Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ognisko Wyzwolenia
Ottery St. Catchpole 11 maja 1958
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
Butelka
Zasady:
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1. Skrzacie wino - 1 butelka - 1k6
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Wytrzymałość alkoholowa
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
Jedzenie
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Korzystanie z używek ma swoje konsekwencje. Alkohol pobudza produkcję soków trawiennych i ogranicza łaknienie, podnosi ciśnienie krwi, zaburza pracę serca. Obniża koncentrację, poprawia humor i powoduje kaca.
Każdy pijący jest zobowiązany do sprawdzenia swoich możliwości z pomocą wzoru bazowego i modyfikatorów:
100 + sprawność x2
- modyfikator zależny od wieku ( -5 za każdy 1 rok poniżej 23 lat)
- modyfikator za bycie kujonem -15
- modyfikator za abstynencję -20 (całkowita) -10 (sporadyczna)
- modyfikator losowy (forma w danym dniu) 1k20 (1-10 ujemny, 11-20 dodatni)
- modyfikator kolektywny - przyznawany uznaniowo (potwierdzenia należy szukać u organizatorów) -10 (za stan psychiczny postaci)
- modyfikator wagowy - +5 za każde zaczęte 5 kg powyżej 70 kg wagi
- modyfikator gastronomiczny - +2 za posiłek (umówmy się nie mamy dań)
- modyfikator taneczny +10 za taniec (przetańczenie całej piosenki)
- modyfikator narkoleptyczny +20 za ucięcie godzinnej drzemki
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
- Mocarz:
- 1. Alkohol mocno pali w gardło, tak bardzo, że nie jesteś w stanie wytrzymać i musisz go czymś popić. Wydaje ci się, że sięgnięcie po wodę jest dobrym pomysłem, jednak w pośpiechu i emocjach mylisz szklanki i wypijasz alkohol najbliższej postaci do dna, co przyprawia cię o mdłości. Jest jest to początek imprezy i nie zdążyłeś wypić zbyt dużo odbije się to tylko okropnym bólem głowy na drugi dzień. Jeśli jesteś już pijany, zachce ci się wymiotować...
2. Możliwe, że Marcel pomylił zaklęcia i chcąc przyspieszyć proces dochodzenia owoców w alkoholu i cukrze rzucił coś zupełnie niechcąco. Twój kieliszek zdaje się nie tracić swojej zawartości, a ty pijesz i pijesz, nie możesz przestać. Kiedy już jesteś w stanie przyjąć w siebie drinka i odsuwasz go od siebie, kieliszek wciąż jest pełny, jego zawartość wylewa ci się na strój, mocząc go z przodu całkowicie. Przyda ci się trochę chłodna kąpiel, inaczej zaliczysz solidnego zgona. Punkty upojenia rosną o 10, o ile w ciągu najbliższych trzech tur nie zanurzysz się w pobliskim jeziorze.
3. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
4. Już po uwarzeniu alkoholu, kiedy nabrał swojego koloru, James postanowił zmienić jego różowawą barwę na jakąś mniej dziewczęcą. Jego próba okazała się bezskuteczna - przynajmniej wtedy. Teraz, kiedy spojrzysz na zawartość szkła alkohol zmieni przypadkiem kolor, na taki który będzie ci się bardzo źle kojarzył. Jeśli jednak zaryzykujesz i wypijesz Mocarza do dna, zrozumiesz, że w smaku mimo ostrości jest bardzo dobry. Alkohol wprawi cię jednak w śmieszny nastrój i jeszcze przez pewien czas będziesz opowiadać ludziom sprośne lub głupie żarty.
5. Mocarz ma ostry smak i już po wypiciu zaczyna cię rozgrzewać. Możliwe, że chłopcy przesadzili z proporcjami, wlewając zbyt wiele alkoholu na tyle owoców i cukru. Nie dość, że dość szybko wpadniesz w pijacki nastrój, to jeszcze zrobi ci się bardzo gorąco. Ubrania, które masz na sobie zechcesz zdjąć, ale jeśli nie chcesz lub nie możesz tego uczynić będziesz szukać szybkiego sposobu na gwałtowną ochłodę. Kąpiel w pobliskim jeziorze będzie dobrym pomysłem.
6. Ponoć wystarczy jeden kieliszek, żeby przegiąć. To chyba właśnie ten kieliszek. Kiedy go wypijesz, niezależnie od tego, czy jest twoim pierwszym, czy nie, zaczynasz tracić głowę, a do tego strasznie poplącze ci się język. Wypowiedzenie prostych słów okaże się trudne, możesz seplenić i jąkać się, myląc słowa. Efekt jednak szybko z ciebie zejdzie, wystarczy kilka łyków czegoś bezalkoholowego.
7. Im mocniejszy alkohol tym silniejszy eliksir prawdy. Mocarz wyciska z ciebie wszystkie sekrety, pleciesz wszystko, co ślina przyniesie ci na język. Nie potrafisz powstrzymać się przed zwerbalizowaniem własnych myśli, nawet tych, które powinieneś lub wypadałoby zachować dla siebie. Może to tylko komplementy, może dwuznaczne propozycje — pilnuj się przez najbliższą godzinę, jeśli obawiasz się skutków.
8. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
9. Alkohol rozluźnia ciało i umysł. Wypicie jednego kieliszka pozwoli ci przełamać swoje własne bariery i przesunąć granicę na tyle, by nikt nie uznał cię za pijanego, ale na tyle, by dodać ci odwagi do robienia tego, co wcześniej wydawało ci się niemożliwe.
10. Marcel i James nie wymyli słojów, w których pędzili alkohol — nie zauważyli też, że na nich pozostały resztki warzonych eliksirów. Alkohol po wypiciu nie wywołuje niczego poza skrzywieniem. Jest mocny i, choć słodki i ostatecznie przyjemny w smaku, silnie pali przełyk. Po tym jednak stajesz się znacznie atrakcyjniejszy dla pozostałych. Wydajesz się piękniejszy, bardziej urodziwy, czarujący i pociągający. Twoją zmianę może zauważyć każdy kto choć chwilę na ciebie spojrzy. Jak się okazało, ktoś szykował w słojach eliksir upiększający.
11. Alkohol jak alkohol. Jest mocny, a jego wyraźny smak pozostaje na języku i krtani dość długo. Niefortunnie zaplątała się w nim pestka, która stanęła ci w gardle. Musisz ją wykrztusić.
12. Jeden kieliszek sprawił, że od razu zachciało ci się kolejnego, ale ugaszenie pragnienia w ten sposób jest złudne. Pijąc rzucasz jeszcze raz.
13. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Przez najbliższe trzy tury otrzymujesz 5 punktów upojenia więcej za każdy wykonany rzut.
14. Mocarz, czy tego chcesz czy nie, zwiększył atrakcyjność ludzi wokół ciebie, niezależnie od wszystkich czynników. Nie łudź się, że życie stało się piękniejsze, alkohol po prostu zawrócił ci w głowie, wzmógł w tobie potrzebę bycia blisko innych — przytulenia, pocałowania, dotknięcia. Po prostu bycia blisko.
15. Masz ochotę zrobić coś szalonego. Nie wiesz co, ale czujesz się pobudzony i zachęcony do wzięcia udziału w czymś, o czym nigdy wcześniej byś nie pomyślał — a jeśli byś pomyślał, to zwyczajnie masz ochotę poddać temu i to zrobić. Niezależnie od tego, czy miałby to być taniec na stole, czy przytulenie nieznajomego, czujesz, że możesz żyć tą chwilą.
16. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
17. Zbyt szybkie wypicie alkoholu wywołało w tobie atak czkawki. Jest nagła i trudna do opanowania, co gorsza, przypomina czkawkę teperotacyjną. Na szczęścia działa na niewielkie odległości i przenosi cię tylko z pokoju do pokoju przez kilka chwil. Wypicie szklanki wody przerwie ten dziwny cykl podróży.
18. Alkohol, jak każdy wie, wzmaga popęd. To stało się niezależne od ciebie, ale jedna z osób, które towarzyszyły ci w piciu na krótką chwilę wydała się atrakcyjniejsza od wszystkich pozostałych. Twoje serce zabiło szybciej, a w głowie pojawiły się kompletnie nie twoje myśli. Może to minie, może pozostanie - wiesz tylko ty.
19. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne, a w takich ilościach, jak w przypadku Mocarza, zdaje się robić to bardzo wyraźnie. Twoje oczy zaczynają błyszczeć, usta wydają się pełniejsze, bardziej soczyste i miękkie, nabrzmiał krwią, a policzki lekko, zdrowo zaróżowione. O ile nie jest to któryś kieliszek z kolei nie musisz się niczym martwić. Otrzymujesz 3 punkty upojenia więcej.
20. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
- chleb pokrojony na kromki,
- sok z dyni w przezroczystej dużej butelce ze szkła,
- gotowany makaron w słoiku,
- ciasteczka z owocami,
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 13.09.22 9:45, w całości zmieniany 3 razy
Nie poszedł z chłopakami do wody, bo nie umiał pływać - za to szumiało mu w głowie, chociaż niby nie wypił wiele. Okiem wprawnej Wilhelminy obserwował za to Marcela i Celine z zazdrosnym przejęciem, była prześliczna. Oczywiście, że zasługiwała na blondyna, który był w cyrku lokalnym celebrytą i uratował ją z wagonu i na pewno będzie nosił ją na rękach, stojąc na głowie. Na samą myśl zrobiło mu się jakoś smutno, żona tu z nim dzisiaj nie przyszła, uznała to za dziecinne - a i Eve wydawała się nie w humorze. Poprosiłby do tańca Sheilę, ale odleciała i wszystko było jakieś nie ten.
-Abordaż to rodzaj instrumentu muzycznego. - odpowiedział Marcelowi wszechwiedzącym tonem, mając na myśli akordeon. -Pewnie sobie na nim przygrywają do walki. - westchnął, upijając kolejny łyk mocarza. Był czereśniowy, dobry.
-Jimmy, ta nalewka jest lepsza niż ostatnio! - krzyknął do kumpla, bo Marcel był zajęty. Podniósł się, nie zamierzając siedzieć jak łamaga i zaklaskał. -Prawdziwy z ciebie Elvis! - zazdrościł Jimowi muzykalności, samemu nie potrafił śpiewać, ale potrafił chociaż tańczyć.
-Ania, zatańczysz? - zapytał, kłaniając się jej lekko. Eve do tańca poprosić nie mógł, Lady Nealę poprosiłby gdyby był tu Tomek (ale wkoło byli lordowie), a Leonie jeszcze nieco się wstydził, bo dopiero co ją poznał.
Mocarz, doliczę potem procenty ale jeszcze nie jestem pijany
-Abordaż to rodzaj instrumentu muzycznego. - odpowiedział Marcelowi wszechwiedzącym tonem, mając na myśli akordeon. -Pewnie sobie na nim przygrywają do walki. - westchnął, upijając kolejny łyk mocarza. Był czereśniowy, dobry.
-Jimmy, ta nalewka jest lepsza niż ostatnio! - krzyknął do kumpla, bo Marcel był zajęty. Podniósł się, nie zamierzając siedzieć jak łamaga i zaklaskał. -Prawdziwy z ciebie Elvis! - zazdrościł Jimowi muzykalności, samemu nie potrafił śpiewać, ale potrafił chociaż tańczyć.
-Ania, zatańczysz? - zapytał, kłaniając się jej lekko. Eve do tańca poprosić nie mógł, Lady Nealę poprosiłby gdyby był tu Tomek (ale wkoło byli lordowie), a Leonie jeszcze nieco się wstydził, bo dopiero co ją poznał.
Mocarz, doliczę potem procenty ale jeszcze nie jestem pijany
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k20' : 4
'k20' : 4
80/57 - wytrzymałość alkoholowa (upojenie<60, pijany<40)
- Miewa momenty. - zgodziłam się z Celine i zaśmiałam lekko. Dobry? Powiedzmy. Czasem drażnił mnie okropnie. Ale teraz byłam mu wdzięczna. Znów pewnie nie obraziłabym się na długo, nawet gdyby przeczytali ten list. Kompromitacja to by była straszna - kompletna. Ale - chociaż czasem nie umiałam jeszcze aż tak szybko. Mama kiedyś powiedziała, że nie ma się co długo gniewać na coś, co za lat kilka znaczenia mieć nie będzie. A ten list. Znaczenie miał już teraz niewielkie. Wywróciłam oczami. - Nigdy. Więcej. - oznajmiłam, postanowiłam, żadnych listów do tego jeziora wrzucać już nie będę. Chyba że do morza. - Hm… - zastanowiłam się, odwracając głowę, żeby zerknąć na niego. A potem wróciłam do Celine wzrokiem rozciągając usta w uśmiechu. - Mam szczęście. - stwierdziłam zadowolona nie przestając się uśmiechać zgadzając się jednak z tym stwierdzeniem. Chociaż może zlitował się po tym jak zobaczył jak twarzowo wyglądam w błocie i uznał że więcej upokorzeń mi nie trzeba. Na Merlina, za każdym razem muszę wyjść na jakąś… niemotę! Teraz to się już na się wkurzyłam. Uniosłam szklankę. Nieważne już. Pociągnęłam Anne i Celine z powrotem do ogniska. A potem obie je puściłam spoglądając na Jima ucieszona, że śpiewać będzie. - Gramy! Śpiewamy! Wszystko robimy. A co? - zapytałam Roratio wskazując na niego palcem zaraz marszcząc brwi. Obróciłam głową wokół rozglądając się za Sheilą. Naprawdę sobie poszła? Spojrzałam znów na Jima kiedy obiecywał co chcemy wziąć i śpiewać. Wzruszyłam ramionami odpowiadając na uśmiech. Unosząc złapaną gdzieś po drodze butelkę i z niej pociągając chwilę patrząc na niego. Już swerbalisowałam swoje zamówienie, nie? Odprowadziłam wzrokiem butelkę do Marcela. - Nje to nie. - powiedziałam do Marcela wzruszając ramionami. Jak woli w mokrym siedzieć jego wola, prawda? Prawda. Zaśmiałam się też na te jego pirackie okrzyki a potem ułożyłam dłoń na biodrze. - Co?! - krzyknęłam kiedy Steffen się odezwał. - Nie słuchaj go. - powiedziałam Marcelowi. - To przejęcie wrogiego statku!! - odpowiedziałam mu usłużnie. Dygając lekko i unosząc brodę. Steffen nic a nic się nie znał. Zerknęłam na Jima, kiedy proszenie zarządził. Zmarszczyłam lekko brwi. Marcel i Celina, Jim poprosi Eve, Roratio już ciągnął Leonie. Miałam iść do Anne, ale nim się obejrzałam w mojej głowie każdy miał parę. Leon sparował się z ubieraniem chyba co nie? Nieważne. Od niego uciekam. Nie potrzebuję rundy numer dwa w herbacianym zestawie. Zostałam gdzie byłam, opadając trochę na jedną nogę, zwracając spojrzenie znów na Jimmy’ego. A potem uniosłam brwi i rękę, żeby zakryć nią fłoń myśląc, że zaraz sobie przyfasoli tymi grabiami. - Oh! - zaśmiałam się odrzucając głowę. Unosząc rękę z butelką i przymykając oczy. Zaczynając się bujać. Zaraz zajmę się tym rytmem, też się przyda co nie. Wypiłam łyka mocarza. Na zmianę bujając nogami pochyliłam się żeby odłożyć butelkę. - Whooo! - krzyknęłam śmiejąc się i zaczynając klaskać podskakując w swoim własnym prawdopodobnie mało rock&rollowym tańcu w chłodzie do ogniska. Byłam już poplamiona, ubłocona, prawie stracona, krzywo tańcząca nie miało znaczenia.
piję mocarza
- Miewa momenty. - zgodziłam się z Celine i zaśmiałam lekko. Dobry? Powiedzmy. Czasem drażnił mnie okropnie. Ale teraz byłam mu wdzięczna. Znów pewnie nie obraziłabym się na długo, nawet gdyby przeczytali ten list. Kompromitacja to by była straszna - kompletna. Ale - chociaż czasem nie umiałam jeszcze aż tak szybko. Mama kiedyś powiedziała, że nie ma się co długo gniewać na coś, co za lat kilka znaczenia mieć nie będzie. A ten list. Znaczenie miał już teraz niewielkie. Wywróciłam oczami. - Nigdy. Więcej. - oznajmiłam, postanowiłam, żadnych listów do tego jeziora wrzucać już nie będę. Chyba że do morza. - Hm… - zastanowiłam się, odwracając głowę, żeby zerknąć na niego. A potem wróciłam do Celine wzrokiem rozciągając usta w uśmiechu. - Mam szczęście. - stwierdziłam zadowolona nie przestając się uśmiechać zgadzając się jednak z tym stwierdzeniem. Chociaż może zlitował się po tym jak zobaczył jak twarzowo wyglądam w błocie i uznał że więcej upokorzeń mi nie trzeba. Na Merlina, za każdym razem muszę wyjść na jakąś… niemotę! Teraz to się już na się wkurzyłam. Uniosłam szklankę. Nieważne już. Pociągnęłam Anne i Celine z powrotem do ogniska. A potem obie je puściłam spoglądając na Jima ucieszona, że śpiewać będzie. - Gramy! Śpiewamy! Wszystko robimy. A co? - zapytałam Roratio wskazując na niego palcem zaraz marszcząc brwi. Obróciłam głową wokół rozglądając się za Sheilą. Naprawdę sobie poszła? Spojrzałam znów na Jima kiedy obiecywał co chcemy wziąć i śpiewać. Wzruszyłam ramionami odpowiadając na uśmiech. Unosząc złapaną gdzieś po drodze butelkę i z niej pociągając chwilę patrząc na niego. Już swerbalisowałam swoje zamówienie, nie? Odprowadziłam wzrokiem butelkę do Marcela. - Nje to nie. - powiedziałam do Marcela wzruszając ramionami. Jak woli w mokrym siedzieć jego wola, prawda? Prawda. Zaśmiałam się też na te jego pirackie okrzyki a potem ułożyłam dłoń na biodrze. - Co?! - krzyknęłam kiedy Steffen się odezwał. - Nie słuchaj go. - powiedziałam Marcelowi. - To przejęcie wrogiego statku!! - odpowiedziałam mu usłużnie. Dygając lekko i unosząc brodę. Steffen nic a nic się nie znał. Zerknęłam na Jima, kiedy proszenie zarządził. Zmarszczyłam lekko brwi. Marcel i Celina, Jim poprosi Eve, Roratio już ciągnął Leonie. Miałam iść do Anne, ale nim się obejrzałam w mojej głowie każdy miał parę. Leon sparował się z ubieraniem chyba co nie? Nieważne. Od niego uciekam. Nie potrzebuję rundy numer dwa w herbacianym zestawie. Zostałam gdzie byłam, opadając trochę na jedną nogę, zwracając spojrzenie znów na Jimmy’ego. A potem uniosłam brwi i rękę, żeby zakryć nią fłoń myśląc, że zaraz sobie przyfasoli tymi grabiami. - Oh! - zaśmiałam się odrzucając głowę. Unosząc rękę z butelką i przymykając oczy. Zaczynając się bujać. Zaraz zajmę się tym rytmem, też się przyda co nie. Wypiłam łyka mocarza. Na zmianę bujając nogami pochyliłam się żeby odłożyć butelkę. - Whooo! - krzyknęłam śmiejąc się i zaczynając klaskać podskakując w swoim własnym prawdopodobnie mało rock&rollowym tańcu w chłodzie do ogniska. Byłam już poplamiona, ubłocona, prawie stracona, krzywo tańcząca nie miało znaczenia.
piję mocarza
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k20' : 18
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k20' : 18
Wszystko zaczynało być lekkie, przyjemność przesycała powietrze, a każdy oddech oblewał płuca od środka jak lepki, przesłodki miód, którego smakiem należało się zachłysnąć. Zrób to, Celine. Smakuj go, puść kajdany wciskające cię w cierniste klomby melancholii i traum, baw się, jakby ten wieczór miał być ostatnim. Głębia ciemnego już nieba rzuciła na nich cień intymności, wprawiając w fałszywe przekonanie, że mieli prawo do radości; pierwsze pstryknięcia palcami sprawiły, że zabujała głową w jedną i drugą stronę, przymknąwszy powieki, Celine pozwoliła, by rytm wypełnił ją od środka jak pieszczotliwy dotyk, a stopy drgnęły w pragnieniu.
Chichotała, zatracona w słodyczy alkoholowego upojenia, na pirackie popisy Marcela. Czy ktokolwiek z nich, zebranych tu dzisiaj, miał okazję dryfować po pełnym morzu? Podążać szlakiem historycznych piratów? Czy może byli nimi w poprzednich wcieleniach, członkami jednej załogi?
- Instrument? Przejęcie statku? Chyba oszukujecie - z błogim westchnieniem podchwyciła wyjaśnienia Steffena oraz Neali, marszcząc lekko nos, choć jeszcze nie otwarła oczu, by spojrzeć na przyjaciół. Dopiła za to kilka ostatnich, niedużych łyczków ognistej, która ostała się w kradzionym kubku. - Myślałam, że tak się nazywa ten śmieszny kapelusz, ten od kapitanów... Ale po co mieliby się dla niego szykować? - jej głos brzmiał miękko, jeszcze bardziej niż wcześniej, zaplamiony wesołością wypełniającą żyły.
Powieki wystrzeliły ku górze dopiero na dźwięk słów piosenki wybranej przez Jamesa. Zmroziło ją. Więzienne słowiki i ich ballady, byli nimi we trójkę; podczas gdy obecność Leonie po pewnym czasie stała się łatwiejsza do zniesienia, gdy zdawały się do siebie znów zbliżyć, tak hymn o dramatach zaklętych w kajdanach i izbach aresztu... To za dużo. Za dużo, za szybko, zbyt nagle. Przez moment wpatrywała się w pogrążonego w muzykalnej zabawie Doe, nie miało znaczenia to, jak ładnie śpiewał, ani jak scenicznie się przy tym prezentował, nadkruszyło się serce, a czerń zaczęła przyciągać bezbrzeżną toksyną. Wróć do nas, Celine. Czekamy na ciebie, Celine. Tęsknimy za tobą, Celine. Jesteśmy już częścią ciebie, Celine. Sądziłaś, że się uwolnisz?
Jego dłoń. Szelmowski uśmiech podsycony wypitym alkoholem. Spojrzała w górę, przyglądając się pięknej twarzy Marcela, i powoli pochwyciła rękę co chwila ratującą ją z opresji; wypuściwszy powietrze z płuc, długo tam przytrzymywane, płynnie podniosła się z koca i zdołała znów się uśmiechnąć, palcami wolnej dłoni z jego twarzy odgarnąwszy kilka mokrych kosmyków; to tylko piosenka, on o tym wie, ty też o tym wiesz.
- Czy to pirackie porwanie? - spytała z rozbawionym, teatralnym przejęciem, pozwoliwszy młodzieńcowi porwać się do pierwszych kroków tańca, w który, mimo swobodnej nowoczesności, cały czas wplatała baletowe elementy, ich gładkość, doskonałość sylwetki, artyzm. Byli do tego stworzeni, razem. Chciała z nim wirować, wokół niego, poddawać się zamaszystym, zwinnym ruchom przeróżnych kroków. - Prawda czy wyzwanie? - zwrócone ku Marcelowi oczy błysnęły figlarnie.
WA: 49
zeruję moją ognistą i daję jej już odejść w spokoju
Chichotała, zatracona w słodyczy alkoholowego upojenia, na pirackie popisy Marcela. Czy ktokolwiek z nich, zebranych tu dzisiaj, miał okazję dryfować po pełnym morzu? Podążać szlakiem historycznych piratów? Czy może byli nimi w poprzednich wcieleniach, członkami jednej załogi?
- Instrument? Przejęcie statku? Chyba oszukujecie - z błogim westchnieniem podchwyciła wyjaśnienia Steffena oraz Neali, marszcząc lekko nos, choć jeszcze nie otwarła oczu, by spojrzeć na przyjaciół. Dopiła za to kilka ostatnich, niedużych łyczków ognistej, która ostała się w kradzionym kubku. - Myślałam, że tak się nazywa ten śmieszny kapelusz, ten od kapitanów... Ale po co mieliby się dla niego szykować? - jej głos brzmiał miękko, jeszcze bardziej niż wcześniej, zaplamiony wesołością wypełniającą żyły.
Powieki wystrzeliły ku górze dopiero na dźwięk słów piosenki wybranej przez Jamesa. Zmroziło ją. Więzienne słowiki i ich ballady, byli nimi we trójkę; podczas gdy obecność Leonie po pewnym czasie stała się łatwiejsza do zniesienia, gdy zdawały się do siebie znów zbliżyć, tak hymn o dramatach zaklętych w kajdanach i izbach aresztu... To za dużo. Za dużo, za szybko, zbyt nagle. Przez moment wpatrywała się w pogrążonego w muzykalnej zabawie Doe, nie miało znaczenia to, jak ładnie śpiewał, ani jak scenicznie się przy tym prezentował, nadkruszyło się serce, a czerń zaczęła przyciągać bezbrzeżną toksyną. Wróć do nas, Celine. Czekamy na ciebie, Celine. Tęsknimy za tobą, Celine. Jesteśmy już częścią ciebie, Celine. Sądziłaś, że się uwolnisz?
Jego dłoń. Szelmowski uśmiech podsycony wypitym alkoholem. Spojrzała w górę, przyglądając się pięknej twarzy Marcela, i powoli pochwyciła rękę co chwila ratującą ją z opresji; wypuściwszy powietrze z płuc, długo tam przytrzymywane, płynnie podniosła się z koca i zdołała znów się uśmiechnąć, palcami wolnej dłoni z jego twarzy odgarnąwszy kilka mokrych kosmyków; to tylko piosenka, on o tym wie, ty też o tym wiesz.
- Czy to pirackie porwanie? - spytała z rozbawionym, teatralnym przejęciem, pozwoliwszy młodzieńcowi porwać się do pierwszych kroków tańca, w który, mimo swobodnej nowoczesności, cały czas wplatała baletowe elementy, ich gładkość, doskonałość sylwetki, artyzm. Byli do tego stworzeni, razem. Chciała z nim wirować, wokół niego, poddawać się zamaszystym, zwinnym ruchom przeróżnych kroków. - Prawda czy wyzwanie? - zwrócone ku Marcelowi oczy błysnęły figlarnie.
WA: 49
zeruję moją ognistą i daję jej już odejść w spokoju
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 1
'k6' : 1
Obserwowanie Neali wpychającej do ust list, a później posyłającej kartkę do ogniska było dość niecodziennym przeżyciem, nader jednak zabawnym – Beddow przyglądała się płomiennowłosej dziewczynie z rozbawieniem, doceniając ten dziwny stan, w którym lady Devon się znalazła. Sama usadowiła się z powrotem na swoim kocu, siadając po turecku i rozglądając wokół, chcąc na nowo odnaleźć się w ich imprezowej rzeczywistości, co nie było wcale takim łatwym zadaniem.
Sheila gdzieś zniknęła, Roratio coś wołał, Leon wracał z boku – ciekawiło ją, co tam robił, ale póki co nie pytała, obserwując rozwój wydarzeń.
Gra w butelkę doczekała się kontynuacji, butelka poszła w ruch, tak samo jak Roratio i Leonie, a zaraz później struny głosowe Jamesa, co wyrwało Anne z jakiegoś dziwnego letargu.
Uwielbiała Elvisa, a w tym stanie uwielbiała go nawet dwa razy bardziej, i choć młodemu Doe trochę do niego brakowało, prędko dała się ponieść atmosferze świętowania, podśpiewując wraz z Jimmym i chórkami skoczną piosenkę, pomiędzy słowami śmiejąc się, bujając na strony radośnie i klaszcząc w dłonie.
Elvis zdecydowanie podnosił nastrój, a kiedy Steffen wyciągnął do niej dłoń, choć nieco zaskoczona, podniosła się prędko, na odchodne wypijając jeszcze resztkę ognistej z mocarzem w swoim kubku, zaraz potem ujmując rękę Cattermole’a , odpowiadając mu ukłonem, choć mocno teatralnym i szerokim uśmiechem.
wa 55
ognista+mocarz
Sheila gdzieś zniknęła, Roratio coś wołał, Leon wracał z boku – ciekawiło ją, co tam robił, ale póki co nie pytała, obserwując rozwój wydarzeń.
Gra w butelkę doczekała się kontynuacji, butelka poszła w ruch, tak samo jak Roratio i Leonie, a zaraz później struny głosowe Jamesa, co wyrwało Anne z jakiegoś dziwnego letargu.
Uwielbiała Elvisa, a w tym stanie uwielbiała go nawet dwa razy bardziej, i choć młodemu Doe trochę do niego brakowało, prędko dała się ponieść atmosferze świętowania, podśpiewując wraz z Jimmym i chórkami skoczną piosenkę, pomiędzy słowami śmiejąc się, bujając na strony radośnie i klaszcząc w dłonie.
Elvis zdecydowanie podnosił nastrój, a kiedy Steffen wyciągnął do niej dłoń, choć nieco zaskoczona, podniosła się prędko, na odchodne wypijając jeszcze resztkę ognistej z mocarzem w swoim kubku, zaraz potem ujmując rękę Cattermole’a , odpowiadając mu ukłonem, choć mocno teatralnym i szerokim uśmiechem.
wa 55
ognista+mocarz
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Anne Beddow' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 1, 3
'k6' : 1, 3
Wyszczerzył sie pijacko do Steffena, kiedy przyznał, ze mocarz był jeszcze bardziej mocarny niz ostatnio. Puścił przyjacielowi oczko, dając mu znac zeby napił sie jeszcze wiecej - odprowadzi go przeciez do domu, niech sie nie martwi. Śpiewał dalej, razem z Marcelem, czując ironię śpiewanej piosenki, podsycona frustracja z powodu obrażającej sie cały wieczor zony. Alkohol podsycał to przez chwile, krążył w krwioobiegu, az w koncu zaczął otępiac umysł, wyostrzyć zmysły. Śpiewał jeszcze, chociaz lada moment miał zacząć mu sie płatać język, a pijaństwo całkowicie zwali go z nog - taniec, taniec na chwile go powstrzyma, wypoci to, choc juz zaczynał myslec o kolejnym łyku mocarza. Panowie proszą panie, tak powiedział, nie przestając śpiewać, chociaz głos miał coraz słabszy - przez pijaństwo. Nie spojrzał na Eve, podchodząc za to do Neali. Z nikim nie tańczyło sie jak z Eve. Ruszała sie lepiej od niego, był świadom, ze czesto to ona prowadziła, podpowiadając ruchy które łapał i wykorzystywał, czując sie jakby był królem parkietu. I z nikim nie tańczył jak z nia - ale Eve sie obraziła, a on miał dosc dostawania kosza od siostry i zony przez cały wieczor. Wyciągnął reke ku Neali w zapraszający geście. Lets rock, Weasley.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
80/49 - wytrzymałość alkoholowa (upojenie<60, pijany<40)
Dałam się ponieść. Bo w sumie alkohol przyjemnie rozgrzewał, a kiedy zaczął śpiewać. Ujmująco, rytmicznie, przyjemnie - nogi same ruszyły, koślawo pewnie trochę, ale było mi wszystko jedno. Na chwilę się zatrzymałam, żeby sięgnąć po butelkę i z niej pociągnąć. A kiedy ją opuściłam krzywiąc się trochę zobaczyłam wyciągniętą w moją stronę rękę. Zakręciłam i właściwie odrzuciłam na bok butelkę a moje usta rozciągnęły się w trochę zaskoczonym uśmiechu. Zrobiłam krok w jego stronę, odrzucają w tył nogę żeby dygnąć w swoim własnym geście zawieszając na nim spojrzenie. Kurde, od zawsze wyglądał tak pięknie? Moja dłoń dotknęła jego. Dziwnie przyjemnie, ciepłej. - Może dzisiaj cię nie podepczę. - zaśmiałam się, a wzrok chwilę przed tym jak uniósł się wyżej wylądował na ustach.
piję mocarza jeszcze
Dałam się ponieść. Bo w sumie alkohol przyjemnie rozgrzewał, a kiedy zaczął śpiewać. Ujmująco, rytmicznie, przyjemnie - nogi same ruszyły, koślawo pewnie trochę, ale było mi wszystko jedno. Na chwilę się zatrzymałam, żeby sięgnąć po butelkę i z niej pociągnąć. A kiedy ją opuściłam krzywiąc się trochę zobaczyłam wyciągniętą w moją stronę rękę. Zakręciłam i właściwie odrzuciłam na bok butelkę a moje usta rozciągnęły się w trochę zaskoczonym uśmiechu. Zrobiłam krok w jego stronę, odrzucają w tył nogę żeby dygnąć w swoim własnym geście zawieszając na nim spojrzenie. Kurde, od zawsze wyglądał tak pięknie? Moja dłoń dotknęła jego. Dziwnie przyjemnie, ciepłej. - Może dzisiaj cię nie podepczę. - zaśmiałam się, a wzrok chwilę przed tym jak uniósł się wyżej wylądował na ustach.
piję mocarza jeszcze
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k20' : 11
#1 'k6' : 6
--------------------------------
#2 'k20' : 11
Przewrócił oczami, nie mogąc jej odpowiedzieć kiedyś śpiewał, melodia nabrała pijackich brzmień, oczy robiły sie mgliste, odległe, ruchy chwiejne - tracił balans, zyskiwał go wcia zęba trudu, ale nie sposob było nie zauważyć ze był pijany. Ujął jej dłoń i pociągnął ku sobie, obrócił łapiąc ja w talii, odsunął sie w tanecznym kroku i znow obrócił. Zerknął na Marcela, podpatrując kroków mistrza ale był zbyt nietrzeźwy by je zapamietać wiec na czuja obrócił sie tez, pozwalając by w trakcie tego dłoń Neali przeciągnęła po jego boku i talii poki znow jej nie złapał - tak jak robił z Eve, to znał, umiał. Ujął ja za obie dłonie i odsunął od siebie, ale wtedy zachwiał sie o mało nie tracąc równowagi.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
80/40 - wytrzymałość alkoholowa (upojenie<60, pijany<40)
Uśmiech rozciągnął mi się bardziej, kiedy wywrócił oczami. Wywróciłam swoimi też, jakaś gula stanęła mi gardle. Sco się dziwało? Nie byłam pewna. Nie miałam tak jeszcze wczoraj, a dzisiaj jakbym poznała go na nowo. Obróciłam się odrzucając głowę i śmiejąc się, dłonią, palcami przesuwając w miejscu w którym ją zostawiał. I nagle… zakrztusiłam się. Kaszlnęłam kilka razu odkrywając że to nie gula a pestka. Czując jak łapie za moje dłonie. Zachwiałam się razem z nim i zaśmiałam znów. W oczach miałam jeszcze trochę łez po tym krztuszeniu. Może dlatego mi błyszczały - w sumie było wszystko jedno. Pijany, rozświetlony wzrok wracał tylko do niego reszta się rozmazywała w ruchu. Dlaczego nie widziałam tego wcześniej? - Dobrze że wpadliśmy do strumienia. - powiedziałam nagle mieszając wszystko w przypływie nagłej śmiałości, szczerości i czegoś dziwnego kumulującego się w środku.
Uśmiech rozciągnął mi się bardziej, kiedy wywrócił oczami. Wywróciłam swoimi też, jakaś gula stanęła mi gardle. Sco się dziwało? Nie byłam pewna. Nie miałam tak jeszcze wczoraj, a dzisiaj jakbym poznała go na nowo. Obróciłam się odrzucając głowę i śmiejąc się, dłonią, palcami przesuwając w miejscu w którym ją zostawiał. I nagle… zakrztusiłam się. Kaszlnęłam kilka razu odkrywając że to nie gula a pestka. Czując jak łapie za moje dłonie. Zachwiałam się razem z nim i zaśmiałam znów. W oczach miałam jeszcze trochę łez po tym krztuszeniu. Może dlatego mi błyszczały - w sumie było wszystko jedno. Pijany, rozświetlony wzrok wracał tylko do niego reszta się rozmazywała w ruchu. Dlaczego nie widziałam tego wcześniej? - Dobrze że wpadliśmy do strumienia. - powiedziałam nagle mieszając wszystko w przypływie nagłej śmiałości, szczerości i czegoś dziwnego kumulującego się w środku.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Zastanowiła się chwilę, gdy usłyszała odpowiedź Roratio i reakcję męża. Obejrzała się jeszcze w kierunku skąd przyszły na początku imprezy. Powinna iść? Odwróciła się słysząc, jak Jimmy zaczyna śpiewać, lubiła jego głos. Nie ruszyła się z miejsca, kiedy zaczęły się tworzyć pierwsze pary, by tańczyć. Przeniosła spojrzenie na Jamesa, bo to z nim uwielbiała tańczyć i jeśli miała dziś, to z przyzwyczajenia pierwszy należał do niego. Obojętnie, co działo się po drodze. Zaraz jednak jej pewność znikła, patrzyła, jak chłopak wyciąga rękę do Neali. Czy nie o tym mu mówiła? To próbowała wyjaśnić. Obserwowała ich przez chwilę, by w końcu odwrócić wzrok na innych. Zabolało, jeśli chciał jej dopiec, wybrał najlepszą metodę. Trafił w najczulszy punkt, celniej niż pewnie był świadom. Cofnęła się, odchodząc na bok, chciała zniknąć. Coraz mocniej czuła, że dziś to nie miejsce dla niej. Zamrugała szybko, próbując opanować smutek, wiedząc jak to się skończy.
[bylobrzydkobedzieladnie]
[bylobrzydkobedzieladnie]
Learn your place in someone's life,
so you don't overplay your part
Ostatnio zmieniony przez Eve Doe dnia 15.09.22 21:45, w całości zmieniany 1 raz
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Alkohol działał na nią zabawnie; podstępnie ukryty w wyciągniętej z rąk Anne butelce, która – o Merlinie – zamiast upragnionego soku dyniowego okazała się zawierać przedziwną miksturę przyniesioną przez przyjaciół Neali, zapłonął w jej gardle żywym ogniem, sprawiając, że łzy znów napłynęły jej do oczu. Potem wszystko na moment jakoś odleciało w dal, odsuwając się na dalszy plan; ktoś pociągnął ją w górę, podmuch wiatru od jeziora przyniósł ze sobą dźwięki krzyków i woń wilgoci, jeden z chłopców (chyba miał na imię Leon) rozebrał się do rosołu, przez moment stojąc w świetle ognia niczym tajemnicza, nieruchoma figura. Chciała pobiec w stronę jeziora, ale od dwóch wypitych szybko po sobie mocarzy kręciło jej się w głowie, oparła się więc po prostu o krawędź stołu, mając nieodparte wrażenie, że był jedynym stabilnym elementem krajobrazu. Dłonie odnalazły jedno z owsianych ciasteczek (różdżka gdzieś zniknęła – i była pewna, że nie włożyła jej z powrotem do kieszeni, musiała więc opuścić ją na kocyk, na którym pomagała Celine się wysuszyć, ale głowę miała już zbyt lekką, żeby się tym przejąć), które ugryzła, z rozbawieniem obserwując morską bitwę, gdy na krawędzi jej pola widzenia mignęła Sheila. Otrzepała dłonie, przygotowując się do dalszej gry w butelkę – ale zadanie wyznaczone Roratio okazało się być preludium do… pożegnania? – Co? Sheila, nie wygłupiaj się – odezwała się, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny; zachowywała się tego dnia nieswojo, choć Leonie zdążyła już zapomnieć o wcześniejszym wybuchu. – Iść, sama? Jest już późno. – Samotny lot na miotle w środku nocy nie był bezpieczny, ludzie znikali tutaj tak samo, jak wszędzie indziej. – Zostań, miałyśmy zatańczyć – przypomniała jej, ale Sheila wydawała się… smutna, albo zrezygnowana, nie była pewna. Przygryzła wargę, zastanawiając się, czy powinna za nią pójść – ale od tamtej nocy w pociągu otwarte, skąpane mrokiem przestrzenie budziły w niej lęk; wypełnione ludźmi, którzy nie mieli żadnych zasad.
Sięgnęła po jeden z osamotnionych kubeczków wciąż stojących na stole, nie wiedząc, do kogo należał; napiła się, krzywiąc już tylko nieznacznie. Odsunęła się, żeby zrobić miejsce dla ściągających z powrotem od strony jeziora. – Może ktoś powinien… pójść za nią? – zapytała niepewnie, gdy Roratio wspomniał o Sheili, a potem uświadomiła sobie coś jeszcze. – Eve? Będziesz miała jak wrócić? – zagadnęła z troską, pamiętając, że przyleciały na jednej miotle.
Jej własny powrót zmartwić jej nie zdążył (choć przez myśl przemknęło, że chyba nie powinna teleportować się w tym stanie), bo propozycja tańców i śpiewów rozproszyła ją wyjątkowo skutecznie; zaśmiała się na widok Jamesa śpiewającego do ogrodowych grabi, trochę współczując Leonowi, który – widocznie wymięty – chwiejnie wyszedł z zarośli, ale unikała spoglądania w jego stronę – przynajmniej dopóki nie założył z powrotem ubrań. – Zatańczmy! – ucieszyła się, odwracając się, żeby odstawić opróżniony kubeczek i dostrzegając wyciągniętą w jej stronę dłoń Roratio. Uśmiechnęła się szeroko, a później dygnęła – z całą pewnością zupełnie nie tak, jak trzeba było, bo kierowała się wyłącznie kwiecistymi opisami z książek. – Oczywiście – odpowiedziała, wyciągając do niego rękę, żeby odciągnąć ich oboje trochę w bok, dalej od ogniska; trochę się chwiała, wolałaby nie skończyć z krawędzią sukienki w płomieniach.
| WA: 65/102 (64%)
mocarz i efekt
Sięgnęła po jeden z osamotnionych kubeczków wciąż stojących na stole, nie wiedząc, do kogo należał; napiła się, krzywiąc już tylko nieznacznie. Odsunęła się, żeby zrobić miejsce dla ściągających z powrotem od strony jeziora. – Może ktoś powinien… pójść za nią? – zapytała niepewnie, gdy Roratio wspomniał o Sheili, a potem uświadomiła sobie coś jeszcze. – Eve? Będziesz miała jak wrócić? – zagadnęła z troską, pamiętając, że przyleciały na jednej miotle.
Jej własny powrót zmartwić jej nie zdążył (choć przez myśl przemknęło, że chyba nie powinna teleportować się w tym stanie), bo propozycja tańców i śpiewów rozproszyła ją wyjątkowo skutecznie; zaśmiała się na widok Jamesa śpiewającego do ogrodowych grabi, trochę współczując Leonowi, który – widocznie wymięty – chwiejnie wyszedł z zarośli, ale unikała spoglądania w jego stronę – przynajmniej dopóki nie założył z powrotem ubrań. – Zatańczmy! – ucieszyła się, odwracając się, żeby odstawić opróżniony kubeczek i dostrzegając wyciągniętą w jej stronę dłoń Roratio. Uśmiechnęła się szeroko, a później dygnęła – z całą pewnością zupełnie nie tak, jak trzeba było, bo kierowała się wyłącznie kwiecistymi opisami z książek. – Oczywiście – odpowiedziała, wyciągając do niego rękę, żeby odciągnąć ich oboje trochę w bok, dalej od ogniska; trochę się chwiała, wolałaby nie skończyć z krawędzią sukienki w płomieniach.
| WA: 65/102 (64%)
mocarz i efekt
i nie wiem o czym myśleć mam
żeby mi się przyśnił taki świat
żeby mi się przyśnił taki świat
w którym się nie boję spać
Leonie Wilde
Zawód : kursantka uzdrowicielstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
tańcz ze mną
sekundy pędzą
no tańcz
potem powróci mój
szary świat
sekundy pędzą
no tańcz
potem powróci mój
szary świat
OPCM : 2 +1
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 3
UZDRAWIANIE : 11
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
Szybka odpowiedź