Wydarzenia


Ekipa forum
Bagna Brenyn
AutorWiadomość
Bagna Brenyn [odnośnik]21.08.22 13:06
First topic message reminder :

Bagna Brenyn

Bagna Brenyn znajdują się w północnej części hrabstwa, na terenie Forest of Bowland – oraz w bliskim sąsiedztwie wioski o tej samej nazwie. Składa się na nie kilkanaście kilometrów kwadratowych wyjątkowo zdradliwych, leśnych mokradeł, których znakiem rozpoznawczym jest barwa: zacienione splecionymi gęsto gałęziami, głębokie jeziorka, wydają się być zupełnie czarne, nie licząc pojawiających się od czasu do czasu nad powierzchnią błędnych ogników.
Obcy rzadko kiedy zapuszczają się na same bagna, zdarza się jednak, że w ramach wyzwania wyprawiają się na nie dzieci, a wśród mieszkańców pobliskiej wioski znane są przede wszystkim ze względu na związaną z nimi legendę. Według starych opowieści, leśny teren zamieszkiwała kiedyś niewielka społeczność czarodziejów, których magia była ściśle związana z naturą: dzięki przekazywanej od pokoleń wiedzy, potrafili czerpać energię z samych roślin, wykorzystywać ich uzdrawiające właściwości i rzucać potężne zaklęcia, które chroniły ich przed intruzami – zgodnie z podaniami, do ukrytej w lesie wioski można było trafić wyłącznie mając za przewodnika jednego z jej mieszkańców. Wśród społeczności żyła Brenyn – czarownica piękna i odważna, na tyle, że niejednokrotnie zapuszczała się poza chroniony magicznie, rodzimy teren. Pewnego dnia na leśnej ścieżce spotkała czarodzieja, w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia; zaciekawiony Brenyn i jej ludźmi, omamił ją obietnicami i zdobył jej zaufanie, namawiając, by pokazała mu wioskę. Młoda czarownica zaprowadziła go więc do ukrytej części lasu, opowiedziała o przepływającej przez drzewa magii, jednocześnie zastrzegając, że była to silnie strzeżona tajemnica. Czarodziej przyrzekł dochować sekretu, jednak skusiła go potęga – i zaledwie tydzień później przyprowadził do lasu swoich towarzyszy. Walka, która rozgorzała pośród drzew, była krwawa i długa; towarzysze zdradzieckiego czarodzieja używali magii czarnej i plugawej, a Brenyn, zorientowawszy się, że jej najbliżsi przegrywają, zdecydowała się na desperacki krok – sięgnąwszy po prastary rytuał, obudziła energię drzemiącą w drzewach, jednocześnie samej na zawsze się z nią wiążąc. Potężne rośliny zwróciły się przeciwko najeźdźcom, choć jednak udało się ich przegnać, to gdy bitwa dobiegła końca, przy życiu nie pozostał ani jeden mieszkaniec leśnej wioski. Legenda głosi, że Brenyn, ogarnięta żalem, wylała rzekę czarnych łez, które rozlały się po lesie, tworząc bagna – a w miejscu każdego poległego czarodzieja wyrosło wypełnione magią drzewo. Rytuał oraz związane z nim sekrety przepadły, ukryte na zawsze w chatce Brenyn – której od tamtej pory nikt nie był w stanie odnaleźć.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 17 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Bagna Brenyn [odnośnik]13.11.22 14:50
Czasami nadzieja była nazywana matką głupich, ale jak widać odczekanie krótkiej chwili spowodowało, że ktoś inny ściągnął na siebie uwagę potwora – nie widziała zbyt wiele, lecz wrzask niewiele później sugerował, że po raz setny tego wieczoru wzdłuż jej kręgosłupa przeszedł nieprzyjemny prąd. I chociaż myślała, że przynajmniej na ten moment była względnie bezpieczna, wyraźny ruch, niby tętent ziemi tuż za nią, nakazał jej wreszcie ruszyć z miejsca. O ile wcześniej czekała, aż ktoś odwróci uwagę stwora i będzie mogła przemknąć za jego plecami niezauważona, o tyle pozostanie samej teraz nie wydawało się najrozsądniejsze. Bez namysłu pobiegła przed siebie, tam, gdzie przed chwilą – zdawało się – widziała błyskające z różdżek zaklęcia i dzięki przyśpieszonym ruchom dotarła do Thalii.
Thalia! Biegnij do chaty! – wrzasnęła, łapiąc ją za rękę i zatrzymując się niemal w półkroku, gdy dopiero teraz zauważyła uciekającego chłopaka i coś, co wcześniej widziała tylko schowana za krzakiem. Czy ucieczka do chaty była dobrym pomysłem – teraz nie była już absolutnie niczego pewna, w danym momencie uważając to za jedyny sensowny plan i schronienie.

dobiegnięcie do Thalii potwierdzone z MG


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]13.11.22 14:50
The member 'Millicenta Goshawk' has done the following action : Rzut kością


'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 17 XjDnvtf
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]13.11.22 16:29
Ruszyłam. Pognałam przed siebie, ruszona gestem słowa. Jego zduszonym głosem, który zawierał tylko jedno słowo, nie będąc do końca pewną jak w ogóle udało mi się ruszyć. Widząc wielkiego niedźwiedziego potwora właśnie czułam, jak zamarłam cała. Całkowicie, na zawsze, słysząc jedynie przerażające, nierówne, galopujące bicie mojego serca. A może jego łomotanie bardziej. Chata zdawała się jaśnieć, jawić jako przystań, ale wiedziałam, że będę musiała przebiec obok niego. Oddech zatrzymywał mi się w piersi, a potem spazmatycznie wyruszaj. Odwagi, Neala. Powtarzałam sobie, chociaż czułam strach oplatający się wokół mojego gardła. Ściskający je. Patrzyłam przed siebie, na chatę, jedynie kątem oka zerkając w kierunku cienistego stwora. Czerń dryfująca wokół moich nóg zdawała się niemal namacalna. Nie, nie niemal - czułam ją wyraźnie. Nieprzyjemne, przynoszące dreszcz, uczucie, jakby ktoś próbował mnie złapać. Ktoś, albo coś. Czułam ciągnięty materiał nowej, czerwonej sukienki z której niewiele pewnie jeszcze na cokolwiek miało się nadać. Ale to miało najmniejsze znaczenie. Trudno było się przez nie przedzierać. Dlatego uniosłam rękę wymawiając zaklęcie. Zadziałało, zrozumiałam z bolesną ulgą ściskająca serce, kiedy różdżka pociągnęła mnie w kierunku chaty. Wiatr smagał mi policzki, kiedy przecinałam się przez przestrzeń z zawrotną prędkością. Wszystko wokół rozmazało się na chwilę i nim mrugnęłam, upadłam lądując w błocie. To nic, to nic przecież. Było mi w nim do twarzy, nie? Wykrzywiłam usta, nie wierząc, że myślę o tym właśnie teraz w tym momencie. Serce nie przestawało łomotać. Brałam spazmatyczne wdechy unosząc wzrok na chatę - na ganek, który znajdował się już przede mną. Poderwałam się i zachwiałam, wykrzywiając usta, kiedy szepty, nieprzyjemne, nieprzyjazne, uderzyły we mnie mocniej. Światło zdawało się mnie wołać - wzywać. Utkwiłam w nim spojrzenie. Zrobiłam krok i zamarłam. Serce… chyba stanęło mi całkiem. Łzy napłynęły do oczu znowu. Idiota. Głupek. Największy pacan. Jak mógł. Spazmatycznie nabrałam powietrza zaciskając dłonie. Wiedziałam, że muszę dostać się do środka - do chaty. Znaleźć Brenyn, zrozumieć, czego potrzebowała. I wiedziałam, wiedziałam, że jeśli się odwrócę wrócę do niego. Co powinnam? Brwi mi się uniosły, kiedy postawiłam kolejny krok w stronę chaty - mniej pewny, widocznie wahający się przez rozdarte serce.
- Nie wybaczę ci. - wypadło z moich ust przez ściśnięte gardło. Niemrawo, niepewnie. - Jeśli dasz się zabić, nie wybaczę ci, Jamesie Doe! - krzyknęłam na całe gardło ale nie spojrzałam ku niemu. Zacisnęłam usta, pociągając nosem, unosząc rękę żeby otrzeć łzy. Nie wybaczę. Postanowiłam mu zaufać. Zaufać, posłuchać. Zrobić co chciał, licząc, że znajdzie sposób. Wiedziałam, że musiałam znaleźć odpowiedzi, może one... może one mogły nas ocalić. Uniosłam brodę, a potem rzuciłam się do wejścia, próbując funkcjonować mimo szeptów które rosły w mojej głowie. Mimo tego, że coś zdawało się być obok - coś zdecydowanie niedobrego. Mimo rwącego się serca, strachu, złości, obawy, że nie zobaczę go więcej. - Brenyn?! - krzyknęłam chcąc dopaść do drzwi i wejść do środka.

| próbuje wejść do chaty scared


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]13.11.22 22:41
Neala

Drzwi do chaty ustąpiły bez problemu - zatrzaśnięte jedynie na klamkę, otworzyły się na zewnątrz, skrzypiąc jęczeniem starych, zardzewiałych dawno zawiasów. Drżące światło wylało się na ganek, oświetlając całą twoją sylwetkę, a gdy zajrzałaś do środka, dostrzegłaś, że jego źródłem było upchnięte w rogu palenisko. Ogień w kamiennym kominku płonął jasno, zupełnie jakby ktoś dopiero co w nim rozpalił - mimo że leżące w nim drewno było czarne i zbutwiałe. Płomienie nie dawały ciepła - wsuwając się do wewnątrz czułaś jedynie wilgoć i duchotę bagien, zresztą: cała chata, złożona z jednej, prostokątnej izby, cuchnęła starością, mogąc ci się kojarzyć z zapachem piwnicy. Strop pokrywały srebrne, gęsto splecione nici pajęczyn, podobnie jak nieliczne meble, na których gromadziła się gruba warstwa kurzu. Stojące w kącie łóżko było przykryte przegniłą pościelą, a stojąca na wprost ciebie komoda była przekrzywiona - i wyglądała tak, jakby miała się zaraz przewrócić. Jedna z szuflad była niedomknięta, a na drewnianym blacie w ogniu połyskiwał nóż - którego ostrze było oblepione czymś ciemnym, dawno zaschniętym. Po twojej prawej stała otwarta szafka, na pierwszy rzut oka - zupełnie pusta. Po lewej stało drewniane wiadro, na ziemi walało się też coś, co przypominało pociemniałe kamienie; obok kominka leżało kilka ususzonych łodyg, również częściowo zgnitych. Na środku - w centralnej części pomieszczenia - stał kocioł. Pękaty, żeliwny, był zupełnie pusty - ale był też jedynym elementem wyposażenia, które nie było przykryte kurzem ani powleczone pajęczynami. Na podłodze, tuż pod kotłem, połyskiwały symbole, linie układające się w obce ci kształty; zdawały się emanować dziwną, błękitnawą poświatą.
- Zamknij drzwi, Neala - usłyszałaś - i tym razem byłaś pewna, że ten głos, głos, który towarzyszył ci przez cały wieczór, nie rozległ się w twojej głowie - a w pomieszczeniu, w którym ty również się znalazłaś.

Gdzieś za twoimi plecami znów coś się poruszyło; dotarł do ciebie dźwięk, jakby coś ciężkiego przesunęło się po ziemi, cokolwiek jednak to było - pozostawało ukryte w czarnych oparach.

To tylko post uzupełniający dla Neali, kolejka toczy się dalej.

Poglądowy rysunek wnętrza chaty:

Bagna Brenyn - Page 17 AhTtj8U
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 17 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]14.11.22 0:31
Światło chaty rozpalało nadzieję w sercu, która prawie dodawała skrzydeł — w ułamku chwili wydawało mu się, że wystarczy kilka kroków, by znaleźć się w bezpiecznej kryjówce. Ulotne marzenia roztrzaskały się niczym bryła lodu ciśnięta w ziemię, filiżanka rzucona prosto w ścianę — strach, który z każdą chwilą nie tylko przypominał o sobie coraz dosadniej, paraliżował na widok pojawiających się cieni, ustępujących istocie, której nie potrafił przyrównać do niczego, co znał i o czym słyszał nawet w bajkach, którymi straszono niegrzeczne dzieci. Posłał ją tam przodem, wierząc w to, że jej się uda, że cokolwiek musiała zrobić, zrobi to nie myśląc już, że mógłby być jej potrzebny do czegokolwiek poza bezpiecznym dotarciem na miejsce. Nie mógł pozwolić, by bestia — czymkolwiek była; koszmarem, czy prawdziwym sterem — powstrzymała ją przed ukryciem się w chacie. Czy mogli to przerwać? Powstrzymać? Nie wiedział, nie wierzył. Myślał tylko o tym, by znaleźć schronienie, a teraz, kiedy upiorne stworzenie miało Weasleyównę na muszce, musiał coś zrobić. Cokolwiek. Kiedy po desperackiej i głupiej próbie zwrócenia na siebie uwagi, udało się, krople potu spłynęły mu po kręgosłupie. Słyszał wzrok jakiejś kobiety — z przestrachem i dezorientacją spojrzał na nią tak, jakby była kolejną marą. Czy ją sobie przyśnił, czy była tu naprawdę? Co chciała, co próbowała zrobić? Nie zawahał się, nie zatrzymał, nie obejrzał. Pchany do przodu paniką i chęcią przeżycia pognał w kierunku chaty, choć wcale nie najkrótszą drogą. Po łuku, gotów błyskawicznie skręcić w jedną lub w drugą stronę, by go zmylić. Bursztynowe ślepia migały mu przed oczami nawet po tym jak gnał w ciemność, mając przed sobą gęstą ścianę mrocznego lasu. Błyskały przed nim jak zwodnicze ogniki, optyczne iluzje wywołane zbyt długim spoglądaniem w stronę światła pośród otaczającej go ciemności. Widział przed sobą Nealę, która wpadłszy w błoto była już prawie w chacie. Cienie, które ich otaczały miały przerażającą moc. Mordowały ludzi — co jeśli on potrafił tak samo? Co jeśli jego zaklęcie było wypaczone mrokiem i mocą nieudanych rytuałów?
Jeśli rzuci się w lewo, w las — zginie. Wiedział to przecież, zgubi się, pochłonie go ciemność. A czy jeśli ruszy w kierunku dziewczyny, ocali siebie, czy narazi ją na śmiertelne niebezpieczeństwo? Egoistycznie i paskudnie czuł — zupełnie jakby stał twarzą twarz ze śmiercią — że w tej chwili nie chciał być sam. Nie chciał grać bohatera i zniknąć w ciemności, umrzeć z dala od znajomych twarzy. Gwałtownie skręcił w prawo, w kierunku chaty, licząc, że nagły zwrot pozwoli mu na zmylenie stwora. Nie odwracał się za siebie, nie wiedział więc co zamierza. Nie chciał tracić cennych sekund, a nawet ich ułamków, które mógłby przeznaczyć na bezpieczną ucieczkę. Prosto do chaty.

| rzucam na unik



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]14.11.22 0:31
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 52
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]14.11.22 11:58
Miała nadzieję, że mężczyzna, czy raczej jeszcze chłopiec, zamierza posłuchać rozsądku, gdy jedyne, co pozostawało, to biec w stronę schronienia, z drugiej jednak strony wołał potwora, próbując zwrócić na siebie jego uwagę, więc nie mogła być tego tak zupełnie pewna. Ale nic nie stało w miejscu, nie mogła więc pozwolić sobie na oglądanie tego, co się działo, zwłaszcza gdy bestia przemknęła obok niej, a jeszcze poczuła obok siebie czyjąś obecność, w pierwszej chwili odwracając się gotowa do ataku, przynajmniej dopóki nie zorientowała się, że rozmawia z Millicentą.
- Milli, biegiem! – Złapała ją za ramię, a skoro ta sama proponowała, żeby uciekać do schronienia, raczej nie będzie się opierała, aby podążyć w tym kierunku, skierowała się wraz z nią w stronę chaty. Spojrzała jeszcze na atakującego potwora, zastanawiając się, czy uda im się dotrzeć do środka i czy przeciwnik nie zamierza podążać za nimi, o czym zaraz miały się przekonać.
- Perturbo! - Próbowała jeszcze zdezorientować wielkiego potwora, chociaż na chwilę, aby dać chłopakowi szansę, przynajmniej dopóki nie próbowała wejść wraz z Millie do środka chaty.

Rzucam na Perturbo


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]14.11.22 11:58
The member 'Thalia Wellers' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 60

--------------------------------

#2 'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 17 Fzi0Tb2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]14.11.22 16:59
Ramiona Rhennarda rozpostarły się przed chłopcem, były jak tarcza odgradzająca go od szpon rozszarpujących ciało bólem; zadziałał pewnie, z niemalże ojcowską troską, odsłaniając dziecko przed atakiem. Zaraz potem, odrywając się od podłoża, uchronił Harry'ego przed kolejnym niebezpieczeństwem - obrywającą się ziemią; czerń otchłani zachłannie poszerzała swą powierzchnię. Kolejne trzęsienie jak syk wciskało się w skórę nocy, w trzewia lasu.
Co ty wyprawiasz?
Chłód w jego głosie sprawił, że Lawrence przez chwilę naprawdę zaczął zastanawiać się, czy nie powinni rzucić się do ucieczki, nie oglądać się za siebie; ale przecież wciąż miał przed oczami ludzką, zranioną sylwetkę. I choć zaklęcia wycelowali w wilkołaka, to teraz zmierzały już w stronę człowieka, właściwie pozbawiając go jakichkolwiek szans na to, żeby przeżyć konfrontację z wyłaniającym się z ciemności nieznanym.
- To nie był on - wymamrotał może tak naprawdę do samego siebie - starając się przekonać siebie, że szaleństwem nie jest udzielić pomocy komuś, kto chwilę wcześniej stanowił śmiertelne zagrożenie; czy możliwe było, aby przemienił się ponownie? Żeby zaatakował raz jeszcze?
On zabił prawie to dziecko!
Pod powiekami wciąż miał tamten obraz; Harry'ego próbującego panicznie odczołgać się od monstrum, od pazurów śmierci. Wiedział to wszystko, widział, ale nie potrafił odseparować się od przytłaczających go w tym momencie uczuć, od ciężaru winy, od poczucia, że musi mu pomóc. Choć nie zamierzał wcale robić tego kosztem żyć innych.
To była jego decyzja, jej konsekwencje miał ponieść sam.
- Uciekajcie - wychrypiał rozemocjonowanym tonem; nie miał pewności, kiedy i w jakim stanie miotła w ogóle się pojawi, nie mógł narażać ich dłużej, oni we dwójkę mieli szansę, by zdążyć przed tym, cokolwiek się do nich zbliżało; ocalili życie tego chłopca po coś - przecież nie po to, aby wykraść ledwie kilka minut, aby zginął chwilę później. - Nie wiem, co się stało z Millicentą, być może ona też potrzebuje pomocy - pogubił się w tej arytmetyce ludzkich żyć; ile było warte każde z nich? Jak oszacować to, komu należy pomóc? I komu tak naprawdę są w stanie pomóc, gdy sami o włos znajdują się od śmierci? Jak długo jeszcze będą się wymykać temu, co ścigało ich tak zawzięcie, przybierając najróżniejsze formy?
Nie mógł przerwać accio, lecz gdy tylko będzie to możliwe, spróbuje rzucić cito maximę - tym razem różdżkę kierując w stronę Rhennarda; tak bardzo chciał podarować im teraz czas, który przez niego stracili.
- Jak ci na imię? - zwrócił się w stronę skulonego; jak brzmi to prawdziwe, bądź fałszywe, to nie ma znaczenia, w gruncie rzeczy chodziło tylko o to, by nadając mu jakieś, nadać mu też człowieczeństwo, by przestał widzieć w nim twarz zdeformowaną wilkołaczą klątwą; nie pytał o nazwisko, jeśli ten człowiek żył na marginesie społeczeństwa, niemalże wykluczony z czarodziejskiej społeczności, najpewniej nie byłby skory, aby się nim dzielić. Ono, zresztą, nie miało najmniejszego znaczenia.
On ci będzie tylko ciężarem.
Kolejne słowa smagnęły jaźń, pozostały w myślach na dłużej; choć sam Laurie zastanawiał się nad ich dosłownym znaczeniem - widział, ile trudu Rhennard włożył w to, aby poderwać się na miotle z ważącym tyle, co nic chłopcem; czy ze swoimi umiejętnościami miotlarskimi jest w stanie poradzić sobie z zapanowaniem nad witkami, gdy miotłę dociążać będzie słaniający się i ledwie utrzymujący się na niej mężczyzna? Zawieszony na niej ciężar?
Co, gdyby...
Dwa potężne drzewa złamały się w jedno uderzenie spłoszonego serca, to już; czymkolwiek był ten stwór, nie miał w sobie nic naturalnego, każda część ciała pozostawała przepoczwarzona - nie mógł odwrócić wzroku od tego, co znajdowało się w otworze gębowym, od rzędu... macek?
Cielsko zafalowało, gdy wielka masa zatrzymała się na chwilę. Musiała ich już dostrzec, znaleźli się wprost na jej drodze.
Dźwięk, który z siebie wydobyło monstrum, pęczniał, rósł, by w końcu zaryczeć, rozdzierając ciszę, która zapadła. Czy tylko mu się wydawało, czy samo to wystarczyło, by ziemia ponownie otrząsnęła się z kamieni i błota? By wszystko wokół zafalowało?
Niemalże ugięły się pod nim nogi; zadygotał, zaciskając mocniej dłoń na rozżarzonej ciepłem różdżce; błagam, może prosił miotłę o to, by w końcu się tu pojawiła, a może po raz kolejny próbował zbudzić się z tego koszmaru.
Umrze tu. Teraz nie miał już co do tego najmniejszych wątpliwości. Zamarł, w otępieniu wpatrując się w potwora, szykując się na jego kolejny ruch. Właściwie już się poddając - byli zakleszczeni pomiędzy tym czymś a wielką wyrwą w ziemi, nie był w stanie wymyślić niczego, co mogłoby pomóc. Nie widział sensu w dalszej walce.
Czy świst nadlatującej miotły wystarczy, by wskrzesić nadzieję? By uczepić się rączki jak ostatniej deski ratunku?
Może jednak mieli jeszcze jakąś szansę?
- Przemienię cię w królika - nie pytał, oznajmiał; nie było czasu na to, żeby tracić kolejne sekundy na wyjaśnienia, na oczekiwanie na zgodę. - Zachowasz świadomość, będę mógł bezpiecznie umieścić cię w kieszeni koszuli... - nerwowo uniósł wzrok ku górze, czując, jak przerażenie miesza się z determinacją. Szybko, szybciej. - Lapifors - mężczyzna znajdował się tuż obok, właściwie był w stanie dotknąć go różdżką. Chciał, by przemienił się w miniaturkę królika, do złudzenia przypominającego jednego z tych, które wyskakiwały z cyrkowych kapeluszy. - Do mnie - zaraz też wyciągnął rękę w stronę miotły, przywołując ją do siebie; walczył z przytłaczającym go po raz kolejny tego dnia poczuciem, że wszystko jest stracone, że właściwie nic z tego, co właśnie robi, nie ma sensu - bo koniec może być tylko jeden. Ciało rozszarpane pazurami piekło krwawymi smugami, oddech pozostawał przyspieszony. Czy da radę - przemienić mężczyznę w królika, umieścić go w głębokiej kieszeni na przodzie koszuli, a także oderwać się do podłoża i skierować miotłę w stronę Rhennarda, rzucić się do ucieczki w ślad za nim?
I choć on sam w to nie wierzył, to ciało wyrwało się z letargu.

&odporność magiczna




gwiazdy były nisko jak gołębie
ludzie smutni nachylali twarz
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi
z tym uśmiechem, który chyba znasz
Laurence Morrow
Laurence Morrow
Zawód : numerolog, twórca świstoklików
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
all that we see or seem
is but a dream within a dream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
standing upright but my shadow is crooked~
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11212-laurence-morrow https://www.morsmordre.net/t11246-houdini#346121 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f424-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t11252-szuflada#346152 https://www.morsmordre.net/t11248-laurence-morrow#346126
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]14.11.22 16:59
The member 'Laurence Morrow' has done the following action : Rzut kością


'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 17 XjDnvtf
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]14.11.22 21:08
Sądził, że to z jakiegoś powodu będzie łatwiejsze - umoszczenie się z Harry’m, który mocno trzymał Rhennarda, na miotle - ale w pierwszej chwili zahybotał się mocno, jednak na szczęście udało mu się przyciągnąć do trzonka miotły. Oddech towarzyszył mu i teraz, głośny i ciężki, oznaczający fizyczne zmęczenie ciała doprowadzanego już któryś raz do granicy, której sądził, że nie będzie musiał przekraczać. Dopiero teraz życie uczyło go, jak wiele musi z siebie dać.
- Harry, świetnie się trzymasz, brawo! Zaraz polecimy do miejsca, gdzie będzie bezpiecznie, opatrzymy cię i wszystko będzie dobrze - znów: nie wiedział, kogo tutaj pociesza, siebie czy jego? Działało to, miał nadzieję, w obie strony. Obaj potrzebowali wsparcia. To stwierdzał po sile, z jaką rączki chłopca zaciskały się wokół jego szyi i nacisku jego głowy na swój bark. Czuł w tamtym miejscu dyskomfort, ale jeśli tak miał zapewnić Harry’emu bezpieczeństwo i stabilne oparcie, wytrzyma.
Zdołał ledwo oderwać się od ziemi, a nagle ta znów rozwarła się, tworząc jeszcze głębszą rozpadlinę.
- Jasny gwint - zdążył szepnąć tylko do siebie przestraszonym głosem i zaraz mocniej zacisnął obie dłonie na trzonku miotły, otaczając ramionami chłopca. Spojrzał w stronę Laurence’a, prawdziwie przerażony, co teraz z nim będzie. Powinien uciekać, wiedział to, bo każda chwila bezradności narażała Harry’ego, ale nie mógł oprzeć się przeczuciu, że zostawi go tu zaraz na śmierć.
To przeczucie mocniej wyciągnęło w nim korzenie, gdy ich oczom w końcu ukazało się monstrum powodujące te huki i hałasy, to samo, które musiało ogromną siłą przewalić te dwa drzewa. Wszystko w nim w jednej chwili zastygło, a spojrzenie prędko przeleciało od stóp aż po samą głowę ozdobioną paskudnymi mackami. Zdążył tylko przełknąć wielką gulę zapychającą mu gardło, zanim świat utonął w przeszywającym kości ryku kreatury. Skulił się w sobie, z jękiem chowając głowę w ramionach, otulając jak najszczelniej Harry’ego, zaciskając zęby tak, że czuł, jak wciskają się w dziąsła. A potem... potem była dziwna niechęć, mięśnie odpowiedziały wolą chwilowego rozluźnienia i drżeniem, gdy ich wola nie została wysłuchana. Stęknął cicho, ciało bolało, rany piekły. Uniósł się na miotle wyżej, mocniej zaciskając dłonie na trzonku.
- Laurence, dobrze ci radzę, zostaw go i uciekaj. Nie ma na to czasu! - przeklął siarczyście. Z trudem wyciągnął różdżkę, by jedynie spróbować rzucić zaklęcie chroniące przyjaciela: - Cito - nic więcej nie powiedział, po prostu ruszył na miotle przed siebie, czując, jak w kącikach oczu zbierają się łzy. Pozwalał na to, by osuszał je wiatr, gdy leciał przed siebie, z dala od niebezpieczeństwa, które głównie zagrażało teraz Harry’emu. Serce biło mu jak szalone, kiedy leciał, i czuł, jak rwie się do pomocy przyjacielowi, ale dokonał już wyboru, swoim zdaniem - dobrego. Nie wiedział, gdzie leci, byleby z dala od tego stwora i jarmarku, z którego, obawiał się, nic już nie zostało.
Próbował po drodze rozglądać się za czymś, co mogło kojarzyć mu się z ratunkiem. Naszły go słowa wróżbiarki, Millicenty, o świetle odbitym w wodzie. Może to ono było wskazówką? Nie ukrywał, że miał nadzieję na zobaczenie Ophelii, ale ta opuszczała go z każdym pokonanym metrem.
- Trzymaj się, Harry. Słyszysz mnie? - bał się, że chłopiec, przez rany, może za chwilę stracić przytomność. Nie miał pojęcia, jak bardzo mogły być dla niego groźne.

| 1. cito na Laurence'a; 2. odporność magiczna (I +5?); 3. spostrzegawczość; 4. przesilenie



gdybym ziarnka
choć nie wszystkie
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił


Rhennard Abbott
Rhennard Abbott
Zawód : opiekun w rezerwacie znikaczy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
turn gold to sand
let night be done

OPCM : 10 +5
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11085-rhennard-abbott#341563 https://www.morsmordre.net/t11149-remus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11287-skrytka-bankowa-nr-2423#347035 https://www.morsmordre.net/t11286-rhennard-abbott#347022
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]14.11.22 21:08
The member 'Rhennard Abbott' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 64

--------------------------------

#2 'k100' : 33

--------------------------------

#3 'k100' : 52

--------------------------------

#4 'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 17 XjDnvtf
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]15.11.22 0:00
Tym właśnie byli bez różdżek - kruchymi istotami z mięsa, napędzani śmiesznymi marzeniami i pragnieniami, które dla wszechświata były tylko nic nieznaczącym pyłem. Kiedy w Rigela uderzyło kolejne zaklęcie, sprawiające, że na jego plecach pojawiły się kolejne rany, przysłaniając jeszcze nie do końca zabliźnione ślady po wilkołaczych pazurach, czuł się jak szmaciana lalka. Było to tylko potwierdzenie tego, z czym żył już od dawna - nie ma na nic wpływu. Nie był panem swojego losu, a wszelkie wysiłki, kiedy próbował udowodnić, że jest inaczej, kończyły się właśnie w taki sposób.
Powinien był wrócić do domu od razu, kiedy tylko pojawiły się te stwory. Ratować własną skórę, a nie zgrywać bohatera, mającego uratować kogokolwiek. W końcu, jaką miał pewność, że Marudek faktycznie wyciągnął kogoś z tego piekła? Żadnej.
Chciał jak najlepiej… ale wyszło jak zawsze, a nawet gorzej. Sprowadził na siebie gniew cienistych istot i… kogoś zranił? Zabił?
Ranny czarodziej mocniej zacisnął zęby, jakby ten drobny gest miałby pomóc mu zmierzyć się z przeszywającym bólem i grozą, w której centrum znalazł się przez własną głupotę. Tylko że to też nie na wiele się zdało. Odruchowo spojrzał do góry, szukając pocieszenia w gwiazdach, lecz korony drzew tworzyły nad nimi szczelną kopułę, potęgując tylko klaustrofobiczne odczucia. Byli w klatce. W żywym leśnym grobowcu.
Zasłużyłem na to wszystko.
Wtedy usłyszał pytanie, które na chwile wyrwało go z piekielnych czeluści własnego umysłu. Tuż nad nim pochylał się ktoś. Nie widział na jego twarzy złości. To dało mężczyźnie drobną iskierkę nadziei, że może jeszcze wszystko będzie dobrze.
-Riley - wydusił z siebie odruchowo. - Ja… ja nie chciałem. Cienie! One ruszyły za mną, szły na światło. Było ich tak dużo. Nie dało się ich zatrzymać…
Łamiącym się głosem próbował się wyspowiadać nieznajomemu, a może sobie? Przecież nie chciał nikogo skrzywdzić. Nie jest jakimś potworem…
Nie jestem, prawda?
W odpowiedzi na to nieme pytanie arystokrata usłyszał przeraźliwy huk a później, tuż za swoimi plecami, trzask łamanego drewna. Kiedy odruchowo skierował spojrzenie w tamtą stronę, zobaczył coś, co wymykało się resztkom jego zdrowego rozsądku. Ogromny potwór niczym aberracja zrodzona przez chory umysł przeklętego artysty albo najczystsza kwintesencja makabry. Coś, co nie powinno w ogóle stąpać po tej ziemi.
Sam widok tej bestii mroził krew w żyłach, lecz to jego ryk - ten świdrujący dźwięk, wypełniający każdą komórkę w ciele sprawił, by Rigel stracił wszelką nadzieję na ratunek. Te wszystkie starania, chęć walki były tylko słodkim kłamstwem, mającym uchronić go przez brutalną prawdą. Tak, zginie tu z rąk monstrum w najgłębszych czeluściach lasu, zapomniany przez wszystko i wszystkich. Urodził się w najdłuższą noc w roku i zginie podczas najdłuższego dnia. To wystarczająca kara dla kogoś tak nikczemnego, jak on.
Zasłużyłem.
Nie miał siły się podnieść, czekając już na swój koniec, lecz liczył na to, że może przynajmniej jego towarzyszowi uda się uciec. Kurczowo uchwycił się jego nogawki, by ten zwrócił na niego uwagę.
-Trzeba dokończyć rytuał, odgonić złe moce, jak duchy! Wziąć wiązanki z lawendy i ciemiernika. Krąg został przerwany, ale jeszcze trwa przesilenie- Black mówił gorączkowo. - Proszę, poinformuj sierociniec w Bletchley, żeby poszukali nowego wykładowy numerologii.
Usłyszał też inny głos - głos rozsądku, który kazał go zostawić, bo nie było już czasu. On też miał rację.
Tylko że mężczyzna nie uciekał. Zamiast tego - wbrew zdrowemu rozsądkowi - próbował nadal ich ratować.
-Co ty robisz, uciekaj! To nie ma sens… - Rigel nie zdążył dokończyć, bo czarodziej skierował w jego stronę różdżkę i wypowiedział inkantację.

|tu rzut na odporność


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?


Ostatnio zmieniony przez Rigel Black dnia 15.11.22 0:02, w całości zmieniany 1 raz
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]15.11.22 0:00
The member 'Rigel Black' has done the following action : Rzut kością


'Przesilenie' :
Bagna Brenyn - Page 17 XjDnvtf
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bagna Brenyn [odnośnik]15.11.22 13:34
James

Byłeś szybki - kondycja fizyczna i krążąca w żyłach adrenalina pozwoliły ci na zatoczenie szerokiego łuku na polanie, a mimo że nadkładałeś drogi, widziałeś zbliżającą się szybko chatę, w tyle pozostawiając dziewczynę, która wcześniej złapała cię za ramię. Oglądając się za siebie, widziałeś zbliżający się szybko cień, pozbawiony formy, tracił stopniowo kształt - aż wreszcie przestał zupełnie przypominać rogatą karykaturę niedźwiedzia, a stał się bezładną smugą kotłujących się, czarnych oparów. Próbując przed nim uciec, uskoczyłeś w prawo, i przez moment mogłoby się wydawać, że cień przemknie za twoimi plecami - ale on również błyskawicznie zmienił kierunek.
Mgła, która cię otoczyła, sięgając najpierw klatki piersiowej, zdawała się przeniknąć na wskroś przez twoje ciało - wnikając przez skórę, przesuwając się pomiędzy żebrami, wypełniając wnętrzności płynnym lodem; uczucie było dziwne, nieporównywalne do niczego, w pierwszej chwili pozbawione też bólu - ogarniając wszystkie zmysły, zmusiło cię do zatrzymania się. Przez kilka sekund byłeś w stanie jedynie obserwować otaczającą cię substancję, lekką i przejrzystą, ale jakby ciągnącą się, złą; szepty w obcym języku otoczyły cię ze wszystkich stron, rozlegając się już nie tylko we wnętrzu czaszki, ale i w górze, w dole, wszędzie dookoła - jak stado trzepoczących skrzydłami motyli. Poczułeś szarpnięcie - cień nie zatrzymał się na tobie, przeniknąwszy przez ciebie, przez skórę i mięśnie pleców, pomknął dalej, chwilowo znikając w ciemności, ale z całą pewnością - nie znikając zupełnie.
Ból przyszedł sekundę później - oślepiający bielą, rozlał się po całej twojej klatce piersiowej, koncentrując się w szczególności na wysokości żeber. Nie potrafiłeś pozbyć się wrażenia, że coś w środku, w twoim ciele, zaczęło się rozpychać, rozciągać; skóra na piersi napięła się, a później pękła, przebita ostrymi kośćmi rozrastających się nienaturalnie żeber - teraz wystających na kilkanaście centymetrów, jaśniejących w ciemności, częściowo pokrytych krwią, która - wypływając szybko z ran - zaczęła wsiąkać w ubranie, znacząc je ciemnymi smugami. W głowie ci się zakręciło, przestałeś słyszeć szepty - a zamiast tego twoje uszy wypełniły się cichym dzwonieniem; w ustach poczułeś metaliczny posmak krwi, mogło to być jednak tylko wrażenie - nie miałeś pojęcia, jak rozległe były rany.
Wciąż mogłeś chodzić, od chaty dzieliło cię już zaledwie parę metrów, byłeś w stanie pokonać ten dystans - nie wiedziałeś jednak, jak długo miałeś wytrzymać, nim upływ krwi pozbawi cię przytomności.

James, na skutek krwotoku tracisz 4k8 punktów żywotności co turę. W przypadku częściowego zasklepienia rany, ta wartość zmniejszy się o połowę, krwotok ustanie jednak dopiero po zupełnym zaleczeniu obrażeń.

To tylko post uzupełniający, kolejka toczy się dalej. Jednocześnie czas na odpis w tej turze zostaje przedłużony do czwartku (17.11) włącznie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bagna Brenyn - Page 17 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 17 z 25 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 21 ... 25  Next

Bagna Brenyn
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach