Wydarzenia


Ekipa forum
Miejsca przy kominku
AutorWiadomość
Miejsca przy kominku [odnośnik]10.09.15 1:37
First topic message reminder :

Miejsca przy kominku

★★
Od kominka bije przyjemne ciepło, może dlatego miejsca przy nim są wyjątkowo okupywane, pomimo panującego przy nim ruchu. Znajdują się tutaj wygodniejsze krzesła i dwa przetarte fotele w szkocką kratę. Wielki kominek w Dziurawym Kotle podłączony jest do sieci fiuu i stanowi jedną z najszybszych form transportu do centrum Londynu. Najwyraźniej klientom zajmującym miejsca w pobliżu paleniska nie przeszkadzają wychodzący z niego ludzie, a także sadza, która pomimo starań barmana, nigdy nie jest dostatecznie usunięta.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:19, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miejsca przy kominku  - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]03.10.15 22:57
A kto powiedział, że to rozrywkowość lub jej brak świadczy o tym czy człowiek jest ciekawy? No... może powszechnie rzeczywiście przekładano jedno na drugie, ale Sylvain miał zupełnie inne zdanie na ten temat. Rozrywkowość, zawieranie nowych znajomości i bycie w centrum uwagi zwykle wiązało się z otwartością i owszem, tacy ludzie zazwyczaj byli lubiani, ale jego jakoś zwykle ciągnęło do tych osobników skrytych w sobie i to właśnie ich uważał za ciekawych. Ci nie byli tacy oczywiści, zazwyczaj trzeba było sporo czasu, żeby takich poznać choćby i w niewielkim stopniu, a i to często się nie udawało... dla jednych (pewnie tych mniej cierpliwych) pewnie tacy byli po prostu nudni... ale dla niego to właśnie oni zasługiwali na miano fascynujących.
- Bo nie wiedzą jak cię sprzedać - skwitował wciąż tak samo radośnie z przebiegłym uśmieszkiem. Och, niech by tylko się dorwał do pisania tych artykułów, a Søren naprawdę znalazłby się na pierwszych stronach wszystkich gazet. Ale spokojnie, nie zamierzał mu tego robić, zdecydowanie bardziej kręciło go odgrywanie ról, a nie plotkowanie.
Mieli umowę? Przez sekundę patrzył na kumpla z niedowierzaniem, jakby tylko czekał, aż ten cofnie rękę i obróci wszystko w żart... ale nawet jeśli to planował, to nie zdążył, bo Sylvain radośnie ją uściskał - nie ma przebacz.
- Trzymam cię za słowo - zastrzegł rozbawiony. Będzie musiał to zobaczyć na żywo, zdecydowanie. A niech się potem próbuje wykręcać, drań, nie da mu po tym żyć.
Przez chwilę przyglądał mu się z zagadkowym uśmiechem na twarzy i po prostu milczał.
- Normalność jest przereklamowana - zgodził się w końcu gładko. Kolejne szklanki alkoholu wjechały na ich blat i Sylvain skinął na nie głową.
- Napij się - poradził po przyjacielsku. Nie byli jeszcze pijani, ale to chyba był właściwy moment... skoro już kwestie małżeńskie zostały poruszone, a oni byli po kilku głębszych. Musiał o to zapytać, bo nie byłby sobą... nawet jeśli miało im to zepsuć tak dobrze rozpoczęty wieczór.
Sam też sięgnął po whisky i napił się tak na wszelki wypadek. W sumie sam nie wiedział jak Søren zareaguje.
- Co to za gość? Ten narzeczony Allison... - zapytał niby obojętnie, choć wbił w kumpla czujniejsze i przenikliwsze spojrzenie niż dotychczas. - Jakiś w porządku...? - dodał, choć z dziwnych przyczyn w jego głosie wybrzmiało powątpiewanie.
Tak, tak, niby nie powinien się tym interesować... Elizabeth nawet nie próbował o to pytać mimo (a może właśnie dlatego) iż ów wybraniec losu był jej kuzynem. W teorii od Sørena mógł za to zarobić w dziób, ale za to mniejsza szansa, że Allie dowie się o tym pytaniu, a o to w gruncie rzeczy chodziło. Nie chciał jej przecież mącić w głowie... za to chętnie objaśniłby typowi jak powinien ją traktować, jeśli wciąż tego nie wiedział.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]11.10.15 1:37
- Zaczynam się ciebie bać, Crouch – stwierdził z rozbawieniem przyglądając się jego mimice. Wiedział, że niezły z niego aktor, ale wiedział również, że zawsze może liczyć na słowo, jakie ten mu da. Czy naprawdę mógł się obawiać, że pewnego dnia znajdzie się na okładce „Czarownicy” jako najlepszy wolny towar w Londynie? Niedorzeczność tej myśli sprawiła, że nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem. Zdecydowanie nie spieszyło mu się do ożenku, a nie wątpił, że ojciec skorzystałby z okazji do aranżacji do takowego, jeśli tylko by się pojawiła. Jako żelazny dowód miał nieszczęsne zaręczyny swojej siostry.
Ta umowa była niczym więcej niż żartem z jego strony. Miał jednak jawny dowód, że ze strony Sylvaina było to coś więcej. Towarzysz widocznie postanowił poigrać sobie z niego i pokonać własną bronią. Ściskając jego dłoń zdał sobie sprawę jak bardzo chłodna jest, chociaż ciepło z kominka dosłownie ich zalewało. Nie dał nic po sobie poznać tylko uśmiechając się kpiąco.
- Nie mam co do tego wątpliwości. – Jeśli chodzi o bliskich to u Sørena na pierwszym miejscu plasowała się szczerość i lojalność ex aequo. Nie miał zamiaru dać odpuścić temu niedorzecznemu zakładowi nawet, jeśli potem miałaby go obśmiać połowa szmatławców, a rodzina ostro strofować za promowanie zdrajcy. Słowo to słowo i ani myślał je łamać. Tylko najpierw musi dostać te zdjęcia.
- Napijmy się więc za wariatów. – Uniósł szklankę w geście toastu, po czym przytknął ją do ust i upił solidną połowę. Miał szczęście, że Sylvain zadał to pytanie dopiero, gdy przełknął ognistą, bo niewątpliwie zwróciłby go na stół. Zdanie, które padło momentalnie zagęściło panującą między nimi przyjemną atmosferę. Zdecydowanie nie był to miły dla Averyego temat, który cały czas miał żal do ojca, że dał tak bardzo urobić Samaelowi. Prawdę mówiąc to jeszcze z nikim o tym nie rozmawiał. Nie widział się z Amodeusem od czasu ich ostatniego spotkania i nie miał, komu się wyżalić niczym typowa kobieta. Potrzebował tej rozmowy, ale nie wiedział ile oraz jak może przekazać Crouchowi. Nie wiedział, jaki ma on stosunek do Allison w chwili obecnej.
- To przydupas Samaela – jego słowom bliżej było do warknięcia niż zwykłej wypowiedzi. Jednym haustem opróżnił szklankę i odstawił ją z hukiem na stół. Myśl o narzeczonym siostry wprawiał go w okropny nastrój. Gdyby to był jeszcze ktoś odpowiedni, ale to, na litość Merlina, był głupi szczeniak pod jarzmem jego starszego brata. Przecież on był cztery lata młodszy od Allie. Avery przetarł twarz dłońmi zawstydzony swoim nagłym wybuchem. Czuł się zmęczony i o wiele starszy niż był w rzeczywistości, miał wręcz wrażenie, że zaczyna mu momentami brakować sił na tą dalszą walkę z wiatrakami. – Nie poznałem go jeszcze, ale nie wiem, czy chcę, bo może to się skończyć wizytą w Mungu jednego z nas – dokończył spoglądając w końcu na swojego towarzysza.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]13.10.15 0:39
Sylvain przeczuwał, że zmiana tematu nie ucieszy jego kumpla... nie do końca jednak wiedział jak bardzo i co będzie tego główną przyczyną, ale nie dostał z miejsca w pysk za wciskanie nosa w nie swoje sprawy, co uznał za dobry znak. Tylko jak tu się z tego cieszyć? Reakcja Sørena tylko potwierdziła jego obawy i momentalnie pożałował, że jednak nie oberwał od kumpla. Wolałby to tak samo, jak usłyszeć, że to jakiś w porządku facet i że Allison będzie z nim dobrze i że właśnie z tego względu ma się nie wtrącać. Ale tak?
Z Samaelem miał już trochę do czynienia. Wprawdzie nie znał powodu, dla którego bliźnięta tak go nie znosiły, ale nawet nie sugerując się ich niechęcią, nie zapałał do niego sympatią już na samym początku (i vice versa). Czy tak samo byłoby z jego przydupasem? Więcej niż prawdopodobne, że tak, ale przecież nie o to się tu rozchodziło. Nieważne jak potraktowała go Allison, nieważne ile czasu minęło i jak oboje się zmienili... nieważne nawet co obecnie do siebie czuli (Sylvain chyba nawet nie do końca potrafiłby nazwać te uczucia), ale jedno było pewne: nie pozwoli jej skrzywdzić i zrobi wszystko by była bezpieczna. Nie zmieniło mu się to odkąd skończył tych kilkanaście lat. Niejednokrotnie przecież dawał popalić jakimś nachalnym typom kręcącym się wokół Allie, zanim jeszcze byli razem. To znaczy: grzecznie tłumaczył im co im grozi, jeśli potraktują ją nie tak jak się powinno ją traktować, o. Czemu dla kolejnego śmiałka miałby robić wyjątek? On nie widział w każdym razie żadnego powodu.
Uważnie przyglądał się Sørenowi nie spuszczając z niego wzroku ani przez moment. Milczał i czekał dobrą chwilę nim ponownie się odezwał. 
- Powiedz mi kto to, a chętnie się z nim rozmówię - powiedział zupełnie poważnie. - Powyjaśniam mu pewne kwestie, upewnię, że do niego dotarło... - wzruszył ramionami, jakby wcale nie mówił właśnie o obiciu mordy narzeczonemu swojej byłej dziewczyny i siostry swego drogiego przyjaciela, który przed nim siedział. W sumie wszystko zależało od tegoż właśnie kuzyna Elizabeth - jeśli będzie w porządku, mógł się czuć bezpiecznie. 
Co jeśli Søren nie zdradzi mu tożsamości typa? Cóż... prędzej czy później, Sylvain i tak się dowie, prawda? I złoży gościowi niezapowiedzianą wizytę. 
Przechylił się nieznacznie w stronę kumpla, korzystając z okazji, że ten na niego spojrzał.
- Obaj nie chcemy przecież, żeby jej narzeczony myślał, że trafiła mu się pierwsza-lepsza - uniósł znacząco brew - i że jak się schowa za plecami Samaela, to nic mu nie grozi - przekrzywił głowę uśmiechając się szyderczo. Tak właśnie widział mentalność potencjalnego przydupasa Samaela... i był gotów ją naprostować i wyprowadzić nieszczęśnika z błędu.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]18.10.15 23:42
Jeśli jest uczucie, którego Søren nienawidzi najbardziej na świecie to jest to bezsilność. Okrutna niemożliwość wykonania jakiegokolwiek ruchu, wypowiedzenia choćby słowa, które pozwoliłoby na zmianę sytuacji. Bolesna świadomość, że wszystko, co się dzieje jest teraz zależne od szeroko pojętego losu i od decyzji osób, na które nie mógł mieć wpływu. Bycie chorągiewką na maszcie, której ruch zależał tylko od tego w jaki sposób powieje wiatr. Brak wolnej woli. Dokładnie tak czuł się w tym momencie. Praktycznie cały czas, chociaż w niektórych momentach lepiej radził sobie z maskowaniem tego. Jednak pytanie Sylvaina było niczym prawne cięcie ostrym nożem przez sam środek jego maski spokoju. Trzymała się jedynie na ostatnich szwach, kiedy rozpaczliwie próbował zebrać się w sobie i nie zrobić z siebie zrozpaczonej dziewki.
- Sylvain… - zaczął, ale urwał równie nagle, jak gdyby się rozmyślił. Słyszał o jego wydziedziczeniu i zdecydowanie nie chciał dodawać mu kłopotów. Wiedział przecież dokładnie, co może kryć się pod łagodnym stwierdzeniem wyjaśnienia mu pewnych kwestii. Prawdę mówiąc Søren chętnie sam spotkałby się z tym wypierdkiem i oświecił. Najchętniej z pomocą swojej najlepszej przyjaciółki, której na co dzień używał do odbijania tłuczków. Przyjemny dźwięk gruchotanej kości, który zazwyczaj towarzyszył spotkaniu z rozpędzoną piłką byłby melodią dla jego uszu. Nie miał bowiem najmniejszego zamiaru oddawać siostry bez walki. Nie będzie patrzył jak Samael bawi się ich życiem jak teatrzykiem cieni, pociągając zręcznie za sznurki swoich marionetek. Marzyło mu się przecięcie tych wszystkich żyłek i zobaczenie brata w pełnej bezradności, zdanego na czyjąś łaskę, bezbronnego. Zaraz jednak otrząsnął się z tych pobożnych marzeń. W milczeniu przyglądał się Sylvainowi chcąc dobrać odpowiednie słowa. Chciał też rozgryźć, jakie kierują nim uczucia. Czy nadal czuje coś do jego siostry? I co w końcu się między nimi wydarzyło? Pytania cisnęły mu się na usta, ale żadnemu nie pozwalał opuścić jego umysłu. Nie miał zamiaru naciskać i wciskać nosa w nieswoje sprawy. Póki co.
- Nigdzie się przede mną nie schowa – mruknął wybijając palcami jakiś takt o blat stołu. Zaraz potem skinął na kelnera, aby ponownie napełnił ich szklanki. Z każdym słowem i każdą myślą potrzebował więcej alkoholu, żeby przetrwać. Miał nadzieje, że procenty nie podziałają rozluźniającą na więzy, którymi temperował wierzgającą się w nim bestię, która na myśl o narzeczeństwie Allison chciała niszczyć. – Jednak myślę, że najpierw ja powinienem się z nim rozmówić. Bo ty przedstawiłbyś się, jako kto? – spytał unosząc brew. Nie mógł się powstrzymać przed subtelną próbą wybadania, jakie relacje łączą jego przyjaciela z jego bliźniaczką.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]19.10.15 16:18
Bardzo liczył na to, że Søren wyjawi mu kim jest ten typ. Ot tak, z miejsca, przecież to żadna wielka informacja, prawda? I obaj mieli tu podobny cel... może zbyt podobny?
Nic nie mówił, czekał cierpliwie aż Søren się odezwie. To było trochę jak czekanie na wyrok... stresujące, choć Sylvain doskonale to maskował pod grubą warstwą opanowania. Tylko... jak długo mu się to jeszcze uda? Każda kolejna sekunda sprawiała, że krew zaczynała wrzeć mu w żyłach od rosnącej wściekłości. Chciał dopaść tamtego drania, złapać za kark, podnieść wysoko, a potem rzucić o ziemię i rozszarpać na strzępy. Poczuć jego ciepłą posokę na swoich rękach, patrzeć w przerażone oczy. Wtedy Allison już na pewno byłaby bezpieczna.
Wziął głębszy oddech i powoli wypuścił powietrze z płuc starając się uspokoić. Trochę nawet pomogło. Wyrzucił z głowy tamte tak żywe wizje. Doskonale wiedział skąd się wzięły - lada dzień (a właściwie noc) miała nastać pełnia, panowanie nad nerwami wiele go kosztowało szczególnie podczas tej rozmowy. Ale poniekąd właśnie dla niej tu przyszedł, prawda?
Powoli rozprostował palce dłoni, kiedy zdał sobie sprawę, że zaciska je z całej siły w pięść. 
- Søren - zwrócił się do kumpla z powagą, patrząc na niego trzeźwiej niż sekundę wcześniej. - Nie poszedłbym do niego, żeby się przedstawiać - poinformował go unosząc lekko brwi. To akurat było dość oczywiste... choć Sørenowi chyba nie o to chodziło, prawda?
Odetchnął ponownie i znów się napił. Wracał do siebie.
- Zrobiłbym to jako przyjaciel - powiedział po dłuższej chwili trochę zgaszony. Znów na jego twarzy zaczęło pojawiać się to charakterystyczne zmęczenie. Zmęczenie psychiczne.
- ...twój i... Allison - jej imię dodał po sekundzie zawahania, ale mówił szczerze patrząc Sørenowi prosto w oczy. - Jako sprzymierzeniec, nikt więcej - uściślił rozluźniając się.
Jakkolwiek nie podobało mu się, że nie otrzymał odpowiedzi teraz, natychmiast, kiedy tego chciał... rozumiał Sørena. Na jego miejscu pewnie postąpiłby tak samo, też chciałby się rozmówić z takim jako pierwszy. Sylvain miał tylko nadzieję, że kumpel o nim nie zapomni. Nawet jeśli pewne rzeczy wyszłyby na jaw, to nie zaszkodziłoby mu to tak jak Sørenowi. Ktoś musiał mieć oko na Allison i obaj wiedzieli, że tym kimś powinien być jej bliźniak. Lepiej więc, żeby nie dał nikomu powodu do rozdzielenia go z siostrą. Ale miał swój rozum, zrobi jak uzna za słuszne.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]24.10.15 1:30
Miało być inaczej. Zupełnie inaczej. Przyszedł się tu napić. Potrzebował tego. Ostatnio mało, co szło po jego myśli. Pierwsze spotkanie po latach z ukochaną siostrą rozpoczął na zimnej podłodze holu z czarnym dymem w płucach. Nie tak miało być. Stypa ku czci ukochanego profesora połamała mu żebro. Nie tego się spodziewał, nie tego chciał. W dodatku cała ta sytuacja z Amodeusem nie dawała mu spokoju. Coś się zmieniło, chociaż uparcie temu zaprzeczał. Cichy głos z tyłu jego głowy nieprzerwanie mamrotało niezrozumiale, ale Soren miał świadomość, że z czasem zacznie krzyczeć, a wtedy już się nie ukryje. Potrzebował więc tego popołudnia. Obecność starego przyjaciela miała mu dodać otuchy. Pchnąć drzwi do ukrytych wspomnień starych, dobrych czasów. Momentów, kiedy uczył Sylvaina pod osłoną nocy jak latać na miotle, jak spędzali razem czas nad książkami w pokoju wspólnym. Chciał się odprężyć, uspokoić. Jednak nie było mu to dane. Crouch poruszył temat, który był świeżą raną. Nic nie zdążyło się nawet zasklepić. Każde wspomnienie tej chwili bolało jak w momencie, gdy ona nastąpiła. Alkohol, który krążył już raźno w jego organizmie nie stanowił wystarczającego znieczulenia. Nie zbył jednak kumpla z jednego, oczywistego powodu. Był ciekaw, szalenie ciekaw, jakie relacje panują między nim a Allison. Odpowiedź, którą otrzymał była niejednoznaczna, ale z drugiej strony bardzo wymowna.
- Nie musisz się mieszać w sprawy naszej uroczej rodziny – odparł nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nie chciał, aby umknął mu jakiś istotny szczegół. Mowa ciała często mówiła o wiele więcej niż same słowa. – To zazwyczaj równa się wdepnięciu w wielkie gówno. – Westchnął, po czym wlał w siebie kolejną zawartość szklanki. Jeśli to pójdzie w takim tempie to nawet nie będzie w stanie się teleportować do mieszkania. Ale nie potrafił mówić o swojej rodzinie w stanie absolutnej trzeźwości. To właśnie między innymi, dlatego nie chciał się żenić. Ogólna niechęć do sztucznie ustawionej instytucji małżeństwa to jedna sprawa. Nie chciał skazywać jakiejś Merlinowi winnej kobiety na wżenienie się w tak chorą rodzinę.
- Nie będę cię powstrzymywać, ale Allison cię zabije, jeśli zabijesz Alexandra Selwyna pierwszy – rzucił jakby od niechcenia. – Ja zresztą też ubolewałbym nad tym faktem.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]24.10.15 15:44
Sylvain od początku wiedział, że poruszy ten temat i że atmosfera ich spotkania diametralnie się zmieni, ale... nie mógł na to nic poradzić. Nie chodziło tylko o jego głupie widzimisię, ale o coś znacznie istotniejszego. Był za to gotów poświęcić ich nastroje tego wieczora, a może i nawet przyjaźń? No... może nie będzie tak źle?
Mimowolnie uśmiechnął się lekko na słowa Sørena. Kiedy ten powiedział o rodzinie i gównie pierwsze, co nasunęło się Sylvainowi to to jego pamiętne spotkanie z Samaelem, kiedy ten się dowiedział o nim i Allison i przyjechał specjalnie do Hogsmeade. A potem pierwsza wizyta w domu Averych... Teraz jak o tym myślał, to chciało mu się śmiać z siebie i ze strachu, jaki wtedy odczuwał. Wprawdzie zapewne Søren nie mówił w tej chwili o tym... ale mniejsza o to. Już raz w to wdepnął i więcej w sumie nie zamierzał. W końcu kim był, żeby mieszać się w ich rodzinne sprawy? 
- Wiem, że nie muszę - przyznał bez najmniejszych oporów. - A nawet nie powinienem - dodał szczerze, bo dokładnie tak sądził. - Siła przyzwyczajenia - wyjaśnił, jakby te dwa słowa były odpowiedzią na wszystkie pytania. W sumie sam chciał w to wierzyć, że to właśnie przyzwyczajenie pchało go do działania, że odruchowo chciał chronić Allison i jak niegdyś mieć ją na oku... bo jeśli to nie nawyk, to...?
Nic dziwnego, że od zawsze tak lubił Sørena... jakby na to nie patrzeć - nigdy go nie zawiódł i tym razem również. Alexander Selwyn. Doskonale, dokładnie tyle było mu potrzebne. 
- Wbrew pozorom wcale nie chcę go zabijać - odparł trochę rozbawiony. - Jeśli mnie do tego nie zmusi, to nie posunę się do tak drastycznych kroków i wam go zostawię - przyznał ugodowo i napił się ze swojej szklanki. Od razu lepiej się poczuł i jakiś kamień spadł mu z serca... no, tylko na chwilę, nim połączył wszystkie części układanki w całość. Wiedział, że zna skądś to imię i nazwisko...
- Zaraz... Alexander Selwyn? - zatrzymał rękę ze szkłem w połowie ruchu, bystrzej wpatrując się w Sørena. Lekko zmarszczył brwi i w zamyśleniu spojrzał w stronę płomieni niestrudzenie trawiących drewno w kominku... żeby zaraz parsknąć cichym śmiechem.
- Jeśli zabiję Selwyna, to Allie nie zdąży zrobić mi tego samego... Elizabeth rozszarpie mnie żywcem na strzępy - dziwne, ale zamiast się bać, bawiło go to z każdą chwilą coraz bardziej. - To jej ulubiony kuzyn - wyjaśnił w końcu wciąż starając się powstrzymać od śmiechu. - I chyba straszny szczyl, za każdym razem, kiedy o nim wspomina, nazywa go dzieckiem - potrząsnął głową, odchrząknął i spoważniał. Jakby na to nie patrzeć, sprawa komplikowała się coraz bardziej. W szczególności, że obicie pyska szczeniaka, to żadna chluba, wręcz przeciwnie. Z drugiej strony: dzieciak czy nie dzieciak, dał się wplątać w tą całą sytuację, powinien przyjąć jej konsekwencje jak dorosły mężczyzna. Plus był taki: z młokosem, nawet kierowanym przez najgorsze zło tego świata, sobie poradzą, Sylvain przynajmniej był dobrej myśli.
Przez chwilę milczał sącząc swój alkohol. Sam mówił, że nie powinien się wtrącać w ich rodzinne sprawy, tak? A teraz coś nie dawało mu spokoju.
- Jeśli cię to pocieszy, myślę, że on nie będzie groźny - mruknął w końcu. - Tylko... to pomysł twojego brata, tak? Czemu wybrał akurat Selwyna? - zmarszczył brwi. Jakoś mu to nie pasowało do Samaela, skoro tak straszliwie troszczył się o Allison, to czemu wybrał dzieciaka? Bo łatwiej mu się nim będzie sterować? Ale nawet jeśli, to co może dzięki temu osiągnąć? Bo jakoś Sylvainowi nie chciało się wierzyć, że w grę wchodziła miłość Alexandra do Allie i litościwe serce jej starszego brata. Małżeństwa były zawsze czysto polityczną zagrywką, która miała coś na celu. Pytanie tylko: co to było tym razem?
Dawno uciszony zmysł polityczny Sylvaina, teraz doszedł do głosu, potrzeba rozwiązania zagadki stała się paląca.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]30.10.15 20:02
Słowa Sylvaina były dla niego intrygujące. Ani trochę nie wierzył w ich pierwsze znaczenie, lekkość i gładkość, z jaką padły. Niemożliwym było, żeby chciał tak po prostu im pomóc. Siła przyzwyczajenia? Miał ochotę parsknąć śmiechem słysząc to zdanie. Być może jego przyjaciel był dobrym aktorem, ale pewnych rzeczy nie da się ukryć. Tym bardziej, że przeszłość na pewno miał na niego silny wpływ. Nikt nie byłby dziś tym, kim jest, gdyby nagle ją wymazano. Człowiek to przecież tabula rasa, którą upływ czasu zapisuje hieroglifami naszej historii. Søren mógł się założyć, że na tablicy Croucha imię jego siostry przewijało się wielokrotnie. W tym momencie w głowie Averyego rodziły się pytania, na które odpowiedzi nie wiedział jak może uzyskać. Ciekawość zżerała go, jakie są ich stosunki od wyjazdu Allison, ale nie potrafił zaryzykować i zapytać.
- Wyjątkowo jesteś litościwy – parsknął z ironicznym uśmieszkiem rozciągającym jego wargi. Ponownie położył dłonie na stole i począł wybijać cichy, monotonny takt o drewniany blat. Często tak robił, gdy się nad czymś zastanawiał. Mało kto wyłapywał ten tik, potrzebę ruchu przy czynności, która wymaga jedynie pracy umysłu. Nad czym myślał teraz? Intrygował go fakt czy Sylvain byłby w stanie zabić dla jego bliźniaczki i w jakim świetle go to stawiało. Przecież nikt, komu nie zależy nie rzucałby takimi słowami tak lekko. Owszem, teraz mówił o ostateczności, ale widocznie niemiałby przed tym oporów. Dla niej. Ciekawe, być może łączyło ich więcej niż myślał, że może po tak długim czasie.
Słysząc śmiech swojego kompana automatycznie uniósł na niego wzrok, zaciekawiony. Kiedy ten podzielił się z nim tą rewelacją nie powstrzymał i swojej salwy rozbawienia.
- Naprawdę? Kuzynek uroczej Fawley? – Pokręcił głową z niedowierzaniem. Jaki ten świat był mały. Chociaż nie, poprawka, świat czysto krwistej arystokracji był mały. Ich drzewa genealogiczne rosły w jednym ogródku, a gałęzie już dawno poplątały się ze sobą. Nie trudno więc o bliższe już dalsze więzy rodzinne z tą czy ową rodziną. – Dzieciak? Słyszałem, że jest młody, ale żeby ledwo podlotek? – zmełł w ustach przekleństwo i ponownie pociągnął ze swojej szklaneczki. Samael zapewne chciał jeszcze bardziej dotknąć Allison, nie wystarczało mu, że praktycznie sam zaaranżował to małżeństwo. Wybrał jakiegoś młodzika, żeby ten podkreślał wiek jego siostry uznawany przecież w kręgach za zbyt duży jak na niezamężną kobietę. Poza tym obojętnie, z jakiej rodziny był wciąż brakuje mu lat doświadczenia i ogłady, jakie można zdobyć tylko w prawdziwym świecie poza murami Hogwartu. Będzie mu niezwykle łatwo popełniać błędy, ośmieszać i ponosić ciśnienie. Fantastycznie.
- Będę pocieszny jak będę mógł przynieść kwiatki na jego pogrzeb – westchnął. Nie chciał oddawać swojej siostry jakiemuś obcemu bęcwałowi, w dodatku wybranemu w taki sposób. Widziałby ją w ramionach kogoś, kto nigdy już nie będzie mógł jej prawnie objąć. – To jego stażysta, więc wie o nim wszystko. Zapewne ma w tym jakiś interes. – Przyglądał się twarzy Croucha jak gdyby ten miał wypisane na czole rozwiązanie tej śmiesznej sytuacji. Nic jednak takiego tam nie było, co tylko wzmagało jego frustrację tym wszystkim. Opadł na oparcie swojego krzesła jak gdyby przygniatające go obciążenie działało też na polu fizycznym. – Nienawidzę tej bezradności, psiamać – wymamrotał, po raz pierwszy podczas tej rozmowy krystalizując swoje emocje na ten temat w formie słów.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]31.10.15 12:37
Uśmiechnął się. Oj tak, był szalenie litościwy. Przynajmniej póki co, bo co będzie jak jednak w końcu spotka tego całego Selwyna, to już zupełnie inna bajka. Jeśli chodziło o Allison i jej potencjalnych narze... mężów, nawet brak pełni, aktorstwo i wyuczona cierpliwość, mogły nie powstrzymać Sylvaina przed zrobieniem jakichś głupot. Będzie się starać trzymać emocje na wodzy - to mógł obiecać, więcej raczej nie. A czy byłby zdolny do zabicia kogoś dla niej? Hm... Zapewne zrobiłby wszystko co w jego mocy, żeby była bezpieczna. Teraz miał to zadanie utrudnione, bo nie mógł być cały czas przy niej i nie chciał, żeby pomyślała, że się o nią troszczy, ale... tak, zrobiłby wszystko. Inaczej chyba by nie mógł. 
Dłuższą chwilę przyglądał się Sørenowi starając się wyczytać z jego twarzy o czym myśli. Zabawne, że robili to obaj. W tym wypadku jednak słowa często ich zawodziły - nic dziwnego, że szukali innego sposobu do komunikacji. 
Pogrzeb? Czyli Søren nie widział innego sposobu na pozbycie się Selwyna? To niedobrze...
- Daj spokój, na pewno jest jakiś sposób, żeby to odwołać... jeśli naprawdę uważasz, że to konieczne - ostatnie słowa dodał nie bez znaczenia, a Søren mógł ich sens wyłapać dość szybko. Wbrew wszelkim pozorom, Sylvain nie uważał tego małżeństwa za taki tragiczny pomysł. Miał wystarczająco dużo czasu, żeby chociaż dopuścić do siebie myśl, że kiedyś, czy tego chce czy nie, Allison wyjdzie za mąż. Na to nie miał wpływu i nie mógł zastraszać i zabijać wszystkich jej narzeczonych. Poza tym jej zamążpójście miało też swoje zalety: Allie byłaby bezpieczna, szanowana, miałaby swoją rodzinę... tylko facet, za którego wyjdzie, nie mógł być kompletnym idiotą i skurwielem. Cóż, Søren zapewne trochę inaczej widział tą kwestię, czego Sylvain się domyślał. 
Znów przyglądał się kumplowi i... nie spodobało mu się to, co zobaczył. Bezradność? O nie, nie, nie, żadna tam bezradność.
Søren - bardzo wyraźnie wyartykułował jego imię, patrząc na niego z uwagą. - Nie jesteśmy bezradni - powiedział stanowczo. - Zawsze da się coś zrobić - dodał, choć... sam był doskonałym przykładem, że jednak nie "zawsze". Cóż... wyjątek potwierdzający regułę?
- Choćby jakiś skandal... skandalami najczęściej zrywa się zaręczyny, nie? A jeśli nawet tego się nie da zrobić... - zamilkł na chwilę zastanawiając się nad tą kwestią. - Zrozumienie intencji twojego brata nie będzie łatwe, ale to można zostawić w sumie na później. Wystarczy, że zerwiemy Selwyna z jego smyczy. To dzieciak, ułoży się go tak, że będzie chodził jak w zegarku.
Bardzo optymistyczna wersja wydarzeń, ale wcale nie taka niemożliwa. Spokojnie znajdzie się więcej osób, którym też nie będzie w smak cała ta sytuacja... wspólnie coś uknują, nie?
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]04.11.15 19:58
Wiedział, że nie może przywiązać do siebie Allison, nieważne jak bardzo tego by chciał. Nie byli bliźniętami jednojajowymi zrośniętymi w jakikolwiek sposób, więc nie było żadnego usprawiedliwienia gdyby zaczął wchodzić brudnymi butami w jej prywatność. Zresztą i tak wiedział o wiele więcej dzięki tej niezwykłej więzi, która ich więziła. Gdyby próbował zrobić coś więcej, na przykład uzależnić ją od siebie czy stłamsić to straciłby ją na zawsze, a tego by nie przeżył. Przyczynił się więc do jej ucieczki za granicę, a teraz nie powinien ingerować w całe to narzeczeństwo. Zrobiłby to gdyby wiedział, że jego siostra będzie bezpieczna i szczęśliwa, a nawet śladowa obecność Samaela czyniła tę sprawę śmierdzącą. Cieszył się więc, że tym razem to Sylvain okazał się głosem rozsądku w tym całym bałaganie. Brat wpędzał go w krytyczne skrajności i spokój przyjaciela był teraz bardzo wskazany. Przecież ten cały Selwyn nie był niczemu winny, przynajmniej dopóki nie zdołał go poznać i zasięgnąć więcej informacji na jego temat. Być może ten nieszczęsny podlotek także został wmanewrowany w całe to bagno bez wydania na to zgody.
- Nie wiem, co o tym myśleć – westchnął przecierając dłonią twarz. – Wiem, że ona musi w końcu wyjść za kogoś za mąż, ale widziałem kogoś innego na tym miejscu. – Jego spojrzenie uciekło gdzieś w dal, nie zatrzymując się na żadnej z konkretnych rzeczy. Po prostu nie mógł mu spojrzeć w twarz, bo bał się, że Crouch dostrzeże w niej jakieś emocje, których nie zdoła ukryć. Søren nie miał w żaden sposób za złe swojemu kompanowi, że drogi jego i Allie rozeszły się, ale żałował, że to nie z nim połączą go więzy rodzinny. Był idealnym kandydatem do tej roli. Los i karma są jednak okropnymi zołzami, a krzyżowanie najlepszych rozwiązań to ich specjalność. W dodatku nie chciał wymuszać na nim jakichkolwiek wyjaśnień, więc z sekundowym opóźnieniem wrócił spojrzeniem do kumpla, gdy ten wypowiedział jego imię.
- Niezły z ciebie optymista, Sylvain – rzucił cierpko z kwaśnym uśmiechem. Nie sądził, że to będzie takie proste. Znał swojego braciszka na tyle, żeby mieć świadomość, że ten nigdy nie zaczyna jakiegoś pokrętnego planu bez asa w rękawie. Nie wiedział jednak czy ten w postaci Selwyna już leżał na stola, czy istniał inny, który zostanie gwoździem do tej całej małżeńskiej trumny. – Pożyjemy, zobaczymy – mruknął, po czym skinął na dolewkę. Sprawa była zbyt świeża, żeby ją rozdrapywać, wciąż bolała za bardzo. Dopóki wszystko pozostawało niepewne nie chciał tego rozważać. Teraz chciał się tylko urżnąć.

z/t x2


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]30.01.16 0:34
// po spotkaniu z Elizabeth, przed zaręczynami

Weekend, a dodatkowo wieczór to idealny czas na spędzenie miłych chwil w towarzystwie innych ludzi. Dobrze, jak znajomych, a jak nie to też może być ciekawie. Fawley, jak to miał w zwyczaju siedział w barze, a dokładniej w Dziurawym Kotle w Londynie. Często tu zaglądał, bo po pierwsze lubił pić alkohol w takich miejscach, a po drugie lubił poznawać nowe osoby. Większość ludzi właśnie po to przychodziło, a jeśli twierdzili inaczej to oszukiwali samych siebie.
W każdym razie Thomas o swojej standardowej porze, wyszedł z mieszkania i będąc już na miejscu zamówił Ognistą, tak na początek. Rozejrzał się dyskretnie, ale nie było nikogo, kto wydawałby się samotny. Postanowił więc na razie nie nagabywać obcych ludzi, a po prostu jak człowiek zająć miejsce przy kominku. Nie wiedzieć czemu, lubił tu siedzieć mimo ciągle podróżujących ludzi oraz sadzy, której oczywiście z łatwością się pozbywał ze swoich ubrań.
Wybrał fotel w szkocką kratę, bo wyglądał niesamowicie wygodnie, a przecież nie miał zamiaru odciskać sobie tyłka na drewnianym stołku. Arystokrata pełną gębą. Fotel zwrócony był do kominka i tyłem do wnętrza sali, a więc wszystkich ludzi się tam znajdujących.
Może dzisiejszy wieczór spędzi sam? To też nie byłoby takie straszne, bo pogrążenie we własnych myślach było bardzo kojące. Chyba wystarczy poczekać, jak sytuacja się rozwinie. Jeśli nikt nie podejdzie do niego, a on w drodze po następny trunek nie zobaczy nikogo interesującego, to z pewnością przyjdzie mu cieszyć się jedynie własnym towarzystwem.
Obrócił w dłoniach szklankę, obserwując jej wnętrze, jakby zawarty był w nim cały świat. W rzeczywistości myślami był daleko, a mianowicie w swojej pracy i ostatnich zleceniach, które przyszło mu wykonywać.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]30.01.16 16:53
*Po spotkaniu z Rogerem

Weekend, większości ludzi kojarzy się z odpoczynkiem, czasem kiedy możemy robić co chcemy, gdzie chcemy i jak chcemy. Nie musimy chodzić do pracy, na zajęcia, jesteśmy wolni. Niektórzy lubią spędzać ten czas z rodziną... Ja właśnie taki miałam zamiar, zmierzając na kolację do swojego rodzinnego domu. Z początku wydawało się, że pomimo napiętych relacji niektórych członków rodu, całość spotkania przebiegnie w miłej atmosferze a przynajmniej takie było założenie. Cóż, mój ognisty temperament  nie dotrwał do deseru, spięcia na linii Ojciec - Córka po raz kolejny dał o sobie znać. Rzuciłam talerzem, serdecznie podziękowałam za posiłek i wyszłam.
Nie trzeba chyba mówić, że miałam już tego serdecznie dosyć? Przecież w dniu w którym umarła MOJA matka, JA też kogoś straciłam! A mimo to nie zachowuje się jak wiecznie naburmuszona, mająca żal do całego świata Panna. Cholera! Czy on zawsze musiał być na nie? Czy w tym zgorzkniałym do reszty człowieku nie ma już ni grama światła?
Energicznie stawiałam kolejne kroki a dźwięk moich obcasów odbijał się echem od ścian budynków.  Moje włosy płonęły krwistą czerwienią. (Ah tak, Panna Greengrass jest metamorfomagiem, jeśli jeszcze ktoś z mijających ją nie zdołał zauważyć.) Tym razem nie mogłam opanować wściekłości która paliła mnie od środka.
Początkowo miałam zamiar wrócić do swojego mieszkania jednak przechodząc obok kolejnych lokali rzucił mi się w oczy jeden szyld. Dziurawy Kocioł. Praktycznie bez żadnego wahania pchnęłam ciężkie drzwi i weszłam do środka. Przyda mi się coś mocniejszego. Podeszłam do baru i zamówiłam Ognistą; nic nie poradzę, że lubię mocniejszy alkohol a jeśli damie nie przystoi to dzisiaj nie jestem damą. Zapłaciłam i rozejrzałam się po lokalu w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy, mój wzrok zatrzymał się na fotelu znajdującym się blisko kominka, ktoś na nim siedział. Hmm.. przecież zazwyczaj to ja je zajmowałam. Kierowana ciekawością postanowiłam podejść bliżej ale dopiero będąc w odległości paru kroków rozpoznałam ów mężczyznę, zajmującego jedno z lepszych miejsc w Dziurawym kotle. - Thomas Fawley. - Rzuciłam siadając w fotelu na przeciwko niego i zakładając nogę na nogę; tak zgadza się, były tam dwa. Miejmy nadzieję, że nie obrazi się za moją śmiałość  ale przecież każdy z arystokracji zna siebie nawzajem. Mogłabym z pamięci wymieniać wszystkich członków poszczególnych rodów.
- Zły dzień, miesiąc czy całe życie? - Spytałam z lekką ironią przytykając szkło do ust a następnie biorąc spory łyk. Nie wyglądał na zbytnio zadowolonego, raczej na kogoś kto jest pożerany przez własne myśli - stąd moja bezpośredniość. W każdym razie jego osoba trochę zajęła moje myśli, pozwalając moim włosom na powrót do swojego naturalnego koloru.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]03.02.16 7:20
Myślami naprawdę był daleko. Właśnie zastanawiał się nad nowymi technikami przesłuchań i dyskretnych przepytywań. Chciał nieco udoskonalić swoje metody, bo jako że w maskowaniu i zmianach wyglądu był mistrzem - bez większych starań, to jednak z rozmową była inna kwestia. Ciągle musiał się douczać, bo wystarczyło słowo, żeby się zdradzić. A potem już leciała lawina zdemaskowania, pościgu i ewentualnej śmierci. Ile szkoleń było na tym opartych? Mnóstwo, a Thomas na większość z nich starannie uczęszczał. Lubił być "na topie" z nowinkami. A tylko tam mógł się dowiadywać rzeczy przydatnych w jego zawodzie. Nawet w tym całym zatraceniu, zapomniał o swoim alkoholu, co dla niego było czymś nie do pomyślenia!
Z ogólnej zadumy wyrwał go jednak głos kobiety. Dla odmiany ktoś podszedł do niego, bo prawda była taka, że ostatnio jak chciał z kimś spędzić wieczór to musiał ruszyć własny tyłek i zagadać. Innym albo się nie chciało albo byli zbyt nieśmiali. Czego nie można powiedzieć o dziewczynie, która właśnie zajęła miejsce na fotelu obok.
- Lilith - powiedział z uśmiechem, bo oczywiście on również wiedział z kim ma do czynienia. Panny Greengrass cechowały się urodą, czego nie dało się zapomnieć w bliższym kontakcie. Jednak widząc jej nietypowy kolor włosów, podniósł delikatnie brwi. Nie wiedział, że któraś dziewczyna z tego rodu posiada dar metamorfomagii. Ogólna tajemnica czy po prostu niedoinformowanie młodego Fawley'a? Tak czy siak jego dar już był bardziej tajny, bo pomagał mu bardzo w pracy. Im mniej osób o tym wiedziało, tym lepiej.
- Zły? Nic z tych rzeczy - powiedział, ożywiając się. W końcu teraz miał towarzyszkę do rozmowy. Wypił jednym haustem zawartość szklanki, czując niemiłosierne pieczenie w gardle i skinął barmanowi, by przyniósł mu kolejną porcję. Z tego co widział, jego koleżanka jeszcze miała, więc się nie wychylał. - Sądząc po twoich włosach jeszcze chwilę temu, u ciebie to zły dzień.
Zgaduj zgadula, czyli to co Fawley lubił najbardziej. Kolor miała już normalny, ale przecież widział na własne oczy. A taki odcień sugerował, że była zła albo wściekła. Nie żeby chciał się wtrącać w jej prywatne sprawy, ale skoro ona pozwoliła sobie na bezpośredniość, to on raczej też mógł. Zresztą zwykle to robił, więc nie było sensu teraz się tego wypierać.
- Ognista? Widzę, że na ostro - powiedział lekko rozbawiony. Nie żeby zaglądał jej do szklanki, ale nie było możliwości pomylić tej cieczy. A przynajmniej on nie mógłby pomylić, skoro uważał się za konesera alkoholi. Tak czy inaczej, Lilith chyba naprawdę coś wytrąciło z równowagi, dlatego zachował powagę i nachylił się ku niej, opierając się o ramię fotela.
- No dobra, chcesz powiedzieć, co się stało? Mów który cię skrzywdził, a znajdę go i zabiję - powiedział z powagą, patrząc jej w oczy. Nie mógł ukryć iskierek rozbawienia, które błąkały mu się w spojrzeniu. Nikogo by oczywiście nie zabił, ale jeśli jakiś facet ją skrzywdził, to mógłby spuścić mu łomot, czemu nie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]03.02.16 17:27
Kiedy wspomniał o włosach, odruchowo sięgnęłam do nich ręką, przeciągnęłam palcami po sporym kosmyku uważnie się mu przyglądając. Na szczęście zdążyły powrócić już do swego naturalnego koloru. - To jedyna rzecz nad którą nie panuje... - Wyznałam cicho. Nie było sensu ukrywać faktu bycia metamorfomagiem, przecież widział co się stało...
Muszę coś z tym zrobić, nauczyć się panować nad swoją złością. Przecież taki epizod pod czas misji mógłby mnie zdradzić a wtedy... Uh lepiej o tym nie myśleć! Pół biedny jeśli mnie się coś stanie (choć tego również bym nie chciała) ale co jeśli narażę swojego partnera na niebezpieczeństwo? Nie, nie mogę sobie pozwolić na brak profesjonalizmu.
Zaśmiałam się słysząc jego uwagę. - Faktycznie, to ja tutaj mam zły dzień. - Przyznałam, ponownie mocząc usta w trunku. Cholera, jakie to mocne. Miałam ochotę się skrzywić ale w ostatnim momencie zapanowałam nad wyrazem swojej twarzy, przecież to nie pierwszy raz, kiedy piję ten konkretny alkohol. Poza tym, nie chciałam wyjść na mięczaka, którym przecież nie jestem!
Na moich ustach pojawił się zadziorny uśmiech. - A co? Nie spotkałeś jeszcze damy gustującej w czymś mocniejszym? - Spytałam wbijając w niego swój wzrok. Muszę przyznać, że ta krótka wymiana zdań, nie przesłodzonych uprzejmością i większości oparta na ironii, bardzo mi się podobała. W pewnym momencie nachylił się do mnie a słowa które padły z jego ust, wprawiły mnie w rozbawianie. Przeniosłam wzrok na szkło znajdujące się w mojej lewej dłoni, po czym powoli zaczęłam je obracać palcami.
- Mógłbyś kogoś dla mnie zabić? - Uniosłam nieco brwi, przenosząc swoje (figlarne) spojrzenie z potworem na mężczyznę. To pytanie było retoryczne, obydwoje dobrze znaliśmy na nie odpowiedź, mimo to postanowiłam brnąć w to dalej. - Byłbyś do tego zdolny? - Spytałam, nadal wpatrując się prosto w jego tęczówki. Czy powinnam mu powiedzieć co się stało? Może... W sumie mogłabym się komuś wyżalić ale... czy nadal jest z czego? Od kiedy zajęłam miejsce obok Thomasa mój humor uległ diametralnej zmianie, żal i złość zdawały się być jedynie wspomnieniem. Powiem mu, jednak wszystko w swoim czasie. Szkoda by było zepsuć tak dobrą zabawę - na jaką się tu zanosi - gorzkimi żalami, tym bardziej, że już jej nie nękają; znalazła bowiem nowy obiekt zainteresowania, na którym zamierzała skupić swoją uwagę.
- A więc jak to powinnam rozumieć. To jakiś rodzaj hobby? - Spytałam ironicznie, upijając kolejny łyk ognistej. - W wolnym czasie zajmujesz się ratowaniem młodych dam przed ich własnymi demonami? - Ciągle świdrowałam go wzrokiem, odpuści, czy podejmie wyzwanie? - Ciekawa jestem, czy poradziłbyś sobie z moimi. - Dodałam a na mojej twarzy zagościł łobuzerski uśmiech.
Wygląda na to, że lubisz grać Fawley, zagrajmy więc.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Miejsca przy kominku [odnośnik]03.02.16 21:50
- Jedyna? - zapytał z powątpiewaniem. No bo rzadko komu udawało się panować nad wszystkim. Nie wiedział nawet czy jest na świecie osoba, która panuje nad wszystkim w swoim życiu. On miał tyle rzeczy, nad którymi nie panował. Już mniejsza o dar metamorfomagii, bo nad emocjami akurat dobrze panował, więc i nie miał jakichś nagłych zmian w wyglądzie, kiedy tego nie chciał. A przynajmniej działo się tak bardzo rzadko. Ale poza tym miał mnóstwo spraw, których nie był w stanie kontrolować jak rodzina, praca itd. Nawet swoje życie nie do końca kontrolował.
Żeby nie było, że czepia się słówek, ale to było akurat konkretne i zdziwiło go, dlatego je wyłapał. Nie miał nic złego na myśli, bo jeśli dziewczyna faktycznie nad wszystkim panowała, to mógł ją jedynie podziwiać.
- Spotkałem, jednak większość woli ukrywać swoją słabość do alkoholi - powiedział pół żartem pół serio. Nie miał nic przeciwko, by kobiety piły mocne trunki, choć niektórzy mężczyźni uważali to za co najmniej nietaktowne, jeśli ich damy piły alkohole równie mocne co oni. Jemu było wszystko jedno. Wolność Tomku w swoim domku, jak to mówią. Nawet w jego domu, jego kobieta mogłaby pić co tylko by chciała. Nikogo nie zamierzał ograniczać i tego samego oczekiwał.
Ona również lubiła się bawić, a przynajmniej na to wyglądało, bo brnęła w jego słowa, zamiast uciąć jednym ostrym słowem. Podobało mu się to, bo mógł sobie pozwolić na kontynuację jego koncepcji. W tym czasie kelner przyniósł mu kolejną szklankę, za którą serdecznie podziękował i spojrzał na dziewczynę, która nadal wałkowała temat zabijania. Oczywiście nie byłby w stanie nikogo zabić, ale od gadania jeszcze nikt nie umarł, więc mógł śmiało nakręcić i miał świadomość, że dziewczyna zrozumie, że nikogo by w rzeczywistości nie skrzywdził. Ich kontakt wzrokowy był dość intensywny, ale Thomas nie odpuszczał. Wręcz przeciwnie podobało mu się to pełne napięcia spojrzenie.
Co do tego, co ją dziś spotkało to mogła mu powiedzieć w zaufaniu, on nikomu by nic nie powiedział. Zrozumiałby jednak, jeśli wolałaby zachować dla siebie szczegóły. Nie zmuszał do niczego, ale zwykle jest lepiej na duszy jak się człowiek wygada. Humor jednak zdawał się jej poprawiać.
- O tak, ratowanie dam w opresji to moje ulubione zadanie, zaraz po malowaniu - powiedział niezwykle poważnie. Można się śmiać, ale on naprawdę lubił pomagać ludziom. Nie tylko kobietom rzecz jasna, ale im szczególnie. - Kochanie, ja sobie ze wszystkim poradzę.
Żadne demony mu niestraszne. Był ciekawy, jak zareaguje na zdrobnienie, którego użył. Nie musiało to przecież nic oznaczać, prawda? No poza sympatią oczywiście.
- Najpierw musiałbym wiedzieć wszystko o tych demonach, by dopiero później podjąć z nimi walkę... a wierz mi, zrobiłbym to - powiedział podnosząc sugestywnie brew, cały czas patrząc jej w oczy odważnie i zachęcająco do dalszej gry. Postanowił dołożyć kolejną cegiełkę. - Tylko za taki ratunek również nagroda powinna być sowita.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Miejsca przy kominku
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach