Wydarzenia


Ekipa forum
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki
AutorWiadomość
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]28.04.24 1:52
First topic message reminder :

Dom Bathildy Bagshot
Ogród i inne pomieszczenia domu, jeśli potrzeba
23 IX '58Bękarty
Imprezujemy; pijemy, tańczymy, bawimy się (nie próbujemy umierać w żaden sposób)

Szafka zniknięć



I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki - Page 16 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]22.05.24 21:28
Kiedy podszedł do stołu, zacisnął dłonie w pieści i wsparł sie nimi o jego blat. Rozglądał sie za miskami, ale tak zupełnie bez sensu głownie przemykając wzrokiem po stole. Nie słyszał kroków, dopiero poczuł reke na ramieniu i westchnął cieżko. Milczał chwile, ale nie dlatego, ze sie zastanawiał. Widząc jej rozchylone ramiona obrócił sie i objął ja bez słowa, za szyje i ramiona, a ze była niższa ona musiała objąć go w pasie. Oddychał powoli, nie wiedział co myslec i nie wiedział co robic za bardzo. Słuchał jej relacji, szybkiego oddechu, czuł pewność jej ruchów zapewnię spowodowana wciąż krążącymi narkotykami we krwi.
- Dobrze sie czujesz? - spytał w odpowiedzi na jej relacje. Nad reszta myslal, śle nie wiedział czego chciał i nie wiedział, co mogłaby zrobic.



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]22.05.24 21:38
Widok krwi nie ruszał jej już tak, jak kiedyś. Dawno temu, zanim bracia i James przyzwyczaili ją do widoku szkarłatu na skórze, świeżo płynącego, ale i już zaschniętego na materiałach, ciele. Może to ratowało jej życie niezliczoną ilość razy, gdy patrzyła na własną krew i nie robiło jej się słabo. Teraz za to patrzyła na Marysię, szybko oceniając, co się działo. Złapała jeszcze jedną szmatkę i wsadziła pod lecącą zimną wodę, aby zmoczyć całkiem. Wycisnęła ją na tyle, na ile się dało jedna ręką. Nie podała dziewczynie, tylko zarzuciła na swoje ramię, ignorując, że zmoczy materiał sukienki.
- Chodź do salonu.- poprosiła ją i łapiąc za dłoń, pociągnęła powoli. Widziała jej przekrwione oczy, co zmartwiło ją tylko bardziej. Prawie obiecała sobie, że nakopie Marcelowi i Jamesowi za ich durny pomysł, bo nie wierzyła, że Marcel sam wpadły na to, aby zacząć wciągać pył i dzielić go między wszystkich. Ułożyła córkę na sofie, a obok posadziła Marysię. Składając szybko namoczoną ścierkę, ułożyła na karku dziewczyny i usiadła naprzeciwko niej na ławie.
- Pochyl się do przodu i oprzyj czołem o moje ramię.- głos miała cichy, kojący. Pamiętała, jak babcia powtarzała jej, żeby nie pozwalać kłaść się, gdy leci krew z nosa.- No śmiało, promyczku.- szepnęła czule i posłała jej delikatny uśmiech.


Learn your place in someone's life,

so you don't overplay your part

Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki - Page 16 74cbcdc4b11ab33c3ec9a669efa5b6c69e202914
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]22.05.24 21:45
Powoli uniósł ramiona, odwzajemniając jej uścisk, oplatając ją nimi powoli, szczelnie, z ciepłem, które chciał jej teraz dać. Serce mu pękało, kiedy na nią patrzył, była taka przerażona, jej warga wciąż drżała.
- Co? Przestań, Kerrie, to nie twoja wina. To... właściwie nie wiem co - Pokręcił głową ze zrezygnowaniem. - Fajnie, że przyszłaś - Wywołała popłoch, byli przerażeni. Zaczęła mówić coś o swoim bracie. Pewnie lepiej byłoby, gdyby nie przychodziła, ale nie powiedziałby jej tego prosto w oczy. Naprawdę współczuł jej tego, co wydarzyło się przed chwilą. Być może gdyby rozmowa potoczyła się w innym tonie, współczułby też Belli, ale po tym, o co oskarżony został Jim, nie potrafił jej współczuć. - Świętujemy dziś urodziny Gilly. Mam nadzieję, że to nie jest wróżba na resztę jej życia - rzucił ponuro. Steffen przesadził, ale sam też się nie popisał.
- Co podałem? - spytał, początkowo nie rozumiejąc; że Jim musiał tak nazwać pył, dotarło do niego dopiero po chwili. Chrzanić to, gorzej i tak już nie będzie. W dupie już miał wszystko. - Bo jestem durniem. Skończonym idiotą - przyznał, nie patrząc jej w oczy. - Nie pomyślałem, że... że coś może się stać. Że nie powinienem. Po nim wszystko wygląda trochę inaczej. Lepiej. I wierzyłem, że wszyscy poczujemy się lepiej. Przepraszam. Nie wiedziałem, że tak źle to znosisz. - Nie znał się na tym. Ani na eliksirach ani na mugolach. - Chciałem dobrze. - Teraz, kiedy już wytrzeźwiał, zastanawiał się nad tym, co mogło stać się z Kerrie, gdyby faktycznie wciągnęła ten pył nosem. Była niemagiczna. Na Nealę zadziałało mocno, co byłoby z nią? Czy mógł naprawdę wyrządzić jej krzywdę? - Chyba jest okej - rzucił, spoglądając na Nealę, która dołączyła do Jima. - Ale... wydaje mi się, że Maria poczuła się gorzej. Spojrzysz na nią? - poprosił, bez przekonania, niepewnie unosząc ku niej spojrzenie. - Jest w środku - podsunął, Eve już do niej poszła. Może wszyscy powinni już zebrać się do środka.
- Lenora zabierze list, to żaden problem. Jeśli chcesz, wezmę miotłę i cię odwiozę. Będziesz musiała mną tylko pokierować. - Nie wiedział, gdzie mieszkała, ale latał wystarczająco dobrze, żeby sobie z tym poradzić. Sprzątaniem... ktoś się zajmie.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali



Ostatnio zmieniony przez Marcelius Sallow dnia 22.05.24 22:27, w całości zmieniany 1 raz
Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]22.05.24 21:54
Nie czekałam oplatając go rękami, splatając dłonie za nim, ale nie potrafiąc się zamknąć mimo wszystko. Bo byłam sobą, czy bo nie pozwalało mi to lekarstwo, czy wina, a może radość nie byłam pewna. - Na ciele czy na duchu? - zapytałam od razu, ale nie poczekałam na odpowiedź od razu zdając relacje. - Na ciele dobrze, jakby coś. Lekko. Trochę zmęczona jestem. Może bardzo. Bardziej? - nie byłam pewna - Ale to nic. Nieważne. To pewnie przez to tango. - nie mówiłam głośno i nie tak szybko. - Na duchu ciężej. Tak myślę, że powinnam przeprosić. Znaczy od razu. Albo lepiej wyjaśnić wszystko, ale tym razem lepiej nie mogę. I że nie obrażać się, ale nie chciałam żebyś widział jak… No i nie powinnam wychodzić na noc, Brendan byłby mną zawiedziony. I że trochę rzeczywiście jak mówiłam Marcelowi, gdzie jestem to się wali wszystko. Może mnie w wieży powinni zamknąć. - zastanowiłam się, spoglądając w górę, na gwiazdy, żartowałam, ale tylko trochę. - Tak wiesz, żebym nie stwarzała zagrożeń dla innych wokół. Takiej gdzieś w środku lasu. Będziesz musiał wtedy wlecieć od góry - ale od czego są miotły - pokonać smoka czy coś. - zamilkłam na chwilę. - Ale jestem, jakby coś. Gdybyś chciał… wiesz. - pogadać, pomilczeć, bez znaczenia. Palce przesunęły się po bransoletce.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]22.05.24 22:35
Nie zdążył jej odpowiedzieć i chyba był wdzięczny, ze nie czekała, tylko mówiła dalej. W tej jej paplaninie miał czas zebrać własne mysli, słuchał jej jednym uchem, troche myśląc o tym, czy jednak za Steffenem powinien pójść by strzelić mu gonga, ale ostatecznie nie miał na to siły tez.
- To ja powinienem cię przeprosić, zachowywałem sie jak fiut- westchnął i odchylił głowę do tylu z zamkniętymi oczami a potem wypuścił ja z objęć i położył jej dłonie na ramionach. - To nie przez ciebie sie wali wszystko, Neala. To po prostu… Nie wiem. - Urwał i uśmiechnął sie powoli. - Ten smok to na ciebie a nie na rycerza, co nie? Dzięki.  - Pokiwał głowa, ale nie chciał o tym teraz rozmawiac. Nie wiedział co sie wlasciwie stało a co dopiero jak to ubrać w słowa. - Chcesz gulaszu? Obiecałem Kerstin i Marcelowi ze im przyniosę.



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa


Ostatnio zmieniony przez James Doe dnia 22.05.24 23:43, w całości zmieniany 1 raz
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]22.05.24 23:20
Maisie beztrosko tańczyła sobie z Eve, a przez to, że były blisko gramofonu, muzyka zagłuszała odgłosy rozmowy Jima, Steffena, Kerrie i Marcela, i pozostawała w błogiej nieświadomości ich sprzeczki. Kiedy akurat w tańcu obracała się w ich stronę, mogła domyślić się, że o czymś bardzo intensywnie rozmawiali, ale o czym, tego nie wiedziała. Wielu rzeczy nie była do końca świadoma, ale wszyscy tutaj wydawali jej się mili i normalni, na tyle, że mimo swojej mugolskiej krwi czuła się wśród nich bezpiecznie. Naprawdę nie sądziła, by Eve zaprosiła kogokolwiek, kto mógłby zagrozić jej córce.
Pokiwała głową, no tak, sama pewnie też nie umiałaby się na długo rozstać ze swoim dzieckiem, gdyby je miała. Tak jej się przynajmniej wydawało, że taką małą, kruchą istotę chciało się mieć gdzieś w pobliżu, ale miała nadzieję, że Gilly nie przeziębi się od nocnego chłodu, ani że nie zaszkodzi jej dym z ogniska.
Kątem oka dostrzegła też, że Maria pospiesznie weszła do domu. Nie wiedziała tego jeszcze, ale sama też lada moment miała zacząć odczuwać skutki tajemniczego proszku. Póki co bawiła się i tańczyła przy muzyce, korzystając z energii, która w nią wstąpiła. Gdy Eve odeszła, została sama i jeszcze trochę potańczyła, pląsając z zamkniętymi oczami, a warkocz podskakiwał na jej chudych plecach. Ale i na nią przyszedł czas, kiedy zaczęła odczuwać zmęczenie. Tak, też musiała chwilę odpocząć, dlatego też skierowała się w stronę domu, gdzie zastała Eve i Marię. Maria wyglądała blado, a jej twarz sprawiała wrażenie, jakby niedawno krwawiła. Miała nadzieję że to nic poważnego, ale widziała, że była już pod dobrą opieką Eve.
- Też muszę troszkę odpocząć... Jakoś... uleciała ze mnie ta energia, którą wcześniej miałam. Usiądę sobie chociaż na chwilę... - przyznała, spoglądając na nie. Czuła się zmęczona, może tak rozsiąść się gdzieś i przymknąć na chwilę oczy...? Kto by pomyślał że tańce mogą być tak męczące! Nie wiązała swojego nagłego spadku energii z proszkiem i końcem jego działania. Opadła na któryś z foteli w salonie, zapadając się w miękkie obicie. Przymknęła oczy, i nawet nie zauważyła, kiedy głowa opadła jej na ramię i przysnęła.
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]22.05.24 23:39
Dobrze mi tak było, właściwie, a kiedy powiedziałam to wszystko na duszy też lżej trochę. Serce bolało mnie dalej, ale trochę inaczej niż wcześniej. Przeniosłam tęczówki na Jima. Powinien? Wcześniej byłam pewna, że oboje byliśmy po części winni. Ja zbyt dumna, jak zawsze. Nadal nie rozumiałam dokładnie, choć pamiętałam jak wykładał mi, że bolało go, że to ja. - Nie byliśmy najlepszy wersjami siebie samych dzisiaj, co? Chodźmy do przodu. - poprosiłam, tak jak mówiłam wcześniej. To nic, że kłótnie były. Że padały słowa - złe, gorsze, raniące czasem. Najważniejsze było czy po nich dało się jeszcze razem iść dalej. Ja chciałam. Uśmiechnęłam się trochę, spoglądając w bok bez większej wiary. - …los, albo przeznaczenie marne, co? - dokończyłam za niego, wracając tęczówkami. Ale ten na jego twarzy przyniósł lekkości trochę. - Na mnie? - zdziwiłam się, ale na wargach zadrżał mi uśmiech. - Nie wiem o czym mówisz, jestem potulna jak puszek. - wytłumaczyłam się wywracając lekko oczami. Na podziękowanie skinęłam krótko głową. Nie było za co, bo sama przyniosłam problemów kilka. Wyciągnęłam rękę, żeby uściśnąć na chwilę tą jego jeszcze. Ale byłam, zgodnie z obietnicą, choć dzisiaj złamałabym ją, gdyby nie Marcel i mój własny żołądek. Zerknęłam na stół na ten gulasz. - Jeszcze nie jestem pewna czy to… bezpieczne dla mnie, ale może nałożymy też dla dziewczyn. - zaproponowałam zerkając na wejście do domu. - Dla Komety najpierw. - rozejrzałam się po stole niby wszystko było ale miałam jakąś zaćmę, co szło najpierw? Zaraz jednak obróciłam się tyłkiem opierając o stół zaplatając dłonie, spoglądając na Marcela. - Napracował się dzisiaj z nami. - przesunęłam tęczówki na Jima. To wszystko co mówiłam, żeby jakoś się trzymać, to nic z tego kłamstwem nie było, bywał nieznośny, czasem - jak każdym, ale chodziło o lojalność. - Możesz nałożyć? Nie mogę się zdecydować co w co iść powinno - talerz w gulasz czy gulasz w talerz. - przyznałam marszcząc brwi. - Zaniosę dziewczynom. - z tym powinnam podołać.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]23.05.24 0:05
Nie wiedziałam ile mogło minąć czasu, od kiedy wyszliśmy z Fredem po tym, jak oświadczyłam Eve, że muszę mu w czymś pomóc. Oczywiście powiedziałam tak tylko po to, żeby wymigać się od tych całych tańców. Aisha i Eve na pewno chciały dobrze... próbowałam w to wierzyć, po prostu jak normalnie nie tańczyłam, tak dzisiaj w tym swoim żałosnym stanie to już w ogóle. Plan miałam prosty: żeby zniknąć im na chwilę z oczu, żeby wszyscy zajęli się zabawą i wtedy wrócić nienękana już przez nikogo o tańce. Nawet powiedziałam to Fredowi, którego pociągnęłam wcześniej pod same drzwi wyjściowe, że no... że to była tylko wymówka i żeby wracał do reszty, że przejdę się na spacer i zaraz wrócę. Ale on uparł się, że pójdzie ze mną, a ja nie miałam siły się z nim kłócić. Zresztą... nawet nie chciałam się z nim kłócić, bo po pierwsze: to był Fred, a po drugie: wciąż trzymał flaszkę w dłoni. No więc poszliśmy na spacer razem. No i jakoś tak zeszło. Na początku było trochę drętwo... nie wiedziałam jak zacząć rozmowę (ja!), ale potem jakoś poszło. Poprowadziłam naszą skromną wycieczkę na obrzeża Doliny, a im więcej piłam, tym więcej gadałam, a i samopoczucie mi się poprawiało. W pewnym momencie, jakoś w połowie opowieści o moim pobycie we Francji (po co o tym mówiłam? Nie mam pojęcia) złapałam się na tym, że właściwie już nie wiem dokąd idziemy, ani gdzie tak właściwie jesteśmy, ale tym też się specjalnie nie przejmowałam, po prostu ciesząc się z towarzystwa kumpla i niespiesznym człapaniem leśną ścieżką. Opowiedziałam może jeszcze jedną przezabawną (przynajmniej w moim odczuciu) anegdotę, może ewentualnie cztery, zanim zagadnęłam rozbawiona:
- Myszlisz, że zaufaszyli, że nas nie ma? - Trochę już mi się język plątał, ale się tym nie przejmowałam. Zawróciliśmy chwilę później. W głowie zabawnie mi wirowało, świat się chwiał trochę jak na barce Freda, ale dzielnie maszerowałam balansując ciałem i tylko od czasu do czasu potykając się o jakieś kamienie albo obijając się o kumpla.
- Hahaha! Nie musisz mnie trzymać, przeciesz ide prosto! - parsknęłam, gdy za którymś razem faktycznie mnie złapał chyba bojąc się, że jednak upadnę. Nie, nie, nie! Ja tu miałam wszystko pod kontrolą! Ale w sumie rozbawiona alkoholem, żartami i sytuacją, nie obruszyłam się bardziej. Tak w końcu też było zabawnie.
Usłyszałam skoczną muzykę, zanim doszliśmy do domu Doe'ów, co było dobrym znakiem. Przyjaciele ewidentnie dobrze się bawili, więc wszystko było w jak najlepszym porządeczku. Tak sądziłam... do czasu.
- To Steff i Bella - zauważyłam nagle zatrzymując się raptownie, gdy w słabym świetle dostrzegłam ich oddalające się sylwetki. - Ej, Steff! - zawołałam nawet odruchowo, ale chyba nie usłyszał. W ogóle wyglądali na... wzburzonych? Zmarszczyłam brwi.
- Hm - mruknęłam ni to do Freda, ni to do siebie i ruszyłam znów naprzód może ciut zbyt gwałtownie, bo przez chwilę nawet mi się wydawało, że polecę na łeb na szyję i runę jak długa, ale złapałam równowagę. - Szysko pod kontrolą - zapewniłam bełkotliwie, ale z pełnym przekonaniem, jakie może mieć tylko osoba pijana. W sumie to dobrze, że Fred był obok, bo te nieszczęsne drzwi wcale nie chciały się otwo... a, to nie były właściwe drzwi. Głupota, wszystkie wyglądały przecież tak samo!
Dotarliśmy pod te dobre drzwi do dobrego domu, ale kiedy Freddy sięgał do klamki zbiłam mu rękę swoją ręką.
- Fred, haha, Freddy! Słu-słuchaj! - niby próbowałam mówić szeptem, ale przez śmiech zupełnie mi to nie wychodziło. - Teraz ci-hahaha-cho, dobra? - spróbowałam skupić wzrok na jego twarzy, ale trochę dwoiła mi się w oczach. - Jakby tso, to nigdy nas tu nie było, tsonie? - zmarszczyłam brwi. Coś mi nie pasowało.
- Znaczy tso. Nie. Byliśmy tu cały czas, okej? - poprawiłam się, choć już chyba sama nie wiedziałam do końca o co mi z tą konspiracją chodziło, po czym sama spróbowałam złapać za klamkę, ale ta tylko odskoczyła mi spod ręki. Znów. Przeklęte drzwi! Co jest? Uwzięły się dziś na mnie czy co?
- Ciiii! - uciszyłam klamkę przytykając palec wskazujący do ust, po czym drugą ręką wreszcie skutecznie otworzyłam drzwi i zgarbiona spróbowałam po kryjomu wejść do wnętrza domu.
Byłoby to z pewnością łatwiejsze, gdyby podłoga mi się tak nie chwiała z lewa na prawą.


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]23.05.24 10:16
— Chyba tak — odpowiedział markotnie, nieco niechętnie. On zdecydowanie nie był dziś najlepszą wersją siebie. Od samego początku, ale teraz wszystko już, co miało wisieć na włosku, runęło. Przez chwilę dochodził do siebie, patrzył tępo. Słuchał ją jednym uchem, ale w końcu pokiwał głową. Nie chciał wierzyć, że to przeznaczenie, ale kapryśny los? Może.
— Puszek? — zdziwił się nagle, spoglądając na nią; przyciągnęła jego uwagę. — Widziałem przed chwilą. Raczej dzika jak bestia. Dwóch doświadczonych poskramiaczy nie dało rady — przyznał. Czy trzymało ją jeszcze? Czy miała jeszcze dobry humor? Zmarszczył brwi, przyglądając jej si uważnie. Zerknął na jej dłoń, ścisnął ją też, choć szybko, nim zajęła miejsce obok niego przy stole, przysiadając na jego końcu. — Bezpieczne? Gulasz? — zdziwił się. — To dla mnie może być niebezpieczne, jeśli zaraz wpadniesz na pomysł, by mnie w nim utopić. — Oderwał się w końcu od stołu i stanął przy niej, przodem do jedzenia. Sięgnął po kawałek chleba, zanurzył go w gulaszu i zaczął jeść. Nie miał szczególnie wielkiego apetytu, więc odstawił zaraz chleb i sięgnął po butelkę z mocarzem. Była już napoczęta, nie zostało w niej wiele. Odkręcił i upił łyk z butelki. Upić. Zrzygać w krzaki. Zdruzgotać alkoholem. To był plan na resztę nocy. — Zimny — powiedział, nim spytała.— Rozpalę ognisko, rzucimy w kociołku na ogień. Z domu przyniesie się koce, rozłożymy się wokół ognia — Kto będzie zmęczony ten pójdzie spać. — To dobry plan— powiedział jej, wskazując w nią szyją butelki zanim odpowiedziała. — Tak zrobię. Więc, księżniczko w wieży, ja zajmę się brudna robotą, ty zwołasz cały zwierzyniec do ognia, zorganizujesz koce. W sypialni na górze jest pościel, poduszki, koc, możesz wziąć co tylko znajdziesz. Czy to jasne? — spytał po żołniersku, choć jego postawa wcale nie wskazywała na to, by udawał służbistę. — Zjemy razem, jak rodzina, nie będziemy się rozchodzić po domu — Nie lubił go miedzy innymi dlatego, że był duży, a ich tylko troje. Każde z nich mogło się ukryć, jeśli chciało. — Po Kometę najpierw, potrzebna mi pomoc. I odmaszerować — zasalutował jej i napił się jeszcze kilka łyków. Wziął do ręki kociołek z gulaszem i ruszył powoli w stronę zgaszonego ogniska.[/b][/b]



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]23.05.24 12:02
- Widocznie nie mieli specjalizacji z damy. - odpowiedziałam marszcząc brwi trochę. Zerkając na Jima, lekko na krótko, zaciskając palce. Tyle musiało wystarczyć. Miało? Nie byłam pewna. Komu? Oczy mnie zapiekły trochę, odwróciłam spojrzenie kiedy na mnie patrzył. - Szkoda by mi było. - odwróciłam na niego spojrzenie, coś się w nim zalśniło. Myśl, która tam musiała zostać. Że bez niego inne byłoby wszystko. - Tego gulaszu.- - doprecyzowałam, chociaż wcale nie chodziło o niego. - Dobry. -- zgodziłam sie, nie chciało mi się myśleć, nie miałam lepszego. Było mi już dzisiaj wszystko jedno. Uniosłam brwi odrobinę zerkając znów na niego. Nie odpowiedziałam od razu instrukcje były jasne, ale słuchałam dalej w milczeniu przesuwając po nim tęczówkami. Pytania pozostawiając z odpowiedzią w postaci milczącej zgody. Zachodu dużo strasznie, najchętniej usiadłabym na trawie, stopy nadal miałam bose. Oczy mi się zaszkliły lekko, poczułam nostalgię. Bo ognisko było jednym z pierwszych naszych spotkań. Wtedy bylimy sobie obcy, teraz mieliśmy jeść jak rodzina. Wtedy też wszystko ułożyło się fatalnie, ale tamta noc była dobra. Czy ta też jeszcze mogła? - Dasz radę.- to nie było pytanie, bardziej boląca pewność, że to całe staranie które wkłada w końcu przyniesie plon. Że może nie idealnie ale będzie szedł dalej. Składając i układając, raz za razem. Tak jak teraz, kiedy mógłby się poddać. Wyciągnęłam rękę, jeszcze zanim ten gulasz wziął, przesuwając po jego ramieniu. Nie umiałam się jej wyzbyć - tej pewności, a może wiary. Dlatego to tak bolało, bo nadziei nie było żadnej. Sprawa przesądzona od samego początku była. Zabrałam rękę. A potem uśmiechnęłam się, ocierając jedną z łez z potaknięciem cofając. - Najpierw Kometa. - pamiętałam. Ruszyłam w stronę Marcela i Kerstin przystanęłam obok. - Hej. - powiedziałam przesuwając spojrzenie od niej do niego. - Przepraszam, że wam przeszkadzam jak rozmawiacie. Ale Pan Domu i Ojciec tej rodziny potrzebuje generała Komety. - wskazałam na niego brodą. - Zjemy wspólnie, przy ognisku. - spojrzałam na Marcela. - Jak rodzina. - powtórzyłam słowa Jima. - Ja mam zebrać pościel i poduszki. Pomożesz mi, dobrze? - przeniosłam tęczówki na Kerstin wyciągając po nią rękę. Twarz miałam nadal zmęczną - po narkotykach czy rybie? Nie byłam pewna. - W domu jest Eve zapytamy ją gdzie co jest. - Jim potrzebował Marcela, a Marcel Jima nie tylko do rozpalenia ogniska. Miałam nadzieję, że Kerstin nie odmówi. Wchodząc do domu rozejrzałam się a potem zmarszczyłam brwi. Ale zaraz spojrzałam dalej na Eve i Marysie. - Dobrze jest? - zapytałam chociaż na to nie wyglądało. Maisie spała na fotelu, sama na opadłam dopiero teraz czując zmęczenie. - Miałam przynieść wam gulaszu, ale Jim mowi, że zjemy przy ognisku, jak rodzina i żebym przyniosła z sypialni pościel i poduszki. Mogę? - zapytałam unosząc tęczówki prosto na nią. Jim powiedział, że mogę wziąć wszystko co tam jest. Ale chyba lepiej i kulturalniej było zapytać jej też. Dźwięk przyciągnął moje przekrwione tęczówki. - Liddy? - zapytałam unosząc brwi.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]23.05.24 16:18
Marcel nie uważał, żeby czymś zawiniła, ale tylko w niewielkim stopniu wpłynęło to na jej wstyd. Mogłaby przyjść zostawić prezent dla Gilly jutro, za dnia; ale podświadomie liczyła na to, że spotka się ze wszystkimi, że z niektórymi osobami może pogodzi, że znów będzie miała kolegów, jak dawniej, kiedy nie musiała wszędzie stąpać na palcach z obaw przed ujawnieniem.
No ale wyszło jak zwykle.
- Dzięki - wymamrotała jednak, już po płaczu, ze znużeniem, wyplątując się z ciepłego, kojącego uścisku. Skrzywiła się nieco, gdy Marcel samego siebie nazwał durniem, ale nie oponowała. Z jej ust wyrwało się westchnienie, takie między rozdrażnieniem a politowaniem. - Dobra, nie ważne. Może nikomu nic się nie stanie. Wyciągniesz z tego lekcję na przyszłość - Miała przynajmniej taką nadzieję, ale widząc jak przekonany był o swojej winie nie sądziła, żeby szybko porwał się na coś tak chłopięco nieodpowiedzialnego. - Oczywiście - odparła miękko na prośbę spojrzenia na Marię. Jakaś tam niepewność pozostała, miała jej w końcu nie ufać, ale nigdy nie odmawiała pomocy, zwłaszcza osobom w tak wrażliwym stanie jak ta dziewczyna. Wiedziała jak to jest stracić rodzica. A dwóch? Nawet nie chciała sobie teraz wyobrażać.
Z zaciśniętymi ustami pokręciła głową, gdy Marcel zaoferował jej podwózkę. Po pierwsze nie cierpiała mioteł, a po drugie...
- Nie mogę. Mój... nasz dom jest nie do znalezienia. Nie mogę ci pokazać drogi - W najprostszych słowach opisała skomplikowane zaklęcie, którego działania nie rozumiała w pełni. - Napiszę list. Będę wdzięczna za sowę albo jakiegokolwiek ptaka.
Odwróciła się, gdy podeszła do nich Neala. Ze zmartwieniem i uwagą przyglądała jej się w poszukiwaniu jakichś niepokojących sygnałów, ale jak na razie wydawało się, że ruda dziewczyna czuję się już nieco lepiej.
- Och, oczywiście! Jasne, pomogę - zgodziła się z marszu i niepewnie schwyciła Nealę za rękę. - Potrzebuję jeszcze znaleźć Marię, słyszałam, że źle się czuła - Dziewczęta były w domu, więc gdy tylko tam weszły, od razu zbliżyła się do Eve. - Hej, wszystko w porządku? Co się stało? - Przykucnęła przed blondynką, dostrzegając dopiero z tej perspektywy oznaki krwotoku z nosa. - Od dawna to trwa?
Huk i łomot wtaczających się do domu ludzi na moment zwrócił jej uwagę.
- Liddy?


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]23.05.24 18:46
— Och — jęknął, nie pomyślał o tym rzeczywiście. O tym, że powinni zmienić do niej podejście, spróbować czegoś innego. Popatrzył na nią przez chwilę. Może nie powinien się o nią martwić, może wcale nie potrzebowała okiełznania, jego pomocy. Przygryzł policzek od środka, zastanawiając się, czy lepiej by sobie z tym poradził, z nią, gdyby wepchnął się nieproszony do zabawy; może powinien był wciągnąć pyłek i niczym się nie przejmować. Uniósł brew, gdy wyjaśniła o co jej chodziło, ale przez chwilę nie spuszczał z niej wzroku. Otworzył usta, by odpowiedzieć, ale zaraz je zamknął, uświadamiając sobie, że zwerbalizowanie tego, co właśnie przyszło mu do głowy było nie tylko niestosowne, ale wręcz lubieżne. Pokiwał więc głową, nim sięgnął po ten gulasz. — Miałabyś zawsze jeszcze potrawkę, ciasta... Ale rzeczywiście, dziś słodycz ci nie wchodzi, zdecydowanie lepiej z pikantnymi potrawami. — Uśmiechnął się szerzej i spojrzał na jej dłoń na swoim ramieniu. Zawahał się przez chwilę, ale było zbyt późno by się już zatrzymać. Jak powiedział tak musiał zrobić. Postawił więc kociołek na trawie, z butelki upił jeszcze łyk i postaw ją obok, opierając o naczynie, a potem zaczął budować od nowa drewniany stosik; przydałoby mu się nieco chrustu, czegoś łatwego do podpalenia. Przełknął ślinę, wszyscy gromadzili się w domu. Cisza, która zalęgła się w ogrodzi, kiedy nawet gramofon przestał grać wydała mu się przerażająca. Ruszył w poszukiwaniu drewna, ale w ręce wziął tylko suche gałązki. Tych było wokół pełno, posuwał je między nadpalone już drewno, a potem zapalniczką Freddiego odpalił i dmuchnął, próbując rozniecić ogień.



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]23.05.24 20:18
Z zaciśniętym ze strachu gardłem nie dało się oponować — dlatego też nie oponowała i ona, dając się pociągnąć do salonu. Próbowała tylko przetrzeć sobie oczy, czuła, że coś i z nimi było nie tak, jakby były zupełnie suche. A może właśnie mokre od powstrzymywanych płaczów? Spojrzała na małą, którą Eve usadziła na sofie, niedaleko miejsca, gdzie siedziała ona sama. Nie zarazi się? Może to, przez co teraz przechodziła było właśnie zaraźliwe, może narażała małą Gilly na śmiertelne niebezpieczeństwo? A co, jak tutaj umrze? Chciała spytać Eve, ale nie miała odwagi ani nawet siły na więcej, niż ułożenie łokci na kolanach i pochylenie głowy do przodu. Gdzieś z tyłu świadomości dzwoniło jej, że właśnie tak powinna się zachować, że normalnie to właśnie tak by postąpiła, ale teraz świat zwalniał i robił się znów za straszny i za głośny, a woda spływająca po karku, szyi i sukience — za zimna.
— Evie... — jęknęła, wreszcie pochylając się na tyle, aby wykonać jej polecenie. Z zamkniętymi oczami trwała tak przez dłuższy czas, nie podnosząc wzroku, gdy znalazła się obok Maisie, słyszała ją zdecydowanie za dobrze. Podskoczyła nagle w miejscu, gdy hałas wypuszczanej klamki rozlał się po wnętrzu, odwróciła za szybko głowę w stronę drzwi, krew znów wpadła jej do ust, a przed oczami, teraz szeroko otwartymi, w zawrotnym tempie migotały plamki. — Evie, ja chyba umieram... — szepnęła ze strachliwym przejęciem, mocniej chwytając rękę młodej mamy. — Idą po mnie... — dodała, zaraz odwracając się, równie prędko i gwałtownie, do Neali i Kerstin. — Ja... Ja nie wiem, co się dzieje... — odpowiedziała obu z nich, mokry materiał zsunął się z jej karku, upadając na sofę, zaraz za nią. — Jest tu tak głośno... I zimno... I jeszcze widzę ducha Liddy... — nie miała już siły tamować łez, które popłynęły z przekrwionych oczu. Jedno spojrzenie na nią pokazywało, jak bardzo się teraz bała.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]23.05.24 20:34
Rozplótł własne ramiona, uwalniając ją z uścisku, kiedy tylko zaczęła się od niego odsuwać, dłoń zatrzymała się na jej ramieniu, muskając ją jeszcze gestem wsparcia. Niedobrze mu się robiło, gdy pomyślał o tym, o czym musiała słuchać, o mordowaniu mugoli. Może to co zrobił nie było w porządku, ale szybko bladło wobec tego, co wydawało się ważniejsze. Spojrzał na Kerstin żałośnie, gdy stwierdziła, że wyciągnie z tego lekcję, ale nie powiedział nic.
- Dziękuję - mruknął tylko, gdy obiecała spojrzeć na Marię mimo tego, co powiedział Steffen. Miał do niego żal też za te słowa. Za mówienie w ten sposób o dziewczynie, której nie znał i której nie zadał sobie trudu poznać. Nie zachowywał się jak on, nigdy taki nie był. Zawsze otwarty i przyjazny. Ale kiedy poznał Bellę zachowywał się podobnie, jak dupek.
- W porządku - nie zamierzał jej na nic namawiać. Przeniósł wzrok na Nealę, gdy wyrosła obok nich. Uśmiechnął się niewyraźnie, bo dobrze było ich widzieć znowu zgodnych.
- Neala, Kerstin chciała napisać list. Eve będzie wiedziała, gdzie leży papier... i gdzie są ptaki. Upewnisz się, że wszystko dostanie? - Wiedział, jak znaleźć Lenorę, ale nigdy nie szukał tutaj gęsiego pióra ani zwitku pergaminu. Pani domu powinna być w stanie temu zaradzić, nie sądził, że mogłaby jej odmówić. Odprowadził dziewczyny spojrzeniem do domu, samemu nie ruszając się z miejsca. Wiatr wydawał mu się coraz chłodniejszy. Wcisnął dłonie do kieszeni spodni, powinien był pójść za nimi, wiedział przecież, upewnić się, że z Marią wszystko było w porządku. Ale nie potrafił, bo bał się, że nawalił dziś mocniej, niż to możliwe. Jak miał jej po tym spojrzeć w oczy? Wszyscy byli już w środku, gdyby to było coś poważnego, byłoby już słychać nerwową wrzawę. Chyba. Poszedł do pobojowiska przy stole, odnajdując w nim porzuconą paczkę papierosów i zabrał ją, powolnym krokiem wracając do Jima. Wyciągnął z niej jednego, paczkę rzucił do jego rąk, kiedy go mijał. Przysiadł na trawie, przy ognisku i zgarnął butelkę Mocarza, upijając z niej duży łyk, a potem zapalił.
Zjedzą razem jak rodzina, dobre. Niepełna, wyszczerbiona, pozbawiona ważnego ogniwa.
Milczał dłuższą chwilę. Nie pytał go, czy wszystko gra, bo nic nie grało. Nie wierzył, że Steff mógł potraktować go w taki sposób. Nie wierzył, że Steff mógł odwrócić się do nich dupą w dzień taki jak ten, w powitanie małej Gilly. Wygląda na to, że masz jednego wujka mniej, mała. To nic, nadrobimy to. Spróbujemy. Nie jestem w tym chyba dobry, ale zrobię to tak, jak potrafię. Nie wiem, czy potrafię. Spojrzał na Jima, nie wyobrażając sobie nawet, jak strasznie musiał się teraz czuć.
- Kerstin pisze list do Tonksa. Powiedziała, że chce go uprzedzić, że tu zostanie. Myślisz, że zajebie nas w ciągu najbliższej godziny, czy dopiero rano? - spytał, choć na ustach tańczył uśmiech. Już go to nie obchodziło.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: 23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki [odnośnik]23.05.24 20:52
Martwiła się i to bardzo, widząc, jak dziewczyna nie radzi sobie z obecną sytuacją. Paskudnie to przechodziła i nie potrafiła ją nawet zapewnić, że będzie lepiej, bo wcale nie będzie. Póki pył nie puści całkiem, a organizm ocknie się z szoku powrotu do rzeczywistości. Zerknęła na nią, słysząc swoje imię, wypowiadane prawie płaczliwie.
- Cichutko.- szepnęła przy jej uchu, tak cicho, by nie dodawać jej przykrych bodźców. Dłonią przytrzymywała zimny okład na karku dziewczyny, by chłód trochę jej pomógł.- Nie umierasz. Musisz to przeczekać, Marysiu. To minie.- marne były to słowa otuchy, ale innych nie miała dla niej.- Nikt po ciebie nie idzie, nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.- nie trzymała jej na siłę, kiedy dziewczyna szarpnęła się. Sama spojrzała w bok na Nealę i wchodzącą zaraz Kerstin. Zacisnęła usta w wąską kreskę, kiedy obie spytały, czy jest dobrze, czy w porządku. Wyglądało, jakby było? Za ciemno było, że padały takie słowa? Poczuła irytację, która rozlała się po ciele, lecz zaraz rozpłynęła się pod naporem troski.
Westchnęła cicho i pokręciła głową.
- Mogło być lepiej.- rzuciła jedynie, starając się zabrzmieć, jak najbardziej neutralnie.
Zawiesiła spojrzenie na Weasley, słysząc, co zamierzał James i po co ją wysłał. Zawahała się, ale zaraz wzruszyła lekko ramionami.- Idź, skoro ci kazał.- odparła, zostawiając wątpliwości dla siebie. Miała teraz inne priorytety niż pościele czy cokolwiek innego.
Zerknęła na Kerstin, gdy ta znalazła się obok, najwyraźniej bardziej chętna, by pomóc.
- Od kilku minut.- odpowiedziała, wychylając się, by wziąć okład, który zsunął się na sofę. Położyła go z powrotem na karku Multon. Przeniosła swą uwagę na Lidkę, która weszła nagle w całej swej okazałości. Cóż, zniknęła, ale zdecydowanie nie próżnowała przez ten czas.
- Myślę, że to nie duch.- stwierdziła z lekkim uśmiechem.- Wróciłaś z randki? – rzuciła żartobliwie do Moore. Tylko gdzie zgubiła swego druha.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Learn your place in someone's life,

so you don't overplay your part



Ostatnio zmieniony przez Eve Doe dnia 23.05.24 21:29, w całości zmieniany 2 razy
Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki - Page 16 74cbcdc4b11ab33c3ec9a669efa5b6c69e202914
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe

Strona 16 z 37 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 26 ... 37  Next

23 IX '58 Tańce i zabawa u Batki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach