Wydarzenia


Ekipa forum
Stadion Harpii, Walia
AutorWiadomość
Stadion Harpii, Walia [odnośnik]23.07.15 10:40
First topic message reminder :

Stadion Harpii z Holyhead

★★
Miejsce treningów i meczy Harpii. Położony w okolicach rodzinnej miejscowości drużyny, czyli Holyhead w Walii. Obłożony zaklęciami chroniącymi przed wtargnięciem mugoli, dla niemagicznych wygląda jak... bagno. Prócz widowni gotowej pomieścić do 3 tysięcy widzów, można tu znaleźć biuro, sklepik z drużynowymi akcesoriami i oczywiście dwie szatnie.

Możliwość gry w quidditcha


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:27, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Harpii, Walia - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stadion Harpii, Walia [odnośnik]13.08.22 0:21
Może i Maria bardziej przykładała się do zaklęć i nauki niż Celine, ale dalej nie należała do prymusów. Zazwyczaj jej wyniki mieściły się w dość przeciętnym spektrum, może za wyjątkiem tych dziedzin nauki, do których miała po prostu talent. Opieka nad magicznymi stworzeniami i numerologia jednakże rzadko kiedy przekładały się bezpośrednio na używanie różdżki. Owszem, znajomość numerologii była szczególnie przydatna do zrozumienia samej idei zaklęć, podobno trochę też do pułapek, ale Multon musiała niestety zawieść oczekiwania swej przyjaciółki, prezentując jej inną od zamierzonej odpowiedź:
— Jeszcze nie — zazwyczaj jednak takie wyznania miały u Marii cierpki smak, wpadający w słoność od łez; teraz jednak brzmiały zupełnie inaczej, wesoło jakoś, jakby ktoś wreszcie wlał w nią przekonanie, że naprawdę mogła robić bardzo wiele rzeczy, które wcześniej uznawała za trudne lub niemożliwe. — Ale znam kogoś, kto je potrafi. I poproszę, by mi pokazał — dodała po chwili, zaraz jednak znów zamieniając się w słuch. Czasami, jeszcze w szkole, łapała się na tym, że lubiła słuchać melodii głosu Celine. Chociaż była baletnicą i nie miała wiele wspólnego ze śpiewem, sam dźwięk wypowiadanych przez nią słów i miękkość głosek sprawiały, że nie bijące szaleńczo serce uspokajało się wreszcie, mogła się poczuć naprawdę dobrze. Wtedy też nie było ważne co mówiła półwila, a w jaki sposób to robiła. Dzisiaj jednak Maria skupiała się na przyjaciółce tak mocno, jak tylko pozwalało jej jednoczesne latanie na miotle.
Skręciła nią, aby weszły w łagodny okrąg.
— Elodie Davies chyba uruchomiłaby wszystkie pułapki, nie miała dużo szczęścia — przyznała cicho, kiwając kilkukrotnie głową. Inne dzieci w Beauxbatons uznały tamto wydarzenie za coś zabawnego, lecz współczująca Maria zawsze widziała w tym coś niezwykle przykrego. — Ale w szkole nas tego nie uczyli. Nie wiem, czy ktokolwiek we Francji myślał kiedyś o pułapkach... To chyba... — zawiesiła na moment głos, spoglądając znad ramienia Celine na to, co przed nimi. Szarawy, walijski horyzont nie wyglądał znowu tak pięknie, jak w pełni lata, ale nie było przecież zupełnie źle, czyż nie? — Wiesz. Chyba dużo osób sobie o tym przypomniało niedawno — dodała wymijająco, wzdychając przy tym cicho. Miała podejrzenie, że to właśnie wojna sprawiła, że czarodzieje wracali do tradycyjnych sposobów zabezpieczania siebie, swych rodzin i domów. Ale nie po to się odnalazły, by teraz rozmawiać o wojnie, nie teraz, w przestworzach, nie gdy nad Celine zebrały się ponownie ciemne chmury, rzucające w jej stronę grom za gromem niespodziewanych wiadomości.
Elric. Celine mówiła jej kiedyś o nim, znajome imię zabrzęczało gdzieś w pamięci, sprawiając, że napięte ramiona Marii rozluźniły się nieco. Lovegood mówiła dalej, dłonie półwili wcześniej spoczywające na jej własnych zsunęły się na trzonek miotły, zacisnęły się na niej mocno, Maria musiała to zauważyć. Kotłujące się w przyjaciółce emocje były usprawiedliwione, tak bardzo chciała pomóc jej nosić ten ciężar...
— Cii, Celinko — szepnęła zatem, raz jeszcze składając drobnego buziaka na jej twarzy, tym razem na linii szczęki, do której miała najwygodniejszy dostęp. — Twój ojciec nie zachował się ładnie, ale... Przecież masz brata. To bardzo dobra wiadomość. Nie być na tym świecie tak zupełnie samej... — ciągnęła, tonem odrobinę wyższym niż zwykle, chcąc uspokoić nerwy Celine, pokazać jej przecież, że nawet z czegoś złego można było wyciągnąć dobro. Dla wielu ludzi nie było w świecie nic gorszego od samotności właśnie. Maria co prawda mieszkała sama, większość swego czasu spędzając wśród książek lub w rezerwacie, ale i ona co niedzielę odwiedzała rodzinny dom, siadała przy stole z rodzicami, siostrami i ich mężami. Dobrze, że i przyjaciółka miała wsparcie tych, którzy kochali ją bezinteresownie.
Aż wreszcie nos, zimny od pędu walijskiego wiatru, musnął drugi, równie zimny. Skrzące od nadpływających łez, poczerwieniałe oczy otworzyły się szerzej, Maria zamrugała kilkukrotnie, aż wreszcie zaśmiała się; krótko, choć dźwięcznie, ale nawet Celine nie miała za dużo okazji, by słyszeć ten chichot. Żywot Marii nie był znaczony tragediami, ale od początku ciągnęła za sobą tren smutku, który czasami — w obecności serca tak jej bliskiego — mogła na chwilę odpiąć.
— Nie będę — obiecała nie płakać, zatem musiała dalej przełknąć łzy; jedno było pewne — była szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa, z Celine w ramionach, wysoko w przestworzach, gdzie tylko chmury mogły słuchać ich zwierzeń. A Celine, Celine wciąż była tak samo słodka, jak kiedyś, tak samo w oczach swej przyjaciółki wartościowa i czysta. Zaproszenie na nocowanie było słodyczą, której nie spodziewała się powstrzymać. Myśli wybiegły do przeszłości, do nocy spędzonych wspólnie na marmurze korytarzy. — Tak jak kiedyś? — spytała, tym razem sama odrywając jedną ze swych dłoni od trzonka miotły, ostrożnie rozprostowując zaciśnięte palce półwili, aż wreszcie ułożyła swą dłoń na tych jej. Tak jak kiedyś, z duchami?

| z/t x2


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Stadion Harpii, Walia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach