Wydarzenia


Ekipa forum
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki
AutorWiadomość
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]28.04.24 1:52
First topic message reminder :

Dom Bathildy Bagshot
Ogród i inne pomieszczenia domu, jeśli potrzeba
23 IX '58Bękarty
Imprezujemy; pijemy, tańczymy, bawimy się (nie próbujemy umierać w żaden sposób)

Szafka zniknięć



I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki - Page 11 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 10:00
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 70, 77

--------------------------------

#2 'k8' : 2, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 10:35
Wciąż kaszląc podniósł dłoń w kierunku Marii, zapewniając ją, że wszystko było w porządku, choć na to nie wyglądał, przeszło mu po chwili.
- Właśnie, Montygon! Jak się ma Montygon? - dopytał, jeszcze wierząc, że kierunek tej paplaniny dało się zmienić. Otworzył oczy szerzej, odruchowo oglądając się przez ramię na budynek domu, gdy temat zszedł jednak na Bibi, która woli Jima.... jak Neala? - Masz piegi - pośpieszył tonem wyjaśnienia do Kerstin, choć skojarzenie z Jimem byłoby absurdalne dla każdego, kto nie rozmawiał z nią kilka godzin temu jak on. - Piegi jak Neala - powtórzył, nie dostrzegając tego, że o wyjaśnienie nikt nie prosił, ani nikt go nie oczekiwał. - I ja - przytaknął głową niechętnie, bo o ile dziewczęce piegi można było uznać za urocze, o tyle samo wydawały się raczej chłopięce niż męskie, a tego żaden młodzian słyszeć nie chce. Pokiwał głową w milczeniu na problemy z opalaniem, którymi nigdy szczególnie się nie przejmował. Przemknął wzrokiem za dłonią Marii, poprawiającą materiał spódnicy na kolanie, myślał o tym, że w tangu mógłby go dotknąć i że w tamtym tangu dotykała się bardzo zmysłowo.
Uniósł na Naelę spojrzenie dopiero, gdy wróciła do tamtej potańcówki, potańcówki, na której się poznali, potańcówki w czasach, kiedy wszystko było jeszcze inne. Kątem oka dostrzegł Jima, ale patrzył na Nealę, z zapałem wychwalającą jego przymioty. Uśmiechał się do niej, maskując zawstydzenie, patrząc jej prosto w oczy, które zaczynały robić się coraz bardziej szkliste i wodniste. Maria słuchała jej z zapartym tchem.
- Księżycem, gwiazdami i słońcem - przytaknął Jimowi na zasłużony toast. Byli najlepsi. Oni wszyscy.  Zaśmiał się, gdy wspomniała o ich kłótni, był wtedy naprawdę wkurzony. O coś, co wciąż bolało niezaleczoną blizną i o coś, czemu Neala nie była wtedy winna. Też to robił, odbijał swoje emocje na innych. Nie spojrzał na Marię, gdy wspomniała o ich spotkaniu. Pomógł jej, ale przy tym zostawił Nealę, Lidds i Eve same. Zabrał Jima od rodziny. Ścisnął na krótko zawieszoną na sobie dłoń Marii, nie mówiąc nic. Uśmiechnął się szeroko, z podziwem, gdy z proszku na jego dłoni nie zostało nic. Powoli oddzielał kolejną porcję, mając ją już przygotowaną, gdy Neala zbliżyła się do Marii.
- Twoja kolej, mała, dawaj - zawołał ją, wyciągając ku niej dłoń z błyszczącym pyłem. - To pomoże - zapewnił ją, chcąc złapać spojrzenie jej oczu. Z pewnością. Z przekonaniem. To na co miało pomóc było tajemnicą, którą dzielili od tamtej rozmowy. - Tango było kozackie - przytaknął Neali, nie przejmując się szczególnie tym, że może wchodził w intymność ich rozmowy, kiedy Neala otworzyłą się prrzed Marią ze swoim żalem.
- Pewnie, że będzie - prychnął w tym czasie na pytanie Maisie o Londyn lekceważąco, tak jakby mówił o tym, czy jutro wzejdzie słońce lub czy rano zapieje kogut, wierzył w to całym sercem. - Urodziłem się tam i spędziłem całe życie, poza paroma latami w Szkocji - Jak oni wszyscy, poza Marią, w Hogwarcie. Mówiła, że wywarł na niej wrażenie, słusznie, bo był piękny. Kochał to miasto całym sercem. Kochał jego tętno, pędzący rytm i odważne dziewczyny na ulicach. Dziś te same ulice śmierdziały śmiercią, dziś pamiętał te same ulice zalane krwią. - Ale kiedyś mój cyrk podróżował, może po wojnie znowu zacznie. - Uśmiechnął się pogodnie do Neali, gdy wspomniała o swojej zaangażowanej rodzinie, czując głęboki podziw i szacunek wobec każdego, kto się w to angażował. - Gwiazdy już miały dość tego, co z nim zrobili i rozwaliły to miejsce. Reszta należy do nas - mówił dalej, równie pogodnie, w oczach błysnął blask idealizmu. - Odbijemy go, a te wszystkie zwyrole zawisną. Jeden po drugim, jak kwiaty na tych krzewach - Kiwnął brodą na pobliskie rośliny. - Z kamieni ich śmiesznych pomników odbudujemy mosty nad Tamizą. Tutaj czuję, że śmierdzą jak tchórze, bo wiedzą, że pewnego dnia, zamiast ognistego warkocza komety, niebo rozświetli blask ognistego ptaka. Ogień feniksa, ciepły jak słońce o poranku. Silniejszy od marzeń i nadziei, karmiony wiarą i determinacją. - Jasny, bezpieczny, dobry. - I wtedy przyjdzie... nowy dzień. - Nowy etap. Nowe życie. Z uśmiechem spojrzał na Nealę, oczekując od niej działania.
- To ci da namiastkę tego uczucia - obiecał.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 12:22
Palił powoli, patrząc prosto w gwiazdy nad ich głowami, spoglądając na Marię, kiedy z dłoni Marcela wciągała wróżkowy pył. Oczy mu się zaświeciły lekko, zmierzył przyjaciela wzrokiem, uśmiechnął się lekko, trochę zaskoczony łatwością z jaką przebrnęła przez to zadanie. Czy Marcel miał wątpliwości? Nie. Nie widział tego w nim. Tak jak każdy potrzebował zabawy, radości, dobrego nastroju. Obrócił głowę podciągając ją wyżej, kiedy Neala znalazła się tuż obok niego, przed Marią. Gdyby obrócił głowę, gdyby patrzył dalej w niebo zapewne widziałby jej rozwiane włosy nad sobą. Trzymał więc podciągnięty kark, z trudem mu się tak zaciągało papierosem. Eve wciąż nie było, zaczynał zakładać, że nie wróci, choć przecież dala mu słowo, że porozmawiają. Przez ognisko spojrzał na plecy Kerstin. Mierzył ją niepewnie wzrokiem, czekał aż przechyli kieliszek. Wydawała się wystraszona, niepewna, patrzyła na nich tak, jakby nigdy sama nie była młoda, nigdy się nie bawiła. Słuchał słów Marcela, wiedział, że były gotów porwać każdego — miał w sobie coś takiego, że kiedy mówił z głębi serca, nie sposób było mu przerwać. Dlatego w to wszedł, wszedł choć początkowo nie był bez wątpliwości. Zanucił pod nosem, z tańczącym w ustach papierosem, melodię, którą śpiewali na Placu Egzekucyjnym. Wtedy, wszyscy, na dachach, gdy tłum poszedł za nimi i serce Londynu rozbrzmiało pieśnią rebelii. Nie planował tego, a zrobiło na nim takie wrażenie, że tamtą pieśń pamiętał dobrze do dziś. Zerknął na niego z błyskiem w oku i poderwał się do siadu. Uniósł brew, a niedopałek papierosa wrzucił do ogniska.
— Kerstin? Lubisz tańczyć? — spytał nagle; ktoś powinien zmyć to złe wrażenie, oczywiście był do tego ostatnią osobą — mimo to, spróbował jako pierwszy. Wstał, mijając Nealę na kolanach, zostawiając ją przy Marii i Marcelu, kiedy wydzielał porcje wróżkowego pyłu. Potrzebował go, ale wróci później — wpierw stanął przed Tonksówną i wyciągnął ku niej dłoń. — Mogę?



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 12:46
Zerknęłam na Marcela kiedy wyjaśniał że o piegi mi chodziło. A o co innego? Ale nie powiedziałam nic na to wracając do monologu, dając mu się porwać jak nurtowi rzeki. Bo wiedziałam jedno na pewno, że przestać nie mogę. Bo jak przstanę, to ten ból który czuje w sobie do reszt mnie pożre. Na chwilę tylko przestałam, kiedy zachwiałam się upadając, ale zaraz znów na nogach byłam. Znaczy kolanach bardziej lecząc te rany Marii. Mówiąc do niej niemal ciągle. Na chwilę tylko milknąc, żeby skupić się na zaklęciach.
- Hm? - wyrwałam się, kiedy Marcel się odezwał. Dłoni miałam w górze wyciągniętą różdżką. Spojrzałam na niego marszcząc brwi. - Nie jestem mała. Znaczy, duża też nie. - odpowiedziałam chowając różdżkę do kieszeni. Zmarszczyłam brwi mocniej. Pomoże? Na co niby. - Nic mi nie jest. - odpowiedziałam mu kłamstwo wierutne, nic mi nie było, nic mi nie będzie. Tylko nic nie wiem i nie rozumiem, to wszystko. Reszta w porządku jest przecież. - Było, no. - potwierdziłam na to tango wracając wzrokiem do Marii. - Gdzie się go nauczyłaś? - zapytałam ją. Ale potem zamilkłam na chwilę słuchając Marcela. Tak było - tak być miało. - Tak będzie. - zgodziłam się, przesuwając się na kolanach tak, by móc spojrzeć na każdego. - Bo wojen nie wygrywa się strachem. A to nie będzie przegrana, póki ktoś nadal wierzyć będzie. Nawet jedna osoba może pozowolić by tlił się płomień. Jedna wystarczy, żeby nie pozwolić mu zgasnąć. Dlatego bardziej niż wcześniej, musimy sobie pomagać, a nie ze sobą walczyć. Bo gdzie zgoda, tam zwycięstwo jest. A wojny wygra się - zacięłam się na chwilę, słysząc padające do piegowatej blondynki pytanie, ale prawie na pewno udało mi się udać, że po prostu musiałam nabrać powietrza - sercem. - potaknęłam głowa. Tak nim właśnie. - Wiary i determinacji czy dnia nowego? - spytałam bez zrozumienia Marcela. - Czuje je całe, to pierwsze, nie potrzebuje namiastki. - co to za lekarstwo było. Na żołądek, na wszystko, na wiarę?


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 13:11
Posłusznie pokazała dłonie Neali, w pijanym skupieniu próbując zapamiętać zaklęcie, jakiego używała. Przyda się na potem, nawet jeżeli jej nie wyszło od razu, nie wydawało się szczególnie trudne. Może kiedyś będzie w stanie jej za tę dobroć odpłacić, bo naprawdę szybko zacierała negatywne wrażenie.
— Bohater — przytaknęła jej, nie spoglądając już na Marcela, tylko na Nelę, która nachyliła się do niej bliżej. Sama odpowiedziała jej tym samym, a słysząc jej dalsze słowa, sama czuła, jak łzy znów zaczynają jej się kręcić w kącikach oczu. Uratowaną już od obtarć dłonią sięgnęła do głowy dziewczyny, gładząc ją po rudych włosach i policzku. — Przepraszam Nela, nie chciałam cię urazić — szepnęła, naprawdę było jej bardzo głupio, nie sądziła, że zostanie tak odebrana. Ale dziewczyny zawsze były wyczulone na swój wygląd, znała to doskonale z autopsji, choć zdążyła pogodzić się z tym, że mogła być najwyżej urocza, nigdy piękna. — Pomyślałam tylko, że mogłoby ci być przykro, gdybym ci nie zaproponowała. Głuptas ze mnie, prawda? — dodała, pochylając lekko głowę w dół, chciała przeczekać tę falę smutku, ale Nela mówiła o tangu, że jej się podobało. Podniosła więc na nią szkliste spojrzenie, nie powstrzymując już szerokiego uśmiechu. — Ty też jesteś spoko. I jak będzie okazja, to jeszcze zatańczymy tango, ale lepsze — może następnym razem się nie wywalą. Jeszcze raz złożyła dłoń na jej policzku. — Dobrze, jak się zezłości, oby tylko później potrafił powiedzieć "przepraszam". Oby nadeszła zgoda — nie wiedziała, że przed nią i właściwie za nią odgrywał się mały dramat, ale na pewno byłaby szczęśliwa, gdyby te słowa — wypowiedziane w kontekście jej trudnych początków z Nealą, mogły pomóc też innym. Dopiero później oderwała od niej swą uwagę, spoglądając na Marcela. Utrzymywała wciąż szeroki uśmiech, zadowolenie biło z niej nawet w chwili, gdy oczy wciąż szkliły się ze wzruszenia. — W Paryżu jest bardzo popularne. Ale nigdy nie marzyłam, by być tancerką — chciała usprawiedliwić swój brak umiejętności, odwołując się do ich rozmowy z pierwszego dnia znajomości. Do tamtego czasu tańczyła właściwie tylko, gdy nikt inny tego nie widział, a w jego towarzystwie (i towarzystwie używek) znajdowała jakoś odwagę, aby robić to przy innych.
Na pytanie Neali o to, gdzie się nauczyła takiego wciągania, zamrugała kilkukrotnie, samej będąc w szoku po tym, jak łatwo to poszło. — Chyba... mam talent? — dziwny był to talent, przyjmowanie sproszkowanego eliksiru, ale zawsze jakiś. Ściśnięcie dłoni ugruntowało ją na powrót w rzeczywistości, choć nie wiedziała, że za jakiś czas ta rzeczywistość przybierze zgoła inne barwy. Teraz jednak słuchała — najpierw Marcela, potem Neali, gdy z takim zaangażowaniem przemawiali o tym, co się stało, co stać się miało. W co wierzyli. Zagryzła wnętrze policzka, byli naprawdę odważni w tym, co mówili. Z każdego słowa spływała wiara, pewność, że kiedyś wszystko się dla nich odwróci, a ona — z lękiem skumulowanego przez całe życie słabszego, który chodzić musiał za silniejszymi — zdawała sobie sprawę, że mieli rację. Wojen nie wygrywało się strachem. Należało mieć nadzieję. Jeszcze mocniej uderzyła w nią świadomość tego, z kim przystawała Elvira. Że miała znajomych w kręgach Śmierciożerców, cholera, wspominali ją nawet w gazecie, jako odznaczoną. Dreszcz przeszedł po jej plecach — miałaby zawisnąć? A pani Cassandra, jej mąż? Byli dla niej mili, pani Cassandra i Elvira dobre i opiekuńcze. Serce zabiło w piersi mocniej, wróciły obrazy zniszczonego Londynu, spalonego domu, grobu z białymi kamykami i nóg owiniętych bandażem, podczarodzieje, tym się stała. Ale Marcelowi, Neali, Maisie, Jimowi, nawet Kerrie i Eve, a najgorzej, że Gilly, mogło się stać coś o wiele gorszego. Byli tacy, którzy tracili nawet pokornie spuszczoną głowę. Po omacku, bo starała się patrzeć już na wprost, chciała odnaleźć dłoń Marcela. Ścisnęła ją, mocniej niż wcześniej, strach ochłodził znacząco skórę, nawet zbyt mocno, żeby zrzucić to na wcześniejszą skargę na chłód. Uścisk sprawiał wrażenie naglącego, prosił o pomoc, choć dopiero nucenie Jima sprawiło, że była w stanie nabrać oddech, zwrócić się do przemawiających wcześniej Neali i Marcela.
— A... A co jeżeli ktoś... Naprawdę się boi? — zapytała, w teorii chcąc brzmieć czysto teoretycznie, lecz nie trzeba było być ani spostrzegawczym, ani trzeźwym, by wiedzieć, że pytała o samą siebie. Bo bała się. Całe życie.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 13:53
Zacisnęła lekko szczęki, gdy Jim zareagował na jej słowa. Przygasła, ale pozycja zadziałała na jej korzyść i pozwoliła to ukryć. Gasł jej entuzjazm i chęci, gasło przekonanie, że powinna to zrobić. Milczała już, nie mając więcej do powiedzenia. Patrzyła na małą, kiedy nie zdecydował się zostać, może i lepiej. Poczekała, aż zostanie sama i zrobiła to, co zamierzała. Przewinęła córeczkę, ale zanim wzięła ją, podeszła jeszcze do komody i otworzyła najniższą szufladę. Przypomniała sobie o czymś, wrzuconym parę miesięcy temu do środka. Wzięła w palce cieniutkie bransoletki, koła pomalowane w kolor mający imitować złoty, ale przy prawdziwym pewnie nigdy nie leżały nawet. Pięć na jeden nadgarstek i pięć na drugi. Nosiła takie dawniej, ale wtedy trochę więcej, by każdemu ruchowi towarzyszył metaliczny, specyficzny dźwięk. Dzisiaj wystarczy tyle. Pogrzebała jeszcze w szufladzie, by wyciągnąć ze środka coś jeszcze, zawinięte w kawałek materiału, chustkę. Uśmiechnęła się, kiedy dzwoneczki już przy lekkim ruchu zabrzęczały znajomo. Dostała je, gdy natrafiła na tabor w pobliżu Doliny, akurat, kiedy jak dziś ona z rodziną świętowali pojawienie się nowej istotki. Dostała od starej cyganki, starszej od jej własnej babci i babci Jamesa, ku pomyślności i na szczęście dla niej oraz małej, która wtedy jeszcze nie była na świecie. Nie planowała ich dziś wyciągać, praktycznie o nich zapomniała, ale to był dobry moment. Zamknęła szufladę i podeszła do łóżka, by ostrożnie zabrać córeczkę. Nie spieszyła się, schodząc na dół. Nie miała pewności czy dobrze robi, wracając tam. Tylko dała słowo Jamesowi i obiecała coś Marcelowi, gdyby nie ci dwaj, chyba odpuściłaby już.
Wchodząc do ogrodu, zacisnęła mocniej palce na pakunku, by dzwoneczki nie niosły głośno dźwięku. Podeszła do wiklinowego kosza, by w tej prowizorycznej kołysce ułożyć maleństwo. Przykryła ją, by nie marzła, ale stąd czuła ciepło ogniska, przy którym byli wszyscy. Romskie dzieci chowało się surowo, bo w takich warunkach później przychodziło im żyć. Większe nie były niańczone, a raczej zostawiane same sobie, chociaż zawsze pod czujnym wzrokiem matek. Djilii nie będzie w tym wyjątkiem. Zbliżyła się do ogniska, przeskakując wzrokiem po każdym i na chwilę zamierając. O tym mówiła Marcelowi, o takich właśnie momentach. Zerknęła na chłopaka, ale umknęła wzrokiem, zanim ich spojrzenia mogły się spotkać. Skupiła się na Neali, słuchając, co ta mówi o wojnie. Cóż, weszły jakieś ciężkie tematy. Bez słowa odwinęła materiał, by wsunąć sobie bransoletki na lewy nadgarstek, tak było łatwiej niż trzymać je w dłoni. Chustkę wsadziła Jamesowi do kieszeni, kiedy go mijała. Była ciekawa czy znajomy dźwięk przyciągnie jego uwagę. Zatrzymała się przy Neali, Marysi i Marcelu, nie podchodziła cicho, bo melodia dzwoneczków zdradzała ją skutecznie. Słuchała wymiany zdań między dziewczynami, przeskakując wzrokiem między nimi, przelotnie zerkając też na Sallowa. Nie wtrącała się, schowała dłonie za sobą.


Learn your place in someone's life,

so you don't overplay your part

Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki - Page 11 74cbcdc4b11ab33c3ec9a669efa5b6c69e202914
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 14:11
- To... może wolisz się tym upudrować? Też spoko - spytał, kiedy Neala odmówiła, odnosząc się do rozmowy dziewczyn o pudrze. Westchnął, bo chyba nie chciała. - Trochę tego, trochę tego. Otuli cię jak ciepłe ramiona, ukołysze jak najpiękniejsza melodia. Zabierze do gwiazd i pozwoli błyszczeć jak one. Otrze łzy, zaprosi do tańca, odpędzi złe myśli. To lek na wszystko, Neala, dobrze działa na różne rany. - Spojrzał na nią porozumiewawczo, raz jeszcze wysuwając ku niej dłoń. - Zaraz to nadrobimy, dobra? Ten taniec - Co ci go odmówiłem. Nie do końca to pamiętał, chodziło o Weymouth? - Miałem wtedy gorszy dzień - rzucił niechętnie, o tym, co zrobił, wiedzieli przecież wszyscy. Oprócz Marii i Eve, które wiedzieć nie musiały. - Daj mi tylko uleczyć siebie i resztę - Pewnie trochę to jeszcze zajmie, wszystkie trzy wyglądały na trudne przeciwniczki. Uśmiechnął się szeroko, słysząc jej słowa, zerkając na Jima, który wygwizdał melodię pieśni niosącej wspomnienia. Spojrzał na niego z rozrzewnieniem, zastanawiając się, czy mógł opowiedzieć tamtą historię, historię starego pomidora, ale Jim mógł za to zawisnąć, a on nie wiedział, na ile mógł ufać każdemu pośród tu zgromadzonych. - Wiara nas ochroni - ze zdecydowaniem zawtórował Neali. Gwizdem dołączył się do ej melodii, gdy poczuł ścisk własnej dłoni i przemknął spojrzeniem na twarz Marii. Stłumił śmiech, jaki naturalnie nasuwał się na myśl o jej naturalnym talencie do wciągania nosem wróżkowego pyłu.
- A kto się dziś nie boi? Wszędzie możesz stracić życie, kiedy nikt go nie szanuje. Ale ten szacunek, szacunek do życia, wyszarpiemy im z zimnych rąk z powrotem. - Mówiła o sobie, czuł to. Była delikatną kruchą dziewczyną, wrażliwą i pełną dobroci. To nie była do końca prawda, co mówiła Neala, że wojnę wygrywało się sercem. Serca na wojnie umierały. Wojnę wygrywały szlachetne serca, które tej śmierci się nie bały. Maria nie musiała przed niczym uciekać, spotkał ją w miejscu i towarzystwie, przy którym nic jej nie groziło. Nie chciał o to pytać przy wszystkich. - Czasem strachu lepiej jest usłuchać - Gdyby Celine nie słuchała strachu, nie zdołałby jej ochronić. - Jesteś odważna. Walczysz o życie tak samo jak Neala - Przeniósł wzrok na drugą z dziewcząt, wybrały tę samą drogę.
Kątem oka widział nadchodzącą Eve, ale na nią nie spojrzał, zamiast tego przenosząc wzrok na Jamesa, na krótko. Powiedziała mu o tym? O siniakach? Czuł się źle, pewien, że o nim rozmawiali. Odeszła od towarzystwa, była zła. Nie powinien był z nią rozmawiać, nie była już jego przyjaciółką. Była żoną jego przyjaciela, mężatką, stateczną Romką, matką. Był jej winien szacunek i dystans.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 14:18
- Też mam piegi - rzekła; od dziecka miała na policzkach i nosku konstelacje drobnych, miodowych piegów, choć z wiekiem i tak trochę mniej niż kiedyś. - I też czasem robię się trochę czerwona jeśli za dużo przebywam w pełnym słońcu. - Ale zwykle nie trwało to bardzo długo, po kilku dniach jej skóra ciemniała. Zawsze latem podczas prac w gospodarstwie łapała trochę jakże plebejskiej opalenizny, ale była prostą dziewczyną ze wsi. Nie musiała wyglądać idealnie.
Słuchała ich słów pochwalających niezwykłą odwagę Marcela. Nie znała go, więc trudno jej było ocenić, na ile są prawdziwe, ale wydawał się w porządku. A to, co sam mówił, zdawało się potwierdzać jego odwagę. Nie każdy miał śmiałość głosić takie słowa, pachnące buntem wobec tych, którzy obecnie sprawowali władzę w większości kraju. W innym miejscu, innym towarzystwie, mogłyby go za takie słowa spotkać poważne kłopoty. Ale tutaj byli sami swoi, prawda? Szlamy, zdrajcy i wyrzutki społeczne.
- Chciałabym po prostu móc iść wszędzie, dokąd chcę, nie musząc się bać, że ktoś skrzywdzi mnie za moje pochodzenie - Nie pragnęła jednak wojny, nie pragnęła rozlewu niczyjej krwi, chciała po prostu żyć, być bezpieczna, funkcjonować normalnie i nie musieć się bać tego, że ktoś postanowi odebrać jej życie tylko dlatego, że urodziła się w rodzinie mugoli. Ale zdawała sobie sprawę, że pewnie nie da się zaprowadzić normalności tak po prostu. Że przecież tamci nie oddadzą władzy pokojowo, nie zrezygnują z nienawistnych poglądów, nie zapałają nagle miłością do szlam i mugoli. Ale mugole też nie byli lepsi, bo kiedy się rodziła, też podobno prowadzili wojnę. Może taka była przypadłość ludzi, magicznych i nie, że dążyli do konfliktu i podziałów zamiast żyć w zgodzie. Nie rozumiała tego, bo sama zawsze była pokojowo usposobiona, unikała wszelkich konfliktów i wolała żyć z innymi w zgodzie, lub unikać ich, jeśli zgoda była niemożliwa.
Chciała jednak podzielać optymizm Marcela i Neali. Wierzyć w pozytywne zakończenie, w to, że pewnego dnia będzie normalnie, ale wolała nie poświęcać zbyt wiele myśli temu, co jeszcze wydarzy się po drodze, zanim nadejdzie ten upragniony pokój. Ale nadzieję można było mieć zawsze. I miała ją. Pragnęła wierzyć, że pewnego dnia doczeka lepszych czasów, w których będzie mogła być pełnoprawną częścią społeczeństwa, a nie wyrzutkiem.
- Ja też się boję, Mario... - przyznała cicho, słysząc wyznanie blondynki. Oczywiście, że się bała. Była tylko młodą dziewczyną, nie potrafiła walczyć, przerażała ją wszelka przemoc. Pewnie nie bez powodu Tiara wysłała ją do Hufflepuffu, a nie tak jak resztę magicznych Moore'ów do Gryffindoru. Nie była tak odważna jak oni, brawura była jej obca, zawsze była raczej ostrożna i zachowawcza.
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 15:47
- Było że to zrobiłaś. - wzruszyłam ramionami. - Ale to nic już. - zgodziłam się. Bo rozwiało się to gdzieś przy tym tangu i tragediach większych niż ten puder cały. Maria była miła. Więc jej uwierzyłam że nie chciała źle tylko tak wyszło. - Dobra. - zgodziłam się z nią chętnie. - Oby. - zgodziłam, ale coś zakuło mnie w sercu. Zerknęłam na Jima mimowolnie ale wzrok odwróciłam zaraz na Marcela. Zmrużyłam oczy marszcząc brwi żeby rzucić naburmuszone spojrzenie Marcelowi. - Nie dzięki. - powiedziałam, na te pudrowanie całe. Niezabawne, Marcel. A potem kiedy po tym wciągnięciu Maria o talencie mówiła przez chwilę na nią patrzyłam by zaśmiać się zaraz. - Do tanga na pewno! - zgodziłam się bez dwóch zdań miała. A potem spojrzałam znów na Marcela. Jakiś proszek, jak ramiona? Uniosłam brwi wyżej. Zerknęłam w górę na gwiazdy. Jedna z brwi mi drgnęła. Lek na wszystko? Nie istniał taki. Wiedziałam to na pewno. Tej mojej nic nie było w stanie złatać tak czy siak. Spojrzałam na jego rękę, a potem na niego. - Dobra. - zgodziłam się, na ten taniec. Ale nie nachyliłam się po ten magiczny lek. - Nie jestem chora. - powiedziałam do niego upierając się przy swoim. Nic mi nie było, wszystko było okej. Nie potrzebowałam żadnych ramion. Żadnego błyszczenia też nie, bo i dla kogo nie było. Nie płakałam przecież, teraz, na razie przynajmniej a z proszkiem musiało się jakoś dzinie tańczyć. Myśli miałam zawsze katastrowalnie złe, nawykłam już do nich. - To nic, każdy czasem ma. - powiedziałam tylko wzruszając ramionami. - Dobra, to lecz, uzdrowicielu. - pozwoliłam, ale mnie nie trzeba było leczyć. Nie byłam chora, byłam zraniona. Na to co mi było, lekarstwa nie było.
- No i bać się to nic złego przecież. - powiedziałam Marii. - Każdy się boi. Ja na przykład Pana Lasu najbardziej. - przyznałam wzdrygając się mimowolnie. - Nie umiem nic zrobić, tylko stać i bać się właśnie. Każdy czasem wątpi. Każdy traci nadzieje. Dlatego z kimś jesteśmy silniejsi. Sami - zawodni. Bo wtedy, wtedy kiedy wszystko jest szare, kiedy brakuje promieni, wtedy znajdzie się ktoś, kto wyciągnie do ciebie rękę. - teatralnie wyciągnęłam swoją do niej. - Wszyscy walczymy. - zgodziłam się z Marcelem. - Każdy tak jak może i każdy tak jak umie. O i dla siebie. - bo w to wierzyłam, że każdy próbował to zrobić. Czasem lepiej czasem gorzej. Ruch za mną przyciągnął moje spojrzenie, tęczówki zawiesiły się na Eve - tak, ona pewnie też.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 15:56
Uniósł wyżej brwi zaskoczony.
- Cykasz się! - odkrył i zrozumiał w końcu.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 15:59
- Nie cykam. - zaprzeczyłam od razu, czego miałam, lekarstwa?


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 16:00
- Nie weźmiesz, bo się cykasz - wytłumaczył cierpliwie.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 16:01
Dalsze słowa Marcela jeszcze bardziej popędziły jej myśli, w kierunku, którego się nie spodziewała. Elvira miała w piwnicy prosektorium, zajmowała się krojeniem zmarłych, bezcześciła ich zwłoki, nawet jeżeli robiła to w imieniu nauki. To budziło w Marii niechęć, starała się ignorować ten element życia kuzynki, ale czy można było nazywać się dobrym człowiekiem, jeżeli ignorowało się zło, nie próbowało nawet przeciwstawić? Pamiętała strach, który czuła, gdy po raz pierwszy po powrocie ze szkoły stanęła w Londynie, gdy ojciec opowiadał jej o banitach, których twarze uwiecznione na plakatach widniały na każdym murze w mieście. A potem uratował ją od złego jeden z nich, auror, pokazał, że nie byli wcale tacy źli. Bo ostatecznie nie bała się ani go, ani świetlistego wilka. Bała się rozmywającej się w czarnej mgle Deirdre Mericourt, ofiary z krwi, którą rościła sobie bezwstydnie, krwi wypływającej z oczu, nosa i uszu. Bała się czarnej magii, której na świecie było tak dużo, że nie mogli tego wytrzymać, że musiała spaść kometa. Natura zawsze szukała balansu, powinna się jej słuchać. Iść za harmonią. Bo Marcel miał rację w tym, że należało odzyskać szacunek do życia.
Spojrzała na Maisie, która też podzieliła się swoim strachem, następnie znów przeniosła spojrzenie na Marcela, uścisk na dłoni poluźnił się nieco, drugą ręką ścisnęła materiał spódnicy sukienki, marszcząc przy tym brwi.
— Ale ja nie chcę się bać — wypuściła z siebie wreszcie, z trudem, jakby dochodziła do tej konkluzji przez całe swoje życie. — Chociaż poeci twierdzą, że odważny potrafi być tylko ten, który się boi — dodała, chyba na swoje usprawiedliwienie, a może po to, by jakoś łatwiej było jej dorównać Neali. Neali, która miała swoje zdanie i potrafiła krzyczeć, musiała być odważna. Odważniejsza od niej. Spojrzała na dziewczynę, była chyba od niej młodsza, a i tak umiała już wiele. Na pewno dojdzie daleko i osiągnie jeszcze więcej. Zresztą, już mówiła mądrze. Posłała jej uśmiech, nieco zawstydzony i niezręczny. Dopiero po chwili, gdy przeanalizowała jej wypowiedź jeszcze raz, wyprostowała plecy. — Musisz poznać Panią Jeziora. Ona... Ona pomogła mi z pewnym strachem — Pan Lasu, Pani Jeziora. Neala musiała mieć pecha, że trafiła akurat na niego. Musiała pamiętać, żeby podpytać się jeszcze raz o to zaklęcie, które rzuciła na jej ręce. Ale w tej samej chwili, może przez tę atmosferę strachu, napięła się raz jeszcze, zwracając wzrok w stronę, z którego nadchodził dźwięk. Eve. Stanęła przy nich i nic nie mówiła. Sama Maria pochyliła głowę, znów czując ukłucie pod sercem. Zagryzła dolną wargę, mogłaby się chociaż odezwać. Zwróciła twarz w kierunku Marcela i Neali, właśnie przed chwilą rozmawiali o strachu, a teraz...


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 16:08
- Oh na Merlina, nie wezmę bo nic mi nie jest. Odczepisz się ode mnie? - co mu tak zależało? Zmarszczyłam brwi mocniej.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]20.05.24 18:11
Przyszli z Bellą trzymając się za ręce. Steff zdążył nieco otrzeźwieć, otumaniony nietrzeźwością zupełnie innego rodzaju. Wydarzenia spod Szczurzej Jamy, do niedawna szokujące (serce zatrzymało mu się na kilka chwil, gdy pomyślał, że Bella mogłaby już spodziewać się dziecka — a ledwo zdążyła sprostować, że nie, a on to przeprocesować, Neala uderzyła Jima!!! Czy to stało się naprawdę?), zeszły na drugi plan w obliczu silniejszych bodźców. Przez chwilę podążali za Nealą. Steff gotów był jej pomóc nieść gramofon, ale rzuciła zaklęcie zanim to zrobił i po chwili namysłu postanowił jej nie przeszkadzać. A potem... potem minęli urocze miejsce, kojarzące się z niewinną przeszłością, z pierwszymi pocałunkami wykradanymi jej w Dolinie, gdy jeszcze byli zaręczeni. Spodziewał się, że drzewa będą zniszczone po Nocy Tysiąca Gwiazd, ale zagajnik ocalał. Złapał Bellę za dłoń, zwrócił jej na to uwagę, zboczyli na chwilę z drogi...

...nie wiedział, ile czasu minęło, bo szczęśliwi czasu nie liczą, ale ostatecznie dotarli do ogrodu.
-Uważaj pod nogi. - szarmancko odgrodził Bellę od rzygowin przy furtce, czy to Jim i Marcel przesadzili z piciem? Mieli przecież mocne żołądki. Miał nadzieję, że nie zauważyła.
- Hej, Eve! Gratulujemyprzepraszamyzaspóźnieniegdziemała? Taksięcieszymy! - to ją dojrzał jako pierwszą i powitał na jednym wydechu (niechcący niwecząc jej szanse na słuchanie reszty w milczeniu). Spóźnienia nie usprawiedliwił, bo nie wiedział jak.
Uśmiechał się od ucha do ucha i miał niedopiętą koszulę i był nieco zziajany, a włosy miał nieułożone.
Poszukał wzrokiem Jima, najpierw odnalazł wzrokiem Marcela, próbował spojrzeć na niego radośnie i porozumiewawczo, ale w zamian zobaczył pyłek w jego rękach. Oferował go Neali? - Zostało wam z Fest...? - zdziwił się, ale urwał, bo obok stała Bella i pomimo buzującej we krwi adrenaliny miał na tyle przytomności, by nie przyznawać się jej, że to brał. - ...zostało wam dużo energii w tak fantastyczną pogodę? - poprawił się, zmieniając sens zdania i temat.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen

Strona 11 z 37 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 24 ... 37  Next

23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach