Dom Horacego Slughorna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dom Horacego Slughorna
Na terenach przylegających do centrum London Borough of Bexley znajduje się niewielkie osiedle złożone z kilkudziesięciu piętrowych kamienic, zamieszkanych zarówno przez mugoli, jak i czarodziejów. Jeden z tych domów wynajmowany był przez Horacego Slughorna, starszego już, aczkolwiek znakomitego członka szlacheckiego rodu, zajmującego się kształceniem młodych w dziedzinie eliksirów. Okolica najczęściej wybierana jest przez osoby starsze, głównie dlatego, że władze miasta dbają o jej wygląd - żywopłoty są równo przycinane, ulice utrzymywane w czystości, a po zmroku nie uświadczy się zepsutych latarni... Nic nie wskazywałoby na to, że właśnie tutaj, w tej spokojnej dzielnicy, czarodziejskie władze odnalazły zwłoki znamienitego czarodzieja.
The member 'Charlus Potter' has done the following action : rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
Ból był okropny! Jeszcze ten smród palonych włosów. Nie to nie koniec bo jeszcze musiała uderzyć w Katye. - Wybacz - od razu ją przeprosiła próbując w miarę możliwości doprowadzić się do porządku. Po tym oparzeniu na pewno będzie ślad. Pierwsza blizna bojowa. Czy to nie jest chodź trochę ekscytujące? Megara skupiła wzrok na budowli zastanawiając się jakie pułapki tam na nich czekają. Zacisnęła palce na różdżce szukając zaklęcia, które mogłoby im pomóc. Kilka z nich zostało już rzuconych co prawda jeszcze nie znała ich efektów ale sama wybrało to ujawniające ewentualne nałożone klątwy. Ktoś wątpił w to, że ludzi mający związek ze śmiercią profesora posługiwali się czarną magią?
Hexa Revelio - szepnęła cicho kierują koniec różdżki w stronę domu.
Hexa Revelio - szepnęła cicho kierują koniec różdżki w stronę domu.
The member 'Megara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
Zaklęcia Katyi i Glaucusa były - lekko mówiąc - niewypałami. Może akurat tylko one tutaj nie działały? Na to wskazywałby fakt, że z różdżek Megary i Michaela wystrzeliły bardzo udane zaklęcia. Te zaraz jednak zawróciły, pchane na powrót do furtki tą samą niewidzialną siłą, co Zakonnicy wcześniej. Minęły minimalnie czarodziejów, trafiając w znajdujący się za nimi płot. Najwyraźniej wszystko, co poruszało się w kierunku domu, odpychane było w stronę przeciwną.
Zakonnikom udało w miarę się pozbierać po upadkach - dłonie Florence jednakowoż w dalszym ciągu krwawiły, uniemożliwiając kobiecie jakiekolwiek działanie, a Charlus, po wyjęciu dłoni ze śniegu, coraz bardziej dotkliwie odczuwał skutki poparzenia. Jeżeli szybko czegoś z tym nie zrobi, może przestać być w stanie trzymać różdżkę. Nie wiadomo dlaczego, Potter postanowił również skoczyć przez już otwartą furtkę. Tym manewrem nie osiągnął jednak nic. Cóż, prawie nic. Zahaczył paskiem od spodni o jedną ze sztachetek tworzących nieszczęsną furtkę, ta pchana działaniem fizyki (i kopnięciem nogi Charlusa) wystrzeliła w przeciwną stronę. Po chwili dało się posłyszeć trzask, zwiastujący pęknięcie nadwyrężonego paska, a to z kolei spowodowało że spodnie, pozbawione czegoś co trzymałoby je na miejscu, zsunęły się aż do potterowych kostek, ukazując światu i wszystkim zebranym niebieskie kalesony w złote znicze.
To nie był koniec spektakularnych pokazów zdolności Zakonników - Finite Incantatem Cornelii ugodziło w tarczę, powodując jeszcze jeden rozbłysk światła. Chwilę później czarownica poczuła, że wyrysowana przez nią wcześniej bariera została przekroczona. Zakonnicy z przodu domu mogli natomiast usłyszeć dziecięcy chichot, trochę stłumiony przez rękę w rękawiczce, którą na oko pięcioletnia dziewczyna zasłaniała sobie twarz. Spod ciepłego palta wystawała na szybko zaciągnięta na nocną koszulę spódnica, opadająca na niezasznurowane buty, których ślady prowadziły do domu naprzeciwko, wciąż odcinające się na tle bardzo wyraźnych śladów Zakonników. Na na głowie dziecka znajdowała się lekko przechylona zimowa czapka. Dziewczynka musiała obudzić się w nocy i zauważyć świetlne przedstawienie, które zaserwowali jej czarodzieje. Patrzyła z zaciekawieniem na różdżki trzymane przez obcych, co rusz jednak wracała wzrokiem do Charlusa, raz po raz chichocząc. Po chwili jednak przestała, wracając najwyraźniej do tego, co ją zaintrygowało wcześniej.
- Skąd są te patyki co robią światło? Też chcę taki! - zawołała, mając wyraźnie szczerą nadzieję, że taki dostanie. Dziecko musiało być więc mugolem. Prawdopodobnie rzucenie zwykłego Salvio Hexia uchroniłoby ich przed wzrokiem małego intruza - teraz już jednak było za późno na podjęcie takich środków ostrożności.
|Na przyszłość radzę wszystkim uważnie i ze zrozumieniem czytać posty MG. Na odpis macie 48 godzin.
Zakonnikom udało w miarę się pozbierać po upadkach - dłonie Florence jednakowoż w dalszym ciągu krwawiły, uniemożliwiając kobiecie jakiekolwiek działanie, a Charlus, po wyjęciu dłoni ze śniegu, coraz bardziej dotkliwie odczuwał skutki poparzenia. Jeżeli szybko czegoś z tym nie zrobi, może przestać być w stanie trzymać różdżkę. Nie wiadomo dlaczego, Potter postanowił również skoczyć przez już otwartą furtkę. Tym manewrem nie osiągnął jednak nic. Cóż, prawie nic. Zahaczył paskiem od spodni o jedną ze sztachetek tworzących nieszczęsną furtkę, ta pchana działaniem fizyki (i kopnięciem nogi Charlusa) wystrzeliła w przeciwną stronę. Po chwili dało się posłyszeć trzask, zwiastujący pęknięcie nadwyrężonego paska, a to z kolei spowodowało że spodnie, pozbawione czegoś co trzymałoby je na miejscu, zsunęły się aż do potterowych kostek, ukazując światu i wszystkim zebranym niebieskie kalesony w złote znicze.
To nie był koniec spektakularnych pokazów zdolności Zakonników - Finite Incantatem Cornelii ugodziło w tarczę, powodując jeszcze jeden rozbłysk światła. Chwilę później czarownica poczuła, że wyrysowana przez nią wcześniej bariera została przekroczona. Zakonnicy z przodu domu mogli natomiast usłyszeć dziecięcy chichot, trochę stłumiony przez rękę w rękawiczce, którą na oko pięcioletnia dziewczyna zasłaniała sobie twarz. Spod ciepłego palta wystawała na szybko zaciągnięta na nocną koszulę spódnica, opadająca na niezasznurowane buty, których ślady prowadziły do domu naprzeciwko, wciąż odcinające się na tle bardzo wyraźnych śladów Zakonników. Na na głowie dziecka znajdowała się lekko przechylona zimowa czapka. Dziewczynka musiała obudzić się w nocy i zauważyć świetlne przedstawienie, które zaserwowali jej czarodzieje. Patrzyła z zaciekawieniem na różdżki trzymane przez obcych, co rusz jednak wracała wzrokiem do Charlusa, raz po raz chichocząc. Po chwili jednak przestała, wracając najwyraźniej do tego, co ją zaintrygowało wcześniej.
- Skąd są te patyki co robią światło? Też chcę taki! - zawołała, mając wyraźnie szczerą nadzieję, że taki dostanie. Dziecko musiało być więc mugolem. Prawdopodobnie rzucenie zwykłego Salvio Hexia uchroniłoby ich przed wzrokiem małego intruza - teraz już jednak było za późno na podjęcie takich środków ostrożności.
|Na przyszłość radzę wszystkim uważnie i ze zrozumieniem czytać posty MG. Na odpis macie 48 godzin.
Nie wiedziała, co należy zrobić. Owszem, zaklęcia, które zabezpieczyłyby teren mogły być dobrym rozwiązaniem, ale czy nie stałyby się takim samym niewypałem? To ciężko było przewidzieć, ale teraz miała pewność, że ze swoją różdżką jeszcze się nie oswoiła, by w ogóle myśleć o przyjemnej współpracy z nią. Pokręciła więc jedynie z dezaprobatą głową, kiedy inkantacja kompletnie jej się nie udało, a chwilę potem dostrzegła wszystkich. To oznaczało, że nikt nie został z tyłu i można było bez trudu ruszyć dalej. Prawie...
Dostrzegła małą dziewczynkę, a serce zakołowało jej w piersi. Nie miała pojęcia, że wpadną w tak poważne kłopoty, ale kiedy tylko wspomniała o patykach, wypuściła powietrze ze świstem. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy praktykowanie zaklęć zapomnienia na tak młodej osobie, ale czy mieli inny wybór? Podeszła do dziecka i uśmiechnęła się mimowolnie, bo ten entuzjazm był niezwykle zaraźliwy.
-Podobają ci się? - zapytała nagle, kiedy już przykucnęła przy nieznajomej dziewczyne. Czuła, że świat wiruje, ale nie miała lepszego pomysłu. Potrzebne było odwrócenie jej uwagi, a także przekazanie komuś informacji, że to ten moment, kiedy Obliviate jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Sama nie posiadała jednak tyle odwagi, dlatego wierzyła, że ktoś będzie miał jej w sobie dużo więcej. -Jak masz na imię? Twoja mama wie, że wyszłaś z domku? Jest przecież bardzo późno... - mówiła spokojnie, a melodyjny głos mógł wdzierać się do umysły niewinnej istotki. Spoglądnęła na Charlusa, Michaela, a także Magarę, dopiero potem na dwie pozostałe kobiety. Wierzyła w nich, a sama już teraz mogłaby zostać okrzyknięta mianem tchórza.
Dzieci były jej słabością.
Dostrzegła małą dziewczynkę, a serce zakołowało jej w piersi. Nie miała pojęcia, że wpadną w tak poważne kłopoty, ale kiedy tylko wspomniała o patykach, wypuściła powietrze ze świstem. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy praktykowanie zaklęć zapomnienia na tak młodej osobie, ale czy mieli inny wybór? Podeszła do dziecka i uśmiechnęła się mimowolnie, bo ten entuzjazm był niezwykle zaraźliwy.
-Podobają ci się? - zapytała nagle, kiedy już przykucnęła przy nieznajomej dziewczyne. Czuła, że świat wiruje, ale nie miała lepszego pomysłu. Potrzebne było odwrócenie jej uwagi, a także przekazanie komuś informacji, że to ten moment, kiedy Obliviate jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Sama nie posiadała jednak tyle odwagi, dlatego wierzyła, że ktoś będzie miał jej w sobie dużo więcej. -Jak masz na imię? Twoja mama wie, że wyszłaś z domku? Jest przecież bardzo późno... - mówiła spokojnie, a melodyjny głos mógł wdzierać się do umysły niewinnej istotki. Spoglądnęła na Charlusa, Michaela, a także Magarę, dopiero potem na dwie pozostałe kobiety. Wierzyła w nich, a sama już teraz mogłaby zostać okrzyknięta mianem tchórza.
Dzieci były jej słabością.
meet me with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
Znowu się nie powiodło. Nie tylko bariera wokół płotu odpychała zaklęcia, sam dom również miał nałożone zabezpieczenia. Promienie, które wystrzeliły z ich różdżek, odbiły się i poszybowały w stronę płotu, tak, jak wcześniej oni, gdy przeszli przez ogrodzenie.
Chociaż od lat pasjonował się zaklęciami, nie znał się zbyt dobrze na magicznych barierach zabezpieczających. Oczywiście znał podstawowe zaklęcia i założenia, ale bardziej skomplikowane kombinacje były dla niego zagadką. A szkoda, bo taka wiedza by się teraz przydała. Chyba wiedział, czym powinien się zainteresować, kiedy już opuszczą to miejsce.
Inną zagadką było to, dlaczego ktoś zadał sobie trud, żeby nałożyć aż tak zawiłe zabezpieczenia, z którym nie potrafiło sobie poradzić siedmioro czarodziejów, w tym aurorzy i nauczyciel zaklęć. Podejrzewał, że to, co tu widzieli, raczej nie było standardem, jeśli chodziło o zabezpieczenia budynków w których doszło do czyjejś śmierci. O co tu w ogóle chodziło?
Kiedy tak rozmyślał, w jaki sposób obejść te zabezpieczenia i wejść do budynku, nagle usłyszał cichy, dziecięcy chichot. Odwrócił się natychmiast, dostrzegając małą dziewczynkę, która najwyraźniej dostrzegła przez okno błyski i wyszła na dwór zobaczyć, kto je spowodował. Sądząc po tym, że nie wiedziała, czym są ich różdżki, była to młoda mugolka.
Zaklął w myślach. Chociaż wątpił, by ktoś uwierzył tak małemu dziecku i potraktował poważnie słowa o gromadce obcych z dziwnymi patykami, nie chciał, żeby ta mała tu była, bo jeszcze mogło jej się coś stać (w końcu kto wie, co kryło się w domu Slughorna), a nie wybaczyłby sobie tego. Przecież sam miał córkę.
Podążył za Katyą, która jako pierwsza podeszła do małej. Dziewczynka patrzyła na nich wielkimi, zdziwionymi oczkami, a on uświadomił sobie, że Meagan patrzyła na niego bardzo podobnie, gdy była w tym wieku.
Także ukucnął obok niej, uśmiechając się ciepło, bo nie chciał, żeby się bała, ani zaczęła krzyczeć, co mogłoby ściągnąć na nich uwagę jej rodziców oraz innych mugoli mieszkających w okolicy. Powinni ją teraz uspokoić i najlepiej zmodyfikować pamięć, żeby zapomniała o tym incydencie. Żeby wróciła bezpiecznie do domu.
- Jest już noc, w dodatku bardzo zimna. Powinnaś jak najszybciej wrócić do domu, bo twoi rodzice na pewno bardzo się o ciebie martwią - mówił cicho, wciąż uśmiechając się do małej. W długim rękawie kurtki miał częściowo ukrytą swoją różdżkę, której koniec niedostrzegalnie skierował na dziewczynkę, czując do siebie obrzydzenie. Ale ktoś z nich musiał to zrobić, dla jej dobra. - Obliviate - wyszeptał ledwie słyszalnie, mając nadzieję, że wyrzuty sumienia i myśli o własnej córce, która znajdowała się teraz daleko, daleko stąd, nie utrudnią mu poprawnego rzucenia czaru. Modyfikacja pamięci nie była prostą sprawą, a bał się, że może jeszcze bardziej zaszkodzić zamiast pomóc. Nigdy nie rzucał tego zaklęcia na tak małe dziecko i wolałby tego nie robić, ale najwyraźniej nastała wyższa konieczność. Chciał usunąć tylko kilka najświeższych wspomnień, dotyczących tajemniczych świateł, wyjścia z domu i sylwetek nieznajomych z różdżkami. Chciał, żeby wróciła do domu i obudziwszy się rano, nie pamiętała wydarzeń tej nocy. Gdy tylko mała zniknie, musieli kontynuować próbę dostania się do domku.
Chociaż od lat pasjonował się zaklęciami, nie znał się zbyt dobrze na magicznych barierach zabezpieczających. Oczywiście znał podstawowe zaklęcia i założenia, ale bardziej skomplikowane kombinacje były dla niego zagadką. A szkoda, bo taka wiedza by się teraz przydała. Chyba wiedział, czym powinien się zainteresować, kiedy już opuszczą to miejsce.
Inną zagadką było to, dlaczego ktoś zadał sobie trud, żeby nałożyć aż tak zawiłe zabezpieczenia, z którym nie potrafiło sobie poradzić siedmioro czarodziejów, w tym aurorzy i nauczyciel zaklęć. Podejrzewał, że to, co tu widzieli, raczej nie było standardem, jeśli chodziło o zabezpieczenia budynków w których doszło do czyjejś śmierci. O co tu w ogóle chodziło?
Kiedy tak rozmyślał, w jaki sposób obejść te zabezpieczenia i wejść do budynku, nagle usłyszał cichy, dziecięcy chichot. Odwrócił się natychmiast, dostrzegając małą dziewczynkę, która najwyraźniej dostrzegła przez okno błyski i wyszła na dwór zobaczyć, kto je spowodował. Sądząc po tym, że nie wiedziała, czym są ich różdżki, była to młoda mugolka.
Zaklął w myślach. Chociaż wątpił, by ktoś uwierzył tak małemu dziecku i potraktował poważnie słowa o gromadce obcych z dziwnymi patykami, nie chciał, żeby ta mała tu była, bo jeszcze mogło jej się coś stać (w końcu kto wie, co kryło się w domu Slughorna), a nie wybaczyłby sobie tego. Przecież sam miał córkę.
Podążył za Katyą, która jako pierwsza podeszła do małej. Dziewczynka patrzyła na nich wielkimi, zdziwionymi oczkami, a on uświadomił sobie, że Meagan patrzyła na niego bardzo podobnie, gdy była w tym wieku.
Także ukucnął obok niej, uśmiechając się ciepło, bo nie chciał, żeby się bała, ani zaczęła krzyczeć, co mogłoby ściągnąć na nich uwagę jej rodziców oraz innych mugoli mieszkających w okolicy. Powinni ją teraz uspokoić i najlepiej zmodyfikować pamięć, żeby zapomniała o tym incydencie. Żeby wróciła bezpiecznie do domu.
- Jest już noc, w dodatku bardzo zimna. Powinnaś jak najszybciej wrócić do domu, bo twoi rodzice na pewno bardzo się o ciebie martwią - mówił cicho, wciąż uśmiechając się do małej. W długim rękawie kurtki miał częściowo ukrytą swoją różdżkę, której koniec niedostrzegalnie skierował na dziewczynkę, czując do siebie obrzydzenie. Ale ktoś z nich musiał to zrobić, dla jej dobra. - Obliviate - wyszeptał ledwie słyszalnie, mając nadzieję, że wyrzuty sumienia i myśli o własnej córce, która znajdowała się teraz daleko, daleko stąd, nie utrudnią mu poprawnego rzucenia czaru. Modyfikacja pamięci nie była prostą sprawą, a bał się, że może jeszcze bardziej zaszkodzić zamiast pomóc. Nigdy nie rzucał tego zaklęcia na tak małe dziecko i wolałby tego nie robić, ale najwyraźniej nastała wyższa konieczność. Chciał usunąć tylko kilka najświeższych wspomnień, dotyczących tajemniczych świateł, wyjścia z domu i sylwetek nieznajomych z różdżkami. Chciał, żeby wróciła do domu i obudziwszy się rano, nie pamiętała wydarzeń tej nocy. Gdy tylko mała zniknie, musieli kontynuować próbę dostania się do domku.
The member 'Michael Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 99
'k100' : 99
Dla postronnego obserwatora zachowanie Pottera byłoby co najmniej bez sensu. Jednak nie dla samego Charlusa. Wiadomo, że patrzenie nigdy nie było jego mocną stroną. Dlaczego? No chyba nie trudno zgadnąć. Nie bez powodu nosił na nosie dosyć spore szkła, które były ledwo utrzymywane przez druciane okulary. Poza tym pewnie już mu się trochę w oczach mieniło i wydawało mu się, że niżej ta bariera świeci się już bardziej. A nie chciał poparzyć sobie jeszcze nóg. Wystarczyło tylko, że miał już poparzone palce, które dokuczały mu coraz bardziej. Cudownie. Sam upadek chyba nie był już taki bolesny, biorąc pod uwagę fakt, że już raz dzisiaj porządnie upadł. No cóż... Gadki Pottera ujrzały światło dzienne, a raczej nocne. Pierwsze co poczuł Charlie to oczywiście przeciąg. Nawet nie wiedział kiedy ta mała dziewczynka się pojawiła. Serio? Nie ma co, Potter nie mógł latać na samych majtkach. Dlatego złapał za pasek i chwilę zastanawiał się co ma z nim zrobić. Na gacie Merlina, pomyślał. Szybko jednak wpadł na pomysł. Co prawda rozwiązanie nie będzie wystarczające, ale zapiła pasek na ostatnią dziurkę, tak że był mu za luźny, a potem związał pasek z boku. Jak to dobrze, że kupił za duży pasek! Co prawda niemiłosiernie bolały go te palce. Spojrzał po twarzach zebranych, usuwając się w cień, żeby ta mała znowu się nie na niego nie patrzyła.
-Zna się ktoś na medycynie?-zagadnął, oczywiście nie darł się na połowę posesji.
-Zna się ktoś na medycynie?-zagadnął, oczywiście nie darł się na połowę posesji.
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Zaklęcie Michaela było perfekcyjne. Zaraz jak wyszeptał inkantację, twarz małej dziewczynki stała się maską bez emocji, a oczka zapatrzyły się w nieodgadnioną dal. Jej plastyczny umysł w mgnieniu oka stał się uboższy o to, co wydarzyło się przed chwilą - więc gdy po chwili do jej zdezorientowanej osóbki doszło, że z niewiadomych powodów znajduje się w środku nocy na ulicy, a przed sobą ma grupkę nieznanych dorosłych, wciągnęła przestraszona powietrze i pobiegła do domu, zamykając za sobą drzwi. Dzisiejszą noc spędzi pewnie w łóżku swoich rodziców, śniąc sny o świetle aż do rana.
Ta przygoda mogła skończyć się o wiele gorzej - Zakonnicy za brak uwagi mogli zaprzepaścić dzisiejszą misję, skazując się na całkowite niepowodzenie. A przecież jeszcze wiele było przed nimi tej nocy.
|Na odpis macie 48 godzin.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ta przygoda mogła skończyć się o wiele gorzej - Zakonnicy za brak uwagi mogli zaprzepaścić dzisiejszą misję, skazując się na całkowite niepowodzenie. A przecież jeszcze wiele było przed nimi tej nocy.
|Na odpis macie 48 godzin.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Cała scena wydawała jej się przeraźliwie surrealistyczna. Banda oszołomów ( no powiedzmy sobie szczerze ten przymiotnik bardzo do nich pasuje) próbuje się włamać do opuszczonego domu. Robią pokazy świetlne na które pewnie chętnie zbiegłoby się z pół dzielnicy z policją na czele. Ale ląduje z bardzo ciekawskim dzieckiem. Ktoś na szczęście się nią zajął i dziewczynka uciekła ale na tym nie koniec problemów. Niejaki Potter potrzebował pomocy medycznej. Meg wolała się w to nie mieszać no chyba, że jeden z jej towarzyszy ma ochotę mieć zamiast dłoni psią łapę albo coś w tym stylu. Zajęła się sporym niedopatrzeniem jakiego się dopuścili. - Miejmy nadzieję, że zadziała. Jeśli nie, któreś z was powinno je powtórzyć - zaproponowała reszcie. Skupiła się na obszarze wokół domu i wycelowała. - Salvio Hexia
The member 'Megara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Jego zaklęcie, mimo towarzyszącego mu napięcia, udało się. Twarz małej wygładziła się, przez chwilę wydawała się zdezorientowana, a zaraz później zamrugała oczami i dostrzegłszy grupkę nieznajomych dorosłych, wystraszyła się i pobiegła w kierunku domu. Michael odprowadzał ją wzrokiem, póki nie zniknęła w środku. Chciał mieć pewność, że dotarła do bezpiecznego miejsca, ale najprawdopodobniej i tak nieprędko miał przestać o niej myśleć i zastanawiać się, czy zaklęcie, choć wydawało się zupełnie poprawne, aby na pewno w żaden sposób jej nie zaszkodziło.
Sam incydent dał mu do myślenia również pod innym względem. Trafili tylko na ciekawskie dziecko, ale co, gdyby przybiegł tutaj dorosły mugol, lub, co gorsza, kilku? Wtedy ich misja zostałaby poważnie narażona, nie obeszłoby się zapewne bez konfrontacji i konieczności użycia kolejnych zaklęć zapomnienia, jeśli nie chcieli, by ich pojawienie się dotarło do nieodpowiednich uszu.
- Niestety nie potrafię ci pomóc, Charlusie - rzekł w odpowiedzi na jego pytanie. Wolał nie brać się za nawet najprostsze zaklęcia lecznicze, bo się na tym nie znał i prędzej doprowadziłby do odpadnięcia jego palców niż uleczenia ich. Miał nadzieję, że chociaż jedno z ich grupy znało ten rodzaj magii i pomoże Potterowi uporać się z poparzonymi palcami, które mogły utrudniać mu rzucanie zaklęć i wykonywanie innych czynności.
- Spróbuję jeszcze raz - rzucił do Megary, zamierzając powtórzyć jej zaklęcie. W końcu nie chciał tu kolejnych niewinnych dzieci, mugoli, ani ciekawskich czarodziejów, którzy mogli donieść na nich do ministerstwa. - Salvio Hexia - mruknął więc, ciekaw, czy zaklęcie się powiedzie, czy może również magia barier wokół domu uniemożliwi jego poprawne funkcjonowanie.
Sam incydent dał mu do myślenia również pod innym względem. Trafili tylko na ciekawskie dziecko, ale co, gdyby przybiegł tutaj dorosły mugol, lub, co gorsza, kilku? Wtedy ich misja zostałaby poważnie narażona, nie obeszłoby się zapewne bez konfrontacji i konieczności użycia kolejnych zaklęć zapomnienia, jeśli nie chcieli, by ich pojawienie się dotarło do nieodpowiednich uszu.
- Niestety nie potrafię ci pomóc, Charlusie - rzekł w odpowiedzi na jego pytanie. Wolał nie brać się za nawet najprostsze zaklęcia lecznicze, bo się na tym nie znał i prędzej doprowadziłby do odpadnięcia jego palców niż uleczenia ich. Miał nadzieję, że chociaż jedno z ich grupy znało ten rodzaj magii i pomoże Potterowi uporać się z poparzonymi palcami, które mogły utrudniać mu rzucanie zaklęć i wykonywanie innych czynności.
- Spróbuję jeszcze raz - rzucił do Megary, zamierzając powtórzyć jej zaklęcie. W końcu nie chciał tu kolejnych niewinnych dzieci, mugoli, ani ciekawskich czarodziejów, którzy mogli donieść na nich do ministerstwa. - Salvio Hexia - mruknął więc, ciekaw, czy zaklęcie się powiedzie, czy może również magia barier wokół domu uniemożliwi jego poprawne funkcjonowanie.
The member 'Michael Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 58
'k100' : 58
Niestety, zaklęcie się nie powiodło, a ja cały czas odczuwałem drobny ból po kontakcie z iglakami. Wolałem więcej na nie nie wpadać. Postanowiłem skupić się na zaklęciach innych osób, które w przeciwieństwie do mojego nie były niewypałami. Szukałem znaków czy bariera zostanie przełamana, czy stanie się w końcu coś, co pozwoli nam pójść na przód. Wszystko jednak zdawało się zmierzać w zupełnie odmiennym kierunku. Kolejne światło rozbłysło w starciu z ochronnym urokiem, a ja coraz mocniej chciałem pacnąć się w czoło; na pewno ktoś zaraz tu przybiegnie pytać czy nie oszaleliśmy. Nie pomyliłem się, chwilę później naszych uszu dobiegł chichot, jak się zaraz okazało, pochodzący od małej, mugolskiej dziewczynki. Trochę spanikowałem, przyznaję. Miałem do czynienia z mugolakami, nigdy jednak z mugolami. Nie było ku temu żadnej okazji. Dlatego wstrzymałem oddech próbując jednocześnie odgonić od siebie świadomość coraz większego chłodu. Biernie przyglądałem się zmaganiom innych osób, tak jak próbom odgonienia tego intruza. Dopiero słysząc pytanie Charlusa ocknąłem się z dziwnego amoku i spojrzałem na jego ręce.
- Znam się trochę na magii leczniczej. Zazwyczaj jednak używam jej do nastawiania złamanych nosów lub szczęk, ale jeżeli chcesz mogę spróbować – zaproponowałem. Wolałem nie wykonywać niczego wbrew jego woli, nie byłem pewien swoich umiejętności. Zwłaszcza, że zaklęcia nie szły mi dziś zbyt dobrze. Uśmiechnąłem się mimo to niepewnie, a w oczekiwaniu na jego odpowiedź, postanowiłem wspomóc towarzyszy w próbach rzucenia następnych zaklęć. Miałem nadzieję, że tym razem przestaniemy udawać błyskawice. – Salvio Hexia – ponowiłem, wyciągając w górę różdżkę. Nie wiem co z tego może wyjść, ale miałem podskórne wrażenie, że nic dobrego.
- Znam się trochę na magii leczniczej. Zazwyczaj jednak używam jej do nastawiania złamanych nosów lub szczęk, ale jeżeli chcesz mogę spróbować – zaproponowałem. Wolałem nie wykonywać niczego wbrew jego woli, nie byłem pewien swoich umiejętności. Zwłaszcza, że zaklęcia nie szły mi dziś zbyt dobrze. Uśmiechnąłem się mimo to niepewnie, a w oczekiwaniu na jego odpowiedź, postanowiłem wspomóc towarzyszy w próbach rzucenia następnych zaklęć. Miałem nadzieję, że tym razem przestaniemy udawać błyskawice. – Salvio Hexia – ponowiłem, wyciągając w górę różdżkę. Nie wiem co z tego może wyjść, ale miałem podskórne wrażenie, że nic dobrego.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Glaucus Travers' has done the following action : rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
Dom Horacego Slughorna
Szybka odpowiedź