Wydarzenia


Ekipa forum
Bagna Brenyn
AutorWiadomość
Bagna Brenyn [odnośnik]21.08.22 13:06
First topic message reminder :

Bagna Brenyn

Bagna Brenyn znajdują się w północnej części hrabstwa, na terenie Forest of Bowland – oraz w bliskim sąsiedztwie wioski o tej samej nazwie. Składa się na nie kilkanaście kilometrów kwadratowych wyjątkowo zdradliwych, leśnych mokradeł, których znakiem rozpoznawczym jest barwa: zacienione splecionymi gęsto gałęziami, głębokie jeziorka, wydają się być zupełnie czarne, nie licząc pojawiających się od czasu do czasu nad powierzchnią błędnych ogników.
Obcy rzadko kiedy zapuszczają się na same bagna, zdarza się jednak, że w ramach wyzwania wyprawiają się na nie dzieci, a wśród mieszkańców pobliskiej wioski znane są przede wszystkim ze względu na związaną z nimi legendę. Według starych opowieści, leśny teren zamieszkiwała kiedyś niewielka społeczność czarodziejów, których magia była ściśle związana z naturą: dzięki przekazywanej od pokoleń wiedzy, potrafili czerpać energię z samych roślin, wykorzystywać ich uzdrawiające właściwości i rzucać potężne zaklęcia, które chroniły ich przed intruzami – zgodnie z podaniami, do ukrytej w lesie wioski można było trafić wyłącznie mając za przewodnika jednego z jej mieszkańców. Wśród społeczności żyła Brenyn – czarownica piękna i odważna, na tyle, że niejednokrotnie zapuszczała się poza chroniony magicznie, rodzimy teren. Pewnego dnia na leśnej ścieżce spotkała czarodzieja, w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia; zaciekawiony Brenyn i jej ludźmi, omamił ją obietnicami i zdobył jej zaufanie, namawiając, by pokazała mu wioskę. Młoda czarownica zaprowadziła go więc do ukrytej części lasu, opowiedziała o przepływającej przez drzewa magii, jednocześnie zastrzegając, że była to silnie strzeżona tajemnica. Czarodziej przyrzekł dochować sekretu, jednak skusiła go potęga – i zaledwie tydzień później przyprowadził do lasu swoich towarzyszy. Walka, która rozgorzała pośród drzew, była krwawa i długa; towarzysze zdradzieckiego czarodzieja używali magii czarnej i plugawej, a Brenyn, zorientowawszy się, że jej najbliżsi przegrywają, zdecydowała się na desperacki krok – sięgnąwszy po prastary rytuał, obudziła energię drzemiącą w drzewach, jednocześnie samej na zawsze się z nią wiążąc. Potężne rośliny zwróciły się przeciwko najeźdźcom, choć jednak udało się ich przegnać, to gdy bitwa dobiegła końca, przy życiu nie pozostał ani jeden mieszkaniec leśnej wioski. Legenda głosi, że Brenyn, ogarnięta żalem, wylała rzekę czarnych łez, które rozlały się po lesie, tworząc bagna – a w miejscu każdego poległego czarodzieja wyrosło wypełnione magią drzewo. Rytuał oraz związane z nim sekrety przepadły, ukryte na zawsze w chatce Brenyn – której od tamtej pory nikt nie był w stanie odnaleźć.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 11 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 8:59
Jesteś.
— Co?— spytał nieco spanikowany, patrząc na nią wciąż bez zrozumienia. Bredziła, był pewien. Była jakaś tajemnicza ona, jakieś widziadła, których nie byli w stanie przegnać. Ten las, te bagna były nawiedzone. Powinni spróbować stąd uciec, tylko jak? Miał wrażenie, że z każdym kolejnym krokiem wchodzą głębiej w las. Patrzył na nią, dukająca bez sensu, czując jak krew odpływa mu z twarzy, jak cienie otaczają go ze wszystkich stron. Musiał to ogarnąć, musiał się tym zająć, bo ona nie wiedziała, co mówi.
— Spokojnie, damy radę, okej? — powiedział do niej, siląc się na pewniejszy ton. Starał się być zdecydowany. Była zagubiona, znacznie bardziej niż on. Ignorował jej paplaninę, patrząc tylko, jak zaczyna miotać się w chaosie, mówiąc raz do niego, raz do tajemniczej istoty. Czuł, jak ciemność go oblepia z każdej strony, jest coraz bliżej, co gorsza, jest coraz bardziej namacalna. Serce podskoczyło mu do gardła, zbliżył się do Neali, kiedy wskakiwała na miotłę. Naprawdę chciał, by jakaś była. Jakaś bratnia dusza, dobry duch, który chciał ją prowadzić, ale zaczynał tracić nadzieję. Być może popełnili błąd, może powinni uciekać do wioski. Tu czekała ich tylko śmierć.
— W bagnie? Jesteś pewna?— światło? Cóż za podstępna siła chciała ich zwabić prosto w bagna. Był pewien, że jeśli w nie wejdą, zanudzą się choćby po kostki, nigdy się nie wydostaną. Z dziwnym zawodem spojrzał w kierunku, który wskazała. Westchnął cicho, nie rozumiejąc ani słowa z tego, co mówiła.— Nie…nie wiem — wydukał. — Neala, to co mówisz, nie ma najmniejszego sensu, nic nie rozumiem. Nie widzę jej!— dodał z irytacją, ale jednocześnie prośbą, by wyjaśniła mu, co chodziło jej po głowie. Nie mieli czasu, gałęzie latały im nad głowami, chciały ich pochwycić. Kiedy jedna z nich uderzyła w ziemię, orając ją obok, aż podskoczył, wydając z siebie głuchy okrzyk, łapiąc równowagę. Z przestrachem, spojrzał w tamtą stronę. Muieli jak najszybciej uciekać. Dostrzegł suche gałęzie na ziemi, oderwał się więc od miotły, która znajdowała się już w rękach rudowłosej i doskoczył do suchych gałęzi, by chwycić jedną z nich i wyciągnąwszy różdżkę z dłoni, skierował jej koniec na gałąź, i wstając, cofając się, szepnął. — Incendio — Niech zadziała, niech zapali się. Schował różdżkę. Nie chciał atakować ogniem przyrody wokół, ale coraz częściej o tym myślał. Ogień miał niszczycielski wpływ, olbrzymią siłę. Palili zwłoki swoich zmarłych wraz ze wszystkim, co mieli. Wierzyli też w jego oczyszczającą moc, ale pamięć tamtych zdarzeń wciąż otulała go gorącem i przerażeniem. Wciąż pamiętał smród palonych ciał, osmolonego drewna. Palenie lasu wydawało mu się okrucieństwem, na które go nie było stać, ale być może ta jedna pochodnia mogła odgonić tą ciemność. Czy miała działać inaczej niż magia? Cofał się do dziewczyny, rozglądając wokół — wtedy poczuł się, jakby stanął w ogniu. Krzyknął, odskoczył, odruchowo uderzając wolną dłonią w nogawki, jakby to miało ugasić niewidzialny ogień, ale to tylko spotęgowało ból. — Szlag! Co to ma być! Na gacie Merlina! — Odskoczył znów z wściekłością, docierając do arystokratki. Aktem desperacji był ptasi śpiew, wspomnienie tamtej legendy. I wszystko na moment ustało. Stanął tez on, przy miotle, rozglądając się dookoła. — Zadziałało — szepnął z niedowierzaniem, może pytał Nealę. Czy to naprawdę? Znaleźli się w śnie, w legendzie? Czy to wszystko to prawda? Uniósł spojrzenie na wysokie, ogołocone drzewo, które ich zaatakowało. Czy mogło być strażnikiem lasu? Przewodnikiem? Gwałtownie obrócił głowę za źródłem ptasiego śpiewu. Odpowiedział mu? Serce zabiło szybciej. Dostrzegł, że światło gwiazd odbijające się w bagnie gasło; czy to dobrze? Czy to znaczyło, że mieli im pomóc wskazać jedną właściwą drogę, czy ciemność miała ich pochłonąć. — Nie chcemy was skrzywdzić! — powiedział głośno, nie wiedząc nawet do kogo mówił. Czy mogli temu ufać, czy nie? Cienie zastygły, gdy zaśpiewał. Te same cienie, które ich atakowały, które dokonały bestialskiego mordu na jarmarku. — Nie szukamy Brenyn, ale to ona nas tu przyprowadziła — dodał śmielej, chociaż po karku spłynęła mu kolejna kropla potu. Z gorąca? Ze strachu? Nogi paliły go okropnie, powoli, uważnie rozglądając się wokół wsiadł na miotłę, za Nealą, odsuwając suchą gałąź z dala od niej. Czy mieli szansę opuścić to miejsce tak po prostu? Czy jedyna droga prowadziła do chaty, w której zginęła tamta dziewczyna. Nie znał tej legendy, nie wiedział nic poza tym, co usłyszał tam wtedy przy straganie. Brenyn brzmiała, jak dobra, niewinna dziewczyna, ale nie był pewien, czy dziś mogła taka być. Czy jej echo nie zmieniło się w pełną bólu i nienawiści do świata marę. Widział światło, dwa punkty. Które powinni wybrać? — Poprowadźcie nas . — Zaryzykował, chcąc sięgnąć do kieszeni po kompas, ale wtedy usłyszał wilcze wycie. Poderwał głowę i obrócił się; dobiegało z miejsca, które zostawili. Czy ktoś tam jeszcze żył? Czy jej kuzyn mógł to przetrwać?



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 8:59
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 94

--------------------------------

#2 'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 11 1M42qPT
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 11:11
Otoczenie nabierało wyrazistości o ile o czymś takim można było mówić w znaczącej ciemności; nawet jeżeli w pięknych powieściach zawsze opisywali księżyc który błyszcząc nadawał blasku okolicy, tak prawda była, że niewiele można było dostrzec w ciemności. Jedynym wyraźnym punktem w tym wszystkim było błyszczące światło, które wydawało się błyszczeć, otaczając lekko znajdujących się w zasięgu wzroku nadzieją – być może na to, że jakoś przetrwają ten dzień, być może jednak na to, że to tylko złudne nadzieje? Tak źle jej było, kiedy ledwie stała na nogach, czując dygotanie gdy ból docierał do niej co raz silniej.
Meridian pozwolił jej na chwilę odpoczynku od pieczenia i pulsującego wrażenia, w którym każdy kolejny ruch wydawał się palić ciało. Wiedziała, że to jedynie tymczasowe rozwiązanie, że mimo wszystko nawet ta mała pomoc nie miała zdać się na wiele. Ostatecznie to był kamień w który tchnięto nieco mocy, nie pełne lecznicze zaklęcia, którymi otaczała ją Yvette, kiedy powróciła z Sennej Doliny. Ale na takie wsparcie nie mogła teraz liczyć, w środku lasu, który wydawał się dla niej jedynie zagrożeniem, poplątanym labiryntem. Naprawdę kusiło wsunąć ponownie dłoń do kieszeni płaszcza, wymacać opuszkami palców gładką powierzchnię kryształu i teleportować się z tego miejsca. Ale był tu Garry, byli jeszcze inni którzy mogli uciec do lasu, nie mogła teraz tak opuścić tego miejsca.
Nim jednak mogła pociągnąć temat bądź jakkolwiek porozmawiać, została wepchnięta za Garry’ego…lecz gdy spojrzała na wodę, nie widziała tam niebezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie, wszystko wydawało się przyciągać ją do siebie, pokazywać, jak pięknie odbijały się gwiazdy w tafli wody. Woda zawsze była jej przeznaczona, w ten czy inny sposób – w końcu sama różdżka mówiła o tym, że wybrało ją morze. Nawet ten okrutny sposób był przecież piękny.
Głośne wycie wilka zwróciło jej uwagę, uniosła głowę ale coś sprawiło, że nie mogła powstrzymać się nad rozmyślaniem – coś w jej pamięci się odezwało, coś w tej sytuacji było znajomego. Jej umysł mielił wszystko jakby teraz rozważała, skąd to wszystko jej się kojarzyło i teraz to zrozumiała – wizja Elrica. To dlatego wszystko wydawało się znajome, bo o tym słyszała, nie dlatego, że to kiedyś jeszcze przeżyła. Albo przeżyła, ale nie w swojej wizji.
- Hej, jesteś tam, prawda? – Odwróciła się w stronę drzew, spoglądając na las, chociaż nie mówiła do wilkołaka. Białowłosa kobieta, obserwująca ich jednym okiem – tak mówił jej Lovegood i miała nadzieję, że się nie mylił i że było to teraz. – Przepraszam, że no…naruszamy twoją przestrzeń, twój las. – Jak się rozmawiało z potencjalnie magicznymi bytami? Tego nie było w jakiejś informacji albo podręczniku albo w sumie nikt tego nie uczył. Może kimkolwiek była nieznajoma, uzna ją i tak za porażkę, nie odzywając się, albo po prostu miała lepsze rzeczy do roboty.
- Chcemy naprawić to, co się stało, możesz nam jakoś pomoc? My chcemy pomóc tobie…. – Garfield na obecną chwilę mógł uznawać ją za nieco opętaną, albo za taką, która właśnie traci zmysły z powodu bólu. – Proszę… - Pochyliła się nad wodą po tym, jak zaczęła prosić, dłońmi sięgając aby nabrać pomiędzy dłonie wody. Może jeżeli nabierze nieco światła z gwiazd i wręczy je nieznajomej, to coś zadziała.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 11:11
The member 'Thalia Wellers' has done the following action : Rzut kością


'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 11 XjDnvtf
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 11:22
Nie odpowiedziała. Zacisnęłam wargi. Oczywiście, że nie, Neala. Wzięłam wdech w płuca. Słysząc jego głos. Spoglądając w jego kierunku, wydzierając się do pionu. Chwiejnie, chaotycznie.
- Jesteś... - powtórzyłam raz jeszcze biorąc wdech w płuca. Jakbym musiała się wyjaśnić dokładniej, jakbym potrzebowała, żeby wiedział, żeby zrozumiał. - …jedynym pewnym tutaj. - powiedziałam spoglądając na niego, zadzierając wzrok, zaciskając mocniej palce. Pokiwałam krótko głową biorąc wdech, rozbiegane spojrzenie pełne strachu przesunęło się wokół. - Damy radę. - powtórzyłam po nim, ale wiedziałam, wiedziałam, że potrzebujemy nas oboje. On był siłą o którą podejrzewałam go od samego początku. Był też moim własnym rozsądkiem, zapewnieniem, że nie oszalałam całkiem. Realnością. Ale ja też musiałam pomóc, nie chciałam… nie, nie mogłam… zrzucić na jego barki wszystkiego. Zaklęcia, przecież je miałam, więcej niż jedno lumos. Uczyłam się leczyć. Umiałam leczyć, mogłam sobie pomóc przecież. Mimo drżącego ciała i dłoni uniosłam różdżkę, potrzebowałam klarownego umysłu. Spokoju, choć odrobiny, czując jak ciemność czepia się mnie z każdą chwilą coraz mocniej.
- Ta-ak. Widziałam.- wypuściłam z ust, czując wpływające na mnie działanie zaklęcia. Nie, strach nie minął, nie mógł. Serce obijało się dalej szaleńczo, ale myśli zdawały się wyraźniejsze.
- Jesteśmy w magicznym lesie, tak? - a może przeklętym po prostu. - Wszystko ma sens, cel, harmonie. Tak? Jest światło i mrok. Dobro i zło. Cztery natury żywiołów potrafiące się pokonać. Co jeśli... tojeszczemocnoniepełna teoria i dziurawa ale… Co jeśli wszystko w tym lesie poddaje się temu podziałowi? Woda i ogień należą do Światła. A powietrze i ziemia do Mroku? - zapytałam go starając się mówić szybko mimo nieprzyjemnego odczucia, mimo strachu pełzającego po mnie. Zaklęcie pomogło tylko na jak długo? - I co jeśli, każdy z żywiołów ma swoją alegorię. Wtedy… wtedy… Drzewa są ziemią, tak? Cienie… może powietrzem. Ogień pozostał ogniem, a może jest światłem, które potrafi nas prowadzić. Pozostaje woda, tak? A jeśli woda… jeśli woda może być metaforą łez. Bagna. Nie widzę żadnej innej... Wtedy… bagna, będą łzami? Widziałam tam światło. Niewiemdlaczego. Nie wiem. - szepnęłam, spoglądając na niego z otwartymi oczami. To miało sens i jednocześnie nie miało. Zaklęcie pomogło mi konstruować myśli. - To ma sens i go nie ma. Ale czy coś tutaj go ma? - sapnęłam stawiając pytanie, zaciskając dłoń na różdżce. Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale nagły parzący ból wokół mojej kostki wyrwał mi krzyk z gardła. Oczy zaszły łzami. Serce wyrwało się w przerażeniu. Machnęłam mimowolnie nogą, czując palący ból. - J-Jim… - pośpiesz się. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle kiedy gwizd zatrzymał wszystko wokół. Uścisk na kostce się cofnął. - Zadziałało. - potwierdziłam sama zamierając prawie się nie ruszając. Kiedy znalazł się przede mną tylko jednego chciałam. - Leć, leć. - poprosiłam, nie wiedzieliśmy, jak wiele będą się wahać ponownie. - Jimmy. Protego. - rzuciłam znów urywek myśli. Oddychałam ciężko, drżąco, noga paliła bólem, który zniekształcał słowa. Gałęzie rozorały przed nami ziemię wcześniej. Musiały być prawdziwe. Tylko czy na pewno? Gubiłam się w tym wszystkim. - Próbowałam odsunąć się przed gałęzią jak idiotka, dlatego spadłam. Byłam pewna, że ona mnie… Nie chciałam… Nie mogłam pozwolić, żeby ciebie też… Ale jeśli są materialne, to protego je zatrzyma. Powinno… - urwałam chcąc mu przekazać tą myśl, która do mnie przyszła w chwili klarowności. Ale wilcze wycie rozciągające się w oddali sparaliżowało mnie. Odwróciłam głowę gwałtownie. - Garfie… - szepnęłam, czując jak drży mi broda. Czy to było możliwe? Zalał mnie zimny pot, poczułam gulę w gardle. Wiedziałam o tym, wiedziałam o nim, ale mimo to wszystko zdawało się to odległe i nierealne. Wilczy skowyt zdawał się temu przeczyć teraz dokładnie. Co tam się stało? Pytał umysł, nadal nie chcąc pogodzić się z nadchodzącym wnioskiem. Dłonie mi się zatrzęsły. Objęcie zacisnęło mocniej. - Leć. - poprosiłam biorąc spazmatyczny wdech. Oddychaj Neala. Myśl.
Musisz być silna.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 11:22
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością


'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 11 XjDnvtf
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 12:34
Odetchnęła z ulgą kiedy udało jej się dobiec do Laurence'a i Rhennarda, ale ledwo co nabrała kilka głębszych oddechów, gdy usłyszała dziwny szelest a wnet wycie wilków. Rzuciwszy krótkie, porozumiewawcze spojrzenie dwójce towarzyszów, wiedziała, że nie muszą dyskutować co dalej – szczególnie, gdy zauważyła jak Rhennard ruszył w kierunku lasu. Przez to nie spostrzegła nawet sięgających jej spódnicy gałązek ani świetlistej postaci, która mamiła do siebie lorda.
Dziewczyna, ta z rytuału, jasnowidzka... ona kazała mi iść do lasu, miała wizję, wskazała mi drogę i kazała zabrać lutnię – dodała nieskładnie, kiedy tylko chwyciła Morrow'a za rękę i pociągnęła za sobą, idąc za Abbottem. Chociaż wierzyła w przepowiednie – a tej świadkiem była niespełna kilka minut temu – o tyle wejście do lasu nie było do końca rozsądne. Z drugiej strony, nie mieli innego wyjścia i tak naprawdę każdy pomysł, ruch, wydawał się niemądry, ale lepszy, niż żaden.
Musimy przyśpieszyć – wygłosiła, zrównując się wreszcie z Rhennardem, którego rozbiegany wzrok i szepty zwróciły jej uwagę. – Nie wierz we wszystko co widzisz i co słyszysz, to miejsce jest przeklęte – szarpnęła go za rękaw, aby ostatecznie podjąć próbę rzucenia na siebie zaklęcia przyśpieszającego ruchy. – Cito.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 12:34
The member 'Millicenta Goshawk' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 6

--------------------------------

#2 'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 11 Fzi0Tb2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 16:58
Rhennard bez zawahania wskazał mu kierunek; on jednak nie potrafił przestać zastanawiać się, czy, nawet jeśli umkną przed ptasimi szponami, tam, w lesie, nie czyha na nich coś jeszcze, coś bardziej niebezpiecznego. Błądził w mgle strachu, ten osiadał na jego ustach, wdychany i wydychany; Summers karmił się negatywnymi emocjami, które żerowały na podatnej psychice.
- Nie wiem - wymamrotał cicho, jeszcze przez chwilę wpatrując się w walczące z mrokiem światło lampionów, choć wzrok niezmiennie powracał ku ciemności, tam, skąd dochodziły głosy - dlaczego stojący tuż obok Rhennard zdawał się ich nie słyszeć?
Dlaczego i on przestał je słyszeć - tak szybko, jak się pojawiły, zniknęły całkiem, a on nie miał pojęcia, czym tak właściwie były - omamem? Wyrzutami sumienia, kruszącymi ściany podświadomości? Zacisnął usta w wąską linię, wbijając zęby w dolną wargę, mocno, choć wciąż nie na tyle, by poczuć mdlący zapach krwi. Ból miał pomóc mu się skoncentrować, wyrwać go z marazmu ulepionego ze strachu. Przywrócić do tu, teraz.
A ona - ona też wyłoniła się z mroku tylko po to, żeby zaraz do niego powrócić? Przypatrywał jej się uważnie, bransolety podzwaniały znajomo, tylko niesiony przez nią instrument zdawał się być jedynym niepasującym elementem; nie poświęcił mu jednak przesadnej uwagi, poczuł, jak zalewa go fala ulgi, kiedy, przybliżając się do nich, stawała się coraz bardziej realna, zarysowywała się wyraźniej w świetle lampionu.
Gdy zamknął oczy i otworzył je ponownie, wciąż była obok.
Ale o czym ona mówiła? Niewiele rozumiał z tego, o czym wspomniała. Mechanicznie postawił pierwszy krok, ściskając jej dłoń własną; pozwolił pociągnąć się tam, bliżej głosów, które milczały uparcie.
- O czym ty mówisz, Millie, jaką wizję? Gdzie jest ta dziewczyna? Dlaczego kazała ci iść do lasu? - z lutnią? O co w tym wszystkim w ogóle chodzi? Skąd pewność, że rozmawiała z jasnowidzką, że nie słyszała jedynie majaków kogoś, kto postradał zmysły ze strachu?
Podążał za tą dwójką, choć nie miał pojęcia, dokąd tak właściwie idą; liście zaszeleściły niepokojąco, kiedy znaleźli się bliżej linii drzew, a przecież na czole zdążył się już zrosić pot, którego nie owiewał wcale wiatr. Ale to nie był koniec, tkanka lasu ożyła, gałęzie zatrzeszczały jak dawno nierozprostowywane kości, a korzenie wiły się drapieżnie, zbliżając się coraz bliżej. Uważaj zamarło na jego ustach; ruch gałęzi, sięgającej krawędzi szaty Millicenty, dostrzegł zbyt późno, by zareagować w porę - z jakiegoś powodu kilka chwil później las zasnął raz jeszcze.
Skulił ramiona, wciskając je w swoje ciało, tak, jakby zyskany w ten sposób cal mógł pomóc mu znaleźć się dalej od szpon gałęzi mijanych drzew.
Obrócił się w stronę Millie, samym spojrzeniem niejako upewniając się, że ona też to widziała. Podchwycił też wzrok Rhennarda, choć na jego słowa - znowu - był w stanie odpowiedzieć jedynie niemą, rozczarowującą niepewnością. Gubił coraz bardziej w podszeptach własnego umysłu, w głosach, które istniały, bądź nie.
Kolejne kroki stawiał niepewnie. W tunelu lasu nie widać było nawet światła popielatego, jedynie lampion, niezmiennie, walczył z mrokiem. Przysunął się bliżej, instynktownie, jakby czuł, że tylko to światło może go ochronić. Lepiej niż zrobi to on sam.
Wilczy skowyt przeciął powietrze.
- To mogą też być... one... te istoty - jeśli faktycznie ich śladem ruszy wilcze stado, mają chyba szansę się przed nim obronić - lecz gdyby ścigać miała ich same kreatury... - na polanie słyszałem coś podobnego, jedna z nich zdawała się powarkiwać - przybierały zdeformowane, zwierzęce formy; może wydawały z siebie także zwierzęce, zezwierzęcone, bestialskie głosy, które - jak to, co słyszeli przed chwilą - rozkołysać potrafiły dzwon serca tak, że obijał się o klatkę piersiową coraz mocniej.
- Vigilia - wyinkantował, kiedy tylko znaleźli się na rozdrożu; nie miał pojęcia, gdzie iść, przysłonięte niebo nie stanowiło żadnego punktu odniesienia, stracił orientację ledwie tylko znaleźli się kilka kroków od kurtyny drzew. Nie był pewien, czy to zaklęcie może jakkolwiek się przydać, ale jeśli istniała szansa, że dzięki niemu będzie wyczuwał, w którą stronę zdecydowanie nie powinni się udać, może warto spróbować?
Rhennard zatrzymał się gwałtownie, sam zrobił więc to samo, wychylając się, by zerknąć ponad jego ramieniem. - Co się stało? - na tyle, na ile pozwalało na to światło rzucane przez lampion, chciał rozejrzeć się po okolicy.
Poczuł dreszcz, słysząc imię, które Rhennard wypowiedział szeptem. Usłyszał ? Nie, jedynie tego pragnął - a więc co się stało? Widział ją?

1. Vigilia
2. spostrzegawczość




gwiazdy były nisko jak gołębie
ludzie smutni nachylali twarz
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi
z tym uśmiechem, który chyba znasz
Laurence Morrow
Laurence Morrow
Zawód : numerolog, twórca świstoklików
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
all that we see or seem
is but a dream within a dream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
standing upright but my shadow is crooked~
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11212-laurence-morrow https://www.morsmordre.net/t11246-houdini#346121 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f424-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t11252-szuflada#346152 https://www.morsmordre.net/t11248-laurence-morrow#346126
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 16:58
The member 'Laurence Morrow' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 67, 33

--------------------------------

#2 'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 11 XjDnvtf
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 22:55
Ostrym szponom i zębom niedane było zatopić się w ciałach istot, które jeszcze przed chwilą próbowały go zabić. Niematerialne cienie były niczym dym, mgła zmieniająca się w strzępki, kiedy tylko próbuje się je pochwycić, i nim wilkołak spróbował zaatakować ponownie, te w ogóle zniknęły.
Nie będąc w stanie zemścić się na wrogu i czując narastającą wściekłość oraz frustrację, jak i głód, boleśnie skręcający trzewia, bestia gardłowo ryknęła. Krew była wszędzie, jej zapach był tak mocny, że prawie zlewał język przyjemnym metalicznym posmakiem.
Przeklęty uniósł łeb i zrobił głęboki wdech, wyczuwając, że polowanie… jeszcze się nie skończyło. Był zbyt zniecierpliwiony, zbyt złakniony świeżego mięsa, by czekać ani chwili dłużej, więc ruszył truchtem w stronę lasu, zwalniając tuż na jego granicy, zagłębiając się w chaszcze. Musiał zakraść się, przyczaić i błyskawicznie zaatakować tego, kto odłączy się od tego niedużego “stada”.

|skrdanie


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 22:55
The member 'Rigel Black' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 62
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 22:56
Nie byłem pewien, czy moją magię tłumiły wszechobecne kłębiska mroku, czy to stres tak negatywnie wpływał na przepływ zaklęć w tej ekstremalnej sytuacji. Czułem się wyraźnie osłabiony, każdy czar charakteryzował się ograniczoną siłą, jakbym nie potrafił wykrzesać z siebie pełnego potencjału. Kiedy już spisywałem swoje starania w przywołaniu środku transportu na straty, ni stąd, ni zowąd las wypluł mi miotłę tuż pod nogi - choć nic nie wskazywało, aby zaklęcie się powiodło. Czy to kolejna sztuczka tego przeklętego miejsca? Dość sceptycznie wystawiłem ku niej dłoń, by ją przywołać. - Do mnie - jeśli była to w istocie magiczna miotła, zgodnie z moją intencją - to zaraz mogłem pochwycić ją w dłoń. Choć wciąż do końca jej nie ufałem, priorytetem było ewakuować stąd ranną Thalię, czym prędzej do zajazdu Sebastiana, by móc bez zmartwień powrócić na jarmarczne zgliszcza i odnaleźć pozostałych.
No właśnie, tu nasuwał się kolejny problem - miałem przeczucie, że Thalia nie podzielała moich planów. Jak oczarowana spoglądała w głębiny tafli mokradła, w którym widziałem wyłącznie niebezpieczeństwo, szykując się na pojedynek z tymi paskudnymi mackami, które wyrządziły jej krzywdę; może tu było ich źródło? A może tym razem miało nam przyjść się mierzyć z czymś znacznie niebezpieczniejszym? Miałem przeczucie, że Brenyn usilnie próbowało nas podzielić; nie byłby to pierwszy raz tego wieczoru, gdyby Thalia straciła poczucie rzeczywistości. Jednak tym razem, zgodnie z moją najczarniejszą obawą, nie próbowała uciekać przed zagrożeniem - chciała pełznąć wprost w objęcia niebezpieczeństwa.
Mrożący krew w żyłach skowyt wybił mnie z rezonu, przyprawiając o chłodny dreszcz i chwilę bezdechu. Od miesięcy śniły mi się po nocach sceny szarpanych ciał między zębami; makabrycznym obrazom zawsze wtórował ten właśnie dźwięk. Koszmarne wspomnienie wilkołaczej przemiany, a wraz z nim - paraliżujący strach. Wolałem nie myśleć, co się stanie, jeśli ten człowiek... to stworzenie - podąży za zapachem krwi Thalii. - Co Ty bredzisz? - spojrzałem na nią rozgniewany i zaszokowany. - Nie słyszałaś? Jeśli wcześniej uciekałaś przez omamy, to teraz masz prawdziwy powód, by wziąć nogi za pas. Zebrało Ci się na pogawędki z likantropem czy do reszty postradałaś rozum? - złapałem ją za ramię silnym uściskiem, z wyraźną irytacją. - Koniec tych bzdur Thalia, jeśli będę musiał wydostać Cię stąd siłą, zrobię to - dla Twojego dobra - w strachu przemawiał przeze mnie gniew, niemal wrogość, której tak rzadko mogła doświadczyć z mojej strony. Naprawdę czułem, że jeśli się mnie nie posłucha, będę musiał podjąć ostrzejsze kroki. - Uciekamy stąd - nakazałem, nie pozostawiając jej pola do dyskusji. Jeśli miotła faktycznie działała, chciałem na niej zasiąść; jeśli nie - spróbowałbym zaciągnąć Thalię siłą jak najdalej stąd, choćbym miał nieść ją na rękach.

przepraszam za bełkotliwość posta, piszę w gorączce
Garfield Weasley
Garfield Weasley
Zawód : Biuro Informacji i Propagandy "Memortek"
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 15 +5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11219-garfield-weasley#345390 https://www.morsmordre.net/t11265-persymona#346336 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f426-devon-appledore-wooda-road-12 https://www.morsmordre.net/t11264-skrytka-bankowa-nr-2454#346322 https://www.morsmordre.net/t11263-garfield-weasley
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]04.10.22 22:56
The member 'Garfield Weasley' has done the following action : Rzut kością


'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 11 XjDnvtf
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]07.10.22 1:32
Rhennard, Laurence, Millicenta

Cisza panująca dookoła – w porównaniu z niedawnym chaosem pogrążonego w panice jarmarku – wydawała się ogłuszająca. Otaczające was (coraz ciaśniej? Nie byliście pewni, czy było to wyłącznie wrażenie, czy może pnie drzew rzeczywiście znajdowały się bliżej siebie niż jeszcze chwilę temu, sprawiając, że trudno było poruszać się pomiędzy nimi) rośliny tłumiły wasze kroki oraz wypowiadane słowa – dźwięki urywały się nagle, jakby wpadły w utkaną z waty barierę. W półmroku łatwo było stracić orientację, a migotliwe światło rzucane przez lampion drżało, przez co mogliście odnieść wrażenie, że zagradzające wam od czasu do czasu drogę gałęzie gną się od niewidzialnego wiatru.
Poza Rhennardem nikt nie dostrzegł jasnowłosej sylwetki, ale gdy czarodziej się odezwał – kobieta wyprostowała się, kierując na niego spojrzenie. Jej twarz wciąż wydawała mu się znajoma, choć jednocześnie miała w sobie coś nierealnego, odległego; utkwione w nim oczy wyglądały, jakby spoglądały gdzieś dalej, kobieta uśmiechnęła się jednak – a kiedy to zrobiła, Rhennard poczuł, jak za jego mostkiem rozlewa się ciepło – tylko nieznacznie rozproszone ukłuciem niepokoju. Jasnowłosa skinęła ku niemu, po czym odwróciła się, wsuwając się między drzewa; lada moment miała zniknąć mu z oczu.
Spoglądając w stronę koron drzew, Rhennard nie dostrzegł ukrytych pomiędzy nimi ptaków – nawet jeśli tam były, to było zbyt ciemno, by wypatrzeć ich pióra – ale przed sobą, z miejsca, do którego zdawała się zmierzać kobieta, usłyszał cichy śpiew kosa – któremu po chwili odpowiedział inny, znajdujący się nieco dalej. Ptasią melodię mogli wychwycić również Laurence i Millicenta, żadne z nich nie było jednak w stanie określić, skąd dokładnie dobiegała – ani rozpoznać gatunku ptaka.
Millicenta, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które dopiero co zostawiła za sobą, skierowała na siebie różdżkę, chcąc umożliwić sobie sprawniejsze poruszanie się w lesie; głos drżał jej odrobinę, gdy wypowiadała inkantację, ale już po chwili poczuła, jak magia rozgrzewa jej ciało – jej ruchy stały się płynniejsze, szybsze. Rozglądając się po lesie, dostrzegła przed sobą migotliwe światło – blask, podobny temu roztaczanemu przez lampion, przesuwał się pomiędzy pniami – mniej więcej w tym samym miejscu, w które wpatrywał się Rhennard.
Stanąwszy na rozdrożu, Laurence uniósł różdżkę, ale wypowiedziana inkantacja nie miała pomóc mu w obraniu bezpieczniejszej ścieżki: tuż po jej wypowiedzeniu czarodziej poczuł niepokój – wewnętrzny instynkt podpowiadał mu, że niebezpieczeństwo mogło czaić się zarówno po lewej, jak i po prawej stronie, poza tym: największe zagrożenie, naglące, zbliżające się z każdą chwilą, wyczuł za sobą – w miejscu, z którego przyszliście. Odwróciwszy się, nie był w stanie dostrzec pomiędzy drzewami jego źródła, ale od wpatrywania się w ciemności mrowiła go skóra, a instynkt nawoływał do ucieczki. Rozglądając się, pomiędzy pniami za sobą – jakieś kilkanaście metrów dalej – dostrzegł mignięcie bieli, kiedy jednak spojrzał w tamtym kierunku, jasna plama schowała się za jednym z drzew. Zza pnia, zaledwie kilkanaście centymetrów nad ziemią, wystawało jedynie coś, co wyglądało jak skrawek żółtego materiału.

Rigel

Bez trudu dotarłeś do lasu, zagłębiając się pomiędzy drzewa – w miejscu, gdzie niedługo wcześniej zniknęli uciekający z jarmarku czarodzieje. Pod splecionymi ciasno koronami docierało do ciebie zdecydowanie mniej drażniących bodźców niż na pobojowisku – w powietrzu wyczuwałeś zapach ludzi, co najmniej kilku różnych. Podążając tym tropem, usłyszałeś ich przed sobą – dźwięki rozbrzmiewały głucho w zastałym, gęstym od wilgoci powietrzu, ale w panującej ciszy byłeś w stanie je wychwycić. Trójka czarodziejów, zbitych w ciasną grupę, znajdowała się jakieś dwadzieścia-trzydzieści metrów od ciebie. Czwarty człowiek, zdecydowanie mniejszy, kulił się za drzewem kilkanaście metrów od nich; towarzyszył mu słaby, ale wyczuwalny zapach krwi.

James, Neala

Ogień wyczarowany przez Jamesa niemal od razu zajął podniesioną przez niego, suchą gałąź; początkowo niewielki, szybko rozpalił się jasnym płomieniem, sprawiając, że otaczające was cienie zadrżały. Mieliście wrażenie, że tworzące klatkę gałęzie znów się poruszyły, drewno zaskrzypiało – ale przez chwilę nie działo się nic więcej; snujący się po ziemi półmrok rozpierzchł się, ustępując miejsca plamie żółtawego światła, ale czerń wciąż lizała jego krawędzie.
James nie dostrzegł pomiędzy gałęziami źródła ptasiego śpiewu, szelestu czy mignięcia piór – ale gdy zrobiło się cicho, a wasze głosy zamilkły, charakterystyczna melodia rozległa się ponownie, dobiegając z głębi lasu – z kierunku przeciwnego do tego, z którego przylecieliście. Na wykrzyczane przez czarodzieja wezwanie nikt nie odpowiedział, a przynajmniej – tak mogło mu się początkowo wydawać, bo po paru sekundach szelest leśnych liści zaczął przypominać mu coś innego: szept. Głosy były na tyle ciche i niewyraźne, że James nie był w stanie wyłuskać z nich poszczególnych słów, ale brzmiały inaczej niż te wypełniające jego umysł na jarmarku, a im dłużej się w nie wsłuchiwał, tym mocniej zaczęły napływać do niego wspomnienia. Obrazy i dźwięki, smaki i zapachy, pochodziły z życia, którego z całą pewnością sam nie przeżył: z dzieciństwa spędzonego w leśnej wiosce, pomiędzy dającymi bezpieczeństwo drzewami; z rytuałów odprawianych przy wschodzie słońca, z kąpieli w chłodnych potokach, z chwil radosnych, beztroskich – tak realnych, że trudno mu było przypomnieć sobie inną młodość – miał wrażenie, nieodparte, że od zawsze żył w tym lesie – a choć wciąż pamiętał również jarmark, siedzącą za jego plecami Nealę i wszystko to, co robił tego dnia, to był w stanie przypomnieć sobie również coś innego: ścieżkę biegnącą na zachód, krętą, pozwalającą suchą stopą przemierzyć bagna – i dotrzeć do tej ukrytej, prowadzącej do wioski.
Neala nie poruszyła się, siedząc z powrotem na miotle, czekała na ruch Jamesa. W przeciwieństwie do niego, nie słyszała szeptów wybrzmiewających w szeleście liści, ale spoglądając w stronę blednącego, odbijającego się w mokradle światła, usłyszała inny głos – już znajomy.

Thalia, Garfield

Głos Thalii wyraźnie potoczył się ponad zmarszczoną wodą mokradła, jednak istota, do której się zwracała – kimkolwiek była, i o ile w ogóle istniała – nie wysunęła się spomiędzy drzew. Wydawało się, że wypowiedziane słowa słyszał wyłącznie Garfield, poza nim – nie doczekały się innej odpowiedzi. Woda nabrana w dłonie przez Thalię wydawała się czysta, była też chłodna – a chociaż sama w sobie na pierwszy rzut oka wydawała się nie mieć żadnego działania, to pochylając się nad nią czarownica dostrzegła wyraźniej odbijające się w tafli, jaśniejsze punkty – a jeśli uniosła wzrok wyżej, na nocne niebo, to była w stanie się zorientować, że obraz odzwierciedlony w mokradle nie pasował do tego prawdziwego – choć mogła to być równie dobrze gra świateł, zniekształconych przez rozchodzące się po wodzie zmarszczki.
Miotła przywołana przez Garfielda była magiczna – przywołana, trafiła prosto do jego dłoni, unosząc się w powietrzu na wysokości bioder. Mógł bez trudu jej dosiąść, zdawał sobie jednak sprawę, że wciągnięcie na nią przyjaciółki siłą, mogło okazać się trudne.

Widok dostrzeżony przez Thalię w mokradle: klik.

Mapka dla Jamesa i Neali (mapa oczywiście nie jest zamknięta, a jej opuszczenie nie jest jednoznaczne z opuszczeniem wydarzenia). Jeśli planujecie zmienić położenie, mistrz gry prosi o określenie kierunku, w jakim się udajecie:

Bagna Brenyn - Page 11 5zSHaRb
(powiększenie)

Mapka dla Garfielda i Thalii (mapa oczywiście nie jest zamknięta, a jej opuszczenie nie jest jednoznaczne z opuszczeniem wydarzenia):

Bagna Brenyn - Page 11 1fnH3Dy
(powiększenie)

Mapka dla Rhennarda, Laurence'a i Millicenty (mapa oczywiście nie jest zamknięta, a jej opuszczenie nie jest jednoznaczne z opuszczeniem wydarzenia):

Bagna Brenyn - Page 11 VwfomTY
(powiększenie)

Obecna tura trwa do 9 października do godz. 12:00. Możecie wykonać maksymalnie dwie akcje angażujące, jeżeli będziecie potrzebowali posta uzupełniającego - dajcie znać.

Działające zaklęcia i eliksiry:

Reducio (miotła Rhennarda)
Eliksir ochrony - 3/5 tur
Meridian śledziony (Thalia)
Cito maxima (Garfield) - 2/3 tury
Cito (Millicenta) - 1/3 tury
Vigilia (Laurence) - 1/1 tura

Żywotność i energia magiczna:

James - 218/238 (20 - poparzenia); EM: 48/50 Bagna Brenyn - Page 11 Zp1o0cu Bagna Brenyn - Page 11 Zp1o0cu
Rhennard - 195/205 (10 - psychiczne); EM: 39/50
Thalia - 166/207 (-10) (21 - poparzenia; 20 - psychiczne); EM: 41/50 Bagna Brenyn - Page 11 4waXq0Z Bagna Brenyn - Page 11 MJdEKOx Bagna Brenyn - Page 11 MJdEKOx
Neala - 182/211 (-5) (9 - psychiczne; 20 - poparzenia); EM: 48/50 Bagna Brenyn - Page 11 MJdEKOx Bagna Brenyn - Page 11 UhiNvIL
Laurence - 185/205 (20 - psychiczne); EM: 43/50 Bagna Brenyn - Page 11 MJdEKOx Bagna Brenyn - Page 11 Zp1o0cu
Millicenta - 165/175 (10 - psychiczne); EM: 48/50 Bagna Brenyn - Page 11 Zp1o0cu
Garfield - 160/170 (10 - psychiczne); EM: 37/50
Rigel - 116/155 (-10) (10 - psychiczne, 29 - cięte); EM: 47/50 Bagna Brenyn - Page 11 MJdEKOx
Rigel - 204/305 (-15)

W razie pytań - zapraszam.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 11 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 11 z 25 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 18 ... 25  Next

Bagna Brenyn
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach