Kwatera główna aurorów
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Kwatera główna aurorów
"Winda ponownie ruszyła i po chwili drzwi się otworzyły, a głos oznajmił:
- Drugie piętro, Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów z Urzędem Niewłaściwego Użycia Czarów, Kwaterą Główną Aurorów i Służbami Administracyjnymi Wizengamotu.
Minęli róg korytarza, przeszli przez podwójne, ciężkie dębowe drzwi i znaleźli się w obszernym pomieszczeniu podzielonym na boksy, z których dochodziły szmery i rozmowy. Zaczarowane samolociki śmigały jak miniaturowe rakiety, a koślawa tabliczka na najbliższym boksie głosiła: KWATERA GŁÓWNA AURORÓW.
Aurorzy pokryli ściany portretami poszukiwanych czarodziejów, fotografiami swoich rodzin, plakatami ulubionych drużyn quidditcha i artykułami wyciętymi z „Proroka Codziennego”. Jedyną wolną przestrzeń zajmowała mapa świata upstrzona małymi czerwonymi pinezkami, jarzącymi się jak rubiny."
- Drugie piętro, Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów z Urzędem Niewłaściwego Użycia Czarów, Kwaterą Główną Aurorów i Służbami Administracyjnymi Wizengamotu.
Minęli róg korytarza, przeszli przez podwójne, ciężkie dębowe drzwi i znaleźli się w obszernym pomieszczeniu podzielonym na boksy, z których dochodziły szmery i rozmowy. Zaczarowane samolociki śmigały jak miniaturowe rakiety, a koślawa tabliczka na najbliższym boksie głosiła: KWATERA GŁÓWNA AURORÓW.
Aurorzy pokryli ściany portretami poszukiwanych czarodziejów, fotografiami swoich rodzin, plakatami ulubionych drużyn quidditcha i artykułami wyciętymi z „Proroka Codziennego”. Jedyną wolną przestrzeń zajmowała mapa świata upstrzona małymi czerwonymi pinezkami, jarzącymi się jak rubiny."
|30.03.1958
Przeniesienie na statek Lorda Mananna Traversa sprawił, że nie mógł dłużej nie rejestrować różdżki. Unikał tego jak ognia, bo za wszelką cenę nie chciał aby ktoś miał na niego jakieś papiery, ale okazało się, że pracując dla kogoś takiego jak Travers nie mógł sobie pozwolić na nieprzestrzeganie pewnych zasad. Zresztą szanowny, przyrodni brat (niech go kraken pochłonie), patrzyłby na niego tym swoim wymownym spojrzeniem gdyby się dowiedział, że Frensby uchylał się do rejestracji różdżki od paru ładnych miesięcy. Zresztą sam czarodziej nie korzystał z magii często, nie miał takiej potrzeby ale liczył się z tym, że w końcu przyjdzie mu się z tym pożegnać. Wojna nie miała zamiaru odpuścić i szła dalej do przodu, a co za tym idzie on też musiał podejmować niewygodne dla niego decyzje.
Przeklinając swój psi los szedł do Ministerstwa Magii z nietęgą miną. Gmach budynku przywitał go swoim ogromem, a kiedy przekroczył próg wszedł do świata, którego unikał jak ognia. Marmurowe, zimne ściany choć zdobne przywodziły na myśl ponure jaskinie w jakich składował przemycany towar, co ciekawe jakoś mu pasowało to do samego Ministerstwa Magii. Skierował swoje kroki tam gdzie odbywała się rejestracja. Nie było wielkiej kolejki, większość czarodziejów już dokonała swojej powinności więc nie musiał czekać długo. Kiedy przyszła na niego pora podał swoją różdżkę.
-Imię i nazwisko? - Usłyszał pytanie od pracownika, który nawet nie podniósł na niego oczu tylko zanurzył pióro w kałamarzu.
-Fernsby, Kenneth. - Odpowiedział bez wahania, a jego dane znalazły się na papierze. Nie czuł się z tym dobrze, ale cóż było poradzić?
-Adres zamieszkania? - Padło kolejne pytanie.
-Dover, Kent - I kolejna odpowiedź, tak parę razy nim urzędnik sięgnął po jego różdżkę. Powstrzymał odruch wyrwania mu jej z dłoni. Krótkie, serdelkowate palce dokładnie badały drewno. Co chciał znaleźć? Pękniecie? Po co tyle się jej przyglądał? W tym momencie oczy pracownika spoczęły na Kennethcie. Zmarszczył lekko brwi.
-Kojarzę pana, spotkaliśmy się już kiedyś?
-Nie sądzę. - Odparł cierpko. Niech będzie przeklęta krew Rosierów, która w nim płynęła. Nawet musiał być do nich trochę podobny. Mężczyzna nie kontynuował tylko wskazał miejsce gdzie Kenneth miał złożyć podpis. Formalności stało się zadość.
|zt
Przeniesienie na statek Lorda Mananna Traversa sprawił, że nie mógł dłużej nie rejestrować różdżki. Unikał tego jak ognia, bo za wszelką cenę nie chciał aby ktoś miał na niego jakieś papiery, ale okazało się, że pracując dla kogoś takiego jak Travers nie mógł sobie pozwolić na nieprzestrzeganie pewnych zasad. Zresztą szanowny, przyrodni brat (niech go kraken pochłonie), patrzyłby na niego tym swoim wymownym spojrzeniem gdyby się dowiedział, że Frensby uchylał się do rejestracji różdżki od paru ładnych miesięcy. Zresztą sam czarodziej nie korzystał z magii często, nie miał takiej potrzeby ale liczył się z tym, że w końcu przyjdzie mu się z tym pożegnać. Wojna nie miała zamiaru odpuścić i szła dalej do przodu, a co za tym idzie on też musiał podejmować niewygodne dla niego decyzje.
Przeklinając swój psi los szedł do Ministerstwa Magii z nietęgą miną. Gmach budynku przywitał go swoim ogromem, a kiedy przekroczył próg wszedł do świata, którego unikał jak ognia. Marmurowe, zimne ściany choć zdobne przywodziły na myśl ponure jaskinie w jakich składował przemycany towar, co ciekawe jakoś mu pasowało to do samego Ministerstwa Magii. Skierował swoje kroki tam gdzie odbywała się rejestracja. Nie było wielkiej kolejki, większość czarodziejów już dokonała swojej powinności więc nie musiał czekać długo. Kiedy przyszła na niego pora podał swoją różdżkę.
-Imię i nazwisko? - Usłyszał pytanie od pracownika, który nawet nie podniósł na niego oczu tylko zanurzył pióro w kałamarzu.
-Fernsby, Kenneth. - Odpowiedział bez wahania, a jego dane znalazły się na papierze. Nie czuł się z tym dobrze, ale cóż było poradzić?
-Adres zamieszkania? - Padło kolejne pytanie.
-Dover, Kent - I kolejna odpowiedź, tak parę razy nim urzędnik sięgnął po jego różdżkę. Powstrzymał odruch wyrwania mu jej z dłoni. Krótkie, serdelkowate palce dokładnie badały drewno. Co chciał znaleźć? Pękniecie? Po co tyle się jej przyglądał? W tym momencie oczy pracownika spoczęły na Kennethcie. Zmarszczył lekko brwi.
-Kojarzę pana, spotkaliśmy się już kiedyś?
-Nie sądzę. - Odparł cierpko. Niech będzie przeklęta krew Rosierów, która w nim płynęła. Nawet musiał być do nich trochę podobny. Mężczyzna nie kontynuował tylko wskazał miejsce gdzie Kenneth miał złożyć podpis. Formalności stało się zadość.
|zt
I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
Kwatera główna aurorów
Szybka odpowiedź