Zaplecze
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Zaplecze
Pomieszczenie to stanowczo odbiega od standardowego wyobrażenie sklepów, które znajdują się na Nokturnie. Mimo że jest utrzymane w mrocznych klimatach, a charakteru dodają mu ludzkie, i nie tylko, czaszki, skurczone głowy, podejrzana przedmioty, które roztaczają dookoła siebie złowieszczą oraz tajemniczą aurę, to jego wnętrze jest nadzwyczaj czyste. Wszystko wydaje się na swoim miejscu, na pewno nie jest to chaotyczne gratowisko, a we znaki daje się kompletny brak pajęczyn czy kurzu. Półmrok został ocieplony magiczny żyrandolem, który rozprasza światło produkowane przez zaklęte świece. Nawet uschnięta roślinka wstawiona w fikuśny wazon zdaje się ożywać, chociaż może on wcale nie jest taka martw... Czy mi się wydawało, czy ona się poruszyła? Przynajmniej masz dokąd uciec, ponieważ zaplecze jest całkiem duże.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:46, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Morgoth Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Dobrze wiedział, że stworzenie inferiusa to jedynie kwestia czasu. Posiadał rozległą wiedzę na temat czarnej magii, co miało niemałe znaczenie podczas rzucania tak skomplikowanych zaklęć. Trochę się namęczył, ale w końcu przyszedł ten moment, kiedy z jego różdżki wydobył się idealny (wręcz książkowy) promień zaklęcia. Rozświetlił na moment martwe ciało mężczyzny, który niemal od razu wstał do pozycji siedzącej. Obserwowanie tego procesu było dla Edgara nie lada gratką, szczególnie, że ostatnio brał udział w ożywianiu trupów kilka lat temu. Poza tym, nieskromnie mówiąc, nie poszło ono tak dobrze jak przed chwilą. Nie mógł oderwać wzroku od powstałego stworzenia, na moment nawet zapomniał o obecności młodego Yaxley'a. Podszedł bliżej inferiusa, przyglądając się z ciekawością jak teraz funkcjonuje jego ciało. Spodobało mu się to. Ożywił zmarłego - nic dziwnego, że poczuł taką satysfakcję. Uśmiechnął się kątem ust, będąc dumnym ze swojego tworu. Wtedy zaplecze znowu rozświetliło się udanym zaklęciem, co zmusiło Edgara do oderwania wzroku od własnego inferiusa. - Goyle będzie niepocieszony - stwierdził, spoglądając na zadziwiające efekty pracy Morgotha. Trzecie ciało miało pozostać dla Cadana, przynajmniej takie słyszał plotki, może nieprawdziwe. W tym momencie to już nie jest ważne. - Robiłeś to już wcześniej? - Był ciekawy Morgotha. Ledwie skończył szkołę, a już zasilał szeregi Śmierciożerców. Na pewno nie miał wielkiego doświadczenia w obcowaniu z czarną magią, a jednak bez większych problemów zamienił dwa martwe ciała na inferiusy. Czy to możliwe, żeby był aż tak zdolny i dojrzały jak na swój wiek? Czy ma po prostu niezwykle dużo szczęścia w życiu? - Zamknijmy je w klatkach - powiedział po chwili, nie kontynuując już tematu. Morgoth mógł uznać tamto pytanie za komplement z ust Edgara, większych praktycznie nie prawił. Machnięciem różdżki ściągnął z przygotowanych wcześniej klatek ciemne sukno. Nie otrzymał od Quentina żadnej konkretnej instrukcji, niech więc przeczekają noc na swojego nowego pana tutaj.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Był przygotowany na ponowne długie, męczące próby wyzwolenia magii z różdżki i ujarzmienia anomalii, by w żadnym wypadku nie zamierzały niwelować hipotetycznego powodzenia. Nic takiego jednak nie miało miejsca i może było to spowodowane swego rodzaju odblokowaniem się Morgotha, a może przyczyna leżała w czym innym. Bądź co bądź ciepło ogarnęło jego różdżkę, by po chwili wydobył się z niej blask zalewający pomieszczenie zaplecza i wnikający w jak dotąd nieruchome ciało nieboszczyka. Idealny czar zadrgał członkami umarlaka, by ten nagle otworzył oczy i zwrócił je ku swojemu wskrzesicielowi. Milczał, gdy unosił się niewyobrażalnie wyprostowany, by usiąść i wyczekiwać na komendy. Podobnie jak jego poprzednik nie patrzył na nikogo innego, a jedynie na Yaxleya. Był jakby w transie. Zupełnie nieświadomy otaczającego go świata. Przez umysł Śmierciożercy przemknęła myśl, ile z dawnego właściciela ów ciała pozostało w inferiusie i czy byłaby możliwość komunikacji z jego niegdysiejszym ja. Odrzucił zaraz jednak ów teorię, wracając do podstawowej wiedzy na temat ingerencji w śmierć. Chodziło o jaźń i anatomię, mózg obumierał, gdy tylko człowiek wydawał ostatnie tchnienie. Nic nie było w stanie zregenerować jego komórek w taki sam sposób. Zniszczony zatracał równocześnie osobowość umierającego, dlatego inferius mimo że mógł się wydawać ludzki taki właśnie nie był. Był jedynie zaklętymi zwłokami. Nic więcej. Przeniósł uwagę na Burke'a dopiero wtedy gdy mężczyzna się odezwał. Nie spodziewał się, że miał dołączyć ktoś jeszcze, ale czy miało to jakieś znaczenie? Spóźniał się, a on nie zamierzał jedynie stać i czekać na dalszy rozwój wypadków. Nie skomentował ów słów, pozostając jak zawsze milczący. Na pytanie Rycerza Morgoth schował jedynie różdżkę do rękawa czarnego płaszcza, którego nawet nie zdejmował. Obezwładniający, pamiętny chłód z Azkabanu wciąż mu towarzyszył. - Obserwowałem ciebie - odparł w końcu, odbijając piłeczkę podziwu i równocześnie uznania. Ani rodzina Burke, ani ród Yaxley nie słynęły z wylewności, dlatego na twarzach obu ich przedstawicieli nie pojawił się najmniejszy grymas świadczący o wyniosłości tych słów. Jednak takie właśnie były. A Morgoth mówił szczerze, zdając sobie sprawę, że Edgar nie musiał mu wierzyć. Powinien jednak wierzyć w działania, których się podejmowały oba rody. Żaden z nich równocześnie nie działał z fałszem czy premedytacją. Ów cechy zostawiali innym rodzinom. Nie odezwał się już, gdy Burke wspomniał o klatkach. Oba inferiusy stworzone przez opiekuna smoków znalazły się na swoich miejscach dość sprawnie, chociaż obserwowanie ich zachowania należało do dziwnych doświadczeń. - Będą go słuchać? - spytał, nie precyzując o kogo chodziło, lecz jego towarzyszy mógł się z łatwością domyślać. W końcu zaklęcie polegało na tym, że inferius słuchał się swojego stwórcy. Czy Quentin wiedział jak sprawić, by ugięły się woli kogoś innego?
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Z zadowoleniem przyjął taką odpowiedź z ust młodego lorda, nawet jeżeli była podyktowana jedynie konwenansami. Stworzenie tak idealnego inferiusa naładowało go na tyle pozytywną energią, że chyba nic nie było w stanie go w tym momencie zasmucić. Poza tym nie przypominał sobie, by członkowie rodu Yaxley'ów kiedykolwiek rzucało słowa na wiatr - w tej kwestii bywali do siebie łudząco podobni, choć Edgar miał wrażenie, że w swojej małomówności i tak nie biją Burke'ów na głowę. Zrzucał to na kark chłodnego klimatu i rygorystycznego wychowania, które i tak uważał za jedyne właściwie dla młodych szlachciców. Nigdy nie zrozumie czarodziejskich rodów, które tak skupiają się na wpajaniu latoroślom wiedzy o sztuce. Owszem, należało być obeznanym i w takich dziedzinach, ale przecież wyrastają potem osoby nie potrafiące rozeznać się w prawdziwym życiu, skupiające się jedynie na kolejnych balach. Nie pozwoli, żeby jego dzieci również okazały się w przyszłości takie płytkie. Na szczęście w Durham im to nie grozi. - Czyli nie - odpowiedział sam sobie, otwierając ręcznie drzwiczki od klatek. Wolał nie ryzykować groźną anomalią, rzucając marne alohomora. Doprawdy, miał nadzieję, że magia w końcu się uspokoi. Musiał się niezwykle mocno pilnować, żeby nie korzystać z magii przy każdej, nawet najbardziej błahej czynności. Czasem się łamał, przecież nie potrafił żyć inaczej, ale w ogólnym rozrachunku udało mu się nieco ograniczyć rzucanie zaklęć. Nakazał inferiusowi wejść do jednej z nich, obserwując z zaciekawieniem jak trup wykonuje jego polecenie bez zająknięcia. Niesamowite! Tamten inferius, którego obserwował niedawno z Macnairem, nie umywał się do tego. Prawdopodobnie dlatego, że tego sam stworzył, czując z nim przez to jakąś irracjonalną więź. - Teoretycznie nie powinny. Słuchają się tylko czarodzieja, który ich stworzył - odpowiedział, zamykając klatki i zasłaniając je szybko ciemną tkaniną. Cały czas było słychać ich ciche porykiwania, ale Edgar nie sądził, by miały przez noc narobić szkód. Przecież miały się ich słuchać, chyba że Morgoth zaplanował sabotaż. - Nie wiem nad czym dokładnie pracuje. Podejrzewam jednak, że bardziej interesuje go ich wnętrze - całkiem dobrze znał swojego brata, więc mógł tak gdybać jeszcze długo, gdyby tylko miał na to ochotę. Nie widział w tym jednak sensu, poza tym chciał już wrócić do domu. - Zadanie wykonane. Możesz skorzystać z naszego kominka - subtelniej nie mógł mu dać do zrozumienia, żeby wraz z nim opuścił ten przybytek. Zgasił wszystkie świecie i zaprowadził Morgotha do eleganckiej palarni opium, w której znajdował się jedyny na tej ulicy kominek podłączony do sieci Fiuu. Pożegnał się z nim lakonicznie, czekając aż zniknie w zielonych płomieniach, po czym sam zrobił to samo.
| ztx2
| ztx2
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
/11.07, punkt 2 etapu I eliksiru inferiusowego, anatomia +100
Nie mogłem zignorować prośby o zbadanie inferiusów dla celów naukowych. Właściwie wydawało mi się to całkiem ciekawym doświadczeniem, nigdy nie badałem nieumarłych. Czasem owszem, zdarzało mi się babrać w ciałach denatów, ale to zupełnie inna historia. Tamci nie podrygiwali, nie wydawali dźwięków, w ogóle nie żyli, po prostu. Ciężko mówić o życiu w przypadku żywych trupów, ale określenie ich bytności mianem egzystencji już jak najbardziej pasuje. Poruszali się, byli zdolni do ataku, co czyniło ich dużo przydatniejszym od martwych ludzi. Nawet zauważyłem, że zacząłem się ekscytować, bo to miła odmiana od wiecznie skarżących się pacjentów. Tutaj mi to nie groziło.
Zjawiłem się punktualnie u progu sklepu, skąd natychmiast zostałem odeskortowany na zaplecze. To niesamowite, że pomieszczono w nim aż pięć dorodnych okazów. Stały w klatce, gnieżdżąc się, ale ostatecznie były jedynie marionetkami, kukłami mającymi pomóc nam w osiągnięciu celu. Poprosiłem wcześniej ich twórców, by nakazali im być spokojnymi, bo jakoś musiałem pobrać materiał do badań. Na wszelki wypadek oblałem ich eliksirem uspokajającym, choć nie miałem pojęcia czy takie specyfiki w ogóle na nie działają. Trzeba było spróbować, inna rada nie istniała.
Rozpakowałem się na stoliku nieopodal, rozkładając na blacie cały zestaw uzdrowicielski, jaki będzie mi potrzebny do szczegółowej ekspertyzy. Na pierwszy ogień poszedł skalpel, z którym podszedłem do stojącego najbliżej krat inferiusa. Ostrożnie naciąłem klatkę piersiową i musiałem przyznać, że dzieląca nas odległość oraz pozycja wertykalna obiektu testowego znacząco utrudniała działanie. Ale wreszcie mogłem wziąć kolejne narzędzie i rozgrzebać mostek oraz żebra, które znacząco utrudniały mi dostęp do organów wewnętrznych. Wreszcie wyrwałem wszystkie, które uznałem za niezbędne do przeprowadzenia eksperymentów. Między innymi serce, wątrobę czy nerki. Na koniec natrudziłem się nad trepanacją czaszki, co było chyba najgorszym punktem dzisiejszego dnia. Musiałem wspiąć się na taborecie, by w ogóle mieć szansę na otworzenie łba danego okazu. Wreszcie udało mi się zabrać mózg, ale co się namanewrowałem i napociłem to moje. Westchnąłem widząc, że byłem cały we krwi. Starannie ułożyłem wszystkie narządy na blacie, przystępując do wnikliwej analizy. Po jej zakończeniu oraz spisaniu na pergamin wniosków, od innego osobnika pobrałem krew oraz kawałki skóry, które także znalazły się na stole operacyjnym. Tutaj również dokonałem szczegółowej ekspertyzy, całkowicie skupiając się na zadaniu.
Nie mogłem zignorować prośby o zbadanie inferiusów dla celów naukowych. Właściwie wydawało mi się to całkiem ciekawym doświadczeniem, nigdy nie badałem nieumarłych. Czasem owszem, zdarzało mi się babrać w ciałach denatów, ale to zupełnie inna historia. Tamci nie podrygiwali, nie wydawali dźwięków, w ogóle nie żyli, po prostu. Ciężko mówić o życiu w przypadku żywych trupów, ale określenie ich bytności mianem egzystencji już jak najbardziej pasuje. Poruszali się, byli zdolni do ataku, co czyniło ich dużo przydatniejszym od martwych ludzi. Nawet zauważyłem, że zacząłem się ekscytować, bo to miła odmiana od wiecznie skarżących się pacjentów. Tutaj mi to nie groziło.
Zjawiłem się punktualnie u progu sklepu, skąd natychmiast zostałem odeskortowany na zaplecze. To niesamowite, że pomieszczono w nim aż pięć dorodnych okazów. Stały w klatce, gnieżdżąc się, ale ostatecznie były jedynie marionetkami, kukłami mającymi pomóc nam w osiągnięciu celu. Poprosiłem wcześniej ich twórców, by nakazali im być spokojnymi, bo jakoś musiałem pobrać materiał do badań. Na wszelki wypadek oblałem ich eliksirem uspokajającym, choć nie miałem pojęcia czy takie specyfiki w ogóle na nie działają. Trzeba było spróbować, inna rada nie istniała.
Rozpakowałem się na stoliku nieopodal, rozkładając na blacie cały zestaw uzdrowicielski, jaki będzie mi potrzebny do szczegółowej ekspertyzy. Na pierwszy ogień poszedł skalpel, z którym podszedłem do stojącego najbliżej krat inferiusa. Ostrożnie naciąłem klatkę piersiową i musiałem przyznać, że dzieląca nas odległość oraz pozycja wertykalna obiektu testowego znacząco utrudniała działanie. Ale wreszcie mogłem wziąć kolejne narzędzie i rozgrzebać mostek oraz żebra, które znacząco utrudniały mi dostęp do organów wewnętrznych. Wreszcie wyrwałem wszystkie, które uznałem za niezbędne do przeprowadzenia eksperymentów. Między innymi serce, wątrobę czy nerki. Na koniec natrudziłem się nad trepanacją czaszki, co było chyba najgorszym punktem dzisiejszego dnia. Musiałem wspiąć się na taborecie, by w ogóle mieć szansę na otworzenie łba danego okazu. Wreszcie udało mi się zabrać mózg, ale co się namanewrowałem i napociłem to moje. Westchnąłem widząc, że byłem cały we krwi. Starannie ułożyłem wszystkie narządy na blacie, przystępując do wnikliwej analizy. Po jej zakończeniu oraz spisaniu na pergamin wniosków, od innego osobnika pobrałem krew oraz kawałki skóry, które także znalazły się na stole operacyjnym. Tutaj również dokonałem szczegółowej ekspertyzy, całkowicie skupiając się na zadaniu.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 43
'k100' : 43
/punkt 2 etapu I eliksiru inferiusowego (143/150), anatomia +100
Byłem w tej analizie blisko osiągnięcia celu. Widziałem to nadzorując każdy pobrany narząd, krew oraz skórę. Postanowiłem nieco dołożyć sobie innych fiolek oraz grup krwi, pobierając jej trochę od pozostałych inferiusów. Lepiej mieć szerszą grupę badawczą, dlatego musiałem pobrać orany od jeszcze jednego podmiotu. Przynajmniej jednego. Na szczęście znalazł się wśród nich taki, któremu przed śmiercią grzebano we wnętrznościach, więc zadanie miałem ułatwione. Gorzej znów z tą przeklętą czaszką. Miałem już poniekąd trochę dość tej morderczej pracy, ale odkrycie wiszące na wyciągnięcie ręki skutecznie mnie motywowało. Wkrótce miałem poznać sekrety żywych trupów, to było ważniejsze od roboty w parszywych warunkach, w dodatku wysoce niedogodnej. Tak, to sobie powtarzałem wyrywając kolejny mózg; więcej nie chciałem, by pozostałe obiekty były powiedzmy w pełni sprawne do dalszych eksperymentów. Należało jeszcze zbadać je pod kątem wpływu na czynniki ognio i światłotwórcze, więc nie mogłem poddać wybrakowaniu wszystkich pięciu inferiusów. Za to drugi obiekt do testów jak najbardziej był przydatny. Widocznie jego narządy skrywały coś, co nie do końca odnalazłem w tym pierwszym.
Widziałem dużo zmian chorobotwórczych, widziałem też mnóstwo wybroczyn oraz plam świadczących o patogenach, ale kiedy łączyłem całość, dochodziłem do wniosku, że niewiele im było potrzeba do egzystencji. Ich układ odpornościowy oraz organizm był niezwykle wybrakowany i to magia napędzała trupie mięśnie oraz struny głosowe. Ciekawe. Mózg nie wykazywał zbyt wielkich aktywności, choć pojedyncze impulsy przeskakiwały między neuronami; bardzo ubogie oraz prymitywne, ale zawsze. Serce od dawna nie pompowało krwi, ale nie musiało, skoro ciało było martwe. Czarna magia to była niesamowita potęga, upewniałem się w tym wraz z kolejnymi analizami. Skóra, krew, dalsze organy. To wszystko było niesamowitą układanką, jaką starałem się zebrać do kupy po rozłożeniu na czynniki pierwsze. Właściwie byłem już zadowolony z wyników badań, wszystkie spisałem skrzętnie na kolejnych rolkach pergaminu, który włożyłem później w skórzany notes. Jedna część eksperymentów za mną.
Byłem w tej analizie blisko osiągnięcia celu. Widziałem to nadzorując każdy pobrany narząd, krew oraz skórę. Postanowiłem nieco dołożyć sobie innych fiolek oraz grup krwi, pobierając jej trochę od pozostałych inferiusów. Lepiej mieć szerszą grupę badawczą, dlatego musiałem pobrać orany od jeszcze jednego podmiotu. Przynajmniej jednego. Na szczęście znalazł się wśród nich taki, któremu przed śmiercią grzebano we wnętrznościach, więc zadanie miałem ułatwione. Gorzej znów z tą przeklętą czaszką. Miałem już poniekąd trochę dość tej morderczej pracy, ale odkrycie wiszące na wyciągnięcie ręki skutecznie mnie motywowało. Wkrótce miałem poznać sekrety żywych trupów, to było ważniejsze od roboty w parszywych warunkach, w dodatku wysoce niedogodnej. Tak, to sobie powtarzałem wyrywając kolejny mózg; więcej nie chciałem, by pozostałe obiekty były powiedzmy w pełni sprawne do dalszych eksperymentów. Należało jeszcze zbadać je pod kątem wpływu na czynniki ognio i światłotwórcze, więc nie mogłem poddać wybrakowaniu wszystkich pięciu inferiusów. Za to drugi obiekt do testów jak najbardziej był przydatny. Widocznie jego narządy skrywały coś, co nie do końca odnalazłem w tym pierwszym.
Widziałem dużo zmian chorobotwórczych, widziałem też mnóstwo wybroczyn oraz plam świadczących o patogenach, ale kiedy łączyłem całość, dochodziłem do wniosku, że niewiele im było potrzeba do egzystencji. Ich układ odpornościowy oraz organizm był niezwykle wybrakowany i to magia napędzała trupie mięśnie oraz struny głosowe. Ciekawe. Mózg nie wykazywał zbyt wielkich aktywności, choć pojedyncze impulsy przeskakiwały między neuronami; bardzo ubogie oraz prymitywne, ale zawsze. Serce od dawna nie pompowało krwi, ale nie musiało, skoro ciało było martwe. Czarna magia to była niesamowita potęga, upewniałem się w tym wraz z kolejnymi analizami. Skóra, krew, dalsze organy. To wszystko było niesamowitą układanką, jaką starałem się zebrać do kupy po rozłożeniu na czynniki pierwsze. Właściwie byłem już zadowolony z wyników badań, wszystkie spisałem skrzętnie na kolejnych rolkach pergaminu, który włożyłem później w skórzany notes. Jedna część eksperymentów za mną.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 21
'k100' : 21
/punkt 3 etapu I eliksiru inferiusowego, anatomia +100
Wszystko potoczyło się wręcz książkowo. Wnioski zostały wysnute oraz spisane drobnym pismem na pożółkłych pergaminach. Została więc dalsza część eksperymentów opiewająca na analizy fizykochemiczne. Wspólnie z innym Rycerzem musimy opracować dawki skuteczne oraz krytyczne dla inferiusów. Trzeba określić jakiego stężenia światła muszą unikać, a jakie jest jeszcze akceptowalne, jak bardzo ogień niszczy ich tkanki, jak szybko spopiela oraz prowadzi do ostatecznego obumarcia komórek, a w rezultacie całego ciała. To niezwykle ważny element badania. Na razie jednak posiłkowałem się zbadaniem pobranych tkanek, narządów i skóry. Zacząłem od wzniecenia pożaru za pomocą lewitujących świec. Nadpaliłem trochę skórę, mózg i serce będąc ciekawy jak długo wytrzymają w płomieniach świecy. Później próbowałem podpalić krew, co wydawało się zadaniem dość trudnym. Ta prędzej wrzała pod wpływem bliskiego kontaktu z ciepłem. Wreszcie obserwowałem ich reakcje na samo światło, choć te eksperymenty nie mogły dać do końca wymiernych wyników. To dlatego, że nie były one już częścią całego organizmu jakim był inferius. Czarna magia nie działała już tak dobrze na części składowe żywego trupa. To ona trzymała go w ryzach, pozwalając ciału na poruszanie się, wykonywanie zadań czy nawet pomruków zastraszenia. Tutaj jej wpływ osłabł, przez oddzielenie elementów obiektów testowych od ich właściwych form. Wiedziałem o tym, ale i tak czułem się w obowiązku do analizy wszystkiego po trochu. Najpierw chciałem zrozumieć organizm, dobrać przypuszczalne dawki, które nie zabiłyby tych tworów. Nie chcieliśmy tego. Musieliśmy je zachować do końcowego etapu, kiedy mikstura będzie już gotowa i trzeba będzie zbadać jej właściwości, właśnie na rzeczonych okazach. Dlatego zostałem zmuszony do pracy na sucho, ale później przecież miałem zwrócić utracone organy do inferiusów. Będą trochę mniej estetycznie wyglądać, ale umarlaki z reguły nie prezentowały się zbyt fantazyjnie. Więc robię ostatnie badania, nadając im priorytetu. Później wszystko zwrócę prawowitym właścicielom i skonfrontuję swoje spostrzeżenia z rzeczywistością, dając tym samym wskazówki praktykowi, który teorię ma przekuć w czyn.
Wszystko potoczyło się wręcz książkowo. Wnioski zostały wysnute oraz spisane drobnym pismem na pożółkłych pergaminach. Została więc dalsza część eksperymentów opiewająca na analizy fizykochemiczne. Wspólnie z innym Rycerzem musimy opracować dawki skuteczne oraz krytyczne dla inferiusów. Trzeba określić jakiego stężenia światła muszą unikać, a jakie jest jeszcze akceptowalne, jak bardzo ogień niszczy ich tkanki, jak szybko spopiela oraz prowadzi do ostatecznego obumarcia komórek, a w rezultacie całego ciała. To niezwykle ważny element badania. Na razie jednak posiłkowałem się zbadaniem pobranych tkanek, narządów i skóry. Zacząłem od wzniecenia pożaru za pomocą lewitujących świec. Nadpaliłem trochę skórę, mózg i serce będąc ciekawy jak długo wytrzymają w płomieniach świecy. Później próbowałem podpalić krew, co wydawało się zadaniem dość trudnym. Ta prędzej wrzała pod wpływem bliskiego kontaktu z ciepłem. Wreszcie obserwowałem ich reakcje na samo światło, choć te eksperymenty nie mogły dać do końca wymiernych wyników. To dlatego, że nie były one już częścią całego organizmu jakim był inferius. Czarna magia nie działała już tak dobrze na części składowe żywego trupa. To ona trzymała go w ryzach, pozwalając ciału na poruszanie się, wykonywanie zadań czy nawet pomruków zastraszenia. Tutaj jej wpływ osłabł, przez oddzielenie elementów obiektów testowych od ich właściwych form. Wiedziałem o tym, ale i tak czułem się w obowiązku do analizy wszystkiego po trochu. Najpierw chciałem zrozumieć organizm, dobrać przypuszczalne dawki, które nie zabiłyby tych tworów. Nie chcieliśmy tego. Musieliśmy je zachować do końcowego etapu, kiedy mikstura będzie już gotowa i trzeba będzie zbadać jej właściwości, właśnie na rzeczonych okazach. Dlatego zostałem zmuszony do pracy na sucho, ale później przecież miałem zwrócić utracone organy do inferiusów. Będą trochę mniej estetycznie wyglądać, ale umarlaki z reguły nie prezentowały się zbyt fantazyjnie. Więc robię ostatnie badania, nadając im priorytetu. Później wszystko zwrócę prawowitym właścicielom i skonfrontuję swoje spostrzeżenia z rzeczywistością, dając tym samym wskazówki praktykowi, który teorię ma przekuć w czyn.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
/punkt 3 etapu I eliksiru inferiusowego (176/200), anatomia +100
Wszystko zostało już przebadane. Teraz nadszedł czas na etap, w którym zwracam wszystko uspokojonym, uśpionym pacjentom. Dziwnie mi tak nazywać stworzenia, które de facto nie żyją, ale nie zastanawiałem się nad tym bardziej niż to konieczne. Czas naglił, nie mogłem spędzić tutaj całego dnia, choć ten niebezpiecznie zaczął się kończyć. Westchnąłem, przystępując do zwieńczenia kompletowania całości dwóch poszczególnych inferiusów. Kiedy były już kompletne, zacząłem prowadzić obserwację w oparciu o świece. Reakcje organizmów na samo światło, później na jego mniejsze stężenie. Pobrałem próbki, chcąc przyjrzeć im się z bliska. Pozyskałem także krew chcąc odnotować zachodzące w niej zmiany. Niestety również organy wewnętrzne musiały zostać ponownie usunięte w celu przebadania zmian. Musiałem to samo poczynić podczas narażania ich skóry bezpośrednio na źródło ognia. To dość prymitywne eksperymenty, ale na początek wystarczyły. To samo zrobiłem później z pomocą znawcy zaklęć, który pozwolił mi swoim działaniem na szerszą diagnozę. Dobrze, że pozyskiwanie elementów umarłego ciała było już prostsze przez moje wcześniejsze procesy. Odetchnąłem, zbierając potężny materiał badawczy. Wszystko skrzętnie zapisałem na kolejnych rolkach pergaminu, a kiedy wszystko było już jasne, zabrałem się za sprzątanie. Nie wypadało zostawić zaplecza całego we krwi. Nic tu po mnie, bo następna moja pomoc przyda się dopiero po stworzeniu mikstury oraz jej przetestowaniu. O ile nie zrobi tego Cassandra. Jednak rola Lupusa dobiegła końca, dlatego opuściłem zarówno sklep jak i Nokturn, udając się do swojego gabinetu na Grimmauld Place. Tam zebrałem wszelkie rozpiski w całość, skrupulatnie je ułożyłem, poprawiłem też, by miały więcej sensu niż pisane na szybko notatki podczas praktycznych analiz na inferiusach. Dopiero wtedy mogłem w spokoju oporządzić się, choć ubrania były już do wyrzucenia. To był męczący dzień, ale dla nauki zrobię naprawdę wiele. Zresztą, to było bardzo ciekawe doświadczenie. Nigdy wcześniej nie obcowałem z tymi stworzeniami, więc to dość ważna lekcja, którą polubiłem. Ale mogłem to robić stopniowo, przełożyć na dwa dni, to miałbym więcej sił.
z/t
Wszystko zostało już przebadane. Teraz nadszedł czas na etap, w którym zwracam wszystko uspokojonym, uśpionym pacjentom. Dziwnie mi tak nazywać stworzenia, które de facto nie żyją, ale nie zastanawiałem się nad tym bardziej niż to konieczne. Czas naglił, nie mogłem spędzić tutaj całego dnia, choć ten niebezpiecznie zaczął się kończyć. Westchnąłem, przystępując do zwieńczenia kompletowania całości dwóch poszczególnych inferiusów. Kiedy były już kompletne, zacząłem prowadzić obserwację w oparciu o świece. Reakcje organizmów na samo światło, później na jego mniejsze stężenie. Pobrałem próbki, chcąc przyjrzeć im się z bliska. Pozyskałem także krew chcąc odnotować zachodzące w niej zmiany. Niestety również organy wewnętrzne musiały zostać ponownie usunięte w celu przebadania zmian. Musiałem to samo poczynić podczas narażania ich skóry bezpośrednio na źródło ognia. To dość prymitywne eksperymenty, ale na początek wystarczyły. To samo zrobiłem później z pomocą znawcy zaklęć, który pozwolił mi swoim działaniem na szerszą diagnozę. Dobrze, że pozyskiwanie elementów umarłego ciała było już prostsze przez moje wcześniejsze procesy. Odetchnąłem, zbierając potężny materiał badawczy. Wszystko skrzętnie zapisałem na kolejnych rolkach pergaminu, a kiedy wszystko było już jasne, zabrałem się za sprzątanie. Nie wypadało zostawić zaplecza całego we krwi. Nic tu po mnie, bo następna moja pomoc przyda się dopiero po stworzeniu mikstury oraz jej przetestowaniu. O ile nie zrobi tego Cassandra. Jednak rola Lupusa dobiegła końca, dlatego opuściłem zarówno sklep jak i Nokturn, udając się do swojego gabinetu na Grimmauld Place. Tam zebrałem wszelkie rozpiski w całość, skrupulatnie je ułożyłem, poprawiłem też, by miały więcej sensu niż pisane na szybko notatki podczas praktycznych analiz na inferiusach. Dopiero wtedy mogłem w spokoju oporządzić się, choć ubrania były już do wyrzucenia. To był męczący dzień, ale dla nauki zrobię naprawdę wiele. Zresztą, to było bardzo ciekawe doświadczenie. Nigdy wcześniej nie obcowałem z tymi stworzeniami, więc to dość ważna lekcja, którą polubiłem. Ale mogłem to robić stopniowo, przełożyć na dwa dni, to miałbym więcej sił.
z/t
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
12.07 punkt 4 etapu I eliksiru inferiusowego,
Pomoc w badaniu inferiusów i wykorzystaniu ich dla celów, które przyświecały im wszystkim zdawała się tym, czemu nie mógł i nawet nie chciałby odmawiać. Dlaczego miałby to robić? Wszak, jeśli badania przebiegną odpowiednio, a ich finalnym skutkiem będzie to, o czym jedynie słyszał było im to wszystkim na rękę. Dzięki temu, wszyscy skorzystają. Możliwość umocnienia inferisów przed skutkami ognia, mogła pozwolić im stworzyć wojowników wytrwalszych i posłusznych ich woli.
Do Borgina & Burke'a wchodził powoli, szybko odnajdując miejsce ku któremu winien skierować swoje kroki. Gdy drzwi do zaplecza zamknęły się za mną spojrzałem na właściciela tego przybytku.
- Quentin. - przywitałem się skinieniem głowy, wzrokiem ogarniając przybytek, by finalnie spojrzenie skupić na obiekcie badań. - Jak mogę ci pomóc? - zapytałem skupiając się już całkowicie na Quentinie. A gdy ten zaczął mówić słuchałem uważnie, by zaraz okrążyć obiekt badań, o którym wspominał. Tak, sprawdzenie odporności na zaklęcia ogniowe i te związane ze światłem. Nie powinno to stanowić dla mnie większego problemu, wszak z urokami radziłem sobie dość sprawie.
- Nie marnujmy więc czasu. - zarządziłem spokojnie, zdając sobie sprawę, że w czasach targanych anomaliami nawet najprostsze z zaklęć mogły obrócić się w coś całkiem innego. Liczyłem jednak, że chociaż teraz, na kilka chwil dopisze mi szczęście w które od lat nie pokładałem już wiary. Chciałem jednak, by los uśmiechnął się do nas. Może nie tyle co do mnie, co do Quentina. Jego badania naprawdę mogły okazać się przydatne, jeśli nie kluczowe. Wątpiłem, by nasi przeciwnicy spodziewali sie silniejszych inferiusów i to mogło dać nam przewagę. Ściągnąłem z ramion płaszcz i odłożyłem go na krzesło, które stało najbliżej. Sięgnąłem do kieszeni odwieszonego płaszcza, by wyciągnąć różdżkę, którą kilka razy obróciłem w dłoniach mierząc spojrzeniem inferiusa. Postanowiłem zacząć od prostszych zaklęć, by stopniowo sięgać po te trudniejsze.
- Incendio. - wybrałem, kierując różdżkę w stronę obiektu badawczego. Wiedziałem, że muszę uważać, nadal był potrzebny żywy.
Pomoc w badaniu inferiusów i wykorzystaniu ich dla celów, które przyświecały im wszystkim zdawała się tym, czemu nie mógł i nawet nie chciałby odmawiać. Dlaczego miałby to robić? Wszak, jeśli badania przebiegną odpowiednio, a ich finalnym skutkiem będzie to, o czym jedynie słyszał było im to wszystkim na rękę. Dzięki temu, wszyscy skorzystają. Możliwość umocnienia inferisów przed skutkami ognia, mogła pozwolić im stworzyć wojowników wytrwalszych i posłusznych ich woli.
Do Borgina & Burke'a wchodził powoli, szybko odnajdując miejsce ku któremu winien skierować swoje kroki. Gdy drzwi do zaplecza zamknęły się za mną spojrzałem na właściciela tego przybytku.
- Quentin. - przywitałem się skinieniem głowy, wzrokiem ogarniając przybytek, by finalnie spojrzenie skupić na obiekcie badań. - Jak mogę ci pomóc? - zapytałem skupiając się już całkowicie na Quentinie. A gdy ten zaczął mówić słuchałem uważnie, by zaraz okrążyć obiekt badań, o którym wspominał. Tak, sprawdzenie odporności na zaklęcia ogniowe i te związane ze światłem. Nie powinno to stanowić dla mnie większego problemu, wszak z urokami radziłem sobie dość sprawie.
- Nie marnujmy więc czasu. - zarządziłem spokojnie, zdając sobie sprawę, że w czasach targanych anomaliami nawet najprostsze z zaklęć mogły obrócić się w coś całkiem innego. Liczyłem jednak, że chociaż teraz, na kilka chwil dopisze mi szczęście w które od lat nie pokładałem już wiary. Chciałem jednak, by los uśmiechnął się do nas. Może nie tyle co do mnie, co do Quentina. Jego badania naprawdę mogły okazać się przydatne, jeśli nie kluczowe. Wątpiłem, by nasi przeciwnicy spodziewali sie silniejszych inferiusów i to mogło dać nam przewagę. Ściągnąłem z ramion płaszcz i odłożyłem go na krzesło, które stało najbliżej. Sięgnąłem do kieszeni odwieszonego płaszcza, by wyciągnąć różdżkę, którą kilka razy obróciłem w dłoniach mierząc spojrzeniem inferiusa. Postanowiłem zacząć od prostszych zaklęć, by stopniowo sięgać po te trudniejsze.
- Incendio. - wybrałem, kierując różdżkę w stronę obiektu badawczego. Wiedziałem, że muszę uważać, nadal był potrzebny żywy.
Just wait and see, what am I capable of
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Apollinare Sauveterre' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Skrzywiłem się nieznacznie, gdy zaklęcie pomknęło w nogę stołu, zamiast w kierunku w którym celowałem. Westchnąłem lekko, wywracając na samego siebie oczami. Niespodziewany ruch zmienił trajektorię toru lotu mojego uroku. Musiałem skupić się mocniej, jeśli nie chciałem spędzić tutaj całej nocy, przy okazji demolując wszystkiego, co znajdowało się na zapleczu.
- Incendio. - powtórzyłem raz jeszcze, celując w kończynę człekokształtnego stwora.
- Incendio. - powtórzyłem raz jeszcze, celując w kończynę człekokształtnego stwora.
Just wait and see, what am I capable of
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zaplecze
Szybka odpowiedź