego, wysokiego obuwia.
The member 'Percival Blake' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 2
--------------------------------
#2 'k20' : 13
#1 'k6' : 2
--------------------------------
#2 'k20' : 13
Naprawdę, nie pomagał jej uporać się ze stresem przed dzisiejszym wieczorem. Długo powtarzała sobie, że przecież będzie super i będzie się świetnie bawiła, na razie jeszcze tego nie wykluczała, powinno być naprawdę świetnie... Powinno. - Oj, przestań. - Spojrzała na Floreana teraz z lekką pretensją, bo z jakiegoś powodu chyba stwierdził, że barwienie jej policzków na czerwono będzie świetną rozrywką. Z resztą tym komentarzem przyciągnął spojrzenie przystającej niedaleko ciotki Macmillan, która chciała doprawdy zabić go teraz wzrokiem - bo przecież to oczywiste, że nie przyćmiewała Rii ani troszeczkę. Ale starała się, żeby wyglądać ładnie... Więc starała się przyjąć komplement na klatę. - Dziękuję. Tobie jest do twarzy w żółtym. - Powiedziała z lekkim uśmiechem. Kto by pomyślał, że kiedyś nie umiała wydusić przy nim składnego zdania.
Polowanie. To brzmiało naprawdę ciekawie. Choć sama raczej nie bawiła się w takie rzeczy właściwie nigdy, to jej tata już wielokrotnie chodził na polowania. Nigdy nie przekazał żadnych ciekawych rad, ale w sumie to miała być zabawa, prawda? Widziała, że zbiera się tam sporo znajomych ludzi, do niektórych nawet pomachała nieśmiało, ale przecież miała towarzysza, to oczywistym było, że będzie się go trzymać. I oj, trzymała. Delikatnie trzymając dłonią za jego ramię, rozglądała się spokojnie po balujących ludziach. Był to chwilowo początek imprezy - te zazwyczaj są bardzo spokojne, a zabawa zaczyna być o wiele bardziej ciekawa, gdy wchodzi więcej... Ognistej, wiadomo. A ona nawet nie miała jeszcze okazji nic wypić, straszne. Wyjść trzeźwym z wesela to najgorszy sposób na odbycie wesela. Zwłaszcza tak pięknego i kolorowego. Wszędzie poruszali się ludzie w typowo szkockich strojach, a nawet rudzi Macmillanowie... - Widziałeś? Keaton włożył kilt... - Powiedziała, spoglądając na pana Fortescue z lekkim rozbawieniem. Bo to było rozczulające, że chciał się utożsamiać z kulturą, której w sumie nie był częścią. Ona traktowała to z przymrużeniem oka, ale już widziała oczami wyobraźni babcię Murieall, krzyczącą, że kilt na du... pupie anglika to najgorsza obraza majestatu. Ale babcia Figg to już zupełnie inna sprawa!
Kiedy tłum lekko się rozszedł, podeszła, żeby wybrać liska. Wybrała, bo raczej nie sądziła, że Florean będzie miał problem z tym, żeby zostawić jej te decyzje. A do rudych ciągnęło najlepsze liski.
| what does the fox saaay
Polowanie. To brzmiało naprawdę ciekawie. Choć sama raczej nie bawiła się w takie rzeczy właściwie nigdy, to jej tata już wielokrotnie chodził na polowania. Nigdy nie przekazał żadnych ciekawych rad, ale w sumie to miała być zabawa, prawda? Widziała, że zbiera się tam sporo znajomych ludzi, do niektórych nawet pomachała nieśmiało, ale przecież miała towarzysza, to oczywistym było, że będzie się go trzymać. I oj, trzymała. Delikatnie trzymając dłonią za jego ramię, rozglądała się spokojnie po balujących ludziach. Był to chwilowo początek imprezy - te zazwyczaj są bardzo spokojne, a zabawa zaczyna być o wiele bardziej ciekawa, gdy wchodzi więcej... Ognistej, wiadomo. A ona nawet nie miała jeszcze okazji nic wypić, straszne. Wyjść trzeźwym z wesela to najgorszy sposób na odbycie wesela. Zwłaszcza tak pięknego i kolorowego. Wszędzie poruszali się ludzie w typowo szkockich strojach, a nawet rudzi Macmillanowie... - Widziałeś? Keaton włożył kilt... - Powiedziała, spoglądając na pana Fortescue z lekkim rozbawieniem. Bo to było rozczulające, że chciał się utożsamiać z kulturą, której w sumie nie był częścią. Ona traktowała to z przymrużeniem oka, ale już widziała oczami wyobraźni babcię Murieall, krzyczącą, że kilt na du... pupie anglika to najgorsza obraza majestatu. Ale babcia Figg to już zupełnie inna sprawa!
Kiedy tłum lekko się rozszedł, podeszła, żeby wybrać liska. Wybrała, bo raczej nie sądziła, że Florean będzie miał problem z tym, żeby zostawić jej te decyzje. A do rudych ciągnęło najlepsze liski.
| what does the fox saaay
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 1
--------------------------------
#2 'k20' : 6
#1 'k6' : 1
--------------------------------
#2 'k20' : 6
Co dłuższym namyśle zastanawiał się, dlaczego w ogóle dał się namówić na wyjście z domu. Bearnard był niczym leniwy, wielki niedźwiedź, który właściwie o każdej porze roku mógł zapadać w sen zimowy, jedynie czasem wyściubiając nos ze swojego leża, aby zajrzeć do rezerwatu. Jednakże nie umiał odmówić Wright wspólnego wyjścia. Poza tym, Macmillanowie słynęli z najlepszej ognistej, a takiej okazji nie mógł przepuścić, jak na prawdziwego Szkota przystało. Chyba babcia Murieall by go wydziedziczyła, co byłoby katastrofalną wiadomością dla całego szlachetnego rodu Figgów. W końcu żyłach Figga płynęła duma trwała i wielka jak szkockie góry. Nie przeżyłby takiego upokorzenia. Dlatego też, kierując się tradycją, odziany był w tradycyjny kilt w rodzinnych barwach (nawet jeżeli Figgowie takich nie mieli, to nikt nie musiał o tym wiedzieć). Oczywiście wszystko to ze względu na wielki szacunek, jakim darzył pochodzenie pana młodego. I kręcenie nosem Rose nic nie mogło na to poradzić, powinna o tym pomyśleć, zanim zasugerowała, aby najdumniejszy Szkot wśród czarodziejów i nie tylko, udał się z nią na to jakże niesamowite wydarzenie. - Widzisz, nie tylko ja wiem, że kilt to najlepszy wyraz szacunku dla pana młodego - mruknął pod nosem w stronę Rose, dumnie wypatrując swojego dobrego znajomego z rezerwatu, odzianego w gustowny kilt. Skinął głową w stronę Keata z uznaniem. Wśród zgromadzonych gości weselnych dostrzegł także rudą, figgową czuprynę, która jak mniemał należała do jego siostry. Nieco zmrużył oczy, rzucając zagadkowe spojrzenie jej partnerowi. Z uwagi na okoliczności powstrzymał ostentacyjne splunięcie. Pospolity garnitur, na szkockim weselu z prawdziwą Szkotką w parze. No cóż, czas wybrać lisiego towarzysza.
Gość
Gość
The member 'Bearnard Figg' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 4
--------------------------------
#2 'k20' : 4
#1 'k6' : 4
--------------------------------
#2 'k20' : 4
Organizator konkurencji podciągnął zamaszyście spadające spodnie, z dobrodusznym uśmiechem obserwując uczestników. Z zaciekawieniem obserwował pierwsze próby zaznajomienia się z lisami - szkoda, że większość wybrała bardzo podobnie. Jeden z lisów pozostał samotnie w klatce, gdzie musiał poczekać do końca zabawy. Wielka strata, z pewnością pomógłby w sprawnym dotarciu do skarbu ze względu na jego żywiołową naturę. Trudno! Wybory zostały dokonane.
Czarodziej przymierzał się do dania znaku, że wszyscy mogą ruszyć na poszukiwania, ale pytanie Susanne zatrzymało go przed machnięciem niebiesko-złotą flagą. - Doskonałe pytanie, doskonałe! - zakrzyknął tubalnie, drapiąc się przy tym po nosie. - Nie znam się co prawda na zwierzętach, ponieważ zajmuję się stroną techniczną tej zabawy, ale zapewniano mnie, że lisy mają wspaniałe warunki rozwoju. Ośrodek szkoleniowy znajduje się na rozłożystej polanie w głębi mokradeł, z kolei po treningu lisy wypuszczane są na wolność. Klatki to tylko na potrzeby dzisiejszego konkursu. Jeśli będą dalsze wątpliwości na ten temat to zapraszam po konkurencji do dworu organizatorów! - wyjaśnił najlepiej jak umiał. Niestety nie wiedział na ten temat za dużo, w końcu miał za zadanie jedynie nadzorować przebieg poszukiwania skarbów. Jednak postanowił pomóc najlepiej jak umiał!
- Jeśli nie ma więcej pytań to zaczynajmy! - Zwrócił się już do wszystkich dając znak, że pierwsza tura właśnie się rozpoczęła.
Każda para (drużyna) odnalazła swoich tropicieli na dzisiejsze popołudnie. Oto ich krótka charakterystyka:
Opis ogólny
Zabawa polega na odnalezieniu skarbu. Im wyższa uzyskana wartość tego skarbu, tym jest on cenniejszy - para, która uzyska na koniec 5 rund najwyższą wartość odnalezionych skarbów, wygrywa zabawę.
Należy założyć, że na swej drodze odnajdujecie drewniane, eleganckie pudełeczka - to w nich znajdują się tajemnicze fanty. Im wartościowsze, tym strojniej ozdobione skrzynki.
Na wartość skarbu składa się kilka rzeczy:
1. Rzut kością k6 na początku zabawy przypisuje danej parze odpowiedniego lisa, zgodnie z wartością wyrzuconej kostki; losuje jedna osoba. Każdy lis posiada trzy zalety oraz trzy wady mające wpływ na wartość odnajdywanego skarbu.
2. Rzut kością k15 raz na turę, rzucają obie postaci z pary. Wartość kości k15 odzwierciedla wartość znalezionego w danej rundzie skarbu. To od niej odejmuje się wszelkie kary bądź dodaje wartości przysługujących bonusów. Przykład: postać A wyrzuca na kości liczbę 10, postać B 5. Razem ich skarb w trwającej turze ma wartość 15 i to od niej odejmuje się lub dodaje punkty za zadania oraz rodzaj pomagającego parze lisa.
3. Rzut kością k20 co turę, rzuca jedna osoba z pary. Określa numer zadania jakie należy wykonać w następnej rundzie.
4. Rzut kością k100 przy wykonywaniu zadania. Jeżeli jedna osoba z pary nie uzyska wymaganego ST, może spróbować zrobić to druga osoba. ST wykonania poszczególnych zadań określane jest w ich treści; z kolei ta treść zależy od wylosowanej uprzednio wartości na kości k20. Za wykonanie misji para otrzymuje 10 punktów do wartości odnalezionego skarbu. W przeciwnym razie od wyniku kości k15 odejmuje się 5 punktów.
Zasady
1. Zadania rozwiązywane są w parach. Dopuszczalna jest jedna drużyna trzyosobowa, jednak obowiązują ją nieco inne zasady, więcej poniżej.
2. W pierwszym poście rzucacie kością k6 i k20 (po jednym razie na parę; jedna osoba może rzucić kością k6 i k20 bądź jedna może rzucić kością k6, a druga k20).
3. W następnych postach należy rzucać kością k15 (obie postaci), k20 (jedna postać) na numer następnego zadania i k100 na wykonanie bieżącej misji (jedna lub obie postaci w zależności od tego, czy pierwszej osobie udało się wykonać zadanie). UWAGA! W drużynie trzyosobowej kością k15 rzucają dwie osoby. Tak samo próby wykonania jednego zadania również są dwie. Nadprogramowe rzuty uznaje się za niebyłe.
4. Nie można uzyskać ujemnej wartości skarbu. Przykład: osoba A wyrzuci na kości k15 1, osoba B również, nie uda im się wykonać zadania, przez co otrzymują karę -5 oraz wada lisa także nakłada na nich karę -5; wartość odnalezionego skarbu będzie wtedy równa 0 - bezwartościowy.
5. Wadę lub zaletę lisów dolicza się bez względu na to, czy zadanie zostało wykonane czy też nie.
6. W przypadku ponownego wylosowania tego samego zadania, obowiązuje następne, jeszcze niewylosowane zadanie. Przykład: para/drużyna wylosowała w rundzie zadanie numer 17, ta sama wartość rzutu pojawia się w następnej turze. Obowiązuje więc zadanie numer 18, jeśli i ono zostało wylosowane to 19 i tak dalej. Po przekroczeniu numeru 20 następuje powrót do zadania numer 1.
7. Nie widzicie pozostałych par, o ile w danej turze nie wyrzucą tego samego zadania co wy. Jednak wtedy należy założyć, że jesteście gdzieś blisko siebie, zadania nadal wykonujecie w obrębie swojej pary/drużyny.
8. Lisów nie można zabrać ze sobą do domu, po zabawie zostaną wypuszczone na wolność.
9. Nie polecamy zabawy osobom, które boją się wybrudzić, otrzymać siniaków bądź otarć.
10. Czas przeznaczony na odpis to ~72 h (ten zawsze zostanie podany na końcu posta Lusterka), przedłużenia możliwe w wyjątkowych okolicznościach.
11. W razie pytań, sugestii bądź wątpliwości należy pisać na pw lub gg do Rii.
Termin odpisów
Czas na odpis mija 04.05.20 o g. 20:30.
Zadania
Podopieczny Virginii i Constantine’a ziewnął przeciągle, po czym leniwie wyszedł z klatki. Spojrzał na czarodziejów swoimi wielkimi, zaspanymi oczami; minęła może minuta, nim wreszcie zrozumiał, że powinien ruszyć za pozostałymi w stronę gęstwin - i w istocie zaprowadził was do miejsca pierwszego zadania.
Lis towarzyszący Just i Keatowi wydawał się nieco zlękniony obecnością zarówno krat jak i ich samych, aczkolwiek już po paru sekundach wyszedł z klatki. Okrążył parę kilkukrotnie, intensywnie przy tym wąchając trawę wokół waszych stóp - aż wreszcie podjął trop kierując was w stronę drzew, po kilku minutach wędrówki doprowadzając na polanę.
Zwierzątko wybrane przez Solene i Erniego energicznie ruszyło z klatki, od razu łasząc się do waszych nóg zamiast od razu rozpocząć polowanie. Po otrzymaniu niezbędnej ilości czułości wreszcie ruszyło w mokradła, choć od czasu do czasu podczas marszu kręciło się dookoła własnej osi jakby sprawdzając, czy idziecie za nim i czy obdarzacie go odpowiednim stężeniem miłości podczas poszukiwań.
Marcella i Florean podeszli do lisa, który po wyjściu z klatki podbiegł do jednego z drzew drapiąc korę jakby chciał wejść na górę, w rozłożystą koronę liści. Prawdopodobnie poczuł potrzebę przywitania się z ćwierkającym na jednej gałęzi ptakiem. Później zaprowadził was głębiej w mokradła, choć co jakiś czas zagapiał się na latające owady.
Lis wybrany przez Bena i Percivala połasił się do ich nóg odmawiając dalszej wędrówki bez kilku drapnięć za uchem. Otrzymawszy słuszną porcję uwielbienia ruszył żwawym tempem w gęstwiny, zaraz podłapując odgłosy lasu - czy on… śpiewał? Czymkolwiek to było, wkrótce mogliście przekonać się, że jedynie odpowiadał na obecność pewnego ptaka…
Po otwarciu klatki wybraniec Susanne i Bertiego kłapnął na nich pyszczkiem, całkowicie niezainteresowany, po czym zwinął się w kłębek i… zasnął? Wreszcie zestresowany organizator zachęcił go do wyjścia smakołykiem. Wtedy mogliście udać się za powoli drepczącym po ścieżkach lisem.
Zwierzę przygarnięte przez Charlie i Steffena spojrzało na nich bystrym wzrokiem - jakby doskonale wiedziało co dzieje się dookoła z tymi wszystkimi ludźmi. Wkrótce przekrzywił też pyszczek wpatrując się w pannę Leighton; czyżby wyczuwał jej nastrój? Otarłszy się krótko o jej nogę ruszył na mokradła chcąc doprowadzić was do pierwszego skarbu.
Lis przypisany do Kerstin, Gwen i Michaela przyglądał im się uważnie, choć najwięcej uwagi skupił na tej pierwszej - być może wyczuwając, że nie drzemała w niej magia. Obwąchał kobietę uważnie, aż ostatecznie pewnym siebie krokiem poprowadził was do jednej ze ścieżek skrytych w rozłożystych krzewach.
Lis wybrany przez Corę i Vincenta od razu zapałał do nich bezwzględną miłością. Podbiegł do nich i nie ruszył się dopóki para nie pogłaskała go po grzbiecie, podrapała za uszami, pod pyszczkiem… ale kiedy uznał wreszcie, że tyle pieszczot wystarczy na tę chwilę, doprowadził ich pomiędzy krzewy na jedną z nieznacznie udeptanych dróżek.
Roselyn i Bearnard zdecydowali się wybrać najbardziej wyróżniające się zwierzę - nic dziwnego, że nie przyciągało tłumów adoratorów. Lis o ciemnym umaszczeniu nie sprawiał dobrego wrażenia; od razu po wyjściu zachował od czarodziejów bezpieczną odległość, spoglądając na nich bardzo nieufnie. Na szczęście można było przypuszczać, że bojowy hart ducha zaprowadzi parę do zwycięstwa. Jednak na początek przywiódł ich do pierwszego zadania.
Punktacja
LEGENDA:
I - wartość bonusu lub kary w bieżącej rundzie za rodzaj lisa. Może przybrać wartość +5, 0 lub -5.
II - czy zadanie zostało wykonane? +10 jeśli tak, -5 jeśli nie.
III - czy lis został ugryziony w tej rundzie przez lisa pary/drużyny niżej w rankingu? -3 jeśli tak, 0 jeśli nie.
IV - łączna suma wartości skarbu zdobytego w bieżącej rundzie. Wliczając wszelkie bonusy i kary.
SUMA - łączna suma wartości zdobytych skarbów we wszystkich dotychczasowych rundach.
Czarodziej przymierzał się do dania znaku, że wszyscy mogą ruszyć na poszukiwania, ale pytanie Susanne zatrzymało go przed machnięciem niebiesko-złotą flagą. - Doskonałe pytanie, doskonałe! - zakrzyknął tubalnie, drapiąc się przy tym po nosie. - Nie znam się co prawda na zwierzętach, ponieważ zajmuję się stroną techniczną tej zabawy, ale zapewniano mnie, że lisy mają wspaniałe warunki rozwoju. Ośrodek szkoleniowy znajduje się na rozłożystej polanie w głębi mokradeł, z kolei po treningu lisy wypuszczane są na wolność. Klatki to tylko na potrzeby dzisiejszego konkursu. Jeśli będą dalsze wątpliwości na ten temat to zapraszam po konkurencji do dworu organizatorów! - wyjaśnił najlepiej jak umiał. Niestety nie wiedział na ten temat za dużo, w końcu miał za zadanie jedynie nadzorować przebieg poszukiwania skarbów. Jednak postanowił pomóc najlepiej jak umiał!
- Jeśli nie ma więcej pytań to zaczynajmy! - Zwrócił się już do wszystkich dając znak, że pierwsza tura właśnie się rozpoczęła.
Każda para (drużyna) odnalazła swoich tropicieli na dzisiejsze popołudnie. Oto ich krótka charakterystyka:
- lisy:
k1 - lubiący naturę
Posiada zdolność zaprzyjaźnienia się z każdą istotą żywą, zna się na otoczeniu oraz zawsze trafi na miejsce dzięki wrodzonemu instynktowi. Niestety zakłóca przy tym zdolność przepływu magii towarzyszącym mu czarodziejom.
+5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających użycia biegłości ONMS, zielarstwa i astronomii. -5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających użycia magii: uroków, transmutacji oraz OPCM.k2 - przyjazny
Życzliwy, przymilny lis, prawdziwy przyjaciel człowieka! Nie skrzywdziłby nawet smakowitej kurki. Niestety w trakcie poszukiwania skarbów brakuje mu zdolności uwagi, ponieważ cały czas łasi się do waszych nóg. Za to nadawałby się na chórek każdej szanującej się piosenkarki.
+5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających użycia biegłości perswazji, kłamstwa oraz śpiewu. -5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających biegłości zastraszania, spostrzegawczości oraz astronomii.k3 - energiczny
Wszędzie go pełno, potrafi też przetrwać w każdych warunkach; posiada niesamowity instynkt przetrwania. Niestety dokuczają mu także trudności w koncentracji. Za to nadrabia zaangażowaniem.
+5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających użycia biegłości spostrzegawczości, ukrywania się i zręcznych rąk. -5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających biegłości historii magii, starożytnych run, numerologii.k4 - gniewny
Nieufny, agresywnie reaguje na otoczenie, choć nie atakuje poszukiwaczy skarbów - nie ma się czym martwić. Jednak dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie podchodzić do niego zbyt blisko, ponieważ potrafi porządnie ugryźć.
+5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających użycia biegłości zastraszania, szermierki oraz statystyk zwinności/sprawności. -5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających biegłości perswazji, ukrywania się oraz ONMS. Ponadto gryzie lisa znajdującego się przed nim w danej rundzie, dlatego para przed wami otrzymuje -3 do końcowego wyniku wartości skarbu w bieżącej kolejce.k5 - śpioch
Leniwy, snuje się powoli od skarbu do skarbu; wydaje się apatyczny oraz niezbyt zainteresowany pomocą w zadaniach. Za to sama jego obecność zwiększa moc magiczną, więc może wam się do czegoś przydać.
+5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających użycia zaklęć z dziedziny uroków, transmutacji oraz OPCM. -5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających statystyk zwinności lub sprawności oraz biegłości szermierki i latania na miotle.k6 - mądrala
Niesamowicie inteligentny i choć nie potrafi czytać książek, wzmacnia naukową wiedzę przebywających w pobliżu czarodziejów. Na szczęście nie mówi, dlatego nie mądrzy się na każdym kroku. Pech, że nie posiada innych umiejętności.
+5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających użycia biegłości historii magii, numerologii oraz starożytnych run. -5 do wyniku wartości skarbu przy zadaniach wymagających biegłości kłamstwa, zręcznych rąk oraz śpiewu.
Zabawa polega na odnalezieniu skarbu. Im wyższa uzyskana wartość tego skarbu, tym jest on cenniejszy - para, która uzyska na koniec 5 rund najwyższą wartość odnalezionych skarbów, wygrywa zabawę.
Należy założyć, że na swej drodze odnajdujecie drewniane, eleganckie pudełeczka - to w nich znajdują się tajemnicze fanty. Im wartościowsze, tym strojniej ozdobione skrzynki.
Na wartość skarbu składa się kilka rzeczy:
1. Rzut kością k6 na początku zabawy przypisuje danej parze odpowiedniego lisa, zgodnie z wartością wyrzuconej kostki; losuje jedna osoba. Każdy lis posiada trzy zalety oraz trzy wady mające wpływ na wartość odnajdywanego skarbu.
2. Rzut kością k15 raz na turę, rzucają obie postaci z pary. Wartość kości k15 odzwierciedla wartość znalezionego w danej rundzie skarbu. To od niej odejmuje się wszelkie kary bądź dodaje wartości przysługujących bonusów. Przykład: postać A wyrzuca na kości liczbę 10, postać B 5. Razem ich skarb w trwającej turze ma wartość 15 i to od niej odejmuje się lub dodaje punkty za zadania oraz rodzaj pomagającego parze lisa.
3. Rzut kością k20 co turę, rzuca jedna osoba z pary. Określa numer zadania jakie należy wykonać w następnej rundzie.
4. Rzut kością k100 przy wykonywaniu zadania. Jeżeli jedna osoba z pary nie uzyska wymaganego ST, może spróbować zrobić to druga osoba. ST wykonania poszczególnych zadań określane jest w ich treści; z kolei ta treść zależy od wylosowanej uprzednio wartości na kości k20. Za wykonanie misji para otrzymuje 10 punktów do wartości odnalezionego skarbu. W przeciwnym razie od wyniku kości k15 odejmuje się 5 punktów.
1. Zadania rozwiązywane są w parach. Dopuszczalna jest jedna drużyna trzyosobowa, jednak obowiązują ją nieco inne zasady, więcej poniżej.
2. W pierwszym poście rzucacie kością k6 i k20 (po jednym razie na parę; jedna osoba może rzucić kością k6 i k20 bądź jedna może rzucić kością k6, a druga k20).
3. W następnych postach należy rzucać kością k15 (obie postaci), k20 (jedna postać) na numer następnego zadania i k100 na wykonanie bieżącej misji (jedna lub obie postaci w zależności od tego, czy pierwszej osobie udało się wykonać zadanie). UWAGA! W drużynie trzyosobowej kością k15 rzucają dwie osoby. Tak samo próby wykonania jednego zadania również są dwie. Nadprogramowe rzuty uznaje się za niebyłe.
4. Nie można uzyskać ujemnej wartości skarbu. Przykład: osoba A wyrzuci na kości k15 1, osoba B również, nie uda im się wykonać zadania, przez co otrzymują karę -5 oraz wada lisa także nakłada na nich karę -5; wartość odnalezionego skarbu będzie wtedy równa 0 - bezwartościowy.
5. Wadę lub zaletę lisów dolicza się bez względu na to, czy zadanie zostało wykonane czy też nie.
6. W przypadku ponownego wylosowania tego samego zadania, obowiązuje następne, jeszcze niewylosowane zadanie. Przykład: para/drużyna wylosowała w rundzie zadanie numer 17, ta sama wartość rzutu pojawia się w następnej turze. Obowiązuje więc zadanie numer 18, jeśli i ono zostało wylosowane to 19 i tak dalej. Po przekroczeniu numeru 20 następuje powrót do zadania numer 1.
7. Nie widzicie pozostałych par, o ile w danej turze nie wyrzucą tego samego zadania co wy. Jednak wtedy należy założyć, że jesteście gdzieś blisko siebie, zadania nadal wykonujecie w obrębie swojej pary/drużyny.
8. Lisów nie można zabrać ze sobą do domu, po zabawie zostaną wypuszczone na wolność.
9. Nie polecamy zabawy osobom, które boją się wybrudzić, otrzymać siniaków bądź otarć.
10. Czas przeznaczony na odpis to ~72 h (ten zawsze zostanie podany na końcu posta Lusterka), przedłużenia możliwe w wyjątkowych okolicznościach.
11. W razie pytań, sugestii bądź wątpliwości należy pisać na pw lub gg do Rii.
Czas na odpis mija 04.05.20 o g. 20:30.
Podopieczny Virginii i Constantine’a ziewnął przeciągle, po czym leniwie wyszedł z klatki. Spojrzał na czarodziejów swoimi wielkimi, zaspanymi oczami; minęła może minuta, nim wreszcie zrozumiał, że powinien ruszyć za pozostałymi w stronę gęstwin - i w istocie zaprowadził was do miejsca pierwszego zadania.
- zadanie nr 5:
- Poszukiwania doprowadziły was do rozłożystego drzewa, na którym wyryto runiczne znaki - jeśli któreś z was posiada biegłość starożytnych run na przynajmniej I poziomie, jest w stanie zrozumieć, że przedstawiają one trudną drogę w osiągnięciu zamierzonych celów oraz instrukcję jak należy nią podążać. I rzeczywiście, po kilku krokach docieracie do ścieżki wyłożonej ciemnymi, owalnymi kamieniami wielkości przeciętnej stopy dorosłego czarodzieja. Na powierzchni kamieni wymalowane są białą farbą runiczne symbole. Należy na nich stanąć w odpowiedniej sekwencji; ST bezproblemowego odgadnięcia formuły wynosi 30, do rzutu dolicza się bonus biegłości starożytnych run. Przejście ujawnia dół w ziemi, w którym znajduje się skarb. Nieumiejętne przejście ścieżki skutkuje trwającym kilka sekund rozdzierającym piskiem zmuszającym do zatkania uszu; prawdopodobnie jako alarm obwieszczający intruzów. Przez najbliższą turę będziecie słyszeć dzwonienie w uszach.
Lis towarzyszący Just i Keatowi wydawał się nieco zlękniony obecnością zarówno krat jak i ich samych, aczkolwiek już po paru sekundach wyszedł z klatki. Okrążył parę kilkukrotnie, intensywnie przy tym wąchając trawę wokół waszych stóp - aż wreszcie podjął trop kierując was w stronę drzew, po kilku minutach wędrówki doprowadzając na polanę.
- zadanie nr 14:
- Jednym z pudełek zainteresowały się stacjonująca tutaj para testrali, która wzbiła się w powietrze uznając, że wasz skarb to świetna zabawka. Jednak jeśli nie jesteś w stanie zobaczyć tych stworzeń, widzisz w powietrzu samą skrzynkę miotaną z jednej strony na drugą - mając przynajmniej I poziom biegłości ONMS jesteś w stanie domyślić się, że to testrale. Niestety, żeby odzyskać własność, musicie zapomnieć o niedziałających na tym terenie zaklęciach. Za to leżące nieopodal w trawie miotły powinny załatwić sprawę. Wystarczy się na nich wzbić i przechwycić latający przedmiot. ST dokonania tego czynu to 40, do rzutu dodaje się bonus biegłości latanie na miotle. Nieudana akcja skutkuje oberwaniem w głowę skrzydłem jednego z testrali; na szczęście zawroty głowy będą trwać tylko krótką chwilę, do czasu powrotu na ziemię.
Zwierzątko wybrane przez Solene i Erniego energicznie ruszyło z klatki, od razu łasząc się do waszych nóg zamiast od razu rozpocząć polowanie. Po otrzymaniu niezbędnej ilości czułości wreszcie ruszyło w mokradła, choć od czasu do czasu podczas marszu kręciło się dookoła własnej osi jakby sprawdzając, czy idziecie za nim i czy obdarzacie go odpowiednim stężeniem miłości podczas poszukiwań.
- zadanie nr 2:
- Jak pech, to pech! Podczas wędrówki natrafiliście na trzęsawisko i nim się spostrzegliście, brodziliście w błocie po kostki. Jakby tego było mało, miejsce okazało się zamieszkałe przez błotoryja - który obgryzł wam nieco nogawki spodni/dół sukni. Wiecie już, że należy ugłaskać stworzenie, żeby odebrać skarb, którego pilnuje i który jest wam potrzebny. ST zabrania pudełeczka to 50, do rzutu dodaje się bonus biegłości ONMS. W przypadku nieosiągnięcia wymaganego ST błotoryjowi udaje się ponownie zaatakować waszą nogę, tym razem boleśnie kąsając. Posiadanie lisa Lubiącego Naturę pozwala na uniknięcie okrutnego losu.
Marcella i Florean podeszli do lisa, który po wyjściu z klatki podbiegł do jednego z drzew drapiąc korę jakby chciał wejść na górę, w rozłożystą koronę liści. Prawdopodobnie poczuł potrzebę przywitania się z ćwierkającym na jednej gałęzi ptakiem. Później zaprowadził was głębiej w mokradła, choć co jakiś czas zagapiał się na latające owady.
- zadanie nr 6:
- W trakcie poszukiwań skarbów docieracie do drzew upatrzonych sobie przez sporych rozmiarów stado sów. Gdy zadrzecie głowy, jesteście w stanie zobaczyć ich nieprzyjazny wzrok, natomiast już od progu słychać groźne pohukiwania. Jedna z sów, największa, możliwe, że ich przywódca, trzyma w dziobie poszukiwane przez was pudełeczko. Jeżeli próbujecie rzucić zaklęcie jesteście w stanie dostrzec, że te nie działają na tym terenie. Tak samo jak wiele innych sposobów przekonania ptaków do współpracy. Jedynym rozwiązaniem wydaje się zastraszenie stada; ST udanego wynosi 20, do rzutu dolicza się bonus z biegłości zastraszania. Herszt zbrodniczej bandy upuszcza skarb pod nogi; jednak w przypadku nieosiągnięcia wymaganych punktów zdoła was boleśnie dziobnąć w ramię podczas ucieczki - jeżeli jednak posiadacie Gniewnego lisa, obroni on was przed tym nieprzyjaznym atakiem!
Lis wybrany przez Bena i Percivala połasił się do ich nóg odmawiając dalszej wędrówki bez kilku drapnięć za uchem. Otrzymawszy słuszną porcję uwielbienia ruszył żwawym tempem w gęstwiny, zaraz podłapując odgłosy lasu - czy on… śpiewał? Czymkolwiek to było, wkrótce mogliście przekonać się, że jedynie odpowiadał na obecność pewnego ptaka…
- zadanie nr 13:
- Dostrzegłszy krzew jeżyny widzicie również rosłego lelka wróżebnika w ciernistym gnieździe, który pilnuje potrzebnego wam skarbu. Niestety, mimo różnych prób rzucania zaklęciem bądź przekupstwa nie jesteście w stanie nic zdziałać - ptak staje się coraz bardziej nerwowy. W celu zaskarbienia sobie jego zaufania musicie przejść przerażającą misję… śpiewu. Zanucenie kojącej, przyjemnej dla ucha melodii uspokoi lelka. ST dokonania tego trudnego czynu to 30, do rzutu dolicza się bonus biegłości śpiewu. Fałszywe tony rozjuszą zwierzę do tego stopnia, że… sam wam zaśpiewa. Mam nadzieję, że nie wierzycie w przepowiednie lelka o śmierci?
Po otwarciu klatki wybraniec Susanne i Bertiego kłapnął na nich pyszczkiem, całkowicie niezainteresowany, po czym zwinął się w kłębek i… zasnął? Wreszcie zestresowany organizator zachęcił go do wyjścia smakołykiem. Wtedy mogliście udać się za powoli drepczącym po ścieżkach lisem.
- zadanie nr 16:
- Kiedy wydaje wam się, że na pewno nic was nie zdoła zdziwić podczas tego poszukiwania skarbów, natrafiacie na skaczącą cebulkę wyłaniającą się z zarośli. Nie byle jaką, ponieważ ta osiągnęła wysokość aż dwóch metrów i bardzo chce się bić! Najlepszym sposobem na jej pozbycie się jest rzucenie zaklęcia incendio lub innego wywołującego ogień. Zasady udanego zaklęcia opisuje mechanika rzucania zaklęć na forum. Udane przepędzenie cebulki skutkuje dostępem do leżącego nieopodal skarbu, porażka bolesnym uderzeniem w ramię.
Zwierzę przygarnięte przez Charlie i Steffena spojrzało na nich bystrym wzrokiem - jakby doskonale wiedziało co dzieje się dookoła z tymi wszystkimi ludźmi. Wkrótce przekrzywił też pyszczek wpatrując się w pannę Leighton; czyżby wyczuwał jej nastrój? Otarłszy się krótko o jej nogę ruszył na mokradła chcąc doprowadzić was do pierwszego skarbu.
- zadanie nr 10:
- Kiedy docieracie do jednej z wydzielonych polan, na trawie ukazuje się przed wami cała sterta różnych pudełek - na oko wyglądających podobnie do tego, którego szukacie. Niestety, otworzenie kilku pierwszych z brzegów uświadomi was, że są puste oraz znalezienie upragnionego skarbu może być niesamowicie trudne - przede wszystkim czasochłonne. Jeden, drobny szczegół w postaci kolorowej kropki na lewej ściance przedmiotu pozwoli wam zrozumieć, że to właśnie tej rzeczy szukacie. Przyda się teraz sokoli wzrok, żeby wypatrzyć tę drobnostkę - ST szybkiego dostrzeżenia właściwego pudełka to 50, do rzutu dolicza się bonus z biegłości spostrzegawczości. Komplikacją przy niewykonaniu zadania jest omyłkowe natrafienie na drewnianej skrzynki skrywającą obrane gryzące cebule; wywołują one natychmiastowe łzawienie oczu utrudniające widoczność trwającą też następną turę. Możecie uniknąć okrutnego losu jeśli posiadacie lisa Energicznego, on wyczuje okropny aromat oraz ostrzeże was przed otwieraniem zdradzieckiej zawartości.
Lis przypisany do Kerstin, Gwen i Michaela przyglądał im się uważnie, choć najwięcej uwagi skupił na tej pierwszej - być może wyczuwając, że nie drzemała w niej magia. Obwąchał kobietę uważnie, aż ostatecznie pewnym siebie krokiem poprowadził was do jednej ze ścieżek skrytych w rozłożystych krzewach.
- zadanie nr 19:
- Nagle zrobiło się naprawdę przerażająco. To jeden z gęsto zalesionych terenów bez dostępu światła - i jeszcze wokół jest tak przeraźliwie cicho. Stojąca nieopodal skrzynka wydaje się podejrzana, acz pewnie to w niej znajduje się skarb - i tak w istocie jest. Żeby jednak go dosięgnąć należy zwalczyć uwolnionego z pudełka bogina - zaklęciem riddiculus, które zamienia go w coś zabawnego. Dopiero wtedy można sięgnąć na dno drewnianej skrytki. Jeśli zaklęcie się nie uda, bogin wreszcie zniknie sam, zostawiając was ze strachem w sercu na przynajmniej jeszcze jedną turę. Uwaga! Bogin przybiera postać koszmaru tej osoby, która postanowi go zwalczyć.
Lis wybrany przez Corę i Vincenta od razu zapałał do nich bezwzględną miłością. Podbiegł do nich i nie ruszył się dopóki para nie pogłaskała go po grzbiecie, podrapała za uszami, pod pyszczkiem… ale kiedy uznał wreszcie, że tyle pieszczot wystarczy na tę chwilę, doprowadził ich pomiędzy krzewy na jedną z nieznacznie udeptanych dróżek.
- zadanie nr 12:
- Jak to w zagadkach, trzeba do siebie coś dopasować - tym razem przywieszone do drzew w losowej kolejności pergaminy ilustrujące sceny ze znanych czarodziejom baśni bądź innej literatury. Wybranie odpowiednich symboli pozwoli na dotarcie do właściwego drzewa, pod którym zakopano skarb. W celu skojarzenia faktów należy wykonać rzut kostką - ST to 50, do rzutu dolicza się bonus biegłości wiedzy o literaturze, ponieważ to ostatni symbol Insygniów Śmierci z baśni Bardla Beedle’a Opowieść o trzech braciach stanowi rozwiązanie zagwozdki. Wyjątkowo za nieodgadnięcie zagadki nic wam nie grozi, prócz utraty cennych minut na wykopywanie pudełeczek z niewłaściwych miejsc.
Roselyn i Bearnard zdecydowali się wybrać najbardziej wyróżniające się zwierzę - nic dziwnego, że nie przyciągało tłumów adoratorów. Lis o ciemnym umaszczeniu nie sprawiał dobrego wrażenia; od razu po wyjściu zachował od czarodziejów bezpieczną odległość, spoglądając na nich bardzo nieufnie. Na szczęście można było przypuszczać, że bojowy hart ducha zaprowadzi parę do zwycięstwa. Jednak na początek przywiódł ich do pierwszego zadania.
- zadanie nr 4:
- Po krótkiej i zadziwiająco spokojnej wędrówce docieracie do polany, na której znajduje się kilka sporych rozmiarów głazów. Wasz lis od razu zaprowadza was do jednego z nich - różni się on od pozostałych wyrzeźbionymi na powierzchni liczbami. Zrozumienie ich wymaga rzutu z biegłości numerologii, ST wynosi 30. Okazuje się, że to liczba kroków oraz kierunek, w jakim musicie podążyć w celu odnalezienia skarbu. Nieosiągnięcie wymaganych punktów oznacza po prostu dłuższe, żmudniejsze przeszukiwanie sporej wielkości polany, skutkujące bolącymi nogami. Wyjątkiem jest posiadanie lisa Mądrali, on pomoże wam znaleźć upragnione pudełko szybciej.
L.p. | Grupa | I | II | III | IV | Suma |
1. | Virginia i Constantine | - | - | - | - | 0 |
2. | Just i Keat | - | - | - | - | 0 |
3. | Solene i Ernie | - | - | - | - | 0 |
4. | Marcella i Florean | - | - | - | - | 0 |
5. | Ben i Percival | - | - | - | - | 0 |
6. | Susanne i Bertie | - | - | - | - | 0 |
7. | Charlie i Steffen | - | - | - | - | 0 |
8. | Kerstin, Gwen i Michael | - | - | - | - | 0 |
9. | Cora i Vincent | - | - | - | - | 0 |
10. | Roselyn i Bearnard | - | - | - | - | 0 |
LEGENDA:
I - wartość bonusu lub kary w bieżącej rundzie za rodzaj lisa. Może przybrać wartość +5, 0 lub -5.
II - czy zadanie zostało wykonane? +10 jeśli tak, -5 jeśli nie.
III - czy lis został ugryziony w tej rundzie przez lisa pary/drużyny niżej w rankingu? -3 jeśli tak, 0 jeśli nie.
IV - łączna suma wartości skarbu zdobytego w bieżącej rundzie. Wliczając wszelkie bonusy i kary.
SUMA - łączna suma wartości zdobytych skarbów we wszystkich dotychczasowych rundach.
I show not your face but your heart's desire
– Och… ja… dziękuję, Kerstin – powiedziała, nieco zmieszana, kompletnie nie spodziewając się komplementów. Matka jednak uczyła ją, aby nigdy nie zaprzeczać, gdy ktoś je prawił. Dlatego dodała tylko w ramach rewanżu: – Ty też wyglądasz dobrze. To znaczy, obydwoje wyglądacie – stwierdziła.
Kolejne słowa Kerstin sprawiły, że Gwen poczuła dziwną… ulgę? Jakby kamień spadł jej z serca, a żołądek postanowił zrobić radosnego fikołka. Uff, przynajmniej nie będzie im aż tak bardzo przeszkadzać! Prawda, że o to chodziło?
Na pytanie Michaela pokiwała głową.
– Tak. Miałyśmy okazję się poznać… przypadkiem – powiedziała, nie do końca chcąc wnikać w sprawę sprzed lat ani w jej ostanie nagłe pojawienie się w pokoju Kerstin. Jeśli młodsza siostra pana wilkołaka będzie chciała, sama mu o tym opowie. – A Heath jest dziś nie do zatrzymania – przyznała. – I ma dziś urodziny. Więc to dla niego w ogóle wielkie przeżycie – wyjaśniła ze śmiechem. Ślub i przyjęcie urodzinowe w jednym! Dla sześciolatka to naprawdę nie było byle co!
Razem z Kerstin wybrały lisa o mądrej mordce, który spoglądał na nie swoimi uroczymi oczkami. Gwen poczuła, że powoli wraca jej dobry nastrój, choć przy tym nie mogła pozbyć się wrażenia, że duży wpływ na to miał (kompletnie pozbawiony w tej chwili znaczenia!) fakt dotyczący relacji łączącej blondwłosą pielęgniarkę z aurorem.
Wysłuchali kolejnych instrukcji, a następnie ruszyli przez mokradła, prowadzeni przez lisa. Gwen trzymała się kawałek przed rodzeństwem, nie chcąc do końca wchodzić im w paradę. Tak czy siak, przyszli tu razem i być może chcieli po prostu spędzić trochę czasu razem. Gdy jednak las zrobił się mniej przyjemny, dziewczyna mimowolnie zbliżyła się do Michaela i Kerstin.
– Znam trochę te mokradła, ale tu jeszcze nie byłam. Myślicie, że na pewno powinniśmy iść za tym lisem? – spytała, nieco zaniepokojona. W końcu jednak dostrzegła skrzynkę. – O, to chyba skarb! – powiedziała i ruszyła spontanicznie przed siebie, otwierając skrzynkę bez większego pomyślunku. W końcu cóż takiego mogło być wewnątrz?
Wargi Gwen zadrżały, gdy tuż przed nią zmaterializował się bogin. Trup pozbawiony twarzy i butów, leżący na ziemi. W okolicach jego serca wiała dziura; brakowało mu też jednego oka. Rudowłosa natychmiast zaczęła się cofać, przerażona widokiem. Upadła nas ziemię, kompletnie brudząc swoją suknię. Zatrzymała się dopiero, gdy poczuła na plecach nogi któregoś z Tonksów. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy trup zaczął powoli wstawać. Chyba miał coś z ręką – zwisała bezwładnie u boku ciała.
Dziewczyna sięgnęła po różdżkę. To nie mogło być prawdą. Nie mogło! Na terenie Macmillanów nie ma przecież trupów!
– Riddiculus! – krzyknęła, zamykając oczy i próbując wyobrazić sobie trupa przemienionego w skrzata Johnatana przebranego za wielkanocnego króliczka.
| zgodne z zasadami k20, k100 na zaklęcie. Nie widzę k15
Kolejne słowa Kerstin sprawiły, że Gwen poczuła dziwną… ulgę? Jakby kamień spadł jej z serca, a żołądek postanowił zrobić radosnego fikołka. Uff, przynajmniej nie będzie im aż tak bardzo przeszkadzać! Prawda, że o to chodziło?
Na pytanie Michaela pokiwała głową.
– Tak. Miałyśmy okazję się poznać… przypadkiem – powiedziała, nie do końca chcąc wnikać w sprawę sprzed lat ani w jej ostanie nagłe pojawienie się w pokoju Kerstin. Jeśli młodsza siostra pana wilkołaka będzie chciała, sama mu o tym opowie. – A Heath jest dziś nie do zatrzymania – przyznała. – I ma dziś urodziny. Więc to dla niego w ogóle wielkie przeżycie – wyjaśniła ze śmiechem. Ślub i przyjęcie urodzinowe w jednym! Dla sześciolatka to naprawdę nie było byle co!
Razem z Kerstin wybrały lisa o mądrej mordce, który spoglądał na nie swoimi uroczymi oczkami. Gwen poczuła, że powoli wraca jej dobry nastrój, choć przy tym nie mogła pozbyć się wrażenia, że duży wpływ na to miał (kompletnie pozbawiony w tej chwili znaczenia!) fakt dotyczący relacji łączącej blondwłosą pielęgniarkę z aurorem.
Wysłuchali kolejnych instrukcji, a następnie ruszyli przez mokradła, prowadzeni przez lisa. Gwen trzymała się kawałek przed rodzeństwem, nie chcąc do końca wchodzić im w paradę. Tak czy siak, przyszli tu razem i być może chcieli po prostu spędzić trochę czasu razem. Gdy jednak las zrobił się mniej przyjemny, dziewczyna mimowolnie zbliżyła się do Michaela i Kerstin.
– Znam trochę te mokradła, ale tu jeszcze nie byłam. Myślicie, że na pewno powinniśmy iść za tym lisem? – spytała, nieco zaniepokojona. W końcu jednak dostrzegła skrzynkę. – O, to chyba skarb! – powiedziała i ruszyła spontanicznie przed siebie, otwierając skrzynkę bez większego pomyślunku. W końcu cóż takiego mogło być wewnątrz?
Wargi Gwen zadrżały, gdy tuż przed nią zmaterializował się bogin. Trup pozbawiony twarzy i butów, leżący na ziemi. W okolicach jego serca wiała dziura; brakowało mu też jednego oka. Rudowłosa natychmiast zaczęła się cofać, przerażona widokiem. Upadła nas ziemię, kompletnie brudząc swoją suknię. Zatrzymała się dopiero, gdy poczuła na plecach nogi któregoś z Tonksów. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy trup zaczął powoli wstawać. Chyba miał coś z ręką – zwisała bezwładnie u boku ciała.
Dziewczyna sięgnęła po różdżkę. To nie mogło być prawdą. Nie mogło! Na terenie Macmillanów nie ma przecież trupów!
– Riddiculus! – krzyknęła, zamykając oczy i próbując wyobrazić sobie trupa przemienionego w skrzata Johnatana przebranego za wielkanocnego króliczka.
| zgodne z zasadami k20, k100 na zaklęcie. Nie widzę k15
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
#1 'k20' : 20
--------------------------------
#2 'k100' : 14
#1 'k20' : 20
--------------------------------
#2 'k100' : 14
Spodobało jej się to. Ten krótki moment, kiedy Cony ujął jej dłoń i okręcił ją jak w tańcu. Zatrzymała się na chwilę, a może to czas nagle zwolnił? Spoglądając na młodzieńca obdarzyła go promiennym uśmiechem zupełnie ignorując to przyspieszone bicie serca, które z pewnością było spowodowane jej tanecznym krokiem i tym miłym gestem, którego zupełnie się nie spodziewała. To wszystko sprawiło, że nawet ciut zwolniła kroku... choć nie na długo, najwyraźniej pchana do mokradeł jakąś niewidzialną siłą.
Na wzmiankę o rozmowie, którą młody Ollivander być może powinien przeprowadzić z Tonym, Gin zachichotała cicho. Constantine doskonale odegrał swoją rolę. Pokiwała zresztą ochoczo głową.
- I to poważnie - dodała bardzo rzeczowym tonem, choć błąkający jej się po twarzy uśmiech, nie zniknął ani na moment. To był cudowny dzień, a w towarzystwie Cony'ego czuła się beztrosko swobodnie.
Kiedy otrzymali czepeczki od skrzata, zupełnie się nie przejęła tym, że ta jej - z rysunkiem złotego znikacza - kolorystycznie gryzła się dosłownie ze wszystkim: począwszy od sukienki na włosach skończywszy, i rozbawiona czym prędzej ją sobie ubrała przekrzywiając figlarnie na głowie. Zdecydowanie większą uwagę poświęciła czapeczce należącej do Constantina z ciekawością przyglądając się jego działaniom, a potem także efektowi końcowemu.
- Nieśmiałek? - zauważyła z lekkim rozbawieniem. - Pasuje ci jak ulał - oświadczyła z uśmiechem, nie precyzując czy chodziło o dopasowanie stworzenia do samej osoby Cony'ego czy po prostu ozdoby do kapelusza. Właściwie to chyba jedno i drugie.
Kiedy zasady zostały objaśnione (Gin ukradkowo, tak żeby za bardzo nie przeszkadzać prowadzącemu, pomachała do Susie), a ich lisek wybrany, można było w końcu przystąpić do zabawy. Był tylko jeden problem.
Gin wpatrywała się w ich rudzielca w napięciu, ale ten długo zastanawiał się dokąd ich poprowadzić. Przynajmniej tak początkowo wyglądał stojąc w bezruchu i przyglądając im się szklistymi z lekka, wielkimi ślepkami. Inni jego lisi przyjaciele już dawno pomknęli na moczary prowadząc pozostałe pary do skarbów, a ich uroczy zwierz...? Może był chory?
- No, lisku - jęknęła żałośnie Gin, zerkając zmartwiona na inne drużyny. Na szczęście zwierzę dosłownie w tym samym momencie ruszyło z miejsca prowadząc ich do pierwszego zadania. Może niezbyt żwawo to robił, Gin przez to musiała znacznie zwolnić, ale za to dzięki temu mogła pokazać Cony'emu dokładnie jak należało się przemieszczać po moczarach, żeby nie wpaść po kostki w błoto.
- Kamienie zazwyczaj są bezpieczne, choć musisz uważać na te zamszone, bo mogą być śliskie. Na takie kępy trawy też można spokojnie wskakiwać, a tamte omijaj, bo tylko wyglądają na suche, tak naprawdę rosną w głębokiej wodzie - tłumaczyła. Nie, kompletnie nie znała się na roślinach, ale na moczarach spędziła tyle czasu, że wiedziała od których miejsc należało trzymać się z daleka.
W ten sposób lisek doprowadził ich do rozłożystego drzewa opisanego runami, które jednak kompletnie nic nie mówiły Gin. Spojrzała bezradnie najpierw na wyryte w korze znaki, później na Cony'ego.
- Nie znam się na runach - przyznała trochę zmartwiona, ale szybko odzyskała uśmiech i zapał. - Ale to nie może być takie trudne - oświadczyła. - Spójrz, trzeba chyba przejść po tych kamieniach!
Nie czekając na nic ruszyła przodem skacząc z kamienia na kamień zupełnie intuicyjnie, a nuż się uda...?
k15 - skarb
k100 ST 30 (-40 za brak biegłości)
Na wzmiankę o rozmowie, którą młody Ollivander być może powinien przeprowadzić z Tonym, Gin zachichotała cicho. Constantine doskonale odegrał swoją rolę. Pokiwała zresztą ochoczo głową.
- I to poważnie - dodała bardzo rzeczowym tonem, choć błąkający jej się po twarzy uśmiech, nie zniknął ani na moment. To był cudowny dzień, a w towarzystwie Cony'ego czuła się beztrosko swobodnie.
Kiedy otrzymali czepeczki od skrzata, zupełnie się nie przejęła tym, że ta jej - z rysunkiem złotego znikacza - kolorystycznie gryzła się dosłownie ze wszystkim: począwszy od sukienki na włosach skończywszy, i rozbawiona czym prędzej ją sobie ubrała przekrzywiając figlarnie na głowie. Zdecydowanie większą uwagę poświęciła czapeczce należącej do Constantina z ciekawością przyglądając się jego działaniom, a potem także efektowi końcowemu.
- Nieśmiałek? - zauważyła z lekkim rozbawieniem. - Pasuje ci jak ulał - oświadczyła z uśmiechem, nie precyzując czy chodziło o dopasowanie stworzenia do samej osoby Cony'ego czy po prostu ozdoby do kapelusza. Właściwie to chyba jedno i drugie.
Kiedy zasady zostały objaśnione (Gin ukradkowo, tak żeby za bardzo nie przeszkadzać prowadzącemu, pomachała do Susie), a ich lisek wybrany, można było w końcu przystąpić do zabawy. Był tylko jeden problem.
Gin wpatrywała się w ich rudzielca w napięciu, ale ten długo zastanawiał się dokąd ich poprowadzić. Przynajmniej tak początkowo wyglądał stojąc w bezruchu i przyglądając im się szklistymi z lekka, wielkimi ślepkami. Inni jego lisi przyjaciele już dawno pomknęli na moczary prowadząc pozostałe pary do skarbów, a ich uroczy zwierz...? Może był chory?
- No, lisku - jęknęła żałośnie Gin, zerkając zmartwiona na inne drużyny. Na szczęście zwierzę dosłownie w tym samym momencie ruszyło z miejsca prowadząc ich do pierwszego zadania. Może niezbyt żwawo to robił, Gin przez to musiała znacznie zwolnić, ale za to dzięki temu mogła pokazać Cony'emu dokładnie jak należało się przemieszczać po moczarach, żeby nie wpaść po kostki w błoto.
- Kamienie zazwyczaj są bezpieczne, choć musisz uważać na te zamszone, bo mogą być śliskie. Na takie kępy trawy też można spokojnie wskakiwać, a tamte omijaj, bo tylko wyglądają na suche, tak naprawdę rosną w głębokiej wodzie - tłumaczyła. Nie, kompletnie nie znała się na roślinach, ale na moczarach spędziła tyle czasu, że wiedziała od których miejsc należało trzymać się z daleka.
W ten sposób lisek doprowadził ich do rozłożystego drzewa opisanego runami, które jednak kompletnie nic nie mówiły Gin. Spojrzała bezradnie najpierw na wyryte w korze znaki, później na Cony'ego.
- Nie znam się na runach - przyznała trochę zmartwiona, ale szybko odzyskała uśmiech i zapał. - Ale to nie może być takie trudne - oświadczyła. - Spójrz, trzeba chyba przejść po tych kamieniach!
Nie czekając na nic ruszyła przodem skacząc z kamienia na kamień zupełnie intuicyjnie, a nuż się uda...?
k15 - skarb
k100 ST 30 (-40 za brak biegłości)
chase the wind
Virginia Macmillan
Zawód : nieoficjalna sanitariuszka Macmillanów
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I will ride,
I will fly,
Chase the wind
And touch the sky
I will fly,
Chase the wind
And touch the sky
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Virginia Macmillan' has done the following action : Rzut kością
#1 'k15' : 4
--------------------------------
#2 'k100' : 4
#1 'k15' : 4
--------------------------------
#2 'k100' : 4
Kerstin nigdy nie poznała Heatha, więc nie mogła dać Gwen podobnej rady co Michael. Mogła się za to ucieszyć i uśmiechnąć z sympatią - uwielbiała dzieci od kiedy w trakcie studiów odbywała praktyki w sierocińcu. Tamte dzieci mieszkały w trudnych warunkach i gdyby tylko było to fizycznie możliwe, najchętniej zabrałaby stamtąd wszystkie i znalazła im bezpieczny dom. Podziękowała za komplement, a potem wycofała się nieco, by dać bratu więcej swobody w rozmowie ze znajomą. Poza tym - choć może to tylko wrażenie - Gwen jakby pokraśniała rozmawiając z Mike'em. W sumie wyglądali razem nawet uroczo, a Mike'owi przydałoby się trochę rozluźniającego, kobiecego towarzystwa... Może jednak była tutaj piątym kołem u wozu? Albo, nie tak pesymistycznie... duszką zesłaną przez los, by właściwie pokierować biegiem wydarzeń? Uśmiechnęła się tajemniczo, a potem odwróciła na moment, by odpowiedzieć na przywitanie Just i towarzyszącego jej mężczyzny, Keata. Poznawała coraz więcej ludzi i czuła się z tym znacznie lepiej.
Lis, którego wybrały z Gwen, był raczej spokojny, ale tak uroczy, że Kerstin musiała schować ramiona za plecami, by przypadkiem nie wyciągnąć rąk i nie spróbować go pogłaskać. Ale miał takie miękkie futerko i mądry pyszczek!
- Zobaczcie, chyba mnie polubił - powiedziała radośnie, ponieważ zwierzę okrążyło ją kilka razy i porządnie obwąchało. Nie była ekspertem od zwierzęcego języka, ale to na pewno musiało oznaczać coś dobrego. - Jesteś najpiękniejszym liskiem jakiego kiedykolwiek widziałam - powitała go, zginając lekko kolana. W końcu znajomość najlepiej rozpocząć komplementem.
Wkrótce później rozpoczęła się przygoda. Co mogłoby być bardziej baśniowe od wędrówki przez moczary śladem rudego lisa i to jeszcze w poszukiwaniu skarbów? Nic, ot co.
- To najbardziej magiczna rzecz w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłam! - może ekscytowała się trochę za bardzo, ale w przeciwieństwie do Gwen i Mike'a nie miała nigdy okazji uczyć się w zamku ani czarować ani hodować smoków. Zarumieniła się lekko na wspomnienie wielkiego nieporozumienia sprzed miesiąca, ale dość szybko powróciła do siebie, bo wokół zaczynało się robić coraz mroczniej i nieprzyjaźnie.
- Chyba o to chodzi, że musimy iść za lisem? - odpowiedziała niepewnie Kerstin, przystając nieco bliżej do Michaela. Mimo wszystko starała się dokładnie rozglądać, żeby niczego nie przegapić.
Gwen szła przodem i pierwsza dostrzegła skarb: to było bardzo pokrzepiające, bo przynajmniej mieli pewność, że nie zboczyli przypadkiem w jakieś zakazane rejony mokradeł. Czarodziejka otworzyła skrzynkę, a Kerstin bez lęku się do niej zbliżyła, zainteresowana tym, co może kryć się w środku. Sekundę później odskoczyła - w pustym miejscu pomiędzy dwoma drzewami nagle zupełnie znikąd zmaterializował się trup. Gnijący, zdeformowany trup!
- Mike! - krzyknęła Kerstin instynktownie, nie mając pojęcia, co zrobić.
Czy ktoś tutaj umarł? Czy... zapiszczała, kiedy ciało wbrew wszelkiej logice zaczęło wstawać i iść w stronę Gwen. To musiał być jakiś potwór, może magiczny. Biedna czarodziejka upadła na ziemię i próbowała rzucić jakieś zaklęcie, ale ohyda wcale nie zniknęła, co więcej, nieubłaganie zbliżała się do dziewczyny. Kerstin zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy i wygrzebała z przemokłej ziemi kamyk. Nie wierzyła naprawdę, że to może pomóc, ale chciała dać bratu i Gwen więcej czasu na to, by wpadli na pomysł jakiegoś lepszego zaklęcia. Poza tym - przecież nie mogła stać bezczynnie, na litość!
Wybiegła krok do przodu, nieco przed Gwen i cisnęła kamień z bliska, mając nadzieję trafić potwora w głowę. Zanim jednak kamyk doleciał, stwór nagle zniknął, a na jego miejscu pojawiła się wielka ściana ognia pożerająca leżące na ziemi mokre kłody. To nie miało najmniejszego sensu, lecz Kerstin niczego nie bała się tak jak ognia, a kolorowe płomienie otaczały ją teraz ze wszystkich stron, miała wrażenie, że zaraz udusi się ze strachu. Nie widząc drogi ucieczki, zakryła twarz rękami i krzyknęła.
k6 na ozdobę, bo zapomniałam w pierwszym poście oraz k15 na wartość skarbu
Lis, którego wybrały z Gwen, był raczej spokojny, ale tak uroczy, że Kerstin musiała schować ramiona za plecami, by przypadkiem nie wyciągnąć rąk i nie spróbować go pogłaskać. Ale miał takie miękkie futerko i mądry pyszczek!
- Zobaczcie, chyba mnie polubił - powiedziała radośnie, ponieważ zwierzę okrążyło ją kilka razy i porządnie obwąchało. Nie była ekspertem od zwierzęcego języka, ale to na pewno musiało oznaczać coś dobrego. - Jesteś najpiękniejszym liskiem jakiego kiedykolwiek widziałam - powitała go, zginając lekko kolana. W końcu znajomość najlepiej rozpocząć komplementem.
Wkrótce później rozpoczęła się przygoda. Co mogłoby być bardziej baśniowe od wędrówki przez moczary śladem rudego lisa i to jeszcze w poszukiwaniu skarbów? Nic, ot co.
- To najbardziej magiczna rzecz w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłam! - może ekscytowała się trochę za bardzo, ale w przeciwieństwie do Gwen i Mike'a nie miała nigdy okazji uczyć się w zamku ani czarować ani hodować smoków. Zarumieniła się lekko na wspomnienie wielkiego nieporozumienia sprzed miesiąca, ale dość szybko powróciła do siebie, bo wokół zaczynało się robić coraz mroczniej i nieprzyjaźnie.
- Chyba o to chodzi, że musimy iść za lisem? - odpowiedziała niepewnie Kerstin, przystając nieco bliżej do Michaela. Mimo wszystko starała się dokładnie rozglądać, żeby niczego nie przegapić.
Gwen szła przodem i pierwsza dostrzegła skarb: to było bardzo pokrzepiające, bo przynajmniej mieli pewność, że nie zboczyli przypadkiem w jakieś zakazane rejony mokradeł. Czarodziejka otworzyła skrzynkę, a Kerstin bez lęku się do niej zbliżyła, zainteresowana tym, co może kryć się w środku. Sekundę później odskoczyła - w pustym miejscu pomiędzy dwoma drzewami nagle zupełnie znikąd zmaterializował się trup. Gnijący, zdeformowany trup!
- Mike! - krzyknęła Kerstin instynktownie, nie mając pojęcia, co zrobić.
Czy ktoś tutaj umarł? Czy... zapiszczała, kiedy ciało wbrew wszelkiej logice zaczęło wstawać i iść w stronę Gwen. To musiał być jakiś potwór, może magiczny. Biedna czarodziejka upadła na ziemię i próbowała rzucić jakieś zaklęcie, ale ohyda wcale nie zniknęła, co więcej, nieubłaganie zbliżała się do dziewczyny. Kerstin zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy i wygrzebała z przemokłej ziemi kamyk. Nie wierzyła naprawdę, że to może pomóc, ale chciała dać bratu i Gwen więcej czasu na to, by wpadli na pomysł jakiegoś lepszego zaklęcia. Poza tym - przecież nie mogła stać bezczynnie, na litość!
Wybiegła krok do przodu, nieco przed Gwen i cisnęła kamień z bliska, mając nadzieję trafić potwora w głowę. Zanim jednak kamyk doleciał, stwór nagle zniknął, a na jego miejscu pojawiła się wielka ściana ognia pożerająca leżące na ziemi mokre kłody. To nie miało najmniejszego sensu, lecz Kerstin niczego nie bała się tak jak ognia, a kolorowe płomienie otaczały ją teraz ze wszystkich stron, miała wrażenie, że zaraz udusi się ze strachu. Nie widząc drogi ucieczki, zakryła twarz rękami i krzyknęła.
k6 na ozdobę, bo zapomniałam w pierwszym poście oraz k15 na wartość skarbu
The member 'Kerstin Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 4
--------------------------------
#2 'k15' : 15
#1 'k6' : 4
--------------------------------
#2 'k15' : 15
Wesele nie mogło obyć się bez zabaw, a zabawy - bez obecności Benjamina, który pomimo ponurych życiowych okoliczności oraz trosk dnia codziennego postanowił tego wyjątkowego popołudnia dobrze się bawić. Cieszyć ładną pogodą, obecnością przyjaciół, a przede wszystkim faktem, że blisko siebie rodzinę. W tym, Percivala, uznanego przecież już za nieodłączną część składową serca oraz domu, nie będącego tylko budynkiem, a stanem świadomości. Owszem, musieli udawać i kreować swą relację w moralnych odcieniach, lecz nie było to niczym nowym - a urocza para, jaką tworzyli z Hannah, mogła właściwie wiele wyjaśnić nadmiernie podejrzliwym zainteresowanym. To nic dziwnego, że starszy brat wspiera wybranka młodszej siostry i się z nim przyjaźni - tak, taka wersja mogła obowiązywać, a Jaimie odetchnąć z ulgą. Bo w końcu nie dość, że mógł bezkarnie gapić się na eleganckiego Blake'a, to jeszcze nie czuł zazdrości o dziewczynę mu towarzyszącą.
Po kilku tańcach i kilku kieliszkach alkoholu, Jaimie zdążył się zgrzać a pokryta pomadą fryzura zupełnie przestała zachwycać gładkością: loki skręciły się jeszcze mocniej, powoli zamieniając włosy w sierść nastroszonego baranka. Wright szczęśliwie się tym nie przejmował, z radością odnajdując Percivala w tłumie osób gotowych na wzięcie udziału w jednej z zabaw. - Konkury i walka o zwycięstwo, to lubię. Na pewno wygramy, nie ma innej możliwości - odparł na propozycję mężczyzny od razu, przystając obok niego i może nieco zbyt długo gapiąc się na arystokratyczny profil, zaklęty w zamyśleniu nad wyborem lisa. Odchrząknął, próbując zapić dyskomfort ostatnim łykiem alkoholu, który odłożył w końcu na jedną z tac. Dziwnie było stać obok Percy'ego jak gdyby nigdy nic, nie mogąc dać mu przyjacielskiego kuksańca ani znacznie mniej platonicznie przesunąć dłonią po męskim biodrze. - Nie czujesz się dziwnie? Wiesz, kiedy to wszystko jeszcze się...nie ułożyło, to łatwiej byłoby mi tak...no, się dystansować - mruknął pod nosem, zapobiegawczo zniżając głos, choć właściwie nie pytał o nic jednoznacznego. Później ominął kucającego bruneta, by przyjrzeć się lisowi z drugiej strony. - Co za uroczy futrzak - skomentował z mieszaniną czułości i ojcowskich uczuć, ledwie powstrzymując się od wzięcia lisa na ręce. - Niech mówią se, co chcą, zabieramy go. Nie wróci do klatki ani na żadne treningi -szepnął, pochylając się nad łaszącym się do nóg rudzielcem. - Dobra, drużyno, idźmy rozkwasić innym nosy i zdobądźmy ten skarb! - powiedział w końcu, drapiąc lisa za uchem, po czym ruszył za zwierzakiem w stronę zarośli, nasłuchując...śpiewu? Rzucił porozumiewawcze spojrzenie Blake'owi, po czym przelazł nad jedną z kłód, podążając za lisem. Ten w końcu doprowadził ich do skarbu, bronionego przez wyjątkowo uroczego ptaka. - Lelek, co nie? Nie do końca go widzę - mruknął do Percy'ego, przyglądając się śpiewającemu stworzeniu, które najwidoczniej nie zamierzało oddać im skarbu, dopóki nie dołączą do treli. Wright nie zastanawiał się długo, śpiewać nie potrafił, co nie powstrzymywało tubalnego głosu od spełniania się artystycznie przy goleniu lub pod prysznicem. Z Percivalem obok łatwiej było sobie wyobrazić, że znajduje się w takich właśnie okolicznościach - zaczął więc nucić ochrypłym, nierównym głosem, starając się naśladować lelka wróżebnika oraz jakoś oddać nurt melodii, raz cichszy, raz głośniejszy, odbijający się echem od otaczających ich drzew.
| nucę, brak biegłości
Po kilku tańcach i kilku kieliszkach alkoholu, Jaimie zdążył się zgrzać a pokryta pomadą fryzura zupełnie przestała zachwycać gładkością: loki skręciły się jeszcze mocniej, powoli zamieniając włosy w sierść nastroszonego baranka. Wright szczęśliwie się tym nie przejmował, z radością odnajdując Percivala w tłumie osób gotowych na wzięcie udziału w jednej z zabaw. - Konkury i walka o zwycięstwo, to lubię. Na pewno wygramy, nie ma innej możliwości - odparł na propozycję mężczyzny od razu, przystając obok niego i może nieco zbyt długo gapiąc się na arystokratyczny profil, zaklęty w zamyśleniu nad wyborem lisa. Odchrząknął, próbując zapić dyskomfort ostatnim łykiem alkoholu, który odłożył w końcu na jedną z tac. Dziwnie było stać obok Percy'ego jak gdyby nigdy nic, nie mogąc dać mu przyjacielskiego kuksańca ani znacznie mniej platonicznie przesunąć dłonią po męskim biodrze. - Nie czujesz się dziwnie? Wiesz, kiedy to wszystko jeszcze się...nie ułożyło, to łatwiej byłoby mi tak...no, się dystansować - mruknął pod nosem, zapobiegawczo zniżając głos, choć właściwie nie pytał o nic jednoznacznego. Później ominął kucającego bruneta, by przyjrzeć się lisowi z drugiej strony. - Co za uroczy futrzak - skomentował z mieszaniną czułości i ojcowskich uczuć, ledwie powstrzymując się od wzięcia lisa na ręce. - Niech mówią se, co chcą, zabieramy go. Nie wróci do klatki ani na żadne treningi -szepnął, pochylając się nad łaszącym się do nóg rudzielcem. - Dobra, drużyno, idźmy rozkwasić innym nosy i zdobądźmy ten skarb! - powiedział w końcu, drapiąc lisa za uchem, po czym ruszył za zwierzakiem w stronę zarośli, nasłuchując...śpiewu? Rzucił porozumiewawcze spojrzenie Blake'owi, po czym przelazł nad jedną z kłód, podążając za lisem. Ten w końcu doprowadził ich do skarbu, bronionego przez wyjątkowo uroczego ptaka. - Lelek, co nie? Nie do końca go widzę - mruknął do Percy'ego, przyglądając się śpiewającemu stworzeniu, które najwidoczniej nie zamierzało oddać im skarbu, dopóki nie dołączą do treli. Wright nie zastanawiał się długo, śpiewać nie potrafił, co nie powstrzymywało tubalnego głosu od spełniania się artystycznie przy goleniu lub pod prysznicem. Z Percivalem obok łatwiej było sobie wyobrazić, że znajduje się w takich właśnie okolicznościach - zaczął więc nucić ochrypłym, nierównym głosem, starając się naśladować lelka wróżebnika oraz jakoś oddać nurt melodii, raz cichszy, raz głośniejszy, odbijający się echem od otaczających ich drzew.
| nucę, brak biegłości
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k15' : 5
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k15' : 5
-Nie macie szans. - mruknął do Just i Keata, a gdy tylko odeszli, roześmiał się do swoich towarzyszek, będąc w wyraźnie dobrym humorze.
-Drogie panie, nie jesteście wtajemniczone, ale chodzi o honor i porządek kuchni w nowym domu. Musimy ich pokonać. - zerknął wymownie na Kerstin, która mogła pamiętać, jak spierali się z Just o przemeblowywanie jego starej kuchni.
Gwen wydawała się doskonale dogadywać z jego siostrą i była urocza i uroczo nieśmiała, jak zawsze. Zrobiło mu się jakoś miło, gdy ich skomplementowała, a pamięcią odruchowo powrócił do pysznego śniadania, jakie zaoferowała mu po marcowej pełni.
-Och...dzięki, ty też bardzo ładnie wyglądasz... Kerstin wybrała mi koszulę. - zaczął, nawet nie wiedząc kiedy zaczynając brzmieć na onieśmielonego. Odchrząknął. To pewnie na wspomnienie pełni, albo po prostu dawno nie pokazywał się nigdzie w garniturze.
Pokiwał z rozbawieniem głową nad zachwytem pań liskiem, który wydawał się przemądrzały, a potem dał liskowi prowadzić i ruszył na tyłach, za paniami.
I to był błąd. Powinien być liderem, a nie gentlemanem, bo oto ze szkatułki wyłonił się trup. Instynktownie zasłonił ciałem Kerstin, by nie musiała patrzeć, a w duchu zezłościł się na gospodarzy za niewyczyszczenie terenu z boginów. Nie chciał, aby jego siostra dowiadywała się o nich w taki sposób!
Gwen szybko domyśliła się co to i zareagowała, a Michael wiedział, że jest utalentowaną czarodziejką i nie wątpił, że sobie poradzi, egoistycznie ucieszył się zresztą, że widzą jej bogina, a nie jego (bo ten jeszcze bardziej przestraszyłby obie panie)...
...ale chyba jednak sobie nie poradziła. A Kerstin, kochana i odważna Kerstin, wyrwała się do przodu.
-Kerstin, nie! To bogin, przejmuje twój największy... - bezradnie zobaczył, jak przed siostrą wyrasta ściana ognia. -...lęk. - westchnął ciężko i szybko wysunął się przed bogina, z różdżką w gotowości. Wzdrygnął się, gdy stwór momentalnie przemienił się w wilkołaka nad ciałem ich matki.
Kerstin, nie patrz.
-Riddiculus! - warknął w tej samej sekundzie, chcąc jak najprędzej przegnać okropne widmo. Wyobraził sobie, jak ciało znika, a bogin zamienia się w słodkiego szczeniaka w czapeczce z pomponikiem.
1. k100 bogin
2. k15 zadanie
-Drogie panie, nie jesteście wtajemniczone, ale chodzi o honor i porządek kuchni w nowym domu. Musimy ich pokonać. - zerknął wymownie na Kerstin, która mogła pamiętać, jak spierali się z Just o przemeblowywanie jego starej kuchni.
Gwen wydawała się doskonale dogadywać z jego siostrą i była urocza i uroczo nieśmiała, jak zawsze. Zrobiło mu się jakoś miło, gdy ich skomplementowała, a pamięcią odruchowo powrócił do pysznego śniadania, jakie zaoferowała mu po marcowej pełni.
-Och...dzięki, ty też bardzo ładnie wyglądasz... Kerstin wybrała mi koszulę. - zaczął, nawet nie wiedząc kiedy zaczynając brzmieć na onieśmielonego. Odchrząknął. To pewnie na wspomnienie pełni, albo po prostu dawno nie pokazywał się nigdzie w garniturze.
Pokiwał z rozbawieniem głową nad zachwytem pań liskiem, który wydawał się przemądrzały, a potem dał liskowi prowadzić i ruszył na tyłach, za paniami.
I to był błąd. Powinien być liderem, a nie gentlemanem, bo oto ze szkatułki wyłonił się trup. Instynktownie zasłonił ciałem Kerstin, by nie musiała patrzeć, a w duchu zezłościł się na gospodarzy za niewyczyszczenie terenu z boginów. Nie chciał, aby jego siostra dowiadywała się o nich w taki sposób!
Gwen szybko domyśliła się co to i zareagowała, a Michael wiedział, że jest utalentowaną czarodziejką i nie wątpił, że sobie poradzi, egoistycznie ucieszył się zresztą, że widzą jej bogina, a nie jego (bo ten jeszcze bardziej przestraszyłby obie panie)...
...ale chyba jednak sobie nie poradziła. A Kerstin, kochana i odważna Kerstin, wyrwała się do przodu.
-Kerstin, nie! To bogin, przejmuje twój największy... - bezradnie zobaczył, jak przed siostrą wyrasta ściana ognia. -...lęk. - westchnął ciężko i szybko wysunął się przed bogina, z różdżką w gotowości. Wzdrygnął się, gdy stwór momentalnie przemienił się w wilkołaka nad ciałem ich matki.
Kerstin, nie patrz.
-Riddiculus! - warknął w tej samej sekundzie, chcąc jak najprędzej przegnać okropne widmo. Wyobraził sobie, jak ciało znika, a bogin zamienia się w słodkiego szczeniaka w czapeczce z pomponikiem.
1. k100 bogin
2. k15 zadanie
Can I not save one
from the pitiless wave?
Mokradło
Szybka odpowiedź