04.08.1958 - Wianki
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brzeg w Dorset
Brzeg plaży w Weymouth 04 sierpnia 1958
Steffen Cattermole, Neala Weasley, James Doe, Liddy Moore, Celine Lovegood, Marcelius Sallow, Aisha Doe, Anne Beddow i Finnegan Fenwick bawią się - jedni lepiej, inni gorzej - po wyłowieniu wianków.
Szafka zniknięć
Steffen Cattermole, Neala Weasley, James Doe, Liddy Moore, Celine Lovegood, Marcelius Sallow, Aisha Doe, Anne Beddow i Finnegan Fenwick bawią się - jedni lepiej, inni gorzej - po wyłowieniu wianków.
Szafka zniknięć
I show not your face but your heart's desire
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 2
'k6' : 2
Nie wiedział ile czasu dać Marcelowi, wiec początkowo ospale i powoli wskazywa butelki próbując wybadać, kiedy przestanie bawić sprzedawcę dogadywanie mu. Był starszy, mądrzejszy oczywiście. Kiedy katem oka dojrzał Marcela szukającego butelek odpowiedział starszemu czarodziejowi szorstko, tym samym mocniej skupiając na sobie jego uwagę, bo nic nie angażowało tak jak pyskówka. W koncu ruszył, ruszył przed siebie alejką, nie widząc nigdzie Marcela. W dłoni miał masło, ale musiał załatwić cos jeszcze. Przeszedł cały jarmark, wypatrując człowieka od którego dzien wczesniej kupił diable ziele. Gdy go zlokalizowal, podbił i przekazał mu pieniądze Steffena, tym razem chcąc czegoś innego. W krzakach, z dala od wzroku bawiących sie na festiwalu ludzi odebrał od niego wrozkowy pył. Miał starczyć dla pięciu osób. A jak wezmą wiecej? Chyba nic sie nie stanie. Pożegnał go i ruszył w kierunku namiotów. W jednej dłoni trzymał masło, w drugiejniany woreczek. Rozglądając sie za Steffenem i Marcelem przeszedł wzdłuż namiotów i zagwizdał jak kos. Był tu? Czy poszedl na plaze? A Steffen?
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Razem z butelkami przeszedł prosto pod ich namiot, po drodze nikt go nie niepokoił. Pod namiotem zaskamlał na niego Blue - Marcel rzucił mu jedną kiełbasę, którą ten zaczął pałaszować ze smakiem. Wszedł do środka, żeby zabrać resztę butelek.
- Jim! - zawołał jego imię, gdy usłyszał gwizd; mógł przyjść tu bezpiecznie, nikogo tu nie było. - A Steff? Wrócił sam? - Pewnie tak, uciekli mu z widoku. Może to i lepiej, nie będzie wnikał, skąd to wzięli. Otworzył wiśniówkę, biorąc z butelki duży łyk i oddał ją Jimowi. Wcisnął mu do rąk jeszcze jedną butelkę, zamkniętą. Gwizdnął na psidwaka, powinien być z nimi. - Wszystko? Wracamy?
- Jim! - zawołał jego imię, gdy usłyszał gwizd; mógł przyjść tu bezpiecznie, nikogo tu nie było. - A Steff? Wrócił sam? - Pewnie tak, uciekli mu z widoku. Może to i lepiej, nie będzie wnikał, skąd to wzięli. Otworzył wiśniówkę, biorąc z butelki duży łyk i oddał ją Jimowi. Wcisnął mu do rąk jeszcze jedną butelkę, zamkniętą. Gwizdnął na psidwaka, powinien być z nimi. - Wszystko? Wracamy?
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Wszedł do namiotu, z zaskoczeniem orientując sie, ze Steffena nie było na miejscu.
- A bo ja wiem, został przy straganie? Myślałem, ze szedł-był nawet pewien, widział jak odchodził na bok z ta dziewczyna. - Poszedł z ta niunią, od tej baby ryczącej. Widziałeś? - Tak sadził, ale dokąd poszli to juz nie wiedział. Usiadł na ziemi, odłożył masło i wyciągnął rece do Blue, zeby sie z nim pobawić, potarmosić, a potem odebrał butelkę od Marcela, upił łyk. -och, dobre. Mhm - potwierdził zaraz dwukrotnie, ale nje ruszył sie z miejsca. - patrz co mam - rzucił mu woreczek.
- A bo ja wiem, został przy straganie? Myślałem, ze szedł-był nawet pewien, widział jak odchodził na bok z ta dziewczyna. - Poszedł z ta niunią, od tej baby ryczącej. Widziałeś? - Tak sadził, ale dokąd poszli to juz nie wiedział. Usiadł na ziemi, odłożył masło i wyciągnął rece do Blue, zeby sie z nim pobawić, potarmosić, a potem odebrał butelkę od Marcela, upił łyk. -och, dobre. Mhm - potwierdził zaraz dwukrotnie, ale nje ruszył sie z miejsca. - patrz co mam - rzucił mu woreczek.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Może znajdą chleb - rzucił, nie wiedząc, czego Steffen mógł chcieć od tej dziewczyny. Nie zwrócił na nich uwagi. Chwycił woreczek, który rzucił mu Jim, początkowo nie rozpoznając zawartości, dopiero kiedy go rozchylił i dokładnie się przyjrzał. Roześmiał się na głos. - Poważnie? - Potrafił rozpoznać, czym była zawartość, ale nigdy wcześniej jej nie próbował. To chyba była dobra noc na to. Odkleił z trzymanej przez Jima butelki etykietę, zwijając ją w rulon. - Ile to porcji? - zapytał z zawahaniem, nabierając rulonem taką część, jaką mu podał. Mniej więcej. A potem podsunął rulon - razem z pyłem - pod nos Jima. - Dawaj - rzucił bez zawahania.
1 - trochę mniej
2 - dość trafnie
3 - trochę za dużo
1 - trochę mniej
2 - dość trafnie
3 - trochę za dużo
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 2
'k3' : 2
-Moze - wzruszył ramionami. Pociągając jeszcze alkoholu z butelki. Powinni juz wracać, chwile ich nie było. Zrobił jeszcze jeden łyk nim Marcel zorientował sie, co kupił, a potem podał mu butelkę. Gdy przyjaciel sie zaśmiał, uniósł na niego wzrok i zrobił to samo. - Ponoć będziemy sie po tym dobrze bawic. Jeśli wcisnął mi kit to jutro go znajdę i zareklamuje ten proszek. - spoglądało Blue za uchem, patrząc na przygotowania kumpla. - Piec ponoć . - Dało sie to tak odmierzyć? Na oko? Pochylił sie, kiedy Marcel podsunął mu rulon. Raz sie, kurwa, zyje. Cokolwiek to nie jest, zrobią to. Nie było lepszej nocy na to, potrzebowali tego. Przystawił rulon do nosa, nie wiedząc do końca czy wystarczyło to wciągnąć czy zrobic cos wiecej. Wciągnął. Odchylił głowę w tyl, bo strasznie dziwne odczucie przepłynęło mu przez nos prosto do głowy. Był pewien, ze miał to w głowie. -Whoa! Wow, och. - Siaknal nosem jesscze i wziął od Marcela woreczek i rulon, robiąc to samo dla przyjaciela. Spróbował nabrać odpowiednia ilosc proszku dla niego, jeszcze cztery porcje.
Gdzie Steff?
-Wciahaj. Raz dwa.
Gdzie Steff?
-Wciahaj. Raz dwa.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
Ostatnio zmieniony przez James Doe dnia 31.10.23 7:26, w całości zmieniany 1 raz
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 1
'k3' : 1
Steffen wycofał się z rozmowy z niemiłą babą, bo dostrzegł jak Jenny puszcza do niego perskie oko. Dyskretnie ruszył za dziewczyną, zastanawiajac sie czy pokaże mu droge do uzdrowiciela czy coś innego.
-Cześć! - usmiechnal sie, doganiajac ją. -Masz bardzo ładna spodnice. Żółty ci pasuje. - i miała wredną mamę, ale to chyba nie jej wina. -Twoja mama uważa mnie za…niebezpiecznego? - zawiesił głos i odgarnal z czola wilgotne włosy. Lekko sie skręciły przy tej pogodzie.
-Cześć! - usmiechnal sie, doganiajac ją. -Masz bardzo ładna spodnice. Żółty ci pasuje. - i miała wredną mamę, ale to chyba nie jej wina. -Twoja mama uważa mnie za…niebezpiecznego? - zawiesił głos i odgarnal z czola wilgotne włosy. Lekko sie skręciły przy tej pogodzie.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Błyszczącym wzrokiem patrzył na Jima jako pierwszego kosztującego zakazanych rozrywek, bez zawahania zrobił to samo chwilę później - pociągnął proszek, kręcił się w nosie, drapał, osadzał się na gardle; zdusił kichnięcie, zakasłał raz, może dwa, czując dziwne otumanienie. Uniósł spojrzenie ku górze, mrugając kilka razy, gdy na oczach pojawiła się dziwna suchość. Efekty jeszcze nie nadeszły, słyszał rozgniewane szczekanie Blue, który prychnął z niezadowoleniem na nich obu, ale Marcel się tylko zaśmiał. - Czujesz coś? - spytał, on nie czuł, chyba, choć towarzyszył mu nieco większy entuzjazm. - To ten sam, co od diablego? Widziałem go parę razy przy dokach. Kiedyś siedział w Parszywym, zanim... - Czy wszystko będzie mu teraz przypominało o niej? - Chodźmy już - mruknął, zabierając mu butelkę, żeby pociągnąć z niej głębszy łyk.
- Dziękuję! - zawołała dziewczyna do Steffena, oblewając się szkarłatnym rumieńcem, okrągłe, błyszczące oczy wpatrywały się w niego z zafascynowaniem - Moja mamcia jest nerwowa, bo tatko przepił całą wypłatę. Naprawdę ocaliłeś dziewczyny przed tym nagabywaczem? - zapytała z uśmiechem. - Jestem Jenny - przedstawiła się, nie zatrzymując się w swojej wędrówce wcale - skocznym krokiem zboczyła na bok, do lasu.
- Dziękuję! - zawołała dziewczyna do Steffena, oblewając się szkarłatnym rumieńcem, okrągłe, błyszczące oczy wpatrywały się w niego z zafascynowaniem - Moja mamcia jest nerwowa, bo tatko przepił całą wypłatę. Naprawdę ocaliłeś dziewczyny przed tym nagabywaczem? - zapytała z uśmiechem. - Jestem Jenny - przedstawiła się, nie zatrzymując się w swojej wędrówce wcale - skocznym krokiem zboczyła na bok, do lasu.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Jak ładnie się rumieniła! I jakie ładne miała oczy, zielone, zupełnie jak...
...nie, nie będzie o niej myślał. Ona była tam, a Jenny - tu. I spoglądała na niego jak na bohatera.
-Ojej! To czemu twoja mama nie trzyma kasy? - zapytał, bo był zwolennikiem walki o równouprawnienie ekonomiczne kobiet. Jego mama trzymała całą, bo tata był roztargniony. -Moja mama trzyma całą, bo tatko bywa roztargniony. - tęsknił za nimi. I za B...
Za nimi.
-Naprawdę! - wypiął dumnie pierś, choć poczuł ukłucie winy za to bezczelne kłamstwo. Nie, nie bezczelne. Kiedyś ocalił Hannah przed szalonym, morderczym lordem. To się na pewno liczyło do praw do chwalenia się przez wieki. -Pobiłem się z nim, a dziewczyny uciekły. - rozwinął myśl. -Gdzie idziemy? - zainteresował się, podążając za Jenny ja zahipnotyzowany, wpatrzony w jej jasne włosy. -Wiem, znaczy słyszałem, znaczy mama tak do Ciebie mówiła. Ładne. To zdrobnienie? Ja jestem Steff, to skrót od Steffen.
...nie, nie będzie o niej myślał. Ona była tam, a Jenny - tu. I spoglądała na niego jak na bohatera.
-Ojej! To czemu twoja mama nie trzyma kasy? - zapytał, bo był zwolennikiem walki o równouprawnienie ekonomiczne kobiet. Jego mama trzymała całą, bo tata był roztargniony. -Moja mama trzyma całą, bo tatko bywa roztargniony. - tęsknił za nimi. I za B...
Za nimi.
-Naprawdę! - wypiął dumnie pierś, choć poczuł ukłucie winy za to bezczelne kłamstwo. Nie, nie bezczelne. Kiedyś ocalił Hannah przed szalonym, morderczym lordem. To się na pewno liczyło do praw do chwalenia się przez wieki. -Pobiłem się z nim, a dziewczyny uciekły. - rozwinął myśl. -Gdzie idziemy? - zainteresował się, podążając za Jenny ja zahipnotyzowany, wpatrzony w jej jasne włosy. -Wiem, znaczy słyszałem, znaczy mama tak do Ciebie mówiła. Ładne. To zdrobnienie? Ja jestem Steff, to skrót od Steffen.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
— Nie, nic, a ty? — zaprzeczył od razu, spoglądając na Marcela. — Gówno jakieś, może trzeba więcej jednak — mruknął, sięgając dłonią do nosa i podrapał się po jego grzbiecie. — Zanim? — Podniósł wzrok na Marcela w mig łapiąc do czego pił. Tania, pusta lafirynda. — Zanim twój stary próbował przykozaczyć? Cuchnąłem rybami przez tydzień, szlag — mruknął. Wtedy, po tamtej legilimencji gdy dochodził do siebie w portowym mieszkaniu wróciła Eve. Marcel ją znalazł. Z zaskoczeniem przywołał przed oczy jej zaskoczenie, gdy go zobaczyła, teraz już rozumiał. Nie była zaskoczona jego stanem, nie chciała go tam widzieć. Popatrzył na Marcela z butelką w dłoni i zmrużył oczy. — Po tym wszystkim powinienem cię tu zostawić, stary, ale nie mogę, tak cię kocham — mruknął i uśmiechnął się powoli. Kąciki ust wyciągnęły mu się szeroko, aż do policzków. — Komu w drogę temu diable ziele! — Wyciągnął rękę, by kumpel mu pomógł się podnieść, a kiedy już stał, schylił się po masło. — Kiełby bierz — wskazał mu koszule. Bimber już miał. Wziął drugą butelkę cytrynówki i wyszedł z namiotu.
| rzucamy na skutki:
1 - przekrwione oczy
2 - krew z nosa
3 - przekrwione oczy i krew z nosa
| rzucamy na skutki:
1 - przekrwione oczy
2 - krew z nosa
3 - przekrwione oczy i krew z nosa
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 1
'k3' : 1
- Może słabej jakości. Bierzemy więcej? Po pół, dalej, spróbujemy - mówił szybciej, niż zwykle, to pewnie dlatego, że nie mógł się doczekać działania, którego nie widział. Świat zwalniał, a on przyśpieszał. Musiał wziąć tego więcej, żeby świat za nim nadążył. - Przecież to nie może nie dawać efektu - zauważył trzeźwo, podając Jimowi jeszcze pół porcji. - Sztachnij się i powiedz teraz - zaproponował. Zaśmiał się, trochę naciąganie, a trochę drwiąco, wdzięczny za oderwanie myśli od Celine. - Mój stary to taki kozak tylko wtedy kiedy ma za sobą sztab sługusów. Złapiemy go kiedyś samego, opowiadałem ci jak Zlata do mnie przyszła? Chciała mu łeb okręcić, obiecałem, że jej pomogę się do niego włamać. Ale cwany lis schował się do nory, jego dom nagle zniknął. Z miasta i z mapy. Cykor pieprzony. Te ryby, przez tydzień mnie ganiali pod prysznic na Arenie - zaśmiał się, bo ostatecznie mogli skończyć znacznie gorzej, niż w tamtych cuchnących beczkach. - Nie zostawiaj mnie - odparł, mniej pewnie. Mógłby? - Nigdy - poprosił, oddając mu butelkę z wiśniówką.
- Kiełby, masło, bimber... Blue - gwizdnął na psa - Spadamy
Jenny zachichotała perliście, trzepocząc rzęsami.
- Mamcia trzyma pieniądze, ale tatko wykrada, kiedy chce pić. Dlatego potem się kłócą. Ale nie chcę o nich rozmawiać, to... smutne. A dzisiaj jest wesoło. Masz swoją Caer, Steff? - spytała niewinnie, zalotnie unosząc kąciki ust. - Jesteś taki odważny! - westchnęła z zachwytem. - Jennifer, ale wszyscy mówią do mnie Jenny - Przekrzywiła głowę na bok, wdzęcznie ściągając razem ramiona, jej pełna pierś wydała się teraz pełniejsza, zakryta materiałem białej bluzeczki o głębszym wycięciu. Sięgnęła dłoni Steffena i pociągnęła go na łąkę w głębi lasu. - Słyszysz? To chyba sowa... Za dnia słucham tu śpiewu ptaków, ale nocą... Nocą jest czasem trochę strasznie - szepnęła, podchodząc bliżej niego, jak dobrze, że obok był bohater.
- Kiełby, masło, bimber... Blue - gwizdnął na psa - Spadamy
Jenny zachichotała perliście, trzepocząc rzęsami.
- Mamcia trzyma pieniądze, ale tatko wykrada, kiedy chce pić. Dlatego potem się kłócą. Ale nie chcę o nich rozmawiać, to... smutne. A dzisiaj jest wesoło. Masz swoją Caer, Steff? - spytała niewinnie, zalotnie unosząc kąciki ust. - Jesteś taki odważny! - westchnęła z zachwytem. - Jennifer, ale wszyscy mówią do mnie Jenny - Przekrzywiła głowę na bok, wdzęcznie ściągając razem ramiona, jej pełna pierś wydała się teraz pełniejsza, zakryta materiałem białej bluzeczki o głębszym wycięciu. Sięgnęła dłoni Steffena i pociągnęła go na łąkę w głębi lasu. - Słyszysz? To chyba sowa... Za dnia słucham tu śpiewu ptaków, ale nocą... Nocą jest czasem trochę strasznie - szepnęła, podchodząc bliżej niego, jak dobrze, że obok był bohater.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 3
'k3' : 3
04.08.1958 - Wianki
Szybka odpowiedź