Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Na pełnym morzu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Na pełnym morzu
Morze: raz ciche i spokojne, innym razem targają nim rozszalałe fale. To właśnie na nim postanowiono wznieść konstrukcje mogące służyć za boisko Quidditcha. Bardzo nieprofesjonalne, za to dość niebezpieczne, szczególnie dla tych, którzy nie są zawodowymi graczami. Obręcze wbite są na dużą głębokość w grząski grunt pod taflą wody. Ramę boiska stanowią metalowe konstrukcje przypominające trybuny. Nad nimi widnieje ogromna tablica, na której zapisywane są punkty dla poszczególnych drużyn. Całość wygląda niestabilnie i tak jest w rzeczywistości. Na szczęście woda jest głęboka, dlatego upadek w nią nie grozi poważniejszym kontuzjom - w przeciwieństwie do zetknięcia się z murawą. Nieco gorzej przedstawia się odległość boiska od brzegu - ta jest znacząca.
Sytuacja przybrała zły obrót. Z początku wydawało się, że wszystko będzie dobrze: Selwyn zrobił naprawdę piękny rzut na obręcz, ale niestety, obrońca Krabów był lepszy. Albo po prostu mu się poszczęściło. Jakikolwiek był powód tej porażki, bardzo mi się ona nie podobała. Starałem się latać w każdą możliwą stronę i w każdej możliwej akcji brać udział, ale silny wiatr skutecznie to uniemożliwiał. Co więcej, wkrótce okazało się, że Diana zdobyła punkt. Przekląłem ją w myślach i postanowiłem bardziej skupić się na tłuczkach niż poczynaniach ścigających.
W dobrym momencie, bowiem zauważyłem, że jeden z nich pędzi w kierunku Alexa właśnie. Sądziłem, że zareaguje Soren, ten jednak wyraźnie się wahał. Dlatego wkroczyłem do akcji, ale przez tę wichurę tłuczek równie dobrze mógł zmienić trajektorię lotu o milion stopni.
NO I ZMIENIŁ, MUSISZ PAŁOWAĆ AVERY.
W dobrym momencie, bowiem zauważyłem, że jeden z nich pędzi w kierunku Alexa właśnie. Sądziłem, że zareaguje Soren, ten jednak wyraźnie się wahał. Dlatego wkroczyłem do akcji, ale przez tę wichurę tłuczek równie dobrze mógł zmienić trajektorię lotu o milion stopni.
NO I ZMIENIŁ, MUSISZ PAŁOWAĆ AVERY.
Ostatnio zmieniony przez Melvin Podmore dnia 26.11.15 7:34, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
The member 'Melvin Podmore' has done the following action : rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Z uwagą śledziła poczynania Alexandra, gdy atakował obręcze przeciwników. Oczywiście, że Helena obroniła... - pomyślała, zawracajac miotłę. - W końcu jest Harpią! Gwen uśmiechnęła się pod nosem z pewnym rozbawieniem i pognała za kaflem, który wrócił już na środek pola. Szybko rozgrywka przeniosła się na ich stronę boiska i tym razem szczęście im nie dopisało - kafel przeleciał przez obręcz i gwizdek oznajmił zdobycie punktów przed drużynę przeciwną. Jej uśmiech minimalnie zbladł i nawet nie chciała patrzeć w stronę Seliny - 10 puntów przewagi to jeszcze nic, ale potrzeba starcia z jej twarzy wyrazu zadowolenia mogłaby się skończyć poważmy faulem. A to przecież nie wypada na meczu towarzyskim.
Podleciała do Józka i odebrała od niego kafla. Szybko prześlizgnęła wzrokiem po boisku, oceniając sytuację. Trwała tak może przez sekundę, po czym pochyliła się do przodu i z kaflem poleciała przed siebie, starając się wyminąć ścigających przeciwnej drużyny. Gdy po jej prawej pojawiła się luka, podała kafla do Elizabeth - teraz niech ona spróbuje swoich sił w natarciu!
Podleciała do Józka i odebrała od niego kafla. Szybko prześlizgnęła wzrokiem po boisku, oceniając sytuację. Trwała tak może przez sekundę, po czym pochyliła się do przodu i z kaflem poleciała przed siebie, starając się wyminąć ścigających przeciwnej drużyny. Gdy po jej prawej pojawiła się luka, podała kafla do Elizabeth - teraz niech ona spróbuje swoich sił w natarciu!
Ostatnio zmieniony przez Gwendolyn Morgan dnia 28.11.15 16:29, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
The member 'Gwendolyn Morgan' has done the following action : rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Można się było spodziewać, że jeśli im nie wyjdzie to drużyna przeciwna nie będzie mieć podobnego problemu. Diana pewnie zdobyła pierwsze punkty w meczu, więc teraz to oni musieli gonić. W Quidditchu 10 punktów to żadna różnica, ale umożliwia to zmotywowania drużyny. To był teoretycznie dopiero początek meczu, a i tak najwięcej zależało od szukających, ale przecież nigdy nie można sobie odpuszczać. Ruszyła szybko do przodu obserwując ruchu zawodników, szukając wolnych przestrzeni i luk, które tworzyli przeciwnicy. Wolała nie patrzeć w dół, świadoma, że czeka na nią tam tylko morze. Spojrzała w bok właśnie w momencie, gdy Gwen rzucała do niej kafla. Nie zajęło dużo czasu, gdy trzymała go w swoich rękach i tylko pozostało jej ruszyć naprzód. Słyszała tylko bicie własnego serca, gdy mocnym rzutem wycelowała w lewą obręcz.
The member 'Elizabeth Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 5
'k100' : 5
Nie rozumiała wzroku, jakim ją obdarzył Rudolf. Nie zwróciła też uwagi na to, jak patrzył na nią Skamander. Nie rozdrabniała tego na czynniki pierwsze, bo... podczas meczu nie było na to miejsca. Jej serce zabiło mocniej dopiero, gdy znalazła się na przeciwko Morgan. Nie, nie z miłości, choć bez wątpienia darzyła ją bardzo gorącym uczuciem. Nienawiści.
Gdy Harpia przejęła kafla, zaklęła pod nosem, podążając za nią. Gdy już była blisko, gotowa choćby do zepchnięcia ją w otchłań morza, podała piłkę dalej. Serce na moment jej się zatrzymało, gdy nieznajomy jej mężczyzna wykonał mocny rzut w kierunku obręczy. Na szczęście jedna z piekielnych Harpii obroniła bramkę. Wzniosła się wyżej, obserwując, jak jej drużyna podaje do siebie kafla, by w końcu zdobyć dziesięć punktów. W wyrazie radości poderwała ręce ku górze, śmiejąc się na głos.
-Morgan, twoje ptaszynki chyba lepiej sobie radzą pod moim przewodnictwem!-zawołała do niej, czując niemałą satysfakcję.
Płoń ze wstydu, obrzydliwa prukwo.
Nie miała zamiaru jednak dać im możliwości odbicia sobie tych punktów, bo pognała za kobietami, by - uprzedzając McKinnon - przejąć kafla zanim dotrze w ogóle w sferę obrońcy i podać ją innemu ścigającemu z własnej drużyny. Szybka akcja. Odebrała piłkę sprzed nosa zawodniczek, tym bezczelnym gestem udowadniając im własną wyższość. Miała zamiar rozgnieść Morgan na miazgę.
Gdy Harpia przejęła kafla, zaklęła pod nosem, podążając za nią. Gdy już była blisko, gotowa choćby do zepchnięcia ją w otchłań morza, podała piłkę dalej. Serce na moment jej się zatrzymało, gdy nieznajomy jej mężczyzna wykonał mocny rzut w kierunku obręczy. Na szczęście jedna z piekielnych Harpii obroniła bramkę. Wzniosła się wyżej, obserwując, jak jej drużyna podaje do siebie kafla, by w końcu zdobyć dziesięć punktów. W wyrazie radości poderwała ręce ku górze, śmiejąc się na głos.
-Morgan, twoje ptaszynki chyba lepiej sobie radzą pod moim przewodnictwem!-zawołała do niej, czując niemałą satysfakcję.
Płoń ze wstydu, obrzydliwa prukwo.
Nie miała zamiaru jednak dać im możliwości odbicia sobie tych punktów, bo pognała za kobietami, by - uprzedzając McKinnon - przejąć kafla zanim dotrze w ogóle w sferę obrońcy i podać ją innemu ścigającemu z własnej drużyny. Szybka akcja. Odebrała piłkę sprzed nosa zawodniczek, tym bezczelnym gestem udowadniając im własną wyższość. Miała zamiar rozgnieść Morgan na miazgę.
I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Ostatnio zmieniony przez Selina Lovegood dnia 26.11.15 18:30, w całości zmieniany 1 raz
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Selina Lovegood' has done the following action : rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Ucieszyłam się ogromnie, kiedy mój kafel trafił w obręcze. Gdyby nie to, że siedzę na miotle, to pewnie zaczęłabym skakać. Moje cieszenie się przerwały słowa Seliny, jakby bardziej radzimy sobie pod jej skrzydłami. Prychnęłam pod nosem.
- Lovegood, nie schlebiaj sobie! Ciesz się lepiej, że trafiłaś w końcu na drużynę, która umie grać! - odkrzyknęłam jej.
Kafel wrócił na naszą stronę, widać było, że przeciwnicy będą próbować zdobyć gola. Pochyliłam się nad trzonkiem i ruszyłam z pomocą. Selina była szybsza, przejęła kafla, a że ja byłam najbliżej, znów trafił on w moje ręce.
- Powtórka z zabawy - rzuciłam i mocno ściskając kafla ruszyłam na drugi koniec boiska.
Zal mi było, że Bella nie miała swoich pięciu minut jako zdobywczyni punktów, z drugiej strony, liczyło się zwycięstwo, a tym razem chciałam móc o czym opowiadać. Na przykład jak to Wrońskiemu strzeliłam kolejnego gola. Przemierzając boisko, zwodząc innych ścigających zbliżyłam się do pętli przeciwników, aż w końcu wykonałam ponownie rzut, licząc, że znów tak pięknie trafię.
- Lovegood, nie schlebiaj sobie! Ciesz się lepiej, że trafiłaś w końcu na drużynę, która umie grać! - odkrzyknęłam jej.
Kafel wrócił na naszą stronę, widać było, że przeciwnicy będą próbować zdobyć gola. Pochyliłam się nad trzonkiem i ruszyłam z pomocą. Selina była szybsza, przejęła kafla, a że ja byłam najbliżej, znów trafił on w moje ręce.
- Powtórka z zabawy - rzuciłam i mocno ściskając kafla ruszyłam na drugi koniec boiska.
Zal mi było, że Bella nie miała swoich pięciu minut jako zdobywczyni punktów, z drugiej strony, liczyło się zwycięstwo, a tym razem chciałam móc o czym opowiadać. Na przykład jak to Wrońskiemu strzeliłam kolejnego gola. Przemierzając boisko, zwodząc innych ścigających zbliżyłam się do pętli przeciwników, aż w końcu wykonałam ponownie rzut, licząc, że znów tak pięknie trafię.
Ostatnio zmieniony przez Diana Rowston dnia 26.11.15 18:48, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
The member 'Diana Rowston' has done the following action : rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
Nie zdziwił go, że tłuczek nie poleciał tam, gdzie chciał. Porywisty wiatr mógł być usprawiedliwieniem, ale nie chciał go używać. Najistotniejszym był fakt, że nie udało mu się. Co z tego, że to była liga podwórkowa z amatorami, a mecz nie miał żadnego znaczenia. Co z tego? Nie wyszło i porażka podsycała w nim płomień niezadowolenia i poirytowania. Zwłaszcza, że mógł z daleka obserwować jak kafel omija obręcz przeciwnej drużyny, ale za to z ochotą wpada do ich. Świetnie, po prostu fantastycznie.
Kątem oka dostrzegł, że mimo spotkania z tłuczkiem Cynthia była bliska uchwycenia złotego znicza. Zresztą dokładnie tak samo jak Amodeus, po którym nie spodziewał się takiego refleksu i szybkości. Czyżby trenował w ukryciu? Ta i następne chwile zagapienia trochę go kosztowały. Tłuczki zdążyły zmienić trajektorie lotu, a tym razem jako cel obrały sobie nie kogo innego, jak jego ulubionego zawodnika - Alexandra. Nie spieszyło mu się do ratowania jego parszywej twarzyczki, która zresztą nie nosiła już żadnych znamion po jego ciosie. Wielka szkoda. Jego rozdarcie pomiędzy ratowaniem kolegi z drużyny a wewnętrzną niechęcią do pomocy musiał dostrzec Melvin, który ruszył w stronę szlachcica. To dobrze, bo właśnie teraz Avery dostrzegł, że tłuczek odbity przez Skamandera. Czuł rosnącą frustrację, że zepchnięto go do obrony. Nie sprawdził jak jego kompanowi poszła obrona Selwyna, bo skupił się na odbiciu tłuczka. Liczył, że tym razem wiatr nie pokrzyżuje jego planów i poleci w kierunku Rowston, która chyba mknęła teraz z piłką ku ich obręczy. Oby się nie przeliczył.
Kątem oka dostrzegł, że mimo spotkania z tłuczkiem Cynthia była bliska uchwycenia złotego znicza. Zresztą dokładnie tak samo jak Amodeus, po którym nie spodziewał się takiego refleksu i szybkości. Czyżby trenował w ukryciu? Ta i następne chwile zagapienia trochę go kosztowały. Tłuczki zdążyły zmienić trajektorie lotu, a tym razem jako cel obrały sobie nie kogo innego, jak jego ulubionego zawodnika - Alexandra. Nie spieszyło mu się do ratowania jego parszywej twarzyczki, która zresztą nie nosiła już żadnych znamion po jego ciosie. Wielka szkoda. Jego rozdarcie pomiędzy ratowaniem kolegi z drużyny a wewnętrzną niechęcią do pomocy musiał dostrzec Melvin, który ruszył w stronę szlachcica. To dobrze, bo właśnie teraz Avery dostrzegł, że tłuczek odbity przez Skamandera. Czuł rosnącą frustrację, że zepchnięto go do obrony. Nie sprawdził jak jego kompanowi poszła obrona Selwyna, bo skupił się na odbiciu tłuczka. Liczył, że tym razem wiatr nie pokrzyżuje jego planów i poleci w kierunku Rowston, która chyba mknęła teraz z piłką ku ich obręczy. Oby się nie przeliczył.
okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Søren Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
- Szlag by to... - mruknął, gdy kafel posłany przez niego w kierunku obręczy Krabów zamiast gładko przez nią przelecieć, gładko trafił w ręce ich obrońcy. No tak, McKinnon nie była najłatwiejszym przeciwnikiem do pokonania.
Alexander zawrócił szybko swoją miotłę i ogarnął wzrokiem sytuację na boisku, mknąc do w pogoni za Lizzie i Gwen (choć ciężko powiedzieć tu o mknięciu, pożyczona miotła właśnie zaczęła płatać figle, dając sobą pomiatać porywom wiatru). Stracili bramkę i nim się obejrzał, znów obręcze bronione przez Józefa były pod ostrzałem. Nie mógł jednak skupić się na jakiejś konkretnej akcji, ponieważ z prędkością światła leciał na niego tłuczek. Widząc nieudaną próbę Melvina, zanurkował w dół, starając się zrobić unik przed żądną krwi piłką.
Alexander zawrócił szybko swoją miotłę i ogarnął wzrokiem sytuację na boisku, mknąc do w pogoni za Lizzie i Gwen (choć ciężko powiedzieć tu o mknięciu, pożyczona miotła właśnie zaczęła płatać figle, dając sobą pomiatać porywom wiatru). Stracili bramkę i nim się obejrzał, znów obręcze bronione przez Józefa były pod ostrzałem. Nie mógł jednak skupić się na jakiejś konkretnej akcji, ponieważ z prędkością światła leciał na niego tłuczek. Widząc nieudaną próbę Melvina, zanurkował w dół, starając się zrobić unik przed żądną krwi piłką.
Ostatnio zmieniony przez Alexander Selwyn dnia 26.11.15 21:18, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Prawdziwy sukces, minęło parę minut meczu, a Seth siedział grzecznie na swoim miejscu, śledząc losy kafla i tłuczków z niemym zachwytem wymalowanym na rozemocjonowanej twarzyczce. Zaśmiałam się cicho, odgarniając kosmyk jasnych, niesfornych włosów za ucho, po czym sama spojrzałam na śmigających po tym nietypowym boisku zawodników, by odnotować z zadowoleniem, że drużyna Krabów świetnie sobie radzi, a Rudolf i Samuel przeprowadzają godną odnotowania akcję. Jak na razie, bez zbędnego rozlewu krwi. Może sprawy miałyby się inaczej, gdyby pałkarzami były Morgan i Lovegood? Współczułam im obu, wiedząc aż za dobrze, że serce nie sługa, a los lubi być niezwykle złośliwy - relacje kobiet rzucały cień na moje stosunki z przyszłą panią Brand i chociaż życzyłam jej jak najlepiej, nie mogłam wyzbyć się żalu o to, jak wszystko się ułożyło. Czy było coś, co mogłam zrobić, by wszyscy w tym układzie byli szczęśliwi, a co mi umknęło? Silniejszy podmuch wiatru przyprawił mnie o gęsią skórkę, przysunęłam się więc w stronę Bastiana, by z ujmującym uśmiechem na ustach wsunąć rękę pod jego ramię, jakby zamiast sierpnia nastał nagle listopad i obwieścił donośnie, że ubrałam się zbyt optymistycznie w kwestii warunków pogodowych.
- Och, mój drogi, nazwa drużyny niewiele znaczy, sztuki teatralnej przecież też nie oceniasz, kierując się tytułem. - oświadczyłam z pełnym przekonaniem, wpatrując się w jasne oczy Notta i ledwie powstrzymując usta od wygięcia się w kolejnym zupełnie niepoważnym uśmiechu. Zaledwie chwilę później do dyskusji dołączył dobrze nam znany głos, a gdy powiodłam spojrzeniem w poszukiwaniu jego źródła, moim oczom ukazał się Anthony, któremu momentalnie posłałam uradowany uśmiech. Ile to czasu minęło, odkąd ostatni raz się widzieliśmy? - W końcu jakaś zdroworozsądkowa opinia! - stwierdziłam, gdy Burke opowiedział się za drużyną, której kibicowałam, po czym zaśmiałam się dźwięcznie, słysząc kolejne jego słowa. - Anthony, lata płyną, ale niektóre rzeczy się nigdy nie zmieniają, jesteś jak zwykle czarujący! - zapewne gdybyśmy cofnęli się w czasie do wakacji w Indiach, byłby to moment, w którym oblałabym się wdzięcznym rumieńcem, teraz jednak skierowałam roziskrzone spojrzenie ku towarzyszkom Anthony'ego. - Teagan, Eilis, miło was widzieć. Och Marigold rośnie jak na drożdżach! Przysiądźcie się do nas, zdaje się, że panna Moore ma jeszcze jedną parę omniokularów. - zaprosiłam wesołą gromadkę na sąsiednie miejsca, gorąco popierając pomysł Anthony'ego, by do nas dołączyli i przesuwając się jeszcze kawałeczek w stronę Notta, by nasi najmłodsi kibice mogli znaleźć się obok siebie i dopiero wtedy podjęłam ponownie kwestię zakładu. - Hmm w takim razie, jeśli wygram nasz mały zakład, będziesz mi towarzyszył na ślubie Rudolfa i Gwen. A jeśli ty wygrasz, ja będę towarzyszyła tobie. - zaproponowałam nagrodę, gdy w mojej pamięci pojawiła się informacja o zbliżającym się wydarzeniu towarzyskim. - Chyba, że masz inną, bardziej kuszącą propozycję?
- Och, mój drogi, nazwa drużyny niewiele znaczy, sztuki teatralnej przecież też nie oceniasz, kierując się tytułem. - oświadczyłam z pełnym przekonaniem, wpatrując się w jasne oczy Notta i ledwie powstrzymując usta od wygięcia się w kolejnym zupełnie niepoważnym uśmiechu. Zaledwie chwilę później do dyskusji dołączył dobrze nam znany głos, a gdy powiodłam spojrzeniem w poszukiwaniu jego źródła, moim oczom ukazał się Anthony, któremu momentalnie posłałam uradowany uśmiech. Ile to czasu minęło, odkąd ostatni raz się widzieliśmy? - W końcu jakaś zdroworozsądkowa opinia! - stwierdziłam, gdy Burke opowiedział się za drużyną, której kibicowałam, po czym zaśmiałam się dźwięcznie, słysząc kolejne jego słowa. - Anthony, lata płyną, ale niektóre rzeczy się nigdy nie zmieniają, jesteś jak zwykle czarujący! - zapewne gdybyśmy cofnęli się w czasie do wakacji w Indiach, byłby to moment, w którym oblałabym się wdzięcznym rumieńcem, teraz jednak skierowałam roziskrzone spojrzenie ku towarzyszkom Anthony'ego. - Teagan, Eilis, miło was widzieć. Och Marigold rośnie jak na drożdżach! Przysiądźcie się do nas, zdaje się, że panna Moore ma jeszcze jedną parę omniokularów. - zaprosiłam wesołą gromadkę na sąsiednie miejsca, gorąco popierając pomysł Anthony'ego, by do nas dołączyli i przesuwając się jeszcze kawałeczek w stronę Notta, by nasi najmłodsi kibice mogli znaleźć się obok siebie i dopiero wtedy podjęłam ponownie kwestię zakładu. - Hmm w takim razie, jeśli wygram nasz mały zakład, będziesz mi towarzyszył na ślubie Rudolfa i Gwen. A jeśli ty wygrasz, ja będę towarzyszyła tobie. - zaproponowałam nagrodę, gdy w mojej pamięci pojawiła się informacja o zbliżającym się wydarzeniu towarzyskim. - Chyba, że masz inną, bardziej kuszącą propozycję?
I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home
until you come back home
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn’
all bright things must burn’
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Na pełnym morzu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset