Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki
AutorWiadomość
Stoliki [odnośnik]19.02.16 0:06
First topic message reminder :

Stoliki

★★★
Znajdujące się w ogromnym i wysokim, jasnym pomieszczeniu, którego ściany są w dużej mierze przeszklone, stoliki umieszczone w pewnym oddaleniu od wejścia na salę wydają się wyjątkowo małe. Tak naprawdę jednak większość z nich bez problemu umożliwi wspólny posiłek nawet czterem gościom. Przy stolikach szybko i dykretnie uwijają się kelnerzy, dla bardziej niecierpliwych przygotowane są zaś stoły bufetowe pełne słodkich i wytrawnych przekąsek.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:39, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki [odnośnik]19.08.17 20:12
Zaczynał dostrzegać poirytowanie klientki, bo i ta coraz wyraźniej nim kipiała. Nie próbowała ukrywać, a wręcz dawała mu do zrozumienia, że jego pytania są co najmniej nie na miejscu przy pomocy wyrazu twarzy, czy tonu wypowiedzi. Nie dawał się jednak zbytnio zbić z tropu. Był typem któremu niejednokrotnie zdarzało się palnąć głupotę w nieodpowiedniej sytuacji, zachować nie-tak, najczęściej przez brak wyczucia co do tego jak zachować się powinien, czy dziwne, nieodpowiednie poczucie humoru - lub po prostu zadawać pytania, jakie innym wydałyby się dziwne. W szkole też nie był geniuszem, był dobry lub bardzo dobry z tego co go interesowało, jednak kiedy coś go nie pociągało, trzeba było stada wołów (lub matczynych gróźb, ta kobieta pisze wyjątkowo skuteczne wyjce) żeby zmusić go do zrobienia, czy uczenia się rzeczy nie leżących w zakresie jego zainteresowań - i na tych lekcjach niejednokrotnie wywoływał w nauczycielach podobne reakcje jak w tej chwili w pannie Blythe.
Możliwe, że po części się uodpornił, może i czuł się trochę głupio, na pewno jednak nie na tyle by zastanawiać się, co sobie myśli nieznajoma kobieta. Bardziej zainteresował go faktycznie sam balet.
- Nie, nie rozumiem. - przyznał szczerze, bo i udając, że wyobraża sobie w tej chwili to całe skakanie jako sztukę byłoby jeszcze głupsze. Coś w tym musiało być, skoro tylu ludzi chodzi to oglądać, na pewno też jest to w jakiś sposób eleganckie, nie może być takim o podskakiwaniem, może dlatego te wszystkie baletnice są takie chude? Może takim się łatwiej podskakuje? Ale będzie musiał w końcu zobaczyć, o co chodzi, to na pewno, bo w tej chwili faktycznie zaciekawiło go to jeszcze bardziej.
- Będę musiał zobaczyć w takim razie w końcu.
Stwierdził jedynie, bo i nie sądził żeby ktoś był w stanie faktycznie opisać mu, o co chodzi, skoro do tej pory najwidoczniej żył w błędzie.
Kiedy podszedł do dzbanuszka, do nieznajomej przysunęła się inna kobieta. Skupił się jednak na zaparzaniu, by doprowadzić wodę do odpowiedniej, nie za niskiej i nie za wysokiej temperatury. Sam zdecydowanie wolał zwykłą, czarną herbatę z mlekiem, wszystkie inne kolory pijąc sporadycznie, jednak w cukierni wszystkie napary podawali jak należy, więc i musieli wiedzieć, jak to zrobić.
Stuknął lekko różdżką o dzbanuszek, a kiedy ten wydał odpowiedni dźwięk, komunikując mu odpowiednią temperaturę, zalał herbatę i z elegancką, białą filiżanką powrócił do klientki. Druga była do siedzącej klientki w jakiś sposób podobna. Miały swego rodzaju manierę poruszania, miały także podobną, filigranową budowę. Rozmawiały chyba na temat sztuki, nowa nieznajoma wspominała coś o zawiłej choreografii, jednak odsunęła się, kidy Bott dostarczał zamówienie.
- Dziękuję za wskazówki, pani Blythe.
Powiedziała jedynie uprzejmie i dygnęła lekko nim odeszła szybkim, choć jednocześnie płynnym w charakterystyczny, dość nietypowy sposób krokiem do stolika przy którym czekał na nią jakiś mężczyzna.
- Uczy pani baletu?
W sumie to mógł się tego domyśleć. Pytanie wymknęło mu się z ust, zanim zdążył dokładniej przemyśleć, czy aby na pewno powinien znów zaczepiać już zirytowaną jego niewiedzą klientkę. Eh. Cóż, nie mógł się już tym przejmować, skoro znów się odezwał.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 8 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Stoliki [odnośnik]20.08.17 10:55
Zmiana tonu, miny i podejścia wyraźnie zaznaczała się przy obecności młodej baletnicy, której przez chwilę tłumaczyła parę błędów, jakie udało jej się dostrzec w trakcie przedstawienia - również, o zgrozo, u pierwszej tancerki. Cierpliwie, aczkolwiek z pewnością i stanowczością prowadziła krótką dyskusję, jeszcze przez chwilę odprowadzając dziewczynę wzrokiem, uznając ją za towarzystwo przyjemniejsze od nierozgarniętego pracownika. Spojrzała na niego krytycznie, mimo wiedzy, że nie musiał wiedzieć o jej wcześniejszych sukcesach i nie miał możliwości, by rozpoznać nazwisko, wyraźnie użyte przez baletnicę. Wyrzuciła z siebie delikatne ekhem, podbarwione zakłopotaniem całą farsą. Głowę miała wciąż uniesioną w dumny sposób, siedziała wyprostowana, ale nie spięta.
- Powiedzmy - mruknęła pod nosem niewyraźnie, przysuwając do siebie filiżankę z gorącą herbatą. Poprowadziła palec po porcelanowej krawędzi, kończąc ten ruch dwukrotnym stuknięciem paznokcia. Zerknęła na chłopaka, znów w ten sam, oceniający sposób, zastanawiając się, jak uświadomić mu piękno baletu. Powoli stawało się to jej własnym celem, który trzeba było osiągnąć. Tępienie ignorancji było istotne - choć podejrzewała, że tak niedoinformowany osobnik musiał należeć do mugolskiego podgatunku czarodzieja. Powstrzymała usta przed mimowolnym skrzywieniem. Zamierzała wyjaśnić mu to najprościej, jak się dało, naokoło obchodząc zaawansowaną terminologię w języku, którego - jak podejrzewała - nawet nie zdołałby zrozumieć.
- Proszę spróbować stanąć na czubkach palców - wyłożyła stanowczo. - Bez zginania nogi w kolanie, stopa pod kątem dziewięćdziesięciu stopni względem podłoża, najlepiej wpadająca w łuk, w ten sposób - wizualizowała dłońmi, jedną z nich zatrudniając w roli posadzki, z drugiej zaś robiąc nogę. - Postać tak chwilę, bez najmniejszego ruchu - oczywiście, że nie mógł tego zrobić; nie mógł nawet dostać się na koniuszki palców, wymagało to lat praktyki, dopasowanych point, silnej woli, mocnych nóg, ogromnej chęci oraz odpowiedniego podłoża. Nie miał w tym miejscu i czasie żadnej z tych przesłanek. - Do tego proszę spróbować utrzymać ciężar ciała na jednej nodze, wciąż na palcach, a drugą podnieść jak najwyżej, oczywiście stabilnie, nie w kanciastym zgięciu - początkowo mógł próbować jej instrukcji, ale w ich trakcie stało się jasne, że niewiele może osiągnąć - jeśli zamierzał próbować, wzięłaby go za kompletnego błazna. - Kiedy już uda się panu - nie mogła powstrzymać się przed pogardliwą intonacją, zwyczajnie nie mogła - opanować te podstawy, proszę wykonać obrót, pełny, na palcach - bolało ją samo upraszczanie sztuki do tak pospolitych i niepoprawnych określeń, robiła to więc cicho, właściwie sycząc zapamiętale. - Wykonać kilka kroków, podskoczyć, a przy tym uniknąć skurczu, wyglądać lekko, zwiewnie i szlachetnie - zakończyła, już z większym spokojem, upijając z filiżanki łyk i odstawiając ją z cichym odgłosem na talerzyk.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Stoliki - Page 8 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Stoliki [odnośnik]20.08.17 18:07
Nie spodziewał się dłuższej wypowiedzi ze strony kobiety. W gruncie rzeczy sądził, iż ta po prostu zażyczy sobie aby odszedł i zostawił ją w spokoju, zajął się wykonywaniem swojej pracy. To też by uczynił, bo i czemu miałby się narzucać - jednak jej niespodziewana odpowiedź widocznie go zaciekawiła. Przystanął więc jeszcze chwilę, choć część dzisiejszych gość już wychodziła, osoba która wyszła mu pomóc powinna zapewne za chwilę wrócić na kuchnię, więc i on zdecydowanie nie może sobie stać i rozmawiać z klientką o podskokach jeszcze długo.
Zmarszczył jednak brwi na jej polecenie.
Gdyby nie był w pracy, pewnie by spróbował dla czystego że ja tego nie zrobię?!, jednak w pracy był i znając doskonale swoje możliwości był pewien, że podobna próba zakończyłaby się rozłożeniem na podłodze, stole obok albo jakimś przechodzącym kliencie. Zostawi sobie to więc na inną okazję, póki co jedynie usiłując sobie zwizualizować opisaną pozę, która wydawała mu się niezbyt realna, za to zdecydowanie bolesna. Po co ktokolwiek miałby stawać na czubkach palców?
Słuchając dalszych instrukcji, uśmiechnął się pod nosem. Brzmiało całkiem ciekawie. Dziwacznie. A gdyby zrobić słodycze, które kazałyby ludziom chodzić w taki sposób? Choć może lepiej nie, to wszystko nadal brzmiało dość boleśnie, więc jednak lepiej zostać normalnie na palcach. Ale rzecz jest do przemyślenia. A on zdecydowanie musi to wszystko zobaczyć. Już podjął decyzję! Tylko kiedy?
- Pewnie spróbuję, ale raczej nie tutaj i nie w godzinach pracy, dziękuję za instrukcję. - stwierdził, choć pewnie gdziekolwiek by podobnych wygibasów nie próbował, i tak wyszłaby z tego katastrof. Ale chociaż zabawna katastrofa, a takie są dopuszczalne, prawda?
Nie chciał, żeby kobieta pomyślała, że się z niej nabija, wizja takiego wygięcia wydawała mu się raczej zabawna, jednak skoro ludzie robią to w teatrze, skoro to wszystko ma być lekkie, zwiewne i szlachetne, może coś w sobie ma.
- Chyba będę musiał zobaczyć o co chodzi. Póki co dziękuję za miłą rozmowę. - dodał, uśmiechając się uprzejmie, z pogardy nie robiąc sobie nic a nic, nie przywykły do przejmowania się podobnymi rzeczami. Ruszył zaraz za ladę przy której stanęła kolejna osoba, którą trzeba było obsłużyć.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 8 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Stoliki [odnośnik]21.08.17 11:35
Sama nie planowała rozwodzić się przesadnie nad tłumaczeniem - tak wyszło, gdy irytacja wzięła górę, nie pozwalając jej w spokoju darować chłopakowi i odegnać go do zajęć, jakie czekały na wykonanie chociażby w kuchni. Miała go za naprzykrzającego się pracownika, któremu wyraźnie zabrakło podstawowej znajomości kultury - sam powinien zorientować się, kiedy należało zostawić klienta w spokoju. Nie widziała swojego błędu, nieświadoma, że to ona w dużej części napędza rozmowę - była bowiem zaślepiona negatywnymi emocjami, oburzeniem. Nie wymagała od niego żadnych prób, właśnie przez wzgląd na to, że po takowych jej herbata mogłaby zgrabnie opuścić filiżankę, rozlewając się po bladej skórze z nieprzyjemnym pieczeniem. Gdyby usłyszała o zabawnych katastrofach - niezależnie od tego, czy miały dziać się w sali prób, na scenie, czy poza jakimkolwiek pomieszczeniem powiązanym z tańcem klasycznym - byłaby zapewne bliska omdlenia, dlatego lepiej, że myśli Bertiego nie wypłynęły na zewnątrz pod postacią słów.
- Życzę powodzenia - odrzekła sucho, starając się oszczędzić sobie wyobrażeń, w których Bott podejmuje amatorskie próby przyswojenia sobie podstaw baletu. Jeszcze gorzej, gdyby próbował zrobić to w odpowiednim stroju. Nie, zdecydowanie nie chciała widzieć tego wszystkiego. Wzdrygnęła się na samą myśl.
- Proszę nadrobić zaległości, choćby ze względu na uzupełnienie własnej wiedzy - poczyniła uwagę, którą pożegnała pracownika, zastanawiając się jeszcze krótką chwilę, czy jego uprzejmy uśmiech i nastawienie - nie starała się przecież być ani trochę miła - są jakąś formą gry albo żartu. Zerknęła w stronę lady z zażenowaniem i pokręciła głową, zanim oderwała się od tych okropnych wizji i tłumaczeń, by móc pogrążyć się w rzeczach bardziej odpowiednich i przyjemnych. Piła powoli herbatę, obserwując, jak lokal pustoszeje powoli - co jakiś czas podchodziły do niej pojedyncze osoby, pragnąc zamienić parę słów. Udzieliła kilku rad, wysłuchała paru komplementów, posłała nieco czarujących uśmiechów. Dopiero, gdy miała pewność, że nikt już nie będzie potrzebował od niej niczego - w szczególności tłumaczenia, jak wygląda taniec klasyczny i skakanie, opuściła lokal, nie chcąc pamiętać o tym dniu.

| ztx2


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Stoliki - Page 8 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Stoliki [odnośnik]02.03.18 17:48
|29.05.1956r Badania nad pomadką z całuśnego lukru


Obserwował parę. To było przyjemne - widzieć, że ludzie mimo wszystkich szaleństw tego świata, mimo temu co dzieje się dookoła, co często jest złe i przerażające, nadal odnajdują tę radość którą można odczuć jedynie zaglądając w oczy drugiej osoby. Osoby które obecnie nie mają tej jednej, jedynej, drugiej połówki, które jej jeszcze nie odnalazły, często w pewnym zgorzknieniu odnajdują przyglądanie się podobnym scenom jako nieprzyjemne. Bertie to lubił. Lubił widzieć, że ludzie się odnajdują, że są szczęśliwi razem, bo wierzył że w grupach, a może czasem i szczególnie - w parach - są silniejsi, dzielą się każdy po trosze własną siłą.
Podobnie walentynki - dużo osób ich nie znosiło, on za nimi przepadał. Nawet będąc singlem, uwielbiał obserwować kochające się pary, lubił dawanie kwiatów przypadkowym kobietom, by choć na chwilę poczuły się tak wyjątkowe jak na to zasługują, by zobaczyć ich uśmiechy wywołane jego zachowaniem.
Tak i teraz przyjemność sprawiało mu dyskretne zerkanie na jej rumiane policzki, na te chwile kiedy ich dłonie na chwilę się stykały. Nie mógł im się trwale przyglądać, nie darowałby sobie gdyby zepsuł im tę wyjątkową chwilę, jednak zerkanie każdego z nich na usta drugiego podsunęło mu pewną myśl, którą niemal od razu spisał na pergaminie.

Było to zaledwie kilka dni temu, dziś z niewielką fiolką kupionej niedawno od znajomego alchemika amortencji siedział w kuchni i uważnie czytał dołączoną do niej instrukcję. Miał stworzyć szminkę, ale bez koloru, jedynie ochronną przed chłodem i wiatrem. Jak się dowiedział - pomadkę. Tak więc chciał zrobić pomadkę, która swoim zapachem kusiłaby do pocałunku. Nie chodziło tu jednak o oszukiwanie, nie chodziło o czarowanie drugiej osoby w sposób dosłowny. Nigdy nie był zwolennikiem korzystania z amortencji, takie przypadki wydawały mu się szalenie smutne. Koszmarna sprawa, że samotność może pchnąć kogoś na drogę oszustwa - na której okłamuje się nie tylko drugą osobę, ale i siebie. Bertie nie wyobrażał sobie, co musiałby czuć, by podać komukolwiek ten eliksir w celu do jakiego został on wymyślony i, jak straszne musiałoby być uczucie świadomości, iż ktoś na kim mu zależy zwraca na niego uwagę wyłącznie ze względu na czar.
Dlatego chodziło o podanie dawki minimalnej. Absolutnie najmniejszej, dołożenie jej do lukrowej pomadki na usta, która jedynie wywoływać będzie zapach który każdemu wydaje się najmilszy sercu. Chodziło tylko o to, by usta zaczęły pachnieć amortencją, o nic więcej. Do tego celu powinna wystarczyć zaledwie kropla.
Przygotował kociołek - duży, jeden z największych jakie mieli w Słodkiej Próżności. Najpierw ugniótł w nim kilogram cukru, później jeszcze jeden - by ten zaczął konsystencją przypominać proszek. Był już po godzinach pracy, jednak nie przeszkadzało mu to, badania nad nowymi słodyczami odbywały się zawsze po godzinach, nie należały z resztą do jego codziennego zawodu, a jedynie były częścią... dodatkowej działalności? Współpracował pod tym względem z rodzeństwem Frotescue, wszyscy wprowadzali słodycze w obieg, on sam chętnie udostępniał je Cynthii, jednak nadal było to coś ich. Własnego. Po trosze Bertie wierzył, iż dotrą w tych poszukiwaniach do czegoś dla siebie odpowiedniego. A być może że on sam dotrze? Że odnajdzie własną drogę? Swój zawód na pewno nadal wiązał z cukiernictwem i choć Cynthii był szalenie wdzięczny za posadę, za naukę i za miejsce w którym mógł działać dalej niezależnie czy tę pracę później odda cukierni czy nie - nie widział siebie w tym miejscu tak po prostu - na zawsze. Było cudowne, on jednak wiecznie chciał więcej i więcej.
Tak czy inaczej ugniótł cukier nie bez wysiłku i na pewno nie szybko, kiedy ten jednak bardziej przypominał puder niż typowe kryształki zalał je odpowiednią porcją wody i począł mieszać. Zastanawiał się nawet nad dodaniem jakiegoś owocowego soku, szybko jednak te myśli odrzucił - chodziło o zapach jak najbardziej neutralny, który nie przeszkadzałby łagodnej nucie zapachu amortencji, nie mieszałby się z nim. Ostatecznie więc przez kolejne minuty dodawał po kilka kropel wody by mieć pewność, że konsystencja jego wywaru będzie właściwa.
Mieszał więc w kociołku dużą porcję lukru, gdy ta z kolei zaczęła przybierać odpowiednią konsystencję, dodał odpowiednią porcję tłuszczu, która miała sprawić by pomadka nabrała właściwej sobie miękkości i dopiero do tego olbrzymiego wywaru dodał kropelkę - ale jedynie kropelkę amortencji.
Roztoczył się przed nim znajomy zapach perfum. Słodkich perfum jakie kojarzyły mu się z dawną miłością, uczuciem dawno utraconym, jednak nadal... cóż, były to piękne chwile, które pozostawiły po sobie cudowne wspomnienia szczerej radości, których nie miał zamiaru nigdy żałować.
Tylko przetestowanie tego produktu na pewno nie będzie łatwe...
Teraz jednak skupił się na tym, by formować z nich właściwe formy. Niewielkie, owalne, jak kobiece szminki.
W tym czasie z pieca - mugolskiego, z którego korzystał tylko, gdy miał ku temu czas - wyciągnął foremki na nie, zbudowane z prostego maślanego ciasta. Pomadki miały być małe, by całość nie zalegała w kobiecych torebkach zbyt długo i nie miała czasu, by się zepsuć lub nadto stwardnieć, stać się po prostu nieprzyjemna.
Uformował więc niewielkie rolki lukrowanych pomadek, przyjemnie miękkich dzięki dodanemu tłuszczowi, powsuwał każdą z osobna - a z dużego kociołka powstało ich szalenie wiele - w ciasteczkowe obudowy.
I oby były dobre, bo szkoda będzie powyrzucać wszystkie kolejnego dnia.
Dziś jednak pozostawił przy nich kartkę z napisem "TESTUJĘ - proszę nie usuwać, ani także nie sprzedawać, nie znam jeszcze z pewnością skutków pozytywnych ani negatywnych użycia ich.
Z wieczną miłością!
BB."

I odszedł - zastanawiając się w jaki sposób powinien przetestować nowy produkt.

zt



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 8 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Stoliki [odnośnik]02.03.18 17:48
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 20
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stoliki [odnośnik]02.03.18 18:38
|02.06.1956r

Potrzebował przerwy - zdecydowanie. Nie tylko na zwykły i oczywisty odpoczynek, ale też na to, by zdobyć kolejną porcję eliksiru. Ten nie działał jak powinien, tego był już pewien. Porcja jakiej użył, choć zapobiegawczo wręcz maleńka, i tak była zbyt silna. O tym przekonał się niemal od razu po użyciu, zapach był zdecydowanie ZBYT intensywny, roznosił się zbyt szeroko, więc i dostępny był zbyt wielu osobom, kusił zbyt mocno.
I zniechęcał do dalszego bycia obiektem testów własnych badań zwłaszcza, kiedy dookoła znajdowały się nie tylko kobiety.
Nauczywszy się jednak znacznie lepiej opędzać, bronić oraz biegać Bertie nie tracił mimo wszystko entuzjazmu. No dobrze - odrobinę tracił, nie miał jednak w zamiarze się poddawać.

Wrócił więc do kuchni kolejnego dnia i od razu powyrzucał wszystkie próbki, ze zgrozą odkrywając że brakuje jednej. W pierwszej chwili jego brew uniosła się lekko ku górze, później dał znać wszystkim pracownikom i pracownicom, także stażystom i stażystkom Próżności, że zrobione przez niego wcześniejszego wieczoru pomadki z amortencją są zbyt silne i BARDZO nie poleca korzystania z nich publicznie czy przy kimkolwiek ponieważ skutki mogą być lekko mówiąc nieprzewidziane.
Więcej zrobić nie mógł, wcześniej z resztą zostawił ostrzeżenie, że obecnie wykonane pomadki są nietestowane i nie wiadomo, jaki będą miały wpływ na użytkowników - nie czuł się więc nadto winny za ewentualną przygodę osoby która podebrała jeden egzemplarz.

Dziś przygotował się lepiej - zapewne. Fiolka była jeszcze mniejsza, kociołek ten co poprzednio, jednak wrzucił do niego tym razem nie dwa, a cztery kilogramy cukru. Ubijanie nie było łatwe. Wymagało siły, a kiedy tej siły nie miało się w nadmiarze to i czasu. Oto jedna z chwil w których Bertie żałuje, że nie jest mięśniakiem, a bardziej przypomina zwykłego chuderlaka. Nic na to już jednak nie poradzi, wziął się za ubijanie i ucieranie cukru i nie marudził ani trochę że ręce bolą, aż w końcu nie udało mu się obrócić dużego, zajmującego ponad połowę objętości kociołka stosu małych, białych kryształków w pył. Poziom cukru także się obniżył i to o prawie jedną czwartą - na szczęście, bo za chwilę przyszło mu dodawać do cukru wody, jak poprzednio, bo i to okazało się być dobrą metodą. Trochę wody - mieszanie, trochę wody - mieszanie. I tak aż nie pozostała nawet najmniejsza grudka, jednak wywar pozostawał gęsty i dość twardy. Oto przyszła chwila na dodanie tłuszczu dzięki któremu mieszało się wszystko odrobinę lepiej, jednak niewątpliwie i tak całość stwardnieje jak należy dzięki dużej zawartości słodkiego cukru. Całość smakowała w sumie po prostu - jak duża ilość cukru, tym razem nie był to jednak słodycz tak po prostu do jedzenia.

Przyszła kolej na masę ciasteczkową: masło, mąka, cukier, drożdże, zwyczajne ciasto maślane, później uformować by wyglądało i po przekrojeniu mogło służyć jako pojemniczki na pomadkę. Dość spory stosik wstawił zaraz do mugolskiego pieca. Miał czas, by piec w ten sposób, więc to robił, unikając rzucania kolejnych, zbędnych w tej chwili zaklęć. W tym czasie nadal duża miska mieszała wywar w kociołku by ten nie stwardniał zanadto nim Bott do niego wróci. Porcja amortencji teraz znów była mniejsza, zaledwie kroplę przelał Bertie na łyżeczkę i połowę z tego do kociołka. Fiolkę odłożył, łyżeczkę umył i proporcję zapisał, nim solidnie zamieszał. Kilka minut mieszał dokładnie, by odrobinka eliksiru rozprowadziła się solidnie pomiędzy pozostałymi składnikami.
Później pozostało już tylko formowanie. ponownie sztuka za sztuką w niewielką kulkę o średnicy około centymetra. Gdy tylko wyjął ciasteczkowe formy, poprzekrajał je na pół, by zaraz wydrążyć środki i umieścić w nich pomadki. Ponownie pozostawił je na stoliku z karteczką.

"Poprzednie okazały się zbyt silne, nie wiem jak będzie z tymi - proszę zostawić je na miejscu, zanim nie zostaną przetestowane.

Całusy!
BB.


Spojrzał znów na stosik, poprawił kartkę by na pewno była widoczna, zabrał jeden obiekt - bo przecież oczywistym jest, iż właśnie on musi go przetestować - i wyszedł. W nadziei, iż tym razem wszystko pójdzie dobrze...

zt.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 8 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Stoliki [odnośnik]02.03.18 18:38
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 83
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stoliki [odnośnik]03.12.18 18:02
10 września

Włosy spięła w niepewnie wyglądający kok, z którego wypadały pasma czarnych loczków, opadające na policzki dziewczyny. Była zamyślona na tyle, że minęło kilka chwil nim przywitała się z ekspedientką, która zajmowała miejsce za ladą. Jednak nim postanowiła zamówić cokolwiek, zajęła miejsce przy małym stoliku. Naprzeciwko siebie stały dwa krzesła - wydawało jej się, że stolik był prawie przygotowany dla niej i jej przyszłej towarzyszki. Poprawiła szybko kolorową serwetę, którą odsunęła w bardzo brzydki sposób, gdy zasiadała. Denerwowała się.
Gwendolyn była starą znajomą. Przez dwa pierwsze lata Hogwartu siadały razem w ławce, śmiały się razem, zajmowały ten sam przedział w Hogwart Express. Miała z nią mnóstwo miłych wspomnień, ale żadne z nich nie zawierało smutnego spojrzenia koleżanki, które posyłała Morie, gdy zaś ta powoli zaczynała znajdować znajomości wśród Ślizgonów. Nigdy ich nie dostrzegła. Znajomość powoli się rozchodziła po kościach. Najpierw spędzały ze sobą mniej czasu - a to ciemnowłosa siadała obok kogoś innego, a to zaczynała spędzać przerwy w inny sposób, aż do momentu, gdy nie opuszczała dormitorium Slytherinu. Po pewnym czasie, gdy zauważyła, że nie rozmawia już z Gwendolyn w ogóle - zastanawiała się dlaczego ta się do niej nie odzywa. Obwiniła dziewczynę za to, co się stało, bo przecież nie starała się o jej przyjaźń. Była nastolatką, która potrzebowała, aby o nią zabiegać, chociaż nigdy nie umiała okazać tego jak wiele uwagi potrzebuje.
Dzisiaj była już trochę starsza i nie pamiętała nawet co myślała jako dzieciak. Wiedziała jedno - drogi się rozeszły, nie ma co drążyć tematu i rzucać na siebie mięsem. Sama zainicjowała spotkanie, gdy poprawiała tekst recenzentki sztuki do małej, zepchniętej na bok rubryczki Proroka, która mówiła o debiutantach. Gdy zobaczyła nazwisko znajomej dziewczyny, wróciło trochę miłych wspomnień i postanowiła, że miło będzie spotkać się choć raz, żeby odnowić kontakt. I w całej tej radości zapomniała o tym, że ludzie spotykający się ze sobą po latach bardzo często pytają... Pytają o to, co się wydarzyło.
Własnie dlatego czuła się bardzo niekomfortowo. Wprawdzie zawsze mogła załgać, że wszystko u niej w porządku, rozwija się i ma niesamowicie szczęśliwe życie, że rodzice wcale nie drą się na siebie ciągle, że nie zapija smutków po pracy, że ma wspaniały związek z... no własnie nikim.
Mięła w dłoniach białą serwetkę. Poza tym nie było widać po niej stresu. Zawsze miała talent do ukrywania takich emocji za maską powagi lub sztucznego, jak wieńce na cmentarzu, uśmiechu.
Morie Cunningham
Morie Cunningham
Zawód : redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
don't underestimate
the seductive power of
a decent vocabulary
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6713-morrigan-cunningham#175005 https://www.morsmordre.net/t6726-listy-do-m#175277 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6725-morrigan-cunningham#175275
Re: Stoliki [odnośnik]03.12.18 18:31
Gdy Gwen dostała wiadomosć od Morie, zapraszające na wspólne spotkanie po latach przez chwilę musiała zastanowić się nad tym, kto to w ogóle jest. Prawdopodobnie nie miałaby problemu, gdyby do listu dołączone było zdjęcie, ale skoro dziewczyna go nie dołączyła rudowłosa musiała przez chwilę się nad tym zastanowić. W końcu jednak dotarło do niej kto to i w pierwszej chwili poczuła ukłucie bólu. Gwen zaprzyjaźniła się z Morie na samym początku szkoły. Nie miała wtedy nikogo, z kim mogłaby porozmawiać, czy do kogo się odezwać, dlatego „przyczepiła” się do dziewczynki już w pociągu, a następnie przez kolejne kilkanaście miesięcy trzymała się jej, jak tylko mogła. Czy to była faktyczna przyjaźń? Trudno było Gwen po takim czasie stwierdzić. Na pewno jednak źle czuła się z tym, że ich relacja stopniowo zaczynała topnieć i że powoli papużki-nierozłączki (mimo innych domów) zaczęły się od siebie oddalać. Choć nie chciała tego przed sobą przyznać puchonka obwiniała o ten fakt Morie, która otoczyła się wianuszkiem przyjaciół w chwili, w której Gwen nie potrafiła zawiązać w Hogwarcie mocniejszych więzi.
To był jednak czas przeszły. Malarka – jak zwykle miała w zwyczaju, jeśli chodzi o Hogwart – zdusiła w sobie stare pragnienie wytknięcia Morie tego, jak dziewczyna lata temu ją „skrzywdziła”. W końcu jej dawna znajoma pewnie nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Gwen doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo zamkniętym w sobie dzieckiem była, mimo że obecnie niezwykle brakowało jej ludzkiej bliskości i najchętniej nie wychodziłaby spośród ludzi.
Gwen weszła do cukierni ubrana w granatową sukienkę w drobne, białe groszki z czerwonym paskiem oraz halką. Aby nie było jej zimo na nogi naciągnęła równie czerwone, co elementy sukienki rajstopy oraz buciki w podobnym odcieniu. Na całość założyła długi, ciemny płaszcz, który nosiła jednak rozpięty: było zbyt ciepło, aby czuła potrzebę zapinania się. Włosy rudowłosej były rozpuszczone i ułożone w zupełnym nieładzie: niełatwo było zapanować nad bujnymi falami, a ponieważ Gwen spędziła dużo czasu na dobór stroju (co tego dnia po prostu sprawiło jej niezwykłą przyjemność – nie było w tym szczególnej próżności) nie miała czasu, aby dobrze je ułożyć. Ale rozpuszczone też nie wyglądały źle, prawda? Malarka zdecydowanie lubiła samą siebie w takiej „fryzurze” mimo że nijak miała się ona do panującej w Anglii mody. W ręce trzymała czarną, małą torebeczkę z portfelem i różdżką.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Po chwili ujrzała Moirę: dziewczyna siedziała przy jednym ze stolików i wyglądała jeszcze śliczniej, niż w Hogwarcie. Gwen zawsze podziwiała urodę przyjaciółki. Choć zawsze lubiła swoją twarz i raczej nie chciała się z nikim wymieniać ciałami to mimo wszystko jasna skóra i ciemne, kontrastujące z jej karnacją włosy dziewczyny zawsze przyciągały wzrok Puchonki.
Gwen podeszła do stolika, uśmiechając się od ucha do ucha. Wyglądała „jak zawsze”: zadowolona z życia i podziwiająca wszystko wokół, z radosnymi, skrzącymi się oczami. Wewnątrz czuła jednak sporą dawkę niepokoju. Nie rozmawiały ze sobą tyle lat! Co, jeśli to spotkanie źle wyjdzie?
Cześć! – powiedziała radośnie. – Ślicznie tutaj, chyba jeszcze nie miałam okazji zajść do tej cukierni. – Rozglądała się wokół, odsuwając krzesło od stolika.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Stoliki [odnośnik]03.12.18 22:38
Jasnobłękitne spojrzenie dziewczyny uniosło się na rudowłosą dziewczynę, która się z nią przywitała. Musiała kilka razy zamrugać, żeby wybić się z zaskoczenia. Nie wiedziała czy to przez ten ciemny płaszcz, ale gdy dostrzegła Gwendolyn nie widziała dorosłej kobiety, która przed nią stała. Widziała dokładnie tę samą osobę, która parę lat temu towarzyszyła jej każdego dnia w szkole. Te same rude włosy, ten sam ciepły uśmiech, te same różowe policzki. Nie zmieniła się ani trochę. Właśnie tak widziała ją Morie - jako młodziutką dziewczynę, która wydawała się zastygnąć w czasie. Jednak zdecydowanie nie była już jedenastolatką. Przyznać trzeba, że coś ją nieco uszczypnęło. Mogła odezwać się wcześniej.
Sama była dosyć zaskoczona, że Gwendolyn jej odpisała. Morie miała pewne bardzo dziwne przyzwyczajenie z pracy - podpisywała się w listach pełnym imieniem, którym nikt jej nie nazywał od kiedy pamiętała. Nawet współpracownicy mówili do niej zdrobniale, a żeby go użyć pilnowała się tylko w sprawach konkretnie służbowych. Nic dziwnego, że rudowłosa mogła nie zrozumieć kim była jakaś Morrigan. Miała ku temu kilka powodów. Wielu czarodziejów pokazywało, że są bardzo przesądni, jej imienniczką była irlandzka bogini śmierci. Nie kojarzy się jakoś świetnie, zwłaszcza, że opisywana była również jako osoba bardzo podobna do Morie. A to zwykły zbieg okoliczności, prawdopodobnie po prostu jej wyjątkowo wredna babcia, która wybierała jej imię, postanowiła wziąć swoją ulubioną mitologiczną bohaterkę i tak właśnie nazwać wnuczkę, chociaż sama o wiele lepiej pasowałaby na Morrigan. Przynajmniej ze swoim mrożącym krew w żyłach charakterem. Przerażająca kobieta, naprawdę. Nic dziwnego, że Morie nie chciała mieć z nią nic wspólnego od kiedy przestała u niej mieszkać.
Odłożyła zmiętą chusteczkę na stół - nie chciała, żeby dziewczyna zauważyła jej zdenerwowanie. To miało być zwyczajne spotkanie towarzyskie, zupełnie spokojne, żadnych niewygodnych tematów, po prostu... Miłe chwile, tworzenie fajnych wspomnień, z resztą kolejnych z udziałem Gwendolyn.
Z wyglądu siedzące naprzeciwko siebie dziewczyny były jak ogień i woda. Rudowłosa dziewczyna była jak ciepły płomyczek, który grzeje dom w chłodne, zimowe dni. Wesoła, pełna beztroski, zawsze rozczulająca, aż miło było patrzeć na jej roześmianą buzię. Natomiast w ciemnowłosej było coś innego, coś więcej z rzeźby - zimnej, nieustępliwej i twardej. Jej twarz nie była tak ekspresyjna, ale bez problemu dało się odczytać, że cieszy się ze spotkania. Uśmiechnęła się pogodnie, bez pokazywania zębów.
- Naprawdę? - Nie sądziła, że ktoś nie słyszał wcześniej o tej cukierni. Była teraz bardzo popularna, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Pastelowe kolory i jasne pomieszczenia stawały się coraz bardziej modne. Cóż, Morie czytywała Czarownicę, żeby nie odstawać od ludzi wokół. Zwłaszcza, że czasami widywała się z ludźmi z nieco wyższych sfer. Włożyła dzisiaj bardziej dzienny strój. Przylegającą niebieską koszulkę i spódnicę za kolano w kratę. - Musisz to nadrobić, mają wspaniałe słodycze!



    In all the good times
    I find myself longing for change
    and in the bad times
    I fear myself
Morie Cunningham
Morie Cunningham
Zawód : redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
don't underestimate
the seductive power of
a decent vocabulary
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6713-morrigan-cunningham#175005 https://www.morsmordre.net/t6726-listy-do-m#175277 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6725-morrigan-cunningham#175275
Re: Stoliki [odnośnik]03.12.18 22:54
Gdyby Moria znała „dzisiejszą Gwen” zaskoczona nie byłaby wcale. Cicha w Hogwarcie, w domu rodzinnym zawsze była żywiołowa i stosunkowo pewna siebie. W trakcie dorastania i w szkole robiła się coraz pewniejsza, ale wiedząc, że jest „na wylocie” nie próbowała wciskać się w istniejące, ciasne grupki. Po skończeniu szkoły ta radosna i żywiołowa część charakteru dziewczyny zaczęła rozkwitać, a smutna i nostalgiczna odchodzić w niepamięć, przynajmniej przez większość czasu. Gwen cieszyła się więc z każdego zaproszenia i raczej nie odmawiała spotkań z innymi, chyba że akurat była czymś bardzo zajęta.
Chociaż niestety, musiała przyznać, że w dorosłym życiu zbudowanie relacji w świecie czarodziejów wcale nie należy do prostych. Powiązania w tym „drugim świecie” były po prostu zbyt sztywne, zbyt ustalone już w Hogwarcie. Grupki ustalane tam były grupkami do końca życia – a przynajmniej tak czasem wydawało się Gwen.
Przytaknęła, widząc zdziwioną minę dziewczyny. Ściągała z siebie płaszcz, mówiąc:
Nie jestem na Pokątnej bardzo często – przyznała. – Chyba wielu miejsc nie znam. Ale skoro ty je znasz… co polecasz? Co warto tu spróbować? – Uniosła brew.
Usiadła przy stoliku. Obawy, które miała ledwie przed chwilą zniknęły. Miała przed sobą znajomą nieznajomą, do której nagle przestała czuć jakąkolwiek niechęć, czy zawiść; przecież były dziećmi, nie mogą się przejmować tamtymi latami, prawda? Szczególnie, że rozpamiętywanie złych rzeczy nigdy nie przynosi nic dobrego.
Morie! Właściwie opowiadaj! Co u ciebie słychać? Pracujesz w „Proroku”? Jejku, bycie dziennikarzem musi być cudowne! To takie odpowiedzialne zajęcie!
Cóż. W oczach Gwen wszystko było cudowne i wspaniałe: trudno było znaleźć jakąś neutralną z założenia dziedzinę sztuki (bo oczywiście czarnej magii nie miała zamiaru popierać), z której malarka nie zrobiłaby misji życiowej, której chętnie by się podjęła… gdyby miała na to czas i odpowiednie umiejętności. Na szczęście w nieszczęściu – do większości zawodów nie posiadała kwalifikacji, dzięki czemu uczniowie w Hogwarcie nie musieli obawiać się szalonej nauczycielki eliksirów, a Ollivander nie musiał spodziewać się pełnej pasji stażystki, która prawdopodobnie zrobiłaby w jego pracowni jeszcze bardziej artystyczny harmider.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Stoliki [odnośnik]04.12.18 13:36
Morie również bardzo się zmieniła. Teraz nie łaknęła aż tak bardzo uwagi na jej osobę. Była zbyt zajęta, żeby myśleć o tym, co kto o niej myśli i trzymała się w bezpiecznym cieniu osób o wiele ważniejszych niż ona sama - wyżej postawionych dziennikarzy na przykład. Była spokojniejsza, mniej eksponowała emocje, zupełnie jakby postawiła przed ludźmi mur, jedynie taki rozciągliwy. To nie było tak, że zupełnie odcięła się od wszystkich, zamknęła na przyjaźnie, lecz raczej brała postępowanie ludzi wokół w większy nawias niż kiedyś. Na pewno nie trzymała się ze swoją grupką ze szkoły. Po egzaminach ich drogi się rozeszły - każdy poszedł w swoją stronę i nie wchodzili sobie nawzajem w drogę. Widywali się czasami na kawę lub na pogaduchy, ale nie było mowy o codziennych spotkaniach. Ludzie pracują. Są zajęci, dorośli, już nie ma czasu ani siły na częste spotkania. Bardzo chciałaby zadbać o swoich przyjaciół, ale niestety - po całym dniu pracy (plus nadgodziny), padała na twarz na łóżko i szła spać. Niczego więcej nie pragnęła.
- Wiesz co, może coś z nowości. Ja spróbowałam już prawie wszystkiego i chciałabym coś nowego. A jeśli nic ciekawego akurat nie będzie to miętowe eklerki są pyszne. - powiedziała. Problemem było to, że Morie w sumie nie lubiła słodyczy aż tak bardzo - jeśli już jakieś wybierała to były one najczęściej słodko-kwaśne lub miały dodatek jakiegoś ostrego smaku - mięty, cytryny.
Uśmiechnęła się łagodnie. W rzeczywistości jej praca w Proroku nie była aż taka ciekawa jak Gwendolyn to sobie wyobrażała.
- Właściwie to tylko asystuję przy robieniu artykułów. Wiesz... Poprawiam literówki, stylistykę. -wyjaśniła. Nie była pewna czy powiedziała kiedykolwiek Gwen o swoim zainteresowaniu pisarstwem. Swoje pierwsze wierszyki i rozdziały nigdy nie skończonych książek trzymała w najgłębszych skrytkach w pokoju. Wtedy nie była dość pewna siebie, żeby pokazać komukolwiek swoją twórczość. - A Tobie jak idzie malowanie? Jedna z redaktorek u nas była zachwycona Twoim nowym obrazem. - przyznała.
Uznała, że najwyższy czas jest coś zamówić, bo w końcu siedziały tutaj bez niczego, co chyba nie było zbyt grzeczne. Zawołała więc kelnera i póki nie przyszedł, zajęła się znów rozmową z dawną przyjaciółką.



    In all the good times
    I find myself longing for change
    and in the bad times
    I fear myself
Morie Cunningham
Morie Cunningham
Zawód : redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
don't underestimate
the seductive power of
a decent vocabulary
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6713-morrigan-cunningham#175005 https://www.morsmordre.net/t6726-listy-do-m#175277 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6725-morrigan-cunningham#175275
Re: Stoliki [odnośnik]04.12.18 22:33
W sumie to zaczynał się przyzwyczajać do zabiegania. Łączenie pracy w Ministerstwie z Próżnością, otwieraniem własnego biznesu oraz szczątkowym chociaż życiem towarzyskim nie było łatwe, jednak... on nie da rady? Do Słodkiej przychodził teraz z pewnym sentymentem. Powiedział już Cynthii że niebawem odchodzi, zgodnie z umową miał zostać do końca września żeby ona spokojnie znalazła kogoś na jego miejsce, tylko dziwnie było myśleć o tym, że już nie będzie tu pracował. Odda klucze, zdejmie fartuch i tyle, wróci tu co najwyżej jako klient, żeby kupować produkty które tak dobrze zna, których część sam w końcu stworzył.
Zaszedł do kuchni tylko na chwilę, nowy chłopak radził sobie świetnie, Bertie zaglądał do niego tylko od czasu do czasu żeby podpytać czy wszystko okej, bo wiadomo, w obcej kuchni łatwo się zagubić, a czasem bazgroły jego czy Cynthii w zeszycie z przepisami bywają nie do odszyfrowania. I właśnie z kuchni wracając zauważył, że dwie nowe klientki siedzą przy stolikach, nawet nie usłyszał dzwoneczka znad drzwi!
- Dzień dobry. - odezwał się, uśmiechając przy tym wesoło w kierunku Moire. Jej upodobania w dużej mierze znał, wpadała tu od czasu do czasu, czasem tylko na chwilę ale czasami dało się ją posadzić na dłużej, żeby mu potowarzyszyła kiedy akurat klientów nie było. Bo Bertie to już taki człowiek że towarzystwo przyciąga.
Drugiej dziewczynie musiał się przyjrzeć uważnie, żeby skojarzyć jej twarz. Wydawała mu się znajoma, była ewidentnie w jego wieku więc pewnie widywali się w szkole, jednak w szkole było tak wiele osób, że ci z którymi nie wiązało go nic bliższego przez ostatnie cztery lata... cóż, w jakimś stopniu rozmyli się w jego pamięci.
- Słyszałem, że ktoś chwali nasze wyroby, więc oto jestem. - oznajmił szczerząc lekko zęby w uśmiechu, bo nie zamierzał udawać, że nie podsłuchał przez przypadek słów panny Cunningham, szczególnie że eh, Bertie Bott lubi komplementy. I tyle.
- Placek z wiśnią właśnie się przygotowuje, wystarczy poczekać minutkę, a będzie można go podać jeszcze ciepły, mamy do niego lody od Fortescue. - zaproponował, po trosze już orientując się w tym, że bardziej wyrazista, kwaskowata słodycz może kobiecie podejść. - Za ladą czekają babeczki jagodowe, co prawda nie chcą przestać śpiewać utworów Celesty ale są doprawdy pyszne i nie jakoś bardzo głośne. Ciasto cytrynowe zaczęło przy nich podskakiwać, ale sytuacja jest już opanowana i też nadaje się do jedzenia i jest świetne. No i miętowe eklerki jeszcze. - podsumował i zerknął na rudą dziewczynę, która w sumie to mogłaby być siostrą Lyry ale Lyra na pewno siostry nie miała. - Bardziej słodkie słodkości też się znajdą, chętnie doradzę w razie potrzeby.
Dodał jak przystało na porządnego kelnera.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 8 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Stoliki [odnośnik]04.12.18 23:41
Czy Gwen miała  swoje ulubione smaki? Chyba nie; jeśli coś nie było nadmiernie ostre albo nadmiernie alkoholowe, czy gorzkie raczej po prostu jej odpowiadało. Nie była osobą, w której gusta trudno było trafić. Dlatego nic dziwnego, że gdy Morie skończyła mówić o przysmakach, skomentowała:
Brzmią wyśmienicie. – Uśmiech wydawał się być przyklejony do twarzy Gwen. Nie żeby była szczęśliwa przez absolutnie cały czas: miała chwilę załamań, zwłaszcza w samotności. Ale towarzystwo, tak samo jak sztuka, zwykle zdecydowanie poprawiały jej nastrój.
Słuchała uważnie wyjaśnień Morie dotyczących jej pracy.
„Tylko”? Przecież to jest bardzo trudne! I jak w końcu będziesz pisała swoje teksty to przynajmniej będziesz doskonale znała interpunkcję. – Uniosła zadziornie jedną brew. Ciekawiło ją, czy czarodzieje potrafią poprawnie pisać, jeśli się tego nie uczyli? W końcu w Hogwarcie nie funkcjonowały takie przedmioty, jak język angielski, czy literatura.
Przeczesała ręką włosy; jej burza rudych kłaków zaczęła wpadać jej do oczu. Ech, mogła poświęcić chwilę, aby je spiąć.
Ojej, tak miło to słyszeć – odparła zupełnie szczerze. – Jakoś. Chyba dobrze? Wiesz, nie było mnie w Anglii do maja, dopiero stopniowo próbuje się tu zakorzenić. Pracuję też jako przewodnik w Muzeum Brytyjskim, to trochę pomaga w nawiązywaniu znajomości. No i rozwoju wiedzy o sztuce, to też jest ważne.
Praca w muzeum nie była wprawdzie szczytem jej marzeń, ale lubiła ją i ceniła: wiedziała, że to po prostu krok w dobrym kierunku. Ale jeśli przyjdzie jej znaleźć lepiej opłacane miejsce pewnie nie będzie się wahała.

Gdy do stolika podszedł kelner Gwen była tak zaaferowana Morie, że w pierwszej chwili go nie zauważyła. Dopiero, gdy mężczyzna się przywitał spojrzała na niego. I w pierwszej chwili go nie skojarzyła: wprawdzie wydał się jej podobny do kogoś…, ale ten wąs… absolutnie nie pasował jej do tego…
Na Wszystkich Bogów Tego Świata z Niebia, Ziemi i Piekła. To ON!
Bertie tłumaczył grzecznie, co dziewczęta mogą zamówić, gdy Gwen przeżywała… cóż, bardzo dziwną chwilę.
To przecież była miłość jej życia. Nigdy nie dościgniona, zawsze „zakazana”… a teraz miała ją tu, przed sobą… w roli usługującego jej mężczyzny. Bogowie. Wszystkie niebiosa. Gdyby dalej była w Hogwarcie prawdopodobnie zaczęłaby płakać ze wzruszenia.
Czy on ją w ogóle pamiętał? Trudno powiedzieć. Był rok starszy, wokół niego zawsze roiło się od dziewczyn. Spotkali się sam na sam ten jeden, jedyny raz, wymieniając zdanie, może twa… Miała wtedy może trzynaście lat? Przeżywała nie małe załamanie… i to wystarczyło, by w jej sercu pojawiła się Prawdziwa Kwitnąca Miłość i zamieszkała w nim na kolejne kilka lat. Jak zawodziła, gdy Bertie skończył szkołę, a ona do tej pory nie zdążyła wyznać mu swoich uczuć! A po tych latach wiedziała o nim „wszystko”: gdzie chodził, kiedy jadł, z kim jadł, jak jadł i co lubił. Umyślnie wybierała takie miejsca do malowania, w których często przebywał, choć zwykle była w oddaleniu. Wychodziła z dormitorium tak, aby się z nim minąć. Specjalnie szła na zajęcia dłuższą drogą, aby choć na chwilę go zobaczyć.
No więc tak. Bertie miał pełne prawo jej nie pamiętać. A ona nienawidziła siebie za to, że go nie poznała. I choć nie była już w szkole i wcale się nie rozpłakała to nic nie stało na przeszkodzie, aby jej nogi wykonały jakiś bliżej niezitentyfikowany ruch, przez który krzesło straciło równowagę i wywróciło się na podłogę razem z Gwen.
Gdyby dziewczyna nie miała rajstop praktycznie na pewno stojący właściwie nad nią mężczyzna byłby w stanie zobaczyć jej bieliznę w trakcie upadku. Na całe szczęście dla Gwen postanowiła, że założy dziś grube rajstopy.
Nie zmieniło to faktu, że wylądowała jak długa pod stołem, a gdy spróbowała się podnieść przepięknie wyrżnęła głową o kant stolika. Po cukierni rozniosło się całkiem donośne „ała”.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042

Strona 8 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Next

Stoliki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach