Czy warto było szaleć tak
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Devon, Ottery St. Catchpole
Ottery St. Catchpole 25 września 1958, przedpołudnie
Brendan, Michael i William rozmawiają z niesfornymi nastolatkami: Kerstin, Liddy, Maisie i Nealą.
Brendan, Michael i William rozmawiają z niesfornymi nastolatkami: Kerstin, Liddy, Maisie i Nealą.
I show not your face but your heart's desire
- Nie pamiętać? - wychwycił z monologu Kerstin, powtarzając jej słowa, nie poruszył się, z założonymi rękoma stał, wsparty bokiem o pobliską ścianę. - Dlaczego panna Moore miałaby czegoś z tego przyjęcia nie pamiętać?
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Pytanie sir Brendana zbiło ją z tropu. Spojrzała na niego, ale tylko na najkrótszą chwilę, a potem opuściła wzrok na kolana, jeszcze bardziej różowa.
Zrobiło jej się gorąco.
- Bo... ja... bo... - spojrzała na Liddy. Może sama coś powie? Picie alkoholu, nawet do takiego stopnia, nie było chwalebne, ale nie było też tak wielkim przestępstwem. Może uda jej się uniknąć tak upokarzającej historii? - Bo czasem jej nie było - mruknęła bardzo, bardzo cicho i uniosła kubek do ust, choć był gorący.
Zrobiło jej się gorąco.
- Bo... ja... bo... - spojrzała na Liddy. Może sama coś powie? Picie alkoholu, nawet do takiego stopnia, nie było chwalebne, ale nie było też tak wielkim przestępstwem. Może uda jej się uniknąć tak upokarzającej historii? - Bo czasem jej nie było - mruknęła bardzo, bardzo cicho i uniosła kubek do ust, choć był gorący.
- Panna Moore nie pamięta, co się działo, ponieważ jej nie było? - upewnił się, czy dobrze ją rozumie. Zawodowo przesłuchiwał ludzi, ale nie musiał tego potrafić, żeby wiedzieć, od czego na prywatkach zanikała pamięć. - Dokąd musiała się udać? - dopytał, przenosząc wzrok na Lidyę.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Czuła się zagubiona i zakłopotana. Siedziała na kanapie obok dziewcząt, pod oskarżycielskimi spojrzeniami dorosłych mężczyzn, będących dla nich najbliższymi rodzinami. Maisie była sierotą, nie miała rodziców ani rodzeństwa, nie myślała, że kiedykolwiek ktoś ją będzie rozliczać z czegoś, co zrobiła - a jednak. Na swój sposób to było miłe, że wciąż istniał ktoś, kto się martwił o jej bezpieczeństwo, że Billy zastępował jej brata, którego utraciła nim tak naprawdę zdążyła poznać. Ale to nie zmieniało faktu, że czuła się nieswojo i niezręcznie, że paliły ją wyrzuty sumienia za to, że była tak naiwna, że tak łatwo zażyła coś, czego natury nie znała tylko dlatego, że ufnie podeszła do obecnych tam ludzi. Nie znała wszystkich, nie znała Marcela który jej ów specyfik dał, ale jednak uznała wtedy, że skoro Eve go zaprosiła, dopuszczając tym samym w pobliże swojej córki, to na pewno go dobrze zna, i że na pewno świadomie nie dopuściłaby do swojego dziecka nikogo złego. Nawet teraz Maisie nie umiała się dopatrzeć w tamtych chłopakach zła, ale zawsze była osobą, która pragnie widzieć w innych przede wszystkim dobre cechy.
Słuchała przeprosin Kerstin, jej też nie winiła za to, co stało się na imprezie, bo przecież to nie ona częstowała je niedozwolonymi używkami. O tym, że to właśnie Kerrie doniosła bratu, a on później Billy'emu, nie wiedziała.
- Ja... nie wiedziałam, że to były narkotyki. To był... taki ładny, błyszczący proszek, wyglądał całkowicie nieszkodliwie. Mówili, że to jakieś zioła, myślałam, że może to jakiś cygański rytuał, którego nie znam. Nigdy w życiu nie miałam kontaktu z narkotykami - odezwała się w końcu, bo inne dziewczęta mówiły, więc nie mogła milczeć i dłużej udawać, że jej tu nie ma. - Na początku... czułam się lekko i radośnie, chciało mi się bawić, tańczyć i nie martwić niczym. Dopiero później zaczęłam odczuwać nagłe zmęczenie, poszłam się zdrzemnąć...
Urwała. Wiele wydarzeń na imprezie jej zwyczajnie umknęło, bo albo była zajęta tańcami, zabawą i jedzeniem, albo, już później, przysnęło jej się. Ale skoro Billy wspominał wcześniej o narkotykach, to pewnie o to musiało chodzić, bo na pewno nie o sam fakt, że bawiły się w gronie znajomych, w czym przecież nie było nic złego. Każda z nich miała prawo do odrobiny rozrywki. Spojrzała kątem oka na Liddy; obiecała jej, że na temat jej poczynań nic Billy'emu nie powie, to była jej sprawa, ile zdradzi bratu. Maisie wytłumaczyła się więc z własnej głupoty i naiwności. No ale skąd miała wiedzieć wcześniej, jak wyglądają narkotyki? Wiedziała tylko, że coś takiego istnieje, i na tym się jej stan wiedzy kończył. Wciąż istniało wiele rzeczy, których nie wiedziała o świecie magii.
Słuchała przeprosin Kerstin, jej też nie winiła za to, co stało się na imprezie, bo przecież to nie ona częstowała je niedozwolonymi używkami. O tym, że to właśnie Kerrie doniosła bratu, a on później Billy'emu, nie wiedziała.
- Ja... nie wiedziałam, że to były narkotyki. To był... taki ładny, błyszczący proszek, wyglądał całkowicie nieszkodliwie. Mówili, że to jakieś zioła, myślałam, że może to jakiś cygański rytuał, którego nie znam. Nigdy w życiu nie miałam kontaktu z narkotykami - odezwała się w końcu, bo inne dziewczęta mówiły, więc nie mogła milczeć i dłużej udawać, że jej tu nie ma. - Na początku... czułam się lekko i radośnie, chciało mi się bawić, tańczyć i nie martwić niczym. Dopiero później zaczęłam odczuwać nagłe zmęczenie, poszłam się zdrzemnąć...
Urwała. Wiele wydarzeń na imprezie jej zwyczajnie umknęło, bo albo była zajęta tańcami, zabawą i jedzeniem, albo, już później, przysnęło jej się. Ale skoro Billy wspominał wcześniej o narkotykach, to pewnie o to musiało chodzić, bo na pewno nie o sam fakt, że bawiły się w gronie znajomych, w czym przecież nie było nic złego. Każda z nich miała prawo do odrobiny rozrywki. Spojrzała kątem oka na Liddy; obiecała jej, że na temat jej poczynań nic Billy'emu nie powie, to była jej sprawa, ile zdradzi bratu. Maisie wytłumaczyła się więc z własnej głupoty i naiwności. No ale skąd miała wiedzieć wcześniej, jak wyglądają narkotyki? Wiedziała tylko, że coś takiego istnieje, i na tym się jej stan wiedzy kończył. Wciąż istniało wiele rzeczy, których nie wiedziała o świecie magii.
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica
Neutralni
- Propozycja wciągnięcia tego nosem nie była podpowiedzią? - spytał Maisie, spoglądając na nią spod byka. - Co mają z tym wspólnego cygańskie rytuały?
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Zarumieniła się, czując na sobie surowe spojrzenie brata Neali, który wydawał się chyba najbardziej ostry z nich wszystkich. Sprawiał wrażenie strasznego służbisty i pod jego spojrzeniem czuła się niczym osoba, która coś przeskrobała na przesłuchaniu. Niespokojnie zaczęła miąć dłońmi materiał sukienki na swoich kolanach.
- Nawet nie przyszło mi do głowy, że to może być narkotyk - przyznała. - Byłam w gronie znajomych, co prawda niektórych tam znałam słabo lub dopiero ich poznałam, ale byli znajomymi mojej kuzynki i moich koleżanek z lat szkolnych, więc wierzyłam, że nie częstowaliby nas niczym... szkodliwym.
Może oni też nie wiedzieli, co to naprawdę jest? Może to od kogoś dostali, poczuli się po tym dobrze i postanowili podzielić się z resztą?
- Eve i Jim, którzy świętowali powitanie na świecie swojej córeczki, są Cyganami, myślałam, że to jeden z ich obrządków, których nie znamy.
Tak przez cały czas myślała, przecież każda kultura miała swoje tradycje i obyczaje, Cyganie na pewno mieli swoje, a ona, chcąc okazać życzliwość i akceptację wobec ich kultury, starała się uczestniczyć w przyjęciu i nie kręcić nosem na ich obyczaje, nawet jeśli wiele z nich było dla niej nowością.
- Nawet nie przyszło mi do głowy, że to może być narkotyk - przyznała. - Byłam w gronie znajomych, co prawda niektórych tam znałam słabo lub dopiero ich poznałam, ale byli znajomymi mojej kuzynki i moich koleżanek z lat szkolnych, więc wierzyłam, że nie częstowaliby nas niczym... szkodliwym.
Może oni też nie wiedzieli, co to naprawdę jest? Może to od kogoś dostali, poczuli się po tym dobrze i postanowili podzielić się z resztą?
- Eve i Jim, którzy świętowali powitanie na świecie swojej córeczki, są Cyganami, myślałam, że to jeden z ich obrządków, których nie znamy.
Tak przez cały czas myślała, przecież każda kultura miała swoje tradycje i obyczaje, Cyganie na pewno mieli swoje, a ona, chcąc okazać życzliwość i akceptację wobec ich kultury, starała się uczestniczyć w przyjęciu i nie kręcić nosem na ich obyczaje, nawet jeśli wiele z nich było dla niej nowością.
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica
Neutralni
- Och, Maisie. To samo powiedziała mi Eve. Ale James nazwał to lekastwem na klątwę. A Marcel... - ugryzła się w język, z jej gardła wyrwalo się coś jakby szloch. Wyciągnęła dłoń i złapała Maisie pocieszająco za rękę. Dziewczyna okazała się znacznie odważniejsza niż mogłaby myśleć, a przy tak niewinna, że zabolało ją serce. Powinna tam zostać, zadbać o to, by nie zrobiła niczego, czego by potem żałowała. Pod wpływem środków, co do których sądziła, że są nieszkodliwe.
- W jaki sposób? Możesz zacząć odpowiadać na pytania Kerstin? - zapytałam jej, przez marazm obojętności czując rodzącą się irytację. Uniosłam brwi, ona z księżyca spadła? Od kiedy winiło się za chęć odpoczynku. - I to, że nie wiedziałaś, to cię tak ubodło, że zrobiłaś co? - nie odpuszczałam, bo kluczyła na około gadając jakieś niezrozumiałe rzeczy. Że nie chciała, że jej przykro, że jej brat był zły. Ale dalej wcale nie było lepiej. I czułam jak się we mnie gotuje i gotuje i gotuje i gotuje mocniej i mocniej tylko z każdą tym farmazonem i postawą zmartwionej dziewczynki.
- B-bzdury! - wypadło na wydechu z moich ust. - Pomóc? Pomóc nam? W czym ty nam pomóc chciałaś niby? Zajęłam się wszystkim. Wszystko było w porządku. - od krwawiącego nosa Marysi po gulasz. - Martwiłaś? O nas? Inaczej to pamiętam, płakałaś a jak nie płakałaś to tańczyłaś. A potem znów płakałaś i oskarżałaś ludzi o czyny niecne. Nie miałaś czasu na martwienie się o kogoś więcej. - wytknęłam jej. Piorunując ją wzrokiem.
- Oh, na pewno nie po herbatę, bo tą Kerstin robiła godzinami z Freddym. - odrzekłam bratu kiedy zapytał o Liddy czując rozwijającą się irytację. Założyłam dłonie na ramionach.
- Nie krępuj się Kerstin, opowiedz nam jak było na tym spotkaniu, bo widocznie tylko ty wszystko pamiętasz i zrobiłaś idealnie. Właściwie to nie. - powiedziałam do niej. Spojrzałam na swojego brata. - Brendanie, czy byłbyś tak uprzejmy i wyjaśnił powód dla którego się tu dziś zebraliśmy. Domyślam się co prawda o co chodzi, ale Panna Tonks zdaje się wyobraźnie mieć obszerniejsza niż moja własna. A ja cierpię na duszy już dostatecznie, żeby słuchać jak wymyśla te… te.. to wszystko. - powiedziałam więc. - Możemy przejść do momentu w którym pomówimy o co chodzi konkretnie, bo Pannie Tonks, jak widać dojście do konkretów nie bardzo wychodzi. - wskazałam dłonią na blondynkę. - Na które uprzejmie oczywiście, udzielimy wyjaśnień. - bo kłamanie nie miało sensu. A ty oddychaj Neala, nie wybuchaj. Dasz radę. Jesteś teraz kobietą po pierwszej miłości ze złamanym sercem. Wzięłam wdech. - Cygańskie rytuały nie mają nic wspólnego. - powiedziałam dosadnie. - JESTEŚ PIELĘGNIARKĄ!!! Ile ty masz lat właściwie? - podniosłam głos podnosząc też siebie samą, nie potrafiąc już dłużej. - Powinnaś wiedzieć jak działają zioła. I że na klątwy nie ma lekarstw skoro pracujesz w Dolinie, na Godryka. - wytknęła jej znów podniesiona obchodząc zdenerwowane jedno kółko. Eve je WYMIENIŁA. Wymieniła te rzekome zioła nawet gdyby. Maisie jeszcze mogłam uwierzyć, ale pielęgniarce, że wierzy w lek na klątwy, albo zioła które tak działają. A ona teraz zgrywała niewinną. - Przepraszam, uniosłam się. - powiedziałam do wszystkich siadając. - Brendan, proszę. - powiedziałam do brata.
- B-bzdury! - wypadło na wydechu z moich ust. - Pomóc? Pomóc nam? W czym ty nam pomóc chciałaś niby? Zajęłam się wszystkim. Wszystko było w porządku. - od krwawiącego nosa Marysi po gulasz. - Martwiłaś? O nas? Inaczej to pamiętam, płakałaś a jak nie płakałaś to tańczyłaś. A potem znów płakałaś i oskarżałaś ludzi o czyny niecne. Nie miałaś czasu na martwienie się o kogoś więcej. - wytknęłam jej. Piorunując ją wzrokiem.
- Oh, na pewno nie po herbatę, bo tą Kerstin robiła godzinami z Freddym. - odrzekłam bratu kiedy zapytał o Liddy czując rozwijającą się irytację. Założyłam dłonie na ramionach.
- Nie krępuj się Kerstin, opowiedz nam jak było na tym spotkaniu, bo widocznie tylko ty wszystko pamiętasz i zrobiłaś idealnie. Właściwie to nie. - powiedziałam do niej. Spojrzałam na swojego brata. - Brendanie, czy byłbyś tak uprzejmy i wyjaśnił powód dla którego się tu dziś zebraliśmy. Domyślam się co prawda o co chodzi, ale Panna Tonks zdaje się wyobraźnie mieć obszerniejsza niż moja własna. A ja cierpię na duszy już dostatecznie, żeby słuchać jak wymyśla te… te.. to wszystko. - powiedziałam więc. - Możemy przejść do momentu w którym pomówimy o co chodzi konkretnie, bo Pannie Tonks, jak widać dojście do konkretów nie bardzo wychodzi. - wskazałam dłonią na blondynkę. - Na które uprzejmie oczywiście, udzielimy wyjaśnień. - bo kłamanie nie miało sensu. A ty oddychaj Neala, nie wybuchaj. Dasz radę. Jesteś teraz kobietą po pierwszej miłości ze złamanym sercem. Wzięłam wdech. - Cygańskie rytuały nie mają nic wspólnego. - powiedziałam dosadnie. - JESTEŚ PIELĘGNIARKĄ!!! Ile ty masz lat właściwie? - podniosłam głos podnosząc też siebie samą, nie potrafiąc już dłużej. - Powinnaś wiedzieć jak działają zioła. I że na klątwy nie ma lekarstw skoro pracujesz w Dolinie, na Godryka. - wytknęła jej znów podniesiona obchodząc zdenerwowane jedno kółko. Eve je WYMIENIŁA. Wymieniła te rzekome zioła nawet gdyby. Maisie jeszcze mogłam uwierzyć, ale pielęgniarce, że wierzy w lek na klątwy, albo zioła które tak działają. A ona teraz zgrywała niewinną. - Przepraszam, uniosłam się. - powiedziałam do wszystkich siadając. - Brendan, proszę. - powiedziałam do brata.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- W jaki sposób? Możesz zacząć odpowiadać na pytania Kerstin? - zapytałam jej, przez marazm obojętności czując rodzącą się irytację. Uniosłam brwi, ona z księżyca spadła? Od kiedy winiło się za chęć odpoczynku. - I to, że nie wiedziałaś, to cię tak ubodło, że zrobiłaś co? - nie odpuszczałam, bo kluczyła na około gadając jakieś niezrozumiałe rzeczy. Że nie chciała, że jej przykro, że jej brat był zły. Ale dalej wcale nie było lepiej. I czułam jak się we mnie gotuje i gotuje i gotuje i gotuje mocniej i mocniej tylko z każdą tym farmazonem i postawą zmartwionej dziewczynki.
- B-bzdury! - wypadło na wydechu z moich ust. - Pomóc? Pomóc nam? W czym ty nam pomóc chciałaś niby? Zajęłam się wszystkim. Wszystko było w porządku. - od krwawiącego nosa Marysi po gulasz. - Martwiłaś? O nas? Inaczej to pamiętam, płakałaś a jak nie płakałaś to tańczyłaś. A potem znów płakałaś i oskarżałaś ludzi o czyny niecne. Nie miałaś czasu na martwienie się o kogoś więcej. - wytknęłam jej. Piorunując ją wzrokiem.
- Oh, na pewno nie po herbatę, bo tą Kerstin robiła godzinami z Freddym. - odrzekłam bratu kiedy zapytał o Liddy czując rozwijającą się irytację. Założyłam dłonie na ramionach.
- Nie krępuj się Kerstin, opowiedz nam jak było na tym spotkaniu, bo widocznie tylko ty wszystko pamiętasz i zrobiłaś idealnie. Właściwie to nie. - powiedziałam do niej. Spojrzałam na swojego brata. - Brendanie, czy byłbyś tak uprzejmy i wyjaśnił powód dla którego się tu dziś zebraliśmy. Domyślam się co prawda o co chodzi, ale Panna Tonks zdaje się wyobraźnie mieć obszerniejsza niż moja własna. A ja cierpię na duszy już dostatecznie, żeby słuchać jak wymyśla te… te.. to wszystko. - powiedziałam więc. - Możemy przejść do momentu w którym pomówimy o co chodzi konkretnie, bo Pannie Tonks, jak widać dojście do konkretów nie bardzo wychodzi. - wskazałam dłonią na blondynkę. - Na które uprzejmie oczywiście, udzielimy wyjaśnień. - bo kłamanie nie miało sensu. A ty oddychaj Neala, nie wybuchaj. Dasz radę. Jesteś teraz kobietą po pierwszej miłości ze złamanym sercem. Wzięłam wdech. - Cygańskie rytuały nie mają nic wspólnego. - powiedziałam dosadnie. - JESTEŚ PIELĘGNIARKĄ!!! Ile ty masz lat właściwie? - podniosłam głos podnosząc też siebie samą, nie potrafiąc już dłużej. - Powinnaś wiedzieć jak działają zioła. I że na klątwy nie ma lekarstw skoro pracujesz w Dolinie, na Godryka. - wytknęła jej znów podniesiona obchodząc zdenerwowane jedno kółko. Eve je WYMIENIŁA. Wymieniła te rzekome zioła nawet gdyby. Maisie jeszcze mogłam uwierzyć, ale pielęgniarce, że wierzy w lek na klątwy, albo zioła które tak działają. A ona teraz zgrywała niewinną. - Przepraszam, uniosłam się. - powiedziałam do wszystkich siadając. - Brendan, proszę. - powiedziałam do brata.
- B-bzdury! - wypadło na wydechu z moich ust. - Pomóc? Pomóc nam? W czym ty nam pomóc chciałaś niby? Zajęłam się wszystkim. Wszystko było w porządku. - od krwawiącego nosa Marysi po gulasz. - Martwiłaś? O nas? Inaczej to pamiętam, płakałaś a jak nie płakałaś to tańczyłaś. A potem znów płakałaś i oskarżałaś ludzi o czyny niecne. Nie miałaś czasu na martwienie się o kogoś więcej. - wytknęłam jej. Piorunując ją wzrokiem.
- Oh, na pewno nie po herbatę, bo tą Kerstin robiła godzinami z Freddym. - odrzekłam bratu kiedy zapytał o Liddy czując rozwijającą się irytację. Założyłam dłonie na ramionach.
- Nie krępuj się Kerstin, opowiedz nam jak było na tym spotkaniu, bo widocznie tylko ty wszystko pamiętasz i zrobiłaś idealnie. Właściwie to nie. - powiedziałam do niej. Spojrzałam na swojego brata. - Brendanie, czy byłbyś tak uprzejmy i wyjaśnił powód dla którego się tu dziś zebraliśmy. Domyślam się co prawda o co chodzi, ale Panna Tonks zdaje się wyobraźnie mieć obszerniejsza niż moja własna. A ja cierpię na duszy już dostatecznie, żeby słuchać jak wymyśla te… te.. to wszystko. - powiedziałam więc. - Możemy przejść do momentu w którym pomówimy o co chodzi konkretnie, bo Pannie Tonks, jak widać dojście do konkretów nie bardzo wychodzi. - wskazałam dłonią na blondynkę. - Na które uprzejmie oczywiście, udzielimy wyjaśnień. - bo kłamanie nie miało sensu. A ty oddychaj Neala, nie wybuchaj. Dasz radę. Jesteś teraz kobietą po pierwszej miłości ze złamanym sercem. Wzięłam wdech. - Cygańskie rytuały nie mają nic wspólnego. - powiedziałam dosadnie. - JESTEŚ PIELĘGNIARKĄ!!! Ile ty masz lat właściwie? - podniosłam głos podnosząc też siebie samą, nie potrafiąc już dłużej. - Powinnaś wiedzieć jak działają zioła. I że na klątwy nie ma lekarstw skoro pracujesz w Dolinie, na Godryka. - wytknęła jej znów podniesiona obchodząc zdenerwowane jedno kółko. Eve je WYMIENIŁA. Wymieniła te rzekome zioła nawet gdyby. Maisie jeszcze mogłam uwierzyć, ale pielęgniarce, że wierzy w lek na klątwy, albo zioła które tak działają. A ona teraz zgrywała niewinną. - Przepraszam, uniosłam się. - powiedziałam do wszystkich siadając. - Brendan, proszę. - powiedziałam do brata.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Kerstin ciągnęła temat, a ja nie mogłam oderwać od niej wzroku z niedowierzaniem. O czym ona bredziła? Naćpała się czy jak?
A potem walnęła tekstem o tym, że mogę nie pamiętać i szambo wyjebało.
"Panna Moore nie pamięta, co się działo, ponieważ jej nie było?" - chyba wszyscy słyszeli jak absurdalnie to brzmiało. Ja w każdym razie tak i parsknęłam ironicznym śmiechem. Wszystko nagle nabrało sensu. Bo do tej chwili nie rozumiałam czemu Kerstin miałaby nas oczerniać i opowiadać takie bzdury. Teraz stało się to jasne.
- A więc to o to chodzi, tak? - warknęłam zirytowana już nie na żarty. - Jesteś po prostu zazdrosna?! - uniosłam brew spoglądając na nią. - I dlatego nas tu wszystkich ściągnęłaś? I gadasz takie farmazony? - dopytywałam napastliwie. - Dla twojej wiadomości: doskonale wszystko pamiętam. Nie brałam niczego, a już w szczególności niczego, czego nie znałam. A Freddy to mój przyjaciel, TY WREDNA, SZUJOWATA FLĄDRO! - na ostatnich słowach, fakt, nie wytrzymałam i podniosłam głos. Chwilowo zaślepiona wściekłością na Tonksównę nie zwracałam uwagi na to co się działo wokół, ale wreszcie dotarły do mnie słowa Maisie i to tym razem na nią przeniosłam z niedowierzaniem wzrok.
Laski to jednak były durne. Albo zdradzieckie. Albo kurwa jedno i drugie. W każdym razie nie można im było ufać.
Jedyna, która mówiła tu z sensem to na szczęście Neala, na której jedynej najwyraźniej mogłam polegać.
A potem walnęła tekstem o tym, że mogę nie pamiętać i szambo wyjebało.
"Panna Moore nie pamięta, co się działo, ponieważ jej nie było?" - chyba wszyscy słyszeli jak absurdalnie to brzmiało. Ja w każdym razie tak i parsknęłam ironicznym śmiechem. Wszystko nagle nabrało sensu. Bo do tej chwili nie rozumiałam czemu Kerstin miałaby nas oczerniać i opowiadać takie bzdury. Teraz stało się to jasne.
- A więc to o to chodzi, tak? - warknęłam zirytowana już nie na żarty. - Jesteś po prostu zazdrosna?! - uniosłam brew spoglądając na nią. - I dlatego nas tu wszystkich ściągnęłaś? I gadasz takie farmazony? - dopytywałam napastliwie. - Dla twojej wiadomości: doskonale wszystko pamiętam. Nie brałam niczego, a już w szczególności niczego, czego nie znałam. A Freddy to mój przyjaciel, TY WREDNA, SZUJOWATA FLĄDRO! - na ostatnich słowach, fakt, nie wytrzymałam i podniosłam głos. Chwilowo zaślepiona wściekłością na Tonksównę nie zwracałam uwagi na to co się działo wokół, ale wreszcie dotarły do mnie słowa Maisie i to tym razem na nią przeniosłam z niedowierzaniem wzrok.
Laski to jednak były durne. Albo zdradzieckie. Albo kurwa jedno i drugie. W każdym razie nie można im było ufać.
Jedyna, która mówiła tu z sensem to na szczęście Neala, na której jedynej najwyraźniej mogłam polegać.
OK, so now what?
we'll fight
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
-Słowa, młoda panno. - zainterweniował dopiero, gdy Liddy obraziła jego siostrę. - Nie będziesz obrażać mojej siostry pod moim nosem ani nikogo pod tym dachem. - zapowiedział, krzyżując ręce na piersiach, i zerknął kontrolnie na Billy'ego. Nie będzie strofował jego siostry, ale w tym wypadku musiał. O Freddiem oraz innych gościach jeszcze muszą porozmawiać, ale na razie chciał zobaczyć czy dziewczęta dojdą do jednej wersji wydarzeń.
Can I not save one
from the pitiless wave?
Wściekłe spojrzenie przerzuciłam z Kerstin na jej brata, kiedy zwrócił mi uwagę na język.
- Przepraszam - powiedziałam, choć bez większej skruchy i patrząc mu hardo prosto w oczy. - Cofam to o flądrze - skinęłam mu niemal uprzejmie głową.
Kerstin była wredną szują, nie ulegało to żadnej wątpliwości, więc tego cofać nie miałam zamiaru.
- Przepraszam - powiedziałam, choć bez większej skruchy i patrząc mu hardo prosto w oczy. - Cofam to o flądrze - skinęłam mu niemal uprzejmie głową.
Kerstin była wredną szują, nie ulegało to żadnej wątpliwości, więc tego cofać nie miałam zamiaru.
OK, so now what?
we'll fight
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Neala wypominała jej płacz i niepewność I strach i wątpliwości, tak jakby to było jakieś przewinienie, ze czuła się w ich towarzystwie nie na miejscu, że nie wiedziala komu wierzyć ani komu zaufać w tym wszystkim. Łzy napłynęły jej do oczu gdy tylko Neala zaczęła mówić, ale nie spłynęły od razu. Zdołała wziąć drżący oddech nim słowa wyrwały jej się z bólem
- Byłaś pijana, Neala. Pijana, poparzona i na.. naćpa... - nawet nie mogło jej to przejść przez gardło. Spojrzała na Brendana wstydliwie jakby to jego chciała przeprosić za to, że musiał tego słuchać. Ależ to musiało go boleć! - Masz rację. Jestem starsza, powinnam być mądrzejsza. Powinnam się domyślić, że to wszystko były od początku kłamstwa. Powinnam przestać udawać, że wszystko jest w porządku. Ale chciałam wam wierzyć. Chciałam zaufać - I skończyła na tym właśnie tak, będąc nazwaną zazdrosną i flądrą. - TO ZUPEŁNIE NIE O TO CHODZI! - wyrwało się jej piskiem, bo słowa Liddy ubodły ją do żywego, skuliła się i przetarła wierzchem dłoni pierwsze łzy. - Rozmawiałam z Freddym tylko chwilę, nie zatrzymywałam go. Cieszę się, że się dobrze bawiłaś, ale na Boga... rozumiem picie, to się zdarza, ale narkotyki? Obsciskiwanie się przy niemowlęciu? Wy naprawdę nie widzicie, że to nie było normalne przyjęcie?. - Mdłiło ją, nie wiedziała jak się bronić, zwróciła się do Mike'a - Mówiłam ci! Mówiłam, żebyś to zostawił! Że porozmawiam z nimi później! - schowała twarz w dłoniach, po raz drugi dziś.
- Byłaś pijana, Neala. Pijana, poparzona i na.. naćpa... - nawet nie mogło jej to przejść przez gardło. Spojrzała na Brendana wstydliwie jakby to jego chciała przeprosić za to, że musiał tego słuchać. Ależ to musiało go boleć! - Masz rację. Jestem starsza, powinnam być mądrzejsza. Powinnam się domyślić, że to wszystko były od początku kłamstwa. Powinnam przestać udawać, że wszystko jest w porządku. Ale chciałam wam wierzyć. Chciałam zaufać - I skończyła na tym właśnie tak, będąc nazwaną zazdrosną i flądrą. - TO ZUPEŁNIE NIE O TO CHODZI! - wyrwało się jej piskiem, bo słowa Liddy ubodły ją do żywego, skuliła się i przetarła wierzchem dłoni pierwsze łzy. - Rozmawiałam z Freddym tylko chwilę, nie zatrzymywałam go. Cieszę się, że się dobrze bawiłaś, ale na Boga... rozumiem picie, to się zdarza, ale narkotyki? Obsciskiwanie się przy niemowlęciu? Wy naprawdę nie widzicie, że to nie było normalne przyjęcie?. - Mdłiło ją, nie wiedziała jak się bronić, zwróciła się do Mike'a - Mówiłam ci! Mówiłam, żebyś to zostawił! Że porozmawiam z nimi później! - schowała twarz w dłoniach, po raz drugi dziś.
- Poparzyłam się nalewając gulasz. GULASZ. Kerstin, każdemu zdarza się poparzyć. - przypomniałam jej. - Kto się obściskiwał? Eve się cały czas zajmowała dzieckiem. Byłabym wdzięczna, gdybyś nie mówiła za mnie, co byłam lub nie byłam. - odpowiedziałam chłodno, ale jej kolejne słowa uniosły wyżej moje brwi. Spojrzałam na nią. - Nie zganiaj na nas braku zaufania. - przeniosłam wzrok na jej brata. - Panie Tonks. Co naopowiadała panu siostra? - zapytałam splatając dłonie na kolanach. - Mogłam dopełnić złych decyzji tego wieczoru i w ciągu życia z których nie jest całkowicie dumna, ale drażniąco działa na mnie postawa pańskiej siostry i obawiam się, że jeśli dalej będzie opowiadać takie bezeceństwa to mogę się nie opamiętać. Sądzę więc, że nie ona powinna teraz mówić, bo powiedziała już dostatecznie wiele. A to, czego odwagi nie miała wyjaśnić, jak słyszę wymyśliła. Zdaje się mieć nas za pozbawionych hamulców, narkotyzujących się ludzi którymi w istocie nie jesteśmy. I nie życzyłabym sobie, by moich przyjaciół i ludzi, którzy uratowali mi życie i którzy byli ze mną w chwili - na szczęście nie całkowitej - śmierci - obrażać w taki sposób. Każdy popełnia błędy, panno Tonks i sądziłam, że zdążyliśmy wyjaśnić wszystko zanim panna wyszła. - powiedziałam do niej, bo to nie był popis naszych najlepszych umiejętności. Pewnie pokręciło się wszystko. Ale James się przyznał, wziął wine na własnę barki, poza jego farmazonami o pyle, można było po prostu mu uwierzyć - jemu w skruchę, nam w nią też. To był raz. Raz nie więcej. Zamiast tego, zebrała całą komisję do oceny. Co im powiedziała i ile. Zmrużyłam trochę oczy, zaczynając rozumieć konwekcje, powstrzymując chęć spojrzenia z a okno.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Nie był pewien, czy to naiwność, czy głupota, nie wiedzieć, że magiczny proszek, po którym człowiek czuje się lepiej, jest używką, od której zasadniczo lepiej trzymać się z daleka. Być może fakt, że pracował jako auror, że znał przestępczy światek, sprawiał, że dla niego było to znacznie bardziej oczywiste. Nie podobało mu się powiązanie z tym ich parobka, tak jak nie podobało mu się to, że Neala wróciła do domu w jego towarzystwie. Nie wątpił, że gdyby choć jedna z siedzących naprzeciw nich dziewcząt zachowała się tamtej rozmowy odpowiedzialnie, ta rozmowa okazałaby się zbędna, a wnikać w to, która była bardziej, a która mniej winna, wydawało mu się stratą czasu. To od Neali wymagał najwięcej.
- Jestem ciekaw, co ma do powiedzenia panna Tonks - odpowiedział na wyrzuty Neali. Bo choć dyskutowała z jej słowami, choć wskazywała także i na jej błędy, to Kerstin wciąż wyrzucała z siebie kolejne interesujące rewelacje obrazujące skalę demoralizacji na tej imprezie. Nawet jeśli część z tych zarzutów była przesadzona, poparzenie jedzeniem to nie koniec świata, jego siostra nie była tak delikatna, pozostaje ich dużo. I to nawet pomijając narkotyki, które tak bezmyślnie zażyły. Zaniki pamięci, obściskiwanie się, przy dziecku czy nie, schadzki nad herbatą, cygańskie zioła, kłamstwa, wyzwiska, nie ruszając się z miejsca pochwycił spojrzenie Kerstin, kiedy je ku niemu zwróciła, ale nie powiedział ani słowa ani nie zdradził się żadnym grymasem. Pijana, poparzona i naćpana, to próbowała powiedzieć? Uniósł jedną brew, przenosząc wzrok na siostrę. - Neala - upomniał ją ostrzegawczo, kiedy znowu zaczęła uciszać Kerstin. - O czym ty mówisz? - Ocalone życie? Nie mówiła o ostatnim wypadku z rybą, wtedy ocalił ją stojący obok Tonks.
- Jestem ciekaw, co ma do powiedzenia panna Tonks - odpowiedział na wyrzuty Neali. Bo choć dyskutowała z jej słowami, choć wskazywała także i na jej błędy, to Kerstin wciąż wyrzucała z siebie kolejne interesujące rewelacje obrazujące skalę demoralizacji na tej imprezie. Nawet jeśli część z tych zarzutów była przesadzona, poparzenie jedzeniem to nie koniec świata, jego siostra nie była tak delikatna, pozostaje ich dużo. I to nawet pomijając narkotyki, które tak bezmyślnie zażyły. Zaniki pamięci, obściskiwanie się, przy dziecku czy nie, schadzki nad herbatą, cygańskie zioła, kłamstwa, wyzwiska, nie ruszając się z miejsca pochwycił spojrzenie Kerstin, kiedy je ku niemu zwróciła, ale nie powiedział ani słowa ani nie zdradził się żadnym grymasem. Pijana, poparzona i naćpana, to próbowała powiedzieć? Uniósł jedną brew, przenosząc wzrok na siostrę. - Neala - upomniał ją ostrzegawczo, kiedy znowu zaczęła uciszać Kerstin. - O czym ty mówisz? - Ocalone życie? Nie mówiła o ostatnim wypadku z rybą, wtedy ocalił ją stojący obok Tonks.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Czy warto było szaleć tak
Szybka odpowiedź