Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ognisko Wyzwolenia
Ottery St. Catchpole 11 maja 1958
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
Butelka
Zasady:
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1. Skrzacie wino - 1 butelka - 1k6
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Wytrzymałość alkoholowa
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
Jedzenie
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Korzystanie z używek ma swoje konsekwencje. Alkohol pobudza produkcję soków trawiennych i ogranicza łaknienie, podnosi ciśnienie krwi, zaburza pracę serca. Obniża koncentrację, poprawia humor i powoduje kaca.
Każdy pijący jest zobowiązany do sprawdzenia swoich możliwości z pomocą wzoru bazowego i modyfikatorów:
100 + sprawność x2
- modyfikator zależny od wieku ( -5 za każdy 1 rok poniżej 23 lat)
- modyfikator za bycie kujonem -15
- modyfikator za abstynencję -20 (całkowita) -10 (sporadyczna)
- modyfikator losowy (forma w danym dniu) 1k20 (1-10 ujemny, 11-20 dodatni)
- modyfikator kolektywny - przyznawany uznaniowo (potwierdzenia należy szukać u organizatorów) -10 (za stan psychiczny postaci)
- modyfikator wagowy - +5 za każde zaczęte 5 kg powyżej 70 kg wagi
- modyfikator gastronomiczny - +2 za posiłek (umówmy się nie mamy dań)
- modyfikator taneczny +10 za taniec (przetańczenie całej piosenki)
- modyfikator narkoleptyczny +20 za ucięcie godzinnej drzemki
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
- Mocarz:
- 1. Alkohol mocno pali w gardło, tak bardzo, że nie jesteś w stanie wytrzymać i musisz go czymś popić. Wydaje ci się, że sięgnięcie po wodę jest dobrym pomysłem, jednak w pośpiechu i emocjach mylisz szklanki i wypijasz alkohol najbliższej postaci do dna, co przyprawia cię o mdłości. Jest jest to początek imprezy i nie zdążyłeś wypić zbyt dużo odbije się to tylko okropnym bólem głowy na drugi dzień. Jeśli jesteś już pijany, zachce ci się wymiotować...
2. Możliwe, że Marcel pomylił zaklęcia i chcąc przyspieszyć proces dochodzenia owoców w alkoholu i cukrze rzucił coś zupełnie niechcąco. Twój kieliszek zdaje się nie tracić swojej zawartości, a ty pijesz i pijesz, nie możesz przestać. Kiedy już jesteś w stanie przyjąć w siebie drinka i odsuwasz go od siebie, kieliszek wciąż jest pełny, jego zawartość wylewa ci się na strój, mocząc go z przodu całkowicie. Przyda ci się trochę chłodna kąpiel, inaczej zaliczysz solidnego zgona. Punkty upojenia rosną o 10, o ile w ciągu najbliższych trzech tur nie zanurzysz się w pobliskim jeziorze.
3. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
4. Już po uwarzeniu alkoholu, kiedy nabrał swojego koloru, James postanowił zmienić jego różowawą barwę na jakąś mniej dziewczęcą. Jego próba okazała się bezskuteczna - przynajmniej wtedy. Teraz, kiedy spojrzysz na zawartość szkła alkohol zmieni przypadkiem kolor, na taki który będzie ci się bardzo źle kojarzył. Jeśli jednak zaryzykujesz i wypijesz Mocarza do dna, zrozumiesz, że w smaku mimo ostrości jest bardzo dobry. Alkohol wprawi cię jednak w śmieszny nastrój i jeszcze przez pewien czas będziesz opowiadać ludziom sprośne lub głupie żarty.
5. Mocarz ma ostry smak i już po wypiciu zaczyna cię rozgrzewać. Możliwe, że chłopcy przesadzili z proporcjami, wlewając zbyt wiele alkoholu na tyle owoców i cukru. Nie dość, że dość szybko wpadniesz w pijacki nastrój, to jeszcze zrobi ci się bardzo gorąco. Ubrania, które masz na sobie zechcesz zdjąć, ale jeśli nie chcesz lub nie możesz tego uczynić będziesz szukać szybkiego sposobu na gwałtowną ochłodę. Kąpiel w pobliskim jeziorze będzie dobrym pomysłem.
6. Ponoć wystarczy jeden kieliszek, żeby przegiąć. To chyba właśnie ten kieliszek. Kiedy go wypijesz, niezależnie od tego, czy jest twoim pierwszym, czy nie, zaczynasz tracić głowę, a do tego strasznie poplącze ci się język. Wypowiedzenie prostych słów okaże się trudne, możesz seplenić i jąkać się, myląc słowa. Efekt jednak szybko z ciebie zejdzie, wystarczy kilka łyków czegoś bezalkoholowego.
7. Im mocniejszy alkohol tym silniejszy eliksir prawdy. Mocarz wyciska z ciebie wszystkie sekrety, pleciesz wszystko, co ślina przyniesie ci na język. Nie potrafisz powstrzymać się przed zwerbalizowaniem własnych myśli, nawet tych, które powinieneś lub wypadałoby zachować dla siebie. Może to tylko komplementy, może dwuznaczne propozycje — pilnuj się przez najbliższą godzinę, jeśli obawiasz się skutków.
8. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
9. Alkohol rozluźnia ciało i umysł. Wypicie jednego kieliszka pozwoli ci przełamać swoje własne bariery i przesunąć granicę na tyle, by nikt nie uznał cię za pijanego, ale na tyle, by dodać ci odwagi do robienia tego, co wcześniej wydawało ci się niemożliwe.
10. Marcel i James nie wymyli słojów, w których pędzili alkohol — nie zauważyli też, że na nich pozostały resztki warzonych eliksirów. Alkohol po wypiciu nie wywołuje niczego poza skrzywieniem. Jest mocny i, choć słodki i ostatecznie przyjemny w smaku, silnie pali przełyk. Po tym jednak stajesz się znacznie atrakcyjniejszy dla pozostałych. Wydajesz się piękniejszy, bardziej urodziwy, czarujący i pociągający. Twoją zmianę może zauważyć każdy kto choć chwilę na ciebie spojrzy. Jak się okazało, ktoś szykował w słojach eliksir upiększający.
11. Alkohol jak alkohol. Jest mocny, a jego wyraźny smak pozostaje na języku i krtani dość długo. Niefortunnie zaplątała się w nim pestka, która stanęła ci w gardle. Musisz ją wykrztusić.
12. Jeden kieliszek sprawił, że od razu zachciało ci się kolejnego, ale ugaszenie pragnienia w ten sposób jest złudne. Pijąc rzucasz jeszcze raz.
13. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Przez najbliższe trzy tury otrzymujesz 5 punktów upojenia więcej za każdy wykonany rzut.
14. Mocarz, czy tego chcesz czy nie, zwiększył atrakcyjność ludzi wokół ciebie, niezależnie od wszystkich czynników. Nie łudź się, że życie stało się piękniejsze, alkohol po prostu zawrócił ci w głowie, wzmógł w tobie potrzebę bycia blisko innych — przytulenia, pocałowania, dotknięcia. Po prostu bycia blisko.
15. Masz ochotę zrobić coś szalonego. Nie wiesz co, ale czujesz się pobudzony i zachęcony do wzięcia udziału w czymś, o czym nigdy wcześniej byś nie pomyślał — a jeśli byś pomyślał, to zwyczajnie masz ochotę poddać temu i to zrobić. Niezależnie od tego, czy miałby to być taniec na stole, czy przytulenie nieznajomego, czujesz, że możesz żyć tą chwilą.
16. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
17. Zbyt szybkie wypicie alkoholu wywołało w tobie atak czkawki. Jest nagła i trudna do opanowania, co gorsza, przypomina czkawkę teperotacyjną. Na szczęścia działa na niewielkie odległości i przenosi cię tylko z pokoju do pokoju przez kilka chwil. Wypicie szklanki wody przerwie ten dziwny cykl podróży.
18. Alkohol, jak każdy wie, wzmaga popęd. To stało się niezależne od ciebie, ale jedna z osób, które towarzyszyły ci w piciu na krótką chwilę wydała się atrakcyjniejsza od wszystkich pozostałych. Twoje serce zabiło szybciej, a w głowie pojawiły się kompletnie nie twoje myśli. Może to minie, może pozostanie - wiesz tylko ty.
19. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne, a w takich ilościach, jak w przypadku Mocarza, zdaje się robić to bardzo wyraźnie. Twoje oczy zaczynają błyszczeć, usta wydają się pełniejsze, bardziej soczyste i miękkie, nabrzmiał krwią, a policzki lekko, zdrowo zaróżowione. O ile nie jest to któryś kieliszek z kolei nie musisz się niczym martwić. Otrzymujesz 3 punkty upojenia więcej.
20. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
- chleb pokrojony na kromki,
- sok z dyni w przezroczystej dużej butelce ze szkła,
- gotowany makaron w słoiku,
- ciasteczka z owocami,
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 13.09.22 9:45, w całości zmieniany 3 razy
Przechyliła delikatnie głowę, unosząc zaraz lekko dłonie w geście kapitulacji. Nie wypadało kłócić się z gospodynią tej imprezy, zwłaszcza gdy ta była już zauważalnie pijana. Powrót byłby kłopotliwy, może dlatego gotowa była już zostać tu do rana, przemęczyć się jakoś. Nie miała nic do osób, które tu były, część darząc sympatią.
Upiła jeszcze łyk soku, opierając się tyłkiem o krawędź stołu z którego wzięła sok. Nadal wędrowała wzrokiem po otoczeniu, by zaraz skupić się na Neali. Machnięcie ręką faktycznie zwróciło jej uwagę.
- Jesteś pewna? – spytała, nie będąc przekonaną czy ktokolwiek tutaj był gotów jeszcze zatańczyć, cokolwiek poza tym krótkim epizodem sprzed momentu.- Mogę pokazać ci jutro. Pozostałym dziewczynom też, jeśli będą chciały.- dodała z lekkim wzruszeniem ramion. To nie było problemem, by wrócić do tematu rano lub po południu.- Chyba że One też bardzo chcą dziś... teraz.- napomknęła jeszcze, spoglądając na Anne, Leonie i na końcu Celinę, zajętą Marcelem. Ostatnią była gotowa skreślić, nie oszukując się, że będąc na jej miejscu, wcale nie chciałaby wymykać się z objęć tak świetnego tancerza, jakim był Sallow.- Ale dajcie mi chwilę.- poprosiła jeszcze, mijając Nealę by podejść do tego, który mistrzowsko szarpał jej nerwy.
- Ej, Elvis...- odezwała się cicho, przystając przy Doe, gdy ten znów śpiewał. Trąciła lekko jego udo, łydką by może dodatkowy bodziec sprowadził go na ziemię. Sama załamywała nad sobą ręce, że mimo wszystko, całej złości i poczucia zranienia i tak przejmowała się nim. Zawsze była tak głupia, przełykając własną dumę, bez znaczenia, jak mocno ją rozgniewał. To ona przepraszała i uginała kark, nie pamiętając, kiedy ostatni raz, On poczuł się winy.- Wstawaj, Jamie. Chcesz iść spać czy ochłodzisz się w wodzie i pozbierasz w jakąś sensowną całość? Wyglądasz okropnie już, jutro będziesz cierpiał przez to.- powiedziała po romsku, jej głos był neutralny, niepasująco spokojny, ale najbardziej dotknięta ukrywała emocje zacieklej. Z niezrozumiałego powodu, wolała, aby nie był kolejnym, który pobiegnie rzygać w krzaki, zwłaszcza że miał marne szanse, by dobiec do nich.
Upiła jeszcze łyk soku, opierając się tyłkiem o krawędź stołu z którego wzięła sok. Nadal wędrowała wzrokiem po otoczeniu, by zaraz skupić się na Neali. Machnięcie ręką faktycznie zwróciło jej uwagę.
- Jesteś pewna? – spytała, nie będąc przekonaną czy ktokolwiek tutaj był gotów jeszcze zatańczyć, cokolwiek poza tym krótkim epizodem sprzed momentu.- Mogę pokazać ci jutro. Pozostałym dziewczynom też, jeśli będą chciały.- dodała z lekkim wzruszeniem ramion. To nie było problemem, by wrócić do tematu rano lub po południu.- Chyba że One też bardzo chcą dziś... teraz.- napomknęła jeszcze, spoglądając na Anne, Leonie i na końcu Celinę, zajętą Marcelem. Ostatnią była gotowa skreślić, nie oszukując się, że będąc na jej miejscu, wcale nie chciałaby wymykać się z objęć tak świetnego tancerza, jakim był Sallow.- Ale dajcie mi chwilę.- poprosiła jeszcze, mijając Nealę by podejść do tego, który mistrzowsko szarpał jej nerwy.
- Ej, Elvis...- odezwała się cicho, przystając przy Doe, gdy ten znów śpiewał. Trąciła lekko jego udo, łydką by może dodatkowy bodziec sprowadził go na ziemię. Sama załamywała nad sobą ręce, że mimo wszystko, całej złości i poczucia zranienia i tak przejmowała się nim. Zawsze była tak głupia, przełykając własną dumę, bez znaczenia, jak mocno ją rozgniewał. To ona przepraszała i uginała kark, nie pamiętając, kiedy ostatni raz, On poczuł się winy.- Wstawaj, Jamie. Chcesz iść spać czy ochłodzisz się w wodzie i pozbierasz w jakąś sensowną całość? Wyglądasz okropnie już, jutro będziesz cierpiał przez to.- powiedziała po romsku, jej głos był neutralny, niepasująco spokojny, ale najbardziej dotknięta ukrywała emocje zacieklej. Z niezrozumiałego powodu, wolała, aby nie był kolejnym, który pobiegnie rzygać w krzaki, zwłaszcza że miał marne szanse, by dobiec do nich.
Learn your place in someone's life,
so you don't overplay your part
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Czym był abordaż? Instrumentem muzycznym, na którym przygrywano w trakcie walki, jak mówił Steffen? Pokiwał ze zrozumieniem głową, wydawało się mieć to sens, Steffen pewnie wiedział, co mówił. Przeniósł wzrok na Nealę, która zaprzeczyła jego słowom. Przejęcie wrogiego statku? Jak niby można przejąć wrogi statek? Jakieś bzdury, w ogóle nie brzmiało wiarygodnie. - Kapelusz! No przecież! - To takie oczywiste, jak mógł zapomnieć? Choć definicja Steffena brzmiała wiarygodnie, to nie miał wątpliwości, że to właśnie Celine miała rację. - Czy tylko Celine tu czyta książki? - westchnął ze zdziwieniem, ale nie zamierzał drążyć tematu, kiedy porwał ją już w taniec. Przecież pamiętał, że kilka przeczytała, wtedy, w Dolinie Godryka. Była taka mądra...
Tańczyli ekspresyjnie, prowadził ją w złości, frustracji, którą budził tekst piosenki, czy wydał się zły? Nie był wcale, nie na nią, nie na Jamesa, na świat, na jego niesprawiedliwości, na zapach więziennej celi, który wciąż tańczył mu w nozdrzach, na wizję zamkniętej w niej Celine; tak ślicznej i delikatnej, narażonej na oślizgłe spojrzenia i lepkie dłonie, na kpinę i brak szacunku, na coś, czego istota tak krucha nie powinna nigdy doświadczyć. Mocarz coraz mocniej uderzał mu do głowy, a jego magiczne efekty zaczynały się kumulować; mąciły umysł, zamknięty na to, czego raz już padł ofiarą. Czy to pirackie porwanie?
- Tak - oznajmił, przerywając taniec, James dawno już nie śpiewał, nie mieli muzyki, która nadawałaby krokom rytm, nie zatrzymywało to bynajmniej płynących z serca emocji, lecz muzyka grająca wyłącznie w głowie nie podsycała ich jak ogień. Ogień, który dawał ciepło. Ciepło, którego mu brakowało. Nie wiedział, że to Mocarz mącił jego umysł, kiedy samotność, o której przypomniała mu więzienna piosenka, tak bardzo zapragnęła bliskości, że alkohol wzburzył się w jego żyłach, gdy dłonie z talii opadły na biodra, gdy znalazł się nieprzyzwoicie blisko niej, gdy przyglądał się jej dwubarwnym tęczówkom, zapominając o oddechu. - Wyzwanie - odpowiedział po chwili, niepewnie, ledwie rozchylając wargi, jakby lękał się wybudzić z bezruchu i stracić tę chwilę, a może osłupiony jej wilim czarem. Bezwiednie nachylił się w stronę Celine, jego dłonie podeszły na jej plecy, i choć nie zwerbalizowała jeszcze swojego wyzwania, Mocarz w swojej mocarnej mocy przekonał go, że wie, czego pragnie Celine. Jednak chwilę przed tym, jak zetknęły się ich usta...
- Neala - mruknął, odsuwając się od półwili, jego głowa opadła ze zrezygnowaniem, wspierając się czołem o ramię Celine. - Ta, ja też. Szmija, szmija - burknął, powtarzając za nią wypowiedziane słowo, nie zrozumiał jej znaczenia. I był zirytowany, kolejny raz dzisiaj. Kolejny raz im przeszkadzała. Zabrał Celine - jedno ramię, wciąż złaknione bliskości, nie wypuściło jej z objęcia - w kierunku Jamesa, zabierając butelkę od Neali, jeszcze zanim postawiła ją na ziemi, po czym wypił z nie trzy duże lyki - i oddał butelkę Celine.
- Będzie pokaz cygańskich tańców? - zapytał, ciężko opadając na trawę obok Jamesa, jak na widownię, ciągnąc za sobą Celine.
Tańczyli ekspresyjnie, prowadził ją w złości, frustracji, którą budził tekst piosenki, czy wydał się zły? Nie był wcale, nie na nią, nie na Jamesa, na świat, na jego niesprawiedliwości, na zapach więziennej celi, który wciąż tańczył mu w nozdrzach, na wizję zamkniętej w niej Celine; tak ślicznej i delikatnej, narażonej na oślizgłe spojrzenia i lepkie dłonie, na kpinę i brak szacunku, na coś, czego istota tak krucha nie powinna nigdy doświadczyć. Mocarz coraz mocniej uderzał mu do głowy, a jego magiczne efekty zaczynały się kumulować; mąciły umysł, zamknięty na to, czego raz już padł ofiarą. Czy to pirackie porwanie?
- Tak - oznajmił, przerywając taniec, James dawno już nie śpiewał, nie mieli muzyki, która nadawałaby krokom rytm, nie zatrzymywało to bynajmniej płynących z serca emocji, lecz muzyka grająca wyłącznie w głowie nie podsycała ich jak ogień. Ogień, który dawał ciepło. Ciepło, którego mu brakowało. Nie wiedział, że to Mocarz mącił jego umysł, kiedy samotność, o której przypomniała mu więzienna piosenka, tak bardzo zapragnęła bliskości, że alkohol wzburzył się w jego żyłach, gdy dłonie z talii opadły na biodra, gdy znalazł się nieprzyzwoicie blisko niej, gdy przyglądał się jej dwubarwnym tęczówkom, zapominając o oddechu. - Wyzwanie - odpowiedział po chwili, niepewnie, ledwie rozchylając wargi, jakby lękał się wybudzić z bezruchu i stracić tę chwilę, a może osłupiony jej wilim czarem. Bezwiednie nachylił się w stronę Celine, jego dłonie podeszły na jej plecy, i choć nie zwerbalizowała jeszcze swojego wyzwania, Mocarz w swojej mocarnej mocy przekonał go, że wie, czego pragnie Celine. Jednak chwilę przed tym, jak zetknęły się ich usta...
- Neala - mruknął, odsuwając się od półwili, jego głowa opadła ze zrezygnowaniem, wspierając się czołem o ramię Celine. - Ta, ja też. Szmija, szmija - burknął, powtarzając za nią wypowiedziane słowo, nie zrozumiał jej znaczenia. I był zirytowany, kolejny raz dzisiaj. Kolejny raz im przeszkadzała. Zabrał Celine - jedno ramię, wciąż złaknione bliskości, nie wypuściło jej z objęcia - w kierunku Jamesa, zabierając butelkę od Neali, jeszcze zanim postawiła ją na ziemi, po czym wypił z nie trzy duże lyki - i oddał butelkę Celine.
- Będzie pokaz cygańskich tańców? - zapytał, ciężko opadając na trawę obok Jamesa, jak na widownię, ciągnąc za sobą Celine.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Ostatnio zmieniony przez Marcelius Sallow dnia 16.09.22 22:54, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 1, 2, 2
--------------------------------
#2 'k20' : 14, 17, 1
#1 'k6' : 1, 2, 2
--------------------------------
#2 'k20' : 14, 17, 1
Ukłon, którym odpowiedziała za zajęcie pierwszego miejsca i pokonanie poważnych przeciwników w zawodach, robił mniejsze wrażenie, wykonany z poziomu koca, lecz zaraz za nim pomknął perlisty, zachwycony chichot. Naprawdę zgadła? Dobrze kojarzyła definicję tego zabawnego słowa?
Abordaż, kapelusz. Tak, to miało sens.
Ach, ale to nieważne, nic już nie było ważne, gdy mięśnie rozpalił płomień dynamicznej gracji, współdzielony jak pożoga spopielająca serca; każdy oddech błagał o bliskość, a każde uderzenie serca usiłowało wyrwać się w piersi, by podarować swoje bicie właśnie Marcelowi. Niektórzy korzystali z zaklętego w półwilach uroku, by upajać się narkotycznym uniesieniem - ale to nie było im potrzebne, wiedziała, że gdyby zechciał, zapewniłaby mu dziś jeszcze piękniejsze doznania i nie żałowałaby ani sekundy z wreszcie urzeczywistnionej namiętności. Ani jednej.
Zaczerwienione od radości i alkoholu policzki drżały w naprzemiennie blednącym i rozświetlającym twarz uśmiechu, zmęczenie jednak zdawało się ją omijać, na jeden wieczór przymknąwszy oczy na zabawę za te wszystkie miesiące, gdy tańczyła wyłącznie z duchami przeszłości. Wtedy sądziła, że Carrington był jednym z nich, na zawsze - ale wrócił do niej, był tu, płynął z nią ku tanecznemu spełnieniu, a potem przytrzymał blisko, czuła bicie jego serca przez ściany rozgrzanego ciała, widziała trzepoczącą na jasnych rzęsach tęsknotę, i miała wrażenie, że za moment, tutaj, teraz, staną się jednością. Zlepią ze sobą na wieczność, tak, by nic więcej nie mogło ich rozdzielić. Marcel pochylił się ku jej twarzy, półwila natomiast wspięła się na czubki palców, odchyliwszy głowę do tyłu, usta zbliżając do ust, biodra do bioder. Dzieliło ich już zaledwie kilka cali. Tak blisko. Welon rzeczywistości zaklęty w powietrzu nie miał szans, by to powstrzymać.
- Poca... - pocałuj mnie, tak brzmiałoby wyzwanie, którego nawet nie musiała wypowiadać na głos, gdy nagle zbliżyła się do nich rozweselona Neala, i choć trudno było się na nią gniewać, Celine momentalnie poczuła ukłucie niesprawiedliwości. Dlaczego teraz?! Wyznanie Weasley było na tyle urocze, by odegnać burzową chmurę, na zarumienioną twarz znów wkradł się uśmiech, zaśmiała się wesoło. - Oj ty - cmoknęła z rozczuleniem i wolną dłonią nawinęła kosmyk Neali na swój palec wskazujący, by potem gładko go rozwiązać. - Słodka - westchnęła.
Tak naprawdę, mimo wszystko, w każdym nerwie uwagi rwała się do Marcela, nawet gdy mieli obok siebie wyznającą im sympatię Weasley. Ręka przyciągająca ją za talię, za biodra, dodawała odwagi; Celine ani na moment nie ruszyła się od jego boku, głowę na chwilę oparłszy na ramieniu młodzieńca, zanim ten pociągnął ją za sobą na ziemię, tuż obok Jamesa i chyba drzemiącego Steffena. Może to i lepiej, że zdecydował się uciąć sobie drzemkę, dzięki temu więcej wypije, gdy znów się obudzi. Jeśli coś zostanie.
- Och, och! Tak, w końcu obiecałaś - entuzjastycznie zwróciła się do pani Doe. Leżąca na trawie Celine właściwie - dość swobodnie, naturalnie - ułożyła się tak, by leżeć tuż obok Marcela, jej głowa wciąż spoczywała na jego ramieniu, choć łapczywym spojrzeniem śledziła Eve, Nealę i pozostałe dziewczęta. Jedna z jej dłoni leniwie i czule przeczesywała włosy Carringtona. Jakby był jej. Jej rycerzem, jej mężczyzną, jej kochankiem. Dziś - może był. - Właściwie czym one się, hm, różnią? - zapytała i przyjęła butelkę od Marcela, żeby bezwstydnie upić z niej całkiem spory łyk i oddać mu alkohol z powrotem. Dalej był okropny, palący, jednak nawet ten ogień bladł przy tym, co czuła.
WA: 56 (dodałam sobie +10 za taniec?)
piję mocarza
Abordaż, kapelusz. Tak, to miało sens.
Ach, ale to nieważne, nic już nie było ważne, gdy mięśnie rozpalił płomień dynamicznej gracji, współdzielony jak pożoga spopielająca serca; każdy oddech błagał o bliskość, a każde uderzenie serca usiłowało wyrwać się w piersi, by podarować swoje bicie właśnie Marcelowi. Niektórzy korzystali z zaklętego w półwilach uroku, by upajać się narkotycznym uniesieniem - ale to nie było im potrzebne, wiedziała, że gdyby zechciał, zapewniłaby mu dziś jeszcze piękniejsze doznania i nie żałowałaby ani sekundy z wreszcie urzeczywistnionej namiętności. Ani jednej.
Zaczerwienione od radości i alkoholu policzki drżały w naprzemiennie blednącym i rozświetlającym twarz uśmiechu, zmęczenie jednak zdawało się ją omijać, na jeden wieczór przymknąwszy oczy na zabawę za te wszystkie miesiące, gdy tańczyła wyłącznie z duchami przeszłości. Wtedy sądziła, że Carrington był jednym z nich, na zawsze - ale wrócił do niej, był tu, płynął z nią ku tanecznemu spełnieniu, a potem przytrzymał blisko, czuła bicie jego serca przez ściany rozgrzanego ciała, widziała trzepoczącą na jasnych rzęsach tęsknotę, i miała wrażenie, że za moment, tutaj, teraz, staną się jednością. Zlepią ze sobą na wieczność, tak, by nic więcej nie mogło ich rozdzielić. Marcel pochylił się ku jej twarzy, półwila natomiast wspięła się na czubki palców, odchyliwszy głowę do tyłu, usta zbliżając do ust, biodra do bioder. Dzieliło ich już zaledwie kilka cali. Tak blisko. Welon rzeczywistości zaklęty w powietrzu nie miał szans, by to powstrzymać.
- Poca... - pocałuj mnie, tak brzmiałoby wyzwanie, którego nawet nie musiała wypowiadać na głos, gdy nagle zbliżyła się do nich rozweselona Neala, i choć trudno było się na nią gniewać, Celine momentalnie poczuła ukłucie niesprawiedliwości. Dlaczego teraz?! Wyznanie Weasley było na tyle urocze, by odegnać burzową chmurę, na zarumienioną twarz znów wkradł się uśmiech, zaśmiała się wesoło. - Oj ty - cmoknęła z rozczuleniem i wolną dłonią nawinęła kosmyk Neali na swój palec wskazujący, by potem gładko go rozwiązać. - Słodka - westchnęła.
Tak naprawdę, mimo wszystko, w każdym nerwie uwagi rwała się do Marcela, nawet gdy mieli obok siebie wyznającą im sympatię Weasley. Ręka przyciągająca ją za talię, za biodra, dodawała odwagi; Celine ani na moment nie ruszyła się od jego boku, głowę na chwilę oparłszy na ramieniu młodzieńca, zanim ten pociągnął ją za sobą na ziemię, tuż obok Jamesa i chyba drzemiącego Steffena. Może to i lepiej, że zdecydował się uciąć sobie drzemkę, dzięki temu więcej wypije, gdy znów się obudzi. Jeśli coś zostanie.
- Och, och! Tak, w końcu obiecałaś - entuzjastycznie zwróciła się do pani Doe. Leżąca na trawie Celine właściwie - dość swobodnie, naturalnie - ułożyła się tak, by leżeć tuż obok Marcela, jej głowa wciąż spoczywała na jego ramieniu, choć łapczywym spojrzeniem śledziła Eve, Nealę i pozostałe dziewczęta. Jedna z jej dłoni leniwie i czule przeczesywała włosy Carringtona. Jakby był jej. Jej rycerzem, jej mężczyzną, jej kochankiem. Dziś - może był. - Właściwie czym one się, hm, różnią? - zapytała i przyjęła butelkę od Marcela, żeby bezwstydnie upić z niej całkiem spory łyk i oddać mu alkohol z powrotem. Dalej był okropny, palący, jednak nawet ten ogień bladł przy tym, co czuła.
WA: 56 (dodałam sobie +10 za taniec?)
piję mocarza
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 2
--------------------------------
#2 'k20' : 9
#1 'k6' : 2
--------------------------------
#2 'k20' : 9
Przymknął oczy, czując na włosach dotyk Celine. Pragnął tego - bliskości. Pragnął ciepła. Kokon samotności w ostatnim czasie go obezwładniał, zdrada Thomasa, obcość Eve, odejście Sheili, nieznośne napięcie między nim a Jamesem sprzed kilku tygodni, tamte czarne dni w czarnej celi, przywołane przez piosenkę Elvisa tak wyraźnie. Mimowolnie, poddany jej urokowi i mocy Mocarza, lgnął do tego dotyku, nie pamiętając, kiedy ostatnim razem ktokolwiek poświęcił mu tak czułą pieszczotę. Czy kiedykolwiek ktoś.
- Jedna jest ruda, a druga jest cyganką - odpowiedział Celine na pytanie, ciesząc się, że mógł pochwalić się wiedzą, po czym pociągnął dwa łyki Mocarza, oddając butelkę Jamesowi.
78-10+10-4=74/115
- Jedna jest ruda, a druga jest cyganką - odpowiedział Celine na pytanie, ciesząc się, że mógł pochwalić się wiedzą, po czym pociągnął dwa łyki Mocarza, oddając butelkę Jamesowi.
78-10+10-4=74/115
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Ostatnio zmieniony przez Marcelius Sallow dnia 16.09.22 23:28, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 4, 2
--------------------------------
#2 'k20' : 9, 1
#1 'k6' : 4, 2
--------------------------------
#2 'k20' : 9, 1
Zapowietrzyłam się ma słowa Marcela o tym abordażu całym. Byłam pewna, że miałam rację, bo ostatnio czytałam jedną taką kreację ale zacisnęłam usta. Uniosłam rękę i uderzyłam się nią lekko w czoło i pokręciłam głową. Ale nie powiedziałam nic więcej, jak nie chcieli wiedzieć, to mogli żyć w tej niewiedzy nie? Zajęłam się sobą. A potem Jamesem. Znaczy nim się nie zajęłam tylko tańczeniem z nim co nie. Zajmować nikogo nie chciałam, bo nie planowałam żadnego abordażu przecież. A kiedy poszedł po te picia znalazłam się przy Marcelu i Celine nie zdając sobie sprawy że im coś przerywam czy jak. Na wyznania mnie wzięło więc je wyznałam. A potem rozciągnęłam usta w uśmiechu, żeby zaraz zmarszczyć brwi z niezadowoleniem. - Nie jestem słodka. - nie zgodziłam się zostawiając i wyruszając dalej pełnić gościńskie obowiązki. Nie, nie gościńskie - gospodarskie w drugą stronę.
- Jutro bendem się uczyć i pracować. - znaczy powinnam czy będę to się okaże dopiero, ale ciocia nie miewała litości więc zamiast uczyć i pracować powinno być umierać robią to co ciocia kazać będzie. - Obiecałaś dzisiaj. Koniec kropka. Widzisz. - powiedziałam jeszcze do Eve, kiedy Celine mnie poparła w tym obiecywaniu całym. Albo ja poprałam ją, nie byłam pewna która była pierwsza.
- Prosiłam po angielsku. - upomniałam ze swojego miejsca wzdychając ciężko. Gospodyni to spodyni to ma przerabane i niemiłe obowiązki też jednak. Ale po angielsku naprawdę trudne nie było. - Pszecież nic nie wyjdzie poza to ognisko. - tak się umówiliśmy no nie? - Chwila minęła! - oznajmiłam, ale więcej prosić nie będę. Najwyżej nauczy mnie James jak ona nie chce. Też musi umieć co nie?
- Jutro bendem się uczyć i pracować. - znaczy powinnam czy będę to się okaże dopiero, ale ciocia nie miewała litości więc zamiast uczyć i pracować powinno być umierać robią to co ciocia kazać będzie. - Obiecałaś dzisiaj. Koniec kropka. Widzisz. - powiedziałam jeszcze do Eve, kiedy Celine mnie poparła w tym obiecywaniu całym. Albo ja poprałam ją, nie byłam pewna która była pierwsza.
- Prosiłam po angielsku. - upomniałam ze swojego miejsca wzdychając ciężko. Gospodyni to spodyni to ma przerabane i niemiłe obowiązki też jednak. Ale po angielsku naprawdę trudne nie było. - Pszecież nic nie wyjdzie poza to ognisko. - tak się umówiliśmy no nie? - Chwila minęła! - oznajmiłam, ale więcej prosić nie będę. Najwyżej nauczy mnie James jak ona nie chce. Też musi umieć co nie?
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Nie takiej odpowiedzi oczekiwała, zaskoczył ją, cały czas zaskakiwał - więc parsknęła promiennie, po czym przysunęła się jeszcze bliżej, niby dla własnej wygody oparłszy podciągnięte ku kolano na boku nogi Marcela. Dziś wszystko przychodziło im łatwiej, dawała upust dotychczas stłamszonym apetytom i nie mogła sobie przypomnieć, dlaczego tak dużo czasu zajęło im dotarcie do tak pięknego dotyku. Im, jej, wszystkim. Alkohol sprawiał, że czuła tylko miłość.
- To prawda - zgodziła się z długim, zadowolonym pomrukiem, skacząc spojrzeniem od Neali, do Eve. - I jedna jest też wyższa, a druga niższa - dla zobrazowania myśli pozwoliła dłoni poruszyć się w powietrzu z baletową płynnością, wzrost Weasley nie mógł równać się z Doe, to zapewne wcale nie podobało się jej lwicy. - Tańczyłeś tak kiedyś? Po... no, tak? - po cygańsku nie brzmiało zbyt dobrze, obróciła głowę, podparłszy ją na drugiej, ułożonej na jego ramieniu dłoni, by spojrzeć na Carringtona, ale szybko wróciła wzrokiem do upominającej się o naukę Neali. - Nic a nic! - przytaknęła na jej zapewnienie o ogniskowym bezpieczeństwie. - Nie daj się prosić, śliczna Eve - zwróciła się potem do kobiety z niewinnym, a jednocześnie tak winnym uśmiechem.
WA: 51
- To prawda - zgodziła się z długim, zadowolonym pomrukiem, skacząc spojrzeniem od Neali, do Eve. - I jedna jest też wyższa, a druga niższa - dla zobrazowania myśli pozwoliła dłoni poruszyć się w powietrzu z baletową płynnością, wzrost Weasley nie mógł równać się z Doe, to zapewne wcale nie podobało się jej lwicy. - Tańczyłeś tak kiedyś? Po... no, tak? - po cygańsku nie brzmiało zbyt dobrze, obróciła głowę, podparłszy ją na drugiej, ułożonej na jego ramieniu dłoni, by spojrzeć na Carringtona, ale szybko wróciła wzrokiem do upominającej się o naukę Neali. - Nic a nic! - przytaknęła na jej zapewnienie o ogniskowym bezpieczeństwie. - Nie daj się prosić, śliczna Eve - zwróciła się potem do kobiety z niewinnym, a jednocześnie tak winnym uśmiechem.
WA: 51
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
- Jedna umie tańczyć, a druga... nie - kontynuował wymianę różnic, tak jakby dziewczyn nie było wcale blisko nich, i tak jakby nie dostrzegał absurdu zadanego pytania. Nie myślał teraz zbyt trzeźwo, a kiedy poczuł dotyk jej nogi, zrozumiał, że nie myśli i wcale nie musi myśleć już wcale. - Ponotak - powtórzył za nią zlepek sylab, nie do końca rozumiejąc ich intencję i chyba nie do końca przejmując się tym, co sam mówił, robiło się dziwnie duszno. Gorąco, kiedy słyszał ton jej głosu. Jego dłoń zadrżała, mimowolnie sięgając wyciągniętego ku niemu kolana, które przygładził opuszkami palców, delikatnie, jakby bał się, że wciąż może ją spłoszyć. James jeszcze nie odebrał od niego butelki, więc nim to zrobił, pociągnął kolejne dwa porządne łyki, a gdy zwrócił mu butelkę... poczuł, jak coś przewraca mu się w żołądku, zapowietrza i... i czknął głośno, teleportując się dwa metry dalej, tak brutalnie wyrywając z czułych objęć Celine. Kiedy otworzył oczy i znów był sam, nie od razu zrozumiał, co się wydarzyło. Sięgnął ręką po szklankę z sokiem dyniowym, którą dostrzegł. Chyba była nalana dla kogoś, ale upił ją od razu, chcąc przerwać czkawkę. Odnalazł spojrzeniem wzrok półwili, przepraszająco, w pierwszym odruchu pragnąc do niej wrócić, lecz wtedy...
Wtedy zrozumiał, że należało do niego coś, co powinien zrobić już dawno; Mocarz szumiał w głowie, zachęcał do wyczynów. Do zrobienia czegoś, na co nie miał wcześniej odwagi. Była taka rzecz, jedna. Wyciągnął dłoń w kierunku półwili, prosząc ją o chwilę czasu - jak bardzo łaknął tej bliskości - lecz zatrzymał się kilka kroków wcześniej, przed Eve.
- Pomóc ci? - zapytał, chyba potrzebowała zachęty, chyba między nią a Jamesem pojawiło się napięcie, które nie miało nic wspólnego z przyjemnością. Widział cygańskie tańce więcej niż raz, wyciągnął dłoń w kierunku Eve, zapraszając ją do tańca według własnej kultury. Nie był pewien, czy pamiętał kroki, ale wiedział, że Eve była doskonałą tancerką i jeśli tylko pozwoli jej poprowadzić, prędko podłapie i rytm i kroki. Dziewczynom mogła pokazać resztę sama, wcale nie potrzebowala partnera, lecz czy właśnie nie wspólna zabawa w tańcu była najpiękniejsza?
Wtedy zrozumiał, że należało do niego coś, co powinien zrobić już dawno; Mocarz szumiał w głowie, zachęcał do wyczynów. Do zrobienia czegoś, na co nie miał wcześniej odwagi. Była taka rzecz, jedna. Wyciągnął dłoń w kierunku półwili, prosząc ją o chwilę czasu - jak bardzo łaknął tej bliskości - lecz zatrzymał się kilka kroków wcześniej, przed Eve.
- Pomóc ci? - zapytał, chyba potrzebowała zachęty, chyba między nią a Jamesem pojawiło się napięcie, które nie miało nic wspólnego z przyjemnością. Widział cygańskie tańce więcej niż raz, wyciągnął dłoń w kierunku Eve, zapraszając ją do tańca według własnej kultury. Nie był pewien, czy pamiętał kroki, ale wiedział, że Eve była doskonałą tancerką i jeśli tylko pozwoli jej poprowadzić, prędko podłapie i rytm i kroki. Dziewczynom mogła pokazać resztę sama, wcale nie potrzebowala partnera, lecz czy właśnie nie wspólna zabawa w tańcu była najpiękniejsza?
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 6, 2
--------------------------------
#2 'k20' : 20, 12
#1 'k6' : 6, 2
--------------------------------
#2 'k20' : 20, 12
rzucam jeszcze raz, bo taka kostka
WA: 41/115
WA: 41/115
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Ostatnio zmieniony przez Marcelius Sallow dnia 17.09.22 0:51, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
#1 'k20' : 11
--------------------------------
#2 'k6' : 4
#1 'k20' : 11
--------------------------------
#2 'k6' : 4
WA: 51
Celine od zawsze poznawała świat dotykiem. Rzeczywistość wydawała się realna dopiero gdy czuła ją pod opuszkami palców, gładząc kanty, kąty, faktury i ciepło; podobnie okazywała też własne uczucia, pozwalając emocjom wybrzmieć w gestach, jak teraz, gdy bezwstydnie lgnęła do Marcela. Palce łagodnie otulające kolano sprawiły, że zadrżała ledwo dostrzegalnie, na chwilę zamrażając oddech w piersi - elektryzował ją, odruchowo podciągnęła nogę jeszcze odrobinę wyżej, nim wszystko rozpadło się na kawałki, jak cząsteczki kryształków obracanych w kalejdoskopie. Nastąpiła nowa konstelacja, a on - zniknął. Był tu, potem był tam, daleko od niej, pozostawiwszy na swoim miejscu widmo pustki, którą nagle odczuła ze zdumionym niezrozumieniem.
- Halo... - szepnęła bezradnie, szukając Marcela spojrzeniem, i dojrzała go dalej. Teleportował się, uciekł? Zrozumiał, że ich bliskość to zły pomysł? Nie, w jego wzroku dostrzegła widmo bezradnych przeprosin, spojrzała na niego, a potem na Eve, po czym skinęła głową z subtelnym uśmiechem. Rozumiem, tańcz. Bo rozumiała, naprawdę.
W tym czasie sama poruszyła się bliżej koca, na którym chrapał Steffen i wylegiwał się James, ale w tej okupacji nie było już miejsca, więc Celine przesunęła się w stronę pustego posłania, należącego chyba do tańczących Leonie i Roratio. Byli zajęci sobą, więc raczej nie powinni pogniewać się za zajęcie legowiska. Półwila ułożyła się tam wygodnie, na brzuchu, uniosłszy korpus ku górze, którego wagę podtrzymała na łokciach, głowę zaś opierając na rozłożonych dłoniach.
- Ach, proszę już tańczyć - zachęciła niecierpliwie, wciąż wesoło, tak trudno było jej teraz ukryć natchnienie. Podczas prób w zespole też chętnie obserwowała swoje koleżanki i kolegów, to było jak zupełnie inna, świeża perspektywa.
Celine od zawsze poznawała świat dotykiem. Rzeczywistość wydawała się realna dopiero gdy czuła ją pod opuszkami palców, gładząc kanty, kąty, faktury i ciepło; podobnie okazywała też własne uczucia, pozwalając emocjom wybrzmieć w gestach, jak teraz, gdy bezwstydnie lgnęła do Marcela. Palce łagodnie otulające kolano sprawiły, że zadrżała ledwo dostrzegalnie, na chwilę zamrażając oddech w piersi - elektryzował ją, odruchowo podciągnęła nogę jeszcze odrobinę wyżej, nim wszystko rozpadło się na kawałki, jak cząsteczki kryształków obracanych w kalejdoskopie. Nastąpiła nowa konstelacja, a on - zniknął. Był tu, potem był tam, daleko od niej, pozostawiwszy na swoim miejscu widmo pustki, którą nagle odczuła ze zdumionym niezrozumieniem.
- Halo... - szepnęła bezradnie, szukając Marcela spojrzeniem, i dojrzała go dalej. Teleportował się, uciekł? Zrozumiał, że ich bliskość to zły pomysł? Nie, w jego wzroku dostrzegła widmo bezradnych przeprosin, spojrzała na niego, a potem na Eve, po czym skinęła głową z subtelnym uśmiechem. Rozumiem, tańcz. Bo rozumiała, naprawdę.
W tym czasie sama poruszyła się bliżej koca, na którym chrapał Steffen i wylegiwał się James, ale w tej okupacji nie było już miejsca, więc Celine przesunęła się w stronę pustego posłania, należącego chyba do tańczących Leonie i Roratio. Byli zajęci sobą, więc raczej nie powinni pogniewać się za zajęcie legowiska. Półwila ułożyła się tam wygodnie, na brzuchu, uniosłszy korpus ku górze, którego wagę podtrzymała na łokciach, głowę zaś opierając na rozłożonych dłoniach.
- Ach, proszę już tańczyć - zachęciła niecierpliwie, wciąż wesoło, tak trudno było jej teraz ukryć natchnienie. Podczas prób w zespole też chętnie obserwowała swoje koleżanki i kolegów, to było jak zupełnie inna, świeża perspektywa.
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Stałam tak i stałam i czekałam stojąc. A kiedy Marcel się ruszył uniosłam brew, by westchnąć zaraz cicho. No jasne. Pokręciłam głową opuszczając ramiona, dostrzegając jak Celine przeniosła się i ułożyła w jej stronę wzięłam i ruszyłam opadając obok niej. Najpierw na kolana, chwiejnie trochę, a potem przybierając pozę podobną do niej. Przechyliłam się trochę żeby w ramię ją ramieniem uderzyć. - Bawisz się dobsze? - zapytałam jej układając brodę na dłoniach ale zsunęła mi się trochę. Zaplotłam nogi w kostkach. - Jakoś tak niewygodnie. - zamarudziłam zastanawiając się.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
Szybka odpowiedź