Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Wybrzeże
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wybrzeże
Nie dajcie się zwieść, wybrzeże tylko z pozoru wygląda na spokojne. W ciągu chwili mogą powstać fale, szczególnie odczuwalne bliżej brzegu. Piasek miesza się z kamieniami, szczególnie w wodzie, gdzie głazy stają się coraz to większe, pokryte morskimi glonami, co czyni ich niebezpiecznie śliskimi. Nietrudno tutaj o niespodziewane wgłębienia, dlatego lepiej sprawdzać podłoże przy każdym kroku, oczywiście jeśli nie chce się zaliczyć kąpieli w morskiej pianie.
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
- Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z każdego słowa, które wypowiadam - przypominasz mu karcącym tonem, rzeczywiście czując jak wszystko znikło. Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znów stajesz się balastem, który przyczepiony do boku Samuela ciągnie go w dół, na dno. Nie musisz być nawet uwieszona na jego ramieniu, bo i tak jesteś złączona wiankiem. Płonie spojrzenie w Twych oczach, kiedy zmieniają się i rozpływają granice rzeczy, które cię zajmują.
Mężczyzna, który przyniósł wieniec przyjaciółki Sama wytrącił cię z równowagi. Odzywasz się niepytana: - To nie była twoja pierwsza - myślisz o syrenach i o przeszłości nowego przyjaciela rudowłosej dziewczyny. Teraz już wiesz, że za dużo powiedziałaś. W głowie zaczyna ci szumieć, odczuwasz wielką potrzebę samotności. Też jesteś odrobinę syreną. Nie znosisz, kiedy nie ma cię w centrum uwagi, a jednocześnie nie chcesz być w centrum obserwowana przez tłumy. Wolisz spotkania tête-à-tête.
- Pójdę już, Samuelu - kładziesz dłoń na jego nadgarstku i zagarniasz tym samym jego uwagę, by skupiona jedynie na tobie nie uleciała, tak jak wcześniej stało się to, kiedy przyszła jego znajoma. Nie witasz się z nią, nie dbasz o jej samopoczucie, jesteś skoncentrowana jedynie na tym, by przekazać informację do twojego dzisiejszego punktu odniesienia. Jesteś w tym wszystkim przerażająca. Jakby autystyczna. Nie dbasz o nikogo, kto nie jest tobą, tak powiedzą. Nie zważając na to, że chcesz dbać tylko o sytuację pomiędzy wami. Coś dzieje się nieopodal, cofasz się i wpatrujesz w dwóch jegomościów naparzających się w wodzie. Twój przerażony wzrok sięga twarzy Samuelowej, kręcisz głową i mówisz tym razem do wszystkich, albo do nikogo, do siebie, po cichu i jakby z trwogą, że jest to odpowiednik sytuacji, którą sama zastałaś: - Trójkąty miłosne nigdy nie kończą się dobrze
Poprawiasz włosy, a właściwie wsadzasz dłoń w nie, sama nie wiesz czego tam szukasz. Może odwrócić pragniesz uwagę od słów swoich gorzkich, zapomniałaś, że na uch czubku leży wianek. Jego liście ranią twe palce, czekasz na krople krwi, lecz one nie lecą. Przymykasz lekko oczy, odwracając głowę od osób, które pojawiły się w pobliżu. Kiedy słyszysz szum morza połączony z dźwiękami bijatyki, i czujesz ciężar plecionych kwiatów na głowie, kiedy wiesz kto stoi obok ciebie i dlaczego to wszystko jest tak absurdalne, obejmujesz się ramionami, a ciałem wstrząsa dreszcz. Czy tak właśnie pachnie życie? Pociągasz nosem, wdychając powietrze i wyczekująco spoglądasz po twarzach.
- A Ignatius mówił, że będzie tak nudno
Mężczyzna, który przyniósł wieniec przyjaciółki Sama wytrącił cię z równowagi. Odzywasz się niepytana: - To nie była twoja pierwsza - myślisz o syrenach i o przeszłości nowego przyjaciela rudowłosej dziewczyny. Teraz już wiesz, że za dużo powiedziałaś. W głowie zaczyna ci szumieć, odczuwasz wielką potrzebę samotności. Też jesteś odrobinę syreną. Nie znosisz, kiedy nie ma cię w centrum uwagi, a jednocześnie nie chcesz być w centrum obserwowana przez tłumy. Wolisz spotkania tête-à-tête.
- Pójdę już, Samuelu - kładziesz dłoń na jego nadgarstku i zagarniasz tym samym jego uwagę, by skupiona jedynie na tobie nie uleciała, tak jak wcześniej stało się to, kiedy przyszła jego znajoma. Nie witasz się z nią, nie dbasz o jej samopoczucie, jesteś skoncentrowana jedynie na tym, by przekazać informację do twojego dzisiejszego punktu odniesienia. Jesteś w tym wszystkim przerażająca. Jakby autystyczna. Nie dbasz o nikogo, kto nie jest tobą, tak powiedzą. Nie zważając na to, że chcesz dbać tylko o sytuację pomiędzy wami. Coś dzieje się nieopodal, cofasz się i wpatrujesz w dwóch jegomościów naparzających się w wodzie. Twój przerażony wzrok sięga twarzy Samuelowej, kręcisz głową i mówisz tym razem do wszystkich, albo do nikogo, do siebie, po cichu i jakby z trwogą, że jest to odpowiednik sytuacji, którą sama zastałaś: - Trójkąty miłosne nigdy nie kończą się dobrze
Poprawiasz włosy, a właściwie wsadzasz dłoń w nie, sama nie wiesz czego tam szukasz. Może odwrócić pragniesz uwagę od słów swoich gorzkich, zapomniałaś, że na uch czubku leży wianek. Jego liście ranią twe palce, czekasz na krople krwi, lecz one nie lecą. Przymykasz lekko oczy, odwracając głowę od osób, które pojawiły się w pobliżu. Kiedy słyszysz szum morza połączony z dźwiękami bijatyki, i czujesz ciężar plecionych kwiatów na głowie, kiedy wiesz kto stoi obok ciebie i dlaczego to wszystko jest tak absurdalne, obejmujesz się ramionami, a ciałem wstrząsa dreszcz. Czy tak właśnie pachnie życie? Pociągasz nosem, wdychając powietrze i wyczekująco spoglądasz po twarzach.
- A Ignatius mówił, że będzie tak nudno
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Nie szukał jej nawet i nie chciał jej widzieć – była niewiadomym cieniem przeszłości, przed którymi uciekał. Właśnie – zagadką. I jednocześnie z dosyć logicznego vasylowego punktu widzenia elementem spisku, była zdradą i żalem, kiedy odczuwał go spoglądając w dal i wypatrując ciemnej sylwetki oblanej gorącym słońcem. Pośród bladych i wylukrowanych, leciutkich panienek prezentowała się niemal zjawiskowo. Pomyślałby o niej w ten sposób, gdyby nie odzwyczaił się myśleć o kobietach w taki sposób w jaki się o nich właśnie myśli – dlatego nadal pozostawała jedynie strachem przed poznaniem prawdy i słabością, a te ukrywał skrupulatnie pod lekką, cienką warstwą skóry naciągniętej na wychudzone, skąpe ciało. Nie wiedział, czy w ogóle powinien się zbliżać, czy w ogóle powinien bawić się w odnawianie jakichś tam znajomości sprzed tych dwóch lat – wszystko to stanowiło zamazaną, krótką względem dłużących się, nieprzerwanych dwóch lat w ciemnym pomieszczeniu, przeszłość.
Lecz ta, jak na złość, dyszała mu w plecy zimnym oddechem. Czuł jej spojrzenie na karku nieprzerwanie. On chciał zapomnieć, porzucić ciężar dawnych znajomości i długów, lecz ludzie, którym był coś winien lub winni byli jemu oni, nadal pamiętali.
Wspomnienia była jego wrogiem, bo on właśnie ni e pamiętał, odpychał dawne twarze z kolażu osobliwości i zatracał się w poznawaniu świata na nowo. Ci jednak znali go doskonale, często witali i pytali się jak minął dzień. Gdyby miał siłę, jak kiedyś, wybiłby im zęby, przedziurawił oczy i poszedł wypić herbatę, ale mijał bez słowa lub obdarzał ich jednym, krótkim i słodkim pożegnaniem zaczynającym się na spier i kończącym na dalaj.
Postanowił jednak zaryzykować, wykonać łaskawy gest w kierunku egzotycznej piękności stojącej samotnie na brzegu morza i wypatrującej rycerza na białym koniu – nie zmokniętego, wychudzonego psa o twarzy obcej acz znajomej, kiedy on sam już siebie nie poznawał. Dziwił się, że innym przychodzi to z taką łatwością – powiedzieć witaj Vasylu i nie pomylić go z całą resztą zmarłych ułożonych rzędem na cmentarzu.
Lecz ta, jak na złość, dyszała mu w plecy zimnym oddechem. Czuł jej spojrzenie na karku nieprzerwanie. On chciał zapomnieć, porzucić ciężar dawnych znajomości i długów, lecz ludzie, którym był coś winien lub winni byli jemu oni, nadal pamiętali.
Wspomnienia była jego wrogiem, bo on właśnie ni e pamiętał, odpychał dawne twarze z kolażu osobliwości i zatracał się w poznawaniu świata na nowo. Ci jednak znali go doskonale, często witali i pytali się jak minął dzień. Gdyby miał siłę, jak kiedyś, wybiłby im zęby, przedziurawił oczy i poszedł wypić herbatę, ale mijał bez słowa lub obdarzał ich jednym, krótkim i słodkim pożegnaniem zaczynającym się na spier i kończącym na dalaj.
Postanowił jednak zaryzykować, wykonać łaskawy gest w kierunku egzotycznej piękności stojącej samotnie na brzegu morza i wypatrującej rycerza na białym koniu – nie zmokniętego, wychudzonego psa o twarzy obcej acz znajomej, kiedy on sam już siebie nie poznawał. Dziwił się, że innym przychodzi to z taką łatwością – powiedzieć witaj Vasylu i nie pomylić go z całą resztą zmarłych ułożonych rzędem na cmentarzu.
Gość
Gość
The member 'Vasilly Mulciber' has done the following action : rzut kością
'Wianki' :
'Wianki' :
Lyra uważnie obserwowała Samuela, ale przez chwilę miała problem ze znalezieniem odpowiednich słów. Nie należała do szczególnie śmiałych osób, co szczególnie było widoczne teraz. Bo choć już poznała Samuela, okoliczności ich znajomości były dość specyficzne. Ale przecież mogła po prostu spytać go o samopoczucie, a potem czmychnąć, nie przeszkadzając mu dłużej w rozmowie z tajemniczą nieznajomą. Która może była dla niego kimś bliskim?
- Ja chciałam tylko... zapytać, czy wszystko u ciebie w porządku. No wiesz, po... tamtym dniu – wydusiła w końcu, jąkając się lekko. – I nie będę wam już przeszkadzać – zapewniła jeszcze, choć patrzenie na niego wciąż wywoływało to dziwne, bliżej nieokreślone uczucie.
Ale co, jeśli dla niego to także okaże się trudne? Nie przyszła tu po to, by popsuć mu ten dzień. Zaczepienie go było nagłym impulsem, który sama nie do końca rozumiała. I naprawdę chciała wiedzieć, co się z nim działo w ostatnich dniach, bo od momentu, gdy opuściła mieszkanie na Nokturnie, w którym zginął Wood, już go nie widziała i mogła tylko się zastanawiać, czy doszedł do siebie.
Przez moment wpatrywała się w wodę, na chyboczące się na niej wianki oraz chwytających je mężczyzn. Gdzieś nieopodal zauważyła Garretta, idącego w stronę paru zaciekle kłócących się mężczyzn, jednak po chwili jej uwagę znowu zaabsorbowała towarzyszka Skamandera; nazwisko, którym Samuel ją przedstawił, wydawało jej się dziwnie znajome. Zanim zdążyła ją zapytać, czy jest rodziną Józefa, młodego mężczyzny, którego poznała na Pokątnej i którego imienia nigdy nie potrafiła poprawnie wymówić, tuż obok rozległ się kolejny głos. Odruchowo odwróciła się w tamtą stronę, zauważając przemoczonego Glaucusa, ściskającego jej wianek. Właśnie jej, choć już była pewna, że nikt go nie złapie.
Policzki młodej dziewczyny natychmiast znowu pokryły się rumieńcem. Glaucus, jej dobry znajomy, z którym parę dni temu rozmawiała nad rozlewiskiem i z zapałem pokazywała mu swoje rysunki, złapał jej wianek!
- Tak, to mój – szepnęła, przyjmując od niego swoje skromne, ale ładnie splecione kwiecie. – Dziękuję, to naprawdę... miłe. I cieszę się, że znowu się widzimy.
Gdyby tylko wiedziała, co planowały ich rodziny! Ale póki co tylko stała uroczo zarumieniona, ciesząc się, że jej wianek został wyłowiony, i to przez kogoś, kogo darzyła szczerą sympatią. Włożyła go na głowę, osadzając na rudych włosach, a pojedyncze krople morskiej wody spłynęły po wciąż zarumienionej twarzy, studząc policzki. Wodziła wzrokiem od Glaucusa do Samuela. Dwóch mężczyzn, których darzyła sympatią i cieszyła się z ich obecności obok. Ale była jeszcze Mathilda, która wygłosiła kolejną uwagę, i której znaczenia Lyra jeszcze nie pojmowała. Nie wiedziała przecież o darze, który posiadała kobieta, i że wkrótce jej słowa mogą okazać się zaskakująco trafne. Więc póki co tylko uśmiechnęła się nieporadnie, nie rozumiejąc.
- Ja chciałam tylko... zapytać, czy wszystko u ciebie w porządku. No wiesz, po... tamtym dniu – wydusiła w końcu, jąkając się lekko. – I nie będę wam już przeszkadzać – zapewniła jeszcze, choć patrzenie na niego wciąż wywoływało to dziwne, bliżej nieokreślone uczucie.
Ale co, jeśli dla niego to także okaże się trudne? Nie przyszła tu po to, by popsuć mu ten dzień. Zaczepienie go było nagłym impulsem, który sama nie do końca rozumiała. I naprawdę chciała wiedzieć, co się z nim działo w ostatnich dniach, bo od momentu, gdy opuściła mieszkanie na Nokturnie, w którym zginął Wood, już go nie widziała i mogła tylko się zastanawiać, czy doszedł do siebie.
Przez moment wpatrywała się w wodę, na chyboczące się na niej wianki oraz chwytających je mężczyzn. Gdzieś nieopodal zauważyła Garretta, idącego w stronę paru zaciekle kłócących się mężczyzn, jednak po chwili jej uwagę znowu zaabsorbowała towarzyszka Skamandera; nazwisko, którym Samuel ją przedstawił, wydawało jej się dziwnie znajome. Zanim zdążyła ją zapytać, czy jest rodziną Józefa, młodego mężczyzny, którego poznała na Pokątnej i którego imienia nigdy nie potrafiła poprawnie wymówić, tuż obok rozległ się kolejny głos. Odruchowo odwróciła się w tamtą stronę, zauważając przemoczonego Glaucusa, ściskającego jej wianek. Właśnie jej, choć już była pewna, że nikt go nie złapie.
Policzki młodej dziewczyny natychmiast znowu pokryły się rumieńcem. Glaucus, jej dobry znajomy, z którym parę dni temu rozmawiała nad rozlewiskiem i z zapałem pokazywała mu swoje rysunki, złapał jej wianek!
- Tak, to mój – szepnęła, przyjmując od niego swoje skromne, ale ładnie splecione kwiecie. – Dziękuję, to naprawdę... miłe. I cieszę się, że znowu się widzimy.
Gdyby tylko wiedziała, co planowały ich rodziny! Ale póki co tylko stała uroczo zarumieniona, ciesząc się, że jej wianek został wyłowiony, i to przez kogoś, kogo darzyła szczerą sympatią. Włożyła go na głowę, osadzając na rudych włosach, a pojedyncze krople morskiej wody spłynęły po wciąż zarumienionej twarzy, studząc policzki. Wodziła wzrokiem od Glaucusa do Samuela. Dwóch mężczyzn, których darzyła sympatią i cieszyła się z ich obecności obok. Ale była jeszcze Mathilda, która wygłosiła kolejną uwagę, i której znaczenia Lyra jeszcze nie pojmowała. Nie wiedziała przecież o darze, który posiadała kobieta, i że wkrótce jej słowa mogą okazać się zaskakująco trafne. Więc póki co tylko uśmiechnęła się nieporadnie, nie rozumiejąc.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
To istne szaleństwo. Niczego nie rozumiałem, świat wokół nie istniał, nie docierały już do mnie głosy z zewnątrz, tak samo jak reakcje ludzi. Czułem dudnienie mojego serca, jak gdyby chciało się wyrwać z klatki piersiowej. Krew pulsowała podskórnie nieprzyjemnie parząc. Oddychałem szybko i głęboko, próbując się skupić na unikach i ciosach. Co wcale nie było takie proste. Niby od początku wiedziałem, że nic z tego nie wyjdzie, że stoję na przegranej pozycji. Mimo to krew nie woda, za dużo złości nią popłynęło. W pracy starałem się trzymać emocje na wodzy, na festiwalu chyba za bardzo popuściłem pasa. Nie docierało do mnie to, że robię źle, że zawstydzam rodzinę. Liczył się tylko zszargany honor. Harriett przecież wie, że dla niej zrobiłbym wszystko. Nawet kosztem swojej pracy, reputacji i czegokolwiek tylko.
Poczułem średniej mocy uderzenie w nos, dlatego automatycznie się za niego złapałem. Spojrzałem gniewnie na przeciwnika, by potem z dzikim okrzykiem się na niego rzucić. Runęliśmy oboje do wody, z dzikim pluskiem. Dopiero wtedy znów się zamachnąłem z pięści na twarz Wrighta.
Poczułem średniej mocy uderzenie w nos, dlatego automatycznie się za niego złapałem. Spojrzałem gniewnie na przeciwnika, by potem z dzikim okrzykiem się na niego rzucić. Runęliśmy oboje do wody, z dzikim pluskiem. Dopiero wtedy znów się zamachnąłem z pięści na twarz Wrighta.
Gość
Gość
The member 'Zaim Naifeh' has done the following action : rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
Adrenalina wcale nie buzowała w żyłach Benjamina. Oczywiście był wkurwiony, ale wściekłość nie osiągnęła jeszcze alarmującego poziomu, oscylując gdzieś w okolicach normy przyzwoitości, będąc jednocześnie dość daleko od poziomu 'Śmiertelnego Nokturnu'. Gdyby tak szło mu w wywernowatych bójkach, z pewnością nie osiągnąłby takiego szacunku na podejrzanej dzielni. Obydwa uderzenia nie chybiły celu, wiedział, że zagwarantował Naifehowi porządne siniaki, ale poza tym nie zrobił mu większej krzywdy. A szkoda. Chciał zobaczyć krew, płynącą z jego durnowatej twarzyczki orientalnego wielbłąda. Chciał z okrzykiem zwycięstwa wcisnąć go w piasek, zdeptać, a potem porwać Harriett i...nie, nie miał aż tak dalekosiężnych planów. Liczyła się tylko widowiskowa - bo morska! - bójka, nagle zmieniająca położenie. Nie stał już na równych nogach z falami kojąco opływającymi jego łydki, a lądował w wodzie, pociągając za sobą Zaima. Kiedy już runęli do wody, na szczęście niezbyt głębokiej, nie zastanawiał się się długo i odwzajemnił cios w twarz. Mając jednocześnie nadzieję, że jakiś zmutowany krab dziabnie arabusa w ten jego opalony tyłek.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 71
'k100' : 71
Dobra, to poczułem cios w splot słoneczny czy w cokolwiek innego. Serio, nie będę teraz dociekał. Najgorsze było to, że ja nie powodowałem żadnego uszczerbku na zdrowiu tego patałacha brytyjskiego. TEGO WSTRĘTNEGO BIAŁASA, co to cudze żony z wianków obdziera. A potem zabiera się za drwiny z porządnego człowieka. Który służy Ministerstwu Magii, a nie żuleruje na Nokturnach. Wright powinien się mocno wstydzić i przeprosić za swoje zachowanie. Tymczasem zaś w ogóle nie było widać w nim skruchy. Nie obchodziło go to, że rani kobiety stojące obok. Och, taki żem rycerski (nie mylić z Rycerzami Walpurgii, przyp. red.). Tylko nikt tego nie docenia, zamiast tego robią facepalmy na naszą walkę. Tak naprawdę to nam zazdroszczą. Szczególnie obitych ryjów.
Niby mam się bronić, więc nie wiem, czy oberwałem, ale najpewniej oberwałem. No, ale próbuję robić jakiś unik czy coś tam, stać mnie!
Niby mam się bronić, więc nie wiem, czy oberwałem, ale najpewniej oberwałem. No, ale próbuję robić jakiś unik czy coś tam, stać mnie!
Gość
Gość
The member 'Zaim Naifeh' has done the following action : rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
Niechęć Allison do Alexandra, choć zawoalowana i już mniej gwałtowna, nadal kryła się za fasadą dzielnej miny kobiety. Alexander wiedział, że czyni w jej głowie zamęt swoją osobą i swymi poczynaniami. Jednak dla niego było to czymś koniecznym, nie do przeskoczenia. Jeżeli Allison będzie go unikać to nic to nie da - gdy z czasem znika zagmatwany pęd myśli w głowie to człowiek łatwo popada we wcześniejsze, złe emocje. Jak choćby było z tą niechęcią. Nie był pewien, czy ostatecznie do niej dotarło, że nie chce jej skrzywdzić. Że on także jest tutaj ofiarą, ale zamiast na siłę pogarszać sytuację, starał się popchnąć ją do przodu, w stronę konkretnego celu.
Los jednak raz po raz uśmiechał się do młodego Selwyna, kumulację szczęśliwych przypadków przeznaczając zaś na czas trwania Festiwalu Lata - co do którego ogromnych nadziei sobie nie robił. Jednak utarczka z Avery już pierwszego dnia zmieniła jego cele festiwalowe, przy każdej nadarzającej się po temu okazji szukał więc towarzystwa swojej pięknej narzeczonej. Teraz też wyglądała ślicznie. Hipnotyzujące oczy. Chciałby w nie spoglądać chwilę dłużej. Jednak zamiast tego, gdy spuściła głowę, przypatrywał się jej lekko zaciśniętym wargom, jak mu przytakiwała. Wspomnienie jej ust zalało jego myśli, zatruwając umysł niczym narkotyk. Może... może mógłby raz jeszcze...
Opuścił wianek, drugą ręką delikatnie ujmując Allison za podbródek, unosząc jej głowę. Złączył ich oczy w spojrzeniu, zaglądając w wersy emocji zaklęte w jej tęczówkach. Jeszcze nigdy ich chłodna barwa nie wydała mu się tak ciepła. Widział sprzeczności targające kobietą, strach, niepewność. Zauważył jednak też pewną nutę, która przy fałszywych dźwiękach negatywnych uczuć wydała mu się najczystszym tonem z możliwych. Jak bardzo mogłaby się tego wypierać to jednak jakaś jej część ciągnęła do Alexandra.
Spoważniał w ułamku sekundy, po czym nachylił się i delikatnie, z czułością pocałował Allison.
Los jednak raz po raz uśmiechał się do młodego Selwyna, kumulację szczęśliwych przypadków przeznaczając zaś na czas trwania Festiwalu Lata - co do którego ogromnych nadziei sobie nie robił. Jednak utarczka z Avery już pierwszego dnia zmieniła jego cele festiwalowe, przy każdej nadarzającej się po temu okazji szukał więc towarzystwa swojej pięknej narzeczonej. Teraz też wyglądała ślicznie. Hipnotyzujące oczy. Chciałby w nie spoglądać chwilę dłużej. Jednak zamiast tego, gdy spuściła głowę, przypatrywał się jej lekko zaciśniętym wargom, jak mu przytakiwała. Wspomnienie jej ust zalało jego myśli, zatruwając umysł niczym narkotyk. Może... może mógłby raz jeszcze...
Opuścił wianek, drugą ręką delikatnie ujmując Allison za podbródek, unosząc jej głowę. Złączył ich oczy w spojrzeniu, zaglądając w wersy emocji zaklęte w jej tęczówkach. Jeszcze nigdy ich chłodna barwa nie wydała mu się tak ciepła. Widział sprzeczności targające kobietą, strach, niepewność. Zauważył jednak też pewną nutę, która przy fałszywych dźwiękach negatywnych uczuć wydała mu się najczystszym tonem z możliwych. Jak bardzo mogłaby się tego wypierać to jednak jakaś jej część ciągnęła do Alexandra.
Spoważniał w ułamku sekundy, po czym nachylił się i delikatnie, z czułością pocałował Allison.
Uchylił się. Ten ciemnoskóry półmurzyn uchylił się. Ben ze zdziwieniem zaobserwował jak jego prawa dłoń trafia w próżnię a właściwie w taflę wody. Pięść nieco go zapiekła, woda kotłowała się pod nimi jak w buchającym morderczym eliksirem kociołku, ale Jaimie nie zwracał uwagi na otaczające ich krzyki, ba, nie zauważył nawet rudej czupryny swojego drogiego przyjaciela, po prostu poddając się całkowicie chęci zemsty. Nie potrafił określić za co, właściwie Zaim nie zrobił mu nic złego, ale już sam fakt, że dotykał jasnej skóry Harriett i całował jej pełne usta zasługiwał na srogą karę.
Na tyle srogą, że Wright mimowolnie puścił lewą dłoń (żegnaj wianku, i tak reprezentujący to, co zerwałem wiele lat temu), przytrzymując nią Zaima za fraki, tak, by prawą móc zmiażdżyć mu nos. Oby tym razem arabus nie wymknął mu się z rąk ani nie odparował ciosu.
Na tyle srogą, że Wright mimowolnie puścił lewą dłoń (żegnaj wianku, i tak reprezentujący to, co zerwałem wiele lat temu), przytrzymując nią Zaima za fraki, tak, by prawą móc zmiażdżyć mu nos. Oby tym razem arabus nie wymknął mu się z rąk ani nie odparował ciosu.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Udało się. Nie mam pojęcia, jak tego dokonałem w tym wodnym piekle, ale naprawdę się udało. Odwinąć tak, aby zrobić unik i nie posmakować pięści tej ohydnej małpy na mej pięknej twarzy. W zasadzie to dlaczego on mnie bije w nos, dlaczego chce zbrukać moje wspaniałe wąsy? To było oburzające. Sama myśl ataku na nie była zbyt przerażająca, a co dopiero tak brutalne posunięcie, jak wcielenie planu w życie. Czy Wright nie wiedział, że wąsy me mają wszystkie pasy w karate, stopnie wtajemniczenia w judo i całą kolekcję kart z czekoladowych żab? Jak mógł się na nie porywać? Gdyby nie to, że odprawiłem je na zasłużony urlop, napewno pokazałyby mu, gdzie raki zimują. Chwilowo musiałem polegać jedynie na mej słabej sile, słabym refleksie, mizernej szybkości i fatalnej zwinności. Czułem się jak ktoś ogołocony z wszelakich atutów, nie polecam tego uczucia, bardzo!
Aha, robię unik!
Aha, robię unik!
Ostatnio zmieniony przez Zaim Naifeh dnia 12.11.15 18:52, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset