Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Lasy Cairngorms
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Lasy Cairngorms
Cairngorms w Szkocji to jeden z największych i najbardziej rozległych parków narodowych Wielkiej Brytanii; obszerne wysokie lasy roztaczające się na zboczach delikatnych gór są schronieniem dla tuzinów różnego rodzaju zwierzyny i ptactwa łownych, przez co w trakcie sezonu łowieckiego przyciągają ku sobie myśliwych nie tylko ze wszystkich stron Królestwa, ale i z dalszych zakątków Europy.
Część lasu wyodrębniona przez czarodziejów i chroniona zaklęciami, które sprawiają, że mugole nie odczuwają ochoty wejścia na ich tereny, są również ulubionym rejonem czarodziejskich polowań.
Część lasu wyodrębniona przez czarodziejów i chroniona zaklęciami, które sprawiają, że mugole nie odczuwają ochoty wejścia na ich tereny, są również ulubionym rejonem czarodziejskich polowań.
A jednak rozkojarzenie zamgliło umysł Inary na tyle, by stracić pęd, jaki osiągnęła dzięki nagłemu zrywowi. To co początkowo pozwalało wysunąć się do przodu, teraz zwolniło. Jej aetonatka nerwowo szarpała wodze, to chcąc pognać do przodu, to umknąć gdzieś w bok, za dostrzeżonym ruchem. Katya za to pognała dalej zostawiając ją w tyle. I mimo takiego obrotu spraw, na ustach alchemiczki wkradł się uśmiech. Dostrzegła jeźdźców, którzy razem z nią dostrzegli zwierzynę, przemykającą pomiędzy labiryntem ścieżek i splatanych listowiem gałęzi. Nie była wielką fanka polowań, ale...miała zamiar podołać zadaniu. Ojciec tyle razy uczestniczył w takich rozrywkach z kuzynem, że i jego córce udzieliła się smykałka - o ile ową chęć można było tak określić.
Wyciągnęła kuszę jedną dłonią, drugą wciąż przytrzymując wodzę, a łydki docisnęła do boków wierzchowca. Inara miała zamiar upolować dzika, z niezrozumiałą pewnością celując w upatrzone zwierzę.
Wyciągnęła kuszę jedną dłonią, drugą wciąż przytrzymując wodzę, a łydki docisnęła do boków wierzchowca. Inara miała zamiar upolować dzika, z niezrozumiałą pewnością celując w upatrzone zwierzę.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
A więc manewr oskrzydlający okazał się być dobrym pomysłem i już po paru minutach prowadzony zdecydowanym ruchem Hyperion zgrabnie dołączył do znajdującej się na prowadzeniu czwórki polujących - albo raczej trójki, chociaż Avery ledwie zauważył oddalającego się mężczyznę o egzotycznej urodzie, który najprawdopodobniej powinien polować z latającego dywanu, a nie rumaka, który właśnie go poniósł. Reszta jeźdźców została już odgrodzona gęstymi zaroślami, dzięki czemu po raz pierwszy od wyruszania dało się słyszeć faktycznie dźwięki lasu, a nie nerwowe pokrzykiwania uczestników wydarzenia. W krótkim czasie zarośla zadrgały nerwowo, lecz nim Avery wycelował kuszę, dzik został już ustrzelony przez Wrighta, co szlachcic skwitował pełnym uznania skinieniem. Chwilę później jednak na leśnym dukcie pojawił się lis, a Pers nie wahał się ani sekundy - wycelował kuszę i wystrzelił. Ależ by to była karuzela śmiechu, gdyby człowiek o tak dużych ambicjach chybił celu.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
The member 'Perseus Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
Bucefał pędził szaleńczo i Avery niemalże stracił z oczu innych jeźdźców. Na czele gnało ich niewielu, jakby reszta trafiła na niemrawe, opieszałe konie. Leśny zagajnik pełen był świeżych tropów, a wkrótce i tuż pod kopytami koni umykała zwinna zwierzyna. Avery uderzył piętami w bok rumaka, ostro pociągnął za uzdę i dobył kuszy, naciągnął ją, wycelował i zwolnił strzałę, starając się utrafić w stroszącego pióra bażanta a jednocześnie utrzymać się w siodle.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 9
'k100' : 9
Neleus nie wychodził wcale tak źle na tym wyścigu. Co prawda nadal nie byli na prowadzeniu, ale wiedział, że praktycznie wiele osób zostawił w tyle. Praktycznie przez moment śmignęła mu postać Inary gdzie po prawej stronie praktycznie znajdował się sam gąszcz drzew. Travers nie dostrzegł na wyścigu swojego brata, ale wiedział, że ten nie zawsze pałał miłością do koni i gonitw po lesie za dziką zwierzyną. Byli niby z tej samej krwi, a tacy zmienni. Jeden wolał stały ląd, a drugi z kolei wolał dziki i nieokiełznany ocean. Dostrzegł zwierzę w oddali więc napiął łuk by oddać strzał. Pies biegł obok dorównując biegiem kroku swemu Panu i pokonując boczne przeszkody przez które koń by się nie przedarł. Robiło się teraz coraz bardziej dziko i ciasno w tym całym gąszczu. Wiedział, że gdy tylko ustrzeli coś to Neron od razu dorwie się do zwierzyny by ją zadusić.
Gość
Gość
The member 'Neleus Travers' has done the following action : rzut kością
'k100' : 99
'k100' : 99
Tętent kopyt odbijający się o ściółkę leśną prześladował mnie nieustannie, ale wreszcie stał się jedynie tłem dla celu, który mi przyświecał: upolować zwierzynę. Przecinaliśmy chłodne powietrze jak tylko się dało, ale znaczne zarośla utrudniały swobodny, szaleńczy wręcz bieg. Wszyscy rzucili się na przód, jak gdyby nie jedli od kilku dni. Tak naprawdę wolałam spokojniejsze łowy, ale mimo wszystko sądziłam, że sobie poradzę. Pospieszyłam Jowisza, tak samo wierzchowca, dzięki czemu nie byliśmy już na ostatniej pozycji. Niestety to mnie nie satysfakcjonowało i usilnie starałam się upatrzeć sobie jakąkolwiek zwierzynę.
Nie mam pojęcia jak to się stało, że wszyscy pozostali nas wyprzedzili. Bażant, zając... chciałam dostrzec coś innego, ale daremnie. Nie potrafiłam zrozumieć co się działo. Dlaczego nagle moje doświadczenie okazało się być kompletnie zawodne. Czułam złość i rozgoryczenie; byłam jednak na tyle uparta, że jeszcze nie ogarnęło mnie zrezygnowanie. Chciałam walczyć.
Nie mam pojęcia jak to się stało, że wszyscy pozostali nas wyprzedzili. Bażant, zając... chciałam dostrzec coś innego, ale daremnie. Nie potrafiłam zrozumieć co się działo. Dlaczego nagle moje doświadczenie okazało się być kompletnie zawodne. Czułam złość i rozgoryczenie; byłam jednak na tyle uparta, że jeszcze nie ogarnęło mnie zrezygnowanie. Chciałam walczyć.
just fake the smile
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Pogonił klacz, która śmignęła i pozostawiła kuzyna w tyle. Potem Adrien stracił go z oczu. Właściwie wiele rzeczy stracił wówczas z oczu. Koń jego bowiem, zachęcony prędkością miał ochotę skrzydła swe rozkładać, a niestety miejsca na to wśród gęsto rozsianych drzew nie było. Adrien pochyliwszy się bardziej nad jej szyją zaczął szeptać uspokajającą mantrę, jednoczenie gładząc nastroszone z podekscytowania pierze. Siwa piękność której dosiadał łaknęła uwagi do tego stopnia, że zmuszony był zignorować zwierzynę co z zza krzaków wybiegła i liczyć na to, że będzie miał jeszcze okazję nastawić swej kuszy na zwierza.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Miała ochotę wyjąć różdżkę i potraktować swojego konia jakąś parszywą klątwą, gdy na jego grzbiecie wracała na miejsce zbiórki. I pewnie by to zrobiła, gdyby tylko jakąś znała. A tak, cóż, pozostało jej mamrotanie pod nosem nieprzystających damie obelg pod adresem niewspółpracującego wierzchowca. Marnym pocieszeniem był upadek Thibauda. Dużo większym jednak Lorda Carrowa. I to jak spektakularny! A tak się obnoszą ze swoim podejściem do koni, tacy z nich wielcy hodowcy, wybitni znawcy.
- No, gnomie, wybaczę ci - mruknęła nieco udobruchana widokiem obitego lorda, co go diabeł kopytem nie skryje.
- Biedaczek nie zmieścił się na końskim grzebiecie razem ze swoim ego - rzuciła półgębkiem do kuzyna uważając, żeby nikt poza nim tego zjadliwego komentarze nie usłyszał. Osobiście nie miała absolutnie nic do Deimosa, ciężko jej było o nim powiedzieć cokolwiek poza tym, jak się nazywał, a nawet jeśli wiedziała coś więcej, to mniej lub bardziej świadomie postanowiła to ignorować, żeby pod żadnym pozorem nie zapałać sympatią do naturalnych wrogów Rosierów. Druella zawieszona miedzy wrodzoną niechęcią do Carrowów, wychowana w przeświadczeniu o lepszości Rosierów nad jakimiś koniuszymi nie potrafiła wyzbyć się owego braku sympatii wraz ze zmianą nazwiska. Nieważne, co na temat lordów Yorkshire myślał Cygnus i pozostali Blackowie. Z uwagi na męża mogła się ze złośliwością kryć przed szerszym światem, ale na Merlina, przecież nie polubi rodu mieszkającego w stajni!
- No, gnomie, wybaczę ci - mruknęła nieco udobruchana widokiem obitego lorda, co go diabeł kopytem nie skryje.
- Biedaczek nie zmieścił się na końskim grzebiecie razem ze swoim ego - rzuciła półgębkiem do kuzyna uważając, żeby nikt poza nim tego zjadliwego komentarze nie usłyszał. Osobiście nie miała absolutnie nic do Deimosa, ciężko jej było o nim powiedzieć cokolwiek poza tym, jak się nazywał, a nawet jeśli wiedziała coś więcej, to mniej lub bardziej świadomie postanowiła to ignorować, żeby pod żadnym pozorem nie zapałać sympatią do naturalnych wrogów Rosierów. Druella zawieszona miedzy wrodzoną niechęcią do Carrowów, wychowana w przeświadczeniu o lepszości Rosierów nad jakimiś koniuszymi nie potrafiła wyzbyć się owego braku sympatii wraz ze zmianą nazwiska. Nieważne, co na temat lordów Yorkshire myślał Cygnus i pozostali Blackowie. Z uwagi na męża mogła się ze złośliwością kryć przed szerszym światem, ale na Merlina, przecież nie polubi rodu mieszkającego w stajni!
Gość
Gość
Darcy prawdę mówiąc nie przykładała dużej wagi do przebiegu tego wyścigu w większym stopniu. Cieszył ją fakt, że przynajmniej udało jej się wyprzedzić Ramseya. Niespecjalnie mobilizowała go, żeby jednak wykazał się inicjatywą i pokazał z lepszej strony niż na razie mu to wychodziło. Co mniej ją pocieszało to kwestia towarzyszących jej w bliskim dystansie osób. Inara, której nie znała nie drażniła jej jeszcze tak mocno jak Cassiopeia, która z kolei nie wywarła na niej dobrego wrażenia, lekceważąc całe zgromadzenie Rosierów, do których podeszła się przywitać, ostatecznie witając się wyłącznie z Tristanem, co uznała za wysoką nieuprzejmość z jej strony, a zaraz potem opuściła ich towarzystwo bez jakiegokolwiek słowa. Mimo swojej opinii o Mulciberze, już nawet on w większym stopniu znał zasady obycia w towarzystwie. Posłała jej jednak grzeczny uśmiech, rzucając z pełną kurtuazją:
— Powodzenia.
Z oczu zniknęli jej wszyscy członkowie jej rodziny. W naturalny sposób założyła, ze pędzą gdzieś z początku pochodu i łowią najlepszą zwierzynę, ale chyba nie doceniła własnego szczęścia i fartu nowicjusza. Nie sądziła, żeby to był wielki dar przekazywania wiedzy Thibauda dzień wcześniej, bo co mógł ją nauczyć w jedną dobę? Chwytania bażantów? Właśnie jeden gdzieś czmychnął jej przed nosem. Wyciągnęła różdźkę próbując na niego zapolować - może akurat?
— Powodzenia.
Z oczu zniknęli jej wszyscy członkowie jej rodziny. W naturalny sposób założyła, ze pędzą gdzieś z początku pochodu i łowią najlepszą zwierzynę, ale chyba nie doceniła własnego szczęścia i fartu nowicjusza. Nie sądziła, żeby to był wielki dar przekazywania wiedzy Thibauda dzień wcześniej, bo co mógł ją nauczyć w jedną dobę? Chwytania bażantów? Właśnie jeden gdzieś czmychnął jej przed nosem. Wyciągnęła różdźkę próbując na niego zapolować - może akurat?
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Darcy Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
Nie, jednak nie. Thibaud zdecydowanie nie był dobrym nauczycielem, o czym Darcy przekonała się, czując jak traci połączenie ze swoim wierzchowcem. Z początku było to tylko drobne ostrzeżenie, dopiero później poważne szarpnięcie, zwiastujące najgorszą z możliwych opcji. Czuła jak traci kontrolę, dokładnie w ten sam sposób, w jaki straciła ją wczorajszego dnia, podczas sprzeczki z Rosierem. Tyle tylko, ze tym razem nie było go obok, żeby ją złapać. W pierwszym momencie wyciągnęła dłoń do konia, próbując go ugłaskać, według zaleceń znawcy – ale znawca szkoda, ze nie przekazał jej bardziej uniwersalnej wiedzy, bo ta, którą teraz wykorzystała spowodowała, ze tylko straciła oparcie w lejcach i zsunęła się z grzbietu zwierzęcia, lądując na ziemi obok. Koń wystraszył się bażanta. Darcy nie potrafiła pojąć logiki tego zwierzęcia. Było wiele strasznych rzeczy w otoczeniu, jedną z nich były maniery panienki Rowle. Ale bażant? Pozbierała się z ziemi, zanim ktokolwiek odnotował ten kompromitujący upadek i tylko w jednym kroku kulejąc, oswajając się z bólem obitego uda, podeszła do konia, próbując go uspokoić.
— Ciiii — co samo w sobie kosztowało ją przełamanie obawy przed tym, że źle się to dla niej skończy. Powoli wyciągnęła rękę przed siebie, starając się ugłaskać zwierzę łagodnością — Nic się nie dzieje… — gdyby mogła użyć hipnozy na zwierzęciu, ale jeszcze nigdy chyba nie testowała tych zaklęć w ten sposób. Odetchnęła zrezygnowana.
— Spokojnie — powtórzyła uspokajając albo siebie, albo konia.
— Ciiii — co samo w sobie kosztowało ją przełamanie obawy przed tym, że źle się to dla niej skończy. Powoli wyciągnęła rękę przed siebie, starając się ugłaskać zwierzę łagodnością — Nic się nie dzieje… — gdyby mogła użyć hipnozy na zwierzęciu, ale jeszcze nigdy chyba nie testowała tych zaklęć w ten sposób. Odetchnęła zrezygnowana.
— Spokojnie — powtórzyła uspokajając albo siebie, albo konia.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Szlag... był gdzieś na szarym końcu, jechał z ostatnimi i nie zdążył nawet wyciągnąć kuszy, kiedy bełt Ceasara przeszył szara, który wyskoczył im na drogę. To nie był najlepszy dzień dla niego i, o ironio, na dodatek dzielił to ostatnie miejsce razem z Caesarem. Czy nie powinien z nim pomówić?
Nie sięgnął nawet po kuszę, nie było sensu. Spiął konia łydkami i pognał go dalej leśną ścieżką, mając nadzieję, że przynajmniej utrzyma się w siodle. Wierzchowiec doskonale wyczuwał jego nastrój - na szczęście, trafił na takiego z gatunku cierpliwych.
Poniekąd cieszyło go pozostanie w cieniu, na ogonie, gdzie nikt go nie widział, mógł w spokoju poddać się swojemu nastrojowi. Jego dłoń zsunęła się na końską grzywę, kiedy ujął wodze w drugą; wierzchowiec mimo wszystko zasługiwał na nagrodę, nie miał wpływu na wybór swojego jeźdźca.
Nie sięgnął nawet po kuszę, nie było sensu. Spiął konia łydkami i pognał go dalej leśną ścieżką, mając nadzieję, że przynajmniej utrzyma się w siodle. Wierzchowiec doskonale wyczuwał jego nastrój - na szczęście, trafił na takiego z gatunku cierpliwych.
Poniekąd cieszyło go pozostanie w cieniu, na ogonie, gdzie nikt go nie widział, mógł w spokoju poddać się swojemu nastrojowi. Jego dłoń zsunęła się na końską grzywę, kiedy ujął wodze w drugą; wierzchowiec mimo wszystko zasługiwał na nagrodę, nie miał wpływu na wybór swojego jeźdźca.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Lasy Cairngorms
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja