Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Suffolk
Landguard Fort
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Landguard Fort
Landguard Fort to fortyfikacja wojskowa umiejscowiona w ujściu rzeki Orwell, na obrzeżach miasta Felixstowe. Jej historycznym zadaniem była ochrona portów Harwich i Ipswich. Za czasów króla Jamesa I, bunkry i mury przekształcono w obszerny fort otoczony wałami. W późniejszych latach dobudowano baraki na twierdzę, aż w końcu Landguard Fort stał się bastionem, przy którym dziś, przez wzgląd na ogarniającą Anglię wojnę w porcie stacjonuje mugolska marynarka wojenna. Fort uznaje się za twierdzę nie do zdobycia, wokół tereny są zabezpieczone, a wszystkie wrogie jednostki zostają natychmiast zlikwidowane przez maszynerię. Czarodzieje zwykle nie zapuszczają się w te rejony, chociaż nadbrzeże obfituje w roślinne ingrediencje. To tu można spotkać skupiska szczwołu plamistego i alihotsy.
Przeczuwałem, że wkrótce eliksir mógł przestać działać, albowiem nie był to pierwszy raz kiedy zdecydowałem się go użyć. Zwykle jednak wraz z rosnącą adrenaliną czas płynął o wiele szybciej, dlatego byłem wdzięczny Traversowi, że zareagował w porę. Skoro on sam był w stanie dostrzec zdecydowanie płynniejsze i coraz mniej przezroczyste fałdy powietrza, to i nie umknęło by to oku strażnika. Mugole nie byli warci złamanego knuta, ale nie przywykłem lekceważyć wroga, zwłaszcza że w tym miejscu była ich masa, a nas zaledwie trójka.
Wejście w korytarz wypełniony pułapkami wydawał mi się ryzykowniejszy, niżeli ten objęty dwuosobowym patrolem. Nie znałem mugolskiej technologii, obce były mi ich sposoby radzenia sobie z wrogiem poza podłużną rurą i niewielkimi kulkami przecinającymi powietrze, dlatego nie miałem żadnej pewności, czy jeden błąd nie zdradzi naszej obecności większej liczbie strażników. Ściąganie ich było ryzykowne, czego niejednokrotnie mogłem doświadczyć. Ponadto widok mężczyzny rozmawiającego przez nietypowe pudełko upewniło mnie w przekonaniu, że walczyliśmy z wrogiem, o którym mieliśmy wyjątkowo mało informacji.
Szedłem wolno starając się dostrzec Ritę, aby przypadkiem na nią nie wpaść. Kameleon ułatwiał nam zadanie, ale nie sprawiał, że widzieliśmy siebie wzajemnie, co mogło zakończyć się fatalnie. Musieliśmy zachować pełną ostrożność. Udało mi się wychwycić falujące powietrze, dlatego zatrzymałem się w bezpiecznej odległości i wyciągnąłem rękę, aby w razie potrzeby zatrzymać kroczącego za mną Traversa. Rita znała swe zadanie, była znacznie cichsza niżeli my, więc w pozostało nam w niej pokładać wszelkie nadzieje, co do pokonania drzwi. Kiedy te otworzyły się z łoskotem oraz charakterystycznym błyskiem światła przekląłem w myślach – nie było szans, na dalsze pozostanie w ukryciu. Przynajmniej nie w oczach tamtejszych wartowników. Po zamknięciu się wrót wlepiłem w nie spojrzenie i zbliżyłem się do towarzyszki. -Pozostaje pytanie, czy schody prowadzą do tego samego wyjścia, co korytarz po prawej stronie- odparłem mając pewność, że nie docierały do nas głosy z zewnątrz i mogliśmy swobodnie wymienić kilka informacji. -Widziałem ich poświaty, były dwie, a zatem w najlepszej sytuacji jest ich trójka, w najgorszej doszedł ktoś jeszcze- starałem się streścić posiadane informacje. -Prawy korytarz nadziany jest pułapkami, wstępnie trzy. Na mapie nie było tych przejść, budynek z lotu ptaka nie odkrywał żadnych tajemnic w środku poza rozlokowaniem największych pomieszczeń oraz ich nazewnictwem. Myślę, że nie ma już odwrotu- dodałem zerkając to na jednego to na drugiego, chyba odruchowo, bowiem w końcu byli wciąż niewidzialni. -Zgodzę się z Traversem. Podejmowanie teraz decyzji nie przyniesie nic sensownego, w końcu nawet nie wiemy dokąd ten cholerny korytarz prowadzi. Jeśli nadziejemy się na całe wojsko- przeciągnąłem ostatnie słowo, choć w moim głosie na próżno było szukać nuty wątpliwości.
-Zrobimy wszystko, aby je unicestwić, nawet jeśli cena będzie najwyższa- odparłem z typową dla siebie pewnością. -Pod uwagę brałbym zbrojownię oraz kwaterę główną. Nazwa sugeruje, że jest to miejsce jakiegoś ich dowódcy. Patrząc pod kątem mapy bliżej mamy zbrojownię, lecz jak już wspominałem nie mam żadnej pewności dokąd prowadzą korytarze- zwieńczyłem, po czym wysunąłem przed siebie wężowe drewno. -Do dzieła- rzuciłem, kiedy Rita upewniła nas, że wiedziała jak uporać się z drzwiami.
W chwili, gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk, ujrzałem korytarz oraz mugoli przeszedłem do ataku. Ostatnie czego bym chciał to użycie tych parszywych pudełek. -Petrificus Totalus- wypowiedziałem celując w pierwszego wroga, jakiego spostrzegłem, ale od razu poczułem, że popełniłem błąd. Nie mając większego wyboru sięgnąłem po trudniejsze zaklęcie, dzięki jakiemu mogliśmy kupić niezbędny nam czas. Sekundy, w których nie zdążą zaalarmować innych. -Concordia- powtórzyłem znacznie pewniej pragnąc wykorzystać przy tym nabytą umiejętność.
| Concordia, używam umiejętności absorpcji
Wejście w korytarz wypełniony pułapkami wydawał mi się ryzykowniejszy, niżeli ten objęty dwuosobowym patrolem. Nie znałem mugolskiej technologii, obce były mi ich sposoby radzenia sobie z wrogiem poza podłużną rurą i niewielkimi kulkami przecinającymi powietrze, dlatego nie miałem żadnej pewności, czy jeden błąd nie zdradzi naszej obecności większej liczbie strażników. Ściąganie ich było ryzykowne, czego niejednokrotnie mogłem doświadczyć. Ponadto widok mężczyzny rozmawiającego przez nietypowe pudełko upewniło mnie w przekonaniu, że walczyliśmy z wrogiem, o którym mieliśmy wyjątkowo mało informacji.
Szedłem wolno starając się dostrzec Ritę, aby przypadkiem na nią nie wpaść. Kameleon ułatwiał nam zadanie, ale nie sprawiał, że widzieliśmy siebie wzajemnie, co mogło zakończyć się fatalnie. Musieliśmy zachować pełną ostrożność. Udało mi się wychwycić falujące powietrze, dlatego zatrzymałem się w bezpiecznej odległości i wyciągnąłem rękę, aby w razie potrzeby zatrzymać kroczącego za mną Traversa. Rita znała swe zadanie, była znacznie cichsza niżeli my, więc w pozostało nam w niej pokładać wszelkie nadzieje, co do pokonania drzwi. Kiedy te otworzyły się z łoskotem oraz charakterystycznym błyskiem światła przekląłem w myślach – nie było szans, na dalsze pozostanie w ukryciu. Przynajmniej nie w oczach tamtejszych wartowników. Po zamknięciu się wrót wlepiłem w nie spojrzenie i zbliżyłem się do towarzyszki. -Pozostaje pytanie, czy schody prowadzą do tego samego wyjścia, co korytarz po prawej stronie- odparłem mając pewność, że nie docierały do nas głosy z zewnątrz i mogliśmy swobodnie wymienić kilka informacji. -Widziałem ich poświaty, były dwie, a zatem w najlepszej sytuacji jest ich trójka, w najgorszej doszedł ktoś jeszcze- starałem się streścić posiadane informacje. -Prawy korytarz nadziany jest pułapkami, wstępnie trzy. Na mapie nie było tych przejść, budynek z lotu ptaka nie odkrywał żadnych tajemnic w środku poza rozlokowaniem największych pomieszczeń oraz ich nazewnictwem. Myślę, że nie ma już odwrotu- dodałem zerkając to na jednego to na drugiego, chyba odruchowo, bowiem w końcu byli wciąż niewidzialni. -Zgodzę się z Traversem. Podejmowanie teraz decyzji nie przyniesie nic sensownego, w końcu nawet nie wiemy dokąd ten cholerny korytarz prowadzi. Jeśli nadziejemy się na całe wojsko- przeciągnąłem ostatnie słowo, choć w moim głosie na próżno było szukać nuty wątpliwości.
-Zrobimy wszystko, aby je unicestwić, nawet jeśli cena będzie najwyższa- odparłem z typową dla siebie pewnością. -Pod uwagę brałbym zbrojownię oraz kwaterę główną. Nazwa sugeruje, że jest to miejsce jakiegoś ich dowódcy. Patrząc pod kątem mapy bliżej mamy zbrojownię, lecz jak już wspominałem nie mam żadnej pewności dokąd prowadzą korytarze- zwieńczyłem, po czym wysunąłem przed siebie wężowe drewno. -Do dzieła- rzuciłem, kiedy Rita upewniła nas, że wiedziała jak uporać się z drzwiami.
W chwili, gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk, ujrzałem korytarz oraz mugoli przeszedłem do ataku. Ostatnie czego bym chciał to użycie tych parszywych pudełek. -Petrificus Totalus- wypowiedziałem celując w pierwszego wroga, jakiego spostrzegłem, ale od razu poczułem, że popełniłem błąd. Nie mając większego wyboru sięgnąłem po trudniejsze zaklęcie, dzięki jakiemu mogliśmy kupić niezbędny nam czas. Sekundy, w których nie zdążą zaalarmować innych. -Concordia- powtórzyłem znacznie pewniej pragnąc wykorzystać przy tym nabytą umiejętność.
| Concordia, używam umiejętności absorpcji
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 86, 7
'k100' : 86, 7
Nie zaznajomiona z mugolską technologią Rita musiała się dobrze przyjrzeć czynnościom, które wykonywał strażnik przy drzwiach, lecz wszystko, co widziała przekazała swoim towarzyszom, gdy tylko te się zamknęły. Krótka wymiana informacji i sugestii pozwoliła czarodziejom się zlokalizować w przestrzeni. Czas biegł nieubłaganie — według usłyszanych informacji do fortu nadciągały posiłki. Rycerze wiedzieli, że fort był w tym momencie częściowo opustoszały. Z pozyskanych informacji wynikało, że wielu żołnierzy mogło znajdować się poza fortem — nadciągająca armia świadczyła jednak o tym, że sytuacja może się diametralnie zmienić, a posiadana dzięki magii przewaga może okazać się niewystarczająca przy takiej ilości mugolskich oddziałów.
Kiedy Runcorn znalazła się przy drzwiach, palcami powtórzyła to, co robił z metalową skrzynką mugolski żołnierz. Wcisnęła poszczególne klawisze w odpowiedniej kolejności — wtedy lampka nad drzwiami mignęła na zielono i rozległ się wyraźny dźwięk i szczęk zamka. Czarodziejka pchnęła drzwi i przekroczyła próg, wyciągając różdżkę i kierując ją w stronę strażnika po prawej, tego, którego widziała jeszcze będąc po drugiej stronie korytarza. Mężczyzna na dźwięk sygnału odwrócił głowę w światło przejścia, ale nie zobaczywszy tam niczego, zmarszczył zaskoczony brwi. Inkantacja rozbrzmiała w korytarzu, ale nic się nie wydarzyło, słaby błysk pojawił się w powietrzu, ale mugole nie byli w stanie dostrzec nikogo i niczego, co je wywołało.
— Co do cholery — fuknął, a zza drzwi wyłonił się drugi strażnik. Obaj chwycili za swoją broń, która przypominała strzelbę, choć bardziej zaawansowaną i ze stalową kolbą. Manannan zareagował od razu, gdy tylko przekroczył próg. Wycelował różdżka w mugola, a słaba wiązka błysnęła i pomknęła w jego kierunku. Palce jego dłoni zrosły się, choć nie tak mocno, jak powinny — między nimi była błonka, która pozwalała na słaby ruch poszczególnymi palcami. Zdezorientowany żołnierz skoncentrował się na przerażającym sklejeniu dłoni, przez co nie zareagował ucieczką przed kolejnym zaklęciem. Wydawał się być niepewny sytuacji i skupiony na tym, by nie wypuścić broni z rąk.
— Cholerne diabły! — odezwał się żołnierz zza drzwi.
Rzucone przez Traversa kolejne zaklęcie sprawiło, że posadzka pod stopami jednego z żołnierzy się zapadła, wciągając w ruchome piaski jednego z żołnierzy. Ten, choć stracił równowagę nie wypuścił broni z dłoni, od razu próbując wyszarpać się z pułapki, która jednak okazała się słaba i łatwiejsza do pokonania. Travers znał to zaklęcie na tyle, by widzieć, że pułapka była nietrwała i lada moment umożliwi mężczyźnie wyswobodzenie się. Macnair w tym samym czasie próbował go spetryfikować. Czar sięgnął unieruchomionego w piaskach żołnierza, a jego ciało zdrętwiało wyprostowane i po chwili runęło w dół. Mugolska broń częściowo wpadła w ruchome piaski.
— Kurwa, co to jest — krzyknął drugi i uniósł broń i na oślep szukał celu, aż w końcu, bez ostrzeżenia strzelił. Pocisk wystrzelił w kierunku Runcorn — a przez wzgląd na niewielką odległość, kobieta musiała wykazać się niebywałym refleksem, by jakkolwiek zareagować.
Drew machnął różdżką, a zaklęcie rozlało się po obszarze falą delikatnej energii i od tego chwili wszyscy wokół całkowicie zamilkli.
Echo wystrzału poniosło się korytarzem. Póki co, nie było na horyzoncie widać nikogo więcej — zgodnie z tym, co widzieli czarodzieje, na końcu korytarza znajdowały się schody, które prowadziły na górę do pustego pomieszczenia, z którego można było wyjść zarówno na korytarz, a z niego na dziedziniec lub do innych tajemniczych pomieszczeń ulokowanych w forcie.
Czarne puzdro u boku jednego ze strażników zatrzeszczało, ale nikt się nie odezwał.
Tura szósta. Mistrz Gry przeprasza za opóźnienie i kaja się bardzo. Z tego powodu możecie wykonać do trzech akcji angażujących i bonusowo otrzymujecie ode mnie +15 do wszystkich rzutów. Na odpis macie czas do 19 listopada godz: 22:00
Rzuty.
Rita, jeśli chcesz się ochronić przed pociskiem lub zrobić cokolwiek innego, rzucasz dodatkową kością na refleks. St powodzenia wynosi 50, do rzutu dodajesz bonus ze zwinności.
Kameleon: ST wykrycia Rity 114 5/5
Kameleon: ST wykrycia Manannana 180 5/5
Kameleon: ST wykrycia Drew 204 2/5
Żywotność:
Drew: 244/244
Manannan: 260/260
Rita: 222/222
Energia magiczna:
Drew: 38/50
Manannan: 41/50
Rita: 46/50
Kiedy Runcorn znalazła się przy drzwiach, palcami powtórzyła to, co robił z metalową skrzynką mugolski żołnierz. Wcisnęła poszczególne klawisze w odpowiedniej kolejności — wtedy lampka nad drzwiami mignęła na zielono i rozległ się wyraźny dźwięk i szczęk zamka. Czarodziejka pchnęła drzwi i przekroczyła próg, wyciągając różdżkę i kierując ją w stronę strażnika po prawej, tego, którego widziała jeszcze będąc po drugiej stronie korytarza. Mężczyzna na dźwięk sygnału odwrócił głowę w światło przejścia, ale nie zobaczywszy tam niczego, zmarszczył zaskoczony brwi. Inkantacja rozbrzmiała w korytarzu, ale nic się nie wydarzyło, słaby błysk pojawił się w powietrzu, ale mugole nie byli w stanie dostrzec nikogo i niczego, co je wywołało.
— Co do cholery — fuknął, a zza drzwi wyłonił się drugi strażnik. Obaj chwycili za swoją broń, która przypominała strzelbę, choć bardziej zaawansowaną i ze stalową kolbą. Manannan zareagował od razu, gdy tylko przekroczył próg. Wycelował różdżka w mugola, a słaba wiązka błysnęła i pomknęła w jego kierunku. Palce jego dłoni zrosły się, choć nie tak mocno, jak powinny — między nimi była błonka, która pozwalała na słaby ruch poszczególnymi palcami. Zdezorientowany żołnierz skoncentrował się na przerażającym sklejeniu dłoni, przez co nie zareagował ucieczką przed kolejnym zaklęciem. Wydawał się być niepewny sytuacji i skupiony na tym, by nie wypuścić broni z rąk.
— Cholerne diabły! — odezwał się żołnierz zza drzwi.
Rzucone przez Traversa kolejne zaklęcie sprawiło, że posadzka pod stopami jednego z żołnierzy się zapadła, wciągając w ruchome piaski jednego z żołnierzy. Ten, choć stracił równowagę nie wypuścił broni z dłoni, od razu próbując wyszarpać się z pułapki, która jednak okazała się słaba i łatwiejsza do pokonania. Travers znał to zaklęcie na tyle, by widzieć, że pułapka była nietrwała i lada moment umożliwi mężczyźnie wyswobodzenie się. Macnair w tym samym czasie próbował go spetryfikować. Czar sięgnął unieruchomionego w piaskach żołnierza, a jego ciało zdrętwiało wyprostowane i po chwili runęło w dół. Mugolska broń częściowo wpadła w ruchome piaski.
— Kurwa, co to jest — krzyknął drugi i uniósł broń i na oślep szukał celu, aż w końcu, bez ostrzeżenia strzelił. Pocisk wystrzelił w kierunku Runcorn — a przez wzgląd na niewielką odległość, kobieta musiała wykazać się niebywałym refleksem, by jakkolwiek zareagować.
Drew machnął różdżką, a zaklęcie rozlało się po obszarze falą delikatnej energii i od tego chwili wszyscy wokół całkowicie zamilkli.
Echo wystrzału poniosło się korytarzem. Póki co, nie było na horyzoncie widać nikogo więcej — zgodnie z tym, co widzieli czarodzieje, na końcu korytarza znajdowały się schody, które prowadziły na górę do pustego pomieszczenia, z którego można było wyjść zarówno na korytarz, a z niego na dziedziniec lub do innych tajemniczych pomieszczeń ulokowanych w forcie.
Czarne puzdro u boku jednego ze strażników zatrzeszczało, ale nikt się nie odezwał.
Rzuty.
Rita, jeśli chcesz się ochronić przed pociskiem lub zrobić cokolwiek innego, rzucasz dodatkową kością na refleks. St powodzenia wynosi 50, do rzutu dodajesz bonus ze zwinności.
Kameleon: ST wykrycia Rity 114 5/5
Kameleon: ST wykrycia Manannana 180 5/5
Kameleon: ST wykrycia Drew 204 2/5
Żywotność:
Drew: 244/244
Manannan: 260/260
Rita: 222/222
Energia magiczna:
Drew: 38/50
Manannan: 41/50
Rita: 46/50
- Ekwipunek:
- Ekwipunek:
Drew:
Różdżka, oprawiona czarna perła i odłamek granatowego kamienia na łańcuszku, klamra od paska z runą kwitnącego życia (+36 do żywotności), 50 PM, woda, suszone owoce, piersiówka wypełniona Quintinem, mapa fortu.
Nakładka na pas z sakwami:
- wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 29)
- wieczny płomień (1 porcja, stat. 29, moc +10)
- kameleon (1 porcja, stat. 29)
- smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5)
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 40)
- maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 32)
Manannan:
- ciemnogranatowy płaszcz z wełny lunaballi (-2 do rzutów k100 na zaklęcia wymagające celowania skierowane przeciwko postaci; +3 du rzutów k100 na czarną magię, postać otrzymuje 2k3 obr. za każde rzucone czarnomagiczne zaklęcie; ST zaklęć ograniczających swobodę ruchu zostaje podniesione o 6); skórzane wysokie buty, czarne spodnie, skórzane rękawiczki;
- magiczny kompas,
- różdżkę,
- maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, moc 36);
- wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, moc +39) (od Drew)
- eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 15) (od Drew)
Rita:
szata: płaszcz z wełny kudłonia i tkaniny z włókien sierści skocznych czarokrólików + buty obszyte skórą tebo (buty odporne na poślizg, dwa dodatkowe miejsca na przedmioty, -5 do rzutów k100 na zaklęcia wymagające celowania skierowane przeciwko postaci, +12 do żywotności)
talizman: Runa Przemykającego Cienia (+22 do skradania i spostrzegawczości) w wisiorku z wroną
-różdżka
-oko ślepego (na palcu, w formie pierścienia)
-maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, moc 36)
-kameleon (1 porcja, stat. 32, z mocą 114 oczek)
-wywar ze szczuroszczeta (1 porcja)
w szacie:
-wygaszacz
-miotła bardzo dobrej jakości (pomniejszona)
-kryształ upijajacy
-kryształ teleportujący
-20g tytoniu niskiej jakości (skręcone papierosy w metalowej papierośnicy w wewnętrznej kieszeni płaszcza na piersi)
-skórzana butelka z wodą
-30PM w sakiewce
Odkąd tylko przekroczyli granice fortu – jeszcze na zewnątrz, podchodząc ostrożnie do strażniczych wież – nie potrafił odpędzić od siebie wrażenia, że czas wokół nich zwolnił; że poruszali się zbyt ślamazarnie, że mugolscy żołnierze niemożliwie się ociągali, że podziemny korytarz ciągnął się w nieskończoność. Złudzenie było mylne, mające prawdopodobnie związek ze zgrzytliwym dysonansem pomiędzy szybko bijącym sercem i krążącą w żyłach krwią, a otaczającym ich pozornie bezruchem – ale gdy zatrzymywali się przed drzwiami, żeby wymienić ostatnie spostrzeżenia, był skłonny uwierzyć, że ta cisza będzie towarzyszyła im już do samego końca.
A później rozległo się charakterystyczne buczenie, Rita pchnęła metalową przeszkodę, przejście stanęło przed nimi otworem – i minuty skurczyły się w sekundy, czas nagle nienaturalnie przyspieszył, a kilkanaście rzeczy stało się jednocześnie, żeby ostatecznie utonąć w huku ogłuszającego wystrzału, sprawiającego, że na moment Manannan zamarł w miejscu; zapominając o słabo sklejonych palcach mugola, o piaskach, które uwięziły jego stopy zbyt płytko, by unieruchomić go na dłużej, i o błyskających dookoła zaklęciach. Nie dostrzegł pocisku mknącego w stronę Rity, zresztą: nie miał pojęcia, gdzie się znajdowała, podobnie jak w kakofonii światła i hałasu stracił z oczu Drew; nie rozglądał się jednak za nimi, gdzieś podświadomie zdając sobie sprawę z tego, że lada moment przestanie działać oblepiająca ich magia maskująca – co, biorąc pod uwagę panujący chaos, mogło im bardziej pomóc niż zaszkodzić, niwelując ryzyko trafienia się nawzajem zaklęciem – zwłaszcza, gdy rzucone przez Macnaira zaklęcie odebrało im głos. Nie zorientował się w tym od razu, dostrzegając niewygodną zmianę dopiero, gdy spróbował odwarknąć do wciąż ściskającego metalowy przedmiot mugola, a z jego ust nie wydobyło się ani jedno słowo.
Nieistotne; w pierwszej kolejności musieli obezwładnić drugiego z żołnierzy.
Ruszył w jego kierunku nie myśląc wiele, nie zastanawiając się nad tym, ile dokładnie sekund potrzebował na oddanie kolejnego strzału, ani czy nie stanie się przypadkiem jego ofiarą; nie mieli czasu na zawahanie – i Manannan również się nie wahał, przy pierwszym kroku wykonując dwie pętle nadgarstkiem, żeby niewerbalnie rzucić na siebie dotyk Midasa – a później schować różdżkę do kieszeni płaszcza. Potrzebował wolnych rąk, po pierwsze – żeby krótkim ruchem ściągnąć z prawej dłoni rękawiczkę, po drugie – żeby wykorzystując ostatnie chwile niewidzialności, chwycić oburącz za metalową broń trzymają przez mugola i mocno szarpnąć, starając się wyrwać mu ją z połączonych błoną palców, które – choć wciąż sprawne – powinny stać się przynajmniej mniej chwytne. Bez względu na to, czy mu się to udało czy nie, w następnej sekundzie rozluźnił uchwyt na metalu – mając nadzieję, że spadnie z trzaskiem na ziemię – po czym lewą rękę zacisnął na przodzie męskiego munduru, a prawą zamachnął się z całej siły, żeby zaciśniętą pięścią uderzyć mężczyznę w żuchwę – bardziej od znokautowania go licząc, że przy najlżejszym nawet dotyku zamieni się w twardy, i niestanowiący żadnego zagrożenia posąg.
| mistrzu gry, oddaję się w Twe ręce:
1) dotyk midasa;
2) wyrwanie broni (sprawność?);
3) wyważony cios w żuchwę + k8 na obrażenia
A później rozległo się charakterystyczne buczenie, Rita pchnęła metalową przeszkodę, przejście stanęło przed nimi otworem – i minuty skurczyły się w sekundy, czas nagle nienaturalnie przyspieszył, a kilkanaście rzeczy stało się jednocześnie, żeby ostatecznie utonąć w huku ogłuszającego wystrzału, sprawiającego, że na moment Manannan zamarł w miejscu; zapominając o słabo sklejonych palcach mugola, o piaskach, które uwięziły jego stopy zbyt płytko, by unieruchomić go na dłużej, i o błyskających dookoła zaklęciach. Nie dostrzegł pocisku mknącego w stronę Rity, zresztą: nie miał pojęcia, gdzie się znajdowała, podobnie jak w kakofonii światła i hałasu stracił z oczu Drew; nie rozglądał się jednak za nimi, gdzieś podświadomie zdając sobie sprawę z tego, że lada moment przestanie działać oblepiająca ich magia maskująca – co, biorąc pod uwagę panujący chaos, mogło im bardziej pomóc niż zaszkodzić, niwelując ryzyko trafienia się nawzajem zaklęciem – zwłaszcza, gdy rzucone przez Macnaira zaklęcie odebrało im głos. Nie zorientował się w tym od razu, dostrzegając niewygodną zmianę dopiero, gdy spróbował odwarknąć do wciąż ściskającego metalowy przedmiot mugola, a z jego ust nie wydobyło się ani jedno słowo.
Nieistotne; w pierwszej kolejności musieli obezwładnić drugiego z żołnierzy.
Ruszył w jego kierunku nie myśląc wiele, nie zastanawiając się nad tym, ile dokładnie sekund potrzebował na oddanie kolejnego strzału, ani czy nie stanie się przypadkiem jego ofiarą; nie mieli czasu na zawahanie – i Manannan również się nie wahał, przy pierwszym kroku wykonując dwie pętle nadgarstkiem, żeby niewerbalnie rzucić na siebie dotyk Midasa – a później schować różdżkę do kieszeni płaszcza. Potrzebował wolnych rąk, po pierwsze – żeby krótkim ruchem ściągnąć z prawej dłoni rękawiczkę, po drugie – żeby wykorzystując ostatnie chwile niewidzialności, chwycić oburącz za metalową broń trzymają przez mugola i mocno szarpnąć, starając się wyrwać mu ją z połączonych błoną palców, które – choć wciąż sprawne – powinny stać się przynajmniej mniej chwytne. Bez względu na to, czy mu się to udało czy nie, w następnej sekundzie rozluźnił uchwyt na metalu – mając nadzieję, że spadnie z trzaskiem na ziemię – po czym lewą rękę zacisnął na przodzie męskiego munduru, a prawą zamachnął się z całej siły, żeby zaciśniętą pięścią uderzyć mężczyznę w żuchwę – bardziej od znokautowania go licząc, że przy najlżejszym nawet dotyku zamieni się w twardy, i niestanowiący żadnego zagrożenia posąg.
| mistrzu gry, oddaję się w Twe ręce:
1) dotyk midasa;
2) wyrwanie broni (sprawność?);
3) wyważony cios w żuchwę + k8 na obrażenia
some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
The member 'Manannan Travers' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 23
--------------------------------
#2 'k100' : 23
--------------------------------
#3 'k100' : 51
--------------------------------
#4 'k8' : 7, 4, 1, 8
#1 'k100' : 23
--------------------------------
#2 'k100' : 23
--------------------------------
#3 'k100' : 51
--------------------------------
#4 'k8' : 7, 4, 1, 8
Krótki dźwięk rozciął ciszę, a ja czułam, jak bije mi serce. Jednak wokół, pomimo ich słów, pomimo pisku, pomimo odgłosów metalu, zdawało się być cicho. Nie dostrzegliśmy tłumu, nie wystrzeliły w nas armaty, nie poleciała bombarda. Na ugiętych kolanach, usiłowałam trafić w mugola, ale nic mi z tego nie wyszło, mogłam więc co najwyżej przeklinać pod nosem w złości. Nie zrobiłam tego, nie miałam na to czasu. Musiałam się chronić. Moja różdżka ekspresowo wyskoczyła w górę, a ja niewerbalnie usiłowałam rzucić Telum, aby zatrzymać pocisk lecący w moją stronę. Następnie wycelowałam w mugola, który wciąż stał na nogach. Skupienie myśli, aby rzucić niewerbalny czar, było trudniejsze, musiałam się skupić. Drętwota, próbowałam wycelować w żołnierza, który jeszcze stał na nogach, aby padł sparaliżowany. Następnie od razu wskazałam na jego pukawkę i ponownie w myślach wypowiedziałam czar. Confundus, to było trudne, a nam pozostało liczyć, że nikt nas nie słyszał. Nie wiedziałam, czy kameleon nadal działa, czy żołnierzyk celował we mnie na oślep. Nie mogliśmy być też pewni, czy huk nie wzbudził czyiś podejrzeń. W kościach dało się wyczuć, że wcale nie zostało nam zbyt wiele czasu. Powinniśmy szybko zamienić kolejne dwa słowa, przegrupować się, omówić co dalej. Czy czekały nas drzwi i kolejne labirynty korytarzy, czy za drzwiami czaił się dróg? Nie było czasu do stracenia, mogliśmy stracić co najwyżej życia.
1. refleks + telum - obrona przed pociskiem
2. niewerbalna Drętwota na mugola który jeszcze stoi (#1, #2)
3. niewerbalny Confundus na broń tego samego mugola (#3)
1. refleks + telum - obrona przed pociskiem
2. niewerbalna Drętwota na mugola który jeszcze stoi (#1, #2)
3. niewerbalny Confundus na broń tego samego mugola (#3)
dobranoc panowie
Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
The member 'Rita Runcorn' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k8' : 7, 5, 1, 4, 3, 1, 5
--------------------------------
#3 'k100' : 97
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k8' : 7, 5, 1, 4, 3, 1, 5
--------------------------------
#3 'k100' : 97
Wszystko zdawało się iść dobrze do czasu, kiedy magia nie postanowiła z nas zakpić. Byłem praktycznie pewien, że mój czar okazał się nieudany, jednak ten o dziwo przyniósł zamierzony skutek na co uśmiechnąłem się pod nosem. Minąwszy progi korytarza rozejrzałem się po jego wnętrzu i nie dostrzegłem nigdzie ostatniego ze strażników. Przy wstępnych kalkulacjach było ich trzech, jednakże najwyraźniej jeden zdążył już pójść dalej. Obawiałem się, że usłyszał huk z metalowej rury, dlatego pozostawiając dwójce towarzyszy drugiego z mugoli ruszyłem przed siebie chcąc czym prędzej wspiąć się po schodach i dotrzeć do kolejnego z pomieszczeń. Nie słyszałem żadnych kroków, właściwie mych uszu nie docierały żadne sygnały obecności osób trzecich poza skrzypiącym pudełkiem, przez które jednak nikt się nie odezwał. Czyżby zasięg zaklęcia był na tyle duży, aby osoba, która pragnęła się skontaktować również nie mogła nic powiedzieć? Kalkulowałem to ryzyko, wcześniej obawiałem się, że wzbudzi to uwagę żołnierzy, a także czarodziejów przebierańców, jednakże działałem instynktownie. Utrudnienie im kontaktu zapewniało nam cenne minuty na zmianę pozycji lub ukrycie własnej obecności, jeśli na zmianę drogi nie było żadnej szansy. Z uwagi na to podjąłem decyzję, aby jeszcze nie ściągać wyciszenia, jeśli ktoś miał się zorientować to i tak już to zrobił.
Sięgnąłem po mapę fortu pragnąc przeanalizować, które z drzwi ułatwią nam dostanie się do zbrojowni. Potrafiłem je czytać wszak wiele lat spędziłem na poszukiwaniu artefaktów, do jakich droga zwykle opisana była na pergaminach. Ta jednak nie zawierała wielu szczegółów, nie miała nawet wejścia, którym udało nam się dostać do środka, dlatego potrzebowałem chwili na zorientowanie się w „terenie” i upewnienie, co do naszej prawidłowej pozycji. -Abspectus- wypowiedziałem kierując różdżkę na drzwi, które w mojej ocenie były najbardziej prawdopodobną opcją. -Abspectus- powtórzyłem wskazując wężowym drewnem inne, możliwie że prowadzące do kwatery głównej.
|
1. Czytam mapę, próbuję rozgryźć naszą pozycję na niej, szukam punktów wspólnych - spostrzegawczość, jako czynność angażująca.
2. Abspectus na drzwi, które moim zdaniem mogą ułatwić drogę do zbrojowni
3. Abspectus na drzwi, które moim zdaniem mogą ułatwić drogę do kwatery.
Sięgnąłem po mapę fortu pragnąc przeanalizować, które z drzwi ułatwią nam dostanie się do zbrojowni. Potrafiłem je czytać wszak wiele lat spędziłem na poszukiwaniu artefaktów, do jakich droga zwykle opisana była na pergaminach. Ta jednak nie zawierała wielu szczegółów, nie miała nawet wejścia, którym udało nam się dostać do środka, dlatego potrzebowałem chwili na zorientowanie się w „terenie” i upewnienie, co do naszej prawidłowej pozycji. -Abspectus- wypowiedziałem kierując różdżkę na drzwi, które w mojej ocenie były najbardziej prawdopodobną opcją. -Abspectus- powtórzyłem wskazując wężowym drewnem inne, możliwie że prowadzące do kwatery głównej.
|
1. Czytam mapę, próbuję rozgryźć naszą pozycję na niej, szukam punktów wspólnych - spostrzegawczość, jako czynność angażująca.
2. Abspectus na drzwi, które moim zdaniem mogą ułatwić drogę do zbrojowni
3. Abspectus na drzwi, które moim zdaniem mogą ułatwić drogę do kwatery.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k100' : 12
--------------------------------
#3 'k100' : 75
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k100' : 12
--------------------------------
#3 'k100' : 75
Rita wykazała się niebywałym refleksem, błyskawicznie unosząc różdżkę i zamrażając lecący z zawrotną prędkością pocisk. Ten zawirował w powietrzu, lewitując w jednym miejscu, a potem spadł z głuchym odgłosem na podłogę. Żołnierz, który strzelił z broni był zupełnie zdezorientowany. Wciąż z uniesioną bronią celował i prawdopodobnie próbował strzelić, ignorując wciąż trzeszczące pudełko przy pasku — coś krzyknął, a raczej próbował, bo z jego gardła nie wydostał się żaden dźwięk. Spojrzenie miał rozbiegane, błądził nim przed sobą, nieświadomie natrafiając raz po raz na ukrytego za kameleonem Traversa. Chwilę tę wykorzystał i rzucił na siebie zaklęcie o niezwykłej mocy. Wciąż niewidzialny pozostawał tajemnicą dla strażnika, który na oślep próbował wymierzyć lufą w jakiś cel. Nie zdążył — Travers złapał go za mundur, a z dołu trafiło w niego zaklęcie Rity. Silny confundus zdezorientował go na tyle, że nie był w stare zrobić nic, nawet spróbować odepchnąć od siebie żeglarza. Plan czarodziejów okazał się skuteczny, a tempo akcji sprawiało, że mugol, nawet uzbrojony, był całkowicie bez szans. I w tej jednej, konkretnej sekundzie, ubranie mężczyzny zaczęło się zmieniać w złotą, błyszczącą twardą skorupę. Płynny metal zajmował coraz to dalsze zakątki jego ciała w zawrotnym tempie i od razu zastyga, co czuł przy sobie czarodziej. Wymierzony przez niego cios był skuteczny i celny, a strażnik wypuścił broń chwilę przed tym, jak jego rozłożone dłonie zesztywniały całe ze złota. Druga broń upadła z brzdękiem na ziemie, a korytarz od tej pory zdobił połyskujący posąg mężczyzny.
Wokół wciąż była cisza. Puzderko przestało trzeszczeć — zamienione w słoto wciąż przylegało do ciała posągu. Żadne kroki nie rozbrzmiały w pobliżu, nikt się nie pojawił — ani w korytarzu, ani na górze. Zaklęcie ukrywające czarodziejów przestało działać, a Rita i Manannan znów mogli się bez trudu zobaczyć. Kiedy obaj strażnicy zostali unieruchomieni, Drew, korzystając z faktu, iż wciąż pozostawał niewidzialny, ruszył dalej. W pomieszczeniu na górze nikogo nie zastał, ale gdyby wyjrzał na korytarz, zobaczyłby na dziedzińcu czarodzieja, który ich mijał w korytarzu — przez środek placyku zmierzał w stronę niewysokich schodów. Mapa, którą posiadał niewiele mogła mu zdradzić, ale wystarczyła, aby Drew rozeznał się mniej więcej w lokalizacji. Obróciwszy ją do góry nogami mógł zorientować się po kształcie dziedzińca i wiedzy, którędy tu dotarli, że znajdowali się tuż pod główną wierzą. Wedle mapy, idąc w lewo mieli szanse dojść do zbrojowni, a idąc w prawo do kwatery głównej. Kiedy Drew wyczarował okno w obu drzwiach, po lewej nie zobaczył wewnątrz nikogo — pokój był ciemny i pusty. Po prawej zaś, przy niewysokim biurku siedział mężczyzna, który nerwowo szukał w jakąś czarną skrzynkę i poruszał jakimiś nausznikami na głowę. Nic nie mówił — Drew nic nie słyszał. Mógł być jednak pewnym, że zaklęcie sięgnęło go również i prawdopodobnie to najbardziej wzbudziło jego niepokój. Mężczyzna stukał w klawisze.
Tura siódma. Na odpis macie czas do 19 listopada godz: 20:00. Jeśli w tej kolejce po którymś z postów będziecie potrzebować posta uzupełniającego - pojawi się.
Kameleon: ST wykrycia Drew 204 3/5
Żywotność:
Drew: 244/244
Manannan: 260/260
Rita: 222/222
Energia magiczna:
Drew: 36/50
Manannan: 39/50
Rita: 42/50
Wokół wciąż była cisza. Puzderko przestało trzeszczeć — zamienione w słoto wciąż przylegało do ciała posągu. Żadne kroki nie rozbrzmiały w pobliżu, nikt się nie pojawił — ani w korytarzu, ani na górze. Zaklęcie ukrywające czarodziejów przestało działać, a Rita i Manannan znów mogli się bez trudu zobaczyć. Kiedy obaj strażnicy zostali unieruchomieni, Drew, korzystając z faktu, iż wciąż pozostawał niewidzialny, ruszył dalej. W pomieszczeniu na górze nikogo nie zastał, ale gdyby wyjrzał na korytarz, zobaczyłby na dziedzińcu czarodzieja, który ich mijał w korytarzu — przez środek placyku zmierzał w stronę niewysokich schodów. Mapa, którą posiadał niewiele mogła mu zdradzić, ale wystarczyła, aby Drew rozeznał się mniej więcej w lokalizacji. Obróciwszy ją do góry nogami mógł zorientować się po kształcie dziedzińca i wiedzy, którędy tu dotarli, że znajdowali się tuż pod główną wierzą. Wedle mapy, idąc w lewo mieli szanse dojść do zbrojowni, a idąc w prawo do kwatery głównej. Kiedy Drew wyczarował okno w obu drzwiach, po lewej nie zobaczył wewnątrz nikogo — pokój był ciemny i pusty. Po prawej zaś, przy niewysokim biurku siedział mężczyzna, który nerwowo szukał w jakąś czarną skrzynkę i poruszał jakimiś nausznikami na głowę. Nic nie mówił — Drew nic nie słyszał. Mógł być jednak pewnym, że zaklęcie sięgnęło go również i prawdopodobnie to najbardziej wzbudziło jego niepokój. Mężczyzna stukał w klawisze.
Kameleon: ST wykrycia Drew 204 3/5
Żywotność:
Drew: 244/244
Manannan: 260/260
Rita: 222/222
Energia magiczna:
Drew: 36/50
Manannan: 39/50
Rita: 42/50
- Ekwipunek:
- Ekwipunek:
Drew:
Różdżka, oprawiona czarna perła i odłamek granatowego kamienia na łańcuszku, klamra od paska z runą kwitnącego życia (+36 do żywotności), 50 PM, woda, suszone owoce, piersiówka wypełniona Quintinem, mapa fortu.
Nakładka na pas z sakwami:
- wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 29)
- wieczny płomień (1 porcja, stat. 29, moc +10)
- kameleon (1 porcja, stat. 29)
- smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5)
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 40)
- maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 32)
Manannan:
- ciemnogranatowy płaszcz z wełny lunaballi (-2 do rzutów k100 na zaklęcia wymagające celowania skierowane przeciwko postaci; +3 du rzutów k100 na czarną magię, postać otrzymuje 2k3 obr. za każde rzucone czarnomagiczne zaklęcie; ST zaklęć ograniczających swobodę ruchu zostaje podniesione o 6); skórzane wysokie buty, czarne spodnie, skórzane rękawiczki;
- magiczny kompas,
- różdżkę,
- maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, moc 36);
- wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, moc +39) (od Drew)
- eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 15) (od Drew)
Rita:
szata: płaszcz z wełny kudłonia i tkaniny z włókien sierści skocznych czarokrólików + buty obszyte skórą tebo (buty odporne na poślizg, dwa dodatkowe miejsca na przedmioty, -5 do rzutów k100 na zaklęcia wymagające celowania skierowane przeciwko postaci, +12 do żywotności)
talizman: Runa Przemykającego Cienia (+22 do skradania i spostrzegawczości) w wisiorku z wroną
-różdżka
-oko ślepego (na palcu, w formie pierścienia)
-maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, moc 36)
-kameleon (1 porcja, stat. 32, z mocą 114 oczek)
-wywar ze szczuroszczeta (1 porcja)
w szacie:
-wygaszacz
-miotła bardzo dobrej jakości (pomniejszona)
-kryształ upijajacy
-kryształ teleportujący
-20g tytoniu niskiej jakości (skręcone papierosy w metalowej papierośnicy w wewnętrznej kieszeni płaszcza na piersi)
-skórzana butelka z wodą
-30PM w sakiewce
Wszystko działo się zbyt szybko, abyśmy mogli pozwolić sobie na przemyślane działania. Jednak po raz kolejny moje współdziałanie z Traversem się opłaciło. Zagrażający nam mugol błyszczał teraz czystym złotem. Nie byłam sroką, ale muszę przyznać, że przyciągnął nawet mój wzrok. Gdy tylko nałożony na nas wcześniej przed Manannana kameleon przestał działać, uśmiechnęłam się lekko do niego, kiwając głową w uznaniu, za to co uczynił z tym żołnierzem. Ruszyłam w górę, wiedząc, że nie możemy się zatrzymać. Nie mogliśmy być pewni, czy mugole już nie zawiadomili innych o naszej obecności, nie znałam się na tym całym sprzęcie i dziwnych pudełkach, ale trzaski wydały mi się szczególnie niepokojące. Drew wyczarował tam w drzwiach okna, które umożliwiły nam zajrzenie do środka. Lewy pokój wydawał się być pusty i ciemny, co wcale nie znaczyło, że nie czaiło się tam zło, jednak to prawy przykuł moją uwagę. Kiwnęłam głową do mężczyzn, różdżkę wyciągając przed siebie i ruszając w jego stronę. Nacisnęłam klamkę drzwi, gwałtownie próbując je otworzyć, a następnie, wskazując prosto w pierś mugola i rzucając niewerbalnie stosunkowo trudny urok Drętwota.
1. otwieram drzwi do pokoju z mugolem
2. rzucam drętwotę na mugola
1. otwieram drzwi do pokoju z mugolem
2. rzucam drętwotę na mugola
dobranoc panowie
Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
The member 'Rita Runcorn' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 2, 6, 4, 6, 8, 8
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 2, 6, 4, 6, 8, 8
Z uwagą przyglądałem się mapie próbując wywnioskować z niej jak najwięcej. Wejście od drugiej strony sprawiło, że nieco zgubiłem orientację w terenie, bo choć nie zakładałem żadnych ułatwień, to brak zaznaczonych korytarzy mógł wprowadzić mnie w błąd. Szybko jednak okazało się, że nie myliłem się – dziedziniec znajdował się dokładnie w tym samym miejscu, co myślałem, podobnie jak drzwi prowadzące do interesujących nas pomieszczeń. Nie miałem nader wiele czasu na decyzję i choć kwatera główna wydawała się racjonalniejszą opcją, to obawiałem się nadejścia wojsk, o których wspominał strażnik. Musieliśmy zniszczyć ich broń, uniemożliwić opór, jaki prawdopodobnie skończyłby się dla nas zgubą. Nas było jedynie trzech, zaś ich z pewnością dziesiątki więcej. Magia sprzyjała naszemu zwycięstwu, ale nawet ona mogła okazać się niewystarczająca, gdy zaatakują wzmożonymi siłami.
Zaklęcia pomogły mi upewnić się, że droga była wolna. Na krótką chwilę zerknąłem w kierunku siedzącego mężczyzny, którego dezorientacja i obecność dziwnych maszyn mogły przyprawić nas o kłopoty. Dłonią wskazałem drzwi; Rita nie zwlekała i otworzyła je z impetem, po czym z jej różdżki poleciał promień i choć mogłem jej zaufać, to wolałem mieć pewność, że już nie podniesie się z posadzki. -Petrificus Totalus- wypowiedziałem w myślach kierując wężowe drewno na strażnika, a następnie krótkim Finite Incantate zdjąłem wycieszenie. -Idziemy do zbrojowni, czas ucieka- rzuciłem pewnym tonem i ruszyłem w lewą stronę, aby otworzyć drzwi, i przekroczyć progi następnego pomieszczenia.
Zaklęcia pomogły mi upewnić się, że droga była wolna. Na krótką chwilę zerknąłem w kierunku siedzącego mężczyzny, którego dezorientacja i obecność dziwnych maszyn mogły przyprawić nas o kłopoty. Dłonią wskazałem drzwi; Rita nie zwlekała i otworzyła je z impetem, po czym z jej różdżki poleciał promień i choć mogłem jej zaufać, to wolałem mieć pewność, że już nie podniesie się z posadzki. -Petrificus Totalus- wypowiedziałem w myślach kierując wężowe drewno na strażnika, a następnie krótkim Finite Incantate zdjąłem wycieszenie. -Idziemy do zbrojowni, czas ucieka- rzuciłem pewnym tonem i ruszyłem w lewą stronę, aby otworzyć drzwi, i przekroczyć progi następnego pomieszczenia.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
Nie był pewien, czemu właściwie zawdzięczał to, że jego sklecony na szybko plan się powiódł; czy był to łut szczęścia, czy pobudzająca do działania adrenalina, sprawiająca, że kiedy już znalazł się w zasięgu żołnierza, nie mógł się wycofać. Gdzieś obok niego błysnęło zaklęcie konfundujące, nie oglądał się jednak za siebie, żeby sprawdzić, czy rzucił je Drew czy Rita – całą swoją uwagę poświęcając unieruchomieniu mugola, dopóki ten rzeczywiście nie zwalił się ciężko na posadzkę, już zamieniony w połyskującą bryłę złota. Dopiero wtedy wypuścił z płuc wstrzymywane powietrze, oddychając ciężko; chciał zakląć, pojedyncze słowo rozbrzmiało jednak wyłącznie w jego głowie – nadal był pozbawiony głosu.
Ruszył w górę schodów w ślad za Drew, rozglądając się czujnie na boki i starając się połączyć jakoś to, co widział od środka, z tym, co obserwował z lotu ptaka; póki jednak pozostawali wewnątrz budynku, było to raczej niemożliwe. Poprawił rękaw płaszcza, w którymś momencie dostrzegając, że znów był w stanie go zobaczyć – oraz że widział też idącą obok niego Ritę. Macnair pozostawał poza zasięgiem jego wzroku, mógł jednak zauważyć słabe błyśnięcie zaklęcia i okna pojawiające się po obu stronach korytarza; zajrzał w oba, zatrzymując wzrok na siedzącej na krześle sylwetce. Otaczająca go maszyneria pozostawała dla niego tajemnicą, nie był w stanie zgadnąć, do czego mogły służyć wszystkie przyrządy i przyciski – ale nie mieli czasu się nad tym zastanawiać; pociągnięte przez Ritę drzwi stanęły otworem, a później powietrze znów przecięły promienie. Manannan również uniósł różdżkę – w ostatniej chwili zmienił jednak zdanie i zamiast na mugola, znów skierował ją najpierw na siebie, a później na Ritę, wykonując charakterystyczną pętlę nadgarstkiem i oboje z nich starając się na powrót ukryć pod zaklęciem kameleona.
Rozlegający się gdzieś po jego lewej stronie głos Drew pozwolił mu na zlokalizowanie Śmierciożercy; kiwnął głową. – Prowadź – powiedział, z lekkim opóźnieniem uświadamiając sobie, że znów był w stanie się odezwać. Nie był pewien, gdzie dokładnie znajdowała się zbrojownia, ale Macnair zdawał się wiedzieć, dokąd zmierzał.
1. kameleon na mnie
2. kameleon na Ritę
Ruszył w górę schodów w ślad za Drew, rozglądając się czujnie na boki i starając się połączyć jakoś to, co widział od środka, z tym, co obserwował z lotu ptaka; póki jednak pozostawali wewnątrz budynku, było to raczej niemożliwe. Poprawił rękaw płaszcza, w którymś momencie dostrzegając, że znów był w stanie go zobaczyć – oraz że widział też idącą obok niego Ritę. Macnair pozostawał poza zasięgiem jego wzroku, mógł jednak zauważyć słabe błyśnięcie zaklęcia i okna pojawiające się po obu stronach korytarza; zajrzał w oba, zatrzymując wzrok na siedzącej na krześle sylwetce. Otaczająca go maszyneria pozostawała dla niego tajemnicą, nie był w stanie zgadnąć, do czego mogły służyć wszystkie przyrządy i przyciski – ale nie mieli czasu się nad tym zastanawiać; pociągnięte przez Ritę drzwi stanęły otworem, a później powietrze znów przecięły promienie. Manannan również uniósł różdżkę – w ostatniej chwili zmienił jednak zdanie i zamiast na mugola, znów skierował ją najpierw na siebie, a później na Ritę, wykonując charakterystyczną pętlę nadgarstkiem i oboje z nich starając się na powrót ukryć pod zaklęciem kameleona.
Rozlegający się gdzieś po jego lewej stronie głos Drew pozwolił mu na zlokalizowanie Śmierciożercy; kiwnął głową. – Prowadź – powiedział, z lekkim opóźnieniem uświadamiając sobie, że znów był w stanie się odezwać. Nie był pewien, gdzie dokładnie znajdowała się zbrojownia, ale Macnair zdawał się wiedzieć, dokąd zmierzał.
1. kameleon na mnie
2. kameleon na Ritę
some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
The member 'Manannan Travers' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k8' : 1, 3, 1, 5, 8, 5
--------------------------------
#3 'k100' : 72
--------------------------------
#4 'k8' : 7, 2, 2, 5, 6, 3
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k8' : 1, 3, 1, 5, 8, 5
--------------------------------
#3 'k100' : 72
--------------------------------
#4 'k8' : 7, 2, 2, 5, 6, 3
Landguard Fort
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Suffolk