Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Na pełnym morzu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Na pełnym morzu
Morze: raz ciche i spokojne, innym razem targają nim rozszalałe fale. To właśnie na nim postanowiono wznieść konstrukcje mogące służyć za boisko Quidditcha. Bardzo nieprofesjonalne, za to dość niebezpieczne, szczególnie dla tych, którzy nie są zawodowymi graczami. Obręcze wbite są na dużą głębokość w grząski grunt pod taflą wody. Ramę boiska stanowią metalowe konstrukcje przypominające trybuny. Nad nimi widnieje ogromna tablica, na której zapisywane są punkty dla poszczególnych drużyn. Całość wygląda niestabilnie i tak jest w rzeczywistości. Na szczęście woda jest głęboka, dlatego upadek w nią nie grozi poważniejszym kontuzjom - w przeciwieństwie do zetknięcia się z murawą. Nieco gorzej przedstawia się odległość boiska od brzegu - ta jest znacząca.
Zawiodła - po raz kolejny. Czuła palące uczucie goryczy rozsadzające ją od środka, trawiące po kolei nadzieję na to, że kiedyś będzie lepiej. Ria całkiem nieźle znała się na zaklęciach obronnych, dlaczego więc wyczarowanie patronusa okazało się wyzwaniem nie do przeskoczenia? Zacisnęła palce na rękojeści różdżki, wypowiedziała starannie inkantację oraz sięgnęła pamięcią do prawdziwie szczęśliwych wspomnień. Jedyne, co spotkało rudowłosą to zawód - niekontrolowany wybuch magii oraz odłamki szkła dotkliwie raniące wszystkich dookoła. Pisnęła, krótko i cicho, ale jednak wydobyła z siebie dźwięk rozpaczy zmieszanej ze złością. Zamiast pomóc pogrążyła wszystkich; dobrze, że nie postanowiono jej z tego powodu zlinczować. Jednak nawet świadomość niezauważenia tego fatalnego błędu nie pomogła Rhiannon w pogodzeniu się z okrutnym losem. Przepełnionym nieszczęściem i ułomnością, jakimi mogła poszczycić się wśród bardziej doświadczonych czarodziejów.
Po udanych czarach pozostałych graczy czarownica powinna odpuścić, ale była Weasley’em - a to oznaczało, że nigdy nie odpuszczała, choćby świat miałby z tego powodu runąć. Ostatecznie nie wydarzyło się nic tragicznego w skutkach, wszyscy przeżyli, włącznie z zaatakowaną przez dementora kobietą, ale Harpia miała pamiętać o tej porażce jeszcze długo. - Przepraszam! - krzyknęła do wszystkich gdzieś pomiędzy narastającym harmidrem, a głosami pozostałych. Zabawne, że wraz z Rufusem nie byli nawet zaznajomieni z ideą Zakonu Feniksa, próbując mu nieudolnie pomóc. Nieudolnie, albowiem różdżka Longbottoma nie zareagowała tak jak powinna, zsyłając na nich wszystkich jadowite, kąsające węże. Ria wzdrygnęła się, zauważając te oślizgłe gadziny tuż nad ich głowami. Postanowiła zaufać specjaliście Benowi, że nie mieli do czynienia ze smokami, ale przepychanki Max i Hani uznała za niesmaczne. Głównie obarczając winą za ten stan rzeczy Wrightównę jako prowodyrkę nieprzyjemnego starcia, kończącego się zresztą krwawiącym nosem szukającej Lwów. Masakra. Zamiast ganiać za krnąbrną, dorosłą kobietą, Weasley postanowiła zrobić unik przed atakującym ją wężem. Oby dostatecznie szybko, niech potopią się w zimnej wodzie zamiast atakować Merlina winnych czarodziejów.
Po udanych czarach pozostałych graczy czarownica powinna odpuścić, ale była Weasley’em - a to oznaczało, że nigdy nie odpuszczała, choćby świat miałby z tego powodu runąć. Ostatecznie nie wydarzyło się nic tragicznego w skutkach, wszyscy przeżyli, włącznie z zaatakowaną przez dementora kobietą, ale Harpia miała pamiętać o tej porażce jeszcze długo. - Przepraszam! - krzyknęła do wszystkich gdzieś pomiędzy narastającym harmidrem, a głosami pozostałych. Zabawne, że wraz z Rufusem nie byli nawet zaznajomieni z ideą Zakonu Feniksa, próbując mu nieudolnie pomóc. Nieudolnie, albowiem różdżka Longbottoma nie zareagowała tak jak powinna, zsyłając na nich wszystkich jadowite, kąsające węże. Ria wzdrygnęła się, zauważając te oślizgłe gadziny tuż nad ich głowami. Postanowiła zaufać specjaliście Benowi, że nie mieli do czynienia ze smokami, ale przepychanki Max i Hani uznała za niesmaczne. Głównie obarczając winą za ten stan rzeczy Wrightównę jako prowodyrkę nieprzyjemnego starcia, kończącego się zresztą krwawiącym nosem szukającej Lwów. Masakra. Zamiast ganiać za krnąbrną, dorosłą kobietą, Weasley postanowiła zrobić unik przed atakującym ją wężem. Oby dostatecznie szybko, niech potopią się w zimnej wodzie zamiast atakować Merlina winnych czarodziejów.
Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
The member 'Ria Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
Od zaciśnięcia palców na piłce do piekielnego zamieszania akcja przeszła tak prędko, że Susanne mogłaby przysiąc, iż ktoś zatoczył na jej szyi pętlę zwieńczoną zmieniaczem czasu, czego zwyczajnie nie zdołała zauważyć, zaaferowana swoim małym sukcesem. Błysk znicza tuż obok niej nie umknął jej uwadze, prędkie akcje szukających również, lecz momentalne rozwiązanie meczu pozostało gdzieś poza jej świadomością. Ryk tłumu zagłuszył myśli, a niespodziewanie agresywna reakcja zawodników, którzy postanowili okładać się nawzajem, skutecznie przeszkodziła Stokrotce w smutkach - jeszcze nie lizała ran, zamiast tego pozwoliła sobie na nieskuteczne nawoływanie do reszty.
- Przestańcie! - odruchowo krzyknęła, nie mogąc właściwie nic poradzić, podczas gdy ciemne chmury kłębiły się coraz bardziej i bardziej, zmuszając drobną istotkę do wyciągnięcia różdżki. To nie jej patronus pomknął ku zagrożeniu, inni zareagowali o wiele szybciej i sprawniej, nawet jeśli przed chwilą byli zajęci bezsensowną walką. Do nieszczęścia dołączyły też węże, jak przypuszczała Lovegood, wywołane anomalią. Wciąż z różdżką w pogotowiu próbowała uniknąć tego, który próbował atakować ją samą - nie odpuszczały nawet w powietrzu!
- Przestańcie! - odruchowo krzyknęła, nie mogąc właściwie nic poradzić, podczas gdy ciemne chmury kłębiły się coraz bardziej i bardziej, zmuszając drobną istotkę do wyciągnięcia różdżki. To nie jej patronus pomknął ku zagrożeniu, inni zareagowali o wiele szybciej i sprawniej, nawet jeśli przed chwilą byli zajęci bezsensowną walką. Do nieszczęścia dołączyły też węże, jak przypuszczała Lovegood, wywołane anomalią. Wciąż z różdżką w pogotowiu próbowała uniknąć tego, który próbował atakować ją samą - nie odpuszczały nawet w powietrzu!
how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
Bądźcie czujni, zachowajcie spokój. Rufus miał ochotę złapać jednego z tych węży za gardziel i rzucić nim w przemądrzałego Artura, który nie omieszkał prawić wszystkim zbędnych bzdetmorałów. Generalnie każdy na stadionie się przekrzykiwał i spośród hankowo-maksowego szczekania na siebie nawzajem, arturowego doradztwa w sprawach kryzysowych oraz rzucanych zaklęć, wydobył się tubalny głos brodacza - niemal się uśmiechnął, rozbawiony romantycznym akcentem tej groteskowej sceny. Właściwie też miał coś do powiedzenia, więc dołączyć się do tegoż chórku:
-Chyba przepraszam!? - tak jakby to nie było zależne od niego. Ale policja antyczarnomagiczna już jedzie po niego i Weasley'ówne. Jak się wytłumaczy swojemu zgorzkniałemu wujowi? - przez przypadek to było wuju, przez przypadek! - Protego! - to nie przejdzie, zdecydowanie.
-Chyba przepraszam!? - tak jakby to nie było zależne od niego. Ale policja antyczarnomagiczna już jedzie po niego i Weasley'ówne. Jak się wytłumaczy swojemu zgorzkniałemu wujowi? - przez przypadek to było wuju, przez przypadek! - Protego! - to nie przejdzie, zdecydowanie.
Rufus Longbottom
Zawód : ratuje świat!
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I czy jest tak właśnie
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Rufus Longbottom' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Spojrzenie ogniskowało się centralnie na zakapturzonej sylwetce, tak bezczelnie pochylającej się nad jedną z siedzących na trybunach kobiet. Niemiłosierne zimne, które śladem dreszczy przemknęło przez całe ciało, swoje źródło odnalazło w piersi. Na kilka zbyt długich sekund czas zatrzymał się, wiercąc przerażenie coraz głębiej. Ale ciepło światła i blasku, jaki roztaczały patronusy, niemal w tym samym momencie wyrwały go z odrętwienia, które powoli zapadało go w czeluści pustki.
Odetchnął spazmatycznie, chwytając w usta zimne powietrze i obracając się czujnie, gdy wyjąca szkarada najpierw cofnęła się, potem pognała gdzieś wyżej, rozmywając się w rzeczywistym przerażeniu przed światłem. Odetchnął raz jeszcze, ignorując ból uderzenia tłuczkiem, mimowolnie też unosząc wolną, zaciśniętą w pięść rękę do nosa, ścierając cieknącą stróżkę krwi. Plunął w ciemną wodę, słysząc idiotyczny tekst Wrighta. Zmarszczył brwi i na krótką chwilę zawiesił gniewne spojrzenie na przysadzistej sylwetce. Słowa nie były ani na miejscu, ani tym bardziej w czasie. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Odwrócił pospiesznie wzrok, bo zdecydowanie miał inne powody do zmartwień. Latające węże. No rzesz kurwa, tego jeszcze brakowało.
Dostrzegał sylwetki na miotłach, które unikały ostatnich, przed lotem do wody, ataki gadów. Dla jednych szczęśliwie, dla drugich nie tak do końca. W tym - dostrzegł Jessę i kły węża, które za chwilę miały sięgnąć celu. Był niedaleko. Wystarczająco, by spróbować ochronić i siebie i dziewczynę - Protego Maxima - zaciśnięta w palcach różdżka, wciąż drgała od magii i ciepła, które rozlało się od udanego czaru. Musiało udać sie i tym razem.
Odetchnął spazmatycznie, chwytając w usta zimne powietrze i obracając się czujnie, gdy wyjąca szkarada najpierw cofnęła się, potem pognała gdzieś wyżej, rozmywając się w rzeczywistym przerażeniu przed światłem. Odetchnął raz jeszcze, ignorując ból uderzenia tłuczkiem, mimowolnie też unosząc wolną, zaciśniętą w pięść rękę do nosa, ścierając cieknącą stróżkę krwi. Plunął w ciemną wodę, słysząc idiotyczny tekst Wrighta. Zmarszczył brwi i na krótką chwilę zawiesił gniewne spojrzenie na przysadzistej sylwetce. Słowa nie były ani na miejscu, ani tym bardziej w czasie. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Odwrócił pospiesznie wzrok, bo zdecydowanie miał inne powody do zmartwień. Latające węże. No rzesz kurwa, tego jeszcze brakowało.
Dostrzegał sylwetki na miotłach, które unikały ostatnich, przed lotem do wody, ataki gadów. Dla jednych szczęśliwie, dla drugich nie tak do końca. W tym - dostrzegł Jessę i kły węża, które za chwilę miały sięgnąć celu. Był niedaleko. Wystarczająco, by spróbować ochronić i siebie i dziewczynę - Protego Maxima - zaciśnięta w palcach różdżka, wciąż drgała od magii i ciepła, które rozlało się od udanego czaru. Musiało udać sie i tym razem.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Gdy niebo spochmurniało wypluwając z siebie dementora - oniemiałem i w osłupieniu patrzyłem na to zjawisko nie dowierzając temu co widzę. Dementor. Prawdziwy. Tu, na środku morza. Ta stagnacja trwała chwilę, lecz na tyle długo, że gdy się ocknąłem to zachwiałem się na własnej miotle. Do rzeczywistości przywołał mnie nadmiar skłębionych w powietrzu patronusów i towarzyszących im anomaliom, które poruszyły tłum. Sryliard kurwa tych patronusów dajcie - zarzęziłem z irytacją w myślach widząc jak chcący pomóc wywołują jedynie jeszcze większe zamieszanie swoją nadgorliwością.
- Ja pierdolę, opanujcie się z tą magią, kurwa! - upomniałem zaraz zmuszając się i miotłę do gwałtownego manewru. Chciałem uniknąć czarnomagicznej żmii.
- Ja pierdolę, opanujcie się z tą magią, kurwa! - upomniałem zaraz zmuszając się i miotłę do gwałtownego manewru. Chciałem uniknąć czarnomagicznej żmii.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Ich magia zadziałała. Dementor poddał się mocy patronusów, które sprawnie przegoniły go z boiska. Odetchnęła gdy zobaczyła jak świetliste kształty mkną w kierunku nieproszonego gościa. Niebieskie spojrzenie ze zdziwieniem i szokiem powędrowało ku sylwetce, mknąć za znajomym głosem. Dopiero po słowach Bena uświadomiła sobie, że niewielu wiedziało o zmianie jej patronusa. Policzki mimo wszystko zalały się pąsem, jednak szczęśliwie dla niej, nie musiała w żaden sposób odpowiadać. Anomalie postanowiły zadbać o skupienie jej uwagi. Odłamki szkła, efekt któregoś z czarów, pomknęły w jej kierunku, wbijając się w skórę przez materiał kurtki. W ostatniej chwili uniosła lewą dłoń, by zasłonić twarz. Jeden przedarł się, zarysowując krwawy ślad na policzku. Słowa Matta dotarły do jej uszu. Miał rację, jednak widok nadlatującego węża z prędkością dawał jej dziwne przeczucie, że nie uda jej się wykonać odpowiednie szybkiego uniku, znajdujący się obok Artur też nie miał już na to czasu. Wzięła wdech.
- Protego Maxima. - wybrała, prosząc w myślach by czar się udał i udało jej się ocalić przed atakiem zarówno siebie, jak i Longbottoma.
- Protego Maxima. - wybrała, prosząc w myślach by czar się udał i udało jej się ocalić przed atakiem zarówno siebie, jak i Longbottoma.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Chłód, przeszywający chłód zabrał całą radość ze zwycięstwa. Zesztywniałem cały, doskonale wiedząc, co oznacza to zimno, to uczucie jakby cała radość na świecie zniknęła. Tutaj był tylko jeden, lecz w Azkabanie o uczucie przeniknęło mnie na wskroś, przylegając ciasno do kości, stapiając się ze szpikiem. Nim zdążyłem nawet wyciągnąć różdżkę z łopoczącej błękitnej szaty powietrze przecięło kilka wprawnie rzuconych zaklęć patronusa, oświetlając twarze zgromadzonych i... łuskowate ciała węży, które zaczęły lecieć z nieba. Ręka na różdżce była bardziej, niż we właściwym miejscu.
- Protego! - wymówiłem inkantację, chcąc uchronić się przed ostrymi zębami. Uderzyło mnie przy tym uczucie déjà vu - już kiedyś coś takiego mi się przydarzyło: jedyne wspomnienie, które posiadałem w pamięci przed felernym szesnastym czerwca, taki sam atak. Zamarłem na miotle, wpatrując się w zwierzę niczym zahipnotyzowany, nie mogąc otrząsnąć się z wracającego z pełną mocą i realizmem obrazu z poprzedniego życia.
- Protego! - wymówiłem inkantację, chcąc uchronić się przed ostrymi zębami. Uderzyło mnie przy tym uczucie déjà vu - już kiedyś coś takiego mi się przydarzyło: jedyne wspomnienie, które posiadałem w pamięci przed felernym szesnastym czerwca, taki sam atak. Zamarłem na miotle, wpatrując się w zwierzę niczym zahipnotyzowany, nie mogąc otrząsnąć się z wracającego z pełną mocą i realizmem obrazu z poprzedniego życia.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Niemal wszystkim zawodnikom udało się uniknąć nagłego, wężowego ataku z powietrza; Maxine, Sophia, Ria, Susanne, Rufus i Matthew wykonali sprawne uniki, a atakujące ich gady ich minęły, lądując w morzu z pluskiem, który zupełnie zginął w ogólnym chaosie. Hannah i Alexander skutecznie uchronili się od ataku za pomocą udanego Protego, natomiast Samuelowi i Justine udało się oprócz siebie ochronić też innych – mężczyzna skutecznie schował za tarczą również Jessę, podczas gdy Justine osłaniała Artura. Nie poszczęściło się jedynie braciom Wright – osłabiony walką z tłuczkami Benjamin, nie zdołał wyczarować wystarczająco silnej tarczy, a wąż wbił swoje kły w jego lewe udo, po czym podzielił los swoich pobratymców i runął prosto w morze; Joseph nie zdążył natomiast podjąć nawet próby obrony, co przypłacił bolesnym ukąszeniem w prawe ramię.
Ledwie tarcza Justine rozproszyła się w powietrzu, czarownica poczuła dziwną słabość; zakręciło jej się w głowie, pole widzenia pokryło się ciemnymi plamkami, a utrzymanie się na miotle stało się nagle trudniejsze. Całe szczęście, że akurat tuż obok znajdowała się Jocunda; kobieta prędko zauważyła, co się dzieje, i bez zbędnych pytań pomogła Justine dolecieć do najbliższego podestu. Jednocześnie nagły zastrzyk energii poczuł znajdujący się tuż obok Artur.
W panującym zamieszaniu, nikt zdawał się nie pamiętać o konieczności ogłoszenia wyniku meczu; wszyscy zawodnicy, po wylądowaniu, otrzymali natychmiastową pomoc stacjonujących na trybunach ratowników medycznych, podczas gdy funkcjonariusze magicznych służb porządkowych pilnowali, by kibicie bezpiecznie dotarli do łódek, mających zapewnić im powrót na ląd. Przy wszystkich wyjściach rozdawano czekoladę z Miodowego Królestwa, a biorących udział w meczu aurorów poproszono o pomoc w opanowaniu sytuacji. Ogólna dezorientacja, chaos w trakcie rzucania zaklęć i brak wystarczających dowodów rzeczowych (które po raz ostatni widziano, gdy znikały we wzburzonych falach) spowodowały, że nikt nie pospieszył, by aresztować Rufusa i Rię. Po meczu wydano jednak oficjalne ostrzeżenie, polecające, by w ciągu najbliższych dni raczej unikać kąpieli na terenach sąsiadujących ze stadionem wybrzeży.
Ukoronowanie zwycięzców odbyło się znacznie później, gdy najgroźniejsze rany i stłuczenia zaleczono; na skromnej ceremonii wszyscy zawodnicy otrzymali gratulacje od Jocundy, a graczom Lwów rozdano lśniące medale, zawieszone na wstążkach wyplecionych z trawy morskiej, z wygrawerowanym na przodzie symbolem fal i nazwą zwycięskiej drużyny. Nikt z organizatorów nie pamiętał, by odebrać złoty znicz od Maxine.
Mistrz Gry gorąco dziękuje wszystkim za udział!
Możecie uznać, że obrażenia Waszych postaci zostały zaleczone, nie ma konieczności odgrywania tego fabularnie – ale jeżeli ktoś ma ochotę, to oczywiście może. Wciąż możecie też dodawać posty w tym temacie i toczyć rozgrywki – pozostaje on do Waszej dyspozycji.
Jednocześnie, biorąc pod uwagę, że jednym z celów meczu było przetestowanie mechaniki Quidditcha, przypominam, że bardzo chętnie przyjmę każdy feedback odnośnie nowych zasad. Niektóre luki i pozbawione sensu elementy spisałam już sama i na pewno zostaną skorygowane, ale chciałabym też poznać Wasze odczucia, także będę wdzięczna za przesłanie ewentualnych uwag – najlepiej na pw Percivala, bo wiadomości na gg mają tendencję do gubienia się w otchłaniach archiwum.
W razie pytań, jak zwykle – zapraszam.
Ledwie tarcza Justine rozproszyła się w powietrzu, czarownica poczuła dziwną słabość; zakręciło jej się w głowie, pole widzenia pokryło się ciemnymi plamkami, a utrzymanie się na miotle stało się nagle trudniejsze. Całe szczęście, że akurat tuż obok znajdowała się Jocunda; kobieta prędko zauważyła, co się dzieje, i bez zbędnych pytań pomogła Justine dolecieć do najbliższego podestu. Jednocześnie nagły zastrzyk energii poczuł znajdujący się tuż obok Artur.
W panującym zamieszaniu, nikt zdawał się nie pamiętać o konieczności ogłoszenia wyniku meczu; wszyscy zawodnicy, po wylądowaniu, otrzymali natychmiastową pomoc stacjonujących na trybunach ratowników medycznych, podczas gdy funkcjonariusze magicznych służb porządkowych pilnowali, by kibicie bezpiecznie dotarli do łódek, mających zapewnić im powrót na ląd. Przy wszystkich wyjściach rozdawano czekoladę z Miodowego Królestwa, a biorących udział w meczu aurorów poproszono o pomoc w opanowaniu sytuacji. Ogólna dezorientacja, chaos w trakcie rzucania zaklęć i brak wystarczających dowodów rzeczowych (które po raz ostatni widziano, gdy znikały we wzburzonych falach) spowodowały, że nikt nie pospieszył, by aresztować Rufusa i Rię. Po meczu wydano jednak oficjalne ostrzeżenie, polecające, by w ciągu najbliższych dni raczej unikać kąpieli na terenach sąsiadujących ze stadionem wybrzeży.
Ukoronowanie zwycięzców odbyło się znacznie później, gdy najgroźniejsze rany i stłuczenia zaleczono; na skromnej ceremonii wszyscy zawodnicy otrzymali gratulacje od Jocundy, a graczom Lwów rozdano lśniące medale, zawieszone na wstążkach wyplecionych z trawy morskiej, z wygrawerowanym na przodzie symbolem fal i nazwą zwycięskiej drużyny. Nikt z organizatorów nie pamiętał, by odebrać złoty znicz od Maxine.
Mistrz Gry gorąco dziękuje wszystkim za udział!
Możecie uznać, że obrażenia Waszych postaci zostały zaleczone, nie ma konieczności odgrywania tego fabularnie – ale jeżeli ktoś ma ochotę, to oczywiście może. Wciąż możecie też dodawać posty w tym temacie i toczyć rozgrywki – pozostaje on do Waszej dyspozycji.
Jednocześnie, biorąc pod uwagę, że jednym z celów meczu było przetestowanie mechaniki Quidditcha, przypominam, że bardzo chętnie przyjmę każdy feedback odnośnie nowych zasad. Niektóre luki i pozbawione sensu elementy spisałam już sama i na pewno zostaną skorygowane, ale chciałabym też poznać Wasze odczucia, także będę wdzięczna za przesłanie ewentualnych uwag – najlepiej na pw Percivala, bo wiadomości na gg mają tendencję do gubienia się w otchłaniach archiwum.
W razie pytań, jak zwykle – zapraszam.
Na pełnym morzu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset