Komis Menteur
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Komis Menteur
Niewielki sklepik umieszczony na krańcu ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Bordowa witryna pokryta mchem i kurzem nie zachęca do wejścia do środka. Podobno znajdziesz tu wiele skradzionych rzeczy, których czarodziejscy złodzieje chcą się pozbyć zanim wywęszy ich magiczna policja. Gdy przekroczy się próg, od razu nozdrza drażni zapach stęchlizny. Stara lada pokryta jest przeróżnymi bibelotami. Trudno jest zrobić chociaż krok przez piętrzące się kartony. Właściciel zazwyczaj czuwa nad swoją skromną kolekcją, wykłócając się z klientami o coraz wyższą cenę. Nikt nigdy nie wie, czy jest do nich aż tak przywiązany, czy aż tak chciwy? Nokturn podobno rządzi się swoimi prawami. Sklepik ma dość spore zaplecze, lecz właściciel niechętnie tam kogokolwiek wpuszcza. Na małych taboretach zazwyczaj siedzi jego dwójka synów, która w wolnym czasie struga mroczne figurki z drewna.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:41, w całości zmieniany 1 raz
Nietrudno było wyczuć panujące w zgromadzonej przed komisem grupie napięte uczucie oczekiwania; milczący, poważni i zamyśleni, nie sprawiali bynajmniej wrażenia grona znajomych, którzy spotkali się po pracy na kielicha w jednej z zaplutych knajp Nokturnu. Każdy bywalec tych okolic rozumiał, że takie zbiegowisko nie wróży tu nic dobrego, usuwał się więc w najbardziej zacieniony kąt, zanim los wplącze go w jakieś kłopoty; bo prawie wszyscy mieli tu niejeden wpis w policyjnych kartotekach. Obrzucił spojrzeniem Notta, którego kojarzył całkiem dobrze z Ministerstwa, a potem Mulcibera, ograniczając się w obu przypadkach do krótkiego uśmiechu i skinięcia. Kto tu kogo darzył sympatią, a kto pogardą, było dla niego bez większego znaczenia, dawno już nauczył się bowiem grać w tę dworską gierkę i z taką samą spokojną cierpliwością i przyjemną powierzchownością podchodzić do tego czy owego, jednocześnie wykonując jak należy swoją robotę. Czego wielu o nim jednak nie wiedziało, a nawet nie potrafiło sobie w nim wyobrazić, był pełen negatywnych emocji, z gniewem na czele, wszystkie jednak buzowały na zimno pod jego sercem, gniecione i tłumione aż do momentu, w którym ich nadmiar wyzwalał się w sposób nieoczekiwany.
Pochwycił pewniej różdżkę, wciąż schowaną w przepastnej kieszeni płaszcza, gdy zarządzono wejście do środka. Pierwszy wyrwał się Fawley, nie narzekał na to jednak, najwyżej pierwszy wyłapie w czerep zaklęciem. Zerknął jeszcze na bliźniaczkę i mrugnął do niej, jak chłopiec, który z łobuzerskim uśmieszkiem zaprasza do wspólnych psot, było jednakże w lekko pociemniałym wyrazie jego oczu coś, co kazało jej interpretować ten przelotny akcent jako ostrzeżenie i nakaz hamowania temperamentu; jak się okazuje, niepotrzebny, bo kto inny ledwie chwilę później postanowił machać bez potrzeby różdżką. Odetchnął głęboko stęchłym powietrzem starego komisu i rozejrzał się po lekko zdemolowanym wnętrzu. Porozrzucane książki i przewrócony stół sugerowały, że ktoś ich już uprzedził. Podniósł głowę, gdy tylko usłyszał czyjś zachrypły głos, a jego dłoń, dzierżąca różdżkę, machinalnie wycelowała w pierś częściowo osłoniętego mężczyzny, który postanowił wymierzyć w Cass. Znieruchomiał na moment nie dłuższy niż dwa uderzenia serca, powstrzymując impuls, nakazujący mu odwołać się do brutalności.
– Ależ niech pan opuści tę różdżkę – mruknął głębokim, przyjemnym, wręcz uspokajającym tonem, któremu aż chciało się zawierzyć. Nim jednak zdążył skończyć, Fawley miotnął w mężczyznę zaklęciem. Westchnął. Stary pryk nie był dla ich piątki żadnym niebezpieczeństwem, natomiast mógł okazać się przydatny; bez wątpienia coś wiedział, a informacje były w tym świecie cenne jak złoto, mogły zresztą przyspieszyć cały proces. Lekko zmarszczył brwi, gdy także Mulciber dołączył do grona nadużywających różdżek, jednak odpuścił sobie komentarze, a zamiast tego podszedł do przewróconego stołu, chwycił za kołnierz jednego z ukrytych tam chłopców i postawił go na nogi, zaglądając w jego zlęknione oczy. Jego twarz przez moment nosiła na sobie ślady surowości, ale po chwili na wargi wpełzł uśmiech. – Wstawaj. No dobrze, a teraz porozmawiajmy. Jak się nazywasz? Opowiedz wszystko o ludziach, którzy tu przyszli i o tym, czego szukali. – Dostrzegł, że dzieciak rzuca szybkie, przestraszone spojrzenie na ojca. – Twojemu staruszkowi nic nie grozi, ale czas, byś z nami współpracował. Jeśli dostaniemy wszystko po dobroci, nikomu nie stanie się krzywda. Musisz przyznać, że twój ojciec nie przyjął nas u siebie najgościnniej, mamy prawo do irytacji.
Jego głos był spokojny, acz sugestywny; przyjemny i wręcz familiarny, acz nie dający złudzeń, że żartuje. Koniec jego różdżki niby przypadkiem dotknął karku chłopca w geście ostrzeżenia zarówno dla niego, jak i dla jego ojca.
Proszę grać zgodnie z mechaniką forum. Do posta powinna zostać dołączona kostka. Wyrzucona kostka przez MG wyniosła 15. Nie wolno Ci zakładać, jaki jest skutek Twoich działań. Jeśli masz jakiekolwiek pytania, bądź nie rozumiesz czegoś, śmiało pisz na PW.
Pochwycił pewniej różdżkę, wciąż schowaną w przepastnej kieszeni płaszcza, gdy zarządzono wejście do środka. Pierwszy wyrwał się Fawley, nie narzekał na to jednak, najwyżej pierwszy wyłapie w czerep zaklęciem. Zerknął jeszcze na bliźniaczkę i mrugnął do niej, jak chłopiec, który z łobuzerskim uśmieszkiem zaprasza do wspólnych psot, było jednakże w lekko pociemniałym wyrazie jego oczu coś, co kazało jej interpretować ten przelotny akcent jako ostrzeżenie i nakaz hamowania temperamentu; jak się okazuje, niepotrzebny, bo kto inny ledwie chwilę później postanowił machać bez potrzeby różdżką. Odetchnął głęboko stęchłym powietrzem starego komisu i rozejrzał się po lekko zdemolowanym wnętrzu. Porozrzucane książki i przewrócony stół sugerowały, że ktoś ich już uprzedził. Podniósł głowę, gdy tylko usłyszał czyjś zachrypły głos, a jego dłoń, dzierżąca różdżkę, machinalnie wycelowała w pierś częściowo osłoniętego mężczyzny, który postanowił wymierzyć w Cass. Znieruchomiał na moment nie dłuższy niż dwa uderzenia serca, powstrzymując impuls, nakazujący mu odwołać się do brutalności.
– Ależ niech pan opuści tę różdżkę – mruknął głębokim, przyjemnym, wręcz uspokajającym tonem, któremu aż chciało się zawierzyć. Nim jednak zdążył skończyć, Fawley miotnął w mężczyznę zaklęciem. Westchnął. Stary pryk nie był dla ich piątki żadnym niebezpieczeństwem, natomiast mógł okazać się przydatny; bez wątpienia coś wiedział, a informacje były w tym świecie cenne jak złoto, mogły zresztą przyspieszyć cały proces. Lekko zmarszczył brwi, gdy także Mulciber dołączył do grona nadużywających różdżek, jednak odpuścił sobie komentarze, a zamiast tego podszedł do przewróconego stołu, chwycił za kołnierz jednego z ukrytych tam chłopców i postawił go na nogi, zaglądając w jego zlęknione oczy. Jego twarz przez moment nosiła na sobie ślady surowości, ale po chwili na wargi wpełzł uśmiech. – Wstawaj. No dobrze, a teraz porozmawiajmy. Jak się nazywasz? Opowiedz wszystko o ludziach, którzy tu przyszli i o tym, czego szukali. – Dostrzegł, że dzieciak rzuca szybkie, przestraszone spojrzenie na ojca. – Twojemu staruszkowi nic nie grozi, ale czas, byś z nami współpracował. Jeśli dostaniemy wszystko po dobroci, nikomu nie stanie się krzywda. Musisz przyznać, że twój ojciec nie przyjął nas u siebie najgościnniej, mamy prawo do irytacji.
Jego głos był spokojny, acz sugestywny; przyjemny i wręcz familiarny, acz nie dający złudzeń, że żartuje. Koniec jego różdżki niby przypadkiem dotknął karku chłopca w geście ostrzeżenia zarówno dla niego, jak i dla jego ojca.
Proszę grać zgodnie z mechaniką forum. Do posta powinna zostać dołączona kostka. Wyrzucona kostka przez MG wyniosła 15. Nie wolno Ci zakładać, jaki jest skutek Twoich działań. Jeśli masz jakiekolwiek pytania, bądź nie rozumiesz czegoś, śmiało pisz na PW.
Gość
Gość
Sam nie wiedział jak tutaj się znalazł. To naprawdę zbieg głupich okoliczności, że teraz znajdował się wręcz pod rozkazami Toma Riddle’a, który miał być tylko kolegą ze szkoły. A jednak. Teraz robił coś całkowicie wbrew sobie, żeby przypodobać się chłopakowi, z którym dzielił salon ślizgonów przez szkolne lata. Nie tego chciał zapewne jego ojciec ucząc go tego, że konwenanse i kurtuazja to największa broń i dobre pole dla wszelkiej manipulacji. Teraz czuł się przez to z lekka upokorzony, bo był osobą od czarnej roboty. Nie chciał tu być tym bardziej, że niedawno stracił najukochańszą kuzynkę i narzeczoną zarazem. Wolałby spędzić ten czas zwierzając się Jackowi Danielsowi, ale jednak. Jakkolwiek paradoksalnie to nie zabrzmi na Nokturn dzisiejszego wieczoru przyprowadziło go tchórzostwo. Wolał ryzykować życie niż na pewno je stracić. Jednak nie planował być osobą najbardziej aktywną w tym całym towarzystwie. Jeśli się do czegoś przyda to bardzo dobrze, od tego tutaj jest. Ale nie chciał wychodzić przed szereg. To Mulciber tutaj rządził, więc Nick zakładał, że to on przejmie jakąś inicjatywę, a sam wtrącając się tylko będzie przeszkadzał. Gdy weszli do budynku rozejrzał się po pomieszczeniu z pogardą w oczach. Wyglądało to strasznie. Ktoś ewidentnie był tutaj przed nimi. Zapewne niczego nie znajdą, bo ktoś już to zrobił wcześniej. Właściwie nie zwrócił uwagi na to, że komis nie jest pusty. Dopiero, gdy usłyszał czyjś głos podniósł głowę w stronę obcych czarodziejów. Mężczyzna zachowywał się zwyczajnie agresywnie dlatego, stojący gdzieś z boku Nicholas tylko przewrócił oczami. Jasne Cassino była kobietą i wypadało stanąć w jej obronie, ale… właśnie dlatego uważał, że do grona Rycerzy nie powinno się wprowadzać kobiet. Nie potrafiły same siebie zabrać i stawały się tylko ciężarem podczas jakichkolwiek działań. Kobiety powinny pięknie wyglądać i pojawiać się na salonach, a nie wchodzić do śmierdzącej stęchlizną speluny, której właściciel nie jest w pełni władzy umysłowej. Dlatego też z jednej strony chciał się wyrwać do pomocy dziewczynie, a z drugiej wiedział, że nie powinien tego robić. Jak zwykle rozsądek wziął górę, a pomogło mu w tym to, że syn właściciela zasugerował, że coś cennego jeszcze tutaj mają. Może jednak nie przyszli tutaj na próżno? Uśmiechnął się pogardliwie, gdy właściciel zwymyślał ich od szlam. Naprawdę nie wiedział z kim ma do czynienia i robił z siebie jeszcze większego idiotę.
- Spokojnie, zachowujmy się jak cywilizowani ludzie. Myślę, że może obyć się bez różdżek – stwierdził spoglądając na Colina, który jak dla Nicka zachował się za bardzo impulsywnie. Oni zdawali sobie sprawę z tego, co mają. Tak można było wywnioskować ze słów syna właściciela. Więc czy nie o wiele łatwiej byłoby się dogadać? Podszedł do lady i spojrzał na Rowle’a.
- Spokojnie – powtórzył się i posłał chłodne spojrzenie prosto w oczy syna właściciela – Chłopak ma więcej rozumu niż Ci się wydaje. Nieprawdaż? – zapytał retorycznie nawet delikatnie się uśmiechając. Jedni nadużywają różdżek, inni siły. Kompletnie bez sensu. – Powie nam wszystko, co wie, bo na pewno chce być naszym przyjacielem – dodał spoglądając jeszcze raz na chłopaka. Jasne, jak to nie podziała zostaje im jeszcze w rękawie klątwa Cruciatus, która zazwyczaj rozwiązuje języki, ale po co sobie utrudniać sprawę jak można udawać, że ma się kogoś za równego sobie i potraktować niby po partnersku?
Proszę grać zgodnie z mechaniką forum. Do posta powinna zostać dołączona kostka. Wyrzucona kostka przez MG wyniosła 84. Nie wolno Ci zakładać, jaki jest skutek Twoich działań. Jeśli masz jakiekolwiek pytania, bądź nie rozumiesz czegoś, śmiało pisz na PW.
- Spokojnie, zachowujmy się jak cywilizowani ludzie. Myślę, że może obyć się bez różdżek – stwierdził spoglądając na Colina, który jak dla Nicka zachował się za bardzo impulsywnie. Oni zdawali sobie sprawę z tego, co mają. Tak można było wywnioskować ze słów syna właściciela. Więc czy nie o wiele łatwiej byłoby się dogadać? Podszedł do lady i spojrzał na Rowle’a.
- Spokojnie – powtórzył się i posłał chłodne spojrzenie prosto w oczy syna właściciela – Chłopak ma więcej rozumu niż Ci się wydaje. Nieprawdaż? – zapytał retorycznie nawet delikatnie się uśmiechając. Jedni nadużywają różdżek, inni siły. Kompletnie bez sensu. – Powie nam wszystko, co wie, bo na pewno chce być naszym przyjacielem – dodał spoglądając jeszcze raz na chłopaka. Jasne, jak to nie podziała zostaje im jeszcze w rękawie klątwa Cruciatus, która zazwyczaj rozwiązuje języki, ale po co sobie utrudniać sprawę jak można udawać, że ma się kogoś za równego sobie i potraktować niby po partnersku?
Proszę grać zgodnie z mechaniką forum. Do posta powinna zostać dołączona kostka. Wyrzucona kostka przez MG wyniosła 84. Nie wolno Ci zakładać, jaki jest skutek Twoich działań. Jeśli masz jakiekolwiek pytania, bądź nie rozumiesz czegoś, śmiało pisz na PW.
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Niestety oburzenie Colina nie było równie efektowne jak jego zaklęcie. Z różdżki wyszedł zaledwie kolorowy obłoczek, a właściciel odpowiedział mu jedynie prychnięciem.
- To wy i wasi koledzy to zrobili! – wrzasnął wściekle, machając różdżką to na prawo to na lewo, celując w każdego. Zatrzymał się na chwilę na Perseusie i na chwilę znieruchomiał. Jak miał rozmawiać spokojne, gdy jego komis był w rozsypce? Miał coś mu odbąknąć, powiedzieć prawdę, ale przyrzekł, że będzie pilnował księgi dla pewnej grupy. Krępy właściciel nie zdążył nawet odskoczyć, a zaklęcie Perseusa celnie go trafiło. Najpierw się jąkał, a potem okręcił się wokół własnej osi, upuszczając różdżkę na podłogę. Perseus jako jedyny zorientował się, że nawet grubasek z Nokturnu może wyrządzić im jakąkolwiek krzywdę, więc uratował grupę przed niewyrównanym pojedynkiem.
- Wybijecie, wybijecie…? – spytał, a słowa Ignotusa od razu go uderzyły. Niestety ten niewiele mógł zauważyć, wszystkie znaki jedyne wskazywały mu, że komis został brutalnie potraktowany zaklęciami i cudem nie spłonął. Jednak do jego oczu dotarł dziwny błysk z zaplecza. Nie mógł jednak wywnioskować, co jest jego źródłem. Wiedział, że musi się dostać do środka. Cokolwiek chciał zrobić Gabriel to dzieciak nawet nie ruszył się z miejsca i wciąż go nie słuchał. W dodatku dziecko zamiast szukać ratunku w swoim ojcu, rzucił w mężczyznę drewnianą figurką. Chłopczyk zrobił gest, że ma usta zamknięte na kłódkę, a niewidzialny kluczyk wyrzucił za siebie. Nicholas miał jednak lepsze podejście do dzieci. Jego słowa bardziej uderzyły do właściciela. Ten, nie mogąc już czarować, patrzył oskarżycielsko na Perseusa. Najchętniej zrobiłby mu krzywdę, ale zdał sobie sprawę z jednego: zachowywali się o wiele grzeczniej niż ci wcześniejszy.
- Kto was tu przysłał, kto – powiedział cicho – Czy jesteście jego przyjaciółmi? – dodał poufale do Nicholasa, ciągnąc go za ramię z dala od jego towarzyszy – Bo wiesz, mój drogi panie, ja mam skarb nad skarby, będzie pan zadowolony, to coś wspaniałego, coś o co cały nokturn walczy, naprawdę, musi mi pan najpierw na słowo uwierzyć… Gdy ja byłem w pana wieku, och, jaką miałem krzepę! – opowieść nie miała końca, a właściciel zaczął sięgać aż do czasów szkolnych, gdy latał na miotle i zdobywał puchary. Nie wiadomo, co było prawdą, a co nie.
Wszyscy oprócz Nicholasa, Cassiopei oraz Gabriela mogą rzucić kostką na powodzenie przedostania się na zaplecze. Gabriel, teraz twoim zadaniem jest uniknięcie drewnianej figurki, Nicholas twoim zaś jest odwrócenie uwagi właściciela, który widzi w tobie świetnego towarzysza. Cassiopeia, spróbuj unieszkodliwić właściciela tak, aby po zdobyciu informacji wasza trójka również mogła opuścić wnętrze komisu i przedostać się na zaplecze. Przez brak twojej aktywności od tego rzutu odejmowane jest pięć punktów. Ignaś jako jedyny widział błysk czegoś za zasłoną oddzielającą wnętrze sklepu od zaplecza.
Macie czas na odpis 48 h. Pamiętajcie, że posty nie muszą być długie i mogą zawierać jedynie wartką akcję, aby ruszyć z tym jak najszybciej do przodu Również, rzucanie kostką jest obligatoryjne! Nie wolno Wam zakładać skutków Waszych akcji bez arbitrażu MG. Najważniejsza jest praca zbiorowa <3 Jeśli pojawiają się jakiekolwiek pytania, wątpliwości, proszę o pisanie na PW Mistrza Gry!
[bylobrzydkobedzieladnie]
- To wy i wasi koledzy to zrobili! – wrzasnął wściekle, machając różdżką to na prawo to na lewo, celując w każdego. Zatrzymał się na chwilę na Perseusie i na chwilę znieruchomiał. Jak miał rozmawiać spokojne, gdy jego komis był w rozsypce? Miał coś mu odbąknąć, powiedzieć prawdę, ale przyrzekł, że będzie pilnował księgi dla pewnej grupy. Krępy właściciel nie zdążył nawet odskoczyć, a zaklęcie Perseusa celnie go trafiło. Najpierw się jąkał, a potem okręcił się wokół własnej osi, upuszczając różdżkę na podłogę. Perseus jako jedyny zorientował się, że nawet grubasek z Nokturnu może wyrządzić im jakąkolwiek krzywdę, więc uratował grupę przed niewyrównanym pojedynkiem.
- Wybijecie, wybijecie…? – spytał, a słowa Ignotusa od razu go uderzyły. Niestety ten niewiele mógł zauważyć, wszystkie znaki jedyne wskazywały mu, że komis został brutalnie potraktowany zaklęciami i cudem nie spłonął. Jednak do jego oczu dotarł dziwny błysk z zaplecza. Nie mógł jednak wywnioskować, co jest jego źródłem. Wiedział, że musi się dostać do środka. Cokolwiek chciał zrobić Gabriel to dzieciak nawet nie ruszył się z miejsca i wciąż go nie słuchał. W dodatku dziecko zamiast szukać ratunku w swoim ojcu, rzucił w mężczyznę drewnianą figurką. Chłopczyk zrobił gest, że ma usta zamknięte na kłódkę, a niewidzialny kluczyk wyrzucił za siebie. Nicholas miał jednak lepsze podejście do dzieci. Jego słowa bardziej uderzyły do właściciela. Ten, nie mogąc już czarować, patrzył oskarżycielsko na Perseusa. Najchętniej zrobiłby mu krzywdę, ale zdał sobie sprawę z jednego: zachowywali się o wiele grzeczniej niż ci wcześniejszy.
- Kto was tu przysłał, kto – powiedział cicho – Czy jesteście jego przyjaciółmi? – dodał poufale do Nicholasa, ciągnąc go za ramię z dala od jego towarzyszy – Bo wiesz, mój drogi panie, ja mam skarb nad skarby, będzie pan zadowolony, to coś wspaniałego, coś o co cały nokturn walczy, naprawdę, musi mi pan najpierw na słowo uwierzyć… Gdy ja byłem w pana wieku, och, jaką miałem krzepę! – opowieść nie miała końca, a właściciel zaczął sięgać aż do czasów szkolnych, gdy latał na miotle i zdobywał puchary. Nie wiadomo, co było prawdą, a co nie.
Wszyscy oprócz Nicholasa, Cassiopei oraz Gabriela mogą rzucić kostką na powodzenie przedostania się na zaplecze. Gabriel, teraz twoim zadaniem jest uniknięcie drewnianej figurki, Nicholas twoim zaś jest odwrócenie uwagi właściciela, który widzi w tobie świetnego towarzysza. Cassiopeia, spróbuj unieszkodliwić właściciela tak, aby po zdobyciu informacji wasza trójka również mogła opuścić wnętrze komisu i przedostać się na zaplecze. Przez brak twojej aktywności od tego rzutu odejmowane jest pięć punktów. Ignaś jako jedyny widział błysk czegoś za zasłoną oddzielającą wnętrze sklepu od zaplecza.
Macie czas na odpis 48 h. Pamiętajcie, że posty nie muszą być długie i mogą zawierać jedynie wartką akcję, aby ruszyć z tym jak najszybciej do przodu Również, rzucanie kostką jest obligatoryjne! Nie wolno Wam zakładać skutków Waszych akcji bez arbitrażu MG. Najważniejsza jest praca zbiorowa <3 Jeśli pojawiają się jakiekolwiek pytania, wątpliwości, proszę o pisanie na PW Mistrza Gry!
[bylobrzydkobedzieladnie]
Podniósł beztroskie spojrzenie na Notta, unosząc lekko brwi. Rzadko zdarzało się, by ktokolwiek kazał mu się uspokoić, z tej racji, że był najpewniej najspokojniejszym, najbardziej opanowanym i flegmatycznym człowiekiem w tym pomieszczeniu, a jego czyny nie wykazywały najmniejszej dozy gwałtowności, lekkomyślności czy pośpiechu. Rzecz w tym, że Gabriel był obecnie jak najbardziej spokojny, uśmiechnął się więc tylko z rozbawieniem na słowa Nicka, prostując plecy pochylone przedtem nad chłopakiem. Ze wszystkich dostępnych rozwiązań wybierał najczęściej to umiarkowane, nie widząc celu w przechylaniu skrajności na jedną lub drugą stronę, o ile nie nastąpiła taka konieczność. Nie zaatakował więc właściciela ani jego dzieci z różdżką, lecz nie obchodził się z nimi również jak z jajkiem, pomimo uprzejmego i stonowanego wydźwięku tonu, jakim zwyczajowo operował. Założył, że malec jest w szoku, dojście do siebie i zebranie się w garść zajęłoby mu czas do wieczora, nie należało więc postępować z nim z nadmierną delikatnością. Mylił się jednak najwyraźniej w swoich założeniach, bo już chwilę potem chłopak zamachnął się na niego drewnianą figurką, zapominając, że jeszcze sekundę temu zawodził w niebogłosy jak mała dziewczynka. Wyciągnął wolną dłoń i spróbował schwycić lecący przedmiot.
– W szkole próbowałem sił jako obrońca, młody – mruknął do dzieciaka spokojnym, wręcz żartobliwym tonem. To że nigdy nie dostał się do pierwszego składu było już oddzielną sprawą. Przykucnął, przeglądając i przerzucając przedmioty i książki porozrzucane po podłodze i zerkając czasem kontrolnie na chłopca. Mrugnął do niego, nie dając po sobie poznać, że czarna krew zdążyła już napłynąć do jego żył, a chęć, by go zdyscyplinować i skrzywdzić została przygnieciona przez dozę rozsądku. – Dam ci radę na przyszłość. Jeśli chcesz kogoś naprawdę skrzywdzić, nie wystarczy miotnąć w niego kawałkiem drewna. Ból jest chwilowy, a satysfakcja mierna.
Był nie najlepszym ojcem i najwyraźniej też kiepskim towarzyszem dla dzieci w ogóle. Próbował czarować je jak dorosłych, ale w rzeczywistości były dlań bezosobowe i wciąż jeszcze zbyt nierozwinięte intelektualnie, by je pojmować. Rozejrzał się, omiatając komis szybkim spojrzeniem, jak gdyby liczył, że cokolwiek rzuci mu się w oczy; badając przy okazji sytuację towarzyszy. Nott rozmawiał z właścicielem, a reszta rozpierzchła się po wnętrzu. Zerknął jeszcze raz na syna starszego mężczyzny i uśmiechnął się niemal chłopięco ujmującym uśmiechem. Ach, jakże przyjemnie byłoby rozwiązać mu język jednym celnym zaklęciem.
Sorry. Źle się wywiedziałem, że kostka jest tylko na rzeczy typu ciosy i zaklęcia.
– W szkole próbowałem sił jako obrońca, młody – mruknął do dzieciaka spokojnym, wręcz żartobliwym tonem. To że nigdy nie dostał się do pierwszego składu było już oddzielną sprawą. Przykucnął, przeglądając i przerzucając przedmioty i książki porozrzucane po podłodze i zerkając czasem kontrolnie na chłopca. Mrugnął do niego, nie dając po sobie poznać, że czarna krew zdążyła już napłynąć do jego żył, a chęć, by go zdyscyplinować i skrzywdzić została przygnieciona przez dozę rozsądku. – Dam ci radę na przyszłość. Jeśli chcesz kogoś naprawdę skrzywdzić, nie wystarczy miotnąć w niego kawałkiem drewna. Ból jest chwilowy, a satysfakcja mierna.
Był nie najlepszym ojcem i najwyraźniej też kiepskim towarzyszem dla dzieci w ogóle. Próbował czarować je jak dorosłych, ale w rzeczywistości były dlań bezosobowe i wciąż jeszcze zbyt nierozwinięte intelektualnie, by je pojmować. Rozejrzał się, omiatając komis szybkim spojrzeniem, jak gdyby liczył, że cokolwiek rzuci mu się w oczy; badając przy okazji sytuację towarzyszy. Nott rozmawiał z właścicielem, a reszta rozpierzchła się po wnętrzu. Zerknął jeszcze raz na syna starszego mężczyzny i uśmiechnął się niemal chłopięco ujmującym uśmiechem. Ach, jakże przyjemnie byłoby rozwiązać mu język jednym celnym zaklęciem.
Sorry. Źle się wywiedziałem, że kostka jest tylko na rzeczy typu ciosy i zaklęcia.
Gość
Gość
The member 'Gabriel A. Rowle' has done the following action : rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Być może był zbyt zirytowany głupotą właściciela komisu, zirytowany jego brakiem poszanowania do książek i zirytowany całą sytuacją, a przebywanie w miejscu, gdzie z delikatnymi księgami obchodzono się jak ze szmacianymi lalkami wybitnie nie sprawiało mu przyjemności - w każdym razie skutkiem jego rozdrażnienia było wybitnie nieudane zaklęcie, które na szczęście szybko naprawił Avery, wyręczając Colina w próbie (?) ukarania przysadzistego mężczyzny. Colin nie miałby nic przeciwko, gdyby Perseus potraktował go jakąś paskudną klątwą, ale póki co wystarczył mu fakt, że gość został wyeliminowany z rozgrywki; zwłaszcza że nagle znalazł sobie zupełnie nowego przyjaciela, jakby zapominając, co przed chwilą wykrzykiwał i jak się wygrażał.
- Idziemy? - Obejrzał się na resztę, chociaż właściwie swoje słowa kierował wyłącznie do Avery'ego, który jako jedyny wydawał się wiedzieć, że nie przyszli tu na popołudniową herbatkę. Jednakże pomny doświadczenia, że aby coś osiągnąć, trzeba liczyć na samego siebie, zrezygnował z jakichkolwiek innych pytań i zachęcających gestów, ruszając w stronę zaplecza. Wciąż trzymał uniesioną różdżkę, chociaż może lepszym rozwiązaniem byłoby wyposażenie się w bokserskie rękawice, skoro zaklęcia szły mu dziś wyjątkowo fatalnie.
- Idziemy? - Obejrzał się na resztę, chociaż właściwie swoje słowa kierował wyłącznie do Avery'ego, który jako jedyny wydawał się wiedzieć, że nie przyszli tu na popołudniową herbatkę. Jednakże pomny doświadczenia, że aby coś osiągnąć, trzeba liczyć na samego siebie, zrezygnował z jakichkolwiek innych pytań i zachęcających gestów, ruszając w stronę zaplecza. Wciąż trzymał uniesioną różdżkę, chociaż może lepszym rozwiązaniem byłoby wyposażenie się w bokserskie rękawice, skoro zaklęcia szły mu dziś wyjątkowo fatalnie.
The member 'Colin Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 15
'k100' : 15
Dziwiły go reakcje pozostałych członków grupy, czy przegapił moment, w którym Rycerze stali się nagle pacyfistami? Może Avery nie uznawał za odpowiednią reakcję wpadanie do środka z Szatańską Pożogą czającą się na końcu różdżki i dokonywanie bezkompromisowych aktów zniszczenia bez padnięcia chociaż jednego słowa, ale wolał nie bagatelizować oczywistego zagrożenia, jakie stanowiła możliwość rzucania zaklęć, które w przypadku fanów Nokturnu rzadko kiedy ograniczały się do inkantacji tak czystych, jak niewinne i bezbolesne przetransmutwowanie dłoni w formę uniemożliwiającą trzymanie różdżki. Krzyki dzieciaków drażniły uszy Perseusa, lecz właściciel komisu zdawał się być zbyt pochłonięty przejściem do trybu gawędziarza, by dłużej zwracać uwagę na dzieciarnię czy resztę nieproszonych gości.
- Załatwmy to szybko - mruknął w odpowiedzi na sensowną propozycję Colina, by się przemieścić, póki Nott dotrzymywał towarzystwa opasłemu mężczyźnie, a Gabriel z mniejszym lub większym sukcesem uspołeczniał się z ciskającym figurką chłopcem. Wciąż trzymając różdżkę w pogotowiu, mając nadzieję na to, że uda im się przejść koło blokady kontynentalnej u wejścia na zaplecze, ruszył w kierunku przeciwnym do drzwi wejściowych.
- Załatwmy to szybko - mruknął w odpowiedzi na sensowną propozycję Colina, by się przemieścić, póki Nott dotrzymywał towarzystwa opasłemu mężczyźnie, a Gabriel z mniejszym lub większym sukcesem uspołeczniał się z ciskającym figurką chłopcem. Wciąż trzymając różdżkę w pogotowiu, mając nadzieję na to, że uda im się przejść koło blokady kontynentalnej u wejścia na zaplecze, ruszył w kierunku przeciwnym do drzwi wejściowych.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
The member 'Perseus Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
Zabawny był ten brak wiary Rycerzy Walpurgii we własne możliwości. Naprawdę uważają, że nie obronią się przed atakiem zniedołężniałego staruszka? Że nie będą potrafili rzucić na czas zaklęcia obronnego? Doprawdy, narwane dzieci. Moją uwagę przykuł błysk, który dostrzegłem kątem oka. Rozejrzałem się po towarzyszach, ostatecznie miałem nadzieję, że nie trafiłem do grupy z bandą imbecyli i będą potrafili powściągnąć swoje ambicje i wrodzony egoizm i dla dobra powodzenia misji zechcą ze sobą współpracować. Trzymając różdżkę ruszyłem do zasłony, za którą było coś, co kazało zachować mi się uważnie. Za sobą zostawiłem Rowle'ów i Notta, który udowadniał, że inteligencja czasami potrafi więcej niż różdżka. Kierując się jednak do zasłony, która zakrywała coś błyszczącego postanowiłem zawierzyć magii i własnemu refleksowi. Spojrzałem jeszcze na Fawley'a i Avery'ego, którzy także zmierzali w podobnym kierunku. Gestem zasugerowałem im, by zachowali ostrożność. Tom Riddle uczynił mnie dowódcą tej grupy, nie miałem ochoty zdawać mu relacji, w której przyznam, że ktoś zginął. Wątpiłem jednak, że tajemnicze błyszczące coś okaże się groźne. Wolałbym jednak, by nie uciekło ani nie okazało się jakąś wyjątkowo pomysłową i, znając upodobania Nokturnu, paskudną pułapką na wścibskich złodziejaszków, w których właśnie się zamieniali. Nie żebym się tym specjalnie przejmował bądź miał jakiekolwiek moralne opory. Może i kradzież mieściła się w definicji szeroko pojętego zła, ale w tym przypadku służyła przywróceniu właściwego porządku na świecie, nawet jeśli pośrednio, to wciąż miała się do tego przyczynić. A dla takiego celu warto poświęcić zarówno dobro jednostki jak i odrobinę zbiorowej moralności.
Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss. The abyss gazes also into you.
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Vitalij Karkarow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 45
'k100' : 45
Wyręczanie się innymi nie leżało w jej naturze, ale skoro wszyscy jak na zawołanie zdecydowali się na powstrzymywanie właściciela komisu przed ciśnięciem w jej osobę czymś, co mogłoby nie przypaść Cassiopei do gustu, skupiła się na otoczeniu.
Bławatkowe tęczówki powoli, leniwie studiowały wnętrze; nie wyglądało na to, by w zdewastowanym, splądrowanym pomieszczeniu znajdowało się cokolwiek wartego uwagi, ale dziewczyna doskonale wiedziała, że to, co cenne, zwykle ukryte jest przed wścibskim wzrokiem. Beznamiętnie przesunęła wzrokiem po obu chłopcach, uśmiechając się jedynie krzywo gdy Gabriel usiłował oczarować je swoim urokiem, ponosząc przy tym klęskę. Nigdy nie miał podejścia do dzieci, jego własny syn, krew z krwi, sztywniał przy nim i przemykał pod ścianą, choć ojciec nigdy nie wyrządził mu żadnej krzywdy - blondynka podejrzewała, że wpływ jej bliźniaka na dorosłych, z którymi miał do czynienia, a z którymi radził sobie świetnie, musiał zwyczajnie znaleźć jakąś równowagę.
Podobno nie można mieć wszystkiego.
Kiedy jednak zamieszanie w komisie zaczęło osiągać odpowiednie rozmiary, a Fawley, Perseus i Mulciber, którego szczerze nie znosiła, postanowili wykonać kolejny krok, panna Rowle również podjęła pewną decyzję. Widząc, że właściciel komisu - do tej pory rozdygotany i najwyraźniej niezbyt skory do współpracy - skupiwszy swoją uwagę na Nottcie przestał wodzić podejrzliwym wzrokiem po wszystkich innych, a jego stanowczo zbyt hałaśliwe latorośle skoncentrowały się na próbie przypuszczenia ataku na Gabriela, sama wysunęła różdżkę z rękawa płaszcza. Przemykając pomiędzy stłoczonymi w pokoju postaciami zbliżyła się niepostrzeżenie do stanowiącego sedno ich problemów właściciela komisu, a na jej wargach pojawił się uśmiech, który niejednego przyprawiłby o dreszcze. I to nie te przyjemne.
- Confundus - wyszeptała, celując w niego cisem, który do tej pory niemal nigdy jej nie zawiódł. Oby było tak również tym razem.
Bławatkowe tęczówki powoli, leniwie studiowały wnętrze; nie wyglądało na to, by w zdewastowanym, splądrowanym pomieszczeniu znajdowało się cokolwiek wartego uwagi, ale dziewczyna doskonale wiedziała, że to, co cenne, zwykle ukryte jest przed wścibskim wzrokiem. Beznamiętnie przesunęła wzrokiem po obu chłopcach, uśmiechając się jedynie krzywo gdy Gabriel usiłował oczarować je swoim urokiem, ponosząc przy tym klęskę. Nigdy nie miał podejścia do dzieci, jego własny syn, krew z krwi, sztywniał przy nim i przemykał pod ścianą, choć ojciec nigdy nie wyrządził mu żadnej krzywdy - blondynka podejrzewała, że wpływ jej bliźniaka na dorosłych, z którymi miał do czynienia, a z którymi radził sobie świetnie, musiał zwyczajnie znaleźć jakąś równowagę.
Podobno nie można mieć wszystkiego.
Kiedy jednak zamieszanie w komisie zaczęło osiągać odpowiednie rozmiary, a Fawley, Perseus i Mulciber, którego szczerze nie znosiła, postanowili wykonać kolejny krok, panna Rowle również podjęła pewną decyzję. Widząc, że właściciel komisu - do tej pory rozdygotany i najwyraźniej niezbyt skory do współpracy - skupiwszy swoją uwagę na Nottcie przestał wodzić podejrzliwym wzrokiem po wszystkich innych, a jego stanowczo zbyt hałaśliwe latorośle skoncentrowały się na próbie przypuszczenia ataku na Gabriela, sama wysunęła różdżkę z rękawa płaszcza. Przemykając pomiędzy stłoczonymi w pokoju postaciami zbliżyła się niepostrzeżenie do stanowiącego sedno ich problemów właściciela komisu, a na jej wargach pojawił się uśmiech, który niejednego przyprawiłby o dreszcze. I to nie te przyjemne.
- Confundus - wyszeptała, celując w niego cisem, który do tej pory niemal nigdy jej nie zawiódł. Oby było tak również tym razem.
Gość
Gość
The member 'Cassiopeia L. Rowle' has done the following action : rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Gabriel miał naprawdę dobre przeszkolenie w szkole. Można by nawet rzec, że nie tylko próbował być obrońcą, ale świetnie się do tego nadawał. Złapał figurkę, unikając tym samym bolesnego siniaka.
- Jak to pan zrobił? Pokaże mi pan? – spytało dziecko, wychylając się delikatnie zza stołu. Cassiopeia nie czekając na jakiekolwiek opowiastki właściciela, celnie trafiła mężczyznę. Ten stracił wspomnienia i nie tylko nie będzie pamiętał nic, co się działo w ciągu godziny, ale już nie udzieli im żadnych informacji. Jednak dzięki jej zagraniu, wszyscy mogli przejść na zaplecze. Młodsze dziecko z piskiem zasłoniło uszy. Starsze zaś wpatrywało się to w tatę to w Cassiopeię i Gabriela.
- Ale, ale mówił pan, że nie zrobi, żadnej, co ta pani, co ta pani zrobiła? – mamrotał pod nosem. Znajdował się w takim szoku emocjonalnym, że nawet nie zauważyłby przed sobą wielkiego słonia. Dzięki temu wszyscy mogli przedostać się na zaplecze.
Colin znajdował się na szarym końcu tuż obok Cassiopei oraz Gabriela. Ta pozycja mogła wydawać się najbardziej bezpieczna, lecz ich widok był zdecydowanie ograniczony. Nicholas był chyba jeszcze w szoku, więc jako ostatni przekroczył zasłonę. Pers wysnuł się na prowadzenie i to on jako pierwszy zapewne zobaczy najwięcej szczegółów. Może przeszkolenie w Wiedźmej Straży pozytywnie wpłynie na wszystkie jego zadania z Rycerzy? Mulciber stał tuż obok Avery’ego, a pomieszczenie wyglądało na jeszcze bardziej zaniedbane niż komis. Wszędzie znajdowały się podarte pudełka, pobite lusterka. Ktoś chyba namiętnie próbował zlokalizować księgę, używając nie najciekawszych zaklęć niszczących. Właściciel jednak nie był bystry. Tuż po opuszczeniu poprzedniej grupy wyciągnął olbrzymią skrzynię. Ta ewidentnie nie pasowała do otoczenia, a znajdująca się koło niej dziura w podłodze, mogła nasuwać myśl, że owa skrzynia, o rozmiarach prawie że takich samych jak Cassio, znajdowała się skryta w dziwnej, zrobionej na szybko skrytce . Vitalij jako pierwszy sięgnął po skrzynię. Ta była uchylona i to zapewne właśnie to próbował ukryć właściciel na zapleczu, słysząc jak ktoś wchodzi do komisu. Cała grupa się do niej zbliżyła i sytuacja wydawała się doprawdy absurdalna. Dlaczego ktoś umieszcza skrzynię wielkości trumny w komisie? Szybkie i zdecydowanie otwarcie skrzynki przez Mulcibera wywołało pierwszą plagę. A to przez Nicholasa nie wiedzieliście, co was czeka. Stado chochlików rozwścieczone rzuciło się na całą grupę.
Rzucacie kostką k100, aby obronić się przed chochlikami. Nicholas za nieodpisywanie w terminie eventu odejmuję 8 punktów od rzutu, a kolejne takie zachowanie może skutkować poważnymi konsekwencjami fabularnymi. Przypominam, że misje Rycerzy noszą rangę eventów zagrażającym życiu.
W razie jakichkolwiek pytań, bądź wątpliwości, piszcie śmiało na PW Mistrza Gry. Macie czas do soboty do końca dnia. Powodzenia! Kostki w większości przypadków sprzyjają misji <3
- Jak to pan zrobił? Pokaże mi pan? – spytało dziecko, wychylając się delikatnie zza stołu. Cassiopeia nie czekając na jakiekolwiek opowiastki właściciela, celnie trafiła mężczyznę. Ten stracił wspomnienia i nie tylko nie będzie pamiętał nic, co się działo w ciągu godziny, ale już nie udzieli im żadnych informacji. Jednak dzięki jej zagraniu, wszyscy mogli przejść na zaplecze. Młodsze dziecko z piskiem zasłoniło uszy. Starsze zaś wpatrywało się to w tatę to w Cassiopeię i Gabriela.
- Ale, ale mówił pan, że nie zrobi, żadnej, co ta pani, co ta pani zrobiła? – mamrotał pod nosem. Znajdował się w takim szoku emocjonalnym, że nawet nie zauważyłby przed sobą wielkiego słonia. Dzięki temu wszyscy mogli przedostać się na zaplecze.
Colin znajdował się na szarym końcu tuż obok Cassiopei oraz Gabriela. Ta pozycja mogła wydawać się najbardziej bezpieczna, lecz ich widok był zdecydowanie ograniczony. Nicholas był chyba jeszcze w szoku, więc jako ostatni przekroczył zasłonę. Pers wysnuł się na prowadzenie i to on jako pierwszy zapewne zobaczy najwięcej szczegółów. Może przeszkolenie w Wiedźmej Straży pozytywnie wpłynie na wszystkie jego zadania z Rycerzy? Mulciber stał tuż obok Avery’ego, a pomieszczenie wyglądało na jeszcze bardziej zaniedbane niż komis. Wszędzie znajdowały się podarte pudełka, pobite lusterka. Ktoś chyba namiętnie próbował zlokalizować księgę, używając nie najciekawszych zaklęć niszczących. Właściciel jednak nie był bystry. Tuż po opuszczeniu poprzedniej grupy wyciągnął olbrzymią skrzynię. Ta ewidentnie nie pasowała do otoczenia, a znajdująca się koło niej dziura w podłodze, mogła nasuwać myśl, że owa skrzynia, o rozmiarach prawie że takich samych jak Cassio, znajdowała się skryta w dziwnej, zrobionej na szybko skrytce . Vitalij jako pierwszy sięgnął po skrzynię. Ta była uchylona i to zapewne właśnie to próbował ukryć właściciel na zapleczu, słysząc jak ktoś wchodzi do komisu. Cała grupa się do niej zbliżyła i sytuacja wydawała się doprawdy absurdalna. Dlaczego ktoś umieszcza skrzynię wielkości trumny w komisie? Szybkie i zdecydowanie otwarcie skrzynki przez Mulcibera wywołało pierwszą plagę. A to przez Nicholasa nie wiedzieliście, co was czeka. Stado chochlików rozwścieczone rzuciło się na całą grupę.
Rzucacie kostką k100, aby obronić się przed chochlikami. Nicholas za nieodpisywanie w terminie eventu odejmuję 8 punktów od rzutu, a kolejne takie zachowanie może skutkować poważnymi konsekwencjami fabularnymi. Przypominam, że misje Rycerzy noszą rangę eventów zagrażającym życiu.
W razie jakichkolwiek pytań, bądź wątpliwości, piszcie śmiało na PW Mistrza Gry. Macie czas do soboty do końca dnia. Powodzenia! Kostki w większości przypadków sprzyjają misji <3
W końcu zaczynali działać tak, jak powinni to robić od początku. Gdy tylko stało się jasne, że właściciel komisu poza serią nieinteresujących nikogo historyjek nie zamierza powiedzieć nic, co prawdziwie by ich zaciekawiło, Confundus Cassiopei był najlepszym, co mogło im się trafić. Avery skrzywił się nieznacznie, słysząc kolejny krzyk dziecka i jego myśli automatycznie pobiegły w kierunku absolutnego braku sympatii do wszystkiego, co jest poczwarą w stadium przejściowym przed zostaniem istotą w pełni rozumną. Chociaż patrząc na te dzieciaki, wątpliwym było to, by kiedykolwiek do tego etapu dotarły. Szczęśliwie podróż na zaplecze okazała się przejść bez przeszkód, Perseus szybko zrównał się z Mulciberem i omiótł spojrzeniem zagracone pomieszczenie jeszcze zanim dołączyła reszta. Jeszcze większy burdel, co za niespodzianka. I tylko jeden element nie pasował do obrazu apokalipsy - ogromna dziura w podłodze, przypominająca nieumiejętnie przygotowaną skrytkę i wielka skrzynia, wyglądająca na taką, w której można było schować trupa. Czyżby właściciel komisu wyciągnął ją niedawno, już po tym, jak grupa tajemniczych ludzi zrujnowała jego godny pożałowania lokal? Avery uniósł różdżkę w momencie, w którym Mulciber uchylał wieko skrzyni, lecz śmiało można powiedzieć, że wylatująca wściekle z jej wnętrza plaga chochlików nie była tym, czego się spodziewał.
- Immobulus - wycelował w środek stada, mając nadzieję, że zaklęcie unieruchomi te małe gadziny, chociaż śmiało można rzec, że chwila zawahania wywołana konsternacją działała na niekorzyść Perseusa. Ze wszystkich nieprzewidzianych sytuacji, tych z udziałem upierdliwych magicznych zwierzątek nienawidził najbardziej.
- Immobulus - wycelował w środek stada, mając nadzieję, że zaklęcie unieruchomi te małe gadziny, chociaż śmiało można rzec, że chwila zawahania wywołana konsternacją działała na niekorzyść Perseusa. Ze wszystkich nieprzewidzianych sytuacji, tych z udziałem upierdliwych magicznych zwierzątek nienawidził najbardziej.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
Komis Menteur
Szybka odpowiedź