Wydarzenia


Ekipa forum
Cukiernia "Czekoladowa Rzeka"
AutorWiadomość
Cukiernia "Czekoladowa Rzeka" [odnośnik]20.06.19 14:31
First topic message reminder :

Cukiernia "Czekoladowa Rzeka"

★★
Cukiernia "Czekoladowa Rzeka" była w rodzinie Thorne'ów od pokoleń. Pomimo zmiany właściciela dalej skupia się ona - jak sama nazwa wskazuje - bardziej na wyrobach czekoladowych niżeli na żelatynowych. Na zewnątrz często wystawiane są stoliki dla tych, którzy chcą cieszyć się słodkościami na świeżym powietrzu. Dla tych jednak, którzy decydują się na posiłek na wynos, produkty pakowane są w urocze paczuszki nie tylko dla zabezpieczenia, ale i dla estetyki.
Na samym progu klienta wita słodka woń i brak gwaru. Z miłą chęcią odbywa się rozmowy w towarzystwie rozmaitego jedzenia. Można więc powiedzieć, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Oprócz tej mieszczącej się na Pokątnej, na świecie istnieje również wiele innych cukierni pod tą samą nazwą, między innymi w Rosji. Nic więc dziwnego, że linia tych cukierni jest nie tylko uwielbiana przez wzgląd na jakość towarów czy atmosferę, ale i dość znana wśród przeciętnych czarodziejów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:20, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cukiernia "Czekoladowa Rzeka" - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Cukiernia "Czekoladowa Rzeka" [odnośnik]26.06.24 21:54
Jej brwi drgnęły w niedokończony geście oburzenia który zdążyła opanować, nim ktokolwiek byłby w stanie go dostrzec. Choć właściwie zwrócona w stronę reportera, któremu łaskawie uzupełniła słowa Evandry, się nie obawiała. Bo zajęty był każdą z kobiet obok niej, nie poświęcając jej nawet uncji uwagi. Jednej kapki. Pytając na zmianę to jedną, to drugą, jakby była niewidzialna. Te flesze które błyskały prawdopodobnie nawet ją obejmowały. Co za potwarz straszna. Poczuła jak zaczyna się w niej gotować. Dłoń mimowolnie zacisnęła się w pięść. Oburzająca ignorancja, stała przecież obok. Obok obu, nikt nie rzucił na nią kameleona, ramię w ramię, zignorował ją świadomie? Bo przecież nie przypadkiem. Jak mógł?! Jak śmiał w ogóle?! Nie była anonimowa, nie była pierwszą lepszą damą, młódką której nie widział wcześniej. Była Melisande Travers, była siostrą najwierniejszego sługi czarnego pana i żoną bohatera odznaczonego za zasługi, udzielała się na rzecz hrabstw, wygłaszała prelekcje podasz sympozjów międzynarodowych a on zachowywał się, jakby jej w ogóle nie widział. Umrze. Postanowiła w nagłej (i całkowicie logicznej) myśli. Artykuł który właśnie składał będzie ostatnim, który napisze w życiu. Lepiej, żeby stąpił na niego jakiś patron wszystkich pisarzy i pozwolił opublikować dzieło życie, bo kolejnej szansy mieć już nie będzie. Zanim wyda ostatnie tchnienie może jeszcze połamiemy mu ręce? - zastanawiała się, uśmiechając przepięknie, choć jej spojrzenie biło niemal namacalną chęcią mordu. - Tak, obie, po kilka razy najlepiej. - przytaknęła sama sobie unosząc brodę ku górze. Fenomenalnie. Będzie musiała jedynie zaplanować potem jakich kolejnych podjąć się kroków. Miała ochotę stać nad nim i patrzeć jak cierpi za zniewagę, której się dopuścił. Ale to potem, teraz musiała skupić się na płynącej między nimi rozmowie.
Zwróciła swoje ciemne spojrzenie ku Hypatii, mierząc ją uważnie wzrokiem kiedy umówiła. Uśmiech - uprzejmie wysłuchujący, czarujący od lat nie zszedł z jej twarzy nawet na sugestię, że istniała szansa że szkoła która ją wykształciła mogła nie poradzić sobie z upadkiem komety - nie miała pojęcia, ale nie była Hogwartem o którym miała coraz gorsze zdanie i coraz mocniej czuła rosnące niezadowolenie na myśl, że jej dzieci zostaną skierowane w tamtą stronę. Może powinna pomówić z Manannem? Nie pozwoliła drgnąć brwią na niemal teatralne westchnienie kuzynki a przynajmniej tak jawiło się w jej oczach, może dlatego, że sama odgrywała empatię ku tym którzy stracili swoje życie. Nie było jej ich szkoda, póki nie dotykali jej bezpośrednio nie miały dla lady Travers żadnego znaczenia.
- Z pewnością, Hypatio. - zgodziła się uprzejmie choć trudno było z całkowitą pewnością określić do których z jej słów odnosiła się w tym momencie - czy do wspomnianej drogi, czy do możliwości reakcji znajdując się na miejscu, pozostawiając wiele wątpliwości jedynie dla siebie, zadziwiająco zastanawiając się podobnie jak Deirdre, dlaczego kształceniem zajmowała się sama nie któraś z guwernantek - wszak każdy szanujący się dom posiadał takie. Ale te myśli i pytania nie miały dzisiaj znaczenia - przynajmniej nie w atmosferze celebracji i radości z powoli odbudowywanej stolicy po ataku natury.
Ciemne spojrzenie skrzyżowało się też z tym należącym do Bartemiusa, dołączając do niego chwilę później, po tym jak zawiesił swoje własne na niej.
- Oh, po części skora jestem przyznać ci rację, Bartemiusie. - powiedział przesuwając odrobinę głowę w prawą stronę. - Jednak czyż wszystko nie zależy od odpowiednio powziętych planów i przygotowań? Zostawiając sprawy przypadkowi istotnie, nie zawsze da się przewidzieć całkowity efekt końcowy - ale znów, któż rozsądny oddawałby to całkowicie właśnie jemu? - zapytała tonem lekkich rozważań, ile podobnych przeprowadzili wcześniej? Teraz niewiele już z nich pamiętała. Ból i strata ścisnęły jej serce pod nazwiskiem, które nosił. Które miało mu towarzyszyć przez całe życie - tak jak miało towarzyszyć Marianne przez resztę jej. I towarzyszyło, stracili ją za szybko, bez powodu tak naprawdę. A przynajmniej takiego, który mogłaby zaakceptować Melisande.
Przesunęła tęczówki najpierw ku marynarzowi jej męża, który zdawał się czuć nader swobodnie, może niezauważalnie, ale nie zamierzała przegapić ani jednego jego kroku licząc, że nie doprowadzi do czegoś haniebnego - skoro głośno ubierał płaszcz z jej nazwiska, winien być w stanie unieść jego ciężar. Odnalazła Macnaira kiedy jej odpowiedział i otwierała już usta, chcąc przekazać pozdrowienia dla Iryny i Drew - bo co więcej było do powiedzenia, ale mężczyzna zdawał się uznać, że to odpowiedni moment na pokazanie się w samych superlatywach. Może spojrzałaby na niego łaskawszym wzrokiem rozumiejąc, że ich obecność może wprowadzać w niepewność, ale tląca się nadal w ciele irytacja (trochę zgaszona powziętym planem morderstwa) sprawiła, że nie miała ochoty na wspaniałomyślność. Nie pytała o to, czym się zajmował. Może by to zrobiła, by potrzymać rozmowę - ale może to i lepiej, skupi się na sobie. Jednak nie, bo pytanie zawisło między nimi. Ciemne spojrzenie skrzyżowało się z tęczówkami Macnaira. - Prawdopodobnie. - połowiczna zgoda, nachyliła się, niemal poufale w żartobliwym geście, nadal czując znamiona irytacji na ramionach. - choć możliwe, że większość z nas jest tutaj dla słodyczy, panie Macnair. - wyprostowała plecy, splatając przed sobą dłonie. - Nie uważa pan swoich obowiązków za normalność? - zapytała z zaskoczoną ciekawością. Zaraz jednak wyłapując nowe imię, przesuwając spojrzenie od Mitcha do Bartemiusa. - Igor Macnair? - zapytała uprzejmie rozciągając wargi zdecydowana wysłuchać więcej tej części historii.
Wypowiadająca się w jej stronę kobieta pochłonęła na dłużej jej uwagę. Nachyliła się odrobinę, by spojrzeć ku czarno białemu zdjęciu.
- Oh! - zaskoczyła się uprzejmie wzrokiem dokładnie przesuwając po trzymanej w jej dłoni fotografii. - Twój opis lady świadczy, że dobrze zrobiłam postanawiając się dziś tutaj pojawić. - zgodziła się z nią, choć o większości przysmaków nie słyszała wcześniej. - Czy sorbetowe smoki były warte uwagi? - zapytała, cóż nie bez przyczyny zainteresowane właśnie nimi, czyż nie? Podtrzymując uprzejmą rozmowę, mimo że jej dobry humor odszedł kilka chwil wcześniej i Melisande wątpiła, że jeszcze dzisiaj w ogóle postanowi się pojawić. Jedyne na co miała w tej chwili ochotę to powrót do domu by rozpocząć planowanie własnej zemsty. Potaknęła krótkim skinieniem głowy właścicielowi “Czekoladowej Rzeki”, częstując go ujmującym uśmiechem. - Nie wątpię. - zgodziła się usłużnie, do pieniędzy nie przywiązywała przecież większej wagii, choć zdawała sobie sprawę, że zostawiła jej dużo więcej niż wcześniej gości - świadczyła o tym sposób podania wybranych babeczek. Ale i ten sposób nie pomógł jej przywrócić sobie własnej równowagi. Wskazała na Evandrę i Deirdre, bo pozostałe dwie babeczki były właśnie dla nich. Pewnie zaśmiałaby się serdecznie chwilę wcześniej na ulubioną “lawendę” Deirdre, nie potrafiąc w nią uwierzyć ani trochę. Może. Wcześniej. Teraz. Zamilkła całkiem przesuwając spojrzenie na miejsce z którego dochodziły dźwięki na zapowiedź starszej lady, ale straciła zainteresowanie całkiem. Mimo to nie ruszyła się o krok patrząc na wystawiany spektakl. Który ku niezadowoleniu Melisande był całkowicie przemyślany i interesujący, więc odbierał jej opcje na to, by pokręcić na cokolwiek nosem i w ten sposób dac upust kłębiącej się w niej irytacji. Zwróciła tęczówki na Scarpelliego wysłuchując co miał do powiedzenia. Smak dostosowywał się do myśli? Ciekawe, do fantazji? Obróciła pióro w dłoni. Straciła ochotę. Na słodkie - nie lubiła zajadać irytacji, jedzenie było dla niej celebracją, nie sposobem na zażegnanie frustracji. Obróciła w palcach pióro - było zimne w dotyku i jedyne co mogła przyznać, że umiejętności transmutacyjne robiły wrażenie. Uniosła tęczówki na Deirdre.
- Czasem bywa też problematyczna. - podsunęła, bo przecież w pierwszych misiach poznawania zamku nie raz natknęła się na transmutacyjne eksperymenty jego mieszkańców. Przeniosła spojrzenie na obiekt w dłoni. Przez chwilę w nie patrzyła, pióro w ręce - coś zdawało w nim się odbijać - zamkowy korytarz z ich zamku, ten sam który widziała we śnie jakiś czas temu? - ale nie czuła już wcześniejszej ekscytacji. Z trudem powstrzymała westchnienie, ale mimowolnie zastanowiła się, czy jeśli w istocie odpowiadała fantazją z aktualnych myśli, tym, czego pragnęło się najbardziej, to czy jej przypadkiem nie przyjmie za chwilę smaku posoki, mogąc jedynie mieć nadzieję, że smak nie dopasował się do znanych schematów(albo wspomnianej limonki i cukru) nie chwilowych myśli które wyraźnie pojawiały się w jej głowie - krwawych, bolesnych szczególnie dla jednostki która zaszła jej chwilę wcześniej za skórę. Zapłaci jej za to, to jedno było więcej niż pewne.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Cukiernia "Czekoladowa Rzeka" [odnośnik]27.06.24 9:49
Nie uczestniczy w tej całej dyskusji o wielkości Londynu i chwale, jaka mu się należy. Górnolotność słów przechodzi gdzieś w zapomnienie, nie zatrzymując się na dłużej w umyśle, kiedy do jej uszu trafia metafora z różami.
- Natura jest harmonią, ogród powinien ją odzwierciedlać - zwraca się do Bartemiusa łagodnym tonem i z równie ciepłym uśmiechem, ale coś w jej głosie wyraża zdecydowany sprzeciw. - Dzięki zachowaniu różnorodności wśród roślin możemy sprawić, że będą się one wzajemnie wspierać. Róże, pomimo swych kolców, nie poradzą sobie same w starciu z chwastami, ale też nie do końca należy je stale wyręczać w walce. Lawenda, szałwia, macierzanka, to rośliny, które zasiane na stałe w ogrodzie potrafią zdziałać cuda, wprowadzić należytą równowagę bez potrzeby gwałtownych ingerencji. - Obyłoby się bez bezksiężycowych nocy, spływającej ulicami krwi. - Londynowi, tak, jak i różanym ogrodom, warto dać warunki do spójnego, samodzielnego wzrostu. - Nie, nie wydaje jej się, że Bartemius zrozumie porównanie, jest wszak wyłącznie zapatrzonym w dokumentacje Crouchem i jedyne, co wzbudza on teraz w lady Rosier, to łagodna pobłażliwość.
Z zadowoleniem przyjmuje zgodę Hypatii, która roztacza wokół siebie niesamowicie świeży czar. Już chce wyrazić swój zachwyt związany z wizją współpracy, kiedy ponownie zjawia się jej brat, tym razem chwaląc się coraz to bardziej szorstkimi słowami. Byli w Hogwarcie na jednym roku, dzielili także pokój wspólny — dlaczego przez te wszystkie lata nie zapałała do niego sympatią? Dzisiejsza rozmowa nadto obrazuje powody.
- Rozumiem, że zrobił pan w tej kwestii pełne rozeznanie - stwierdza z uznaniem, a dzięki latom praktyki kłamstwa, próżno doszukać się w jej głosie złośliwości. - Chętnie zapoznam się z porównaniem wspomnianych przez pana placówek. Czy istnieją statystyki z zapisem dalszego rozwoju absolwentów szkół?
Uprzejmość Mildred nie różni się wcale od tej, jaką częstowała ją w czasach hogwarckich. Dziewczyna świetnie lawiruje wśród zwrotów grzecznościowych, co sprawia, że serce półwili rośnie - czy to dlatego, że przedstawia swoją dawną znajomą obecnym bliskim? Zależy jej, by ci, których poleca, wiedzieli, jak odnaleźć się w towarzystwie, zwłaszcza tak krytycznie oceniającym.
Kiedy nagle do ich grona dołącza jeszcze jeden czarodziej, wznosi tylko wysoko jasne brwi, dochodząc do wniosku, że i tę twarz skądś kojarzy. Nazwisko Fernsby nic jej nie mówi, ale całkiem możliwe, że mijali się niegdyś na szkolnych korytarzach. Świadczy też o tym zażyłość, z jaką Kenneth wita się z Mitchem.
- Lady Evandra Rosier, miło pana poznać - zwraca się do nowego rozmówcy w ich kręgu, usłużnie podsuwając tytuły. Niejednokrotnie zdarza się, że ludzie w jej otoczeniu nie wiedzą, jak się do niej zwracać, pomijając jakże istotne w socjecie szczegóły. Wprawdzie nie wymaga ich od swoich bliskich znajomych, jednak znajdujący się tuż obok gapie mogą zacząć wysuwać bzdurne przypuszczenia. Na komentarz Kennetha względem śmiałych fantazji uśmiech Evandry nie schodzi z jej twarzy, ale też nie towarzyszy mu zawstydzony rumieniec. Zbyt wiele czasu spędziła wśród oczarowanych mężczyzn, by czerwienić się od byle komentarza.
- Jest pan nadto łaskawy - rzuca do dziennikarza, nie spuszczając wstydliwie wzroku. - Swoje działania skupiam na tym, co bliskie mojemu sercu. Chcę dzielić się tą wartością z innymi, by móc zainspirować i zmotywować do zadbania o wspólne dobro. - Kolejne górnolotne hasła, ale czy nie tego się właśnie od niej oczekuje? - Oczywiście! - zgadza się z połowiczną radością, bo przed zdjęciami wolałaby najpierw dorwać się do którejś z babeczek.
Kiedy każdy zaczyna dzielić się swoimi ulubionymi smakami, wszystkie z przytoczonych kombinacji pobudzają ślinianki, zmuszają do zwilżenia ust i sięgnięcia tęsknym wzrokiem ku cukierniczej wystawie. Kiedy skończą się uprzejmości? Tylko na słowa Deirdre półwila parska krótkim śmiechem, momentalnie odchrząkując, chcąc zamaskować tym swoją reakcję. Lawenda, doprawdy? Londyńska namiestniczka często wywołuje rozbawienie na jej twarzy, ale czasem przechodzi samą siebie.
- Ah wspaniały pomysł - stwierdza podekscytowana już na samą myśl o sprawdzeniu, czy logika łączy się z sercem (i kubkami smakowymi). Propozycja Melisande raduje nie tylko jej zachcianki, ale i intryguje, by się przekonać, kto trafił ze swym strzałem. I wtedy tuż przed nimi wyrasta pomocnik cukiernika ze srebrną tacą i trzema biszkopcikami zdobionymi kwiatami. Sam ich widok zapiera dech, ale to nie powstrzymuje lady Rosier przed sięgnięciem po jeden z nich. Biszkopt jest miękki, idealnie wilgotny, a smak - Oh! wydostaje się z kobiecej piersi, gdy okazuje się, że ten w istocie odpowiada określonym wcześniej przypuszczeniom, jednak w tle, tuż obok porzeczki, pojawia się coś, czego nie potrafi nazwać.
Wtem po cukierni roznosi się mglisty, błyszczący obłok, zasunięto kotary. W pomieszczeniu zapanował półmrok, ustały głosy rozemocjonowanej klienteli, bo oto wszyscy wyczekują nadejścia mistrza. Widowisko pozwala, by uwaga Evandry na moment skupiła się na czymś innym, niż jedzeniu, więc wyciąga głowę ponad innymi zgromadzonymi, by dostrzec cokolwiek z racji swego przeciętnego wzrostu. Tańczące ogniki i zaczarowany paw pozwalają rozciągnąć usta w szerokim uśmiechu, a wysuwająca się spomiędzy kotar sylwetka cukiernika mobilizuje do bicia braw. Magia transmutacji jest niezwykła, a lady Rosier jest jej wielbicielką. Wprost marzy jej się władanie magią, jaka pozwoli na tworzenie tak zachwycających iluzji, ale mnogość zajęć i zainteresowań doyenne zwyczajnie wykracza poza dostępną w ciągu dnia liczbę godzin — gdzie w tym wszystkim czas na odpoczynek?
Zaaferowana wychodzącym na środek Mitchem nie od razu orientuje się, że jeden z pomocników podsuwa jej niezwykłe pióro. Mimo cienkich koronkowych rękawiczek wyczuwa jego chłód, a mnogość mieniących się światłem drobinek sprawia, że na myśl nasuwają się wspomnienia ze szkolnych korytarzy. Z Hogwartem wiąże same ciepłe myśli, nawet jeśli okres nastoletni nie zawsze usłany był różami. Półwila rozgląda się wokół, kiedy gnana skojarzeniem próbuje dostrzec w tłumie tych, z którymi była wtedy najbliżej, jednak w cukierni nie ma Primrose, Rigela, ani tym bardziej Aquili.
- Jest - przytakuje Deirdre, zwracając na moment spojrzenie w jej stronę. - To fascynujące, jak można wpłynąć na rzeczywistość, dostosować ją do własnych potrzeb. Zaklęcia z tej dziedziny potrafią być prawdziwie satysfakcjonujące. I masz rację - tu przenosi wzrok na szwagierkę - może być problematyczna, ale czy nie jest tak w przypadku każdej magii, dzierżonej w nieodpowiednich dłoniach?

| rzut



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Cukiernia "Czekoladowa Rzeka" [odnośnik]02.07.24 18:18
Pozwolę sobie wrócić do pań, gdy tylko pojawi się sposobność na wspólną fotografię – zapewnił dziennikarz z oddaniem i raz jeszcze skłonił głowę. Samopiszące pióro dopisało kolejnych parę słów na stronie lewitującego notesu, po czym umknęło do kieszeni marynarki właściciela, tam oczekując dalszych poleceń.
Stojąca parę kroków dalej starsza lady westchnęła cicho, jakby w reakcji na własne wspomnienie, teraz żywe i jak najbardziej przygnębiające. Uśmiechnęła się jednak krótko w stronę Hypatii, skinieniem głowy przyjęła pokrzepiające słowa młodej damy. Mimo smutku czającego się na dnie starszego serca, dama wyraźnie ożywiła się, gdy Melisande podjęła temat słodyczy.
Jak najbardziej – odparła żarliwie i rozejrzała się, najwyraźniej poszukując wzrokiem omawianego smakołyku. – Nie dostrzegam ich w tym momencie, ale być może pojawią się później. Przypominają ożywione smocze figurki, niepilnowane potrafią narozrabiać, według mnie zatem warte są każdego sykla. Rzadko człowiek ma okazję obcować z taką magią zaklętą w jadalnym produkcie.
Trwające rozmowy przycichły wraz z momentem zasunięcia kotar, rozpoczął się długo wyczekiwany spektakl uwieńczony pojawieniem się Mistrza Scarpelliego w otoczeniu kryształowych dzieł. Słowa jego przemowy docierały nawet do najdalszych zakamarków sali, do spółki z wypuszczoną wcześniej chłodną mgiełką, która wciąż kłębiła się po pomieszczeniu. Siwe pasma zastygały w powietrzu pomiędzy ludźmi niby srebrna pajęczyna, by po chwili podjąć ruch. Temperatura zdawała się opaść, zrobiło się chłodniej, choć wciąż przyjemnie. Drobne ogniki odbijały się fantazyjnym blaskiem w piórach pawia, błądziły po jego sylwetce, raz po raz gubiąc swój kształt. Goście dostrzegali różne rzeczy, choć w znakomitej większości szepty nawiązywały do rzeczy i miejsc ze szkolnej przeszłości. Sam Mistrz także sięgnął po pióro; kruchy kryształ pękł pod palcami cukiernika, a przyniesiona magią fantazja musiała zabrać go w jakieś lepsze miejsce i lepszy czas.
Zaklęte w krysztale wspomnienia przyniosły nostalgię, pilną potrzebę przymknięcia oczu jeszcze na chwilę, odpłynięcia myślami do czasów w których problemy dorosłości wydawały się odległe i niezrozumiałe, a im dłużej ogniki gubiły swój kształt w kryształowym odbiciu, tym mocniej granica pomiędzy rzeczywistością a wspomnieniem wydawała się cieńsza. Widmo Pokoju Wspólnego zyskało na ostrości, słodki zapach ciast i kremów rozmył się, pozostawiając po sobie znajomy zapach zamkowego kurzu. Rozlewająca się po cukierni mgła gęstniała wraz z każdą kolejną sekundą, a kolejne oddechy przynosiły spokój ducha. Nic nie mogło zagrozić czarodziejom zebranym w sercu oczyszczonej stolicy.

Rozgrywkę kontynuujecie tutaj.
Adriana Tonks
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cukiernia "Czekoladowa Rzeka" - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Cukiernia "Czekoladowa Rzeka"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach