Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Samaela Avery'ego
AutorWiadomość
Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]10.08.15 20:44

Gabinet Samaela Avery'ego

Gabinet Avery’ego nie odbiega od standardów św. Munga. Jest to przestronne, aczkolwiek skromnie, wręcz po spartańsku urządzone pomieszczenie. Znajduje się tu biurko, dwa krzesła – jedno przeznaczone dla Samaela, drugie dla jego pacjentów i innych interesantów oraz regał wypełniony fachowymi książkami. Jedynymi ozdobami gabinetu są rośliny, które o ile Avery nie ma stażystów, usychają powoli, gdyż uzdrowiciel nie fatyguje się, aby codziennie je podlewać.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Samaela Avery'ego Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]10.08.15 21:53
/przed wszystkim

Wszystko układało się po jego myśli i Avery czuł się naprawdę spełniony. Allie wróciła do kraju (cicha ingerencja Samaela wciąż pozostawała sekretem), zaślubiny z Judith już wkrótce zdjąć z niego piętno oszusta (dusił się prawieniem komplementów oraz godzinnym egzaltowaniem jej urody – zresztą całkowicie przeciętnej), zaś jego matka przeżywała swą drugą młodość, dając mu więcej, niż kiedykolwiek. Słowem, był szczęśliwy, a chemiczne przemiany zachodzące w organizmie doprowadziły go do stanu prawdziwego uniesienia.  Bynajmniej nie wypełniało go to głupkowate, szczeniackie radości, nakazujące Samaelowi porzucić zdrowy rozsądek i poddać się zgubnemu wpływowi emocji. Nie, to był subtelny rodzaj triumfu, wyrafinowany i nienarzucający mu pochopnego zachowania.
Wyciszał się, pragnąc celebrować go w samotności – kobiet wszakże nie należało wliczać do towarzystwa; pełniły rolę podobną wyposażeniu wnętrz, które mógł ustawiać, wedle własnych upodobań. Avery wprost nie mógł się doczekać tego procederu oraz nieuchronnego buntu ze strony zagubionych niewiast. Które jeszcze nie zdołały się przekonać, że stąpają po grząskim gruncie. Każdy krok w przód stawiał je w gorszej sytuacji, lecz one uparcie podążały dalej, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo nakręca to Samaela. Podręcznikowego socjopatę, może powinien sam wysłać się do jednego ze swoich kolegów po fachu z prośbą o pomoc?
Nie potrzebował jej wcale, gdyż doskonale poskramiał swoje instynkty, tłumił żądze i tylko w stanie największej ekstazy (bądź amoku) nie kontrolował się zupełnie, pozwalając hulać endorfinom i testosteronowi.
Teraz jednak zachowywał zupełny spokój. Siedział za biurkiem i leniwie przeglądał kolejne karty pacjentów (w większości kobiet; były słabsze od mężczyzn pod wszystkimi względami), zastanawiając się, ile swych sił będzie musiał poświęcić, aby wyplenić głupotę typową dla płci ze swej narzeczonej. Bolał go dotkliwie fakt, iż nawet w pracy stykał się tymi durnymi istotami, co stanowiło przecież dotkliwe ubliżenie jego osobie, lecz starał się o tym nie myśleć i nie psuć sobie pięknego popołudnia.
Może wieczorem złoży niezapowiedzianą wizytę Allie, składając na jej czole judaszowy pocałunek?
Sprawy osobiste musiały jednakże poczekać, gdyż do drzwi gabinetu rozległo się przytłumione pukanie. Avery wydał przyzwolenie na wejście, po czym wygodniej rozsiadł się w swoim fotelu. Powoli odłożył dokumenty na chybotliwy stos pozostałych teczek i dopiero wówczas zaszczycił młodzieńca uważnym spojrzeniem. Nienagnanie ubrany młokos zrobił na nim całkiem dobre pierwsze wrażenie. Jego postawa emanowała szlachetną godnością, lecz nie bzdurną butą, tak charakterystyczną dla jego rówieśników. Avery oczywiście doskonale wiedział, po co ten dzieciak do niego przyszedł, lecz nie miał zamiaru niczego mu ułatwiać. Wcześniej miał już pod swoimi skrzydłami kilku stażystów, więc podążał wytartym szlakiem, nie oczekując niespodzianek. Ze znużonej miny, przyoblekł na twarz wyraz lekkiego poirytowania, jakby był zły, iż ktoś ośmielił się przeszkodzić mu w pracy.
- Oddział pozaklęciowy, piętro piąte – wyrecytował znudzonym tonem – tam powinni poradzić coś na te nienaturalne gabaryty – rzekł, powracając do lektury kart, nie wychodząc z roli zblazowanego, arcyważnego człowieka – jeszcze tu jesteś, chłopcze? – spytał po chwili, tłumiąc złośliwy uśmiech i lekceważąco wskazując mu drzwi.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]10.08.15 22:41
Alexander nie zastanawiał się dwa razy, kogo wybrać na swojego mentora. O Averym słyszał wiele. Dwa lata przebywania na stażu i osobisty urok Selwyna wystarczył, by zebrać całkiem ładną ilość opinii. Wszystkie negatywne.
Stał obecnie w łazience na trzecim piętrze Szpitala Świętego Munga. Patrzył po raz ostatni w lustro i westchnął, przyjmując swój normalny, dwudziestoletni wygląd. Tutaj nie ma miejsca na żadne gierki, Avery nie będzie w nie grał. Tu jest wóz albo przewóz, od tego zależy jego kariera. A tym wozem może zajechać daleko. Oczywiście o ile tego nie zawali. A widział, że nie zawali. Analizował możliwe scenariusze kilkukrotnie, miał wręcz odpowiedź na każdy strzał ze strony tego zgreda. Westchnął krótko, pochwycił swoją brązową teczkę z dokumentami i zdecydowanym krokiem wyszedł na korytarz. Szedł wyprostowany i dumny, a spojrzenia jakie mu rzucano mogły znaczyć jedno: mieli go za szaleńca.
I dobrze, ciągnie swój do swego, myślał, gdy zbliżał się do końca korytarza, gdzie czekały go wielkie drzwi z tabliczką.
Samael Avery, magipsychiatria.
Bez chwili wahania, z odpowiednią ilością siły i energii zapukał. Po krótkiej chwili, choć wystarczająco długiej by każdy stojący pod drzwiami zrozumiał, że uzdrowiciel ma go w głębokim poważaniu, usłyszał przyzwolenie na wejście.  Wmaszerował do pomieszczenia tak, jak ojciec zawsze mu mówił: jak Selwyn, z głową podniesioną. Avery zlustrował go wzrokiem, a Alex użył całej swojej siły woli, żeby nie wykrzywić ust w swoim markowym uśmieszku - zdawał sobie sprawę, że pierwsze wrażenie sprawił dobre. Nie pozwoli by to co następnie usłyszał wyprowadziło go z równowagi, nie, nie dzisiaj. Starannie dobierając słowa, okraszone tylko odpowiednią dozą uprzejmości (by nie dać zgredowi jeszcze większego poczucia wyższości) powiedział tyle, ile sądził że powiedzieć trzeba, patrząc się prosto w oczy Avery'ego.
- Alexander Selwyn, chcę u Pana terminować. I tak, jeszcze tu jestem.
Uśmiechnął się jednym kącikiem ust, skłaniając głowę w celu okazania szacunku, po czym rzucił swoją teczkę między chwiejne stosy dokumentów na biurku uzdrowiciela, nie tracąc kontaktu wzrokowego ze starszym czarodziejem. A w myślach dodał: Zgredzie.
Oj nie, nie da sobie wejść na głowę na samym początku.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]11.08.15 12:34
Spośród wszystkich ludzkich przywar, Avery’ego najbardziej deprymowało bałwaństwo oraz niezdecydowanie. Człowiek chwiejny w swych przekonaniach był słaby, łatwy do zmanipulowania, nie posiadał w sobie już ani grama godności. Tacy łatwo dawali się wykorzystywać oraz sobą pomiatać, a na domiar wszystkiego, w ogóle tego nie zauważali. Dostojewski nie mylił się, dzieląc rodzaj ludzki na dwa typy – Samael zaliczał się oczywiście w poczet tych, stworzonych do dominacji. Niosło to ze sobą jednak nie tylko zaszczyty, ale i konsekwencje, które nie każdy potrafiłby udźwignąć. On wszakże doskonale radził sobie z tym brzemieniem (naturalnym dla dziedzica czystokrwistego rodu) i czuł całkowitą swobodę w kształtowaniu silnych charakterów w nieopierzonych młodziakach. Powiadano, że szkolił ich na uzdrowicieli, przygotowując do wyspecjalizowania się w magipsychiatrii, lecz tak naprawdę, Avery dzielił się z nimi swoją wiedzą tyczącą się spraw znacznie wyższych. Jego stażyści mogli narzekać na dyscyplinę, surowe traktowanie, lecz nikt nie poczyniłby odpowiednich starań, aby przekazać im nie tylko tajniki medycyny, ale również życia.
Ono potrafiło dać w kość znacznie bardziej od Samaela i jeśli ktoś nie potrafił znieść presji oraz jego wymagań, nie miał czego szukać w świętym Mungu. Takim delikwentom mężczyzna bardzo dosadnie dziękował za współpracę i skutecznie zniechęcał do podejmowania następnych prób. Uzdrowicielami mogli zostać jedynie najlepsi, a nie zniewieściali, mażący się chłopcy, którzy najpierw grozili mu ojcowską interwencją, później zaś błagali o kolejną szansę, bojąc pokazać się w domu bez jego rekomendacji. Avery w swych decyzjach pozostawał nieugięty i nie pobłażał nikomu. Zwłaszcza, jeśli jakiś zarozumiały młokos chełpił się swym pochodzeniem a z jego racji domagał się specjalnego traktowania. Uczniowie potrafili przydać mu niemal tyle samo rozrywki, ile odnajdywał w kobietach. Stanowili ciekawe urozmaicenie codziennej rutyny, a przynajmniej bezsensu nie mełli ozorem i nie przyprawiali go o migreny.
Niepokorni, których temperował powoli, boleśnie sprowadzając ich na ziemię. Uwielbiał uświadamiać niewydarzonym wyrostkom, że tak naprawdę nie są książątkami i że świat nie kręci się dookoła ich zachcianek i potrzeb. On również przechodził podobną drogę, choć twierdził, iż młodzież zachowuje się gorzej niż za jego czasów – ot, do czego prowadzi brak dyscypliny.
Avery stosował ją nieustannie z bardzo dobrym skutkiem. Zarówno wśród swych kobiet, zapewniając sobie posłuch absolutny, jak i wśród praktykantów. Zdarzali się przecież grzeczni, ułożeni, z marzeniami o zbawieniu świata, wykonujący jego polecenia bez mrugnięcia okiem. Chciwie spijali z ust Avery’ego każde słowo i nie protestowali przeciw zadaniom bezsensownym, najwyraźniej nie dostrzegając absurdu, kiedy dla samej uciechy Samaela na jednej nodze(dosłownie) kuśtykali przez kilka pięter, aby przynieść mu filiżankę kawy.
Już na pierwszy rzut oka mężczyzna widział, iż jego gość jest ulepiony z innej, znacznie twardszej gliny. Epatował pewnością siebie i nie pozwolił się sprowokować. Avery lekko skinął głową, wskazał mu miejsce naprzeciwko siebie i uśmiechnął się protekcjonalnie.
- Masz tupet – powiedział spokojnie – muszę się zastanowić, a tym – pokazał na teczkę z dokumentami – możesz co najwyżej napalić w kominku. Umiejętności na papierze mnie nie interesują – rzekł, patrząc na niego chłodno.
- Opisz kompleks Diany, wyjaśnij termin delirium tremens i wyrecytuj recepturę na eliksir wzmacniający. Daję ci dziesięć minut. Jeśli zbyt długo będziesz się zastanawiał, podasz błędną lub niepełną odpowiedź, nie chcę cię tu więcej widzieć – wygłosił beznamiętnym tonem, zniechęcającym do jakiejkolwiek dyskusji. Był ciekaw, czy Selwyn sprosta jego wymogom. Na idiotę nie wyglądał…


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]11.08.15 13:07
Niezwykłym wobec jego natury było, jak Alexander potrafił momentalnie - i prawdziwie - spoważnieć, gdy w grę wchodziły rzeczy wyższej wagi niż życie. A dla niego przesłuchanie u Avery'ego było jedną z tych rzeczy. Jeżeli nie będzie miał tego, to w Mungu nie ma już czego szukać.
Psychologiczny sposób podejścia drugiego czarodzieja do młodzika nie zdziwił go ani trochę. Czuł macki obecności czające się na granicach jego umysłu, ale obrona i tak nie byłaby skuteczna - gdyby Avery chciał to spenetrowałby jego mózg niczym chłop dziewicę w Noc Kupały. Test nie polegał tylko i wyłącznie na wyrecytowaniu z pamięci tego, co czarodziej wymagał od niego. O nie, gra tu szła o osobę. Avery nie przyjmie byle kogo, a Alex byle kim nie był i stawać się nie zamierzał. Kiwnął głową w odpowiedzi na przyzwolenie spoczynku, po czym usiadł wygodnie na krześle, opierając lewy łokieć na oparciu, rękę pozostawiając pod kątem prawie prostym i wodząc kciukiem po opuszkach pozostałych palców w powolnej, skomponowanej manierze nawyku. Z lekkim cieniem uśmiechu igrającego na ustach wyrecytował tonem i sposobem mówienia wykwalifikowanego mówcy idealną definicję majaczenia drżennego, dodając niewielką uwagę od siebie, płynnie przeszedł do receptury eliksiru.
- Głównym składnikiem do przygotowania eliksiru jest sproszkowany róg garboroga... - tu, pod spojrzeniem Samaela rozwiódł się trochę o sposobie pozyskiwania rogu. - Jest to prosty do uwarzenia eliksir o charakterze wzmacniającym, prawidłowo przygotowany wywar ma intensywnie turkusową barwę. Eliksir musi dojrzewać przez trzy dni. Pijąca go osoba czuje przypływ energii, poprawia się jej samopoczucie. Przy osobach bardziej chorych działa też efekt placebo, stan zdrowia wyraźnie się poprawia mimo tego, że użyty mógł zostać inny eliksir, który nie wpłynąłby na samopoczucie pacjenta.
Nie spojrzał ani razu na wielki zegar stojący w kącie, wzrok miał hardo utkwiony w twarzy Samaela, absorbując niewielkie ruchy mięśni jego szczęki gdy Avery słuchał jego wywodu. Na koniec pozostawił sobie Dianę.
- Oraz kompleks Diany. Jest to jeden z kobiecych kompleksów seksualnych - w tym momencie pozwolił sobie na szerszy uśmiech. - Kobiety, jako płeć słabsza, nie są pozbawione pazerności na potęgę. Diana, nazywana Artemidą, była bliźniaczką boga Apollo w mitologii greckiej. Jej kompleks polegał na tym, że upodabniała się do mężczyzny, chciała być mężczyzną, ponieważ rola kobiety nie jest... - popełnił świadomy błąd, wiedział bowiem co nieco o stosunku Avery'ego do tego tematu, czytał jego pracę na temat kompleksów seksualnych kobiet. Poprawił się, okazując minimalną niechęć do zrobienia tego. - Nie jest, znaczy się w ujęciu tego kompleksu, akceptowana.
Alex powoli opadł plecami na oparcie krzesła, nadal obserwując Avery'ego bardzo uważnie. A w czasie gdy mówił wskazówki zegara zdążyły przesunąć się zaledwie o siedem minut do przodu.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]11.08.15 19:09
Avery jeszcze nigdy dotąd nie był równie zaintrygowany podczas zwykłej, formalnej rozmowy z potencjalnym praktykantem. Chłopak wydawał się zdeterminowany, ale nie dostrzegał w nim tego słomianego zapału, z jakim zjawiała się tu większość dzieciaków tuż po Hogwarcie czy Beauxbatons. Selwyn przeszedł już w końcu dwa lata szkolenia, tułał się po wszystkich odziałach i na pewno nie mdlał na widok krwi. Avery miał ogromną ochotę przeniknąć jego myśli, wsiąknąć w umysł i przekonać się, co skrywa się pod tym jego nieprzeniknionym, enigmatycznym uśmiechem. Nie stanowiłoby to żadnej trudności; instynktownie wyczuwał brak barier, niedoświadczenie młodzika w oklumencji i już niemal ślizgał się na granicy jego teraźniejszych rozterek i wspomnień, lecz nie ważył się poczynić dalszych kroków. Nie zdradzał się nikomu ze swą umiejętnością, której sekretu strzegł zazdrośnie. Przejrzawszy młodzika sztuką legilimencji odniósłby pyrrusowe zwycięstwo, a nie takiego efektu oczekiwał. Nie zadowalały go wyłącznie połowiczne sukcesy - Samael zawsze żądał więcej, aniżeli mógł wziąć i jałowił do cna, zgarniając dla siebie wszystko, co tylko mógł zdobyć. Teraz chciał jedynie rozszyfrować siedzącego przed nim dzieciaka (ciekawe czy już zaczął się golić?), a frustracja z niemożności penetracji jego myśli, powodowała w nim trudną do okiełznania wściekłość. Wewnątrz cały aż się gotował, kiedy rozsadzał go gniew, niewymierzony w niczyją konkretną osobę. Emocje nie mogły znaleźć ujścia, podczas gdy Avery zdawał się oazą spokoju (sic!); zachowanie kontroli w podobnej sytuacji było swoistego rodzaju sprawdzianem. Zdawał go, czyniąc z tego własne, osobliwe magnum opus, w istocie przecież zasługiwał na uznanie. W przeciwieństwie do Selwyna, dukającego odpowiedzi na jego pytania pełnym powagi tonem. Samael słuchał tego wywodu, nie przerywając mu jednak ani razu. Ciekawiło go, jak chłopak zniesie niewerbalne, acz nazbyt nawet wyraźne sugestie z jego strony. Och, jakże przewidywalne, erudycja pana Selwyna nagle stanowczo się zwiększyła - pomyślał kpiąco, biorąc do ręki jego teczkę oraz pióro. Podczas kiedy młodzieniec nadal się produkował, usiłując zrobić na nim wrażenie, Avery przeglądał dokumenty - a przynajmniej tak to wyglądało z jego perspektywy. W rzeczywistości Samael bezwiednie bazgrał piórem po referencjach wystawionych przez doktora Traversa; i tak nie zamierzał ich czytać. Nigdy nie posiłkował się cudzą opinią, w tym wypadku także nie zamierzał. Na szczęście dla Selwyna?
Gdy ten skończył mówić, mężczyzna milczał przez chwilę, delektując się wiszącą a powietrzu ciężką ciszą. Atmosfera była gęsta, napięta, lecz Avery sprawiał wrażenie całkowicie rozluźnionego - w końcu nie jego losy ważyły się teraz w rękach człowieka nieprzewidywalnego. Westchnął ciężko i z hukiem odłożył teczkę na biurko.
- Jestem rozczarowany, chłopcze - rzekł, patrząc na niego obojętnie - delirium tremens rzeczywiście nazywa się majaczeniem drżennym, lecz pominąłeś fakt, iż występuje ono u osób dotkniętych alloholizmem jedynie w okresie abstynencji - powiedział, bezlitośnie wytykając mu braki w odpowiedzi - po drugie, naucz się słuchać , to ceniona umiejętność w fachu psychiatry - poradził złośliwie Alexandrowi, z rozkoszą równając go z ziemią i grzebiąc śmieszne resztki nadziei na odbycie praktyk - kazałem ci podać przepis na eliksir, a nie opisywać jego działanie - pokręcił głową, jakby niedowierzając tak kardynalnemu błędowi - z ostatnim pytaniem poradziłeś sobie najlepiej - pozwolił sobie na nikłe słowa pochwały - choć twój elaborat można streścić w kilku słowach. Kompleks Diany to po prostu wypierane przez kobietę pragnienie bycia mężczyzną - dodał, unosząc brew. To zaburzenie akurat potrafił zrozumieć, gdyż było całkiem uzasadnione - nie chciał jednak marnować swego cennego czasu na czcze pogawędki z człowiekiem, którego zdążył już skreślić i lekceważącym machnięciem ręki odprawić z gabinetu.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]11.08.15 19:58
Raz, dwa, trzy, cztery...
Alexander powoli zaczął pękać. Czuł, że jego emocje próbują zerwać się z tak misternie i długo plecionego na tę okazję powrozu.
Pięć, sześć, siedem, osiem...
Liczył upływające sekundy, skupiając się raczej na swoim wnętrzu niż na siedzącym przed nim mężczyzną, który... zaraz, czy on sobie po prostu bazgrze po jego referencjach?
Dziewięć, DZIESIĘĆ, to tylko Avery, ogarnij się człowieku! Jedenaście, dwanaście...
Teczka łupnęła o biurko i psychiatra zaczął mówić. Z każdym słowem pękało kolejno włókno powrozu i teraz słyszał słowa wypowiadane do niego jakby zza tafli szkła, przenosząc większość swojego wysiłku na nieokazywanie żadnej zewnętrznej oznaki szalejącej w nim zawieruchy. Zawieruchy? Nie, to była Piekielna Pożoga. Czuł się prawie tak samo gdy miał czternaście lat i został obarczony w szkole winą za coś, czemu winny był zupełnie ktoś inny. Czerwień, widział czerwień...
SKUP SIĘ DO CHOLERY!
Avery skończył mówić, a Alex walczył z przemożną chęcią zupełnego skupienia się na sobie. Wziął powolny, głęboki oddech, żeby się uspokoić. Nie lubił tracić nad sobą kontroli, a i tak pofolgował sobie za dużo. Już chciał odpowiedzieć Avery'emu, gdy kątem oka uchwycił jakieś mignięcie z prawej strony, a po chwili brew Samaela prawie niezauważalnie drgnęła na jego kamiennej twarzy. Zerknął w kierunku mignięcia i omal nie zaklął. W odbiciu Alexandra w wiszącym tam lustrze w jego włosach pojawiło się kilka zielono-czerwonych pasemek. Westchnął krótko, poirytowany, a w momencie gdy odwracał się z powrotem do uzdrowiciela jego włosy przybrały znów normalny kolor. Ileż go ta rozmowa kwalifikacyjna kosztowała.
I nagle nie czuł nic. Jakby po prostu jego mózg był jeszcze ścierpnięty, dosłownie chwilę po przebudzeniu. tak, czasem uwielbiał być niestabilny emocjonalnie. Uśmiechnął się, szczerze i serdecznie, nagle rozbawiony.
- Doktorze Avery. Jaki byłby sens mojej wizyty tutaj, gdybym już był doskonale obyty w fachu?
I bynajmniej nie miał zamiaru wstać z okupowanego siedzenia. Jeszcze nie.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]12.08.15 8:52
Niemal słyszał buzujące w Selwynie negatywne emocje. Spędził kilka lat pracując z ludźmi, obserwując ich zachowania (idealny zajęcie dla socjopaty), więc legilimencja nie była mu potrzebna do rozszyfrowania stanu jego duszy.
Którą prawdopodobnie rozbił na kawałki, z premedytacją niszcząc chłopięce marzenia, ryjąc na nich epitafium, aby upamiętnić jego starania. Szlachetny gest jak na Avery'ego; po nieudanej próbie zazwyczaj bezpardonowo wyrzucał za drzwi, nie zastanawiając się nawet, czy postąpił słusznie (przecież on nigdy się nie mylił). Myśl o Selwynie wszakże utkwiła mu w głowie i uporczywie domagała się sprawdzenia tego młodego człowieka. Samael wahał się, ponieważ podjął już ostateczną decyzję - czy może stanowiło to kolejną próbę charakteru? Avery widział w nim potencjał. Fakt, iż nie trząsł przed nim portkami, irytował go, a jednocześnie robił na nim wrażenie. Pozytywne, nie potrzebował miękkiej kluchy, ktoś taki po tygodniowym okresie próbnym sam lądował u specjalisty, nie potrafiąc znieść presji. Alexander miał oczywiste braki w wiedzy (niedopatrzenie szkolnych profesorów czy lenistwo?), lecz na jego korzyść przemawiało zdecydowanie i silna osobowość. Klamka jednak zapadła, a mężczyzna nie zamierzał wycofywać się ze swych wyroków. Wrócił zatem do lektury kart, udając iż nie zauważa młodzieńca, który najwyraźniej skamieniał niczym ofiara Meduzy (przeżył aż taki szok?) i nadal tkwił w jego gabinecie. Kiedy już się otrząśnie, powinien giąć się w ukłonach, kornie przepraszając wynieść się z gabinetu i więcej go nie niepokoić. Avery zdawał sobie jednak sprawę, iż coś takiego nie nastąpi, czekał więc na wybuch - włosy chłopaczka mieniące się odcieniami zieleni i czerwieni (wzdrygnął się na to obrzydliwe połączenie) wskazywały na jego mocne rozstrojenie emocjonalne.
Ku zaskoczeniu Samaela, młokos poradził sobie zadziwiająco dobrze. Błyskotliwa uwaga, chłopcze , zauważył, lecz łaskawie pozwolił mu do końca się wypowiedzieć, nie reagując na jawną bezczelność. Wiedział, że szybko zetrze z ust Selwyna ten kołtuński uśmieszek, więc ledwo raczył podnieść głowę znad akt u obdarzyć go znudzonym spojrzeniem.
- Errare humanum est - przytaknął beznamiętnie, prostując się lekko w swym fotelu - Zaczniesz od uporządkowania tych teczek - wskazał na olbrzymi stos piętrzący się na biurku w kilku chybotliwych kolumnach - w porządku alfabetycznym, naturalnie bez użycia czarów. Do roboty - zarządził krótko, uśmiechając się złośliwie. Przyjęcie ucznia okazało się słusznym wyborem.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]12.08.15 14:10
Słowa Samaela były dla Alexandra pewnego rodzaju zaskoczeniem. Nie wiedział czym dokładnie, ale czymś musiał zdobyć u Avery'ego na tyle punktów dodatnich, by zniwelować straty spowodowane błędami własnymi. Aż delikatnie mu się z tego powodu rozjaśniły włosy, teraz będąc w odcieniu ciemnego blondu.
Alexander lubił smak zwycięstwa. Było to miodem na jego upartą duszyczkę, którą tak starannie pielęgnował i temperował jednocześnie. W żadnym wypadku nie był uparty butnie i bez powodu - młody Selwyn był człowiekiem ambitnym, wiedzącym że upór właśnie jest najlepszym narzędziem do kucia dzieła samodoskonalenia, bowiem "[...] gdy połączyć inteligencję, talent i ciężką pracę... Proszę państwa, tak powstawali geniusze i wybitni przedstawiciele zarówno ludności czarodziejskiej, jak i niemagicznej". Przeczytawszy te słowa w jakiejś mądrej księdze, dziesięcioletni Alexander wziął je sobie do serca. Jednak nigdzie tam nie było zapisane, że nie można się od czasu do czasu rozerwać. I za te właśnie "rozrywki" popełniane w latach szkolnych Alex spędzał długie wieczory także i w biurach administracyjnych Beauxbatons, gdzie trafiał z wystarczającą frekwencją, by do końca swojej edukacji w Akademii uporządkować całą kartotekę.
Obudziło to w nim pewne ciepłe uczucie znajomości. Jednak zmusił się do zwężenia swojego uśmiechu i kiwnął głową na znak, że przyjął polecenie do informacji. Był tak naprawdę wdzięczny Avery'emu, bo zdawał sobie sprawę że najzwyczajniej w świecie miał szczęście trafiając na dobry humor Samaela (ha, ha, ha).
Wstał z krzesła, odwiesił marynarkę na stojący nieopodal drzwi wieszak i zakasując rękawy wziął się do roboty. Jakby domyślając się czego Avery od niego wymaga, a mianowicie płaszczenia się u jego stóp i zadawanie pytań jak ma niby uporządkować te góry akt bez jakiejkolwiek przestrzeni do działania, postanowił nie dać się sprowokować i wybrać mniejsze upokorzenie, jakim było przeniesienie akt pod ścianę i na podłogę, a następnie bez szemrania usiadł przed nimi i zaczął żmudną i mozolną robotę. W głowie zaczął powtarzać piosenki ze swoich ulubionych musicali, nie ośmielając się jednak na wydanie z siebie choćby jednej nuty. Cokolwiek ten zgred robił przy biurku, rozpraszanie go nie byłoby najmądrzejszą decyzją, więc zacisnął usta i wałkował dobrze znane takty, melodie i wersy w głowie.
Po czymś, co wydawało mu się wiecznością, wszystkie teczki zostały idealnie posortowane i ułożone w kolejności alfabetycznej. Po kolei przeniósł trzy równiutkie, schludne stosiki z powrotem na biurko starszego czarodzieja i nie pozwalając sobie by ponownie opaść na krzesło (nikt nie pozwolił mu przecież usiąść), lekko skłonił głowę i oznajmił:
- Gotowe. Wszystko tak jak sobie pan życzył. - Popatrzył chwilę na czarodzieja siedzącego przed nim, który z wyrazem lekkiego zamyślenia lustrował spojrzeniem uporządkowane dokumenty, po czym znów na usta Alexandra wpełznął mu jego markowy uśmieszek, jakby krwistoczerwona płachta wystawiana przez torreadora przed rozjuszonego byka. Teraz Avery miał z kim grać w swoje gry. - Co dalej?


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]13.08.15 7:01
Avery nie miał problemów z wymuszeniem od ludzi posłuszeństwa. Okazywali mu je wręcz naturalnie, jakby należało mu się wraz z genami oraz nazwiskiem otrzymanym przy narodzeniu. Tkwiło w tym ziarno prawdy, bowiem samym swym mianem budził respekt, jednakże za zasługi własne, a nie zmarłych przodków, których kości już dawno zdążyły obrócić się w pył. Samael nigdy nie powoływał się na uczynki umarłych ani na rodzinne koneksje, ponieważ nade wszystko cenił wkład pracy włożony w osiągniecie celu. Był przy tym zatwardziałym makiawelistą, pozbawionym skrupułów cynikiem (choć niczym nie przypominał Diogenesa), a te cechy pozwalały mu z  łatwością trzymać ludzi w ryzach, czyniąc ich nieomal swymi wiernymi poddanymi.
Błysk w oku Selwyna jasno świadczył, iż nie należy do osób słabych, o nadwątlonej psychice, jakie Avery trzymał w garści i dyrygował niczym swą osobistą orkiestrą. Młodzieniec był odporny na jego taktyczne zagrania oraz manipulację, jednakże Natura z pewnością nie pozbawiła go pięty achillesowej. Mężczyzna zapragnął poznać tę słabość jak najprędzej, a najlepiej wydostać ją z ust samego Alexandra, który prócz tej największej, posiadał rownież tysiące innych. W tym szczerą i gorącą chęć odbywania u niego praktyk, co Avery mógł obrócić na swoją korzyść. W grę wchodził nawet pospolity szantaż; wszystkie chwyty dozwolone, a on pragnął jedynie odnalezienia przyjemności u źródeł innych niż kobiece.
Ukorzenie się przed nim, zatarło zatem częściowo złe wrażenie po jakże barwnym wystąpieniu Selwyna. Avery lubił, kiedy okazywano mu czołobitną cześć, aczkolwiek dzieciak miał w sobie coś, co podpowiadało mu, iż aspiruje do roli bardziej podniosłej niż zwykle popychadło. Może i rzeczywiście nadawał się do czegoś więcej niż porządkowania biurka oraz wykonywania żmudnej, papierkowej roboty, lecz Samael nie szafował łaskami, z przyjemnością przypatrując się, jak biedak męczy się z aktami. Mężczyzna nienawidził babrać się w dokumentacji i skrycie dziękował Salazarowi za przysłanie mu młokosa.
Oczywiście nie zamierzał go chwalić, lecz przyznał przed sobą, iż poradził z tym sobie nad wyraz szybko i sprawnie. Zupełnie jakby był przyzwyczajony do podobnych czynności - czyżby inni uzdrowicie równie perfidnie wykorzystywali swych uczniów?
Prawdopobnie podpatrzyli tę metodę u Avery'ego, a jego edukowano dokładnie w ten sam sposób. Nieprzyjemne obowiązki zawsze zrzucał na podopiecznych, nie tylko by wyuczyć ich fachu, ale i niezwykle cennej i przydatnej w życiu umiejętności pokory . On co prawda zdążył juz o niej niemal całkowicie zapomnieć, gdyż nie wypadało mu giąć kolan przed niczym ani nikim. Sam był sobie najwyższą świętością oraz bóstwem - nad podziw wybujałe ego i ogromną megalomanię okrasił wszak odpowiednią ilością rozsądku. Nie obnosił się z tym bowiem publicznie, zachowując swą wyjątkowość dla swych najbliższych.
- Ułóż to do komody - nakazał, odrywając wzrok od pasjonującej książki traktującej o zaburzeniach osobowości ofiar czarnomagicznych klątw - potem możesz podlać kwiaty, napełnić wszystkie kałamarze i przestać się tak idiotycznie szczerzyć - dodał, tym samym jedwabistym tonem, nie okazując ani zadowolenia ani dezaprobaty. Westchnął głęboko i wrócił do lektury, przestając darzyć Alexandra tym minimum uwagi.[/i]


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]13.08.15 10:14
Alex nie uwielbiał ludzi wywyższających się bez powodu. Tego jednak Samaelowi zarzucić nie mógł, był teraz bądź co bądź jego przełożonym i przecież o to chodziło, żeby ktoś wyższy rangą roztoczył nad nim swoją pieczę i go uczył. A Avery miał go uczyć na psychiatrę.
Kiwnął tylko głową, nadal się uśmiechając (przecież pozbycie się uśmieszku to było ostatnie polecenie, a chronologia rzecz istotna. No, jak to jest na rękę oczywiście) i idąc w stronę komody ze stosikiem numer jeden dalej snuł swoje wewnętrzne rozważania.
Akta, drobne prace biurowe - to Alexander mógł znieść, takie pierdółki właśnie uczyły człowieka cierpliwości. Lecz co do podlewania kwiatów... To akurat wzbudziło w nim wewnętrzny sprzeciw. Jak wypełnione kałamarze mogły mieć wartość użytkową i dydaktyczną (czyt. jak wypełnić kałamarz żeby się nie ubrudzić), tak podlewanie kwiatów było zajęciem równie pouczającym co patrzeniem, jak trawa rośnie. Gdy Alexander wrócił do biurka po kolejny stosik dokumentów jego uwadze nie umknęło to, iż starszy czarodziej został na tyle pochłonięty lekturą, że równie dobrze Alex mógłby zacząć tańczyć na środku gabinetu albo zmienić swoją twarz w oblicze kaczki, a Avery by tego nie zauważył. Gdy wrócił natomiast po trzeci stosik, oprócz zauważenia o czym czyta jego kochany mentor, w głowie młodzika uformował się pewien pomysł, genialny w swej prostocie. O ile Avery nie posiada w swoim gabinecie jakichś ochronnych przeciwzaklęć.
Gdy ręcznie wypełniał kałamarze (na szczęście ani kropla atramentu nie uciekła od swojego przeznaczenia, czyli kałamarza właśnie) rozmyślał nad swoim planem. Gdyby się udał to... efekt był tak samo nieprzewidywalny jak w przypadku porażki. Upewniwszy się, że wszystkie kałamarze są pełne, a zgred cały czas nie pamięta o istnieniu bożego świata, Alexander wyciągnął swoją ukochaną różdżkę i wycelowując ją w stronę naprawdę rozlicznych roślin w gabinecie wymruczał zaklęcie, skupiając się na chęci, by rośliny wyszły z gabinetu i same się podlały w łazience.
- Planta auscultatoris.
Chwilę po rzuceniu zdjęcia Alexander poczuł na swoich plecach spojrzenie tak palące, że nie powstydził by się go niejeden Selwyn.
Odwrócił się, pamiętając o tym by się nie uśmiechać, i lekko uniósł brwi.
- Tym razem słuchałem uważnie. O nieużywaniu magii wspominał pan jedynie co do porządkowania akt.
I znów Alexander zwalczył chęć do uśmiechnięcia się, patrząc na czarodzieja za biurkiem.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]13.08.15 10:14
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością

'k100' : 52
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Samaela Avery'ego Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]13.08.15 14:53
Rzadko mylił się w ocenie ludzi, jakby oprócz umiejętności legilimenci posiadał również wrodzony szósty zmysł, pozwalający mi odróżniać miernoty od jednostek wybitnych. Selwyn plasował się gdzieś pomiędzy tymi określeniami, jednakże wybijał się ponad przeciętność, chwiejąc się raz w jedną, raz w drugą stronę. Młodość usprawiedliwiała (podobno) niektóre czyny, nigdy jednakże nie była wytłumaczeniem głupoty. Avery wprost nie znosił tępoty i wpadał w poważne rozedrganie, kiedy Alexander dawał jej znakomity popis. Czyżby jednak przecenił jego potencjał?
Nie miał ochoty użerać się z kolejnym imbecylem (takich krążyło tu całkiem sporo), aczkolwiek alternatywą pozostawało przyjęcie praktykantki. Kobiety, a na to Samael nigdy nie wyraziłby zgody.
Wolał więc machnąć ręką na dziecinne oraz impertynenckie zachowanie Selwyna. Jego przynajmniej mógł jeszcze czegoś nauczyć, a nie jedynie ciosać wiedzę w pustym czerepie, gdzie i tak nie zostanie po niej żaden ślad. Naturalnie Alexandra czekało bardzo dużo pracy – nad sobą. Mężczyzna miał powody, by (mimo wszystko) posądzać go o choć krztę inteligencji, zatem najtrudniejsze zadanie stanowiło poskromienie jego ognistego temperamentu. Avery znał mnóstwo sposobów na kształtowanie charakteru i wiedział, że najlepiej wyrabia się on podczas wysiłku, a także wówczas, kiedy trzeba przełknąć swoją dumę. Chłopaka czekały trudne dwa lata, oczywiście zakładając, iż nie zrezygnuje wcześniej, podzielając los wielu niedoszłych psychiatrów.
Samael nadal czytał, pochłonięty przerażającymi skutkami niewłaściwie zaaplikowanych klątw, jedynie od czasu do czasu podnosząc wzrok na krzątającego się po gabinecie młodzieńca. Nie czynił mu żadnych uwag; przekazał mu zadania doprawdy banalne i niewymagające niczego ponad przeciwstawnych kciuków. Nie wyobrażał sobie, by Alexander spartaczył tak proste prace – podobnie jak nie sądził, aby ośmielił się mu w jakiś sposób postawić. Spojrzał na niego wzrokiem godnym bazyliszka, lecz nie pozbawił go życia (to byłoby zbyt proste, winien długo konać w straszliwej agonii), jedynie pokręcił głową z politowaniem, starając się nie wybuchnąć. Milczał, przypatrując się temu żałosnemu spektaklowi, który nazwałby raczej próbą zabłyśnięcia marnym dowcipem.
- Z takimi umiejętnościami udało ci się w ogóle ukończyć szkołę, chłopcze? – spytał Avery, uśmiechając się ironicznie. Był nadzwyczaj spokojny, nie uniósł się, ani nawet nie podniósł głosu. Nie krzyczał zresztą nigdy, wrzaski nie wzbudzały respektu, gdyż sygnalizowały najwyższy akt desperacji – a teraz oddaj mi różdżkę i podlej kwiaty – rozkazał przesympatycznym tonem, lecz w jego oczach płonęły iskry, a Selwyn dla własnego bezpieczeństwa nie powinien już z nim dyskutować.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
/wiem, wyszedł na chwilę, nie bijta! [odnośnik]13.08.15 17:23
Chyba był to pierwszy raz, gdy Alexander zobaczył w czyichś oczach żar gniewu i bynajmniej nie miał najmniejszej nawet ochoty rozniecać go w ogień. O nie, to mógł odpuścić. Jednak przez chwilę toczył wewnętrzną walkę z samym sobą. Udobruchanie Avery'ego równało się z oddaniem mu różdżki i szorowaniem z konewką przez cały oddział aż do łazienki i z powrotem. A to z kolei równało się tym wszystkim irytującym uśmieszkom ze strony przecież jakże wszechwiedzących ludzi, którzy przecież mówili: Avery będzie cię wykorzystywał! Będziesz zwykłe pomiotło! Chłopiec na posyłki!
Domyślał się, że jego myśli muszą być na tyle głośne, żeby Samael je słyszał. O tak, domyślił się co jego mentor potrafi, nie był przecież idiotą (choć mógł dać drugiemu mężczyźnie powody by sądził inaczej). Alex czuł, jak zaczyna płonąć i to nawet nie przez do, że miał oddać różdżkę. Włosy miał już zapewne rude jak Weasley. Wcześniej przeważnie nie interesowało go co ludzie pomyślą, ale tym razem był zły. Nie lubił gdy wszyscy wokół mieli fałszywe złudzenie o sytuacji, o której wiedzą tyle co mugol o sklątce tylnowybuchowej. Przecież Avery nie przyjąłby go tylko po to, by załatwiał mu sprawunki i podlewał roślinki. Skoro go przyjął i jeszcze nie wykopał (dosłownie i w przenośni) to z jakiegoś nieznanego powodu musiał chcieć jego...
I nagle spłynęło na niego olśnienie. Avery już od dłuższego czasu nie miał nikogo na stażu, więc zapewne niedługo dyrekcja zaczęłaby na niego naciskać. Samael chyba po pierwsze zbyt sobie cenił swój spokój, a po drugie pewnie wolał przyjąć Alexa niż tamtą drugą praktykantkę o imieniu Isolde. Alexander miał bowiem podejrzenie - całkiem uargumentowane w sumie - że psychiatra nie przepadał za współpracą z kobietami.
Alexander odpuścił sobie uwagę o tym, że owszem, ukończył szkołę i zamiast tego przełknął z trudnością ślinę, będąc obecnie bardzo świadom swojej hebanowej różdżki tkwiącej w jego dłoni.
- Oczywiście - przytaknął i wyciągnął rękę nad biurko.
Prawie fizyczny ból sprawiło mu odgięcie po kolei palców, aż różdżka z cichym stuk! wylądowała na blacie. A z różdżką się nie rozstawał. Popatrzył ostatni raz na błękitne pióro wyrzeźbione na rączce i odwrócił się, wziął konewkę i wyszedł z gabinetu.
A na korytarzu czekały go, oczywiście, spojrzenia tych wszystkich cholernych jasnowidzów. Z irytacją otworzył drzwi łazienki, zatrzasnął je, wstawił konewkę pod odkręcony wcześniej kran i oparł się o ścianę. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął pudełko zapałek. Pierwszą włożył sobie między zęby, a drugą zapalił, pocierając efektownie o ścianę. Patrzył się w płonące drewienko, którego nie odrzucił nawet, gdy zaczęło parzyć mu koniuszki palców. Zaczekał aż z zapałki zostanie tylko zwęglony ogryzek, który zgniótł między palcami. I prawie nie wypadła mu z ust ocalała zapałka gdy wyartykułował z siebie potężnego bluzga, bowiem woda w konewce prawie się już przelewała. Zakręcił momentalnie kran i udał się z powrotem do gabinetu, nie ważąc na posyłane mu spojrzenia współczucia, bezwiednie przekładając zapałkę z jednego kącika ust do drugiego. Zamknął za sobą drzwi i sumiennie zaczął podlewać rośliny. Zawsze lubił herbologię, toteż bez problemu rozpoznał wszystkie rośliny, jakie miał u siebie Avery (choć niektórych naprawdę wolałby nie znać biorąc pod uwagę do czego były stosowane).
Odstawił konewkę na pierwotne miejsce i odwrócił się do Samaela. Zastygł i on i zapałka w jego ustach, gdy natknął się na bardzo, ale to bardzo natarczywe spojrzenie doktora.
- Słucham? - powiedział normalnym tonem po ułamku sekundy, gdy już wypchnął z myśli złe przeczucie co do wzroku Avery'ego.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]14.08.15 11:18
Wiedział już, że Selwyn poniósł całkowitą klęskę, lecz jakoś nie cieszył się wyimaginowanym wieńcem laurowym wieńczącym jego skroń. Zwycięstwo nad chłopaczkiem, który ledwo co odrósł od ziemi (powiedzmy), a na pewno dopiero stawiał pierwsze, chwiejne i wyjątkowo niepewne kroki w świecie dorosłych nie przydawało mu chwały. Każdego ze swych stażystów doprowadzał do porządku i równał do pionu, stosując stare, znane środki wychowawcze. Dyscyplina i niemal wojskowy rygor, tego potrzebowała rozbisurmaniona młodzież. Solidnego potrząśnięcia oraz kubła lodowatej wody wylanej za kołnierz. Nastolatki były zepsute i dryfowały w jakiejś niepokojącej krainie tęczowej fantazji, gdzie pełnoletność nie oznaczała przyjęcia obowiązków, a wiązała się jedynie z łatwiejszym dostęp do alkoholu.
Avery miał szczęście odebrać surowe wychowanie i choć dawniej zdarzało mu się przeklinać srogość swego ojca, dziś odczuwał względem niego olbrzymią wdzięczność. Był pewny, że Alexander spokojnie zdąży go znielubić, a nawet znienawidzić, jednakowoż, jeśli tylko zdoła wytrzymać narzucone zasady, zyska nie tylko dokument potwierdzający jego kwalifikacje, ale również mecenasa w jego osobie. Na czym najwidoczniej bardzo mu zależało, skoro nie przeląkł się go podczas pierwszego uderzenia burzy (jeszcze niegroźnego) i zdecydował się walczyć. Samael potrafił docenić upór w słusznej sprawie, a w tym wypadku nieugiętość młodziana okazała się dla niego jak najbardziej korzystna.
Wygiął lekko wargi w grymasie rozbawienia pretendującym do miana uśmiechu, gdy zobaczył, iż włosy Selwyna przybrały barwę równie płomienną, jak jego charakter. Doprawdy, niewiele było trzeba, aby doprowadzić go do gniewu, aczkolwiek najwyraźniej tracił wówczas panowanie jedynie nad swoją metamorfomagią. Winien dziękować Salazarowi, bowiem jedno słowo za dużo, a Avery przestałby odgrywać pobłażliwego wujaszka. Alexander nie miał jeszcze okazji przekonać się, że mężczyzna potrafi być naprawdę złośliwy, a drobne ukłucia dla jego godności, jakie do tej pory zdążył mu zafundować to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Samael nie uznawał taryfy ulgowej, więc jeśli chłopak chciał z nim współpracować musiał po prostu zakasać rękawy i bez szemrania spełniać wszystkie jego polecenia. Magomedyk słyszał, iż cały personel techniczny do końca tygodnia ma niemożliwie zapchany grafik; postanowił z przyjemnością, że niebawem odrobinę ich odciąży, zlecając sprzątnięcie swego gabinetu Alexandrowi.
Schował różdżkę chłopaka do kieszeni szaty, na powrót zatapiając się w lekturze. Przerwał sobie dopiero, kiedy Selwyn wkroczył do gabinetu, uginając się pod ciężarem kilkulitrowej konewki. Raczej nie przyzwyczajano go do pracy fizycznej, bo prezentował się dość nieporadnie, rozchlapując krople wody również na podłogę i parapet. Avery odłożył książkę, załapał kontakt wzrokowy z chłopakiem i gestem przywołał go do siebie.
- Staw się tutaj jutro punktualnie o siódmej rano – rozkazał, nie wspominając, iż rzadko pojawia się w szpitalu przed ósmą. Oddał mu różdżkę i machnął niecierpliwie ręką w stronę drzwi – wynoś się, zanim zmienię zdanie – dodał od niechcenia, powracając do swoich zajęć i przestając zwracać na Selwyna jakąkolwiek uwagę.

/zt


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery

Strona 1 z 10 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Gabinet Samaela Avery'ego
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach