04.08.1958 - Wianki
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brzeg w Dorset
Brzeg plaży w Weymouth 04 sierpnia 1958
Steffen Cattermole, Neala Weasley, James Doe, Liddy Moore, Celine Lovegood, Marcelius Sallow, Aisha Doe, Anne Beddow i Finnegan Fenwick bawią się - jedni lepiej, inni gorzej - po wyłowieniu wianków.
Szafka zniknięć
Steffen Cattermole, Neala Weasley, James Doe, Liddy Moore, Celine Lovegood, Marcelius Sallow, Aisha Doe, Anne Beddow i Finnegan Fenwick bawią się - jedni lepiej, inni gorzej - po wyłowieniu wianków.
Szafka zniknięć
I show not your face but your heart's desire
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Wdech, wdech, wdech, ucisk klatki piersiowej sprawił, że zalegająca wciąż w żołądku woda cofnęła się z powrotem do przełyku. Wdech i wdech i wdech, wydech i wdech. Zakrztusił się. Woda napłynęła mu do krtani, a potem do ust i znów cofnęła się niżej, a ciało w spazmach drgnęło na piaski. Rozchylił powieki, oczy miał skierowane nad siebie, prosto na Marcela, ale nie widział go jeszcze, rozpaczliwe łapiąc powietrze, któremu przeszkadzała woda. Ta chlupnęła m w ustach, spłynęła po policzku w piach.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Wszystko działo się za szybko. Za szybko woda zaczęła ich podrywać, za szybko Marcel zaczął wykonywać kolejne ruchy, za szybko głowa Jima znalazła się pod wodą - za szybko, za długo. Kolejny przypływ pozbawiał równowagi, w otumanieniu zerknęła na Nealę, która zajęła się krwawiącym nosem. Nic jej nie odpowiedziała, jedynie patrzyła się przez moment w przestrzeń, niedługo, bo kiedy kolejna fala przykryła sylwetki dwóch chlopcow, rękawem przemoczone do cna koszuli wytarła brudny od czerwieni nos i usta, niedbale i szybko, barwiąc wodę dookoła siebie krwistą smugą.
Za szybko.
Za szybko kolejna fala oddzieliła ich od siebie, za szybko zniknęli pod jej powierzchnią, za szybko krzyki potoczyły się wokół i wszyscy zaczęli panikować. W tym i ona, szeroko otwartymi oczami rozglądając się wokół, w popłochu i strachu, dołączając w końcu do Liddy - próbując, bo fala rozdzieliła ją na tyle, że nim by do niej dotarła, sama by się podtopiła. Skierowała się wiec w stronę brzegu, przemoczona od stop do głów wychodząc na piasek, wyciągając ręce kiedy Jim w końcu wyłonił się z toni. Nie Jim, jego ciało. Nieprzytomne.
Pomogła reszcie ułożyć go na piasku, drżącymi dłońmi, z drżącymi ustami wielokrotnie powtarzając słowo „boze”.
- Co mam robić…. - jęknęła bezradnie, kiedy wszyscy próbowali zaradzić cokolwiek - MARCEL CO MAM ROBIĆ - podniesiony głos drżał na granicy płaczu, rozbiegane spojrzenie szukało odpowiedzi. W końcu przypatrując się ruchom Sallowa, temu jak uciskał klatkę piersiową Jima, próbowała skupić się na jakimkolwiek rozwiązaniu. Próbował udzielić mu pierwszej pomocy, chyba, sama robiła to może ze dwa razy w życiu, wiele lat temu.
Ale w desperackim strachu nie to było ważne.
Klękając na piasku w połowie długości ciała Jima, nachyliła się w jego stronę, by przyłożyć chłodne wargi do równie zimnych ust chłopaka, odpowiednimi wdechami starając się wpuścić powietrze w jego układ oddechowy.
Za szybko.
Za szybko kolejna fala oddzieliła ich od siebie, za szybko zniknęli pod jej powierzchnią, za szybko krzyki potoczyły się wokół i wszyscy zaczęli panikować. W tym i ona, szeroko otwartymi oczami rozglądając się wokół, w popłochu i strachu, dołączając w końcu do Liddy - próbując, bo fala rozdzieliła ją na tyle, że nim by do niej dotarła, sama by się podtopiła. Skierowała się wiec w stronę brzegu, przemoczona od stop do głów wychodząc na piasek, wyciągając ręce kiedy Jim w końcu wyłonił się z toni. Nie Jim, jego ciało. Nieprzytomne.
Pomogła reszcie ułożyć go na piasku, drżącymi dłońmi, z drżącymi ustami wielokrotnie powtarzając słowo „boze”.
- Co mam robić…. - jęknęła bezradnie, kiedy wszyscy próbowali zaradzić cokolwiek - MARCEL CO MAM ROBIĆ - podniesiony głos drżał na granicy płaczu, rozbiegane spojrzenie szukało odpowiedzi. W końcu przypatrując się ruchom Sallowa, temu jak uciskał klatkę piersiową Jima, próbowała skupić się na jakimkolwiek rozwiązaniu. Próbował udzielić mu pierwszej pomocy, chyba, sama robiła to może ze dwa razy w życiu, wiele lat temu.
Ale w desperackim strachu nie to było ważne.
Klękając na piasku w połowie długości ciała Jima, nachyliła się w jego stronę, by przyłożyć chłodne wargi do równie zimnych ust chłopaka, odpowiednimi wdechami starając się wpuścić powietrze w jego układ oddechowy.
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Anne Beddow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Przyjaciele wylądowali na piasku, ale czy cali? Głos z siebie wydawała tylko Lidka, Marcel frenetycznie reanimował Jima, Jim... otworzył oczy, Haroldowi dzięki, a Ania go całowała. Liddy wezwała pomoc Neali i cała się trzęsła.
-Liddy, nie histeryzuj! - potrząsnął kuzynką za ramię. -Wszystko będzie dobrze... - głos mu się załamał, musi być.
-Liddy, nie histeryzuj! - potrząsnął kuzynką za ramię. -Wszystko będzie dobrze... - głos mu się załamał, musi być.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To nic nie dawało. Marcel uciskał klatkę piersiową Jima, a Jim… Jim się temu poddawał, jego ciało było tak bezwładne, jak ciało lalki. Ten widok był tak przerażający, tak okropny, że dałaby wszystko byle tylko odwrócić od niego wzrok. Od zwłok przyjaciela.
Ale nie mogła. Nie mogła nawet tego. Nie mogła zamknąć oczu.
Do Marcela dołączyła Ania. Też była zdenerwowana, ale coś robiła. Działała. Pomagała. Mimo, że Jim nie dawał żadnego znaku życia. Żadnego!
Neala! – chciała znów zawołać, ale nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego sensownego dźwięku. Przerażenie ściskało jej gardło tak mocno, że brakowało jej tchu. Próbowała łapać oddech w spazmach płaczu. Merlinie, jaka jesteś żałosna. Jaka niepotrzebna. Tchórz. Pozerka. Idiotka. Beksa. Słabeusz. Oto jaka jesteś naprawdę! Gdybyś zareagowała szybciej, gdybyś ich rozdzieliła od razu jak mówił Steffen… Gdybyś choć trochę bardziej się postarała… Gdybyś pomyślała! Gdybyś nie była tak ślamazarna… słaba… Gdybyś nie była tak żałosna, to by do tego nie doszło. To Jim by żył. To twoja wina!
Znów całe jej ciało się zatelepało. Choć nie, to nie były już tylko dreszcze. Ktoś nią potrząsał. Docierał do niej jakiś stłumiony, ale znajomy głos z oddali. Obraz miała rozmazany przed oczami przez łzy. Spazmatycznie wciągnęła odrobinę powietrza, kiedy znów zabrakło jej tchu.
- J-Jim… O-on - wyjęczała wciąż płacząc i nie mogąc się uspokoić.
Nie docierało do niej co się działo wokół, kto stał przy niej i że Jim właśnie wrócił do żywych. Wciąż przed oczami miała jego ciało bez życia.
Ale nie mogła. Nie mogła nawet tego. Nie mogła zamknąć oczu.
Do Marcela dołączyła Ania. Też była zdenerwowana, ale coś robiła. Działała. Pomagała. Mimo, że Jim nie dawał żadnego znaku życia. Żadnego!
Neala! – chciała znów zawołać, ale nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego sensownego dźwięku. Przerażenie ściskało jej gardło tak mocno, że brakowało jej tchu. Próbowała łapać oddech w spazmach płaczu. Merlinie, jaka jesteś żałosna. Jaka niepotrzebna. Tchórz. Pozerka. Idiotka. Beksa. Słabeusz. Oto jaka jesteś naprawdę! Gdybyś zareagowała szybciej, gdybyś ich rozdzieliła od razu jak mówił Steffen… Gdybyś choć trochę bardziej się postarała… Gdybyś pomyślała! Gdybyś nie była tak ślamazarna… słaba… Gdybyś nie była tak żałosna, to by do tego nie doszło. To Jim by żył. To twoja wina!
Znów całe jej ciało się zatelepało. Choć nie, to nie były już tylko dreszcze. Ktoś nią potrząsał. Docierał do niej jakiś stłumiony, ale znajomy głos z oddali. Obraz miała rozmazany przed oczami przez łzy. Spazmatycznie wciągnęła odrobinę powietrza, kiedy znów zabrakło jej tchu.
- J-Jim… O-on - wyjęczała wciąż płacząc i nie mogąc się uspokoić.
Nie docierało do niej co się działo wokół, kto stał przy niej i że Jim właśnie wrócił do żywych. Wciąż przed oczami miała jego ciało bez życia.
OK, so now what?
we'll fight
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wszystko zadawało się zwolnić. Dzwoniło mi w uszach. Serce dudniło, kiedy ręce zasłaniały usta a oczy patrzył na podejmowaną walkę. Nie mogłam się ruszyć, niepewna nie potrafiąc zdecydować czy pomogę czy przeszkodzę. Chwila czy wieczność? Nie wiedziałam ile czasu zajęło im dotarcie na brzeg. Liddy nie musiała krzyczeć choć z początku wydawało mi się, że ruszam się za wolno i ociężale. Opadłam obok. - Anapneo. R-Rzucę Anapneo. To odkrztuśne zaklęcie. Oddychaj Lids! Głęboko! - powiedziałam Marcelowi, krzyknęłam do Lidki dotykając różdżką piersi Jamesa. - Na trzy cztery. - oznajmiła mu, łapiąc jego spojrzenie. By po chwili wypowiedzieć zaklęcie. - Anapneo. - musiał napić się wody. W tej wodzie, zachłysnąć. Od tego powinnam zacząć. Tak? Nie? Nie wiedziałam, ale jedno wiedziałam na pewno, Jim nie mógł zginąć. Nie teraz, przez takie głupstwo. Jedną bójkę. Znów ze mną obok. Przynosiłam nieszczęście. Zawsze przynosiłam nieszczęście. - A potem na bok, musi być bokiem. - powiedziałam wciskajac się pomiędzy nich.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 82
'k100' : 82
Kiwnął głową na twarz Jima, kiedy Anne pytała, co robić; przetrącona szczęka sprawiała, że trudno było mu wykorzystać pełną siłę płuc, a znużenie długim pływaniem, długim dniem i jeszcze dłuższą nocą, nie pomagały. Ale w końcu, w końcu coś się wydarzyło, nie przerywał ucisków, póki nie skończył bieżącej serii, nawet wtedy, kiedy z ust Jima wylała się woda; na polecenie Neali szybko pchnął go na bok, zginając jedną jego nogę i brodą wskazując Anne, by to samo uczyniła z ramionami. No popatrz na mnie Jim, bądź przy mnie, żyj, jesteś tu ze mną? Wtedy dostrzegł kraba przy jego ciele, z niesmakiem sięgnął po jego pancerzyk, palcami rozszerzając szczypce, żeby jak najmniej inwazyjnie odczepić go od Jamesa.
1 - krab zaciska szczypce na moich palcach
2 - krab spada mi z ręki na stopy, w których i tak nie bardzo mam czucie, ale z palców zaczyna sączyć mi się krew
3 - udaje mi się delikatnie złapać kraba, ale zmęczony podnoszą go zbyt blisko twarzy i szczypie mnie w nos
1 - krab zaciska szczypce na moich palcach
2 - krab spada mi z ręki na stopy, w których i tak nie bardzo mam czucie, ale z palców zaczyna sączyć mi się krew
3 - udaje mi się delikatnie złapać kraba, ale zmęczony podnoszą go zbyt blisko twarzy i szczypie mnie w nos
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 1
'k3' : 1
Chmury zaczęły się przerzedzać, wyłoniła się z nich zapłakana twarz Marcela, a później zastąpiła ją śliczna buzia Anne. Nie potrafił łączyć faktów, pojąć co się działo, nieobecne, nieprzytomne, spojrzenie utknęło w jednym punkcie, a potem kolejna fala powietrza rozgrzała gardło, wargi — te od Anne wydawały się go parzyć. Były gorące, pulsujące krwią. Co się działo, jak? Dlaczego? Zimny dreszcz przebiegł mu po ciele. W zasięgu wzroku pojawiła się Neala, na moment przymknął powieki, gdy kolejna fala szarpnęła jego piersią. Dźwięki jak spod wody zaczęły do niego docierać; głosy rozmowy, polecenia, obcobrzmiące frazy, zaklęcia? Było mu wszystko jedno, zupełnie obojętne. Ból zaczynał być wyraźny — ból w klatce piersiowej promieniujący na brzuch, ramiona, gardło. A potem nagle intensywnie poczuł jak wzbiera w nim gwałtownie fala kaszlu, woda znów wzbiera z żołądka, ale nie tylko, oddech i siła odkrztuszenia mimowolnie zmusiły do odkasłania zalegającej wody. Na bok, znalazł się na boku, nie sam, ktoś go obrócił. Otworzył oczy wypluwając z siebie wodę i kaszląc, ochryple, słabo, wyraźnie. A potem zaciągnął się powietrzem ze szmerem, świstem, ciężko, a ból wycisnął mu łzy do oczu. Zakaszlał znów, już bez wody, która prędko wsiąkała w piach. I jeszcze raz. Oddech w piersi grzązł i bolał; było tak dziwnie. Przed sobą miał kolana, nie wiedział czyje. Rozejrzał się powoli, praktycznie nie ruszając głową. Zobaczył Anne, zobaczył Nealę, a potem zobaczył Marcela. Gdzieś za nim, kilka kroków dalej zamajaczyła postać Liddy i Steffena. Czy to tyle? Czy byli już wszyscy? Czy była Celinę? Eve? A Finn? Czy był tu ktoś jeszcze? Co oni tu robili chwilę temu? próbował sobie przypomnieć co się działo, co się stało. Nie ruszając się jeszcze spojrzał na Marcela, gdy jakiś krab zakleszczył się na jego palcu, uśmiechnął się, nie miał sił się zaśmiać jednak. Przymknął oczy znów na chwilę, był dziwnie zmęczony.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Machnął dłonią, chcąc pozbyć się kraba, zamaszyście, w kierunku morza; nagłe zatrzymanie się dłoni w ruchu sprawiło, że szczypce urwały chwyt, a stworzenie umknęło gdzieś na bok - z niemałym kawałkiem jego skóry; wsunął palce do ust z sykiem, nie zajmując się dłużej małym pasożytem. Najważniejszy był przecież on, Jim. Usłyszał głośniejszy kaszel, przeczołgał się na drugą stronę jego ciała, z jednej strony chcąc się zbliżyć, z drugiej zrobić więcej miejsca Neali, nie bacząc na krwawe ślady w piasku, jakie zostawiała jego dłoń.
Otworzył oczy, żył, żył? Przeniósł wzrok na Nealę, był dziwnie osłabiony, długo nie miał powietrza, czy to nie był tylko krótkotrwały zryw?
- K-kos - wypowiedział powoli, walcząc z bólem szczęki, patrząc na Anne. Marcel odczuwał chłód coraz dotkliwiej, ale Jimowi szkodził on mocniej, nie mieli jego ubrań, musieli go ogrzać. Nie mieli tu żadnych koców, skąd mieli go wziąć? Znaleźć, zabrać cudzy, nie było innego wyjścia; zrobiłby to samo, ale coraz mocniej paraliżujący ból głowy nie pozwalał mu się ruszyć. Zaraz zbliżą się do jednego z ognisk, ale najpierw Neala musiała go dokładnie przebadać. Przerażenie nie zniknęło z jego oczu, nie zniknęła też szklistość oczu ani ślady łez z mokrej twarzy. Przejęte strachem spojrzenie błądziło z twarzy Jima do twarzy Neali, Jim, otwórz te oczy z powrotem. Wracaj tu. Obudź się. Bądź. No już, już prawie jesteśmy z powrotem.
1 - krab wpada do morza
2 - słychać krzyk opalającej się czarownicy, na którą spadł krab
3 - krab kontratakuje - opada na piasek i niepostrzeżenie zawraca w naszą stronę
Otworzył oczy, żył, żył? Przeniósł wzrok na Nealę, był dziwnie osłabiony, długo nie miał powietrza, czy to nie był tylko krótkotrwały zryw?
- K-kos - wypowiedział powoli, walcząc z bólem szczęki, patrząc na Anne. Marcel odczuwał chłód coraz dotkliwiej, ale Jimowi szkodził on mocniej, nie mieli jego ubrań, musieli go ogrzać. Nie mieli tu żadnych koców, skąd mieli go wziąć? Znaleźć, zabrać cudzy, nie było innego wyjścia; zrobiłby to samo, ale coraz mocniej paraliżujący ból głowy nie pozwalał mu się ruszyć. Zaraz zbliżą się do jednego z ognisk, ale najpierw Neala musiała go dokładnie przebadać. Przerażenie nie zniknęło z jego oczu, nie zniknęła też szklistość oczu ani ślady łez z mokrej twarzy. Przejęte strachem spojrzenie błądziło z twarzy Jima do twarzy Neali, Jim, otwórz te oczy z powrotem. Wracaj tu. Obudź się. Bądź. No już, już prawie jesteśmy z powrotem.
1 - krab wpada do morza
2 - słychać krzyk opalającej się czarownicy, na którą spadł krab
3 - krab kontratakuje - opada na piasek i niepostrzeżenie zawraca w naszą stronę
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 2
'k3' : 2
Ciężki oddech drżał jej w piersi, starała się stopniowo wprowadzać powietrze w usta Jima, słone i lodowate; prędko i jej wargi dosięgnęła morska woda, chłopak kaszlnął kilkukrotnie, na co odsunęła się od razu i z przejęciem westchnęła.
Oddycha.
- Tak, obróćmy go - wymamrotała ochrypłym głosem, pomagając reszcie przesunąć ciało Jamesa tak, by leżało na boku - Neala chyba rzuciła jakieś zaklęcie, chwilę później Doe znowu kaszlnął i splunął kilkukrotnie wodą.
- Boże - jęknęła znowu, teraz z wyraźną ulgą, choć w głosie nadal brzmiał strach - mógł zginąć. Mógł utonąć. Mógł udusić się na piasku wodą, która osiadła na płucach. Trzymała dłoń na jego ramieniu, trzęsąc się nie tyle co z zimna, co przejęcia, nie zauważając kraba, który uczepił się palca Marcela. Dopiero kiedy Sallow coś powiedział, zerknęła w jego stronę.
- Co? - mruknęła, rozbiegane, przekrwione spojrzenie zdradzało jej nieuchodzące przerażenie - Och, tak, tak... - westchnęła zaraz potem, podnosząc się z klęku; poślizgnęła się na piasku raz, później zachwiała drugi, prawie upadła, podpierając się kolanem, zanim nogi posłusznie się wyprostowały. Kroki stawiała jakby na oślep, koślawo, coraz szybciej i szybciej, aż dotarła do jakiejś ławki, nieopodal której dyskutowała jakaś grupka. Na ławce leżały jakieś materiały - chyba sweter, albo chusta w kolorowe wzory, nieistotne - bez ostrzeżenia porwała wszystko co znalazła, równie szybko wracając do przyjaciół pochylających się nad Jimem.
co grupka na moją kradzież?
1 - nikt nic nie zauważa
2 - jedna z osób widzi co robię i krzyczy za mną
3 - to nawet nie są ich rzeczy
Oddycha.
- Tak, obróćmy go - wymamrotała ochrypłym głosem, pomagając reszcie przesunąć ciało Jamesa tak, by leżało na boku - Neala chyba rzuciła jakieś zaklęcie, chwilę później Doe znowu kaszlnął i splunął kilkukrotnie wodą.
- Boże - jęknęła znowu, teraz z wyraźną ulgą, choć w głosie nadal brzmiał strach - mógł zginąć. Mógł utonąć. Mógł udusić się na piasku wodą, która osiadła na płucach. Trzymała dłoń na jego ramieniu, trzęsąc się nie tyle co z zimna, co przejęcia, nie zauważając kraba, który uczepił się palca Marcela. Dopiero kiedy Sallow coś powiedział, zerknęła w jego stronę.
- Co? - mruknęła, rozbiegane, przekrwione spojrzenie zdradzało jej nieuchodzące przerażenie - Och, tak, tak... - westchnęła zaraz potem, podnosząc się z klęku; poślizgnęła się na piasku raz, później zachwiała drugi, prawie upadła, podpierając się kolanem, zanim nogi posłusznie się wyprostowały. Kroki stawiała jakby na oślep, koślawo, coraz szybciej i szybciej, aż dotarła do jakiejś ławki, nieopodal której dyskutowała jakaś grupka. Na ławce leżały jakieś materiały - chyba sweter, albo chusta w kolorowe wzory, nieistotne - bez ostrzeżenia porwała wszystko co znalazła, równie szybko wracając do przyjaciół pochylających się nad Jimem.
co grupka na moją kradzież?
1 - nikt nic nie zauważa
2 - jedna z osób widzi co robię i krzyczy za mną
3 - to nawet nie są ich rzeczy
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Anne Beddow' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 1
'k3' : 1
04.08.1958 - Wianki
Szybka odpowiedź